2936

Szczegóły
Tytuł 2936
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2936 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2936 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2936 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

MORRIS DESMOND NAGA MA�PA ( PRZE�O�YLI TADEUSZ BIELICKI, JAN KONIAREK, JERZY PROKOPIUK ) PRZEDMOWA Naga ma�pa to �wiatowy besteseller. Od czasu pierwszego wydania ksi��ka ta mia�a mn�stwo wznowie�. Przet�umaczono j� na kilkana�cie j�zyk�w. By�o o niej g�o�no w mediach. Komentowano j� nawet w specjalistycznych czasopismach naukowych. Autorowi, oczywi�cie, przynios�a fortun�. Napisa� j� brytyjski biolog. Ta popularna rozprawa o Naturze Ludzkiej jest pr�b� wyja�nienia spraw ludzkich w kategoriach czysto zoologicznych. Zdaniem autora, nasze zachowania, obyczaje i instytucje dadz� si� wyt�umaczy� przy u�yciu dok�adnie tych samych poj��, kt�rych zoolog u�ywa do analizowania zachowa� pawian�w, ps�w, g�si, jaszczurek. Zachowania ludzkie s� oczywi�cie bogatsze i bardziej skomplikowane od zwierz�cych, ale w�a�nie tylko "bardziej", a nie "bez por�wnania bardziej". Tak� "uzwierz�con�" wizj� cz�owieka jako gatunku nie Morris zaprezentowa� jako pierwszy. Prze�wieca�a ona w rozwa�aniach wielu antropolog�w i filozof�w co najmniej od czas�w Darwina. Lecz autorowi Nagiej ma�py nale�y si� tytu� pioniera o tyle, �e on pierwszy wykorzysta� techniki nowoczesnego marketingu do zaprezentowania owej filozofii. Ubra� j� w �wietne opakowanie i potrafi� sprzeda� na wielkim rynku, masowemu odbiorcy. Nie znaczy to wcale, �e opakowanie jest zwodnicze, bo "towar" wewn�trz tandetny. Przeciwnie: Naga Ma�pa to ksi��ka nie tylko ogromnie interesuj�ca, b�yskotliwa i dowcipna, lecz tak�e napisana z profesjonalnym znawstwem problemu, pe�na niebanalnych pomys��w i prowokuj�cych do my�lenia obserwacji. Wzbudza te� w�tpliwo�ci. Ale o tym za chwil�. Desmond Morris bardzo trafnie przedstawia dominuj�ce we wsp�czesnej antropologii pogl�dy na pochodzenie i "biologiczny sens" wielu wa�nych w�a�ciwo�ci cz�owieka jako gatunku. Dotyczy to mi�dzy innymi tezy o niejako podw�jnej, "prymatowo-drapie�nej" naturze Homo sapiens. W skr�cie mo�na j� uj�� nast�puj�co: Pod wzgl�dem budowy anatomicznej, a tak�e struktury genotypu, cz�owiek nale�y do rz�du prymat�w, w ich obr�bie za� stoi szczeg�lnie blisko afryka�skich ma�p cz�ekokszta�tnych. Zarazem jednak cz�owiek jest (lub raczej by� do niedawna) jedyn� w�r�d prymat�w "ma�p� drapie�n�", uprawiaj�c� systematycznie polowania na du�� zwierzyn�, a nie wy��cznie zbieraczem ro�lino�erc�. Archeologowie za� twierdz�, �e �w �owiecki tryb �ycia pojawi� si� w dziejach ludzko�ci bardzo dawno -by� w pe�ni rozwini�ty ju� u praludzi typu pitekantropa, kilkaset tysi�cy lat temu, a zacz�� raptownie zanika� dopiero wraz z wynalezieniem uprawy ro�lin i hodowli, to znaczy zaledwie od o�miu do dziesi�ciu tysi�cy lat temu. Ot� wielu badaczy jest zdania, �e to w�a�nie fakt przej�cia dalekich przodk�w cz�owieka od tradycyjnej dla prymat�w ro�lino�erno�ci do trybu �ycia wszystko�ernego, drapie�cy poluj�cego zespo�owo -by� owym "naci�ni�ciem guzika", kt�ry niejako wprawi� w ruch ca�� lawin� zmian post�puj�cych w kierunku ucz�owieczenia. Jest to hipoteza p�odna, bo za jej pomoc� da si� wyja�ni� genez� niekt�rych wa�nych osobliwo�ci gatunkowych cz�owieka, na przyk�ad: utrat� g�stego ow�osienia cia�a; wytworzenie si� (nie znanej innym prymatom) instytucji sta�ego obozowiska; powstanie monogamicznej organizacji rodziny; ostry podzia� r�l ekonomicznych mi�dzy kobiet� i m�czyzn�; systematyczn� obr�bk� narz�dzi kamiennych; rozw�j nowego systemu sygnalizacji, czyli mowy symbolicznej. Morris rozwija t� koncepcj� z zapa�em. Stara si� pokaza�, �e wiele ludzkich zachowa� to w rzeczywisto�ci tylko przekszta�cone i wystylizowane przejawy tych zasadniczych pop�d�w i sposob�w reagowania, kt�re s� charakterystyczne dla ma�p. Natomiast te zachowania, w kt�rych cz�owiek zdecydowanie odbieg� od ma�p, s� w�a�nie skutkiem "udrapie�nienia", to znaczy, nawarstwienia na stare "pod�o�e ma�pie" pewnych w�a�ciwo�ci psychologicznych, cechuj�cych zespo�owo poluj�ce ssaki drapie�ne, zw�aszcza ssaki z rodziny psowatych. W rezultacie, w niekt�rych rodzajach zachowa� pozosta� cz�owiek typowym prymatem; w innych przewa�y�y u niego cechy ssaka-drapie�cy; a s� te� sytuacje, gdy obie te sk�adowe ludzkiego dziedzictwa wsp�wyst�puj� w nas obok siebie, na zasadzie wymuszonego i niezbyt harmonijnego kompromisu. Uzbrojony w taki klucz, usi�uje Morris otwiera� po kolei rozmaite zamki, odkrywa� "prawdziw� natur�" r�nych ludzkich obyczaj�w, upodoba� i instytucji. Pokazuje, �e owe stare, zwierz�ce strategie drzemi� w nas do dzi�, nawet w spo�eczno�ciach miejsko-przemys�owych, i to na ka�dym kroku: w domu, w biurze, na ulicy, w sklepie, w samochodzie, w salonie, nawet u fryzjera. S� to obserwacje cz�sto przenikliwe, niekiedy zabawne, a zawsze warte namys�u. Przekonuj�ce, a przy tym pyszne w lekturze, s� wywody, w kt�rych autor ukazuje, jak zadziwiaj�co rozd�ta jest u nas, ludzi, czysto erotyczna, nie prokreacyjna strona zachowa� seksualnych, i jak ta charakterystycznie ludzka erotomania da si� uzasadni� ewolucyjnie: jako dodatkowe, pot�ne wzmocnienie wi�zi ��cz�cych m�czyzn� i kobiet� w ramach rodziny elementarnej. R�wnie frapuj�cy jest rozdzia� o wychowaniu potomstwa, a tak�e o ludzkich zachowaniach agresywnych; w szczeg�lno�ci Morrisowska analiza instytucji wojny sk�ania do przemy�le� bardzo na serio. A jednak przy lekturze tej fascynuj�cej ksi��ki warto zachowa� czujno��. Przenika j� bowiem postawa besserwissera: problemy na og� nie maj� tajemnic, fakty nale�y interpretowa� w�a�nie tak, a nie inaczej, wyja�nienia alternatywne s� z regu�y dyskwalifikowane jako naiwne lub bzdurne. Oczywi�cie, popularyzuj�c sprawy skomplikowane, nie m�g� autor nie upraszcza�. Ale p�ynne bywaj� granice mi�dzy uproszczeniem i prostactwem. Przyk�ad: zaprezentowane w rozdziale "Walka" fantastyczne spekulacje na temat genezy religii i wiary w b�stwo, kt�re to instytucje wywodzi Morris z naszej rzekomo odziedziczonej wprost po ma�pich przodkach t�sknoty do podporz�dkowania si� "pot�nemu tyranowi", przyw�dcy stada. Tu w�a�nie ponios�o autora ju� poza granic� dopuszczalnych uproszcze�. Po pierwsze, niew�tpliwe �lady praktyk magiczno-religijnych, mianowicie obrz�dowe poch�wki zmar�ych, pojawiaj� si� dopiero u wczesnych neandertalczyk�w, oko�o stu pi��dziesi�ciu tysi�cy lat temu, a zatem �adne par� milion�w lat po (hipotetycznej zreszt�) epoce ma�piego tyrana-przyw�dcy. Po drugie, pojawienie si� tych praktyk mo�na bardziej przekonuj�co przypisa� ca�kiem innym psychologicznym potrzebom: potrzebie uporania si� z perspektyw� kresu w�asnej, jednostkowej egzystencji, czyli uporania si� ze �wiadomo�ci� �mierci -ten za� problem stan�� m�g� przed pracz�owiekiem dopiero na znacznie bardziej zaawansowanym (ni� ma�pi) poziomie autorefleksji. Po trzecie wreszcie -cz�owiek, wraz ze wszystkimi osobliwo�ciami swego umys�u, formowa� si� przez setki tysi�cy lat w zbieracko-�owieckim ustroju spo�ecznym; to za� by�y spo�ecze�stwa zdecydowanie egalitarystyczne, uprawiaj�ce gospodark� komunistyczn� i zupe�nie pozbawione nie tylko instytucji przyw�dcy-tyrana, lecz jakiejkolwiek w og�le struktury hierarchicznej: nie zna�y �adnych nier�wno�ci uprawnie� lub przywilej�w! Nawiasem m�wi�c, z tego samego wzgl�du za naci�gane trzeba te� uzna� wszelkie analogie mi�dzy hierarchiczn� struktur� stada szympans�w lub pawian�w a zjawiskiem rozwarstwienia spo�ecznego (np. hierarchiami zawodowymi) w ludzkich spo�ecze�stwach historycznych. S� to rodzaje hierarchii kompletnie r�nego pochodzenia, i mi�dzy t� pierwsz� i t� drug� nie ma �adnej ci�g�o�ci ewolucyjnej. Ale -mo�na te� podj�� z Morrisem sp�r bardziej zasadniczy. Dotyczy on sprawy wielkiej wagi. W przedmowie mo�emy j� tylko zasygnalizowa�. "Zwierz�ca" koncepcja cz�owieka znalaz�a swe, bodaj ostateczne, ukoronowanie wraz z powstaniem, w latach siedemdziesi�tych, tak zwanej socjobiologii. Jej fundamentem jest teza nast�puj�ca: Wszystkie bez wyj�tku gatunki zwierz�ce wyposa�y�a ewolucja we wrodzone sk�onno�ci do takich, i tylko takich, sposob�w zachowa�, kt�re wzmagaj� szanse osobnika na wprowadzenie do nast�pnego pokolenia mo�liwie wielu w�asnych (tego osobnika) gen�w, Ot� taki sukces w mno�eniu moich gen�w mog� osi�gn�� trojako: najpierw dbaj�c o w�asne prze�ycie przynajmniej do schy�ku wieku rozrodczego, czyli staraj�c si� unikn�� przedwczesnej �mierci; nast�pnie, zabiegaj�c o jak najskuteczniejsze wykorzystanie okresu rozrodczego, po to by p�odzi� potomstwo i doprowadzi� je do wieku dojrza�o�ci; a tak�e, dbaj�c o pomy�lno�� moich krewnych, zw�aszcza krewnych bliskiego stopnia, bo to wszak krewniacy w�a�nie (z definicji) nosz� w sobie niekt�re kopie moich gen�w. Zasada powy�sza -nazwijmy j� tu skr�towo "zasad� EG", od terminu "Egoizm Gen�w" -jest, zdaniem socjobiolog�w, uniwersalna i obowi�zywa� ma r�wnie� cz�owieka. I rzeczywi�cie: mn�stwo ludzkich postaw i zachowa� da si� bez trudu zinterpretowa� jako pos�usze�stwo temu w�a�nie pot�nemu nakazowi. Je�li, na przyk�ad, anga�uj� si� we wsp�prac� z kim� albo w walk� konkurencyjn� w zawodzie, albo w zaloty, albo w obron� przed napadem, albo w dba�o�� o w�asne zdrowie, albo w opiek� nad potomstwem, albo gdy decyduj� si� na kradzie� lub oszustwo, a tak�e gdy przedk�adam interes moich krewniak�w ponad interes obcych, nie b�d�cych krewnymi -nietrudno wykaza�, �e ka�de z takich dzia�a� ma na celu powodzenie moje lub mego rodu, a zatem, w ostatecznym rachunku, rozmno�enie mego genotypu, jego "zasianie" w nast�pnym pokoleniu. I tu w�a�nie dochodzimy nag�e do progu pewnej tajemnicy. Bo ju� odrobina namys�u pozwala dostrzec, �e cz�owiek -cho�, jak inne gatunki, przymuszany przez sw� zwierz�c� natur� do s�uchania "zasady EG" -jest zarazem wyposa�ony w przedziwn� zdolno�� do jej gwa�cenia, w zdolno�� do podejmowania dzia�a�, kt�re w �wietle tej zasady s� bezsensowne lub zgo�a z ni� sprzeczne. Do takich zachowa� nale�y na przyk�ad wszelkie �wiadczenie pomocy -z mniejszym lub wi�kszym uszczerbkiem dla w�asnych interes�w -cz�owiekowi obcemu, i bez liczenia na rewan�. Przyk�adem klasycznym jest anonimowo i skrycie dana ja�mu�na; albo przys�owiowe skoczenie do rzeki dla ratowania (nieznajomego) ton�cego. To w�a�nie taki, kompletnie nieop�acalny w �wietle "zasady EG", bezinteresowny altruizm nakazuj� jednomy�lnie wszystkie kodeksy moralne; on jest istot� takich poj��, jak dobro�, uczynno��, ofiarno��, po�wi�cenie, mi�o�� bli�niego. A zapisano te nakazy w wielu ksi�gach, kt�re wszak znaczna wi�kszo�� cz�onk�w gatunku "nagich ma�p" uznaje za czcigodne i �wi�te. Specyficznie ludzka jest tak�e zdolno�� do wstrzymywania si� od niekt�rych dzia�a� potencjalnie korzystnych, na przyk�ad od kradzie�y, oszustwa, k�amstwa, promiskuityzmu. Jest to sfera moralnych zakaz�w, w odr�nieniu od altruizmu, b�d�cego przedmiotem moralnych nakaz�w lub zalece�. I zn�w mamy tu do czynienia z ucieczk� od "zasady EG". Kradzie� mog�aby w wielu sytuacjach by� znakomit� strategi� dbania o w�asne interesy; promiskuityzm, zw�aszcza uprawiany "dyskretnie", jest potencjalnie �wietn� strategi� rozrodcz� dla m�czyzny. I wreszcie specyficznie ludzkie s� te� zachowania, kt�re nazwa� mo�na samo agresj�: asceza, dobrowolna bezdzietno��, celibat, praktyki anty zdrowotne, samob�jstwo. Sprzeczno�� z "zasad� EG" jest w ka�dym z tych przypadk�w oczywista. I cokolwiek by na ten temat m�wili cynicy, jest po prostu faktem, �e we wszystkie te trzy kategorie zachowa�, czyli w bezinteresowny altruizm, hamowanie moralne i samo agresj�, ludzie rzeczywi�cie anga�owa� si� potrafi� -cho� nie wszyscy, nie zawsze i nie w jednakowym stopniu. Jednak w przyk�ady ludzkiej zdolno�ci do odmawiania pos�uchu "zasadzie EG" obfituj� wszystkie epoki i wszystkie ludzkie spo�ecze�stwa. Zwr��my na koniec uwag�, �e owe rozwa�ania wyrastaj�ce z socjobiologicznej teorii zachowa� pozwalaj� te� ujrze� w nowej perspektywie pewn� star� koncepcj�, zawart� w wielu religiach i systemach filozoficznych, wedle kt�rej cz�owiek jest z natury swej istot� dwoist�, niejako utkan� z dwu r�nych materia��w. Idea ta wyra�ana by�a rozmaicie, na przyk�ad jako przeciwstawienie Cia�o -Dusza; Pierwiastek Zwierz�cy -Pierwiastek Boski; Z�o -Dobro; Porz�dek Naturalny -Porz�dek Moralny; Natura -Kultura; Nami�tno�ci -Rozum; Pokusy -Sumienie; Egoizm -Altruizm; Id -Superego. Nie mia�oby sensu twierdzi�, �e wszystkie te dychotomie maj� identyczn� lub cho�by blisk� sobie tre��. A jednak mo�na, jak si� wydaje, doszuka� si� w nich pewnego wsp�lnego mianownika. Jest nim my�l, �e w strukturze jednostki ludzkiej widoczna jest jaka� dwoisto��, dwubiegunowo��, i �e dwa elementy tworz�ce ow� dwubiegunowo�� s� wzajemnie antagonistyczne, przeciwstawne sobie raczej ni� harmonijnie zgodne. Ot� socjobiologiczna interpretacja zachowa� ludzkich prowadzi w efekcie do podobnej, dualistycznej, wewn�trznie "rozdartej" wizji cz�owieka. Ukazuje jednostk� ludzk� jako pole nieustannych zmaga� mi�dzy dwiema przeciwstawnymi si�ami: mi�dzy zaprogramowaniem biologicznym, popychaj�cym jednostk� wy��cznie w kierunku pos�usze�stwa zasadzie "Egoizmu Gen�w", a zaprogramowaniem kulturowym, dyktowanym na przyk�ad przez normy moralne, kt�re cz�sto sk�aniaj� do podj�cia dzia�a� przeciwnych. A gdzie� na styku owych dwu zaprogramowa� le�y zagadkowa strefa "ziemi niczyjej": strefa indywidualnej wolno�ci wyboru. W wizji cz�owieka jako gatunku, zaprezentowanej przez Desmonda Morrisa, ca�a ta perspektywa jest prawie nieobecna. I dlatego wizja owa wydaje mi si� u�omna. U�omna wcale nie dlatego, �e fa�szywa, lecz dlatego, �e po�owiczna, niekompletna. Tadeusz Bielicki, luty 1997 WST�P DO TRYLOGII Naga ma�pa zosta�a wydana po raz pierwszy w 1967 roku. Jej tre�� wydawa�a mi si� do�� oczywista, lecz u wielu ludzi wywo�a�a prawdziwy szok. Czytelnik�w tych wytr�ci�o z r�wnowagi par� spraw. Po pierwsze, napisa�em studium cz�owieka, traktuj�c go jako jeszcze jeden gatunek zwierz�t. B�d�c z wykszta�cenia zoologiem, po�wi�ci�em dwadzie�cia lat na badanie sposobu zachowa� bardzo r�norodnych stworze�, od ryb po gady i od ptak�w po ssaki. Moje prace naukowe omawia�y szerok� gam� zagadnie�, od zalot�w ryb czy obyczaj�w ptak�w w okresie godowym, po gromadzenie zapas�w �ywno�ci przez ssaki. Przeczyta�a je garstka specjalist�w, w�r�d kt�rych nie wzbudzi�y wi�kszych kontrowersji. Kiedy zacz��em pisa� dla szerszej publiczno�ci o w�ach, ma�pach i nied�wiadkach panda, r�wnie� nie wywo�a�em burzy. Moje ksi��ki przyjmowa�o z aprobat� niewielkie grono zainteresowanych t� tematyk� czytelnik�w. Lecz gdy zaprezentowa�em podobny opis niezwyk�ego, nieow�osionego przedstawiciela naczelnych, sytuacja uleg�a raptownej zmianie. Nag�e ka�de napisane przeze mnie s�owo sta�o si� przedmiotem za�artej dyskusji. Zorientowa�em si�, �e ludzkie zwierz� nadal nie mo�e pogodzi� si� z biologiczno�ci� swej natury. Wyznam, �e zdumieniem napawa� mnie fakt, i� sta�em si� jednym z ostatnich obro�c�w Darwina. Uzna�em, �e po stu latach post�pu naukowego, kiedy to odkrywano kolejne skamieliny przodk�w cz�owieka, wi�kszo�� ludzi gotowa jest ju� do zaakceptowania faktu, �e stanowi� integraln� cz�� ewolucji naczelnych. S�dzi�em, �e moi czytelnicy przyjrz� si� swym zwierz�cym cechom i wyci�gn� z tego nauk�. Taki by� cel mojej ksi��ki, lecz niebawem okaza�o si�, �e czekaj� mnie powa�niejsze zmagania. W niekt�rych cz�ciach �wiata Naga ma�pa zosta�a zakazana przez Ko�ci�, a nielegalne egzemplarze konfiskowano i palono. Nierzadko szydzono z koncepcji ewolucji cz�owieka, a ksi��k� uznano za marny �art w okropnym gu�cie. Zasypywano mnie traktatami religijnymi, kt�re radzi�y mi, bym naprostowa� swoje �cie�ki. "The Chicago Tribune" odda�a na przemia� ca�y nak�ad magazynu, gdy� w�a�ciciele poczuli si� ura�eni recenzj� mojej ksi��ki, zamieszczon� na jego �amach. Co ich tak dotkn�o? Ot� w inkryminowanej recenzji znalaz�o si� s�owo "penis". Kolejn� wad� ksi��ki stanowi�a, jak si� wydaje, uczciwo�� seksualna. Ta sama gazeta podawa�a nie ko�cz�ce si� opisy przemocy i mord�w, cz�sto pojawia�o si� s�owo "bro�". Zadziwiaj�ce, �e bez problem�w wzmiankowali narz�dzie przynosz�ce �mier�, lecz wzdragali si� przed wymienieniem narz�du przynosz�cego �ycie. Zamieniaj�c rybki i ptaszki na kobiety i m�czyzn odkry�em �pi�cego olbrzyma, uciele�niaj�cego ludzkie przes�dy. Pr�cz naruszania religijnych i seksualnych tabu zosta�em te� oskar�ony o "zezwierz�canie cz�owieka", dowodzi�em bowiem, �e gatunkiem ludzkim powoduj� pot�ne wrodzone pop�dy. Stoi to w sprzeczno�ci z modnymi teoriami psychologicznymi, kt�re g�osz�, �e wszystko, co czynimy, determinowane jest przez nauk� i wychowanie. Przypisywano mi wysuwanie niebezpiecznej tezy, i� ludzko�� tkwi w sid�ach brutalnych zwierz�cych instynkt�w, od kt�rych nie ma ucieczki. Jest to kolejna b��dna interpretacja moich s��w. Twierdz�, i� cz�owiekiem kieruj� wrodzone "odruchy zwierz�ce", lecz nie wynika z tego, bym przypisywa� ludzko�ci "zezwierz�cenie" w ujemnym znaczeniu tego s�owa. Rzut oka na tytu�y rozd7la��w tej ksi��ki pozwala zauwa�y�, �e wrodzone wzorce, na jakie si� powo�uj�, obejmuj� takie cechy jak pot�ny p�d do ��czenia si� w kochaj�ce pary, troska o potomstwo, poszukiwanie urozmaiconego sposobu od�ywiania si�, dbanie o czysto��, rozwi�zywanie spor�w raczej przez publiczne przedstawienie ich i zachowania rytualne ni� drog� rozlewu krwi, a nade wszystko ch�� do zabawy, ciekawo�� i pomys�owo��. T o s� nasze g��wne "zwierz�ce pop�dy", gdy patrzymy na ludzko�� z punktu widzenia zoologii. Twierdzenie, i� cz�owiek, przejawiaj�c te instynkty, staje si� bestialski lub brutalny, to z zamierzenia fa�szywa wyk�adnia mego spojrzenia na natur� ludzk�. Dochodzi do tego r�wnie� nieporozumienie polityczne. Przyj�to bowiem b��dne za�o�enie, i� moje uj�cie natury ludzkiej skazuje j� na jaki� pierwotny status quo. Dla kra�cowych od�am�w sceny politycznej jest to teza, wo�aj�ca o pomst� do nieba. Ich zdaniem, ludzkie zwierz� musi by� ca�kowicie uleg�e, zdolne do poddania si� ka�demu re�imowi, jaki mu si� tylko narzuci. My�l, �e w g��bi swej natury ka�da ludzka istota mo�e kierowa� si� zespo�em przes�anek genetycznych, odziedziczonych po rodzicach, jest dla politycznych tyran�w odra�aj�ca, oznacza bowiem, �e owi przyw�dcy zawsze b�d� natyka� si� na g��boko zakorzeniony op�r wzgl�dem swych radykalnych koncepcji spo�ecznych. A to, jak uczy historia, zdarza si� ci�gle na nowo. Tyra�skie rz�dy powstaj�, lecz tak�e upadaj�. Koniec ko�c�w zawsze triumfuje �yczliwo�� ludzkiej natury, nastawionej na wsp�dzia�anie. Pozostaj� wreszcie ci oponenci, kt�rzy uwa�ali, �e nazwanie cz�owieka "nag� ma�p�" jest obra�liwe i pesymistyczne. Nie ma to nic wsp�lnego z prawd�. Pos�u�y�em si� tym tytu�em wy��cznie dla podkre�lenia, �e pr�buj� naszkicowa� portret naszego gatunku z zoologicznego punktu widzenia. Skoro rozpatrujemy cz�owieka na tle innych naczelnych, mamy pe�ne prawo okre�li� go mianem "nagiej ma�py". Twierdz�c, �e jest to termin obra�liwy, obra�amy zwierz�ta. Natomiast pogl�d, �e snuj� tym samym wizj� pesymistyczn�, �wiadczy o tym, i� nie potrafimy doceni� zawrotnej kariery, jak� zrobi� tak skromnie pomy�lany ssak. Gdy w 1986 roku ukaza�o si� ilustrowane wydanie Nagiej ma�py, poproszono mnie o uaktualnienie tekstu. Uzna�em, �e nale�y wprowadzi� tylko jedn� poprawk�. Musia�em zmieni� 3 na 4. Gdy ksi��k� t� opublikowano po raz pierwszy, w 1967 roku, ludno�� �wiata liczy�a 3 miliardy. W latach, kt�re up�yn�y mi�dzy oboma wydaniami, wzros�a do 4 miliard�w. Gdy pisz� te s�owa w 1994 roku, wynosi ju� dobrze ponad 5 miliard�w. Do roku 2000 liczebno�� jej zwi�kszy si� do 6 miliard�w. Wp�yw tego olbrzymiego skoku ludno�ciowego na jako�� ludzkiego �ycia jest powodem mojej g��bokiej troski. Podczas milion�w lat naszej ewolucji nieliczna ludno�� �y�a w ma�ych plemionach. To �ycie plemienne ukszta�towa�o nas, lecz nie przygotowa�o do bytowania we wsp�czesnych metropoliach. Jak "ma�pa plemienna" radzi sobie jako "ma�pa miejska"? Zagadnienie to sta�o si� tematem dalszego ci�gu Nagiej ma�py. Cz�sto s�ysza�em pogl�d, i� "miasto to betonowa d�ungla", lecz uwa�am go za fa�szywy. Bada�em d�ungle i wiem, �e r�ni� si� od wielkich miast. D�ungle nie s� przeludnione. Stanowi� organizm, zmieniaj�cy si� bardzo powoli. Miasta rozkwitaj� niemal w ci�gu jednej nocy. W kategoriach biologicznych Rzym istotnie zbudowano "od razu". Gdy, jako zoolog, bada�em zachowanie si� mieszka�c�w wielkich miast, co� mi oni przypominali. Ludzie ci, �cie�nieni w przeludnionych pomieszczeniach, przywodzili na my�l nie tyle dzik� zwierzyn� w d�ungli, co zwierz�ta uwi�zione w zoo. Doszed�em do wniosku, �e miasto to nie betonowa d�ungla, lecz ludzkie zoo i taki da�em tytu� drugiemu tomowi trylogii Naga ma�pa. W Ludzkim zoo przyjrza�em si� bli�ej agresywnym, seksualnym i rodzicielskim zachowaniom naszego gatunku w warunkach stresu i presji miejskiego �ycia. Co dzieje si�, gdy plemi� przechodzi w superplemi�? Kiedy pozycja spo�eczna zmienia si� w superpozycj�? Co dzieje si� z nasz� seksualno�ci�, opart� na rodzinie, gdy ka�dy osobnik otoczony jest tysi�cami obcych? Skoro �ycie w miastach pe�ne jest napi��, dlaczego ludzie masowo do nich ci�gn�? Odpowied� na to pytanie stanowi przyjemny element sk�din�d do�� przygn�biaj�cego obrazu. Miasto bowiem, mimo wszelkich jego niedogodno�ci, dzia�a niczym gigantyczny o�rodek pobudzaj�cy, w kt�rym kwitnie i rozwija si� nasza niewyczerpana pomys�owo��. Na zako�czenie trylogii, w tomie zatytu�owanym Zachowania intymne, zajmuj� si� zwi�zkami osobistymi w tym nowym �rodowisku. Jak nasza silnie seksualna i czu�a natura reaguje na wsp�czesne �ycie? Co stracili�my, a co zyskali�my w stosunkach intymnych? Pod wieloma wzgl�dami pozostali�my zdumiewaj�co wierni naszym biologicznym pocz�tkom. Nasze zaprogramowanie genetyczne okaza�o si� elastyczne, lecz oporne na powa�niejsze zmiany. Gdy nie mo�emy utrzymywa� bezpo�rednich zwi�zk�w mi�osnych, pomys�owo�� podsuwa nam alternatywne rozwi�zania, pozwalaj�ce nam przetrwa�. Nasza inwencja jako gatunku pozwala nam korzysta� z technicznych udogodnie� i podniet wsp�czesnego �ycia przy jednoczesnym podporz�dkowaniu si� pierwotnym imperatywom. W tym tkwi tajemnica naszego niezwyk�ego sukcesu, a je�li szcz�cie nam dopisze, nasza inteligencja pozwoli nam dalej st�pa� po coraz ryzykowniejszej linie ewolucji. Myl� si� ci, kt�rzy maj� wizj� zrujnowanego i zatrutego �wiata przysz�o�ci. Ogl�daj� wiadomo�ci, wzdragaj�c si� przed z�em, kt�re ludzko�� mo�e sobie wyrz�dzi� i pomna�aj�c je tysi�ckrotnie tworz� ponury scenariusz. Zapominaj� jednak o dw�ch rzeczach. Po pierwsze, agencje informuj� g��wnie o z�ych rzeczach, lecz na ka�dy akt przemocy czy zniszczenia przypada milion odruch�w spokojnej �yczliwo�ci. W istocie, jeste�my gatunkiem zdumiewaj�co spokojnym, bior�c pod uwag� liczb� ludno�ci, tyle �e rozpowszechnione, spokojne zachowania nie trafiaj� na pierwsze strony gazet. Po drugie, wyobra�aj�c sobie przysz�o��, pesymi�ci zazwyczaj nie bior� pod uwag� mo�liwo�ci powstania nowych, rewolucyjnych wynalazk�w. Ka�de pokolenie by�o �wiadkiem zadziwiaj�cego post�pu technicznego i nie ma powodu przypuszcza�, �e nagle ulegnie on zatrzymaniu. Przeciwnie, prawie na pewno gwa�townie si� zwi�kszy. Nie ma rzeczy niemo�liwych. Wszystko, co tylko sobie wyobrazimy, pr�dzej czy p�niej b�dziemy w stanie zrealizowa�. Lecz i w�wczas, gdy komputery du�ej mocy wydadz� si� nam r�wnie prymitywne co gliniane tabliczki, dalej b�dziemy "nagimi ma�pami", sk�adaj�cymi si� z cia�a i krwi. A nawet je�li w nieub�aganym d��eniu do post�pu zniszczymy wszystkich naszych bliskich zwierz�cych krewnych, pozostaniemy istotami biologicznymi, podlegaj�cymi prawom biologii. A zatem moje przes�anie pozostaje niezmienne: jeste�my cz�onkami najbardziej niezwyk�e go gatunku, jaki kiedykolwiek pojawi� si� na ziemi. Warto, by�my zrozumieli nasz� zwierz�c� natur� i zaakceptowali j�. DESMOND MORRIS Oksford, 1994 WST�P Na �wiecie �yj� sto dziewi��dziesi�t trzy gatunki ma�p. Z nich sto dziewi��dziesi�t dwa to gatunki ow�osione. Wyj�tek stanowi naga ma�pa, kt�ra sama nada�a sobie nazw� Homo sapiens. Ten niezwyk�y i nader udany gatunek po�wi�ca mn�stwo czasu na analizowanie wznios�ych pobudek swego post�powania, jednocze�nie starannie ignoruj�c pobudki podstawowe. Naga ma�pa szczyci si� tym, �e ma najwi�kszy m�zg w�r�d wszystkich prymat�w, ale stara si� ukry� fakt, �e jest r�wnie� obdarzona najwi�kszym penisem, i woli, wbrew prawdzie, przyznawa� ten zaszczyt pot�nemu gorylowi. Istoty tego gatunku s� nadzwyczaj ha�a�liwe, obdarzone wnikliwym i badawczym umys�em, tote� najwy�szy ju� chyba czas, by zbada� podstawy ich zachowania si�. Poniewa� jestem zoologiem, a naga ma�pa jest zwierz�ciem, przeto nic nie chroni jej przed ostrzem mojego pi�ra; nie chc� d�u�ej uchyla� si� od "zapolowania" na ni�, pod pozorem, �e niekt�re schematy jej zachowania si� s� zbyt skomplikowane i sugestywne. Usprawiedliwia mnie to, �e Homo sapiens, cho� sta� si� istot� wielce uczon�, pozosta� przecie� nag� ma�p�; cho� przyswoi� sobie nowe, wznios�e pobudki post�powania, to jednak nie utraci� �adnej z pobudek starych i przyziemnych. Cz�sto wprawia go to w zak�opotanie, ale trzeba pami�ta�, �e dawne odruchy tkwi� w nim od milion�w lat, natomiast nowe w najlepszym razie tylko od kilku tysi�cy -i nie ma nadziei, by pr�dko wyzby� si� genetycznej spu�cizny ca�ej swej minionej ewolucji. By�by zwierz�ciem o wiele mniej udr�czonym i o wiele doskonalszym, gdyby tylko potrafi� tej prawdzie spojrze� �mia�o w oczy. I, by� mo�e, w tym w�a�nie zoolog mo�e mu przyj�� z pomoc�. Jedn� z najdziwniejszych cech dawniejszych studi�w po�wi�conych zachowaniu si� nagiej ma�py by�o to, �e prawie zawsze pomija�y one zjawiska pospolite. Aby pozna� prawd� o naszej naturze, antropologowie udawali si� do wszelkich mo�liwych -i najbardziej nieprawdopodobnych - zak�tk�w �wiata, docieraj�c do odleg�ych oaz, gdzie zachowa�y si� niedobitki nietypowych kultur, do kt�rych los si� nie u�miechn��. Potem wracali, przywo��c wstrz�saj�ce informacje o groteskowych obyczajach ma��e�skich, dziwnych systemach pokrewie�stwa lub osobliwych rytua�ach zbadanych plemion, i korzystali z tego materia�u tak, jak gdyby mia� on zasadnicze znaczenie dla wyja�nienia zachowania si� naszego gatunku jako ca�o�ci. Praca, jakiej dokonali ci badacze, by�a ogromnie interesuj�ca i niezwykle cenna, gdy� pokaza�a, co si� mo�e zdarzy�, je�li grupa nagich ma�p zboczy w �lep� uliczk� rozwoju kulturowego, i na ile wzorce naszego zachowania si� mog� odbiec od normy, nie doprowadzaj�c do ca�kowitego upadku spo�ecznego. Natomiast nie da�a nam nic, je�li chodzi o poznanie typowego zachowania si� typowych nagich ma�p. Wiedz� t� mo�emy uzyska� tylko wtedy, kiedy zbadamy wzorce zachowa� wsp�lne dla wszystkich zwyk�ych, udanych uczestnik�w wielkich kultur -reprezentant�w g��wnego nurtu, kt�rzy razem wzi�ci stanowi� ogromn� wi�kszo�� ludzko�ci. Z biologicznego punktu widzenia jest to jedyne zdrowe podej�cie. Polemizuj�c z nim, antropolog starej daty wysun��by argument, �e grupy plemienne dysponuj�ce prymitywn� technologi� s� bli�sze istoty cz�owiecze�stwa ni� przedstawiciele rozwini�tych cywilizacji. Ot� o�mielam si� twierdzi�, �e tak nie jest. �yj�ce dzi� prymitywne grupy plemienne nie s� pierwotne, lecz zdziwacza�e. Prawdziwie pierwotnych plemion nie ma od tysi�cy lat. Naga ma�pa jest z natury gatunkiem pioniera, tote� ka�de spo�ecze�stwo, kt�re pozosta�o w tyle, w pewnym sensie zawiod�o, "zesz�o na manowce". Musia�o mu si� co� przydarzy�, co zatrzyma�o je w rozwoju, co�, co sparali�owa�o naturalne tendencje gatunku do badania i ujarzmiania otaczaj�cego �wiata. Mo�liwe, �e to te w�a�nie cechy, kt�re dawniejsi antropologowie studiowali w prymitywnych grupach plemiennych, sta�y si� przeszkod� w ich rozwoju. Dlatego te� niebezpiecznie jest przyjmowa� te informacje za podstaw� og�lnego schematu naszego zachowania si� jako gatunku. W przeciwie�stwie do antropolog�w i etnograf�w, psychiatrzy i psychoanalitycy siedzieli w domu i skoncentrowali si� na klinicznych badaniach przedstawicieli g��wnego nurtu rozwojowego ludzko�ci. Znakomita cz�� materia�u zebranego przez nich wcze�niej, oparta na nie tak w�t�ych danych jak te, kt�rymi operuj� antropologowie, posiada jednak r�wnie� pewne niefortunne obci��enia. Ludzie, na podstawie badania kt�rych psychiatrzy i psychoanalitycy wysnuli swe wnioski, musieli -mimo przynale�no�ci do g��wnego nurtu rozwojowego -z konieczno�ci odbiega� pod pewnymi wzgl�dami od normy. Gdyby byli jednostkami zdrowymi, kt�rym si� w �yciu powiod�o, a zatem typowymi, to nie szukaliby pomocy psychiatrycznej i nie wnosili swego wk�adu do zasobu informacji zgromadzonych przez psychiatr�w. Rzecz jasna, nie chc� pomniejsza� warto�ci tych bada�. Umo�liwi�y nam one rzecz ogromnie wa�n�, a mianowicie poznanie, w jaki spos�b wzorce naszych zachowa� mog� ulec za�amaniu. Mimo to s�dz�, �e je�li podejmujemy pr�b� przedyskutowania podstawowej biologicznej natury naszego gatunku jako ca�o�ci, to post�piliby�my nierozwa�nie, gdyby�my po�o�yli zbyt wielki nacisk na znaczenie wynik�w bada� dawniejszej antropologii i psychiatrii. (powinienem jednak doda�, �e zar�wno w antropologii, jak i w psychiatrii sytuacja zmienia si� szybko. Wielu nowoczesnych badaczy, reprezentuj�cych obie te dziedziny, widzi ograniczenia dawniejszych bada� i w coraz wi�kszym stopniu interesuje si� typowymi, zdrowymi jednostkami. Jeden z nich da� temu ostatnio wyraz w nast�puj�cych s�owach: "Postawili�my ca�� spraw� na g�owie. Do tej pory zajmowali�my si� lud�mi nienormalnymi, a dopiero teraz -troch� poniewczasie -zaczynamy koncentrowa� si� na ludziach normalnych"). Na zesp� danych, kt�re przytaczam, by poprze� stanowisko, jakie prezentuj� w niniejszej ksi��ce, sk�ada si�: po pierwsze -wiedza o naszej przesz�o�ci, uzyskana dzi�ki badaniom paleontolog�w nad kopalnymi szcz�tkami naszych praprzodk�w, po drugie -wiedza o zachowaniu si� zwierz�t, kt�r� zawdzi�czamy szczeg�owym obserwacjom przeprowadzonym przez etolog�w por�wnawczych na szerokim wachlarzu gatunk�w zwierz�cych, a w szczeg�lno�ci na naszych najbli�szych krewnych -ma�pach cz�ekokszta�tnych i zwierzokszta�tnych, oraz po trzecie -wiedza, kt�r� mo�na po prostu uzyska� dzi�ki bezpo�redniej obserwacji najbardziej podstawowych i szeroko wyst�puj�cych wzorc�w zachowania si�, jakie cechuj� udanych reprezentant�w wielkich wsp�czesnych kultur g��wnego nurtu rozwojowego nagiej ma�py. Zbadanie podstaw zachowania si� nagiej ma�py jest zadaniem tak ogromnym, �e wymaga daleko posuni�tego uproszczenia. A upro�ci� je mo�na, pomijaj�c przede wszystkim ca�e bogactwo fakt�w zwi�zanych z w�a�ciw� nagiej ma�pie zdolno�ci� do werbalizacji i z wytworzon� przez ni� technologi�, skupiaj�c natomiast uwag� wy��cznie na tych aspektach naszego �ycia, kt�re maj� oczywiste odpowiedniki w �yciu innych gatunk�w: na takich czynno�ciach, jak od�ywianie si�, zaloty, spanie, walka, parzenie si� i troska o potomstwo. Jak reaguje naga ma�pa, kiedy staje wobec tych podstawowych problem�w? Jak przedstawiaj� si� jej reakcje w por�wnaniu z reakcjami innych ma�p? Pod jakimi wzgl�dami jest ona gatunkiem wyj�tkowym i w jakim zwi�zku pozostaje ta wyj�tkowo�� ze specyficzn� drog� jej ewolucji? Zdaj� sobie spraw�, �e zajmuj�c si� tymi problemami, mog� wielu ludzi dotkn��. Jedni nie b�d� chcieli zastanawia� si� nad zwierz�cym aspektem swej osobowo�ci, uwa�aj�c, �e poni�am nasz gatunek, rozpatruj�c go wy��cznie w kategoriach zoologicznych. Ludzi tych mog� tylko zapewni�, �e nie le�y to wcale w moich zamiarach. Innych rozgniewa ingerencja zoologa w ich specjalistyczne dziedziny. S�dz� jednak, �e proponowany tu spos�b patrzenia mo�e mie� wielk� warto�� i, niezale�nie od swych s�abych stron, mo�e rzuci� nowe (i pod pewnymi wzgl�dami nieoczekiwane) �wiat�o na skomplikowan� natur� naszego niezwyk�ego gatunku. 1. GENEZA Na jednej z klatek w pewnym zoo widnieje tabliczka z napisem: "Zwierz� do niedawna nie znane nauce". Wewn�trz klatki znajduje si� ma�a wiewi�rka. Ma ona czarne stopy i pochodzi z Afryki. Na kontynencie tym nie spotkano uprzednio wiewi�rki o czarnych stopach. Nic o niej nie wiemy, tote� nie ma ona jeszcze nazwy. Odkrycie takiej wiewi�rki stawia zoologa przed szeregiem problem�w. Co w sposobie jej �ycia ukszta�towa�o j� w specyficzny spos�b? Czym r�ni si� ona od trzystu sze��dziesi�ciu sze�ciu innych, znanych ju� i opisanych, �yj�cych dzi� gatunk�w wiewi�rek? W pewnym momencie ewolucji grupy wiewi�rek przodkowie tego zwierz�cia musieli w jaki� spos�b oderwa� si� od reszty rodziny i da� pocz�tek niezale�nej populacji. Co w ich �rodowisku umo�liwi�o wyodr�bnienie si� tej nowej formy �ycia? Pocz�tki nowego gatunku musia�y by� skromne: mo�na przypuszcza�, �e grupa wiewi�rek, �yj�cych na jakim� obszarze uleg�a nieznacznej zmianie, wskutek czego lepiej przystosowa�a si� do panuj�cych tam konkretnych warunk�w. Ale w tym stadium wiewi�rki te by�y jeszcze w stanie krzy�owa� si� ze swymi bliskimi krewniakami. Nowa forma mia�a w tym konkretnym rejonie nieznaczn� przewag� nad innymi formami, nie by�a jednak niczym wi�cej jak tylko odmian� dawnego gatunku i w ka�dej chwili mog�a zosta� ponownie poch�oni�ta przez jego g��wny nurt rozwojowy. Je�li z biegiem czasu nowa odmiana wiewi�rek dostosowywa�a si� coraz lepiej do swego konkretnego �rodowiska, to w ko�cu musia�a nadej�� taka chwila, kiedy okaza�o si�, �e ze wzgl�du na ochron� przed mo�liwym "ska�eniem" korzystne b�dzie odizolowanie si� od swych s�siad�w. W tym stadium spo�eczne i seksualne zachowanie si� nowej odmiany niew�tpliwie uleg�o szczeg�lnym modyfikacjom, czyni�c krzy�owanie si� z innymi gatunkami wiewi�rek rzecz� ma�o prawdopodobn�, a w ko�cu niemo�liw�. Zrazu mog�a si� zmieni� ich budowa, umo�liwiaj�c im sprawniejsze zdobywanie po�ywienia, p�niej jednak r�wnie� musia�y ulec zmianie ich sposoby wabienia partnera lub partnerki, tak �e zacz�y dzia�a� tylko na przedstawicieli nowej odmiany. Wreszcie wy�oni� si� nowy gatunek, odr�bny i osobny, specyficzna forma �ycia, trzysta sze��dziesi�ty si�dmy rodzaj wiewi�rek. Patrz�c na nie zidentyfikowan� wiewi�rk� biegaj�c� w swej klatce w zoo, wszystkiego tego mo�emy si� jedynie domy�la�. Tylko jednej rzeczy mo�emy by� pewni, a mianowicie, �e czarny kolor futerka na jej stopach wskazuje, i� mamy do czynienia z now� form�. Ale jest to jedynie symptom, podobnie jak symptomem jest wysypka na sk�rze pacjenta, z kt�rej lekarz wnioskuje o chorobie. Aby rzeczywi�cie pozna� ten nowy gatunek, musimy potraktowa� �w symptom tylko jako punkt wyj�cia do dalszych poszukiwa�, jako wskaz�wk�, �e w og�le warto bada� dalej. Mogliby�my wprawdzie stara� si� odgadn�� histori� tego zwierz�tka, ale dowodzi�oby to jedynie naszej zarozumia�o�ci i by�oby niebezpieczne. Dlatego z ca�� pokor� zaczniemy od nadania mu prostej i oczywistej nazwy: nazwiemy je czarnostop� wiewi�rk� afryka�sk�. Teraz powinni�my obserwowa� i notowa� ka�dy aspekt jej zachowania si� i budowy oraz zarejestrowa� wszelkie r�nice, jakie dziel� j� od innych wiewi�rek, a tak�e podobie�stwa, kt�re j� z nimi ��cz�. Dopiero wtedy, krok po kroku, b�dziemy w stanie zrekonstruowa� jej histori�. Badaj�c czarnostop� wiewi�rk� znajdujemy si� w tym szcz�liwym po�o�eniu, �e sami ni� nie jeste�my; fakt ten narzuca nam postaw� pe�n� pokory, kt�ra tak bardzo przystoi badaniom prawdziwie naukowym. Jak�e inaczej, jak przygn�biaj�co inaczej przedstawia si� sprawa, kiedy podejmujemy badanie zwierz�cia ludzkiego! Nawet zoologowi, przyzwyczajonemu do nazywania zwierz�cia -zwierz�ciem, z trudem przychodzi wyzby� si� arogancji wynikaj�cej z subiektywnego zaanga�owania. Arogancj� t� postaramy si� tu w pewnym stopniu przem�c, z rozmys�em i do�� nie�mia�o traktuj�c istot� ludzk� tak, jak gdyby by�a innym gatunkiem, dziwn� form� �ycia, kt�r� znajdujemy na stole sekcyjnym, oczekuj�c� analizy. Od czego jednak powinni�my zacz��? Podobnie jak w przypadku nowej odmiany wiewi�rki, mo�emy zacz�� od por�wnania cz�owieka z innymi gatunkami, kt�re wydaj� si� z nim najbli�ej spokrewnione. Wnioskuj�c z budowy jego z�b�w, r�k, oczu i r�nych innych cech anatomicznych, jest on oczywi�cie jakim� rodzajem prymata, ale jest to rodzaj nader osobliwy. Jak wielka jest ta osobliwo��, staje si� jasne, kiedy roz�o�ywszy w jednym szeregu sk�ry przedstawicieli stu dziewi��dziesi�ciu dw�ch �yj�cych gatunk�w ma�p, usi�ujemy znale�� w�r�d nich odpowiednie miejsce dla sk�ry ludzkiej. Niestety, nie pasuje ona nigdzie. Wreszcie zmuszeni jeste�my umie�ci� j� na jednym z ko�c�w szeregu, tu� obok sk�r bezogonowych wielkich ma�p, takich jak szympans i goryl. Ale i tu jej odr�bno�� natr�tnie rzuca si� w oczy. Ma za d�ugie nogi, za kr�tkie r�ce i dziwnie zbudowane stopy. Jest jasne, �e ten gatunek prymat�w rozwin�� szczeg�lnego rodzaju spos�b poruszania si�, kt�ry przekszta�ci� jego zasadnicz� form�. Nasz� uwag� przyci�ga jeszcze jedna cecha: oto praktycznie ca�a sk�ra jest naga. Poza rzucaj�cymi si� w oczy k�pami w�os�w na g�owie, pod pachami i wok� genitali�w, sk�ra na ca�ej powierzchni cia�a jest ods�oni�ta. W zestawieniu z innymi gatunkami prymat�w stanowi to kontrast niezwyk�y. Wprawdzie niekt�re gatunki ma�p maj� na tu�owiu, twarzy lub piersi ma�e partie nieow�osionej sk�ry, jednak�e u �adnego spo�r�d pozosta�ych stu dziewi��dziesi�ciu dw�ch gatunk�w ma�p nie spotykamy nic, co cho� troch� przypomina�oby nago�� cz�owieka. W tym punkcie, nie badaj�c ju� dalej, mo�emy s�usznie nazwa� ten nowy gatunek "nag� ma�p�". Jest to prosta, opisowa nazwa, kt�ra opiera si� na r�wnie prostej obserwacji i nie wymaga przyj�cia �adnych szczeg�lnych za�o�e�. By� mo�e, u�atwi nam ona zachowanie poczucia proporcji i obiektywizmu. Patrz�c na ten dziwny okaz i zastanawiaj�c si� nad znaczeniem jego charakterystycznych cech, zoolog musi teraz zacz�� szuka� przyk�ad�w podobnych. Gdzie jeszcze nago�� jest cech� op�acaln�? Zbadanie innych prymat�w nic tu nam nie pomo�e, trzeba poszuka� odpowiedzi w�r�d innych ssak�w. Szybki przegl�d ca�ego wachlarza �yj�cych ssak�w przekona nas, �e s� one niezwykle przywi�zane do swego ochronnego futra i �e jedynie nieliczne spo�r�d 4233 istniej�cych gatunk�w uwa�a�y za stosowne wyrzec si� go. W przeciwie�stwie do swych przodk�w -gad�w, ssaki uzyska�y wielce korzystn� pod wzgl�dem fizjologicznym zdolno�� utrzymywania sta�ej, wysokiej temperatury cia�a. Dzi�ki temu delikatne mechanizmy proces�w zachodz�cych w organizmie zawsze s� w gotowo�ci do najwy�szych osi�gni��. Tak cennej cechy nie mo�na narazi� na szwank ani �atwo si� wyrzec. Regulowanie temperatury ma �ywotne znaczenie, a posiadanie grubego, s�u��cego za izolator p�aszcza w�os�w odgrywa, oczywi�cie, podstawow� rol� w zapobieganiu utracie ciep�a. Sier�� mo�e tak�e zapobiega� przegrzaniu i uszkodzeniu sk�ry, kiedy zwierz� zostaje wystawione na bezpo�rednie dzia�anie promieni s�onecznych. Je�li wi�c ssak pozbywa si� w�os�w, to musz� istnie� po temu nader wa�ne powody. Poza nielicznymi wyj�tkami ssaki podj�y ten drastyczny krok dopiero wtedy, kiedy ca�kowicie zmieni�y swe �rodowisko. Fruwaj�ce ssaki -nietoperze -musia�y obna�y� swe skrzyd�a, ale poza tym zachowa�y sier��, tote� nie da si� uzna� ich za gatunek nagi. Niekt�re ssaki ryj�ce -jak np. nagie �lepce, mr�wnik i pancernik -zredukowa�y swe uw�osienie. Ssaki wodne, takie jak wieloryby, delfiny, mor�winy, diugonie, manaty i hipopotamy, utraci�y sier�� w toku procesu, kt�ry nada� op�ywowy kszta�t ich cia�om. Ale wszystkie bardziej typowe ssaki l�dowe, prowadz�ce zar�wno naziemny, jak i nadrzewny tryb �ycia, z zasady odmaczaj� si� obfitym ow�osieniem. Pomijaj�c niezwykle ci�kie olbrzymy, takie jak nosoro�ce i s�onie, kt�re problemy ogrzewania i ch�odzenia cia�a rozwi�zuj� w sobie tylko w�a�ciwy spos�b, naga ma�pa wyr�nia si� sw� nago�ci� spo�r�d tysi�cy gatunk�w ssak�w l�dowych, pokrytych w�ochat�, kud�at� lub puszyst� sier�ci�. W tym punkcie zoolog musi doj�� do wniosku, �e albo ma do czynienia ze ssakiem ryj�cym lub wodnym, albo te�, �e w rozwoju nagiej ma�py zasz�o co� niezwyk�ego i bez precedensu. Zanim wi�c wyruszymy w teren i podejmiemy obserwacj� tego zwierz�cia w jego obecnej formie, najpierw musimy cofn�� si� w przesz�o�� i mo�liwie najdok�adniej zbada� jego bezpo�rednich przodk�w. Poddaj�c badaniu szcz�tki kopalne, jak r�wnie� najbli�szych �yj�cych krewniak�w nagiej ma�py, uda si� nam -by� mo�e -wyrobi� sobie pewne wyobra�enie o tym, co spowodowa�o powstanie tego nowego typu prymat�w i jego oderwanie si� od wsp�lnego pnia. Przedstawienie wszystkich �wiadectw i dowod�w, kt�re starannie zebrano w ci�gu ubieg�ego stulecia, zaj�oby nam zbyt wiele czasu. Dlatego te� stwierdzimy tylko, �e zadanie to zosta�o wype�nione, i po prostu podsumujemy wnioski, jakie st�d wynikaj�, ��cz�c dane, uzyskane dzi�ki wysi�kowi �owc�w znalezisk kopalnych -paleontolog�w, z faktami zebranymi przez cierpliwych obserwator�w ma�p -etolog�w. Grupa prymat�w, do kt�rych nale�y tak�e nasza naga ma�pa, wy�oni�a si� z pierwotnego pnia owado�ernych. Te wczesne ssaki -ma�e, nie odgrywaj�ce wi�kszej roli stworzenia -biega�y po lasach w poszukiwaniu schronienia w czasach, kiedy gady sprawowa�y najwy�sze zwierzchnictwo nad �wiatem zwierz�cym. Osiemdziesi�t do pi��dziesi�ciu milion�w lat temu, po wygini�ciu wielkich gad�w, te ma�e owadojady zacz�y zapuszcza� si� na nowe tereny, gdzie rozmno�y�y si�, przybieraj�c zarazem wiele nowych i dziwnych kszta�t�w. Niekt�re z nich sta�y si� ro�lino�ercami i zacz�y ry� ziemi� w poszukiwaniu bezpiecznej kryj�wki lub te� uzyska�y d�ugie, szczud�owate nogi, kt�re u�atwia�y ucieczk� przed wrogami. Inne sta�y si� drapie�nikami uzbrojonymi w d�ugie pazury i ostre z�by. Jakkolwiek wielkie gady abdykowa�y ju� i zesz�y ze sceny, stepy i sawanny ponownie zamieni�y si� w pole bitwy. Tymczasem ma�e ssaki w dalszym ci�gu szuka�y bezpiecznych kryj�wek w podszyciu lasu. Ale i one uleg�y ewolucji. Wczesne ssaki owado�erne zacz�y poszerza� sw� diet�, pokonuj�c stopniowo trudno�ci zwi�zane z trawieniem owoc�w, orzech�w, jag�d, p�czk�w i li�ci. W miar� tego jak przeobra�a�y si� t� drog� w najni�sz� form� prymat�w, ich wzrok zdecydowanie si� poprawia�, oczy przesun�y si� ku przodowi g�owy, a przednie �apy zacz�y s�u�y� do chwytania po�ywienia. Maj�c oczy ukazuj�ce tr�jwymiarowy obraz �wiata, chwytne ko�czyny i zwi�kszaj�cy si� stopniowo m�zg, powoli zdobywa�y dominuj�c� pozycj� w swym le�nym �wiecie. Ewolucja tych prama�p ku ma�pom w�a�ciwym rozpocz�a si� mniej wi�cej dwadzie�cia pi�� do trzydziestu pi�ciu milion�w lat temu. U prama�p wykszta�ci�y si� d�ugie ogony, pomocne w utrzymywaniu r�wnowagi, a ci�ar ich cia� powa�nie wzr�s�. Cz�� z nich wesz�a ju� na drog� wiod�c� do wy��cznej ro�lino�erno�ci, wi�kszo�� jednak w dalszym ci�gu zachowywa�a urozmaicon� diet� mieszan�. Z biegiem czasu powi�kszy�y si� rozmiary i waga niekt�rych z nich. Zamiast biega� i skaka�, zacz�y uprawia� brachiacj�, tzn. przesuwa� si� w�r�d ga��zi w pozycji wisz�cej, ko�ysz�c si� na wyci�gni�tych nad g�ow� r�kach. Ich ogony sta�y si� prze�ytkiem. Cho� zwi�kszone rozmiary prama�p odebra�y im zwinno�� przy poruszaniu si� na drzewach, za to jednak dodawa�y im pewno�ci siebie w czasie kr�tkich wypad�w na ziemi�. Mimo to, nawet w tym stadium -stadium antropoida -wiele przemawia�o za tym, �eby dalej pozostawa� w "lesie Edenu" z jego wspania�ymi wygodami i �atwo�ci� zdobywania po�ywienia. Tylko jakie� drastyczne zmiany w �rodowisku �yciowym mog�yby je wyp�dzi� na otwarte r�wniny. Jednak�e w przeciwie�stwie do wczesnych ssak�w zdobywaj�cych coraz to nowe �rodowiska -ma�py wyspecjalizowa�y si� wy��cznie w �yciu w lesie. Potrzeba by�o milion�w lat rozwoju, aby powsta� mog�a ta le�na arystokracja, tote� gdyby prama�py opu�ci�y teraz sw� siedzib�, musia�yby podj�� wsp�zawodnictwo z prowadz�cymi naziemny tryb �ycia ssakami ro�lino�ernymi i drapie�nymi, kt�re tymczasem zd��y�y ju� daleko zaj�� w rozwoju ewolucyjnym. Tak wi�c prama�py pozosta�y w swym le�nym raju, �uj�c owoce i w spokoju dbaj�c o w�asne sprawy. Trzeba podkre�li�, �e ten trend w rozwoju ma�p bezogonowych z jakich� przyczyn zaznaczy� si� tylko w Starym �wiecie. Ma�py ogoniaste, wyspecjalizowane zwierz�ta nadrzewne, wy�oni�y si� w procesie ewolucji zar�wno w Starym, jak i N owym �wiecie, ale ameryka�ska ga��� prymat�w nigdy nie osi�gn�a szczebla antropoid�w. Natomiast w Starym �wiecie praantropoidy rozprzestrzeni�y si� na ogromnych obszarach le�nych si�gaj�cych od zachodniej Afryki po po�udniowo-wschodni� Azj�. Dzi� pozosta�o�ciami tej linii rozwojowej s� afryka�skie szympansy i goryle oraz azjatyckie gibony i orangutany. Mi�dzy tymi dwoma kra�cami Starego �wiata nie ma ju� dzi� ow�osionych antropoid�w. Bujne lasy znikn�y. Co sta�o si� z tymi dawnymi antropoidami? Wiemy, �e warunki klimatyczne przesta�y im sprzyja� i �e mniej wi�cej pi�tna�cie milion�w lat temu rozmiary ich le�nych ostoi powa�nie zmala�y. Prama�py stan�y przed alternatyw�: albo kurczowo trzyma� si� resztek swych starych le�nych siedzib, albo -niemal w biblijnym sensie -pogodzi� si� z wyp�dzeniem z raju. Przodkowie szympans�w, goryli, gibon�w i orangutan�w pozostali w swych dawnych siedzibach i od tej pory ich liczba stopniowo mala�a. Natomiast przodkowie innego dzi� �yj�cego antropoida, tj. nagiej ma�py, wybrali now� drog�, porzucili lasy i podj�li wsp�zawodnictwo z dobrze ju� zaadaptowanymi ssakami naziemnymi. By�o to przedsi�wzi�cie ryzykowne, ale jak si� okaza�o -op�acalne. Pocz�wszy od tego momentu historia sukcesu nagiej ma�py jest dobrze znana, ale przyda nam si� kr�tkie jej streszczenie, je�li bowiem mamy doj�� do obiektywnego zrozumienia dzisiejszego zachowania si� tego gatunku, powinni�my pami�ta�, jak potoczy�y si� dalej jego losy. W nowym �rodowisku nasi przodkowie stan�li wobec ponurych perspektyw. Musieli sta� si� albo drapie�cami sprawniejszymi od dawnych drapie�c�w, albo ro�lino�ercami lepszymi od dawnych ssak�w ro�lino�ernych. Dzi� wiemy, �e w pewnym sensie powiod�o si� im na obu frontach, ale rolnictwo liczy sobie zaledwie kilka tysi�cy lat, a tu chodzi o lat miliony. Nasi przodkowie nie byli zdolni do wyspecjalizowanej eksploatacji zasob�w ro�linnych na otwartych przestrzeniach, eksploatacj� tak� umo�liwi� dopiero rozw�j nowoczesnych metod agrotechnicznych w naszych czasach. Nie mieli te� systemu trawiennego, potrzebnego trawo�ercom. Wprawdzie diet� le�n�, z�o�on� z le�nych owoc�w i orzech�w, mo�na by�o przekszta�ci� w diet� stepow�, z�o�on� z korzeni i bulw, ale tylko za cen� znacznego jej zubo�enia. W lesie wystarczy�o si�gn�� r�k�, by zerwa� z ga��zi soczysty, dojrza�y owoc; teraz ro�lino�erna ma�pa naziemna by�a zmuszona z wielkim wysi�kiem grzeba� i d�uba� w twardej ziemi, by znale�� cenne po�ywienie. Jednak�e jej dawna dieta nie sk�ada�a si� wy��cznie z owoc�w i orzech�w. Niew�tpliwie du�e znaczenie mia�o dla niej tak�e bia�ko zwierz�ce. W ko�cu naga ma�pa wywodzi�a si� wszak z podstawowego pnia istot owado�ernych, a jej dawna le�na ojczyzna zawsze obfitowa�a w owady. W jej jad�ospisie figurowa�y soczyste pluskwiaki, jaja, m�ode bezradne piskl�ta wybierane z gniazd, nadrzewne �aby i ma�e gady, a co wi�cej, przyswojenie tego pokarmu nie przedstawia�o wi�kszego problemu dla jej niezbyt wyspecjalizowanego systemu trawiennego. Na ziemi tego rodzaju po�ywienia bynajmniej nie brakowa�o, tote� nic nie mog�o jej teraz przeszkodzi� w rozbudowaniu tej cz�ci jad�ospisu. Zrazu naga ma�pa nie mog�a si� mierzy� z zawodowymi mordercami ze �wiata drapie�c�w. Nawet ma�a mangusta, nie m�wi�c ju� o du�ym kocie, mog�a ubiec j� w �owach. Ale wszelkiego rodzaju m�ode zwierz�ta, bezradne lub chore, by�y �atwo dost�pne, tote� pierwszy krok na drodze do mi�so�erno�ci przyszed� bez trudu. Naprawd� wielka zwierzyna �owna mia�a jednak d�ugie szczud�owate nogi i przy lada okazji rzuca�a si� z ogromn� szybko�ci� do ucieczki. Zwierz�ta kopytne, o cia�ach na�adowanych po�ywnym bia�kiem, by�y dla nagiej ma�py niedost�pne. W ten spos�b dotarli�my do okresu obejmuj�cego ostatni milion lat dziej�w przodk�w nagiej ma�py. Okres ten obfitowa� w liczne wstrz�sy i dramatyczne wydarzenia. Trzeba pami�ta�, �e wydarzenia te rozgrywa�y si� r�wnocze�nie. Albowiem kiedy m�wimy o tych dziejach, to a� nadto cz�sto ka�dy rozdzia� traktuje si� z osobna, tak �e powstaje mylne wra�enie, jakoby jeden wielki krok naprz�d prowadzi� do nast�pnego. Przodkowie ma�p naziemnych mieli ju� du�e i sprawnie dzia�aj�ce m�zgi. Mieli tak�e dobry wzrok i chwytne r�ce. Jako prymaty za� musieli posiada� pewn� form� organizacji spo�ecznej. Wskutek rosn�cego nacisku na rozwijanie sprawno�ci w zdobywaniu �eru prama�py zacz�y ulega� istotnym zmianom. Przede wszystkim przybra�y bardziej wyprostowan� postaw�, dzi�ki czemu mog�y lepiej i szybciej biega�. Ich silne r�ce, uwolnione od pomocniczych funkcji, jakie spe�nia�y przy chodzeniu, mog�y teraz pos�ugiwa� si� ka�d� broni�. Budowa ich m�zg�w sta�a si� bardziej skomplikowana, umo�liwiaj�c lepsze rozeznanie w �wiecie i podejmowanie szybszych decyzji. Zmiany te nie nast�powa�y jedna po drugiej w jakiej� ustalonej kolejno�ci, lecz pojawi�y si� w tym samym czasie, drobnym zmianom ulega�a najpierw jedna cecha, potem za� inna, a ka�da z nich pobudza�a nast�pn�. Tak oto rodzi�a si� ma�pa-�owca, ma�pa-drapie�ca. Mo�na by dowodzi�, �e ewolucja nie powinna by�a robi� tak drastycznego kroku, a raczej rozwin�� bardziej typowy rodzaj drapie�cy przypominaj�cego kota lub psa -rodzaj kota-ma�py czy psa-ma�py. Wystarczy�oby w tym celu po prostu powi�kszenie ma�pich z�b�w i pazur�w, kt�re przekszta�ci�yby si� w okrutn� bro�: k�y i szpony. Jednak�e taki obr�t rzeczy zmusi�by prama�p� naziemn� do bezpo�redniej rywalizacji z ju� �yj�cymi, wysoko wyspecjalizowanymi drapie�nymi kotami i psami. By�oby to r�wnoznaczne z rywalizowaniem z nimi na ich warunkach, co dla prymat�w, o kt�rych mowa, niew�tpliwie sko�czy�oby si� katastrof�. (By� mo�e zreszt� pr�ba taka zosta�a podj�ta, wszak�e sko�czy�a si� tak zupe�nym fiaskiem, �e nie pozosta�y po niej �adne �lady). Zamiast tego ewolucja zdecydowa�a si� na ca�kowicie nowe rozwi�zanie, wyposa�aj�c nag� ma�p� w bro� sztuczn�; jak si� okaza�o, by�o to rozwi�zanie szcz�liwe. Nast�pny krok stanowi�o przej�cie od pos�ugiwania si� narz�dziami do ich wytw