9944

Szczegóły
Tytuł 9944
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9944 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9944 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9944 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jan Himilsbach �ZY SOLTYSA W nocy zacz�� si�pi� drobny deszcz. Tego dnia w celi by�o ciemniej ni� w s�oneczne dni. Przez kosz, zawieszony za kratami do wewn�trz, wpada�o niewiele dziennego �wiat�a i dlatego zapalono �wiat�o. Po zas�aniu ��ek i porannej toalecie w milczeniu oczekiwali na apel, a potem na �niadanie. Dla Borysa by� to ostatni apel przed opuszczeniem wi�zienia. Po �niadaniu otworzono cele i wszyscy z oddzia�u wyszli na korytarz, ustawili si� w dw�jki, przyszli stra�nicy i poprowadzili ich do warsztat�w. W celi pozosta� jedynie Borys. Spakowa� bez po�piechu swoje rzeczy w koc i cierpliwie czeka�, a� oddzia�owy przyjdzie po niego. Przyszed� oko�o po�udnia. � Tadeusz Nowakowski � powiedzia� oddzia�owy. � Tak jest. � Spakowany? � Tak jest. � To idziemy. Borys wzi�� sw�j w�ze�ek i wyszed� na korytarz. Dozorca zamkn�� cel� i poprowadzi� go na d�, a potem przez dziedziniec do magazynu mundurowego. Za pi�� paczek papieros�w odprasowali Borysowi spodnie i kur-tk�-wiatr�wk�, dali mu past� do but�w. Po p� godzinie Borys w bia�ej koszuli, krawacie, odprasowanych spodniach i lekkich pantoflach na nogach, z neseserem w r�ku, prowadzony przez oddzia�owego przeszed� do pomieszcze� dyrekcji wi�ziennej. Tu skrupulatnie przeszukano mu kieszenie w poszukiwaniu jakiego� grypsu. Nie sprzeciwia� si�. Po rewizji usiad� na �awce i zapali� papierosa. Wypisywanie z akt wi�ziennych trwa�o kilkana�cie minut. Na koniec oddano mu depozyt. Pieni�dzy zarobionych by�o ponad trzy tysi�ce z�otych, stary dow�d osobisty i kilka drobiazg�w. Kiedy ju� wychodzi� ze zwolnieniem wi�ziennym w r�ku, milicjanci wprowadzili do pomieszcze� administracji trzech aresztowanych. Borys wyszed� za bram�, na ulice obcego miasta. Nag�e zetkni�cie si� z wolno�ci� zaskoczy�o go. Sta� na pustej ulicy bezradny jak dziecko, nie wiedz�c, w kt�r� stron� ruszy�. Spojrza� za siebie na zimne mury wi�zienia. Wstrz�sn�� nim nieprzyjemny dreszcz. Zapragn�� by� jak najdalej od tego miejsca. Ruszy� w prawo od bramy. Szed� szybko, nie odwracaj�c si�, z g�ow� wtulon� w ramiona. Przy za�amaniu ulicy przeczyta� napis. Brzmia� romantycznie: �Aleja S�oneczna". Bo^ rys u�miechn�� si� gorzko. Wi�zienie pozosta�o daleko za nim. Tak doszed� do centrum miasta. Mimo wczesnego popo�udnia poczu� g��d. Wszed� do pierwszej napotkanej restauracji. Przy zastawionych w�dk� stolikach siedzieli wytatuowani m�czy�ni. Usiad� przy jakim� stole. Podesz�a kelnerka, zam�wi� setk� w�dki, piwo i kotlet schabowy z kapust�. W lustrze naprzeciw dostrzeg� swoje odbicie. Twarz mia� blad�, prawie po��k��. Kelnerka postawi�a przed nim zam�wienie. Zap�aci�, zanim odesz�a od stolika. Jednym haustem wypi� alkohol i popi� piwem. Potem wzi�� si� do jedzenia. Po obiedzie zapali� papierosa i opu�ci� restauracj�. Szed� wolno, nie spiesz�c si�. Przystawa� przy witrynach sklepowych. Wszed� do sklepu z pami�tkami i kupi� sobie portfel na dokumenty i pieni�dze. Jakiego� przechodnia zapyta� o drog� na dworzec, tamten d�ugo i zawile zacz�� mu t�umaczy�, kt�r�dy ma i��, jak to zwykle bywa najpierw w prawo, potem w lewo, jeszcze raz w lewo. Borys niewiele zrozumia� z tych wyja�nie�, jednak poszed� we wskazanym kierunku. Potem kierowa� si� odg�osami gwizd�w lokomotyw i przetaczanych wagon�w. Niebawem znalaz� si� na dworcu. W ogromnej poczekalni ze �cianami wyk�adanymi kwadracikami kolorowej glazury, w kt�rej hula� wiatr, poruszaj�c p�aczliwie wahad�owymi drzwiami, na szerokich �awkach ustawionych po�rodku siedzia�o kilku podr�nych, udaj�cych si� zapewne w dalsz� drog�, i kilka okutanych bab z podmiejskim baga�em.- Borys podszed� do tablicy z rozk�adem jazdy poci�g�w i zadzieraj�c g�ow� pocz�� czyta� miejscowo�ci wypisane na rozk�adzie. By�o mu oboj�tne dok�d ma jecha�, byleby jak najszybciej opu�ci� to miasto. Podszed� do okratowanego okienka kasy, gdzie siedzia�a korpulentna blondynka. � Na �l�sk poprosz� � powiedzia� Borys. � Dok�d? � spyta�a zdziwiona kobieta. � Wszystko jedno dok�d. � Z przesiadk� w Warszawie � powiedzia�a. � Bez po�redniego po��czenia ze �l�skiem nie mamy. � Niech b�dzie z przesiadk� � zgodzi� si� Borys i poda� jej kredytowany bilet. Kobieta zapatrzona w twarz Borysa odruchowo przystawi�a piecz�� i odda�a bilet Borysowi. Chwil� pokr�ci� si� po stacji i wyszed� na miasto. Do odjazdu poci�gu pozosta�y jeszcze trzy godziny. Chodzi� obcymi ulicami a� do zm�czenia. W kiosku ulicznym kupi� bu�ki z kie�bas� na drog� i dwie butelki piwa. Na kwadrans przed odjazdem wsiad� do podstawionego poci�gu. Jaki� czas siedzia� samotnie w przedziale, dopiero przed samym odjazdem wszed� m�ody ksi�dz. Z mi�ym u�miechem spyta� Borysa, czy s� wolne miejsca. Borys w milczeniu skin�� g�ow�. Po drodze przybywa�o ludzi. Wsiadali prawie na ka�dej stacji, tak �e kiedy p�nym wieczorem ubli�ali si� do Warszawy, wszystkie miejsca w przedziale by�y zaj�te, nawet na korytarzu by�o t�oczno. W Warszawie Borys postanowi� zatrzyma� si� kilka dni. W dworcowym biurze informacji zapyta� o nocleg. Skierowano go do Domu Turysty. Przydzielono mu ��ko w pokoju zbiorowym. Spa�a tu ju� jaka� wycieczka. Zaj�� wolne ��ko, ale nie od razu si� po�o�y�. Zostawi� swoje rzeczy i wyszed� na miasto. Deszcz przesta� pada�. W mokrym asfalcie jezdni odbija�y si� �wiat�a latarni ulicznych i neony sklepowe. Szed� przed siebie, bez celu, opustosza�ymi ulicami. Co jaki� czas mija�y go wolno radiowozy milicyjne, a raz nawet polewaczka zraszaj�ca ju� i tak mokr� jezdni�. P�no wr�ci� do hotelu, po ciemku, nie zapalaj�c �wiat�a, rozebra� si� i wsun�� pod koc. Rano, kiedy si� obudzi�, by� sam, wycieczkowicze wynie�li si� ju� na zwiedzenie miasta. Borys wyskoczy� z po�cieli, obmy� si� "szybko, ubra� i zszed� na d�. W recepcji zostawi� torb� podr�n�, w kiosku kupi� porann� pras� i poszed� do przyhotelo-wej restauracji na �niadanie. By�o to pierwsze wolno�ciowe �niadanie. Obs�u�y�a go m�oda, sympatyczna kelnerka. Po raz pierwszy od dw�ch lat zjad� to, na co mia� ochot�. Potem zam�wi� kaw� i j�� przegl�da� gazety. Po przejrzeniu pierwszych stron nieco d�u�ej zatrzyma� si� na og�oszeniach, gdzie poszukiwano pracownik�w. Jedno og�oszenie szczeg�lnie przyku�o jego uwag�. Oto fabryka traktor�w w Ursusie og�osi�a zapotrzebowanie na tokarzy, stawki w akordzie wed�ug uk�adu zbiorowego w przemy�le maszynowym. Borys doko�czy� kaw�, zap�aci� rachunek, zwin�� gazet�, wetkn�� j� do kieszeni kurtki i wyszed� na miasto. Dzie� by� podobny do poprzedniego. Niebo zasnute ci�kimi, czarnymi chmurami, ale deszcze nie pada�. By�o jeszcze do�� wcze�nie i Borys postanowi� przej�� si� pieszo na dworzec. Po kilkunastu minutach jazdy poci�giem znalaz� si� na miejscu. W bramie wypisano mu przepustk� do dzia�u zatrudnienia. Poszed� we wskazanym kierunku. Zak�ad by� rozleg�y. W parku w r�wnych rz�dach sta�y nowo wyprodukowane traktory. Cieszy�y oczy �wie�ym lakierem i niklem. Nigdzie nie wida� by�o ludzi, jedynie z d�ugich i wysokich hal dobiega� huk i �oskot maszyn. W dziale kadr przyj�a Borysa jedna z wielu pracuj�cych tu urz�dniczek, m�oda kobieta o sympatycznym wygl�dzie. � Pan w jakiej sprawie? � spyta�a. � Chcia�em dowiedzie� si� o prac�. � W jakim charakterze? � Jestem tokarzem. Tu w gazecie jest wasze og�oszenie. � Tak. Czy posiada pan zwolnienie z ostatniego miejsca pracy? � Tak. � Prosz� napisa� podanie, �yciorys i do��czy� zwolnienie z pracy. � Kiedy z tym mog� przyj��? � A, jeszcze jedno. Musi pan p�j�� do urz�du zatrudnienia i poprosi� o skierowanie do nas do pracy.To wszystko. Kiedy pan do nas mo�e przyj��? Cho�by jutro od godziny �smej rano. Po opuszczeniu biura Borys wsiad� w najbli�szy poci�g i pojecha� do Warszawy. Pierwsze kroki skierowa� do Dzielnicowej Komendy Milicji, sk�d odes�ano go do milicyjnego biura zatrudnienia. W milicyjnym po�rednictwie pracy odda� urz�dniczce swoje za�wiadczenie o zwolnieniu z wi�zienia. Ta przeczyta�a je dok�adnie i zapyta�a: � Gdzie chcieliby�cie pracowa�? � Jest praca w moim zawodzie. � Gdzie? � W fabryce traktor�w w Ursusie. By�em tam dzisiaj. Nawet dobrze p�ac�. � A jak z mieszkaniem i meldunkiem? � Wynajm� na razie jaki� pok�j, zamelduj� si� tymczasowo, licz� na wasz� pomoc. Urz�dniczka wypisa�a Borysowi skierowanie i poda�a mu wraz ze zwolnieniem z wi�zienia. � Gdyby�cie potrzebowali pomocy, zg�o�cie si� do nas. Jeszcze tego samego dnia Borys napisa� podanie o przyj�cie do pracy i �yciorys, a nast�pnego dnia ponownie zjawi� si� w fabryce. Przyj�a go ta sama urz�dniczka, odebra�a od niego dokumenty i wskaza�a krzes�o. Z uwag� zacz�a przegl�da� papiery. W miar� czytania twarz jej coraz bardziej t�a�a, wok� ust pojawi� si� grymas. Borys przygl�da� si� jej uwa�nie, usi�owa� odgadn�� jej my�li. W'miar� up�ywu czasu jego pewno��, �e wszystko sko�czy si� pomy�lnie i �e zostanie przyj�ty do pracy w zak�adzie, ust�powa�a zw�tpieniu. Urz�dniczka sko�czy�a czyta�, jeszcze raz od pocz�tku przerzuci�a papiery, a potem, jak cz�owiek, kt�ry usi�uje odp�dzi� od siebie zm�czenie, przejecha�a d�oni� po twarzy od czo�a do podbr�dka i zamy�li�a si� na moment. � Jak d�ugo pan siedzia�? � spyta�a. � Dwa lata. � Mo�na wiedzie� za co? � Za awantur�. Stan��em w obronie kolegi. � No nie wiem � powiedzia�a � ja tutaj panu nic nie poradz�. Niech pan zaczeka, p�jd� do kierownika. Jak po ci�kiej chorobie d�wign�a si� od biurka i posz�a do pokoju obok. D�ugo nie wraca�a, a kiedy zjawi�a si�, powiedzia�a, oddaj�c Borysowi dokumenty: � Niech pan wejdzie do kierownika, czeka na pana. W pokoju, do kt�rego wszed� Borys, siedzia� za biurkiem, g�adko uczesany, nienagannie ubrany m�ody, cz�owiek. Kierownik wskaza� Borysowi fotel, a kiedy ten zaj�� wskazane miejsce, przyst�pi� od razu do rzeczy. � Rzeczywi�cie potrzebujemy tokarzy. Borys siedzia� i w milczeniu przygl�da� si� cz�owiekowi za biurkiem. � Ale widzi pan � ci�gn�� dalej kierownik � nasz zak�ad jest specyficznym zak�adem, jest to kombinat prawie, ci�gle rozbudowujemy si�, za�og� mamy m�od�, zdyscyplinowan�. Obawiam si�, czy da pan sobie u nas rad�. � Tam, sk�d przychodz�, dyscyplina z pewno�ci� by�a nie mniejsza, ni� w waszym zak�adzie. Przez dwa lata nie opu�ci�em ani jednej dni�wki. Prze�o�eni byli ze mnie zadowoleni. Uwa�am, �e powinni�cie mi pom�c. Tam, w wi�zieniu, robiono wszystko, �eby przywr�ci� mnie spo�ecze�stwu, odby�em kar� i my�l�, �e jestem cz�owiekiem, kt�remu w szczeg�lno�ci nale�y przyj�� z pomoc�. Chc� i musz� pracowa�, nie my�l� kra��. � Panu jest potrzebna dora�na pomoc, mam na my�li pomoc finansow�, jak�� chwil�wk�, �eby pan mia� na pocz�tek za co �y�. Nie mamy gwarancji, �e pan po otrzymaniu od nas jakich� pieni�dzy nie spakuje manatek i nie pojedzie dalej. To jedna sprawa, a druga, panu potrzebne jest jakie� mieszkanie, my panu tego nie mo�emy zapewni�, przynajmniej w tej chwili. � Mam troch� pieni�dzy na �ycie, wynajm� sobie jaki� pokoik przy rodzinie, milicja pomo�e mi w zameldowaniu, rozmawia�em ju� na ten temat. Kierownik z zak�opotaniem przetar� oczy, potem w zamy�leniu popatrzy� chwil� na Borysa. � Niech pan zostawi te dokumenty � powiedzia� wreszcie � i niech pan przyjdzie jutro z rana. Zobacz�, co da si� dla pana za�atwi�. Borys wsta�, uk�oni� si� i wyszed�, jego dokumenty pozosta�y na biurku kierownika. Id�c do wyj�cia przez dzia� personalny pe�en kobiet, odni�s� wra�enie, �e wszystkie ju� wiedz� o jego dwuletnim pobycie w wi�zieniu. Po wyj�ciu z frabryki min�� perony przeszed� na drug� stron� tor�w w kierunku, gdzie mie�ci�o si� przyzak�adowe osiedle fabryki. Kupuj�c papierosy w kiosku z gazetami, wda� si� w rozmow� z kobiet� za szk�em, zapyta� czy mo�e przypadkiem wie o jakim� niedrogim pokoju do wynaj�cia. Kobieta za szk�em nie z ch�ci przyj�cia mu z pomoc�, lecz przez prost� kobiec� ciekawo�� spyta�a: � A pan by chcia� z rodzin� zamieszka�? � Sam. � Ale �on� pan ma? � Jestem kawalerem. � Najlepiej to poszuka� sobie kobiety z mieszkaniem. � Tak by by�o najlepiej � zgodzi� si�. � Bogatej i z mieszkaniem. � Pan si� �mieje? � Nie �miej� si�, m�wi� ca�kiem powa�nie. � Ja panu doradz� co�, niech pan napisze na karteczce, �e samotny, m�ody m�czyzna poszukuje pokoju przy rodzinie, a ja t� karteczk� wsadz� za szk�o, tak, �eby wszyscy widzieli. U mnie sporo ludzi kupuje gazety, papierosy. Mo�e kto� si� zg�osi, pan niech przyjdzie pojutrze. Borys us�ucha� rady, napisa� karteczk�, podzi�kowa� kobiecie, po�egna� si� z ni� i wr�ci� na stacj�. W recepcji Domu Turysty, gdzie z�o�y� na przechowanie sw�j baga�, zapyta� jeszcze szatniarza, czy mo�e wie o jakim� pokoiku do wynaj�cia. Szatniarz obieca�, �e popyta swoich znajomych. � Z mieszkaniami to u nas nie jest lekko � powiedzia�. � Czasami trafiaj� si�, ale ludzie chc� tyle za pok�j, co Cygan za matk�. Na tym rozmowa si� sko�czy�a. Borys zszed� na d� do restauracji na obiad, a po obiedzie wybra� si� na spacer po mie�cie. Id�c ulic� spotka� niespodziewanie znajomego, a w�a�ciwie znajomy rozpozna� go w�r�d wielu przechodni�w. � Jak si� masz, Borys � przywita� go. � Cze��, Rogalski � ucieszy� si� Borys. � Co ty tu robisz? By� to znajomy z wi�zienia. Od roku ju� si� nie widzieli. � Kiedy ci� wypu�cili? � Dwa dni temu. � Gdzie mieszkasz? � wypytywa� Rogalski. � Co robisz? � Nigdzie nie mieszkam, szukam mieszkania, �pi� na razie w Domu Turysty, niedaleko st�d. Trafia mi si� robota w Ursusie. Rogalski zamy�li� si�. � Mo�e da si� co� za�atwi�, widzisz, ja niedawno o�eni�em si� i mieszkam u �ony. Moi starzy zostali sami, mo�e bym z nimi pogada�, maj� dwa pokoje z kuchni�. Mogliby zamieszka� w jednym pokoju, a ty w drugim. Ile m�g�by� im zap�aci�? � Miesi�cznie to nawet do tysi�ca. � Dobra jest, jeszcze dzisiaj z nimi pogadam. U nich mia�by� fajnie, wyrko, po�ciel, jest telewizor w domu. B�d� jutro o pi�tej w tym miejscu, gdzie stoimy, no teraz musz� lecie�, bo �ona czeka na mnie, idziemy do kina. � Jakby� mi za�atwi�, to flacha murowana. � A mo�e i ty by� poszed� z nami do kina? Chod�, poznam ci� z moj� �on�. Borys skorzysta� z zaproszenia. � Moja �ona, a to kolega z wojska � przedstawi� Rogalski. Rogalska poda�a Borysowi ch�odn�, wilgotn� d�o�, kt�r� ten z szacunkiem uca�owa�. � Tadeusz Nowakowski. � Nie widzieli�my si� ponad rok � pospieszy� z wyja�nieniem Rogalski. � Kiedy� w wojsku spali�my na jednej sali, ��ko w ��ko. Bo�e! Jaki �wiat jest ma�y! Namawiam Tadeusza, �eby poszed� z nami do kina. Kobieta jakby si� na moment zawaha�a. Obaj to zauwa�yli. Po chwili niespeszona powiedzia�a: � No, bardzo ch�tnie. Idziemy do kina na w�oski film, znajomi m�wili mi, �e bardzo dobry. � Je�li pa�stwo nie b�d� mieli nic przeciwko, to ch�tnie si� z pa�stwem wybior�. Nie mam tu nic do roboty, nikogo znajomego, szcz�cie, �e m�� pani mnie pozna�. � To pan nietutejszy? � spyta�a Rogalska. � Nie, prosz� pani�. Przyjecha�em z daleka. � Kolega pracuje w Ursusie, ma k�opoty z mieszkaniem. Pomy�la�em, �e mo�e by u moich rodzic�w. S� dwa pokoje. Rogalska nic nie odpowiedzia�a. Biernie podda�a si� m�owi, kt�ry uj�� j� pod rami�. � Je�li chcemy dosta� si� do kina, to musimy pospieszy� si� z kupnem bilet�w. Ca�� drog� do kina szli w milczeniu. Borys k�tem oka obserwowa� �on� kolegi. Usi�owa� odgadn��, kim ona jest i gdzie pracuje. Z zachowania Rogalskiego wnioskowa�, �e ona jest pani� domu i nadaje ton rodzinie. Przed 'kasami by�o pusto, a w poczekalni kilkana�cie os�b cisn�o si� do bufetu z napojami i s�odyczami. � Z okazji spotkania napijemy si� piwka � rzuci� my�l Rogalski � Nie ma �adnego piwka � sprzeciwi�a si� stanowczo �ona. � Tobie w g�owie tylko piwko! .� No i we� si� tu, cz�owieku, o�e� � odezwa� si� niby �artem speszony Rogalski. � �ona ma racj� � popar� j� Borys. Kobieta z wdzi�czno�ci� spojrza�a na Borysa, przynajmniej u niego znalaz�a zrozumienie. � Henio � powiedzia�a � jest zupe�nie jak dziecko. Trzeba go na ka�dym kroku pilnowa�, a ju� niedaj Bo�e pozwoli� mu na co�, wlaz�by wtedy cz�owiekowi na g�ow�. � Wszyscy m�czy�ni s� do siebie podobni, nie wiem, co by si� z nimi sta�o, gdyby nie kobiety. � No s�yszysz, co pan m�wi? Zawsze by�am pewna, �e nie wszyscy m�czy�ni s� tacy lekkomy�lni jak ty. � Widz�, �e�cie si� ju� dogadali. Dwoje przeciwko jednemu. Jednostka zerem, jak by powiedzia� nasz wielki uczony. Poddaj� si�. Otworzono drzwi widowni i grupka ludzi, opychaj�c si� �akociami, wesz�a w p�mrok sali. Film by� nudny, od samej czo��wki a� po koniec, do tego stopnia, �e nawet z tej ma�ej garstki widz�w kilka os�b opu�ci�o sal� w czasie projekcji. Po wyj�ciu z kina Borys po�egna� Rogalskich i ruszy� do hotelu. Nast�pnego dnia z rana zjawi� si� w fabryce. Przyj�� go osobi�cie kierownik. � Nie jest �le, panie Nowakowski, jest nawet lepiej, ni� si� spodziewa�em. Od jutra jest ju� dla pana praca, a za jakie� trzy dni, by� mo�e, znajdzie si� dla pana miejsce w hotelu robotniczym budowlanych. S� tam dwuosobowe pokoje, jest na miejscu sto��wka. Niech pan teraz przejdzie do tej pani, kt�ra z panem ju� rozmawia�a. Borys sk�oni� si� kierownikowi i ty�em wycofa� z pokoju. Znajoma urz�dniczka za�o�y�a Borysowi teczk� z aktami i na kawa�ku karteczki wypisa�a nazwisko majstra, do kt�rego powinien si� zg�osi�. � Gdzie to jest? � spyta� Borys. � Jak to panu wyt�umaczy� � zastanawia�a si�, poczym si�gn�a po s�uchawk� telefonu. Nakr�ci�a czterocyfrowy numer i poprosi�a o rozmow� z panem Kubikiem. Zg�osi� si� Kubik. � Tu m�wi dzia� kadr, przyj�li�my dla pana tokarza, prosz�, niech pan przy�le kogo� do nas po nowicjusza. Po kilku minutach zjawi� si� Kubik we w�asnej osobie. Cz�owiek niskiego wzrostu, nadmiernie rozbudowany w barach, niem�ody ju�, o nalanej twarzy, dobrym spojrzeniu i posiwia�ych skroniach. Przyby�y taksuj�cym spojrzeniem obrzuci� Borysa i zwr�ci� si� do urz�dniczki. � Pani mnie wzywa�a? � spyta� niskim g�osem. � Tak. To jest nasz nowy pracownik � powiedzia�a, wskazuj�c Borysa. Kubik sk�oni� si� i poda� Borygowi kr�tk� r�k� o mocnym u�cisku. � Kubik. � Nowakowski. � Idziemy � rzuci� Kubik. Sk�onili si� urz�dniczce i opu�cili biuro. Fb wyj�ciu przed budynek udali si� w g��b zak�adu. Po przebyciu kilkudziesi�ciu metr�w Kubik wprowadzi� Borysa do d�ugiej, niskiej hali ze szklanym dachem. � To jest nasze kr�lestwo � poinformowa�. Oprowadza� Borysa po ca�ej hali, pokaza� mu jego stanowisko, tokarni�, przy kt�rej od jutra rana B�rys mia� przyst�pi� do pracy. Nast�pnie pokaza� mu sw�j oszklony kantor, z kt�rego wida� by�o ca�� hal�. Na koniec wypisa� Borysowi kwit do magazynu odzie�owego na odebranie ubra� roboczych, but�w, r�cznik�w, myd�a, i wreszcie zaprowadzi� go do pomieszczenia, gdzie mie�ci�y si� metalowe szafki pracownik�w. Kiedy Borys odebra� z magazynu wszystkie niezb�dne rzeczy ��cznie z k��dk� do szafki, i zamkn�� j� dok�adnie, poszed� do kantoru majstra. � Na kt�r� mam si� jutro stawi�? � spyta�. � O sz�stej zaczynamy prac�, pan rozpocznie troch� p�niej. Jutro dam panu numerki na narz�dzia, a dzi� prosz� i�� jeszcze do kadr, �eby wystawili sta�� przepustk�. Do widzenia. W kadrach wydano mu tymczasow� przepustk�, bo nie mia� fotografii. O pi�tej spotka� si� z Rogalskim, tak jak by�o um�wione. Noc sp�dzi� ju� na nowym miejscu, u starych Rogalskich. Nazajutrz rano przed sz�st� Borys wraz z innymi odbi� swoj� kart� przy wej�ciu na teren fabryki. Przy warsztatach naprawczych czeka� na niego Kubik. Borys przywita� si� z nim i z kilkoma m�czyznami, kt�rzy stali obok. � Chod�, pan, poka�� panu narz�dziowni�, potem dam panu numerki. Przeszli poza hal� warsztat�w do niskich, murowanych budynk�w. Nie by�o tu jeszcze nikogo, musieli chwil� zaczeka�. Kubik wydoby� z kieszeni papierosy, i pocz�stowa� Borysa. Zapalili. Stali w milczeniu. Po kt�rym� zaci�gni�ciu si� dymem Kubik, str�caj�c ma�ym palcem popi� z papierosa, ze wzrokiem utkwionym w czubki w�asnych but�w, zapyta�: � Sk�d pan pochodzi? � Urodzi�em si� we Lwowie, wychowywa�em r�nie. � To znaczy? � Du�o by o tym gada�.. � Nie pij pan z moimi lud�mi. B�d� pana na pewno ci�gn�� na gorza��. Ostrzegam. Dzisiaj wypije pan z jednym wkupne, a jutro w dyrekcji b�d� o wszystkim wiedzieli. Jest tu paru takich, kt�rych bardzo interesuje, jak kto �yje. Ponia�? � Ponia�. � Znasz si� pan na rysunku? � Znam. Sko�czy�em technikum mechaniczne. � Gdzie? � Czeladnika zrobi�em w domu wychowawczym, a technika w mie�cie, poza zak�adem. Przyszli ludzie do narz�dziowni. � Dzie� dobry, panie majster � pozdrowili Kubika, kt�ry zerkn�� na zegarek. � O kt�rej to przychodzi si� do roboty? � A co si� sta�o? � To, �e czekam na was od dwudziestu minut. Robotnicy zamilkli, otworzyli narz�dziowni� i przepu�cili Kubika. � Panowie, to jest nasz nowy pracownik, chcia�bym, �eby�cie byli fair. To wszystko, co mia�em do powiedzenia. A pan, jak odbierze potrzebne narz�dzia, -przyjdzie do mnie, dam panu robot�. Borys odebra� komplet no�y, klucz do futerek, suwmiarki, mikromie� i kilka pilnik�w. P�niej zjawi� si� w kantorze Kubika, gdzie otrzyma� zlecenie na pobranie materia�u, zlecenie na robot� i rysunek. W godzin� p�niej przebrany w robocze ubranie sta� pochylony nad pracuj�c� tokarni�. Oko�o po�udnia zjawi� si� Kubik. Chwil� w^milcze-. niu przypatrywa� si� Borysowi, a potem zapyta�: � No, jak leci? � Normalnie. � Gdzie pan ostatnio pracowa�? � W wi�zieniu. � Widz�, �e si� pana �arty trzymaj� � za�mia� si� Kubik, wyra�nie ubawiony odpowiedzi�. � Ja pytam pana powa�nie. Ja te� panu powa�nie odpowiadam. Przez dwa lata siedzia�em. Kubik niespodziewanie spos�pnia�, w milczeniu pokr�ci� g�ow� i powiedzia� do siebie w zamy�leniu, jakby przy nim Borysa nie by�o: �Taki m�ody i ju� w wi�zieniu". Po tych s�owach odszed� dalej na oddzia�. Z soboty na niedziel� nad ranem zacz�� pada� deszcz, ci�� z ukosa o szyby i b�bni� w blaszany parapet za oknem. Borys obudzi� si� i ju� nie m�g� zasn��. Pr�bowa�, ale sen nie przychodzi�. Przewraca� si� z boku na bok, pali� papierosy jednego za drugim jak w chwili najwi�kszego zdenerwowania. Kiedy zupe�nie rozwidni�o si�, ulewa przesz�a w m�awk�, dzie� by� ponury jak w ka�d� niedziel�, kiedy pada deszcz. Borys le�a� w ��ku, szczelnie okr�cony w ko�dr� gospodarzy. By�o wczesne przedpo�udnie. U drzwi wej�ciowych rozleg� si� dzwonek, raz i drugi, a potem trzeci. Kto� dobija� si� niecierpliwie. Potem dobieg�o cz�apanie Rogalskiej w korytarzu, otwieranie drzwi i chaotyczna rozmowa prowadzona na kilka g�os�w. Rozmowa nagle urwa�a si� i da�y si� s�ysze� czyje� kroki. Kto� zapuka� do jego pokoju i zanim Borys zd��y� powiedzie� �prosz�", drzwi si� otworzy�y i wszed� Heniek. � No, co ty, wa�koniu, jeszcze �pisz? � A co mam robi�? � Wstawaj! � rozkaza� Heniek. � Wstan� i co dalej, dok�d p�jd�? Po ulicach b�d� si� szwenda�? � Przyszed�em z kobiet� po ciebie. Kole�anka �ony zaprosi�a nas na obiad, trzeba i��. � To id�cie. �ycz� smacznego. � P�jdziesz, razem z nami. � Co ty kombinujesz, Heniek? � Jest fajna dziewucha, w twoim wieku, pracuje, dobrze zarabia, sama mieszka, w mieszkaniu u niej jak w bombonierce. Zobaczysz na w�asne oczy. � Co chcesz mnie o�eni�? � za�mia� si� Borys. � Po co od razu takie s�owa. �eni�. Nikt ci� nie my�li �eni�. To moja baba wpad�a na ten pomys�. Dziewczyna samotna, ty tu nikogo nie znasz. No, wstawaj � powiedzia� stanowczo Heniek i zdar� z Borysa ko�dr�. � Oszala�e� chyba. � Przyp�ta� si� kiedy� do niej taki jeden, wyko�owa� dziewuch� na wszystkie strony, wycycka� z forsy, jak tylko chcia�, i da� nog�. � Nigdzie nie id�. � Wstawaj, bo tu zaraz moja baba przyjdzie. Borys niepewnie spojrza� na Rogalskiego. Potem poderwa� si� z po�cieli. Szybko wci�gn�� spodnie i podkoszulek, nogi wsun�� w ��czki i pobieg� do �azienki. Rogalski w oczekiwaniu na Borysa j�� rozgl�da� si� po mieszkaniu i dobrze znajomych sprz�tach. Si�gn�� po papierosa le��cego na krze�le, przypali� i natychmiast zani�s� si� kaszlem. �zy nap�yn�y mu do oczu, obejrza� z uwag� papierosa, zgasi� go, a kiedy wr�ci� Borys, zapyta�: � � Co ty za �wi�stwa palisz? � Nie, sta� mnie na lepsze � powa�nie odpar� Borys. Rogalski nie odpowiedzia�, Borys ubra� si� i zas�a� ��ko. � Chod� do starych, napijemy si� herbaty. Borys got�w do wyj�cia rozejrza� si� uwa�nie po pokoju! � Otworzy�bym okno, �eby nie ten deszcz. � Daj sobie spok�j, chod�, szkoda czasu. Przeszli do pokoju rodzic�w He�ka. Wszyscy w pos�pnym nastroju siedzieli przy stole nad herbat�. Stary Rogalski, cz�owiek zazwyczaj rozmowny, siedzia� teraz spi�ty z �okciami wspartymi o blat, i co chwila zaci�ga� si� dymem po��wki papierosa wetkni�tego w drewnian� cygarniczk�. Jego �ona, kobiecina niska i okr�g�a niczym bary�eczka o dobrodusznej twarzy, rozmawia�a z synow�, trzymaj�c j� za r�k� pulchnymi �apkami o kr�tkich, mi�kkich palcach, i z nadziej� zagl�da�a jej w oczy. Borys pozdrowi� wszystkich od progu, uca�owa� r�ce kobiet i przywita� si� ze starym. � Niech pan siada � zarz�dzi� gospodarz. Borys pos�usznie niczym szkolniak zaj�� wskazane miejsce naprzeciwko starego. � Herbaty? � spyta�a stara. � Ch�tnie. Pu�ci�a r�k� synowej i pocz�apa�a do kuchni. Przynios�a herbat� i na talerzyku dwa kawa�ki ciasta z zakalcem. � Prosz�, niech pan si� pocz�stuje. � Ch�tnie � odpar� skwapliwie. �u� ciasto popijaj�c herbat�. � Co pani tu doda�a, �e ten placek taki smaczny? Stara nie wyczu�a aluzji. � A to moja tajemnica � powiedzia�a z dobrodusznym u�miechem. � Heniu � spyta�a �ona :� rozmawia�e� z panem? � Wszystko w porz�dku, Jolu � odpar� Henio. � Mamo � powiedzia�a synowa z niewinn� mink� � na nas ju� czas, musimy i��, jeste�my um�wieni. Po�egnali si�. Borys wyszed� razem z m�odymi. Po drodze.zajrzeli do jego pokoju. � No prosz� � powiedzia�a z uznaniem Jola � kawaler, a jak potrafi utrzyma� porz�dek. � W wojsku mnie tego nauczono � odpar�. Przed domem zatrzymali przeje�d�aj�c� taks�wk�. Henryk z miejsca usadowi� si� obok kierowcy, Boi-ys z konieczno�ci musia� zaj�� miejsce przy boku Joli. � S�oneczna 16 � powiedzia�a Jola pochylaj�c si� do ucha kierowcy. Borys zerkn�� k�tem oka na Jol�. Co za zbieg okoliczno�ci, nie dalej jak tydzie� temu opu�ci� Alej� S�oneczn�. Zajechali pod wie�owiec w jakim� nowym osiedlu, kt�rego Borys nie zna�. Henryk zap�aci� za kurs. Wind� wjechali na dziesi�te pi�tro. Jola ustawi�a obydwu m�czyzn z boku pod �cian�, a sama nacisn�a gong i te� zwinnie uskoczy�a. D�ugo nikt nie otwiera�. Jola jeszcze raz nacisn�a gong i ponownie si� ukry�a. Szcz�kn�a zasuwa i ufryzowana g�owa kobiety pod trzydziestk� wychyli�a si� za pr�g. Dostrzeg�a najpierw Jol� stoj�c� najbli�ej, i udaj�c zaskoczenie niespodziewan� wizyt� wypowiedzia�a przeci�gle udan� rado�ci� jedn� tylko sylab�: �Oooooo!", a po chwili, kiedy si� ukaza�a w ca�ej okaza�o�ci na mrocznej klatce schodowej, doda�a: � Kogo ja widz�? Jak si� ciesz�! � Drobnym truchtem podbieg�a do Joli, zarzuci�a jej r�ce na ramiona, i z�o�ywszy � szerokie usta w ciup cmokn�a j� w obydwa policzki. Czu�o�ci zapewne trwa�yby bez ko�ca, gdyby do akcji nie wkroczy� Henio. � No, panienki, dosy�, bo deszcz zacznie pada�. Marylu, zostaw jednego buziaka dla mnie. Maryla, jakby czeka�a na te s�owa, bez �alu pu�ci�a Jol� i serdecznie uca�owa�a w czo�o Henryka, zostawiaj�c na jego czole rozmazan�, tani� pomadk� do ust. � Prosz� do mieszkania � powiedzia�a Maryla i przez sukienk� poprawi�a sobie zsuni�te rami�czko od biustonosza. � Prosz� do �rodka. Kiedy znale�li si� w mieszkaniu, Maryla zamkn�a drzwi na zasuw�, podesz�a do Borysa i zadzieraj�c g�ow� powiedzia�a: � My si� jeszcze nie znamy, prawda? � Kryguj�c si� niczym dziewica, wyszepta�a: � Maryla Rodowska � i poda�a mu r�k� do poca�unku. � Tadeusz Nowakowski, bardzo mi przyjemnie. � Prosz� dalej, prosz� do pokoju. Borys wszed� do pokoju i bystrym spojrzeniem obrzuci� pomieszczenie. Maryla bez przerwy wszystkich zaprasza�a, przeprasza�a, �e nie jest tak, jak powinno by�, ale to dlatego, �e si� nie spodziewa�a go�ci, jednym s�owem buzia jej si� nie zamyka�a. Borys chytrze wykorzysta� w pewnym momencie zak�opotanie Maryli, podszed� do niej i zapyta�: � Przepraszam pani�, gdzie tu jest kiosk, zapomnia�em zabra� z domu papierosy. Maryla przez moment szczerze si� zmartwi�a, �e sama nie pali. Wyt�umaczy�a mu jednak. Borys obieca�, �e zaraz wr�ci. Wyszed�. Zbieg� szybko po. schodach i pierwszego napotkanego przechodnia na ulicy zapyta�, gdzie mie�ci si� najbli�sza kwiaciarnia. By�a nieca�e dwie�cie metr�w. Pobieg� we wskazanym kierunku, kupi� kilka go�dzik�w przystrojonych kolorow� wst��k�, wracaj�c kupi� papierosy i przesadzaj�c po trzy, cztery stopnie, bliski zemdlenia wdrapa� si� na g�r�. Kilka razy g��biej odetchn�� przed drzwiami, otar� pot z czo�a i nacisn�� gong. Nie musia� d�ugo czeka�, otworzy� mu Henryk, kt�ry ujrzawszy kwiaty w r�ku Borysa, powiedzia�: � No, bracie, jeste� bezkonkurencyjny. Obie kobiety po wyj�ciu Borysa zamkn�y si� w kuchni, aby przyrz�dzi� obiad, kt�ry w zasadzie od dawna by� przygotowany i zd��y� ju� ostygn��. � No i jak on ci si� podoba? � spyta�a Jola z dziecinnym wytrzeszczeniem oczu. � Wygl�da przyjemnie, to trzeba mu przyzna�, nie jednej kobiecie mo�e si� spodoba�, jest przystojny... � A nie m�wi�am? � Jolu, a jak ja wygl�dam? Jola obrzuci�a kole�ank� krytycznym spojrzeniem, z uwag� szuka�a uchybie� w jej makija�u i ubraniu. � Wygl�dasz cudownie, dawno ci� takiej nie widzia�am. Kiedy kobiety wr�ci�y do pokoju, Borys wr�czy� Maryli kwiaty. Wyra�nie by�a mile zaskoczona. � Och, k�amczuch z pana � powiedzia�a Maryla z wyrzutem. � Oszuka� mnie pan! Mia� pan p�j�� po papierosy � pogrozi�a mu palcem. � No nic, tym razem panu wybacz�. W�o�y�a kwiaty do wazonu i postawi�a po�rodku sto�u. � Prosz� zajmowa� miejsca � komenderowa�a gospodyni. Borys i Henryk usiedli przy stole, zapalili papierosy. Henryk pali� s�absze, Borys siekiery. � No jak? � spyta� Heniek szeptem, kiedy kobiety znowu znikn�y w kuchni. Borys bezradnie roz�o�y� r�ce, zrobi� kilka nic nie znacz�cych gest�w. � Jak by ci tu powiedzie� � zacz�� wymijaj�co. Maryla i Jola ukaza�y si� w drzwiach pokoju nios�c p�miski z zimnymi zak�skami i butelk� gronowego wina. Potem znowu posz�y do kuchni, chodzi�y razem krok w krok, zachowywa�y si� niczym syjamskie siostry, jakby jedna drug� obawia�a si� zostawi� z m�czyznami. Przynios�y cztery kieliszki. Wreszcieusiad�y. � Kt�ry z pan�w otworzy butelk�? � spyta�a Maryla i wyci�gn�a r�k� z korkoci�giem w stron� Borysa. Doda�a przy tym: � My, kobiety, nie mamy nawet tyle si�y co najs�abszy m�czyzna. Borys wkr�ci� �rubokr�t w korek, �cisn�� butelk� kolanami i z hukiem otworzy� wino, nala� w tanie szklane lampki. � Zdrowie przemi�ej gospodyni! � podni�s� kieliszek i wyci�gn�� r�k� na �rodek sto�u. Tr�cili ci�. szk�em. Kobiety ledwie umoczy�y usta, Henio wydoi� ca�� zawarto�� lampki, i gdyby nie to, �e Borys odstawi� na bok nie tkni�te wino, Heniowi porz�dnie bysi� oberwa�o od Joli. Potem podano obiad i drug� butelk� wina. Po obiedzie rozochocone kobiety odsun�y st� pod �cian� i wyci�gn�y z k�ta adapter, nastawi�y p�yt�. Pop�yn�a muzyczka. � Bardzo lubi� ta�czy� � powiedzia�a Maryla. � Jak by�am podlotkiem, nie opu�ci�am �adnej zabawy. Bo�e, jakie awantury mia�am w domu przez te ta�ce. � Od kogo. � Od matki i od ojca. � Ale ojciec ci� nie bi�? � Bo nie wypada�o. By� so�tysem na wsi. Czasami a� p�aka� ze z�o�ci. � No, ja �ebym mia� tak� c�rk�, jak ty, to nawet gdybym by� ministrem... � Zbi�by� mnie? Borys w odpowiedzi nieco mocniej przytuli� do siebie Maryl�, kt�ra przy ka�dym wykonywanym pas usi�owa�a narzuci� mu swoje tempo. Ta�czy� w skupieniu, jakby z trudem przypomina� sobie t� czynno��. By�o mu dobrze. Od ponad dw�ch lat po raz pierwszy obejmowa� kobiet�, czu� ciep�o jej cia�a i mi�y zapach tanich perfum. � Dlaczego jeste� taki powa�ny? � spyta�a Maryla z trosk� w g�osie. � Jeste� niezadowolony? � Zawsze taki jestem. � U�miechnij si�, jest tak fajnie. Spe�ni� jej �yczenie. Wypad�o to sztucznie. Zadzwoni� telefon. Maryla przeprosi�a Borysa i wysz�a do przedpokoju, zamykaj�c za sob� drzwi. D�ugo z kim� rozmawia�a. Wr�ci�a podenerwowana, z wypiekami na twarzy. � Czemu jeste� taka zdenerwowana? � spyta� Borys, obejmuj�c j� wp�. � Kole�anka do mnie dzwoni�a, prosi�a, �ebym do niej przysz�a. W ci�gu kilku minut weso�y nastr�j opu�ci� Maryl�. Wszyscy to zauwa�yli. Jeszcze raz nastawiono now� p�yt� i na tym zabawa si� sko�czy�a. Rogalscy pocz�li zbiera� si� do wyj�cia. � Zosta�cie � prosi�a Maryla � jest jeszcze wcze�nie. � Na nas ju� czas � zarz�dzi�a Jola. � Wpadniemy do ciebie przy najbli�szej okazji albo ty przyjed�do nas kt�rego� dnia po pracy. � Mogliby�cie zosta� chwil� d�u�ej � powiedzia�a Maryla z nie ukrywanym wyrzutem. � Borys mo�e zosta�, zabawi� ci�, na nas ju� czas. � Borys, ty si� nigdzie nie spieszysz, prawda? Zosta�, prosz� ci�. � Czego si� nie robi dla pi�knej kobiety � powiedzia� Borys ze �miechem. � Widz�, �e tego wieczora ja najlepiej z was wszystkich si� ubawi�. Zostaj�. Rogalscy po�egnali si� i wyszli. Borys zosta� z Maryl�. � Jak ja wygl�dam? � spyta�a Maryla. Obrzuci� j� uwa�nym spojrzeniem, uj�� za r�k�, obr�ci� profilem i z min� jurora powiedzia�: � Daj, Bo�e, ka�dej kobiecie tak wygl�da�. Jego s�owa ponownie wprawi�y Maryl� w weso�y, beztroski nastr�j. Posadzi�a go na krze�le, a sama przesz�a do kuchni. Po minucie wr�ci�a z now� butelk� wina. Borys otworzy� butelk� i nala� do szklaneczek. � Twoje zdrowie � powiedzia�. � Twoje te�. Wypili. Borys zapali� papierosa. Siedzieli przy stole odstawionym pod �cian� i w milczeniu przygl�dali si� sobie. � Czemu tak na mnie patrzysz? � Bo mi si� podobasz � odpar�. � Tobie chyba wszystkie kobiety si� podobaj�, prawda? � Nie wszystkie, ale ty mi si� podobasz. � Nie znamy si� przecie�. � Po to, �eby si� kto� komu� podoba�, to od razu trzeba si� zna�? � Zata�czmy � zaproponowa�a Maryla. Borys od�o�y� papierosa. Maryla nastwi�a p�yt�. W pokoju rozleg�a si� muzyka. Borys poca�owa� Maryl� w r�k� i przygarn�� j� mocno do siebie. � Chwileczk� � powiedzia�a Maryla. Pu�ci�a Borysa, zgasi�a g�rne �wiat�o, zapali�a nocn� lampk� i zas�oni�a drukowan� kotar� okno. � Tak b�dzie lepiej � i przyklei�a si� znowu do Borysa. Zarzuci�a mu ramiona na szyj� i wspar�a g�ow�na ramieniu. Przytula� j� teraz coraz bardziej bezwstydnie. W ta�cu rozpi�� jej sukienk� na biu�cie, jego prawa r�ka natomiast przesuwa�a si� wolno po jej plecach, biodrze i kr�g�ym zadku. P�yta ju� dawno przesta�a gra�, a oni spleceni ze sob� dalej kr�cili si� w k�ko w tym samym rytmie. Uni�s� jej twarz do g�ry i poca�owa� j� w rozchylone usta. Najpierw musn�� j� delikatnie, a potem wpi� si� w nie z ca�ej mocy. I cho� tak w istocie nie by�o, w jednej chwili udawa�a nieprzytomn�. U�o�y� j� na wersalce, najpierw zdj�� jej buty z n�g, a potem ca�� rozebra�. Nie uczyni�a �adnego gestu w obronie, najwyra�niej pragn�a Borysa. Pogoda zmieni�a si� z dnia na dzie�. Borys obudzi� si� o �wicie i usiad� w po�cieli. W pokoju na pod�odze le�a� prostok�t jaskrawego s�o�ca. Uni�s� lekko ko�dr� i j�� przygl�da� si� �pi�cej nago dziewczynie. Spa�a na brzuchu. Zaczai j� delikatnie muska� ustami po karku i plecach, a potem leg� obok niej i z powrotem nakry� si� ko�dr�. Skr�powana Maryla krz�ta�a si� po mieszkaniu, Bo-rys w spodniach i podkoszulku siedzia� na brze�ku wersalki, wci�ga� na nogi skarpetki i zak�ada� pantofle. � Jaka ja g�upia � powiedzia�a w pewnej chwili Maryla. � Spi� si� do tego stopnia, �eby nie wiedzie�, co robi�. Ale nie my�l sobie, nie jestem taka jak inne, co to od razu z pierwszym lepszym id� do ��ka. Pierwszy raz mi si� to zdarzy�o. Wi�cej si� nie powt�rzy. � Nie masz wi�kszych zmartwie�? � Co ty sobie teraz o mnie pomy�lisz? � To samo co przedtem. � Ciekawa jestem. � �e jeste� klaw� dziewczyn�. Nie �a�uj�, �e tak si� sta�o i zosta�em u ciebie na noc. � Jola i Heniek nie maj� prawa o tym wiedzie�. � A co im do tego? Nie jeste�my dzie�mi. � Mog� wzi�� nas na j�zyki, a tego bym nie chcia�a. Nie znasz jeszcze Joli. J� bardziej obchodzi czyje� �ycie ni� w�asne. Ja j� znam od lat. � Wydaje mi si�, �e jest w porz�dku. � Teraz tak, ale trzeba by�o pozna� j� dwa albo trzy lata temu. Zjesz �niadanie? � Nie, nie zd��� ju�, zr�b mi co� do roboty. Maryla przygotowa�a mu kanapki: chleb posmarowany mas�em i poprzek�adany szynk� oraz kilka pomidor�w, wszystko to razem zapakowa�a mu w celofanow� torebk�. Na odchodnym poca�owa� j� w czo�o i policzki. � Postaraj si� wyj�� tak, �eby ci� nikt nie widzia� � poprosi�a. � Daj mi sw�j telefon, zadzwoni� po robocie. Wr�czy�a mu wizyt�wk�. Wymkn�� si� chy�kiem z mieszkania Maryli. W hallu modnej kawiarni t�ok by� niemi�osierny. M�ode diewczyny wyfiokowane wieczorowo przed wej�ciem na sal� poprawia�y przed lustrem fryzury. Bo-rys pom�g� Maryli zdj�� p�aszcz i odda� go do szatni. Potem, podtrzymuj�c j� pod r�k�, poprowadzi� po szerokich, marmurowych schodach na pierwsze pi�tro, sk�d dobiega�y d�wi�ki orkiestry i ochryp�y g�os piosenkarki. Wykupi� karty wst�pu i weszli na sal�. Na parkiecie kr��y�o kilka par. � Ober � zawo�a� Borys do przebiegaj�cego w pobli�u kelnera i strzeli� palcami, ale tamten nawet nie spojrza� w ich stron�, z tac� uniesion� nad g�ow� pomkn�� dalej. � Czego si� napijemy? � spyta� Borys. � Nie wiem. Nigdy nie by�am w takim lokalu, dla tego zaproponowa�am ci, �eby�my tutaj przyszli. Bierz, co uwa�asz. � We�miemy koniak gruzi�ski, dobry i niedrogi. � Mo�e by�. Orkiestra przesta�a gra� i zapalono na sali �wiat�a ukryte dyskretnie w�r�d girland. Ludzie rozeszli si� do swoich stolik�w. Do stolika, przy kt�rym siedzieli, podesz�a jaka� para z parkietu. M�oda dziewczyna o g�upim u�miechu, szczup�a i wysoka, oraz facet ni�szy od niej o g�ow�, �ysy, obwieszony z�otem niczym jaka� ksi�na. Na pierwszy rzut oka wida� by�o, �e on jest tutaj panem. Sk�onili si� siedz�cym i zaj�li dwa wolne miejsca. Facet u�miechn�� si� pewnie do swojej towarzyszki, a potem klasn�� kilka razy w pulchne r�ce i jak za uderzeniem czarodziejskiej r�d�ki przy stoliku zjawi� si� kelner. � Butelk� martini i jakie� soki, no... � facet uczyni� gest r�k�, kt�ry mia� znaczy�, �e kelner z racji swego zawodu powinien domy�li� si�, co on ma na my�li. Borys przy tej okazji r�wnie� z�o�y� zam�wienie. Dwa podw�jne koniaki i col� z lodu. Na tyle ich by�o sta�, to znaczy Maryn� by�o sta�, bo on by� jej go�ciem. Kelner w mig zaserwowa� zam�wienie. Ludzi wci�� przybywa�o. Zajmowali stoliki ustawione wok� parkietu. Jaki� m�czyzna sk�oni� si� w stron� ich stolika. Borys pomy�la�, �e uk�on skierowany by� do faceta siedz�cego obok nich albo te� do Maryli. � To tw�j znajomy? � spyta�. � Nie znam go, w og�le nie utrzymuj� znajomo�ci z m�czyznami, a kobiet nie cierpi�. Wszystkie one s� g�upie i podst�pne. Jedna -drug� utopi�aby w �y�ce wody, gdyby mog�a. Nie znasz jeszcze kobiet. Nagle Borysowi wyda�o si�, �e jaki� osobnik w�r�d ta�cz�cych przygl�da mu si� z uwag�. Uda�, �e nie dostrzega spojrzenia tamtego. Jednak zainteresowa� go ten cz�owiek, jego twarz wyda�a mu si� znajoma. Zada� sobie pytanie, sk�d go zna. Pami�� wzrokow� mia� dobr�, nigdy jednak nie mia� przyjemno�ci pozna� tego jegomo�cia, chocia� musia� go gdzie� widzie�. Kiedy wracali do stolika, nieznajomy odprowadzi� ich spojrzeniem. Nie usz�o to nawet uwagi Maryli. � Co si� sta�o? � spyta�a z niepokojem. � A co si� mia�o sta�? � odpowiedzia� pytaniem na pytanie. � Zauwa�y�e� tego faceta, co ci si� tak przygl�da�? � Zauwa�y�em. � Co to za jeden? Oboj�tnie wzruszy� ramionami. � Nie wiem, nie znam go. � Dziwnie ci si� jako� przygl�da�. � Przesadzasz, co znaczy �dziwnie". Normalnie. No dobrze, nie z�o�� si� ju�. Zmienili temat. � Jak ci si� tu podoba? � Wcale mi si� nie podoba � wyzna�a szczerze Maryla. � Nawet �a�uj�, �e�my tutaj przyszli. Mogli�my p�j�� gdzie indziej, gdzie mniejszy t�ok. � Sama chcia�a� tu przyj��. � Tak, bo nigdy tu nie by�am. Dziewczyna od faceta obwieszonego z�otem po wypiciu kilku kieliszk�w poczu�a si� o wiele swobodniej, pozwala�a bez cienia �enady obmacywa� si� swemu, adoratorowi, chichota�a z byle powodu, pieszczotliwie poklepywa�a go po nalanej twarzy i ni to czule, ni to z drwin�, �miej�c si� zalotnie, powtarza�a co chwila. � Ty m�j dzidziusiu. Dzidziu� zachowywa� si� podobnie jak jego towarzyszka. Bezceremonialnie, jakby poza nim nie by�o nikogo na ca�ej sali. Zbli�y� si� kelner. � Dwie du�e kawy pan b�dzie �askaw � zarz�dzi� Borys. Ulizany kelner o kocich ruchach i aparycji trzeciorz�dnego sutenera postawi� w mig kawy i dwie du�e koniak�wki nape�nione napoleonem. Z przyklejonym, u�miechem zamierza� znikn��. � Ja tego nie zamawia�em � powstrzyma� go Borys. � Mia�em takie polecenie. � Od kogo? � Od pa�skiego przyjaciela. Maryla przenios�a zdziwione spojrzenie z kelnera na Borysa. Kelner usun�� si� w cie�. Siedzieli nad kaw�, nie rozumiej�c, co to wszystko ma znaczy�. W pewnej chwili do ich stolika podszed� m�ody, elegancko-ubrany cz�owiek i sk�oni� si� siedz�cym. � Przepraszam pa�stwa � powiedzia� przyby�y, a potem zwracaj�c si� do Borysa, doda� � czy m�g�bym pana prosi� na sekund�? � Pij ten koniak � powiedzia� Borys do Maryli i podni�s� si� od stolika w taiki spos�b, w jaki podw�adni witaj� prze�o�onego. � Zaraz wracam. Przepraszam ci�. Wyszli z sali do hallu. Tu, gdzie ich nikt nie widzia�, przywitali si� serdecznie. � Cze��, Kozak � powiedzia� Borys. � Co s�ycha�? � O to samo chcia�em ciebie zapyta� � odpowiedzia� Kozak. � Jak �yjesz, kiedy ci� wypu�cili? � Wyszed�em miesi�c temu. � Jak sobie radzisz? � Rozmaicie, raz lepiej, raz gorzej. � Potrzeba ci pieni�dzy? � Nie. Kozak jakby nie dos�ysza� s��w Borysa. Si�gn�� do wewn�trznej kieszeni marynarki, wydoby� plik banknot�w i odliczy� z nich pi�� tysi�cy. � Masz � powiedzia�, wyci�gaj�c r�k� do Borysa. � Nie chc�. � Uuu... � Kozak zrobi� zdziwion� min� i ze zgorszeniem popatrzy� na Borysa. � Bierz, jak ci daj�. Ty� mi kiedy� w �yciu pom�g�, chc� ci si� zrewan�owa�. � Dzi�kuj� ci, ale pieni�dze naprawd� s� mi w tej chwili niepotrzebne. Pracuj�, zarabiam. � Ty pracujesz? � zdziwi� si� ponownie Kozak. � Nie do wiary! Taki cz�owiek jak ty i z tak� g�ow�? � Jestem tokarzem w Ursusie. � Nie, ja skonam za chwil� � za�mia� si� szczerze Kozak. � Borys wst�pi� na drog� cnoty. � A ty jak �yjesz? � zapyta� Borys, chc�c zmieni� temat. � Jak widzisz. Nie najgorzej. Jako� daj� sobie rad�. � Jak dawno wyskoczy�e�? � zapyta� Borys. Kozak zastanowi� si� chwil�. � Czterna�cie miesi�cy temu. � A ja dopiero miesi�c. Odpierdzia�em wszystko od dzwonka do dzwonka i na razie jestem czysty jak �za.Chc� pospacerowa� troch� na wolno�ci. � No c�, chcia�em ci pom�c jak kumplowi, ale skoro nie chcesz... -- Jak b�d� potrzebowa� twojej pomocy, sam si� zg�osz�. � A co to za ludzie przy twoim stoliku? � Tego �ysego faceta i tej dziwki jego nie znam, jestem z t�, kt�ra siedzi obok mnie. � A co to za jedna? � Heniek Rogalski pozna� mnie z ni�. � Przepro� swoj� pani� na chwil� i podejd� do naszego stolika. Siedz� w tym samym rz�dzie co ty, o trzy stoliki dalej. � A� kim ty tam jeste�? � Przyjd�, zobacz. Rozstali si�. Borys wr�ci� do swojego stolika, Kozak poszed� do siebie. Borys zapatrzy� si� na moment w sw�j kieliszek z napoleonem. � Co� si� tak zamy�li�? � spyta�a Maryla. � Tak sobie � odpar� wymijaj�co. � Kto to by�? � wypytywa�a dalej. � M�j kierownik z pracy. Pij. Musz� ci� na chwil� przeprosi�, przypomnia�em co� sobie. Wsta� i odszed� od stolika. Kozak siedzia� w wi�kszym gronie przy dw�ch zestawionych stolikach. Poza Kozakiem by�o tu czterech facet�w i trzy dziewczyny. � Poznajcie si� � powiedzia� Kozak. � To m�j serdeczny kolega z �awy szkolnej, a to koledzy z pracy. Przywita� si� z kobietami, a potem z kolegami Kozaka. Podsuni�to mu krzes�o, a kiedy usiad�, podano kieliszek koniaku. Kozak 'Wzni�s� toast. � Za tych, co na morzu. Wypili. � Borys jest technikiem w Ursusie � oznajmi� Kozak obecnym, zupe�nie jakby kogo� to interesowa�o. Zacz�a gra� orkiestra, facet obwieszony z�otem i jego pani poszli na parkiet. Maryla zosta�a sama przy stoliku. Jaki� facet podszed� do niej i poprosi� do ta�ca. Odm�wi�a, w�wczas natr�t pochyli� si� nad stolikiem i wycedzi� przez zaci�ni�te z�by: � No chod��esz, ty... W�wczas pe�na gniewu wsta�a i podesz�a do Borysa. � Jak d�ugo mam siedzie� sama? � spyta�a ostro. � Z kim tutaj przyszed�e�? � Marylu, pozw�l, �e ci przedstawi�... Nie doko�czy�. Maryla chwyci�a go nagle za r�k� i odci�gn�a od sto�u. Kozak na ten widok gwizdn�� przeci�gle i ze zdziwienia uni�s� brwi wysoko. Kobiety zarechota�y. Ludzie przy s�siednich stolikach j�li si� przygl�da� wyra�nie ubawieni, jak Maryla popycha�a przed sob� Borysa. � Przesta� � szepn�� z w�ciek�o�ci� Borys, � Nie jeste�my tutaj sami. � Sami? Je�li natychmiast nie usi�dziesz ze mn� przy stoliku, to ja st�d wychodz�. Kto� od stolika krzykn��: � Lej go! � Uspok�j si�! � powiedzia�, ledwie panuj�c nad sob�. � Ja ci si� zaraz uspokoj�! Dorwa�e� jakie� dziwki i jeste� szcz�liwy. Wychodz� st�d! Maryla nagle odwr�ci�a si� na pi�cie, przemkn�a pomi�dzy ta�cz�cymi i ruszy�a prosto do wyj�cia. Borys w pierwszej chwili ruszy� za ni�, jakby chcia� j� zatrzyma�, potem jednak machn�� r�k� i wr�ci� do Kozaka. Si�gn�� po butelk� z koniakiem i nala� sobie pe�ny kieliszek. Wypi� jednym haustem. � Powiniene� jak najszybciej si� z ni� o�eni� � poradzi� Kozak zgry�liwie. Borys nie odpowiedzia�, zdenerwowany zapali� papierosa, a potem zwr�ci� si� do Kozaka: � Po�ycz mi te pi�� tysi�cy. Kozak si�gn�� do kieszeni po pieni�dze, odliczy� pi�� tysi�cz�otowych banknot�w i po�o�y� przed Borysem na stole. Ten schowa� pieni�dze i spos�pnia�. Utkwi� spojrzenie w pod�odze, potem przywo�a� kelnera i zam�wi� najpierw jedn�, a po chwili drug� butelk� koniaku. Kozak spowa�nia�, z uwag� j�� przygl�da� si� Borysowi. � Wiesz co � powiedzia� Kozak takim tonem, jak by co� sobie nagle przypomnia� � teraz jeste� czysty, masz nowy dow�d, mam dla ciebie pewn� propozycj�, zarobisz par� z�otych, przyda ci si�. Borys nie unosz�c g�owy, powiedzia�: � Zrobi�, co zechcesz, kiedy? � To nic pilnego, jak b�dziesz mi potrzebny, sam ci� odszukam. � No, niech pan nie b�dzie taki smutny, prosz� o to, niech si� pan u�miechnie � powiedzia�a przymilnie dziewczyna siedz�ca po prawej r�ce Borysa. U�miechn�� si�, odpowiedzia�a mu tym samym. Siedzieli jeszcze przy zastawionym stole, kiedy orkiestra dawno ju� przesta�a gra� i zwin�a swoje instrumenty. Tej nocy Borys niespodziewanie wyl�dowa� u jednej z trzech dziewczyn. Nast�pnego dnia nie poszed� do pracy. Obudzi� si� z potwornym b�lem g�owy i moralnym kacem. Jak cz�owiek ci�ko powalony chorob�, z trudem podni�s� si� z tapczanu, i przeszuka� kieszenie ubrania rzuconego byle jak na krzes�o. Znalaz� dwie paczki papieros�w dunhil�w i reszt� pieni�dzy. Z pi�ciu tysi�cy pozosta�o mu zaledwie dwa. Nie zmartwi� si� tym zbytnio, schowa� pieni�dze, zapali� papierosa, a potem znowu po�o�y� si� obok �pi�cej dziewczyny. �mi� papierosa rozmy�la� o wczorajszym wieczorze. Za chwil� zgasi� dopiero co zapalonego papierosa i przytuli� si� do �pi�cej. O �wicie razem z pierwsz� zmian� wysiad� z poci�gu i w rozespanym t�umie ruszy� do podziemnego przej�cia. Przy wej�ciu na zak�ad kto� delikatnie uj�� go pod r�k� i odci�gn�� na bok. Borys od pierwszej chwili rozpozna� t� twarz. By� to ten sam m�czyzna, kt�ry tak mu si� przygl�da� dwa dni temu na dansingu. Nieznajomy u�miechn�� si� uprzejmie. Stali przez moment w milczeniu. � Pan pozwoli, �e si� przedstawi� � powiedzia� wreszcie nieznajomy. � Skowro�ski jestem. � Bardzo mi przyjemnie, ale o co panu chodzi? Skowro�ski u�miechn�� si� tajemniczo. � Pan przedwczoraj by� na dansingu, czy tak? Chyba si� nie myl�? Borys nie odpowiedzia�. Czeka�, co. tamten jeszcze powie. � Tak czy nie? � dopytywa� si� Skowro�ski, jeszcze bardziej u�miechni�ty. � By�em, i o co chodzi? � By� pan w towarzystwie. � By�em z narzeczon�. � Nie, p�niej przysiad� si� pan do wi�kszego towarzystwa, jak ju� pana narzeczona wysz�a. � Nie pami�tam dok�adnie, by�em po paru kieliszkach. � Ja si�, prosz� pana, nie myl�, obserwowa�em dok�adnie wasz stolik, a pana nawet p�niej, kiedy pan wyszed� z dziewczyn�. Oczywi�cie nie m�g� mnie pan widzie�, bo czeka�em na was a� wyjedziecie na ulic�. � Nie rozumiem. � Wszystko panu wyja�ni�. � Ja spiesz� si� do pracy. � Ja r�wnie�, pracuj� tu od lat, jestem kierownikiem technicznym na pewnym wydziale. Sp�ni� zawsze si� mo�na, zna pan to powiedzenie �robota nie zaj�c". � Panu chodzi o dziewczyn�? Wi�c wyja�ni�, rzeczywi�cie by�em z moj� narzeczon�, posprzeczali�my si� troch�, ona wysz�a, a ja przenios�em si� do drugiego stolika, przy kt�rym siedzia�a dawna moja znajoma i z ni� wyszed�em. To wszystko, co mog� panu po wiedzie�. � Nie � powiedzia� Skowro�ski nagle powa�niej�c.� Nie chodzi mi o dziewczyn� ani o pana narzeczon�, chodzi mi o tych pan�w, z kt�rymi one siedzia�y. � Nie znam ich. � Zna pan i ja ich te� znam. Znam ich od do�� dawna. � Wi�c czego pan chce? � Ja ich znam z widzenia i nie mam do nich doj�cia, a pan ich doskonale zna. Widzia�em na w�asne oczy, jak jeden z tych ludzi wr�czy� panu pieni�dze. � By� mi winien. Odda� d�ug. � To ju� mnie nie obchodzi, powiem panu wprost, dlaczego pana zaczepi�em: oni maj� dolary, a ja ich nie mam, mam natomiast pieni�dze i chc� sobie kupi� w�z zagraniczny w Pekao, a tam sprzedaj� tylko za dolary. Dobrze zap�ac�, to wszystko, co mia�em panu do powiedzenia. No, idziemy do roboty, po pracy zaczekam n