Palmer Diana - Wymarzony prezent

Szczegóły
Tytuł Palmer Diana - Wymarzony prezent
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Palmer Diana - Wymarzony prezent PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Palmer Diana - Wymarzony prezent PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Palmer Diana - Wymarzony prezent - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 DIANA PALMER Wymarzony prezent cd Strona 2 1 u s lo ROZDZIAŁ PIERWSZY da Był piękny wiosenny dzień. Ciemne chmury, które jeszcze niedawno zasnuwały niebo, znikły n- bez śladu, wyszło słońce i zrobiło się ciepło. Wokół kałuży przed starą drewnianą chałupą, w której mieścił się sklep, krążyły motyle, trze- ca począc bezgłośnie barwnymi skrzydełkami. Nie- opodal rosły krzewy kamelii: delikatne różowe i czerwone kwiaty kontrastowały z soczystą ziele- s nią liści. Obok domu biegała polna droga, którą - sądząc po docierającym zza drzew terkocie - jechał traktor. Wynn Ascot wysiadła z volkswagena, zosta- wiając na tylnym siedzeniu aparat oraz torbę janessa+anula Strona 3 2 z notatkami. Rozejrzawszy się wkoło, ściągnęła żółty sweter - była stanowczo za ciepło ubrana - po czym skierowała się w stronę popękanych kamiennych schodków. Weszła na zakurzony ganek i pchnęła na oścież siatkowe drzwi. W dos- u s konale zaopatrzonym sklepiku unosił się zapach bananów i cebuli. Na suficie wisiał wiatrak, którego skrzydła obracały się leniwie, wprawia- lo jąc w ruch powietrze. Wynn zgarnęła z szyi swoje długie ciemne włosy: och, jak miło poczuć na a skórze wiaterek! Wychodząc rano z domu, spo- dziewała się, że będzie znacznie chłodniej. Miała - d na sobie marszczoną w pasie bawełnianą spód- nicę w niebieskie wzory, która od biedy nadawała n się na taką pogodę, oraz białą bluzkę z długimi rękawami, w której się gotowała. Do tego zam- ca szowe botki, które parzyły ją w nogi. Właścicielka sklepu, siwowłosa pani Baker, stała wsparta o ciemną drewnianą ladę, pogrążona s w rozmowie ze starym Sandersem. Słysząc dźwięk otwieranych drzwi, podniosła głowę. Na widok Wynn jej twarz się rozpromieniła. - Wagarujemy, co? - spytała żartobliwym tonem. Wynn obdarzyła ją przyjaznym uśmiechem, po czym przywitała się z chudym zgarbionym sta- ruszkiem, który stał obok. - Ano, wagarujemy - odparła lekko. - Ale co ja na to poradzę? Przecież jest wiosna. Trzeba janessa+anula Strona 4 3 upaść na głowę, żeby w tak ciepły, słoneczny dzień siedzieć przy biurku i stukać w maszynę do pisania. Ale nie doniesie pani na mnie szefowi, prawda? Pani Baker zmarszczyła z namysłem czoło. - Dobrze, nie doniosę - obiecała. - Pod wa- - A cóż takiego Henry dokonał? u s runkiem, że napiszesz do gazety o moim Henrym. - Złowił ośmiokilogramowego okonia - oznaj- lo miła dumnie sklepikarka. - Dziś rano. W stawie należącym do Jamesa Lewisa. a - Niech mu pani powie, żeby około drugiej przyniósł rybę do redakcji; trzeba koniecznie - d zrobić zdjęcie. - Wynn zerknęła łakomym wzro- kiem na chłodnię z napojami. - Mogę prosić o coś n zimnego? Całkiem zaschło mi w gardle. - Skąd wracasz? - spytał z uśmiechem staru- ca szek Sanders, opierając się na lasce. - Znów wybuchł jakiś pożar? Czy może ktoś wjechał na drzewo? s - Na szczęście ani jedno, ani drugie - odparła Wynn. - Tym razem chodziło o wodę. Skinieniem głowy podziękowała pani Baker za butelkę soku. Zerwawszy kapsel, łapczywie wy- piła parę łyków. - John Darrow - kontynuowała po chwili - zatrudnił gleboznawców czy innych fachowców, żeby mu wytyczyli najlepsze miejsce na staw, a potem żeby go wykopali. Chce się zabezpie- czyć na wypadek suszy. janessa+anula Strona 5 4 - Pan Ed twierdzi, że wczesne opady, jakie mieliśmy tego roku, wskazują na to, że latem faktycznie może nastać susza - oznajmił z powa- gą staruszek, cytując swojego sąsiada, osiem- dziesięciodwuletniego farmera, który znany był s w okolicy z tego, że trafniej od wszystkich meteo- rologów potrafił przewidzieć pogodę w południo- wej Georgii. u lo Wynn ponownie przytknęła butelkę do ust i wypiła kilka łyków. - Mam nadzieję, że pan Ed się myli - rzekła, da uśmiechając się ciepło do pomarszczonego sta- ruszka. - Swoją drogą, to świetny temat na - artykuł. Chyba odwiedzę pana Eda, pstryknę mu zdjęcie i poproszę, żeby spróbował przepowie- n dzieć pogodę na całe lato. ca - Och, będzie zachwycony! - zawołała pani Baker; w niebieskich oczach sklepikarki pojawiły się wesołe iskierki i przez moment jej twarz s wydała się niemal młoda. - Ma kilkoro wnuków w Atlancie. Mógłby im wysłać egzemplarz ga- zety. - Wstąpię do niego jutro rano... zapiszę sobie w kalendarzyku, żeby nie zapomnieć. - Wzdy- chając cicho, Wynn usiadła w wygodnym krześle, które stało obok podłużnej drewnianej skrzyni z owocami. - Tak sobie myślę... Mogłabym chodzić do normalnego biura, pracować osiem godzin dziennie, nie przemęczać się, w dodatku janessa+anula Strona 6 5 nikt by do mnie nie dzwonił w środku nocy, żeby spytać, ile kosztuje subskrypcja albo co trzeba zrobić, żeby trafić ze swoim zdjęciem na łamy prasy. Tak, mogłabym wieść miłe, spokojne ży- cie... s - Miłe, spokojne i bardzo nudne - wtrąciła pani Baker. Przeczesując ręką włosy, popatrzyła u w górę na wiatrak wirujący pod sufitem. - Sły- lo szałam, że takie wiatraki wracają teraz do mody. To śmieszne, bo ten wisi tu, odkąd sięgam pa- a mięcią. - A ja pamiętam, jak latem przesiadywałam tu - d z moim dziadkiem. - Wynn pogrążyła się w zadu- mie. - Czekaliśmy na ciężarówkę, która w piątki n przywoziła ryby z Pensacoli. Dziadek kupował ostrygi, potem gotował je w wielkim garnku; ja ca mu pomagałam, a babcia krzątała się po kuchni, pilnując, żebym się nie poparzyła, i złoszcząc się na dziadka, że naraża mnie na niebezpieczeństwo. s To były dobre czasy. Pani Baker pokiwała głową. - To prawda. A powiedz, kochanie, jak się miewa Katy Maude? - spytała, pochylając się nad ladą. - Ciocia pojechała na północ Georgii w od- wiedziny do swojej siostry Cattie - odparła Wynn. - Cattie mieszka w pobliżu Helen, tej cudnej górskiej wioski, która tak bardzo przypo- mina miasteczka w Bawarii. Odgrażają się, że janessa+anula Strona 7 6 wybiorą się latem na spływ rzeką Chattahoochee. Podobno niezbyt to bezpieczne. Sklepikarka wybuchnęła wesołym śmiechem. - Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby rzeczy- wiście to zrobiły. To do Katy całkiem podobne. s A powiedz mi jeszcze, kochanie, kiedy ty i Andy zamierzacie się pobrać? Panna Robins mówiła, że pewnie w lipcu... u lo Wynn westchnęła ciężko. - Nie, raczej chcemy poczekać do września. a Wtedy oboje moglibyśmy wziąć tydzień urlopu i pojechać na taki skrócony miesiąc miodowy. d Uśmiechnęła się, próbując wyobrazić sobie n- siebie w roli żony Andrew Slone'a. Łączyła ich bliska więź i dobrze się czuli w swoim towarzyst- wie. Andy traktował ją z szacunkiem, nie na- ca stawał na jej cnotę; większość czasu spędzali na oglądaniu ciekawych programów w telewizji albo przesiadując w restauracjach. Podejrzewała, że s po ślubie ich życie będzie wyglądało podobnie. Andy może nie był najbardziej fascynującym mężczyzną na świecie, ale przynajmniej - w prze- ciwieństwie do McCabe'a Foxe'a - nie jeździł w tereny objęte wojną, żeby opisywać walki, przewroty polityczne czy działania wywrotowe. - Czy McCabe wróci, żeby poprowadzić cię do ołtarza? - spytała pani Baker, zupełnie jakby czytała w myślach Wynn. Wynn poczuła, jak wstrząsa nią dreszcz. Za- janessa+anula Strona 8 7 wsze tak było, ilekroć ktoś wymawiał imię lub nazwisko jej opiekuna. Oczywiście McCabe Foxe nie był jej opiekunem w prawdziwym tego słowa znaczeniu; po prostu został wyznaczony do za- rządzania spadkiem po jej ojcu. Jako wykonawca ną ustaloną kwotę i dbał o jej inwestycje. u Tak miało być, dopóki Wynn nie skończy s jego testamentu co miesiąc wypłacał Wynn pew- lo dwudziestu pięciu lat lub nie wyjdzie za mąż. Do dwudziestych piątych urodzin brakowało jej oko- a ło półtora roku, jednakże za kilka miesięcy za- mierzała poślubić Andy'ego, a wtedy McCabe mnieniem. - d zniknie z jej życia; stanie się odległym wspo- n I dzięki Bogu, pomyślała. - Chyba nie - rzekła, uśmiechając się do ca siwowłosej właścicielki sklepiku. - Z tego, co wiem, przebywa obecnie w Ameryce Środkowej, skąd przesyła relacje o zamieszkach, które tam co s rusz wybuchają. I najprawdopodobniej zbiera materiały do swojej kolejnej powieści - dodała z lekką goryczą w głosie. - No proszę! Czy to nie fantastyczne? - Pani Baker rozmarzyła się. - Kto by pomyślał, że tak sławny pisarz urodził się w naszym miasteczku? Przez wiele lat mieszkał zaledwie kilka domów od ciebie. Dopiero później zatrudnił się w agencji prasowej i zaczął współpracować z twoim tat- kiem. janessa+anula Strona 9 8 Wynn wzdrygnęła się. Nie lubiła wracać myś- lami do tamtych czasów. - Twój ojciec, złotko, miał doskonałe pióro. - Do rozmowy wtrącił się staruszek Sanders. - Pamiętam reportaże, które przysyłał z różnych gazecie. u s stron świata, a które Edward drukował w swojej - Wciąż mi go brakuje - przyznała ze smut- lo nym uśmiechem Wynn. - Swoją drogą nie wiem, co bym zrobiła, gdyby Katy Maude nie przygar- nęła mnie po jego śmierci. Czułam się tak bardzo zagubiona. da - Nic dziwnego; byłaś nastolatką, kiedy zgi- n- nął - stwierdził Sanders. - Całe szczęście, że wyznaczył McCabe'a do zarządzania twoim ma- jątkiem; sama byś sobie z tym wszystkim nie a poradziła. Zastanawiam się tylko, dlaczego po śmierci twojego tatusia McCabe zostawił cię c w Redvale? s- A jakie miał wyjście? Zabrać mnie na woj- nę? - spytała Wynn, siląc się na lekki ton. Wypiwszy do końca sok, postawiła na ladzie pustą butelkę. - No dobrze, chyba muszę wracać do redakcji. We wtorki zamykamy numer; Ed- ward pewnie lada moment zacznie wydzwaniać po wszystkich i pytać, czy ktoś mnie nie widział. We wtorki nikomu się nie upiecze; wszyscy musimy być na miejscu. - Na mnie też pora. - Staruszek westchnął janessa+anula Strona 10 9 ciężko, po czym przełożył laskę do drugiej ręki. - Pani Jones strasznie się o mnie martwi, jeżeli spóźniam się choćby parę minut. Nie wiem, jak bez jej troskliwej opieki zdołałem przeżyć wojnę we Francji i nie zginąć od kuli - dodał z błyskiem w oku. u s - Och, nie marudź - zganiła go sklepikarka. - Powinieneś być wdzięczny, że trafiła ci się lo gosposia, która nie obdziera cię ze skóry. - Masz rację, Verdie - przyznał smętnie, sta- rzec. da Na widok jego skruszonej miny Wynn parsk- nęła śmiechem. n- - Katy Maude też doprowadzała mnie do furii swoją nadopiekuńczością - oświadczyła. - Dlate- go gdy tylko stałam się pełnoletnia, wyprowadzi- ca łam się od niej do domku gościnnego. Świetnie się ze sobą dogadujemy, odkąd nie mieszkamy s pod jednym dachem. - A ja uważam, że jesteś za młoda, aby miesz- kać sama - oznajmiła pani Baker. - Przecież Katy Maude ma tak olbrzymi dom... Naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie możecie... Wynn zerknęła pośpiesznie na zegarek. - Ojej, muszę pędzić. - Uśmiechnęła się prze- praszająco, nie pozwalając sklepikarce rozwinąć swego ukochanego tematu. - Do zobaczenia wkrótce. Położyła na ladzie monetę dwudziestopięcio- janessa+anula Strona 11 10 centową i skierowała się pośpiesznie ku drzwiom. Jej zielonkawe oczy lśniły wesoło. Ale dobry humor ją opuścił, kiedy wsiadła do zaparkowanego przed sklepem samochodu i ru- szyła w stronę Redvale. Jadąc pustą wiejską u s drogą, nie minęła ani jednego pojazdu, ani jed- nego domu. Ta część południowej Georgii była terenem rolniczym; przypominała Teksas: roz- lo ległe przestrzenie, niemal całkiem płaski krajob- raz, ogromne odległości między poszczególnymi da farmami, gdzieniegdzie mały wiejski sklepik... Rozmowa o McCabie zawsze ją przygnębia- ła. Oczywiście niesłusznie i niepotrzebnie. Naj- n- lepiej byłoby o nim zapomnieć, a przynajmniej nie myśleć. Jako pisarz McCabe Foxe zyskał światową sławę; zarobił tyle pieniędzy, że śmiało ca mógł zrezygnować z pracy reportera i więcej nie narażać życia. Ale on nie miał takiego zamiaru; s praca była jego nałogiem, czymś, bez czego nie potrafił się obyć. Wynn przestała oglądać wiado- mości w telewizji, po prostu nie umiała spokojnie patrzeć na to, co się dzieje w Ameryce Środ- kowej. Bała się, że któregoś dnia usłyszy, że McCabe znalazł się na linii ognia i został ciężko ranny. Rzecz jasna, nie powinno jej to robić różnicy. Relacje między nimi nigdy nie układały się dob- rze, a ich ostatnia rozmowa zakończyła się po- tworną awanturą. McCabe zadzwonił do niej - co janessa+anula Strona 12 11 mu się rzadko zdarzało - żeby dowiedzieć się, co słychać. Wpadł w szał, kiedy oznajmiła mu, że naczelny miejscowej gazety przyjął ją do pracy. Najpierw, usiłując powściągnąć gniew, zaczął ją przekonywać, że powinna zrezygnować. Kiedy to u s nie odniosło skutku, zagroził, że wstrzyma jej miesięczne wypłaty. Ona na to, żeby wstrzymał, bo nie ma zamiaru odchodzić z „Couriera"; lo zresztą zarobi na własne utrzymanie. Padały co- raz ostrzejsze słowa; w końcu Wynn odłożyła a z hukiem słuchawkę na widełki. Po chwili telefon ponownie zadzwonił. Nie odebrała. Tydzień póź- d niej dostała krótki list z nowojorskim stemplem. n- McCabe pisał, że może przesadził; może rzeczy- wiście praca w gazecie, która ukazuje się raz w tygodniu, nie wiąże się z wielkim niebez- ca pieczeństwem. Ale ostrzegał Wynn, żeby nie zajmowała się żadnymi trudnymi sprawami, taki- s mi jak przestępstwa czy narkotyki. Jeżeli go nie posłucha, to on, McCabe, przyjedzie i osobiście przemówi jej do rozumu. „Wszędzie mam infor- matorów, więc niech ci się nie zdaje, że zdołasz mnie przechytrzyć" - zakończył. Wzięła głęboki oddech, po czym nacisnęła mocniej pedał gazu. Co za uparty, arogancki typ! Wciąż nie potrafiła zrozumieć, dlaczego ojciec wyznaczył go na wykonawcę swojego testamentu. Owszem, przyjaźnili się, i to od wielu lat, ale to jeszcze nie powód, żeby... Psiakość, janessa+anula Strona 13 12 ojciec powinien był powierzyć Katy Maude opie- kę nad swoją córką i jej finansami. To byłby logiczny wybór! Przecież ciotka i tak opiekowała się małą Wynn, kiedy Jesse Ascot jechał pisać reportaż tam, gdzie się akurat coś działo. u s Zamyśliła się nad tym, gdzie teraz przebywa McCabe. Kilka dni temu w Ameryce Środkowej zabito dwóch dziennikarzy. Wynn usłyszała, jak lo rozmawiają o tym koledzy w pracy. Dygocząc ze zdenerwowania, wtrąciła się do rozmowy: spyta- a ła, czy wiedzą, jakiej narodowości byli zabici. Okazało się, że Francuzi. Francuzi? Uff! Wróciw- d szy do domu, długo nie mogła przestać płakać. n- Totalnie bez sensu! Przecież ma narzeczonego, zamierza wkrótce wyjść za mąż, a McCabe'a, tego blond przystojniaka, właściwie nigdy nie ca lubiła. Przeciwnie, zawsze ją złościł. W drodze do redakcji minęła dom Katy Maude s i stojący obok domek gościnny. Kątem oka za- uważyła poruszającą się w oknie firankę. Dziwne, pomyślała. Ale po chwili uznała, że wychodząc, pewnie zostawiła uchylone okno. Nie szkodzi; na deszcz się nie zanosi. Budynek „Couriera" mieścił się między skle- pem spożywczym a apteką. Zaparkowawszy sa- mochód, Wynn wysiadła i ruszyła w stronę drzwi, kiedy te otworzyły się na oścież i ze środka wypadł zaaferowany Kelly Davis. - Cześć. - Uśmiechnęła się do wysokiego janessa+anula Strona 14 13 chudego młodzieńca. - Pamiętasz mnie? Nazy- wam się Wynn Ascot; pracuję w tej samej redak- cji co ty. - Co ty powiesz? Naprawdę? - W jego głosie pobrzmiewała nuta ironii. - Jakoś ostatnio nigdy przydziela te wszystkie okropne sprawy. u s cię nie widuję, Edward też nie i dlatego mnie - Na przykład jakie? - spytała niewinnie. lo - Na przykład wypadek, który zdarzył się na szosie federalnej - odparł cicho. - Jedna a osoba poniosła śmierć na miejscu, trzy zostały ciężko ranne. Policja stanowa przed chwilą do- d tarła na miejsce. n- - Znasz nazwiska ofiar? Kelly pokręcił przecząco głową. - Nie. Mam nadzieję, że to nikt z tutejszych. ca To było najgorsze, kiedy się pracowało w pro- wincjonalnej gazecie. W miasteczku tej wielkości s co Redvale prawie wszyscy się znali. Ilekroć miał miejsce jakiś wypadek, często ofiarą był sąsiad, kolega albo ktoś z rodziny. - Zadzwoń, jak tylko coś będziesz wiedział, dobrze? - poprosiła Wynn. - Na pewno - obiecał Kelly. Odprowadziła go wzrokiem do zaparkowanej nieopodal starej furgonetki i zaczęła się modlić w duchu, aby silnik zaskoczył. Udało się. Furgo- netka pomknęła szeroką ulicą, która okrążała za- drzewiony plac. Wynn powiodła wzrokiem po janessa+anula Strona 15 14 stojącym na środku placu pomniku żołnierza armii konfederackiej oraz starcach siedzących na ławkach w cieniu. Kiedy weszła do redakcji, Edward Keene obej- rzał się przez ramię. Stał przy komputerze koło u s młodej brunetki, która zajmowała się składem. W ręce trzymał korektę. Na jego czerstwej, po- oranej zmarszczkami twarzy malował się grymas lo niezadowolenia. - W porządku, Judy, poczekam z tym, dopóki netki. da nie wprowadzisz poprawek - powiedział do bru- Po chwili ponownie zerknął na Wynn spod n- swoich siwych krzaczastych brwi. - A ty, panienko, coś za jedna? - spytał. - Pracujesz tu? Tak? A wiesz, jaki dzisiaj mamy ca dzień? Zdajesz sobie sprawę, że nie tylko sam jeden prowadzę tę gazetę, to jeszcze pomagam Judy przy składzie i korekcie... s - Mam zdjęcia - oznajmiła triumfalnie Wynn i uśmiechając się szeroko, wyciągnęła przed sie- bie aparat. - Duże zdjęcia. Zajmą mnóstwo miej- sca. - Zdjęcia? - mruknął jej szef. - Czego? Stawu? - I pożaru. A także tego nowego mostu, który ledwo skończyli w Union City. Edward rozpromienił się. - Naprawdę? janessa+anula Strona 16 15 - Widzę, że to ci poprawiło humor. A niedługo Kelly wróci ze zdjęciem rozbitych samochodów, więc będziesz miał co najmniej cztery zdjęcia na pierwszą stronę. Można by dać je na cztery ko- lumny... u s - Właśnie dlatego cię zatrudniłem - przerwał jej szef, kiwając z uznaniem głową. - Intuicyjnie czujesz, co należy robić. W porządku. Z tym, co lo już mamy, bez trudu sobie poradzimy. - Podrzucę film Jessowi do ciemni. - Ener- a gicznym krokiem Wynn skierowała się w stronę kolejnych drzwi. d - Dobrze. A potem... - Edward zawahał się. n- - Gdybyś mogła zajrzeć do gabinetu... Wynn, lekko skonfundowana, przyjrzała mu się uważnie. Wyglądał jakoś... hm, dziwnie. Jak- ca by miał coś na sumieniu. Wzruszywszy ramiona- mi, udała się do ciemni. To normalne, że szef s wygląda dziwnie, pomyślała. Dziś gazeta idzie do drukarni. Tego dnia, kiedy gazeta szła do druku, wszyscy zawsze wyglądali dziwnie. Wręczyła Jessowi film i parsknęła śmiechem na widok przerażenia, jakie odmalowało się na jego chudej, wymizerowanej twarzy. - Jak zwykle na wczoraj, co? - mruknął fo- tograf. - Byłabym ogromnie wdzięczna - przyznała Wynn. - Będą potrzebne trzy: jedno pożaru, janessa+anula Strona 17 16 jedno nowego mostu i jedno stawu. Każde na cztery kolumny. - Mogę sam wybrać najlepsze? - Uniósł pyta- jąco brwi. - Jasna sprawa! Widzisz, jaka jestem miła? mkę. u s - Roześmiawszy się wesoło, nacisnęła ręką kla- - Miła, mila - burknął Jess. - Haruję od rana, lo roboty mam po uszy, trzy pilne prace, wszystkie na wczoraj, jedne zdjęcia muszą być gotowe przed a drugą, a jeszcze nie wywołałem negatywów... Nie słuchając utyskiwań fotografa, który za- d wsze narzekał, że wszystko dostaje na ostatnią n- chwilę, Wynn wymknęła się z ciemni i zamknęła za sobą drzwi. Zgodnie z prośbą Edwarda skierowała się pros- ca to do jego gabinetu. Szef siedział przy biurku; ledwo go było widać zza starej, wysłużonej ma- s szyny do pisania oraz stosów ogólnokrajowych dzienników, z których czerpał informacje do swojego tygodnika. Na widok swej młodej pra- cownicy ściągnął z nosa okulary, po czym wyjął z kieszeni śnieżnobiałą chustkę do nosa, którą zaczął je przecierać. - Siadaj, siadaj - powiedział lekko zniecierp- liwionym tonem, krzyżując ręce na swoim potęż- nym brzuchu. - O co chodzi? - spytała Wynn. Była coraz poważniej zaniepokojona, a nawet janessa+anula Strona 18 17 wystraszona: szef zachowywał się doprawdy ku- riozalnie. - Dobrze się czujesz? - upewnił się. - Świetnie. - Zmrużyła oczy. - A co? Wy- glądam tak, jakbym zaraz miała dostać zawału? - Nie. u s Chrząknął raz i drugi, przeczyszczając gardło. - Boże! Chodzi o Katy Maude?! - wykrzyk- lo nęła Wynn. - Coś się jej stało! - Nie, nie denerwuj się - uspokoił ją. Wziął a głęboki oddech, po czym wolno wypuścił powiet- rze. - Dlaczego nie śledzisz tego, co się dzieje - d w Ameryce Środkowej? Wtedy wszystko byś wiedziała i nie musiałbym cię o niczym infor- n mować. Miała wrażenie, że krew zastyga jej w żyłach. ca Z całej siły zacisnęła palce na oparciu fotela. - Chryste! - wykrztusiła. - McCabe... Miał wypadek? Coś złego mu się przydarzyło? s - Żyje - oznajmił Edward Keene, nie spusz- czając z niej wzroku. - Nawet nie jest zbyt ciężko ranny. Opadłszy z powrotem na fotel, odetchnęła z ulgą. Przez moment milczała. Właściwie od lat się tego spodziewała: że któregoś dnia usłyszy wiadomość, że McCabe... że zginął albo został ranny, ale mimo to przeżyła potworny szok. - Co się stało? - spytała cicho. - Trafił go snajper? janessa+anula Strona 19 18 - Coś w tym stylu. - Edward sięgnął po jedną z gazet na biurku, wychodzący w Atlancie dzien- nik, i podał ją dziewczynie. - Przeczytaj. Tytuł artykułu brzmiał: „Ranny korespondent wojenny!". Obok zamieszczono nieduże, dość u s ciemne i niewyraźne zdjęcie McCabe'a. Wynn wytężyła wzrok, chcąc sprawdzić, czy bardzo się zmienił przez te wszystkie lata, kiedy przebywał lo z dala od domu, ale ledwo była w stanie cokol- wiek dojrzeć. Zaczęła czytać tekst. Z artykułu a wynikało, że McCabe został ranny podczas wy- konywania zadań dziennikarskich; autor zastana- - d wiał się, czy to, co się wydarzyło, ma jakikolwiek związek ze śmiercią dwóch francuskich kore- n spondentów, którzy zginęli niecały tydzień temu. Podobno McCabe jest ciężko poturbowany; do- ca znał wstrząsu mózgu, ma zerwane ścięgno w jed- nej nodze, ale żyje. - Nic nie piszą, gdzie teraz przebywa... s - No tak, byłem pewien, że to cię zainteresuje. Niby słusznie. Tym bardziej, że trudno ci będzie go nie zauważyć - stwierdził enigmatycznie Ed- ward. Wynn utkwiła spojrzenie w szefie. Po szoku, jakiego doznała, powoli wracała do równowagi. - Trudno mi będzie go nie zauważyć? O czym ty mówisz? - No, kiedy wejdziesz do domu. McCabe to potężne chłopisko, a nie jakieś chuchro... janessa+anula Strona 20 19 - Jest w Redvale? W moim domu? - Nie potrafiła ukryć zdumienia. - Cholera jasna, a co on robi w moim domu? - Nabiera sił. Po prostu wraca do zdrowia. - Ed Keene popatrzył na jej wzburzoną minę. u du remontu. Więc gdzie miał się zatrzymać? - U ciebie! s - Przecież wiesz, że motel jest zamknięty z powo- lo - To niemożliwe - stwierdził rzeczowo. - Mam małe mieszkanie, bez pokoju gościnnego. a - Nie musi spać w pokoju gościnnym! Może na kanapie! - d - Gdyby był zdrowy, to tak. Ale w jego stanie? Nie miałbym serca kazać kalece rozkładać sobie n na noc kanapę. - Widocznie to ja nie mam serca - rzekła ca chłodno Wynn. - Nie zgadzam się! Nie chcę mieszkać pod jednym dachem z McCabe'em. Katy Maude wróci dopiero za kilka tygodni; s zresztą niedawno miała zawał, więc te nasze ciągłe kłótnie mogłyby jej zaszkodzić. - Przecież ty i Katy się nie kłócicie - zauważył Edward. - Ja i Katy nie, ale ja i McCabe owszem. Nie pamiętasz? Spieraliśmy się zawsze i o wszystko. Na każdy temat mamy inne zdanie. Poza tym Andy się wścieknie. - Andy? - Edward machnął lekceważąco rę- ką. - Andy nie jest żadnym kołtunem. To mądry janessa+anula