Anna Brzezinska - Chiara i róża

Szczegóły
Tytuł Anna Brzezinska - Chiara i róża
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

Anna Brzezinska - Chiara i róża PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie Anna Brzezinska - Chiara i róża PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

Anna Brzezinska - Chiara i róża - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Strona 1 Anna brzeziñska i gazeta.pL prezentuj¹: chiara i ró¿e Interaktywne opowiadanie fantasy © Agora SA www.gazeta.pl Strona 2 Autorzy: Anna Brzeziñska Pawe³ Sajkiewicz Jolanta Kitowska Autorka o pseudonimie ”Herbata” Julia Dmytruk Katarzyna Musiolik ilustracje: bartek drejewicz Autorzy wyró¿nieni w konkursie: Jêdrek Burszta Marek Cieœlik Justyna Æwik Julia Dmytruk ”Herbata” Katarzyna Kosma³a Micha³ M³ynarski Rafa³ Mroczek Pawe³ Pacyna Dorota Panecka Agnieszka Szady Ola Paw³owicz Bogus³aw Sobala Justyna Szymañska Wyró¿nienia specjalne Justyna Æwik Julia Dmytruk Robert Filipkowski ”Ivinnon” Piotr Jaroszyñski Jolanta Kitowska ”Oterlin” £ukasz Pietrzok Piotr Rosó³ ”Zabarella” Podziêkowania: Magazyn Esensja – www.esensja.pl Magazyn ”Fantastycznie!” – sf.magazyn.pl Fantazin & Farenheit – fantazin.korba.pl Galeria S – www.jewelry.pl Wydawnictwo Gier Fabularnych ”Portal” – www.rpg-portal.pl Radiostacja – www.radiostacja.pl Magazyn Literacki ”Srebrny Glob” – www.srebrnyglob.pl Œl¹ski Klub Fantastyki – www.skf.from.hell.pl Valkiria – www.valkiria.net 2 Chiara i ró¿e/www.gazeta.pl Strona 3 opiero na skraju puszczy przypomnia- To babka opowiedzia³a Chiarze o tamtej nocy, kiedy przed D ³a sobie o wilkach. Obejrza³a siê. Pnie gospod¹ jej ojca stanê³o dwunastu jeŸdŸców w sinej barwie brzóz ledwie majaczy³y w mroku, a króla. A w ka¿dym razie któregoœ z nich, doda³a cierpko pasma mg³y snu³y siê gêsto w krzewi- staruszka, poniewa¿ ostatnio królowie zu¿ywali siê szybciej, nie. Wiedzia³a, ¿e nied³ugo nie spo- ni¿ przyodziewek. Czasy by³y niespokojne i kupieckie wo- strze¿e pomiêdzy nimi wilka. Ani wilka, ani niczego inne- zy z rzadka tylko zatrzymywa³y siê w gospodzie na skraju go, skoro ju¿ o to sz³o. Nawet œcie¿ki. puszczy, wiêc ober¿ysta nie móg³ pogardziæ ¿o³nierskim Podmuch wichru zaszeleœci³ nagimi ga³êziami i wyda³o jej srebrem. Nawet gdyby mia³ w tej sprawie jakikolwiek wy- siê, ¿e widzi coœ w g³êbi zagajnika. S³aby odblask ognia na bór. W istocie bowiem karczmarz nie móg³ odmówiæ goœci- rozstajach dróg, gdzie kiedyœ sta³a ober¿a jej ojca. Tyle ¿e ny królewskim jeŸdŸcom. Zw³aszcza jeœli cztery noce gospoda sp³onê³a dawno temu, na samym pocz¹tku wojny, i wczeœniej ich pan zgin¹³ na œrodku goœciñca od strza³y, któ- Chiara nie s¹dzi³a, aby ktoœ obozowa³ wewn¹trz wypalonych ra wydawa³a siê spaœæ z jasnego nieba. Jej brzechwa by³a œcian. Nawet za dnia wieœniacy omijali je szerokim ³ukiem przyozdobiona œnie¿nobia³¹ lotk¹, a w jesionowym drewnie i tylko dzieci bez strachu wypasa³y kozy w bujnie rozple- wyrzezano kwiat ró¿y. Nikt jednak nie zdo³a³ odnaleŸæ nionych na zgliszczach krzakach g³ogu, berberysu i dzikiej strzelca. ró¿y. Ale nie tej wiosny. I nie po tym, jak wilki w bia³y Oczywiœcie wiejski ober¿ysta nie móg³ wiele wiedzieæ ani dzieñ rozszarpa³y konia tu¿ za wioskowym ostroko³em. o waœniach wielkich panów, ani o strzale ozdobionej zna- Chiara owinê³a siê ciaœniej we³nian¹ chust¹, bo ch³ód pod- kiem ró¿y. Wojna jednak trwa³a wystarczaj¹co d³ugo, aby nosi³ siê znad ziemi coraz dotkliwszy i b³oto na œcie¿ce za- pozna³ obyczaje królewskich zaciê¿ników. Spiesznie owin¹³ czyna³o ju¿ tê¿eæ. Nie mog³a wracaæ. Nie wczeœniej, nim ¿onê p³aszczem z grubego sukna, wcisn¹³ w rêce matki za- matka choæ trochê otrz¹œnie siê ze z³oœci. wini¹tko z kilkoma srebrnymi monetami, mo¿e jeszcze Nie by³a to pierwsza z ich k³ótni, ani nawet najbardziej zmierzwi³ w³osy maleñkiej Chiarze. Potem wypchn¹³ ko- gwa³towna. Ale tym razem Chiara pochwyci³a wiklinowy biety tylnymi drzwiami do sadu, pomiêdzy œliwy, których kosz i z policzkami rozognionymi od wœciek³oœci wypad³a ga³êzie pochyla³y siê a¿ do ziemi pod ciê¿arem owoców. na podwórze. Matka rozeœmia³a siê za jej plecami ostrym, Sam zaœ wytar³ d³onie o skórzany fartuch, przeliczy³ glinia- szyderczym œmiechem, który zaraz przeszed³ w kaszel. I by³ ne kubki do piwa i ukry³ za beczk¹ solonych œledzi nó¿ do to jeszcze jeden powód, aby nie wracaæ do wyziêb³ej, ogo³o- patroszenia ryb, poniewa¿ nie móg³ stawiæ czo³a dwunastu conej ze sprzêtów izby. Bo zesz³ej zimy owo suche, mozol- królewskim jeŸdŸcom. I wyszed³ na podwórze przed gospo- ne kas³anie rozlega³o siê w ich chacie ca³ymi nocami i zd¹- d¹, sk¹d coraz g³oœniej dobiega³y gniewne pokrzykiwania. ¿y³a je znienawidziæ na d³ugo przed tym, nim odebra³o jej Chiara nie zachowa³a z tamtej nocy nawet pojedynczego babkê. A wraz z ni¹ resztkê nadziei, ¿e doczekaj¹ lata. wspomnienia. Co nie by³o bez znaczenia, poniewa¿ we www.gazeta.pl/Chiara i ró¿e 3 Strona 4 snach wci¹¿ powraca³a do wykrotu w korzeniach zwalonej przenios³y siê do drewnianej chaty i na jaki czas zapomnia- sosny, gdzie wszystkie trzy kuli³y siê pod brunatnym suk- ³y smak polewki z liœci lebiody i pokrzyw. nem ojcowskiego p³aszcza. Gospoda by³a jasno oœwietlona, Nie przysporzy³o im to w wiosce przyjació³, ale za ¿ycia widaæ zaciê¿ni kazali rozpaliæ wszystkie œwiece i smo³owe Gentile nikt nie oœmieli³ siê wyrzekaæ przeciwko nim g³oœ- pochodnie na œcianach. Czasami wydawa³o jej siê, ¿e po- no. Dopiero ostatniej zimy, kiedy sta³o siê boleœnie jasnym, przez ró¿ane krzewy, które matka posadzi³a przy ganku ¿e ¿adne zio³a nie ulecz¹ starej, wieœniacy nagle przypom- ober¿y, dostrzega w oknach ciemn¹ sylwetkê ojca. Kr¹¿y³ nieli sobie dawne pog³oski. O rycerzu zamordowanym w po gospodzie, podaj¹c jeŸdŸcom kolejne dzbany piwa. A gospodzie na skraju puszczy, o tajemniczych jeŸdŸcach, Chiara dygota³a we œnie i skomla³a jak bity pies, poniewa¿ którzy zimow¹ noc¹ stukali w okienko wdowy po karczma- bardzo dobrze wiedzia³a, co nast¹pi przed œwitem. rzu, nawet o urokach na dnie sp³owia³ych od staroœci oczu – ZnaleŸli w kominie ober¿ysty z³oto – wie- Gentile. Chiara stara³a siê taiæ przed babk¹ owe opowieœci. le lat póŸniej powiedzia³ z przejêciem Bordone, syn bedna- Kry³a przed ni¹ szramê na policzku, kiedy dzieciaki obrzu- rza – i przypiekali go pogrzebaczem, aby wyjawi³ inne kry- ci³y j¹ kamieniami u studni, i spódnicê poszarpan¹ przez jówki. wiejskie psy. Nic wiêcej nie umia³a zrobiæ. – Próbowali zniewoliæ twoj¹ matkê, choæ po prawdzie wiê- Tej zimy ich zapasy wyczerpa³y siê zatrwa¿aj¹co prêdko. cej mieliby pociechy z ob³apiania spróchnia³ego pniaka – Gentile by³a s³aba. Coraz czêœciej usypia³a nad robot¹, a ni- œmia³a siê przy studni stara Senchia. ci rwa³y siê w jej palcach. Jesieni¹ kupiec pokiwa³ posêpnie – W piwnicy, w beczkach z kiszon¹ kapust¹ i jag³ami zna- g³ow¹ nad spl¹tanym k³êbem koronki i zostawi³ im garœæ leŸli g³owê rycerza – wykrzycza³a za Chiar¹ córka kulawe- miedziaków, bardziej z litoœci ni¿ w nadziei zysku. Matka go Donata, kiedy pok³óci³y siê przy darciu pierza. – Które- przyjê³a zap³atê z surow¹, zawziêt¹ min¹: doskonale rozu- goœcie w nocy zar¿nêli dla karego konia i sakiewki srebra! mia³a, ¿e nie zobacz¹ wiêcej kupieckiej dwukó³ki. Wkrótce Tak naprawdê nikt jednak nie widzia³. Nie znali powodu, potem pacho³kowie m³ynarza przyszli po dêbow¹ szafê, pa- dla którego karczmarz, który da³ siê poznaæ w okolicy jako mi¹tkê po roku, w którym koronki osi¹gnê³y wyj¹tkowo cz³owiek uczynny, stateczny i rozwa¿ny, odszpuntowa³ tam- wysok¹ cenê na pó³nocnych targach. Wymieniono j¹ na dwa tej nocy bary³kê najprzedniejszego miodu i raczy³ nim go- worki m¹ki, choæ nie by³o to nazbyt wiele i nie wystarczy- œci a¿ bia³ego rana, póki królewscy jeŸdŸcy nie spili siê bez ³o, by bezpiecznie przeczeka³y zimê. pamiêci z ¿alu za zamordowanym panem. Tak mocno, ¿e ¿aden z nich nie zatrzyma³ ober¿ysty, kiedy o brzasku wy- hiara rozp³aka³a siê, kiedy m³ynarczyko- C szed³ na podwórze, by zamykaæ na skoble ciê¿kie drewnia- wie nieœli szafê œrodkiem wioski, a potem ne okiennice. Ani potem, kiedy usiad³ przy palenisku ze d³ugo w nocy krzycza³y na siebie z matk¹ swymi nisko strojonymi skrzypkami. I przygrywa³ im, póki przed wygas³ym paleniskiem. Jedna z nie- œwiece i pochodnie nie wybuch³y œwie¿ym p³omieniem. skoñczonego szeregu k³ótni, równie wy- To w³aœnie jej siê œni³o. Skoczna muzyczka skrzypiec. czerpuj¹ca i ja³owa jak poprzednie, gdy¿ wszystko zosta³o Ogieñ, który podrywa siê wraz z melodi¹, by rozpocz¹æ ta- ju¿ wypowiedziane po wielokroæ i na wiele sposobów. Ka¿- niec pomiêdzy pijanymi wojownikami. Bia³e, szczepione dy ¿al, trwoga i zadawniona uraza. ró¿e matki, których kwiaty w jednej chwili zwijaj¹ siê i – Dlaczego nie pozwolisz nam st¹d odejœæ? – Ostry m³o- czerniej¹ od ¿aru. dzieñczy g³os Chiary za³amuje siê ze z³oœci. – Przecie¿ to Tamtej nocy to babka pierwsza podnios³a siê z wyrwy po nie jest nawet nasze miejsce, ta wioska nêdzarzy na skraju zwalonej soœnie i poprowadzi³a je pustym goœciñcem ku puszczy. Przecie¿ s¹ targowe grody w dole goœciñca, groty wiosce. Krucha siwow³osa Gentile uprosi³a wójta, aby poz- krasnoludów wykute pod górami i kamienne zamki wysoko woli³ im zamieszkaæ w sza³asie na skraju letnich pastwisk. I na skalnych prze³êczach. Tyle miejsc, a ka¿de z nich lepsze jeszcze tej samej jesieni wybra³a siê na targ z wiklinowym od tej wioski. Jak d³ugo wiêc mamy gniæ, wczepione pazu- koszem pe³nym koronek delikatnych jak pajêcze nici. Po rami w twoje wspomnienie i sp³achetek spalonej ziemi? Pó- kolei rozk³ada³a je na kupieckim kramie z tym samym nieœ- ki nie wyzdychamy od nêdzy, g³odu i zimowej gor¹czki? A¿ mia³ym, ulotnym uœmiechem, z którym opowiada³a Chiarze twój strach zabije nas wszystkie? o wielkich miastach w dole goœciñca. Zdawa³a siê nie do- – Mój strach? – To matka, czerwone plamy wystêpuj¹ jej strzegaæ ani zdumienia kupca, ani pospiesznych ruchów je- na policzki, a ka¿de s³owo jest ciœniête w twarz Chiary z go r¹k, kiedy zgarnia³ do sakwy bogactwo, które niespo- okrutn¹ precyzj¹. – Jak œmiesz mówiæ ze mn¹ o strachu, dzianie spad³o nañ na wiejskim targu, poœrodku g³uszy. dziewczyno, pomimo wszystkiego, przez co musieliœmy Nie wyjawi³a mu, sk¹d zna rzemios³o pó³nocnych koron- przejœæ? Jak œmiesz siedzieæ tutaj, u¿alaæ siê nad sob¹ i wyg- karek. Albo mo¿e nie spyta³, poniewa¿ by³a to sztuka rzad- ³aszaæ oskar¿enia po tym, jak z ca³ego mojego ¿ycia pozo- ka, przynale¿na córkom wielkich panów w ich kamiennych sta³y zgliszcza? Ty, która nie uczyni³aœ wysi³ku, aby mi ul- zamkach, i pilnie strze¿ona przed pospólstwem. Mo¿e wiêc ¿yæ choæby w najmniejszej rzeczy. Nigdy. Nawet nie próbo- kupiec nie szuka³ nazbyt gorliwie wyjaœnieñ. Pó³ roku póŸ- wa³aœ. Zreszt¹ dlaczego mia³abyœ próbowaæ, skoro zawsze niej pojawi³ siê przed ich sza³asem z sakiewk¹ srebra. by³a jedna z nas, aby podsun¹æ ci miskê strawy? Po co mia- Wprawdzie by³ to skromny u³amek ceny, któr¹ zap³acono ³abyœ prz¹œæ we³nê, wyplataæ kosze, ¿¹æ zbo¿e na cudzym mu za zwój koronki na wiosennym targu, ale wystarczy³, by polu? Albo uczyæ siê rzemios³a, choæ garbarz by³ sk³onny 4 Chiara i ró¿e/www.gazeta.pl Strona 5 p³aty starego œniegu. Wyczuwa³a jeszcze pod stopami w¹t³¹ bruzdê dró¿ki, ale tê zna³a po prostu zbyt dobrze, by siê zgu- biæ. W ka¿dym razie nie przed trzeci¹ polan¹, gdzie sta³ sa- motny wi¹z. Podobno pomiêdzy jego korzeniami pochowa- no króla, jednego z wielu królów, którzy wyruszyli uk³adaæ siê z leœnym ludem. Dawno temu, gdy wojna nie rozgorza³a jeszcze na dobre i królowie nie mordowali siê miêdzy sob¹, ktoœ z jego œwity przebi³ go sztyletem, gdy pomiêdzy drze- wami pojawili siê pierwsi z wilczych wojowników. Zanim wieœniacy wyt³umaczyli dzieciom, ¿e nie nale¿y siê bawiæ z bladoskórym odmieñcem ze spalonej gospody, Chiara wspina³a siê na konary wi¹zu z Bordonem, synem bednarza. I zdawa³o im siê, ¿e pod chropaw¹ kor¹ s³ysz¹ odleg³e bicie serca. Chiara wyobra¿a³a sobie wówczas, ¿e król wcale nie umar³, tylko œpi w ko³ysce korzeni, czekaj¹c przyj¹æ ciê pod swój dach jeszcze na pocz¹tku tej zimy, nim a¿ ktoœ przywo³a go na nowo. I ¿e pewnego dnia odnajdzie zaczê³yœmy wydrapywaæ z dna misy zaschniête resztki m¹- sposób, aby go obudziæ — murawa otworzy siê niczym wro- ki? Nie, ty wola³aœ w³óczyæ siê po puszczy i splataæ w³osy ta i w³adca wyjdzie prosto na polanê wyg³adzon¹ miesiêcz- nad brzegiem leœnego Ÿród³a. Zupe³nie jakbyœ mia³a wypa- nym œwiat³em. Król z legendy, wysoki i szarooki, z nagim trzyæ efliego pana po drugiej stronie wodnej tafli! Jakby na- mieczem w rêku i w p³aszczu z purpury narzuconym na sta- prawdê móg³ przyjœæ po ciebie przez wodê z bia³ym jedno- lowy puklerz. ro¿cem, którego przyprowadzisz do wioski na jedwabnej ni- ci! Ale tutaj nie ma jednoro¿ców, Chiaro, i jesteœ doœæ do- o by³a niepokoj¹ca myœl, kiedy sz³a po- T ros³a, by rozumieæ, ¿e ¿aden z elfich panów nie pok³oni siê przez polanê i zmarzniête wiechcie trawy przed córk¹ ober¿ysty. Nawet jeœli bóg nie posk¹pi³ jej chrzêœci³y pod jej stopami, a zimowe nie- odrobiny urody. Ale i tej nie masz, dziewczyno, wystarcza- bo by³o pe³ne gwiazd. Nigdy wczeœniej nie j¹co wiele, by przechadzaæ siê pomiêdzy wieœniakami ni- zapuœci³a siê noc¹ równie g³êboko i pusz- czym królowa. Jesteœ jedynie g³upim, pró¿nym, samolub- cza jawi³a siê jej dziwnie odmieniona. Nazbyt cicha: stuk nym dzieckiem, Chiaro. Które nie ma nawet doœæ rozumu, chodaków Chiary rozlega³ siê rozg³oœnie jak bicie siekier na by nazbieraæ w lesie orzechów, czy jagód, skoro i tak zamie- porêbie. Karczowisko zosta³o jednak daleko w tyle, wylud- rzasz spêdziæ kolejny dzieñ na niczym! nione i spokojne. W podobnej godzinie mog³a nañ spotkaæ Zazwyczaj babka ucisza³a je, zanim k³ótnia rozgorza³a na tylko duchy drwali przygniecionych padaj¹cym drzewem, ci dobre. Niemniej matka nie by³a kobiet¹ nazbyt skor¹ do zaœ nie przera¿ali jej nadmiernie. Martwi drwale, pomyœla³a przebaczenia i uraza tli³a siê w niej d³ugie dnie. A Chiara, z nag³ym zdziwieniem, wilczy wojownicy, którzy porywaj¹ równie zapiek³a w uporze i z³oœci, tym czêœciej ucieka³a z z wiosek œmiertelne dzieci, czy elfi w³adcy ukryci pod tafl¹ domostwa, gdzie jedynym dŸwiêkiem by³ przera¿aj¹cy su- jeziora. Ani nikt inny spomiêdzy leœnego ludku. W tej chy kaszel babki i nerwowe trzaskanie garnków przy paleni- rzeczy tak¿e ró¿ni³a siê od wiejskich dziewcz¹t. Nie sku, jeœli matka warzy³a akurat polewkê z odrobiny jagie³, ucieka³a z piskiem, kiedy przypo³udnica krêci³a w tanecz- czy m¹ki. Ale nawet jag³y skoñczy³y siê wiele dni temu, nym wirze bicze na piasku drogi, i bez lêku rozgarnia³a pê- wkrótce potem, jak pochowa³y babkê na skraju cmentarza. dy dzikich ró¿, by zaczerpn¹æ wody ze Ÿród³a leœnych bogi- Ziemia by³a zamarzniêta, a one nie mia³y czym zap³aciæ, nek. I w przeciwieñstwie do wieœniaczek nie umia³a znaleŸæ wiêc same wykopa³y p³ytki dó³. W³o¿y³y j¹ do œrodka owi- doœæ grzybów, miodu dzikich pszczó³ i wiewiórczych zapa- niêt¹ w poszarza³y koc, co i tak by³o ofiar¹, gdy¿ teraz za- sów. œciela³y pos³anie tylko star¹, wytart¹ baranic¹. Chiara dygo- Na dnie koszyka przetacza³o siê zaledwie kilka zeschniê- ta³a pod ni¹ noc po nocy, usi³uj¹c nie s³uchaæ ciê¿kiego od- tych jagód jarzêbiny i dzikiej ró¿y. Wiedzia³a, ¿e matka dechu matki. W myœlach powtarza³a opowieœci starej koron- wyœmieje j¹ bez mi³osierdzia na widok równie nêdznego karki — o elfich grodach poœrodku puszczy, boginkach, wy- znaleziska, ale ptaki obra³y krzewy ze starych owoców, a nurzaj¹cych siê z leœnych Ÿróde³ w zimowe noce, i wilkach, mrozy nie ust¹pi³y jeszcze na dobre i pomiêdzy p³atami które odmieniaj¹ postaæ pod ksiê¿ycem w nowiu. Czasami œniegu widzia³a tylko pierwsze s³abe pêdy przebiœniegów. udawa³o siê jej oszukaæ zimno i g³ód. Usypia³a. Najczêœciej Mog³a najwy¿ej nazbieraæ drew na opa³ — oczywiœcie, je- jednak po prostu le¿a³a bezsennie, ze wszystkich si³ niena- ¿eli wróci przed œwitem, gdy¿ wójt nie powinien siê dowie- widz¹c wioski na skraju puszczy. dzieæ, ¿e znów krad³a chrust w królewskim lesie. Dawniej Ale nie dzisiejszego wieczora, pomyœla³a. Zawêdrowa³a ju¿ przymyka³ oko, bo przeœladowanie trzech samotnych kobiet g³êboko w puszczê i drzewa zgêstnia³y tak dalece, ¿e pomiê- nie by³o godnym zajêciem, ale tej zimy rzeczy bardzo Ÿle dzy ga³êziami jode³ i buków widzia³a jedynie strzêpy nieba toczy³y siê we wiosce. Wiêksz¹ czêœæ zbiorów poborcy wy- usianego zimowymi gwiazdami. Na dnie lasu by³o zupe³nie wieŸli do zamku na wy¿ywienie armii. Wnet jednak wysz³o ciemno. Tylko w wykrotach i nieckach z rzadka majaczy³y na jaw, ¿e i tego nie jest doœæ, wiêc odebrano im wiêcej wor- www.gazeta.pl/Chiara i ró¿e 5 Strona 6 ków ziarna, grochu i soczewicy, a potem jeszcze trochê, a¿ wype³niæ jej ¿yczenie. Jedno, jedyne ¿yczenie, które zapro- musieli odmawiaæ sobie ka¿dego kêsa chleba. wadzi³o j¹ tak daleko. Wraz z pierwszym mrozem na osadê spad³ oddzia³ wojska. Nastêpnej wiosny armie spotka³y siê pomiêdzy czterema Poniewa¿ nie pozosta³o wiele dobytku do zrabowania, po- pagórkami. Król da³ znak. Sta³ jednak blisko lasu, a cieñ wiesili kilku wieœniaków na ostrokole, podpalili parê do- drzew siêga³ jego stóp i moc puszczy by³a wystarczaj¹co sil- mostw i odjechali, uwo¿¹c dwie dziewczyny zbyt g³upie, by na, by elfi pan móg³ wype³niæ obietnicê. Dlatego zanim przytaiæ siê w ukryciu. Chiara, która przesiedzia³a ca³¹ na- jeszcze armie star³y siê na wiosennej trawie i zanim zadano paœæ w beczce pod przegni³¹ naci¹ i liœæmi rzepy, za- pierwsz¹ ranê, miecze zakwit³y bia³ymi ró¿ami. Co do jed- stanawia³a siê, czy przypadkiem zbrojni nie s¹ l¿ejszym lo- nego. Miecze, bitewne topory o podwójnym ostrzu, sztyle- sem od g³odowej œmierci. I czy nie powinna by³a b³agaæ ty, mizerykordie i pa³asze. Wszystkie zmieni³y siê w pêdy królewskich jeŸdŸców, aby zabrali j¹ ze sob¹ precz, daleko ró¿ pokryte bia³ymi kwiatami. od wypalonej gospody. Tak zakoñczy³a siê wojna. Pierwszy i najwiêkszy z cudów œwiêtej Antonii Od Ró¿. Babka powiedzia³a Chiarze, ¿e na atka przeklê³aby j¹ za podobn¹ myœl. miejscu tamtej bitwy wci¹¿ mo¿na ogl¹daæ spl¹tan¹, kol- M Chiarze wydawa³o siê, ¿e matka czast¹ gêstwê krzaków, które z czasem wyros³y z ró¿anych w³aœnie odleg³ego w³adcê obarczy³a pêdów. A w wiosenne œwiêto dziewczêta nadal rzuca³y do win¹ za œmieræ ojca – ostatecznie leœnych strumieni bia³e ró¿e, ca³e narêcza œwie¿o rozkwit- sp³on¹³ z powodu zaciê¿ników, któ- ³ych ró¿. I nawet w najnêdzniejszej osadzie ka¿da z nich rzy nosili królewsk¹ barwê i herb gryfa. Nie, ¿eby rozmawia- chcia³a byæ Antoni¹, œci¹æ pierwszy kwiat i poprowadziæ ta- ³a o tym kiedykolwiek z Chiar¹. Ale dziewczyna widzia³a, neczny korowód na wioskowym placu. jak jej twarz odmienia siê, kiedy przez wioskê ci¹gn¹ wojow- Chiarze nigdy nie przypad³ ten zaszczyt, choæ zna³a nicy z gryfem wymalowanym na tarczach. Zamyka³a okien- wszystkie œcie¿ki prowadz¹ce do Ÿród³a boginek i nie raz nice i wynajdowa³a Chiarze najdziwniejsze zajêcia, aby i ona porani³a sobie rêce w gêstwie ró¿anych krzaków na jego pozosta³a w ciemnej izbie, póki ostatni z jeŸdŸców nie minie brzegu. No, ale nie urodzi³a siê w ¿adnej z wioskowych cha- ostroko³u. Co jeszcze bardziej utwierdza³o wieœniaków w ³up, a wspomnienie spalonej gospody sprawia³o, ¿e jej czar- przekonaniu, ¿e obie kryj¹ siê przed królewskim prawem z ne oczy i w³osy ciemne jak smo³a traci³y wszelki powab w powodu wymordowanych w gospodzie wêdrowców. oczach wieœniaków. Chiara wzruszy³a ramionami. Nie wierzy³a, aby pan z – Nie rycz, g³upia! – powiedzia³a szorstko matka, kiedy odleg³ego zamku wiedzia³ cokolwiek o losie ober¿ysty, któ- przed rokiem Chiara wyp³akiwa³a swoj¹ ¿a³oœæ w k¹cie cha- ry pewnej nocy podpali³ swoj¹ gospodê z powodów, których ty. – Obyœ nie œci¹gnê³a na siebie czegoœ gorszego, ni¿ roz- nikt nie potrafi³ odgadn¹æ. Podobne rzeczy dzia³y siê podczas czarowanie w rzeczy p³ochej i bez znaczenia. Bo nigdy nie wojny i ¿adna z nich nie mog³a sk³oniæ w³adców, aby przesta- by³o elfiego pana, ani kryszta³owego pa³acu po drugiej stro- li siê nawzajem zabijaæ. Choæ kiedyœ ich powstrzymano. A nie leœnego Ÿród³a. Sam król poprowadzi³ córkê g³êboko w uczyniono to w podobnym miejscu na skraju puszczy i na puszczê, a¿ do siedzib leœnego ludu i najg³êbszych Ÿróde³ sposób dziwniejszy od wszelkich sekretów spalonej gospody. mocy, choæ opiera³a siê i b³aga³a go o zmi³owanie. Ale woj- Antonia, najm³odsza córka króla, pewnego zimowego na trwa³a bardzo d³ugo i na œwiecie pozosta³o niewiele mi- zmierzchu wysz³a z zamku z koszykiem pe³nym chleba, ³osierdzia, wiêc król zabi³ j¹ na brzegu Ÿród³a, pomiêdzy który zwyk³a rozdzielaæ pomiêdzy ubogich. Uczyni³a to krzakami bia³ych ró¿. Krew dziewczyny sp³ynê³a w wodê i wbrew zakazowi ojca, który by³ cz³owiekiem surowym i sprawi³a, ¿e leœny lud wys³ucha³ w³adcy. W samym sercu bi- nieskorym do mi³osierdzia. Wiêc kiedy stra¿nicy zatrzyma- twy miecze jego nieprzyjació³ zmieni³y siê w ró¿ane pêdy i li j¹ przy bramie, pytaj¹c, co skrywa w koszu, odpar³a, ¿e a¿ po zmierzch mordowano bezbronnych pomiêdzy cztere- nic prócz bia³ych ró¿, które zamierza rzuciæ w leœne Ÿród³o ma pagórkami na brzegu puszczy. Tym w³aœnie by³ cud dla przeb³agania boginek i aby minê³a zima. Sk³ama³a, lecz œwiêtej Antonii. skoro stra¿nicy zajrzeli do kosza, w œrodku znaleŸli jedynie Chiara zatka³a wtedy uszy i wybieg³a z chaty. Byæ mo¿e narêcze ró¿ bia³ych jak œnieg. W zamkowym ogrodzie nie matka by³a kiedyœ inna, ale œmieræ ojca odmieni³a j¹ bezpo- by³o podobnych krzewów, zreszt¹ ¿aden z nich nie kwit³ wrotnie i nie umia³a œcierpieæ radoœci, choæby najmniejszej pod œniegiem. Wiêc sam król, podejrzewaj¹c podstêp i ¿e i dawno minionej. Nie uwierzy³a jej. Ani w jedno s³owo. I córka wystawia go na poœmiewisko, za¿¹da³, aby jeszcze tej pomimo przestróg coraz g³êbiej zapuszcza³a siê w puszczê. nocy zanios³a kwiaty do leœnego Ÿród³a. A królewna uczy- Jednak teraz, na brzegu leœnego Ÿród³a, które nie zamarza- ni³a, jak rozkaza³. ³o nawet poœrodku zimy, nie by³a ju¿ taka pewna. W³aœciwie Œwiêta Antonia Od Ró¿, która powstrzyma³a wojnê. nie by³a ju¿ pewna niczego. Nikt nie wiedzia³, co wydarzy³o siê w lesie. I nikt nie zo- Krzaki ró¿ by³y pokryte bia³ymi kwiatami. baczy³ wiêcej królewny. Ludzie mówili póŸniej, ¿e wodne boginki poprowadzi³y j¹ w g³¹b Ÿród³a, gdzie w kryszta³owych dworach mieszkaj¹ elfi panowie. A poniewa¿ królewna mia³a kosz pe³en bia- ³ych ró¿ i poniewa¿ elfi pan pragn¹³ j¹ zatrzymaæ, obiecano 6 Chiara i ró¿e/www.gazeta.pl Strona 7 nej toni Ÿróde³ka. Szybciej i szybciej – woda w Ÿróde³ku, C hiara zatrzyma³a siê, nie mog¹c uwie- gwiazdy, drzewa, kwiaty... rzyæ, ¿e dotar³a a¿ tutaj. Szeroko otwar- – Chiaro... Chiarooo – gdzieœ wysoko wirowa³ dŸwiêk jej tymi oczyma wpatrywa³a siê w œnie¿no- imienia. bia³e kwiecie. Drobne przyprószone A potem, w jednej chwili wszystko ucich³o i zespokojnia- œniegiem kwiatki po³yskiwa³y poœród ³o. Z trudem otwar³a oczy. Powoli, bardzo powoli. Nie pa- spl¹tanych ga³¹zek. Jak gwiazdki na zimowym, czarnym nie- miêta³a niczego. Jak przez mg³ê spostrzeg³a dwoje wpatrzo- bie i nagle leœne Ÿród³o wyda³o siê Chiarze ca³kiem obce. nych w ni¹ z uwag¹ bladoniebieskich Ÿrenic. Stara kobieta Nierealne i ró¿ne od œwiata poza krawêdzi¹ puszczy. Sier- o twarzy przeoranej bruzdami pochyla³a siê troskliwie nad miê¿nego œwiata pe³nego potyrpywañ, kuksañców, k³ótni dziewczyn¹. i z³orzeczeñ. Twarzy nabrzmia³ych z³oœci¹, krzyków i ur¹- – Babciu! – krzyknê³a odruchowo Chiara, bo przez chwilê gañ. Tutaj by³ jedynie odwieczny las. Mrok. Cisza. Ukojenie. zda³o jej siê, ¿e to Gentile siedzi przy jej ³ó¿ku. I ró¿e. Kwiaty œwiêtej Antoni Od Ró¿. Stara kobieta uœmiechnê³a siê delikatnie i pog³adzi³a j¹ po Marzy³a o tym miejscu od zawsze, odk¹d pewnego listo- twarzy. D³oñ mia³a miêkk¹ i aksamitn¹. padowego wieczora babka pierwszy raz opowiedzia³a jej – Nie bój siê – powiedzia³a. tê historiê. Chiara mog³a jej s³uchaæ bez koñca. Pragnê³a Bezszelestnie, niemal unosz¹c siê w powietrzu podesz³a odnaleŸæ Ÿród³o – i ¿eby wszystko co do joty by³o jak do komina, gdzie sta³y garnki z gotuj¹c¹ siê straw¹. Zamie- w zas³yszanej od babki opowieœci. Wprawdzie teraz nie sza³a w nich drewnian¹ kopyœci¹; smakowita woñ polewki umia³a zgadn¹æ, co stanie siê z ni¹ dalej, ale nie ba³a siê. miesza³a siê z zapachem zió³, powi¹zanych w pêczki i su- Kiedy przymknê³a oczy, zobaczy³a przed sob¹ twarz bab- sz¹cych siê wszêdzie na œcianach i pod powa³¹. ki z jej dobrymi, bladoniebieskimi oczyma. róde³ko ci- Tak, teraz Chiara dostrzeg³a, ¿e staruszka nie by³a a¿ tak po- chutko zaszemra³o i zabulgota³o, a krêgi na wodzie z wol- dobna do babki. Mo¿e tylko trochê jej twarz. Nie, pomyœla³a na stawa³y siê szersze i szersze – i przez moment Chiara Chiara. Chyba nie. Tak do ostatka nie by³a jednak pewna. mia³a z³udzenie, ¿e pragnie wyjawiæ jej jakiœ sekret. Po- chyli³a siê nad powierzchni¹ wody jakby chc¹c zajrzeæ do œrodka tajemnicy. Ale zamiast tego ujrza³a tylko swe odbi- rzygarbiona kobieta wci¹¿ uwija³a siê przy P cie – twarz podlotka, ale i po trosze m³odej kobiety. kuchni, a jej postaæ wyda³a siê Chiarze po- Znów przypomnia³a snute póŸnymi wieczorami opowieœci bru¿d¿ona i poskrêcana niczym pnie drzew babki – o wodnikach, utopcach, rusa³kach, elfich panach w lesie ko³o Ÿróde³ka. Nawet w ciemnej izbie i wojsku œpi¹cym kêdyœ na dnie jeziora. ¯adnej z nich nie od staruszki bi³ nieznaczny zielonkawy cieñ. znali okoliczni ch³opi i Chiara pamiêta³a wieczory, kiedy Jak mech na starych drzewach, pomyœla³a Chiara, przypo- ich ma³¹ izbê wype³ni³a ci¿ba ludzi, którzy ciekawi opowie- minaj¹c sobie opowieœci o leœnych ludziach, którzy porasta- œci przyszli s³uchaæ bajañ starej Gentile. Rozsiadali siê li mchem niczym g³azy i pnie. Jedno co do niej nie pasowa- gdzie mogli, na przyzbie, zydelkach, ³awie u sto³u, podpie- ³o, to sposób w jaki siê porusza³a. Chiarze wydawa³o siê, i¿ rali g³owy na ³okciach, a babka siedzia³a w k¹cie i dzierga- raczej p³ynie, czy frunie ni¿ idzie. j¹c misterne koronki snu³a opowieœci, jakby przyniesione Staruszka siêgnê³a po gliniany garniec. ¿ywcem z innych krain. Sk¹d one by³y, nikt nigdy jej nie za- – Och – westchnê³a cichutko Chiara, która od œmierci ojca pyta³. Bo i po co to by³o wiedzieæ. Zabra³a tê tajemnicê ze nie zazna³a w domu dostatku. sob¹ do grobu. – Jedz, Chiaro – zdawa³y siê mówiæ dobre oczy staruszki, Dziewczynie zrobi³o siê nieswojo. Z zapachem ró¿ miesza³ kiedy znów przysiad³a na skraju pos³ania z mis¹ na kola- siê coraz mocniejszy zapach wodorostów. nach. – Antonio... Antonio od Ró¿... – wyszepta³a, nachylaj¹c Pod jej spojrzeniem Chiara odwzajemni³a uœmiech i je- siê nad kwiatami. – Powiedz jak to by³o. To przecie¿ musia- dz¹c, poczê³a rozgl¹daæ siê po izbie. Wszystko spowija³ pó³- ³o byæ tak jak opowiada³a babcia. Powiedz... powiedz... mrok; jedynie przez maleñkie okienko w rogu izby s¹czy³a Nagle wyda³o siê jej, ¿e wszystko wokó³ zaczyna wirowaæ. siê stru¿ka bladego œwiat³a. Sprzêtów w chacie prawie nie Coraz szybciej i szybciej. Kwiaty ulatywa³y do nieba mie- by³o. Jeden z rogów zajmowa³ okaza³y piec. Na ³awie obok szaj¹c siê tam wysoko z gwiazdami, a gwiazdy lecia³y na siedzia³ czarny kocur i wpatrywa³ siê w Chiarê swymi ta- ziemiê, wpadaj¹c z coraz donoœniejszym pluskiem do czar- jemniczymi œlepiami, mrucz¹c coœ po swojemu. Za piecem, www.gazeta.pl/Chiara i ró¿e 7 Strona 8 w zaciszu i cieple, paj¹ki gêsto rozsnu³y delikatne nici. Dru- – ChodŸ, moja droga, przygotujemy strawê dla tych, gi róg izby zajmowa³a kuchnia, zastawiona przeró¿nymi którzy jej potrzebuj¹ – rzek³a i na nowo zakrz¹tnê³a siê garnkami, dzie¿ami i misami. po izbie. Siêgnê³a do k¹ta po wiklinowe kosze i zaczê³a w nich uk³adaæ dopiero co wyjête z pieca, wielkie, pachn¹- hiara poczu³a wyraŸnie, ¿e prócz woni ce chleby. C strawy w powietrzu unosi siê jeszcze coœ – Omieæ, moja droga, izbê – rzuci³a w stronê Chiary. – nieznaczny, przemieszany z innymi wo- Dziewczyna ¿wawo ruszy³a do pracy. A kiedy skoñczy³a, niami zapach, który pamiêta³a znad Ÿró- odstawiwszy miot³ê, obejrza³a siê w stronê koszy i...... onie- de³ka. By³a pewna, ¿e to aromat ró¿, mia³a. W ka¿dym z nich na wielkich bochnach, le¿a³y ga- i ogarnia³a j¹ coraz wiêksza ciekawoœæ. Ju¿, ju¿ mia³a otwo- ³¹zki bia³ych jak œnieg, odurzaj¹cych woni¹, ró¿. Zanim jed- rzyæ usta i zapytaæ staruszkê, gdy ta, jakby wyczuwaj¹c jej nak zd¹¿y³a cokolwiek pomyœleæ i zapytaæ staruszkê, ktoœ intencje, uprzedzi³a pytanie. gwa³townie za³omota³ do drzwi. 8 Chiara i ró¿e/www.gazeta.pl Strona 9 taruszka unios³a g³owê i spojrza³a w stronê S drzwi, a gdy stukanie sta³o siê bardziej natar- czywe, Chiarze zda³o siê, ¿e bladoniebieskie oczy pociemnia³y nieco, a cieñ u jej stóp po- g³êbi³. – Otwórz¿e kobieto – da³ siê s³yszeæ stanowczy mêski g³os, pobrzmiewa³y w nim jednak b³agalne nuty. NajwyraŸ- niej gospodyni wyczu³a je, bo podesz³a do drzwi i uchyli³a je nieco. – Czego tu? – zapyta³a, a jej g³os nie by³ ani odrobinê tak ciep³y i mi³y, jak wówczas, gdy odzywa³a siê do Chiary. Przypomina³ raczej starczy skrzek zniedo³ê¿nia³ej wiedŸmy. – Pani moja niedomaga mocno. Pomó¿ dobra kobieto! – by³a w tym zdaniu proœba, ale Chiara dos³ysza³a te¿ nie- wypowiedziany rozkaz. Wyci¹gnê³a szyjê, aby dostrzec, kto stoi za drzwiami, ale staruszka zas³ania³a skutecznie widok. – Teraz to ja dla Ciebie dobra kobieta, hê? A jak z gospo- d¹ sprawa by³a, toœ mnie wilkami swymi straszy³. Nie taka ja znowu stara, pamiêtam dobrze – gderaj¹c ju¿ bardziej do siebie ni¿ do niego, staruszka wycofa³a siê w g³¹b izby, wreszcie ods³aniaj¹c Chiarze przybysza. Wysoki, nawet bardzo, nie by³ ubrany jak ludzie, których zna³a. Nie by³ te¿ do koñca cz³owiekiem. Jednak nie przy- odziewek, ani elfia postaæ, sprawi³y, ¿e Chiara sta³a jakby j¹ kto w kamieñ zmieni³, boj¹c siê ruszyæ choæby palcem. El- fi pan patrzy³ na ni¹ z³ocistymi Ÿrenicami, takimi samymi, jak u wilka, który siedzia³ u jego stóp. Obaj nie okazywali ¿adnych oznak zdziwienia jej obecnoœci¹. Obserwowali j¹ z obojêtnoœci¹, która mrozi³a dziewczynie krew w ¿y³ach. anim jednak zdo³a³a ogarn¹æ to wszystko, Z Pewnie z równ¹ obojêtnoœci¹ zabiliby j¹, gdyby zasz³a po- znaleŸli siê na polanie. Rozejrza³a siê nie- trzeba. Chiara wyczu³a to od razu. przytomnie i zamruga³a oczami. Polana Staruszka zebra³a z izby zio³a do starej, p³óciennej tor- z wi¹zem! Pod wi¹zem rysowa³ siê jakiœ by, kosz z bochnami chleba i spojrza³a ciemnymi oczami kszta³t. ”Król!” – pomyœla³a sko³owana na dziewczynê. Gdzieœ na granicy jej wzroku tli³ siê zupe³nie tym co siê wokó³ niej dzia³o, babcinymi legenda- gniew. mi i w³asnym ¿yciem sponiewieranym przez dziwne zdarze- – ChodŸ Chiaro, nie mamy wiele czasu. – Wskaza³a na po- nia. Ale pod drzewem le¿a³ ktoœ inny. Wilk. Zawiedziona zosta³e kosze i wysz³a przed dom. Chiara z westchnieniem po³o¿y³a kosze na zmarzniêtej zie- Ze wzrokiem utkwionym w zwierzêciu Chiara podnios³a mi. Tymczasem elfi pan ukl¹k³ przy le¿¹cym wilku i sta- ostro¿nie pozosta³e kosze, ale brak³o jej odwagi, by przejœæ ruszka zrobi³a to samo. Chiara przyjrza³a siê lepiej. – Wil- ko³o wilka. W tym momencie zwierzê i elf, ruszyli za ko- czyca – wyszepta³a z niechêci¹, przypominaj¹c sobie szko- biet¹ zostawiaj¹c przera¿onej dziewczynie woln¹ drogê. Ru- dy wyrz¹dzone tego roku we wsi. Nie ba³a siê wilków bar- szy³a niepewnie za nimi. dziej ni¿ ludzi, ale nie podoba³o jej siê to, co zrobi³y z wio- – Sprawa z gospod¹, z nasz¹ gospod¹? Co tam siê sta³o? skowym koniem. Nawet, jeœli ona by³a tam tylko bladoskó- – myœla³a gor¹czkowo spozieraj¹c to na dziwn¹ trójkê, to na rym odmieñcem. ró¿e le¿¹ce poœród chleba. – Takie same kwit³y na naszym – Twoja Pani bêdzie ¿y³a – powiedzia³a surowo zielarka ganku – podpowiedzia³o niespodziewane wspomnienie. i wyjê³a przygotowane zio³a. www.gazeta.pl/Chiara i ró¿e 9 Strona 10 – Dlaczego ona siê tak gniewa?– pomyœla³a Chiara i jed- spojrzenie koloru b³êkitu badawczo zagl¹daj¹ce w jej czar- noczeœnie dotar³o do niej coœ innego: – Pani! Wilczyca to ne oczy. jego Pani! – Zna³am twoj¹ babkê – powiedzia³a cicho staruszka, gdy – Chiaro, ustaw kosze na œrodku polany i schowaj siê po- schowa³y siê za drzewem. – Znam te¿ Ciebie, lepiej ni¿ miêdzy drzewami. A Ty weŸ sw¹ Pani¹ do twego królestwa. przypuszczasz... – przerwa³a, nagle nas³uchuj¹c w ciszy Nie trzeba jej teraz wiêcej zmartwieñ ni¿ jej zdrowie. – Elf i przyk³adaj¹c pomarszczony palec do ust. skin¹³ pos³usznie g³ow¹ i bez s³owa oddali³ siê z jednym – Chcia³aœ wiedzieæ, jak by³o – wyszepta³a cichutko zie- wilkiem na rêkach, drugim u boku. larka, ale Chiarze zda³o siê, ¿e jej g³os pobrzmiewa g³êbo- Chiarze wyda³o siê dziwne, ¿e to wilk prowadzi, a mê¿- kim tonem przepowiedni i wystraszona ba³a siê poruszyæ. czyzna idzie pos³usznie za nim. – Patrz teraz i s³uchaj, a dowiesz siê o tym, o czym chcia- – ¯ywo dziewczyno, czy nie s³ysza³aœ, co mówi³am? ³aœ wiedzieæ. Ale pamiêtaj, jeœli Oni ciê zobacz¹, lub us³y- – gderliwie zawo³a³a na ni¹ staruszka i nagle, jakby przypo- sz¹, moja moc Ciê nie ochroni. – S³owa pada³y ciê¿ko mnia³a sobie, z kim rozmawia, jej oczy pojaœnia³y – Nie bój i dziewczyna chcia³a krzyczeæ, ¿e nie, ¿e nie chce ju¿ nic siê, nie stanie Ci siê krzywda, chodŸ. wiedzieæ, zrozumia³a jednak, ¿e jest ju¿ za póŸno, nie od- Ruszy³y obie w stronê drzew, a g³os staruszki znów by³ wróci czasu. ciep³y i dŸwiêczny. Mimo to Chiara poczu³a ciarki strachu Dr¿¹cymi rêkoma objê³a wiêc drzewo i wychyliwszy siê przebiegaj¹ce jej po plecach. Posz³a jednak za kobiet¹, nie tyle tylko, by widzieæ polanê, stara³a siê zapomnieæ o dziw- wierz¹c ju¿ tak bardzo w ciep³o jej g³osu i na otuchê przy- nej kobiecie za jej plecami. Powoli dr¿enie strachu zast¹pi- wo³a³a w pamiêci obraz babci. Zaraz jednak spotka³a bystre ³a ciekawoœæ. Polana z wi¹zem o¿y³a. ia³e ró¿e wypuœci³y pêdy, oplot³y wiklino- – To musi byæ w³adca – pomyœla³a. – Król uœpiony w ko- B we kosze drobnymi giêtkimi ga³¹zkami. rzeniach wi¹zu wreszcie siê przebudzi³! Chiarze wyda³o siê, jakby czas przyspie- Ze wstrzymanym oddechem patrzy³a, jak podchodzi do szy³. Wszêdzie wokó³ siebie widzia³a œwie- wiklinowych koszy. Delikatnie, jakby z obaw¹ dotkn¹³ jed- ¿¹ zieleñ. W jednej chwili drzewa i krzewy nego ze œnie¿nobia³ych kwiatów. ¯aden z jego towarzyszy poczê³y siê rozrastaæ, tworz¹c nieprzebyty g¹szcz, a ga³êzie nie wypowiedzia³ ni s³owa, ale zdumiona Chiara spostrzeg- drzew wygiê³y siê i splot³y nad polan¹ w jeden zamkniêty ³a, ¿e na ziemiê spadaj¹ martwe, zesch³e i po¿ó³k³e p³atki. kr¹g. W d³oniach elfiego pana zielone pêdy zwinê³y siê i poczer- Pojedynczy ró¿any pêd podpe³z³ do pnia samotnego wi¹- nia³y jak popió³. Dziewczyna wychyli³a siê odrobinê, by zo- zu i zacz¹³ go oplataæ. Zaledwie jednak dotkn¹³ pomar- baczyæ, jak spomiêdzy drzew powoli wychodzi ku elfom szczonej kory, korzenie potê¿nego drzewa wypiêtrzy³y siê potê¿ny wilk. Zwierzê tr¹ci³o pyskiem ramiê klêcz¹cego i przebi³y zamarzniêt¹ ziemiê. Przera¿ona dziewczyna do- mê¿czyzny, delikatnie poliza³o jego puste palce i Chiarze strzeg³a ogromn¹, poroœniêt¹ brunatnym mchem p³ytê, któ- wyda³o siê, ¿e jest to szara wilczyca, któr¹ wczeœniej ogl¹- ra poruszy³a siê, ods³aniaj¹c podziemny korytarz. da³a w chacie staruszki. W jego g³êbi b³yska³y œwiat³a. – Nie tak ³atwo zas³u¿yæ na przebaczenie Œwiêtej Antonii – Pochodnie – pomyœla³a Chiara – albo wilcze oczy. od Ró¿ – dziewczyna us³ysza³a za sob¹ szept starej kobiety. Zanim jednak zdo³a³a rozstrzygn¹æ, z podziemia wyszed³ elf. Strzepa³ piach z mocno ju¿ zu¿ytego ubrania, poprawi³ lf w milczeniu skin¹³ na ³uczników, którzy E ³uk i ko³czan na plecach. Za nim powoli wysypywali siê ko- podnieœli kosze i zniknêli z nimi pod korze- lejni ³ucznicy, wychudli i w tak nêdznym odzieniu, ¿e jedy- niami wi¹zu. W chwilê póŸniej polana wy- nie pob³yskuj¹ce w mniej przetartych miejscach z³ote nitki gl¹da³a tak jak wtedy, gdy Chiara k³ad³a na i bogato zdobione ko³czany zdradzi³y Chiarze, kto napraw- niej kosze z chlebem, znów ciemna, cicha dê przyby³ na wezwanie ró¿ i chleba. Nie mia³a jednak cza- i bardzo zwyczajna. Dziewczyna powoli przyklêk³a na œrod- su zastanawiaæ siê nad darami staruszki, poniewa¿ jej wzrok ku polany: korzenie wi¹zu tkwi³y g³êboko pod ziemi¹, przyci¹gn¹³ jeden z przyby³ych – wysoki, w purpurowym a wœród zamarzniêtej darni nie widzia³a nawet najdrobniej- p³aszczu i z mieczem u boku. szego œladu elfów. Gdyby nie zeschniêty pêd bia³ych ró¿ le- 10 Chiara i ró¿e/www.gazeta.pl Strona 11 ¿¹cy u stóp drzewa, uz- gdy przenios³y siê na na³aby to wszystko za sam skraj lasu. Ku przywidzenie. Mimo- miejscom, gdzie scho- wolnie ujê³a w palce dzi siê kilka dróg. Tych martw¹ zeschniêt¹ ga- na ziemi i tych po- ³¹zkê ró¿y i wsunê³a j¹ dziemnych. Ku miej- za pazuchê. scu, gdzie sta³a gospo- – Dzisiejszej nocy jest da Twojego ojca, Chia- nów ksiê¿yca – powie- ro – przerwa³a na chwi- dzia³a cicho starusz- lê – Elfiemu panu spo- ka.– Ale oni jeszcze nie doba³o siê ¿yczenie wróc¹ do swej pierwot- Antonii. I to ¿e wojna nej, zwierzêcej postaci. skoñczy³a siê, a ludzie – Jak to zwierzêcej po- przestali m¹ciæ spokój staci? – wykrzyknê³a puszczy. Spodoba³a Chiara, wstrz¹œniêta, ¿e jej mu siê te¿ sama Anto- wymarzony w³adca mia³- nia. W œlubnym darze by okazaæ siê kimœ zgo³a przyrzek³ jej, ¿e odt¹d odmiennym od dobrego nikt z jego ludu nie wy- króla zasztyletowanego korzysta wilczej natu- przez zdradzieckie s³ugi. ry, aby wprowadzaæ – Widaæ wci¹¿ tli siê nienawiœæ poœród ludzi. w nich odrobina ¿¹dzy za- Odt¹d na brzechwach bijania i nienawiœæ do lu- rzezano ró¿e, a strza³y dzi – wyjaœni³a staruszka wilczych wojowników – A dopóki jej nie przez- nie mia³y przelewaæ wyci꿹, nie odzyskaj¹ ludzkiej krwi. swej drugiej natury i nie – Ale babka opowia- powróc¹ pomiêdzy swo- da³a, ¿e tak¹ strza³¹ zo- ich. Ani on, ani ¿aden z je- sta³ zabity na goœciñcu go œwity. ¯aden z tych, w³adca z gryfem który niegdyœ wyruszyli w herbie – przypom- pod ten wi¹z na spotkanie nia³a sobie Chiara. ludzkiego króla. – Orze³ jest szybszy – To on nie jest kró- ni¿ wilk – rzek³a sta- lem? – wykrztusi³a Chiara. ruszka – ale wilk potrafi byæ bardziej przebieg³y. Niektórzy – Oczywiœcie, ¿e jest królem. Jest królem elfów – odpar³a spoœród elfów postanowili udowodniæ to panu, na którego spokojnie staruszka. – Pierwszym, który z³ama³ obietnicê sztandarach powiewa³ gryf drapie¿nie wysuwaj¹c orle pazu- dan¹ Œwiêtej Antonii. Dlatego nie mo¿e odzyskaæ wilczej ry. Zw³aszcza wtedy, gdy zbli¿a³ siê do rozstajnych dróg. postaci, a póki nie zwalczy nienawiœci w swym sercu, jego Z³amali przysiêgê króla dan¹ Antonii. Nowy w³adca przy- pani pozostanie wilczyc¹. bra³ postaæ wilczego wojownika i wraz ze swoj¹ stra¿¹ zabi³ – A kosze? – spyta³a niepewnie Chiara. – Dlaczego mieli- ludzkiego króla spod znaku orlego pazura. Œci¹gnêli na za- by je zabraæ? Przecie¿ ani elfy ani wilki nie ¿ywi¹ siê chle- mieszka³ych tu ludzi rabunek, gwa³t i mordy. A na siebie bem. gniew Œwiêtej Antonii, która nie przebacza z³amanych przy- – Nie wolno im wiêcej przelewaæ krwi – odpar³a starusz- si¹g. ka. – Ani jednej kropli, ludzkiej, czy zwierzêcej, a mój – A na mojego ojca œmieræ w p³omieniach. – dopowiedzia- chleb... – urwa³a i jej zapadniête oczy zapatrzy³y siê gdzieœ ³a Chiara. w ciemnoœæ pomiêdzy drzewami. – Tylko tej jednej nocy Staruszka zatrzyma³a siê i popatrzy³a smutno. otwiera siê œcie¿ka pomiêdzy korzeniami drzewa, a oni po- – Nie Chiaro, to z innego powodu wilki trzymaj¹ z daleka trzebuj¹ mojego chleba po coœ wiêcej, znacznie wiêcej, ni¿ wieœniaków od miejsca po spalonej gospodzie. A ober¿ê dla zaspokojenia g³odu. Teraz jednak musimy iœæ. Pani cze- Twojego ojca podpali³am ja. Ale wtedy ju¿ nie ¿y³. ka, a nie pozosta³o nam wiele czasu – doda³a. – Opowiem ci po drodze – ¿wawym krokiem ruszy³a œcie¿k¹. -S³ysza³aœ o pierwszym cudzie Œwiêtej Antonii od Ró¿, prawda? – spyta³a po chwili. Dziewczyna skinê³a g³ow¹. – Kiedyœ elfy mia³y w³asny œwiat ukryty w g³êbi puszczy, a ludzie swój – ci¹gnê³a zielarka – Ale z czasem ludzkie waœnie coraz bardziej przeszkadza³y elfom. Zw³aszcza zaœ www.gazeta.pl/Chiara i ró¿e 11 Strona 12 dumiona Chiara przystanê³a. – Wiêc to nie – Nie, Eilan. Przecie¿ wiesz, ¿e nie mogê nic dla ciebie Z mój ojciec podpali³ gospodê? Ale dlaczego zrobiæ, dopóki œwiêta Antonia mu nie przebaczy. zgin¹³? By³ takim dobrym cz³owiekiem... Wilczyca ze smutkiem odwróci³a siê i powoli znik³a – Twój ojciec nie by³ wcale cz³owiekiem, w g³êbi puszczy. Chiaro. – Zielarka sz³a dalej leœn¹ œcie¿k¹. – Czy to ona zasadzi³a tutaj ró¿e? – spyta³a cicho Chiara. Po kilku krokach obejrza³a siê na skamienia³¹ z wra¿enia – Tak. Biedna, nieszczêœliwa Eilan. By³ to jej ostatni do- dziewczynê. – Idziesz? bry uczynek., bo póŸniej to w³aœnie Eilan doprowadzi³a – Jak to? – wykrzyknê³a Chiara. – Wiêc kim by³?! Kim do œmierci tego króla, cz³owieka, choæ nie wiem – z nie- w takim razie ja jestem?! I czym by³a nasza gospoda, ¿e na- nawiœci, czy z mi³oœci. Doœæ, ¿e Antonia ukara³a j¹ tak¿e, wet teraz wilki nie pozwalaj¹ siê do niej zbli¿yæ? skazuj¹c na rozstanie z elfim w³adc¹. Eilan pozostanie Staruszka zawróci³a. Jej bladoniebieskie oczy spokojnie uwiêziona w wilczej postaci, dopóki w sercu jednego bo- wpatrywa³y siê w czarne Ÿrenice Chiary. daj¿e elfa p³on¹æ bêdzie nienawiœæ do ludzi. Czasami wy- – Mówi³am ci, ¿e w karczmie twojego ojca zbiega³o siê daje mi siê... – dziewczynie wyda³o siê, ¿e cos drgnê³o na wiele dróg, zarówno ludzkich, jak i tych leœnych, nale¿¹cych dnie bladoniebieskich i bardzo starych oczu zielarki – ¿e do elfów. W³aœnie w tym niewielkim drewnianym budynku wycierpieli ju¿ dosyæ. Gdybym tylko mog³a, zdjê³abym spotykali siê mieszkañcy dwóch s¹siednich œwiatów, a zna- z nich kl¹twê. Niestety, nie potrafiê. – Staruszka potrz¹s- kiem pokoju panuj¹cego miêdzy dwiema rasami mia³y byæ nê³a lekko g³ow¹, otrz¹saj¹c siê ze smutku i spojrza³a na bia³e ró¿e zasadzone przez elfi¹ królow¹, Eilan, pani¹ wil- Chiarê. – Bo tego, moje dziecko, dokonaæ mo¿esz jedynie ków. Pokój trwa³ d³ugo, lecz nie by³ wieczny. Elfi w³adca ty. z³ama³ obietnicê dan¹ œwiêtej Antonii i wypowiedzia³ woj- – Ja?! – Chiara ze zdumienia przysiad³a na murku. – Prze- nê królowi spod znaku gryfa. Zabili go strza³¹ o lotkach bia- cie¿ ja... Jestem zwyk³¹ dziewczyn¹, nie znam siê na magii! ³ych jak ró¿e, a pozbawieni pana wojownicy rozpierzchli siê Nawet nie wiem jak tego dokonaæ! po ca³ej okolicy w poszukiwaniu mordercy. To oni zabili – Ja tego te¿ nie wiem, choæ siê domyœlam. – Zielarka twojego ojca, odkrywszy na strychu skrzyniê pe³n¹ strza³ wyg³adzi³a fa³dy spódnicy, jej rêce by³y br¹zowe i pomar- o bia³ych lotkach i rzeŸbionych brzechwach. Aby zapobiec szczone niczym korzenie wi¹zu. – Jednak nie mogê ci po- dalszym mordom, spali³am gospodê. I ju¿ nigdy wiêcej elf wiedzieæ. Sama musisz odgadn¹æ sposób i obudziæ w sobie z cz³owiekiem nie spotka siê pod jednym dachem. dziedzictwo krwi. Krwi twojego ojca, który pochodzi³ Staruszka zamilk³a. Sz³y dalej przez cichy las, a¿ w koñcu z wilczego plemienia, i krwi twojej babki, prawnuczki jedy- w oddali, pomiêdzy nagimi drzewami zamajaczy³y poczer- nej córki Antonii. nia³e ruiny. Tylko kamienny murek, ogradzaj¹cy œcie¿kê od lasu, sta³ nadal, prawie nienaruszony. Chiara dojrza³a w¹t³y o nie mo¿e byæ prawda, pomyœla³a Chiara, T ró¿any krzew, jedyny, który ocala³ z ró¿anego ogrodu jej nagle zbyt przera¿ona, by wypowiedzieæ matki. Pi¹³ siê w górê po stercie osmalonych cegie³, pomi- choæby s³owo. To tylko sen, wiosenna go- mo mrozu okryty bia³ymi p¹kami. A mo¿e to nie matka go r¹czka. Jednak jej palce, poznaczone szra- zasadzi³a, pomyœla³a z niepokojem, tylko tajemnicza wilcza mami od ró¿anych kolców, by³y jasne w³adczyni o imieniu Eilan? i bardzo prawdziwe na tle osmalonych cegie³. Mimowolnie W ciemnoœci lasu zap³onê³y dwa œwiate³ka. Wilcze oczy. ujê³a zeschniêty pêd bia³ej ró¿y i poczê³a obracaæ go w pal- – Dlaczego wilki nadal tu przychodz¹?– Chiara patrzy³a, cach. jak z mroku wy³ania siê szara postaæ wilczycy. Gdzieœ w g³êbi lasu przeci¹gle krzykn¹³ ptak, budz¹c j¹ Z³otookie zwierzê podesz³o do krzewu i lekko tr¹ci³o py- z odrêtwienia. Dziewczyna podnios³a g³owê. Nad polami, skiem ma³y p¹czek ró¿y. Nagle rozb³ys³y bia³e, aksamitne daleko poza krawêdzi¹ lasu niebo zaczyna³o z wolna jaœ- p³atki i p¹k rozkwit³ w piêkny kwiat, który po chwili zwin¹³ nieæ w pierwszej zapowiedzi œwitu. Noc dobiega³a koñca, siê, poczernia³ i rozsypa³ w drobny py³. Pozosta³a po nim je- a ona nie wiedzia³a, co uczyniæ z t¹ dziwn¹ wiedz¹, któr¹ dynie uschniêta ga³¹zka. przywo³a³a w³asnym ¿yczeniem, wypowiedzianym na oœlep Wilczyca podesz³a do staruszki i spojrza³a na ni¹ prosz¹- i bez namys³u. I wtedy spomiêdzy fa³d jej sukni wypad³a co. Jednak kobieta odsunê³a siê i niemal z ¿alem powie- martwa ga³¹zka, któr¹ wziê³a z polany. Ujrzawszy oba pê- dzia³a: dy, poczu³a, ¿e jakaœ si³a potê¿na niczym zew wilczego sta- 12 Chiara i ró¿e/www.gazeta.pl Strona 13 da karze jej st¹d iœæ. Natychmiast, zanim mrok rozwieje siê Bieg³y z ni¹ przez leœny g¹szcz niczym królewska œwita, na dobre. milcz¹ce i nieodgadnione. Zerwa³a siê i, zawin¹wszy obie ga³¹zki w chustê, ju¿ w biegu krzyknê³a. agle zahaczy³a nog¹ o wystaj¹cy korzeñ N – Muszê spróbowaæ! drzewa i upad³a w g³êboki œnieg. Gdy Nie us³ysza³a odpowiedzi, nie obejrza³a siê nawet za sie- powoli unios³a g³owê, ujrza³a przed so- bie. Po prostu bieg³a najszybciej jak mog³a, pierwszy raz b¹ leœne Ÿróde³ko, szemrz¹ce cicho. w ¿yciu nie rozpoznaj¹c ¿adnej z leœnych œcie¿ek. Jednak Zamar³a. to, co j¹ prowadzi³o nakazywa³o poœpiech, wiêc bieg³a a¿ Ponad ciemn¹, granatow¹ wod¹ unosi³y swe g³ówki bia³e do utraty tchu, mimo ga³êzi bij¹cych j¹ po twarzy i cierni, kwiaty ró¿, ich s³odki, upojny zapach przenika³ mroŸne próbuj¹cych rozerwaæ sukniê. W pewnej chwili zda³a sobie nocne powietrze. Noc zatoczy³a kr¹g, a ona znów by³a nad sprawê, i¿ obok i z ty³u b³yszcz¹ w mroku œlepia wilków. Ÿród³em boginek. Ale tym razem wiedzia³a, co ma zrobiæ. www.gazeta.pl/Chiara i ró¿e 13 Strona 14 na³a przecie¿ te wszystkie opowieœci, od- z ca³¹ reszt¹. Po chwili z narêczem œnie¿nych kwiatów przy- Z k¹d by³a ma³ym dzieckiem s³ucha³a podob- klêk³a tu¿ nad krawêdzi¹ Ÿród³a i pytaj¹co spojrza³a na wil- nych baœni, opowiadanych przez Gentile czycê. Ta tylko rzuci³a jej ponaglaj¹ce, z³ote spojrzenie i ra- z tajemniczym, ulotnym uœmiechem. Zna³a zem z innymi uciek³a ku pobliskim drzewom. Chiara ostatni t¹ star¹ i prawie ju¿ zapomnian¹ tradycjê. raz zanurzy³a twarz wœród delikatnych bia³ych p³atków. I nie zdziwi³a siê wcale, gdy tu¿ nad ramieniem poczu³a ciep- ród³o by³o tak lodowata, ¿e gdy Chiara zanurzy³a w niej ³y oddech szarej wilczycy. Bo nagle uk³adanka u³o¿y³a siê palce, dreszcz przebieg³ po jej plecach. Ale nie tylko dlatego. w jedno, tysi¹ce od³amków st³uczonego zwierciad³a powró- Po³yskuj¹ca srebrzyœcie woda unios³a kwiaty, wci¹gnê³a je ci³o na swoje miejsca, ³¹cz¹c siê bez œladu zniszczenia. By³a g³êboko w toñ. Dziewczyna poczu³a jak przesycone ich zapa- pewna, absolutnie pewna, ¿e zdo³a dokonaæ tego, czego nie chem powietrze miesza siê z coraz wyraŸniejsz¹ woni¹ wodo- mog³y zrobiæ ani elfy, ani zielarka. Bo by³a z krwi Antonii, rostów, jak zaczyna tê¿eæ i gêstnieæ niczym zaczarowane. Jak œwiêtej Antonii Od Ró¿. Z³amana przysiêga i kl¹twa Antonii za pierwszym razem, gdy wypowiedzia³ swe ¿yczenie. by³y jej dziedzictwem. I by³o nim te¿ przebaczenie. Woda szumia³a, Chiarze wydawa³o siê, ¿e wszystko zaczy- – Mam racjê, prawda Eilan? – odwróci³a siê w stronê wil- na wokó³ niej wirowaæ, jednak nie chcia³a znów zapadaæ siê czycy, której z³ote oczy b³yszcza³y wœród mroku puszczy. coraz g³êbiej w ten dziwny pó³sen. Gdzieœ z oddali s³ysza³a To by³o takie proste – ka¿dej wiosny dziewczêta rzuca³y ca- wycie wilków. Jeszcze chwilê, pomyœla³a b³agalnie. Tylko ³e narêcza bia³ych, œwie¿ych ró¿ do Ÿróde³. Tyle ¿e ¿adna jedn¹ krótk¹ chwilê. ¯ebym wiedzia³a. z nich nie zna³a ukrytego sensu tej tradycji, nie domyœla³a siê K¹tem oka spostrzeg³a wœród mchu i przegni³ej darni jasno- nawet znaczenia owego dziwnego, zwyczaju, który podobno w³os¹ kobietê, zauwa¿y³a jak z³oty blask rozœwietli³ jej du¿e pochodzi³ od leœnego ludu. Który nie przypadkiem i nie bez oczy w kszta³cie migda³ów. Nie zd¹¿y³a jednak zobaczyæ ni- celu przekazano ludziom. Poniewa¿ wilczy wojownicy mieli czego wiêcej, gdy¿ mg³a ogarnê³a j¹ ze wszystkich stron. nadziejê, ¿e kiedyœ znajdzie siê ktoœ z rodu Antonii, kto rzu- Z budzi³o j¹ s³oñce œwiec¹ce prosto w oczy. Ranek wsta³ caj¹c do Ÿród³a pierwsze ledwo rozkwit³e ró¿e, wypowie od- ju¿ dawno, a p¹ki ró¿ b³yszcza³y w jasnym œwietle. Jakby powiednie s³owa. Lecz gdy to siê nadal nie wydarzy³o, pomy- nic siê nie sta³o. Nic nie œwiadczy³o o wydarzeniach po- œla³a Chiara, postanowiono zwabiæ mnie w to miejsce i dopil- przedniej nocy. Nic prócz dwóch pêdów bia³ych ró¿, które nowaæ, bym wrzuci³a do wód jedynego w³aœciwego Ÿróde³ka po³o¿y³a u Ÿród³a zesz³ej nocy. Które wczoraj by³y zesc- pierwsze narêcze jeszcze nie rozkwit³ych ró¿, które wypusz- hniête i martwe. czaj¹ swoje p¹ki na przednówku. I abym wypowiedzia³a od- powiednie ¿yczenie. Proœbê, która paœæ mo¿e tylko z moich ona by³a wolna. Mog³a odejœæ i zrobiæ, co A ust, z ust dziewczyny z jej krwi. A ja jestem ostatnia. zechce. Matka, pomyœla³a, pojmuj¹c, ¿e – Eilan... Zrobiê to. Zrobiê to dla was, jeœli tylko zdo³am byæ mo¿e nawet w œwietle dnia zdo³a odna- – powiedzia³a nachylaj¹c siê nad wilczyc¹. – Jeœli tego leŸæ drogê do chatki zielarki, gdzie na dê- w³aœnie oczekujecie. Ale tylko pod jednym warunkiem. ¯e bowym stole pozosta³o kilka okruchów cu- potem bêdê wolna. – Mocniej zacisnê³a d³onie na zeschniê- downego, uzdrawiaj¹cego chleba. A ona? Teraz elfy zapew- tych pêdach ró¿, po czym z wahaniem u³o¿y³a je na ziemi. ne zniszczy³y resztê dróg do swego królestwa, pomyœla³a, Wilki wokó³ milcza³y wyczekuj¹co. Chiara zauwa¿y³a, ¿e a z gospody pozosta³y jedynie zgliszcza. Niech i tak bêdzie. Eilan z niepokojem spogl¹da na horyzont ponad lasem, któ- Puszcza jest nieprzebyta. A zreszt¹ s¹ jeszcze targowe gro- ry stopniowo jaœnia³ i rozœwietla³ siê zapowiedzi¹ brzasku dy w dole goœciñca, groty krasnoludów wykute popod góra- – s³oñce mia³o wzejœæ lada chwila. mi i kamienne zamki wysoko na skalnych prze³êczach. Nie- ”Tylko tej jednej nocy otwiera siê œcie¿ka pomiêdzy korze- ogarniêty œwiat. Œwiat stoj¹cy przed ni¹, Chiar¹, otworem. niami drzewa...”, Chiara przypomnia³a sobie s³owa staruszki. Sz³a szybko leœnymi œcie¿kami, zrywaj¹c ga³¹zki z krza- Nie pozosta³o wiele czasu, a kolce rozgarnianych przez ni¹ ków ró¿, które rozkwita³y w jej d³oniach. Zatrzyma³a siê tyl- w poœpiechu ró¿ rani³y jej zdrêtwia³e z zimna i trwogi palce. ko jeden jedyny raz, gdy spomiêdzy drzew dosz³o jej pozdra- Ba³a siê, czy kwiaty nie s¹ zbyt mizerne, lecz gdy przejecha- wiaj¹ce wycie wilków. Zobaczy³a to co chcia³a zobaczyæ. ³a krwawi¹cym palcem po zawiniêtym p¹ku, p³atki rozchyli- Z³ote oczy w kszta³cie migda³ów b³yszcz¹ce w pó³mroku ³a siê i w jednej chwili trzyma³a w d³oniach pachn¹c¹, roz- puszczy na wysokoœci cz³owieka. kwit³¹ ró¿ê. T³umi¹c okrzyk zdziwienia post¹pi³a podobnie KONIEC 14 Chiara i ró¿e/www.gazeta.pl Strona 15