Dalton Annie - Melania w starożytnym Rzymie
Szczegóły |
Tytuł |
Dalton Annie - Melania w starożytnym Rzymie |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Dalton Annie - Melania w starożytnym Rzymie PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Dalton Annie - Melania w starożytnym Rzymie PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Dalton Annie - Melania w starożytnym Rzymie - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Rozdzia³ 1
iedy myla³am, ¿e bycie anio³em to sama s³odycz
K i szczêcie. Wyobra¿a³am sobie, jak przecinam prze-
stworza, mkn¹c na Ziemiê, nios¹c ludziom pokój, radoæ
i tak dalej. Potem wracam do Akademii Anio³ów, wy-
skakujê z bojówek, wbijam siê w krótki b³yszcz¹cy top
i biegnê z kumplami tañczyæ do bia³ego rana. Gdyby
tylko...
Nie zrozumcie mnie le, kocham swoj¹ pracê. Ale ten
zawód ma jedn¹, zdecydowanie z³¹ stronê. Z³omy nigdy
nie odpoczywaj¹. Bez przerwy sabotuj¹ nasze poczynania
i czasami niele daj¹ nam w koæ.
Z³e Moce okrela siê oficjalnie jako Opozycjê. Ale my
z przyjació³mi mówimy na nich Z³omy. Agenci Z³omu s¹
pod ka¿dym wzglêdem przeciwieñstwem anio³ów. W od-
ró¿nieniu od nas nie maj¹ te¿ w³asnych cia³ ani osobo-
woci.
5
Strona 2
S¹dzicie, ¿e im z tym niewygodnie, co? Akurat! W ci¹-
gu wieków Z³omy wykszta³ci³y przera¿aj¹c¹ umiejêtnoæ
przybierania dowolnego kszta³tu i postaci. Mimo ¿e do-
skonale potrafi¹ siê maskowaæ, zawsze zdradzaj¹ ich flu-
idy. W ka¿dym razie my, anio³y, ich obecnoæ wykrywamy
natychmiast. Podobnie jak ludzie obdarzeni szczególn¹
wra¿liwoci¹, zw³aszcza dzieci. Wiêkszoæ mieszkañców
Ziemi uwa¿a jednak, ¿e jeli kto wygl¹da jak cz³owiek
i zachowuje siê mniej wiêcej jak cz³owiek, to na pewno
jest cz³owiekiem. Nie zwracaj¹ uwagi na to, jak ci rzeko-
mi ludzie wp³ywaj¹ na ich samopoczucie.
Jeli cz³owiek znajdzie siê, nawet na krótko, w polu od-
dzia³ywania toksycznych fluidów Z³omów, ulega zatruciu.
¯ycie wydaje mu siê wtedy pasmem cierpieñ. Myli sobie:
Nic nie ma sensu. Nie obchodzi mnie, co siê stanie z t¹
g³upi¹ planet¹. W³¹czmy telewizor i niech siê inni martwi¹.
Rozumiecie, o co mi chodzi? To nie s¹ wasze myli.
To gadanina Z³omów. Chc¹ wam wmówiæ, ¿e ¿ycie na
Ziemi jest smutne i nic niewarte. Wpychaj¹ was w depre-
sjê. A kiedy cz³owiek jest zrozpaczony, bardzo trudno nam
do niego dotrzeæ.
Jak dot¹d wraca³am z Ziemi bez szwanku. Zdarza siê
jednak, ¿e agenci odnosz¹ powa¿ne rany. Anielscy prakty-
kanci nale¿¹ do grupy szczególnego ryzyka. Dlatego te¿
warsztaty powiêcone C.S. Ciemnej Stronie s¹ w na-
szej szkole obowi¹zkowe.
Nienawidzê tych zajêæ. Godzinami trzymaj¹ nas w bu-
dynku Agencji, podczas gdy zawodowi niebiañscy agenci
przeprowadzaj¹ jedno symulowane spotkanie ze Z³oma-
mi za drugim. Takie warsztaty to najbezpieczniejszy spo-
6
Strona 3
sób szkolenia niedowiadczonych m³odych anio³ów, na-
uczenia ich, jak sobie radziæ w sytuacji rzeczywistego za-
gro¿enia. Symulacje s¹ jednak takie realistyczne! Pod ko-
niec dnia ma siê wra¿enie, ¿e zwiedzi³o siê wszystkie
zakamarki Piek³a.
Po ostatnich warsztatach C.S. wrócilimy do akade-
mika dopiero nad ranem. Wziê³am d³ugi, gor¹cy prysz-
nic, ¿eby zmyæ nieprzyjemne zapachy (symulacje s¹ bar-
dzo realistyczne) i narzuci³am star¹ koszulkê z napisem
JESTE ANIO£EM. By³am zbyt przejêta, ¿eby zasn¹æ, wiêc
posz³am do pokoju Loli wy¿ebraæ kubek gor¹cej czekola-
dy, jej specjalnoæ.
Drzwi otworzy³y siê, zanim zd¹¿y³am zapukaæ. Pod
maseczk¹ trudno by³o rozpoznaæ twarz Loli. Bez s³owa
wci¹gnê³a mnie do pokoju, wcisnê³a do rêki kubek z cze-
kolad¹, wyklepa³a moj¹ ulubion¹ poduchê do siedzenia
na pod³odze i spokojnie zabra³a siê do dalszych zabiegów
kosmetycznych.
Lola Sanchez, dla przyjació³ Lolu, to siostra ducho-
wa, której szuka³am od pocz¹tku wiata. Jestemy niesa-
mowicie do siebie podobne. Obie mamy d³ugie nogi i w³o-
sy, nad którymi trudno zapanowaæ. Lubimy identyczn¹
muzykê. Nawet ubieramy siê podobnie, chocia¿ Lola, jako
dziewczyna z przysz³oci, jest w tej dziedzinie trochê bar-
dziej zwariowana. Ma te¿ zwyczaj nadawania przyjacio-
³om dziwacznych przezwisk. Naszego cudownego kum-
pla, Reubena, przezwa³a Groszkiem, a ja jestem Boo. Nie
mam pojêcia, dlaczego!
Zwinê³am siê na poduszce, popijaj¹c czekoladê i na-
rzekaj¹c na anielskie ¿ycie.
7
Strona 4
W tym biznesie nie ma siê ani chwili dla siebie. Ca³y
czas jest co do roboty.
To dlatego, ¿e jestemy na pamie szybkiego ruchu,
dziecinko wymamrota³a niezbyt wyranie Lola, gdy¿
maseczka nie pozwala³a jej otwieraæ szeroko ust.
Ruchu dok¹d, w³aciwie? zapyta³am.
Ruchu bêd¹cego ewolucj¹, g³uptasie.
Jak ja mam doæ tego s³owa! jêknê³am. Czy
wszystko musi podlegaæ ewolucji i zamieniaæ siê w co
innego? Na przyk³ad lasy w wêgiel, a wêgiel w diamenty.
A ludzie zamieniaj¹ siê w anio³y, a anio³y w... cokolwiek to
jest. To siê nazywa hiperaktywny wszechwiat. Dlaczego
nie móg³by, dla odmiany, trochê przyhamowaæ!
Wiesz, co mówi pan Albright? Nie lekcewa¿cie ewo-
lucji, to...
...jedyna rzecz, w któr¹ siê wszyscy bawi¹! do-
koñczy³am ponuro.
Lola posz³a do ³azienki, ¿eby umyæ twarz.
Niebiañskie fluidy nie tylko daj¹ nam przyjemny
wygl¹d zawo³a³a, przekrzykuj¹c szum wody. Przekszta³-
caj¹ nas wewnêtrznie. Szko³a to w zasadzie kosmiczna cie-
plarnia. Dlatego ¿yjemy tak intensywnie.
Westchnê³am.
Nie czujê siê tak, jakbym by³a na pamie szybkiego
ruchu dok¹dkolwiek, Lolu. Czujê siê nie na miejscu.
Lola nale¿y do dziewcz¹t, które mówi¹ otwarcie to,
co myl¹.
Dobra, jako cz³owiek mo¿e i by³a niezbyt m¹dr¹
dziewczyn¹ zgodzi³a siê. Ale bardzo siê zmieni³a, Mel
Beeby.
8
Strona 5
Wysz³a z ³azienki, delikatnie osuszaj¹c twarz rêczni-
kiem.
Orlando tak nie uwa¿a westchnê³am ponownie.
Przez ca³y dzieñ mielimy razem zajêcia i w ogóle nie
zwraca³ na mnie uwagi.
Przyjació³ka spojrza³a na mnie surowo.
Jak to siê sta³o, ¿e rozmowa znowu zesz³a na Pana
Przystojnego? S¹dzi³am, ¿e prowadzimy powa¿n¹ dysku-
sjê na temat stresów w ¿yciu anio³a.
Jestem anio³em, no nie? Anio³em w g³êbokim stre-
sie!
W³aciwie to by³o co wiêcej ni¿ stres. By³am zupe³-
nie zagubiona.
Widzicie, na Ziemi zawsze mia³am poczucie, ¿e po-
znam tego kogo wyj¹tkowego i szczególnego. Wiecie, jak
to jest. Pewnego dnia nasze oczy spotykaj¹ siê i to jest po-
cz¹tek prawdziwego ¿ycia!
Jednak dziêki ch³opakowi, któremu zachcia³o siê prze-
ja¿d¿ki cudzym samochodem, moje prawdziwe ¿ycie
skoñczy³o siê nastêpnego dnia po trzynastych urodzinach.
W jednej chwili wszystkie problemy straci³y znaczenie.
Za to pojawi³y siê nowe. Na przyk³ad randki w zawia-
tach to nie jest temat, który wystêpuje w poradach dla czy-
telników czasopism dla nastolatków.
Dlatego nie mia³am pojêcia, jak zachowywaæ siê wo-
bec Orlanda. Nawet Lola przyznaje, ¿e jest on najprzy-
stojniejszym ch³opakiem w szkole. Wygl¹da jak anio³ na
starym obrazie jakiego w³oskiego mistrza: niada cera,
ciemne oczy i umiech tak s³odki, ¿e powinni tego za-
broniæ.
9
Strona 6
Mylicie, ¿e to w³anie jest mój problem?
O, nie! Problem polega na tym, ¿e Orlando jest ge-
niuszem. Lola powiedzia³a mi zaraz na wstêpie, ¿e jedy-
ne, o czym myli Orlando, to praca. Nie zdaje sobie spra-
wy, jakie wra¿enie robi na dziewczynach ostrzeg³a.
Pamiêtam Orlanda przechodz¹cego przez salê biblio-
teczn¹ wkrótce po tym, jak podjê³am naukê w Akademii.
Nie przesadzam; obejrza³y siê za nim wszystkie dziew-
czyny. Niczym spragnione s³oñca s³oneczniki. Jak stwier-
dzi³a Lola, Orlando w ogóle tego nie zauwa¿y³!
Nie rozumiem dziewczyn wzdychaj¹cych do ch³opa-
ków, którzy nie racz¹ nawet zauwa¿yæ ich istnienia, i uzna-
³am, ¿e nigdy nie wst¹piê do klubu ¿a³osnych wielbicie-
lek Orlanda.
By³am jednak sko³owana, bo czasami wydawa³o mi
siê, ¿e Orlando jednak mnie zauwa¿a. To nie wyobrania,
przysiêgam. Za ka¿dym razem moje serce przestawa³o biæ.
To musi byæ mi³oæ, prawda?
Na sam¹ myl o tym westchnê³am ciê¿ko w gor¹c¹
czekoladê z piank¹.
Po prostu nie wiem, na czym stojê jêknê³am.
Pamiêtasz tê noc przed nasz¹ pierwsz¹ misj¹ w charakte-
rze anio³a stró¿a? Orlando specjalnie nad³o¿y³ drogi, ¿eby
odprowadziæ mnie do akademika. By³ taki mi³y! A dzisiaj
czu³am siê, jakbym by³a niewidzialna.
Moja przyjació³ka szczotkowa³a lni¹ce czarne loki
z tak¹ energi¹, ¿e iskry lecia³y.
Mel, to mi dzia³a na nerwy. Wszechwiat jest piêk-
ny, a ty siê w arcynudny sposób uczepi³a jednego przy-
stojnego ch³opaka.
10
Strona 7
Zaraz, zaraz! Jednego niesamowicie przystojnego
ch³opaka.
Jednego niesamowicie przystojnego, wspania³ego,
absolutnie niedostêpnego ch³opaka stwierdzi³a Lola bru-
talnie.
Wytrzeszczy³am na ni¹ oczy.
Nie mogê uwierzyæ, ¿e powiedzia³a co takiego!
To okrutne!
Ale prawdziwe! Masz obsesjê na jego punkcie. Bez
wzglêdu na to, o czym rozmawiamy, mówisz o nim. Gdy-
bymy rozmawia³y o kotach, powiedzia³aby: Mylisz, ¿e
Orlando lubi koty? Mo¿e mog³abym mu podarowaæ s³od-
kiego, ma³ego kotka? Mo¿e wtedy zwróci³by na mnie
uwagê?
Masz racjê. Jestem beznadziejna. S¹dzisz, ¿e potrze-
bujê pomocy?
S¹dzê, ¿e potrzebujesz solidnego kopa w swój ¿a-
³osny anielski ty³ek owiadczy³a. Chod ze mn¹ na
si³owniê, Boo! Rozruszaj swoje niemrawe anielskie miê-
nie!
Powtarzam ci, nie jestem typem dziewczyny, która
chodzi na si³owniê.
B³¹d powiedzia³a Lola. Nie by³a typem dziew-
czyny, która chodzi na si³owniê. W nowym wcieleniu bêd¹
ciê nazywaæ Ksiê¿niczk¹ Treningów!
Odk¹d moja siostra duchowa wróci³a z ostatnich, pe³-
nych przygód wakacji, ca³kowicie nawróci³a siê na zdrowy
tryb ¿ycia. Muszê przyznaæ, ¿e re¿im, jaki sobie narzuci³a,
przynosi³ efekty. Anio³y zwykle roztaczaj¹ wokó³ siebie blask,
ale moja przyjació³ka wygl¹da³a szczególnie kwitn¹co.
11
Strona 8
Rany, pomyla³am, æwiczenia naprawdê poprawiaj¹
urodê!
W wyobrani ujrza³am wspania³¹ scenê: nowe, trys-
kaj¹ce energi¹ ja mknie przez kampus. S³oñce zapala
w moich w³osach z³ote b³yski. Nagle zauwa¿a mnie Or-
lando. Jaki by³em lepy, myli. To jest dziewczyna, na któ-
r¹ czeka³em. Podbiega do mnie i... resztê mo¿ecie sobie
chyba dopiewaæ!
Pocenie siê w lycrze to nie jest mój pomys³ na fajn¹
zabawê, ale ostatecznie mogê spróbowaæ westchnê³am.
Lola by³a wniebowziêta. Rzuci³a mi siê na szyjê.
Nie po¿a³ujesz, Boo! Dzisiaj jest pierwszy dzieñ
reszty twojego ¿ycia!
Przez chwilê ogarnê³o mnie poczucie winy. Moje
motywy nie by³y tak czyste, jak s¹dzi³a Lola.
Treningi okaza³y siê dobijaj¹ce. Przez pierwszych parê
dni Lola dos³ownie musia³a wyci¹gaæ mnie z ³ó¿ka. Ale
mniej wiêcej po miesi¹cu nast¹pi³ cud. Zaczê³am siê bu-
dziæ, zanim zadzwoni³ budzik. A w dodatku nie mog-
³am siê doczekaæ porannej przebie¿ki!
Uwielbia³am to. Czy to nie zdumiewaj¹ce? Kocha-
³am tê chwilê, kiedy obie z Lol¹ wybiega³ymy z budynku
i gna³ymy na pla¿ê w per³owym wietle wczesnego po-
ranka. Uwielbia³am biec skrajem wody, s³ysz¹c, jak drob-
ne muszelki chrzêszcz¹ pod moimi butami. Lubi³am ogl¹-
daæ siê za siebie i patrzeæ, jak z ty³u za nami, na wilgotnym
piasku, zostaj¹ lady naszych stóp. Uwielbia³am nawet ból
12
Strona 9
miêni, który wiadczy³ o tym, ¿e zmusi³am je do maksy-
malnego wysi³ku.
Teraz, kiedy da³am siê w to wci¹gn¹æ, Lola nie pozwa-
la³a mi zwolniæ tempa. W porze lunchu chwyta³ymy ja-
k¹ sa³atkê w kafeterii, a potem bieg³ymy na si³owniê.
Sk³oni³a nawet Reubena, ¿eby zrobi³ dla nas hiphopowy
remiks piosenki Siostry robi¹ to dla siebie w jej w³asnym wy-
konaniu. Mo¿e o tym nie wspomnia³am, ale Lola piewa
jak anio³.
Mo¿emy tego s³uchaæ przez s³uchawki owiad-
czy³a radonie. To nas dodatkowo zmotywuje!
Tak nas to wziê³o, ¿e piewa³ymy g³ono w czasie
æwiczeñ. Wszystkie dzieciaki w si³owni zaczê³y klaskaæ
i krzyczeæ.
Uwa¿ajcie, Z³omy! wrzasn¹³ jaki ch³opak. Sio-
strzyczki szykuj¹ siê, ¿eby wam do³o¿yæ!
Lola uzna³a, ¿e dojrza³am do zajêæ ze sztuk walki dla
zaawansowanych, na które chodzi³a z Reubenem. Wszy-
scy praktykanci æwicz¹ sztuki walki w ramach anielskiego
treningu. Zgodnie z tym, co powiedzia³ mi kiedy pan
Albright: Nie zawsze da siê czarem i wdziêkiem wywi-
n¹æ z kosmicznego bagna, Melanio. Czasami trzeba wal-
czyæ.
Reuben sprawia, ¿e treningi staj¹ siê czym wiêcej
ni¿ tylko kolejnym punktem w rozk³adzie zajêæ niebiañ-
skiej szko³y. To sposób na ¿ycie. Talent naszego kumpla
zauwa¿ono ju¿ w przedszkolu i od tamtego czasu ka¿d¹
woln¹ chwilê spêdza w sali æwiczeñ w dzielnicy Ambro-
zji.
13
Strona 10
Sala ta mieci siê w najskromniejszym budynku w mie-
cie. Sk³ada siê g³ównie z dachu wspartego na rzebionych
drewnianych kolumnach, wykonanych z jakiego niebiañ-
skiego drewna, wydzielaj¹cego niezwyk³y zapach. Bambu-
sowe rolety utrzymuj¹ we wnêtrzu przyjemny cieñ. Z³ote
i szkar³atne proporce powiewaj¹ na wietrze. Na niektórych
wypisano mantry w jêzyku staroanielskim. Jedna z nich
sk³ada siê tylko z jednego s³owa: oddychaj.
Mistrz wyszed³ z cienia, aby nas powitaæ. Reuben
przedstawi³ nas, a nastêpnie sk³onilimy siê sobie z sza-
cunkiem. Uczniowie w lunych strojach przybywali ma-
³ymi grupkami. K³aniali siê mistrzowi w milczeniu i za-
czynali rozgrzewkê od æwiczeñ rozci¹gaj¹cych.
Ojej, pomyla³am, chcê nosiæ strój do karate i byæ taka
spokojna i czysta jak oni.
Bywa³am w sali æwiczeñ dwa razy w tygodniu, po
szkole. Czasami przychodzi³ tam Brice. Lola twierdzi³a,
¿e to nale¿y do programu rehabilitacji. Powoli przyzwy-
czaja³am siê do widoku starego wroga. Przyznajê, ¿e kie-
dy odkry³am, ¿e on i Lola niepokoj¹co zbli¿yli siê do sie-
bie podczas wakacji, prze¿ywa³am trudne chwile. Ale
w pewien sposób by³am w stanie to zrozumieæ. Lola ma
miêkkie serce, a ch³opakowi z przesz³oci¹ trudno siê
oprzeæ. Natomiast nie mog³am zrozumieæ, dlaczego Reu-
ben tak bardzo zaprzyjani³ siê z Briceem.
Zapomnia³e, jak ciê kiedy pobi³? zapyta³am go
pewnego wieczoru, kiedy pracowalimy nad technik¹ walki
na miecze.
14
Strona 11
Reuben odgarn¹³ dredy z oczu.
Pewnie, ¿e nie. Nie jestem kretynem! stwierdzi³,
przyjmuj¹c postawê obronn¹.
Mój przyjaciel anio³ wcale nie wygl¹da na twardziela.
Jest po prostu chudym ch³opakiem o skórze koloru mio-
du. Trenowanie sztuk walki da³o mu jednak ogromn¹ we-
wnêtrzn¹ si³ê.
I nie przeszkadza ci to, ¿e codziennie go spotykasz?
zapyta³am.
Dlaczego mia³bym mieæ co przeciwko temu? za-
pyta³ Reuben z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.
Noo... poniewa¿ próbowa³ ciê zniszczyæ.
Zrobi³ to, co musia³. Reuben wykona³ wypad
i przebi³ mi mieczem serce.
Hej, nie by³am gotowa poskar¿y³am siê.
Spróbuj powiedzieæ co takiego Z³omom roze-
mia³ siê Reuben.
Niebiañskie miecze maj¹ zamiast ostrzy wi¹zki wietl-
nych promieni, tote¿ moglimy z Reubenem ci¹æ siê jak
popad³o; czasami tylko od nadmiaru wiat³a krêci³o nam
siê w g³owach. Gdybymy jednak walczyli t¹ broni¹ ze
Z³omami, zrobiliby z nas miazgê.
Zostawi³ ci blizny, Reuben nalega³am.
Mój przyjaciel b³yskawicznym ruchem chwyci³ mnie
za rêkê, w której trzyma³am miecz.
Wykorzysta³ chwilê mojej nieuwagi powiedzia³.
To siê nie powtórzy. Brice udzieli³ mi bardzo cennej lekcji.
Uwolni³am siê, wykonuj¹c skok bêd¹cy wyzwaniem
dla prawa grawitacji, i stwierdzi³am z zadowoleniem, ¿e
unoszê siê nad g³ow¹ Reubena.
15
Strona 12
Nie boisz siê, ¿e on mo¿e znowu przy³¹czyæ siê do
Z³omów?
Nie odpar³ Reuben zdecydowanym g³osem.
Skoñcz z tym, dobrze?
Dobrze zgodzi³am siê niechêtnie.
W przeciwieñstwie do mnie i do Loli, Reuben zawsze
by³ anio³em i nigdy nie mieszka³ na Ziemi. Ludzkie uczu-
cia, jak na przyk³ad chowanie do kogo urazy, s¹ mu zu-
pe³nie obce. Uwa¿a³, ¿e Brice rozpocz¹³ nowe ¿ycie i na
tym koniec.
Umiechn¹³ siê do mnie, zadzieraj¹c g³owê.
Czy zamierzasz tak wisieæ ca³¹ noc?
Nie jestem pewna powiedzia³am zaniepokojona.
Chyba nie mogê zejæ na dó³.
Reuben umiechn¹³ siê ³obuzersko.
Widzia³a ostatnio Orlanda?
Spad³am z hukiem na pod³ogê.
Ty prosiaku! jêknê³am. To by³a zwyk³a z³oli-
woæ!
Uwaga, Melanio-san odezwa³ siê mistrz surowym
tonem. Anio³ wojownik musi byæ wewn¹trz pusty jak
wiatr. ¯adnej przesz³oci. ¯adnej przysz³oci. Tylko te-
raniejszoæ.
Rozmowa z Reubenem uwiadomi³a mi, ¿e ju¿ od
paru tygodni nie widzia³am Orlanda. Oficjalnie nadal
uczêszcza³ do szko³y, ale, jak wspomnia³am, to niesamo-
wity mózgowiec i Agencja regularnie wysy³a go na ró¿ne
misje.
Nastêpny dzieñ up³yn¹³ zgodnie z nowym, niedaj¹-
cym chwili odpoczynku, rozk³adem: o wicie bieganie,
16
Strona 13
zdrowe niadanie i lekcje, sa³atka i si³ownia w porze lun-
chu, potem zajêcia popo³udniowe w szkole. Wieczorem
musia³am urwaæ siê ze sztuk walki. Pan Albright chcia³
omówiæ ze mn¹ moje postêpy. Kiedy wchodzi³am do kla-
sy, poczu³am siê zdo³owana, jak zawsze w podobnej sy-
tuacji.
W ziemskiej szkole nie nale¿a³am do prymusów i ci¹g-
le trudno mi uwierzyæ, ¿e to, co siê teraz ze mn¹ dzieje,
prze¿ywam naprawdê. Tak, jakbym w g³êbi duszy ocze-
kiwa³a, ¿e nauczyciele odkryj¹, ¿e nie powinno mnie tu
byæ.
Okaza³o siê, ¿e pan Albright mia³ dla mnie wy³¹cznie
dobre wieci.
Jestem pod wra¿eniem umiechn¹³ siê promien-
nie. Jeli tak dalej pójdzie, to staniesz siê kandydatk¹ do
nagrody w postaci aureoli.
To ¿art wyszepta³am.
Pochwa³a z ust pana Albrighta sprawi³a, ¿e wieci³am
przez ca³¹ drogê do kampusu. Niemal tañczy³am, wypie-
wuj¹c radosn¹, w³asn¹ wersjê Siostry robi¹ to dla siebie.
Nagle serce zabi³o mi ¿ywiej. W moj¹ stronê szed³
Orlando. Wydawa³ siê nies³ychanie zadowolony z tego
spotkania.
Wszêdzie ciê szuka³em, Mel! zawo³a³. Gdzie by-
³a?
ni³am czy te¿ szczêcie w koñcu siê do mnie umiech-
nê³o? Czy przeznaczenie rzeczywicie okaza³o tak ³aska-
we?
By³am oszo³omiona. Jak przez cianê us³ysza³am s³owa
Orlanda, który prosi³, abym przysz³a póniej do biblioteki,
2 Melania w staro¿ytnym Rzymie 17
Strona 14
bo chce ze mn¹ porozmawiaæ. Wymamrota³am co ¿a³os-
nego w odpowiedzi i po chwili gna³am po schodach na
górê, wykrzykuj¹c:
O rany! O rany!
Naprawdê! Orlando siê ze mn¹ umówi³!
18
Strona 15
Rozdzia³ 2
pad³am w panikê. To by³ najwa¿niejszy dzieñ mo-
W jej anielskiej egzystencji i musia³am koniecznie skon-
sultowaæ siê z Lol¹ w sprawie ubioru. Niestety, Lola by³a
akurat w sali æwiczeñ. Po pó³godzinie obgryzania paznokci
uda³o mi siê jednak uzyskaæ naprawdê romantyczny wygl¹d.
D¿insowe letnie spodnie i do tego bia³a bluzka w cygañskim
stylu, ods³aniaj¹ca jedno ramiê, wyszywana w maleñkie ró-
¿owe motylki. Za³o¿y³am te¿ liczn¹ srebrn¹ bransoletkê-
-amulet, prezent od Loli, skropi³am siê moimi ulubionymi
niebiañskimi perfumami Attitude i by³am gotowa.
Sz³am na pierwsz¹ randkê z najprzystojniejszym ch³o-
pakiem w szkole. Dobra, szkolna biblioteka to mo¿e nie
jest najbardziej ekscytuj¹ce miejsce na takie spotkanie. Ale
kto wie, dok¹d póniej trafimy! Nie wyprzedzaj faktów,
Melanio, przywo³a³am siê do porz¹dku. Dzia³aj powoli,
krok po kroku.
19
Strona 16
W bibliotece odbywa³o siê jakie zebranie. Na parte-
rze k³êbi³y siê t³umy praktykantów. Uzna³am, ¿e Orlando
czeka na mnie na piêtrze. Puci³am ³okcie w ruch, ¿eby
przebiæ siê do schodów, wo³aj¹c po drodze:
Przepraszam. Przepraszam, to twoja stopa? Eee...
bardzo przepraszam.
Potem us³ysza³am znajomy g³os dobiegaj¹cy z przo-
du sali.
Nie uwierzycie, jak tam jest le, dopóki sami nie
zobaczycie. Czasy Nerona to ulubione podwórko Z³omów.
To by³ Orlando.
Zamknê³am oczy, uwiadamiaj¹c sobie upokarzaj¹c¹
prawdê. Orlando nie zaprosi³ mnie do biblioteki, ¿eby od
czego zacz¹æ. Na bibliotece mia³o siê skoñczyæ.
Kto klepn¹³ mnie po ramieniu.
Du¿o straci³em?
Reuben nadal by³ w stroju do karate. Widocznie przy-
bieg³ prosto z treningu.
Nie potrafiê ci powiedzieæ, dopiero przysz³am.
wietny strój stwierdzi³ mój kumpel. Wybie-
rasz siê w jakie specjalne miejsce?
Niekoniecznie odpar³am obojêtnie.
Czy nie moglibycie pogadaæ sobie gdzie indziej?
odezwa³ siê jaki zdenerwowany praktykant. Niektórzy
z nas usi³uj¹ s³uchaæ.
Wybacz! Reuben umiechn¹³ siê do niego prze-
praszaj¹co. Dziwne, ¿e tu jeste, Mel szepn¹³. S³y-
sza³em, ¿e potrzebuj¹ ch³opaków.
Uwiadomi³am sobie, ¿e t³um sk³ada³ siê wy³¹cznie
z ch³opców. Co jest grane? Przepchnêlimy siê jeszcze
20
Strona 17
bli¿ej. Orlando sta³ na prowizorycznym podwy¿szeniu.
Wygl¹da³ na zmêczonego, ale zdecydowanego.
Wróci³em ze staro¿ytnego Rzymu dos³ownie parê
godzin temu ci¹gn¹³. Za czterdzieci osiem godzin
udajê siê tam znowu i spodziewam siê zabraæ ze sob¹ dru-
¿ynê ochotników.
To mnie zaskoczy³o. Koordynacj¹ anielskich misji zaj-
muje siê Agencja. Nie s³ysza³am, ¿eby agenci samodzielnie
organizowali podobne wypady. Orlando nie by³ nawet praw-
dziwym agentem, przecie¿ nie skoñczy³ jeszcze sta¿u.
Podczas ostatniej misji zebra³em pewne niepokoj¹ce
informacje wyjania³ Orlando. Przekaza³em je Agencji.
Przyznaj¹, ¿e trzeba siê tym zaj¹æ, ale wydaje siê, ¿e ca³¹
swoj¹ uwagê skupiaj¹ na dwudziestym pierwszym wieku.
Poczu³am uk³ucie wstydu. Czy choæ raz jaki inny
wiek nie móg³by daæ siê nam wszystkim we znaki?
Bêdê szczery mówi³ Orlando. To bardzo dziw-
ne. Praktykantom powtarza siê codziennie, ¿e najwa¿niej-
sz¹ rzecz¹ w rozwi¹zywaniu problemów jest praca zes-
po³owa. Zgadzam siê z tym dziewiêæ razy na dziesiêæ.
W przesz³oci niektórym z was niele natar³em uszu za
próbê samodzielnego dzia³ania.
Zaczerwieni³am siê. Wiedzia³am, ¿e Orlando ma na
myli nasz¹ sprzeczkê podczas mojej pierwszej podró¿y
na Ziemiê. Post¹pi³am wtedy wbrew jego woli, z³ama³am
jedno z najwa¿niejszych praw kosmosu i o ma³o nie wy-
lecia³am za to ze szko³y.
Ale zawsze jest ten jeden szczególny raz ci¹gn¹³
z przekonaniem. S¹dzê, ¿e to jest w³anie jedna z takich
okazji.
21
Strona 18
Wydawa³ siê lekko zmieszany.
Pos³uchajcie, nie pozujê na bohatera. To nie w moim
stylu. Ale Agencja ma zwi¹zane rêce i czujê siê odpowie-
dzialny za za³atanie tej dziury. Poprosi³em Agencjê o po-
zwolenie na wykorzystanie do tego zadania praktykantów.
Zgodzili siê.
Ale co dok³adnie bêdziemy robiæ? zapyta³ prze-
straszony praktykant.
Na tym etapie nie mogê siê wdawaæ w szczegó³y.
Musicie mi po prostu zaufaæ. Przyrzekam, ¿e bêdê wam
przekazywa³ na bie¿¹co niezbêdne informacje.
W porz¹dku powiedzia³o kilka g³osów.
Czy przejdziemy jakie ramowe szkolenie? zapy-
ta³ kto. Nic nie wiem o Rzymianach.
Pewnie, ¿e wiesz. To ci, którzy nosili togi za¿ar-
towa³ jego kolega.
To niezupe³nie prawda pouczy³am go. Togi no-
sili mê¿czyni. I to podczas oficjalnych uroczystoci.
Nienawidzê publicznie zabieraæ g³osu, ale moda to
jedyny temat, w którym czujê siê w stu procentach pew-
nie.
Orlando siê umiechn¹³.
Ochotnicy przejd¹ czterdziestoomiogodzinne in-
tensywne szkolenie. To miesznie ma³o czasu, jak na tak
niebezpieczne zadanie, ale nic wiêcej nie da siê zrobiæ.
Do tego momentu zd¹¿y³am mu ju¿ wybaczyæ. Moje
najgorêtsze pragnienie spe³ni³o siê. W koñcu mnie zauwa-
¿y³. Nie chodzi³o mu o to, jak wygl¹dam. Szanowa³ mnie
i chcia³, ¿ebym walczy³a u jego boku, jak anio³ przy anie-
le. Ca³ymi miesi¹cami zamartwia³am siê, ¿e nie dorastam
22
Strona 19
do piêt temu zdumiewaj¹cemu ch³opcu. A potem on, ze
wszystkich dziewcz¹t w szkole, do specjalnego zadania
wybiera w³anie mnie!
A wiêc mamy ochotników? zapyta³ z nadziej¹.
Podniós³ siê las r¹k, w³¹czaj¹c rêkê moj¹ i Reubena.
Orlando umiechn¹³ siê z wyran¹ ulg¹.
Fantastycznie. Dziêkujê wam. Eee... czy s¹ jakie
pytania?
Co powinnam na siebie w³o¿yæ? zapyta³am z nie-
pokojem.
Paru ch³opców parsknê³o miechem, ale Orlando po-
traktowa³ moje pytanie powa¿nie.
W czasie misji bêdziecie widzialni, wiêc, oczywi-
cie, Agencja zaopatrzy was w odpowiednie stroje.
Wymienilimy z Reubenem zaskoczone spojrzenia.
Praktykantom rzadko udziela siê pozwolenia na mate-
rializacjê. Od pocz¹tku mojej kariery zmaterializowa³am
siê najwy¿ej trzy razy, w tym jeden raz zupe³nie przypad-
kowo.
Po zebraniu pobieg³am do pokoju Loli i za³omota³am
w drzwi. Wysz³a z kawa³kami waty miêdzy palcami, ci-
skaj¹c ró¿owy lakier do paznokci.
Boo, wygl¹dasz bosko! wykrzyknê³a. Kto jest
tym szczêliwcem?
Reuben i ja udajemy siê do staro¿ytnego Rzymu
wyrzuci³am z siebie jednym tchem.
Lola zamruga³a gwa³townie.
Trochê nag³a sprawa, co?
23
Strona 20
Wiem umiechnê³am siê. Myla³am, ¿e Orlan-
do umawia siê ze mn¹ na randkê, ale on zbiera³ ochotni-
ków na niebezpieczn¹ wyprawê.
Lola spojrza³a na mnie ze wspó³czuciem.
Musia³o ci byæ przykro.
By³o przyzna³am. Ale powiedzia³am sobie, ¿e
wojownik musi byæ jak wiatr bez przesz³oci i przysz³o-
ci, liczy siê tylko to, co teraz.
Przyjació³ka parsknê³a niedowierzaj¹co.
Chcesz powiedzieæ, ¿e spojrza³a mu w oczy i po-
myla³a: Pójdê za tob¹ na koniec wszechwiata!
Poczu³am, ¿e p³on¹ mi policzki. Cudownie mieæ sio-
strê duchow¹ o telepatycznych zdolnociach, ale ka¿dy
potrzebuje czasem odrobiny prywatnoci.
No to dlaczego ja nic nie s³ysza³am o tym zebra-
niu? zapyta³a.
Bo ono by³o tylko dla ch³opców wyjani³am. Ja
stanowi³am wyj¹tek.
Jeste jedyn¹ dziewczyn¹, któr¹ poprosi³!
Stara³am siê przybraæ skromny wyraz twarzy.
Zdaje siê.
Musi mieæ swoje powody powiedzia³a z wahaniem.
Serce wywinê³o mi w piersi kozio³ka.
Mylê, ¿e on mnie kocha, Lolu.
Pos³a³a mi kolejne badawcze spojrzenie.
Jeste pewna, dziecinko?
Zrobi³o mi siê zimno ze strachu.
Co masz na myli?
No, wiesz, Orlando to naprawdê istota wy¿szego
rzêdu.
24