Jarosław Kaczyński
Szczegóły |
Tytuł |
Jarosław Kaczyński |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Jarosław Kaczyński PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Jarosław Kaczyński PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Jarosław Kaczyński - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
P O R T R E T N I E P O L I T Y C Z N Y
JAROSŁ AW
TAJEMNICE KACZYŃSKIEGO
Michał Krzymowski
Strona 2
/ Spis treści:
4
6
8
24
26
38
50
66
82
88
100
102
114
122
134
140
148
154
156
164
178
192
202
Strona 3
Brat nad bratem 212
Przeklęta ziemia 220
Życie wśród duchów 238
Mit 252
Sam przeciw światu 258
Wódka pod schab 260
Stan wojenny 276
Formacja KPP kontra człowiek z innej parafii 290
Zemsta bibliotekarza 304
Sex instructor. First lesson free 318
Swąd 332
Rewolucja 342
Inspiracje historyczne 344
Błoto szaleństwa i kompromitacji 358
Agresja przechodniów, propaganda taksówkarzy 370
Dyskretny proces psychotyczny 384
Zakon jest moją zbroją 398
Nienawiść 416
Dwie natury 428
Samotność 438
Jarek, mój przyjaciel 454
– rozmowa z Tadeuszem Kopczyńskim
Bibliografia 474
Strona 4
/ Wstęp
Gdy piszę te słowa, książka jest już gotowa do druku. A ja myślami
wracam do spotkania z Andrzejem Urbańskim, wieloletnim współpra-
cownikiem mojego bohatera, który już po wywiadzie zatrzymał mnie
w drzwiach swojego domu i powiedział: – Niech pan posłucha. Jarosław
Kaczyński 30 lat temu był nikim, a dziś jest człowiekiem, który kilkukrot-
nie zmieniał bieg historii. Może pan go kochać, może nienawidzić, ale nie
wolno panu pisać tej książki na zimno. Pisze pan o człowieku wielkim,
który musi budzić w panu emocje.
To prawda. Kaczyński jest politykiem wielkim – moim zdaniem naj-
większym w historii III Rzeczpospolitej – i zasługuje na portret godny
swoich osiągnięć. Ta książka jest, wierzę w to z całego serca, taką właśnie
opowieścią. Nie pisałem jej jednak ani z miłości, ani z nienawiści. Powie-
działbym raczej, że „Jarosław” powstał z fascynacji.
Nie było w ciągu ostatnich 25 lat drugiego polityka, który zawład-
nąłby emocjami Polaków na tak długo i z taką mocą. Mój bohater jest
niezwykły, bo nie pozostawia nikogo obojętnym, ale mimo wszystko to
postać nie do końca znana, kryjąca w sobie tajemnicę. Z jednej strony jest
charyzmatycznym przywódcą, brutalnym i pewnym swoich przekonań,
a z drugiej – to człowiek czuły, tęskniący za akceptacją, uległy wobec
kobiet i uciekający w samotność.
4 / Jarosław. Tajemnice Kaczyńskiego
Strona 5
Moja opowieść jest poszukiwaniem klucza do tej zagadki. Na czym
polega fenomen Jarosława Kaczyńskiego i gdzie bije źródło tego feno-
menu? Odpowiedzi na te pytania odnalazłem nie tylko w działalności
publicznej mojego bohatera, ale też w jego świecie intymnym: rodzin-
nym domu, miłości do brata i osamotnieniu. W tym wszystkim, co go
stworzyło i uformowało.
Książka powstawała przez trzy lata. Przygotowując ją, przepro-
wadziłem 86 wywiadów, spędziłem dziesiątki godzin w archiwach
i dotarłem do dokumentów oraz historii dotąd nieopisywanych.
Do Jarosława Kaczyńskiego wysłałem odręczny list z prośbą o roz-
mowę (taką formę zalecił mi jego wieloletni kierowca i przyjaciel
Tadeusz Kopczyński). List pozostał bez odpowiedzi. Mimo to mój
bohater jest w tej książce obecny: przemawia z niepublikowanych
wspomnień, które udostępnił mi jeden z jego współpracowników,
i archiwalnych wywiadów.
Zabrzmi to zuchwale, lecz sądzę, że takiego portretu nie doczekał
się jeszcze żaden polski polityk ostatniego ćwierćwiecza. Zapraszam
w podróż do nieznanego świata Jarosława Kaczyńskiego.
Michał Krzymowski
5 / Wstęp
Strona 6
Strona 7
GAZETA
Wydanie specjalne /
Strona 8
Strona 9
Pokój jest vis à vis sali, w której leży mama. Kto zajrzy do środka, zo-
baczy cztery krzesła, prosty stół, leżankę i wieszak z garniturem. Prezes
przychodzi tu codziennie, żeby zdjąć z siebie żałobę. Wchodzi ubrany
na czarno, wychodzi na jasno. Bierze białą maseczkę i idzie do mamy.
Garnitur żałobny na pewno by ją zaniepokoił, a wiadomość o śmierci
Leszka mogłaby zabić.
Wiele miesięcy później, gdy Jadwiga Kaczyńska już wydobrzeje, opo-
wie w wywiadzie:
„Wyprowadzono mnie ze śpiączki farmakologicznej jeszcze w marcu,
za życia Leszka. Byłam kompletnie sparaliżowana i – jak mi opowiadano
– rozmawiałam z Leszkiem, Jarkiem, siostrami, lekarzami. Ale tego nie
pamiętam. To, co pamiętam, wyglądało tak. Leżałam w szpitalu. Długo
byłam nieprzytomna. Pamiętam ten dzień, kiedy się ocknęłam. Usłyszałam
padający deszcz. Ten szmer deszczu będę pamiętać już zawsze. Zapyta-
łam Jarka: »Gdzie jest Leszek?«. Odpowiedział, że w Brazylii. »W Brazylii
mówią po portugalsku, a Marylka chyba nie zna portugalskiego – zmar-
twiłam się. – Dlaczego nie zadzwoni?«”.
Jarosław wyjaśni, że z telefonami w Brazylii jest kłopot. Leszek nie
może dzwonić do Polski, ale można dzwonić do niego, więc on, Jarosław,
codziennie chodzi do Pałacu Prezydenckiego i telefonuje ze specjalnego
aparatu satelitarnego. Mama ma się nie martwić. Leszek jest już w drodze
do Argentyny i Peru. Mówi, że tęskni. Przesyła ucałowania, pozdrawia.
9 / Wydanie specjalne
Strona 10
Problem, słyszy mama, jest inny. Na Islandii wybuchł wulkan
i wstrzymano ruch lotniczy nad Europą. Przez to Leszek z Marylką muszą
wracać do kraju morzem, po drodze mają cumować w Meksyku. Jarosław
odmalowuje statek, streszcza rozmowy – wszystko wymyśla na gorąco,
jakby opowiadał dziecku bajkę. W tej kabinie jest ksiądz Indrzejczyk,
dalej Władysław Stasiak, kolejną zajmuje pani Iza, szefowa prezydenc-
kiego protokołu i przyjaciółka Marylki. Podróż mija spokojnie, tylko kajut
brakuje. Niektórych kwaterują parami, są drobne nieporozumienia, ale
to wśród innych członków delegacji. Leszek dobrze znosi oceaniczną wy-
prawę, nie trzeba się denerwować.
Mama się uspokaja, ale Jarosława musi gryźć sumienie. Kilka dni
temu zapowiedział start w wyborach prezydenckich. Wydał oświadcze-
nie, w którym napisał, że ma wsparcie rodziny i chce kontynuować dzieło
zabitego brata. Partia już zbiera podpisy pod jego kandydaturą, współpra-
cownicy naciskają, że trzeba ułożyć kalendarz spotkań, a on nie ma do
tego głowy. Jest w żałobie i jeszcze okłamuje mamę. A przecież – zwierzy
się znajomej – ona ma prawo wiedzieć, że syn nie żyje.
Początek maja. Prezes wypytuje R., dyrektora zarządzającego partii,
czy dałoby się wydać taką gazetę, która nie zawierałaby tekstów o Smo-
leńsku. Najlepiej „Rzeczpospolitą”, bo mama bardzo ją lubi. Czy można
by to zrobić własnymi siłami, z ludźmi partii?
Dyrektor R. od razu bierze się do pracy. Do przedsięwzięcia angażuje
łącznie dziesięć osób: współpracowników, ludzi z zaufanej drukarni, któ-
ra od lat przyjmuje wyborcze zlecenia od PiS, zaprzyjaźnionych łamaczy,
fotoedytorów. Znajduje też człowieka, który zredaguje zmyślony artykuł.
To Marek Krukowski, człowiek cienia. Były dziennikarz i ghostwriter,
Pierwsze fikcyjne wydanie „Rzeczpospolitej”
zrobione dla Jadwigi Kaczyńskiej
10 / Gazeta
Strona 11
Strona 12
autor tekstów programowych partii i licznych wystąpień prezesa. Doskonale
zna Jarosława Kaczyńskiego i jego oczekiwania, umie nawet imitować
frazę szefa. Czasem, jak coś przygotuje, to aż trudno uwierzyć, że nie
pisał tego prezes. Zna go też pani Barbara, najważniejsza sekretarka na
Nowogrodzkiej. Dzięki temu Krukowski bez kłopotu dostanie się do szefa
i będzie mógł skonsultować treść artykułów. To ważne, bo teksty muszą
być zgodne z tym, co mama już wie.
Trzeba jeszcze znaleźć drukarkę wielkoformatową. Po konsultacjach
R. decyduje się na ploter marki Canon, model IPF710. Sprzęt kosztuje
ponad 8 tys. zł, ale ma opcję drukowania na cienkim papierze, co spra-
wi, że gazeta będzie jak prawdziwa. Dzięki pięciokolorowemu drukowi
w wysokiej rozdzielczości winieta pisma, infografiki i szparowane zdjęcia
uzyskają autentyczny wygląd. Pieniądze na zakup plotera wykłada za-
przyjaźniona drukarnia. O zwrot kosztów nie będzie się upominać.
Sprzęt zostaje zniesiony do katakumb partyjnej siedziby przy Nowo-
grodzkiej 84/86. Drukarnia ma tu magazyn. Miejsce jest bardzo dyskretne.
Kilka kondygnacji wyżej odbywają się konferencje prasowe, na których wy-
stępuje prezes, ale dziennikarze kręcą się tylko na poziomie zero i wyżej. Do
tego, co pod powierzchnią, nie mają dostępu. Magazyn mieści się przy pod-
ziemnym parkingu, do którego prowadzi kręty zjazd z podwórka. Żeby się do
niego dostać, trzeba mieć pilot do zewnętrznej bramy i jeszcze znać rozkład
garażu. O magazynie wiedzą nieliczni: kilka osób z partyjnej centrali, druka-
rze i kierowcy Jarosława, którzy obok parkują prezesowską limuzynę.
Gazetę udaje się złożyć i wydrukować w trzy dni. Gdy gotowa płach-
ta wyjeżdża z plotera, kilka pięter wyżej, w biurze, rodzi się plan na
początek kampanii. Powstanie spot wyborczy „Do przyjaciół Rosjan”,
w którym Jarosław stwierdzi: „Nowe można budować tylko w oparciu
o prawdę. Musimy tę prawdę poznać nawet wtedy, gdy jest ona bardzo
bolesna”. Film zostanie nagrany w Muzeum Powstania Warszawskiego
i wyemitowany w niedzielę.
12 / Gazeta
Strona 13
W sobotę rano prezes jest jeszcze w szpitalu. R. już do niego jedzie
z gazetą. Po drodze zabiera Tomasza Żukowskiego, socjologa współpra-
cującego z partią, który ma go zaprowadzić na oddział. Przy drzwiach do
sali jak zwykle siedzi pan Jacek, kierowca szefa i asystent. To człowiek
z najwęższego kręgu, jego żona Hanna pod nieobecność prezesa dyżuruje
przy mamie.
Pan Jacek daje znać, że do środka wchodzi tylko R., dr Żukowski
ma zostać na zewnątrz. W pokoju jest pusto, na wieszaku wisi garnitur.
Po chwili uchylają się drzwi i zjawia się prezes. Zdejmuje maseczkę
– to znak, że był u mamy – i siada za stołem, na którym leży „Rzeczpo-
spolita”. Gazeta wygląda jak prawdziwa. To przerobione wydanie ze
środy. Na czołówce ma wpisaną datę trwającego weekendu 8–9 maja
2010 roku.
Prezes sprawdza palcami papier – przypomina prawdziwą gazetę.
Przegląda dokładnie, strona po stronie. Na czołówce jest tekst dzienni-
karki działu ekonomicznego Danuty Walewskiej poświęcony greckim
zamieszkom w sprawie cięć zapowiedzianych przez rząd. Oraz drobne
zapowiedzi czterech tekstów ze środka.
Z kraju: „Ukraińcy twierdzą, że założyli Polskę. Kontrowersyjny prze-
wodnik turystyczny dla wschodnich sąsiadów”.
Ze świata: „Torysi wygrali wybory”.
Z opinii: „Richard Pipes: Rosja powinna dać Czeczenom niepodległość”.
I z gospodarki: „Spada sprzedaż prasy”.
Drugą stronę otwiera komentarz redakcyjny autorstwa Pawła Jabłońskie-
go „Euroland: ekskluzywny klub bez wykidajły”. Niżej rysunek Andrzeja
Krauzego. Urzędnik pyta zgarbioną babcię: „Chcecie wyższą rentę? A co
to, nie na najedliście się w ciągu dotychczasowego życia?”. Dalej też bez-
piecznie – recenzja książki o terrorystach, jakaś ciekawostka z Tadżykistanu
i krótka rozmowa z prezenterem pogody Tomaszem Zubilewiczem.
Tekst o podróży – „Prezydent płynie do kraju” – jest na trzeciej stronie.
13 / Wydanie specjalne
Strona 14
Strona 15
Prezes czyta:
„Prezydent Lech Kaczyński postanowił nie czekać, aż miną zakłócenia
w transatlantyckim ruchu lotniczym, spowodowane wybuchem islandz-
kiego wulkanu, i wraz z Pierwszą Damą oraz towarzyszącą mu delegacją
wsiadł na statek płynący z Meksyku do Europy. Swoją decyzją prezydent
zaskoczył wszystkich. Podjął ją szybko, tak jak swego czasu błyskawicznie
postanowił polecieć do Gruzji na wieść o wkroczeniu wojsk rosyjskich na
terytorium tego kaukaskiego państwa.
Kancelaria funkcjonuje normalnie
– To niekonwencjonalne zachowanie, ale mogę powiedzieć, że rozumiem
prezydenta. Przecież według prognoz chmura wulkanicznego popiołu rozcią-
gająca się nad Atlantykiem może nie ustąpić przed upływem trzech tygodni.
A więc płynąc statkiem prezydent ma szanse na wcześniejszy powrót do kraju.
Zresztą nawet tak długa podróż morska jest lepszym rozwiązaniem niż bez-
czynne oczekiwanie na drugim kontynencie na polepszenie się warunków
atmosferycznych – powiedział »Rz« wicepremier Waldemar Pawlak.
Niektórzy politycy koalicji rządzącej uważają, że tak długi pobyt za grani-
cą głowy państwa zakłóci funkcjonowanie Kancelarii Prezydenta. – Wykonu-
jemy nasze obowiązki jak co dzień. Kancelaria działa sprawnie i jej praca na
nieobecności Pana Prezydenta nie ucierpi – zapewnia prezydencki minister
Jacek Sasin. Nie ukrywa jednak, że rozpisanie na nowo kalendarza spotkań
Lecha Kaczyńskiego jest dość trudnym zadaniem. Niektóre z umówionych
wizyt nie dojdą do skutku, w tym wyjazd do Moskwy na uroczystości związa-
ne z rocznicą zakończenia II wojny światowej. Inne wizyty i spotkania trzeba
Drugie fikcyjne wydanie
„Rzeczpospolitej”
15 / Wydanie specjalne
Strona 16
będzie przełożyć. Pytanie tylko na kiedy? – Intensywnie nad tym myślimy.
Nie będzie to łatwe, ale nie chcemy, by ludzie czy środowiska, z którymi miał
się spotkać prezydent, poczuły się zawiedzione.
Nieoczekiwane wczasy
Prezydencka para i towarzyszące jej osoby znalazły się niejako na
przymusowym urlopie. Mogłoby się więc wydawać, że nie czekają na
nie żadne obowiązki. – To są tylko pozory. Owszem, prezydent sporo
odpoczywa, trochę czyta, spędza więcej niż normalnie czasu z małżonką,
ale też bardzo dużo pracuje, a wraz z nim my wszyscy – mówi »Rz« szef
Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak. – Mamy teraz wyjątkową spo-
sobność na długie dyskusje o Polsce, o stanie naszego państwa oraz o tym,
jakie zadania stoją przed nami – dodaje.
Jak się dowiedzieliśmy, pogoda dopisuje i podróż odbywa się bez prze-
szkód. Powrót do Polski pary prezydenckiej spodziewany jest za dwa ty-
godnie. Statek będzie bowiem płynął dłuższa niż zwykle trasą. Możliwe jest
jednak, że prezydent wykorzysta fakt, iż portem docelowym jest Marsylia,
odbywając po drodze do kraju szereg nieoficjalnych spotkań z przywód-
cami państw unijnych. – Żadne konkretne ustalenia w tej sprawie jeszcze
nie zapadły – mówi Władysław Stasiak – ale nie zaprzeczam, że rozmowy
na ten temat mają miejsce”.
Tekst podpisano nazwiskiem Elizy Olczyk. Niżej umieszczono praw-
dziwy artykuł Aleksandry Rybińskiej poświęcony wstrzymanemu ru-
chowi samolotów. Wynikało z niego, że przestrzeń powietrzna może być
zamknięta jeszcze nawet dwa–trzy tygodnie. Krukowski zostawił jego
zasadniczą część bez zmian, zmienił tylko fragment ostatniej szpalty.
Dopisał w niej jedno zdanie:
„Jak dobrze wiemy, wybuch islandzkiego wulkanu opóźnił powrót
do Polski prezydenta Lecha Kaczyńskiego, uniemożliwiając mu wzięcie
udziału w moskiewskich uroczystościach Dnia Zwycięstwa”.
16 / Gazeta
Strona 17
Po przeczytaniu prezes zamknie gazetę i wstanie do wyjścia. – Jestem
dozgonnie wdzięczny. Ratuje pan życie mamy – powie na pożegnanie.
R. poczuje się zakłopotany.
Druga gazeta dla mamy zostanie przygotowana na kolejny weekend.
Będzie nosić datę 14–15 maja 2010 roku i znajdą się w niej dwa artykuły
o prezydencie. Znów oba zostaną podpisane nazwiskiem Elizy Olczyk.
Pierwszy z nich – „Prezydent w podróży” – będzie stanowić kroni-
karską relację z rejsu:
„Minął kolejny dzień podróży prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Pol-
ski. Jego decyzja o powrocie do kraju droga morską wydaje się jak najbar-
dziej słuszna. Prognozy bowiem, o czym piszemy poniżej, nie wskazują
na to, by w najbliższych trzech tygodniach przywrócona została trans-
atlantycka komunikacja lotnicza.
Statek z pierwsza polską parą płynie po Atlantyku szerokim łukiem, by
jak najdłużej trzymać się z dala od skażonego wulkanicznymi popiołami ob-
szaru. Jak się dowiedzieliśmy, francuska jednostka zbliża się do kontynentu
afrykańskiego. Według informacji przekazanych przez wiceszefa Kancelarii
Prezydenta Jacka Sasina, wszyscy członkowie delegacji bardzo dobrze znoszą
podróż. Sprzyja temu piękna pogoda i spokojne morze. Para prezydencka,
która przez pierwsze dni podróży wzbudzała ogromną sensację na pokładzie,
bowiem czasy, gdy głowy państwa regularnie pływały statkami, dawno już
się skończyły, wiele wypoczywa. Lech Kaczyński jest ponoć w doskonałym
nastroju i tryska humorem w towarzystwie swoich współpracowników”.
Drugi tekst będzie już czysto polityczny. Krukowski nada mu tytuł
„Spotkanie Kaczyński–Sarkozy”:
„Najprawdopodobniej dojdzie do nieoficjalnego spotkania prezyden-
ta Lecha Kaczyńskiego z prezydentem Francji Nicolasem Sarkozym
17 / Wydanie specjalne
Strona 18
– dowiedziała się »Rzeczpospolita«. Według pragnącego zachować anoni-
mowość polskiego dyplomaty szef państwa francuskiego chciałby wyko-
rzystać fakt, iż Lech Kaczyński z towarzyszącą mu delegacją są na pokła-
dzie statku, który zawinie do Marsylii. Którego dnia dojdzie do rozmowy
obu polityków i gdzie się ona odbędzie, na razie nie wiadomo. Być może
spotkanie będzie miało miejsce w okolicach Nicei, w podmiejskiej willi
na wybrzeżu, gdzie prezydent Sarkozy często wypoczywa wraz ze swoją
małżonką Carlą Bruni.
Według polskiego dyplomaty prezydenci spędzą ze sobą co najmniej
pół dnia. W rozmowach poruszą oczywiście najważniejsze problemy,
z którymi boryka się Unia Europejska, w tym kryzys grecki i kwestię
bezpieczeństwa energetycznego, ale też sporo czasu poświęcą na nie-
zobowiązującą konwersację. Przypomnijmy, że swego czasu Nicolas
Sarkozy był zaskoczony erudycją Lecha Kaczyńskiego i jego wiedza na
temat historii Francji.
Jak się dowiedzieliśmy, spotkanie z prezydentem Sarkozym nie bę-
dzie jedynym, które Lech Kaczyński odbędzie podczas podróży do domu.
Zapewne z Francji uda się do Brukseli, a stamtąd do Berlina, gdzie ma
rozmawiać z kanclerz Niemiec Angelą Merkel. Pertraktacje w tej ostat-
niej sprawie trwają, czy zakończą się sukcesem, w tym momencie trudno
orzec, bowiem niemiecka kanclerz ma w najbliższych tygodniach wyjąt-
kowo napięty kalendarz”.
Trzeba powiedzieć, że Krukowski skroił te artykuły perfekcyjnie. Nie
spełniały one może kryteriów normalnego materiału informacyjnego, ale
nie o informowanie w nich chodziło. Teksty miały uspokoić mamę. I za-
pewne uspokoiły, bo wyłaniał się z nich sielski obraz. Pogoda dopisywa-
ła, a statek pruł spokojne wody oceanu. Kurs oczywiście obrano tak, by
ominąć chmury wulkanicznego pyłu. Prezydent nie uskarżał się na trudy
podróży, wręcz przeciwnie – w otoczeniu pasażerów tryskał humorem.
18 / Gazeta
Strona 19
Wreszcie miał czas, by odpocząć u boku małżonki i porozmawiać ze
współpracownikami o polskich sprawach, ale też dużo czytał i nie zapo-
minał o obowiązkach. Nawet samochodowa droga przez Europę zapowia-
dała się jako podróż przywódcy oczekiwanego przez liderów kontynentu,
będących zresztą pod jego urokiem. Tę błogą atmosferę zakłócali jedynie
przedstawiciele rządu, którzy jak zwykle mieli zastrzeżenia do działal-
ności prezydenta. Krukowski pamiętał o najdrobniejszych szczegółach.
Nawet „pierwszą damę” pisał wielkimi literami. Nieprzypadkowo wybrał
też na autorkę fikcyjnych artykułów Elizę Olczyk, wyważoną publicystkę
z odpowiednim dorobkiem i bez skłonności do sensacji.
Na Nowogrodzkiej zachowały się dwa papierowe wydania fikcyjnej
„Rzeczpospolitej”. Było jeszcze trzecie, które także przekazano prezesowi,
ale jego kopia została zniszczona. Gdy Jarosław wyznał mamie prawdę
o śmierci brata, nakazano zapomnieć o sprawie i wykasować z dysków
wszystkie pliki dotyczące gazety.
/
Jest grudzień 2013 roku, jedenaście miesięcy po śmierci mamy. U Barbary
Winklowej za oknem, na Starym Mokotowie, siąpi deszcz. Choć nie ma
jeszcze południa, na dworze jest już szaro. Barbara Winklowa przyjaźniła
się z Jadwigą Kaczyńską przez całe jej dorosłe życie. Panie razem studio-
wały polonistykę i pracowały w Instytucie Badań Literackich. Spędzały
urlopy, rozmawiały o dzieciach. Gdy jeszcze przed Smoleńskiem mama
braci się rozchorowała, pani Barbara odwiedzała ją w szpitalu.
Winklowa na wstępie zaznacza, że pytała Jarosława, czy może się ze
mną spotkać. Prezes dał zgodę.
– Jadwiga długo się nie budziła – wspomina. – Bardzo mnie to nurto-
wało, ale nie miałam odwagi zapytać Jarka, co się z nią dzieje.
– Prezes dużo czasu spędzał w szpitalu?
19 / Wydanie specjalne
Strona 20
– Bardzo dużo. Gdy przychodziłam potrzymać Jadwigę za rękę, był
zawsze. Proponowałam mu, że możemy się zmieniać, ale sam chciał być
przy niej cały czas.
Na początku kwietnia 2010 roku stan zdrowia mamy był bardzo zły.
Pani Jadwiga od lat cierpiała na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc, która
objawia się napadami duszności i trudnościami w oddychaniu. Tuż przed
katastrofą nałożyło się na to ciężkie zapalenie płuc a po niej – dokładnie
w dniu pogrzebu wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Putry – nastąpił atak
sepsy. Łączny skutek był taki, że mama przez wiele tygodni znajdowała
się, jak to później określi prezes, „na granicy życia i śmierci”.
To właśnie wtedy tak długo się nie budziła. Jarosław wspomni, że aku-
rat jemu było wtedy łatwiej, bo mama leżała nieprzytomna i nie pytała
o Leszka, a więc on nie musiał jej okłamywać.
Kontakt wraca pod koniec kwietnia. Mama czuje się na tyle dobrze, że
opuszcza erkę i przenoszą ją do separatki, tej vis à vis pokoju z wieszakiem.
Pierwsza noc w nowym miejscu kończy się dramatycznie. Mama budzi się
z krzykiem, jest roztrzęsiona. Opowiada dyżurującym przy niej pielęgniar-
kom straszny sen: Leszek z Marylką lecieli z wizytą, ale doszło do napaści.
Padły strzały, napastnicy uciekli, a ich samolot się roztrzaskał.
Jedna z pielęgniarek wpada w popłoch i bez słowa ucieka z sali. Druga
zachowuje spokój.
– Kochanie – mówi do pani Jadwigi – to jest tylko sen. Damy coś na
uspokojenie.
Dwa lata po katastrofie mama opowie o tym śnie w wywiadzie.
Na razie jest jeszcze w szpitalu i dochodzi do siebie. Są dni, kiedy jest cał-
kiem przytomna i dopytuje o Leszka – to wtedy Jarosław zaczyna wymyślać
historie o podróży do Brazylii – ale bywa, że myli synów, co nigdy wcześniej
jej się nie zdarzało. Ma przed sobą Jarosława a myśli, że to Lech.
Gdy padają pytania „To ty, Leszeczku?”, Jarosław nie wyprowadza jej
z błędu. Dla niego te rozmowy są podwójnie trudne. Raz, że musi wcielać
20 / Gazeta