Achmatowa Anna ...
Szczegóły |
Tytuł |
Achmatowa Anna ... |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Achmatowa Anna ... PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Achmatowa Anna ... PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Achmatowa Anna ... - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Anna Achmatowa
***
***
A mnie z tobą pijanym wesoło-
Mnie i ten głos nie zdoła zbałamucić,
Nie ma sensu w twoich opowieściach.
Gościu przygodny, w drogę, czas ucieka.
Wczesna jesień rozwiesiła wkoło
Lecz, ponoć, korci mordercę, by wrócić
Chorągiewki żółte na gałęziach.
Zobaczyć trupa jeszcze choć z daleka.
Lecz ponoć...Dziś nie o tym jednak
Zabłądziliśmy w ułudne strony
mowa,
I oboje się gorzko kajamy,
Pora szykować do snu swoje ciało,
Lecz dlaczego nieodgadniony
śpiewałam sobie jak ważka Kryłowa
Martwy uśmiech na ustach mamy?
Przez lato, zimę, jesień, wiosnę całą.
I, zda się, program wykonany zgoła,
Myśmy męki okrutnej pragnęli
Niejedno jest mi na tym świecie drogie,
Zamiast szczęścia niezmąconego...
Trwa szekspirowski dramat dookoła
Nie odwrócę się od przyjaciela
I w cudzym lustrze widziadło złowrogie.
I rozpasanego i czułego.
Strona 2
***
Lubię te rozmowy po świt prowadzone-
*** Na maleńkim stoliku szklanki wystudzone,
Nad czarną kawą cienkie, wonne smużki
pary,
Anioł Boży mroźnym rankiem
Kominek rozbuchany zimowym ciężkim
Potajemnie nas połączył
żarem,
I nie spuszcza ciemnych oczu
Wesoły ostry ton literackiego żartu
Z naszych dni niefrasobliwych
I to pierwsze spojrzenie, bezradne,
nieodparte.
To dlatego tak kochamy
Niebo, wiatr, powietrze rześkie
I konary czerniejące
Za żeliwnym ogrodzeniem. ***
Niczym anioł, który zmącił wodę,
To dlatego tak kochamy Moją twarz spojrzeniem ogarnąłeś,
Ciemnowodne srogie miasta, Przywróciłeś siłę i swobodę,
Pokochaliśmy rozstania Na pamiątkę cudu pierścień wziąłeś.
I godziny krótkich spotkań. Mój rumieniec gorący, niezdrowy
Starł z policzków smutek bogobojny.
Zapamiętam do deski grobowej
Miesiąc śnieżyc, luty niespokojny.
Strona 3
***
Wszetecznice z nas i pijacy,
Niewesoło czas tu spędzamy.
A na ścianach kwiaty i ptaki
Napis na portrecie Tęsknią za obłokami.
Pomiot czarta i pełni księżyca, Czarną fajkę pociągasz smutnie,
Śnieżny marmur w półmroku alei, Dziwnie dymek wije się nad nią.
Tancereczka, fatalna dziewica, Dziś włożyłam najwęższą suknię,
Najpiękniejsza ze wszystkich kamei. Aby smuklej wyglądać i ładniej.
To przez takie wielu śmierć spotkało,
To po taką Czyngis-chan słał posła, Okna są zabite na dobre:
Taka sama tacę we krwi całą Czy tam mróz, czy burza, czy słota?
Z głową Jana Chrzciciela przyniosła. Twoje oczy są tak podobne
Do oczu ostrożnego kota.
O, jak serce moje zamiera!
Czyżby życie ze mnie uciekło?
A tę, która tańczy teraz
Niewątpliwie pochłonie piekło.