7402

Szczegóły
Tytuł 7402
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7402 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7402 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7402 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Poul Anderson GWIAZDY S� TAK�E OGNIEM T�umaczy� Jacek Spoiny DLA LARRY'EGO I MARILYN NIYEN�W PODZI�KOWANIA D�ug wdzi�czno�ci za rady, informacje, sugestie, zach�ty i wiele jeszcze innych oznak �yczliwo�ci nale�y si� Karen Ander- son (pierwszej i jak zawsze najwa�niejszej), Gregory'emu Ben- fordowi, CJ. Cherryh, Larry'emu J. Friesenowi, Robertowi Glea- sonowi, Alanowi Jeffery'emu, Mike'owi Resnickowi i S.M. Stir- lingowi. Nie s� odpowiedzialni za �adne zdarzaj�ce si� w tej ksi��ce b��dy czy potkni�cia, cho� bez ich pomocy by�oby takich usterek znacznie wi�cej. Nie ulega r�wnie� w�tpliwo�ci, �e korzysta�em z pomys��w Freemana Dysona, Hansa Moraveca, Rogera Penrose' a, Gunthera S. Stenta i Franka J. Tiplera. Rzecz jasna, co z�e, to nie oni, tym bardziej, �e cz�sto zaprzecza�em r�nym ideom zawartym w ich pismach. Zreszt� ich pomys�y tak�e bywaj� sprzeczne. Wszyscy oni s� niezmiernie interesuj�cymi pisarzami, kt�rzy si�gaj� do samego sedna prawdy. DRAMATIS PERSONAE (z wy��czeniem niekt�rych pomniejszych postaci) Aiant, ma��onek Lilisaire Annie, by�a �ona lana Kenmuira Beynac Anson, najstarsze dziecko Dagny i Edmonda Beynac�w Beynac Carla, sz�ste dziecko Dagny i Edmonda Beynac�w Beynac Dagny, in�ynier, potem urz�dnik, wreszcie przyw�dczyni polityczna w pocz�tkach dziej�w Luny; jej zasejwowana osobowo�� Beynac Edmond, geolog, ma��onek Dagny Beynac Beynac Francis, czwarte dziecko Dagny i Edmonda Beynac�w Beynac Gab�elle, drugie dziecko Dagny i Edmonda Beynac�w Beynac Helen, pi�te dziecko Dagny i Edmonda Beynac�w Beynac Sigurd, trzecie dziecko Dagny i Edmonda Beynac�w Bolly, zausznik Bruna Bornay, syn Lilisaire i Caraine'a Brandir, lunaria�skie imi� Ansona Beynaca Bruno, burmistrz Overburga w Bramlandzie Caraine, ma��onek Lilisaire Carfax Mary, przydomek sofotekta w s�u�bie Lilisaire Delgado, funkcjonariusz W�adz Pokojowych Dzidzibobo, pieszczotliwy przydomek, jakim Dagny by�a obdarzana przez Guthriego Ebbesen Dagny, wnuczka i protegowana Ansona Guthriego; po m�u � Dagny Beynac Erann, wnuk Brandira Etana, lunaria�ska astronautka Eyrnen, bioin�ynier z Luny, syn Jinann Eythil, zausznik Lilisaire Fernando, kap�an i przyw�dca Pustynnik�w Fia, lunaria�skie imi� Helen Beynac Fong James, funkcjonariusz W�adz Pokojowych Fuentes Miguel, in�ynier pracuj�cy na Lunie w pocz�tkach jej dziej�w Gambetta Lucrezia, drugi gubernator generalny Luny z ramienia Federacji �wiatowej Gedminas Petras, in�ynier pracuj�cy na Lunie w pocz�tkach jej dziej�w Guthrie Anson, wsp�za�o�yciel i szef Przedsi�biorstwa Ognistej Kuli; jego zasejwowana osobowo�� Guthrie Juliana, �ona Ansona Guthriego i wsp�za�o�ycielka Przedsi�biorstwa Ognistej Kuli Hai-Feng Zhao, pierwszy gubernator generalny Luny z ramienia Federacji �wiatowej Hakim Zaid, przedstawiciel ministerstwa ochrony �rodowiska Federacji �wiatowej Haugen Einar, czwarty gubernator generalny Luny z ramienia Federacji �wiatowej Huizinga Stepan, przyw�dca terra�skich mieszka�c�w Ksi�yca w pocz�tkach jego dziej�w Ilitu, geolog lunaria�ski [nalanie, burmistrz Tychopolis, syn Kaino Iscah, metamorf typu chemo, zamieszka�y w Los Angeles hala, �ona Brandira Jannicki Eva, astronautka w s�u�bie Przedsi�biorstwa Ognistej Kuli Jatwier Daniel, prezydent Federacji �wiatowej w okresie kryzysu lunaria�- skiego Jinann, lunaria�skie imi� Carli Beynac Jomo Charles, mediator w Afryce Wschodniej Ka 'eo, jeden z Keiki Moana Kaino, lunaria�skie imi� Sigurda Beynaca Kame Aleka, cz�onkini Lahui Kuikawa, s�u��ca jako ��czniczka z Keiki Moana i innymi metamorfami Kenmuir �an, urodzony naZiemi kosmonauta pracuj�cy w Przedsi�biorstwie Lilisaire, lunaria�ska magnatka okresu republiki Matthias, mistrz lo�y (Rydberg) Bractwa Ognistej Kuli Mthembu Lucas, pierwotne imi� i nazwisko Venatora Nightborn Dolores, pseudonim Lilisaire Niolente, lunaria�ska magnatka okresu Selenarchii, przyw�dczyni ruchu przeciw przy��czeniu Luny do Federacji �wiatowej Nkuhlu Manyane, astronauta w s�u�bie Przedsi�biorstwa Ognistej Kuli Norton Iren�, pseudonim u�ywany przez Alek� Kame Oliveira Antonio, astronauta w s�u�bie Przedsi�biorstwa Ognistej Kuli Packer Joe, in�ynier pracuj�cy na Lunie w pocz�tkach jej dziej�w Packer Sam, towarzysz w Bractwie Ognistej Kuli Rinndalir, lunaria�ski magnat okresu Selenarchii, wsp�przy w�dca exodusu na Alfa Centauri Rydberg Lars, astronauta w s�u�bie Przedsi�biorstwa Ognistej Kuli, syn Dagny Ebbesen i Williama Thurshawa Rydberg Ulla, �ona Larsa Rydberga Sandhu, guru w Prajnaloce Soraya, metamorf typu tyta�skiego, zamieszka�a w Los Angeles Sundaram Mohandas, pu�kownik W�adz Pokojowych na Lunie Tam Alice, wersja anglo nazwiska Aleka Kame Temerir, lunaria�skie imi� Francisa Beynaca Teraumysi, szczyt cyberkosmosu Thurshaw William, kochanek Dagny Ebbesen w latach m�odo�ci Tuori, �ona Brandira Urribe de Wahl Rita, �ona Jaime Wahla Valanndray, lunaria�ski in�ynier zatrudniony w Przedsi�biorstwie Venator, synojont i oficer wywiadu W�adz Pokojowych Verdea, lunaria�skie imi� Gabrielli Beynac Wahly MedinaJaime, trzeci gubernator generalny Luny z ramienia Federacji �wiatowej Wahly Urribe Leandro, syn Jaime Wahla Wahl y Urribe Pilar, c�rka Jaime Wahla Wo�k�w Jurij, dawny kochanek Aleki Karne Wujanso, pieszczotliwy przydomek, jakim Dagny obdarza�a Guthriego Co zobaczy�a�, Prozerpino, Kiedy� si� zanurzy�a w mroku? Czemu nie m�wisz o krainie pustki, Gdzie zagubione, ciche cienie Lec� p�sennie przez bezgwiezdn� ciemno��, A ty� tam by�a kr�low� w niewoli, Kiedy witamy ci� na ziemi Nie wiedz�c, ile z nami pozostaniesz? ��ki zakwit�y pod tw� stop�, �wiat ca�y tonie w �wietle, Ale korzenie wiosennej trawy Mog� naruszy� ko�ci zmar�ych. Czy to dlatego idziesz milcz�ca, Czy taki dar dzi� niesie twoja mi�o��: Ocali� nas od wiedzy, kt�r� tam posiad�a�, Do czasu, kiedy znowu zst�pisz? Salerianus, Quaestiones, II, i, 1-16 Do Alfa Centauri d�ugi czas potem dotar�y wie�ci o wydarze- niach na Ziemi i w okolicach Sol. Jak uda�o im si� rozedrze� okrywaj�c� je zas�on� milczenia, nie nale�y do naszej opowie�ci. Niewielu mieszka�c�w Demeter zwr�ci�o na nie w�wczas wi�k- sz� uwag�, mimo �e nowiny by�y niepokoj�ce. Mieszka�cy opu- szczali akurat �wiat, w kt�rym osiedlili si� ich przodkowie, gdy� za nieca�e stulecie czeka�a go zag�ada. Jednak jeden spo�r�d porzucaj�cych planet� by� filozofem. Syn zasta� go pogr��onego w zadumie i spyta� o powody. Nie potrafi�by oszuka� w�asnego dziecka, dlatego wyja�ni�, �e nie- pokoj� go wiadomo�ci, otrzymane niedawno z Macierzystego S�o�ca. � Ale nie przejmuj si� � dorzuci� � nie b�dzie nas to dotyczy� jeszcze przez d�ugi czas, a mo�e w og�le nigdy. � Ale o co chodzi? � dopytywa� si� ch�opiec. � Niestety, nie mog� ci powiedzie� � odpar� filozof. � I nie dlatego, �e to tajemnica, ale ze wzgl�du na d�ugie dzieje tej sprawy. � Zbyt subtelnej dla dzieci�cego umys�u, doda� w my�lach. � Mo�e jednak co� mi powiesz? � nie ust�powa� syn. Ojciec z du�ymi oporami przezwyci�y� niepok�j. Sprawa rozegra�a si� cztery i jedn� trzeci� roku �wietlnego od nich, wi�c w sumie nie powinien si� ni� martwi�; tak mu si� przynajmniej wydawa�o. � Musia�by� zna� histori� � u�miechn�� si� � a ty przecie� dopiero zaczynasz si� uczy�. � Wszystko mi si� miesza � poskar�y� si� ch�opiec. � Tak, to wielkie brzemi� na tak� ma�� g�ow� � przyzna� filozof. Ju� postanowi�. Dziecko chcia�o z nim porozmawia�. Poza tym je�eli teraz skorzysta z okazji i spr�buje wyt�umaczy� mu sens pewnych wa�nych fakt�w, mo�e jakim� sposobem ch�p- piec pojmie ich wymow�, a to mo�e mie� kiedy� spore znaczenie. � To siadaj i pogadamy � zach�ci� syna. � Zajmiemy si� �r�d�ami tego, co ci� tak martwi. Mo�e tak by�? Zreszt� niewa�- ne, od czego zaczniemy. Od stworze� nie ca�kiem ludzkich, od poskromienia ognia. Pierwszych maszyn, pierwszych naukow- c�w, badaczy � albo od rakiet kosmicznych, genetyki, cyberne- tyki, nanotechnologii... Albo od Ansona Guthriego. �renice ch�opca rozszerzy�y si�. � Zawsze pami�taj, �e by� tylko cz�owiekiem � upomnia� filozof. � Nie wyobra�aj go sobie jako nikogo innego. Nie spodoba�oby mu si� to. Bo widzisz, on kocha wolno��, a wolno�� oznacza, �e naszymi jedynymi w�adcami s� sumienie i zdrowy rozs�dek. Jego wyczyny nie by�y takie znowu wyj�tkowe. Pami�- tasz pewnie, jak Przedsi�biorstwo Ognistej Kuli otworzy�o przed wszystkimi przestrze� kosmiczn�. Wielu rz�dom nie by�o w smak istnienie tak pot�nej firmy prywatnej, przypominaj�cej pa�stwo w pa�stwie. Ale Ansona Guthriego rz�dy nie obchodzi�y; nie interesowa�a go ich w�adza. Wystarczy�o mu, �e zwolennicy byli wobec niego lojalni, a on ich nie zdradza�. Mo�liwe, �e sytuacja uleg�aby zmianie po jego �mierci. Ale na szcz�cie zosta� zasej- wowany. �cie�ki jego umys�u, wspomnie�, my�lenia przeniesio- no na sie� neuronow�. Dzi�ki temu jego osobowo�� znalaz�a prze- d�u�enie w maszynach, kt�re kolejno zarz�dza�y Ognist� Kul�. � Nie, przecie� to niemo�liwe � zaoponowa� ch�opiec. � Przepraszam. Cz�sto zapominam, ile w twoim wieku mo�- na poj��. Masz racj�, prawda jest znacznie bardziej z�o�ona. Nie twierdz�, �e znam j� ca��. W og�le chyba nie ma nikogo takiego. Ale wr��my do naszej historii. Na pewno s�ysza�e� o tym, jak powstali Lunarianie. �eby ludzie mogli faktycznie �y� i mie� dzieci na Ksi�ycu, trzeba by�o zmieni� ich geny. Za to nie s�ysza�e� by� mo�e o innych metamorfach, czyli zmienionych formach �ycia, ro�linach, zwierz�tach, a nawet ludziach. By� mo�e nie s�ysza�e� te� o Keiki Moana. Ch�opiec zmarszczy� czo�o, pr�buj�c wygrzeba� co� z pami�ci. � One... pomog�y kiedy� Ansonowi Guthriemu... p�ywa�y. � Tak. To inteligentne foki. � Przytakn�� ojciec. Ch�opiec zetkn�� si� ju� z dzia�aj�cymi na wszystkie zmys�y nagraniami trybu �ycia gatunk�w. � Z kilkorgiem ludzi �y�y jak z bliskimi przyjaci�mi, mo�e nawet wi�cej ni� przyjaci�mi. � Filozof urwa�. � Ale zanadto wybiegam w przysz�o��. Takie wsp�lnoty powsta�y dopiero po exodusie. � Co to takiego? � Co, nie s�ysza�e� tego s�owa? Fakt, jest nieco archaiczne. W tym przypadku exodus oznacza, �e Guthrie powi�d� sw�j lud na Demeter. Ch�opiec skwapliwie przytakn��. � I przo... przodk�w Lunarian, kt�rzy �yj� na naszych aste- roidach. Oni te� musieli za nim p�j��. � To nie do ko�ca prawda. Zapewne mogli zosta�. Ale nie wyszliby na tym najlepiej, zmienia� si� wtedy �wiat, nied�ugo mia�a znikn�� Ognista Kula. � Przez maszyny? � Nie, to nie tak. Nie wolno ci zapomina�, �e ludzie ju� od wiek�w mieli r�nego rodzaju urz�dzenia. Ci�gle je udoskonalali, a� w ko�cu zacz�li konstruowa� roboty, kt�re mo�na by�o zapro- gramowa� tak, �eby robi�y co� bez ludzkiego nadzoru. Wreszcie stworzyli sofotekty, maszyny, kt�re umia�y my�le� i wiedzia�y, �e my�l�, tak jak ja i ty. W g�osie ch�opca pojawi�a si� nutka przestrachu. � Ale so-fo-tek-ty same jeszcze bardziej si� udoskonali�y, prawda? Ojciec obj�� go ramieniem. � Nie b�j si�. Nie maj� zamiaru zrobi� nam krzywdy. Poza tym �yj� z dala od nas, na Soi. Tak, Ziemia uzale�ni�a si� od cyberkosmosu, wszystkich tych wspania�ych maszyn, kt�re pra- cowa�y i... my�la�y... razem. Tym sposobem Ziemia sta�a si� zupe�nie inna ni� nasza planeta... W tym punkcie filozof urwa�, zdaj�c sobie spraw�, �e w urny- �le dziecka niejasne l�ki b�yskawicznie zmieniaj� si� w koszmary. Formu�owa� coraz �agodniejsze s�dy. Sam nie wiedzia�, jak� przysz�o�� szykuje Ziemi cyberkosmos. Zreszt� nikt nie mia� 0 tym poj�cia. Spr�buje uspokoi� to ma�e serce, trzepocz�ce u jego boku. � Ale to ci�gle ta sama Ziemia, o kt�rej ci opowiadano. Pa�stwa wchodz� w sk�ad Federacji �wiatowej, W�adze Pokojo- we dbaj� o pok�j, staraj� si�, �eby nikt nie g�odowa�, nie chorowa� 1 nie ba� si�. �- Nie wiedzia�, czy takie s�owa mog� kogokolwiek uspokoi�, m�wi� przecie� o �wiecie tak odleg�ym, �e �aden statek nie przewi�z� tam nikogo z jego rasy od momentu, gdy Guthrie po�wi�ci� ca�e swoje bogactwo, by na Demeter mog�a osiedli� si� garstka kolonist�w. ��czno�� z Ziemi� zosta�a praktycznie prze- rwana. � I my sami bardzo ju� odeszli�my od tamtego �ycia na Ziemi. Do pokoju wesz�a matka. � Czas spa� � oznajmi�a. � Poca�uj tatusia na dobranoc. Po ich odej�ciu filozof siedzia� jeszcze i rozmy�la�. Przez staromodne okno wida� by�o fioletowy zmierzch � towarzysz�- ce planecie s�o�ce kr��y�o gdzie� wysoko na swojej orbicie. Po chwili m�czyzna wsta� i podszed� do biurka. Mia� zamiar spisa� wszystkie my�li, kt�re przychodzi�y mu do g�owy. A tymczasem by�y niezborne, ale �y� nadziej�, �e kiedy� uda mu si� napisa� co� po�ytecznego, jaki� list do cz�owieka, na kt�rego wyro�nie jego syn. S�owo po s�owie, mozolnie notowa�: �Niewielu z nas w pe�ni zrozumie ostatnie wydarzenia � by� mo�e wr�cz nikt, takie to wszystko jest osobliwe. Nie jeste�my w stanie przewidzie� konsekwencji, nie wiemy, czy odbij� si� pot�nym echem gdzie� po�r�d planet, czy raczej mi�dzy gwiaz- dami. M�czyzna i kobieta b��kali si� w czasie, zdezorientowani, zaszczuci, samotni. Dwa istnienia wysz�y naprzeciw siebie po- przez wieki i na przek�r �mierci. Pytania o wymow� tego zdarze- nia pozbawione by�y sensu. Przeznaczenie nie istnieje. Lecz czasami istnieje odwaga". 1 Lilisaire z Wysokiego Zamku, Stra�niczka Mar� Orientale i Kordylier�w, wzywa kapitana lana Kenmuira, gdziekolwiek przebywa. Przyb�d�, potrzebuj� ci�. Wie�� ruszy�a z Luny, odbijaj�c si� od stacji przeka�nikowych i w�druj�c przez miliony kilometr�w, by w ko�cu dotrze� do o�rodka ��czno�ci na Cererze. Wtedy rozpocz�y si� poszukiwania. W otch�ani kosmosu statki rzadko utrzymywa�y nieprzerwan� ��czno�� ze stacjami kontroli lot�w. Komputer na du�ej asteroi- dzie wiedzia� tylko tyle, �e statek Kenmuira krz�ta� si� po�r�d ksi�yc�w Jowisza przez ostatnie siedemna�cie miesi�cy. Prze- s�a� pytanie do swojego bli�niaczego odpowiednika na Himalii, dziesi�tym ksi�ycu od planety. Przebycie dystansu od kolejnej stacji przeka�nikowej zaj�o wiadomo�ci nast�pn� godzin�. Sta- tek opu�ci� okolice Jowisza siedemna�cie cykli dziennych temu, kieruj�c si� do jakiego� pomniejszego cia�a niebieskiego. Dzi�ki temu, �e Kenmuir zarejestrowa� sw�j plan podr�y, obliczenie kierunku, w kt�rym mia�a polecie� wi�zka laserowa, �eby go przechwyci�, zaj�o nieca�� mikrosekund�. Do tego niepotrzebna by�a �wiadomo��, wystarczy�a znajomo�� liczb. W wielkiej sieci cyberkosmosu tego rodzaju funkcje by�y bar- dziej zautomatyzowane ni� regulacja oddechu i bicia serca, ste- rowana przez rdze� ludzkiego m�zgu. My�li maszyn obraca�y si� w innych sferach. Mimo to cyberkosmos by� ca�y czas Jedni�. Statek odebra� sygna�. � Wiadomo�� do kapitana.- Oznajmi�. Kenmuir i Valanndray grali w podw�jny chaos. Fraktale prze- myka�y przez zbiornik widokowy, mieni�c si� niezliczonymi kszta�tami i kolorami. Palce stuka�y w klawiatur�, wiedzione raczej intuicj� ni� rozumem. Formy zmienia�y si�, p�yn�y, przy- ci�gane przez atraktory, odsuwa�y si�, gdy przeciwnik wprowa- dza� jak�� now� funkcj�. Poch�oni�ci gr� ludzie oddychali szybko i p�ytko; powietrze w kabinie mia�o nisk� temperatur� i lekki aromat sosny. Gracze nie zwracali uwagi na rozci�gaj�cy si� za ich plecami, zajmuj�cy ca�� �cian� widok And�w, ska�, nieba i zasp �niegu, omiatanych mro�nym wiatrem. Odezwa� si� statek. � Zatrzyma�! � warkn�� Kenmuir. Zmagania o sta�� konfi- guracj� zamar�y bez ruchu. Przez chwil� milcza� obserwowany przez Valanndraya, wresz- cie zdecydowa�: � Odbior� z konsoli. Wybacz, ale to mo�e by� jaka� sprawa prywatna. � Poniewczasie u�wiadomi� sobie, �e przeprosiny znacznie lepiej wypad�yby po lunaria�sku. Z ulg� us�ysza� odpowied� w j�zyku anglo: � Zrozumia�em. Tajemnice s� cenne ze wzgl�du na ma�� ich liczb�, nieprawda�? Nie szkodzi, �e ton g�osu m�g� by� nieco drwi�cy. Ich stosunki uk�ada�y si� nie najgorzej, ale podczas d�ugiej wyprawy spi�cia by�y nieuniknione, tak wi�c ju� kilka razy o w�os unikn�li k��tni. Przecie� nale�eli do dw�ch r�nych gatunk�w. A mo�e w�a�nie to ich ratowa�o, przemkn�o Kenmuirowi przez g�ow�, nie pierwszy zreszt� raz. Dw�ch m�czyzn z Ziemi, przebywaj�cych ze sob� bez przerwy ca�ymi miesi�cami, musia- �oby albo zawrze� braterstwo krwi, albo rzuci� si� sobie do garde�. Dw�ch Lunarian pokroju Valanndraya � c�, zmiany staro�yt- nych gen�w nie spowodowa�y narodzin rasy �wi�tych. Ale taki uk�ad sprawia�, �e przewidywalno�� zachowania drugiego nie doprowadza�a ich do bia�ej gor�czki. Kenmuir nie s�dzi�, �eby sporadyczne spotkania z sofotektami dzia�a�y na nich uspokajaj�co. Inteligencja nieorganiczna � lub maszyna obdarzona inteligencj� � by�a czym� zbyt im obcym., Wzruszy� ramionami i wyszed� na korytarz. Statek pe�en by� pomruk�w wentylacji, obiegu materii chemicz- nej, odg�os�w funkcjonowania ca�ej struktury. Na pok�adzie nie by�o s�ycha� ani czu� przyspieszenia: pod�oga pozostawa�a nie- ruchoma pod stopami, kt�re wa�y�y sze�� razy mniej ni� na Ziemi, jak gdyby chodzi� po Ksi�ycu. Korytarz zdobi�y chroma- tyczne abstrakcje, kt�re wybra� Valanndray. Kiedy przychodzi�a kolej Kenmuira, ozdabia� �ciany scenami z rodzimej planety, wsp�czesnymi, historycznymi albo fantastycznymi. Gdy musia� dosta� si� na ni�szy poziom, od ta�my przeno�nika wola� przytwierdzon� do �ciany drabin�: wszystko dla zachowa- nia kondycji. Kabina dow�dcy by�a po�o�ona mniej wi�cej w cen- trum kulistego kad�uba. W �rodku rozci�ga�a si� panorama ota- czaj�cej ich przestrzeni, przewy�szaj�ca sw� doskona�o�ci� rzeczywisto��. Promieniowanie s�oneczne przyt�umiono, �eby nie o�lepia�o. Rozja�nione obrazy gwiazd t�umi�y w�asne o�wiet- lenie statku. Ich nieruchome gromady zaludnia�y ciemno�� � bia�e, bursztynowe, roz�arzone do czerwono�ci, stalowob��kitne. Mi�dzy nimi wi� si� lodowaty pas galaktyki. Jowisz l�ni� niczym lampa, s�o�ce wygl�da�o jak niewielki kr��ek w otoczeniu j�zy- k�w ognia. Kenmuir usadowi� si� przy g��wnym panelu sterowania. � Przeskanuj wiadomo�� � nakaza�. S�owa rozleg�y si� zbyt dono�nie w otaczaj�cej go ciszy. Przez mgnienie oka poczu� gorycz. Kabina dow�dcy! Panel kontrolny! M�wi� statkowi, dok�d i jak ma lecie�; reszta nale�a�a do urz�- dze�. A przecie� m�zg statku by� bardzo ograniczony. Sofotekt wy�szego rz�du w og�le nie potrzebowa�by cz�owieka. Nie po- trafi� wyobrazi� sobie przypadk�w, w kt�rych ta maszyna nie da�aby sobie rady sama � chyba �e uleg�aby ca�kowitemu zniszczeniu. Omi�t� wzrokiem gwiazdy po�udniowego nieba i zatrzyma� spojrzenie na Alfa Centauri. Poczu� dreszcz t�sknoty. Tam zamie- szkiwali potomkowie tych, kt�rzy pod��yli za Ansonem Guthrie do nowego �wiata; wyprawa o takim rozmachu chyba ju� nigdy si� nie powt�rzy. Przynajmniej nie rozpocznie si� w tych okoli- cach. Mo�liwe, �e potomkowie kosmicznych w�drowc�w sami odnajd� drog� do jeszcze odleglejszych s�o�c. B�d� musieli, je�eli chc� prze�y� swoj� skazan� na zag�ad� planet�. Ale to unicestwienie nadejdzie po wielu jeszcze pokoleniach, gdy tym- czasem, tymczasem... � We� si� w gar��, stary durniu � wymamrota� Kenmuir. Litowanie si� nad samym sob� by�o godne pogardy. W �yciu dane mu by�o podr�owa� przez kosmos, a �wiaty wiruj�ce wok� Soi by�y wype�nione wspania�o�ciami, kt�re powinny wystarczy� ka�demu cz�owiekowi. On mia� do nich dost�p dzi�ki Lilisaire. Wykrzywi� szyderczo usta. Wdzi�czno�� by�a nie na miejscu. Lunarianie wiedzieli, po co wykorzystuj� w operacjach mo�liwie najwi�cej ziemskich kosmonaut�w obydwu ras. On, Ziemianin, s�u�y� nie tyle jako przewo�nik bardziej od nich zdolny do wy- trzymywania wy�szych przyspiesze�, ile w charakterze doradcy, kt�ry rozwi�zuje problemy i wsp�pracuje z in�ynierami, rozli- czaj�c ich z pracy. Powtarza� sobie zawzi�cie, �e obdarzony podobnymi umiej�tno�ciami sofotekt spisywa�by si� nie lepiej od niego; co prawda by� zale�ny od uk�ad�w podtrzymywania �ycia, ale przecie� maszyny te� mia�y swoje wymagania. Wszystkie te my�li przemkn�y mu przez g�ow� w u�amku sekundy. Jego uwag� przyku�a bowiem odebrana wiadomo��. Siedzia� przez chwil� oniemia�y, te kilka s��w wprawi�o go w zdumienie. Lilisaire chcia�a, �eby wraca�. Natychmiast. Spodziewa� si� informacji na temat czekaj�cego ich zadania. Ch�� odczytania jej w samotno�ci by�a odruchem, pragnieniem ucieczki chocia� na pi��, dziesi�� minut. Takie uczucia narasta�y, kiedy odbywa�o si� lot trwaj�cy dwadzie�cia cztery miesi�ce. Ale Lilisaire chcia�a, �eby wraca� ju� teraz. � Spokojnie, stary, spokojnie � szepn��. Od�� na bok mi�o��, ��dz� i wszystkie inne emocje, kt�re ci� opanowa�y. My�l. Nie wzywa�a go dla osobistej przyjemno�ci. Domy�la� si�, o co chodzi�o, lecz nie mia� poj�cia, co m�g�by na to poradzi�. Sprawy musia�y przybra� powa�ny obr�t, skoro odwo�ywa�a go w trakcie misji. Niekt�rzy magnaci z Luny byli bardzo kapry�ni, ale swoje Przedsi�biorstwo traktowali zupe�nie serio. Sojusz lu- dzi interesu by� ich ostatni� i jedyn� szans� utrzymania pozycji w przestrzeni kosmicznej. Z roztargnieniem, nie zastanawiaj�c si� nad tym, co robi, wywo�a� obraz swojej trasy. Cel znajdowa� si� sze�� milion�w kilometr�w st�d, wi�c przy obecnym tempie hamowania statek dotrze tam w ci�gu jednego cyklu dziennego. Powi�kszony obraz asteroidy wyp�yn�� na ekran w postaci pod�u�nej bry�y, ciemnoczerwonej, podziurawionej kraterami, kt�re zalega�y w cieniu pod ostrym �wiat�em s�onecznym. W po- r�wnaniu z mniejszymi ksi�ycami Jowisza, na kt�re Valann- dray, z pomoc� Kenmuira, odbywa� loty w trakcie przygotowa� do wyprawy, ta asteroida by�a karze�kiem. A jednak robot-poszukiwacz odnalaz� godne wydobycia su- rowce, nie l�d i z�o�a organiczne, lecz rudy �elaza i aktynowc�w. Brygada robocza czeka�a na ludzi, kt�rzy by ni� pokierowali; sk�ada�a si� oczywi�cie z robot�w, nie sofotekt�w � bezmy�l- nych, nie�wiadomych, ale wszechstronnych i elastycznych. Wprawne oko potrafi�o dojrze� l�dowisko, kompleks schron�w, refleksy �wiat�a na polerowanych, metalowych pow�okach. W pobli�u wznosi� si� szkielet ochronnego generatora takiej wielko�ci, �e wytwarzane przez niego pola elektrodynamiczne potrafi�y odchyli� promieniowanie cz�steczkowe nie tylko od statku kosmicznego, lecz nawet od ca�ej kopalni. Mimo wszystko generator by� ma�y, szczeg�lnie gdy por�wnywa� go z tymi, dzi�ki kt�rym m�g� wr�ci� �ywy z Ganimeda. Tamta wizyta by�a kr�tka. Na Gaminedzie osiedli�y si� sofo- tekty, gdy� w takim otoczeniu mog�y funkcjonowa� jedynie ma- szyny, i to wy��cznie takie, kt�re my�la�y i dzi�ki temu dawa�y sobie rad� z cz�stokro� tragicznymi niespodziankami, jakie goto- wa�a im planeta. Wedle prawa wielkie, wewn�trzne satelity Jowi- sza nale�a�y do Kosmicznej S�u�by Federacji �wiatowej. W pra- ktyce by�y cz�ci� cyberkosmosu. Kenmuir otrz�sn�� si� ze wspomnie� i wsta�. Serce bi�o mu przyspieszonym rytmem. B�dzie z Lilisaire, i to wkr�tce, wkr�t- ce! Nawet je�li ow�adn�y nim uczucia godne ch�opca, s�owa dotrzyma jak m�czyzna. Wr�ci� do pomieszczenia rekreacyjnego. Zasta� tam jeszcze Valanndraya, kt�ry zabawia� si� zmianami mechaniki orbitalnej. Valanndray zwr�ci� si� w stron� pilota subteln�, blad� jak ko�� s�oniowa twarz�. Przerasta� Kenmuira mniej wi�cej o g�ow�. W tej podr�y zrezygnowa� z krzykliwych stroj�w i skry� gibko�� cia�a pod kombinezonem. Ale nawet ten str�j by� sporz�dzony z niebieskiego perluksu przetykanego fo- sforyzuj�cymi �wiate�kami. Za jego plecami unosi�y si� nagrane na ta�mie tumany �niegu, w tle s�ycha� by�o podmuchy wiatru. � I co, kapitanie? Kenmuir zatrzyma� si�. Jak na Ziemianina by� wysoki, zreszt� wzrost Lunarian ju� dawno przesta� go przyt�acza�. � Niespodzianka. Nie s�dz� zreszt�, �eby przypad�a ci do gustu. Powt�rzy� wiadomo��, kt�ra w jego uszach brzmia�ajak mu- zyka. Valanndray sta� bez ruchu. � R�wna si� to rozkazowi zawr�cenia � stwierdzi� po chwili beznami�tnym tonem. � Co proponujesz? � Wyprawi� ci� dalej z zapasami i sprz�tem, a samemu uda� si� na Lun�. Mam jakie� inne wyj�cie? � Czyli mnie zostawiasz? � Zaraz, zaraz. Masz racj�, zwr�cimy si� do centrali i wszystko wyt�umaczymy, zreszt� mo�e ju� wiedz�. � Nie. � Valanndray zmru�y� oczy. � Federaci przechwy- ciliby wiadomo�� i wszystko by si� wyda�o. Niech to licho! Kenmuir chcia� po prostu okaza� si� taktowny. Wielomiesi�czna wsp�lna podr� utwierdzi�a go w przekonaniu, i� towarzysz � mimo ca�ej wynios�o�ci�by� w g��bi ducha do�� wra�liwy. Valanndray m�g� poczu� si� ura�ony, �e kapitan got�w jest go tak szybko zostawi�. Tak czy owak, Kenmuir mia� ju� do�� ch�odnych, k��liwych uwag na temat Federacj i �wiatowej, a ten komentarz by� po prostu �miechu warty. Faktem jest, �e Lunarianie nie bardzo ucieszyli si� z powrotu pod w�adz� og�lno�wiatowego rz�du ludzko�ci. Wielu, mo�e nawet wszyscy do dzi� dnia mieli o to �al. Ale niech�e si� opami�taj�! � tamta zmiana zasz�a, kiedy ich jeszcze nie by�o na �wiecie. Ich pragnienie �niepodleg�o�ci" by�o oczywist� bzdur�. Tak jak ska�ona woda powoduje choroby, tak pa�stwa narodowe, jeszcze za swego istnienia, nieodmiennie wywo�ywa�y wojny. � Wiadomo�� przysz�a niezaszyfrowana, bo inaczej by�my jej nie odczytali. Na pok�adzie nie ma chyba urz�dze� kryptogra- ficznych? Poza tym znalaz�a si� ju� w bazie danych. I co z tego? Nawet je�eli kto� j� odnajdzie, to my�lisz, �e wezwie W�adze Pokojowe? Nie s�dz�, �eby pani Lilisaire knu�a jaki� spisek. � Zorientowawszy si�, �e jego s�owa brzmi� sarkastycznie, natych- miast si� poprawi�: � Oczywi�cie zawiadomimy Przedsi�bior- stwo, cho� my�l�, �e sama zd��y�a to ju� zrobi�. Na pewno przy�l� ci tu statek z innym towarzyszem. Za tydzie�, mo�e dwa. Na szcz�cie Valanndray nie okazywa� gniewu. Przygl�da� si� podr�nikowi jak komu� obcemu. Mia� przed sob� cz�owieka ponuro ubranego, chudego, by nie rzec wyn�dznia�ego, o du�ych, ko�cistych r�kach, w�skiej twarzy i stercz�cym nosie, kr�tko obci�tych, obsypanych siwizn�, jasnoblond w�osach, z bruzdami przy k�cikach ust i kurzymi �apkami pod szarymi oczami. Pod tym spojrzeniem Kenmuir czu� si� niepewnie. By� a� nadto sta- nowczy w post�powaniu z przyrod�, maszynami, kosmosem, ale w stosunkach z lud�mi cierpia� na nag�e napady nie�mia�o�ci. � W�adcy Przedsi�biorstwa nie b�d� zbyt zadowoleni � stwierdzi� Valanndray. Kenmuir zdoby� si� na u�miech. � To oczywiste. Ba�agan w planach, dodatkowe koszty. � Jakby mia�o to jakiekolwiek znaczenie, my�la�. Stowarzyszone firmy i koloni�ci nie konkurowali ze S�u�b� Kosmiczn� i sofotek- tami. Nie byli w stanie. Jako tako funkcjonowali w zasadzie dzi�ki dotacjom dawnych rodzin arystokratycznych i pomniejszych przedsi�biorc�w z Luny, kt�rzy handlowali z nimi wiedzeni swoj� ksi�ycow� dum�. Mimo to firmy podupada�y, ich liczba mala�a jak ludno�� samej Luny... Zdoby� si� na rzeczowo��: � Ale Lilisaire ma po�r�d nich du�e wp�ywy, mo�e nawet wi�ksze ni� sobie wyobra�amy. � Czu� bij�ce mocno t�tno. Valanndray roz�o�y� palce. Ziemianin na jego miejscu wzru- szy�by ramionami. � To prawda, ona potrafi narzuci� im sw� wol�. Musisz lecie�, kapitanie. � Przykro mi. � Nieprawda. M�g�by� sprzeciwi� si� temu rozkazowi. Ale polecisz z ch�ci� i z przyspieszeniem wi�kszym ni� ziemskie. Sk�d to zawzi�te niezadowolenie? Doszli do jakiego takiego porozumienia, obejmuj�cego pogodzenie si� z dziwactwami dru- giej strony. Kto� nowy przystosowa�by si� do tego dopiero po pewnym czasie. Ale Ziemianin czu�, �e chodzi o co� jeszcze. Mo�e o zazdro��, �e Lilisaire pragnie jego, Kenmuira, mimo �e jest obcym pracownikiem, a Valanndray jej krewnym, cz�on- kiem tego samego klanu? Pilot doskonale zna� t� m�sk� pr�no�� Lunarian; nauczy� si� zr�cznie sobie z ni� radzi�. A mo�e to zazdro�� innego rodzaju? Kenmuir otrz�sn�� si� z tych my�li. Aluzje erotyczne przytrafi�y si� Valanndrayowi zaledwie jeden raz, a Kenmuir natychmiast zmieni� temat, kt�ry nie zosta� ju� nigdy potem podj�ty. Ca�kiem mo�liwe, �e �le si� zrozumieli. Kt� z jego gatunku przenikn�� w g��b duszy jakie- gokolwiek Lunarianina? Zreszt� dla uspokojenia uciekali si� do quiviry. Kenmuir nie mia� poj�cia, jakie pseudoprze�ycia tamten wywo�ywa� u siebie w skrzynce sn�w, sam te� nie wspomina� o swoich. � Je�eli nie podoba ci si� taki pomys�, mo�esz wraca� razem ze mn� � o�wiadczy�. � Masz do tego prawo. � Na Ksi�ycu wzajemne zobowi�zania nad- i podgatunk�w mia�y swoj� moc, lecz by�a to moc rzeki o wiecznie zmiennej sile i kszta�cie. Valanndray potrz�sn�� g�ow�. D�ugie, platynowe k�dziory spad- �y mu z uszu, kt�re nie mia�y, tak jak u Kenmuira, kszta�tu muszli. � Nie. Od wielu tygodni rozmy�lam nad tamt� asteroid�, pogr��am si� w hipertek�cie, symulacjach, poznaj� ca�� znan� nam wiedz� na jej temat. Nikt nie zast�pi mnie tak na poczekaniu. Gdybym zarzuci� misj�, Federacja wzbogaci�aby si� i sta�a o wiele pot�niejsza od mojego ludu. Kenmuir przypomnia� sobie ich poprzednie rozmowy i konta- kty z innymi � na Lunie, Marsie, mikro�wiatach Pasma, ksi�y- cach Jowisza i Saturna. W por�wnaniu z podr�nikami i koloni- stami z Ziemi Lunarianie rzadko zajmowali si� robieniem pieni�dzy. Ich bogactwo blad�o wobec pot�gi, jak� w imieniu Ziemi dysponowa�y maszyny. Ale gdyby zjednoczyli si� w gnie- wie i zmobilizowali wszystkie swoje zasoby, mog�oby doj�� do katastrofy niespotykanej dot�d w dziejach. Chwileczk�, chwileczk�. Ponosi�a go wyobra�nia. Zapomnij o ostatnich s�owach Valanndraya. Nie szykowa� si� �aden bunt. Wojna nale�a�a do odleg�ej przesz�o�ci, tak jak na przyk�ad choroba. � Bardzo jeste� lojalny � zauwa�y� Kenmuir. � Mam szczeg�ln� wizj� przysz�o�ci. W odpowiednim mo- mencie potrzebne mi b�dzie do�wiadczenie. Kt�re zdobywam r�wnie� tutaj. � Wyznanie w stu procentach pasowa�o do Luna- rianina.��a�uj�, �e trac� twoj� pomoc, kapitanie, i to w ostatniej fazie podr�y, ale le�, le�. � Powody, dla jakich wzywa mnie pani, musz� by� dobre... dobre... dla Luny... Valanndray wybuchn�� �miechem. Kenmuir zaczerwieni� si�. Dobro Luny? Idea obcaLunarianom. Potrafili co najwy�ej m�wi� o dobru klanu. Ale to wi�za�o si� przecie� z korzy�ciami dla ca�ej rasy. � Zastanowi� si� nad tym � obieca� Valanndray. � Parti� mo�emy doko�czy� p�niej. Do wieczornej wachty, kapitanie. � Po�o�y� praw� d�o� na lewej cz�ci piersi, co by�o gestem uprzej- mo�ci, i wyszed� za drzwi. Kenmuir sta� przez chwil� sam. Lilisaire, Lilisaire! Ale po co jej kto� tak ma�o istotny jak on? Ze wzgl�du na Biotop? Trzyma� si� na uboczu i g�ow� mia� zaj�t� innymi sprawami, ale mimo wszystko s�ysza� przelotne wzmianki o tym przedsi�wzi�ciu. Wiele wskazywa�o na to, i� rz�d Federacji zamierza je doko�czy�. A to mo�e wywo�a� w�ciek- �o�� na Lunie, dzi�ki temu cudowi techniki b�dzie mo�liwa masowa imigracja z Ziemi. Ale co on mia� z tym wsp�lnego? Co powinien zrobi�? Nie by� �adnym buntownikiem ani ideo- logiem, tylko zwyk�ym, mi�uj�cym pok�j cz�owiekiem, kt�ry pracowa� dla Przedsi�biorstwa Luna, bo znalaz�o si� w nim kilka miejsc dla Terran, kt�rzy chcieli si� zapu�ci� mi�dzy gwiazdy. Wy�le wi�zk� do Cerery z pro�b� o naj�wie�sze wie�ci z Uk�a- du Soi, ze szczeg�lnym uwzgl�dnieniem Biotopu. Nie. Przebieg� go zimny dreszcz. Wezwanie, wys�ane po wszystkim, co tak niedawno zasz�o, mog�o zwr�ci� uwag�. Cho- cia� niekoniecznie. Ale je�li cyberkosmos, nieustannie przetrz�- saj�cy swoje bazy danych w poszukiwaniu znacz�cych korelacji, natkn�� si� na t�... Co wtedy? Nie zamierza�, naprawd� nie zamierza� uczyni� niczego wbrew prawu. Jednak chyba lepiej nie ��da� najnowszego serwisu informa- cyjnego. Odczeka do l�dowania na Lunie, mo�e do chwili, gdy znajd� si� sam na sam z Lilisaire. Zda� sobie spraw�, �e zmierza ku kwaterze dowodzenia. Czu� si� tak, jakby wraca� do domu. Ta przestrze� nale�a�a do niego, by�a nim. Wi�kszo�� czasu po�wi�conego na rekreacj� sp�dza� gdzie indziej: pi�ka r�czna na hali, rze�ba pos�gowa w pracowni, inne zaj�cia. Ale tutaj by� sob�. Z bazy danych statku bra�, co mu si� podoba�o: ksi��ki, przedstawienia teatralne, mu- zyk� i sztuki wizualne. Rozmy�la� i raz jeszcze prze�ywa� wspo- mnienia, nikt mu nie przerywa�, nikt nie widzia� i nie s�ysza�, gdy wypowiada� na g�os jakie� imi� albo wali� w co� pi�ci�. Na przegrodach wisia�o kilka p�askich obraz�w. Widnia�y na nich wy�ynne wrzosowiska jego dzieci�stwa, Wielki Kanion Kolora- do sfotografowany przez niego samego, dawno zmarli rodzice, Dagny Beynac nie�yj�ca od wiek�w... Z szafki wyj�� butelk� brandy i nala� sobie ma�y kieliszek. Nie mia� sk�onno�ci do samotnego picia, wybuch�w rado�ci, �rodk�w stymuluj�cych i innych substancji odurzaj�cych. �ci�le dozowa� czas sp�dzany w quivirze i czas trwania sennych marze�, kt�re go tam nawiedza�y. Ci�kie do�wiadczenia nauczy�y go, �e tak by� powinno. Ale teraz chcia� si� zrelaksowa�. Usiad� nakrze�le, zaj�� wygodn� pozycj�, po�o�y� nogi na st�. W warunkach pe�nego przyci�gania ziemskiego tak by�o wygod- niej. Tak, w drodze na Lun� u�ywa�by co najmniej takiego przy- spieszenia. Ze s��w Lilisaire wynika�o, �e mo�e pozwoli� sobie na nieoszcz�dzanie energii. Wi�c do utrzymania napi�cia mi�ni nie b�dzie potrzebna centryfuga. Rzecz jasna nadal zamierza� uprawia� sztuki walki i inne tego rodzaju �wiczenia. W pozosta- �ym czasie m�g�by czyta�, ogl�da� swoje ulubione, klasyczne przedstawienia i... ju� teraz, teraz zam�wi� Koncert Brandenbur- ski Bacha. Gustowa� bowiem w antykach. W miar� jak przep�ywa�y kolejne takty, za� alkohol miesza� si� z krwi�, jego wzrok coraz cz�ciej zatrzymywa� si� na zdj�ciu Dagny Beynac. Jej posta� zawsze nabiera�a w jego oczach boha- terskich proporcji. Sam tego nie rozumia�. Wiedzia� naturalnie, czego dokona�a, przeczyta� trzy biografie i na ca�ej Lunie natrafia� na pami�tki po niej; ale inni bohaterowie tak�e bywali wybitni. Czy chodzi�o o jej zwi�zek z Ansonem Guthrimem? A mo�e 0 pewne podobie�stwo do jego w�asnej matki? Przygl�da� si� jej po raz kt�ry� tam z rz�du. Zdj�cie wykona- no, gdy Dagny wchodzi�a w wiek �redni. By�a wysoka jak na Ziemiank�, mia�a sto osiemdziesi�t centymetr�w wzrostu, sta�a na tle nadmiernie wybuja�ych kwiat�w ksi�ycowej oran�erii. Sari i szal spowija�y sylwetk� siln� i wyprostowan�. Z zapis�w wiedzia�, �e stawia�a d�ugie kroki. Rysy twarzy mia�a nieco zbyt silne jak na konwencjonaln� pi�kno��: szerokie, wysoko osadzo- ne policzki, nieznacznie zakrzywiony nos, pe�ne usta i zaokr�glo- ny podbr�dek. Szeroko rozstawione oczy barwy morskiego b��- kitu spogl�da�y spod g�stych i rudych w�os�w z odcieniem z�ota 1 br�zu, opadaj�cych lokami na czo�o i falami na kark. Mimo �e po�ow� �ycia sp�dzi�a wystawiona na dzia�anie s�o�ca, wiatru i promieniowania, zachowa�a jasn� karnacj�. S�ysza� kiedy� jej g�os. By� niski, nieco charcz�cy � sama nazywa�a go �whisky tenorem". Gdyby wzorem Guthriego jej duch pozosta� na �wiecie, co tacy dwoje mogliby uczyni� dla kosmosu? Ale ona za�yczy�a sobie, by o niej zapomniano. I wiedzia�a, co robi. Na pewno wiedzia�a, przecie� by�a m�dra. A� trudno sobie wyobrazi�, �e te� by�a kiedy� m�oda, zdez- orientowana, bezsilna. Wyobra�nia Kenmuira w�drowa�a w prze- sz�o��, jak gdyby kiedykolwiek widzia� Dagny. Ucieka� od tera�niejszo�ci i przysz�o�ci. Schwytany w okowy fakt�w i logiki czu�, �e czekaj� go rzeczy o wiele gorsze ni� innych. 2 MATKA KSIʯYCA Miejscowe �rodki masowego przekazu zawsze zwraca�y uwa- g� na wizyty Ansona i Juliany Guthrie w Aberdeen w stanie Waszyngton. Miliarderzy, kt�rzy doszli do fortuny w�asnym wy- si�kiem, nie byli widokiem codziennym, zw�aszcza w niewielkim nadmorskim miasteczku, i to szczeg�lnie po tym, jak usta�y wyr�- by las�w, b�d�ce g��wnym �r�d�em utrzymania pobliskiego Ho- quiam. Tych dwoje bynajmniej nie obnosi�o si� ze swoj� obecno- �ci�. Wr�cz przeciwnie: wynajmowali zwyczajne kwatery i przez ca�y czas pobytu � z regu�y kr�tki, bo wzywa�y ich sprawy s�u�bowe � mo�liwie najstaranniej unikali pokazywania si� pub- licznie. Dygnitarze i s�awni ludzie, kt�rzy zabiegali o ich towarzy- stwo, w mniej lub bardziej uprzejmy spos�b dostawali kosza. Pa�stwo Guthrie sp�dzali czas ze Stambaughami, a p�niej z Eb- besenami. To tak�e wywo�ywa�o zdumienie. Co mog�o ��czy� ich z lud�mi, kt�rzy ci�ko pracowali na swoje skromne utrzymanie? � Dobrali�my si�, dobrze bawimy si� w swoim towarzy- stwie, i to wszystko � m�wi� kiedy� dziennikarzowi Guthrie. � Wie pan, nam te� go��bki same nie wpada�y do g�bki, wywodzi- my si� z rodzin do�� podobnych jak ci ludzie. Znamy si� od wielu lat, a starzy znajomi s� najlepsi, tak jak stare buty, nie s�dzi pan? Ci znajomi opowiadali mniej wi�cej to samo wszystkim, kt�rych to interesowa�o. Miejscowi pogodzili si� z t� sytuacj�. W miar� jak zmienia� si� polityczny klimat, zawi�� s�ab�a. Stosunki nabra�y jeszcze bardziej znacz�cej wymowy, kiedy pa�stwo Guthrie w�o�yli ca�y maj�tek w laser Bowena i utworzyli Przedsi�biorstwo Ognistej Kuli. Pora�ka dor�wnywa�aby spe- ktakularno�ci� poprzednim powodzeniom, cho� by�aby chyba mniej istotna. Ale po siedmiu latach ich firma zdominowa�a ruch kosmiczny w okolicach Ziemi i zbiera�a �niwo bogactw Uk�adu S�onecznego. Tymczasem oni od czasu do czasu wpadali do Aberdeen i zatrzymywali si� w tych samych skromnych domach. W ko�cu nawet zaprosili m�od� Dagny Ebbesen na kr�tkie wakacje nad morzem. Po wielu stuleciach �an Kenmuir domy�la� si� lepiej ni� ich �wcze�ni s�siedzi, jakie by�y prawdziwe tego powody i co si� tam faktycznie dzia�o. Z pocz�tku dziewczynka czerpa�a wi�cej si�y i otuchy z towa- rzystwa Juliany. Pod koniec pobytu jednak kobieta wzi�a m�a na bok i szepn�a: � Chcia�aby z tob� porozmawia� w cztery oczy. Zabierz j� na spacer. D�ugi spacer. � �e co? � Anson uni�s� krzaczaste brwi. � Sk�d ten pomys�? � To nie pomys�, tylko przeczucie � odpar�a Juliana. � Ona mnie lubi; ciebie uwielbia i czci. Przypomnia� sobie ich w�asn� c�rk� � mieszka�a w Quito, za�o�y�a szcz�liw� rodzin�, lecz i od niej us�ysza� pewne drama- tyczne zwierzenia � i po chwili skin�� g�ow�. � W porz�dku. Nie wiem, co mam o tym my�le�, ale niech tak b�dzie. Kiedy zagrzmia� do Dagny: �Wygl�dasz blado jak Mount Rainier. Chod�, nawdychasz si� s�onego powietrza i wywietrzysz par� wirus�w", dziewczynka si� rozpromieni�a. Miejscowo�� by�a zacofana, po�r�d drzew widnia�y chaty o �up- kowych �cianach. Za rozsypuj�c� si� drog� sta� wiecznie zielony las, pogr��ony w ponurym mroku i szumi�cy na wietrze pod srebrno- szarym niebem. Stopnie wiod�y po stromym stoku na pla��, kt�ra ci�gn�a si�, jak okiem si�gn��. Mi�dzy wzg�rzem a czystym pia- chem le�a�y sterty naniesionego przez ocean drewna, zbiela�e k�ody, mniejsze kawa�ki drzew i r�ne szcz�tki. Przy brzegu woda pokry- wa�a si� bia�� pian�. Dalej fale przybiera�y barw� �elaza. W miej- scach, gdzie zderza�y si� z rafami, strzela�y w g�r� fontanny. Wiatr ni�s� kilka mew, kt�re przygn�biaj�co skrzecza�y, przywiewa� zapa- chy oceanu i stada grzywaczy. U schy�ku roku i w takich!ci�kich czasach towarzystwo Guthriego mia�o ca�� miejscowo�� dla siebie. Skr�ci� z dziewczyn� na p�noc. Przez pewien czas brn�li naprz�d w milczeniu. Dziwna by�a z nich para, i to nie tylko ze wzgl�du na r�nic� wieku. On by� zwalisty i niezgrabny, pod rzedn�cymi, rudymi w�osami mia� poorane bruzdami, t�pe obli- cze. Jej odkryte w�osy opada�y na wszystkie strony ol�niewaj�cy- mi, elfowymi k�dziorami. P�ki co by�ajeszcze szczup�a i chodzi�a lekko, jej stan zdradza�y tylko obrzmiewaj�ce piersi. Gdy natra- fi�a na gromad� brunatnic, musia�a rozdepta� kilka p�cherzyk�w. Wypatrzywszy piaskowego ma��a, podnosi�a go z piskiem rado- �ci. Mia�a przecie� zaledwie szesna�cie lat. � Masz. � Wepchn�a stworzenie do r�ki Guthriego. � To dla ciebie, wujanso. � A sama nie chcia�aby� takiej pami�tki? � zapyta�, bior�c prezent. Zarumieni�a si�. Spu�ci�a wzrok. Z trudem dos�ysza� s�owa: � Prosz�. �eby�cie... ty i ciocia... �eby co� wam o mnie przypomina�o. � No, to dzi�ki, malutka. � U�cisn�� jej r�k�, pu�ci� i wrzu- ci� kr��ek do kieszeni kurtki. � Muchas gracias. Raczej o tobie nie zapomnimy. Pieszczotliwe zdrobnienia porwa� wiatr, jakby wiatr by� cza- sem, czasem, w kt�rym bawi�a si� z Guthriem jako brzd�c i nie potrafi�a dobrze powiedzie� �wujek Anson". Szli jeszcze chwil� po ubitym przez morze, g�adkim i ciemnym piachu. Woda sycza- �a, rozbijaj�c si� o brzeg, i dop�ywa�a niemal do ich st�p. � Nie dzi�kuj, prosz�! � zawo�a�a raptownie. � Czemu nie? � Rzuci� jej spojrzenie bladoniebieskich oczu. � Tyle dla mnie zrobi�e� � �zy zal�ni�y w jej oczach � a ja niczym ci si� nie odwzajemni�am. Nie mog� nawet da� ci jednej muszelki? � Jasne, �e mo�esz, i starannie si� ni� zaopiekujemy � odpar�. � Je�li uwa�asz, �e jeste� co� winna mnie i Julianie, odp�a� ten d�ug w przysz�o�ci, pom� komu�, kto b�dzie kiedy� potrzebowa� wsparcia.�Urwa�.�Ale nie jeste� nam nic d�u�na. Jako honorowym go�ciom by�o nam bardzo mi�o u twoich rodzi- c�w. Praktycznie rzecz bior�c, jeste� dla nas kim� z rodziny. � Dlaczego? � zapyta�a na wp� wyzywaj�co, na wp� prosz�co. � Z jakiego powodu? � Sama wiesz � zacz�� ostro�nie � �e z rodzicami znam si� od dawna. Z matk�, odk�d by�a podlotkiem i �eni� si� z ni� tatu�. Bardzo si� ucieszy�em z wyboru, kt�rego dokona�a. Juliana si� ze mn� zgadza�a. � Zdoby� si� na u�miech. � Spodziewa�em si�, �e nazwie go r�wnym go�ciem, ale Juliana przypomnia�a mi, �e Australijczycy ju� tak nie m�wi�, chyba �e chc� nabra� turyst�. � Ale przecie� my jeste�my nikim. � Bzdura. Ludzie waszego pokroju nie bior� ja�mu�ny, a je- �eli nawet nieco wam pomog�em, to by� to dobry interes. Ju� w tak m�odym wieku wiedzia�a, �e jest inaczej. Ojciec Helen Stambaugh by� kapitanem kutra, dop�ki nie upad�y prze- tw�rnie ryb. Wtedy Guthrie jako cichy wsp�lnik wy�o�y� kapita� na zakup czarterowego statku turystycznego, kt�ry kursowa� do cie�niny Juana de Fuca i po�r�d wysp. Przez pewien czas ojcu Helen wiod�o si� do�� dobrze. Sigurd Ebbesen, imigrant z Nor- wegii, zosta� u niego matem, potem jego zi�ciem, by wreszcie, z dodatkow� pomoc� finansow� Guthriego, sta� si� kapitanem drugiej �odzi. Ale firma zbankrutowa�a, dziel�c losy ca�ej p�noc- noameryka�skiej gospodarki. Starcowi uda�o si� przej�� na ubog� emerytur�. Sigurd przetrwa� tylko dzi�ki temu, i� Guthrie prze- kona� pewnych swoich znajomych i pracownik�w, �e rejsy s� bardzo mi�ym sposobem sp�dzania wolnego czasu. Jednak Dag- ny, pierwsze z dwojga dzieci, musia�a na wakacjach pracowa� jako kuk. Awansowa�a na majtka, nast�pnie mata i in�yniera, ci�gle nie dostaj�c za to pieni�dzy, a w ka�d� bezchmurn� noc jej oczy zwraca�y si� ku gwiazdom. � Nie, nie � zaoponowa�a � to �aden interes. Ty jeste� po prostu do... dobry... Przesta�a si� j�ka�. Nabra�a tchu, zacisn�a powieki i ruszy�a szybciej. Guthrie r�wnie� przyspieszy� kroku. Jakie� sto metr�w po- zwoli� jej i�� w spokoju, przerywanym tylko przez wiatr, fale i pomruki morza, wreszcie po�o�y� jej r�k� na ramieniu i po- wiedzia�: � Przyjaciele s� przyjaci�mi. Nie mierz� niczyjej warto�ci wielko�ci� konta bankowego. Zbyt cz�sto sam klepa�em bied�. � Stan�a jak wryta. � Przepraszam! Nie chcia�am... � Wiem. � Twarz pobru�dzi� mu u�miech. � Na tyle ci� znam. � Westchn��. � Chocia� chcia�bym pozna� lepiej. Gdy- bym m�g� widywa� si� z wami cz�ciej... � Jego g�os zamar�. Opanowa�a si�, chocia� wci�� zaciska�a pi�ci na tyle, by popatrze� mu w oczy i stwierdzi� niemal oboj�tnie: � Mo�e wtedy m�g�by� uchroni� mnie przed tarapatami, w kt�re si� wpakowa�am? Tak sobie to wyobra�asz, wujanso? Prawdopodobnie masz racj�. � Nie wpad�a� w to sama, muchacha. � U�miechn�� si� po�ow� twarzy. � Mia�a� gorliwego pomocnika. Jej policzki to czerwieni�y si�, to blad�y. � Nie pot�piaj go, prosz�. Nigdy by do tego nie dosz�o, gdybym nie... � Rozumiem, rozumiem. � Guthrie pokiwa� g�ow�. -� Gdy wiadomo�� do mnie dotar�a, przyjrza�em si� uwa�niej ca�ej sytua- cji. Mi�o��, ��dza i spora doza buntu, nieprawda�? Bili Thurshaw to pod ka�dym wzgl�dem porz�dny ch�opak. I, zdaje si�, b�yskot- liwy. Wynajm� chyba kogo�, �eby go obserwowa�, a je�eli oka�e \ si� obiecuj�cym m�odym cz�owiekiem... Ale to ju� bardziej odleg�a przysz�o��. Na razie jeste�cie za m�odzi, �eby si� pobie- ra�- Nieszcz�cia przylgn�yby do was jak muchy do lepu, a� w ko�cu by�cie si� rozeszli; najbardziej ucierpia�oby dziecko. � To co mam robi�? � spyta�a, coraz spokojniejsza. � Jeste�my tu, �eby podj�� decyzj� � przypomnia� jej. � Tata i mama... � Dryfuj� biedacy ze z�amanym sterem. Tak, nie opuszcz� ci�, niezale�nie od twojego postanowienia, od kpinek s�siad�w i dzia�a� w�cibskiego rz�du, ale jakie jest najmniej niekorzystne wyj�cie? Musz� si� te� troszczy� o twojego brata. W szkole nie b�dzie �atwo, przy tym dusznym klimacie pobo�no�ci, kt�ry zapanowa� w naszym kraju. � Pobo�no�ci? Odnowicielom nie zale�y na Bogu � odpar- �a zdziwiona, nie bardzo wiedz�c dlaczego. � Powinienem by� u�y� s�owa �pietyzm" � burkn��. � Purytanizm. Masochi�ci nakazuj� reszcie, �eby si� do nich upo- dobni�a. Jasna sprawa, dzi� szermuje si� ��rodowiskiem" i �spra- wiedliwo�ci� spo�eczn�", ale to te same bzdury, o kt�rych Chur- chill m�wi� jako o r�wno�ci w n�dzy. A jeszcze przedtem Bismarck mawia�, �e B�g troszczy si� o g�upc�w, pijak�w i Stany Zjednoczone Ameryki; ale kiedy Unia P�nocnej Ameryki wy- bra�a Odnow�, boska cierpliwo�� zapewne si� wyczerpa�a. Wsp�lna potrzeba nakazywa�a im bez s��w ustali�, �e b�d� szli dalej. Piach mlaska� cicho pod nogami; pocz�tek przyp�ywu zaciera� �lady. � Zreszt� niewa�ne � podj�� Guthrie. � Nie umiem trzy- ma� j�zyka za z�bami. Wr��my do sedna sprawy. Jeste� w ci��y. W obecnej sytuacji to piorunuj�ca nowina, ale co gorsza, nie masz ochoty zachowywa� si� jak ka�dy przepe�niony trosk� o �rodo- wisko obywatel i nie chcesz usun�� dziecka. � �ycie � wyszepta�a. � Nie prosi�o si� na �wiat. I ufa mi. Czy to szale�stwo? � Nie. �Usuni�cie" oznacza zatrucie tkwi�cego w tobie �y- cia. Je�eli b�dziesz zwleka�, dziecku zmia�d�� czaszk� i odetn� przeszkadzaj�ce ko�czyny. Faktem jest, �e czasami taki zabieg jest konieczny, i w og�le jest za du�o ludzi. Ale kiedy na po�owie planety ca�e miliony mr� z g�odu, chor�b i w efekcie dzia�a� rz�dowych, uwa�am, �e mo�emy pozwoli� sobie na kilka nowych istnie�. � Ale ja... � Unios�a r�ce i popatrzy�a na swoje d�onie. � Co mam zrobi�? � Zacisn�a pi�ci. � Wszystko, co ka�esz, wuj anso. � Dumna z ciebie kobieta � zauwa�y�. � Co� mi m�wi, �e ca�a ta afera, razem z twoj� nadziej�, �e uda si� ocali� dziecko, sprowadza si� do tego, �e pragniesz powiewu cho� odrobiony �wie�ego powietrza w otaczaj�cej nas atmosferze s�u�alczo�ci. Wiesz, przez kilka ostatnich dni chodzimy, ja i Juliana, wok� ciebie na paluszkach, nie chcieli�my wywiera� na ciebie �adnej presji. Chcemy ci tylko pom�c. Ale przede wszystkim musieli�my ci pom�c wymaca� grunt, zdecydowa�, na czym stoisz, czy� nie? � Byli�cie zawsze gotowi ze mn� porozmawia�... ch�tniej ni� ktokolwiek inny. � Mo�e dlatego, �e jednak za cz�sto si� nie widywali�my. � Nie, by�e� najwa�niejszy, wujanso. � Po czym dorzuci�a pospiesznie: � I ciocia Juliana. Na pewno. Co mam robi�? � Urodzi� dziecko. To praktycznie postanowione. Juliana jest �wi�cie przekonana, �e je�li je usuniesz, poczucie winy b�dzie ci� prze�ladowa� a� do �mierci. Nie zrujnuje ci to co prawda �ycia, ale nigdy nie osi�gniesz pe�nego szcz�cia. Co wi�cej, b�dziesz zdawa� sobie spraw�, �e zrejterowa�a�, a to nie le�y w twojej naturze. Julianie mo�esz zaufa�. Gdybym w kontaktach z lud�mi nie korzysta� z jej intuicji, ju� dawno poszed�bym z torbami. � Ty te� mnie rozumiesz. Sprawi�e�, �e przejrza�am. � Sk�d. Podsun��em ci tylko my�l, �e wobec sposobu, w jaki rozmna�aj� si� kretyni i kolektywi�ci, DNA takiego jak twoje i Billa nie mo�na po prostu spu�ci� z wod� w klozecie. � Jego umy�lnie szorstki ton z�agodnia�. � Na takiej podstawie nie podejmuje si� �adnych decyzji. Liczy�a� si� tylko ty, Dagny, a Juliana pomog�a ci ogarn�� ca�o�� sytuacji. Teraz kolej na mnie. Za��my, �e wszystko jest postanowione, trzeba wi�c zastanowi� si�, jak to zrealizowa�. Potkn�a si�. Odzyska�a r�wnowag�, prze�kn�a �lin�, popa- trzy�a przed siebie i cicho spyta�a: � Twoim zdaniem nie powinnam zatrzyma� tego dziecka? __ Nie powinna�. Nie potrafisz jeszcze podj�� �adnych zobo- wi�za�. I zdaje si�, �e nigdy si� tego nie nauczysz, chyba �e gdzie� pozwol� ci naprawd� wykorzysta� swoje talenty. Porzucenie ma�ego tu� po urodzeniu nie b�dzie przyjemne, ale jako� si� z tym pogodzisz. Rzecz jasna wyszukamy najlepszych rodzic�w; star- czy pieni�dzy na przeprowadzenie odpowiednich poszukiwa�. Nie tutaj, za tych okropnych rz�d�w, ale za granic�, mo�e w Eu- ropie. Nie martw si�, umiem obej�� wszelkie istniej�ce przepisy. B�dziesz mog�a spa� spokojnie, �e zrobi�a� to, co nale�y, i mo�esz 0 wszystkim zapomnie�. � Nigdy... do ko�ca... ale dzi�kuj�. � Jeszcze raz, na kr�tk� chwil�, chwyci�a go za r�k�. � I nale�y zastanowi� si� nad tob� � podj�� metodycznie. � Nadszed� czas na to, co powinienem ju� dawno zrobi�, czyli na wyekspediowanie ci� st�d. Zesztywnia�a. Odpar�a niepewnym g�osem: � Nie. Ju� ci m�wi�am. Jestem potrzebna tacie. � A duma nie pozwala mu na to, �ebym zatrudni� osob� do pracy, kt�r� ty wykonywa�a� za darmo. Wiem. I w�a�nie dlatego nigdy nie forsowa�em pomys�u wys�ania ci� do szko�y, gdzie uczy si� fakt�w i samodzielnego my�lenia, a nie oficjalnej linii Partii Odnowy. Ale trafi�a kosa na kamie�, skarbie. Je�eli tu zostaniesz 1 urodzisz dziecko, ma�o prawdopodobne, �eby twoja rodzina mog�a pozosta� w tej okolicy. Informacja o tym zdarzeniu znaj- dzie si� w odpowiedniej kartotece, z kt�r� za naci�ni�ciem klawi- sza b�dzie m�g� zapozna� si� ka�dy gorliwiec. Za to je�eli natych- miast znikniesz ludziom z oczu, lokalna afera umrze �mierci� naturaln�, wyleci ludziom z