9203

Szczegóły
Tytuł 9203
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

9203 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 9203 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

9203 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Philip K. Dick Zap�ata Prze�o�yli: Agnieszka Kuc i�Janusz Marga�ski Zap�ata Nagle poczu�, �e si� przemieszcza. Dobiega� go jednostajny szum silnik�w odrzutowych. By� na pok�adzie prywatnego kr��ownika o�nap�dzie rakietowym, kt�ry wolno przesuwa� si� po popo�udniowym niebie, pokonuj�c dystans mi�dzy dwoma miastami. - A�niech to! - powiedzia�, prostuj�c si� w�fotelu i�pocieraj�c czo�o. Obok niego siedzia� Earl Rethrick, kt�ry wnikliwie mu si� przygl�da� b�yszcz�cymi oczyma. - Odzyskujesz �wiadomo��? - Gdzie jeste�my? - Jennings potrz�sn�� g�ow�, pr�buj�c zwalczy� uczucie dojmuj�cego b�lu. - A�mo�e powinienem inaczej postawi� pytanie. - Zd��y� si� zorientowa�, �e nie by� to schy�ek jesieni. Wsz�dzie panowa�a wiosna. W�dole zieleni�y si� pola. Ostatni� rzecz�, kt�r� potrafi� sobie przypomnie�, by� moment wsiadania z�Rethrickiem do windy. Dzia�o si� to p�n� jesieni�. W�Nowym Jorku. - Tak - odezwa� si� Rethrick. - Min�y prawie dwa lata. Przekonasz si�, �e wiele rzeczy si� zmieni�o. Rz�d upad� kilka miesi�cy temu - nowy jest jeszcze pot�niejszy ni� poprzedni. TP, czyli Tajna Policja, ma prawie nieograniczon� w�adz�. Nawet uczni�w szkol� na swoich informator�w. Taki obr�t spraw by� jednak do przewidzenia. I�co tam jeszcze? Nowy Jork troch� si� rozr�s�. Zdaje si�, �e zako�czyli r�wnie� zasypywanie Zatoki San Francisco. - Tak naprawd� to chcia�bym si� dowiedzie�, co u�licha, w�a�ciwie robi�em przez ostatnie dwa lata!? - Jennings zapali� nerwowo papierosa, pocieraj�c g��wk� zapa�ki. - Mo�e zechce mi pan to wyja�ni�? - Nie, to oczywi�cie wykluczone. - Dok�d lecimy? - Wracamy do biura w�Nowym Jorku. Tam, gdzie pierwszy raz si� spotkali�my. Przypominasz sobie? Pewnie pami�tasz to lepiej ni� ja. Przecie� tobie musi si� wydawa�, �e to by�o zaledwie wczoraj, kilka dni temu. Jennings pokiwa� g�ow�. Dwa lata! Dwa lata wyj�te z��ycia min�y bezpowrotnie. Wygl�da�o to zupe�nie nieprawdopodobnie. Przecie� gdy wchodzi� do windy, wci�� jeszcze si� zastanawia�, mia� w�tpliwo�ci. Czy�by zmieni� zdanie? Tak olbrzymia suma - bo faktycznie by�o to du�o pieni�dzy, nawet dla niego - nie do ko�ca go przekonywa�a o�s�uszno�ci podj�tej kiedy� decyzji. Wci�� nurtowa�o go pytanie, jaki rodzaj pracy w�a�ciwie wykonywa�. Czy by�a legalna? Podobne spekulacje i�tak nie mia�y ju� sensu. Nawet wtedy, gdy jeszcze si� waha�, klamka ju� zapad�a. Roz�alony wygl�da� teraz przez okno, przygl�daj�c si� popo�udniowemu niebu. Poni�ej majaczy�a ziemia, wilgotna i�t�tni�ca �yciem. Wiosna w�pe�ni, po dw�ch latach. I�co w�a�ciwie otrzyma� w�zamian? - Czy wyp�acono mi pieni�dze? - zapyta�. Wyci�gn�� portfel i�zajrza� do �rodka. - Wygl�da na to, �e nie. - Nie, zap�at� odbierzesz sobie w�biurze. Kelly to ureguluje. - Wszystko dostan� od r�ki? - Pi��dziesi�t tysi�cy kredyt�w. Jennings u�miechn�� si�. Poczu� si� troch� lepiej, gdy na w�asne uszy us�ysza� wysoko�� sumy. By� mo�e sytuacja nie przedstawia�a si� a� tak �le. Przecie� to tak, jakby mu zap�acili za po�o�enie si� spa�. A�jednak by� ju� o�dwa lata starszy. O�tyle� kr�cej b�dzie �y�. Mia� wra�enie, �e sprzeda� cz�� samego siebie, kawa�ek w�asnego �ycia. A�ono stanowi�o przecie� ogromn� warto��, zw�aszcza w�tych czasach. Wzruszy� ramionami. Tak czy inaczej, by�o ju� po wszystkim. - Jeste�my prawie na miejscu - obwie�ci� starszy m�czyzna. Robot, kt�ry siedzia� za sterami kr��ownika, skierowa� pojazd w�d�, podchodz�c do l�dowania. Poni�ej wida� ju� by�o przedmie�cia Nowego Jorku. - No c�, Jennings, by� mo�e spotykamy si� po raz ostatni. - Rethrick poda� mu r�k�. - Dobrze si� z�tob� wsp�dzia�a�o. Pracowali�my obok siebie. Rami� w�rami�. Jeste� jednym z�najlepszych mechanik�w, jakich kiedykolwiek mia�em okazj� pozna�. Nie pope�nili�my b��du, wynajmuj�c ciebie, nawet za takie pieni�dze. Wszystko zwr�ci�e� nam z�nawi�zk�, chocia� nawet nie zdajesz sobie z�tego sprawy. - Ciesz� si�, �e dobrze spo�ytkowali�cie pieni�dze. - Wydajesz si� niezadowolony. - Nie. Po prostu staram si� przyzwyczai� do my�li, �e jestem o�dwa lata starszy. Rethrick roze�mia� si�. - Przecie� nadal jeste� bardzo m�ody. Na pewno poczujesz si� lepiej, gdy Kelly ci zap�aci. Wysiedli na szczycie jednego z�nowojorskich biurowc�w, na kt�rym zbudowano niewielkie l�dowisko. Rethrick poprowadzi� go do windy. Gdy tylko drzwi si� zasun�y, Jennings dozna� szoku. To by�a ostatnia rzecz, jak� pami�ta�, w�a�nie ta winda. Chwil� potem straci� przecie� przytomno��. - Kelly ucieszy si� z�tego spotkania - zapewni� go Rethrick, gdy wyszli do o�wietlonego holu. - Pyta�a o�ciebie kilka razy. - Dlaczego? - Uwa�a, �e jeste� przystojny. Rethrick przy�o�y� do zamka kart� kodow�. Drzwi odskoczy�y, otwieraj�c si� szeroko. Weszli do luksusowo urz�dzonego biura firmy Rethrick Construction. Za d�ugim mahoniowym biurkiem siedzia�a m�oda kobieta i�czyta�a raport. - Kelly - powiedzia� Rethrick - zobacz, czyj kontrakt dobieg� ko�ca. Dziewczyna unios�a g�ow� i�u�miechn�a si�. - Witam, panie Jennings. Jak si� pan czuje na powr�t w�zwyk�ym �wiecie? - W�porz�dku. - Jennings podszed� do dziewczyny. - Rethrick m�wi, �e to pani wyst�puje w�roli kasjera. M�czyzna poklepa� Jenningsa po plecach. - No to na razie, przyjacielu. Wracam do fabryki. Je�eli kiedy� b�dziesz na gwa�t potrzebowa� grubej forsy, wpadnij do nas, to przygotujemy dla ciebie nowy kontrakt. Jennings skin�� mu g�ow� na po�egnanie. Gdy Rethricka ju� nie by�o w�pokoju, usiad� przy biurku i�skrzy�owa� nogi. Kelly otworzy�a szuflad�, odsuwaj�c przy tym krzes�o do ty�u. - No dobrze, pa�ski kontrakt ju� wygas�, teraz Rethrick Construction mo�e przyst�pi� do wyp�acenia pieni�dzy. Ma pan swoj� kopi� umowy? Jennings si�gn�� do kieszeni po kopert� i�rzuci� j� na biurko. - Prosz�, oto ona. Kelly wyj�a z�szuflady ma�y, uszyty z�materia�u woreczek i�jakie� odr�cznie zapisane kartki papieru. Przez chwil� przegl�da�a dokumenty, na jej drobnej twarzy malowa� si� wyraz skupienia. - Co to jest? - My�l�, �e mo�e pan by� troch� zaskoczony. - Kelly odda�a mu kontrakt. - Prosz� to jeszcze raz przeczyta�. - Po co? - Jennings otworzy� kopert�. Kontrakt zawiera� alternatywn� klauzul�: �Je�eli druga strona wyrazi takie �yczenie, w�dowolnym momencie trwania niniejszej umowy zawartej pomi�dzy wy�ej wymienion� firm� zwan� dalej Rethrick Construction Company...� - �... je�eli druga strona wyrazi takie �yczenie, w�wczas zamiast sumy okre�lonej w�punkcie pierwszym niniejszej umowy mo�e wybra� dowolne artyku�y lub produkty, kt�re jej zdaniem stanowi� satysfakcjonuj�cy ekwiwalent wy�ej wymienionej sumy... �- doko�czy� na g�os Jennings. Nast�pnie chwyci� szmaciany worek, rozchyli� go i�zajrza� do �rodka. Wysypa� ca�� zawarto�� na r�k�. Kelly przygl�da�a mu si� uwa�nie. - Gdzie jest Rethrick? - Jennings podni�s� si� z�krzes�a. - Je�eli wydaje mu si�, �e to... - Rethrick nie ma z�tym nic wsp�lnego. Sam pan wyst�pi� z�tak� pro�b�. Prosz� spojrze� tutaj. - Kelly poda�a mu dokumenty. - To pana pismo. Prosz� przeczyta�. To by� pa�ski pomys�, nie nasz. Naprawd�. - U�miechn�a si� do niego. - Takie rzeczy zdarzaj� si� raz na jaki� czas. W�trakcie obowi�zywania umowy nasi kontrahenci rezygnuj� z�pieni�dzy na rzecz jakiego� ekwiwalentu. Nie mam poj�cia, czym si� kieruj�. Wyra�aj� na to zgod�, a�kiedy przychodz� tutaj, maj� ju� wyczyszczon� pami��... Jennings szybko przegl�da� papiery. To rzeczywi�cie by�o jego pismo. Nie mia� co do tego w�tpliwo�ci. R�ce mu dr�a�y. - Nie wierz� w�asnym oczom, chocia� rozpoznaj� sw�j charakter pisma. - Z�o�y� dokument i�zacisn�� szcz�ki. - Co� musieli mi zrobi�, gdy u�nich by�em. Nigdy bym si� na co� podobnego nie zgodzi�. - Czym� musia� si� pan kierowa�. Przyznaj�, �e nie wida� w�tym sensu. Teraz jednak, gdy wyczyszczono panu pami��, i�tak nie jest pan w�stanie ustali�, co spowodowa�o tak� decyzj�. Nie jest pan pierwszy. Kilka innych os�b post�pi�o w�ten sam spos�b. Jennings zacz�� przygl�da� si� przedmiotom, kt�re trzyma� w�r�ku. Z�woreczka wypad�o kilka drobiazg�w. Magnetyczna karta kodowa do otwierania drzwi. Jaki� bilet. Kwit nadania paczki. Do�� d�ugi kawa�ek cienkiego drutu. Po��wka �etonu do gry w�pokera. Zielony pasek materia�u. �eton na autobus. - To zamiast pi��dziesi�ciu tysi�cy kredyt�w - burkn�� niezadowolony. - Za dwa lata pracy... Wyszed� z�budynku na ruchliw� ulic�. By�o popo�udnie. Wci�� jeszcze odczuwa� skutki szoku - zupe�nie zdezorientowany, w�g�owie mia� m�tlik. Czy zosta� wystrychni�ty na dudka? W�kieszeni wymaca� swoje ma�e skarby - drut, odcinek jakiego� biletu i�ca�� reszt�. To mia�o mu zrekompensowa� dwa lata pracy! Widzia� jednak na w�asne oczy swoje pismo, o�wiadczenie o�zrzeczeniu si� roszcze� do wyp�aty, pro�b� o�wydanie stosownego ekwiwalentu rzeczowego. Historia, nie przymierzaj�c, jak w�tej bajce o�g�upim Grzesiu, kt�ry sprzeda� krow� za trzy ziarnka fasoli. Dlaczego? Po co? Co go do tego sk�oni�o? Obr�ci� si� i�zacz�� i�� chodnikiem. Na skrzy�owaniu zatrzyma� si�, �eby przepu�ci� kr��ownik, kt�ry akurat wyje�d�a� zza rogu ulicy. - Dobra, Jennings. Wsiadaj. Gwa�townym ruchem uni�s� g�ow�. Drzwi kr��ownika otworzy�y si�. W��rodku kl�cza� jaki� m�czyzna, kt�ry mierzy� prosto w�jego twarz z�broni termicznej. Mia� na sobie niebiesko-zielony uniform. By� to agent Tajnej Policji. Jennings wsiad� do �rodka. Magnetyczne zapadki zamk�w zaryglowa�y si� zupe�nie jak wrota lochu. Kr��ownik p�ynnie ruszy� ulic�. Jennings zapad� si� w�sw�j fotel. Siedz�cy obok niego agent opu�ci� nieco bro�. Inny oficer, kt�ry zajmowa� miejsce po drugiej stronie, wprawnym ruchem r�k zacz�� go przeszukiwa�. Sprawdza�, czy jest uzbrojony. Wyj�� portfel Jenningsa i�gar�� drobiazg�w. Kopert� i�kopi� kontraktu. - Co znale�li�cie? - zapyta� kierowca. - Portfel, pieni�dze. Umow� z�firm� Rethrick Construction. �adnej broni. - Odda� Jenningsowi jego rzeczy. - Dlaczego mnie zatrzymali�cie? - Chcemy zada� ci kilka pyta�. To wszystko. A�wi�c pracowa�e� dla Rethricka? - Owszem. - Przez dwa lata? - Nieca�e dwa. - W�fabryce? Jennings skin�� g�ow�. - Tak przypuszczam. Oficer nachyli� si� ku niemu. - Gdzie mie�ci si� ta fabryka, panie Jennings? Jaka jest jej lokalizacja? - Nie umiem odpowiedzie�. Obydwaj oficerowie spojrzeli na siebie. Jeden z�nich obliza� wargi, jego twarz wyra�a�a napi�cie. - A�wi�c nie wiesz? Zadam ci inne pytanie. Ostatnie: co robi�e� w�ci�gu tych dw�ch lat? - Pracowa�em jako mechanik. Naprawia�em r�ne urz�dzenia elektroniczne. - Jakiego typu to by�y urz�dzenia? - Nie wiem. - Jennings spojrza� na swojego rozm�wc�. Nie m�g� skry� u�miechu, kt�ry ironicznie wyd�� mu usta. - Przykro mi, ale nic nie wiem. To prawda. Zapad�a cisza. - Co to znaczy: �Nie wiem�? Pracowa�e� nad czym� przez dwa lata i�nie wiesz, co to by�y za urz�dzenia? Nie wiesz nawet, gdzie pracowa�e�? Jennings obruszy� si�. - O�co wam chodzi? Po co mnie zatrzymali�cie? Niczego nie zrobi�em. By�em... - Wszystko wiemy. Nie mamy zamiaru ci� aresztowa�. Potrzebne s� nam jedynie pewne informacje. Na temat Rethrick Construction. Pracowa�e� przecie� dla nich, by�e� w�ich fabryce. Pe�ni�e� wa�n� funkcj�. Jeste� elektronikiem? - Zgadza si�. - Naprawiasz komputery wysokiej klasy i�tym podobne urz�dzenia? Oficer sprawdzi� co� w�swoim notesie. - Zgodnie z�tym, co mam zapisane, uchodzisz za jednego z�najlepszych specjalist�w w�kraju. Jennings nic nie odpowiedzia�. - Wyja�nisz nam tylko te dwie kwestie, o�kt�re ci� pytali�my, i�natychmiast zostaniesz zwolniony. Gdzie mie�ci si� kombinat Rethricka? Co tam si� produkuje? Obs�ugiwa�e� ich maszyny, zgadza si�? Pracowa�e� tam dwa lata. - Nie mam co do tego pewno�ci. Tak przypuszczam. Naprawd� nie mam poj�cia, co robi�em w�tym czasie. Mo�ecie mi wierzy� lub nie. Jennings, kompletnie ju� znu�ony, wpatrywa� si� w�pod�og�. - Co z�nim zrobimy? - odezwa� si� po namy�le kierowca. - Nie mamy dalszych instrukcji. - Zabierzemy go na komisariat. Tutaj nic ju� z�niego nie wyci�niemy. Na ulicy wida� by�o id�cych w�po�piechu m�czyzn i�kobiety. Kr��owniki zakorkowa�y drogi, ludzie wracali bowiem z�pracy do swoich dom�w po�o�onych za miastem. - Jennings, dlaczego nie udzielasz nam odpowiedzi? o�co ci chodzi? Nie masz przecie� �adnego powodu, �eby ukrywa� tych kilka prostych fakt�w. Czy�by� odmawia� wsp�pracy z�Rz�dem? Dlaczego ukrywasz przed nami wa�ne informacje? - Powiedzia�bym wam, gdybym co� wiedzia�. Oficer odchrz�kn��. Nikt si� nie odezwa�. Kr��ownik w�a�nie podje�d�a� pod wielki, kamienny budynek. Kierowca wy��czy� silnik, wyj�� panel steruj�cy i�schowa� go do kieszeni. Dotkn�� kart� magnetyczn� drzwi wej�ciowych i�zamek odskoczy�. - Zabierzemy go do �rodka? Tak po prawdzie to nie... - Chwileczk�. - Kierowca wysiad� z�pojazdu. Pozostali dwaj do��czyli do niego, zamykaj�c drzwi na zamek. Stan�li na chodniku przed budynkiem Tajnej Policji i�rozmawiali o�czym� bardzo poruszeni. Jennings siedzia� spokojnie w�kr��owniku, gapi�c si� w�pod�og�. A�wi�c TP zbiera informacje na temat Rethrick Construction. No c�, niewiele m�g� im pom�c. Przyszli po niew�a�ciw� osob�, czy by� jednak w�stanie to udowodni�? Ca�a ta sprawa wydawa�a si� zupe�nie nieprawdopodobna. Dwa lata bezpowrotnie wymazane z�jego pami�ci. Kto w�to uwierzy? Jemu samemu trudno by�o da� temu wiar�. Powr�ci� my�lami do czas�w, kiedy po raz pierwszy przeczyta� og�oszenie. Anons trafi� na w�a�ciw� osob� i�bardzo go zainteresowa�. Potrzebny mechanik, opr�cz tego okre�lano w�przybli�eniu zakres obowi�zk�w. Nie wszystko do ko�ca by�o jasne, zdo�a� si� jednak zorientowa�, �e oferta pracy adresowana jest do niego. No i�ta osza�amiaj�ca suma! Rozmowy kwalifikacyjne na terenie biura. Do wype�nienia testy, formularze. Potem u�wiadomienie sobie faktu, i� firma Rethrick Construction gromadzi o�nim wszelkie dane, podczas gdy on na ich temat nie wie nic. Czym si� w�a�ciwie zajmowali? Prace konstrukcyjne, ale jakiego rodzaju? Jakich maszyn u�ywali? Pi��dziesi�t tysi�cy kredyt�w za dwa lata... No i�wypu�cili go dopiero po wyczyszczeniu pami�ci. Dwa lata i�zero wspomnie�. D�ugo si� zastanawia� nad tym w�a�nie warunkiem kontraktu. W�ko�cu jednak si� zgodzi�. Jennings wyjrza� przez okno kr��ownika. Trzech oficer�w nadal rozmawia�o na chodniku, nie mog�c si� zdecydowa�, co zrobi� z�zatrzymanym. By� w�trudnej sytuacji. Pracownicy Tajnej Policji chcieli wyci�gn�� od niego informacje, kt�rych nie posiada�. Czy zdo�a ich o�tym przekona�? W�jaki spos�b wyka�e, i� pomimo tego, �e sp�dzi� w�firmie dwa lata, wiedzia� o�niej dok�adnie tyle samo co wtedy, gdy zaczyna� prac�! TP wzi�aby si� za rozpracowywanie go. Up�yn�oby mn�stwo czasu, zanim byliby sk�onni mu uwierzy�, a�do tego momentu... Rozejrza� si� pospiesznie dooko�a. Czy mia� jak�� szans� ucieczki? Lada chwila przecie� wr�c�. Dotkn�� drzwi. By�y oczywi�cie zamkni�te na potr�jny zamek magnetyczny. Wiele razy �l�cza� nad takimi zamkami. Kiedy� nawet projektowa� specjaln� zapadk�. Drzwi nie mo�na by�o otworzy� bez znajomo�ci odpowiedniego kodu. By� bez szans, chyba �e uda�oby mu si� wywo�a� zwarcie elektryczne. Tylko czym mia�by to zrobi�? Pomaca� po kieszeni. Co m�g�by wykorzysta�? Gdyby uda�o mu si� spowodowa� zwarcie, wysadzi�by zamki i�mia�by cho�by nik�� szans�. By�o po pi�tej. Wielkie biurowce zacz�to w�a�nie zamyka�, a�na ulicach panowa� o�ywiony ruch. Je�eli tylko uda�oby mu si� wyskoczy� z�kr��ownika, nie o�mieliliby si� strzela�... Musi si� wydosta�... Oficerowie tymczasem si� rozdzielili. Jeden z�nich wszed� po schodach na g�r� i�dalej, do �rodka budynku, w�kt�rym mie�ci� si� komisariat. Pozostali dwaj za moment znajd� si� przy kr��owniku. Jennings pogrzeba� w�kieszeni i�wyj�� kart� magnetyczn�, odcinek biletu i�kawa�ek drutu! Drut! Cieniutki jak ludzki w�os. Czy by� zaizolowany? Szybko go rozwin��. Ukl�kn�� i�wprawnie wybada� r�k� konstrukcj� drzwi. Poni�ej linii zamka bieg� cieniutki, niewielki rowek. Zr�cznie manipuluj�c drutem, Jennings delikatnie wprowadzi� jego koniec do rowka na g��boko�� mniej wi�cej jednego cala. Drut zag��bi� si� w�niewidocznej przestrzeni. Z�czo�a Jenningsa zacz�� �cieka� pot. Przesun�� drut kawa�eczek dalej i�obr�ci� go. Wstrzyma� oddech. Przeka�nik powinien by�... B�ysk. Na wp� o�lepiony rzuci� si� ca�ym ci�arem na drzwi, kt�re natychmiast odskoczy�y. W�zamku dosz�o do zwarcia i�ze �rodka wydobywa� si� dym. Jennings wypad� na ulic� i�zacz�� biec. Jezdnie zakorkowane by�y kr��ownikami, kt�re z�trudem przeciska�y si� do przodu, zewsz�d rozlega�o si� tr�bienie. Skry� si� za napotkan� opieszale jad�c� ci�ar�wk� i�przedosta� na �rodkowy pas ruchu. Gdy znalaz� si� ju� na chodniku, k�tem oka dostrzeg�, jak tajniacy rzucili si� za nim w�pogo�. Akurat nadjecha� autobus, kolebi�cy si� mocno na boki, wy�adowany po brzegi lud�mi. Jennings uczepi� si� por�czy i�wspi�� si� na tylny pomost. Wok� zamajaczy�y zdumione twarze, nagle ogarn�� go strach. W�jego kierunku, stukocz�c i�wyra�nie okazuj�c swoje niezadowolenie, zmierza� robot-konduktor. - Prosz� pana - zwr�ci� si� do Jenningsa. Autobus zwolni�. - Prosz� pana, zabronione jest... - Ju�, zaraz - odezwa� si� Jennings. Nagle poczu�, �e wype�nia go szalona rado��. Jeszcze chwil� temu by� w�pu�apce, bez szans na ucieczk�. Zmarnowa� dwa lata �ycia. Zosta� zatrzymany przez Tajn� Policj�, kt�ra usi�owa�a wyci�gn�� z�niego informacje, jakich nie posiada�. Zupe�nie beznadziejna sytuacja. A� tu nagle sprawy zacz�y przybiera� zupe�nie inny obr�t. Si�gn�� r�k� do kieszeni i�wyci�gn�� �eton. Wsun�� go konduktorowi do specjalnego otworu. - Teraz ju� w�porz�dku? - zapyta�. Pod�oga autobusu bez przerwy drga�a i�ko�ysa�a si�, kierowca na moment si� zawaha�. Po chwili pojazd znowu nabra� szybko�ci i�pojecha� dalej. Konduktor odwr�ci� si�, nieprzyjemne brz�czenie ucich�o - wszystko wr�ci�o do normy. Jennings u�miechn�� si�. Przeszed� obok stoj�cych ludzi, rozgl�daj�c si� za jakim� miejscem. Pragn�� gdzie� usi���, �eby zebra� my�li. Musia� zastanowi� si� nad wieloma sprawami. B�yskawicznie zacz�� analizowa� sytuacj�. Autobus jecha� dalej, wtapiaj�c si� w�wartki strumie� innych pojazd�w sun�cych ulic�. Jennings niemal nie dostrzega� ludzi siedz�cych obok niego. Nie by�o co do tego w�tpliwo�ci - nikt go nie oszuka�. Transakcja by�a uczciwa. Sam zdecydowa� si� na taki krok. To doprawdy zadziwiaj�ce, i� po dw�ch latach pracy uzna�, �e gar�� �miesznych drobiazg�w wi�cej dla niego znaczy ni� pi��dziesi�t tysi�cy kredyt�w. Jednak�e jeszcze wi�ksze zaskoczenie stanowi� fakt, i� te nieistotne drobiazgi okazywa�y si� mie� teraz wi�ksz� warto�� ni� pieni�dze. Dzi�ki temu, �e mia� przy sobie kawa�ek drutu i��eton na autobus, zdo�a� wyrwa� si� z��ap Tajnej Policji. To by�o naprawd� co�. Gdyby trafi� za kamienne mury komisariatu, pieni�dze na niewiele by si� zda�y. Nie pomog�oby mu nawet pi��dziesi�t tysi�cy kredyt�w. Tymczasem mia� jeszcze inne przedmioty. W�o�y� r�k� do kieszeni. Pi�� r�nych drobiazg�w. Do tej pory wykorzysta� dwa. Czy pozosta�e mia�y odegra� jak�� istotn� rol�? I najwa�niejsze pytanie - sk�d on - czy te� jego �wczesne �ja� - wiedzia�, �e kawa�ek drutu i��eton na autobus ocal� mu kiedy� �ycie? Niew�tpliwie tamten on by� dobrze poinformowany. Ka�d� rzecz przewidzia�. Tylko jak to by�o mo�liwe? No i�te pozosta�e pi�� przedmiot�w. Prawdopodobnie by�y r�wnie cenne, a�przynajmniej mia�y si� takimi okaza�. Tamten o�n, z�minionych dw�ch lat, wiedzia� o�rzeczach, kt�rych obecnie Jennings nie by� w�stanie sobie przypomnie�, jako �e wyczyszczono mu pami��. Zupe�nie tak samo, jak usuwa si� dane z�pami�ci komputera. By� jak nie zapisana tabliczka. To, co wiedzia� tamten on - przepad�o. Przepad�o bezpowrotnie, pozosta�o jedynie owych siedem przedmiot�w. Pi�� spo�r�d nich nadal tkwi�o w�jego kieszeni. Ale nie teoretyczne spekulacje najbardziej si� teraz liczy�y. Musia� stawi� czo�o bardzo realnym problemom. Tajna Policja depta�a mu po pi�tach. Znali jego nazwisko i�rysopis. Powr�t do w�asnego mieszkania nie wchodzi� w�gr� - nawet je�eli formalnie wci�� pozostawa� jego w�a�cicielem. Agenci TP przeczesywali je codziennie. Dok�d w�takim razie m�g� si� uda�? Do hotelu? Schroni� si� u�przyjaci�? Ale w�ten spos�b narazi�by ich na niebezpiecze�stwo. Agenci pr�dzej czy p�niej trafi� na jego �lad, to tylko kwestia czasu. Dopadn� go gdzie� na ulicy lub w�restauracji, wyci�gn� z�widowni w�trakcie przedstawienia lub z���ka w�jakim� wynaj�tym mieszkaniu. Tajni agenci byli dos�ownie wsz�dzie. Wsz�dzie? No, niezupe�nie. O�ile jednostka nie mia�a w�starciu z�nimi �adnych szans, o�tyle przedsi�biorstwa nie by�y zn�w takie bezradne. Najwi�ksze pot�gi ekonomiczne zdo�a�y wywalczy� sobie do�� spory margines wolno�ci, pomimo i� w�a�ciwie wszystkie inne dziedziny �ycia by�y w�pe�ni kontrolowane przez Rz�d. Prawa, kt�re zosta�y odebrane obywatelom, nadal chroni�y w�asno�� prywatn� i�przemys�. Agenci TP mogli uprowadzi� w�zasadzie ka�dego, nie mogli jednak wkroczy� na teren sp�ki lub firmy ani te� ich przej��. Zosta�o to wyra�nie i�raz na zawsze ustalone ju� w�po�owie dwudziestego wieku. Biznes, przemys�, korporacje - dla nich Tajna Policja nie stanowi�a bezpo�redniego zagro�enia. Wobec nich bowiem konieczne by�o �ci�le okre�lone post�powanie. Firma Rethrick Construction sta�a si� przedmiotem ich zainteresowania, nie mogli jednak podj�� przeciwko niej �adnych krok�w, dop�ki nie naruszono postanowie� statutowych. Gdyby uda�o mu si� wr�ci� do firmy, dosta� si� do �rodka - w�wczas by�by ocalony. Jennings u�miechn�� si� ponuro. Firma zast�pi�a Ko�ci�. Kiedy� pa�stwo walczy�o z�Ko�cio�em, teraz - Rz�d z�korporacjami. Firma - nowa Notre Dame wsp�czesnego �wiata - by�a niejako poza prawem. Czy Rethrick przyj��by go ponownie? Pewnie tak, na starych warunkach. W�ko�cu sam to zadeklarowa�. Kolejne dwa lata wyj�te z��yciorysu i�zn�w powr�t praktycznie na ulic�. Czy warto by�o si� trudzi�? Nagle si�gn�� r�k� do kieszeni. Na dnie nadal spoczywa�y zgromadzone drobiazgi. On z�ca�� pewno�ci� przygotowa� je w�jakim� celu! Nie, nie by�o sensu wraca� do Rethrick Construction, �eby odpracowywa� kolejny kontrakt. Niew�tpliwie nale�a�o przedsi�wzi�� co� innego. Co�, co w�spos�b trwa�y polepszy�oby jego sytuacj�. Jennings zastanawia� si�. Rethrick Construction. Co oni tam w�a�ciwie konstruowali? Czego dowiedzia� si� o�n, co ustali� w�ci�gu minionych dw�ch lat? No i�dlaczego TP tak bardzo si� firm� interesowa�a? Wyci�gn�� z�kieszeni pi�� przedmiot�w i�przyjrza� im si� uwa�nie. Zielony pasek materia�u. Kodowa karta magnetyczna. Odcinek biletu. Pokwitowanie za paczk�. Po��wka �etonu do gry w�pokera. Zdumiewaj�ce, �e tak dziwaczny zestaw drobiazg�w m�g� odegra� jak�kolwiek rol�. Rethrick Construction z�pewno�ci� mia�a w�tym wszystkim sw�j udzia�. Nie by�o co do tego w�tpliwo�ci. Rozwi�zania zagadki, odpowiedzi na wszystkie nurtuj�ce go pytania nale�a�o szuka� w�a�nie tam. Tylko gdzie w�a�ciwie mie�ci�a si� firma? Nie mia� najmniejszego poj�cia, w�jakim miejscu zbudowano fabryk�. Wiedzia�, gdzie znajduje si� biuro, �w wielki, luksusowo umeblowany pok�j, w�kt�rym urz�dowa�a za biurkiem znajoma mu m�oda kobieta. To jednak nie by� zak�ad produkcyjny. Czy ktokolwiek poza Rethrickiem zna� jego lokalizacj�? Kelly nic na ten temat nie wiedzia�a. Czy TP zdo�a�a ustali�, gdzie mie�ci si� fabryka? Na pewno le�a�a gdzie� za miastem. By� o�tym przekonany. Lecia� tam przecie� rakiet�. Prawdopodobnie znajdowa�a si� na terytorium Stan�w Zjednoczonych, mo�e na jakich� terenach rolniczych, na wsi. C� za piekielny uk�ad! W�ka�dej chwili mogli go zgarn�� agenci TP. Za drugim razem ju� by si� im pewnie nie wywin��. Jego jedyn� szans�, jedynym gwarantem bezpiecze�stwa by�o dotarcie do zak�ad�w Rethricka. Tylko tam m�g� dowiedzie� si� o�sprawach tak bardzo dla niego istotnych. Fabryka - miejsce, w�kt�rym ju� by�, a�jednak nie m�g� go sobie przypomnie�. Jeszcze raz spojrza� na swoje skarby. Czy kt�rykolwiek z�nich oka�e si� u�yteczny? Targn�y nim w�tpliwo�ci. Mo�e to tylko czysty przypadek, ten drut i��eton na autobus. Mo�e... Zbada� uwa�nie kwit na paczk�. Odwr�ci� go na drug� stron� i�spojrza� pod �wiat�o. Nagle poczu� skurcz �o��dka. T�tno zacz�o gwa�townie przyspiesza�. Wi�c jednak jego pierwotne przypuszczenia by�y s�uszne. Nie, to nie zwyczajny zbieg okoliczno�ci. Na pokwitowaniu wypisano dat�, do kt�rej brakowa�o dw�ch dni. Paczka, cokolwiek mia�o si� w�niej kry�, nie zosta�a nawet zdeponowana. Nie up�yn�o bowiem jeszcze wymagane czterdzie�ci osiem godzin. Przyjrza� si� dok�adnie pozosta�ym przedmiotom. Odcinek jakiego� biletu. Na co to komu? Ca�y by� pogi�ty i�wymi�toszony, wielokrotnie sk�adany. Na podstawie czego� takiego nigdzie by go nie wpu�cili. Z�czym� takim nie mia� si� dok�d wybiera�. M�g� tylko odczyta� nazw� miejscowo�ci, w�kt�rej niegdy� przebywa�. Miejsce, w�kt�rym by�! Pochyli� si� nad biletem i�zacz�� wyg�adza� zagniecenia. W��rodku litery by�y nieco zamazane. Mo�na by�o odczyta� jedynie strz�py s��w: PORTOLAT STUARTSVILLOW. U�miechn�� si�. Tak. Zna� to miejsce. Bez trudu uzupe�ni� brakuj�ce litery. By�o ich akurat tyle, ile trzeba. Stuartsville, Iowa. Nie mia� w�tpliwo�ci - on potrafi� przewidzie� r�wnie� i�to. Wykorzysta� ju� trzy spo�r�d siedmiu przedmiot�w. Pozosta�y jeszcze cztery. Wyjrza� przez okno autobusu. Stacja rakietowa Intercity znajdowa�a si� tylko o�przecznic� dalej. Za sekund� m�g� ju� na niej by�. Wystarczy�o szybko wybiec z�autobusu, z�nadziej�, �e w�pobli�u nie czai si� Policja... Pod�wiadomie wyczuwa�, �e tym razem nic mu z�ich strony nie grozi. Mia� przecie� pod r�k� pozosta�e cztery przedmioty. Gdyby tylko uda�o mu si� wsi��� do rakiety, by�by ocalony. Intercity stanowi�o wystarczaj�co pot�n� instytucj�, a�eby agenci TP trzymali si� od niej z�daleka. Jennings wsun�� do kieszeni pozosta�e rzeczy, wsta� i�poci�gn�� za sznurek dzwonka. Chwil� p�niej ostro�nie wyskoczy� na chodnik. Gdy wysiad� z�rakiety, znalaz� si� na niewielkim br�zowym l�dowisku, po�o�onym na obrze�ach miasta. Kilku znudzonych baga�owych kr�ci�o si� w�pobli�u. Uk�adali sterty walizek i�raz po raz odpoczywali, kryj�c si� przed pal�cymi promieniami s�o�ca. Jennings przeszed� przez l�dowisko i�skierowa� si� ku poczekalni. Uwa�nie przygl�da� si� wszystkim pasa�erom. Siedzieli tam przeci�tni ludzie, robotnicy, biznesmeni, gospodynie domowe. Stuartsville by�o ma�ym miastem na �rodkowym Zachodzie. Dostrzeg� kierowc�w ci�ar�wek, licealist�w. Przeszed� przez poczekalni� i�wydosta� si� na ulic�. A�wi�c tu znajdowa�a si� fabryka - tak przynajmniej s�dzi�. Je�eli tylko dobrze zrozumia� informacj�, kt�r� odcyfrowa� z�biletu. Tak czy inaczej, niew�tpliwie co� musia�o tutaj by�, skoro on do��czy� odcinek biletu do pozosta�ych rzeczy. Stuartsville, w�stanie Iowa. Za�wita�a mu pewna my�l, nieco jeszcze mglista i�ma�o sprecyzowana. Ruszy� przed siebie, r�ce trzyma� w�kieszeniach i�bacznie rozgl�da� si� wok�. Siedziba jakiej� gazety, bary, hotele, sale bilardowe, fryzjer, warsztat naprawy RTV. Salony wystawowe, eksponuj�ce w�olbrzymich halach najnowsze modele po�yskuj�cych metalicznie rakiet. Wersje przeznaczone dla ca�ej rodziny. Na ko�cu przecznicy znajdowa�o si� kino Portola. Dotar� na peryferie miasta. Dooko�a pojawi�y si� farmy i�pola. Wiejskie zielone area�y ci�gn�y si� przez setki mil. Wysoko na niebie wolno sun�y rakiety transportowe. Kursowa�y tam i�z powrotem, przewo��c specjalistyczny sprz�t oraz inne artyku�y dla farmer�w. Niedu�e miasto, bez wi�kszego znaczenia. W�sam raz odpowiednie dla Rethrick Construction. Fabryka by�a tutaj w�a�ciwie niezauwa�alna, po�o�ona z�dala od centrum, z�dala od TP. Zawr�ci�. Wst�pi� do ma�ego bistro �U Boba�. Gdy tylko usiad� przy barze, podszed� do niego m�ody m�czyzna w�okularach. R�ce wytar� w�bia�y fartuch. - Prosz� kaw� - odezwa� si� Jennings. - Kawa dla pana. - M�czyzna postawi� na ladzie fili�ank�. By�o tam niewiele os�b. Po oknie �azi�o kilka much. Ulic� szli ludzie udaj�cy si� na zakupy oraz farmerzy. - Powiedz mi, pan - odezwa� si� Jennings, mieszaj�c kaw� - gdzie mo�na tu znale�� jak�� robot�? Mo�e pan co� s�ysza�? - O�jak� prac� chodzi? - M�ody cz�owiek podszed� zn�w do niego i�opar� si� o�lad�. - Zak�adam instalacje elektryczne. Jestem elektrykiem. Telewizory, rakiety, komputery i�tego typu sprawy. - Niech si� pan wybierze do jakiego� wielkiego miasta z�rozwini�tym przemys�em. Powiedzmy do Detroit, Chicago czy Nowego Jorku. Jennings pokr�ci� g�ow�. - Nigdy nie lubi�em i�mam wstr�t do moloch�w. M�ody cz�owiek roze�mia� si�. - Wielu miejscowych nie mia�oby nic przeciwko temu, �eby pracowa� w�Detroit. A�wi�c jest pan elektrykiem? - Czy s� tu w�pobli�u jakie� fabryki? Warsztaty naprawcze? - Nic mi o�tym nie wiadomo. M�czyzna odszed� na chwil�, a�eby obs�u�y� nowych klient�w. Jennings wolno popija� swoj� kaw�. Czy�by si� pomyli�? Mo�e powinien zawr�ci� i�zapomnie� o�Stuartsville w�stanie Iowa. Mo�e �le zinterpretowa� tre�� biletu? A�jednak musia� on co� oznacza�, no, chyba �e za ca�� t� histori� nie kry� si� w�og�le �aden sens. Tak czy owak, by�o ju� troch� za p�no na podobne rozwa�ania. M�ody cz�owiek ponownie si� pojawi�. - Czy mo�na tutaj dosta� jak�kolwiek prac�? - zapyta� Jennings. - Co� na pocz�tek, �ebym by� w�stanie jako� si� utrzyma�. - Zawsze mo�na si� stara� o�prac� na farmie. - Mo�e s� tu jakie� niewielkie warsztaty? Naprawa telewizor�w czy co� w�tym rodzaju. - Jest jeden taki warsztat na ko�cu ulicy. Prosz� tam si� uda�. Warto spr�bowa�. Ale farmerzy r�wnie� dobrze p�ac�. Ci�ko jest teraz znale�� ch�tnego do pracy na farmie. Wi�kszo�� m�czyzn wcielono do wojska. Chcia�by pan zarabia� na farmie? Jennings roze�mia� si�. Zap�aci� za kaw�. - Raczej nie. Dzi�ki. - Raz na jaki� czas grupa ludzi zg�asza si� tutaj do pracy. Id� wtedy razem drog� w�kierunku O�rodka Rz�dowego. Jennings skin�� w�odpowiedzi g�ow�. Pchn�� drzwi os�oni�te siatk� przeciw owadom i�znalaz� si� na zewn�trz. Wok� panowa� niesamowity upa�. Jaki� czas szed� zupe�nie bez celu, pogr��ony w�my�lach. Ci�gle na nowo analizowa� sw�j plan. Za�o�enia, kt�re przyj��, by�y dobre. T�umaczy�y w�a�ciwie wszystko. Obecnie powodzenie ca�ego planu zale�a�o jednak od jednej rzeczy - musia� zlokalizowa� Rethrick Construction. Mia� do dyspozycji tylko jedn� wskaz�wk� - je�li faktycznie by�a to jaka� wskaz�wka - pogi�ty i�wymi�toszony odcinek biletu, kt�ry spoczywa� na dnie jego kieszeni. No i�wiara, �e on wiedzia�, co robi. O�rodek Rz�dowy. Jennings zatrzyma� si� i�rozgl�dn�� dooko�a. Po drugiej stronie ulicy znajdowa� si� post�j taks�wek. Kilku kierowc�w siedzia�o w�autach, pal�c papierosy i�czytaj�c gazety. Nic nie szkodzi�o przynajmniej spr�bowa�. Nie bardzo wiedzia�, co innego m�g�by zrobi�. Ten O�rodek to chyba nie by� Rethrick, bo taka fabryka znajdowa�aby si� pewnie na powierzchni. No, ale gdyby podawali si� za O�rodek Rz�dowy, nikt nie stawia�by �adnych pyta�. Wszyscy byli przyzwyczajeni do tego, �e projekty rz�dowe okryte by�y �cis�� tajemnic�. Podszed� do pierwszej z�brzegu taks�wki. - Przepraszam, chcia�bym o�co� zapyta�. Taks�wkarz przyjrza� mu si�. - Co chcesz pan wiedzie�? - Podobno gdzie� tutaj, w�O�rodku Rz�dowym, szukaj� jeszcze ludzi do pracy. Czy to prawda? Kierowca zmierzy� go wzrokiem. Skin�� g�ow�. - Jaka to praca? - Nie wiem. - A�gdzie przeprowadzaj� nab�r? - Nie mam poj�cia. - Taks�wkarz zas�oni� si� gazet�. - Dzi�ki za informacje. - Jennings odwr�ci� si�. - Oni nie prowadz� �adnego naboru. No, mo�e raz na jaki� czas, bardzo rzadko. Nie przyjmuj� wielu. Lepiej szukaj pan pracy gdzie indziej. - No dobra. Inny taks�wkarz wychyli� si� ze swojego wozu. - S�uchaj, stary, je�eli oni w�og�le kogo� przyjmuj�, to jedynie robotnik�w i�to na kilka dni. Na tym koniec. W�dodatku strasznie przebieraj�. Ma�o kogo wpuszczaj�. Robi� chyba co� zwi�zanego z�przemys�em zbrojeniowym. Jennings nadstawi� ucha. - To tajne? - Przyje�d�aj� do miasta i�jedn� ci�ar�wk� zabieraj� ze sob� grup� robotnik�w budowlanych. To wszystko. Bardzo starannie dobieraj� sobie ekip�. Jennings podszed� bli�ej do kierowcy. - Naprawd�? - To du�y teren. Stalowe ogrodzenie. Pod napi�ciem. Stra�nicy. Robota odchodzi dzie� i�noc. Nikt jednak nie mo�e wej�� do �rodka. O�rodek mie�ci si� na szczycie wzg�rza, przy wylocie Henderson Road. To taka stara droga. Jakie� dwie i�p� mili st�d. - Taks�wkarz poklepa� si� po ramieniu. - Nie dostaniesz si� pan tam bez identyfikatora. Oni je daj� swoim ludziom, jak tylko ich przyjm� do pracy. Rozumiesz pan. Jennings spojrza� na rozm�wc�, kt�ry kre�li� palcem jak�� lini� na ramieniu. Nagle dotar�o do niego. Poczu� ogromn� ulg�. - No jasne - powiedzia�. - Wiem, o�co panu chodzi. Tak mi si� przynajmniej zdaje. - Si�gn�� do kieszeni i�wyci�gn�� cztery przedmioty. Ostro�nie rozwin�� zielon� opask� i�podni�s� j� do g�ry. - Czy to mia� pan na my�li? - Zgadza si� - wolno odpowiedzia� jeden z�taks�wkarzy, wlepiaj�c wzrok w�tkanin�. - Gdzie� pan to zdoby�? - Dosta�em. - Roze�mia� si� i�schowa� opask� do kieszeni. - Da� mi to m�j przyjaciel. Jennings odszed� w�kierunku stacji rakietowej Intercity. Czeka�o go mn�stwo spraw, teraz kiedy pierwszy etap poszukiwa� mia� ju� za sob�. A�wi�c Rethrick Construction mie�ci�a si� w�a�nie tutaj. Wszystko si� zgadza. Najwyra�niej przedmioty, kt�re posiada�, mia�y pom�c mu prze�y�. Ka�dy w�innej kryzysowej sytuacji. Kiesze� pe�na cudownych drobiazg�w podsuni�tych przez kogo�, kto zna� przysz�o��! Aby wykona� nast�pne czekaj�ce go zadanie, nie m�g� dzia�a� w�pojedynk�. Kto� musia� mu poda� pomocn� d�o�. �Ale kto?�, zastanawia� si�, wchodz�c do poczekalni Intercity. By�a tylko jedna osoba, do kt�rej m�g� si� zwr�ci�. Nik�a to szansa, ale musia� si� jej uchwyci�. Nie m�g� dalej dzia�a� sam. Skoro ju� znalaz� fabryk� Rethricka, to teraz powinien tu �ci�gn�� tak�e Kelly... By�o ciemno. �wiat�o rzucane przez latarni� stoj�c� na rogu ulicy lekko pulsowa�o. Obok przejecha�o kilka woz�w patrolowych. Z drzwi wysokiego budynku mieszkalnego wysun�a si� szczup�a posta�, by�a to m�oda kobieta. Jennings przyjrza� si� jej uwa�nie, gdy przechodzi�a w��wietle latarni. Kelly McVane dok�d� zmierza�a, prawdopodobnie na jakie� przyj�cie. By�a elegancko ubrana, jej wysokie obcasy stuka�y g�o�no po chodniku, mia�a na sobie kr�tki p�aszczyk, kapelusz, a�w r�ku trzyma�a torebk�. Zaszed� j� od ty�u. - Kelly - powiedzia�. Odwr�ci�a si� szybko, otworzy�a ze zdumienia usta. - Och! Jennings chwyci� j� za r�k�. - Nie b�j si�. To tylko ja. Dok�d si� wybierasz taka odstawiona? - Nie mam specjalnych plan�w. - Zamruga�a oczami. - A�niech to, nie�le mnie przestraszy�e�. O�co chodzi? Masz jak�� spraw�? - Nic takiego. Czy mog�aby� po�wi�ci� mi kilka minut? Chcia�bym z�tob� pogada�. Kelly skin�a g�ow�. - My�l�, �e tak. - Rozejrza�a si� dooko�a. - Dok�d p�jdziemy? - W�jakie� spokojne miejsce. Nie chcia�bym, �eby kto� nas pods�ucha�. - Nie mo�emy rozmawia�, id�c po prostu ulic�? - To niemo�liwe ze wzgl�du na Policj�. - Policj�? - Szukaj� mnie. - Ciebie? Ale dlaczego? - Nie st�jmy tutaj - zdecydowanym g�osem odezwa� si� Jennings. - Dok�d mogliby�my p�j��? Kelly zawaha�a si�. - Mo�emy wst�pi� do mojego mieszkania. Nikogo tam nie ma. Poszli w�stron� windy. Kobieta otworzy�a drzwi, przyk�adaj�c do zamka kart� magnetyczn�. Gdy weszli do mieszkania, automatycznie uruchomi� si� grzejnik i�rozb�ys�y �wiat�a. Kelly zamkn�a drzwi i�zdj�a p�aszcz. - Nie zabawi� d�ugo - zapewni� j� Jennings. - Nie ma sprawy. Przygotuj� ci drinka. Uda�a si� do kuchni. Jennings usiad� na kanapie, rozgl�daj�c si� po niewielkim, gustownie urz�dzonym mieszkaniu. Wkr�tce dziewczyna wr�ci�a do pokoju. Usiad�a obok niego. Wzi�� od niej szklank�. By�a to szkocka z�wod�, dobrze sch�odzona. - Dzi�kuj�. - Bardzo prosz�. - Kelly u�miechn�a si�. Przez jaki� czas siedzieli w�milczeniu. - No i? - odezwa�a si� w�ko�cu. - Co takiego si� dzieje? Czemu Policja ci� szuka? - Chc� zdoby� jakie� informacje na temat Rethrick Construction. Ja jestem dla nich tylko ma�o wa�nym pionkiem. Licz�, �e co� im powiem, bo przez dwa lata pracowa�em w�tej fabryce. - Ale przecie� ty nic nie wiesz! - Tak, ale nie potrafi� tego udowodni�. Kelly wyci�gn�a r�k� i�przy�o�y�a j� do g�owy Jenningsa, nieco powy�ej ucha. - Sam zobacz. Dotknij tutaj. Pomaca� si� po g�owie. Nad uchem, pod w�osami wyczu� niewielkie zgrubienie. - Co to jest? - T�dy dostali si� do wn�trza czaszki. Wyci�li mikroskopijny fragment tkanki m�zgowej. Wszystko, co pami�ta�e� z�tych dw�ch lat. Zlokalizowali ten odcinek i�usun�li go. Tajna Policja nie jest w�stanie wycisn�� z�ciebie tych informacji. Przepad�y na zawsze. Nie masz ich. - Zanim to do nich dotrze, niewiele ze mnie zostanie. Kelly nic nie odpowiedzia�a. - Teraz ju� widzisz, w�jakim jestem po�o�eniu. By�oby dla mnie lepiej, gdybym co� pami�ta�. Wtedy m�g�bym im powiedzie� to, co wiem, a�oni... - Zniszczy�by� Rethrick Construction! Jennings wzruszy� ramionami. - A�dlaczeg� by nie? Rethrick nic dla mnie nie znaczy. Nawet nie wiem, co produkuj�. Dlaczego w�a�ciwie Policja tak bardzo si� nimi interesuje? Od samego pocz�tku wszystko owiane jest tajemnic�, no i�to wymazywanie pami�ci... - Jest pewien pow�d. Bardzo wa�ny. - Wiesz jaki? - Nie. - Kelly potrz�sn�a g�ow�. - Jestem jednak przekonana, �e istnieje. Je�eli tak bardzo interesuje si� tym TP, musi by� jaki� pow�d. Dziewczyna odstawi�a na bok szklank� i�odwr�ci�a si� do niego. - Nienawidz� ich, ca�ej tej Tajnej Policji. Wszyscy ich nienawidz�, ka�dy z�nas. Ci�gle co� w�sz�, patrz� na r�ce. Nie wiem nic na temat firmy Rethrick. Gdybym posiada�a jakie� informacje, mojemu �yciu zagra�a�oby niebezpiecze�stwo. Niewiele chroni firm� przed Policj�. Zaledwie par� uregulowa� prawnych, dos�ownie kilka. Nic ponadto. - Mam wra�enie, �e Rethrick to znacznie wi�cej ni� zwyk�a firma elektrotechniczna, nad kt�r� TP pragnie przej�� kontrol�. - Te� tak przypuszczam. Niestety, naprawd� nic w�tej kwestii nie wiem. Jestem tylko recepcjonistk�. Nigdy nie by�am w�fabryce. Nawet nie mam poj�cia, gdzie si� znajduje. - Nie chcia�aby� jednak, �eby co� si� jej przytrafi�o. - Naturalnie, �e nie! Oni przecie� walcz� z�Policj�. Ka�dy, kto z�ni� walczy, jest po naszej stronie. - Naprawd�? Ju� kiedy� s�ysza�em podobn� retoryk�. Ka�dy, kto zwalcza� komunizm, automatycznie stawa� si� dobry, jeszcze nie tak dawno temu, par� dziesi�tk�w lat wstecz. No c�, czas poka�e. Je�eli o�mnie chodzi, to jako jednostka czuj� si� osaczony przez dwie bezlitosne, wrogie sobie si�y: Rz�d i�wielki biznes. Rz�d dysponuje ogromnymi zasobami ludzkimi i�pot�nymi �rodkami finansowymi. Rethrick Construction z�kolei ma swoich technokrat�w, wysokiej klasy specjalist�w. Nie orientuj� si� jednak, jaki program realizuj�. Jeszcze kilka tygodni temu wiedzia�em. Teraz pozosta�y mi tylko przeb�yski, kilka niewyra�nych wspomnieli. Mam na ten temat pewn� teori�. Kelly rzuci�a mu kr�tkie spojrzenie. - Teori�? - No i�kiesze� pe�n� drobiazg�w. Na pocz�tku by�o ich siedem. Pozosta�y mi jeszcze trzy lub cztery. Niekt�re z�nich ju� wykorzysta�em. To pozwoli�o mi wysnu� teori�. Je�eli moje przypuszczenia s� s�uszne i�Rethrick rzeczywi�cie robi to, co my�l�, w�wczas jasne jest dla mnie, dlaczego TP tak bardzo si� nimi interesuje. Szczerze m�wi�c, sam zaczynam podziela� to zaciekawienie. - Czym w�takim razie zajmuje si� Rethrick? - Skonstruowali sond� przysz�o�ci. - Co takiego? - Sond� przysz�o�ci. Ju� kilka lat temu udowodniono, �e zbudowanie takiego urz�dzenia jest mo�liwe. Tyle �e prowadzenie bada� nad sondami oraz zwierciad�ami ukazuj�cymi przysz�o�� jest nielegalne. To ci�kie przest�pstwo. W�razie wpadki ca�y specjalistyczny sprz�t i�wszystkie dane przechodz� na w�asno�� Rz�du. - Jennings wykrzywi� twarz w�u�miechu. - Nic dziwnego, �e Rz�d tak bardzo si� tym interesuje. Je�eli uda im si� przy�apa� firm� na konstruowaniu podobnych rzeczy... - Sonda przysz�o�ci. A� trudno w�to uwierzy�. - My�lisz, �e si� myl�? - Nie wiem, mo�e masz racj�. Te twoje drobiazgi. Nie ty jeden wola�e� wyj�� z�woreczkiem pe�nym dziwnych przedmiot�w. Wykorzysta�e� niekt�re z�nich? W�jaki spos�b? - Najpierw zrobi�em u�ytek z�drutu i��etonu na autobus. Dzi�ki nim uda�o mi si� wyrwa� z�r�k Policji. Mo�e wydaje si� to nieprawdopodobne, ale gdybym nie mia� pod r�k� tych dw�ch przedmiot�w, nadal bym tam tkwi�. Kawa�ek drutu i��eton warto�ci dziesi�ciu cent�w. Rzecz w�tym, �e zazwyczaj nie nosz� przy sobie takich rzeczy. - Chodzi o�podr�e w�czasie? - Nie. Wcale nie. Berkowsky udowodni�, �e podr�owanie w�czasie jest niemo�liwe. To sonda przysz�o�ci - po��czenie zwierciad�a ukazuj�cego przysz�o�� i�specjalnego chwytnego ramienia, kt�re pozwala wybiera� stamt�d pewne przedmioty. Na przyk�ad takie drobiazgi. Przynajmniej jeden z�nich pochodzi z�przysz�o�ci. Zosta� wyci�gni�ty za pomoc� tego urz�dzenia. Zaczerpni�ty z�przysz�o�ci. - Sk�d to wiesz? - Jest na nim data. Co do pozosta�ych przedmiot�w nie mam pewno�ci. Takie rzeczy jak �eton czy drut s� powtarzalne. Nie chodzi w�tym wypadku o�jaki� konkretny �eton, bo ka�dy, je�li ma odpowiedni� warto��, spe�ni swoj� funkcj�. Jestem pewien, �e on pos�u�y� si� zwierciad�em. - O�n? - To znaczy ja z�czas�w, gdy pracowa�em jeszcze dla Rethrick Construction. Na pewno u�y�em zwierciad�a. Sprawdzi�em, co przyniesie mi przysz�o��. Skoro naprawia�em dla nich taki sprz�t, to nie ulega w�tpliwo�ci, �e zapragn��em si� nim pos�u�y� dla w�asnych cel�w! Z�pewno�ci� zajrza�em w�przysz�o��, sprawdzi�em, co mnie czeka. Widzia�em, jak zatrzymuj� mnie agenci TP. Musia�em te� zda� sobie spraw� z�tego, jak bardzo pomocny by�by cienki drut i��eton na autobus - gdybym tylko mia� je przy sobie w�odpowiedniej chwili. Kelly zastanowi�a si�. - No tak. Ale do czego ja jestem ci potrzebna? - Nie mam jeszcze pewno�ci. Ty naprawd� wierzysz, �e Rethrick to instytucja o�charakterze dobroczynnym, kt�ra prowadzi walk� z�Policj�? Niczym bohaterski Roland w�w�wozie Roncesvalles... - Czy moje zdanie na temat firmy jest w�og�le istotne? - Ale� oczywi�cie. - Jennings opr�ni� szklank� i�odstawi� j� na bok. - Bardzo wa�ne, poniewa� chc� ci� prosi� o�pomoc. Mam zamiar zacz�� szanta�owa� Rethrick Construction. Kelly popatrzy�a na niego ze zdziwieniem. - Tylko w�ten spos�b mam szans� prze�y�. Musz� znale�� na nich jakiego� haka, i�to du�ego. Wtedy by� mo�e uda mi si� wej�� do firmy na w�asnych warunkach. Nie ma innego miejsca, w�kt�rym m�g�bym si� schroni�. Poza fabryk� pr�dzej czy p�niej Policja mnie zgarnie. Je�eli nie przedostan� si� do �rodka, i�to jak najszybciej... - Mam ci pom�c szanta�owa� firm�? Zniszczy� Rethrick Construction? - Nie. Nie planuj� jej niszczy�. Moje �ycie zale�y przecie� od niej. W�moim w�asnym interesie le�y, a�eby Rethrick Construction zdo�a�a przeciwstawi� si� TP. Je�eli jednak znajd� si� poza jej strukturami, nie b�dzie to mia�o dla mnie najmniejszego znaczenia, jak pot�n� firm� oka�e si� Rethrick. Rozumiesz? Chc� si� do niej dosta�. Zanim b�dzie za p�no. No i�wa�ne jest, aby zaakceptowali moje warunki, nie chodzi mi bowiem o��aden dwuletni kontrakt, po kt�rego sko�czeniu znowu znajd� si� na ulicy. - A�tam b�dzie czeka�a na ciebie Policja. - No w�a�nie. - Jennings skin�� g�ow�. - W�jaki spos�b chcesz szanta�owa� firm�? - Mam zamiar dosta� si� na teren fabryki i�wynie�� stamt�d wystarczaj�co du�o materia�u obci��aj�cego, by m�c udowodni�, �e Rethrick skonstruowa� i�wykorzystuje dla swoich cel�w sond� przysz�o�ci. Kelly roze�mia�a si�. - Chcesz wej�� do fabryki? Ciekawe, jak uda ci si� j� zlokalizowa�. Przecie� TP szuka jej od lat. - Ju� j� znalaz�em - Jennings rozsiad� si� wygodnie i�zapali� papierosa. - Pomog�y mi drobiazgi z�woreczka. Pozosta�y do wykorzystania jeszcze cztery. My�l�, �e dzi�ki nim uda mi si� przedosta� do �rodka. No i�zdoby� te materia�y, kt�rych szukam. Postaram si� wynie�� tyle dokument�w i�fotografii, �eby mo�na za nie by�o skaza� Rethricka na powieszenie. Tak naprawd� nie chc� jednak, �eby go powiesili. Te dokumenty stan� si� jedynie elementem przetargowym. I�tu w�a�nie b�d� potrzebowa� twojej pomocy. - Mojej pomocy? - Mog� ci w�pe�ni zaufa�, �e nie p�jdziesz z�tym na Policj�. Jak tylko zdob�d� te materia�y, musz� je przekaza� komu�, kto je dobrze ukryje w�nie znanym mi miejscu. Nie odwa�� si� trzyma� ich u�siebie. - Ale dlaczego? - Poniewa� - odpar� spokojnie Jennings - w�ka�dej chwili mo�e mnie zgarn�� Policja. Nie jestem oddany sercem i�dusz� firmie Rethricka, ale nie zale�y mi r�wnie� na zniszczeniu jej. I�dlatego w�a�nie musisz mi pom�c. Mam zamiar odda� ci na przechowanie wszystkie zebrane dokumenty na czas rozm�w z�Rethrick Construction. W�przeciwnym razie sam je gdzie� ukryj�. A�je�li b�d� zmuszony nosi� te papiery przy sobie... Spojrza� na Kelly. Dziewczyna wbi�a wzrok w�pod�og�. W�jej twarzy kry�o si� napi�cie. - No i�co o�tym s�dzisz? Pomo�esz mi, czy mam liczy� na �ut szcz�cia, �e Policja mnie nie z�apie i�nie przechwyci tych materia��w? Dane, kt�re zbior�, wystarcz�, by unicestwi� firm�. I�co? Jak� decyzj� podj�a�? Chcesz by� �wiadkiem kl�ski Rethrick Construction? Jak brzmi twoja odpowied�? Przyczaili si� w�pewnej odleg�o�ci, obserwuj�c uwa�nie pole, kt�re rozci�ga�o si� u�st�p wzniesienia. Wysokie wzg�rze, nagie i�zbr�zowia�e, pozbawione by�o zupe�nie ro�linno�ci, zosta�a wypalona. Zbocza �wieci�y pustk�. W�po�owie wysoko�ci wzg�rza ustawiono stalowe ogrodzenie zwie�czone kolczastym drutem pod napi�ciem. Po drugiej stronie wida� by�o niewielk� sylwetk� stra�nika w�he�mie. Z�karabinem w�r�ku wolno patrolowa� ca�y teren. Na szczycie wzniesienia wyrasta� olbrzymi betonowy blok, budowla w�kszta�cie wie�y, pozbawiona okien i�drzwi. Wzd�u� dachu budynku rz�dem rozmieszczono dzia�a, kt�re l�ni�y w�porannym s�o�cu. - A�wi�c tak wygl�da fabryka - powiedzia�a cichym g�osem Kelly. - Zgadza si�, jeste�my na miejscu. �eby si� do nich dosta�, wspi�� na szczyt wzg�rza i�sforsowa� ogrodzenie, trzeba by tu pos�a� ca�� armi�. No, chyba �e sami by kogo� wpu�cili. Jennings d�wign�� si�, pomagaj�c Kelly wsta�. Z�powrotem weszli w�alejk� biegn�c� mi�dzy drzewami i�udali si� do miejsca, w�kt�rym dziewczyna zaparkowa�a sw�j kr��ownik. - Czy naprawd� my�lisz, �e ta zielona opaska b�dzie wystarczaj�c� przepustk�? - zapyta�a, sadowi�c si� za kierownic�. - Dowiedzia�em si� od ludzi w�mie�cie, �e jeszcze dzi� rano pojedzie do fabryki ci�ar�wka z�robotnikami. Przy bramie wjazdowej ich wysadz� i�skontroluj�. Je�eli wszystko b�dzie w�porz�dku, wpuszcz� robotnik�w za ogrodzenie, na teren zak�adu. B�d� pracowa� na budowie, wykonywa� powierzone im prace fizyczne. Pod koniec dnia zn�w ich wypuszcz� i�odwioz� do miasta. - Czy uda ci si� przedosta� tam, gdzie chcesz? - Przynajmniej znajd� si� po drugiej stronie ogrodzenia. - A�jak zamierzasz dotrze� do sondy przysz�o�ci? Na pewno ukryta jest gdzie� w�g��bi budynku. Jennings wyj�� niewielk� kart� magnetyczn�, s�u��c� do otwierania drzwi. - Za jej pomoc� spr�buj� dosta� si� do �rodka. Mam nadziej�, �e mi si� uda. Na to licz�. Kelly wzi�a od niego kart� i�przyjrza�a si� jej uwa�nie. - Wi�c tak wygl�da jeden z�twoich skarb�w. Powinni�my si� lepiej przyjrze� temu, co wynios�e� ze sob� w�woreczku. - My? - Mam na my�li firm�. Przez moje r�ce przesz�o kilka takich woreczk�w, Rethrick nigdy nie zg�asza� zastrze�e�. - Najprawdopodobniej uznano, �e �adna z�zatrudnionych wcze�niej os�b nie b�dzie chcia�a tutaj wraca� po sko�czeniu kontraktu. Jennings odebra� kart� z�r�k Kelly. - No dobrze, czy wiesz dok�adnie, co masz robi�? - Mam czeka� w�kr��owniku, a� wr�cisz. Przeka�esz mi materia�y, a�ja zabior� je do Nowego Jorku i�przechowam do czasu, gdy si� ze mn� skontaktujesz. - Zgadza si�. - Jennings spojrza� na ci�gn�c� si� w�oddali drog� prowadz�c� pomi�dzy drzewami w�kierunku bramy wjazdowej do fabryki. - Lepie