Singer Isaak Bashevis - SPUŚCIZNA
Szczegóły |
Tytuł |
Singer Isaak Bashevis - SPUŚCIZNA |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Singer Isaak Bashevis - SPUŚCIZNA PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Singer Isaak Bashevis - SPUŚCIZNA PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Singer Isaak Bashevis - SPUŚCIZNA - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
ISAAC BASHEVIS SINGER
SPUŚCIZNA
Przefożyfa Irena Wyrzykowska
ROZDZIAŁ PIERWSZY
I
Daniel Kaminer nagle zachorował. Dostał gorączki i
zaczął kaszleć. Celina dała mu herbaty z sokiem malino-
wym, natarła kark i plecy terpentyną, to jednak nie
pomogło. Z nastaniem ranka nie mógł się podnieść z
łóżka. Zażądał lusterka. W ciągu nocy twarz mu zapadła,
a kozia bródka jakby się skurczyła*
— Celino, umieram! — powiedział.
Celina się rozpłakała. Natychmiast posłała po lekarza
do Skaryszewa. Chory dostał zapalenia płuc. Postawiono
mu bańki, przystawiono pijawki, lecz każda godzina
przynosiła pogorszenie.
Jego córka Klara przebywała za granicą. Napisała z
Paryża, że po kłótni Cypkin ją porzucił. Przegrała dużo
pieniędzy w Monte Carlo. Potznała Żyda z Rosji, kupca
pierwszej gildii, któremu wolno było się osiedlać poza
obrębem getta. Pisała listy krótkie, pełne domyślników,
kończąc zwykle zdania kilkoma kropkami. Dla Daniela
Kamdnera jedno było jasne — jego córka wkroczyła na
śliską drogę. Felusia, którą mu Klara zostawiła pod opie-
ką, stanowiła teraz cząstkę jego własnej rodziny.
Jednakże wszystkie sprawy traciły znaczenie w obliczu
Strona 2
śmierci. Wyobrażenia Daniela Kaminera o przyszłym
świecie nie były jasno sprecyzowane. Bóg musi istnieć,
trudno jednak uwierzyć w nieśmiertelność duszy. Co się
działo I duszami zmarłych? Dokąd podążały? Jak długo
.dusza może krążyć nad cmentarzem czy też przebywać
w zimnej syna*
Strona 3
godzę? Poczucie humoru nie opuściło Daniela Kaminera.
Żartował postękując.
Mówił do Celiny, która już go opłakiwała:
— Sza! Nie lamentuj! Zbudzisz Anioła Śmierci...
— Co się z nami stanie?
— Tyle jest wdów, będfeie o jedną więcej.
— Co ja pocznę w razie czego sama z dziećmi?
— Zamarynujesz je w occie...
Mimo takich żartów Daniel Kaminer też się martwił
0 potomstwo. Nie zgromadził majątku, a kilka ostatnich ;
lat okazało się niepomyślnych. Rosjanie są mu dłużni
pieniądze, umarli jednak nie mogą się upomnieć o
należność, fi Celina ma ptasi móżdżek. Nie będzie w
stanie odebrać ani grosza. Teściową dotknął paraliż. Nie
może dalej praco- 1 wać, trzeba ją utrzymywać. Jak
poradzi sobie Celina 1 z -dziećmi? Gdyby Klara tu była,
mógłby przynajmniej omówić z nią sytuację. Ona jednak
znajduje się za grani- 1 cą. Całymi godzinami Daniel
Kaminer o niczym nie my- 1 ślał. Usiłował zwalczyć
flegmę wypełniającą mu gardło Jj
1 płuca. Wyobrażał sobie, że
gdyby mógł się jej pozbyć | jednym potężnym
kaszlnięciem, natychmiast by wyzdro- ^ wiał. Próby
odkaszlnięcia przynosiły przeszywający ból Ą w boku.
Głowa mu płonęła, stopy ścierpły, w palcach niej jg miał
czucia.
Celina, w przybrudzonym szlafroku, znoszonych papu-
| ciach i brudnej chustce na głowie, kręciła się w pobliżu. !
Płakała i wciąż coś żuła. Od czasu do czasu
przystawałaU u wezgłowia łóżka Daniela i potrząsała
głową, wyrażając J tym znamiennym dla kobiet
odwiecznym gestem głęboki gg żal. Danielowi przyszło
na myśl, że. nim rok upłynie, ona 31 zapewne wyjdzie
Strona 4
ponownie za mąz. Zawsze znajdzie się £ J ktoś, kto
zajmie opuszczone miejsce. Rozmyślał o swym życiu —
nie przeżył go dobrze. Kiedyś często słyszał, jak S starzy
ludzie u schyłku życia wzdychają: “Gdyby raz jeszcze
dane mi było przeżyć życie, wiedziałbym, co z nim ;
arobić." Gdyby miał teraz lat czterdzieści, co by zmienił w
swym postępowaniu? Czy zostałby ćhasydem i spędzał
Strona 5
całe dni studiując pisma święte? Czy więcej by pił, lepiej
jadł, posiadł więcej kobiet? Nie. Nie można przechytrzyć
losu.
Daniel Kaminer zapadł w sen. Śniło mu się, że Rosja
prowadzi wojnę i car zlecił mu dostawy żywności dla
armii. Pułki defilowały przed nim: Kozacy, Czerkiesi, Ta-
tarzy, z karabinami, dzadami i mieczami. Śpiewali
monotonną pieśń, bezbrzeżnie smutną, jakby z tamtego
świata. Czy to umarli? Czy trupy mogą prowadzić wojnę?
Atak kaszlu zbudził Daniela. Nagle powziął pewien
zamiar. Wyśle depeszę do Warszawy nakazując Saszy
natychmiastowy przyjazd. Był przekonany, że wnuk tylko
z pozoru robi wrażenie nieokiełznanego. To prawda, że
od chwili wyjazdu matki źle się sprawuje. Dyrektor szkoły
skarżył się na niego. Ale przecież chłopak pozostał sam
w dużym mieście, zdany jedynie na opiekę boską.
Dlaczego nie miałby sobie pofolgować? Daniel Kaminer
już dawno się zorientował, że Sasza zna życie i ludzi i ma
obrotny język. Możliwe, że zdradza talent do interesów.
Wnuk wdał się w rodzinę Kaminerów. Daniel posłał po
pułkownika Szachowskiego, Rosjanina w podeszłym
wieku, z którym prowadził interesy. Pułkownik, mimo
częstych sporów z Kaminerem, przejął się widząc go w
tak zmienionym stanie i nalegał, aby posłać po lekarza
pułkowego.
— Wasza wysokość — odezwał się Daniel Kaminer —
jestem już jedną nogą na tamtym świecie. Wnuk Sasza
zostanie moim spadkobiercą.
— A, znam go. To przystojny chłopak.
— On się zatroszczy o moje sieroty.
W oku pułkownika Szachowskiego zakręciła się łza.
Celina podała mu kieliszek wódki. Przyrzekł Kaminerowi,
że we wszystkim przyjdzie Saszy z pomocą. Zjawił się
Strona 6
lekarz pułkowy i znów zaordynował bańki, ale chory czuł
się coraz gorzej. Oddech jego stał się rzężący jak skrzy-
pienie piły po drzewie, z nosa puściła się krew. Członek
Bractwa Pogrzebowego radził odbyć spowiedź, Kaminer
| wszakże odmówił.
—- Spowiedź nie dodaje sadła — zażartował.
Strona 7
Wraz z nastaniem poranka Kaminer zakończył fcycłej
Pułkownik Szachowski kazał orkiestrze wojskowej
zagrać na pogrzebie. Kiedy jampolski rabin zaoponował
przeciw- ko muzyce zabronionej na żydowskich
pogrzebach, farma? ceuta Grajn przeciwstawi! mu się i
nazwał rabina igno|| rantem. W Jampolu mieszkało
obecnie sporo oświeconych; Żydów, którzy poparli
farmaceutę. Chociaż pani Frenkiel? była schorowana,
przyjechała z Warszawy i przywiozą! Celinie kapelusz z
welonem z czarnej krepy. Bractwo Pogrzebowe zażądało
nader wygórowanej sumy za miejsce na cmentarzu, lecz
pułkownik Czachowski zagroził, że jeśli obciążą wdowę
nadmiernymi kosztami, spowoduje zesłanie ich na Sybir.
Rosjanie i heretycy zajęli się po-; grzebem. Pani Grajn,
Tamara Szalit i Sonia Sorkes uszyły całun dla
nieboszczyka. Orkiestra wojskowa grała marsze, a
kompania żołnierzy szła za karawanem. Grajn, Dawid
Sorkes i pułkownik Szachowski wygłosili na cmentarzu ^
mowy. Żony oficerów szlochały na widok Celiny z liczną/
gromadką sierot —r jedno dziecko mniejsze od drugiego —
ustawionych według wzrostu. Wszyscy obecni znali
Saszę. Mężczyźni poklepywali go po plecach, kobiety
pocieszały. Każdy powtarzał to samo, że z pewnością
byłoby lepiej, gdyby mógł ukończyć gimnazjum i wstąpić
na uniwersytet. Skoro jednak ma prowadzić' interes
dziadka, oni mu doradzą, pomogą, a Bóg roztoczy nad
nim pieczę.
Oficerowie jampolskiego garnizonu dotrzymali słowa.:
Pułkownik Szachowski, zwykle ociągający się z
płaceniem długów, szybko wyrównał wszystkie
zadłużenia. Mejer- -Joel, zięć Kalmana, też został
dostawcą pułkowym i rywalizował z Kaminerem; obecnie
jednak wszystkie zamój wienia skierowano do Saszy.
Strona 8
Okazało się, że chłopiec ma iście żydowski zmysł do
interesów. Tak szybko się wszystkiego nauczył, że
wprawił ludzi w zdumienie. Wiedział: nawet, kogo należy
przekupić. Zapewnił zwyczajową opłatę zarówno
pułkownikowi, jak i generałowi Hornowi* który zajął
miejsoe generała Rittermajera.
Początkowo Mejer-Joel próbował z nim walczyć. Miałi
dzierżawę majątku i był właścicielem młyna* Mógł więc
Strona 9
dostarczać produkty po cenie niższej niż Sasza.
Zamierzał udać się do Warszawy, przekupić kogo trzeba
łapówkami i odebrać Sąszy zawarte kontrakty. Wmieszał
się jednak Kalman, który wciąż jeszcze -miał coś do
powiedzenia. Wapienniki i bocznica kolejowa nadal
należały do niego. Przypomniał Mejerowi-Joelowi,. że po
pierwsze, Sasza to nie ktoś obcy, to jego, Kahnana, syn,
a więc szwagier Joela. Byłby wstyd, zwłaszcza wobec
chrześcijan, gdyby w rodzinie współzawodniczono ze
sobą w sposób tak nie- honorowy. Po wtóre, Mejer-Joel
jest bogaty. Ile mu potrzeba? Nie zabierze pieniędzy ee
sobą do grobu. Po trzecie, Sasza musi dać utrzymanie
wdowie i sierotom. Po czwarte, władze trzymają stronę
Saszy. Kalman dobrze się orientował, z której strony
wieje wiatr. Syn całe dni i noce spędzał w kasynie z
oficerami, jeździł z nimi saniami, przebywał w
towarzystwie ich żon i córek. Dopóki Sasza uczył się w
Warszawie, nie przynosił wstydu Kalmanowi. Teraz
zjawił się w Jampolu chyba tylko po to, aby go zniesławić.
Jednak zerwanie stosunków nie przyniosłoby nic
dobrego. Chłopak tego typu co Sasza zbyt mocno
naciskany mógłby się wychrzcić na złość wszystkim.
II
Sonia dostała list od brata. Na znaczku był stempel
poczty paryskiej. Cypkin zapełnił całe cztery strony drob-
nym pismem:
Droga Soniu!
Jiuż od dawna chciałem do Ciebie napisać, ale nie
miałem Twego adresu. Kiedy wyjeżdżałem i Warszawy,
nie wiedziałaś, co zamierzasz robić, ani gdzie
zamieszkasz. Słyszę od rodziców, że wciąż zmieniasz
adresy, więc pod tym względem, wydaje się, jesteśmy do
siebie podobni. W ciągu ostatnich paru miesięcy
Strona 10
przebywałem w tylu hotelach i umeblowanych pokojach
do wynajęcia, że mi się
Strona 11
w głowie kręci. Przede wszystkim muszę Cię poinformo-
wać, że rodzice nadal nie wiedzą, w jakich
okolicznościach, nastąpił mój wyjazd za granicę, mimo
że Klara domagała się, abym ich o tym powiadomił.
Przeczucie mi mówiło,' że cała ta przygoda nie potrwa
długo. Z ich listów wno*^ szę, żeś dotrzymała obietnicy i
nie wyjawiła prawdy. Jestem Ci wdzięczny z całego
serca. Obawiałem się, że Sabina może wszystko
zdradzić, jednak i ona zachowała milczenie. Dobrze się
stało, że nie zostali wciągnięci w to nasze błoto.
Tak, droga Soniu, miałaś po tysiąckroć rację.
Postępowałem jak szaleniec dążący do
samounicestwienia. Zawsze się uważałem za
mężczyznę z życiowym doświadczeniem, a Ciebie za
młode romantyczne dziewczę przebywające w świecie
ułudy. Muszę dziś przyznać, że znacznie lepiej ode mnie
znasz się na ludziach. Nie potrafię opowiedzieć,!
siostrzyczko, ile wycierpiałem. Wydaje mi się, że to już
lata, nie miesiące minęły od czasu wyjazdu z Warszawy.
Kubuś stał się dla mnie nierealny, chociaż tęsknię do
niego dniami i nocami. Zjawia się w moich snach. Wiem,
że nie powinienem przygnębiać Cię moimi powikłaniami
życiowymi, muszę jednak przed kimś się wyżalić, żeby
się nie udławić. Jestem rozbity zarówno psychicznie, jak
fi~ zycznie. Wierząj, gdyby nie wzgląd na rodziców
odebrałbym sobie życie.
Chcąc opowiedzieć o wszystkich moich przeżyciach, o
tym, co musiałem znieść — zapisałbym całą księgę. Po-
staram się zatem jak najbardziej streszczać. Zaledwie
opuściliśmy Polskę, postępowanie Klary zupełnie się
zmieniło, jakby w nią wstąpił zły duch. Stała się okropnie
nerwowa, narzekała, że brak jej dzieci, że się czuje
chora, że zrobiła głupstwo i tak dalej. W Berlinie obraziła
Strona 12
pokojówkę hotelową. Zachowała się tak ordynarnie, że
nie wierzyłem własnym uszom. Zaczęła liczyć każdy
grosz, wykłócała się z kelnerami i wszystkich
podejrzewała. Wciąż mi wytykała, że nie mam własnych
pieniędzy* Nagle oznajmiła, że chce najpierw jechać do
Monte Carlo, a potem dopiero do Paryża. Tę zmianę
planów wywołał
Strona 13
niejaki Mir kin, rosyjski Zyd mieszkający w naszym ho-
telu. Chcąc go opisać, trzeba by pióra Turgieniewa lub
Bolesława Prusa. Potrafił wstać w środku nocy i kazać
wbie podać pieczoną kaczkę. Podróżował z sekretarzem,
będącym jednocześnie stręczycielem. Wybacz tę
wzmiankę, ale tak było naprawdę. Pieniędzy miał bez
liku. Zajmował się eksportem futer .syberyjskich do
zachodniej Europy i wszędzie miał filie. Handlował
również dywanami z Bu- chary i czort wie czym jeszcze.
Ma co najmniej sześćdziesiąt pięć lat, nie widzi na jedno
oko, zostawił gdzieś w świecie żonę i dorosłe dzieci.
Trzeba byłp widzieć, jak tych dwoje szarlatanów, on i
Klara, natychmiast przylgnęło do siebie. Z chwilą gdy się
tylko poznali, przestałem dla niej istnieć. Już kiedyś Klara
sprzedała się Kalmano- wi Jakobiemu. Mir kin jest
jeszcze starszy i brzydszy. Kalman to przynajmniej
człowiek uczciwy.
Pewno się uśmiechasz, Soniu, czytając te słowa.
Ostrzegałaś mnie. Gdybym wtedy Ciebie usłuchał!
Powinienem był plunąć na nią, ale tak się czułem
zgnębiony i wyczerpany, że wprost nie miałem sił na
powzięcie decyzji. Powlokłem się za nią jak idiota do
Monte Carlo i spotkała mnie zasłużona kara, nawet
znacznie większa od mej winy. W Monte Carlo ten stary
głupiec zaczął grać w ruletkę i stracił dużo tysięcy. Klara
też próbowała szczęścia i przegrała ponad tysiąc rubli.
Jestem pewien, że miała nadzieję odciągnąć Mirkina od
żony i znów zostać milionerką, ale Mirkin to szczwany lis.
Póki mu się to podobało, zabawiał się z nią, racząc
kawiorem i szampanem. Pewnego dnia otrzymał
depeszę (lub udawał, że ją dostał) i ulotnił się.
Powiedział, że wróci do Monte Carlo, zostawił nawet
swego sekretarza, czy jak go tam nazwać. Wreszcie i
Strona 14
sekretarz zniknął. Diabli wiedzą, jakie naprawdę były
jego zamiary, w każdym razie miał się później z Klarą
gdzieś spotkać. Rozumiesz więc, że ta historia położyła
kres naszym stosunkom. Dostrzegłem całą wulgarność
tej kobiety. Nys uwierzysz, Soniu, ale bywały dni, kiedy
faktycznie głodowałem. Tych paręset rubli, które miałem,
poszło na opłacenie przejazdów. Mówiąc krótko,
Strona 15
rozstaliśmy się i to nawet bez pożegnania, nie powie-"
dziawszy sobie do widzenia. Później Klara usiłowała
znówj się wkraść w moje łaski. Mogę być jako człowiek
niewieljj wart, ale tak nisko nie upadłem. Odjechałem
przeklinając nie ją — śmieć pozostanie śmieciem —tylko
siebie i 6woj%: karygodną lekkomyślność.
Długo nie miałem odwagi napisać do Sabiny. Kiedy
wreszcie się na to zdobyłem, nie otrzymałem odpowiedzi
na list i nie mogę jej za to winić. Zdradziłem wszystko i
wszystkich: Sabinę, siebie i dziecko. Przekroczyłem gra-
nice przyzwoitości. Zatraciłem kompletnie własną
godność i to mnie najbardziej nęka. Odczuwam taką
udrękę, jakiej Ty, mam nadzieję, nigdy nie zaznasz.
Po co niepokoję Ciebie, Soniu? W czym możesz mi po-
móc? Moja sytuacja tak się przedstawia: nie mam ani
franka. Sprzedałem już złoty zegareik i wszystko, co
mogło przynieść trochę grosza. Chcę albo wrócić do
domu, albo wyjechać do Ameryki, nie mam jednak na
balet. Jestem zadłużony w hotelu. Zazdroszczę nawet
psu na ulicy, każdemu kotu, każdemu robakowi. Soniu,
musisz zdobyć sto pięćdziesiąt rubli, chociaż nie mam
pojęcia, gdzie możesz^ dostać taką sumę, i przysłać mi
te pieniądze. Mówiłaś niegdyś o posagu odłożonym dla
Ciebie przez rodziców," Zwrócę oczywiście tę pożyczkę i
będę Ci dozgonni^ wdzięczny. Nie mam nikogo oprócz
Ciebie. Jeśli i Ty się ode mnie odwrócisz, pozostanie mi
już tylko jedno wyjście.| Nie gniewaj się, Soniu. Cierpię
bezustannie. Nigdy sobie nie wyobrażałem, że można
znosić takie męki. Nie mam ogrzewania w pokoju, a jest
straszny ziąb. W duszy odczuwam jeszcze większy
chłód. Mam ponadto taką profit bę: czy mogłabyś się
zobaczyć z Sabiną i przedstawić jej moją sytuację? Nie
chcę się narzucać Sabinie, ale skrzyw-1 dziłem ją
Strona 16
strasznie i chciałbym spróbować to naprawić. Pomów z
nią i z rozmowy wywnioskuj, czy będzie w stanie
kiedykolwiek mi wybaczyć.
Europa jest wspaniała, elegancka, wolna. Dla mnie
jed^ nak cały świat stracił urok. Dobre przynajmniej jest
to, że Żydzi mogą tutaj korzystać z bezpłatnej zupy W
Strona 17
kuchni utrzymywanej przez Związek Izraelicki. Chodzę
tam na obiady, żeby nie głodować. Tak, twój brat został
żebrakiem. Trudno opisać typy, jakie się tu spotyka. Ni-
gdy się nie spodziewałem, że mogą istnieć tacy pomy-
leńcy.
Droga moja, dosyć goryczy jak na jeden list! Całuję
Ciebie tysiąckrotnie. Jeśli nie możesz mi pomóc,
przynajmniej napisz. Już sam list będzie pociechą.
Twój nieszczęśliwy
Aleksander
Kochany Aleksandrze, Najdroższy Mój Braciszku!
Czy pamiętasz, co Ci powiedziałam owego ranka w
mieszkaniu Klary? Cokolwiek się stanie, zawsze będę
Cię kochała,
Kiedy wymawiałam te słowa, nie przypuszczałam, że
będą prorocze. Musiałam jednak coś przeczuwać.
Pragnę powiedzieć, że od wczesnego dzieciństwa
darzyłam Cię uczuciem ogromnej miłości. Może takie
wyznanie jest grzechem, ale kochałam Ciebie bardziej
niż rodziców. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że
jesteś taki porywczy i nieokiełznany? Pamiętam, jak mnie
raz uderzyłeś (jak dawno to- już było!), a ja Ci
natychmiast przebaczyłam. Ale dość tych zwierzeń!
Nie odpisałam od razu, próbowałam bowiem znaleźć
jakąś drogę wyjścia. Uczyniłam wszystko, co w mej
mocy, tutaj jednak, w Warszawie, nie udało się zebrać
nawet stu pięćdziesięciu kopiejek, a cóż dopiero rubli.
Mnie też dotknęło nieszczęście. Ale nie ma sensu pisać o
tym w tej chwili. Chcę Ci tylko powiedzieć, że Mirełe
wciąż leży w szpitalu ciężko chora i krążą uporczywe
pogłoski, że osobą odpowiedzialną za ten stan jest jej
najbliższy przyjaciel. Człowiek się wzdryga na myśl, że
coś podobnego może się zdarzyć. On temu gwałtownie
Strona 18
zaprzeczył, jednak- że uznał, że lepiej zniknąć ludziom |
oczu. Nie mogę pojąć, jak to wszystko przeżyłam. Ty
jesteś ateistą, lecz ja nadal wierzę w Boga i być może to
mnie uratowało. Rozczarowałam się; rozczarowałam się
okropnie nie do całej ludz
Strona 19
kości, lecz do pewnych osób. Wciąż wierzę, że nadejdzie
lepsze jutro i znów zaświeci słońce. Gdybym nie miała tej
wiary, nie potrafiłabym oddychać.
Mam tu w Warszawie posadę sprzedawczyni w
sklepie. Tak, stoję za ladą w sklepie z galanterią męską,
sprzedaję krawaty, spinki, skarpetki i tym podobne
artykuły. Ciężko pracuję, muszę być na miejscu
wczesnym rankiem, aby otworzyć sklep. Zamykamy o
siódmej, ja zostaję dłużej, żeby posprzątać. Zanim dotrę
do domu i zjem kolację, jest już jedenasta. Padam na
łóżko i śpię jak zabita. :v
Prawdziwe to szczęście, że Twój list nadszedł w
piątek, bo w sobotę sklep jest zamknięty. Kochany, chcę
Ci opowiedzieć po kolei wszystko. W sobotę rano
poszłam zobaczyć się z Sabiną. Kubuś jest jeszcze
bardziej rozkoszny, Sabina natomiast jak ocet kwaśna.
Nie chciała mnie nawet wpuścić do mieszkania.
Wyładowała na mnie całą swą złość, potem popatrzyła
ironicznie i roześmiała się w nos. Jeśli wierzyć temu, co
mówi, to jedytną rzeczą, której pragnie, jest otrzymanie
od Ciebie żydowskiego świadectwa rozwodowego. Jej
matka wyraźnie ją przeciw Tobie podburza.
Czy wyobrażasz sobie, oo się zdarzyło potem?
Wyszłam od Sabiny i szłam bez celu Krakowskim
Przedmieściem. Naraz ktoś mnie zawołał, jakaś kobieta
w ciężkiej żałobie. Ogromnie się przelękłam. I co się
okazało? Była to Klara! Chciałam ją wyminąć, ale
chwyciła mnie za rękę i tak mocno ścisnęła, że
dotychczas mnie boli. Okazuje się, że umarł jej ojciec.
Tłumaczyłam, że nie mamy sobie nic do powdedzenia,
ale prosiła, abym nie odchodziła. Zaczęła płakać na
środku ulicy, co było dla mnie żenujące. Weszłam z nią
do kawiarni, gdzie przez bite trzy godziny łkając
Strona 20
opowiadała swe dzieje. Na szczęście w kawiarni było
pusto. Ja też płakałam i filiżanka z kawą podane przez
kelnera wypełniły się naszymi łzami. Cóż Ci mogę
powiedzieć, mój kochany? Znam jej wszystkie wady,
jednak nie jest ona tak pozbawiona uczuć jak Sabina.
Osoba ordynarna rteż może mieć duszę. Nie potrafię Ci
powtórzyć wszystkiego, co mówiła. Najważniejsze jest to,
że