6755

Szczegóły
Tytuł 6755
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

6755 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 6755 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

6755 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Andrzej Chojecki W STRON� NIEWIEDZY antyontologia Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 Spis rzeczy Cz�� I � Ma�e hipostazy Wst�p Komunikacja Arcydzie�o Doskona�o�� Mistrz i ucze� Poznanie Niewinno�� J�zefa K. B�g Egoista i bezinteresowny diabe� Humanizm Nadzieja Szcz�cie Intelektualizm I Intelektualizm II Wypowied� Sens Pragmatyka Kultura Autentyczno�� I Autentyczno�� II Obce s�owa Grzeczno�� Na chwil� przed �mierci� Prawda i �mier� O tragiczno�ci w chrze�cija�stwie Jednostka i zbiorowo�� Wolno�� Porz�dek Definicja Idealizm Racjonalizm i irracjonalizm Oczywisto�� prawdy Dawanie i branie Je�eli B�g jest Piek�o i Raj I Piek�o i Raj II Piek�o i Raj III Kara i Nagroda Absolut Dobro i Z�o Sko�czono�� i Niesko�czono�� Gnomy Cz�� II � �y� i filozofowa� O Rybaku i z�otej rybce 4 Wymowa moralizatorska Wymowa oniryczna (rekompensacyjna) Wymowa gnostyczna Wymowa filozoficzna O filozofie i d�innie Koncepcja egzystencji �ycie i jego forma Koncepcja teogoniczno-gnostyczna Marno�� nad marno�ciami Makbet Parys Kierkegaard Kartezjusz Nietzshe Sokrates Odyseusz Telemach Syzyf Autolykos To�stoj Orfeusz Don Kichote Pie�� nad Pie�niami Cz�� III � Wiedza i wiara Kassandra � biografia Kassandra � imi� Kassandra jako posta� literacka Kassandra jako aporia Kassandra jako dubito Kassandra jako feministka Kassandra jako obro�czyni tego co jest Kassandra jako przeznaczenie Kassandra jako fatalizm Kassandra jako budzenie niewiary Kassandra jako brak potrzeby wiary Kassandra jako przeczucie �mierci Kassandra jako samotno�� Kassandra jako potrzeba ekspresji Kassandra jako memento mori Kassandra jako wiedza Kassandra jako �wiadomo�� wypowiedzi Kassandra jako wola i ubezw�asnowolnienie Kassandra jako dualizm Kassandra jako futuryzm Kassandra jako aktualno�� Kassandra jako autoteliczno�� Kassandra jako reakcja na spe�nienie przepowiedni Kassandra jako spos�b umierania Kassandra jako �wiadomo�� kl�twy (nadzieja) 5 Kassandra jako nie�wiadomo�� kl�twy (normalno��) Kassandra jako nie�wiadomo�� kl�twy Kassandra jako �wiadomo�� kl�twy Kassandra jako w�tpliwo�ci ego Kassandra jako egzystencjalizm Kassandra i Helenos Wr�ba i Wieszczba Kassandra jako historia Cz�� IV � Tragizm niewiedzy Wst�p Tragizm dzieci�cych przeczu� Tragizm doskona�o�ci Tragizm Kopernika Tragizm j�zyka Tragizm wypowiedzi Tragizm cz�owieka, kt�ry nie zna j�zyka chi�skiego Tragizm przedmiotu estetycznego Tragizm bycia podejrzanym Tragizm widowni Tragizm kultury Tragizm historii zapomnianej Tragizm historii niezaistnia�ej Tragizm Edelmana Tragizm kochank�w Tragizm, o kt�rym nie mo�na m�wi� Tragizm biologa Tragizm normalno�ci Tragizm kontekstu Tragizm ironii Tragizm aluzji Tragizm Roksany Kosmiczny tragizm naszego �wiata Tragizm �yj�cych tu� przed katastrof� Tragizm �miertelno�ci Tragizm Jana Kotta Tragizm bycia �schlagfertig� Tragizm cz�owieka, kt�ry odchodzi za wcze�nie Tragizm uczciwo�ci Tragizm Jednego Sprawiedliwego Tragizm Kassandry Tragizm powierzonego sekretu Tragizm Ksi�g Sybili�skich Tragizm siedmiu piecz�ci Tragizm samob�jcy Tragizm pustego miejsca przy stole Wiem, �e nic nie wiem Tragizm w praktyce �yciowej Tragizm Tw�j, Czytelniku 6 Cz�� I 7 MA�E HIPOSTAZY Pomy�le� tak cudownie, wym�wi� nie spos�b! Po�r�d bezmiernych bogactw przebywam ja - �ebrak, Ubogi po�r�d skarb�w, rozg�o�nie wo�aj�c: Wiecznie pragn� � ol�niony ogromem w�d wok�! Gdzie znajd� Tego � kt�ry wsp�bytuje ze mn�? Kto da mi to wszystko � z czego czerpi� ca�ym sob� Jak zachowam to � co nie istnieje poza mn�? Czego nigdzie na �wiecie odnale�� nie mo�na? (Symeon M�odszy Teolog) Wst�p By� mo�e to, o czym si� tu m�wi, wychodzi poza filozoficzne i teologiczne rozumienie poj�cia hipostazy. Na pewno przedstawione tu rozumienie i stosowanie przekracza ramy definicyjne tego poj�cia. Mo�e trzeba by�o jako� inaczej: aporie, dywagacje po prostu, epistemy, zabobony albo szczerze: spekulacje (do ostatnie bardzo pasuje, jako �e speculum do przecie� lustro, a tu w�a�nie ma miejsce takie przegl�danie si� w ideach, pr�ba znalezienia w�asnego wizerunku my�lowego). No, ale mo�e ulegli�my wszyscy wielkiej mistyfikacji i nie wiemy, �e hipostaza te� jest hipostaz�. A to by si� Platon i �redniowieczni reali�ci zdziwili, gdyby otworzy�a si� kolejna perspektywa niesko�czono�ci i okaza�oby si�, �e idee maj� swoje idee. �e obrazy, kt�re widzimy my, jaskiniowcy, s� odbiciem odbi� a realnie �adna idea nie istnieje. Chcieliby�my tu przedstawi� takie czyste my�lenie. Oczywi�cie, to idea� nie do spe�nienia, ale mo�na sobie pozwoli� na pewn� redukcj�. Na og� my�l przebiega w pewnych schematach: eleackich, logicznych, kolistych, absurdalnych, paradoksalnych, dialektycznych i innych. Zwykle nasza my�l lepiej si� czuje w towarzystwie, kiedy ma w otoczeniu inne my�li. Wtedy mo�e zab�ysn�� replik�, mo�e puszy� si�, mo�e dopowiada�, rezonowa�, mo�e te� si� organizowa� i stara� si� wypa�� bardziej rozumnie, albo, cz�sto na przek�r, bardziej g�upio. My�l na og� potrzebuje jakiego� faktu, wydarzenia, innej my�li, aby mog�a rozkwitn��. Najtrudniej jest jej zakie�kowa� w pr�ni, w oczywisto�ci. Tu, rezygnuj�c z wielu egzempl�w, sztafa�u erudycyjnego, cytat�w, nazwisk i wywod�w chcieliby�my zaprezentowa� takie �my�lenie ubogie�, zdziwienie prostaczka bogactwem byt�w. My�lenie ubogie � my�lenie bogate. Im bogatsze my�lenie, tym dalsze od prawdy, tym bardziej uwik�ane w byty, w ontologi�, tym szczeg�owsze, hermetyczne, bardziej niedost�pne. My�lenie ubogie jest redukcj� ontyczn�, powrotem do rudyment�w, do stanu wyj�ciowego. Jest pr�b� wskazania, jak najprostszego poj�cia wytworzone w trakcie naszej komunikacji ze wszech�wiatem wyalienowa�y si� i uleg�y zhipostazowaniu. Budowanie my�lenia na tych hipostazach, na schematach my�lowych, na rozumie, �wiatopogl�dzie, wierze, tworzenie obrazu �wiata i jego porz�dku w oparciu o hipostazy jest my�leniem bogatym. Jest mno�eniem byt�w i pr�b� ich uporz�dkowania. My�lenie ubogie ma sw�j idea�, ale strach o nim my�le�; to ca�kowita nago�� rozumu, to �r�d�o. To my�l, kt�ra chce powsta� z siebie samej, mo�e z Niebytu. Tak powsta� Logos. Logos wzi�� si� z 8 my�lenia ubogiego Demiurga. I mo�e do tej pory Wszystko-Co-Jest jest tylko My�l� Bo��. Logosem Boga, kt�ry pozwoli� sobie na wzbogacenie swej my�li, znudzi� si� Sob� i sworzy� To-Co-Jest. Wystarczy�o S�owo � Boska hipostaza. Wybrali�my tylko kilka fragment�w i s�dzimy, �e ta porcja Ci, Czytelniku, wystarczy. Zrozumiesz, o jaki spos�b my�lenia tu chodzi. Mo�na by oczywi�cie pokusi� si� o rozszerzenie tej propozycji, mo�na by j� wzbogaci�, wzmocni�, cytuj�c Innych. W ko�cu ka�dy zna takie rozterki, kt�re zaczynaj� si� na poziomie definicji; zna je r�wnie� dobrze polityk, jak i filozof, naukowiec i artysta, teolog i penitent (jakkolwiek te nominacje te� s� hipostazami). Tym, do�� przypadkowym przecie�, wyborem nie chcieliby�my tworzy� s�owniczka hipostaz, s�dz�c, �e ka�dy mo�e sporz�dzi� sobie taki sw�j s�owniczek. Naszej obawie przed zanudzeniem Czytelnika towarzyszy�a ch�� bycia maksymalnie zwi�z�ym. Uwa�amy, �e najmniejszy impuls my�li mo�e wywo�a� burz�. I je�eli teraz, po przeczytaniu tego, wykrzykniesz, Czytelniku: � Ale� to bardzo proste! Wystarczy tylko wzi�� cokolwiek i powiedzie�, �e to nie jest to! � b�dziesz mia� racj�. O to mi chodzi�o � to nie tak. To nie jest to. Komunikacja To jest tak: chcesz zadzwoni� do kogo� tylko po to, �eby mu powiedzie�, �e jeste�, albo �e ci go brakuje, albo �eby powiedzie� mu co� wa�nego, jedno s�owo mo�e �e go kochasz, wrzucasz jedyn� monet�, jak� masz, jaki� talar, srebrnik, tynf, ostatni grosz, obol, a tu okazuje si�, �e telefon robi ci niespodziewany prezent i nie roz��cza rozmowy. Mo�esz m�wi� cho�by �ycie ca�e. No i co� tam m�wisz, komunikujesz si�. Poradzisz sobie, je�eli jeste� pomys�owy, b�yskotliwy, elokwentny, je�eli masz �adny g�os, ale to ju� gra, aktorstwo, literatura. Wielki Operator zrobi� nam nieoczekiwany prezent. Mo�emy si� komunikowa� za darmo. Nie wiemy tylko, kiedy nas roz��czy. Arcydzie�o Uniwersalne arcydzie�o musia�oby zawiera� wszystko. By�oby napisane przy wykorzystaniu element�w wszystkich j�zyk�w �wiata, bior�c z nich to, co najlepsze, specyficzne, niepowtarzalne i nieprzet�umaczalne. Pe�ne wspania�ych bon m�ts, rysowa�oby francuski m�zg i p�e�. W niemieckim tworzy�oby wspania�� lini� narracji. W angielskim najbardziej zajmuj�c� fabu��. W j�zykach s�owia�skich ukazywa�oby najbardziej zajmuj�c� mistyk�, by�oby przez �acin� logiczne i sp�jne, poprzez grek� za� teofanicznie otwarte. Germa�ska dosadno�� spotyka�aby si� w nim z roma�sk� lekko�ci�, a s�owia�ski rozgardiasz z niemieckim ordnungiem. Arcydzie�o takie by�oby po gotycku ekstatyczne i po rokokowemu intymne, klasycznie sko�czone i romantycznie urwane, klasycznie zharmonizowane i ekspresjonistycznie zdeformowane, �redniowieczna zagadka by�aby tu podszyta naturalistyczn� dos�owno�ci�. Arcydzie�o takie, udramatyzowany epos liryczny, by�oby utrzymane w porz�dku diachronicznym i synchronicznym, naucza�oby i prowadzi�oby dialog. By�oby wyznaniem i do�wiadczeniem, intuicj� i przekonaniem. Arcydzie�o powinno si� czyta� w r�ny spos�b: fragmentarycznie, na chybi� trafi�, linearnie od pocz�tku do ko�ca i na odwr�t � ka�dy zamierzony i przypadkowy porz�dek powinien ogarnia� Wszystko. 9 Arcydzie�o takie powinno by� czyst� materi� artystyczn� i zarazem wszystkimi jej interpretacjami. Powinno by� konstrukcj� i dekonstrukcj�, syntez� i samoanaliz�. Powinno zawiera� ca�� m�dro�� i by� zrozumia�e dla ka�dego. Uniwersalne arcydzie�o mo�e zawiera� wszystkie s�owa �wiata, a mo�e to by� s�owo najprostsze. Na przyk�ad: �Ty�, �B�g� � spr�buj zinterpretowa� takie s�owo, ten logos arcydzie�a. Je�eli dojdziesz do tego, �e ci si� uda�o, �e ju� pozna�e� wszystko, co si� ��czy z interpretacj� tego jednos�ownego arcydzie�a, b�dziesz m�g� si� tym s�owem nazwa�. Wtedy Ty b�dziesz Owym. Rozejrzyj si�: czy nie istnieje takie arcydzie�o? Doskona�o�� Idea�em postulowanym jest d��enie do perfekcji, do doskona�o�ci. Przeciwstawia si� temu amatorszczyzn�, dyletanctwo, b��d. Uwa�a si�, �e arcydzie�o jest wzorem doskona�o�ci, od tw�rc�w wymaga si� arcydzie�, zewsz�d wytykaj�c im niedoskona�o��. M�wi si�: to jest brudnopis, nad tym trzeba jeszcze popracowa�. A niby czemu? Kiedy ju� zgodzimy si� na jakie� arcydzie�o, wtedy odszukujemy jego brudnopisy, jego warianty, skre�lenia, zaginione wersje. Staramy si� odtworzy� to dzie�o in statu nascendi. Jego inne stany istnienia. Ale nie odwrotnie � nie chcemy przyj�� nieznanego brudnopisu, uwa�aj�c z za�o�enia, �e daleko mu do perfekcji. A czym jest ta perfekcja: czy� nie jest ona zastygni�ciem w doskona�o�ci, stagnacj�, nud� raju, w kt�rym wszystko jest jasne i doskona�e, clara et distincta, tylko nie ma w nim dynamiki tworzenia, dziania si�, �ycia. Nie ma rozterek tw�rcy, nie ma waha�, wybor�w, skre�le�, b��d�w, wersji alternatywnych. Nie ma tego wszystkiego, z czego tw�rca musi rezygnowa�. To tak, jakby�my chcieli tworzy� na przek�r, m�wi�c: �wiat jest niedoskona�y, ale my zadamy mu k�am i stworzymy prawd� o nie istniej�cej doskona�o�ci. M�g�bym Ci�, Czytelniku, zirytowa� i po raz kt�ry� pos�u�y�bym si� paradoksem: �doskona�o�� (scil. tw�r ludzki) jest niedoskona�a, niedoskona�o�� (scil. Wszystko-Co-Jest) jest doskona�a�, ale identyfikuj� si� z Tob� i sam czuj� si� tym natr�ctwem przewrotno�ci i paradoksalno�ci poirytowany. Bardziej po ludzku chyba jest zada� pytanie: czy jeste� pewny jakiej� Doskona�o�ci? Mistrz i ucze� S�owa Chrystusa �Id� i nie grzesz wi�cej� maj� swoj� parafraz� w postaci �Id� i nie przychod� wi�cej�. Te s�owa mo�e wypowiada� ka�dy kap�an, nauczyciel, lekarz � ci, na kt�rych spoczywa obowi�zek uleczenia, ukazania w�a�ciwej drogi. �yczeniem nauczyciela jest, aby ucze� zosta� m�drym cz�owiekiem, �yczeniem lekarza, aby pacjent by� zdrowy. Je�eli ucze� zm�drzeje, pacjent ozdrowieje, grzesznik poprawi si�, wtedy nie przyjd� ju� oni do swych mistrz�w, bo nie b�d� mieli po co przychodzi� � sami b�d� mistrzami zdrowia, m�dro�ci, dobroci. Mistrz, kt�ry chce osi�gn�� idea� swojej nauki, musi zgodzi� si� na wieczne rozstanie ze swym uczniem. M�wi: kiedy ju� zrozumia�e�, o co mi chodzi, to nie przychod� do mnie wi�cej po nauk�. Id� i nauczaj. Id�c swoj� drog�, dojdziesz kiedy� do mnie. Ale nie wracaj. Nie chc� ci� widzie�, bo to by znaczy�o, �e� chory. B�d� zdr�w. 10 Poznanie Poznanie jest najwi�kszym dramatem ludzko�ci, prowadzi bowiem do samounicestwienia. Poznanie powinno zadowoli� si� i poprzesta� na konstatacj�: ego sum qui sum. Ale to jest konstatacja Boska i cz�owiek nie mo�e si� ni� zadowoli�. Zagadka Sfinksa jest banalnie prosta, czemu to nikt, pr�cz Edypa, nie m�g� jej rozwi�za�? Bo ka�dy szuka� dalej, m�drzej, wi�cej, lepiej, bardziej � nikt nie chcia� poprzesta� na skonstatowaniu oczywisto�ci, kt�r� jest dla cz�owieka przemijanie. Przemijanie to ca�a zagadka Sfinksa � cz�owieka � Wszystkiego-Co-Istnieje. Wszyscy znaj� odpowied� na t� zagadk�, a jednak ka�dy udaje (przed sob�), �e jego ta odpowied� nie dotyczy. I zaczyna si� bawi� w epistemologi�. Tworzy tysi�ce odpowiedzi, rozumnych, niezrozumia�ych, g�upich, skomplikowanych, banalnych, jakkolwiek zna t� m�dro�� prostaczka, �e ciekawo�� to pierwszy stopie� do piek�a. Ca�a jego dzia�alno��, wiedza, umiej�tno�ci s� pr�b� dania innej odpowiedzi, pr�b� odsuni�cia tej najoczywistszej i najprostszej: jestem bytem, kt�ry przeminie. Poznanie to nieszcz�cie, to dramat, kt�ry musi prowadzi� do stwierdzenia ego sum qui sum, najcz�ciej, niestety, wypowiedzianego w czasie przesz�ym. I wtedy zrezygnowaliby�my z ch�ci�; z tej wiedzy, oczy daliby�my sobie wy�upi�, ale to na pr�no. Zbyt daleko od Boga � uparcie, wbrew r a d z i e � zrywali�my jab�ka z drzewa wiadomo�ci, s�dz�c, �e jeszcze troch� i b�dziemy jak B�g. Niewinno�� J�zefa K. Zanim si�, J�zefie K., upomnia�e� o sprawiedliwo��, trzeba by�o si� upewni�, czy jej przypadkiem nie uzyskasz. Oskar�enie ci� nie minie. Autorzy S�ownika mog� ci� zaskar�y� za kradzie� s�owa. Anglicy mog� ci� zaskar�y� za kradzie� Imperium. Francuzi zaskar�� si� za kradzie� przys�owia. Rosjanie za kradzie� realizmu, Hiszpanie z kradzie� idealizmu. Niemcy za kradzie� wygranej, Polacy za kradzie� przegranej. Ate�czycy zaskar�� ci� za kradzie� demokracji � jest na przecie� zbyt cenn� rzecz�, by dzieli� j� z kimkolwiek. Pompejanie zaskar�� ci�, �e podgl�dasz to, co powinno by� zakryte. Fenicjanie zaskar�� ci� za grabie� pieni�dzy. Rzymianie za zab�r prawa. �ydzi zaskar�� ci� za kradzie� ich kr�la � Chrystusa. Romeo z Juli� zaskar�� ci� za kradzie� mi�o�ci. Platonowi zabra�e� filozofi�, Kolumbowi Ameryk�, Autorowi Dzie�o. Edyp skar�y� si� matce, �e wszyscy ju� znaj� rozwi�zanie jego zagadki. B�g sam ju� nie wie, co robi� � zabra�e� prawie wszystkie jab�ka. J�zefie K. � wszystko, co masz, jest ukradzione. Msz jeszcze ci�sze winy na sumieniu. Jeste� oskar�ony i wiesz dobrze o co. B�g Egoista i bezinteresowny diabe� To, �e szatan nie jest egoist�, stwierdzi� Schopenhauer. Uzna� on, �e szatan prezentuje z�o�liwo�� wcielon�, bezinterrsown�, szkodzi, aby szkodzi� � nie czerpie z tego �adnych korzy�ci. Mo�e tylko t�, �e z�o istnieje na �wiecie, lecz to potwierdza jedynie teleologiczn� tez�, �e celem bytu jest sam byt. Schopenhauer nie sko�czy� na tym przekonaniu o braku egoizmu u diab�a. Doda� jeszcze jedn� wa�n� rzecz: diabe� tkwi w nas. Wskaz�wk� dla ludzi by�oby: wygnaj z siebie diab�a. Ego te exorciso odnosi�oby si� do cz�owieka, kt�ry, jak Lafcadio, pragnie szkodzi� bli�niemu bezzasadnie, dla wprowadzenia z�a w �ycie, dla spr�bowania bycia z�ym, dla poznania tak�e tego smaku. 11 Stwierdzenie, �e szatan nie jest egoist�, prowokuje do pozornie obrazoburczego stwierdzenia: B�g jest najwi�kszym Egoist�. Ostatecznie sam o sobie m�wi, i to w wielu religiach, �e nie ma nic ponad Niego, a w judeochrze�cija�stwie pierwszym i najwi�kszym obowi�zkiem cz�owieka stanowi mi�o�� do Boga. Potem dopiero �kochaj bli�niego swego, jak siebie samego�. A wi�c B�g m�wi: 1� Kochaj Boga (Mnie) 2� kochaj bli�niego 3� jak siebie samego to znaczy: - Ja jestem Egoist� Najwi�kszym, Najlepszym i Jedynym - Ty nie mo�esz by� egoist� - a jeste�. Ja jestem Deus Optimus Maximus, bo Jam jest wszystko, bo Ja jestem Owym i Wszystko jest cz�ci� Mnie. Dla Mnie, m�wi B�g, przykazanie �kochaj bli�niego swego, jak siebie samego� nie stanowi �adnej alternatywy. To tak, jakby powiedzie�: Kochaj siebie, jak siebie samego. Poniewa�, m�wi B�g, ukocha�em Wszystko-Co-Jest, wi�c tym samym kocham siebie samego, bo Ja jestem Owym. Z boskiej perspektywy nie ma wielkich stwierdze� Upaniszad: B�g jest Tattwamasi i Atman Brahman i Aham Brahmasmi. Podobnie jest z Bogiem biblijnym, kt�ry m�wi o sobie: �Jam jest Jahwe�, ��ehyeh asar �ehyeh� (Jestem, kt�ry Jestem) i nazywa si� Alf� i Omeg�. Boska rada dla cz�owieka jest taka: pozb�d� si� swego egoizmu, zg�d� si� na M�j Egoizm. Wyzb�d� si� mi�o�ci do siebie, oddaj�c j� Innemu. Wtedy Mnie ukochasz. Powiedziane jest: �cokolwiek uczynili�cie najmniejszemu z braci moich, mnie �e�cie uczynili�. I dotyczy to nie tylko wyrz�dzanej krzywdy, ale i mi�o�ci. Kiedy mi�o�� sw� oddasz Innemu, kiedy ukochasz Wszystko-Co-Istnieje, ka�dy przejaw bytu, wtedy Mnie ukochasz, wtedy ju� ja ci b�d� niepotrzebny, bo Ty b�dziesz Owym. Spe�ni si� w Tobie Tattwamasi. Spe�ni si� Ego sum qui sum. Kr�lestwo Bo�e spe�ni si� w Tobie. �Chrystus przez Ciebie przejdzie�. I b�dziesz jak zielone drzewo �ycia. Humanizm Ludzki ekspansjonizm, kt�ry wyrz�dzi� najwi�cej z�a �wiat i... cz�owiekowi. Ten niepewny siebie, niepewny wszystkiego cz�owiek, ta trzcina, zechcia� si� uczyni� miar� wszechrzeczy. Powiedzia�: ja jestem centrum Wszech�wiata. Zr�wna� si� z Bogiem. A mo�e dane mu by�o zosta� jak B�g? Jest niew�tpliwie Bogiem, niszcz�cym wszystko wok� siebie i tym samym niszcz�cym samego siebie. Nie mo�e si� wyzwoli� z egoistycznego my�lenia, m�wi o sobie tak, jak mo�e powiedzie� tylko B�g: ego sum qui sum. Tak, jakby pozby� si� w�tpliwo�ci co do swojej istoty i istnienia. Jakby nie by� rozdwojony na rzecz w sobie i dla siebie. Jakby nie by�o w nim alienacji. Jakby by� ca�kowicie pewny swojego ja. A przecie� tak nie jest � od zarania to sobie cz�owiek u�wiadamia; od Sokratesowego �wiem, �e nic nie wiem�, po m�dre, przewrotne i gorzkie wyznania Foucaulta �Nic nie wiem o sobie. Nie znam nawet daty w�asnej �mierci�. Cz�owiek, kt�ry chce by� jak B�g i stawia si� w centrum Wszech�wiata, chce by� egoist�. Dzia�a jak egoista. Uwa�a, �e je�eli wszystko zmierzy swoj� miar� (rozumu, uczucia, wyobra�ni, si�y), przystosuje do siebie, wtedy to b�dzie najlepsze, najs�uszniejsze (dla niego). Poznaje Innego, inny byt chc�c nim zaw�adn��, okre�li� go, nie uznaj�c jego odr�bno�ci. Humanizm nie jest humanitarny. �Homo sum; humani nihil a me alienum puto� jest zdaniem, kt�re w praktyce stosuje si� do siebie, nie do innego bytu. Pr�bowa� naurszy� to renesansowe zdanie Miguel de Unamuno, m�wi�c �nullem hominem a me alienum puto� (mnie, cz�owiekowi, �aden inny cz�owiek nie jest obcy). Humanizm nie jest nastawiony na Innego, inny byt. Humanizm jest wrogiem cz�owieka. 12 Ty jeste� miar� Wszystkiego. �d�b�o trawy jest miar� Wszystkiego. Ka�dy byt jest miar� Wszystkiego. Nadzieja Jedna z wersji mitu o puszce Pandory m�wi, �e nadziej� � Elpis, zostawili bogowie z�o�liwie, aby jeszcze bardziej pogn�bi� ludzi. O tej wersji ludzie jednak ch�tnie zapominaj�. Mo�na przyj��, �e w puszce by�y nieszcz�cia, kt�re wysypa�y si� na �wiat, mo�na te� przyj�� inn� wersj� � �e by�y w niej bogactwa, kt�re ulecia�y. W ka�dym razie nadzieja osta�a si�. Ma ona stanowi� ostoj� �ycia, jedyn� gwarancj� zado��uczynienia i podstawowy witalny spiritus movens. Jest ona oczekiwaniem �aski. Jak silna mo�e by� nadzieja, ukazuje to znane do�wiadczenie na szczurach, kt�re mog� kilkakrotnie d�u�ej wytrwa� w pu�apce, je�eli uka�e im si� perspektyw� wyzwolenia. Wiadomo te�, �e cz�owiek woli widzie� napis �Wyj�cie wzbronione� ni� napis �Wyj�cia nie ma�. �w. Pawe� m�wi wprost: �W nadziei zbawieni jeste�my�. Apokalipsa podaje podobn� do mitu greckiego wersj� gniewu Bo�ego, kiedy przytacza s�owa Pana: �Id�cie i wylejcie siedem czasz gniewu Bo�ego na ziemi�. Pismo zawiera te� objawienie: �Porzu�cie wszelk� nadziej�. Nadzieja dana jest na czas �ycia, jest to ta cieniutka, niewidzialna tkanka, kt�ra sprawia, �e �ycie zachowuje ci�g�o��; utkana jest z naszych w�asnych oczekiwa�, idea��w i wyobra�e�. W pewnym momencie z tych oczekiwa� i idea��w trzeba b�dzie zrezygnowa�, �ycie si� rozsypie. �ycie w nadziei jest u�ud�, ale bez nadziei �ycia nie ma. Czy nadzieja jest dobrodziejstwem, czy przekle�stwem? Szcz�cie Wydaje si�, �e szcz�cie to by� gdzie indziej, z kim innym, i kiedy indziej. Mie� co innego i robi� co innego. Ale szcz�liwy jest ten, kto nie chce by� gdzie indziej, z kim innym i kiedy indziej. Nie chce mie� czego innego i nie chce robi� czego innego. szcz�liwy nie potrzebuje szcz�cia. A zatem szcz�cie to niebyt. Ergo: szcz�cia nie ma. Intelektualizm I Intelektualizm nie mo�e, chc�c pozosta� intelektualizmem, zatrzymywa� si� na jakich� pozycjach wiedzy, wiary, dogmatu, przekonania, do�wiadczenia, przes�du, uczucia, systemu. Idealny intelektualista to szaleniec, dla normalnych ludzi go nie ma, bo ka�dy, w sferze my�li i zachowa�, dzia�a opieraj�c si� na jakich� zasadach, gdzie� buduje sobie uk�ad mniej lub bardziej hipostatyczny i stara si� uwi� przy nim gniazdko. Cz�owiek nie mo�e znie�� takiego tanu absolutnego rozproszenia i uznania, �e wszystko, co jest, jest. Wtedy m�wi: �W co� trzeba wierzy�, bo inaczej by�by jak B�g w �wiecie ontycznym. Bo B�g jest najwi�kszym, absolutnym intelektualist� i jest niewierz�cy. Ale ludzki intelektualista powinien d��y� ca�y czas dok�d�, nigdy nie mo�e przystan��, aby powiedzie�: tak jest, ale (chocia�); mo�e i tak jest. I jak to powie, to p�jdzie dalej. W tej ci�g�ej drodze intelektualista powinien by� ca�kowicie niezauwa�alny, bo jest z ka�dym i jednocze�nie z nikim. 13 Bo przyznaje racj� ka�demu, wszystkiemu a jednocze�nie nikomu, niczemu. Niczego nie twierdzi, nie stosuje stereotyp�w, nie os�dza, nie warto�ciuje. Jest i nie ma go. Intelektualizm, to ci�g�e odchodzenie od tego sposobu widzenia, my�lenia, spojrzenia, kt�re si� przyj�o, kt�re s� nam w�a�ciwe. To pr�ba upodmiotowienia si� absolutnego, czyli rozproszenia si� w idealnym subiektywizmie. Idealny intelektualizm przestaje by� intelektualizmem. I nie chodzi tu o stosowanie zasady �dubito� czy ironii. Trzeba przecie� tak�e te zasady podwa�a�, zw�tpi� w swoje dubito, zironizowa� swoj� ironi�. Zw�tpi� w ironi� i zironizowa� w�tpienie. Intelektualizm to: masz racj� i jej nie masz. Jestem z tob� i nie jestem. Daj� ci rad�, ale nie mog� ci jej udzieli�. Id� z tob� i zostaj�. Kocham ci�, kiedy ci� nie ma. Nie pisz� powie�ci, nie tworz� dzie� sztuki, nie pisz� list�w, nie wyznaj� zbiorowej konfesji, ani indywidualnej, nie kocham ci�, bo to wszystko petryfikacja, piek�o, ch�� zatrzymania si�, odpoczynku, konformizmu, uleg�o�ci naturze, inercji, a czemu by nie ulec � zaraz ci tw�j intelekt podpowiada. Intelektualizm to ci�g�y ruch akceptuj�cy wszystko, tak�e samorozpad. Intelektualizm II Intelektualista to ci�g�a gotowo�� do my�lenia, dyskutowania, interpretowania, por�wnywania, uog�lniania, analizowania. To nieustanna gor�czka rozumu, kt�ry szuka strawy. To gonitwa my�li, b�ysk�w i rezygnacji. Nie pozwala to na przebywanie z innym bytem, inn� my�l�, bo ka�dy przejaw innego bytu wywo�uje reakcj� twojego intelektu. Musisz t� reakcj� poskramia�, aby dotrwa� do ko�ca my�li Innego. I to wcale nie jest tak, �e arcydzie�om si� oddajesz, a byty minorum gentium �zjadasz� swoim rozumem. �Zjadasz� wszystko. Raz obudzony intelekt nie da ju� spokoju. I w pewnym momencie sam dochodzi do wniosku, �e najlepszym sposobem istnienia jest bycie aintelektualnym, nie z powodu zm�czenia, bynajmniej, ale z powodu odkrycia i do�wiadczenia w�asnej niemocy. Mowa tu, oczywi�cie, o intelektualizmie, kt�ry nie zatrzymuje si� na �adnych pozycjach, nie ustala �adnych granic, porz�dk�w, dogmat�w, konieczno�ci. Intelektualista, kt�ry wybiera jak�� ideologi�, jak�� wiar�, przestaje w tym momencie by� intelektualist�: rozum, kt�ry wyznacza granice, sam si� ogranicza. Intelektualizm, kt�ry rezygnuje z samoograniczaj�cej formy, rozp�ynie si� jak woda pozbawiona naczynia, jak znikaj�ca woda w stanie niewa�ko�ci. Rozum sk�ania do postawy irracjonalnej. Nie by� intelektualist� Sokrates; on by� cz�owiekiem okrutnie rozumnym. Przy pomocy swej ironii prowadzi� dialog, ale sam nie by� zdialogowany. Od pocz�tku wiedzia�, co chce osi�gn��, wszystkim udowadnia�, wytyka� ich g�upot�, uznaj�c jedynie swoj� racj� za prawd� absolutn�. Sokrates wszystko podwa�a�, wszystko negowa�, lecz nie podwa�a� swojej negacji, swojej ironii, swojego prawa do ironii. Swoje my�lenie-w�tpienie i sceptycyzm uzna� za opok� i niez�omne principium intellectualis. Ten absolutny racjonalizm obiektywny zmusi� go w ko�cu do przyznania sobie racji, kiedy to zgodzi� si� na wyrok, kt�ry wymierzy� mu jego w�asny rozum. Intelektualista powinien by� Nikim. Jego imi� powinno brzmie�: Nemo. Tak jak nazywa� si� Ulisses, kt�ry stanowi wz�r intelektualisty, czyli tego, kt�ry ci�gle jest w podr�y, stale poddaje si� Zmianie. Nie pomog�o przebieranie si� w niewie�cie szatki � trzeba by�o odej�� od m�odzie�czych uniesie� mi�o�ci; kiedy walczy�, zgrzeszy� okrucie�stwem wojownika � ten grzech wieku m�skiego b�dzie jego wyrzutem sumienia; kiedy powr�ci� do Itaki, to nie wiedzia�, czy na niej zostanie, czy tylko odpocznie i ruszy w dalsz� podr�. W�a�ciwie przygotowa� si� ju� do tej podr�y ogromnej. Intelektualista jest Nikim. 14 Wypowied� Nie ma niepodwa�alnej wypowiedzi. Oczywi�cie, mo�esz si�, Czytelniku, nie zgodzi� z tym s�dem. B�dziesz wtedy jak prawdziwy intelektualista, gladiator my�li, kt�ry got�w jest walczy� z ka�dym i ka�d� broni�, byle tylko dosz�o do walki. Charakterystyczna jest anegdota o Miguelu de Unamuno, kt�ry spaceruj�c pewnego wieczoru z przyjacielem po Madrycie znalaz� si� przed Ateneum, sal�, w kt�rej odbywa�y si� publiczne prelekcje z dyskusj�. �O czym dzi� b�d� m�wi�? � Nie wiem. � A kto m�wi? � Nie wiem. Wejd�my, ja jestem przeciw�. No i jak tu si� wypowiada�, skoro wiadomo, �e �wiat jest pe�en takich wojownik�w my�li, ba, ka�dy ma w sobie takiego przeciwnika. W sferze my�li nie dosz�o do podstawowych ustale�. Ten dramat wypowiedzi obrazuje Czechowowska Nina Zarieczna, kt�ra ka�d� sw� wypowied�-prawd� ko�czy stwierdzeniem: �to nie tak�. Jej dramat pog��biony jest przez jej m�tier prowincjonalnej aktorki. Jedno z sze�ciu stwierdze�, Upaniszad brzmi: �neti, neti� (nie to, nie to). Dotyczy to �wiata mnogo�ci, w kt�rym cz�owiek nie mo�e osi�gn�� Jedni i Absolutu. Wis�awa Szymborska nazwa�a �Utopi�� sw�j wiersz, kt�ry ko�czy si� s�owy: �[. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . ] Ol�niewaj�co proste drzewo Zrozumienia przy �r�dle, co si� zwie Ach Wi�c To Tak�. Sens Jak mo�na chcie� odgadn�� sens �wiata, je�eli on nie ma sensu � nie to, �e jest bezsensowny, ale nie ma w nim tej kategorii, jak i zreszt� �adnej innej. Mo�e jest w nim potrzeba sensu, zreszt� prawie na pewno jest, no, bo ty jeste� cz�stk� Wszech�wiata i Ty masz potrzeb� sensu, ergo �wiat zawiera w sobie potrzeb� sensu. A potrzeba sensu wcale nie musi oznacza�, �e sens odkryje swoje ezoteryczne istnienie. Albo mo�e jest tylko potrzeba sensu, lecz sensu nie ma. Wszech�wiat potrzebuje sensu (boj� si� powiedzie�: Boga), czeka na� i to jest jego zagadk� istnienia, i kar�, i szcz�ciem, i tragedi�, i nadziej�, i nagrod�. We Wszech�wiecie-puszce Pandory ko�acze si� potrzeba sensu. Potrzeba sensu jest g�osem wo�aj�cego na puszczy, jest brakiem, pustk�, wyrw� i jej odczuciem. Czy ma potrzeb� sensu pustka? Czy chce by� wype�niona? Chyba nie, bo pustka to tak�e brak potrzeby. No, ale skoro brak potrzeby, to znaczy, �e jest jaka� potrzeba jej zaistnienia. Pustka jest idealn� mo�liwo�ci� bytu � jego widmem. Jest pragnieniem egzystencji podmiotu i przedmiotu. Pustka jest mo�liwo�ci� zaistnienia czystej idei, czystej formy. Pisze Czes�aw Mi�osz, wyra�nie nawi�zuj�c do Skargi Hioba: �W noc kiedy jest pocz�te dziecko zawarty zostaje pakt niezrozumia�y. I niewinny dostaje wyrok ale sensu nie zdo�a odgadn��. Cho�by wr�y� z popio�u, konstelacji gwiazd i lotu ptak�w�. Czy te� nowo narodzony przychodzi na �wiat ju� z potrzeb� sensu? Kiedy powstaje �ycie, powstaje wraz z nim niezrozumia�o�� i potrzeba sensu. Czy tu� przed t� noc�, kiedy jest pocz�te dziecko, tej niezrozumia�o�ci i potrzeby sensu nie by�o? Czy�by to by� tylko wyrok na cz�owieka i jego podmiotowo��? Czy poza cz�owiekiem jest sens, czy brak potrzeby sensu? Jak przekroczy� granic� tej nocy, jakie �wiat�o si� za ni� kryje? �wiat�o Samoo�wietlaj�cego si� Samosensu czy te� mo�e Wspania�a Wszechmo�liwo�� przyjmuj�ca wszystkie potrzeby bycia byt�w � Wszechw�adna Pustka b�d�ca Wszystkim. Czy noc, kiedy jest pocz�te dziecko, ko�czy si�? Poeta przestrzega: nie szukaj, bo nie znajdziesz. Przesz�o�� to popio�y, porz�dek kosmosu niesko�czony, a tera�niejszo�� to nieuchwytno�� lotu ptak�w. Z niczego nie odgadniesz, nie zrozumiesz sensu �ycia. Ale to biocentryzm. Czemu� to 15 sens mia�by si� ukrywa� w zagadce �ycia � mo�e pe�na tego sensu jest Biblioteka wtedy, gdy ciebie tam nie ma (no, bo kiedy jeste�, to po to, aby szuka�, bo czujesz potrzeb�). By� mo�e sens kryje si� przed �yciem gdzie� w materii, w energii, w s�o�cu, w abstrakcji, w rejonach, kt�rych w og�le nie znamy, bo nie s� �adnymi rejonami. Nie trzeba pyta� o sens sensu, bo to podnoszenie si� za uszy, idem per idem, hipostaza, kt�ra pr�buje si� wyt�umaczy� sama przez si�. Mo�e, aby si� uspokoi�, wystarczy po stoicku zrezygnowa� z potrzeby zrozumienia, znaczenia, sensu... Jak Tobie dobrze jest, kt�ry wierzysz. Pragmatyka Nie do ogarni�cia jest ju� liczba powie�ci, opowiada�, nowel, poezji, kt�re powsta�y w ca�ej historii kultury ludzkiej. Wszystkie opublikowane, nie opublikowane, w setkach j�zyk�w, ci�gle powstaj�ce, arcydzie�a, utwory mniej udane i nieporadne. Pewien tw�rca napisa� opowiadanie, w kt�rym prze�miewa si� z pragmatyzmu i radzi jego zwolennikom zawi�za� supe�ek na w�osie, spu�ci� ten w�os z wod� w umywalce, nast�pnie za� zacz�� poszukiwanie w�osa. Oczywi�cie, jest teoretyczna mo�liwo�� znalezienia poszukiwanego drobiazgu, mo�e szcz�liwym trafem odnajdzie si� w�r�d tysi�cy innych w�os�w ju� w rurze kanalizacyjnej, a by� mo�e trzeba b�dzie przej�� kana�y kanalizacyjne albo i wskoczy� do morza. U�atwimy ci zadanie, zwolenniku pragmatyzmu: spr�buj odnale��, w�r�d tego ogromu ci�gle powstaj�cej literatury, opowiadanie, o kt�rym tu mowa. We� do pomocy w poszukiwaniach Wiedz�, Wzrok, Wymow� i Przypadek. Mo�e ci si� uda i trafisz, przeczytawszy tylko jedn� ksi��k� o �yciu, a by� mo�e b�dziesz musia� powt�rzy� drog� Orfeusza i pogr��ysz si� i rozp�yniesz w morzu Wszystkiego-Co-Napisane. Kultura Kulturalny jeste� wtedy, kiedy stosujesz si� do og�lnych norm. Kiedy si� nie wyodr�bniasz, kiedy nie starasz si� narzuci� swoich norm. Kulturalny jeste� wtedy, kiedy nie zwracasz na siebie uwagi. Kiedy si� nie wywy�szasz, nie zachowujesz ekstrawagancko, g�o�no, kiedy nie eksponujesz swojej osoby. Kulturalny jeste� wtedy, kiedy nie pysznisz si� swoj� wiedz�, umiej�tno�ciami, bogactwem, tytu�ami. Kulturalny jeste� wtedy, kiedy s�uchasz, rozumiesz, czujesz, wsp�czujesz temu, co ci przekazuje Inny � jeste� idealnym ekranem czyjego� ego. Najbardziej kulturalny jeste� wtedy, kiedy si� nie eksponujesz, kiedy ci� nie zauwa�aj�, nic o tobie nie widz�, kiedy ci� nie ma. Najwy�szy stopie� kultury osobistej to unicestwienie ego. Kultura jest wtedy, kiedy jej nie ma. Autentyczno�� I O autentyczno�ci nic nie wiemy. Nikt nie mo�e powiedzie� o sobie �jestem autentyczny�, co nie znaczy, �e takich ludzi nie ma. Autentyczny podr�nik nie pisze o swych podr�ach, bo dla niego warto�ci� sam� w sobie jest �ycie w drodze i pisanie o tym, to by�oby tak, jak dla kogo� innego pisanie o tym, �e jest. Ten, kto 16 zaczyna pisa� o swych w�dr�wkach, ma ju� do nich dystans, musi wype�nia� ewentualnie zmienia� jaki� typ, model, �ycia aktywnego, musi wpisa� si� w jak�� konwencj�, odegra�, tak�e przed samym sob�, rol� cz�owieka drogi. Rze�biarz, malarz, kompozytor s� autentyczni wtedy, kiedy nie rze�bi�, nie maluj�, nie komponuj�. Kiedy nie podaj� si� konwencji, kiedy widz� dzie�o swe ogromne, kiedy nie maj� potrzeby u�atwiania zrozumienia, stosowania kodu i umowno�ci. Pisarz jest autentyczny, kiedy nie musi powtarza� czyich� my�li, kiedy nie widzi dystansu mi�dzy s�owem obcym a swoi. Pisarz jest autentyczny, kiedy nie zna pisma. Aktor jest autentyczny wtedy, kiedy nie gra. Nie jest autentyczny Casanova, kiedy zaczyna pisa� o swoich podbojach � snad� ma pewn� nadwy�k� wiedzy, kt�r� si� pragnie podzieli�, pochwali� si� pragnie. Ale autentyczny jest Don Juan, o kt�rym nie wiemy, czy istnia� naprawd�, bo on sw�j modus vivendi potwierdzi� przyj�ciem zaproszenia od Komandora, a nie pr�bowa� rejterady i pisania pami�tnik�w. Cz�owiek jest autentyczny, kiedy jest ubogi w duchu. Pisa� o tym Mistrz Eckhart: �Zatem kto chce by� ubogi w duchu, musi by� taki w ca�ym swoim poznaniu, �eby nie zna� niczego, ani Boga, ani stworze�, ani siebie samego. Dlatego te konieczne jest, by cz�owiek pragn�� niczego nie zna� ani nie wiedzie� o dzie�ach Bo�ych. W ten spos�b mo�e by� ubogi w swojej w�asnej wiedzy�. Autentyczny by� Chrystus � to potomni dopisali komentarz do Jego istnienia, do ko�ca zreszt� nie mog�c tego zrozumie�, poniewa� ka�dy komentarz i interpretacja s� pr�b� wpisania w konwencj�, s� jawnym zamiarem odebrania autentyczno�ci. Ja, kiedy pisz�, �e jestem autentyczny, nie jestem autentyczny. Kiedy pisz�, �e nie jestem autentyczny, nie jestem autentyczny. Autentyczno�� II Mam pretensj� do mistyk�w i zarzucam im, �e nie s� autentyczni, kiedy si� za takich podaj�. Rozumiem, �e to bardzo ludzkie, wierz� im i zazdroszcz�, i raduj� si� z ich iluminacji. Dzi�kuj� im za to, �e s�. Jest jednak co�, co mimo ca�ego szacunku dla wielkich mistyk�w ka�e mi domy�la� si� pewnej konwencjonalno�ci, pewnego uzale�nienia, a jest to ich m�wienie o wspania�o�ciach, jakie s� lub mog� by� ich udzia�em. Po pierwsze nie wierz�, �e mo�na wypowiedzie� stan po��czenia z Bogiem; zawsze mo�na te wypowiedzi oczyta� jak literatur�. Sam Thomas Merton pisa�: �To, co m�wimy, przeciw nam si� zwraca Kre�l�c grzech�w imiona na ko�ci i ciele Gdy p�on� �wiat�a twarde jak diamenty, A my�li nasze wrogowi sprzedaj� nas w jasyr�. Po wt�re, sk�d pewno��, �e prze�ycie mistyczne jest w�a�nie do�wiadczeniem Bosko�ci. Po��czone jest z tym bardzo cz�sto niebezpiecze�stwo popadni�cia w pych�, kt�ra zasadza si� na wyj�tkowo�ci prze�ycia. To za nasze wyj�tkowe cechy i za nasz� wyj�tkow� wiar� � zdaj� si� m�wi� mistycy � B�g daje nam znak swojej obecno�ci. Inni tego nie mog� dost�pi�. A Pascal przestrzega�, �e poznanie siebie bez poznania Boga rodzi rozpacz, za� poznanie Boga bez poznania siebie rodzi pych�. Oczywi�cie, Wielcy Mistycy o tym wiedz�, ale nietrudno znale�� w ich pismach pewn� wynios�o�� wobec innych, poczucie wyj�tkowo�ci, b�d� kategoryzowanie ludzi. Jak to przyj��: z jednej strony do�wiadczenie, �e wszystko pochodzi od Boga i bez Niego nic si� nie dzieje, z drugiej za� surowo�� ocen i kategoryczno�� my�lenia o �wiecie ludzkim. �wi�ty jest ca�kowicie zgodny ze swoj� istot�, jest ca�kowicie to�samy (tak sobie wyobra�am, przecie� nie wiem � dlatego pisz�) i my nic o nim nie wiemy. By� mo�e jest w�r�d nas, ale my go nie rozpoznajemy, bo to niemo�liwe, tak jak niemo�liwe dla nas jest bycie Innym. By� mo�e 17 �wi�ty jest z�ym cz�owiekiem, kt�ry zgodzi� si� na swoje z�o, na siebie, bo przecie� przyj�cie boga to tak�e zgoda na sw� ludzk� u�omno�� i niedoskona�o��. By� mo�e �wi�tego ju� tu nie ma, by� mo�e jest wsz�dzie i w ka�dym. Ci, kt�rzy pisz� o tym, jak by� �wi�tym, chyba �wi�tymi nie s�. Obce s�owa Ka�dy ma sw�j zas�b obcych s��w. Je�eli czujesz, wiesz, �e nale�ysz do kultury szerszej ni� tw�j partykularz, �e twoj� wiedz� i wyobra�ni� tworzyli Grecy, �ydzi, Rzymianie, Anglicy, Polacy, Rosjanie, Turcy, Skandynawowie etc., etc., to jak mo�esz m�wi� o obcych s�owach? Wtedy obcym s�owem dla ciebie jest demokracja, Chrystus, Komunia, Dekalog, Biblia, Honor. W�a�ciwie, gdyby si�gn�� w g��b, to by si� okaza�o, �e niewiele masz tych swoich s��w i chyba przy ich pomocy nie m�g�by� si� porozumiewa�. S�owo musi by� obce, �eby� m�g� si� porozumiewa�. Musisz si� bardzo stara�, �eby Inni zaakceptowali twoje s�owo. A dzisiejsze na przyk�ad: komputer, robot, cywilizacja, atom, energia, ekosystem � czy to te� dla ciebie obce s�owa? W Europie Zachodniej dochodzi do unifikacji j�zyk�w, przede wszystkim leksyki, i nikt z tego powodu nie czyni tragedii. Wr�cz przeciwnie, to naturalne zjawisko uznawane jest za po��dane, prowadzi do wsp�rozumienia, do przekonania, �e wi�cej spraw ludzi ��czy, ni� dzieli, �e wiele spraw trzeba rozwi�zywa� wsp�lnie. Zbli�enie si� j�zyk�w jest de facto zbli�aniem si� kultur, interes�w, ludzi. W Europie Wschodniej, mimo pokrewie�stw i blisko�ci, tak�e przy oficjalnie deklarowanej przyja�ni i braterstwie, nie dochodzi do infiltracji i przenikania si� j�zyk�w. Nie chce si� ich zna� mimo podobie�stw. Zauwa�y� mo�na nawet pewn� wrogo��; na przyk�ad s�owa rosyjskie funkcjonuj� w j�zyku polskim ze znakiem ujemnym, jako przekle�stwa, wyrazy okre�laj�ce jaki� stan niepo��dany, negatywny. Rusycyzmy si� tropi i t�pi bardziej ni� inne wtr�ty i po�yczki. S� narody, kt�re staraj� si� przyjmowa� inne j�zyki, i s� takie, kt�re chc� je odrzuca�. Podobnie rzecz ma si� w wymiarze jednostkowym: s� tacy ludzie, kt�rych j�zyk jest bardzo bogaty w s�owa, i s� tacy, kt�rych j�zyk jest ubogi w s�owa a bogaty w znaczenia. Ka�de s�owo jest obce i twoje zarazem. Grzeczno�� Grzeczno�� to jest umiej�tno�� wsp�ycia i wsp�bycia. Tak, aby komu� nie sprawi� przykro�ci, bo on nam mo�e odp�aci� pi�knym za nadobne. A wi�c jest to polityka, wyrachowanie, pragmatyzm, nieszczero��, hipokryzja, dwulicowo�� i ob�uda. Nale�y strzec si� cz�owieka, kt�ry eksponuje sw� grzeczno��, gdy� jest to najgorszy szanta�ysta. On wie, �e nic mu, jak Tartuffe�owi, nie mo�na zrobi�, nie mo�na otwarcie oskar�y� go o ob�ud�, bo on jest przecie� grzeczny � stosuje regu�y powszechnie przyj�te. Prawy cz�owiek powinien przecie� m�wi� prawd�, by� szczerym, unika� fa�szywych komplement�w i drobnych kompromis�w. Jak zatem to pogodzi� ze spo�ecznym nakazem bycia grzecznym? Tylko w ten spos�b, �e nale�y rezygnowa� z kontakt�w z lud�mi, kt�rzy wymagaj� zachowania grzeczno�ciowego. Nigdy zatem nie nale�y by� grzecznym. Je�eli wszyscy b�dziemy tak post�powali, scil. rezygnowali z takich kontakt�w z lud�mi, kt�re wymagaj� grzeczno�ci, wtedy grzeczno�� jako habit fa�szu, jako usankcjonowana ob�uda zaniknie. Z punktu widzenia prawdy grzeczno�� jest chamstwem. Ergo: grzeczno�ci by� nie powinno w imi� warto�ci wy�szych. 18 Na chwil� przed �mierci� Obiegowo powtarzane jest zdanie o umieraj�cym cz�owieku, kt�remu wszystkie wydarzenia �ycia przypominaj� si� tu� przed �mierci�. A przecie� mnie � ka�demu � wydarzenia jego �ycia ca�y czas si� przypominaj�. A zatem albo stale jeste�my tu� przed �mierci�, w ka�dej sekundzie gotowi jeste�my umrze�, albo te� ten moment �przed �mierci�� nie jest �adnym szczeg�lnym momentem w �yciu cz�owieka. Je�eli ja jestem, to �mierci nie ma. Je�eli mnie nie ma, to �mierci nie ma. Ergo: �mierci nie ma. Jest stawanie si� i zanikanie. R�ne stany intensywno�ci. Ale �mierci nie ma. Prawda i �mier� Sokrates zosta� otruty, podobnie jak Chrystus zosta� ukrzy�owany. Oczywi�cie mo�na powiedzie�: by� stary, zrobi� ju� swoje, odszed� w pe�ni rozumu i chwa�y. Mo�e ta �mier� uchroni�a nawet jego rozum przed starczym zniedo��nieniem i o�mieszeniem. Ale mo�na te� powiedzie�, �e ta �mier� nada�a mu powagi, nada�a jemu i jego rozumowi uniwersalnej wa�no�ci. Sokrates si�gaj�c po cykut� unie�miertelni� siebie. Unie�miertelni� si�, zadaj�c sobie �mier�. Unie�miertelni� siebie i swoje dotychczasowe my�lenie. Cz�owiek bardziej nie mo�e �upowa�ni� swojego my�lenia, swoich przekona�, ni� przez �wiadomy wyb�r �mierci. M�g� przecie� uciec z wi�zienia, m�g� odsun�� od siebie ten kielich goryczy, m�g� si� da� zabi� oprawcom, wreszcie m�g� chyba uratowa� �ycie, a potem, z kryj�wki, wypowiedzie� co� w rodzaju �e pur si muove!� Czy obroni�aby si� wtedy jego my�l? Czy osta�aby si� na wieki wiek�w? �mier� Sokratesa by�a potrzebna. Musimy zgodzi� si� na swoj� �mier�, aby da� �ycie swojej prawdzie. O tragiczno�ci w chrze�cija�stwie S�dzi si�, �e perspektywa eschatologiczna pozbawia chrze�cija�stwo tragiczno�ci, gdy tymczasem jego tragizm le�y u jego �r�de�. By� chrze�cijaninem to znaczy by� skazanym na tragiczny wyb�r i konieczno�� wydania skazuj�cego s�du na Jezusa Chrystusa. Gdyby� m�g� zmieni� jedno wydarzenie, jeden fakt w historii �wiata, wyprostowa� �nos Kleopatry� � co by� uczyni�, co by� zmieni�? Czy uwolni�by� Chrystusa a skaza� Barabasza? My�l�, �e zmuszony by�by� do skazania Chrystusa. Ka�dy z nas skaza�by Go na �mier� i ukrzy�owa�. Skazanie Barabasza pozostawi�oby nas w kr�gu ludzkiego, materialnego prawa, kt�re niczego, pr�cz z�udy, cz�owiekowi nie daje, a odbiera wiele. Uwolnienie Jezusa znaczy�oby odebranie ludzko�ci nadziei na zbawienie, na Boga. Odebra�oby �wiadomo�� wiary, zmartwychwstania, odkupienia. Skazuj�c Jezusa m�wisz: Umrzyj, �ebym m�g� wierzy�. Umrzyj, �eby za�wiadczy�, �e istnieje mi�o�� bli�niego. Umrzyj, �eby �y�. Bez Twojej �mierci b�d� tylko nagim cz�owiekiem, skazanym na siebie i swoj� niedoskona�o��. Bez Twojej �mierci musia�bym uwierzy� w cz�owieka i w to, �e zdolny jest on stworzy� raj na ziemi. Bez Twojej �mierci jest straszliwie osamotniony i zagubiony. Ubi crux ibi lux. Zawsze budzi�o we mnie sprzeciw stwierdzenie, �e Jezus Chrystus wycierpia� najwi�cej. Jak to, �eby tak ilo�ciowo mierzy� cierpienie � to nie Chrystus dla ludzko�ci, ale ludzko�� dla Niego wi�cej wycierpia�a. Torturowane niewini�tka, obozy koncentracyjne, upodlegnie... 19 Ale ka�dy chrze�cijanin musi odby� s�d nad Chrystusem i musi Go skaza�. I dlatego cierpienie Chrystusa jest najwi�ksze, bo zabija Go ka�dy, kto Go ukocha�, kto chce w Niego uwierzy�. Chrystus umiera i cierpi, bo zabijany jest i skazywany jest przez ka�dego, kto Go umi�owa�. Jednostka i zbiorowo�� Kiedy r�j ciem zbli�a si� do p�omienia, to zapewne ka�da z ciem jest ju� przekonana, �e dalej nie mo�e lecie�, �e dalej to ju� zguba. Ka�da, pojedynczo, jest o tym przekonana, ale nie zbiorowo��. Ta kieruje si� jak�� inn� m�dro�ci�. Owa determinacja zbiorowo�ci doprowadza jednostki do samounicestwienia, wbrew im samym. Podobnie jest z �o�nierzami na froncie. Ka�dy z nich, po obu stronach linii obstrza�u wycofa�by si� z tej zabawy, bo zbyt blisko ju� czuje zagro�enie. Ale trzyma ich w tej sytuacji jaka� wi� zbiorowa, kt�r� zbiorowo��, specjalnie w tym celu stworzy�a, wspomagana technik� � rozkazem i struktur� organizacyjn�. Zbiorowo��, kiedy pomaga budowa�, jest dobrodziejstwem. Ale s� momenty, kiedy staje si� ona przekle�stwem dla jednostki. Trudno orzec, do kt�rego momentu jest si� jednostk�, a kiedy zaczyna si� by� cz�ci� zbiorowo�ci. Zapewne mo�na to opisa� w r�ny spos�b, mi�dzy innymi przy pomocy desaussurowskiego modelu: parole � langue � languae (jednostka-zbiorowo��-ludzko��), ale to jest tylko klasyfikacja, kt�ra niczego istotnego nie wyja�nia. Dla Kierkegaarda by�o jasne: t�um jest nieprawd�, jednostka jest prawd�. Dla Mickiewicza i Guti?rreza lud jest wcieleniem Chrystusa i jedynie ta dzieci�co naiwna, zbuntowana zbiorowo�� jest prawd�. Kiedy zbiorowo�� zaczyna dominowa� nad jednostk� (w�a�nie, kiedy?), wtedy zaczynaj� funkcjonowa� i tryumfowa� langue, kultura, cywilizacja, patriotyzm, idee, wiara, �wiatopogl�d, pozycja spo�eczna, ostracyzm. Wtedy jednostka wiele chce, ale niewiele jej wolno. Musi si� zmie�ci� w tym gorsecie. Kiedy jednostka wyemancypowuje si� ze zbiorowo�ci, wtedy nie wie, co zrobi� ze swoj� wolno�ci�, wtedy wszystko mo�na, ale niczego si� nie chce.. Musi chodzi� bez but�w, je�eli w og�le czuje jeszcze potrzeb� chodzenia. Wolno�� Wolno�� najcz�ciej jest wyrazem obawy przed obowi�zkami, k�opotami, odpowiedzialno�ci�. Jest te� wolno�� ch�ci� posiadania w�adzy absolutnej, czyli ch�ci� podporz�dkowania sobie Innych, zniewolenia ich. Tak czy inaczej poczucie wolno�ci e g o najcz�ciej odbywa si� kosztem wolno�ci t u, innego bytu. Humanista traktuje wolno�� jako dar najcenniejszy, stara si� t�umaczy�, �e ka�dy ma do niej niezbywalne prawo. I ludzie ch�tnie w to wierz�. M�wi� �jestem wolny�, co nie tylko znaczy �noli me tangere�, ale i �mnie wszystko wolno�. Jestem jak B�g. Humanista uwa�a, �e wolno�� jest czym� przyrodzonym, �e dosta� j� za darmo. Powo�uj�c si� na t� wolno�� pozwala sobie zabija� p��d w �onie matki, zostawia� starych rodzic�w na �asce Innych, opuszcza� potrzebuj�ce opieki dzieci, nie troszczy� si� o Innego. Ale za wolno�� trzeba p�aci� i nie jest ona dawana na kredyt � trzeba do niej doj��. Jest rozumienie wolno�ci dialektyczne, tak jak pojmowa� to Camus, kiedy m�wi� �e nigdy nie czu� si� tak wolny, jak w czasie okupacji. Camus p�aci� wtedy za wolno�� ka�dego dnia, ka�dej godziny, przyjmuj�c ryzyko, pokonuj�c strach i utwierdzaj�c si� w przekonaniu, �e jest panem swego �ycia i losu, wbrew ekspansji wolno�ci Innego. Hegel m�wi� o cenie wolno�ci, jak� jest zro- 20 zumienie konieczno�ci. W historii filozofii kwestia wolno�ci jest zwi�zana z determinizmem i indeterminizmem. To tak jak ze �piewaniem solo i �piewaniem w ch�rze. Soli�cie wydaje si�, �e wszystko mu wolno za�piewa�, i kiedy chce t� wolno�� wy�piewa�, wtedy czuje, �e jeszcze nie ma tej mocy, �e jego mo�liwo�ci w stosunku do ch�ci s� mizerne. Poddaje si� zniewoleniu, nauce, rygorom, treningom, aby si� wykszta�ci�, zdoby� t� umiej�tno��, kt�ra pozwoli mu na skorzystanie z wolno�ci. Ale tak w�a�ciwie, to ju� nigdy nie zrezygnuje z tego �zniewolenia�, nawet jako mistrz. Cz�owiek w ch�rze nie ma prawie �adnej swobody, musi �piewa� w okre�lonym rejestrze, czasie itp. Ten bardzo ciasny gorset jest jednocze�nie wymogiem bycia jak najlepszym. W ch�rze, kiedy ka�dy jego cz�onek poczuje zbiorow� moc, olbrzymie mo�liwo�ci tego �wsp�lnego g�osu�, wtedy zrozumie, jak jest wolny. Jak wiele, uczestnicz�c w zbiorowym ciele, mo�e. Jest wolny moc� zbiorowo�ci. Kiedy s�dzisz, �e ci wszystko wolno, �e jeste� jak B�g, wtedy si�gasz po wolno��, a Inni za to p�ac�. Kiedy wyzb�dziesz si� pychy, w��czysz si� we Wszystko-Co-Istnieje, wtedy poczujesz dotyk Boga. Kiedy si� poczujesz cz�stk� Wszech�wiata, wtedy poj�cie wolno�ci przestanie ci by� potrzebne. Uwolnisz si� do potrzeby wolno�ci. * * * Dla humanisty naczelnym imperatywem egzystencji jest rozszerzanie jego granic wolno�ci. Uwalnianie si� od stereotyp�w, od ostracyzmu, od spo�ecze�stwa, od konwencji, od instytucji, od ideologii, od dogmatu, od j�zyka, od Innego, od Boga wreszcie. Dlatego te� tak trudno odr�ni� cz�owieka wolnego od intelektualisty. Nie ka�dy jednak ma odwag� na tak dalek� w�dr�wk�; wielu zostaje w jakiej� przydro�nej gospodzie. Ale ci nieliczni, kt�rzy si�gn�li po wolno�� absolutn�, gdzie s�? Czy s� r�wni bogom? Mo�e patrz� na �wiat jak na jakie� dziwad�o, w kt�rym wolno im ju� wszystko, wedle w�asnego widzimisi�. Mog� si� zabawia� w Z�ego, w Egoist�, w Samarytanina. Mog� bez niczyjej wiedzy przesta� by�. Mog� by� Innym, Ka�dym i Nikim. Ale mog� te� zaczyna� t� drog� uwalniania od pocz�tku jako Inny. Mo�e uwolni� Ka�dego, mo�e doprowadz� do tego, �e Wszystko-Co-Jest, si� uwolni, a mo�e uwolni� Boga, kt�ry sam skaza� si� na wi�zienie bytu, na Logos istnienia. Porz�dek Cz�owiek chce uporz�dkowa� �wiat na swoj� mod��. Nie chce pami�ta�, �e istnieje porz�dek natury, kt�ry zreszt� zak��ci�, i stara si� wprowadzi� relacje, kt�re podporz�dkuj� mu Wszech�wiat. Obrazem takiego idealnego porz�dku ludzkiego jest Biblioteka, jako summa ca�ej wiedzy ludzkiej, opisania �wiata i granic wyobra�ni. Panuje w niej System i Wielki Katalog, a kto chce znale�� cokolwiek, znajdzie to za przyci�ni�ciem guzika komputera. W komputerze b�d� zawarte informacje, jak w doskona�ym urz�dzie policyjnym, kt�ra ksi��ka jest o czym, kt�ra jest m�dra a kt�ra jest g�upia. I wyobra� teraz sobie, �e dostaje si� do Biblioteki utw�r bez nazwy i bez nazwiska autora � to b�dzie wirus dla systematyki bibliotecznej, dla Porz�dku. Co by si� sta�o, gdyby wirus obj�� ca�y zbi�r? � zbi�r przesta�by by� zbiorem. Wtedy przyjdziesz do Biblioteki, we�miesz oboj�tnie jak� ksi��k� i b�dziesz mia� rado�� ze spotkania, z odkrycia. Tak jak ze spotkania z cz�owiekiem, kiedy nie wiesz, co znaczy porz�dek rasy, narodowo�ci, zawodu, wieku, pozycji, stanu wiedzy czy posiadania. Tak jak w lesie oboj�tne ci jest, �e to drzewo to d�b, a inne to buk, grab, sosna. Ka�de jest 21 jakie� i ka�de daje ci rado�� swym istnieniem. Odkryjesz, �e kiedy m�wisz: ta ksi��ka jest m�dra, ta g�upia, to tak, jakby� s�dzi� ludzi, to tak, jakby� m�wi�: lubi� d�by � nienawidz� brz�z. Wierzb� najch�tniej bym �ci��, a topol� przesadzi�. Niech tu nastanie Porz�dek: niech buki rosn� razem, z dala od jesion�w. W tym lesie nie ma porz�dku � ja go wprowadz�. Definicja Ka�da definicja odwo�uje si� do pewnego stopnia umowno�ci. Nie mo�e by� definicji pe�nej. i tak na przyk�ad: X to jes