Ariosto Lodovico - Orland Szalony t.1i2

Szczegóły
Tytuł Ariosto Lodovico - Orland Szalony t.1i2
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Ariosto Lodovico - Orland Szalony t.1i2 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Ariosto Lodovico - Orland Szalony t.1i2 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Ariosto Lodovico - Orland Szalony t.1i2 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Strona 2 LUDOVICO ARIOSTO ORLAND SZALONY TŁUMACZYŁ P IOTR KOCHANOWSKI WYDAŁ JAN CZUBEK NAKŁADEM AKADEMII UMIEJĘTNOŚCI KRAKÓW 1905 Strona 3 W latach 1483-1496 opuszcza drukarską prasę „Orland zakochany” Matteo Maria Boiarda , skrzący się feerią bajkowych obrazów, miłosnych awantur i rycerskich przygód. Ale wspomniany poemat nie został ukończony. Fakt ten zręcznie wykorzystuje Lodovico Ariosto (1474-1533), czołowy literat włoskiego odrodzenia. Jego „Orland szalony” (Orlando Furioso) będący swoistym appendixem do utworu Boiarda, stanowi zarazem samodzielną, świetnie ukształtowaną strukturę tekstową. Zauważmy przy sposobności, że w tytule renesansowego eposu Ariosta widnieje imię bohatera średniowiecznych opowieści, osadzone w antykizującym kontekście („Oszalały Herkules” Eurypidesa, „Herkules szalejący” Seneki). Cóż to za zgrabna synteza różnorakich tradycji! Pierwszą wersje „Orlanda” publikuje Ariosto w 1516, drugą pięć lat później, ostateczną w 1532. Trzecia redakcja liczy niemal 40 000 wierszy i składa się z 46 pieśni. Tak więc włoska epopeja jest dłuższa niż „Iliada” i „Odyseja” razem wzięte, czterokrotnie obszerniejsza od naszego „Pana Tadeusza” i dwunastokrotnie od angielskiego „Beowulfa”. Ogromnemu dziełu Ariosta daleko jednak do „stychometrycznego rekordu”. Przecież staroindyjska „Mahabharata” liczy ok. 120 000 dwuwierszy. „Orland szalony” przytłacza mnogością wątków, epizodów i dygresji. Wszelako brak klarownej, jednolitej linii kompozycyjnej nie prowadzi do totalnego chaosu, nie skazuje czytelnika na lekturową katorgę. Dbając o zachowanie minimum rygoru intelektualnego, Arosto sprawnie i logicznie operuje sygnałami korelacji – scala przerwane wątki oraz określa związki zachodzące między przeplatającymi się ciągami tematycznymi. Owa swoboda artystyczna sprzyja piętrzeniu kontrastów, sprzyja zmianom emocjonalnego klimatu. Zresztą na konieczność wprowadzenia różnobrzmiących „epickich melodii” wskazuje sam narrator: Ale mi trzeba czynić tak, jako dobremu Lutniście, na biesiadzie zacnej grającemu, Który głosy odmienia, bijąc w te i w owe Strony, czasem basowe, czasem tenorowe[1]. Ariosto nawiązuje do tradycji epiki bohaterskiej (głównie średniowiecznej, choć nie lekceważy i wzorów antycznych), ale ten krąg inspiracji w pewnym tylko stopniu decyduje o gatunkowym obliczu „Orlanda szalonego”. W dziele nadwornego poety Estów na plan pierwszy wysuwają się bowiem, podobnie jak w literaturze arturiańskiej, „romansowe atrakcje”: miłosne perypetie, cudowne przygody, fantastyczne wyprawy, magiczne przedmioty itp. Wypada tu nadmienić, iż kompozycyjno- opisowe właściwości „Orlanda szalonego” spotkały się z krytyką XVI-wiecznych admiratorów Strona 4 starożytnej epiki. Jednakże ich opinie nie były powszechnie akceptowane: „Twórcy poetyk renesansowych różnili się między sobą w poglądzie na nowy gatunek epicki, który zwali na ogół romansem czy romansem awanturniczym. Arystoteles nie tylko nie ułatwiał jego obrony, ale przeciwnie, wzmagał wątpliwości, czy można taki utwór jak „Orland szalony” stawiać na równi z wielka epika grecko-rzymską. We Włoszech pierwszy uznał równoważność arcydzieła Ariosta wobec „Iliady”, „Odysei” i „Eneidy” Giraldi Cinzio. We Francji Joachim du Bella zalecał pisarzom naśladowanie zarówno Homera i Wergiliusza, jak Ariosta, podkreślając, że to ostatnie zalecenie poczytuje za akt odwagi ze swojej strony”[2]. Fabuła „Orlanda” została zogniskowana wokół trzech głównych wątków: wojny chrześcijan z saracenami, miłosnej udręki tytułowego bohatera oraz historii afektu Rugiera i Bradamanty. Wątek batalistyczny ukazuje walki o Paryż, które rycerze Karola Wielkiego toczą z pogańskimi hufcami dowodzonymi przez Agramanta, afrykańskiego władcę. Agramanta wspierają liczni sojusznicy, m. in. król Marsylio (Marsyl z „Pieśni o Rolandzie”) i Rodomont z Algieru, najznakomitszy saraceński zagończyk. W sferę tych pojedynków i szturmów od czasu do czasu ingerują nadprzyrodzone istoty (np. archanioł Gabriel) i alegoryczne postacie (np. Niezgoda, Zazdrość, Milczenie). „Aresowe zabawy” kończą się jednak klęską antychrześcijańskiego obozu. Ariosto jest piewcą potęgi miłości, miłości zmysłowej i namiętnej, tragicznej i radosnej, lubieżnej i delikatnej. W jej sidła wpada także olbrzymi Orland, siostrzeniec Karola Wielkiego, beznadziejnie zakochany w królewnie Angelice. Tę śliczną dziewicę wykreował Ariosto z błyskotliwym talentem, wdziękiem i znawstwem sekretów erotyzmu. We włoskiej epopei „raz po raz pojawia się ona na widowni, ale po chwili znika przy pomocy czarodziejskiego pierścienia, jak bajeczny ptak rajski to tu, to tam ulata i rozwiewa się w jakiejś otoczy świetlistej”[3]. Niemal całe ciało Orlanda jest odporne na ciosy oręża (częściowa atrosja!). „Niemal całe”, gdyż syn Milona z Anglantu posiada słabe punkty, które mogą ulec zranieniu – podeszwy stóp. Zresztą tego typu motywy, związane z archaicznymi konwencjami kształtowania wizerunku bajkowo-epopeicznego bohatera, nie są w dziele Ariosta niczym osobliwym. Na przykład Ferat (w oryg. Ferraú, Ferrauto) też został obdarzony słabym punktem – pępkiem. Nie wiem, jeśli to wiecie, że beło stwardziało Przez czary wszystko prawie Feratowe ciało Okrom tam, kędy dziecię, kiedy u macierze W żywocie jeszcze leży, pierwszy pokarm bierze; I póki jeno beł żyw, zawsze tę część ciała, Która będąc wątpliwa, ranom podlegała, Ubezpieczał jako mógł, sposobem wszelakiem Z wyprawnego żelaza blachem siedmiorakiem[4]. Orland jest wojownikiem odmiennym od Amadisa z Galii, bohatera romansów rycerskich, którego imię rozsławił w Europie utwór Garcii Rodriqueza de Montalva, jednego z wczesnorenesansowych pisarzy hiszpańskich. Hrabia Orland, dowiedziawszy się, że Angelika oddała Midorowi „kwiat różej długo pilnowany”, popada w obłęd. Szlachetny heros zatraca cechy rozumnej istoty, przeistaczając się w Strona 5 nagą bestię, która morduje ludzi, zabija zwierzęta, wyrywa drzewa. Postępuje on zatem na przekór sądowi sformułowanemu ongiś przez Senekę Filozofa: „Przecież i dla cierpienia obowiązuje pewna norma umiarkowania”[5]. Motyw szaleństwa z miłości przydaje ekspresji rozlicznym opowieściom, m.in. „Rycerzowi w tygrysiej skórze” Szoty Rustaweliego, XII-wiecznej gruzińskiej epopei. Jest również obecny w parodiującym romanse rycerskie „Don Kichocie” Cervantesa. Wystarczy choćby przypomnieć scenę, w której półnagi, owładnięty uczuciem do Dulcynei hidalgo z mancy zastanawia się, czy powinien naśladować furiata Orlanda, czy melancholijnego Amadisa z Galii. Widzimy zatem, iż „adwersarz wiatraków” usiłuje trawiącą go namiętność wtłoczyć w odpowiedni stereotyp. Szaleństwo Orlanda nie trwa wiecznie. Oto do akcji wkracza wspaniały Astolf, bohater jeżdżący na skrzydlatym Hipogryfie, posiadacz cudownego rogu i magicznej księgi. Astolf z baśniową swobodą porusza się po bezkresnych terytoriach: dociera do raju ziemskiego, opisanego w „Boskiej Komedii” i malowanego przez Hieronima Boscha, a stamtąd – korzystając z pomocy archanioła Jana – na wozie proroka Eliasza pędzi do królestwa Luny. Jest to wyjątkowo owocna ekskursja! Z księżycowego globu Astolf przywozi ampułkę wypełnioną rozumem, który uleciał z głowy nieszczęsnego Orlanda. Zawartość naczynia, wlana do nosa pomyleńca, wywołuje błyskawiczne skutki: heros odzyskuje pierwotną mądrość i zapomina o płochych amorach. Nawiasem mówiąc, uzdrowiony szaleniec występuje także w „Dziejach Dionizosa” Nonnosa z Panopolis. Jest nim syn Zeusa i Semele, a funkcję lekarstwa na fiksację pełni mleko olimpijskiej bogini. Orland zostaje dotknięty aberracją umysłową, gdyż postępował wbrew swemu powołaniu. Stwórca obdarzył hrabiego ciałem twardszym od żelaza, by ułatwić mu walkę z Saracenami, obronę chrześcijańskiego dominium. Ulegając urokom poganki z „żyznego Kataju”, Orland zaniechał wykonywania planu Opatrzności i dlatego musiał ponieść surową karę. Ariosto zarysowuje paralelę między średniowiecznym herosem i grzesznym biblijnym Nabuchodonozorem, który z wyroku Jahwe przez siedem lat prowadził bezmyślny, zwierzęcy żywot (Dn. 4,28-31). I Nabuchodonozor, i Orland doznają iluminacji moralnej. Siostrzeniec cesarza Karola znowu staje się chlubą chrześcijańskiego rycerstwa, a jego szabla Duryndana po dawnemu rozłupuje pogańskie szyszaki. Z barwnych ogniw narracyjnych (przygody, rozłąki, rozterki kobiecej duszy, gra prawdy i pozoru itp.) formuje Ariosto opowieść o miłości Saracena Rugiera i Bradamanty – dziewicy-wojownika. Rugier o to heros karmiony lwim szpikiem przez maga Atlanta (podobne jadło aplikuje Achillesowi centaur Chirion), potomek trojańskiego Hektora. Owego hiperrycerza bierze do „sercowej niewoli” czarownica Alcyna, którą Ariosto portretuje zgodnie z kanonami dworskiej estetyki, jakże naturalnej w macierzystej kulturze Petrarki, Boccaccia, Poliziana: Sotto due negri e sottilissimi archi son duo negri occhi, anzi duo chiari soli, pietosi a riguardare, a mover parchi; itorno cui par ch’Amor scherzi e voli, e ch’indi tutta la faretra scarchi, e che visibilmente i cori involi: quindi il naso per mezzo il viso scende, che non truova l’Invidia ove l’emende [...] Strona 6 Bianca nieve é il belo collo, e ‘l petto latte; il collo é tondo, il petto colmo e largo: due pome acerbe, e pur d’avorio fatte, vengono e van come onda al primo margo. quando piacevole aura il mar combatte. Non potria l’altre parti veder Argo: ben si puó giudicar che corrisponde a quel ch’appar di fuor quel che s’asconde[6]. Pode dwiema cienkiemi, czarnemi łukami Są dwie oczy, ale je lepiej zwać gwiazdami, Oczy pełne litości, samy w się ubrane, W których skrzydlata Miłość gniazdo ma usłane. I widać prawie dobrze, kiedy z nich wychodzi I łuk ciągnie, i w serca wiadomie ugodzi. Twarz dzieli nos tak piękny – wolę was nie bawić – Że sama Zazdrość nie wie, gdzie by go poprawić. [...] Szyja biała, okrągła, śniegowi podobna, A mleku zasię jest pierś pełna i ozdobna, Z której się z alabastru dwie jabłka wydają, Niedojrzałe i twarde, które tak igrają, Jako więc pospolicie igrają w pogody Na pierwszem brzegu wolnem wiatrem bite wody. Dalej Argus nie przejźrzy, lecz znać, że się zgadza, Co na wierzchu, z tem, co się kryjąc nie wychadza[7]. Uroda Alcyny działa jak opium. Wojowniczy Rugier przeistacza się w wielbiciela perfidnej czarownicy, w „miękkiego gacha” skropionego piżmem. Ten wstydliwy epizod, zakłócający (na krótko) rozwój heroicznej biografii witezia, jest wariantem obiegowego stereotypu. Wszak z rozkazu królowej Omfale sam potężny Herakles przywdziewa niewieście szaty i zabiera się do przędzenia kądzieli. W rzeczywistości Alcyna jest stara i szkaradna, a swą zwodniczą urodę zawdzięcza gusłom i nieczystym matactwom. Rugier odkrywa tę prawdę włożywszy na palec pierścień niszczący moc czarów. Jakże trwałe są literackie schematy! Kilka wieków po opublikowaniu „Orlanda” szpetna i leciwa Gburia Furia, jedna z bohaterek „The Rose and the Ring” Thackeraya, dzięki magicznemu pierścieniowi wzbudza miłosne zapały królewicza Tulejki, w którego oczach uchodzi za damę niepospolicie piękną i godną wzniosłego uczucia. Rugier przyjmuje wiarę chrześcijańską, poślubia Bradamantę, zwycięża w pojedynku hardego, frenetycznego Rodomonta. Pojedynek ów – imitacja walki Eneasza z Turnusem – jest ostatnim członem fabuły „Orlanda szalonego”. Pisząc o małżonku Bradamanty, składa Ariosto panegiryczny ukłon, ukłon tyleż konwencjonalny, co podszyty krotochwilą: Rugier jawi się jako protoplasta rodu, do którego należy kardynał Hipolit d’Este. Przypomnijmy, że legendę genealogiczną zawiera również dzieło Marona (w ujęciu Wergiliusza przodkiem Oktawiana Augusta jest Julus-Askaniusz, syn Strona 7 Eneasza i wnuk bogini Wenery). „Ariostyczna żartobliwość”, „ariostyczna ironia”, „ariostyczny uśmiech” – oto określenia oddające naturę stosunku italskiego poety do literackich płodów własnej wyobraźni. Ten wyrafinowany współtwórca kultury cinquecenta z wyjątkową swobodą igra konwencjami narracyjnymi, zachowując dystans wobec składników epopeicznego świata „Orlanda”. Dzięki tej postawie „obserwuje kolejno wciąż inne perypetie bohaterów z niezmienną uwagą i życzliwością, żadnemu z epizodów nie przyznając pierwszeństwa w swym sercu, ciesząc się nimi wszystkimi we wciąż zmiennym rytmie ich rozwoju, lekko przerzucając się do tragedii do komedii, od patosu do uśmiechu, od grozy do łagodności i wdzięku”[8]. Kreując feeryczną i pełną półtonów literacką materię „Orlanda”, Ariosto liczy i na wrażliwość, i na erudycję czytelnika. Jego poemat jest bowiem zarówno „gulistanem uczuć”, jak i utworem głęboko osadzonym w kulturze, nasyconym sensami, których rozszyfrowanie wymaga niemałej kompetencji. Ariosto posługuje się oktawą – strofą ośmiowersową złożoną z 11-zgłoskowców spojonych rymami o układzie abababcc. Z kunsztownym metrum współistnieją inne środki artystycznego wyrazu. Poeta humanista cyzeluje formę językową, inkrustuje narrację homeryckimi porównaniami, wprowadza do fabuły nowelistyczne sekwencje, szkicuje efektowne makabreski. Wkomponowana w dwudziestą ósmą pieśń poematu o „Orlandzie” novella surowo oceniana przez zapiekłych moralistów i osobników pozbawionych poczucia humoru, to literacka błyskotka, efekt recepcji utworu Boccaccia. Główną postacią opowieści jest Fiametta (Iskierka), córka karczmarza, powabna dzierlatka dostarczająca zmysłowych rozkoszy dwóm młodym, przystojnym, szlachetnie urodzonym mężczyznom. Pewnego razu postanawia ona spędzić noc na cielesnych igraszkach z Greczynek, chłopakiem służącym w gospodzie, igraszkach uprawianych w łożu dzielonym przez nią ze wspomnianymi amantami. Plan Fiametty jest prosty a zarazem przemyślny – każdy z jej kochanków (Giocondo i król Astolf), słysząc dochodzące z ciemności odgłosy miłosnych uniesień, będzie sądził, że w erotycznym agonie bierze udział „ten drugi”... Oczywiście namiętny Greczyn rychło spełnia oczekiwania Iskierki: W ciemności stąpa: z jedną stopą w przodzie, Wsparty na tylnej, przednią szuka drogi: Jakoby człek ów, co stąpa po lodzie, Wysuwa ręce i posuwa nogi: Tak postępując, uparty dochodzi Aż do stóp łoża i – niepomny trwogi – Tam, kędy sześć stóp spoczywa przy sobie, Między środkowe – on się wnęca obie. Pomiędzy nóżki cichego stworzenia, Co na wznak leży, raczkiem się zakrada: A kiedy stopę wsunął do strzemienia, Aże do świtu ze siodła nie zsiada: Kłusuje dziarsko – i klaczy nie zmienia, Bo ta mu rączo grzbietem odpowiada, A gdy truchcikiem drobno poskakuje, Strona 8 On jej ostrogi – zgoła nie żałuje[9]. Z trochę frywolnej historyjki o Iskierce wypływają dość banalne wnioski: kobiety z reguły dążą do przyprawiania rogów swoim partnerom, mężczyźni zaś powinni z pogodą ducha akceptować ten nieunikniony stan rzeczy. W dziele Ariosta wnioski owe są formułowane z ludycznym zacięciem, figlarnym przymrużeniem oka, na przekór mdłemu dydaktyzmowi. Lubieżny mnich, sprzeniewierzający się swojemu powołaniu, występuje w „Dekameronie” Boccaccia, w gotyckiej powieści Lewisa „Mnich”, w tekstach markiza de Sade. Jej bliskim krewniakiem jest sędziwy, diaboliczny pustelnik z „Orlanda”, nastający na cnotę podstępnie uśpionej Angeliki. Jednakże bezlitosne prawa natury, wsparte wola krotochwilnego Ariosta, uniemożliwiają mu pełne zaspokojenie namiętności. Obłapia ją i wszędzie, na grzech odważony, Maca, gdzie chce: ona śpi i nie ma obrony. Czasem w piersi, a czasem w usta ją całuje: Żywy człowiek nie widzi. Ale koń szwankuje, Koń szwankuje pod mnichem i zemdlone ciało Z chciwą żądzą koniecznie zgadzać się nie chciało. Stary beł koń, zda mi się, że nierychło wstanie: Im mu się bardziej przykrzy, tem prędzej ustanie[10]. Wśród bohaterów poematu Ariosta odnajdujemy również bogobojnego pustelnika, okrutnie potraktowanego przez Rodomonta. Pod wpływem tego eremity „nadobniuchna” Izabella, pogrążona w rozpaczy po zgonie Zerbina, postanawia wstąpić do klasztoru. Jak dowiadujemy się z dwudziestej dziewiątej pieśni „Orlanda”, zamiar ów nie został urzeczywistniony. Ariosto ukazuje ostatnie chwile życia niedoszłej zakonnicy, zespalając patos z grą stereotypów. Oto Rodomont chce Izabellę pozbawić dziewictwa. Aby uniknąć zhańbienia, cnotliwa i heroiczna panna ucieka się do podstępu – klaruje poganinowi, że sporządzona przez nią mikstura uodpornia ciało człowieka na ciosy oręża i płomienie ognia: To rzekszy, z ochotą się sama namazuje, Potem Sarracenowi szyje nadstawuje; Ten poznania sekretu chciwością wzruszony I winem, którego pić nie był zwyczajony, Najtwardszej broni swojej od boku dobywa Tem prędzej, im go barziej chęć proby porywa. Tak głowę od pięknego odcina wnet ciała, W której gorąca miłość przedtem gniazdo miała. Czterykroć, nim do ziemi bliskiej doleciała, Strętwiałemi już usty Zerbina wołała, Zerbina, dla którego zdrowia rada daje, Aby prędko z niem osieść górne mogła kraje. Strona 9 O, najszczęśliwsza dziewko, jako cię będziemy Chwalić, gdy taką szczerość wiary twej widziemy! Ty czystość więcej ważysz niżli żywot sobie, Niż wiek kwitnący: w złotem chować by cię grobie![11] Z kształtem artystycznym i zawartością myślową strof traktujących o heroicznym wyczynie i pośmiertnej chwale Izabelli łączy się szereg ciekawostek. Jedną z nich warto zasygnalizować. Otóż w 1555 r. opublikowano w Bazylei dzieło Marcina Kromera „De origine et rebus Polonorum libri XXX”. Zawiera ono passus poświęcony mniszce, która w 1326 r. posłużyła się wybiegiem do złudzenia przypominającym podstęp Izabelli[12]. Przytoczmy polskojęzyczną wersję tego fragmentu: „Wspominają tedy pisma mężny i znamienity uczynek od jednej zakonniczki sprawiony. Która gdy Litwin niejaki do zgwałcenia ciągnął, prosi ją, aby jej gwałtu nie czynił, obiecując za to nauczyć go fortelu, że ciała jego żadne oręże nigdy jąć się nie miało. Czego gdy od niej pragnął się nauczyć, wnet dziewka mężna, żeby ją ściął, szyję wyciąga. Zaczym on dowierzający miecza dobywa i szyje jej ucina. Tak dziewka poczciwa w żądzy wszetecznika zdradziła, a brzydka cielesność uczciwą śmiercią zraziła”[13]. Dodajmy, iż w traktacie „De Re uxoria” (1416) Francesco Barbo informuje o podobnym zdarzeniu[14]. Cyzelując opisy cierpień Orlanda, cierpień zrodzonych z afektu do Angeliki, Ariosto stara się, jak sądzimy, odnieść zwycięstwo literackie nad wszystkim, co w arturiańskich romansach zostało powiedziane o miłosnych szaleństwach Merlina, Tristana, Lancelota. Bierze górę nad poprzednikami, po mistrzowsku wyzyskując „aromaty i magnetyzmy” słowa poetyckiego, z wyczuciem dozując obserwacje psychologiczne. Szczególnie zależy mu na uchwyceniu symptomów tych doznań i wzruszeń, w wyniku których wspaniały Orland, chluba rycerstwa, przeobraża się w potwornego furiata, ofiarę chorobliwej namiętności. Ale Ariosto jest przede wszystkim ironistą i żartownisiem. Nawet wtedy, gdy emocje sięgają zenitu, puszcza do czytelnika perskie oko, pobrzękuje błazeńskimi dzwoneczkami. Dlatego w jego poemacie doniosłą rolę odgrywa moment, w którym nieszczęsny Orland dostrzega napisy na drzewach, upamiętniające amory Medora i Angeliki. Komparatysta miałby tu pole do popisu. Pomijając inne kwestie, nadmieńmy, iż można by długo opowiadać o słynnych inskrypcjach na drzewie („Pieśń weselna dla Heleny” Teokryta), pigwie („Akontios i Kydippa” Kallimacha z Cyreny), jabłku („Rozmowy bogów” Lukiana z Samosat). Zdesperowany, rozdygotany Orland zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością. Najpierw sądzi, że z jego oczu wycieka (zamiast potoku łez) „esencja życiowa”[15], później zaś mniema, iż jest widmem, duchem, istotą należącą do świata zmarłych. Kreśląc uwagi o tym popadającym w obłęd herosie, Ariosto posługuje się sugestywnym porównaniem: Nakoniec ciężka żałość wewnątrz w niem została, Która nazbyt skwapliwie z niego wypaść miała, Jako woda zostawa w naczyniu u szyje Ciasnem, wewnątrz brzuchatem, gdy kto z niego pije; Bo skoro je tylko dnem wywróci do góry, Wilgotność, co chce gwałtem prędko wypaść z dziury, W onej się ciasnej drodze trudni i zachodzi Sama sobie, i ledwie kroplami wychodzi[16]. Strona 10 Autor „Orlanda” porównuje zatem zjawisko psychiczne do procesu fizycznego, konfrontując ulotne z namacalnym i spirytualne z sensualnym. Warto zaznaczyć, że obrazową materię cytowanej strofy Ariosto przejmuje z listu Pliniusza Młodszego, pisarza rzymskiego żyjącego w czasach Domicjana, Nerwy, Trajana. Pisarz ów bowiem, zafrapowany pewnym ruczajem, w którym poziom wody bądź się podnosił, bądź opadał, odnotowuje: „Czy to jakiś ukryty prąd powietrza już to otwiera, już to zamyka ujście i gardziel źródła w miarę, jak zostaje wciśnięte lub wyparte? Widzimy, że to dzieje się również w butelkach i innych naczyniach tego rodzaju, które nie mają szerokiego i całkiem wolnego otworu. Bo i u nich także, chociaż się je trzyma ukośnie i odwrócone, płyn zatrzymuje się na skutek jakiegoś oporu powietrza i wylewa wśród częstego bulgotania”[17]. Opisy burz morskich występują w „Odysei” Homera, „Eneidzie” Wergiliusza, „Metamorfozach” Owidiusza. W okresie renesansu (i nie tylko) opisy te uchodziły za wzorcowe, godne naśladowania. Ariosto, świadom mocy swego talentu, staje do agonu poetyckiego ze wspomnianymi mistrzami słowa, odmalowując przebieg i skutki morskiej nawałnicy. Oto jedna ze strof przedstawiających niszczycielską siłę żywiołów: Żartkość wichrów szalonych miedzy Skałbami Gwizd najstraszniejszy czyni, błyski z piorunami Niewymownych trwóg dają przyczynę, a srogi Szturm w obadwa okrętu tłucze przykro rogi. Już go zwątlił, już wały, gdzie chcą, niem ciskają, Już władzej marynarze strętwieli nie mają. Poprzeczne wichry w deszczki ustawicznie biją, A te wierzchem i spodkiem morską wodę piją”[18]. W pogoni za estetyczno-emocjonalnymi efektami autor „Orlanda” nie cofa się przed makabrą i koszmarem. Wystarczy przytoczyć zwrotkę z pieśni czterdziestej drugiej, ukazującej istotę, która wychynęła z głębokiej jaskini, potwora przywodzącego na myśl Gorgonę, Meduzę, a także odpowiednie epizody „Farsalii” Lukana i „Piekła” Dantego: Dziw brzydki, tysiąc oczu pod czołem rogatem Bleszczy się i tysiąc usz we łbie ma kosmatem. Nie śpi straszydło nigdy szkaradne, powieki Dziurawe źrzenic zamknąć nie mogą na wieki. Kupa wężów na głowie sprośnej jadowitych Wije się, z członków inszych smród leci odkrytych. Okrutny wąż, szpetny wąż, wąż nad insze srogi Miasto ogona obie okręcił mu nogi[19]. Atakujące Rynalda monstrum wyłazi z jaskini usytuowanej w Lesie Ardeńskim. Bardzo istotne! Rynald (w tekście włoskojęzycznym: Rinaldo z Montalbano) jest przecież jednym z czterech synów Aymona, postacią ze starofrancuskiego „Renauta z Montauban”, obecna w „Orlandzie zakochanym”, bohaterem, który już wcześniej (tzn. wtedy, kiedy szukał schronienia przed gniewem Karola Strona 11 Wielkiego) poznał sekrety Ardeńskiego Lasu. Tak oto Ariosto nawiązuje do epopeicznej tradycji, wzbogacając biografię słynnego herosa, osadzając spowite wężami straszydło w klasycznym już „miejscu okropnym”. Wiadomo, że loci amoeni od prawieków pojawiają się w utworach literackich. Dość wspomnieć o ogrodzie Alkinoosa („Odyseja” Homera), Wyspie Szczęśliwych („Olimpijska II” Pindara), Elizjum („Eneida” Wergiliusza, „Porwanie Prozerpiny” Claudianusa). Opisy „miejsc rozkosznych”, wyrastające z potrzeby powielania nobliwych konwencji i utrwalania określonych wzorców piękna, występują również w poemacie Ariosta. Wyspa Alcyny – to jedna z tych upojnych oaz: Łąki wesołe i w nich rzędy usadzone Różne drzewa, i w owoc, i w kwiat opatrzone, I palmy, i cyprysy, i pięknie kwitnące Pomarańcze i mirty, i cedry pachnące Sprawą gęstego liścia i przyjemnych cieniów Używały gorąca słonecznych promieniów, A między gałęziami słowicy latali I rozkosznemi garły wdzięcznie przebierali[20]. Oto opis cząstki natury, cząstki starannie wyodrębnionej, uwznioślonej poetyckim słowem, zespolonej z zakorzenioną w kulturze ideą estetyczną. Ale Ariosto operuje też bardziej wysublimowanymi „sygnałami piękna”. Nie bez powodu przecież w pieśni trzydziestej trzeciej poematu zostali przywołani i malarze starogreccy (Timagoras, Parrazjos, Polignot, Protogenes, Timantes, Apollodor, Apelles, Zeuksis) i malarze doby włoskiego renesansu (Leonardo da Vinci, Andrea Mantegna, Giovanni Bellini, Dosso Dosi, Michelangelo Buonarroti, Sebastiano Luciani, Raffaelo Santi, Tiziano Vecellio), W pieśni tej autor „Orlanda” po pierwsze – składa hołd znakomitym mistrzom pędzla, po wtóre – sugeruje, że współcześni artyści nie ustępują starożytnym, po trzecie – jawi się jako promotor kultu pięknych przedmiotów, modelowych dzieł sztuki. Ariosto docenia ekspresję tkwiącą w osobliwych drobiazgach, komicznych sytuacjach, żartobliwych historyjkach. W tym kontekście wypada przywołać zwierzenie Sakrypanta traktujące o chytrym podstępie Brunella: Nigdy, królu, złodzieja, nigdy sztuczniejszego Nie widziałem, jako ten, co konia wziął mego. Zamyśliłem się, a on cztery kije włożył Pod siodło: tak go ukradł, tak mię zdrajca pożył[21]. Wyznanie Cyrkaszczyka, będące parafrazą ustępu „Orlanda zakochanego” (II, V 39-40) Boiarda, znalazło odzew w utworze Cervantesa: Powrócił Sanczo do domu Don Kichota i nawiązując do poprzedniej rozmowy, rzekł: - Odpowiadając na pytanie pana Samsona, który rad by wiedzieć, kto, jak i kiedy ukradł mu osła, mówię: tej samej nocy, uciekając przed świętą Hermandadą, weszliśmy w głąb Sierra Morena, po nieszczęsnej przygodzie z galernikami i po spotkaniu umarłego niesionego do Segovii, mój pan i ja zaszyliśmy się w gęstwinę, gdzie mój pan oparty o kopię, ja zaś na moim ośle, zmłóceni i zmęczeni po ostatnich zmaganiach, zasnęliśmy jakby na czterech materacach z puchu; ja osobliwie w tak ciężki sen zapadłem, że ktoś, wszystko jedno Strona 12 kto, skorzystał z tego, zbliżył się i podstawił cztery paliki pod cztery rogi terlicy tak, że siedząc na niej nie poczułem, kiedy spode mnie osła wysmyknął. - Nic łatwiejszego i nic nowego; to samo zdarzyło się Sakrypantowi, kiedy podczas oblężenia Albraki takim samym fortelem wykradł mu konia spomiędzy nóg ów słynny łotr zwany Brunelo”[22]. Nawet standardowym postaciom alegorycznym potrafi Ariosto nadać niebanalne rysy. Wśród upersonifikowanych pojęć, współtworzących fantastyczny świat „Orlanda”, prym wiedzie Discordia (Niezgoda), znana z „Eneidy” Marona i „Psychomachii” Prudencjusza. We włoskim poemacie nie jest ona mieszkanką Awersu, lecz klasztoru – „nowego piekła”, klasztoru, który był ongiś ostoją Pobożności, Pokory, Pokoju. I właśnie „między psałterzami” odnajduje ją archanioł Michał, wysłannik Stwórcy. Niebiański messagerro, przypominający Merkurego z „Tebainy” Stacjusza, żąda, żeby Discordia przyczyniła się do zwycięstwa chrześcijan, wywołując zamęt w obozie Saracenów. Oczywiście Niezgoda dysponuje środkami umożliwiającymi szerzenie zła: W obojej ręce węzły wielkie pozwów miała, W zanadrze sobie długich procesów natkała, W torbie u pasa miała plenipotencyje, Skrutynija i rady, i informacyje, Przez które sprawiedliwość opak wywracają I przez które ubogie łupią i zdzierają. Za nią, przed nią i z obu boków szli praktycy I z prokuratorami pisarze, prawnicy[23]. Ariosto z wdziękiem snuje moralistyczne refleksje i, zachowując stosowną miarę, udziela wskazówek dydaktycznych. Tak więc w „Orlandzie” padają uwagi o niestałej, kapryśnej Fortunie (XLV, 4), o istocie miłosnych porywów (II, 1; XXIV, 1-2), o pannie podobnej do kwiatu róży – symbolu przemijania i chwilowości szczęścia[24]. Trudno też przeoczyć strofę otwierającą pieśń czterdziestą czwartą: Częściej w biednych chałupkach i w domach ubogich, W utrapieniach żałosnych i przygodach srogich Wiążą się szczere piersi przyjaźnią prawdziwą Niż w zamkach wielkich miedzy zazdrością złośliwą, Gdzie pełno figlów, obłud, łakomstwa, chytrości, Gdzie zgasły piękne cnoty, wierne życzliwości, Kędy, jeślić kto serce chce otwierać swoje, Nie wierz: zawsze zdrad pełne wyniosłe pokoje[25]. Już w pierwodruku „Orlanda”, a więc w wydaniu z 1516 r., po zamykającym utwór słowie „Finis” został zamieszczony epigraf: Pro bono malum (W zamian za dobro – zło). Epigrafowi towarzyszył rysunek ukazujący dobroczynne pszczoły ścigające niewdzięcznego wieśniaka, który podpalił im ul. Jakie sensy kryją się w tej językowo-obrazowej konstrukcji? Estetyczne atuty wespół z „ideą ucieczki od szarzyzny bytu” zadecydowały o europejskiej Strona 13 karierze „Orlanda”. Jego sława dociera i do naszego kraju, wywierając niebagatelny wpływ na twórczość legionu literatów. Ariostyczne inspiracje są widoczne w „Tobiaszu wyzwolonym” Stanisława Herakliusza Lubomirskiego, „Myszeidzie” Krasickiego, „Beniowskim” Słowackiego itd. „Orlanda szalonego” przyswaja polszczyźnie Piotr Kochanowski (1566-1629), bratanek Jana z Czarnolasu. Translator zachowuje ośmiowersową strofę oryginału, lecz rozszerza kontur sylabiczny (wprowadza 13-zgłoskowiec), a rymy krzyżowe zastępuje parzystymi aabbccdd. Przekład Kochanowskiego, aczkolwiek z historycznojęzykowych powodów nie oddający wielu niuansów poematu Ariosta, zasługuje na najwyższy szacunek, jest osiągnięciem na miarę „Dworzanina polskiego” (1566) Łukasza Górnickiego – śmiałej parafrazy dzieła, które spłodził Baltazar Castiglione. W okresie staropolskim rodzima wersja „Orlanda” „tuła się po rękopisach”, nie jest drukowana (opór kościelnej cenzury?) – inaczej niż inna translacja Kochanowskiego, „Jerozolima wyzwolona” Torquata Tassa. Bogusław Bednarek PIEŠŃ PIERWSZA ARGUMENT Angelika przez pola, przez lasy ucieka Sama jedna; Rynalda koń jego nie czeka, On za niem pełny gniewu i miłości chodzi, Potem straszny z Feratem pojedynek zwodzi. Ferat czyni przysięgę, że z strony przyłbice Strzyma lepiej, niż pierwej, swoje obietnice. Sakrypant swą najduje pannę miedzy lasy; Ale mu dobry Rynald przerwał jego wczasy ALLEGORYE W tej pierwszej pieśni w Orlandzie, Feracie i Sakrypancie widziemy, jako więtsza jest moc miłości, niźli każda insza na świecie; w Angelice przeciwnym obyczajem znać się daje, jako w bacznej i roztropnej białej głowie więtsza się stateczność niż w mężczyźnie najduje, która tyle się tylko powolną pokazuje, ile jej uczciwe pozwala. Zawady potem, które się trafiają tem rycerzom, którzy na jej uczciwem gwałt chcieli uczynić, znać nam dają, jako nieba niemal zawżdy życzliwe się pokazują tem, którzy się w niem kochają. 1. Strona 14 Płeć białą, bohatyry, wojny i miłości Śpiewać będę i godne pamięci dzielności, Które działy się w on czas, kiedy morskie brody Przebyli Murzynowie na francuskie szkody[26], Idąc za króla swego nieutrzymanemi, Agramanta młodego, gniewami wściekłemi, Który się przysiągł zemścić na cesarzu Karle[27] Śmierci króla Trojana i sieść mu na garle[28]. 2. W tejże pieśni ode mnie będziecie wiedzieli, Czegoście dotąd w prozie i rymie nie mieli O Orlandzie, co z wielkiej oszalał miłości, Bywszy przedtem tak sławny i wzięty z mądrości, Jeśli ta, co mi ostrzy dowcip[29] i wymowę I dla której zachodzę, jako i on, w głowę, Dozwoli mi[30], żebym mógł, jako sobie życzę, Uiścić wam swe słowo i swą obietnicę 3. O zacna Herkulesa krwi zawołanego[31] Ozdobo i jedyna czci wieku naszego, Hipolicie![32] przym[33] z łaską i wdzięcznością, proszę, Co przed cię z pokłonami, sługa twój, przynoszę: To, com twemu domowi powinien, po którem Znam takie łaski, mogę część zapłacić piórem; A nie mniemaj, żeć mały upominek daje Ten, co daje, co może i na co go staje. 4. Dowiesz się bohatyrmi między przedniejszemi, Które sławić zamyślam rymami mojemi, O Rugierze[34], który beł obfitego płodu Początkiem zacnych dziadów i twojego rodu, Jego dzieła i jego nieśmiertelne sprawy Usłyszysz, jeśli insze opuścisz zabawy[35]; Przeto poważne myśli odkładaj na stronę, A słuchaj, coć z historyj dawnych przypomionę. 5. Orland, który się dawno gładkiej rozmiłował Angeliki[36] i k’woli niej pozostawował Niezliczone pamiątki zwycięstwa w Indyej I w dalekiej tatarskiej ziemi, i w Medyej[37], Wrócił się z nią, wsławiony dziełami wielkiemi, Strona 15 Na zachód słońca, kędy pod pirenejskiemi Górami cesarz Karzeł z swemi Francuzami I niemieckiemi wojski leżał obozami, 6. Aby dał tak śmiałemu odpór przepychowi[38] Przeciwko Marsylemu[39] i Agramantowi, Z których jeden z gorącej Afryki wywodził, Kto się jeno do szable i kopije godził[40]; Drugi wszystkę na głowę ruszył Hiszpanią, Aby zgubił i zniszczył do reszty Francyą. Właśnie tam w ten czas trafił Orland[41] pomieniony; Ale prędko żałował, że przybeł w te strony, 7. Bo stracił swoję miłą. O nieszczęście silne! O, jako ludzkie sądy często są omylne! Tę, którą z takiem trudem, z służbą tak stateczną Od hesperyjskich[42] brzegów wojną niebezpieczną Do eojskich[43] obronił, wzięto mu w swej ziemi, Nie dobywając miecza, i między swojemi. Mądry cesarz mu ją wziął, chcąc mieć ugaszony Wielki ogień, co już się szerzył, zapalony[44]. 8. Kilka dni się był przedtem z stryjecznym swem bratem, Rynaldem[45], Orland zwadził, i już beli na tem Bić się z sobą obadwa, okrutną miłością Zagrzani i cudowną ujęci gładkością; A widząc cesarz, że ich nie mógł dla tej zwady[46] Użyć tak, jako trzeba, w boju, te zawady Znosił i Angelikę, przyczynę onego Ich gniewu, do książęca oddał bawarskiego[47], 9. Obiecawszy, że ją miał dać temu w nagrodę, Który by tam był więtszą z nich uczynił szkodę W nieprzyjacielu w on czas i który by sobie Mężniej w bitwie z pogany począł w onej dobie. Lecz się inaczej stało, niż się spodziewali, Bo chrześcijanie, jako zły los chciał, przegrali; Tamże został bawarskie książę poimany I w stanowisku jego namiot odbieżany. 10. Strona 16 W którem skoro udatna królewna[48] została, Co w nagrodę i korzyść zwyciężcy iść miała, Nim się bitwa skończyła, konia wnet dopadła I kiedy było trzeba, z obozu wypadła, Czując, że onego dnia życzliwe pogaństwu, A przeciwne miało być szczęście chrześcijaństwu; I wjechała do lasu jednego gęstego, Gdzie w ciasnej drodze kogoś potkała pieszego. 11. Wszytek beł w karacenie, paiż[49] na ramieniu, Hełm na głowie, u boku miecz miał na rzemieniu, A tak rączo biegł, jako ledwie więc biegają Zawodnicy, gdzie drogie zakłady[50] czekają. Nie tak prędko powraca pasterka swe nogi, Kiedy gdzie blisko węża zobaczy u drogi, Jako prędko, gdy tego rycerza zoczyła, Lękliwa Angelika wodze powróciła[51]. 12. Beł to wielki bohatyr, pan z Albańskiej Góry, Syn Amonów, z przedniejszych we Francyej[52], który Dziwnem trafunkiem stracił beł świeżo dzielnego Bajarda[53], konia swego co nakochańszego. Ten, jedno jej co zajźrzał[54], poznał warkocz złoty, Choć z daleka, i ony anielskie przymioty, I piękną twarz, dla której, srodze skłopotany, W krętej sieci miłości został uwikłany. 13. Wzad wylękniona dziewka konia nawróciła I wczas wypuściwszy mu wodze, poskoczyła, I jeśli lepsza była ścieżka na gęstwinie, Jeśli na rzadkim lesie[55], w onej złej godzinie Nie patrzyła, ani dróg lepszych obierała; Upuściwszy z rąk wodze, tak się zapomniała, To w tę, to w owę stronę bieżąc w pewnym biegu Tak długo, aż trafiła do jednego brzegu, 14. Do brzegu, gdzie stał Ferat[56], wszystek ukurzony, Który na tamto miejsce przyszedł upragniony, Spracowany po bitwie i po długim boju, Strona 17 Chcąc się napić i wytchnąć po gorącem znoju; Potem się tam zabawił niechcąc, bo z przygody[57], Kiedy pił, spadł mu szyszak z głowy między wody, Tak, że tam musiał chwile poniewoli zostać, Bo go zaś nie mógł nazad żadną miarą dostać. 15. Co jeno głosu miała i co mocy w sobie, Wrzeszczała bojaźliwa dziewka w onej dobie. Na nagły wrzask Sarracen na brzeg prędko skoczy I przypatruje się jej, i trzyma w niej oczy, I poznał ją, gdy blisko do niego przypadła. Chocia beła zmartwiona, choć beła pobladła, A też o niej nie słyszał dotąd nic w swe uszy, Że to jest Angelika gładka, pewnie tuszy. 16. A iż beł zawżdy ludzki i jako waleczni Dwaj bracia, jakom już wam powiedział, stryjeczni, Podomno[58] nie mniej kochał, nie mniej ją miłował, Chocia sobie beł głowy w hełm nie obwarował, Chcąc jej ratować, miecza dobywał u boku I na Rynalda bieżał w zapędzonem skoku; A nie tylko się oba z sobą przedtem znali, Ale się i w potrzebie z sobą kosztowali[59]. 17. Zatem będąc już pieszo, jęli z sobą męskie Czynić[60], zadając sobie one razy ciężkie, Którem nie tylko ten blach i cienki, i mały, Ale i nakowalnie[61] ledwie by wytrwały. Tem czasem, kiedy oni okrutnie się bili I siekli na się, widząc, że się zabawili[62], Angelika konia w bok ostrogami kole I precz od nich ucieka do lasa przez pole. 18. A ci, którzy się długo bez skutku silili, Aby się byli jako obadwa pożyli[63], Bo tak ten jako i ów był mąż doświadczony I w takowem rzemieśle jednako ćwiczony, Pierwszy beł pan z Montalby, który Hiszpanowi[64] Kilka słów w one czasy rzekł bohatyrowi, Strona 18 Jako ten, w którym sroższe płomienie gorają I bardziej mu podomno serca dosięgają: 19. „Mniemasz, że mi źle czynisz? Ale uwierz temu, Że przy mnie czynisz razem źle sobie samemu; Jeśli dlatego, że cię, jako i mnie, strzały I śmiertelne z jej oczu trafiły postrzały, Co za korzyść stąd weźmiesz, że mię tu tak trzymasz? Bo chocia mię zabijesz albo i poimasz, Przecię tem nic nie wskórasz, bo ona, o którą Traciwa[65] czas, bijąc się, już dotąd za górą. 20. Daleko lepiej, jeśli i ty ją miłujesz, Że jej drogę przebieżysz i że ją zszlakujesz[66] Zaraz, zaraz – najmniejsze omieszkanie[67] wadzi – Póki się od nas jeszcze dalej nie odsadzi. A skoro będzie w ręku, nad którem dostanie Który zwycięstwa, ten niech przy niej się zostanie; Bo inakszem sposobem, czego barzo blisko, Szkodę i tylko będziem mieli pośmiewisko”. 21. Podobało się w on czas to poganinowi; I dali pokój zwadzie i pojedynkowi, I gniewy umorzyli zaraz w niepamięci, I tak do siebie zgodnie obrócili chęci, Że kiedy pieszo Rynald odchodził od wody, Nie dopuścił mu Ferat owej niedogody[68] I prosił, aby zań wsiadł; i tak oba w tropy Biegli na cwał, pilnując Angeliki stopy. 22. O wielka onych dawnych rycerzów dobroci, Niesłychana tych wieków! To różnej oto ci Wiary beli, obadwa w jednej się kochali, Dopiero sobie srogie razy zadawali: A teraz przez gęsty las z sobą tylko sami Bez podejźrzenia jadą krzywemi ścieżkami. Koń, którego w bok bodą dwakroć dwie ostrodze[69], Stawił ich na rozstaniu[70] i dwoistej drodze. Strona 19 23. Na tej stojąc wątpliwi, kiedy nie wiedzieli, Którą się w one czasy za nią puścić mieli I którą się katajska królewna udała, Bo oboja[71] jednako ślad pokazowała, Na ostatek obadwa tak się namyślili, Że się na szczęście ten tą, ten ową puścili. Ferat po lesie błądził tak długo, aż przyszedł Znowu na ono miejsce, skąd beł pierwej wyszedł, 24. Skąd beł wyszedł do rzeki i do onej wody, W którą mu hełm, kiedy pił, spadł z głowy z przygody; A iż się gładkiej naleźć nie spodziewał więcej Angeliki, szyszaka chciał szukać co pręcej I właśnie na tem miejscu, kędy go upuścił, Wlazł do rzeki głębokiej i na dół się spuścił; Ale on beł piaskami tak zasuty na dnie, Że go pewnie nie będzie mógł dobyć tak snadnie. 25. Potem, uciąwszy brzozę sękowatą sobie Ostrem mieczem z bliskiego lasu w onej dobie, Okrzesał ją i mniejsze gałęzie z niej obił, I wszędzie nią po rzece między piaskiem robił[72]; Ale kiedy tak długo tam się bawił z gniewem I bez żadnego skutku wodę mącił drzewem, Ukazał mu się po pas jakiś rycerz[73] z wody Barzo straszny i barzo ogromnej urody. 26. Wszystek beł, jako trzeba, zbrojny okrom głowy, A w ręce prawej trzymał szyszak Feratowy, Onże własny, którego bez żadnego skutku Tak długo szukał, pełny i gniewu, i smutku; I z jadowitą mową, gdy go ukazował, Sarracena nie uczcił i nie uszanował. „Zdrajco! – prawi. – Maranie[74] brzydki! Com ci winien, Że hełm chcesz wziąć, któryś mi wrócić był powinien? 27. Pomnisz, gdyś Angeliki brata zamordował – Ten-em ja jest, pohańcze! – żeś mi obiecował, Zbroję i jego insze oręże, z tem nowem Strona 20 Szyszakiem w rzekę zaraz wrzucić, dobrem słowem; A jeśli mi go teraz, przeciw twojej wolej Szczęście dało, nie gryź się i darmo nie bolej – Albo się gryź dlatego, żeć to z każdej miary Zadam[75], żeś mi nie strzymał obiecanej wiary. 28. Ale jeśliś tak chciwy na hełm doskonały, Możesz go mieć, a z więtszą sławą; taki śmiały Orland nosi, a drugi, i lepszy, i trwalszy, I podomno ma Rynald jeszcze doskonalszy; Ten, w którem grabia Orland chodzi, Almontowy[76], Ten, w którem pan w Montalby, bywał Mambrynowy[77]. Z tych, któregokolwiek chcesz, możesz męstwem dostać A mnie się dopuść przy tem, jakoś przyrzekł, zostać”. 29. Na dziw niespodziewany poganin się zmienił, Wszytek pobladł i pierwszą swą barwę odmienił; Włosy mu najeżone wszytkie na łbie wstały, Chciał przemówić, ale go słowa odbieżały. A słysząc od Argale, co go zamordował Dobrze przedtem – tak się zwał, tak się mu mianował – Że mu złamaną wiarę wymiatał na oczy, Z hańby, z gniewu nie stoi w miejscu o swej mocy. 30. A nie mogąc tak prędko na to, co mu zadał, Zdobyć się na wymówkę, bo prawdę powiadał, Prawdę szczerą powiadał, zżymał się i zęby Ściskał, nie chcąc otworzyć zasromanej gęby; Ale go wstyd tak trapił i przejmował tęgi, Że na żywot Lanfuzy[78] swej czynił przysięgi, Nie chodzić w inszem hełmie krom, co w Aspramoncie[79] Otrzymał, zabiwszy go, Orland na Almoncie. 31. I strzymał tę przysięgę i ślub obiecany Lepiej niżli on pierwszy, i tak sfrasowany Z onego miejsca poszedł, że wiele dni potem Trapił się i gryzł w sobie, tylko myśląc o tem, Gdzie się bawił na on czas Orland pomieniony, Chcąc go iść szukać, by też i w nadalsze strony.