Matsuoka Takashi - Honor Samuraja
Szczegóły |
Tytuł |
Matsuoka Takashi - Honor Samuraja |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Matsuoka Takashi - Honor Samuraja PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Matsuoka Takashi - Honor Samuraja PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Matsuoka Takashi - Honor Samuraja - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Strona 3
Strona 4
Strona 5
HONOR
SAMURAJA
Strona 6
Tego autora
CHMARA WRÓBLI
HONOR SAMURAJA
Strona 7
Strona 8
Tytuł oryginału: AU-
TUMN BRIDGE
Copyright © Takashi Matsuoka 2004
All rights reserved
This edition published by arrangement with The Bantam
Dell Publishing Group, a division of Random House Inc.
Copyright © for the Polish edition by
Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz 2007
Copyright © for the Polish translation by Witold Nowakowski 2007
Cover illustration © Stanley Lau Pei Ching
Redakcja: Beata Słama Projekt gra-
ficzny okładki: Andrzej Kuryłowicz
ISBN 978-83-7359-338-1
Dystrybucja
Firma Księgarska Jacek Olesiejuk
Kolejowa 15/17, 01-217 Warszawa
t./f. 022-535-0557, 022-721-3011/7007/7009
www.olesiejuk.pl
Sprzedaż wysyłkowa - księgarnie internetowe
www.merlin.pl
www.ksiazki.wp.pl
www.empik.com
WYDAWNICTWO ALBATROS
ANDRZEJ KURYŁOWICZ
Wiktorii Wiedeńskiej 7/24, 02-954 Warszawa
Strona 9
Moim babkom,
Okamurze Fude, urodzonej w Wakayamie,
w południowej części Kansai,
Yokoyamie Hanayo, urodzonej we wsi Bingo,
w prefekturze Hiroszima,
mojej matce, Haruko Tokunadze,
urodzonej w Hilo, na Hawajach
i mojej córce, Weixin Matsuoce,
urodzonej w Santa Monica w Kalifornii
z ogromnym szacunkiem i wdzięcznością za to,
że przybliżyły mi tak wspaniałą postać,
jaką jest
pani Shizuka
Strona 10
Strona 11
Strona 12
Spis treści
Spis postaci 11
I. Duch pana Kiyoriego 13
1. Zjawa 15
2. Amerykańska róża 46
3. Mongolski kufer 80
II. W górze i w dole 121
4. Przełożona opactwa Mushindo 123
5. Ucieczka „Bandyty z Chinatown" 141
6. Dzikie spojrzenie 167
7. Tajemnicze dziecko 215
8. Mężowie Opatrzności 235
9. Władca Jabłek 292
III. Jutro, wczoraj, dzisiaj 351
10. Widoki z baszty 353
11. Klątwa 379 12.
12.Jesienny Most 421
Strona 13
Spis postaci
1281—1311
Hironobu: pierwszy wielki książę Akaoki
Pani Shizuka: żona księcia Hironobu
Go: przyboczny księcia Hironobu
1796—1867
Kiyori: wielki książę Akaoki, 1796—1860
Genji: wielki książę Akaoki od 1861 roku
Shigeru: syn Kiyoriego, stryj Genjiego
Hide: przyboczny księcia Genjiego od 1861 roku,
później generał
Taro: zastępca dowódcy wojsk księcia Genjiego od
1861 roku
Heiko: gejsza, kochanka księcia Genjiego
Hanako: służąca, później żona Hide
Emily Gibson: misjonarka
Matthew Stark misjonarz, później biznesmen z San Francisco
Kimi: wiejska dziewczyna
Goro: wiejski głupek
Książę Saemon: rywal księcia Genjiego
1882 Jintoku: przełożona opactwa Mushindo
Makoto Stark: syn Matthew Starka
Shizuka: córka księcia Genjiego, imienniczka pierwszej
pani Shizuki
Strona 14
Duch pana
Kiyoriego
Strona 15
1
Zjawa
Książę ma ostry miecz, dosiada ognistego konia i dowodzi gro-
madą nieposłusznych żołnierzy. Przed nim piętrzą się głowy dziesię-
ciu tysięcy wrogów. Wszyscy podziwiają jego waleczność i odwagę.
Ale on także głośno płakał, gdy wyjmowano go z łona matki. Bez-
radnie ssał matczyną pierś. Kiedy zaś zimne gwiazdy zamigotały ni-
czym sople lodu na zimowym niebie, to przecież w głębi zmrożonego
serca nagle zatęsknił do kobiecych pieszczot...
Aki-no Hashi
(1311)
Chmara Wróbli, Akaoka, 1860
Przez wszystkie lata znajomości z księciem Kiyorim pani
Shizuka nie zmieniła się ani odrobinę. Cerę miała tak gładką,
jak najwspanialsza porcelana Mingów — i lekko bladą, tak jak
przystało na damę z wewnętrznego dworu. Nieczuła na upływ
czasu, na słońce i niepogodę, niedostępna dla grzesznych uczuć,
myśli i uczynków. Kiedy patrzyła na księcia, jej wzrok bywał
nieśmiały, mądry albo czuły. Gdy spoglądała w dal, w jej
pięknych oczach malował się wyraz radosnego zdumienia,
podkreślony lekkim uniesieniem starannie wypielęgnowanych
brwi. Nie lubiła nowych i skomplikowanych fryzur, zakrętasów,
loków i bogatych ozdób. Włosy czesała prosto, z przedziałkiem
pośrodku głowy i układała je z tyłu w luźny „koński ogon",
15
Strona 16
przewiązany jasnoniebieską wstążką. Lśniącą czarną kaskadą
spływały aż do ziemi. Wszystkie jej stroje, z gładkich i mar-
szczonych jedwabi, również miały tradycyjny krój, były luźne
i we wszystkich odcieniach błękitu, od świetlistej barwy gór-
skiego jeziora do głębokiego mroku wieczornego nieba. Wy-
glądała niczym księżniczka z czasów Promienistego Księcia.
Z czasów, jak przypomniał sobie Kiyori, które minęły przed
wiekami.
Obce mocarstwa wspólnymi siłami próbowały zmienić ob-
licze Japonii. Ogromne parowce ze Stanów Zjednoczonych,
Wielkiej Brytanii, Francji i Rosji bezkarnie wpływały do ja-
pońskich portów. Na pokładach okrętów stały wielkie działa,
miotające pociski wielkości człowieka. Mogły strzelać daleko
w głąb lądu, nad wierzchołkami gór i nad lasami. Mogły też
rozbić w pył całą armię, zanim oddziały znalazłyby się na tyle
blisko, żeby zobaczyć, kto do nich strzela. Ocean, który kiedyś
odgradzał Japonię od reszty świata, teraz nie stanowił żadnej
przeszkody. W cudzoziemskich flotach pływały całe setki
buchających dymem, stalowych potworów, wiozących nie tylko
armaty pokładowe. Na odległych brzegach czekali żołnierze,
uzbrojeni w ręczną broń palną i ciężką artylerię. W ciągu kilku
miesięcy wielotysięczna horda mogła wkroczyć znienacka na
japońską ziemię. Ale tu, w komnacie na najwyższej wieży
zamku Chmara Wróbli, wciąż królowała przeszłość. Tu Kiyori
mógł przynajmniej przez chwilę udawać, że świat się nie
zmienił.
Shizuka uśmiechnęła się, widząc, że na nią patrzy. Zrobiła
minę niewinną i zarazem tajemniczą. Jak jej się to udało?
Nawet najbardziej doświadczone gejsze miewały z tym spore
kłopoty. A tymczasem Shizuka skromnie spuściła oczy i za-
słoniła uśmiech szerokim rękawem kimona z okresu Heian.
— Zawstydzasz mnie, panie. Aż tak źle wyglądam?
— Ależ skąd! — zaprotestował książę Kiyori. — Byłaś,
jesteś i będziesz najpiękniejszym zjawiskiem na ziemi.
W jej oczach zamigotały filuterne ogniki.
— Wciąż to powtarzasz, panie, ale z drugiej strony... Kiedy
ostatnio zajrzałeś do mojej komnaty?
— Prosiłem cię, żebyśmy więcej o tym nie mówili. — Kiyori
16
Strona 17
poczuł, że pieką go policzki. Zapewne poczerwieniał. Przecież
to wstyd, aby ktoś z jego życiowym doświadczeniem i na tym
stanowisku zachowywał się jak zakochany uczniak. — To była
tylko pożałowania godna pomyłka.
— Ze względu na dzielącą nas różnicę wieku?
Zapewne każdy, kto ją widział, dałby jej nie więcej niż
osiemnaście lub dziewiętnaście lat. Wyglądała na damę wyso-
kiego rodu, w pierwszym rozkwicie kobiecości, może nawet
jeszcze dziewicę. Pan Kiyori zaś był dojrzałym mężczyzną.
Jak przystało na wojownika, trzymał się prosto i swobodnie,
lecz w jego włosach, kunsztownie ułożonych w samurajskim
stylu, widać było pierwsze pasemka siwizny.
Różnica wieku? Tak, to prawda. Ale od dawna o tym nie
myślał.
— To się już więcej nie powtórzy — odrzekł.
— To przepowiednia? — spytała uszczypliwie, ale bez
cienia złośliwości. Nie bawiły ją żarty jego kosztem.
— Przecież wiesz, że na pewno nie.
— Zaraz, zaraz... A gdzie jest Okumichi-no kami Kiyori,
daimyo* Akaoki? To nie ty, panie? Musisz być wróżbitą, jak
każdy przywódca klanu w nowym pokoleniu.
— Tak mówią ludzie.
— Chcą sobie jakoś wytłumaczyć niektóre twoje posunięcia.
Skąd mógłbyś wiedzieć, co nastąpi, gdybyś nie umiał wejrzeć
w przyszłość?
— No właśnie. — Przekleństwo rodu ciążyło mu od niepa-
miętnych czasów, ale ostatnio coraz dotkliwiej odczuwał także
brzemię wieku. Miał siedemdziesiąt dziewięć lat. Stare kroniki
zaręczały, że dawniej niektórzy ludzie — mędrcy, herosi i wy-
brańcy bogów — żyli po sto lat albo nawet dłużej. Nie wy-
obrażał sobie, aby w jego przypadku było to możliwe.
Wziąwszy pod uwagę wszystkie okoliczności, zakrawało na
cud, że tak długo chodzi po tym świecie. Jako piętnastolatek
został seniorem klanu. W wieku osiemnastu lat był już żonaty,
później miał synów i owdowiał w czterdziestym roku życia.
* Daimyo — tytuł japońskich książąt feudalnych.
Strona 18
Przez cały czas potajemnie spotykał się z panią Shizuką. Jak
długo się znali? Teraz trwał czternasty rok panowania cesarza
Komei... Pierwszy raz ujrzał ją w siedemnastym roku pano-
wania cesarza Kokaku, który aż przez trzydzieści osiem lat
zasiadał na tronie. Do tego należało jeszcze dodać dwadzieś-
cia dziewięć lat rządów cesarza Ninko. W sumie sześćdzie-
siąt cztery lata. Wbrew przyzwyczajeniu postanowił obliczyć
to raz jeszcze według cudzoziemskiego kalendarza. Siedem-
nasty rok Kokaku to 1796. Teraz był 1860. Tak, sześćdziesiąt
cztery.
Powiedziała mu wtedy, że ma szesnaście lat. Teraz twierdziła,
że ma dziewiętnaście. W oczach Kiyoriego wcale się nie
zmieniła. Lodowaty dreszcz przebiegł mu po plecach, choć
zimowy poranek był wyjątkowo ciepły.
— Mnie nie pytaj — powiedziała pani Shizuka. — To ty
masz dar jasnowidzenia.
— Tak?
— Chyba nie myślisz, że to moje wizje?
— Zawsze się przy tym upierałaś.
— A ty stanowczo zaprzeczałeś. — Na czole Shizuki poja-
wiła się maleńka zmarszczka, świadcząca o namyśle. Śmiało
popatrzyła w oczy Kiyoriego. — Teraz uważasz, że jest inaczej?
Zanim Kiyori zdążył odpowiedzieć, za drzwiami rozległ się
głos służącej:
— Przyniosłam herbatę, panie.
— Wejdź.
Z roztargnieniem patrzył na młodą Hanako, która cichutko
otworzyła drzwi, ukłoniła się, omiotła pokój szybkim spoj-
rzeniem i zastygła w oczekiwaniu. No właśnie, westchnął w
duchu Kiyori. Popełnił błąd. Wciąż stał przy oknie, więc Ha-
nako nie mogła znaleźć żadnego punktu odniesienia. Nie wie-
działa, gdzie podać herbatę. Ale jej wahanie trwało tylko
chwilę. Zanim Kiyori zdążył usiąść naprzeciwko pani Shizuki,
służąca postawiła tacę dokładnie w połowie drogi dzielącej go
od miejsca dla gości. Jej zachowanie zawsze go zadziwiało.
Przybyła na zamek jako dziewięcioletnia sierota, lecz szybko
okazało się, że bystrością i wyczuciem przewyższa wielu sa-
murajów.
18
Strona 19
— Dziękuję, Hanako. Możesz odejść.
— Tak jest, panie. — Dziewczyna pochyliła głowę w niskim
ukłonie. Wycofywała się z komnaty tyłem, żeby nie stanąć
plecami do swojego pana.
— O niczym nie zapomniałeś? — zapytała Shizuka tak ci-
chym szeptem, że wydawało się to złudzeniem.
— Jeszcze chwilę, Hanako. — O czym to zapomniał? Ach,
prawda. — Jutro wyruszysz wraz z posłańcem jadącym do
Edo. Dołączysz do służby pana Genjiego w pałacu Cichego
Żurawia.
— Tak, panie. — Rozkaz padł niespodziewanie, a mimo to
Hanako nie okazała zdziwienia. Zgodziła się bez pytania, jak
przystało na dobrą służącą.
— Zawsze byłem ci rad, Hanako. Nie przyniosłaś ujmy
swoim rodzicom. — Oczywiście Kiyori wcale nie miał zamiaru
tłumaczyć się lub przepraszać za tak nagłą decyzję.
— Dziękuję, panie. Jesteś bardzo łaskaw, że przez tyle lat
cierpliwie znosiłeś moje uchybienia.
Puścił mimo uszu ceremonialny ton tego podziękowania.
— Będę ci wdzięczny, jeśli równie dobrze zajmiesz się
moim wnukiem.
— Tak, panie. Postaram się.
Wyszła z komnaty.
— Dlaczego odesłałem ją do Cichego Żurawia? — mruknął
Kiyori.
— Mnie pytasz, panie?
— Tylko głośno myślę — odparł. — Mam taki głupi zwy-
czaj, który sprawia, że ludzie uważają mnie co najmniej za
dziwaka.
— Dobrze, że rozmyślasz nad każdą decyzją. Bo decyzja
jest twoja. — Shizuka umilkła na chwilę. — Mam rację? —
dodała.
Kiyori uśmiechnął się kwaśno. Za każdym razem ich roz-
mowa zamierała w tym samym punkcie. Wszelkie rzeczowe
argumenty okazywały się całkowicie błędne. Taka bowiem
była różnica pomiędzy wizją a logiką.
— Wysłałem Hanako do mojego wnuka — powiedział —
ponieważ jemu będzie bardziej potrzebna, zwłaszcza teraz,
19
Strona 20
gdy ostatecznie przejął obowiązki seniora klanu. Co więcej,
lada dzień możemy się spodziewać trojga misjonarzy, których
mamy powitać w Edo i dać im pełną ochronę. Ich obecność
wywoła pewien kryzys, decydujący o przyszłości rodu. Oprócz
tego chciałbym, aby Genji z wzajemnością zakochał się w Ha-
nako. To dziewczyna, jakiej mu potrzeba w tych trudnych i
niebezpiecznych czasach.
— Co za niezwykła konsekwencja, panie. Podziwiam twoją
przenikliwość.
— Chcesz powiedzieć, że znów się mylę? — westchnął,
nalewając herbatę do dwóch czarek. Była to czcza formalność,
bo Shizuka jak zwykle nic nie piła.
— Nie przeszkadza ci przepaść, która ich dzieli?
— Nie. Nadchodzi czas zemsty. W takim przypadku status
społeczny jest mniej ważny od cech charakteru.
— Bardzo mądrze! — pochwaliła Shizuka. — Po co nam
puste konwenanse i sztuczne podziały? Trzeba iść z duchem
czasu.
— Jesteś innego zdania?
— Nic podobnego. Wprawdzie hołduję dawnym poglądom
i prawie nie znam współczesnego świata, ale nawet mój ciasny
umysł potrafi pojąć pewne prawdy. Wrodzone cnoty są cen-
niejsze od dziedziczonych apanaży.
— Niby się zgadzasz, a jednak mam wrażenie, że rozbawiły
cię moje słowa. Hanako nie jest dla Genjiego?
— Z reguły można wiedzieć coś więcej — zauważyła Shi-
zuka. — Pytanie tylko: czy naprawdę warto? Chcesz wiedzieć
więcej?
— Jedynie to, co jest rzeczywiście ważne dla dobra i przy-
szłości klanu.
— W takim razie wiesz wszystko.
Kiyori wypił łyk herbaty. Na pozór zachowywał się spokoj-
nie, choć w duszy kipiał z gniewu. Dręczyła go ciekawość.
Co czeka tych dwojga młodych? Miłość? Nie mógł zapytać
wprost — ale nie dlatego, że wydawało się to nie na miejscu.
Tu nie chodziło przecież o zwyczajny romans, tylko o przyszłe
pokolenia, o ów „proroczy dar" dzieci Genjiego. Kłopot w tym,
że to pytanie kryło w sobie pewne następstwa, których przez
20