Palmer Diana - Wymarzony prezent
Szczegóły |
Tytuł |
Palmer Diana - Wymarzony prezent |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Palmer Diana - Wymarzony prezent PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Palmer Diana - Wymarzony prezent PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Palmer Diana - Wymarzony prezent - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
DIANA PALMER
Wymarzony
prezent
cd
Strona 2
1
u s
lo
ROZDZIAŁ PIERWSZY
da
Był piękny wiosenny dzień. Ciemne chmury,
które jeszcze niedawno zasnuwały niebo, znikły
n-
bez śladu, wyszło słońce i zrobiło się ciepło.
Wokół kałuży przed starą drewnianą chałupą,
w której mieścił się sklep, krążyły motyle, trze-
ca
począc bezgłośnie barwnymi skrzydełkami. Nie-
opodal rosły krzewy kamelii: delikatne różowe
i czerwone kwiaty kontrastowały z soczystą ziele-
s
nią liści. Obok domu biegała polna droga, którą
- sądząc po docierającym zza drzew terkocie
- jechał traktor.
Wynn Ascot wysiadła z volkswagena, zosta-
wiając na tylnym siedzeniu aparat oraz torbę
janessa+anula
Strona 3
2
z notatkami. Rozejrzawszy się wkoło, ściągnęła
żółty sweter - była stanowczo za ciepło ubrana
- po czym skierowała się w stronę popękanych
kamiennych schodków. Weszła na zakurzony
ganek i pchnęła na oścież siatkowe drzwi. W dos-
u s
konale zaopatrzonym sklepiku unosił się zapach
bananów i cebuli. Na suficie wisiał wiatrak,
którego skrzydła obracały się leniwie, wprawia-
lo
jąc w ruch powietrze. Wynn zgarnęła z szyi swoje
długie ciemne włosy: och, jak miło poczuć na
a
skórze wiaterek! Wychodząc rano z domu, spo-
dziewała się, że będzie znacznie chłodniej. Miała
- d
na sobie marszczoną w pasie bawełnianą spód-
nicę w niebieskie wzory, która od biedy nadawała
n
się na taką pogodę, oraz białą bluzkę z długimi
rękawami, w której się gotowała. Do tego zam-
ca
szowe botki, które parzyły ją w nogi.
Właścicielka sklepu, siwowłosa pani Baker,
stała wsparta o ciemną drewnianą ladę, pogrążona
s
w rozmowie ze starym Sandersem. Słysząc
dźwięk otwieranych drzwi, podniosła głowę. Na
widok Wynn jej twarz się rozpromieniła.
- Wagarujemy, co? - spytała żartobliwym
tonem.
Wynn obdarzyła ją przyjaznym uśmiechem, po
czym przywitała się z chudym zgarbionym sta-
ruszkiem, który stał obok.
- Ano, wagarujemy - odparła lekko. - Ale co
ja na to poradzę? Przecież jest wiosna. Trzeba
janessa+anula
Strona 4
3
upaść na głowę, żeby w tak ciepły, słoneczny dzień
siedzieć przy biurku i stukać w maszynę do pisania.
Ale nie doniesie pani na mnie szefowi, prawda?
Pani Baker zmarszczyła z namysłem czoło.
- Dobrze, nie doniosę - obiecała. - Pod wa-
- A cóż takiego Henry dokonał?
u s
runkiem, że napiszesz do gazety o moim Henrym.
- Złowił ośmiokilogramowego okonia - oznaj-
lo
miła dumnie sklepikarka. - Dziś rano. W stawie
należącym do Jamesa Lewisa.
a
- Niech mu pani powie, żeby około drugiej
przyniósł rybę do redakcji; trzeba koniecznie
- d
zrobić zdjęcie. - Wynn zerknęła łakomym wzro-
kiem na chłodnię z napojami. - Mogę prosić o coś
n
zimnego? Całkiem zaschło mi w gardle.
- Skąd wracasz? - spytał z uśmiechem staru-
ca
szek Sanders, opierając się na lasce. - Znów
wybuchł jakiś pożar? Czy może ktoś wjechał na
drzewo?
s
- Na szczęście ani jedno, ani drugie - odparła
Wynn. - Tym razem chodziło o wodę.
Skinieniem głowy podziękowała pani Baker za
butelkę soku. Zerwawszy kapsel, łapczywie wy-
piła parę łyków.
- John Darrow - kontynuowała po chwili -
zatrudnił gleboznawców czy innych fachowców,
żeby mu wytyczyli najlepsze miejsce na staw,
a potem żeby go wykopali. Chce się zabezpie-
czyć na wypadek suszy.
janessa+anula
Strona 5
4
- Pan Ed twierdzi, że wczesne opady, jakie
mieliśmy tego roku, wskazują na to, że latem
faktycznie może nastać susza - oznajmił z powa-
gą staruszek, cytując swojego sąsiada, osiem-
dziesięciodwuletniego farmera, który znany był
s
w okolicy z tego, że trafniej od wszystkich meteo-
rologów potrafił przewidzieć pogodę w południo-
wej Georgii.
u
lo
Wynn ponownie przytknęła butelkę do ust
i wypiła kilka łyków.
- Mam nadzieję, że pan Ed się myli - rzekła,
da
uśmiechając się ciepło do pomarszczonego sta-
ruszka. - Swoją drogą, to świetny temat na
-
artykuł. Chyba odwiedzę pana Eda, pstryknę mu
zdjęcie i poproszę, żeby spróbował przepowie-
n
dzieć pogodę na całe lato.
ca
- Och, będzie zachwycony! - zawołała pani
Baker; w niebieskich oczach sklepikarki pojawiły
się wesołe iskierki i przez moment jej twarz
s
wydała się niemal młoda. - Ma kilkoro wnuków
w Atlancie. Mógłby im wysłać egzemplarz ga-
zety.
- Wstąpię do niego jutro rano... zapiszę sobie
w kalendarzyku, żeby nie zapomnieć. - Wzdy-
chając cicho, Wynn usiadła w wygodnym krześle,
które stało obok podłużnej drewnianej skrzyni
z owocami. - Tak sobie myślę... Mogłabym
chodzić do normalnego biura, pracować osiem
godzin dziennie, nie przemęczać się, w dodatku
janessa+anula
Strona 6
5
nikt by do mnie nie dzwonił w środku nocy, żeby
spytać, ile kosztuje subskrypcja albo co trzeba
zrobić, żeby trafić ze swoim zdjęciem na łamy
prasy. Tak, mogłabym wieść miłe, spokojne ży-
cie...
s
- Miłe, spokojne i bardzo nudne - wtrąciła
pani Baker. Przeczesując ręką włosy, popatrzyła
u
w górę na wiatrak wirujący pod sufitem. - Sły-
lo
szałam, że takie wiatraki wracają teraz do mody.
To śmieszne, bo ten wisi tu, odkąd sięgam pa-
a
mięcią.
- A ja pamiętam, jak latem przesiadywałam tu
- d
z moim dziadkiem. - Wynn pogrążyła się w zadu-
mie. - Czekaliśmy na ciężarówkę, która w piątki
n
przywoziła ryby z Pensacoli. Dziadek kupował
ostrygi, potem gotował je w wielkim garnku; ja
ca
mu pomagałam, a babcia krzątała się po kuchni,
pilnując, żebym się nie poparzyła, i złoszcząc się
na dziadka, że naraża mnie na niebezpieczeństwo.
s
To były dobre czasy.
Pani Baker pokiwała głową.
- To prawda. A powiedz, kochanie, jak się
miewa Katy Maude? - spytała, pochylając się nad
ladą.
- Ciocia pojechała na północ Georgii w od-
wiedziny do swojej siostry Cattie - odparła
Wynn. - Cattie mieszka w pobliżu Helen, tej
cudnej górskiej wioski, która tak bardzo przypo-
mina miasteczka w Bawarii. Odgrażają się, że
janessa+anula
Strona 7
6
wybiorą się latem na spływ rzeką Chattahoochee.
Podobno niezbyt to bezpieczne.
Sklepikarka wybuchnęła wesołym śmiechem.
- Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby rzeczy-
wiście to zrobiły. To do Katy całkiem podobne.
s
A powiedz mi jeszcze, kochanie, kiedy ty i Andy
zamierzacie się pobrać? Panna Robins mówiła, że
pewnie w lipcu...
u
lo
Wynn westchnęła ciężko.
- Nie, raczej chcemy poczekać do września.
a
Wtedy oboje moglibyśmy wziąć tydzień urlopu
i pojechać na taki skrócony miesiąc miodowy.
d
Uśmiechnęła się, próbując wyobrazić sobie
n-
siebie w roli żony Andrew Slone'a. Łączyła ich
bliska więź i dobrze się czuli w swoim towarzyst-
wie. Andy traktował ją z szacunkiem, nie na-
ca
stawał na jej cnotę; większość czasu spędzali na
oglądaniu ciekawych programów w telewizji albo
przesiadując w restauracjach. Podejrzewała, że
s
po ślubie ich życie będzie wyglądało podobnie.
Andy może nie był najbardziej fascynującym
mężczyzną na świecie, ale przynajmniej - w prze-
ciwieństwie do McCabe'a Foxe'a - nie jeździł
w tereny objęte wojną, żeby opisywać walki,
przewroty polityczne czy działania wywrotowe.
- Czy McCabe wróci, żeby poprowadzić cię
do ołtarza? - spytała pani Baker, zupełnie jakby
czytała w myślach Wynn.
Wynn poczuła, jak wstrząsa nią dreszcz. Za-
janessa+anula
Strona 8
7
wsze tak było, ilekroć ktoś wymawiał imię lub
nazwisko jej opiekuna. Oczywiście McCabe Foxe
nie był jej opiekunem w prawdziwym tego słowa
znaczeniu; po prostu został wyznaczony do za-
rządzania spadkiem po jej ojcu. Jako wykonawca
ną ustaloną kwotę i dbał o jej inwestycje.
u
Tak miało być, dopóki Wynn nie skończy s
jego testamentu co miesiąc wypłacał Wynn pew-
lo
dwudziestu pięciu lat lub nie wyjdzie za mąż. Do
dwudziestych piątych urodzin brakowało jej oko-
a
ło półtora roku, jednakże za kilka miesięcy za-
mierzała poślubić Andy'ego, a wtedy McCabe
mnieniem.
- d
zniknie z jej życia; stanie się odległym wspo-
n
I dzięki Bogu, pomyślała.
- Chyba nie - rzekła, uśmiechając się do
ca
siwowłosej właścicielki sklepiku. - Z tego, co
wiem, przebywa obecnie w Ameryce Środkowej,
skąd przesyła relacje o zamieszkach, które tam co
s
rusz wybuchają. I najprawdopodobniej zbiera
materiały do swojej kolejnej powieści - dodała
z lekką goryczą w głosie.
- No proszę! Czy to nie fantastyczne? - Pani
Baker rozmarzyła się. - Kto by pomyślał, że tak
sławny pisarz urodził się w naszym miasteczku?
Przez wiele lat mieszkał zaledwie kilka domów
od ciebie. Dopiero później zatrudnił się w agencji
prasowej i zaczął współpracować z twoim tat-
kiem.
janessa+anula
Strona 9
8
Wynn wzdrygnęła się. Nie lubiła wracać myś-
lami do tamtych czasów.
- Twój ojciec, złotko, miał doskonałe pióro.
- Do rozmowy wtrącił się staruszek Sanders.
- Pamiętam reportaże, które przysyłał z różnych
gazecie.
u s
stron świata, a które Edward drukował w swojej
- Wciąż mi go brakuje - przyznała ze smut-
lo
nym uśmiechem Wynn. - Swoją drogą nie wiem,
co bym zrobiła, gdyby Katy Maude nie przygar-
nęła mnie po jego śmierci. Czułam się tak bardzo
zagubiona.
da
- Nic dziwnego; byłaś nastolatką, kiedy zgi-
n-
nął - stwierdził Sanders. - Całe szczęście, że
wyznaczył McCabe'a do zarządzania twoim ma-
jątkiem; sama byś sobie z tym wszystkim nie
a
poradziła. Zastanawiam się tylko, dlaczego po
śmierci twojego tatusia McCabe zostawił cię
c
w Redvale?
s- A jakie miał wyjście? Zabrać mnie na woj-
nę? - spytała Wynn, siląc się na lekki ton.
Wypiwszy do końca sok, postawiła na ladzie
pustą butelkę. - No dobrze, chyba muszę wracać
do redakcji. We wtorki zamykamy numer; Ed-
ward pewnie lada moment zacznie wydzwaniać
po wszystkich i pytać, czy ktoś mnie nie widział.
We wtorki nikomu się nie upiecze; wszyscy
musimy być na miejscu.
- Na mnie też pora. - Staruszek westchnął
janessa+anula
Strona 10
9
ciężko, po czym przełożył laskę do drugiej ręki.
- Pani Jones strasznie się o mnie martwi, jeżeli
spóźniam się choćby parę minut. Nie wiem, jak
bez jej troskliwej opieki zdołałem przeżyć wojnę
we Francji i nie zginąć od kuli - dodał z błyskiem
w oku.
u s
- Och, nie marudź - zganiła go sklepikarka.
- Powinieneś być wdzięczny, że trafiła ci się
lo
gosposia, która nie obdziera cię ze skóry.
- Masz rację, Verdie - przyznał smętnie, sta-
rzec.
da
Na widok jego skruszonej miny Wynn parsk-
nęła śmiechem.
n-
- Katy Maude też doprowadzała mnie do furii
swoją nadopiekuńczością - oświadczyła. - Dlate-
go gdy tylko stałam się pełnoletnia, wyprowadzi-
ca
łam się od niej do domku gościnnego. Świetnie
się ze sobą dogadujemy, odkąd nie mieszkamy
s
pod jednym dachem.
- A ja uważam, że jesteś za młoda, aby miesz-
kać sama - oznajmiła pani Baker. - Przecież Katy
Maude ma tak olbrzymi dom... Naprawdę nie
rozumiem, dlaczego nie możecie...
Wynn zerknęła pośpiesznie na zegarek.
- Ojej, muszę pędzić. - Uśmiechnęła się prze-
praszająco, nie pozwalając sklepikarce rozwinąć
swego ukochanego tematu. - Do zobaczenia
wkrótce.
Położyła na ladzie monetę dwudziestopięcio-
janessa+anula
Strona 11
10
centową i skierowała się pośpiesznie ku drzwiom.
Jej zielonkawe oczy lśniły wesoło.
Ale dobry humor ją opuścił, kiedy wsiadła do
zaparkowanego przed sklepem samochodu i ru-
szyła w stronę Redvale. Jadąc pustą wiejską
u s
drogą, nie minęła ani jednego pojazdu, ani jed-
nego domu. Ta część południowej Georgii była
terenem rolniczym; przypominała Teksas: roz-
lo
ległe przestrzenie, niemal całkiem płaski krajob-
raz, ogromne odległości między poszczególnymi
da
farmami, gdzieniegdzie mały wiejski sklepik...
Rozmowa o McCabie zawsze ją przygnębia-
ła. Oczywiście niesłusznie i niepotrzebnie. Naj-
n-
lepiej byłoby o nim zapomnieć, a przynajmniej
nie myśleć. Jako pisarz McCabe Foxe zyskał
światową sławę; zarobił tyle pieniędzy, że śmiało
ca
mógł zrezygnować z pracy reportera i więcej nie
narażać życia. Ale on nie miał takiego zamiaru;
s
praca była jego nałogiem, czymś, bez czego nie
potrafił się obyć. Wynn przestała oglądać wiado-
mości w telewizji, po prostu nie umiała spokojnie
patrzeć na to, co się dzieje w Ameryce Środ-
kowej. Bała się, że któregoś dnia usłyszy, że
McCabe znalazł się na linii ognia i został ciężko
ranny.
Rzecz jasna, nie powinno jej to robić różnicy.
Relacje między nimi nigdy nie układały się dob-
rze, a ich ostatnia rozmowa zakończyła się po-
tworną awanturą. McCabe zadzwonił do niej - co
janessa+anula
Strona 12
11
mu się rzadko zdarzało - żeby dowiedzieć się, co
słychać. Wpadł w szał, kiedy oznajmiła mu, że
naczelny miejscowej gazety przyjął ją do pracy.
Najpierw, usiłując powściągnąć gniew, zaczął ją
przekonywać, że powinna zrezygnować. Kiedy to
u s
nie odniosło skutku, zagroził, że wstrzyma jej
miesięczne wypłaty. Ona na to, żeby wstrzymał,
bo nie ma zamiaru odchodzić z „Couriera";
lo
zresztą zarobi na własne utrzymanie. Padały co-
raz ostrzejsze słowa; w końcu Wynn odłożyła
a
z hukiem słuchawkę na widełki. Po chwili telefon
ponownie zadzwonił. Nie odebrała. Tydzień póź-
d
niej dostała krótki list z nowojorskim stemplem.
n-
McCabe pisał, że może przesadził; może rzeczy-
wiście praca w gazecie, która ukazuje się raz
w tygodniu, nie wiąże się z wielkim niebez-
ca
pieczeństwem. Ale ostrzegał Wynn, żeby nie
zajmowała się żadnymi trudnymi sprawami, taki-
s
mi jak przestępstwa czy narkotyki. Jeżeli go nie
posłucha, to on, McCabe, przyjedzie i osobiście
przemówi jej do rozumu. „Wszędzie mam infor-
matorów, więc niech ci się nie zdaje, że zdołasz
mnie przechytrzyć" - zakończył.
Wzięła głęboki oddech, po czym nacisnęła
mocniej pedał gazu. Co za uparty, arogancki
typ! Wciąż nie potrafiła zrozumieć, dlaczego
ojciec wyznaczył go na wykonawcę swojego
testamentu. Owszem, przyjaźnili się, i to od wielu
lat, ale to jeszcze nie powód, żeby... Psiakość,
janessa+anula
Strona 13
12
ojciec powinien był powierzyć Katy Maude opie-
kę nad swoją córką i jej finansami. To byłby
logiczny wybór! Przecież ciotka i tak opiekowała
się małą Wynn, kiedy Jesse Ascot jechał pisać
reportaż tam, gdzie się akurat coś działo.
u s
Zamyśliła się nad tym, gdzie teraz przebywa
McCabe. Kilka dni temu w Ameryce Środkowej
zabito dwóch dziennikarzy. Wynn usłyszała, jak
lo
rozmawiają o tym koledzy w pracy. Dygocząc ze
zdenerwowania, wtrąciła się do rozmowy: spyta-
a
ła, czy wiedzą, jakiej narodowości byli zabici.
Okazało się, że Francuzi. Francuzi? Uff! Wróciw-
d
szy do domu, długo nie mogła przestać płakać.
n-
Totalnie bez sensu! Przecież ma narzeczonego,
zamierza wkrótce wyjść za mąż, a McCabe'a,
tego blond przystojniaka, właściwie nigdy nie
ca
lubiła. Przeciwnie, zawsze ją złościł.
W drodze do redakcji minęła dom Katy Maude
s
i stojący obok domek gościnny. Kątem oka za-
uważyła poruszającą się w oknie firankę. Dziwne,
pomyślała. Ale po chwili uznała, że wychodząc,
pewnie zostawiła uchylone okno. Nie szkodzi;
na deszcz się nie zanosi.
Budynek „Couriera" mieścił się między skle-
pem spożywczym a apteką. Zaparkowawszy sa-
mochód, Wynn wysiadła i ruszyła w stronę drzwi,
kiedy te otworzyły się na oścież i ze środka
wypadł zaaferowany Kelly Davis.
- Cześć. - Uśmiechnęła się do wysokiego
janessa+anula
Strona 14
13
chudego młodzieńca. - Pamiętasz mnie? Nazy-
wam się Wynn Ascot; pracuję w tej samej redak-
cji co ty.
- Co ty powiesz? Naprawdę? - W jego głosie
pobrzmiewała nuta ironii. - Jakoś ostatnio nigdy
przydziela te wszystkie okropne sprawy.
u s
cię nie widuję, Edward też nie i dlatego mnie
- Na przykład jakie? - spytała niewinnie.
lo
- Na przykład wypadek, który zdarzył się
na szosie federalnej - odparł cicho. - Jedna
a
osoba poniosła śmierć na miejscu, trzy zostały
ciężko ranne. Policja stanowa przed chwilą do-
d
tarła na miejsce.
n-
- Znasz nazwiska ofiar?
Kelly pokręcił przecząco głową.
- Nie. Mam nadzieję, że to nikt z tutejszych.
ca
To było najgorsze, kiedy się pracowało w pro-
wincjonalnej gazecie. W miasteczku tej wielkości
s
co Redvale prawie wszyscy się znali. Ilekroć miał
miejsce jakiś wypadek, często ofiarą był sąsiad,
kolega albo ktoś z rodziny.
- Zadzwoń, jak tylko coś będziesz wiedział,
dobrze? - poprosiła Wynn.
- Na pewno - obiecał Kelly.
Odprowadziła go wzrokiem do zaparkowanej
nieopodal starej furgonetki i zaczęła się modlić
w duchu, aby silnik zaskoczył. Udało się. Furgo-
netka pomknęła szeroką ulicą, która okrążała za-
drzewiony plac. Wynn powiodła wzrokiem po
janessa+anula
Strona 15
14
stojącym na środku placu pomniku żołnierza
armii konfederackiej oraz starcach siedzących na
ławkach w cieniu.
Kiedy weszła do redakcji, Edward Keene obej-
rzał się przez ramię. Stał przy komputerze koło
u s
młodej brunetki, która zajmowała się składem.
W ręce trzymał korektę. Na jego czerstwej, po-
oranej zmarszczkami twarzy malował się grymas
lo
niezadowolenia.
- W porządku, Judy, poczekam z tym, dopóki
netki.
da
nie wprowadzisz poprawek - powiedział do bru-
Po chwili ponownie zerknął na Wynn spod
n-
swoich siwych krzaczastych brwi.
- A ty, panienko, coś za jedna? - spytał.
- Pracujesz tu? Tak? A wiesz, jaki dzisiaj mamy
ca
dzień? Zdajesz sobie sprawę, że nie tylko sam
jeden prowadzę tę gazetę, to jeszcze pomagam
Judy przy składzie i korekcie...
s - Mam zdjęcia - oznajmiła triumfalnie Wynn
i uśmiechając się szeroko, wyciągnęła przed sie-
bie aparat. - Duże zdjęcia. Zajmą mnóstwo miej-
sca.
- Zdjęcia? - mruknął jej szef. - Czego?
Stawu?
- I pożaru. A także tego nowego mostu, który
ledwo skończyli w Union City.
Edward rozpromienił się.
- Naprawdę?
janessa+anula
Strona 16
15
- Widzę, że to ci poprawiło humor. A niedługo
Kelly wróci ze zdjęciem rozbitych samochodów,
więc będziesz miał co najmniej cztery zdjęcia na
pierwszą stronę. Można by dać je na cztery ko-
lumny...
u s
- Właśnie dlatego cię zatrudniłem - przerwał
jej szef, kiwając z uznaniem głową. - Intuicyjnie
czujesz, co należy robić. W porządku. Z tym, co
lo
już mamy, bez trudu sobie poradzimy.
- Podrzucę film Jessowi do ciemni. - Ener-
a
gicznym krokiem Wynn skierowała się w stronę
kolejnych drzwi.
d
- Dobrze. A potem... - Edward zawahał się.
n-
- Gdybyś mogła zajrzeć do gabinetu...
Wynn, lekko skonfundowana, przyjrzała mu
się uważnie. Wyglądał jakoś... hm, dziwnie. Jak-
ca
by miał coś na sumieniu. Wzruszywszy ramiona-
mi, udała się do ciemni. To normalne, że szef
s
wygląda dziwnie, pomyślała. Dziś gazeta idzie do
drukarni.
Tego dnia, kiedy gazeta szła do druku, wszyscy
zawsze wyglądali dziwnie.
Wręczyła Jessowi film i parsknęła śmiechem
na widok przerażenia, jakie odmalowało się na
jego chudej, wymizerowanej twarzy.
- Jak zwykle na wczoraj, co? - mruknął fo-
tograf.
- Byłabym ogromnie wdzięczna - przyznała
Wynn. - Będą potrzebne trzy: jedno pożaru,
janessa+anula
Strona 17
16
jedno nowego mostu i jedno stawu. Każde na
cztery kolumny.
- Mogę sam wybrać najlepsze? - Uniósł pyta-
jąco brwi.
- Jasna sprawa! Widzisz, jaka jestem miła?
mkę.
u s
- Roześmiawszy się wesoło, nacisnęła ręką kla-
- Miła, mila - burknął Jess. - Haruję od rana,
lo
roboty mam po uszy, trzy pilne prace, wszystkie na
wczoraj, jedne zdjęcia muszą być gotowe przed
a
drugą, a jeszcze nie wywołałem negatywów...
Nie słuchając utyskiwań fotografa, który za-
d
wsze narzekał, że wszystko dostaje na ostatnią
n-
chwilę, Wynn wymknęła się z ciemni i zamknęła
za sobą drzwi.
Zgodnie z prośbą Edwarda skierowała się pros-
ca
to do jego gabinetu. Szef siedział przy biurku;
ledwo go było widać zza starej, wysłużonej ma-
s
szyny do pisania oraz stosów ogólnokrajowych
dzienników, z których czerpał informacje do
swojego tygodnika. Na widok swej młodej pra-
cownicy ściągnął z nosa okulary, po czym wyjął
z kieszeni śnieżnobiałą chustkę do nosa, którą
zaczął je przecierać.
- Siadaj, siadaj - powiedział lekko zniecierp-
liwionym tonem, krzyżując ręce na swoim potęż-
nym brzuchu.
- O co chodzi? - spytała Wynn.
Była coraz poważniej zaniepokojona, a nawet
janessa+anula
Strona 18
17
wystraszona: szef zachowywał się doprawdy ku-
riozalnie.
- Dobrze się czujesz? - upewnił się.
- Świetnie. - Zmrużyła oczy. - A co? Wy-
glądam tak, jakbym zaraz miała dostać zawału?
- Nie.
u s
Chrząknął raz i drugi, przeczyszczając gardło.
- Boże! Chodzi o Katy Maude?! - wykrzyk-
lo
nęła Wynn. - Coś się jej stało!
- Nie, nie denerwuj się - uspokoił ją. Wziął
a
głęboki oddech, po czym wolno wypuścił powiet-
rze. - Dlaczego nie śledzisz tego, co się dzieje
- d
w Ameryce Środkowej? Wtedy wszystko byś
wiedziała i nie musiałbym cię o niczym infor-
n
mować.
Miała wrażenie, że krew zastyga jej w żyłach.
ca
Z całej siły zacisnęła palce na oparciu fotela.
- Chryste! - wykrztusiła. - McCabe... Miał
wypadek? Coś złego mu się przydarzyło?
s
- Żyje - oznajmił Edward Keene, nie spusz-
czając z niej wzroku. - Nawet nie jest zbyt ciężko
ranny.
Opadłszy z powrotem na fotel, odetchnęła
z ulgą. Przez moment milczała. Właściwie od lat
się tego spodziewała: że któregoś dnia usłyszy
wiadomość, że McCabe... że zginął albo został
ranny, ale mimo to przeżyła potworny szok.
- Co się stało? - spytała cicho. - Trafił go
snajper?
janessa+anula
Strona 19
18
- Coś w tym stylu. - Edward sięgnął po jedną
z gazet na biurku, wychodzący w Atlancie dzien-
nik, i podał ją dziewczynie. - Przeczytaj.
Tytuł artykułu brzmiał: „Ranny korespondent
wojenny!". Obok zamieszczono nieduże, dość
u s
ciemne i niewyraźne zdjęcie McCabe'a. Wynn
wytężyła wzrok, chcąc sprawdzić, czy bardzo się
zmienił przez te wszystkie lata, kiedy przebywał
lo
z dala od domu, ale ledwo była w stanie cokol-
wiek dojrzeć. Zaczęła czytać tekst. Z artykułu
a
wynikało, że McCabe został ranny podczas wy-
konywania zadań dziennikarskich; autor zastana-
- d
wiał się, czy to, co się wydarzyło, ma jakikolwiek
związek ze śmiercią dwóch francuskich kore-
n
spondentów, którzy zginęli niecały tydzień temu.
Podobno McCabe jest ciężko poturbowany; do-
ca
znał wstrząsu mózgu, ma zerwane ścięgno w jed-
nej nodze, ale żyje.
- Nic nie piszą, gdzie teraz przebywa...
s - No tak, byłem pewien, że to cię zainteresuje.
Niby słusznie. Tym bardziej, że trudno ci będzie
go nie zauważyć - stwierdził enigmatycznie Ed-
ward.
Wynn utkwiła spojrzenie w szefie. Po szoku,
jakiego doznała, powoli wracała do równowagi.
- Trudno mi będzie go nie zauważyć? O czym
ty mówisz?
- No, kiedy wejdziesz do domu. McCabe to
potężne chłopisko, a nie jakieś chuchro...
janessa+anula
Strona 20
19
- Jest w Redvale? W moim domu? - Nie
potrafiła ukryć zdumienia. - Cholera jasna, a co
on robi w moim domu?
- Nabiera sił. Po prostu wraca do zdrowia.
- Ed Keene popatrzył na jej wzburzoną minę.
u
du remontu. Więc gdzie miał się zatrzymać?
- U ciebie! s
- Przecież wiesz, że motel jest zamknięty z powo-
lo
- To niemożliwe - stwierdził rzeczowo. -
Mam małe mieszkanie, bez pokoju gościnnego.
a
- Nie musi spać w pokoju gościnnym! Może
na kanapie!
- d
- Gdyby był zdrowy, to tak. Ale w jego stanie?
Nie miałbym serca kazać kalece rozkładać sobie
n
na noc kanapę.
- Widocznie to ja nie mam serca - rzekła
ca
chłodno Wynn. - Nie zgadzam się! Nie chcę
mieszkać pod jednym dachem z McCabe'em.
Katy Maude wróci dopiero za kilka tygodni;
s
zresztą niedawno miała zawał, więc te nasze
ciągłe kłótnie mogłyby jej zaszkodzić.
- Przecież ty i Katy się nie kłócicie - zauważył
Edward.
- Ja i Katy nie, ale ja i McCabe owszem. Nie
pamiętasz? Spieraliśmy się zawsze i o wszystko.
Na każdy temat mamy inne zdanie. Poza tym
Andy się wścieknie.
- Andy? - Edward machnął lekceważąco rę-
ką. - Andy nie jest żadnym kołtunem. To mądry
janessa+anula