6564
Szczegóły |
Tytuł |
6564 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
6564 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 6564 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
6564 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Michael Bond
JESZCZE O PADDINGTONIE
More About Paddington
T�umaczy� Kazimierz Piotrowski
Wydanie oryginalne: 1958
Wydanie polskie: 1998
ROZDZIA� PIERWSZY
RODZINNE ZDJ�CIE
W domu pa�stwa Brown przy ulicy Windsor Gardens 32 panowa�a niezwyk�a cisza. By� ciep�y letni dzie� i ca�a rodzina z wyj�tkiem Paddingtona, kt�ry w tajemniczy spos�b ulotni� si� po obiedzie, siedzia�a na werandzie ciesz�c si� s�o�cem po�udnia.
Poza szelestem przewracanych przez pana Browna stronic olbrzymiej ksi�gi i cichym pobrz�kiwaniem drut�w, na kt�rych robi�a szalik pani Brown, s�ycha� by�o tylko, jak pani Bird, ich gospodyni, przygotowuje podwieczorek.
Jonatan i Judyta za bardzo byli zaj�ci dobieraniem cz�ci ogromnej sk�adanki, by si� odezwa� cho� jednym s�owem.
Pan Brown pierwszy przerwa� milczenie.
� To dziwne � zacz�� i mocno poci�gn�� z fajki � przejrza�em t� encyklopedi� od deski do deski i wyobra�cie sobie, nie ma w niej ani s�owa o takim nied�wiedziu, jak nasz Paddington.
� Nie ma i nie b�dzie! � zawo�a�a pani Bird. � Takie nied�wiedzie bardzo rzadko si� spotyka. No i ca�e szcz�cie, moim zdaniem, boby�my maj�tek wydali na marmolad�.
Pani Bird cz�sto si� rozwodzi�a na temat apetytu Paddingtona, a jednak nietrudno by�o zauwa�y�, �e zawsze mia�a w spi�arni, na wszelki wypadek, nietkni�ty s��j marmolady.
� A czy mo�na wiedzie� � spyta�a m�a pani Brown odk�adaj�c rob�tk� � w jakim celu szukasz w encyklopedii wiadomo�ci o Paddingtonie?
Pan Brown z zamy�lon� min� podkr�ci� w�sa.
� Oo, bez specjalnego powodu � odpar� wymijaj�co. � By�em ciekaw, to chyba wystarczy.
Mie� w rodzinie nied�wiedzia � a zw�aszcza takiego, jak Paddington � nie lada to odpowiedzialno��, nic wi�c dziwnego, �e pan Brown bardzo powa�nie traktowa� t� spraw�.
� Chodzi o to, �e... � powiedzia� zatrzaskuj�c encyklopedi� � je�li ma zosta� z nami na sta�e...
� Je�li? � ozwa� si� przera�ony ch�r ca�ej rodziny wraz z pani� Bird.
� A to co znowu, Henryku! � zawo�a�a pani Brown. � �Je�li� Paddington ma zosta� z nami na sta�e? To jasne, �e zostanie.
� Skoro zostaje z nami � szybko poprawi� si� pan Brown � nie mog� zapomnie� o paru sprawach. My�l� przede wszystkim o tym, �e nale�a�oby odmalowa� dla niego wolny pok�j.
Wszyscy si� na to zgodzili. Paddington, od chwili gdy si� zjawi� w domu pa�stwa Brown�w, zajmowa� pok�j go�cinny. Jako uprzejmy nied�wied� nie powiedzia� z�ego s�owa, nawet kiedy musia� opu�ci� pok�j, by ust�pi� miejsca go�ciom, ale od dawna my�la�o si� o tym, �e powinien mie� w�asny pok�j.
� A druga sprawa � podj�� pan Brown � to fotografia. Moim zdaniem pi�knie by by�o, gdyby�my zrobili sobie rodzinne zdj�cie.
� Zdj�cie?! � zawo�a�a pani Bird. � Ciekawe, sk�d panu to przysz�o do g�owy.
� Co? � spyta� pan Brown. � C� w tym dziwnego?
Uwag� pani Bird poch�on�� dzbanek z herbat�.
� Zobaczy pan, jak przyjdzie na to pora � powiedzia�a.
I cho�by wszyscy nie wiedzie� jak na ni� nalegali, nic wi�cej z niej nie zdo�aliby wydoby�.
Na szcz�cie unikn�a dalszych pyta�, bo w�a�nie w tej chwili z jadalni dobieg� dono�ny �oskot i Paddington w swej w�asnej osobie zjawi� si� w szklanych drzwiach werandy. Szamota� si� z du�ym pud�em z kartonu, na kt�rego wierzchu le�a� tajemniczy metalowy przedmiot z d�ugimi pr�tami zwr�conymi w jedn� stron�.
Nie tyle jednak to, co Paddington ni�s�, zatka�o wszystkim dech w piersi ze zdumienia. Sprawi� to jego og�lny wygl�d.
Futro Paddingtona nabra�o niezwykle g�adkiego i z�ocistego wygl�du, uszy za�, a w�a�ciwie niewielka ich cz�� wystaj�ca spod szerokiego ronda starego kapelusza, by�y r�wnie czarne i l�ni�ce jak koniec jego nosa. A �apy i w�sy Paddingtona trzeba by�o zobaczy�, by uwierzy�, �e co� podobnego mo�e istnie�.
Wszyscy oniemieli z wra�enia, a pani Brown opu�ci�a par� oczek.
� O rany boskie! � wykrztusi� wreszcie z siebie pan Brown i o ma�o nie wyla� herbaty na encyklopedi�. � Co� ty z siebie zrobi�?
� Wyk�pa�em si� � odpar� Paddington z wielce obra�on� min�.
� Wyk�pa�e� si�? � wycedzi�a Judyta. � Cho� nikt ci� o to nie prosi�?
� A to heca! � o�wiadczy� Jonatan. � Nale�a�oby z powodu tego �wi�ta wywiesi� flagi.
� I nic ci si� nie sta�o? � spyta� pan Brown. � To znaczy, nie jeste� chory i nic ci nie dolega?
Paddington poczu� si� jeszcze bardziej ura�ony poruszeniem, jakie wywo�a�. Nie �eby nigdy si� nie my�. Owszem, my� si� niemal co dzie� rano. Chodzi�o po prostu o to, �e mia� wyrobiony pogl�d w sprawie k�pieli. Za k�piel uwa�a� zamoczenie ca�ego futra tak, �eby d�ugo potem sch�o.
� Chcia�em tylko �adnie wygl�da� na fotografii � o�wiadczy� stanowczo.
� Fotografii? � powt�rzyli wszyscy jak echo.
Sk�ra cierp�a na my�l o tym, ile rzeczy wie Paddington!
� Tak � potwierdzi� nied�wiadek.
Przybra� wa�n� min�, pochyli� si� i zacz�� odwi�zywa� sznurek, kt�rym zwi�zane by�o tekturowe pud�o.
� Kupi�em sobie aparat fotograficzny � doda�.
Zapad�a g�ucha cisza. Wszyscy siedzieli wpatrzeni w widok, jaki przedstawia� z ty�u pochylony nad pud�em Paddington.
� Aparat fotograficzny � odezwa�a si� w ko�cu pani Brown. � A czy nie s� to bardzo drogie rzeczy?
� Ten nie by� drogi � ci�ko dysz�c odpar� Paddington.
Wyprostowa� si� trzymaj�c z trudem w �apach najwi�kszy aparat fotograficzny, jaki pa�stwo Brown w �yciu widzieli.
� Kupi�em go na targu � z wyprzeda�y. Kosztowa� tylko trzy i p� szylinga!
� Trzy i p� szylinga! � zawo�a� pan Brown. Wida� by�o z jego miny, �e cena zrobi�a na nim niema�e wra�enie. � Musz� przyzna� � zwr�ci� si� do wszystkich � �e w �yciu nie zna�em nied�wiedzia, kt�ry by mia� takiego nosa do tanich zakup�w, jak Paddington.
� O rany! � zawo�a� Jonatan. � Niczego mu nie brakuje, ma nawet kaptur do zak�adania na g�ow�.
� A to d�ugie, co to jest? � zapyta�a Judyta.
� To jest statyw � z dum� wyja�ni� Paddington.
Usiad� na pod�odze i zacz�� rozk�ada� nogi statywu.
� Aparat umieszcza si� na statywie po to, �eby si� nie trz�s� � doda�.
Pan Brown podni�s� aparat i dok�adnie go obejrza�. Gdy go odwr�ci� g�r� na d�, wylecia�y z niego zardzewia�e �rubki i par� starych gwo�dzi.
� Dosy� stary ten aparat, prawda? � powiedzia� bez namys�u. � Zdaje si�, �e kto� u�ywa� go jako skrzynki na narz�dzia.
Paddington podni�s� rondo kapelusza i zmierzy� pana Browna surowym wzrokiem.
� To bardzo rzadki okaz � odpowiedzia�. � Wiem o tym od w�a�ciciela sklepu z okazjami, gdzie za p� darmo mo�na naby� bezcenn� rzecz.
� A ja uwa�am, �e to jest prima! � zawo�a� Jonatan. � Zaklepuj� sobie pierwsze zdj�cie.
� Mam tylko jedn� klisz� � stanowczym tonem odpar� Paddington. � Dodatkowe klisze kosztuj� maj�tek, a ju� nic mi nie zosta�o z kieszonkowego � wi�c nie ma rady, zrobi si� pa�stwu zdj�cie rodzinne.
� Rzeczywi�cie, ten aparat wygl�da na niezwykle skomplikowany i raczej za du�y dla nied�wiadka � zauwa�y�a pani Brown, kiedy Paddington przy�rubowa� aparat do statywu, a potem dopasowa� n�ki statywu tak, by wysoko�� by�a odpowiednia. � Czy na pewno dasz sobie z tym rad�? � zapyta�a.
� Chyba tak � odpar� Paddington st�umionym g�osem, bo znikn�� pod czarnym kapturem za aparatem. � Pan Gruber po�yczy� mi ksi��k�, w kt�rej jest wszystko o fotografowaniu, i ju� robi�em pr�by pod ko�dr�.
Pan Gruber mia� antykwariat na targowisku przy Portobello Road, by� serdecznym przyjacielem Paddingtona i jego doradc� we wszystkich skomplikowanych sprawach.
� W takim razie � pan Brown wzi�� spraw� w swoje r�ce � proponuj�, by�my wszyscy wyszli na trawnik i dali si� sfotografowa� Paddingtonowi, p�ki �wieci s�o�ce.
Pan Brown pierwszy wyszed� z domu. Paddington �wawym krokiem pod��a� za nim trzymaj�c wysoko aparat przymocowany do statywu.
Niebawem Paddington oznajmi�, �e wszystko jest gotowe, i zacz�� ustawia� grup� tak, jak chcia� j� mie� na fotografii, przy czym raz po raz biega� z powrotem do aparatu, by obejrze� j� przez wziernik.
Ze wzgl�du na to, �e aparat by� bardzo blisko ziemi, Paddington musia� poprosi� pana Browna, by przykucn�� za Jonatanem i Judyt�, w pozycji do�� niewygodnej, a panie Brown i Bird usadzi� po obu bokach.
Paddington, cho� s�owa nie pisn��, by� troch� rozczarowany widokiem przez wziernik. Pana Browna m�g� rozpozna� po w�sach, ale z reszt� sprawa by�a niepor�wnanie trudniejsza. Wszyscy byli zamazani, jakby stali w g�stej mgle. Wyda�o mu si� to dziwne, bo ilekro� wysuwa� g�ow� spod czarnego sukna, widzia�, �e s�o�ce �wieci wcale nie najgorzej.
Wszyscy cierpliwie czekali, kiedy Paddington siad� na trawie i zacz�� przegl�da� podr�cznik. Od razu znalaz� bardzo interesuj�cy rozdzia� pod tytu�em: obiektyw. By�o tam wyja�nione, jak wa�ne jest, je�eli chcemy mie� pi�kne i wyra�ne zdj�cia, sprawdzenie, czy aparat stoi w nale�ytej odleg�o�ci i czy zosta� odpowiednio nastawiony. W podr�czniku by�a nawet ilustracja, na kt�rej jaki� pan sznurkiem mierzy� odleg�o��.
Min�o dobrych par� minut, gdy� Paddington czytaj�c do�� wolno sk�ada� litery, a poza tym w ksi��ce by�o sporo wykres�w, kt�re nale�a�o przestudiowa�.
� Mam nadziej�, �e to nie potrwa zbyt d�ugo � powiedzia� pan Brown. � Ju� mnie kurcz �apie w nodze.
� Paddington dozna�by zawodu, gdyby� si� ruszy� � zwr�ci�a mu uwag� pani Brown. � Tak si� nabiedzi�, �eby nas ustawi�, i teraz grupa rzeczywi�cie bardzo �adnie wygl�da.
� �atwo ci m�wi� � burkn�� pan Brown. � Bo siedzisz.
� Psst! � szepn�a pani Brown. � Zdaje mi si�, �e jest prawie got�w. Manipuluje tylko sznurkiem.
� A to co znowu ma znaczy�? � spyta� pan Brown.
� �eby was wszystkich zmierzy� � odrzek� Paddington robi�c p�tl� na jednym ko�cu sznurka.
� Zaraz, je�li pozwolisz � zaprotestowa� pan Brown, jak tylko si� spostrzeg�, co Paddington knuje � stokro� bym wola�, �eby� drugi koniec sznurka przywi�za� do aparatu, a nie ten koniec do mojego ucha!
Reszta s��w pana Browna zamieni�a si� w be�kot, gdy Paddington mocno poci�gn�� sznurek.
Paddington zrobi� zdziwion� min� i z zainteresowaniem obejrza� w�ze�, �ciskaj�cy ucho pana Browna.
� Widocznie przez pomy�k� zrobi�em zaciskaj�c� si� p�tl� � o�wiadczy� wreszcie.
Paddingtonowi nie najlepiej sz�o robienie w�z��w � g��wnie dlatego, �e �apy wcale nie u�atwia�y mu zadania.
� No wiesz, Henryku � powiedzia�a pani Brown. � Robisz z ig�y wid�y. My�la�by kto, �e B�g wie, co ci si� sta�o.
Pan Brown naciera� sobie ucho, kt�re nabra�o zabawnego koloru � fio�kowo-r�owego.
� To jest moje ucho � stwierdzi� � i nielicho mnie rwie.
� A ten gdzie zn�w si� wybra�?! � zawo�a�a pani Bird, kiedy Paddington �wawo pomkn�� w stron� domu.
� Na m�j rozum, poszed� zmierzy� sznurek � o�wiadczy� Jonatan.
� Uuu! � zawo�a� pan Brown. � Zaraz wstan�.
� Henryku! � powiedzia�a pani Brown. � Je�eli to zrobisz, bardzo si� b�d� gniewa�a.
� Trudno � j�kn�� pan Brown. � Nogi mi ca�kiem zdr�twia�y.
Na szcz�cie dla pana Browna w�a�nie wr�ci� Paddington. Spojrza� surowo na s�o�ce, a potem na czekaj�c� grup�.
� Niestety, b�dziecie pa�stwo musieli przej�� tutaj � o�wiadczy� po sprawdzeniu w podr�czniku. � S�o�ce si� przesun�o.
� Wcale si� nie dziwi� � mrukn�� pan Brown, kt�ry usiad� na trawniku i naciera� sobie nog�. � Jak si� dalej b�dziemy tak uwijali, s�o�ce zajdzie, zanim sko�czymy.
� Nie wyobra�a�am sobie, �e zrobienie zdj�cia mo�e by� tak skomplikowan� operacj� � o�wiadczy�a pani Bird.
� Nie bardzo rozumiem � szepn�a Judyta � dlaczego Paddington zada� sobie tyle trudu i wyk�pa� si�, skoro to on fotografuje.
� Ano w�a�nie � powiedzia� pan Brown. � Powiedz, Paddington � zapyta� � w jaki spos�b znajdziesz si� na zdj�ciu?
Paddington jako� dziwnie spojrza� na pana Browna. By�a to sprawa, o kt�rej jeszcze nie pomy�la�, ale postanowi� pokona� i t� trudno��. Przedtem mia� do zrobienia mn�stwo innych wa�nych rzeczy.
� Nacisn� w�yk � powiedzia� po chwili namys�u � i przebiegn� na drug� stron�.
� Ale nawet nied�wiedzie nie biegn� tak szybko � opiera� si� pan Brown.
� Paddington na pewno doskonale wie, co robi � szepn�a pani Brown. � A nawet jak nie wie, to, na mi�o�� bosk�, sied� cicho. Je�eli dojdzie do wniosku, �e si� niepotrzebnie wyk�pa�, to nigdy nie doczekamy si� ko�ca.
� Ten czarny kaptur jest bardzo d�ugi � powiedzia�a pani Bird patrz�c w stron� aparatu fotograficznego. � W og�le nie widz� Paddingtona.
� Bo Paddington jest ma�y � wyja�ni� Jonatan. � I musia� skr�ci� statyw.
Wszyscy siedzieli jak trusie, bez przerwy u�miechni�ci, gdy Paddington wyszed� spod czarnego kaptura.
Dokona� jakich� skomplikowanych poprawek na przedzie aparatu, po czym oznajmi�, �e zaraz w�o�y klisz�, i zn�w znikn�� pod czarn� p�acht�.
Nagle, ku og�lnemu zdziwieniu, aparat i statyw zacz�y si� ko�ysa� w ty� i do przodu w nader niebezpieczny spos�b.
� Wielkie nieba! � zawo�a�a pani Bird. � C� to si� dzieje?
� Uwaga! � krzykn�� pan Brown. � To idzie w nasz� stron�.
Wszyscy wstali i zacz�li si� cofa�, szeroko otwartymi oczami wpatruj�c si� w aparat, kt�ry pod��a� za nimi. Ale kiedy zbli�y� si� do nich na odleg�o�� paru st�p, nagle stan��, skr�ci� w lewo i poszed� w stron� krzaka r�y.
� Chyba nic z�ego mu si� nie sta�o � powiedzia�a zaniepokojona pani Brown.
� Czy nie mo�na by mu pom�c? � spyta�a pani Bird, gdy da� si� s�ysze� st�umiony okrzyk Paddingtona.
Zanim doczeka�a si� odpowiedzi, aparat odbi� si� od krzaka r�y i jak strza�a pomkn�� z powrotem przez trawnik. Dwa razy okr��y� basen na �rodku trawnika, po czym wykona� seri� skok�w w g�r�, by wreszcie z g�uchym j�kiem wyl�dowa� na �rodku najpi�kniejszego klombu pana Browna.
� Bo�e drogi! � zawo�a� pan Brown biegn�c w stron� klombu. � Moje petunie!
� Nie zawracaj g�owy twoimi petuniami, Henryku! � krzykn�a na m�a pani Brown. � Co z Paddingtonem?
� Nic dziwnego � powiedzia� pan Brown, gdy schyliwszy si� uni�s� w g�r� czarn� zas�on�. � G�owa mu utkwi�a w aparacie!
� Ja bym by� bardzo ostro�ny, tato � powiedzia� Jonatan, kiedy pan Brown zacz�� ci�gn�� Paddingtona za nogi. � Bo w�yk m�g� go z�apa� za w�sy.
Pan Brown przesta� ci�gn�� i na czworakach okr��y� aparat, by przez obiektyw zajrze� do �rodka.
� Nic nie widz� � o�wiadczy� po chwili. � W �rodku jest zupe�nie ciemno.
Poklepa� pud�o aparatu � ze �rodka zn�w dobieg� cichy g�os.
� Mas�a! � krzykn�a pani Bird biegn�c co si� w nogach do kuchni. � Nie ma lepszego sposobu, jak kto� gdzie� utknie.
Pani Bird �wi�cie wierzy�a w mas�o. Ju� nieraz pos�u�y�a si� nim, jak Paddington w czym� ugrz�z�.
A jednak, cho� Jonatan mocno trzyma� z jednej strony, a pan Brown ci�gn�� z drugiej, dopiero po jakim� czasie z aparatu wynurzy�a si� g�owa Paddingtona. Usiad� na trawie.
Naciera� sobie uszy i wida� by�o, �e zupe�nie si� za�ama�. Sprawa przyj�a obr�t ca�kiem niezgodny z planem.
� G�osuj� � odezwa� si� pan Brown, kiedy wreszcie porz�dek zosta� przywr�cony � za tym, by�my wszystko zrobili dok�adnie tak jak przedtem, tylko sznurek trzeba przywi�za� do w�yka. Wtedy Paddington b�dzie m�g� usi��� z nami i dokona� dzie�a na odleg�o��. B�dzie to znacznie bezpieczniejsze.
Wszyscy zgodzili si�, �e my�l jest dobra. Kiedy pan Brown ustawi� ca�e towarzystwo do zdj�cia, Paddington zaj�� si� przygotowaniem aparatu i w�o�eniem kliszy � tym razem mia� si� na baczno�ci i nie zbli�a� si� zbytnio do aparatu. Nast�pi�a kr�tka zw�oka, gdy Paddington za mocno poci�gn�� sznurek i statyw si� przewr�ci�, ale w ko�cu przysz�a wielka chwila. Da�o si� s�ysze� pstrykni�cie � wszyscy odetchn�li z ulg�.
W�a�ciciel zak�adu fotograficznego mia� bardzo zdziwion� min�, kiedy nieco p�niej pani Bird, ca�a rodzina i Paddington wparadowali do �rodka.
� Jest to niew�tpliwie bardzo rzadki okaz � rzek�, ogl�daj�c z zaciekawieniem aparat Paddingtona. � Bardzo rzadki. Naturalnie, czyta�em o tych aparatach, ale prawd� m�wi�c sam ani jednego z nich nie widzia�em. Ten musia�... hm, by� przechowywany w spi�arni albo w czym� podobnym. Zawiera w sobie du�e ilo�ci mas�a.
� Mia�em ma�y wypadek, kiedy pr�bowa�em w�o�y� do �rodka klisz� � wyja�ni� Paddington.
� Bardzo wszyscy jeste�my ciekawi, jak wysz�a fotografia � doda� bardzo szybko pan Brown. � Czy nie zechcia�by pan wywo�a� kliszy na poczekaniu?
W�a�ciciel sklepu odpar�, �e zrobi to z najwi�ksz� przyjemno�ci�. Po tym, co widzia� i s�ysza�, sam chcia� zobaczy� zdj�cie, szybko wi�c wyszed� do ciemni zostawiaj�c ca�� rodzin� Brown�w w sklepie. Nie przypomina� sobie, by jako klient przyszed� ju� kiedy� do niego m�ody nied�wied� fotograf.
Kiedy wr�ci�, na jego twarzy malowa�o si� zak�opotanie.
� Powiedzia� pan, �e zrobi� to zdj�cie dzisiaj? � spyta� patrz�c przez wystaw� na sk�pan� w s�o�cu ulic�.
� Tak jest � odpar� Paddington podejrzliwie �ypi�c okiem w jego stron�.
� W�a�nie � w�a�ciciel sklepu przytrzyma� klisz� pod �wiat�o, �eby Paddington m�g� zobaczy� � zdj�cie jest �adne i ostre... wszystkich pa�stwa widz� wyra�nie... ale mog�oby si� zdawa�, �e zosta�o zrobione w mglisty dzie�. No i te smugi �wiat�a, jak promienie ksi�yca � bardzo s� dziwne.
Paddington wzi�� od niego klisz� i uwa�nie jej si� przyjrza�.
� Przypuszczam � powiedzia� po d�u�szym namy�le � �e to jest od latarki, kt�r� �wieci�em sobie pod ko�dr�.
� A ja uwa�am, �e to jest bardzo dobre zdj�cie, jak na pierwsz� pr�b� � o�wiadczy�a pani Bird. � Poprosz� o sze�� poczt�wek. Na pewno jedna z nich ogromnie spodoba si� Lucy, ciotce Paddingtona. Mieszka ona w domu emerytowanych nied�wiedzi w Peru � poinformowa�a dodatkowo w�a�ciciela sklepu.
� Ach, tak � powiedzia�. Wiadomo�� zrobi�a na nim ogromne wra�enie. � B�d� to pierwsze z wywo�anych przeze mnie zdj��, kt�re pow�druj� za ocean, i to jeszcze do domu emerytowanych nied�wiedzi.
Pomy�la� chwil�.
� Co� pa�stwu powiem. Gdybym m�g� po�yczy� ten aparat na tydzie� i umie�ci� go na wystawie, zrobi� za darmo tyle odbitek, ile pa�stwo zechcecie, a na dok�adk� wszystkich po kolei sfotografuj�. Co pa�stwo na to?
� Nietrudno si� by�o domy�li� � powiedzia� pan Brown, gdy szli do domu � �e jak Paddington nas sfotografuje, to musi sta� si� co� bardzo dziwnego. Pomy�lcie tylko. Wszystkie zdj�cia dostaniemy za darmo!
� Nied�wiedzie zawsze padaj� na cztery �apy � powiedzia�a pani Bird patrz�c na Paddingtona.
Ale on nie s�ucha�. Wci�� jeszcze my�la� o swoim aparacie.
Wczesnym rankiem nast�pnego dnia pobieg� do sklepu fotograficznego i z rado�ci� zobaczy�, �e jego aparat zajmuje ju� honorowe miejsce na �rodku wystawy.
Na kartce pod aparatem by�o napisane:
BARDZO RZADKI OKAZ APARATU FOTOGRAFICZNEGO Z WCZESNYCH CZAS�W OBECNIE W�ASNO�� PANA PADDINGTONA BROWNA, TUTEJSZEGO M�ODEGO D�ENTELMENA NIED�WIEDZIA.
Ale jeszcze wi�ksz� przyjemno�� sprawi�a Paddingtonowi druga kartka z napisem: OTO JEDNA Z PRAC PANA PADDINGTONA, a pod ni� dokonane przez niego zdj�cie.
Troch� by�o zamazane, a na skraju zna� by�o �lady �ap, ale gromadka s�siad�w podesz�a do Paddingtona i z�o�y�a mu gratulacje, a niekt�rzy powiedzieli, �e rozpoznali wszystkich na zdj�ciu. Razem wzi�wszy, wydatek w wysoko�ci trzech i p� szylinga na pewno sowicie si� op�aci�.
ROZDZIA� DRUGI
MA�Y REMONT
Paddington westchn�� g��boko i naci�gn�� kapelusz na uszy, �eby si� odizolowa� od ha�asu. W domu szumia�o jak w ulu i trudno by�o pisa� w notesie.
Pa�stwo Brown i pani Bird dostali nieoczekiwanie zaproszenie na wesele. Na szcz�cie Jonatan i Judyta wyjechali na jeden dzie�, bo gdyby nie to, sprawa mog�aby przybra� znacznie gorszy obr�t. Paddington nie zosta� zaproszony, ale wcale go to nie zmartwi�o. Nie przepada� za weselami � z wyj�tkiem placka, kt�rym cz�stowano go�ci, ale obiecano mu, �e dostanie kawa�ek placka niezale�nie od tego, czy b�dzie na weselu, czy nie.
W�a�nie marzy� o tym, by wszyscy jak najpr�dzej wyszli z domu. Mia� tego dnia swoje powody, dla kt�rych chcia� by� sam.
Zn�w westchn��, starannie wytar� pi�ro o grzbiet �apy, po czym zabra� si� do plam, kt�re tak czy inaczej znalaz�y sobie drog� od pi�ra do sto�u. Zrobi� to w sam� por�, bo ledwie sko�czy�, drzwi si� gwa�townie otwar�y i wpad�a pani Brown.
� Aa, tu jeste�, Paddingtonie!
Stan�a na �rodku pokoju jak wryta i wlepi�a w niego wzrok.
� Na mi�y B�g, czemu� to w domu nosisz kapelusz na g�owie? � spyta�a. � I dlaczego masz taki niebieski j�zyk?
Paddington wyci�gn�� j�zyk, ile tylko m�g�.
� Rzeczywi�cie, �mieszny kolor � przyzna� spogl�daj�c zezem na w�asny j�zyk. � Mo�e mi co� dolega?
� Zaraz ci b�dzie dolega�o, i to bardzo, jak nie posprz�tasz tego, co� tu napaskudzi� ofukn�a go pani Bird, gdy wesz�a do pokoju. � No, popatrz tylko. Butelki atramentu. Klej. Strz�py papieru. Moje najlepsze krawieckie no�yczki. Ca�a serweta na stole upa�kana marmolad�. I B�g wie co jeszcze.
Paddington rozejrza� si� wok�. Rzeczywi�cie, nie wygl�da�o to najlepiej.
� W�a�ciwie ju� ko�cz� � oznajmi�. � Musz� jeszcze dopisa� par� linijek. Pisa�em pami�tnik.
Paddington bardzo powa�nie traktowa� sw�j album i wiele d�ugich godzin sp�dza� na wklejaniu obrazk�w i opisywaniu swoich przyg�d. Odk�d zjawi� si� w domu Brown�w, zdarzy�o si� tak wiele, �e album by� ju� do po�owy zapisany.
� No tak, musisz koniecznie doprowadzi� to wszystko do porz�dku � powiedzia�a pani Brown � bo inaczej nie przyniesiemy ci placka. A teraz zabierz si� do siebie. I nie zapomnij � jak przyjdzie piekarz � �e bierzemy dwa bochenki chleba.
Pani Brown pokiwa�a r�k� Paddingtonowi na po�egnanie i za pani� Bird wysz�a z pokoju.
� Wie pani � powiedzia�a pani Bird, gdy wsiad�a do samochodu � zdaje mi si�, �e ten nied�wied� co� knuje. Wprost nie m�g� si� doczeka�, by�my wyszli z domu.
� Och, nie wiem � odpar�a pani Brown. � C� m�g�by zrobi�? Nie tak d�ugo b�dzie sam w domu.
� Ba! � g�os pani Bird zabrzmia� ponuro. � Obym si� myli�a. Ale rano stanowczo za d�ugo kr�ci� si� na g�rze. Jestem pewna, �e co� knuje.
Pan Brown, podobnie jak Paddington, nie przepada� za weselami i po cichu marzy� o tym by zosta� w domu z nied�wiedziem. W��czaj�c bieg spojrza� przez rami� na �on� i powiedzia�:
� Mo�e ja te� powinienem zosta� w domu. Zabra�bym si� do odmalowania pokoju Paddingtona.
� Daj�e spok�j, Henryku � stanowczo odpar�a pani Brown. � Jedziesz z nami na wesele, i ani s�owa! Paddington sam doskonale sobie poradzi. To bardzo poj�tny nied�wiadek. Powiadasz, �e chcia�by� si� zabra� do odmalowania pokoju dla niego... Jak w ci�gu przesz�o dw�ch tygodni nawet palcem nie ruszy�e�, to malowanie na pewno mo�e poczeka� jeszcze jeden dzie�.
Nowy pok�j Paddingtona sta� si� dra�liwym tematem w domu pa�stwa Brown�w. Przesz�o dwa tygodnie temu pan Brown po raz pierwszy pomy�la� o tej sprawie. Jak dot�d, zdar� ze �cian stare tapety, usun�� listwy do wieszania obraz�w, framugi drzwi, klamk� i wszystko, co by�o lu�ne lub co sam oblu�ni�, i przyni�s� ca�y stos nowych, jasnych tapet, a poza tym wapno i farb�. Na tym robota stan�a.
Pani Bird siedzia�a w samochodzie z ty�u i udawa�a, �e nic nie s�yszy. Nagle pewna my�l przysz�a jej do g�owy, mia�a jednak nadziej�, �e my�l ta nie nawiedzi�a r�wnie� Paddingtona. Zna�a wszak�e lepiej, ni� ktokolwiek inny, drogi, jakimi chodzi�y my�li Paddingtona, by�a wi�c przygotowana na najgorsze. Gdyby� wiedzia�a, �e to, czego si� obawia, w tej w�a�nie chwili ju� si� spe�nia! Paddington mozolnie wyskrobywa� w swym albumie: �Nie mam co robi�, po czym du�ymi literami dopisa� nast�puj�ce z�owr�bne s�owa: �ODNAWIAM M�J NOWY POK�J!�
W�a�nie gdy pisa� w albumie: �Nie mam co robi� � przyszed� mu ten pomys� do g�owy. Ju� dawno zauwa�y�, �e cz�sto najlepsze pomys�y nawiedzaj� go, jak �nie ma co robi�.
Od d�u�szego czasu wszystkie jego rzeczy by�y spakowane i czeka�y na wielk� przeprowadzk� do nowego pokoju. Paddington zaczyna� si� niecierpliwi�. Ilekro� potrzebowa� czego� specjalnego, musia� odwija� wiele metr�w sznurka i rozpakowywa� paczki.
Podkre�liwszy czerwonym atramentem ostatni zapis w pami�tniku, Paddington wszystko posprz�ta�, zamkn�� album na klucz w walizce i po�pieszy� na g�r�. Niejednokrotnie ofiarowywa� si� przy�o�y� �ap� do odmalowania pokoju, ale z nieznanych przyczyn pan Brown pozosta� g�uchy na jego dobre ch�ci i nie pozwoli� mu nawet wej�� do nowego pokoju, kiedy si� tam zacz�y roboty. Paddington nie m�g� tego zrozumie�. Na pewno bardzo by si� przyda�.
Pok�j, o kt�rym mowa, by�a to stara graciarnia nie u�ywana od wielu lat. Kiedy Paddington wszed� do tego pokoju, stwierdzi�, �e jest on jeszcze bardziej interesuj�cy, ni� tego oczekiwa�.
Starannie zamkn�� drzwi za sob� i poci�gn�� nosem. W powietrzu unosi� si� podniecaj�cy zapach farby i wapna. Nie koniec na tym. W pokoju znalaz�y si�: rozk�adana drabina, pod�u�ny st�, komplet p�dzli, spory zapas tapet w rolkach i ceber z wapnem.
Ponadto pok�j odznacza� si� pi�knym echem, Paddington wi�c d�u�szy czas sp�dzi� na �rodku pod�ogi, mieszaj�c farb� i s�uchaj�c w�asnego, nowego g�osu.
Tyle tu by�o r�nych ciekawych rzeczy, �e nie od razu mo�na by�o zdecydowa� si�, od czego zacz��. W ko�cu wyb�r Paddingtona pad� na malowanie. Dobra� sobie jeden z najlepszych p�dzli pana Browna, zanurzy� go w garnku i rozejrza� si� wok�, gdzie by tu mazn�� farb�.
Dopiero gdy popracowa� jaki� czas nad ram� okna, zacz�� �a�owa�, �e nie zacz�� od czego� innego.
Rami� rozbola�o go od machania p�dzlem, a kiedy pr�bowa� zanurzy� �ap� w garnku i wciera� farb� wi�cej farby sz�o na szyb�, ni� na ram�, i w pokoju zrobi�o si� ca�kiem ciemno.
� Mo�e by � powiedzia� Paddington wywijaj�c p�dzlem w powietrzu i zwracaj�c si� do ca�ego pokoju � najpierw op�dzlowa� wapnem sufit, a to, co chlapnie na �ciany, ukry�oby si� pod tapetami.
Ale kiedy zacz�� bieli� sufit wapnem, przekona� si�, �e jest to niemal tak samo ci�ka robota, jak malowanie olejne.
Nawet gdy stan�� na palcach na samym szczycie drabiny, musia� dobrze si� wysili�, �eby si�gn�� do sufitu. Ceber z wapnem by� o wiele za ci�ki, by go m�g� podnie��, trzeba wi�c by�o zbiega� na d�, ilekro� chcia� zanurzy� p�dzel w wapnie. A kiedy ni�s� p�dzel do g�ry, wapno �cieka�o mu po �apie i w ko�cu ca�e futro mu si� skudli�o.
Rozgl�daj�c si� wok� Paddington zacz�� �a�owa� niedawnych czas�w, kiedy nie mia� co robi�. Bo teraz wszystko grozi�o now� katastrof�. By� przekonany, �e pani Bird, jak to zobaczy, b�dzie mia�a co� do powiedzenia.
I w�a�nie wtedy genialny pomys� przyszed� mu do g�owy. Paddington by� zaradnym nied�wiedziem i nie lubi� ulega� przeciwno�ciom. Ostatnio zainteresowa� si� domem, kt�ry budowano niedaleko. Najpierw zobaczy� go przez okno swej sypialni, a potem sp�dzi� wiele godzin rozmawiaj�c z robotnikami i przygl�daj�c si�, jak za pomoc� liny i bloku wci�gali narz�dzia i cement na najwy�sze pi�tro. Pan Briggs, brygadzista, raz wywindowa� go nawet na g�r� w wiadrze i pozwoli� mu po�o�y� par� cegie�.
Ot� dom pa�stwa Brown�w by� stary i na �rodku sufitu zosta� pot�ny hak, na kt�rym kiedy� wisia�a du�a lampa. To jeszcze nie wszystko, bo w rogu pokoju le�a� zw�j linki...
Paddington szybko przyst�pi� do dzie�a. Najpierw jeden koniec linki przewl�k� przez hak w suficie. Ale nawet wtedy, jak zszed� na d�, wiele czasu zabra�o mu podci�gni�cie cebra blisko szczytu drabiny. Ceber by� po brzegi pe�en wapna i bardzo ci�ki, Paddington musia� wi�c co par� sekund przerywa� windowanie i przywi�zywa� drugi koniec linki do drabiny, aby ceber nie zjecha� w d�.
I w�a�nie, gdy po raz ostatni odwi�za� link�, zacz�o si� dzia� co� niedobrego. Paddington zamkn�� oczy, przechyli� si� w ty�, �eby ostatecznie wci�gn�� ceber na szczyt drabiny i nagle, ku swemu zdumieniu, poczu�, �e buja w powietrzu. By�o to przedziwne uczucie. Wyci�gn�� jedn� nog� i pomaca� ni� wok�. Niew�tpliwie nie by�o jej na czym oprze�.
Otwar� jedno oko i o ma�o nie pu�ci� linki, tak si� zdziwi�, gdy ujrza�, jak mija go ceber zje�d�aj�cy w d�.
Nagle wszystko zdarzy�o si� naraz. Zanim zd��y� wyci�gn�� �ap� i krzykn�� �ratunku!�, wyr�n�� g�ow� w sufit, a r�wnocze�nie ceber trzasn�� o pod�og�.
Przez par� sekund Paddington wisia� uczepiony linki, fika� w powietrzu nogami i nie wiedzia�, co pocz��. Potem us�ysza�, �e na dole co� bulgocze. Spojrza� na pod�og� i z przera�eniem zobaczy�, �e wapno wylewa si� z cebra. Poczu�, �e linka rusza si� w miar�, jak ceber staje si� l�ejszy, a potem ceber jak strza�a przemkn�� obok, kiedy on zje�d�a� na d�, by wyl�dowa�, a� zadudni�o, na �rodku morza wapna. Ale jego k�opoty wcale si� na tym nie sko�czy�y. Usi�uj�c odzyska� r�wnowag� na �liskiej pod�odze, wypu�ci� z �ap link�, wskutek czego ceber z g�o�nym �wistem strzeli� w d� i wyl�dowa� na jego g�owie tak, �e ca�kiem go nakry�.
Przez dobrych par� minut Paddington le�a� na plecach w wapnie, z trudem �api�c oddech i staraj�c si� domy�li�, co go tak uderzy�o. Kiedy usiad� i zdj�� ceber z g�owy, natychmiast w�o�y� go z powrotem. Ca�a pod�oga zalana by�a wapnem, garnki z farb� przewr�ci�y si�, ciek�y z nich br�zowe i zielone strumyki, a malarska czapka pana Browna p�ywa�a w rogu pokoju. Gdy Paddington j� zobaczy�, bardzo si� ucieszy�, �e sw�j kapelusz zostawi� na dole.
Jedno by�o pewne czeka�o go udzielanie obszernych wyja�nie�. Zadanie by�o jeszcze trudniejsze ni� zwykle, bo sam sobie nie umia� wyt�umaczy�, co w�a�ciwie zawiod�o.
Dopiero po jakim� czasie, kiedy siedzia� na cebrze przewr�conym do g�ry dnem, przyszed� mu do g�owy pomys� wytapetowania �cian. By� nied�wiadkiem z natury ufnym i zwolennikiem patrzenia na �wiat przez r�owe okulary. Je�eli wytapetuje pok�j naprawd� dobrze, nikt mo�e nie zauwa�y, jakiego narobi� ba�aganu.
Paddington jako tapeciarz czu� si� do�� pewnie.
Pan Brown nie wiedzia� o tym, ale Paddington cz�sto obserwowa� go przez uchylone drzwi i rzecz wydawa�a si� ca�kiem prosta. W�a�ciwie trzeba by�o tylko p�dzlem umaczanym w jakiej� mazi przejecha� po odwrotnej stronie tapety i przy�o�y� j� do �ciany. G�rne cz�ci nie przedstawia�y trudno�ci, nawet dla nied�wiedzia, bo mo�na by�o z�o�y� tapet� na dwoje i w �rodek, tam gdzie by�o zagi�cie, wetkn�� miot��. I wtedy po prostu wystarczy�o przejecha� miot�� po �cianie w g�r� i na d�, je�eli tapeta si� gdzie� brzydko zmarszczy�a.
Paddington, ledwie pomy�la� o tapetowaniu, od razu poczu� si� ra�niej. W wiaderku znalaz� troch� rozpuszczonego ju� kleju. Rozwin�� wi�c tapet� na stole i postawi� na nim wiaderko. Zrazu by�o to troch� trudne, bo ilekro� chcia� rozwin�� tapet�, musia� czo�ga� si� po stole i �apami popycha� przed sob� tapet�, a drugi jej koniec z powrotem si� zwija� i toczy� za nim. W ko�cu jednak uda�o mu si� jeden arkusz tapety ca�kowicie pokry� klejem.
Zlaz� ze sto�u i � starannie unikaj�c najwi�kszych ka�u� wapna, kt�re zacz�o ju� zasycha� w bry�y � podni�s� arkusz tapety i na�o�y� go na miot��. Arkusz by� d�ugi, znacznie d�u�szy, ni� si� zdawa�o, kiedy Paddington smarowa� go klejem. Nie bardzo wiadomo, jakim cudem si� to sta�o, ale kiedy machn�� miot�� nad g�ow�, tapeta zacz�a si� owija� wok� niego. Stoczy� z ni� walk�, wydosta� si� z jej obj�� i ruszy� w stron� �ciany. Cofn�� si� par� krok�w i spojrza� na swoje dzie�o. Tapeta by�a w paru miejscach przedarta, wi�ksze ilo�ci kleju przecieka�y na zewn�trz, niemniej Paddington by� ca�kiem zadowolony z siebie. Postanowi� wypr�bowa� jeszcze jeden arkusz, a potem jeszcze jeden. Biega� wi�c co si� tam i z powrotem, mi�dzy sto�em a �cianami, staraj�c si� sko�czy� robot�, zanim wr�c� Brownowie.
Niekt�re tapety nie przylega�y do siebie, inne zn�w zachodzi�y jedna na drug�, a ca�o�� okryta by�a przedziwnie wygl�daj�cymi plamami kleju i wapna. Ani jeden kawa�ek nie by� tak g�adki, jak by Paddington sobie �yczy�, ale kiedy przechyli� g�ow� i spojrza� zezem, og�lne wra�enie by�o ca�kiem przyjemne i Paddington poczu� si� bardzo zadowolony z siebie.
I w�a�nie gdy ostatnim spojrzeniem ogarn�� ca�o�� swej r�cznej roboty, zauwa�y� co� bardzo dziwnego. By�o okna, by� te� kominek. Ale ani �ladu nie zosta�o po drzwiach. Przesta� zezowa�, oczy zacz�y mu si� robi� coraz bardziej okr�g�e. Dok�adnie pami�ta�, �e by�y drzwi, bo przecie� wszed� tutaj drzwiami. Mru��c oczy przyjrza� si� wszystkim czterem �cianom. Trudno by�o si� rozezna�, bo farba na szybach ju� podesch�a i �wiat�o nie mia�o dost�pu do pokoju � ale drzwi najwyra�niej nie by�o!
� Nic nie rozumiem � powiedzia� pan Brown, kiedy wszed� do jadalni. � Zajrza�em wsz�dzie i ani �ladu Paddingtona. M�wi�em ci, �e powinienem by� zosta� z nim w domu.
Twarz pani Brown si� wyd�u�y�a.
� O Bo�e, miejmy nadziej�, �e nic mu si� nie sta�o. Ca�kiem to do niego niepodobne, �eby wyszed� z domu i nie zostawi� �adnej kartki.
� Nie ma go w jego pokoju � o�wiadczy�a Judyta.
� Pan Gruber te� go nie widzia� � doda� Jonatan. � W�a�nie by�em na targu. Pan Gruber powiada, �e nie widzia� Paddingtona od czasu, jak dzi� rano pili razem kakao.
� A pani nie widzia�a gdzie Paddingtona? � spyta�a pani Brown pani� Bird, kt�ra wesz�a z kolacj� na tacy.
� Nic o nim nie wiem � odpar�a pani Bird. � Bez zaginionych nied�wiedzi dosy� mam k�opotu z rurami wodoci�gu. Chyba si� zapowietrzy�y albo co� w tym rodzaju. Dudni� bez przerwy od chwili, gdy�my wr�cili do domu.
Pan Brown nadstawi� ucha.
� Rzeczywi�cie � powiedzia� � wygl�da mi to na rury. A jednak odg�osy nie s� ca�kiem regularne � wyszed� do hallu. � Jakby kto� bi� pi�ci�.
� A to ci heca! � zawo�a� Jonatan. � S�uchajcie... to kto� nadaje sygna�y SOS.
Wszyscy wymienili spojrzenia, po czym jednym g�osem zawo�ali:
� Paddington!
� Bo�e lito�ciwy! � zawo�a�a pani Bird, gdy wtargn�li do pokoju przez zatapetowane drzwi. � Trz�sienie ziemi t�dy przesz�o albo co� podobnego. A to jest Paddington lub jego widmo!
M�wi�c to wskaza�a palcem na niedu�� bia�� posta�, kt�ra na ich powitanie wsta�a z odwr�conego dnem do g�ry cebra.
� Nie mog�em znale�� drzwi � o�wiadczy� �a�osnym g�osem Paddington. � Widocznie zatapetowa�em je, kiedy odnawia�em pok�j. By�y drzwi, kiedy tu przyszed�em. Pami�tam, �e je widzia�em. Wi�c t�uk�em kijem od miot�y.
� A to heca! � z podziwem stwierdzi� Jonatan. � Ale pobojowisko!
� Za-ta-pe-to-wa-�e� drzwi... jak... odnawia�e�... pok�j � powt�rzy� pan Brown za Paddingtonem.
Czasami dosy� wolno pojmowa�, o co chodzi.
� Tak jest � potwierdzi� Paddington. � Mia�a to by� niespodzianka. � Zatoczy� �ap� �uk wskazuj�c na pok�j. � Wygl�da troch� niechlujnie, ale jeszcze nie wysch�o.
Kiedy panu Brownowi z wolna przeja�nia�o si� w g�owie, pani Bird po�pieszy�a na ratunek Paddingtonowi.
� Prowadzenie teraz �ledztwa nie mia�oby odrobiny sensu o�wiadczy�a. � Co si� sta�o, to si� nie odstanie. A jakby mnie si� kto� spyta�, to powiem, �e nawet jest dobrze. Bo mo�e teraz sprowadzimy takich, co si� znaj� na robocie.
M�wi�c to wzi�a Paddingtona za �ap� i wyprowadzi�a z pokoju.
� A ty, m�ody nied�wiedziu, p�jdziesz natychmiast do gor�cej k�pieli, zanim ca�y ten gips stwardnieje na kamie�!
Pan Brown odprowadzi� wzrokiem pani� Bird i Paddingtona, a potem spojrza� na bia�e �lady �ap, kt�re wydepta�y �cie�k� do drzwi.
� Nied�wiedzie! � powiedzia� z gorycz�.
Paddington po k�pieli d�ugo siedzia� w swoim pokoju i dopiero w ostatniej chwili zszed� na kolacj�. Mia� przykre wra�enie, �e popad� w nie�ask�. Ku jego zdziwieniu jednak s�owo �remont� ani razu nie pad�o owego wieczoru.
Co jeszcze dziwniejsze, kiedy siedzia� w ��ku i pi� kakao, odwiedzi�o go par� os�b i ka�da da�a mu sze�� pens�w. Wszystko to by�o bardzo zagadkowe, ale Paddington wola� nie pyta�, dlaczego osoby te zmieni�y zdanie.
Dopiero kiedy Judyta przysz�a powiedzie� mu dobranoc, od razu tajemnica si� wyja�ni�a.
� Przypuszczam � powiedzia�a � �e mama i pani Bird da�y ci po sze�� pens�w, bo nie chc�, by tatu� bra� si� do malowania. Zawsze co� zaczyna i nigdy nie ko�czy. Tatu� natomiast da� ci sze�� pens�w, bo nie mia� najmniejszej ochoty doko�czy� remontu. Teraz sprowadz� fachowca. Wi�c wszyscy s� szcz�liwi!
Paddington z zamy�lon� min� s�czy� kakao.
� Gdybym machn�� jeszcze jeden pok�j, mo�e zn�w bym dosta� p�tora szylinga � powiedzia�.
� Och, nie, nie r�b tego � surowo przestrzega�a go Judyta. � I tak wiele zdzia�a�e� w ci�gu jednego dnia. Na twoim miejscu przez d�u�szy czas unika�abym jak ognia s�owa �remont�.
� Mo�e masz racj� � sennym g�osem powiedzia� Paddington przeci�gaj�c �apy. � Ale rzeczywi�cie nie mia�em nic do roboty.
ROZDZIA� TRZECI
PADDINGTON DETEKTYWEM
Stara rupieciarnia wreszcie zosta�a odnowiona i wszyscy, z Paddingtonem w��cznie, zgodzili si�, �e jest bardzo szcz�liwym nied�wiedziem, skoro przeprowadza si� do tak pi�knego pokoju. Nie tylko biel farby l�ni�a tak, �e Paddington m�g� si� niemal przejrze� w niej, ale �ciany wyklejono weso�ymi tapetami i jeszcze do tego Paddington dosta� nowe meble.
� Jak si� powiedzia�o A, trzeba powiedzie� B! � o�wiadczy� pan Brown.
I kupi� Paddingtonowi nowiutkie ��ko na specjalnie kr�tkich nogach, ze spr�ynowym materacem, a tak�e szafk� na rozmaite drobiazgi.
W pokoju znalaz�o si� jeszcze par� innych mebli, a pani Brown sypn�a pieni�dzmi i kupi�a na pod�og� dywan z grubej strzy�onej we�ny.
Paddington by� bardzo dumny ze swego dywanu i starannie ponakrywa� starymi gazetami �cie�ki, kt�rymi chodzi�, aby nie zbrudzi� go �apami.
Pani Bird przyczyni�a si� do urz�dzenia pokoju kupuj�c jasne zas�ony do okien. Bardzo spodoba�y si� Paddingtonowi. Tak dalece, �e pierwszej nocy, jak� sp�dzi� w nowym pokoju, nie m�g� si� zdecydowa�, czy zaci�gn�� zas�ony i napawa� si� ich widokiem, czy rozsun�� je i wygl�da� przez okno. Wiele razy wychodzi� z ��ka, a� w ko�cu postanowi� jedn� zas�on� zaci�gn��, a drugiej nie rusza� i w ten spos�b przy jednym ogniu upiec dwie pieczenie.
I wtedy dziwna rzecz wpad�a mu w oko. Paddington uwa�a� za niezb�dne, by na stoliku przy ��ku stale le�a�a latarka na wypadek, gdyby w nocy sta�o si� co� z�ego. W�a�nie gdy zapala� j� i gasi�, podziwiaj�c zaci�gni�t� zas�on�, zauwa�y�, co si� dzieje. Ilekro� zapali� latark�, odpowiada� jej b�ysk �wiat�a sk�d� za oknem. Usiad� na ��ku, przetar� oczy i utkwi� wzrok w oknie.
Postanowi� sprawdzi� bardziej skomplikowany sygna�. Dwa kr�tkie b�yski, a potem seria d�ugich. Kiedy to zrobi�, omal nie spad� z ��ka, tak si� zdziwi�, bo ka�dy nadany przez niego sygna� spotyka� si� z dok�adnie t� sam� odpowiedzi� zza okna.
Wyskoczy� z ��ka, podbieg� do okna. D�ugo sta� i wpatrywa� si� w ogr�d, ale absolutnie nic nie zobaczy�. Po sprawdzeniu, �e okno jest szczelnie zamkni�te, zaci�gn�� obie zas�ony, szybko podrepta� do ��ka i naci�gn�� ko�dr� na g�ow� nieco dalej ni� zwykle. Wszystko to by�o bardzo tajemnicze i Paddington wola� nie ryzykowa�.
Pan Brown, przy �niadaniu na drugi dzie� rano, naprowadzi� go na pierwszy �lad.
� Kto� ukrad� moj� dyni�, kt�r� hodowa�em na konkurs! � o�wiadczy� z chmurn� min�. � W nocy musieli dosta� si� do ogrodu z�odzieje.
Od paru tygodni pan Brown troskliwie piel�gnowa� olbrzymi� dyni�, kt�r� zamierza� przedstawi� na warzywniczej wystawie. Podlewa� j� co dzie� rano i wiecz�r. Nie po�o�y� si� spa�, zanim jej nie zmierzy�.
Panie Brown i Bird wymieni�y spojrzenia.
� Nie ma si� czym przejmowa�, drogi Henryku � powiedzia�a pani Brown. � Masz par� innych dy� niemal r�wnie okaza�ych.
� Ja mam si� czym przejmowa� � burkn�� pan Brown. � A inne dynie nigdy jej nie dor�wnaj�, w ka�dym razie nie zd��� do wystawy.
� Mo�e to by� kt�ry� z twoich rywali, tatusiu � powiedzia� Jonatan. � Zapewne nie chcieli, by� wzi�� pierwsz� nagrod�. Dynia by�a jak z�oto.
� To ca�kiem mo�liwe � przyzna� pan Brown. Ju� si� troch� udobrucha� na my�l, �e to rywale. � Z najwi�ksz� ch�ci� wyznacz� ma�� nagrod� za wykrycie sprawc�w kradzie�y.
Pani Bird szybko dola�a wszystkim herbaty. Zar�wno jej, jak pani Brown wyra�nie zale�a�o na zmianie tematu.
Natomiast Paddington nadstawi� uszu na wzmiank� o nagrodzie. Jak tylko zjad� grzank� z marmolad�, przeprosi� towarzystwo i pobieg� na g�r�. Tym razem nawet nie wypi� trzeciej fili�anki herbaty.
Pomagaj�c pani Bird zmywa� naczynia pani Brown zauwa�y�a, �e co� dziwnego dzieje si� w ogrodzie.
� Widzia�a pani?! � zawo�a�a i o ma�o ze zdziwienia nie upu�ci�a talerza. � Za grz�dk� z kapust�. A c� to takiego?
Pani Bird spojrza�a przez okno w stron�, w kt�r� patrzy�a pani Brown i gdzie co� br�zowego i bezkszta�tnego unosi�o si� w g�r� i opada�o. Twarz jej si� rozja�ni�a.
� To Paddington � powiedzia�a. � Pozna�abym jego kapelusz nawet na ko�cu �wiata.
� Paddington? � spyta�a pani Brown. � Ale ki diabe� go skusi� do �a�enia na czworakach po grz�dce kapusty?
� Wygl�da, jakby co� zgubi� � powiedzia�a pani Bird. � Trzyma w �apie powi�kszaj�ce szk�o pani m�a.
Pani Brown westchn�a.
� No c�, nie w�tpi�, �e niezad�ugo dowiemy si�, o co chodzi.
Nie�wiadom zainteresowania, jakie wzbudzi�, Paddington usiad� za krzakiem malin, rozpakowa� owini�ty w papier notes i otworzy� go na stronie z napisem: Lista �laduf.
Ostatnio Paddington czyta� powie�� kryminaln�, kt�r� po�yczy� mu pan Gruber, i zacz�� sobie wmawia�, �e jest detektywem. Tajemnicze b�yski ostatniej nocy i zagini�cie dyni pana Browna przekona�y go, �e nareszcie nadarza si� okazja.
Na razie wyniki by�y niezbyt zach�caj�ce. Znalaz� �lady st�p, ale wszystkie zawiod�y go do domu.
W wielkiej dziurze po konkursowej dyni pana Browna znalaz� dwa zdech�e chrz�szcze i pust� paczk� po nasionach. I to by�o wszystko.
Nie zra�ony, pilnie zapisywa� w notesie wszystkie szczeg�y i narysowa� w nim plan ogrodu, zaznaczaj�c du�ym znakiem X miejsce, w kt�rym jeszcze wczoraj ros�a dynia. Potem wr�ci� na g�r�, aby si� nad ca�� spraw� gruntownie zastanowi�.
W pokoju uzupe�ni� plan jeszcze jednym szczeg�em � rysunkiem nowego domu, jaki budowano za ogrodem. Wst�pne wyniki dochodzenia wskazywa�y, �e w�a�nie stamt�d musia�y pochodzi� tajemnicze b�yski ostatniej nocy. Paddington d�ugo obserwowa� ten dom przez lornetk�, ale poza robotnikami pracuj�cymi na budowie nikogo nie zauwa�y�.
Kr�tko potem, ktokolwiek by mia� na oku dom pa�stwa Brown�w, na pewno by spostrzeg�, jak z drzwi frontowych wynurzy�a si� ma�a posta� nied�wiedzia i pod��y�a w stron� targu. Paddington mia� jednak szcz�cie, �e nikt nie widzia�, jak wychodzi�, ani nikt nie zauwa�y�, �e po pewnym czasie wr�ci� nios�c w ramionach du�� paczk�. Oczy b�yszcza�y mu z podniecenia, kiedy wspi�� si� na g�r� po schodach, wszed� do swego pokoju i zamkn�� drzwi na klucz. W og�le lubi� paczki, a ta, kt�r� przyni�s�, by�a szczeg�lnie interesuj�ca.
Rozwi�zanie w�z��w sznurka zaj�o Paddingtonowi du�o czasu, bo mu �apy dr�a�y z podniecenia.
Gdy wreszcie zdar� opakowanie paczki, ukaza�o si� d�ugie pud�o z kartonu w jaskrawych kolorach. Na wierzchu pud�a by�o napisane: WYPOSA�ENIE TAJNEGO DETEKTYWA.
Paddington ci�ko zmaga� si� z sob� od chwili, gdy przed paru dniami ujrza� na wystawie sklepu pud�o z wyposa�eniem niezb�dnym dla detektywa, wyst�puj�cego pod przybran� postaci�. Chocia� zakup czego�, co kosztuje sze�� szyling�w, by� ogromnym wydatkiem � zw�aszcza je�li pobiera si� p�tora szylinga kieszonkowego na tydzie� � Paddington bardzo by� z siebie zadowolony, gdy wy�o�y� na pod�og� zawarto�� pud�a. By�y tam: d�uga, czarna broda, ciemne okulary, gwizdek policyjny i komplet butelek z chemikaliami oznaczonymi napisem: �Ostro�nie!� Paddington z wielkim po�piechem w�o�y� butelki z powrotem do pud�a. Poza tym paczka zawiera�a poduszk� do odcisk�w palc�w, buteleczk� sympatycznego atramentu i ksi��eczk� z instrukcj�.
Wszystko to sprawia�o wra�enie bardzo dobrego wyposa�enia detektywa, kt�ry nie chcia�by by� przedwcze�nie rozpoznany. Paddington sympatycznym atramentem napisa� swoje nazwisko na pokrywce pud�a i napisu oczywi�cie nie zobaczy�. Potem wypr�bowa� �ap� poduszeczk� do odcisk�w palc�w i pod ko�dr� zagwizda� par� razy na policyjnym gwizdku. �a�owa� jednak, �e nie zrobi� tego inaczej, bo du�a porcja sympatycznego atramentu wyla�a si� na prze�cierad�o, co by�o faktem nie�atwym do wyt�umaczenia.
Ale najbardziej spodoba�a mu si� broda. By�a zaopatrzona w dwa druciki s�u��ce do zaczepienia jej o uszy. Kiedy odwr�ci� si� i nagle zobaczy� w lustrze, jak wygl�da, a� podskoczy� z wra�enia. W kapeluszu i starym p�aszczu przeciwdeszczowym Jonatana, kt�ry pani Brown mia�a odda� do sprzeda�y na cele dobroczynne � Paddington nie m�g� sam siebie rozpozna�. Obejrza� si� w lustrze w r�nych pozach i postanowi� zej�� na d�, by sprawdzi�, czy zostanie poznany. Trudno by�o chodzi�. Stary p�aszcz Jonatana by� na niego za d�ugi i Paddington raz po raz go przydeptywa�. Ponadto jego uszy nie pasowa�y do brody tak, jak by sobie �yczy�, wobec czego musia� jedn� �ap� mocno si� trzyma� za brod�, drug� za� opiera� si� na por�czy, jako �e schodzi� po schodach ty�em. Tak by� tym poch�oni�ty, �e pani� Bird, kt�ra sz�a do g�ry, us�ysza� dopiero, gdy si� z nim zderzy�a.
Min� mia�a niezmiernie zdziwion�.
� Oo, Paddington � zacz�a � w�a�nie sz�am do ciebie. Chcia�am ci� spyta�, czy zechcia�by� skoczy� na targ i przynie�� mi p� funta mas�a.
� Nie jestem Paddington � odpar� gruby g�os zza brody. � Jestem Sherlock Holmes, s�awny detektyw.
� Tak, m�j drogi � powiedzia�a pani Bird. � Ale prosz� nie zapomnie� o ma�le. Potrzebne nam jest do obiadu.
Po tych s�owach pani Bird zawr�ci�a i zesz�a na d�, do kuchni. Drzwi zamkn�y si� za ni�. Paddington us�ysza� jakie� szepty za drzwiami.
Z rozczarowan� min� zdar� brod�.
� Trzydzie�ci sze�� s�odkich bu�eczek by�oby za to! � z gorycz� powiedzia� raczej do siebie, bo nikt go nie s�ysza�. Niewiele brakowa�o, a by�by poszed� do sklepu i za��da� zwrotu pieni�dzy. Trzydzie�ci sze�� bu�eczek � to m�wi samo za siebie i d�ugo trzeba by�o oszcz�dza�, by doj�� do takich pieni�dzy.
Ale gdy stan�� przed bram�, zacz�� si� waha�. �al mu by�o zmarnowa� przebranie, a je�eli pani Bird go przejrza�a, nie znaczy�o to jeszcze, �e pan Briggs, brygadzista na placu budowy, te� musi go zdemaskowa�. Postanowi� spr�bowa� jeszcze raz. M�g� przy tym zebra� wi�cej poszlak.
Kiedy doszed� do nowego domu, czu� si� ju� znacznie pewniej. K�tem oka zauwa�y�, �e sporo ludzi bacznie mu si� przygl�da�o, kiedy ich mija� po drodze. Wystarczy�o jednak spojrze� na nich znad okular�w, by niejeden czym pr�dzej przeszed� na drug� stron� ulicy.
Czo�ga� si� wzd�u� domu do chwili, gdy us�ysza� g�osy. Dobiega�y one z otwartego okna na pierwszym pi�trze. Paddington wyra�nie rozpozna� w�r�d nich g�os pana Briggsa. O �cian� domu oparta by�a drabina. Paddington po jej szczeblach wgramoli� si� na g�r� tak, �e jego g�owa znalaz�a si� na wysoko�ci parapetu okna. W�wczas ostro�nie, zza kraw�dzi parapetu, zajrza� do �rodka.
Pan Briggs i jego ludzie stali wok� piecyka i czekali, a� si� zaparzy herbata. Paddington obdarzy� surowym spojrzeniem pana Briggsa, kt�ry w�a�nie nalewa� wod� do czajnika, po czym poprawi� brod� i przeci�gle zagwizda� na policyjnym gwizdku.
Pan Briggs podskoczy�. Da� si� s�ysze� brz�k st�uczonej porcelany. Dr��c� r�k� brygadzista wskaza� w stron� okna.
� Rany Boga! � krzykn��. � Patrzcie! Widmo nie z tego �wiata!
Robotnicy z otwartymi ustami spojrzeli w okno. Paddington posta� na szczycie drabiny tyle, ile trzeba by�o, by zobaczy� cztery zbiela�e twarze z wlepionymi w niego oczami.
Po czym na czterech �apach zjecha� na d� i skry� si� za stosem cegie�. Zaraz potem z okna dobieg�y podniecone g�osy.
� Ju� go nie widz� � powiedzia� jeden g�os. � Pewnie si� rozwia�.
� Rany Boga! � powt�rzy� pan Briggs wycieraj�c czo�o chusteczk� w groszki. � Cokolwiek to by�o, nie chcia�bym tego zobaczy� jeszcze raz. G...g...dy nie wie cz�owiek, co mu si� pokaza�o, ciarki go oblatuj� ze strachu!
Po tych s�owach zatrzasn�� okno i nic ju� wi�cej nie by�o s�ycha�.
Paddington, ukryty za stosem cegie�, w�asnym uszom nie chcia� wierzy�.
Nigdy do g�owy by mu nie przysz�o, �e pan Briggs i jego ludzie byli wmieszani w spraw� dyni. A jednak s�owo �dynie� wyra�nie pad�o z ust brygadzisty.
Paddington zdj�� brod� i ciemne okulary, usiad� za stosem cegie� i sympatycznym atramentem spisa� w notesie obserwacje. Po czym, zamy�lony, wolnym krokiem pod��y� do sklepu spo�ywczego.
Wyniki �ledztwa prowadzonego za dnia by�y bardzo dobre, postanowi� wi�c ponownie odwiedzi� miejsce budowy, jak nikogo tam nie b�dzie.
By�a p�noc. Wszyscy domownicy dawno ju� poszli spa�. Tylko pa�stwo Brown jeszcze nie spali.
� Wiesz � rzek�a pani Brown, gdy zegar w�a�nie wybija� dwunast� � dziwna rzecz, ale jestem pewna, �e Paddington co� knuje.
� Nic w tym dziwnego � sennym g�osem odpar� pan Brown. � On stale co� knuje. A tym razem c� to ma by�?
� Na tym polega ca�y k�opot � powiedzia�a pani Brown. � Poj�cia nie mam, co on zn�w wymy�li�. Ale dzi� rano kr�ci� si� z przyprawion� brod�. Biedna pani Bird przez niego o ma�o nie zwariowa�a ze strachu. A przez ca�y wiecz�r gryzmoli� co� w swoim notesie. I wiesz co?
� Nie � odrzek� pan Brown t�umi�c ziewni�cie. � No co?
� Popatrzy�am przez jego rami� � w notesie nic nie by�o napisane!
� Co zrobi�, z nied�wiedziami nigdy nie dojdziesz do �adu � o�wiadczy� pan Brown. Si�gn�� r�k� do kontaktu, by zgasi� �wiat�o, po czym doda�: � To dziwne. Przysi�g�bym, �e przed chwil� s�ysza�em policyjny gwizdek.
� Nie m�w g�upstw � powiedzia�a pani Brown. � Pewnie ci si� �ni�o.
Pan Brown wzruszy� ramionami i zgasi� �wiat�o. Zbyt by� zm�czony, by si� sprzecza�. Ale kiedy zamkn�� oczy i zasypia�, nie przysz�o mu na my�l, �e sprawc� m�g� by� Paddington.
Wiele zdarzy�o si� Paddingtonowi od chwili, gdy