9874

Szczegóły
Tytuł 9874
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9874 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9874 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9874 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Yackta � Oya PATROL NWMP ZAGIN�� �yj�ca legenda Wed�ug szeroko na kontynencie p�nocnoameryka�skim rozpowszechnianych, a przez dziesi�ciolecia utrwalanych przekona�, legenda North-West Mounted Police � P�nocno- Zachodniej Policji Konnej � jest prawie tak stara, jak owe s�awne po dzi� dzie� policyjne si�y Kanady. Moment narodzin legendy jedni wi��� z dat� 30 sierpnia 1873 roku, kiedy to NWMP zosta�a formalnie powo�ana do istnienia; drudzy z dat� 8 lipca 1874 roku, kiedy z Fort Dufferin, faktorii kupieckiej i osady nad Rzek� Czerwon�, w pobli�u granicy ze Stanami, rozpocz�to ponad tysi�cdwustukilometrowy marsz na zachodni� kanadyjsk� preri� pierwszych sze�� dywizjon�w North-West Mounted Police. Nie zdo�a� jeszcze ucichn�� chrz�st oddalaj�cych si� od Dufferin tabor�w, t�tent i r�enie koni, gdy s�awa, owych sze�ciu dywizjon�w wr�ci�a w odg�osie fanfar i rozla�a si� po ca�ym p�nocnoameryka�skim kontynencie. Jednak przekonanie o r�wnoczesno�ci narodzin NWMP i legendy jest s�uszne jedynie z pozoru. W rzeczywisto�ci, co mo�e wydawa� si� paradoksem, legenda nie powsta�a ani w tym samym czasie co Si�y, ani w okresie p�niejszym, gdy szczeg�lnie wielkie lub barwne czyny tych Si� mog�yby uzasadnia� jej istnienie. Powsta�a znacznie wcze�niej. By zrozumie� t� pozornie paradoksaln� prawd�, trzeba przynajmniej kilka s��w po�wi�ci� samej legendzie, kt�rej idea wywodzi si� z ugruntowanych w �wiadomo�ci pokole� wyobra�e� o ameryka�skim i kanadyjskim pograniczu, pograniczu przesuwaj�cym si� nieprzerwanie w ci�gu dwu i p� wieku od wybrze�y Oceanu Atlantyckiego poprzez Appalachy, dolin� Ohio i Missisipi, przez wielk� preri�, a� do podn�a G�r Skalistych na zachodzie kontynentu. Wywodzi si� z ducha kolonizacji i nieprzerwanej konfrontacji �wiata ludzi bia�ych ze �wiatem cz�owieka czerwonosk�rego, z walk i wojen india�skich oraz tych, kt�re biali tocz� mi�dzy sob� lub przeciwko Indianom. Obraz legendy wype�niaj� wizerunki s�awnych india�skich wodz�w i wojownik�w z g�owami zdobionymi barwnymi pi�ropuszami, postacie s�ynnych awanturnik�w, rewolwerowc�w, �owc�w przest�pc�w i p�atnych �owc�w skalp�w, francuskich go�c�w le�nych i nieustraszonych, twardych ludzi p�nocno-zachodniego szlaku, wielkich odkrywc�w i futrzanych kupc�w. Ale obraz ten maluj� i inne sceny: �uny i zgliszcza po�ar�w, wojenna wrzawa, p�acz rannych i konaj�cych, krzyk zwyci�stwa i b�lu, j�k piersi przeszytej strza�� lub kul� muszkietu, rozpacz i gniew Indian wyp�dzanych z ziem praojc�w. Echa przesz�o�ci w ramy obrazu wkomponowuj� sceny gwa�tu i przemocy, czyny i wydarzenia krwawe i przera�aj�ce. Ukazuj� brutaln� si�� i bezwzgl�dno��, pogard� dla s�abszych, dla prawa i sprawiedliwo�ci, dla wszelkich, norm etycznych i moralnych, zach�ann� chciwo�� i ��dz� bogactw, ��dz� panowania nad innymi. Niby w makabrycznym zwierciadle obraz, wyros�y na gruncie legendy pogranicza, z ca�� ostro�ci� odbije nak�adaj�ca si� na niego i dope�niaj�ca go przera�aj�ca rzeczywisto�� Dzikiego Zachodu. 3 U jednych rozpala wyobra�ni�, wi�c spiesz�, by si� w niej zanurzy�; u drugich budzi l�k, przera�enie i groz�, wzbudza t�sknot� za legend� inn�, za innym bohaterem. Powodem decyzji o utworzeniu si� policyjnych Kanady nie jest jednak legenda. Wydaje si� by� nawet pewne, �e kiedy sir John A. Macdonald, pierwszy premier Dominium Kanady, rozwa�a problem powo�ania takich Si�, nie my�li ani o legendzie, ani tym bardziej nie zdaje sobie sprawy z tego, �e zamierza utworzy� jedn� z najbardziej s�awnych w przysz�o�ci formacji policyjnych �wiata. Kieruj� nim zupe�nie inne powody, w jego mniemaniu oraz ocenie kanadyjskich polityk�w, znacznie powa�niejsze. Macdonalda niepokoi po�udniowy s�siad i jego narastaj�ca gwa�townie ekspansja terytorialna, kt�rej widomym przyk�adem jest niedawne zagarni�cie Teksasu, Nowego Meksyku i Kalifornii. Zdaje sobie spraw�, �e tylko cudem a� dwukrotnie sprawa Oregonu nie zako�czy�a si� zaw�adni�ciem przez Stany Zjednoczone terytorium Brytyjskiej Kolumbii. Niedawne zakupienie przez USA od Rosjan Alaski traktuje jako alarmuj�cy, dramatyczny znak ostrzegawczy. W obliczu szybko zwi�kszaj�cego si� nap�ywu ameryka�skich osadnik�w w rejony p�nocno-zachodnie Stan�w, rz�d w Ottawie kupuje w 1869 roku od Kompanii Zatoki Hudsona najwi�ksze na �wiecie prywatne terytorium � licz�c� kilka milion�w kilometr�w kwadratowych Ziemi� Ruperta. Ziemia ta, granicz�ca na dystansie ponad dwu tysi�cy kilometr�w ze Stanami Zjednoczonymi, pozostaje jednak nadal bez �adnej ochrony. Na tych rozleg�ych obszarach, nazwanych Terytoriami P�nocno-Zachodnimi, sytuacja z dnia na dzie� staje si� coraz bardziej dramatyczna. Z terytorium Montany i Dakoty, na Northwest Territories, przez nie strze�on� granic�, wlewa si� fala ameryka�skich handlarzy whisky i futer, ca�e bandy �owc�w bizon�w i �owc�w bia�ych wilk�w, koniokrad�w i pospolitych z�odziei, watahy wszelkiego rodzaju awanturnik�w i r�nego typu przest�pc�w. Rozpijaj�, demoralizuj� i terroryzuj� india�sk� ludno��, s� �r�d�em i przyczyn� zatarg�w, wa�ni i walk z plemionami Cree, Assiniboine, konfederacj� wojowniczych Blackfoot. W�r�d miejscowej ludno�ci wywo�uj� wrzenie gro��ce wybuchem india�skiej wojny. W przygranicznych rejonach, w okolicach Dirt Hills, Cypress Hills, Sweet Grass Hills, nad rzekami Qu�Appelle, Assiniboine, South Saskatchewan, Red Dear, Old Man�s zak�adaj� sta�e obozy. Ponura s�awa niekt�rych z nich, takich jak Slideout, Keep, Standoff, czy Fort Whoopup � najs�ynniejszy ze wszystkich � na d�ugo wpisz� si� w histori� tamtych teren�w. Sytuacj� na tym odleg�ym kanadyjskim pograniczu dobrze ilustruje list-opowie��, jak� na r�ce w�adz w Ottawie przekazuje misjonarz-metodysta, wielebny John Mc Dougal: �...Tysi�ce sk�r bizonich, setki tysi�cy sk�r wilczych i lisich oraz wi�kszo�� najlepszych koni, jakie mieli Indianie, zosta�a zabrana na po�udnie do Montany, a g��wnym artyku�em wymiany by� alkohol. W trwaj�cych tu ci�gle zamieszkach zosta�o zabitych wielu Indian, a tak�e bia�ych. W obr�bie kilku mil wok� nas, tej zimy 1873/74 zgin�o czterdziestu dwu doros�ych, zdrowych m�czyzn; wszyscy zgin�li w pijackich awanturach. Byli to Blackfoot... Nie ma tu prawa, lecz przemoc... Mia�y miejsce sceny okropne, kiedy na pija�stwo i hulanki sz�y ca�e obozy (india�skie � dop. aut.), co by�o najcz�stsz� przyczyn� pchni�cia no�em, zab�jstwa, zamarzni�cia na �mier�. Te rozpustne okropno�ci trwa�y ca�� zim� niedaleko od nas... Matki traci�y swoje dzieci. Zamarza�y one na �mier� lub by�y rozszarpywane przez wa��saj�ce si� psy obozowe. Zmniejsza si� liczba urodzonych dzieci india�skich, a biedny czerwonosk�ry znalaz� si� na najlepszej drodze do wygini�cia tylko dlatego, �e m�czy�ni pochodz�cy z chrze�cija�skich kraj�w i ich chrze�cija�ska cywilizacja rz�dzone by�y przez ��dz� posiadania i chciwo��...� Coraz cz�ciej z rejon�w dalekiego pogranicza docieraj� do Ottawy niepokoj�ce, przera�aj�ce wie�ci. Jedna z nich wywrze w ca�ej Kanadzie wstrz�saj�ce wra�enie. Oto w maju 1873 roku, mi�dzy grup� �owc�w bia�ych wilk�w, dzia�aj�cych ze swej g��wnej bazy w Fort Benton w Montanie, a liczn� grup� Indian Assiniboines poluj�cych w rejonie Cypress Hills na terytorium Kanady, dochodzi do sporu o prawo polowania na tych terenach. 4 Biali i Metysi uzbrojeni w nowoczesne wielostrza�owe karabiny nie maj� wi�kszego problemu. Sp�r ko�czy si� masakr� Indian. Nie ocaleje nawet jeden �wiadek. Zostan� zamordowani wszyscy m�czy�ni, wszystkie kobiety, a nawet starcy i dzieci. Trudno ustali� dok�adn� liczb�. Niekt�rzy m�wi� o kilkuset ofiarach... Mordercy uchodz� bezkarnie na po�udnie do Montany. Sprawa staje si� g�o�na i znana jako Cypress Hills Massacre. Opinia publiczna Kanady jest wstrz��ni�ta. Rz�d w Ottawie nie mo�e d�u�ej zwleka�, tym bardziej �e Kanady nie sta� na powtarzanie krwawej lekcji ameryka�skiego Dzikiego Zachodu. Gdy zostaje og�oszony zaci�g do si� policyjnych, na pierwsze sto pi��dziesi�t miejsc zg�asza si� ponad tysi�c pi�ciuset ochotnik�w z ca�ego kraju. I nie n�ci ich przecie� siedemdziesi�t pi�� cent�w dziennego �o�du. Staj� niczym na apelu o�ywieni wol� i pragnieniem walki ze z�em, z przemoc�, bezprawiem. Dla wielu to szansa na ziszczenie marze� o wielkiej, pi�knej i szlachetnej przygodzie, o barwnym, porywaj�cym, pasjonuj�cym, pe�nym emocji i niebezpiecze�stw �yciu na dalekiej prerii, w imi� stanowienia prawa i sprawiedliwo�ci. Kiedy z Dufferin ma wyruszy� na zach�d pierwszych sze�� dywizjon�w NWMP, prasa kanadyjska grzmi, �e to oddzia� strace�c�w. Wszak jest ich zaledwie dwustu siedemdziesi�ciu pi�ciu wyposa�onych w jednostrza�owe karabiny, podczas gdy tam, w warownych fortach i obozach czekaj� setki, a mo�e tysi�ce uzbrojonych w nowoczesn� wielostrza�ow� bro� przest�pc�w gotowych rozprawi� si� z t� garstk� tak, jak rozprawili si� z Indianami w Cypress Hills Massacre. Dywizjony jednak nie ul�kn� si�. Ruszaj�c z Dufferin przeciwko bezprawiu na P�nocno- Zachodnich Terytoriach Kanady nie�wiadomie wkraczaj� w ow� wielk� legend�. Legenda za� okrywa je wielobarwnym p�aszczem wszelkich zalet i ju� u progu narodzin czyni z nich wielkiego romantycznego bohatera walcz�cego przeciwko z�u, bohatera obdarzonego wszelkimi cnotami heroizmu, dzielno�ci, m�stwa, uczciwo�ci, szlachetno�ci, sprawiedliwo�ci, mi�uj�cego i wprowadzaj�cego prawo, porz�dek i pok�j. Tak wi�c North-West Mounted Police, czy chce, czy nie chce musi sta� si� legendarnym bohaterem. Tego oczekuje ameryka�skie i kanadyjskie spo�ecze�stwo. Z ka�dym krokiem marszu na zach�d, marszu, kt�rego pierwszym celem jest w�a�nie Fort Whoop-up, ro�nie s�awa dywizjon�w. To nie india�scy bezbronni my�liwi, to nie india�skie kobiety i dzieci. To zwarta, zdecydowana, rozumiej�ca sw� odpowiedzialno�� i powinno�� si�a. Wraz z jej zbli�aniem si� do celu, warowne przest�pcze obozy i forty zaczynaj� podejrzanie pustosze�. Zwyk�e bandy awanturnik�w nie odwa�� si� stawi� czo�a takiemu przeciwnikowi. Ci, kt�rzy zaryzykuj� i pozostan�, szybko zostan� wy�apani i ponios� kar�. Po przebyciu przesz�o tysi�cdwustukilometrowego szlaku, dywizjony, prawie z marszu, rozdziel� si�, przeczesz� teren, wzd�u� ameryka�skiej granicy zbuduj� forty, w najdalszych zak�tkach dzisiejszych prowincji Alberta, Saskatchewan i Manitoba za�o�� bazy operacyjne. Dwu-, trzyosobowe patrole rusz� na dalekie szlaki rozleg�ego kraju. Nie jest wa�ne czy �wieci s�o�ce, pada deszcz, czy jest �nie�na zamie�, czy do szpiku ko�ci cia�o przenika lodowaty wiatr. Konne patrole Riders of the Plains � Je�d�c�w Prerii � pe�ni� codzienn� s�u�b� w promieniu setek mil od macierzystego posterunku czy fortu. Kiedy mr�z �ci�nie ko�skie chrapy, wierzchowiec zostanie zamieniony na psi zaprz�g, kt�ry bez l�ku zanurzy si� w bia�e piek�o p�nocnych rejon�w. Gdy zajdzie potrzeba, �Mountie�, gdy� tak zdrobniale nazywa si� konnego policjanta, tygodniami i miesi�cami b�dzie d��y� tropem przest�pcy. Przedziera si� przez rozleg�y step, bezkresne lasy, dzikie w�wozy i parowy podn�a G�r Skalistych, przez niedost�pne bagna, i niczym uparty my�liwy nie opu�ci tropu �ciganej zwierzyny. Dostanie j� w ko�cu i postawi przed s�dem bez wzgl�du na to, czy przest�pc� b�dzie bia�y, Metys, czy Indianin. Za przest�pstwo b�dzie musia� ponie�� kar� zgodn� z prawem. Zdarza si�, �e przest�pca jest szybszy, bardziej przezorny, �e nie ma �adnych skrupu��w, �e przestanie bi� serce w piersi okrytej szkar�atnym mundurem, �e Mountie 5 pozostanie na szlaku. Ale nikt nie zarzuci mu nigdy, �e swego obowi�zku nie wype�ni� do ko�ca. Tropem mordercy p�jd� wtedy inni i ju� nie dadz� mu szans. Scena do zagrania roli o legendarnych wymiarach zosta�a okre�lona w 1873 roku. Jest ni� niezmierzone �wczesne Terytorium P�nocno-Zachodnie rozci�gaj�ce si� od granicy ze Stanami Zjednoczonymi na po�udniu po wybrze�a Oceanu Arktycznego i Alask� na p�nocy � niezbadana mro�na kraina prerii i puszcz, wysokich dzikich g�r, tysi�cy rzek i jezior, kraina lodowatego p�nocnego wiatru, straszliwych mro�nych zamieci zapieraj�cych dech w piersiach, �cinaj�cych w �y�ach krew, kraina, gdzie ju� sam arktyczny klimat i surowa przyroda wymagaj� heroizmu. Wymarzona sceneria, wspania�e role, pasjonuj�cy spektakl. Na rezultaty nie trzeba d�ugo czeka�. Ju� wkr�tce odziany w szkar�atny uniform bohater pojawi si� w literaturze tamtych czas�w, w s�ynnych powie�ciach Rogera Pococa i sir Gilberta Parkera. Przygody nieustraszonego Mountie zape�ni� szpalty londy�skiego �Boy�s Own Paper�. Kanadyjski policjant stanie si� bohaterem wspania�ych powie�ci Curwooda, Steade�a, Kendalla, Goodsella, Douthwaite�a i wielu innych p�niejszych. Czyny Mountie, id�cego tysi�ce mil tropem przest�pcy, opiewaj� poeci, malarze utrwalaj� na p��tnach, na szpaltach gazet opisuj� dziennikarze. W ca�ej P�nocnej Ameryce o niezr�wnanych czynach i dokonaniach Riders of the Plains wszyscy czytaj� tysi�ce opowie�ci, wszyscy si� nimi fascynuj�. Wraz z narodzinami filmu North-West Mounted Police wkracza na srebrne ekrany: �Riders of the Plains� nakr�cony przez Edison Mooving Picture Company w Stanach, bije rekordy popularno�ci. Powstaj� coraz to nowe filmy, a w�r�d dziesi�tk�w innych tak s�awne, jak �Cameron of the Mounted�, �The Trail of �98�, �Rose Marie�, �Eskimo�, �Susannah of the Mounties�, �Heart of the North�, �The Country Beyond�, �King of the Royal Mounted�. W filmach tych pojawiaj� si� prawdziwe gwiazdy ekranu, najs�awniejsze �wczesne twarze i nazwiska: Randolph Scott, Shirley Temple, Gary Cooper, Madeleine Carol, Poulette Godard, Robert Preston, Lynne Overman, Lon Chaney Jr., Preston Foster, Akim Timiroff, Walter Hampden, George Bancroft. Wraz z nap�ywem osadnik�w w g��b kontynentu rozszerz� si� rejony dzia�ania sit policyjnych. Gdy nad Jukonem wybuchnie gor�czka z�ota, gdy w Dawson, Klondike i Forty Mile pojawi� si� tysi�ce poszukiwaczy, a wraz z nimi armia r�nego typu przest�pc�w, niebieskich ptak�w, sprzedajnych dziewcz�t i �owc�w fortuny, pierwszy oddzia� North-West Mounted Police, got�w do pe�nienia s�u�by, b�dzie ju� na miejscu. A jaka to b�dzie s�u�ba, czytelnik dowie si� z kart tej opowie�ci. Na ile jest to opowie�� wierna, na ile odpowiada realiom i duchowi tamtych czas�w � trudno oceni�. Czytelnik spotka w niej fakty i wydarzenia, a tak�e postacie znane mu cho�by cz�ciowo z historii ostatniej w Kanadzie gor�czki z�ota. Ale dowie si� r�wnie� o innych, na pewno jeszcze mu nie znanych, takich, kt�re mog� budzi� w�tpliwo�ci, czy by�y rzeczywisto�ci�. Autor stara� si� by� rzetelny, ale w wypadku gdy mimo wszelkich wysi�k�w nie m�g� sprawdzi� wiarygodno�ci fakt�w, uzna�, �e przecie� nie pisze historii i zawierzy� legendzie, wplataj�c j� w w�tek swej opowie�ci. �ycie nad Jukonem w czasie gor�czki z�ota, jaka wybuch�a tam w 1897 roku, by�o barwne, szalone, porywaj�ce. Dla jednych stanowi�o raj, dla drugich sta�o si� piek�em. Kolejny spektakl pogranicza lub Dzikiego Zachodu, kolejne widowisko, wspania�e role, wspania�a sceneria, cudowni �ywi aktorzy. Jedni graj� siebie, inni role przybrane � fa�szywe. Jedni zdobywaj� maj�tek p�ucz�c z�otono�ny piasek w lodowatych strumieniach, g�odni, zzi�bni�ci, ale twardzi i nieust�pliwi. Inni robi� fortun� za pomoc� strza�u oddanego z zasadzki, talii znaczonych kart, pchni�cia no�em, przemycanych galon�w whisky, oszuka�czych transakcji, spekulacji dzia�kami i odkrywkami. Niekt�rzy nie zdo�aj� nawet dotrze� na z�otono�ne pola, pozostaj�c na zawsze pod �niegiem lub na dnie rzeki. 6 Cho� �ycie w swej zewn�trznej postaci toczy si� na poz�r spokojnie, prawie sielankowo, to w swym podsk�rnym, niewidocznym nurcie wrze, burzy si� niczym podziemny wulkan, targane ��dz� bogactwa, brutaln� chciwo�ci� i zach�anno�ci�. Nami�tno��, pasja i towarzysz�cy im hazard ogarniaj� wszystko i wszystkich. Legenda zanotuje wiele, ale przemilczy los tych, kt�rych ko�ci bielej� na trasie od Fortu Wrangel, poprzez Teslin, Atlin i Glenor� do Dawson. Milczy o dziejach tych, kt�rym nie uda�o si� pokona� prze��czy White Pass czy Chilcot Pass lub piekielnych Bystrzyn Bia�ego Konia. Kroniki nie napisz� o tych dwudziestu tysi�cach, kt�rzy straszliw� zim� 1897/98 musz� sp�dzi� nad jeziorami Tagish i Bennetta, bez zapas�w �ywno�ci, ciep�ej odzie�y, drzewa na opa�, kt�rych jedyn� os�on� przed sze��dziesi�ciostopniowym mrozem i szkwa�ami lodowatego p�nocnego wiatru stanowi p�ytka, wykuta oskardem w zamarzni�tym gruncie jama, przykryta cienk� warstw� darniny. Historia milczy o tych, kt�rzy pozostali nad dalekimi potokami, w rozpadlinach skalnych lub dzikich g�rskich w�wozach, kt�rych rozszarpa�y stada wa��saj�cych si� g�odnych wilk�w, ale i o tych, kt�rym nie starczy�o si�, by w czasie �nie�nej zawiei przeby� ostatni� mil� dziel�c� ich od zbawczego obozu. Powie po prostu, �e pozostali na szlaku. Legenda i rzeczywisto��. Splot los�w i mit�w, prawdy i fa�szu. Bohaterowie �ywi i martwi. Gdzie ko�czy si� prawda, a gdzie zaczyna fikcja? Jak� rol� i miejsce w legendzie Jukonu odgrywa i zajmuje North-West Mounted Police? Czy jest tam jedynie legend�, czy �yw� pulsuj�c� rzeczywisto�ci�? Czy jak zawsze, stanowi rami� prawa, porz�dku i spokoju, karz�c� r�k� sprawiedliwo�ci? Czy dzia�a na powierzchni �ycia, czy i w jego g��bi, tam gdzie burz� si� nami�tno�ci...? W opowie�ci, kt�r� czytelnik ma przed sob�, s� oczywi�cie Mounties. Wszak im, w g��wnej mierze, opowie�� ta jest po�wi�cona. W tym szalonym, zwariowanym �wiecie, kt�ry tworzy gor�czka z�ota, ka�dy lub prawie ka�dy gra jak�� rol�. Mounties musz� w tej grze bra� udzia� tak jak wszyscy, zgodnie z potrzebami roli do jakiej zostali wyznaczeni, ale r�wnie� tak, jak wymaga tego legenda. A gra na scenie Terytorium Jukonu to bardzo cz�sto gra pozor�w. Czytaj�c t� ksi��k�, nie nale�y jednak da� si� zwie�� pozorom... Y�ckta-Oya 7 Rozdzia� I Meldunek z Rejonu Trzynastego Inspektor David Strickland, zast�pca dow�dcy dywizji North-West Mounted Police w Fort Constantine nad granic� alaska�sk�, podni�s� si� zza biurka i spojrza� przez okno. Nisko wisz�ce o�owianoszare chmury i ci�kie p�aty g�sto padaj�cego �niegu nie wr�y�y rych�ej zmiany pogody. Mimo �e przycich� nieco Ke-e-wa-tin, lodowaty p�nocno-wschodni wiatr, s�upek rt�ci na termometrze, umieszczonym po zewn�trznej stronie okna, pokazywa� nadal temperatur� minus czterdzie�ci stopni. Jej niski stan, spowodowany w�a�nie owym wiatrem ci�gn�cym gdzie� z rejon�w Archipelagu Arktycznego, ostrzega�, �e przynajmniej przez kilka najbli�szych dni nie ma co liczy� na ocieplenie. W obr�bie fortecznych zabudowa� nie wida� by�o najmniejszego ruchu. Strickland spojrza� na skut� lodem rzek�. Jak wszystko wok� trwa�a w g��bokim u�pieniu, a jej nieruchomej tafli pokrytej grub� warstw� mi�kkiego puchu nie zaciemnia� najmniejszy nawet punkt, na kt�rym m�g�by zatrzyma� si� wzrok. Spojrzenie patrz�cego usi�owa�o wybiec nieco dalej � za rzek� � lecz g�sta zas�ona �niegu przes�ania�a zar�wno bli�ej po�o�one �agodne wzg�rza, jak i horyzont, na tle kt�rego przy lepszej pogodzie mo�na by�oby dostrzec ciemniejsz� smug� lasu. Podszed� do okna i przez moment usi�owa� spo�r�d wielu innych wy�owi� chocia� jedn� �nie�ynk�. Wszystkie by�y jednak podobne i pod wp�ywem ruchu powietrza ta�czy�y niczym p�atki bia�ego kwiatu zawieszone na niewidocznej prz�dzy. Na �adnym z nich nie potrafi� zatrzyma� wzroku d�u�ej ni� kilka chwil. Bez przerwy znika�y sprzed oczu i gin�y po�r�d miliona innych. Odwr�ci� wzrok i podszed� ponownie do biurka. Niech�tnie si�gn�� po le��c� na nim kartk� papieru i po raz nie wiadomo kt�ry zacz�� czyta� j� od pocz�tku: Jego Ekscelencja Inspektor Charles Constantine Dow�dca Dywizji North-West Mounted Police w Fort Constantine Terytorium Jukonu Informuj� Wasz� Ekscelencj�, �e tutejszy posterunek otrzyma� z Fortu Mc Pherson informacj� o trudnej sytuacji w rejonie zbiegu rzek Hungry i Wind. Po�o�ony tam zimowy ob�z Nahani zosta� opanowany przez epidemi� tyfusu. Zmar�o ju� trzech m�odych Indian. W tamtych stronach nie ma bia�ych m�czyzn. Nahani i ich oko�o dwudziestosze�cioletni dow�dca przenie�li si� bli�ej fortu. Zaraza wzi�ta si� st�d, �e angacok1 i wytropi� m�odego, chorego bia�ego karibu i jego mi�sem nakarmi� swych ludzi oraz jakiego� india�skiego obcego poszukiwacza. W zwi�zku z zapytaniem Waszej Ekscelencji donosz�, �e nie otrzymali�my jeszcze obiecanej surowicy o nazwie NW, najlepszej podobno na tyfus. Je�li chodzi o moj� �y�� z�ota, to potwierdzam, �e mo�e j� eksploatowa� kapral Wolsey. Tak si� um�wili�my. Gdyby by�y dla nas jakie� przesy�ki, na razie nie widz� mo�liwo�ci ich odebrania. Poniewa� Fort Mc Pherson oczekuje pomocy, a by� mo�e ratunku, zabieram nasze leki, Milforda i 1 Szaman u Eskimos�w 8 Parkera oraz znaj�cego drog� przewodnika i jeszcze dzi� wyruszam z patrolem w drog�. Jest daleka, wi�c nie wiem, kiedy wr�c�. Niech B�g ma Wasz� Ekscelencj� w opiece. Podpisano: Allan Weller Sier�ant NWMP Posterunek nad Duck Creek dnia 12 czerwca 1897 roku Taak... Zwyczajna kartka wyrwana ze s�u�bowego notatnika, zawieraj�ca meldunek dow�dcy jednego z kilkunastu posterunk�w P�nocno-Zachodniej Policji Konnej, utworzonych niedawno na rozleg�ym Terytorium Jukonu. Zwyczajna z pozoru, tak jak zwyczajna mog�a wydawa� si� tre�� spisanego na niej meldunku. A jednak w�a�nie ta tre�� postawi�a w stan alarmu garnizon z Fort Constantine. Dla kogo� obcego w tych stronach meldunek wygl�da� niewinnie. Zawarte w nim informacje nie mog�y budzi� podejrze�. Jacy� Indianie, tyfus, potrzeba udzielenia odleg�emu fortowi pomocy. To brzmia�o prawdopodobnie i zrozumiale. Prawdopodobne i zrozumia�e mog�o si� wydawa�, �e dow�dca posterunku nad Duck Creek � sier�ant Allan Weller oraz dwaj jego konstable zabieraj� przewodnika i wyruszaj� z patrolem do Fortu Mc Pherson. I jeszcze tylko data � 12 czerwca 1897 roku. Obecnie by�a po�owa grudnia, a wi�c pismo znajdowa�o si� w drodze od przesz�o sze�ciu miesi�cy. C�, zdarza�o si�, i� meldunki z r�nych przyczyn nie dociera�y na czas. Zdarza�o si�, �e przekazywane w nich informacje w cz�ci bywa�y nieprawdziwe, co wcale nie wynika�o ze z�ej woli czy niewiedzy pisz�cego. Ot, napisa� to, co us�ysza� od kogo�, a czego nie zd��y� sprawdzi�. Tutaj nie zachodzi�a jednak taka sytuacja. Tu ca�y meldunek nie zawiera� s�owa prawdy. Karibu nie przenosi�y tyfusu. Nie by�o �adnej surowicy o nazwie NW i nikt jej Wellerowi nie obiecywa�. Obozy Nahani nie znajdowa�y si� na p�nocnym wschodzie, lecz o kilkaset mil na po�udniowym zachodzie. Angacok nie wyst�powa� nigdy u Indian, lecz u Eskimos�w. Wreszcie Weller nie posiada� �y�y z�ota; w dywizji za� nie s�u�y� �aden Wolsey. Rzeki Hungry i Wind nie znajdowa�y si� tam, gdzie umieszcza� je Weller. Jednak nie te oczywiste nonsensy, na kt�re mo�na by�o nabra� jedynie kogo� nie maj�cego jeszcze poj�cia o Terytorium Jukonu, wzburzy�y Stricklanda. Sier�ant Weller napisa�, �e wyrusza do Fortu Mc Pherson, do fortu, kt�ry jeszcze nie istnia� i nie mia� �adnej za�ogi. A o tym, �e fort nie istnia�, Weller wiedzia� r�wnie dobrze jak Strickland. Nie dalej bowiem, jak wiosn� tego roku rejony, w kt�rych zamierzano go dopiero usytuowa�, zwiedza� wsp�lnie z inspektorem i wiedzia�, �e budowa nie zacznie si� wcze�niej, jak za kilka lat. Sier�ant wiedzia� o tym wszystkim, wiedzia�, �e wie Strickland, a mimo to pisa�, �wiadomie pisa� nieprawd�, wiedz�c, �e k�amstwo zostanie odkryte przez prze�o�onych ju� przy pierwszym czytaniu meldunku. Czemu wi�c je pope�nia�? Co sk�ania�o go do tego, czego oczekiwa� i na co liczy�? W�a�nie, na co liczy�...? Inspektor od�o�y� meldunek, kt�rego tre�� zna� ju� niemal na pami��. Czemu Weller �wiadomie pisa� nieprawd�? Odpowiedzi mog�o by� wiele, nawet bardzo wiele. M�g� pisa� po pijanemu, w stanie jakiego� zamroczenia, utraty kontroli nad w�asnym post�powaniem. Ale przecie� nie by� sam. Nie oszaleli nagle wszyscy trzej; poza tym meldunek sformu�owany by� logicznie, poprawnie. Nie by� wytworem chorej wyobra�ni. Oczywiste nieprawdy zosta�y w nim zawarte z ca�� �wiadomo�ci� i celowo. Szczeg�lnie ta dotycz�ca Fortu Mc Pherson! Gdyby poda� jakiekolwiek inne miejsce, miejsce znane, istniej�ce rzeczywi�cie, czytaj�cy mogliby co najwy�ej zdziwi� si�, dlaczego rusza tam, a nie gdzie indziej. Inne nie�cis�o�ci mogli z�o�y� na karb jego niewiedzy. Nie mogli jednak dziwi� si�, gdy chodzi�o o Fort Mc Pherson. Tu nie mogli poprzesta� na zdziwieniu. Musieli odkry�, �e �wiadomie pisze nieprawd�. Weller oczekiwa�, �e to odkryj� i w�a�nie na to liczy�. 9 Gdy Strickland czyta� meldunek po raz pierwszy, drugi, trzeci, czu�, jak mu si� robi gor�co. Ale zrozumia� ju� wtedy. Sier�ant pisa� �wiadomie i odpowiedzialnie, ale... nie pisa� dobrowolnie! Kto� go do tego zmusi�. Ten kto� nie dyktowa� meldunku. Zmusi� jedynie Wellera, by powiadomi� prze�o�onych, i� na d�u�szy czas opuszcza dobrowolnie posterunek. Za��da� pewnie, by sier�ant poda� swym prze�o�onym jaki� prawdopodobny pow�d nie budz�cy podejrze�. I sier�ant znalaz� i poda�. Niejeden. A� kilka, i to logicznie z sob� powi�zanych i przekonuj�cych. Przekonuj�cych dla tego lub tych, kt�rzy przy�o�yli mu do piersi pistolet. Ale g�owy nie straci�. Z zimn� krwi� wykorzysta� jedyn� szans�, jak� prawdopodobnie mia� i uczyni� to genialnie. W stan alarmu postawi� ca�y garnizon. I co by�o istotne, mistyfikacja nie wzbudzi�a podejrze� u tego lub tych, kt�rych przemocy musia� ulec. W przeciwnym wypadku meldunek nigdy nie dotar�by do celu. Taak... Strickland nie mia� w�tpliwo�ci, �e tamtych musia�o by� kilku. Jeden, nawet gdyby dzia�a� z zaskoczenia, nie poradzi�by sobie z trzyosobow� za�og� posterunku. A wi�c kilku, kilku zdecydowanych m�czyzn opanowa�o posterunek nad Duck Creek. Ale z jakiego powodu i dlaczego w�a�nie ten posterunek...? Co uczynili z za�og�? Pytania nale�a�y do gatunku czysto retorycznych. Skoro w ci�gu tak d�ugiego czasu nikt z za�ogi nie da� znaku �ycia... Zreszt� Weller nie �udzi� si�. Fragment, w kt�rym napisa�: �...jeszcze dzi� wyruszam z patrolem w drog�. Jest daleka, wi�c nie wiem, kiedy powr�c�...� wyra�a� jasno, �e pisz�cy mia� na my�li na pewno ostatni� najd�u�sz� drog�, w jak� udaje si� ka�dy, gdy nadchodzi jego czas. I s�owa po�egnania: �... Niech B�g ma Wasz� Ekscelencj� w opiece...� Nie mia� �adnej nadziei, ale odchodzi� ku innemu, by� mo�e lepszemu �wiatu jak �o�nierz, godnie, z honorem wype�niaj�cy sw�j obowi�zek do ko�ca... Od momentu wys�ania meldunku min�o przesz�o p� roku. Pismo dotar�o do Fort Constantine dok�adnie pi�tnastego grudnia tu� po zmroku. Jaki� tubylec przekaza� je wartownikowi na bramie fortu, przekaza� i rozp�yn�� si� w ciemno�ciach. Wartownik, widz�c na wymi�tej mocno kopercie nagryzmolony wielkimi literami numer rejonu, uzna� meldunek za rzecz zwyczajn�, rutynow� i dopiero przy porannym zdawaniu s�u�by przekaza� kopert� do kancelarii dow�dcy. Do r�k inspektora trafi�a wraz z przedpo�udniow� poczt�. Wezwany natychmiast wartownik nie m�g� powiedzie� wiele o oddawcy. � To na pewno Indianin � twierdzi� z przekonaniem. � Raczej jeszcze m�ody. Jak wygl�da�...? Od st�p do g�owy okrywa�y go futra. Spod kaptura parki2 widoczne by�y jedynie oczy. Czy mia� na nogach �nie�ne rakiety? Trudno powiedzie�. Tak, nadszed� od rzeki. Przekaza� kopert� i odszed�, tak jak si� pojawi�. Nie, po angielsku nie m�wi� dobrze. Raczej s�abo. Oddaj�c kopert� powt�rzy� jedynie kilka razy, �e to dla dow�dcy. Pod bram� by� sam, a czy kto� czeka� na niego nad brzegiem...? Nie wiadomo, pada� �nieg, robi�o si� ciemno, by�o s�abo wida� � zaledwie na kilka krok�w. Czy mia� z sob� psy i sanie...? � Ponowne bezradne wzruszenie ramion. � By�o ciemno. Pod bram� zaprz�gu nie mia�, chyba nawet nie mia� bata do poganiania ps�w. Inspektor zrezygnowa� z dalszych pyta�. A wartownika nie by�o co wini�. Niby sk�d mia� wiedzie�, jaki w rzeczywisto�ci pasztet zawiera�a koperta, i sk�d m�g� si� domy�la�, �e jej oddawca to kto� a� tak bardzo wa�ny? W zwyk�ych warunkach i przy zwyk�ym meldunku inspektor nie usi�owa�by docieka� ani kim by�, ani jak� pow�drowa� drog�. Tak, ale ten meldunek nie by� zwyk�y. Tote� zaledwie u�wiadomi� sobie jego alarmuj�c� tre��, gdy poj��, �e tajemniczy dor�czyciel koperty m�g� by� ostatnim cz�owiekiem, kt�ry prawdopodobnie widzia� Wellera, i jedynym, kt�ry m�g� wiedzie�, co wydarzy�o si� naprawd� nad Duck Creek, kt�ry wreszcie m�g� widzie� tych, kt�rzy opanowali posterunek, nie waha� si� ani chwili. Z powodu �nie�ycy, kt�ra w ci�gu nocy zatar�a wszystkie �lady, nie m�g� ustali�, w jakim kierunku oddali� si� pos�aniec. Ale nim od otrzymania meldunku min�a godzina, na p�noc � 2 Futrzana kurtka z kapturem, nak�adana przez g�ow� 10 szlakiem wiod�cym do Forty Mile, na po�udnie � do Dawson i Klondike, na wsch�d i zach�d ruszy�y szybkie patrole. Rozkaz jaki otrzyma�y, brzmia� jednoznacznie: za wszelk� cen� odnale�� szlak, kt�rym oddali� si� oddawca koperty, dogoni� go i bez zw�oki sprowadzi� do fortu. Od wydania tego rozkazu min�y cztery dni. Patrole wraca�y jeden za drugim. Zgonione zaprz�gi, zmachani, padaj�cy z n�g ludzie. Nigdzie najmniejszego �ladu. Obydwa najbardziej prawdopodobne szlaki na Dawson i Forty Mile by�y zat�oczone fal� nowych poszukiwaczy, kt�rzy mimo paskudnej pogody ci�gn�li od strony Skagway. Poszukiwania w tym ludzkim mrowisku z g�ry skazane by�y na fiasko, a pr�ba odnalezienia jakiego� jednego psiego zaprz�gu r�wna�a si� wysi�kom poszukiwania ig�y w stogu siana. Rejony po�o�one w promieniu prawie stu mil od Dawson sprawia�y wra�enie wymar�ych. Kilka skupisk poszukiwaczy, nieliczne obozy g�oduj�cych Indian Tagish i Kutchin drzema�y w swych przysypanych �niegiem zimowiskach oczekuj�c poprawy pogody i nadziei na upolowanie jakiej� zwierzyny. Nikt nic nie widzia�, o niczym nie s�ysza�. Jedynie patrol Keatsa, kt�ry najdalej ze wszystkich zapu�ci� si� na wsch�d, nie opodal zbiegu P�nocnej i Po�udniowej Mc Cuesten natkn�� si� na samotny zaprz�g india�skiej dziewczyny. Ale nie by� to psi zaprz�g. Do niewielkiego tubylczego toboganu zaprz�ony by� bia�y ren. Z dziewczyn� nie mo�na si� by�o porozumie�. Nie zna�a angielskiego. Pod��a�a gdzie� na wsch�d, ale sk�d...? Tak, pocz�tkowo pr�bowa�a ucieka�, ale gdy pozna�a, �e �cigaj�cy j� to policyjny patrol, zwolni�a. Nie, nie wydawa�a si� przestraszona. Ot, najwy�ej troch� zmieszana, jak to dziewczyna. Droga przed ni� nie musia�a by� zbyt d�uga, bo w toboganie nie by�o najmniejszego zawini�tka z �ywno�ci�. A wi�c pewnie zwyk�a przeja�d�ka mi�dzy jednym a niezbyt odleg�ym drugim india�skim obozowiskiem. Na pewno nic nie rozumia�a. Jedynie pytanie o drog�, a i to musieli t�umaczy� na migi. Pokaza�a przed siebie, a wi�c na wsch�d. Strickland nic nie powiedzia�. India�ska dziewczyna w roli pos�a�ca od Wellera przebywaj�ca samotnie tras� ponad stu czterdziestu mil w jedn� stron� przy takiej pogodzie...? Nie wydawa�o si� to prawdopodobne. Z drugiej jednak strony Keats spotka� j� nie tak daleko od rejonu, w kt�rym znajdowa� si� posterunek nad Duck Creek... A wi�c mo�e...? India�skie kobiety w tych stronach zadziwia�y niekiedy sw� odporno�ci� i wytrzyma�o�ci�. I nawet podczas najci�szych warunk�w zimowych dor�wnywa�y m�czyznom. Szkoda, �e Keats nie zbada� przynajmniej, dok�d si� udawa�a. Trudno... Odprawiwszy ostatniego dow�dc� patrolu Strickland ponownie pogr��y� si� w my�lach. Sytuacja z ka�dym dniem stawa�a si� coraz bardziej paskudna. Gdy wraz z pierwszym dziewi�tnastoosobowym oddzia�em North-West Mounted Police, dowodzonym przez inspektora Charlesa Constantine�a, przyby� tu pod koniec lipca tysi�c osiemset dziewi��dziesi�tego pi�tego roku, stosunki w�r�d niezbyt licznych w tym czasie poszukiwaczy oraz stan porz�dku i bezpiecze�stwa w ich obozach nie stwarza�y szczeg�lnych problem�w. Kilka nielegalnych gorzelni po obydwu stronach granicy, przemyt alkoholu z Alaski, drobne kradzie�e, g��wnie �ywno�ci, niezbyt liczne zatargi o prawa do dzia�ek z�otono�nych, zwyk�e w takich wypadkach b�jki, czasem troch� wi�ksze awantury. By�y to sprawy zwyczajne. �wczesne niewielkie si�y policyjne radzi�y sobie z tym skutecznie i szybko. Sytuacja uleg�a znacznemu pogorszeniu od czasu, gdy George Carmack oraz dwaj jego india�scy krewni Skookum Jim i Tagish Charlie w rok p�niej dokonali, jak si� okaza�o, najbogatszego w dziejach Jukonu odkrycia z�ota nad Rabbit Creek, stanowi�cym dop�yw rzeki Klondike wpadaj�cej do Jukonu. Odkrycia swego dokonali w odleg�o�ci oko�o pi��dziesi�ciu mil w g�r� rzeki od Forty Mile. Dzia�k� nazwali �Bonanza� i nazwa ta wkr�tce przesz�a na potok. 11 Gdy w nied�ugim czasie potem wie�ci osi�gn�y zachodnie wybrze�a Kanady i Stan�w, w rejon nowych p�l z�otono�nych run�a prawdziwa armia poszukiwaczy i nie tylko poszukiwaczy. Dla utrzymania w�r�d ci�gn�cej ze wszystkich zak�tk�w kontynentu armii spragnionych z�ota, si�y tego pierwszego dziewi�tnastoosobowego oddzia�u policyjnego okaza�y si� zbyt szczup�e. Z Reginy, gdzie mie�ci�a si� Kwatera G��wna Policji, przys�ano posi�ki w liczbie dziewi��dziesi�ciu dziewi�ciu ludzi. Na Terytorium Jukonu utworzono kilkana�cie sta�ych posterunk�w. W pobli�u rozrastaj�cego si� z dnia na dzie� Dawson wzniesiono nowy fort, do kt�rego z g��wn� cz�ci� si� przeni�s� si� inspektor Constantine. W rejony najliczniej ucz�szczane przez poszukiwaczy posz�y szybkie lotne patrole, ale niewiele to pomog�o. Wzr�s� przemyt alkoholu, pe�n� par� zacz�y pracowa� stare i nowe gorzelnie. W Dawson, Klondike i Forty Mile jak grzyby po deszczu wyrasta�y saloony, domy gry, rozpanoszy� si� hazard, zakwit�y nielegalne transakcje, coraz cz�ciej pocz�to si�ga� po bro�, w g��bokim cieniu zacz�y dzia�a� przest�pcze gangi. Ros�a liczba wykrocze� i przest�pstw drobnych, ale r�wnie� powa�niejszych. Jednak w najwi�kszym zamieszaniu i wrzawie, podczas najwi�kszej awantury wystarcza� g�os cho�by jednego z Mounties, jak popularnie nazywano tu cz�onk�w North-West Mounted Police, by najbardziej zacietrzewieni przerywali walk�, by pos�usznie opuszczali lub oddawali bro�. I nikt nie pr�bowa� ucieka� przed s�dem czy kar�. Oczywi�cie, oko i rami� si� porz�dkowych nie si�ga�o wsz�dzie i nie do wszystkich, szczeg�lnie do tych, kt�rzy sw� prawdziw� twarz i czyny skrz�tnie ukrywali. Nikt dot�d nie o�mieli� si� jednak podnie�� r�ki przeciwko jakiemukolwiek przedstawicielowi policji. Nikt nie wyst�pi� przeciwko �adnemu patrolowi. Nikt, nawet z ukrycia, nie pr�bowa� podj�� jakiejkolwiek akcji przeciwko tym, kt�rzy nosili znak NWMP, bez wzgl�du na to czy okrywa� ich szkar�atny mundur, czy zwyk�a cywilna parka. Nikt do tej pory. Meldunek Wellera m�wi� jednoznacznie, �e tamten okres nale�a� ju� do przesz�o�ci. Strickland by� do�wiadczonym oficerem. Lata s�u�by nad granic� ze Stanami w rejonach Cypress i Dirt Hills, w Fort Mcleod, Edmonton, Calgary i ostatnio w Reginie nauczy�y go sporo. Dobrze pami�ta� spraw� Almighty Voice�a i jej dramatyczny fina�, spraw� budowniczych kolei i t� najbardziej tragiczn� w ca�ej historii Kanady � powstanie Metys�w i szczep�w plemienia Cree, pod wodz� Louisa Riela. Dla ludno�ci pochodzenia angielskiego � jedynie buntownika; dla francuskoj�zycznej ludno�ci Kanady � narodowego bohatera. Pami�ta�, ile niepotrzebnych, niewinnych ofiar poch�on�o powstanie Riela. Jako zawodowy �o�nierz wierzy� g��boko, �e wszelka samowola, naruszenie porz�dku i przemoc maj� swe �r�d�o w braku poszanowania prawa oraz w braku szacunku dla tych, kt�rzy stoj� na jego stra�y. Nie mia� wi�c w�tpliwo�ci, �e je�eli akt przemocy, a mo�e i zbrodnia pope�niona nad Duck Creek, nie zostan� szybko wyja�nione, je�li sprawcy nie zostan� schwytani i przyk�adnie ukarani, North-West Mounted Police straci szacunek i zaufanie na ca�ym terytorium Jukonu, a bezkarno�� sprawc�w o�mieli innych. Nie �udzi� si�, �e napad na posterunek w Rejonie Trzynastym mo�e wyzwoli� reakcj� �a�cuchow�, �e wkr�tce mog� nast�pi� inne, a stu kilkunastu ludzi z dywizji NWMP mo�e nie podo�a� naporowi przest�pczej fali. Powstrzyma� mog�o j� jedynie szybkie, skuteczne dzia�anie si� bezpiecze�stwa. Ale jakie dzia�anie? Wszak sprawcy nie byli znani. Co wi�cej, wiedzieli, �e nikt nie ma przeciwko nim dowod�w, �e nikt nie domy�la si� nawet, kim s�. W mrowisku kilkudziesi�ciu tysi�cy poszukiwaczy, przemytnik�w, szuler�w nikt ich nie znajdzie; mog� kpi� z prawa i jego stra�nik�w. Tak musieli my�le�. Ale Strickland nie my�la� tak i by� pewien, �e w ko�cu dostanie ich. To oni, czytaj�c na pewno przed wys�aniem meldunek Wellera, wyczytali w nim tylko to, co sier�ant chcia� powiedzie� im, nie ryzykuj�c nic wi�cej ponad to, czego musia� by� w pe�ni i tak �wiadomy i co uzna� za rzecz nieuchronn�. Ale w tej pozornie niewinnej tre�ci przekaza� znacznie wi�cej. I nie by�y to bezsensowne k�amstwa i nieprawdy. Ka�de zdanie mia�o sw�j sens i ka�de by�o potrzebne. Nawet te, w kt�rych pisa� o nie istniej�cej surowicy i wymy�lonej przez siebie �yle z�ota. Weller, cichy samotny bohater. 12 Nieul�k�y w obliczu zagl�daj�cej mu do oczu �mierci. Nawet w tej najbardziej dramatycznej chwili nie my�la� o sobie. Mimo beznadziejnej sytuacji uczyni� wszystko, by pom�c w schwytaniu winnych zbrodni. Strickland nie �udzi� si�. Mimo i� w czasie tych czterech dni czyta� meldunek wiele razy i mimo i� by� pewien, �e zrozumia� dobrze jego ukryt� tre��, nie mia� w�tpliwo�ci, �e sprawa jest trudna. Wiedzia�, �e nie ma mowy o wykryciu, schwytaniu i ukaraniu winnych za pomoc� tradycyjnych czynno�ci �ledczych. Nie mog�y wi�c wchodzi� w gr� rutynowe przedsi�wzi�cia, zw�aszcza �e nie mia� zbyt wiele czasu � tylko do wiosny, tylko do momentu, zanim tysi�ce poszukiwaczy ruszy w teren. Potem nie mia�by �adnych szans. Nie m�g� wi�c czeka�. Co gorsza, nie m�g� porozumie� si� z inspektorem Constantine � dow�dc� dywizji w Fort Herchmer w pobli�u Dawson. Kilka dni wcze�niej Constantine wyruszy� na inspekcj� w rejon prze��czy Chilkoot i White Pass, gdzie po przekroczeniu alaska�skiej granicy, ju� po kanadyjskiej stronie nad Jeziorem Bennetta namioty rozbi�o podobno dwadzie�cia tysi�cy ludzi. Wobec braku opa�u ich sytuacja z ka�dym dniem stawa�a si� coraz bardziej dramatyczna, zw�aszcza �e teraz w okresie zimy i zamarzni�tego Jukonu przebycie siedemsetmilowej trasy do Dawson bez psich zaprz�g�w i zapas�w �ywno�ci, przez g�rzysty kraj, by�o niepodobie�stwem. Musieli wi�c czeka� do wiosny na sp�yni�cie lod�w. Otrzymawszy raport inspektora Belchera, kt�ry pe�ni� s�u�b� na prze��czy Chilkoot Pass, Constantine nie zwleka� i z kilkuosobowym oddzia�em ruszy� w par� zaprz�g�w, by zbada� sytuacj� na miejscu i przedsi�wzi�� wszystkie mo�liwe �rodki zaradcze. Strickland nie m�g� wi�c liczy� na rad� czy pomoc swego dow�dcy. Decyzj� musia� podj�� sam. I to decyzj� nie przewidzian� w �adnym regulaminie s�u�by, ale niezb�dn� w sytuacji, w obliczu kt�rej postawi� go meldunek znad Duck Creek. Nie waha� si�. Z pe�n� odpowiedzialno�ci� i �wiadomo�ci� konsekwencji, jakie ta decyzja mo�e spowodowa�, nie chcia� si� od niej uchyla�. Winien by� j� honorowi s�u�by i pami�ci sier�anta Allana Wellera. Nie chcia� uchyla� si� od konsekwencji w razie niepowodzenia ca�ej akcji. Wiedzia�, �e gdyby tej decyzji nie podj��, nie wybaczyliby mu tego nigdy ludzie, kt�rymi dowodzi� na co dzie�, nie wybaczy�by sobie tego sam. Mia� pewno��, �e czekaj� na jego s�owo od chwili, gdy powiedzia� im o napadzie na posterunek i prawdopodobnym losie Wellera. Wiedzia�, �e mimo zewn�trznego spokoju i opanowania z niecierpliwo�ci� oczekuj� na rozkaz, by p�j�� nawet do piek�a i znale�� tych, kt�rzy dokonali zbrodni nad Duck Creek. Od czasu gdy wys�a� patrole, setki razy analizowa� meldunek. I nie mia� �adnych w�tpliwo�ci. Zrozumia� dobrze to, co w swych ostatnich s�owach pragn�� przekaza� mu dow�dca posterunku. Gdy Keats z�o�y� jako ostatni swe sprawozdanie, Strickland przeanalizowa� wszystko jeszcze raz. Teraz zdecydowanym ruchem uj�� stoj�cy na biurku dzwonek i potrz�sn�� nim energicznie. W drzwiach stan�� starszy sier�ant Hayne, z kt�rym w dziewi��dziesi�tym pi�tym, jeszcze w Reginie, tworzyli wsp�lnie pierwszy oddzia� dla Jukonu. W twarzy podoficera, gdy meldowa� si� przepisowo, widnia�o napi�cie oczekiwania: � S�ucham, sir! Strickland podni�s� si� zza biurka i powiedzia� dobitnie: � Ka� wezwa� Oddzia� Specjalny! Przez twarz sier�anta przemkn�� w pierwszej chwili b�ysk zdumienia, ale ju� w nast�pnej � zrozumienia i rado�ci. Zdusi� go jednak szybko. � Tak jest, sir. � W g�osie drga�o tajone wzruszenie; mo�e nawet co� wi�cej. Wszyscy wiedzieli, �e Strickland nie obawia si� ryzyka �mia�ych decyzji, byli pewni, �e zrobi wszystko, �e uruchomi wszystkie dost�pne mu �rodki, ale nikt nie m�g� spodziewa� si�, nikt nie oczekiwa�, �e si�gnie po Oddzia� Specjalny. I sier�ant r�wnie� nie oczekiwa� tego. Tote� mimo sakramentalnego: tak jest, sir, sta� nadal w otwartych drzwiach. 13 � Co� jeszcze Hayne? Chcia�by� co� powiedzie�? � Nie, sir, ale dzi�kuj�, dzi�kuj� w imieniu ch�opc�w i w imieniu Wellera. � Obr�ci� si� na pi�cie i cicho zamkn�� za sob� drzwi. Strickland odprowadzi� go ciep�ym spojrzeniem. W kilka minut p�niej wchodzili jeden za drugim i ustawiali si� w r�wnym szeregu, niczym na paradnej mustrze. Jako ostatni stan�� sier�ant. On r�wnie� nale�a� do Oddzia�u Specjalnego. Strickland nie musia� ich liczy�. Zna� dobrze ka�dego, ka�dego osobi�cie dobiera�. Byli wszyscy. Patrzy� na nich d�ugo, przenikliwie, po czym przyst�pi� do sprawy. Wyra�a� si� jasno i prosto. M�wi� zwi�le. Widzia�, �e rozumiej� go, �e zgadzaj� si� z analiz� tre�ci meldunku, �e podzielaj� s�uszno�� wniosk�w, jakie z niej wyci�gn��. Nieco d�u�ej, ale r�wnie� jasno i prosto m�wi� o zadaniach oddzia�u i o indywidualnych zadaniach ka�dego z nich, o niewiadomych, o mo�liwych pomy�kach, o nieprzewidzianych sytuacjach i okoliczno�ciach. Nie ukrywa� niebezpiecze�stw, trudno�ci, jakie stoj� przed ka�dym. Nie ukrywa�, �e nawet drobna pomy�ka mo�e kosztowa� �ycie. Na koniec stwierdzi�, �e od wszystkich razem, ale tak�e od postawy ka�dego z nich, zale�y powodzenie ca�ej akcji, honor dywizji, a co najwa�niejsze � poszanowanie prawa i spok�j na Terytorium Jukonu teraz i w przysz�o�ci. Odczeka� par� chwil, by s�owa g��biej wry�y si� w ich pami�� i �wiadomo��. Jeszcze raz przemkn�� spojrzeniem po twarzach i zako�czy� cicho: � Wiecie to, co wiem ja, oraz to wszystko, co m�g� przekaza� nam sier�ant Weller. Znacie swoje zadanie, ale tak�e trudno�ci i niebezpiecze�stwa, na kt�re nara�a si� ka�dy z was. Nie chcia�bym nikogo zmusza�. Ci, kt�rzy zdecyduj� si� p�j��, pozostawi� mundury w obr�bie fortu. W tej sprawie nie b�d� mogli wyst�powa� na zewn�trz jako funkcjonariusze policji. Za bram� fortu stan� si� zwyk�ymi lud�mi i ka�dy przyjmie na siebie tak� rol�, jaka b�dzie najkorzystniejsza dla sprawy w konkretnych dla niego warunkach. Kto czuje, i� mo�e nie sprosta� zadaniu � niech wyst�pi. Zapad�a d�uga cisza. Strickland patrzy� na twarze powa�ne, zdecydowane, zaci�te, na nieruchome jak g�az postacie i poczu� dum� w piersiach. �aden nawet nie drgn��. Nikt nie zamierza� si� wycofywa�. � Dobrze � powiedzia�. � Niech ka�dy zabierze cywiln� odzie� z magazynu, bro� i amunicj� i to co uwa�a, �e mo�e mu by� potrzebne. Niech ka�dy zaopatrzy si� w �ywno��. W obozach poszukiwaczy, w�r�d Indian, w Dawson i Klondike zaczyna si� g��d. Za kilka tygodni b�dzie znacznie gorzej. Pieni�dze na niezb�dne wydatki w terenie wyda wam zaraz sier�ant Hayne. On sam, niestety, chocia� ma do tego takie same prawo jak wy, nie mo�e na razie p�j��. Musi pozosta� jaki� czas na miejscu � a widz�c gest protestu podw�adnego, powt�rzy� dobitnie: � Sier�ant Hayne pozostanie w Forcie. Jest mi potrzebny. I jeszcze par� s��w, ch�opcy: O tym co tu powiedzia�em, nie mo�e wiedzie� nikt poza wami. Nikt absolutnie. Niech ka�dy we�mie dobry zaprz�g, taki kt�ry go nie zawiedzie. By akcj� zachowa� w tajemnicy przed oczyma ciekawych na zewn�trz, lepiej by�cie ruszali st�d noc�. Ci, kt�rzy zd��� si� przygotowa� � jeszcze dzi�. Ci, kt�rzy nie zd��� � jutro. I niech was B�g prowadzi... �egnali si� kr�tkim, mocnym u�ciskiem r�ki... �nieg sypa� coraz g�ciej. Ros�a si�a wiatru. S�upek rt�ci w termometrze spad� o dalszych kilka kresek. Szybko zapada� zmierzch, nadci�ga�a prawdziwa nawa�nica. Z niepokojem w sercu Strickland patrzy�, jak przez uchylon� bram� fortu cicho przemyka pierwszy zaprz�g i ginie w �nie�nej zamieci... 14 Rozdzia� II W obozie poszukiwaczy Pod niespodziewanie ci�kim uderzeniem pi�ci Oates zachwia� si�. Wstrz�sn�� jednak tylko grzyw� zmierzwionych w�os�w i z wysuni�tymi do przodu muskularnymi ramionami, niczym taran run�� na przeciwnika. Tamten by� jednak szybki i wida� czujny, bo w momencie gdy ci�ka pi�� znalaz�a si� niebezpiecznie blisko jego g�owy, wykona� minimalny zw�d, przygi�� si�, min�� cios i z ca�ej si�y r�bn�� praw� i zaraz potem lew� r�k�. Przeciwnik jednak, wielkie pot�ne ch�opisko o ruchach nied�wiedzia, tym razem nawet nie drgn��, chyba nawet nie poczu� tych cios�w. Z dzikim pomrukiem par� zaciekle do przodu, m��c�c na o�lep swymi pot�nymi �apami. I wreszcie trafi�. Tamtego a� odrzuci�o, ale tylko na chwil�, bo ju� w nast�pnej odbi� si� jak na spr�ynach od ziemi, przemkn�� pod roz�o�onymi szeroko �apami i wyr�n�� g�ow� w brzuch olbrzyma. A� j�kn�a ziemia, a z ust patrz�cych wydoby�o si� pe�ne zdumienia i podziwu przeci�g�e uuff... Norton, niczym kot spad� na ziemi� i zamierza� skoczy� na przeciwnika, gdy nad g�ow� zabrzmia�o spokojne, ale stanowcze: � Dosy�, Jerry! Pokaza�e�, co potrafisz. Ale nikomu nie s� tu potrzebne po�amane szcz�ki albo i co� gorszego. Eskulapa trzeba by�oby �ci�ga� a� z Dawson � kapral Paterson, dow�dca pobliskiego posterunku, z nieskrywan� sympati� patrzy� na pogromc� Randala Oatesa, ci�kiego zwalistego draba, nie wiadomo dlaczego zwanego Drwalem. Nieciekawe indywiduum, o kt�rym opowiadano tu po cichu r�ne rzeczy, indywiduum gramol�ce si� w tej chwili ci�ko z ziemi i przekrwionymi z w�ciek�o�ci oczyma patrz�ce na Nortona. � Dobry jeste�, Jerry, ale za zak��cenia spokoju i porz�dku musz� ci� ukara�. Ty zacz��e�, prawda? � Tak, to on mnie zaczepi� � wrzasn�� Oates, kt�ry widocznie doszed� ju� do siebie. � On mnie pierwszy uderzy� i musi pan go ukara�, kapralu. Nic mu nie zrobi�em. � Wiem, widzia�em � Paterson skin�� g�ow� � ale pewnie czym� go sprowokowa�e�. O co posz�o? � Sympatia posterunkowego, mimo gro�by kary, wyra�nie by�a po stronie Nortona. � No, o co posz�o? � Obrazi� dziewczyn� � Norton wskaza� na stoj�c� troch� na uboczu Janet Wharton i patrz�c� na niego z wyrazem oczu stanowi�cym w tej chwili dziwn� mieszanin� wdzi�czno�ci i podziwu. � Obrazi� j�, jak wiem, nie pierwszy raz. Nale�a�a mu si� nauczka. � Powiadasz, obrazi� dziewczyn�? Czy istotnie, panno Wharton? � To prawda � podnios�a wymizerowan� twarz. � Nie mog� przej��, �eby mnie nie zaczepi�, chocia� nie daj� mu �adnego powodu. Dzisiaj te�. A Jerry, to znaczy pan Norton, zwr�ci� mu tylko na pocz�tku uwag�, by mi da� spok�j. � Rozumiem � kapral pokiwa� sentencjonalnie g�ow�. � Winni wi�c s� obydwaj. Ty, Jerry, za to �e jeste� taki porywczy, zap�acisz pi�� dolar�w kary z zamian� na dzie� odsiadki, je�li nie masz pieni�dzy. Ty za�, Oates, �eby� ju� wi�cej nie zaczepia� tej ani innej damy, zap�acisz... � chwil� si� zastanawia� � pi��dziesi�t dolar�w z zamian�, w razie niezap�acenia, na dwa tygodnie aresztu o sucharach i wodzie. Wok� rozleg�y si� ciche �miechy. Norton si�gn�� do kieszeni, wyj�� spor� paczk� banknot�w, odliczy� pi��, ka�dy o warto�ci jednego dolara i z ca�� powag� wr�czy� je przedstawicielowi prawa. 15 � Oto moja kara, Brian � powiedzia� poufale. � Ale prosz� o pokwitowanie, �e to kara za obron� dam. Kapral przymru�y� oko. � Jasne. Dostaniesz swoje pokwitowanie. Masz prawo. A ty, Oates, p�acisz, czy idziesz na posterunek? Drwal zgrzytn�� z w�ciek�o�ci z�bami, ale nie usi�owa� protestowa�. Domy�la� si� pewnie, �e op�r wobec decyzji �w�adzy� m�g�by go kosztowa� znacznie wi�cej, szczeg�lnie teraz, gdy sprawa tego napadu na posterunek nad Duck Creek postawi�a na nogi ca�� policj�, i gdy w�szyli za ka�dym �ladem niczym go�cze psy. Wola�, by si� nim zbytnio nie interesowali. Tote� usi�uj�c robi� dobr� min� do z�ej gry, u�miechn�� si� blado i r�wnie� si�gn�� do kieszeni. Jednak zamiast banknot�w wyj�� spor� grudk� z�ota. � Chyba mog� tym zap�aci�? Ku wyci�gni�tej r�ce i prawdziwemu pob�yskuj�cemu na niej nuggetowi pobieg�y ciekawe spojrzenia. Kapral skin�� g�ow�: � Mo�esz, oczywi�cie. Trzeba to tylko zwa�y� i zobaczy�, ile jest warte. Kto tu ma wag�? � Jest u nas, panie Paterson, uczciwa � wyrwa�a si� Dolly Burns, �ona szynkarza, kt�r� zza bufetowej lady wywabi�y przed karczm� odg�osy b�jki. � Prosz� � doda�a zach�caj�co. Nie oci�gali si� i ruszyli w stron� go�cinnie otwartych drzwi szynku. Nie pod��y� za innymi jedynie Norton. Widz�c, �e dziewczyna nie zamierza skorzysta� z zaproszenia, podszed� do niej i u�miechn�� si� przepraszaj�co. � Jest pani pewno troch� z�a, Janet, ale nic nie poradz�. Zachowa� si� nie�adnie i kto� musia� mu zwr�ci� uwag�, a poniewa� akurat by�em ja... � Nie jestem z�a, panie Norton. Przykro mi jedynie, �e z mojego powodu zrobi� pan sobie z niego wroga. Ale dzi�kuj�. � Odwr�ci�a si� szybko i pobieg�a w stron� swego biednie wygl�daj�cego domku. Patrzy� na ni� jeszcze chwil�, po czym skierowa� si� w �lad za innymi do szynku. Oatesa nie musia� si� obawia�, zw�aszcza teraz, gdy na miejscu znajdowa� si� Paterson. Pchn�� drzwi i za chwil� stan�� przy barze. Dolly ko�czy�a w�a�nie wa�y� z�oto. Bry�ka by�a ci�ka, ale warto�� jej nie przekracza�a nawet w po�owie orzeczonej kary. Chc�c nie chc�c, Oates obok tej musia� po�o�y� jeszcze jedn�. Nie wydawa� si� jednak zbytnio zmartwiony. Z przepastnej kieszeni wyp�owia�ej bluzy wyci�gn�� nast