Roberts Nora - Rafa
Szczegóły |
Tytuł |
Roberts Nora - Rafa |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Roberts Nora - Rafa PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Roberts Nora - Rafa PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Roberts Nora - Rafa - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Ruth Langan i Marianne Willman,
za przesz³oæ, teraniejszoæ i przysz³oæ
5
Strona 2
6
Strona 3
Przesz³oæ
Czas teraniejszy nie zawiera niczego poza przesz³oci¹, a to, co nas spotyka,
w rzeczywistoci zosta³o wywo³ane ju¿ wczeniej.
Henri Bergson
7
Strona 4
8
Strona 5
Prolog
Czterdziestoletni James Lassiter by³ postawnym, ciesz¹cym siê doskona³ym
zdrowiem, przystojnym mê¿czyzn¹.
Za godzinê mia³ byæ martwy.
Z pok³adu ³odzi widzia³ jedynie czyste, jedwabiste zmarszczki b³êkitu, fos-
foryzuj¹c¹ zieleñ i intensywne br¹zy Wielkiej Rafy, migoc¹cej niczym wysepki
tu¿ pod powierzchni¹ Morza Koralowego. Daleko na zachodzie spienione grzbiety
morskich fal wznosi³y siê i uderza³y o rafê do z³udzenia przypominaj¹c¹ brzeg
wyspy.
James obserwowa³ sylwetki i cienie ryb, przemykaj¹cych jak ¿ywe strza³y
przez wiat, który przez ca³e ¿ycie nale¿a³ równie¿ do niego. W dali majaczy³o
wybrze¿e Australii, a dooko³a roztacza³ siê jedynie bezmiar wód.
By³ piêkny dzieñ. Przejrzysta woda lni³a jak klejnot, za³amywa³y siê w niej
z³ociste smugi wiat³a s³onecznego. Delikatna bryza nie zapowiada³a deszczu.
James czu³ pod stopami delikatne ko³ysanie ³odzi unosz¹cej siê na spokoj-
nym morzu. Drobne fale melodyjnie pluska³y o kad³ub. Poni¿ej, w morskiej g³ê-
binie, spoczywa³ skarb, czekaj¹c na odkrycie.
Przeszukiwali wrak Sea Star angielskiego statku handlowego, który dwa
wieki temu spotka³ swoje przeznaczenie na Wielkiej Rafie Koralowej. Od ponad
roku z niewielkimi przerwami, spowodowanymi brzydk¹ pogod¹, awariami sprzêtu
oraz innymi trudnociami, pracowali, gor¹czkowo wydobywaj¹c bogactwa, jakie
zawiera³ zatopiony okrêt.
James wiedzia³, ¿e zosta³o tam jeszcze mnóstwo kosztownoci, lecz jego
myli poszybowa³y w dal, na pó³noc od niebezpiecznej rafy, na balsamiczne wody
Indii Zachodnich. Do innego wraku, innego skarbu.
Do Kl¹twy Angeliki.
Zastanawia³ siê, czy kl¹twa ci¹¿y na wysadzanym mnóstwem kamieni szla-
chetnych amulecie, czy te¿ dotyczy ona kobiety, czarownicy Angeliki, której ta-
9
Strona 6
jemna moc ponoæ nadal tkwi w rubinach, diamentach i z³ocie. Dosta³a ten naszyj-
nik w prezencie od swojego mê¿a, którego podobno zamordowa³a. Wed³ug le-
gendy, mia³a amulet na szyi w dniu, w którym zosta³a spalona na stosie.
Historia Angeliki fascynowa³a Jamesa urzeka³a go kobieta, naszyjnik i ta-
jemnicza legenda. Planowane na najbli¿szy okres poszukiwania sta³y siê jego
obsesj¹. Jamesowi nie chodzi³o jedynie o skarb ani o s³awê. Pragn¹³ mieæ Kl¹twê
Angeliki i poznaæ jej moc.
Dorasta³ wród poszukiwaczy skarbów, w atmosferze bani o zatopionych
okrêtach i bogactwach zagarniêtych przez morze. Przez ca³e ¿ycie nurkowa³ i ma-
rzy³. Z powodu tych marzeñ straci³ ¿onê i zyska³ syna.
Odwróci³ siê od relingu, by bacznie przyjrzeæ siê ch³opcu. Matthew mia³
prawie szesnacie lat. Urós³ bardzo ostatnio, lecz powinien jeszcze odrobinê siê
zaokr¹gliæ. Smuk³a sylwetka i mocne miênie dawa³y mu wiele mo¿liwoci. Obaj
mieli takie same ciemne, niesforne w³osy. Ch³opiec nie chcia³ ich skracaæ, dla-
tego nawet teraz, podczas sprawdzania sprzêtu do nurkowania, opada³y mu na
oczy.
Matthew mia³ wyraziste rysy; w ci¹gu ostatniego roku czy dwóch jego twarz
straci³a dzieciêc¹ okr¹g³oæ. Niegdy przypomina³ anio³ka. Kiedy zwracano na to
uwagê, ch³opiec wstydzi³ siê, rumieni³ i robi³ g³upie miny.
Teraz w jego rysach by³o co icie diabelskiego, a odziedziczone po ojcu
niebieskie oczy czêsto pa³a³y ¿arem du¿o rzadziej pojawia³ siê w nich ch³ód.
Usposobienie Lassiterów i pech Lassiterów, pomyla³ James, potrz¹saj¹c g³ow¹,
trudna spucizna dla kilkunastoletniego ch³opca.
Pewnego dnia, mo¿e ju¿ wkrótce, da synowi to, co pragn¹³by ofiarowaæ swo-
jemu dziecku ka¿dy ojciec. Klucz do tego wszystkiego czeka spokojnie na dnie
tropikalnych mórz Indii Zachodnich.
Bezcenny naszyjnik z rubinów i diamentów, którego historia pe³na dziwnych
i krwawych wydarzeñ tak go zafascynowa³a.
Kl¹twa Angeliki.
James umiechn¹³ siê sam do siebie. Gdy zdobêdzie amulet, Lassiterów prze-
stanie w koñcu przeladowaæ pech. Trzeba tylko cierpliwie zaczekaæ.
Pospiesz siê z tymi butlami, Matthew. Tracimy czas.
Matthew uniós³ g³owê i odrzuci³ w³osy, spadaj¹ce mu na oczy. S³oñce wscho-
dz¹ce za plecami ojca, otacza³o jego sylwetkê wspania³ym blaskiem. Zdaniem
Matthew, James wygl¹da³ jak król przygotowuj¹cy siê do bitwy. W sercu ch³op-
ca, jak zwykle, wezbra³y mi³oæ i podziw. By³ zdumiony intensywnoci¹ tych
uczuæ.
Wymieni³em ci przyrz¹d do pomiaru cinienia. Chcê sprawdziæ stary.
Wypatruj swojego staruszka. James obj¹³ ramieniem szyjê Matthew.
Mam zamiar wy³owiæ dzisiaj dla ciebie prawdziw¹ fortunê.
We mnie ze sob¹ pod wodê. Chcia³bym dzi pracowaæ na porannej zmia-
nie zamiast niego.
James st³umi³ westchnienie. Matthew nie nauczy³ siê jeszcze sztuki panowa-
nia nad emocjami. Zw³aszcza nad niechêci¹.
10
Strona 7
Wiesz jak wygl¹da podzia³ pracy. Ty i Buck nurkujecie dzi po po³udniu,
ranek nale¿y do mnie i VanDykea.
Nie chcê, ¿eby z nim pracowa³. Matthew uwolni³ siê z przyjacielskiego
ucisku ojca. Wczoraj wieczorem s³ysza³em wasz¹ k³ótniê. On ciê nienawidzi.
S³ychaæ to by³o w jego g³osie.
Z wzajemnoci¹, pomyla³ James, ale puci³ do syna oko.
Partnerzy czêsto siê nie zgadzaj¹. Najwa¿niejsze jest to, ¿e VanDyke po-
krywa wiêkszoæ kosztów. Pozwól mu siê zabawiæ, Matthew. Poszukiwanie skar-
bów, to jedynie hobby tego znudzonego, bogatego biznesmena.
Nie by³by w stanie wy³owiæ nawet cennego gówna. A to, zdaniem Mat-
thew, wiadczy³o o wartoci cz³owieka.
Jest wystarczaj¹co dobry. Chocia¿ dwanacie metrów pod wod¹ nie pre-
zentuje najlepszego stylu. Zmêczony sprzeczk¹ James zacz¹³ wk³adaæ skafan-
der. Czy Buck zajmie siê kompresorem?
Tak, ju¿ wszystko roz³o¿y³. Tato
Daj spokój, Matthew.
Tylko dzisiaj upiera³ siê ch³opiec. Nie ufam temu nadêtemu gnojkowi.
Mówisz coraz bardziej wulgarnie. Umiechniêty Silas VanDyke, elegancki
i pomimo intensywnego s³oñca wci¹¿ blady mê¿czyzna, wyszed³ z kabiny znaj-
duj¹cej siê za plecami Matthew. Na widok szyderczego wyrazu twarzy ch³opca,
poczu³ jednoczenie rozbawienie i rozdra¿nienie. Stryj potrzebuje ciê pod po-
k³adem, Matthew.
Chcê dzisiaj nurkowaæ z ojcem.
Niestety, to by³by dla mnie spory k³opot. Jak widzisz, mam ju¿ na sobie
skafander.
Matthew id i zobacz, czego potrzebuje Buck rozkaza³ James ze znie-
cierpliwieniem.
Tak jest, sir. Mimo wyranego buntu w oczach, ch³opiec zszed³ pod pok³ad.
Ten m³ody cz³owiek ma nieodpowiedni stosunek do ludzi i jeszcze gorsze
maniery, Lassiter.
Mój syn serdecznie ciê nienawidzi owiadczy³ weso³o James. Uwa¿am,
¿e instynkt go nie zawodzi.
Nasza ekspedycja zbli¿a siê ku koñcowi odpali³ VanDyke. Tak samo jak
moja cierpliwoæ i szczodroæ. Beze mnie ju¿ po tygodniu zabraknie ci pieniêdzy.
Mo¿e tak. James zapi¹³ zamek b³yskawiczny skafandra. Mo¿e nie.
Chcê mieæ ten amulet, Lassiter. On tu jest, a ty na pewno doskonale wiesz,
gdzie. Chcê go mieæ. Zap³aci³em za niego. Zap³aci³em za ciebie.
Zap³aci³e za mój czas i umiejêtnoci. Ale mnie nie kupi³e. Nie zapominaj
o zasadach obowi¹zuj¹cych wród poszukiwaczy skarbów, VanDyke. W³acicie-
lem Kl¹twy Angeliki bêdzie ten, kto j¹ znajdzie. Z pewnoci¹ jednak nikt jej nie
znajdzie na Seaa Star. Po³o¿y³ d³oñ na klatce piersiowej VanDykea. A teraz
znikaj mi z oczu.
Opanowanie, którym VanDyke tak bardzo siê szczyci³ podczas wszelkich
spotkañ zarz¹du, tym razem powstrzyma³o go przed bezmylnym wymierzeniem
11
Strona 8
ciosu. Zawsze wygrywa³, a by³o to mo¿liwe tylko dziêki cierpliwoci, pieni¹dzom
i sile. Wiedzia³, ¿e na sukces w interesie mo¿e liczyæ jedynie ten, kto nad wszyst-
kim panuje.
Jeszcze po¿a³ujesz, ¿e próbowa³e wystawiæ mnie do wiatru powiedzia³
spokojnie, ze z³ym umiechem. Obiecujê ci.
Do diab³a, Silas, bardzo siê z tego cieszê. Odpar³ James i wszed³ do
kabiny. Hej, ch³opcy, czy¿bycie czytali czasopisma dla dziewcz¹t? Idziemy.
VanDyke b³yskawicznie upora³ siê z butlami. W koñcu to tylko interes. Kie-
dy Lassiterowie wrócili na pok³ad, zak³ada³ w³asny sprzêt.
VanDyke uzna³, ¿e wszyscy trzej s¹ ¿a³oni i nie dorastaj¹ mu do piêt. Najwi-
doczniej zapomnieli, z kim maj¹ do czynienia. Zapomnieli, ¿e VanDyke jest mê¿czy-
zn¹, który dostaje, zdobywa i bierze wszystko, na co tylko ma ochotê. Interesowa³ go
tylko zysk. Czy oni s¹dzili, ¿e obroni¹ siê przed nim, zacieniaj¹c swój maleñki trój-
k¹t i wy³¹czaj¹c go ze swojego grona? Najwy¿szy czas, by zatrudniæ nowy zespó³.
Zdaniem VanDykea, bary³kowaty i ³ysiej¹cy Buck nie pasowa³ do swojego
przystojnego brata. By³ lojalny jak m³ody kundelek i móg³ siê poszczyciæ inteli-
gencj¹ tego¿ w³anie zwierz¹tka.
A Matthew to zapalony, zuchwa³y i zbuntowany m³okos. Nienawistny ma³y
robak, którego VanDyke chêtnie by po prostu rozdepta³.
Do tego nale¿y oczywicie dodaæ Jamesa, który wydawa³ siê twardszy i spryt-
niejszy, ni¿ mo¿na by przypuszczaæ. Nie mo¿na go by³o wykorzystaæ jako proste
narzêdzie. W dodatku próbowa³ przechytrzyæ Silasa VanDykea.
James Lassiter wyobra¿a³ sobie, ¿e znajdzie Kl¹twê Angeliki otoczony
legend¹ amulet, daj¹cy temu, kto go posiada³ ogromn¹ w³adzê naszyjnik nie-
gdy noszony przez czarownicê, a obecnie stanowi¹cy przedmiot westchnieñ wielu
ludzi. James widocznie jest g³upi. VanDyke zainwestowa³ w te poszukiwania czas,
pieni¹dze i mnóstwo wysi³ku, a Silas VanDyke nigdy nie robi z³ych inwestycji.
Dzisiaj dopisze nam szczêcie. James przymocowa³ swoje butle. Czujê
to. Jak tam, Silas?
Jestem gotowy.
James zacisn¹³ pas obci¹¿aj¹cy, poprawi³ maskê i wskoczy³ do wody.
Tato, zaczekaj
Ale James jedynie zasalutowa³ i znikn¹³ pod powierzchni¹.
Podwodny wiat by³ cichy i pe³en zdumienia. W mokrym b³êkicie zag³êbia³y
siê palce wiat³a s³onecznego, siêgaj¹ce g³êboko pod powierzchniê i lni¹ce czyst¹
biel¹. Jaskinie i pa³ace z koralu ci¹gnê³y siê kilometrami, tworz¹c tajemniczy wiat.
Rekin koralowy o znudzonych, czarnych oczach skrêci³ gwa³townie i odp³yn¹³.
James czu³ siê tu lepiej ni¿ na powierzchni. Zanurkowa³ g³êbiej, a wraz z nim Van-
Dyke. Ju¿ ca³kiem wyranie widaæ by³o wrak, wykopane wokó³ niego rowy i lady po
wydobytym skarbie. Korale obros³y roztrzaskany dziób, pokrywaj¹c go feeri¹ barw
i kszta³tów; wygl¹da³, jakby by³ wysadzany ametystami, szmaragdami i rubinami.
Ca³oæ stanowi³a ¿ywy skarb, istne dzie³o sztuki stworzone przez morsk¹
wodê i s³oñce.
Jak zawsze, James przygl¹da³ mu siê z ogromn¹ przyjemnoci¹.
12
Strona 9
Kiedy zaczêli pracowaæ, samopoczucie Jamesa znacznie siê poprawi³o. Z roz-
marzeniem pomyla³, ¿e uda³o mu siê pokonaæ pecha Lassiterów. Wkrótce bêdzie
bogaty i s³awny. Umiechn¹³ siê do siebie. W koñcu natkn¹³ siê na odpowiedni¹
wskazówkê, a potem powiêci³ wiele dni i godzin na badanie i odtwarzanie cie¿-
ki wiod¹cej do amuletu.
Nawet trochê by³o mu ¿al tego dupka, VanDykea. To nie on, lecz Lassiterowie
wydobêd¹ skarb, na dodatek na innych wodach i podczas rodzinnej ekspedycji.
Z³apa³ siê na tym, ¿e wyci¹ga rêkê, by pog³askaæ koralowiec, jakby to by³
kolorowy kot.
Potrz¹sn¹³ g³ow¹, ale z trudem przychodzi³o mu logiczne mylenie. Gdzie
w g³êbi mózgu rozleg³ siê s³aby dzwonek alarmowy. James by³ dowiadczonym
p³etwonurkiem, rozpozna³ wiêc sygna³. Raz lub dwa mia³ ju¿ do czynienia z nar-
koz¹ azotow¹. Choæ nigdy na tak niewielkiej g³êbokoci, pomyla³ jak przez mg³ê.
Byli zaledwie trzydzieci metrów pod powierzchni¹ wody.
Mimo to zastuka³ w butlê. VanDyke obserwowa³ go ch³odnym wzrokiem i ocenia³
przez maskê. James wskaza³ palcem na powierzchniê. Gdy VanDyke poci¹gn¹³ go z pow-
rotem w dó³, pokazuj¹c na wrak, Lassiter odczu³ pewne zak³opotanie. Ponownie zasy-
gnalizowa³, ¿e chce wyp³yn¹æ na powierzchniê i znowu VanDyke go powstrzyma³.
Tylko bez paniki. James nie nale¿a³ do ludzi, których ³atwo przeraziæ. Wie-
dzia³, ¿e kto musia³ majstrowaæ przy butlach, jednak by³ zbyt otêpia³y, by domy-
liæ siê, jak do tego dosz³o. Przypomnia³ sobie, ¿e VanDyke jest amatorem, wi-
docznie wiêc nie zdaje sobie sprawy z rozmiaru niebezpieczeñstwa. Trzeba mu to
uwiadomiæ. Przymru¿y³ oczy. Wyci¹gn¹³ rêkê i z trudem wskaza³ na wê¿yk do-
prowadzaj¹cy powietrze do ust VanDykea.
Podwodna walka by³a powolna i pe³na determinacji. Wszystko dzia³o siê
w niesamowitej ciszy. Ryby rozprysnê³y siê na boki niczym kolorowe skrawki
jedwabiu, a potem wydawa³y siê obserwowaæ odwieczny dramat drapie¿nika i je-
go ofiary. Im wiêcej azotu dostawa³o siê do organizmu Jamesa, tym bardziej czu³,
¿e pogr¹¿a siê we mgle i nicoci. Próbowa³ walczyæ, zdo³a³ nawet podp³yn¹æ trzy
metry w stronê powierzchni.
Potem jednak zacz¹³ siê zastanawiaæ, dlaczego w ogóle mia³by kierowaæ siê
w stronê powierzchni. Ogarn¹³ go zachwyt, a z jego ust wyp³ynê³y b¹belki, które
szybko pomknê³y w górê. Pragn¹c podzieliæ siê swoj¹ radoci¹, obj¹³ VanDykea
i ruszy³ z nim w powolny, wiruj¹cy taniec. Otacza³ ich tak piêkny wiat, pe³en
poz³acanego, b³êkitnego wiat³a, klejnotów i kamieni szlachetnych w tysi¹cach
niewiarygodnych barw, a wszystko jedynie czeka³o, by kto to pozbiera³.
James urodzi³ siê po to, by nurkowaæ.
Wkrótce straci przytomnoæ, a potem cicho, spokojnie umrze.
Gdy zacz¹³ siê miotaæ, VanDyke wyci¹gn¹³ rêkê. Brak koordynacji stanowi³ je-
den z ostatnich symptomów. VanDyke zdecydowanym ruchem wyrwa³ wê¿yk dopro-
wadzaj¹cy powietrze. Zdezorientowany James zamruga³ oczami, czuj¹c, ¿e tonie.
13
Strona 10
14
Strona 11
1
S
karby. Z³ote dublony i srebrne ósemki. Przy odrobinie szczêcia mo¿na je
zbieraæ z morskiego dna jak brzoskwinie z drzewa, tak przynajmniej zwy-
kle mawia³ ojciec, przypomnia³a sobie Tate, nurkuj¹c.
Wiedzia³a, ¿e nie wystarczy samo szczêcie, dobitnie dowiod³y tego dziesiê-
cioletnie poszukiwania. Nale¿a³o równie¿ przeznaczyæ na ten cel sporo pieniê-
dzy, czasu i ogromnego wysi³ku. Nie bez znaczenia pozostawa³y tak¿e odpowied-
nie umiejêtnoci, wielomiesiêczne prace badawcze i wyposa¿enie.
P³yn¹c w stronê ojca poprzez krystaliczny b³êkit Morza Karaibskiego, nie
mia³a nic przeciwko temu, by wzi¹æ udzia³ w tej grze.
Kiedy ma siê dwadziecia lat, chêtnie spêdza siê lato nurkuj¹c u wybrze¿y St Kitts
i p³ywaj¹c w cudownie ciep³ej wodzie, miêdzy bajecznie ubarwionymi rybami i rze-
bami utworzonymi przez têczowe korale. Ka¿de zejcie pod wodê wi¹za³o siê z ocze-
kiwaniem. Co le¿y pod bia³ym piaskiem, ukryte miêdzy wachlarzami Wenery i kêp-
kami morskiej trawy, zakopane pod sprytnie poskrêcanymi formacjami korali?
Wiedzia³a, ¿e to nie poszukiwanie skarbów, lecz polowanie.
I rzeczywicie, od czasu do czasu dopisywa³o jej szczêcie.
Doskonale pamiêta³a chwilê, kiedy po raz pierwszy z le¿¹cego na morskim
dnie mu³u wygrzeba³a srebrn¹ ³y¿kê. Prze¿y³a wówczas szok i prawdziwy dresz-
czyk emocji, gdy, trzymaj¹c w palcach poczernia³y przedmiot, zastanawia³a siê,
kto go u¿ywa³, by nabraæ roso³u z talerza. Mo¿e kapitan jakiego bogatego gale-
onu. Albo dama serca tego¿ kapitana.
Nie zapomnia³a równie¿ chwili, kiedy matka weso³o rozbija³a bry³kê kon-
glomeratu kawa³ stwardnia³ego osadu, którzy utworzy³ siê dziêki reakcjom che-
micznym, jakie zachodzi³y przez stulecia na dnie morza. W pewnym momencie
rozleg³ siê pisk, a potem radosny miech, gdy Marla Beaumont wydoby³a z tej
bezkszta³tnej grudki z³oty piercionek.
Ilekroæ Beaumontom dopisa³o szczêcie, powiêcali kilka miesiêcy w roku
na nurkowanie. Na poszukiwanie kolejnych skarbów.
15
Strona 12
P³yn¹cy obok Raymond Beaumont poklepa³ córkê po ramieniu i pokaza³ jej
co palcem. Potem oboje obserwowali leniwie poruszaj¹cego siê pod wod¹ ¿ó³-
wia morskiego.
Radoæ widoczna w oczach ojca mówi³a sama za siebie. Przez ca³e ¿ycie
ciê¿ko pracowa³, a teraz odbiera³ zas³u¿on¹ nagrodê. Dla Tate takie chwile by³y
cenne jak z³oto.
P³ynêli razem. £¹czy³a ich mi³oæ do morza, ciszy i kolorów. Obok nich prze-
mknê³a niewielka ³awica drobnych tropikalnych rybek w lni¹ce czarno-z³ociste
paseczki. Dla czystej przyjemnoci Tate odwróci³a siê i przez chwilê obserwowa-
³a s³oñce, którego blask pada³ na powierzchniê wody, tu¿ nad jej g³ow¹. Niezwy-
kle szczêliwa, wybuchnê³a miechem, wypuszczaj¹c do wody b¹belki powie-
trza, które przestraszy³y ciekawskiego okonia.
Zanurkowa³a g³êbiej, pod¹¿aj¹c w lady mocno przebieraj¹cego nogami ojca.
Piasek czêsto ukrywa³ ró¿ne sekrety. Ka¿de wzniesienie mog³o okazaæ siê desk¹
prze¿artego przez robaki drewna pochodz¹cego z hiszpañskiego galeonu. Ciem-
na plama niejednokrotnie oznacza³a sk³ad pirackiego srebra. Tate przypomnia³a
sobie, ¿e nie powinna zachwycaæ siê wachlarzami Wenery ani kawa³kami kora-
lowca, lecz szukaæ ladów zatopionych statków.
Znajdowali siê na balsamicznych wodach Indii Zachodnich i rozgl¹dali za
skarbami, o jakich marzy ka¿dy poszukiwacz. Dziewiczy wrak móg³ zawieraæ
icie królewskie kosztownoci. To by³o ich pierwsze nurkowanie. Chcieli zazna-
jomiæ siê z terytorium, które tak skrupulatnie wybrali po przejrzeniu ogromnej
liczby ksi¹¿ek, map i wykresów, sprawdzeniu pr¹dów i wymierzeniu p³ywów. Teraz
mieli nadziejê, ¿e byæ mo¿e dopisze im szczêcie.
Podp³yn¹wszy w stronê niewielkiego wzniesienia, Tate zaczê³a energicznie
wachlowaæ rêk¹. Ojciec nauczy³ j¹ tej prostej metody usuwania piasku, gdy, ku
jego ogromnej radoci, wykaza³a bezgraniczne zainteresowanie jego nowym hobby,
jakim sta³o siê nurkowanie.
Z biegiem lat nauczy³ j¹ równie¿ wielu innych rzeczy. Miêdzy innymi sza-
cunku dla morza oraz tego, co w nim ¿yje. I co le¿y ukryte na dnie. Tate ¿ywi³a
byæ mo¿e naiwn¹ nadziejê, ¿e pewnego dnia co odkryje i ¿e odkryje to dla ojca.
Zerknê³a teraz w jego stronê i obserwowa³a, jak przygl¹da siê niskiemu
krzaczkowi koralowca. Choæ Raymond Beaumont marzy³ o znalezieniu skarbu,
który by³by dzie³em ludzkich r¹k, zawsze kocha³ równie¿ wszystko, co widzia³ na
dnie morza.
Nie znalaz³szy niczego w pagórku piasku, Tate przesunê³a siê w miejsce, gdzie
zauwa¿y³a piêkn¹ pr¹¿kowan¹ muszlê. K¹tem oka dostrzeg³a b³êkitny cieñ, szyb-
ko i cicho sun¹cy w jej stronê. Przera¿ona pomyla³a, ¿e to rekin, i serce zamar³o
jej w piersiach. Odwróci³a siê, tak jak j¹ nauczono, jedn¹ rêk¹ siêgnê³a po nó¿
i przygotowa³a siê, by broniæ siebie i ojca.
Okaza³o siê jednak, ¿e by³ to p³etwonurek. Cz³owiek smuk³y i szybki jak
rekin. Nagle uwolniony oddech zamieni³ siê w fontannê pêcherzyków powietrza,
po chwili jednak Tate przypomnia³a sobie, ¿e musi spokojnie oddychaæ. Nurek
machn¹³ do niej rêk¹, a potem do p³yn¹cego w lad za nim mê¿czyzny.
16
Strona 13
Tate znalaz³a siê maska w maskê z lekkomylnie umiechniêtym mê¿czyzn¹
o oczach niebieskich jak otaczaj¹ce ich morze. Morski pr¹d unosi³ jego ciemne
w³osy. Zauwa¿y³a, ¿e p³etwonurek mieje siê z niej niew¹tpliwie odgad³ reakcjê
dziewczyny na niespodziewane towarzystwo. Uniós³ rêce do góry w pokojowym
gecie, zaczeka³ a¿ schowa³a nó¿ do pochwy. Potem puci³ do niej oko i eleganc-
ko zasalutowa³ Rayowi.
Kiedy wymieniono bezg³one pozdrowienia, Tate bacznie przyjrza³a siê przy-
byszom. Mieli dobry sprzêt, ³¹cznie z wyposa¿eniem niezbêdnym ka¿demu po-
szukiwaczowi skarbów. Stanowi³y je: torba na znaleziska, nó¿, kompas na rêkê
i wodoszczelny zegarek. Pierwszy ubrany w czarny skafander mê¿czyzna by³ m³o-
dy i szczup³y. Mia³ d³ugie palce i du¿e, ruchliwe d³onie nosz¹ce lady zadrapañ
oraz blizny typowe dla poszukiwaczy skarbów.
Drugi by³ ³ysy i gruby w pasie, mimo to w morskiej g³êbinie porusza³ siê
zwinnie jak ryba. Tate dostrzeg³a, ¿e w jaki sposób doszed³ do porozumienia
z jej ojcem. Chcia³a zaprotestowaæ. To miejsce nale¿a³o do nich. W koñcu byli tu
pierwsi.
Zmarszczy³a tylko brwi, gdy ojciec zwin¹³ palce, pokazuj¹c jej, ¿e wszystko
jest w porz¹dku. Ca³a czwórka rozp³ynê³a siê w ró¿ne strony, by prowadziæ dal-
sze poszukiwania.
Tate zbli¿y³a siê do nastêpnego wzgórka, pragn¹c go sprawdziæ. Badania,
które podj¹³ jej ojciec, wskazywa³y, ¿e jedenastego lipca tysi¹c siedemset trzy-
dziestego trzeciego roku na pó³noc od Nevis i St Kitts na skutek huraganu zatonê-
³y cztery okrêty p³yn¹ce pod hiszpañsk¹ bander¹. Dwa z nich: San Cristobal
i Vaca kilka lat temu zosta³y znalezione i starannie przeszukane rozbi³y siê na
rafie w pobli¿u zatoki Dieppe. Do odkrycia i zbadania zosta³y jeszcze: Santa
Marguerite oraz Isabelle.
Dokumenty wskazywa³y na to, ¿e oba statki przewozi³y nie tylko cukier z tu-
tejszych wysp. Znajdowa³a siê na nich bi¿uteria, porcelana i ponad dziesiêæ mi-
lionów pesos w z³ocie oraz srebrze. Bior¹c pod uwagê ówczesne obyczaje, nale-
¿a³o siê równie¿ spodziewaæ, ¿e ogromne iloci cennych rzeczy zosta³y ukryte
przez pasa¿erów i marynarzy.
Oba wraki rzeczywicie mog¹ zawieraæ niezmierzone bogactwa. Ponadto
ich odkrycie z pewnoci¹ uznano by za jedno z najwiêkszych znalezisk stulecia.
Wzgórek nie zawiera³ nic ciekawego, wiêc Tate przesunê³a siê nieco dalej na
pó³noc. Konkurencja sprawi³a, ¿e dziewczyna sprawdza³a wszystko niezwykle
starannie i w ogromnym skupieniu. £awica jasnych, przypominaj¹cych klejnoty
rybek otoczy³a j¹, tworz¹c idealn¹ literê V, przypominaj¹c¹ kolorowy grot. Zado-
wolona Tate przep³ynê³a miêdzy wypuszczanymi przez nie pêcherzykami powie-
trza.
Nawet rywalizacja nie przeszkodzi jej w tym, by cieszyæ siê podobnymi dro-
biazgami. Niezmordowanie prowadzi³a wiêc poszukiwania, z takim samym entu-
zjazmem odgarniaj¹c piasek i przygl¹daj¹c siê rybom.
Na pierwszy rzut oka mog³o siê wydawaæ, ¿e to kamieñ. Jednak wieloletni
trening kaza³ Tate podp³yn¹æ bli¿ej. By³a zaledwie o pó³ metra od celu, kiedy
17
Strona 14
obok niej co przemknê³o. Z lekk¹ irytacj¹ zauwa¿y³a, ¿e pokryta bliznami d³u-
gopalca d³oñ siêgnê³a w dó³ i zamknê³a siê na bry³ce.
Palant, pomyla³a, i w³anie mia³a siê odwróciæ, gdy zobaczy³a, jak m³odzie-
niec podnosi znaleziony przedmiot. Nie by³ to kamieñ, lecz zaskorupia³a rêkojeæ
miecza, który dotychczas spoczywa³ na dnie morza. Umiechaj¹c siê, nurek dwi-
gn¹³ znalezisko.
By³ na tyle bezczelny, ¿e zasalutowa³ Tate, po czym przeci¹³ kling¹ wodê.
Kiedy skierowa³ siê w górê, dziewczyna ruszy³a w lad za nim. Równoczenie
wyp³ynêli na powierzchniê.
Wyplu³a ustnik.
Ja zobaczy³am to pierwsza.
Nie s¹dzê. Nie przestaj¹c siê umiechaæ, zdj¹³ maskê. Tak czy inaczej,
by³a wolniejsza ode mnie. Przedmiot nale¿y do tego, kto go znajdzie.
Zgodnie z zasadami, którymi kieruj¹ siê poszukiwacze skarbów powie-
dzia³a, usi³uj¹c zachowaæ spokój by³e na moim obszarze.
To ty by³a na moim. Nastêpnym razem ¿yczê wiêcej szczêcia.
Tate, kochanie. Znajduj¹ca siê na pok³adzie Adventure Marla Beau-
mont, macha³a rêkami i wo³a³a: Lunch jest ju¿ gotowy. Zapro swojego przyja-
ciela i wchodcie oboje na pok³ad.
Nie mam nic przeciwko temu. Wykonawszy kilka mocnych ruchów rêka-
mi, dop³yn¹³ do rufy. Najpierw o pok³ad stukn¹³ miecz, a potem p³etwy.
Przeklinaj¹c kiepski pocz¹tek tego, co mia³o byæ cudownym latem, Tate ru-
szy³a za nim. Ignoruj¹c szarmancko wyci¹gniêt¹ d³oñ, sama podci¹gnê³a siê na ³ód.
W tym momencie na powierzchni wody pojawi³ siê ojciec i drugi p³etwonurek.
Mi³o mi pani¹ poznaæ. M³odzieniec przeczesa³ palcami ociekaj¹ce wod¹
w³osy i umiechn¹³ siê czaruj¹co do Marli. Jestem Matthew Lassiter.
Marla Beaumont. Witam na pok³adzie.
Matka Tate umiechnê³a siê promiennie do Matthew. Mia³a na g³owie kwie-
cisty kapelusz przeciws³oneczny z szerokim rondem. By³a uderzaj¹co piêkn¹ ko-
biet¹ o jasnej niczym porcelana skórze i wiotkiej sylwetce. Wygl¹da³a m³odzieñ-
czo we fruwaj¹cej na wietrze bluzce i spodniach. Na powitanie zsunê³a ciemne
szk³a na czubek nosa.
Widzê, ¿e pozna³ pan ju¿ moj¹ córkê, Tate, i mê¿a, Raya.
W pewnym sensie, tak. Matthew odpi¹³ pas obci¹¿aj¹cy, od³o¿y³ go na
bok i to samo zrobi³ z mask¹. Niez³a ³ajba.
O tak, dziêkujê. Marla z dum¹ rozejrza³a siê po pok³adzie. Co prawda
nie by³a wielbicielk¹ prac domowych, lecz z prawdziw¹ przyjemnoci¹ utrzymy-
wa³a Adventure w idealnym stanie. To samo mo¿na powiedzieæ o waszej ³o-
dzi. Machniêciem rêki wskaza³a za dziób. Sea Devil.
S³ysz¹c tê nazwê, Tate prychnê³a. Z pewnoci¹ bardzo pasuje, pomyla³a,
zarówno do mê¿czyzny, jak i ³ódki. W przeciwieñstwie do Adventure Sea
Devil wcale nie b³yszcza³a. By³a to stara ³ód rybacka, rozpaczliwie wymagaj¹-
ca malowania. Z daleka bardziej przypomina³a baliê unosz¹c¹ siê na lni¹cej po-
wierzchni morza.
18
Strona 15
Nie jest mo¿e zbyt elegancka przyzna³ Matthew ale za to bardzo sprawna.
Podszed³ do burty, by podaæ d³oñ pozosta³ym nurkom.
Masz dobre oko, ch³opcze. Buck Lassiter klepn¹³ Matthew w ramiê.
Ten m³odzieniec ma wrodzony talent do tych rzeczy wyjani³ Rayowi g³osem
tak szorstkim jak rozbite szk³o, po czym z lekkim opónieniem wyci¹gn¹³ rêkê.
Buck Lassiter, a to mój bratanek, Matthew.
Lekcewa¿¹c odbywaj¹c¹ siê na pok³adzie prezentacjê, Tate z³o¿y³a swój
ekwipunek i zdjê³a skafander. Gdy wszyscy pozostali podziwiali miecz, zesz³a
pod pok³ad i ruszy³a do swojej kajuty.
Wk³adaj¹c zbyt obszerny podkoszulek, uzna³a, ¿e w³aciwie wcale nie po-
winna siê dziwiæ. Jej rodzice zawsze szybko zaprzyjaniali siê z obcymi, zapra-
szali ich na pok³ad i proponowali posi³ek. Ojcu obce by³y nieufnoæ i podejrzli-
woæ, cechy charakterystyczne dla wytrawnego poszukiwacza skarbów. Rodzice
niezmiennie przejawiali typow¹ dla Po³udniowców gocinnoæ.
Zazwyczaj uwa¿a³a tê cechê za ujmuj¹c¹. Uzna³a jednak, ¿e mogliby byæ
bardziej wybredni.
Us³ysza³a, jak ojciec z prawdziw¹ radoci¹ gratuluje Matthew znaleziska i za-
zgrzyta³a zêbami.
Cholera jasna, ona pierwsza zobaczy³a ten miecz.
Boczy siê, pomyla³ Matthew, pokazuj¹c Rayowi sw¹ zdobycz. To osobliwie
kobieca cecha. Nie mia³ ¿adnych w¹tpliwoci, ¿e to rudow³ose stworzenie jest
kobiet¹. Mia³a po ch³opiêcemu ostrzy¿one w³osy i ca³kiem niele prezentowa³a
siê w niezwykle sk¹pym bikini.
Spodoba³a mu siê. Mia³a kanciast¹ twarz o bardzo wystaj¹cych kociach
policzkowych, lecz uroku dodawa³y jej cudowne, ogromne zielone oczy. Pamiê-
ta³, jak rzuca³a w jego stronê gor¹ce, wciek³e spojrzenia.
Dziêki temu dra¿nienie siê z ni¹ by³o jeszcze bardziej interesuj¹ce.
Poniewa¿ przez jaki czas bêd¹ nurkowaæ na tym samym terenie, uprzyjemni
sobie nieco ¿ycie.
Kiedy Tate wróci³a, Matthew siedzia³ ze skrzy¿owanymi nogami na przo-
dzie zalanego promieniami s³oñca pok³adu. Zmierzy³a go szybkim spojrzeniem
i niewiele brakowa³o, a przesta³aby siê na niego boczyæ. Mia³ br¹zow¹ skórê, a na
jego klatce piersiowej mruga³o wisz¹ce na ³añcuszku srebrne 8-realowe pesos,
popularnie nazywane ósemk¹. Tate chcia³a zapytaæ Matthew, gdzie i jak znalaz³
tê monetê, lecz on umiechn¹³ siê z wy¿szoci¹. Dobre obyczaje, duma i cieka-
woæ natrafi³y na mur, który sprawi³, ¿e Tate by³a nienaturalnie cicha, chocia¿
obok niej toczy³a siê rozmowa.
Matthew wgryz³ siê w jedn¹ z przyrz¹dzonych przez Marlê ogromnych ka-
napek z szynk¹.
Jest doskona³a, proszê pani. Du¿o lepsza ni¿ pomyje, do których zd¹¿yli-
my siê przyzwyczaiæ obaj z Buckiem.
We sobie jeszcze trochê sa³atki ziemniaczanej. Mile po³echtana Marla
zrzuci³a górê ziemniaków na papierowy talerz Matthew. Zwracaj siê do mnie po
imieniu, kochanie. Tate, chod i we sobie lunch.
19
Strona 16
Tate. Matthew przymru¿y³ oczy, by uchroniæ je przez s³oñcem, i bacznie
siê jej przyjrza³. To doæ niezwyk³e imiê.
To panieñskie nazwisko Marli. Ray otoczy³ ramieniem plecy ¿ony. Sie-
dzia³ w mokrych k¹pielówkach, rozkoszuj¹c siê ciep³em i towarzystwem. Jego
srebrzyste w³osy tañczy³y unoszone przez delikatn¹ bryzê. Tate nurkuje od dziec-
ka. Trudno mi sobie wyobraziæ lepszego partnera. Natomiast ¿ona kocha morze
i uwielbia wszelkiego rodzaju rejsy, ale w ogóle nie p³ywa.
Marla ze miechem rozla³a mro¿on¹ herbatê do wysokich szklanek.
Uwielbiam patrzeæ na wodê, lecz przebywanie w niej to co zupe³nie inne-
go. Usiad³a spokojnie ze szklank¹ w rêce. Kiedy woda siêga mi powy¿ej ko-
lan, wpadam po prostu w panikê. Czasami podejrzewam, ¿e w poprzednim wcie-
leniu musia³am siê utopiæ. Dlatego w tym z przyjemnoci¹ dbam o ³ajbê.
Jest bardzo ³adna. Buck zd¹¿y³ ju¿ oszacowaæ Adventure. By³a to dosko-
nale utrzymana jedenastometrowa ³ód, jej pok³ad wykonany zosta³ z teku, a wszel-
kie wykoñczenia z lni¹cego mosi¹dzu. Prawdopodobnie znajdowa³y siê na niej
dwie luksusowe kajuty i pe³nowymiarowy kambuz. Nawet bez okularów Buck wi-
dzia³ masywne okna sterówki. Chêtnie obejrza³by silnik i wnêtrze kabiny pilota.
Dobrze by by³o sprawdziæ wszystko jeszcze raz, gdy ju¿ bêdzie mia³ na no-
sie okulary. Zreszt¹ nawet bez szkie³ obliczy³, ¿e diament na palcu Marli wa¿y
przynajmniej piêæ karatów, a z³ota obr¹czka na prawej rêce jest bardzo stara.
Czu³ pieni¹dze.
A wiêc, Ray
Od niechcenia uniós³ szklankê. Obaj z Matthew nurku-
jemy tutaj od kilku tygodni. Nie widzielimy ciê.
Dzisiaj zeszlimy pod wodê po raz pierwszy. Przyp³ynêlimy z Pó³nocnej
Karoliny. Wyruszylimy, kiedy Tate zakoñczy³a wiosenny semestr.
Studentka. Matthew upi³ spory ³yk mro¿onej herbaty. Jezu. Celowo odwróci³
wzrok od nóg dziewczyny i skoncentrowa³ siê na jedzeniu. Doszed³ do wniosku,
¿e nie ma ¿adnych szans. Mimo ¿e skoñczy³ dwadziecia piêæ lat, nigdy dot¹d nie
zawiera³ znajomoci z zarozumia³ymi dzieciakami z uczelni.
Mamy zamiar spêdziæ tu lato ci¹gn¹³ Ray. Mo¿e nawet zostaniemy
nieco d³u¿ej. Ubieg³ej zimy przez kilka tygodni nurkowalimy w pobli¿u wybrze-
¿y Meksyku. Jest tam kilka dobrych wraków, lecz wiêkszoæ z nich zosta³a ju¿
dok³adnie przeszukana, mimo to znalelimy kilka drobiazgów. Trochê ³adnych
wyrobów garncarskich i glinianych fujarek.
A tak¿e liczne buteleczki na perfumy wtr¹ci³a Marla.
To znaczy, ¿e zajmujecie siê tym ju¿ od jakiego czasu? podpytywa³ Buck.
Od dziesiêciu lat. Oczy Raya zalni³y. Chocia¿ ja sam po raz pierwszy
zanurkowa³em piêtnacie lat temu. Mój przyjaciel namówi³ mnie na kurs dla
p³etwonurków. Po uzyskaniu certyfikatu, pop³ynêlimy razem do Diamont Sho-
als. Wystarczy³o jedno nurkowanie, bym z³apa³ bakcyla.
Teraz ka¿d¹ woln¹ minutê spêdza pod wod¹, a jeli nie p³ywa, planuje, gdzie
bêdzie nurkowa³ nastêpnym razem lub opowiada o ostatnich poszukiwaniach. Marla
wybuchnê³a dononym miechem. Mia³a oczy tak samo zielone jak córka. Nie
pozosta³o mi wiêc nic innego, jak nauczyæ siê obchodziæ z ³odzi¹.
20
Strona 17
Ja poszukujê skarbów od ponad czterdziestu lat. Buck nabra³ na ³y¿eczkê
resztki sa³atki ziemniaczanej. Od ponad miesi¹ca nie jad³ tak dobrych rzeczy.
Mam to we krwi. Mój ojciec by³ taki sam. Przeszukiwalimy wybrze¿e Florydy,
jeszcze zanim rz¹d zacz¹³ siê w to tak bardzo wtr¹caæ. Robilimy to we trzech: ja,
mój ojciec i brat. Trzej Lassiterowie.
No tak, teraz ju¿ wszystko jasne. Ray uderzy³ rêk¹ w kolano. Czyta³em
o was. Twój ojciec to Wielki Matt Lassiter. W szeædziesi¹tym czwartym znalaz³
wrak El Diablo.
To by³o w szeædziesi¹tym trzecim poprawi³ Buck z umiechem. Zna-
laz³ go, a wraz z nim ogromn¹ fortunê. Z³oto, o jakim cz³owiek mo¿e tylko ma-
rzyæ, klejnoty i sztaby srebra. Trzyma³em w rêkach z³oty ³añcuch, figurkê smoka.
Pieprzony z³oty smok skwitowa³, po czym urwa³ i zarumieni³ siê. Najmocniej
pani¹ przepraszam.
Nie ma za co. Zafascynowana t¹ histori¹ Marla podsunê³a Buckowi na-
stêpn¹ kanapkê. Jaki on by³?
Trudno to sobie wyobraziæ. Odzyskawszy rezon, Buck odgryz³ kawa³
kanapki. Mia³ oczy z rubinów, a ogon ze szmaragdów. Spojrza³ na swoje rêce
i z rozgoryczeniem zauwa¿y³, ¿e s¹ puste. By³ wiele wart.
Ray patrzy³ ze zdumieniem.
Owszem. Widzia³em jego zdjêcie. Smok z El Diablo. To by³o twoje zna-
lezisko. Wspania³e znalezisko.
Pañstwo go zabra³o ci¹gn¹³ Buck. Przez wiele lat ci¹gali nas po s¹dach.
Utrzymywali, ¿e szeroki na trzy mile pas zaczyna siê na koñcu rafy, a nie przy
brzegu. Nim rozprawa dobieg³a koñca, te dranie dos³ownie nas wykoñczy³y. W re-
zultacie przegralimy i wszystko nam odebrano. Nawet piraci by siê lepiej nie
spisali stwierdzi³, koñcz¹c piwo.
To okropne mruknê³a Marla. Tyle siê napracowaæ, dokonaæ tak wspa-
nia³ego odkrycia, tylko po to, by wszystko straciæ.
Ta sprawa ca³kiem z³ama³a serce naszemu ojcu. Nigdy wiêcej nie zszed³
pod wodê. Buck wzruszy³ ramionami. No có¿, s¹ inne wraki. Inne skarby.
Oceni³ rozmówcê i zaryzykowa³. Na przyk³ad Santa Marguerite i Isabelle.
Tak, gdzie tu s¹. Ray spokojnie patrzy³ Buckowi w oczy. Jestem tego
pewien.
To bardzo mo¿liwe. Matthew podniós³ miecz i obróci³ go w rêkach.
Lecz trudno te¿ wykluczyæ, ¿e zosta³y zepchniête przez pr¹dy morskie. Brak ze-
znañ ocala³ych rozbitków. Tylko dwa statki rozbi³y siê na rafie.
Ray uniós³ palec.
Och, mimo to wiadkowie z tamtych czasów twierdz¹, ¿e widzieli, jak Santa
Marguerite i Isabelle sz³y na dno. Ludzie, którzy uratowali siê z pozosta³ych
okrêtów, opowiadali, ¿e oba te statki poch³onê³y ogromne fale.
Matthew spojrza³ na Bucka i przytakn¹³.
Byæ mo¿e.
Matthew jest cynikiem skomentowa³ Buck. Jeli o to chodzi, nie bar-
dzo ró¿ni siê ode mnie. Co ci powiem, Ray. Wychyli³ siê do przodu i zmierzy³
21
Strona 18
go przenikliwym spojrzeniem swych jasnoniebieskich oczu. Przez piêæ lat z prze-
rwami powadzê w³asne poszukiwania. Trzy lata temu obaj z Matthew powiêcili-
my ponad szeæ miesiêcy na przeczesywanie tych wód w pasie szerokim na dwie
mile, ci¹gn¹cym siê miêdzy St Kitts, Nevis i pó³wyspem. Znalelimy kilka dro-
biazgów, ale nie natrafilimy na ¿aden z tych dwóch statków. Wiem jednak, ¿e
one tu s¹.
No có¿ Ray skubn¹³ doln¹ wargê. Tate doskonale zna³a ten gest ozna-
cza³, ¿e ojciec nad czym powa¿nie siê zastanawia. Mylê, ¿e szukalicie w z³ym
miejscu, Buck. Nie chcê przez to powiedzieæ, ¿e wiem co wiêcej na ten temat.
Owszem, oba okrêty wyp³ynê³y z Nevis, ale z tego, co uda³o mi siê odtworzyæ,
dotar³y nieco dalej na pó³noc i przed zatoniêciem zd¹¿y³y min¹æ cypelek St Kitts.
Buck umiechn¹³ siê.
Doszed³em do tego samego wniosku. To ogromne morze, Ray. Zerkn¹³
w stronê Matthew, lecz nagrodzony zosta³ jedynie beztroskim wzruszeniem ra-
mion. Mam czterdziestoletnie dowiadczenie, a ten ch³opak nurkuje, odk¹d na-
uczy³ siê chodziæ. Brakuje nam jedynie finansowego wsparcia.
Ray jako cz³owiek, który zanim przeszed³ na wczeniejsz¹ emeryturê, zaj-
mowa³ stanowisko dyrektora biura maklerskiego, natychmiast siê zorientowa³, ¿e
jest to propozycja zawarcia transakcji.
Rozumiem, Buck, ¿e szukasz partnera. Musimy o tym porozmawiaæ. Omó-
wiæ warunki i wk³ad procentowy. Ray podniós³ siê z umiechem na ustach.
Zapraszam do swojego biura.
No có¿. Marla umiechnê³a siê, gdy jej m¹¿ i Buck zniknêli pod pok³a-
dem. Mylê, ¿e usi¹dê w cieniu i zdrzemnê siê nad jak¹ lektur¹. A wy dziecia-
ki, bawcie siê dobrze. Wycofa³a siê pod p³ócienny daszek w paski, gdzie usado-
wi³a siê z mro¿on¹ herbat¹ i ksi¹¿k¹ w miêkkich ok³adkach.
Chyba pójdê oczyciæ swój ³up. Matthew siêgn¹³ po ogromn¹ plastikow¹
torbê. Mogê j¹ sobie po¿yczyæ? Nie czekaj¹c na odpowied, wsadzi³ do niej
swój sprzêt i dwign¹³ butle. Pomo¿esz mi?
Nie.
Jedynie uniós³ brew.
Myla³em, ¿e zechcesz zobaczyæ, jak bêdzie wygl¹da³ po oczyszczeniu.
Machn¹³ mieczem i czeka³, a¿ ciekawoæ wemie górê nad irytacj¹. Nie trwa³o to
d³ugo.
Mamrocz¹c co pod nosem, chwyci³a plastikow¹ torbê, zesz³a z ni¹ po dra-
binie i zanurzy³a siê w wodzie.
Sea Devil z bliska wygl¹da³a jeszcze gorzej. Tate bezb³êdnie wymierzy³a
przechy³ i podci¹gnê³a siê na pok³ad. Poczu³a delikatny zapach ryb.
Ekwipunek by³ starannie u³o¿ony i zabezpieczony, lecz pok³ad a¿ siê prosi³
o umycie i pomalowanie. Okienka maleñkiej sterówki, w której wisia³ hamak, by³y
zakurzone, zadymione i pokryte warstw¹ soli. Za siedzenia s³u¿y³o kilka prze-
wróconych do góry nogami wiader i drugi hamak.
To nie Queen Mary. Matthew od³o¿y³ butle. Lecz równie¿ nie Tita-
nic. Nie jest ³adna, ale doskonale spisuje siê na morzu.
22
Strona 19
Wzi¹³ od niej torbê i wrzuci³ swój skafander do ogromnej plastikowej beczki.
Napijesz siê czego?
Tate ponownie powoli rozejrza³a siê dooko³a.
Masz co sterylnego?
Otworzy³ wieko przenonej lodówki i wy³owi³ z niej pepsi. Tate z³apa³a rzu-
con¹ puszkê i usiad³a na wiadrze.
Mieszkacie na tej ³odzi?
Tak.
Na chwilê znikn¹³ w sterówce. Kiedy us³ysza³a dochodz¹ce stamt¹d grze-
chotanie, dotknê³a miecza, który le¿a³ na drugim wiadrze.
Czy zdobi³ pas jakiego zawadiackiego hiszpañskiego kapitana nosz¹cego
koronkowe mankiety? Czy cz³owiek ten u¿ywa³ swej broni przeciwko piratom,
czy te¿ nosi³ j¹ jedynie dla ozdoby? Mo¿e ciska³ rêkojeæ zbiela³ymi palcami,
gdy wiatr i fale miota³y statkiem.
Od tego czasu nikt ju¿ nie trzyma³ tego miecza w rêce.
Unios³a g³owê i zobaczy³a, ¿e Matthew obserwuje j¹, stoj¹c w drzwiach ste-
rówki. Tate z ogromnym za¿enowaniem cofnê³a rêkê i od niechcenia wypi³a ³yk
pepsi.
Mamy w domu miecz wyjani³a cicho. Z szesnastego wieku. Nie
doda³a, ¿e w³aciwie jest to jedynie rêkojeæ, w dodatku z³amana.
To dobrze.
Wzi¹³ miecz do rêki i usadowi³ siê z nim na pok³adzie. ¯a³owa³, ¿e j¹ tu
zaprosi³, ale zrobi³ to pod wp³ywem impulsu. Nie pomaga³o ci¹g³e wmawianie
sobie, ¿e Tate jest za m³oda. Mia³a na sobie mokry i przyklejony do cia³a pod-
koszulek, a jej kremowe, nosz¹ce lady delikatnej opalenizny nogi wydawa³y
siê niezwykle d³ugie. A ten g³os whisky wymieszana pó³ na pó³ z lemoniad¹
wcale nie nale¿a³ do dziecka, lecz do kobiety. Przynajmniej takie mia³ wra¿e-
nie.
Zmarszczy³a czo³o, obserwuj¹c jego cierpliwe zmagania z korozj¹. Nie spo-
dziewa³a siê, ¿e te pokryte bliznami i pozornie szorstkie rêce bêd¹ tak wytrwa³e.
Dlaczego szukacie partnerów?
Nawet nie uniós³ wzroku.
Wcale nie mówi³em, ¿e ich szukam.
Ale twój stryj
To ca³y Buck. Matthew wzruszy³ ramionami. Ale on tu rz¹dzi.
Opar³a ³okcie na kolanach i po³o¿y³a brodê na rêkach.
A co nale¿y do ciebie?
Dopiero wtedy na ni¹ spojrza³, a jego oczy, nie tak spokojne jak d³onie, na-
potka³y jej wzrok.
Poszukiwanie skarbów.
Zrozumia³a jego s³owa, i to bardzo dok³adnie, dlatego umiechnê³a siê do
niego z podnieceniem, zapominaj¹c o znajduj¹cym siê miêdzy nimi mieczu.
To cudowne, prawda? Myleæ, co siê tam znajduje, i ¿e w³anie ty mo¿esz
na to trafiæ. Gdzie znalaz³e tê monetê? Napotkawszy zdumione spojrzenie,
23
Strona 20
umiechnê³a siê i dotknê³a srebrnego kr¹¿ka wisz¹cego na jego klatce piersiowej.
Tê ósemkê.
To moje pierwsze prawdziwe znalezisko wyzna³, nie mog¹c pogodziæ siê
z faktem, ¿e Tate sprawia wra¿enie tak wie¿ej i przyjacielskiej. Trafi³em na ni¹
w Kalifornii. Mieszkalimy tam przez jaki czas. Dlaczego nurkujesz w poszuki-
waniu skarbów, zamiast wodziæ za nos jakiego studenta?
Tate odrzuci³a do ty³u g³owê i próbowa³a udawaæ, ¿e doskonale zna siê na
rzeczy.
Faceci to bardzo ³atwa zdobycz wyjani³a z po³udniowym akcentem, zsu-
waj¹c siê z wiadra i siadaj¹c na pok³adzie tu¿ obok Matthew. A ja uwielbiam
wyzwania.
Poczu³ gwa³towny ostrzegawczy skurcz w ¿o³¹dku.
Uwa¿aj, dziecinko mrukn¹³.
Mam dwadziecia lat owiadczy³a z pe³n¹ ch³odu dum¹ dorastaj¹cej ko-
biety. A przynajmniej bêdê mia³a pod koniec lata, poprawi³a siê w mylach.
Czemu nurkujesz w poszukiwaniu skarbów, zamiast zarabiaæ na ¿ycie?
Teraz on siê umiechn¹³.
Poniewa¿ jestem w tym dobry. Gdyby by³a lepsza, ten miecz nale¿a³by do
ciebie, nie do mnie.
Nie zadowoli³a siê t¹ odpowiedzi¹, wypi³a nastêpny ³yk pepsi i pyta³a dalej:
Dlaczego nie ma z tu twojego ojca? Czy¿by przesta³ nurkowaæ?
W pewnym sensie, tak. Nie ¿yje.
Och, niezmiernie mi przykro.
Zgin¹³ dziewiêæ lat temu ci¹gn¹³ Matthew, nie przerywaj¹c czyszczenia
miecza. Szukalimy skarbów w pobli¿u Australii.
Mia³ wypadek podczas nurkowania?
Nie. Ojciec by³ na to za dobry. Podniós³ odstawion¹ przez ni¹ puszkê
i upi³ ³yk pepsi. Zosta³ zamordowany.
Dopiero po chwili Tate zrozumia³a, o czym Matthew mówi. Informacja by³a
tak sucha i rzeczowa, ¿e s³owo zamordowany po prostu umknê³o jej uwagi.
Mój Bo¿e, w jaki sposób
?
Nie mam ca³kowitej pewnoci. Nie mia³ pojêcia równie¿, dlaczego w³a-
ciwie jej to powiedzia³. Zszed³ pod wodê ¿ywy; wyci¹gnêlimy go martwego.
Podaj mi tê szmatkê.
Ale
To wszystko stwierdzi³, po czym sam siêgn¹³ po ga³ganek. Nie ma
sensu zbytnio zastanawiaæ siê nad przesz³oci¹.
Korci³o j¹, by po³o¿yæ d³oñ na jego pokrytej bliznami rêce, lecz dosz³a do
s³usznego wniosku, ¿e zosta³aby odepchniêta.
Te s³owa dziwnie brzmi¹ w ustach poszukiwacza skarbów.
Dziecinko, liczy siê tylko to, w jakim stopniu mo¿na z niej obecnie skorzy-
staæ. Nie widzê w tym nic z³ego.
Z roztargnieniem spojrza³a ponownie na rêkojeæ. Gdy Matthew j¹ pociera³,
w pewnym momencie Tate dostrzeg³a b³ysk.
24