9969

Szczegóły
Tytuł 9969
Rozszerzenie: PDF

Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

9969 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 9969 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 9969 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

9969 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Maria Konopnicka Krysta Porwa�a si� z wysoko us�anych poduszek i na ��ku siad�a. - Jezu... Jezu... - zaszepta�a niskim, dysz�cym gor�czk� g�osem. - Co si� to porobi�o?... Co si� to sta�o?... Zgarn�a rozrzucon� koszul� na piersi i wodzi�a po izbie niespokojnymi, szeroko otwartymi oczyma. W izbie nie by�o nikogo. Ma�y ogie� dogasa� na kominie, pe�gaj�c modro po nie dopalonych g�owniach; ��ty kud�aty pies w�szy� ostro�nie po nie zmytych garnkach, tr�caj�c nosem zostawione w nich warz�chwie i �y�ki; w sionce za drzwiami s�ycha� by�o furkot i trzepoty kur gnie�d��cych si� po wyszkach i grz�dach. Dzie� gasn��. W sinej jasno�ci, kt�ra si� s�czy�a przez m�tne szyby ma�ego okienka, szczup�a i �niada twarz siedz�cej wprost niego Krysty zachodzi�a osobliwym b��kitnawym �wiat�em, przy kt�rym dziwnie odbija�y drobne, ciemne a� niemal, tak �ywym ogniem pulsuj�ce usta i rozjarzone gor�czk�, b�yszcz�ce wskro� d�ugich rz�s oczy. Szeroka cisza p�nej pory dnia i roku zapad�a nad wsi�. Odg�osy �ycia skupi�y si� po zamkni�tych obej�ciach, po chatach, dolatuj�c tutaj niewyra�nym i st�umionym szmerem. Po k�tach izby g�stnia�y ju� zmroki, snuj�ce si� oko�o komina i u niskiego pu�apu, gdzie na zatkni�tej w bele �erdzi wisia�a r�na odzie�. W�r�d ciszy rozleg� si� teraz �oskot r�bi�cej drwa siekiery. �oskot by� r�wny, miarowy, silny; dolatywa� z bliska. S�ucha�a go przez chwil� Krysta patrz�c nieruchomo w siniej�ce w�r�d zmierzch�w izby okienko, po czym podnios�a obie wychudzone r�ce, �cisn�a nimi skronie i przymkn�wszy pociemnia�e powieki zako�ysa�a si� w niemej jakiej� rozpaczy. Spod bia�ej, cienkiej, lu�no zwi�zanej chu�ciny rozsypywa�y si� jej przez palce drobne pasma ciemnych w�os�w, wyraz niezmiernej goryczy okoli� spalone usta, pier� pod lnian� koszul� podnosi�a si� wysoko, szybko. Nagle zwr�ci�a Krysta g�ow� w bok i wstrzyma�a oddech. W k�tku u �ciany, w nogach ��ka le�a�a przewi�zana chustk� poduszczyna z kt�rej si� dobywa�o ciche, kwil�ce krz�kanie. Krysta wpatrzy�a si� w ten k�t, t�pym, os�upia�ym wzrokiem. R�ce jej opad�y, otwar�y si� usta. - �eby tak Antek!... - odezwa�a si� wp�g�o�nym szeptem. - �eby tak teraz Antek... Jezu mi�osierny!... Rozszerzy�y si� jej �renice, z�by szcz�ka� zacz�y, ca�a twarz zachodzi�a wielkim, nieprzytomnym strachem. Kwilenie tymczasem cich�o, po czym zupe�nie usta�o. Wyci�gn�a wtedy Krysta r�ce przed siebie, za�ama�a je gwa�townym ruchem, nad g�ow� rzuci�a i z g�uchym j�kiem na poduszki pad�a. Nasta�a cisza. Zmierzch ju� by� zupe�ny, kiedy pod okienkiem zacz�apa�y drobne, �piesz�ce si� kroki. Kto� szed� potykaj�c si�, mrucz�c i szukaj�c drogi. Pierwszy pies poczu�, �e to idzie gospodyni, i podebrawszy ogon pod siebie, cichaczem do drzwi zmierza�. Jako� wchodz�ca do izby stara Karbowiaczka natkn�a si� na niego w samym progu. - Wszelki duch!... A p�jdziesz! A do budy le�e�!... A kt� to te� psa mi�dzy garnki pu�ci�?... O ma�y figiel, �e mnie z n�g, choroba, nie zwali�! �pisz, c�ru�? - Nie czekaj�c odpowiedzi pod okno sz�a, kieruj�c si� md�aw� sino�ci� szybek, i sk�ada�a na �awce przyniesione z miasteczka zapasy. Wtem kot zbudzony zeskoczy� z zapiecka i otar� si� o ni� miaucz�c z cicha. - A psik! - krzykn�a stara. - Ciebie tu jeszcze nie by�o! Ty mi tu jeszcze pod nogi le�... Zwr�ci�a si� teraz do komina tr�caj�c po drodze szafliki i zydle. - W kominie czarno, w izbie czarno, �aska Boska b�dzie, je�li ja tu w tej �mie nie rozbij� czego. �pisz, Krysta? - Przykucn�a przed kominem i silnie dmucha� zacz�a zas�aniaj�c si� i mrucz�c na przemian. B�ysn�� ogie� pod popio�em tlej�cy, rzucona na niego gar�� chrustu zaj�a si� z trzaskiem, a �ywy p�omie� o�wieci� zasch��, pomarszczon�, energiczn� twarz starej Karbowiaczki i rz�siste na jej szyi krezy i paciorki. Na blask ten nag�y otworzy�a Krysta zamkni�te dot�d oczy. - Pi� - przem�wi�a cichym, s�abym g�osem. Matka ju� by�a przy niej, ju� jej podawa�a blaszany p�kwaterek z wod�. - Pij z Panem Jezusem, c�ruchno, pij! B�dziesz chcia�a, to ci i harbaty zgotuj�... Przychyli�a si� nad ��kiem, do zwi�zanej poduszczyny si�gaj�c. - C�, ch�opak, �pi? Nie krzycza�? Chwa�a� Panu Bogu, niechaj �pi na zdrowie. Kaj� Pawe�? Drwa r�bie? Do miasteczka b�dzie musia� jeszcze po m�k� przed noc�... M�wi�a sama do siebie, krz�taj�c si� po izbie, pytaj�c i odpowiadaj�c razem. Zapali�a lampk� na okapie komina stoj�c�, przy�o�y�a drew na ogie�, miski i garnki w cebrzyk do mycia wstawi�a, odwr�ci�a do g�ry dnem susz�c� si� pod zaczyn chleba dzie��, po czym do �awy posz�a. - Albo je wszystko, albo i nie wszystko! - zagada�a ogl�daj�c swoje zakupno. - Harbata i harak je, w�troba i letkie je, kiszka je, myd�o je, cukier je... Odwr�ci�a g�ow� do chorej. - W�dki �em tylko garniec wzi�a, ale tej lepszej. Ga�ki i cynamonu do zaprawy te�. Sad�a wzi�am solonego; b�dzie czujne w grochu. Golonk� te� do barszczu kupi�am u W�chacza godn�. Dwa z�ote bez dziewi�ci groszy da�am za ni�. Jak maj� by� chrzciny, to niech�e ta ju� b�d�. Krysta st�kn�a z cicha. Podesz�a do niej matka i u ��ka stan�a g�aszcz�c chor� po rozpalonej twarzy ciemn� i ko�cist� r�k�. - C� ta st�kasz, c�ruchno, co? C� ci� tak donagla... C� ci� tak, na to m�wi�c, najbardziej boli?... Krystyna st�k�a z cicha. - Oj, boli mnie, matko, boli! Oj, boli mnie, matko, serce o Antka tak, �e... Nie doko�czy�a i zanios�a si� p�aczem. Zafrasowa�a si� stara, na ��ku siad�a i podpar�szy brod� kiwa�a przez chwil� g�ow�. - Co tobie, c�rko, Antek zn�w na my�li? Co tobie zn�w z Antkiem?... A on ju� pewno, chudziak, ziemi� gryzie! Dwa lata, c�rko, to ma sw�j czas! A to by si� cho� s��wkiem odezwa�, �eby �ywy by�. To� Kacpra Ma�go�ki Kowalczanki razem pognali, a co ten ju� wypisa�!... Daleko, daleko! Ju�ci prawda je, �e daleko. Ale i z daleko�ci pismo przyjdzie, cho�by te� z najwi�kszej, urz�dy od tego s�, r�ne sposoby! Przez morze przep�awiaj�, a dosz�a. Nie m�g�by sam, a oto by cho� przez ludzi or�dowa�. To� we wsi o wszystkich, co poszli, wiadomo jak i co, a o nim, chudziaku, ani s�ychu. Kamie� w wod�!... Westchn�a, a po chwili m�wi�a dalej: - Antek... Antek!... A c� ci Antek poradzi teraz, niebogo, cho�by i �y� na to m�wi�c?... A to by i gorzej wypa�� mog�o. Ale nie �yje, nie! Jak amen w pacierzu nie �yje! Jeszcze mi si� onegdaj, chudziak, �ni�, �e s�l owcom dawa�. S�l siw� tak�, �e to jak ten popi� w kominie. To na c� by to jak nie na �mier�? Wiadoma rzecz, �e s�l na �mier� pokazuje... Ty sobie Antka, c�rko, jak mo�esz, tak wybijaj z g�owy. Ju� on si�, chudziak, nie wr�ci do ciebie, nie!... Podnios�a fartuch i ociera�a z wcina stare oczy; Krysta p�aka�a gorzko. Ogromna fala b�lu zalewa�a jej piersi, podnosz�c si�, opadaj�c i podnosz�c znowu. Szczup�e jej ramiona dr�a�y, zacisn�y si� palce r�k za�amanych i na po�cieli le��cych, spod przymkni�tych powiek �zy pada�y bujne, gor�ce. Chwil� trwa�a cisza. Osun�y si� g�ownie w kominie i pocz�y ugasa� trzeszcz�c. Nier�wne, migaj�ce blaski chodzi�y po sprz�tach, po �cianach, w��cz�c za sob� dziwaczne i ruchome cienie. Nagle wyci�gn�a Krysta za�amane r�ce i spojrza�a na matk� z jakim� rozpaczliwym wyrzutem - Ach, matko, matko, matko!... Po co my, po co, parobka do cha�upy bra�y! Stara opu�ci�a fartuch, przechyli�a g�ow� i z otwartymi od dziwu ustami patrzy�a na chor�. - Co ty, c�rko?... B��d w g�owie masz czy co?... A prze�egnaj�e si� ty lew� r�k�, c�rko!.. A kt� by, na to m�wi�c, koniowi i byd�u rad� da�. Kto by z tego korczyka podatek wytrz�s�... Kto by na szarwark stan��. Czyja by wszystkiemu g�owa by�a, czyje zarz�dzenie, kiedy gospodarza nie sta�o? Co ty, c�rko?... M�wi�a coraz krzykliwiej, coraz bardziej przechyla�a g�ow�, coraz szerzej otwiera�a ma�e, siwe oczy, coraz wy�ej podnosi�a brwi na niskim, pomarszczonym czole, prawie �e si� zachodz�c od wielkiego dziwu. - Co ty?... Co ty, c�rko?... Ale Krysta zdawa�a si� nie widzie� i nie s�ysze� tego. - Ach, matko, matko! - powtarza�a przejmuj�cym g�osem. - Po co on tu w cha�upie siedzia�? Po co za mn� dniem, noc� zagl�da�?... Po co mi za ka�dy czas w oczy w�azi�?... Ach, matko, matko, matko!... G�os jej si� za�ama�, r�ce zm�czone opad�y, le�a�a na wznak, �wiec�c w mroku izby �niad� blado�ci� drobnej. szczup�ej twarzy. Po chwili odezwa�a si� cichym, gor�cym szeptem: - Czy ja na ta�ce lata�a? Czy ja za w�glami wystawa�a? Czy ja do ludzi lgn�a?... To� ja wiar� chcia�am strzyma�! Chcia�am czeka�... Jakem przysi�ga�a, takem chcia�a �y�. I nie mog�am... nie mog�am... nie mog�am!... Stara wzdycha�a z cicha. - Ju�ci to prawda je! Ju�ci te wszystko prawda! Ale co poradzi� teraz?... Co poradzi�?... Ju� ci tera nie poradzi nikt, niebogo! Zn�w nasta�a cisza. Po chwili odezwa�a si� Krysta, jak gdyby sama do siebie: - Tak mi zawierzy�! Tak mi jak tej w�asnej duszy zawierzy�!... "Pami�taj, Krysta - m�wi� - pami�taj, Krysta!"... Ju� go stra�nik za plecy pcha�, ju� insi na mo�cie byli, a on jeszcze g�owy odwraca�, jeszcze wo�a�: "pami�taj, Krysta!" A ot, jak ja pami�ta�a! Ot, jaka ja wierna by�a! Umilk�a wyczerpana i dysza�a ci�ko. �oskot siekiery usta� za �cian�; jakie� silne r�ce ciska�y teraz z rozmachem pod szop� nie dor�bane szczapy. Poja�nia�y m�tne szybki i uczyni�y si� modre. Ksi�yc wschodzi�. Ale stara Karbowiaczka przygarbi�a si�, brod� ku�akiem podpar�a i patrzy�a w komin. Siwe �renice jej ma�ych oczu nieruchome by�y i szkliste. Mo�e si�ga�a my�l� dalekich czas�w, mo�e gorzkich wspomnie�. - Nie za nas si� to zacz�o - rzek�a wreszcie kiwaj�c g�ow� - nie za nas si� i sko�czy. Jeszcze takiej �o�nierki we wsi nie by�o, co by utrwala. Ju�ci �e �le, �e grzech. A co robi�? Ochfiarowa� Panu Jezusowi i ju�! Strzeg�a ja ci�, c�rko, p�ki� dziewk� by�a; a potem ty ju� sama sobie gospodyni� by�a�... Z�e wypad�o... bieda... A co robi�... Jeszcze tobie, c�rko, nie krzywda! Wy�o�ysz si� ciep�o pod pierzyn�, nikt ci� do roboty o trzeci dzie� nie wo�a, nie p�dzi, matka ci poda, pos�u�y... Jeszcze to, jeszcze�... A te insze to i na komornym musz�, w cudzej izbie, w cudzym posiedzeniu musz�... A co maj� robi�... Przyjdzie taka do swoich, to jej za ka�d� �y�k� w g�bie patrz�. Wi�cej ona we �zach owe dzieciszeczko uk�pie ni� w tej wodzie... A co b�dzie robi�... Druga si� i upomnie� nie ma gdzie i u kogo. Zdradzi j� taki, jeszcze si� jej na�mieje. Ta go przeklina, zbere�nika, a �w przez z�by gwi�d�e. "Bo ja wiem!" - powiada... A z tob� c�rko, dzi�kowa� Bogu, wcale co inszego. Ju�ci ja, matka, tobie nie przychwal�, nie! Ju�ci by na mnie grzech by�, �ebym ci tu powiada�a tak albo tak! Ale Pawe� zar�wno do roboty mocny ch�op, g�ow� dobr� na wszystko ma, pracy si� nie boi, jak we swoim robi, nie pije, grosza nie utraci, za inszymi nie pogl�da, mnie, matk�, szanuje, o zap�at� nie wo�a... A to nic, ino jak by co, Panu Jezusowi pochfiarowa� i na zapowiedzi da�! A to� ino patrze�, jak do kancelarii papier przyjdzie. - Oj nie, matko, oj nie! - przerwa�a Krysta cichym, zm�czonym g�osem. - Oj nie b�dzie tego nijak, z wol� czy przez woli... Nie chc� ja Paw�a, matko, nie, cho�by on mi te� mi�d robi�, nie chc�!... Wiedzia�, poganin, �e ja za Antkiem op�akuj�, a nie przepu�ci�!... Oj, og�upi� mnie on, do cna og�upi�... Oj, podszed� on mnie jak t� ryb� na tej p�ytkiej wodzie!... Jak tego ptaka na gnie�dzie!... A �eby on, poganin... Stara poruszy�a si� szybko. - A c� go tam b�dziesz kl��, c�rko! Nie daj Bo�e w z�� godzin�! Ju�ci ci� nie musi�, ju�ci �e� na niego i ty mile pogl�da�a... - Oj, pogl�danie, pogl�danie!... Oj, �eby ono przepad�o! Lepiej mi by�o pogl�da� na t� osik�, co z niej deski na trumn� r�n�, ni�eli na niego! Oj, roztrz�sn�a ja sobie to teraz jak ten pa�dzierz lniany!... Ju� on mi ze wszystkim obrzyd�, poganin! Z�by nie on... Stara poruszy�a si� niespokojnie. - Co ta spomina�, c�rko! Co ta spomina�! Zjednali�cie si� i ju�! - Teraz jego tylko patrze�, �eby dobrze by�o! Westchn�a Krysta kr�c�c g�ow�. - Oj, nie b�dzie tu dobrze, matko, nie b�dzie, ino �le b�dzie! �le si� zacz�o i �le si� sko�czy! Stara Karbowiaczka przy swojej energicznej naturze do�� mia�a biadania tego. - Laboga! - zawo�a�a zrywaj�c si� z po�cieli. - Ja tu gadam, a tu na kominie do cna ugas�o! Dmucha�a jeszcze przystawiwszy do ognia garnki, kiedy si� drzwi na rozcie� otwar�y, a do izby wszed� ros�y parobek schylaj�c si� w uszaku. G�ow� mia� du��, k�dzierzaw�, czarn�, twarz pochmurowat�, pochy�e ramiona i kr�tki Spencer na grzbiecie. Wszed� szeroko, g�o�no, jakby tu gospodarzem by�, siekier� u drzwi postawi�, wody si� z wiaderka napi� i do Karbowiaczki si� zwr�ci�. - Gospodyni! Jecha� to na ten wiatrak po m�k� czy nie jecha�?... - Jed�, Pawe�ek, jed�! - odrzek�a stara skwapliwie. - A to ci tymczasem klusek kartoflanych do mleka zwarz�! - Co mi ta kluski!... Na �rodku izby sta�, czapk� z czupryny zesun�� i w g�ow� si� drapa� pogl�daj�c spode �ba ku ��ku. - Krysta �pi? - zapyta� wreszcie. Nie spa�a, ale od chwili, jak wszed�, odwr�ci�a g�ow� do �ciany i przymkn�a oczy. Matka po�pieszy�a odpowiedzie� za ni�: - Nie �pi, nie! Co by mia�a spa�? Bo to nocy nie b�dzie do spania? - Krysta?... - przem�wi� parobek grubym g�osem, zbli�aj�c si� do ��ka. Krysta nie otwiera�a oczu. Parobek roz�mia� si� z przymusem, przykro. - Oho! - rzek�. - Odezwie si� wam ona! Pr�dzej si� ta �ciana odezwie ni� ona, jak si� zatnie! - Co by si� tam mia�a zacina�! - �agodzi�a stara. - A mo�e si� i zdrzemn�a, chudzi�tko! - Podesz�a do ��ka i pierzyny targn�a. - Krysta! Pawe� na wiatrak jedzie! - Niech jedzie! - przem�wi�a chora nie odwracaj�c g�owy. - A to� si� przecie spojrzyj na niego, kiedy ju� tak Pan Jezus da�... Przecie nie wilk! Krysta milcza�a. - Dajcie spok�j, gospodyni! - odezwa� si� parobek ponuro. - Komu ja nie wilk, a jej i wilk mo�e! Ju� ona nie od dzi� patrze� na mnie nie chce! Dajcie spok�j! Niech ta!... Poszed� w k�t i worka szuka� zacz��. Karbowiaczka, zaturbowana, od ��ka nie odchodzi�a. Ten ch�op do roboty mocny, kt�ry na wszystko dobr� g�ow� mia�, a o zap�at� nie wo�a�, zas�ugiwa�, b�d� jak b�d�, na jej wzgl�dy. Chcia�a mu �yczliwe serce pokaza�, zjedna� go, za�agodzi�. A to� tylko patrze�, jak on tu ze wszystkim gospodarzem b�dzie... To� ju� i teraz zi�� jakby... Si�gn�a do poduszczyny i rozwi�za�a j� w nogach ��ka, na kt�rym le�a�a Krysta. - A p�jdzi ino Pawe�! - zawo�a�a - a obacz syna! Jak rzepa dzieciak! Kto by powiedzia�: ju� tydzie� ma, a temu trzy dni ledwie? O, jak mi to palec �cisn��! Jaki to rak mocny! Przypatrzcie si�, moi ludzie, jak tu trzyma, jak si� to rozpatruje! A bodaj�e ci� Pan Jezus chowa�! �mia�a si� pochylona ku dziecku, owijaj�c je w powijaki i w pieluszki, a na Paw�a wo�aj�c. Parobek nie szed�. Z�y by� i ��� w nim wybiera�a. Na Kryst� z�y by�, na siebie, na star�. Co� si� tutaj odmieni�o w cha�upie... Co� si� tutaj popsu�o! Ju�ci nie co, tylko si� jaki� diabe� wszy�! Krysta patrze� nie chce, gada� nie chce... Ju�ci, nigdy nie by�a do gadania, ale przecie� nie taka! Zadali jej co w tej chorobie czy jak? A mo�e za tamtym znowu?... Rych�o w czas! Kl�� z cicha mrucz�c przez z�by, po czym pop�dliwie zapyta�: - A kaj�e to ten worek, co go mam bra�?... - Zar�wno ta i z workiem! - odrzek�a stara. - A przecie chodzi, kiej ci� wo�am! Nie ust�powa�a. I ona mia�a dyplomacj� swoj�. Co jak co, ale przecie dziecko ujedna ich ze sob�! Powiada Krysta, �e go nie b�dzie chcia�a... Ma�o co kt�ra nie powiada, a te s�owa to ino ten wiatr po �wiecie nosi... Ju�ci si� tamten, chudziak, nie powr�ci, ju�ci tu Pawe� pr�dzej, p�niej gospodarzem b�dzie! Nie ust�powa�a tedy. Podszed� parobek oci�gaj�c si�, markotny, niech�tny jakby i w nogach ��ka stan�wszy patrza� pochmurowato na dziecko i na odwr�con� ku �cianie Kryst�. Nagle podnios�a stara ku niemu g�ow� i spyta�a pr�dko: - A jak�e mu damy, kiej si� na Urszul� urodzi�?... - Niech ta Krysta obiera! - odrzek� Pawe� chmurnie. Podpar�a stara brod�, sprostowa�a grzbieta i namy�la� si� zacz�a. - Cho�by my mu dali Wojtek?... Ale to tu tych Wojtk�w zatrz�sienie we wsi! Cho�by Jasiek?... Ino �e ju� trzech Ja�k�w chrze�niak�w mam... Albo Stacho?... E... nie! Nie trzeba daleko w pozad w kalendarzu si�ga�, boby ch�opak zyza mia�. Jak�e Krysta? Odezwij�e si�! C� le�ysz jak drewno? - A dajcie mu tam, jak chcecie! - przem�wi�a niecierpliwie chora. Karbowiaczka klasn�a nagle w r�ce. - A cho�by my mu, na to m�wi�c, Janto� dali?... Odwr�ci�a si� Krysta gwa�townie od �ciany i na ��ku siad�a. Oczy mia�a rozgorza�e, brwi �ci�gni�te, na czole pod�u�n� zmarszczk�. - Nie, matko! - zawo�a�a trz�s�c g�ow�. - Nie! Aby nie Antek! Jak chcecie, dawajcie, aby nie Antek, nie!... M�wi�a pr�dko, nami�tnie, z wielkim ogniem w twarzy, z oburzeniem w g�osie. Stara zamilk�a. Nie wiedzia�a, co rzec. Pawe� od ��ka odst�pi� i trzaskaj�c w palce z powstrzymywanej pasji czapk� o �aw� cisn��. Chwil� by�o cicho. Krysta r�ce do g�owy podnios�a i zako�ysa�a sob�. �a�o�� j� ogarn�a po tym nag�ym gniewie. - Nieszcz�liwa moja g�owa! - m�wi�a ze skarg� w g�osie. - Nieszcz�liwe moje �ycie i z dol� tak�!... A �eby ja ju� raz ludziom si� umk�a! A �eby ja im ju� raz z ocz�w zesz�a!... Stara Karbowiaczka g�aska�a j� po twarzy. - Cichoj ju�, c�ru�, cichoj! Ju� cichoj! Ju� dobrze! Nie pierwszy Antek w kalendarzu ani nie ostatni. Nie chcesz, to nie, i cichoj, i ju�! Odwr�ci�a si� do parobka. - A we��e jeszcze Pawe� z p� garnca miodu od Szymsiowej. Tego pieprznego!... Niech to ludzie jedz�, pij�, a nam dobrze �ycz�. - Co mi ta po ludziach! - burkn�� Pawe�. - Co mi ta po ludzkim jedzeniu abo piciu! Kto ta b�dzie pi�!... - Nie b�j si�! B�dzie tu pe�na izba, jeszcze si� i sieni dostanie! Niech si� ino po wsi obniesie, �e czernin� warz�, niech ino w�trob� zaczuj� a w�dk�, to ich tu b�dziesz za wiwat mia�. Misek i �y�ek braknie, a g�b nie. - Bo by�o we czworo i�� - odezwa� si� chmurnie parobek - dzieciaka po cichu ochrzci�, nie tam... Nie sko�czy�. Na Karbowiaczk� uderzy�y ognie. W po�rodku izby stan�a, podpar�a si� w boki, skry polecia�y z ma�ych, siwych oczu. - A ty sobie co rozumiesz? - krzykn�a tupn�wszy nog�. - A ty si� tu sk�d taki wzi��? Czego ja si� b�d� przed lud�mi kry�a?... Czego si� b�d� wstydzi�a?... Czy to Krysta na go�ci�cu znalaz�a abo na pogrobkach? Czy to w p�achcie ze s�u�by przynios�a?... Gospodarska c�rka je!... Sama sobie gospodyni je!... We swoim gruncie, we swojej cha�upie siedzi! Z matk� siedzi! A wara komu do niej!... Jake� na pokrytk� przed lud�mi robi� chcia�, to� se m�g� inszej szuka�! Parobczy�skiej dziewki mog�e� sobie szuka�! Po komornicach chodzi�! Za wiwat tego we wsi je!... Zatkn�a si� od gwa�towno�ci s��w, uczu� i krzyku. Parobek sta� skruszony drapi�c si� za ucho. - A dy� mnie tylko o to, coby nie publikowa� we wsi! Na star� buchn�a nowa fala gniewu. - Co to nie publikowa�?... Przed kim nie publikowa�?.. Dziada z bab� b�d� w kumotry prosi�a?... Brzozow� witk� dzieciaka ochrzcz� czy co?... Jak wie� d�uga, ma�y, du�y wie, �e si� to Kry�cie przygodzi�o wedle sakramentu! Wedle tego �wi�tego stanu ma��e�skiego! Ma�y, du�y wie, �e ino patrzy�, jak papier o tym ta chudziaku do kancelarii przyjdzie, jako nie �yj�cy jest, a ty na zapowiedzie poniesiesz!... A dy� bym ci �eb obdar�a, �eby nie to! A dy� bym ci �lepie wyparzy�a! Chryp�a a� prawie, wygra�aj�c mu pi�ciami z najwi�ksz� pasj�. S�ucha� ch�op i poja�nia� na twarzy. Jako� mu si� ciep�o ko�o serca zrobi�o, jako� mi�o. Grunt by� �ytni, pewny, dobry szczerk... Na do�kach i z pszenic� pr�bowa� by mo�na... Sprz�aj jak si� patrzy, kr�w cielnych dwie, ja�owizna, pi�tna�cie owiec, pobudynki... A to by�by ca�� g�b� gospodarz! Do Krysty go te� ci�gn�o okrutnie. Wprost ogie� od niej na niego szed�... Schyli� si�, podebra� star� pod kolana i w r�k� j� poca�owa�. - To� ja rad, matko! - rzek�. - To� ja jednej chwili rad! Niech mnie tu zaraz piorun trza�nie, je�li ���! Je�li dobrego pomy�lenia nie mam! �eby aby Krysta chcia�a! Star� Karbowiaczk� udobrucha�a pokora przysz�ego zi�cia. - Co nie ma chcie�? - krzykn�a. - Twoja w tym g�owa, �eby ci� chcia�a! A c�e� to nie ch�op, �eby� sobie kobiety ujedna� nie umia�? - M�wi�a jeszcze, ju� j� obawa chwyta�a, �e istotnie mo�e si� Krysta uprze� i nie zechcie�. Wi�c jak sta�a, tak si� z pi�ciami do ��ka zwr�ci�a. - Da�abym ja jej, zatraconej, �eby ci� nie chcia�a!... Na le�ne jab�ko bym spra�a! Pierzyn� bym z niej �ci�gn�a! Z cha�upy bym wygoni�a i z dzieckiem razem! A to� by j� Pan Jezus ci�ko skara� za moj� krzywd�... za m�j wstyd na stare lata... Podnios�a fartuch do oczu i zacz�a szlocha� taj�c we �zach z onego gniewu, a urzewniaj�c nad sob� i nad swoj� dol�. Krysta obraca�a niespokojnie g�ow� na poduszkach, z piersi jej dobywa�o si� ciche j�czenie. B�ysn�� Pawe� ku niej raz i drugi okiem. - Jak�e, Krysta? - zapyta� wreszcie. - B�dziesz mnie chcia�a? Milcza�a. Do ��ka podszed� i chcia� pog�adzi� jej rozrzucone w�osy. Szarpn�a si� i zastawi�a r�k�. - Id�! Id�! - krzykn�a pop�dliwie. - Id�!... - A c�e ty, Krzysia? - zapyta� ch�op mi�kkim g�osem. - C�e ty taka z�a na mnie?... Przecie ty dobra na mnie by�a?... Jak�e?... - By�am, to by�am! A teraz nie! Na wiatrak mia�e� jecha�!... Z�o�� si� w ch�opie zacz�a gotowa�, wi�c si� nagle naprostowa�, popatrza� ponuro w ziemi�, potem si� plecami na izb� obr�ci� i do okienka podszed�. - Jak jecha�, to jecha�! - odezwa� si� pomilczawszy. - A to i miesi�c ju� nad stodo�� wylaz�. Brr!... - doda� otrz�saj�c si� z jakiej� wewn�trznej goryczy, z jakiego� wewn�trznego zimna. Starej Karbowiaczce przypomnia�o si� nagle, �e ten parobek nie wo�aj�cy o zap�at� ko�ucha nie ma. Opu�ci�a tedy fartuch i wytrzeszczy�a zaczerwienione oczy na Paw�a. - To jak�e ty, Pawe�ek, bez ko�ucha na ten wiatrak? - A w lejbiku! - odpar� ch�op pochmurnie. I on przypomnia� sobie, �e darmo robi, �e grosza nie widzi, ot tyle jego, co poje. Wi�c w nim coraz bardziej kipia�o. Stara patrzy�a zafrasowana to na c�rk�, to na parobka, to na �erd� zatkni�t� w belk�, na kt�rej wisia�a odzie�. - Krzysia!... - odezwa�a si� pomilczawszy. - A s�ysz ino, Krysta! Kiedy ju� tak na to przysz�o, to Panu Jezusowi ochfiarowa� i niechby ta Pawe� Antk�w ko�uch bra�?... M�wi�a g�osem niepewnym, jak gdyby pr�buj�c i szukaj�c drogi. Ale Krysta porwa�a si� z poduszek i klasn�a w r�ce. - Laboga! Laboga! - krzykn�a gwa�towniej jeszcze ni� przed tym. - Tera zn�w ko�uch!... Tera zn�w Antk�w ko�uch!... Laboga!... Star� gniew bra�. - A nie b�d� g�upia i nie wrzeszcz, kiej ci� nikt ze sk�ry nie drze! G�upia! Nie wiesz to, �e Pawe� ca�y rok o pieni�dze nie wo�a�?... �e ko�ucha nie ma?... - To m�g� wo�a�! To czemu nie wo�a�? Ja tam jego niewo�ania nie chc�! Niech idzie do p�skrzynki. Niech pieni�dze za wieprzka bierze!... Niech moje korale poprzeda! A Antkowego ko�ucha nie dam! Nie dam! Szarpn�a z szyi sznur grubych korali, kt�re si� po ��ku i po izbie rozsu�y. Karbowiaczka za�ama�a r�ce. - A c� ty, c�rko, najlepszego robisz? A ciebie co zn�w podlecia�o?... A to� Antek i tak ju� tego ko�ucha nie po�yje! A to� mu i tak nic po nim?... - Niech tam nie po�yje! - wo�a�a Krysta. - Niech mu tam b�dzie nic po nim! A ja nie dam i nie! - Pi�ci� o pi�� uderzy�a, drobne �zy trysn�y jej z gorej�cych gniewem oczu. - Psssia!... - warkn�� parobek, na izb� splun�� i trzasn�wszy drzwiami wyszed�. Spa�a jeszcze Karbowiaczka nazajutrz po chrzcinach, kt�re si� w kilka dni potem odby�y, kiedy j� zbudzi� g�os Krysty. - Matu�!... - A co, c�ruchno? - Wstan�... - Po co? Le�a�aby� oto, kiedy ci pod pierzyn� ciep�o! - Wstan�!... - powt�rzy�a Krysta. - A c� ci tak pilno? Robota ci� wo�a czy co? W izbie zimno, w kominie zimno, po co b�dziesz wstawa�a?... - Wstan�, matko!... Zaduszki dzi�... Ponios� ksi�dzu za Antka... L�ej b�dzie! Starej b�ysn�y oczy. Rozbudzi�a si� i na ��ku siad�a. - Ju�ci, �e mu l�ej b�dzie, chudziakowi, jak za niego ludzie ten paciorek �wi�ty pom�wi�... Ju�ci�e! - Mnie l�ej b�dzie, matko! Mnie mo�e l�ej b�dzie! Westchn�a g��boko, jak gdyby wielki ci�ar piersi jej przygniata�, i m�wi�a z wolna: - Niech ta ju� na nim b�dzie ta mogi�a, kiedy tak! Niech ta ju� na nim ta trawa porasta! Niech on ta ju� nie widzi, nie s�yszy, kiedy tak! Niech ta ju�!... - Bo i pewno, c�ru�, pewno! - przywtarza�a Karbowiaczka, rada, �e my�li Krysty taki obr�t wzi�y. - Bo i pewno!... Panu Jezusowi ochfiarowa� do tych pi�ci ran i ju�! Radzi�a si� wczoraj u kumotr�w i so�tysa, i innych. Ka�dziu�ki mi przytwierdzi�, �e nie ma co, tylko Panu Jezusowi ochfiarowa�! Krysia milcza�a odziewaj�c si� dr��cymi r�kami w�r�d ch�odu i nie�adu izby, w�r�d �lad�w po wczorajszej biesiadzie. Pilno jej by�o st�d i��, pilno za Antka na msz� da�. A to� go tu pochowali jakby... To� tu jakby na pogrzebie jego pili... Starej Karbowiaczce tako� si� r�ce trz�s�y z po�piechu i z jakiego� tajemnego wzruszenia. A i roboty w izbie by�o cho�by na dwie. Ludzie si� rozeszli p�no, czasu nie by�o na sprz�tanie: po pieprznym miodzie, po w�dce z ga�k� stara Karbowiaczka, jak sta�a, tak si� rzuci�a spa�, z g�ow� rozchmielon�, rozgrzan�, z oczyma zmru�onymi od �miechu i p�aczu razem, kontenta, �e si� chrzciny uda�y, �e wszyscy radzi byli w�trobie i czerninie z g�si, wszyscy dobra �ycz�cy, a g�owami kiwaj�cy jako, �e to ino patrze�, ino patrze�, jak Pawe� na zapowiedzie poniesie. Ba! To� mu si� jeden i drugi na wesele przymawia�! To i dobrze! To i chwali� Boga, kiedy tak! To si� i sko�cz� one p�acze, one lamenty... A i obrazy Boskiej te� nie b�dzie, i zapr�szenia ocz�w... Rozmy�la�a to sobie stara Karbowiaczka drepc�c po k�tach i odmawiaj�c poranne pacierze, kiedy nagle przypomnia�a co� sobie i na �rodku izby stan�a. - A jak�e b�dzie z jarmarkiem, Krysia?... A to� ja si� z kumotrami nam�wi�a razem na jarmark do Brze�nicy i��! A to� my by�ki poprzeda� mieli? Pawe� te� brony kupi� mia�... To jak�e teraz b�dzie?... - A id�cie, macie i��!... - A jak�e z dzieciakiem b�dzie, kiej do Ko�cielnicy chcesz?... To� si� tu zawrzeszczy, przeg�odnieje na nic! - A niech si� tam robi co chce! Stara si� zamy�li�a. - G�uchej by chyba zawo�a�? Niech se kartofli uwarzy, poje, a dziecka popilnuje i mlekiem popoi... Jak�e?... - A niech go ta popoi... - Bo to na jarmark kr�tka droga, ale z jarmarku d�uga... Cz�owiek si� spotka z tym, owym, tu stanie, tu pogada, to si� i noc przybli�y... D�ugo� ty tam b�dziesz siedzie� w tej Ko�cielnicy? - Bo ja wiem? Sztuk drogi jest... Dobrej si�y nie mam do cna w sobie... Tylko we mnie te �y�ki dygoc�... - Hm!... Hm!... - pomrukiwa�a stara! - Bo to widzisz, c�rko, jakby co, toby� i jutro mog�a... - Nie, matko, nie! P�jd�... Zaduszki dzi�... Niech tam, p�jd�!...-Zawi�za�a pieni�dze w szmatk�, schowa�a j� w zanadrze i schyli�a si� do matczynej r�ki. - Osta�cie z Bogiem... - Id� z Bogiem, c�ruchno, kiedy tak!... A nie zagl�dniesz to do dzieciaka... - Niech ta �pi, kiej �pi... Co b�d� zagl�da�a?... Wysz�a. Zamy�li�a si� na to stara i podpar�a brod�. - Wysz�a i ani na dzieciaka spojrza�a. Oj, b�d� tu jeszcze teremedyje, b�d�, nim Pawe� wesele wyprawi!... Oj b�d�! - m�wi�a sama do siebie stoj�c na progu chaty i patrz�c za id�c� ku Ko�cielnicy Krysi�. Ranek by� bezs�oneczny, mglisty, powietrze ciche, ciep�e. Jaka� mi�kko�� w nim by�a, jaka� s�odycz, co�, co cz�owieka tuli i spokoi. Sm�tno�� sz�a polami pustymi, wypoczywaj�cymi; nad ziemi� czyni�a si� wielka, przedsenna, przedzimowa cisza. Okolica by�a otwarta, dalekowidna, wskro� siniej�ca a� po nieba skraje. W szaro�ci ranka pob�yskiwa�a rzeka r�n�ca si� pod wie� p�okr�g�o, jakby sierpem jasnym; niskie ��ki, pe�ne rozlewisk jesiennych, le�a�y nad ni� w parach modrawych. Wskro� okolicy, het, na zach�d s�o�ca, ci�gn�a si� droga topolami sadzona, w kt�rej dalekim, siniej�cym przezroczu majaczy�a wie�a stoj�cego na wzg�rzu ko�cio�a. Drog� sz�a Krysta. Sz�a wymizerowana, chwiej�ca si�, blada. G�ow� jej owija�a du�a, cienka chusta, g�adkie pasma ciemnych w�os�w przylega�y do zapad�ych skroni, spuszczone rz�sy k�ad�y na �niadawe lica cie� d�ugi i dr��cy. Sz�a �piesz�c. Oczy utkwi�a w ziemi�, r�ce pochowa�a pod gruby, jaskrawy, zarzucony na ramiona fartuch. Mia�a ona w�a�ciwy sobie, jak gdyby w siebie tul�cy si� ruch, kt�ry j� czyni� drobniejsz� na oko, ni� by�a. Teraz po �wie�o przebytej chorobie ten ruch powraca� jej cz�sto. Mimo woli podnosi�a barki, tuli�a w nie g�ow�, zak�ada�a r�ce na piersi i przyciska�a do bok�w �okcie, jakby si� chroni�c przed czym� szorstkim, przed czym� zimnym, ostrym. D�ug� chwil� tak sz�a, og�uszona jakby, z g�ow� ci�k� od wczorajszej wrzawy, nie czuj�c nic pr�cz wielkiego zdumienia nad tym, co si� sta�o. Tak j� to wszystko obskoczy�o od jednego razu jak ten potrzask ptaka. Z Paw�em nigdy o kochaniu mowy nie by�o, a ot, co si� sta�o. Za tym swoim mizerakiem na koniec �wiata by sz�a, dusz� by da�a, a ot, co si� sta�o! Dop�ki dzieciak nie by� ochrzczony, zdawa�o jej si�, �e nieprawda chyba, �e zmora jaka� jest, z kt�rej przecknie. Ale teraz si� sko�czy�o. Wszystko si� teraz sko�czy�o! Teraz dzieciak imi� ma, chrzestnych ma, w ksi��ce zapisany stoi... A to� u nich w cha�upie chrzciny wczoraj by�y... "Chrzciny by�y..." - powtarza sobie w my�li; w�skie jej brwi podnosz� si� wysoko na smag�ym, niskim czole, a g�owa si� chwieje z jakiego� wielkiego, �a�osnego dziwu. - ...Reta! Reta!... Co si� to porobi�o! Co si� to sta�o! Uderzaj� na ni� nag�e ognie wstydu, buntu, gniewu. Chce si� porwa� i i��, i��, na koniec �wiata i��, a nie patrze� na to dziecko, na Paw�a... Wstr�t ni� wstrz�sa, wstr�t i strach; ucieka� od wszystkiego chce. Podnosi barki wysoko jak ptak z�amane skrzyd�a do lotu. Ale cisza szerokich pustych p�l spokoi j� z wolna. Ramiona opadaj�, podnosz� si� �renice na powietrze sine, na twarz jej wybija surowa zaduma. "...Nie za nas si� zacz�o i nie za nas sko�czy..." S�owa matki wracaj� do niej pos�pne, wyroczne jakie�, a takie ci�kie jak ten m�y�ski kamie�! "... Chyba� to ono i prawda... Chyba� musia�o na to pa��... Chyba� to tak musia�o by�... Chyba� to tak ze wszystkim zawsze musi by�..." - Jezu! Jezu! - szepce Krysta i w jakim� nag�ym i g��bokim porozumieniu z dol� chwieje g�ow� z wolna. Ciemne poczucie konieczno�ci zag�ady wszystkiego, co by�o jasne, kwitn�ce, �ywe, bije na ni� z tych p�l nagich, obumieraj�cych. "... Chyba� to ju� po ziemi chodzi taka moc... Taka �lepa moc... �lepa taka i stara taka... Gdzie! Starsza od wsi ca�ej i od wszystkich ludzi! Co sobie ziemia kwiatuszk�w napleni, co sobie rado�ci podhoduje, co gniazd na�ciele, to ta moc wszy�ciutko zdusi... I co sobie ludzkie serce dobra i wesela nasieje, co zakwitnie kochaniem jak ta p�onka kwiatem, zaraz ona si� zamachnie i zdusi. Taka. moc jest! Taka �lepa moc!" Tuli Krysta g�ow� w ramiona, dreszcz idzie po niej jakby od nag�ego wiatru powiania. Ale wiatru nie ma. Jest cisza. D�ugi rz�d ogo�oconych z li�ci, przejrzystych ju� topoli przeprowadza j� ulotnym, delikatnym szmerem. Drobne, nagie ga��zki chwiej� si� i tr�caj� o siebie, jakby ruszone tchem cichym, dalekim... Idzie Krysta po przydr�ku, szmeru tego s�ucha i przy�piesza kroku. Ko�cielna wie�a przybli�a si� coraz, jakby przez powietrze p�yn�a z krzy�em i dzwonami. Naraz zako�ysa�y si� dzwony i bi� zacz�y daleko gdzie�, wysoko. D�wi�k ich g�uchy, st�umiony wzmaga si�, ustaje i znowu si� wzmaga, i znowu ustaje. S� to jakby ogromne, p�yn�ce nadziemne westchnienia. Fala ciszy bierze je w siebie i czyni si� niespokojna i dr��ca. Z piersi Krysty dobywa si� j�k przeci�g�y, d�ugi. Twarz jej staje si� jeszcze �niadsza, w oczach zapala si� pos�pny ogie�. �ciska w r�ku szmatk� z pieni�dzmi i kiwa g�ow�. - Ju� tobie ament, Jantochna, ju� tobie ament! Ju� ty si� sko�czy� dla mnie, a ja si� sko�czy�a dla ciebie. Ju� tobie krzy�, Jantochna, i gromniczna �wieca... Oj, pomar� ty, pomar� dla mnie, czy� �yw, czyli� nie �yw... Oj, pochowa�a ja ciebie g��boczko w ziemi�, oj, usypa�a ja tobie mogi��, Jantochna, oj, usypa�a! Nie usypa�a ja ci jej z tego piasku, z tego drobnego, ale ci j� usypa�a z grzechu �miertelnego... Oj, uros�a mogi�a, uros�a, oj, stan�a od ziemi do nieba, oj, nie daje tobie do mnie ani mnie do ciebie. Ju� ty �pij, Jantochna, ju� ty �pij, ju� ty si� nie przebudzaj! Ju� ja za ciebie msz� m�wi� dam, ju� ja tobie na dobr� noc we dzwony dzwoni� dam, ju� ja z tob� ament zrobi� id�!... Cichnie i przy�piesza kroku. Chce si� co pr�dzej odgrodzi� od kochania swego krzy�em i gromniczn� �wiec�. Mo�e l�ej b�dzie... mo�e l�ej... Jak si� do chaty wr�ci, jak zmocnieje, to po miesi�cznym �wietle przede dniem wstanie i kamie� do rzeki zatoczy. Najwi�kszy, najci�szy, jaki ino gdzie - zatoczy. Powiadaj� ludzie, �e jak taki kamie� na g��bi�, na dno p�jdzie, to cz�owiek o wszystkim zapomni. �eby go no�em w serce pchn��, zapomni. - Ot, kamie� w wod�!... - m�wi�. Idzie coraz pr�dzej. Drobny, perlisty pot okrywa jej niskie, �niade czo�o, si�y bij� na ni�. Dzwony milkn�. Milkn� z wolna, jeden po drugim, w szerokich echach i westchnieniach. I zn�w robi si� cisza. Topole tylko szepc� w niej lekkim, ledwo s�yszalnym szmerem nagich ga��zek, jakby po nich szed� g�os z daleka gdzie�, z daleka... ...Krysta!... Krysta!... Krysta!... Odwraca Krysta g�ow�, otwiera szeroko oczy i patrzy. Jak zajrze� - puste, puste pole. I wie�, i chat� nakry�y pary sine; ledwie co� nieco� modrzeje. Droga jakby si� rozp�yn�a, roztaja�a, za ni� tylko topole id�... id�... id�... Krysta czuje si� jakby zatopiona, jakby zatopiona w tej szarej pustce, w tej cicho�ci, p�l, kt�ra a� dzwoni nad ni�. Ogarnia j� to tak, jakby wielka, wielka woda. Tuli g�ow� w ramiona, mru�y oczy i powtarza z cicha: - Nic, tylko kamie� na dno... tylko kamie�... Siada, odpoczywa, potem zn�w idzie. Godzina za godzin� p�ynie, a drogi nie ubywa prawie. Tymczasem od szaro�ci widnokr�gu oderwa�a si� sylweta po�piesznie id�cego cz�owieka. Na pierwszy rzut oka pozna� mo�na by�o, �e albo drog� skr�ci� chce, albo te� jej nie zna. Ci�kimi, du�ymi krokami na prze�aj przez ug�r szed�, wynurzywszy si� z poni�a od strony zaros�ych trzcin� torfowisk, �e prawie jakby w oczach spod ziemi wyr�s�. Zaraz te� musia� zobaczy� Krysi� na pustej, wyniesionej nieco nad polami drodze, bo zacz�� r�k� macha� krzycz�c co si�y: - Hej!... Hej!... Hej!... Krysta obejrza�a si� i stan�a. Cz�owiek by� podr�ny i zdawa� si� cudzy. Z daleka wida� by�o, �e w�ze�ek u kija uwi�zany na ramieniu niesie, a kiedy si� przybli�y�, zasiwia�a na nim �o�nierska kapota. Z boku jej zachodzi� skacz�c przez zagony, przez rowy i ci�gle wo�aj�c. W Kry�cie zacz�o si� serce t�uc. Zdawa�o jej si� przez chwil�... Jezu mi�osierny! Co jej si� to zdawa�o!... Cz�owiek ju� blisko by�, kiedy zobaczy�a jego twarz dziobat� i �miej�c� si�, i zapad�e oczy. Krysta nie by�a pewna. Zna albo nie zna!... Chyba �e taki zna!... - Walek! - krzykn�a wreszcie klasn�wszy w r�ce. - To� Walek! A ty si� sk�d wzi��? A ju� i on sta� i patrz�c na ni� �mia� si� i wo�a�: - Krysta!... Dalib�g, �e Krysta! A ja my�la�, co Marcychna Pawiowej. Ha... A wtem go chwyci� gwa�towny, nieuhamowany kaszel. Zani�s� si� ch�opak raz i drugi g��boko ode dna piersi gdzie�, a� posinia� na twarzy, we dwoje si� ku ziemi zgi��, za piersi chwyci� i kaszla�, kaszla�, kaszla�... Par� razy podnosi� g�ow�, chcia� m�wi�, oczyma i twarz� znaki dawa�, ale go ten rozdzieraj�cy kaszel nie puszcza� do s�owa. Po d�ugiej dopiero chwili uspokaja� si� zacz�� z wolna j�cz�c i �miej�c si� na przemian, a zdj�wszy kaszkiet �o�nierski ociera� pot z kr�tko postrzy�onych, czarnych w�os�w i zapad�ych skroni. - A to ci chrypota! - m�wi� zmienionym, urywanym g�osem. - A to mnie umordowa�a! A �eby j�... Sta� chwiej�c si�, zm�czony, spotnia�y, z trz�s�c� si� na cienkiej szyi g�ow�. - U-ha! Trza mi te� by�o na prom i��... A tom si� zbrodzi� po tych bajorach jak kaczor... O k�s �em duszy nie zatopi�!... U-ha!... Kaszla�, �mia� si� i st�ka� odpoczywaj�c, i dech �apa� ledwie. - Sk�d�e si� ty tu wzi��?... - spyta�a Krysta z dziwem. - A ze �wiata! Skoczy� przez r�w dziel�cy go od drogi. - Niech b�dzie pochwalony! - rzek�. - Witaj�e Krysta! Antek przyszed�? W Kry�cie dech stan��. Zbiela�e usta otwar�a bez g�osu i zacz�a na ca�ym ciele dr�e� �ciskaj�c konwulsyjnie niesione na msz� pieni�dze. Walek si� �mia�. - C� ty tak zes�upia�a? A przecie� jego razem ze mn� z lazaretu na poprawk� pu�cili! Przecie my a� do Grannego razem szli! Tylko, �e si� potem Antek ni prom, na Rybitne, pu�ci�, a ja przez k�py chcia�, �e niby bli�ej... Ale to ta mo�e i na Rybitnym prom znios�o, kiedy taka woda! To on chyba na Mosty musia�, kiedy tak!... To jego i na zach�d s�o�ca nie b�dzie!... C�e ty? Nie wiedzia�a?... C�a si� jak osika trz�siesz?... Targn�� j� za r�kaw. - Krysta! A gadaj�e przecie! A odezwij�e si� tak albo tak. C�e ty?... Odetchn�a g��boko, przeci�gaj�c r�k� po twarzy, po czole. I twarz, i r�ka wyda�y jej si� jakby trupie, cudze... - Jezu... - zaszepta�a martwym, bezd�wi�cznym g�osem. - Jezu mi�osierny... Ale j� ten w�asny szept przerazi� jakby huk stu dzwon�w. Skuli�a g�ow� w ramiona, zmru�y�a rz�sy i obr�ciwszy si� nagle na szaro�� i sino�� p�l, kt�re le�a�y za ni�, zacz�a i�� spiesznie i cicho. - Czego lecisz?... - zawo�a� Wa�ek. - A czekaj�e! Hej... Krysta!... Powiedz tam Antkowi, �em do Ko�cielnicy do Paw��w poszed�!... Marcychn� nastraszy�!... Hej... A wtem go schwyci� nowy paroksyzm kaszlu i do ziemi przygi��. Krysta sz�a. Topole, droga, szare bezs�oneczne niebo, wioska modrzej�ca w torfowych oparach - wszystko to ko�owa�o przed ni�. Cofn�a raz i drugi g�ow� mimowolnym ruchem, bo jej si� zdawa�o, �e za lada moment zwali si� co na ni�, �e si� wprost czo�em o to wiruj�ce powietrze uderzy. W uszach mia�a szum jakby wielkiej wody, a w piersiach tak� pustk� i tak� czarno��, jak kiedy kto g��boki d� w ziemi wybierze. Nie czu�a nic, ani troski, ani rado�ci, ani zm�czenia; wiedzia�a tylko, �e mo�e i��, i��... Sz�a tedy pr�dzej coraz. Topole miga�y jedna za drug�, szare, bezlistne, jednostajnie wynios�e i drobnymi ga��zkami chwiej�ce. Ka�da si� z nich zbli�a�a z cichym, delikatnym poszmerem i mija�a szepc�c id�c� spiesznie Krysi�. Ledwie j� jedna min�a, ju� druga sz�a. "Na Mosty poszed�... Na zach�d s�o�ca b�dzie..." - szepta�y wszystkie. Pe�ne powietrze by�o tego szeptu. Ko�uj�ca, zm�czona my�l Krysty chwyci�a si� tych s��w i zwis�a na nich jak ptak w sidle. "...Na Mosty poszed�... Na zach�d s�o�ca b�dzie... Na Mosty poszed�..." S�owa te jednak by�y dla niej tylko pustym d�wi�kiem. Po prostu nie zdawa�a sobie sprawy, o kim tu mowa, kto na Mosty poszed�, kto to na zach�d s�o�ca b�dzie. Te s�owa, kt�re j� przyprawi�y o ob��d niemal, by�y dla niej niezrozumia�e, obce. Nie czu�a nawet, �e je szepc� w�asne jej, zimne i zmartwia�e usta. Tak dosz�a do miejsca, gdzie si� ko�czy�a wysada. A kiedy topole przesta�y szemra� nad ni� i Krysta szept sw�j urwa�a, tak�e nie wiedz�c o tym. Sz�a teraz piaszczyst� sp�az�, szeroko rozje�d�on� przez w�zki ch�opskie i racicami p�dzonego t�dy byd�a zdeptan�. I nagle na tym piasku, w kt�ry oczy jej by�y utkwione, ujrza�a z wielk� dok�adno�ci� rynek miasteczka, z kt�rego przed dwoma laty nowo bra�cy szli. Ot, wszystko jakby �ywe przed ni�: ...Kilkunastu ch�op�w w ko�uchach i mieszczan w kapotach przy podwodach stoi... Pod d�ugim, ��tym murem szereg postaci kobiecych... Spod grubych chust s�ycha� szloch i lament... Trz�s� si� pod nimi g�owy siwe, niemocne wyp�akane oczy patrz� na id�cych w �wiat syn�w-�ywicieli... W po�rodku rynku ustawiaj� si� czw�rkami rekruci... Antek w ostatnim rz�dzie, przyzostaje si�, oci�ga, zawraca do niej jeszcze. Ju� na niego starszy dwa razy fukn��, ju� za plecy pchn��, ale ich r�ce, ich g�owy, ich usta roz��czy� si� nie mog�... - B�dziesz mnie czeka�, Krysta! - B�d�... - Wiernie?... - Wiernie. - Tak ci Panie Bo�e dopom�?... - Tak mi Panie Bo�e dopom�!.,. - Pami�taj! Wtem b�ben zahucza� g�ucho. - Antek! - krzykn�a Krysta, a krzyk ten, w pustym polu odbity, ocuci� j� z jej martwoty. Ogromna jasno�� uderzy�a w ni� jak po�arna �una. Zrozumia�a teraz, �e Antek wraca, �e go na poprawk� pu�cili, �e na Mosty idzie, �e dzi� jeszcze tu b�dzie. Wszystko, wszystko teraz zrozumia�a. Jak w godzin� �mierci jasno si� czyni konaj�cemu od gromnicznej �wiecy, tak jej si� teraz uczyni�o jasno. Strach, strach, jak jasno! Szcz�cie, b�l, trwoga bi�y na ni� razem i przenika�y j� jak ostre no�e. Nie wiedzia�a, gdzie si� co ko�czy albo gdzie zaczyna, bo szcz�cie by�o jak sam b�l bolesne. - Reta! - krzykn�a zaciskaj�c pi�ci, jakby si� temu gwa�towi mieszanych uczu� broni� chcia�a. Dusi�y j�, mordowa�y, dreszczem i ogniem po niej sz�y... Otar�a zimny pot z czo�a, szarpn�a koszul� pod szyj�. - Co ona teraz zrobi?... Co zrobi?... Co?... Podnios�a w niebo rozpalone oczy i utkwi�a je w jego bezbrze�nej, prze�roczystej szaro�ci z nat�eniem �miertelnej trwogi i rozpaczy. A� nagle zaszkli�a w nich rosa. - O Matko Boska!... O Matko Boska Cz�stochowska!... Ratuj duszy mojej! Z�o�one r�ce przyciska�a do piersi, g�os jej by� �arliwy, gor�cy, spojrzenie udr�czone, b�agalne, strzeliste. Sz�a tak czas jaki� przebijaj�c oczyma niebiosa, a utykaj�c na piasku, kiedy droga jej zni�y�a si� nagle. Krysta dochodzi�a do wsi. Z daleka ju� s�ycha� by�o, gwar g�os�w ludzkich i porykiwanie byd�a. Ludzie wracali z jarmarku, z Brze�nicy. Kupkami szli pokrzykuj�c na w�lce, na krowy i gwarz�c z sob�. Z oddalenia, w jakim by�a Krysta, tworzy�o to jednostajn�, zmieszan� z turkotem woz�w i z g�ganiem g�sich stadek wrzaw�, spo�rodku kt�rej tryska�y jak race pijane okrzyki, przy�piewki, trzaskanie z bicz�w i poryk buhaja. My�li Krystyny gwa�townie zwr�ci�y si� w t� stron�. ...Ludzie z jarmarku id�, to i matka idzie... albo i przysz�a ju� mo�e... I Pawe�... Imi� to odbi�o si� w jej my�lach jakim� dziwnym echem. Zastanowi�a si� nad nim, jakby je s�ysza�a po raz pierwszy. - Pawe�... I nagle ciemna czerwono�� obla�a jej twarz, czo�o, szyj�. Krysta uczu�a wstyd sama przed sob�, w tej szerokiej pustce polnej uczu�a wstyd pal�cy, dziewiczy i spu�ci�a oczy. Sz�a tak czas jaki� w wielkiej, z dna serca dobytej �unie, kt�ra na niej ugasa�a z wolna. Gwar g�os�w zbli�a� si� wprost; by� coraz ju� bli�szy, coraz wyra�niejszy. Obejrza�a si� Krysta w bok i z drogi zesz�a. ...Przez ogrody p�jdzie, nie przez wie�... Ku Mostom p�jdzie... Drog� si� krzy�em przetnie... P�jdzie daleko, �e Antka spotka... Cho�by do samych Most�w przysz�o i��, p�jdzie. Z daleka go uwidzi, z daleka... On j� te� zaraz uwidzi... Z daleka j� pozna... Soko�em do niej poleci... Wichrem do niej poleci... A ona do niego... do niego... Niech, co chce, b�dzie! Niech si�, co chce, dzieje! niech�e on cho� jedn� godzin� dobr� ma! Niech�e on cho� raz, cho� raziczek dobrym sercem przytuli j� do siebie! Niech�e on cho� przez ty�a co ten jeden pacierz rad i szcz�liw b�dzie, �e si� do dom wr�ci�. M�wi�a teraz g�osem s�odkim, st�umionym, przej�tym. Gwa�t uczu� w niej opad�, ucich�; ogromna, sm�tna rzewno�� zalewa�a jej serce, jej dusz�. ...Niech�e on, chudziak, cho� zdziebko rad

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!