6466
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 6466 |
Rozszerzenie: |
6466 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 6466 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 6466 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
6466 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
MILAN KUNDERA
Niewiedza
Prze�o�y�
Marek Bie�czyk
Pa�stwowy Instytut Wydawniczy
Tytu� orygina�u L Ignorance
Ok�adk� i strony tytu�owe projektowa� Micha� J�drczak
� Milan Kundera, 2000 � Copyright for the Polish translation by
Marek Bie�czyk, 2003
� Copyright for the Polish edition by
Pa�stwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2003
PRINTED IN POLAND
Pa�stwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2003 r. c-mail: [email protected] www.piw.pl
Wydanie pierwsze (dodruk)
Sk�ad i �amanie: Studio Grafiki Komputerowej ARTPRESS
88-100 Inowroc�aw, ul. Pozna�ska 281, tcl. (0-52) 354-95-10
Druk i oprawa: Drukarnia WN ALFA-WERO Sp. z o.o.
01-067 Warszawa, ul. Piaskowa 6/10
ISBN 83-06-02920-8
- Co ty tu jeszcze robisz! - Jej g�os nie by� z�y, nie by� te� mi�y; Sylvie si�
denerwowa�a.
- A gdzie mia�abym by�? - spyta�a Irena.
- U siebie!
- To znaczy, �e tu ju� nie jestem u siebie?
Nie, oczywi�cie, nie chcia�a wyp�dzi� jej z Francji ani dawa� do zrozumienia, �e
jest niepo��danym obcokrajowcem: - Wiesz, co mam na my�li!
- Tak, wiem, lecz nie zapominaj, �e tutaj mam prac�. I mieszkanie. I dzieci.
- Pos�uchaj, znam Gustafa. Uczyni wszystko, by� mog�a wr�ci� do kraju. A co do
c�rek, nie �artuj! Maj� ju� w�asne �ycie! M�j Bo�e, Ireno, u was dziej� si�
przecie� rzeczy fascynuj�ce. W takich sytuacjach wszystko zawsze si� da u�o�y�.
- Ale�, Sylvie! Nie chodzi tylko o sprawy codzienne, prac�, mieszkanie. Ja tu
mieszkam od dwudziestu lat. Tutaj jest moje �ycie!
- Przecie� u was trwa rewolucja! - powiedzia�a tonem nieznosz�cym sprzeciwu, po
czym zamilk�a. Tym milczeniem chcia�a powiedzie� Irenie, �e nie nale�y
dezerterowac w�wczas, gdy wydarza si� co� wielkiego.
- Ale je�li wr�c� do kraju, wi�cej si� nie spotkamy -powiedzia�a Irena, chc�c
zak�opota� przyjaci�k�.
Sentymentalna demagogia spali�a na panewce. G�os Syl-vii sta� si� ciep�y: -
Kochanie, przyjad� ci� odwiedzi�! Obiecuj� ci to, obiecuj�!
Od d�u�szej chwili siedzia�y naprzeciw siebie nad dwiema pustymi fili�ankami po
kawie. Irena spostrzeg�a �zy wzruszenia w oczach Sylvii, kt�ra pochyli�a si� ku
niej i u�cisn�a jej r�k�: - To b�dzie tw�j wielki powr�t. - I jeszcze raz: -
Tw�j wielki powr�t.
Powt�rzone s�owa nabra�y takiej si�y, �e Irena dostrzeg�a je w sobie napisane
du�ymi literami: Wielki Powr�t. Przesta�a oponowa�; zauroczy�y j� obrazy, kt�re
nagle wynurzy�y si� z dawnych lektur, film�w, z jej w�asnej pami�ci, a mo�e i z
pami�ci przodk�w: utracony syn, kt�ry wraca do starej matki; m�czyzna
powracaj�cy do ukochanej, od kt�rej oddali� go okrutny los; dom rodzinny, kt�ry
ka�dy z nas nosi w sobie; odkryta na nowo �cie�ka, kt�r� wy��obi�y utracone
kroki dzieci�stwa; Ulisses dostrzegaj�cy sw� wysp� po latach tu�aczki; powr�t,
powr�t, czarodziejska si�a powrotu.
Po grecku powr�t brzmi nostos. Algos oznacza cierpienie. Nostalgia jest zatem
cierpieniem spowodowanym przez niespe�nione pragnienie powrotu. Wi�kszo��
Europejczyk�w mo�e wyra�a� to podstawowe poj�cie s�owem pochodzenia greckiego
(nostalgie, nostalgia), oraz innymi s�owami, kt�rych korzenie rosn� w j�zykach
ojczystych: anoran-za, m�wi� Hiszpanie; saudade, m�wi� Portugalczycy. W ka�dym
j�zyku s�owa te maj� w�asne zabarwienie. Cz�sto oznaczaj� jedynie smutek
wywo�any niemo�no�ci� powrotu do kraju. T�sknot� za krajem. T�sknot� za domem.
Co po angielsku wyra�a si� s�owem: homesickness. A po niemiecku: Heimweh. Po
flamandzku: heimwee. Jednak to wielkie poj�cie w tej postaci staje si�
przestrzennie ograniczone. W islandzkim, jednym z najstarszych j�zyk�w
europejskich, wyr�nia si� dwa okre�lenia: s�knudur. t�sknot� jako tak�; i
heimfra: t�sknot� za krajem. Czesi obok nostalgii zapo�yczonej z greki maj� na
to poj�cie w�asny rze-
czownik, stesk, i w�asny czasownik; najbardziej wzruszaj�ce zdanie mi�osne w
czeskim: sty ska se mi po tobe: t�skni� za tob�; nie mog� znie�� b�lu twej
nieobecno�ci. W hiszpa�skim anoranza pochodzi od czasownika anorar (czu�
t�sknot�), kt�ry pochodzi od katalo�skiego enyorar, powsta�ego z �aci�skiego
ignorare (nie wiedzie�). W takim etymologicznym o�wietleniu t�sknota wydaje si�
cierpieniem z powodu niewiedzy. Jeste� daleko i nie wiem, co si� z tob� dzieje.
M�j kraj jest daleko i nie wiem, co si� w nim wydarza. Niekt�re j�zyki maj� z
t�sknot� k�opot: Francuzi mog� j� wyra�a� jedynie rzeczownikiem pochodz�cym z
greki i nie maj� odpowiedniego czasownika; mog� powiedzie�: je m'ennuie de toi,
lecz s�owo s'ennuyer jest s�abe, zimne, a w ka�dym razie za lekkie na tak
powa�ne uczucie. Niemcy rzadko u�ywaj� s�owa �t�sknota" w jego greckiej postaci
i raczej m�wi� Sehnsucht: pragnienie tego, czego nie ma; ale Sehnsucht mo�e si�
odnosi� r�wnie dobrze do tego, co by�o, jak do tego, co si� nigdy nie zdarzy�o
(do nowej przygody) i nie zawiera w spos�b konieczny idei nostos; chc�c
wprowadzi� w Sehnsucht obsesj� powrotu, nale�a�oby s�owo to dookre�li�:
Sehnsucht nach der Vergangenheit, nach der verlorenen Kindheit, nach der ersten
Liebe (pragnienie przesz�o�ci, utraconego dzieci�stwa, pierwszej mi�o�ci).
Za�o�ycielska dla t�sknoty epopeja, Odyseja, powsta�a u zarania staro�ytnej
kultury greckiej. Podkre�lmy: Ulisses, najwi�kszy w��cz�ga wszechczas�w, jest
te� najwi�kszym no-stalgikiem. Wybra� si� (bez wi�kszej przyjemno�ci) na wojn�
troja�sk� i pozosta� na niej dziesi�� lat. Po czym spieszno mu by�o powr�ci� do
ojczystej Itaki, lecz knowania bog�w przed�u�y�y jego podr� najpierw o trzy
lata wype�nione najbardziej cudacznymi zdarzeniami, nast�pnie o lat siedem,
kt�re sp�dzi� jako zak�adnik i kochanek u bogini Kalipso, zakochanej tak bardzo,
�e nie pozwala�a mu opu�ci� swej wyspy.
W pi�tej pie�ni Odysei Ulisses m�wi do niej: �Wiem ci ja sam zbyt dobrze, jak
dalece m�dra Penelopa jest przy
tobie po�ledniejsz� urod� i wielko�ci� (...) A jednak t�skni� przez wszystkie
dni i pragn� p�j�� do domu i ogl�da� dzie� swego powrotu." I Homer dodaje:
�Rzek�. W�a�nie s�o�ce zasz�o i nast�pi�a ciemno��. A tych dwoje w g��bi
pieczary cieszy�o si� mi�o�ci�, trwaj�c we wzajemnym u�cisku."*
Nic wsp�lnego z �yciem biednej emigrantki, jak� Irena by�a przez d�ugi czas.
Ulisses dozna� u Kalipso prawdziwej dolce vita, �ywota bez trosk, �ywota
uciesznego. A jednak mi�dzy dolce vita na obczy�nie a niepewnym powrotem do domu
wybra� powr�t. Nad nami�tne obcowanie z nieznanym (z przygod�) przed�o�y�
apoteoz� znanego (powr�t). Nad niesko�czono�� (bo przygoda obiecuje, �e nigdy
si� nie sko�czy) przed�o�y� kres (bo powr�t jest pogodzeniem si� ze
sko�czono�ci� �ycia).
Nie budz�c Ulissesa, marynarze z krainy Feak�w z�o�yli go w po�cieli na brzegu
Itaki, u st�p drzewa oliwkowego, i odp�yn�li. Tak wygl�da� kres podr�y.
Znu�ony, spa�. Kiedy si� obudzi�, nie wiedzia�, gdzie si� znajduje. P�niej
Atena zdj�a mg�� z jego oczu; przysz�o upojenie; upojenie Wielkim Powrotem,
ekstaza tym, co znane; muzyka, od kt�rej dr�y powietrze mi�dzy ziemi� a niebem:
zobaczy� nabrze�e, znane mu od dziecka, pobliski szczyt i pog�aska� star�
oliwk�, aby si� upewni�, �e drzewo pozosta�o takie, jakim by�o dwadzie�cia lat
wcze�niej.
W 1950 roku Arnoldowi Sch�nbergowi, kt�ry od siedemnastu lat przebywa� w
Stanach, ameryka�ski dziennikarz zada� kilka perfidnie naiwnych pyta�: czy to
prawda, �e emigracja wysysa z artyst�w si�� tw�rcz�? �e natchnienie usycha,
kiedy tylko korzenie ojczystego kraju przestaj� je �ywi�?
Prosz� sobie wyobrazi�! Pi�� lat po Zag�adzie! Dziennikarz ameryka�ski nie mo�e
wybaczy� Sch�nbergowi braku przywi�zania do kawa�ka ziemi, gdzie na jego oczach
do-
Przek�ad Jana Parandowskiego.
sz�o do najpotworniejszych potworno�ci! Homer u�wi�ci� t�sknot� wawrzynem i w
ten spos�b wzni�s� moraln� hierarchi� uczu�. Jej szczyt zajmuje Penelopa, o
wiele, wiele wy�ej nad Kalipso.
Kalipso, ach, Kalipso! Cz�sto o niej my�l�. Kocha�a Ulissesa. Sp�dzili razem
siedem lat. Nie wiadomo, ile czasu Ulisses dzieli� �o�e z Penelopa, lecz z
pewno�ci� nie tak d�ugo. A przecie� opiewamy b�l Penelopy i nie robimy sobie nic
z �ez Kalipso.
Niczym ciosy siekier� wielkie daty naznaczaj� dwudziesty wiek w Europie
g��bokimi wci�ciami. Zrazu pierwsza wojna �wiatowa, druga, p�niej trzecia,
najd�u�sza, zwana zimn�, kt�ra ko�czy si� w 1989 wraz ze znikni�ciem komunizmu.
Poza tymi wielkimi datami dotycz�cymi ca�ej Europy, losy poszczeg�lnych narod�w
s� okre�lane przez daty drugorz�dne: 1936, rok wojny domowej w Hiszpanii; 1956,
rok rosyjskiej inwazji na W�gry; 1948, rok, w kt�rym Jugos�owianie powstali
przeciw Stalinowi, i rok 1991, w kt�rym zacz�li zabija� si� nawzajem.
Skandynawowie, Holendrzy, Anglicy maj� ten szcz�liwy przywilej, �e po 1945 nie
do�wiadczyli �adnej wa�nej daty, co pozwoli�o im prze�y� pi��dziesi�t lat
rozkosznie nijakich.
W stuleciu tym dzieje Czech�w zdobi wspania�e pi�kno matematyczne, wynikaj�ce z
trzykrotnego powt�rzenia liczby dwadzie�cia. W 1918 otrzymali po kilku wiekach
niezale�ne pa�stwo i w 1938 je utracili.
W 1948 rewolucja komunistyczna przywieziona z Moskwy rozpocz�a terrorem drugie
dwudziestolecie, kt�re sko�czy�o si� w 1968, kiedy to Rosjanie najechali
p�milionow� armi� kraj, rozjuszeni jego bezczeln� emancypacj�.
W�adza okupacyjna nasta�a z ca�� bezwzgl�dno�ci� na jesieni 1969 i, czego nikt
si� nie spodziewa�, odesz�a jesie-
ni� 1989, �agodnie, kurtuazyjnie, podobnie jak inne komunistyczne rz�dy w
Europie: tak wygl�da�o trzecie dwudziestolecie.
Dopiero w naszym stuleciu daty historyczne zacz�y poch�ania� �ar�ocznie �ycie
ka�dego z nas. Nie mo�na poj�� istnienia Ireny we Francji bez wcze�niejszego
przestudiowania dat. W latach pi��dziesi�tych i sze��dziesi�tych emigrant z
komunistycznego kraju nie by� tu zbyt lubiany; Francuzi za jedyne prawdziwe z�o
uwa�ali w�wczas faszyzm: Hitlera, Mussoliniego, frankistowsk� Hiszpani�,
dyktator�w Ameryki Po�udniowej. Od ko�ca lat sze��dziesi�tych i w latach
siedemdziesi�tych postanowili stopniowo uzna� za z�o r�wnie� komunizm, za z�o
wszak mniejsze, powiedzmy, z�o numer dwa. To w tamtym czasie, w roku 1969, Irena
wraz z m�em wyemigrowali do Francji. Szybko poj�li, �e w por�wnaniu ze z�em
numer jeden katastrofa, kt�ra dotkn�a ich kraj, nie by�a do�� krwawa, by
wstrz�sn�� nowymi przyjaci�mi. Chc�c jako� si� wythimaczy�, zwykli mawia� mniej
wi�cej tak:
�Jakkolwiek przera�aj�ca, dyktatura faszystowska zniknie wraz z dyktatorem,
przeto ludzie mog� zachowywa� nadziej�. Natomiast komunizm oparty na ogromie
cywilizacji rosyjskiej jest dla Polski, dla W�gier (a co dopiero dla Estonii!)
tunelem bez wyj�cia. Dyktatorzy s� �miertelni, Rosja jest wieczna. Nieszcz�cie
kraj�w, z kt�rych przyje�d�amy, polega na kompletnym braku nadziei."
Tymi s�owy wyra�ali wiernie sw� my�l i dla jej wzmocnienia Irena przytacza�a
czterowiersz Jana Ska�ela, czeskiego poety z tamtych lat: m�wi on o smutku,
kt�ry go otacza; chcia�by unie�� ten smutek, zabra� go w sin� dal, zbudowa� z
niego dom, chcia�by zamkn�� si� w nim na trzysta lat i przez trzysta lat nie
otwiera� drzwi, nikomu nie otwiera�
drzwi!
Trzysta lat? Jan Ska�el napisa� te wersy w latach siedemdziesi�tych, a umar� w
roku 1989, na jesieni, kilka dni przed tym, jak trzysta lat smutku, kt�re
widzia� przed sob�,
10
rozproszy�o si� w kilka dni: na ulice Pragi wylegli ludzie i brz�k kluczy w ich
uniesionych r�kach zwiastowa� nadej�cie nowych czas�w.
Czy Ska�el pomyli� si�, m�wi�c o trzystu latach? Tak, oczywi�cie. Wszystkie
przewidywania s� mylne, to jedna z nielicznych pewno�ci dana cz�owiekowi. Ale
cho� s� mylne, m�wi� prawd� o tych, kt�rzy je snuj�, nie o ich przysz�o�ci, lecz
o ich czasie tera�niejszym. W okresie, kt�ry nazywam pierwszym dwudziestoleciem
(mi�dzy 1918 a 1938 rokiem), Czesi my�leli, �e ich Republika b�dzie trwa�
wiecznie. Mylili si�, lecz dlatego w�a�nie, �e si� mylili, prze�yli tamte lata w
rado�ci, a ich sztuka rozkwita�a jak nigdy wcze�niej.
Po rosyjskiej inwazji my�l o bliskim kresie komunizmu nie za�wita�a im nawet w
g�owie i znowu s�dzili, �e maj� przed sob� wieczno��, i to nie cierpienie w
�yciu realnym, lecz pustka przysz�o�ci wyssa�a ich si�y, dusi�a odwag� i
uczyni�a to trzecie dwudziestolecie takim tch�rzliwym i n�dznym.
Arnold Sch�nberg, przekonany, �e swoj� estetyk� dwu-nastotonow� otworzy� przed
Dziejami muzyki wielkie perspektywy, o�wiadczy� w roku 1921, �e dzi�ki niemu
panowanie (nie powiedzia� �chwa�a", powiedzia� Vorherrschaft, �panowanie")
muzyki niemieckiej (on, wiede�czyk, nie powiedzia� �muzyki austriackiej",
powiedzia� �niemieckiej") rozci�gnie si� na sto kolejnych lat (przytaczam
dok�adnie, m�wi� o �stuleciu"). W roku 1933, dwana�cie lat po tym proroctwie,
zosta� jako �yd wygnany z Niemiec (tych Niemiec, kt�rym chcia� zapewni� ich
Vorherrschaft) i, wraz z nim, wygnana zosta�a wszelka muzyka oparta na jego
estetyce dwunastotonowej (oskar�onej o niejasno��, kosmopolityzm, elitaryzm i
wrogo�� wobec niemieckiego ducha).
Przewidywania Sch�nberga, jakkolwiek mylne, s� wszak niezb�dne dla tego, kto
chce poj�� sens jego dzie�a, dzie�a, kt�re nie uwa�a�o si� za niszcz�ce,
hermetyczne, kosmopo-
11
lityczne, indywidualistyczne, trudne, abstrakcyjne, lecz za g��boko zakorzenione
w �glebie niemieckiej" (tak, m�wi� o �glebie niemieckiej"); Sch�nberg wierzy�,
�e pisze nie fascynuj�cy epilog dziej�w wielkiej muzyki europejskiej (a tak
w�a�nie jestem sk�onny dzie�o jego rozumie�), lecz prolog chwalebnej przysz�o�ci
rozci�gaj�cej si� bezkre�nie.
Ju� w pierwszych tygodniach emigracji Irena mia�a dziwne sny: jest w samolocie,
kt�ry zmienia tras� i l�duje na nieznanym lotnisku; przy schodkach czekaj� na
ni� umundurowani m�czy�ni z broni� w r�ku; jej czo�o zrasza zimny pot,
rozpoznaje policj� czesk�. Innym razem przechadza si� po francuskim miasteczku i
widzi dziwaczn� grupk� kobiet, kt�re z kuflem piwa w d�oni p�dz� ku niej, wo�aj�
co� po czesku, �miej� si� z perfidn� serdeczno�ci� i przera�ona Irena uzmys�awia
sobie, �e jest w Pradze, krzyczy i si� budzi.
Jej m�owi Martinowi �ni�o si� to samo. Co ranka opowiadali sobie o grozie
powrotu do kraju rodzinnego. P�niej, w trakcie rozmowy z polsk� przyjaci�k�,
Irena poj�a, �e wszyscy emigranci �nili te same sny, wszyscy bez wyj�tku;
najpierw wzrusza�o j� to nocne braterstwo ludzi, kt�rzy si� nie znali, p�niej
j� nieco dra�ni�o: jak to si� dzieje, �e tak osobiste do�wiadczenie snu mo�e by�
prze�ywane zbiorowo? czym jest zatem jej w�asna dusza? Po c� jednak stawia�
pytania bez odpowiedzi. Jedno by�o pewne: tysi�ce emigrant�w tej samej nocy
�ni�o w niezliczonych odmianach ten sam sen. Sen emigracyjny: jedno z
najdziwniejszych zjawisk drugiej po�owy XX wieku.
Te koszmarne sny wydawa�y jej si� tym bardziej tajemnicze, �e dr�czy�a j�
jednocze�nie niepowstrzymana t�sknota i prze�ywa�a do�wiadczenie wprost
odwrotne: za dnia przychodzi�y do niej pejza�e kraju ojczystego. Nie, nie by�o
12
to d�ugie, �wiadome, jasne marzenie, by�o to co� innego: w jej g�owie pejza�e
zapala�y si� gwa�townie, nieoczekiwanie, szybko, by po chwili zgasn��.
Rozmawia�a z szefem i nagle, niczym b�yskawica, widzia�a miedz� w�r�d p�l. Kto�
j� popchn�� w wagonie metra i wtem, w u�amku sekundy, wyrasta�a przed ni�
uliczka w zielonej dzielnicy Pragi. Ca�ymi dniami nawiedza�y j� takie umykaj�ce
obrazy, aby �agodzi� brak utraconych Czech.
Ten sam re�yser pod�wiadomo�ci, kt�ry za dnia przesy�a� jej jako obrazy
szcz�cia fragmenty ojczystego pejza�u, w nocy organizowa� przera�aj�ce powroty
do tego samego kraju. Dzie� roz�wietla�o pi�kno opuszczonego kraju, a noc
rozjarza�o przera�enie powrotu do niego. Dzie� ukazywa� jej raj, kt�ry utraci�a,
a noc piek�o, z kt�rego uciek�a.
Kraje komunistyczne, wierne tradycji rewolucji francuskiej, rzuci�y kl�tw� na
emigracj�, uznaj�c j� z najohydniej-sz� ze zdrad. Wszyscy ci, co pozostali za
granic�, w swych krajach dostawali zaoczne wyroki i ich rodacy nie mieli odwagi
utrzymywa� z nimi kontakt�w. Jednak w miar� jak czas p�yn��, surowo�� kl�twy
s�ab�a i par� lat przed 1989 rokiem matka Ireny, od niedawna wdowa i
nieszkodliwa emerytka, otrzyma�a paszport na tygodniowy wyjazd do W�och z
pa�stwowym biurem podr�y; kolejnego roku postanowi�a zosta� pi�� dni w Pary�u,
aby potajemnie spotka� si� z c�rk�. Irena, wzruszona i pe�na lito�ci dla matki,
kt�r� wyobra�a�a sobie postarza��, wynaj�a pok�j w hotelu i po�wi�ci�a kawa�ek
urlopu, aby sp�dzi� z ni� ten czas.
�Nie wygl�dasz tak �le", powiedzia�a matka, kiedy si� spotka�y. I dorzuci�a ze
�miechem: �Ja zreszt� te� nie. Kiedy na granicy stra�nik popatrzy� w m�j
paszport, powiedzia�: prosz� pani, ten paszport jest podrobiony! To nie jest
pani data urodzenia!" Irena w jednej chwili zobaczy�a matk�, jak�
13
zawsze zna�a, i poczu�a, �e przez tych niemal dwadzie�cia lat nic si� nie
zmieni�o. Lito�� dla postarza�ej matki ulecia�a. C�rka i matka sta�y naprzeciw
siebie jak dwoje ludzi spoza czasu, jak dwa ponadczasowe istnienia.
Ale czy wypada nie cieszy� si� obecno�ci� matki, kt�ra po siedemnastu latach
przyje�d�a, by si� z ni� spotka�? Chc�c zachowywa� si� jak oddana c�rka, Irena
odwo�ywa�a si� usilnie do rozumu, do poczucia moralno�ci. Zawioz�a matk� na
wie�� Eiffla, na kolacj� do restauracji z pi�kn� panoram�; pop�yn�a z ni�
statkiem spacerowym po Sekwanie, aby pokaza� jej Pary� z rzeki; matka chcia�a
obejrze� wystawy, wi�c posz�a z ni� do muzeum Picassa.W drugiej sali matka
przystan�a: �Mam przyjaci�k� malark�. Podarowa�a mi dwa obrazy. Nawet nie
wiesz, jak s� pi�kne!" W trzeciej sali za�yczy�a sobie, by p�j�� do
impresjonist�w. �W Jeu de Paume jest sta�a wystawa. - Ju� nie ma - powiedzia�a
Irena. - W Jeu de Paume ju� nie ma impresjonist�w. - Nie, nie - powiedzia�a
matka. - Oni s� w Jeu de Paume. Jestem tego pewna i nie wyjad� z Pary�a, nie
obejrzawszy Van Gogha!" Zamiast do Van Gogha Irena zaprowadzi�a j� do muzeum
Rodina. Przed jedn� z rze�b matka westchn�a rozmarzona: - We Florencji
widzia�am Dawida Micha�a Anio�a! Nie mog�am s�owa z siebie wydusi�! - Pos�uchaj
- Irena wybuch�a - jeste� ze mn� w Pary�u, pokazuj� ci Rodina. Rodina! S�yszysz,
Rodina! Nigdy go nie widzia�a�, wi�c dlaczego patrz�c na Rodina, my�lisz o
Michale Aniele?"
Pytanie by�o s�uszne: dlaczego widz�c c�rk� po tylu latach, matka nie interesuje
si� tym, co c�rka jej pokazuje i o czym opowiada? Dlaczego Micha� Anio�, kt�rego
widzia�a z grup� czeskich turyst�w, porywa j� bardziej ni� Rodin? I dlaczego
podczas tych pi�ciu dni nie zadaje jej �adnego pytania? �adnego pytania o jej
�ycie i �adnego te� pytania o Francj�, o jej kuchni�, o jej literatur�, jej
sery, jej wina, jej polityk�, jej teatry, jej filmy, jej samochody, jej
pianist�w, jej wiolonczelist�w, jej pi�karzy?
14
Zamiast tego wci�� m�wi o tym, co dzieje si� w Pradze,
0 przyrodnim bracie Ireny (kt�rego mia�a ze swym drugim m�em, zmar�ym
niedawno), o innych osobach, kt�re Irena pami�ta, i jeszcze innych, kt�rych
imienia nigdy nie s�ysza�a. Pr�bowa�a raz czy drugi wcisn�� jak�� uwag� o swym
�yciu we Francji, ale jej s�owa nie przebi�y si� przez szczelny mur matczynych
opowie�ci.
Tak by�o od dziecka: matka zajmowa�a si� czule swym synem niczym ma��
dziewczynk�, a c�rk� wychowywa�a po sparta�sku. Czy chc� przez to powiedzie�, �e
jej nie kocha�a? Z powodu ojca Ireny, by� mo�e, swego pierwszego m�a, kt�rym
gardzi�a? Dajmy spok�j z tak� jarmarczn� psychologi�. Mia�a jak najlepsze
zamiary: tryskaj�c sama si�� i zdrowiem, martwi�a si� brakiem witalno�ci u
c�rki; swym brutalnym zachowaniem chcia�a uwolni� j� od nadwra�liwo�ci, troch�
jak wysportowany ojciec, kt�ry rzuca swe l�kliwe dziecko do basenu w
przekonaniu, �e znalaz� najlepszy spos�b, by nauczy� je p�ywa�.
Jednak dobrze wiedzia�a, �e ju� sam� sw� obecno�ci� przyt�acza c�rk�, i nie mam
zamiaru przeczy�, �e rozkoszowa�a si� skrycie swoj� fizyczn� wy�szo�ci�. Ale c�
z tego? Co mia�a robi�? Rozp�yn�� si� w powietrzu w imi� matczynej mi�o�ci?
Post�powa�a nieuchronnie w latach i �wiadomo�� w�asnej si�y, kt�r� ogl�da�a w
reakcjach Ireny, odm�ad-nia�a j�. Kiedy widzia�a si� przy niej, zawstydzonej i
skarla�ej, przed�u�a�a jak tylko mo�liwe chwil� swej niszczycielskiej przewagi.
Z odrobin� sadyzmu udawa�a, �e bierze krucho�� Ireny za oboj�tno��, za lenistwo,
za nieudolno��,
1 strofowa�a j�.
W jej obecno�ci Irena czu�a si� od zawsze mniej �adna i mniej inteligentna. Ile�
to razy bieg�a do lustra upewni� si�, �e nie jest brzydka, �e nie wygl�da na
idiotk�... Ach, wszystko to by�o takie ju� odleg�e, niemal zapomniane. Ale
podczas pi�ciu dni sp�dzonych przez matk� w Pary�u znowu dopad�o j� uczucie
ni�szo�ci, s�abo�ci, zale�no�ci.
15
W przeddzie� wyjazdu matki Irena przedstawi�a jej Gu-stafa, swego szwedzkiego
przyjaciela. Poszli w tr�jk� na kolacj� do restauracji i matka, nieznaj�ca s�owa
po francusku, dzielnie pos�ugiwa�a si� sw� angielszczyzn�. Gustafowi sprawi�o to
przyjemno��, bo ze sw� kochank� rozmawia� wy��cznie po francusku i czu� si�
znu�ony tym j�zykiem, kt�ry wydawa� mu si� pretensjonalny i ma�o praktyczny.
Tego wieczoru Irena nie m�wi�a wiele: ze zdziwieniem obserwowa�a matk� okazuj�c�
nieoczekiwan� zdolno�� interesowania si� kim� innym; swoimi trzydziestoma �le
wymawianymi angielskimi s�owami zalewa�a Gustafa pytaniami o jego �ycie,
0 jego przedsi�biorstwo, jego pogl�dy, i zrobi�a na nim du�e wra�enie.
Nazajutrz matka wyjecha�a. Po powrocie z lotniska w swym mieszkaniu na ostatnim
pi�trze Irena podesz�a do okna, by smakowa� w odzyskanej ciszy wolno��
samotno�ci. Patrzy�a d�ugo na dachy, na las komin�w o najbardziej cudacznych
formach, ow� parysk� flor�, kt�ra dawno temu zast�pi�a jej ziele� czeskich
ogrod�w, i uzmys�owi�a sobie, jak bardzo w tym mie�cie czuje si� szcz�liwa.
Zawsze bra�a za oczywisto�� to, �e jej emigracja jest nieszcz�ciem. Czy�
jednak, pyta siebie w tej chwili, nie by�o to raczej z�udzenie nieszcz�cia,
z�udzenie wywo�ane sposobem, w jaki wszyscy patrz� na emigranta? Czy nie
odczytywa�a w�asnego �ycia wedle instrukcji obs�ugi, kt�r� inni wsun�li jej do
r�ki? I m�wi sobie, �e emigracja, cho� narzucona z zewn�trz
1 wbrew jej woli, by�a mo�e, mimo jej niewiedzy, najlepszym dla niej
rozwi�zaniem. Bezwzgl�dne si�y Historii, kt�re dokona�y zamachu na jej wolno��,
uczyni�y j� w�a�nie woln�.
Przeto poczu�a si� zbita z tropu, gdy kilka tygodni p�niej Gustaf oznajmi� jej
dumnie dobr� nowin�: zasugerowa� swej firmie, aby otworzy�a oddzia� w Pradze. Z
komercyjnego punktu widzenia kraj komunistyczny nie jest zbyt
16
atrakcyjny, tote� oddzia� b�dzie skromny, lecz on zyska sposobno�� je�d�enia tam
od czasu do czasu.
- To wspaniale, �e bli�ej poznam twoje miasto - powiedzia�.
Zamiast si� ucieszy�, poczu�a niejasn� gro�b�.
- Moje miasto? Praga nie jest ju� moim miastem - odpar�a.
- Jak to? - oburzy� si�.
Nigdy nie skrywa�a przed nim, co my�li, i m�g� dobrze j� pozna�; jednak widzia�
w niej to, co widzieli dok�adnie wszyscy: m�od� kobiet�, kt�ra, wyp�dzona z
kraju, cierpi. Sam pochodzi ze szwedzkiego miasta, kt�rego serdecznie nie znosi,
i przed jego odwiedzaniem broni si� r�kami i nogami. Ale w jego przypadku jest
to normalne. Wszyscy bowiem przyklaskuj� mu jako sympatycznemu, w pe�ni
kosmopolitycznemu Skandynawowi, kt�ry zapomnia� ju�, gdzie si� urodzi�. Oboje s�
zaklasyfikowani, maj� przypisane im etykietki, i to wedle wierno�ci wobec tych
etykietek b�d� os�dzani (ale� oczywi�cie, to przecie� w�a�nie to, a nic innego,
nazywamy z emfaz�: by� wiernym wobec siebie samego).
- Kt�re miasto jest zatem twoje?
- Pary�! To tutaj spotka�am ciebie i tutaj z tob� �yj�. Pog�aska� jej d�o�, tak
jakby jej nie s�ysza�: - Przyjmij
to jako prezent. Ty nie mo�esz tam je�dzi�. B�d� twoj� wi�zi� z utraconym
krajem. To b�dzie dla mnie wielkie szcz�cie!
Nie w�tpi�a w jego dobre ch�ci; podzi�kowa�a mu; jednak doda�a spokojnym tonem:
- Ale zrozum, prosz�, �e nie potrzebuj�, by� by� moj� wi�zi� z czymkolwiek.
Jestem z tob� szcz�liwa, tak jak jest, odci�ta od wszystkiego i od wszystkich.
On tak�e spowa�nia�: - Rozumiem ci�. I nie obawiaj si�, �e zaczn� si�
interesowa� twoim przesz�ym �yciem. Jedyn� osob�, z kt�r� si� spotkam spo�r�d
znanych ci ludzi, b�dzie twoja matka.
17
Co mia�a mu powiedzie�? �e nie chce, by spotyka� si� w�a�nie z jej matk�? Jak mu
to powiedzie�, skoro on z tak� mi�o�ci� wspomina w�asn� zmar�� mam�?
- Podziwiam twoj� matk�. Jej �ywotno��!
Irena nie w�tpi. Wszyscy podziwiaj� jej matk� za jej �ywotno��. Jak wyja�ni�
Gustaf owi, �e w magicznym kr�gu matczynej si�y Irenie nigdy nie uda�o si�
pokierowa� w�asnym �yciem? Jak mu wyja�ni�, �e sta�a obecno�� matki spycha�aby
j� do ty�u, w jej s�abo��, w jej niedojrza�o��? Ach, c� za szalony pomys� mia�
Gustaf, �eby wi�za� si� z Prag�!
Dopiero w domu, gdy zosta�a sama, uspokoi�a si� i pocieszy�a: �Policyjna
przegroda mi�dzy krajami komunistycznymi a Zachodem jest, Bogu dzi�ki,
wystarczaj�co solidna. Nie musz� si� l�ka�, �e kontakty Gustafa z Prag� w czym�
mi zagro��."
Co? Co te� sobie pomy�la�a? �Przegroda policyjna jest, Bogu dzi�ki,
wystarczaj�co solidna"? Naprawd� pomy�la�a �Bogu dzi�ki"? Ona, emigrantka, nad
kt�r� wszyscy si� u�alaj�, gdy� utraci�a ojczyzn�, pomy�la�a sobie �Bogu
dzi�ki"?
Gustaf pozna� Martina przypadkiem, podczas rozm�w handlowych. Iren� spotka� o
wiele p�niej, gdy by�a ju� wdow�. Spodobali si� sobie, lecz byli nie�miali. I
w�wczas m�� nadbieg� z pomoc� z za�wiat�w, ofiarowuj�c siebie za temat �atwej
pogaw�dki. Kiedy Gustaf dowiedzia� si�, �e Martin urodzi� si� w tym samym roku
co on, us�ysza�, jak pada mur dziel�cy go od tej kobiety, o tyle od niego
m�odszej, i poczu� pe�n� wdzi�czno�ci sympati� dla zmar�ego, kt�rego wiek
zach�ci� go, by uderzy� w zaloty do pi�knej wdowy.
Czci� sw� zmar�� matk�, tolerowa� (bez przyjemno�ci) dwie ju� doros�e c�rki,
ucieka� przed ma��onk�. Ch�tnie by
18
si� rozwi�d�, gdyby rozw�d mo�na by�o przeprowadzi� polubownie. Poniewa� nie
by�o to mo�liwe, robi�, co m�g�, by przebywa� z dala od Szwecji. Irena, podobnie
jak on, mia�a dwie c�rki, r�wnie� na progu doros�ego �ycia. Starszej Gustaf
kupi� kawalerk�, dla m�odszej wystara� si� o internat w Anglii, tak wi�c,
mieszkaj�c samotnie, Irena mog�a go�ci� go u siebie.
By�a ol�niona jego dobroci�, kt�ra wszystkim zdawa�a si� g��wn�, najbardziej
rzucaj�c� si� w oczy, niemal nierealn� cech� jego charakteru. Czarowa� ni�
kobiety, kt�re zbyt p�no pojmowa�y, �e ta dobro� jest nie tyle narz�dziem
uwodzenia, co obrony. By� ukochanym dzieckiem matki, niezdolnym do samotnego
�ycia, bez opieki kobiet. Ale tym gorzej znosi� ich wymagania, swarliwo��, ich
p�acz i nawet ich cia�a, zbyt obecne, zbyt natarczywe. Aby je utrzyma� przy
sobie i zarazem od nich ucieka�, strzela� w nie pociskami dobra. Ukryty za dymem
wybuch�w, dawa� nog�.
Iren� z pocz�tku jego dobro� zbija�a z tropu: dlaczego jest tak mi�y, taki
szczodry, nie ma �adnych wymaga�? Czym mo�e mu odp�aci�? Nie znalaz�a innej
rekompensaty ni� manifestowanie swego pragnienia. Wpatrywa�a si� w niego szeroko
otwartymi oczyma, kt�re domaga�y si� jakiego� nienazwanego ogromu i upojenia.
Jej pragnienie; smutne dzieje jej pragnienia. Zanim spotka�a Martina, nie
zazna�a mi�o�ci. P�niej urodzi�a dziecko, z Pragi do Francji pojecha�a z drug�
c�rk� w brzuchu, a wkr�tce potem Martin zmar�. Prze�y�a d�ugie, trudne lata,
zmuszona przyjmowa� ka�d� prac�, sprz�tanie, obs�ugiwanie bogatego paralityka, i
wielkim sukcesem by�o, �e mo�e robi� t�umaczenia z rosyjskiego na francuski (co
za szcz�cie, �e pilnie uczy�a si� w Pradze j�zyk�w). Lata mija�y i na afiszach,
na bilboardach, na pierwszych stronach magazyn�w wy�o�onych w kioskach kobiety
si� rozbiera�y, pary si� ca�owa�y, m�czy�ni pr�yli si� w slipkach i po�r�d tej
powszechnej orgii jej cia�o w�drowa�o ulicami opuszczone, niewidoczne.
19
I )lnk\un spotkanie z Gustafem by�o �wi�tem. Po tak d�ugim tvasic jej cia�o, jej
twarz zosta�y wreszcie dostrze�one, iloiviiioni.' i dzi�ki ich urokowi m�czyzna
zaprosi� j� do wsp�lnego �ycia. Matka zaskoczy�a j� w Pary�u w trakcie I it, o
uniesienia. Ale mo�e w tym samym czasie, lub tylko nieco p�niej, zacz�a
niejasno podejrzewa�, �e jej cia�o nie ca�kiem wymkn�o si� przeznaczeniu, kt�re
by�o mu pisane raz na zawsze. �e ten m�czyzna, kt�ry ucieka� przed �on�, przed
swymi kobietami, nie szuka� z ni� przygody, nowej m�odo�ci, wolno�ci zmys��w,
lecz wytchnienia. Nie przesadzajmy, jej cia�a dotyk nie omija�, lecz ros�o w
niej podejrzenie, �e by�o dotykane mniej, ni� na to zas�ugiwa�o.
8
Komunizm zgas� w Europie dok�adnie dwie�cie lat po wybuchu rewolucji
francuskiej. Dla Sylvii, paryskiej przyjaci�ki Ireny, ta zbie�no�� skrywa�a
mn�stwo znacze�. Ale w�a�ciwie jakich znacze�? Jakie imi� da� hakowi
triumfalnemu, kt�ry opar� si� na tych dw�ch majestatycznych datach? �uk dw�ch
najwi�kszych rewolucji europejskich? Czy �uk ��cz�cy Najwi�ksz� Rewolucj� z
Ostateczn� Restauracj�? Aby unikn�� spor�w ideologicznych, proponuj� na nasz
u�ytek interpretacj� skromniejsz�: z pierwszej daty wyros�a wielka europejska
posta�, Emigrant (Wielki Zdrajca czy Wielki M�czennik, jak kto woli); druga
wyprowadzi�a Emigranta ze sceny dziejowej Europejczyk�w; tym samym wielki
re�yser pod�wiadomo�ci zbiorowej po�o�y� kres swemu najbardziej oryginalnemu
dzie�u, dzie�u emigranckich sn�w. W tym w�a�nie czasie Irena po raz pierwszy, na
kilka dni, wr�ci�a do Pragi.
Kiedy wyje�d�a�a, by�o bardzo zimno, a p�niej, po trzech dniach nieoczekiwanie,
przedwcze�nie, przysz�o lato. W swym ciep�ym kostiumie nie mog�a ju� d�u�ej
chodzi�. Poniewa� nie wzi�a l�ejszych ubra�, posz�a do sklepu ku-
20
pi� sobie sukienk�. Kraj nie op�ywa� jeszcze w zachodnie towary i zobaczy�a te
same materia�y, te same kolory, te same fasony, kt�re zna�a z czas�w
komunistycznych. Przymierzy�a par� sukienek i poczu�a si� zak�opotana. Trudno
powiedzie� dlaczego: nie by�y brzydkie, fason nie by� z�y, lecz przypomina�y jej
odleg�� przesz�o��, surow� odzie� jej m�odo�ci, wyda�y jej si� naiwne,
prowincjonalne, nieelegan-ckie, w sam raz dla wiejskiej nauczycielki. Spieszy�o
si� jej jednak. Dlaczego w ko�cu nie mog�aby przez kilka dni przypomina�
wiejskiej nauczycielki? Kupi�a sukienk� za �miesznie nisk� cen�, wysz�a w niej
na rozgrzan� ulic�, a ciep�y kostium w�o�y�a do torby.
P�niej, chodz�c po jakim� domu towarowym, stan�a nieoczekiwanie przed �cian�
pokryt� du�ym lustrem i oniemia�a: kobieta, kt�r� widzia�a, nie by�a ni�, by�a
kim� innym, albo, kiedy ju� przyjrza�a si� sobie d�u�ej w nowej sukience, by�a
ni�, lecz z innego �ycia, �ycia, kt�re by prowadzi�a, gdyby zosta�a w kraju. Ta
kobieta nie by�a antypatyczna, by�a wr�cz ujmuj�ca, lecz zbyt ujmuj�ca, ujmuj�ca
a� do �ez, �a�osna, biedna, s�aba, uleg�a.
Chwyci�a j� ta sama panika, co niegdy� w snach emigrantki: magiczna si�a
sukienki wi�zi�a j� w �yciu, kt�rego nie chcia�a, lecz porzuci� nie by�a ju�
zdolna. Tak jakby niegdy�, u zarania doros�ego �ycia, mia�a przed sob� r�ne
mo�liwe istnienia, spo�r�d kt�rych wybra�a to, kt�re zawiod�o j� do Francji. I
tak jakby te inne istnienia, w�wczas odrzucone, odepchni�te, sta�y wci�� w
gotowo�ci i zazdro�nie j� �ledzi�y ze swych kryj�wek. I teraz jedno z nich
z�apa�o Iren� i wcisn�o j� w now� sukienk� niczym w kaftan bezpiecze�stwa.
Przera�ona pomkn�a do Gustafa (mia� w centrum miasta garsonier�), by si�
przebra� w sw�j ciep�y kostium. Spojrza�a przez okno. Niebo by�o zachmurzone i
drzewa targa� wiatr. Upa� trwa� tylko kilka godzin. Kilka godzin skwaru, aby
wp�dzi� j� w koszmar, u�wiadomi� jej horror powrotu.
21
(Czy to by� sen? Jej ostatni sen emigranta? Ale� nie, wszystko zdarzy�o si�
naprawd�. Jednak mia�a wra�enie, �e zasadzki, o kt�rych jej dawne sny m�wi�y,
nie znik�y, �e by�y wci�� tutaj, wci�� gotowe, czyhaj�ce na jej przyj�cie.)
I
Przez dwadzie�cia lat nieobecno�ci Ulissesa mieszka�cy Itaki zachowali o nim
du�o wspomnie�, lecz nie odczuwali �adnej t�sknoty. A Ulisses tymczasem cierpia�
na t�sknot� i niczego niemal nie pami�ta�.
T� dziwn� sprzeczno�� b�dzie mo�na poj��, kiedy uzmys�owimy sobie, �e pami��
potrzebuje do dobrego funkcjonowania ci�g�ego treningu: je�li nie wywo�uje si�
wspomnie�, nie przywo�uje si� ich wci�� na nowo w przyjacielskich pogaw�dkach,
odchodz�. Emigranci zgromadzeni we w�asnych koloniach opowiadaj� a� do znudzenia
wci�� te same historie, kt�rych nie da si� ju� zapomnie�. Lecz ci, kt�rzy, jak
Irena czy Ulisses, nie spotykaj� si� z rodakami, nieuchronnie trac� pami��. Im
silniejsza jest ich t�sknota, tym bardziej wyzbywa si� ona wspomnie�. Im
bardziej Ulisses t�skni�, tym bardziej zapomina�. Albowiem t�sknota, zaj�ta
tylko cierpieniem, nie wzmacnia dzia�ania pami�ci, nie budzi wspomnie�,
wystarcza sama sobie, w�asnemu wzruszeniu.
Zabiwszy �mia�k�w chc�cych po�lubi� Penelop� i rz�dzi� Itak�, Ulisses musia� �y�
z lud�mi, o kt�rych nic nie wiedzia�. Aby mu si� przypodoba�, opowiadali w k�ko
to, co zapami�tali, zanim ruszy� na wojn�. I przekonani, �e poza Itak� nie
zajmuje go nic innego (a jak mogli s�dzi� inaczej, skoro przemierzy� ogrom m�rz,
aby tu powr�ci�?), zasypywali go historiami o tym, co wydarzy�o si� podczas jego
nieobecno�ci, gotowi odpowiedzie� gorliwie na wszelkie pytania. Nic nie nudzi�o
go bardziej. Czeka� tylko, a� wreszcie rzekn�: Opowiedz! Tego jednego s�owa nie
wyrzekli nigdy.
Przez dwadzie�cia lat my�la� tylko o powrocie. Ale kiedy ju� wr�ci�, poj�� ze
zdziwieniem, �e jego �ycie, �e sama istota jego �ycia, mie�ci si� poza Itak�, w
dwudziestu latach tu�aczki. I skarb ten utraci�; odzyska� go m�g� jedynie w
opowie�ci.
Opu�ciwszy Kalipso, w drodze powrotnej rozbi� si� u brzeg�w krainy Feak�w,
kt�rej kr�l przyj�� go na swym dworze. By� tam obcym, tajemniczym nieznajomym.
Nieznajomego pytamy: �Kim jeste�? Sk�d przybywasz? Opowiedz!" I opowiedzia�. W
czterech d�ugich pie�niach Odysei przedstawi� szczeg�owo zas�uchanym
mieszka�com swoje przygody. Ale w Itace nie by� obcym, by� jednym ze swoich i
dlatego nikomu nie przysz�o do g�owy rzec: �Opowiedz!"
10
Przejrza�a stare notesy z adresami, zatrzymuj�c si� na d�u�ej przy na wp�
zapomnianych nazwiskach; p�niej wynaj�a sal� w restauracji. Na d�ugim,
przylegaj�cym do �ciany stole czeka� obok talerzyk�w z ciasteczkami tuzin r�wno
ustawionych butelek. W Czechach nie pija si� dobrego wina i nie ma zwyczaju
przechowywania dawnych rocznik�w. Z tym wi�ksz� przyjemno�ci� kupi�a to stare
bordo: chcia�a zaskoczy� go�ci, u�wietni� przyj�cie, odzyska� ich przyja��.
Nieomal wszystko tym popsu�a. Jej przyjaci�ki wpatruj� si� z za�enowaniem w
butelki, a� wreszcie jedna z nich, bardzo pewna siebie i dumna ze swej
prostolinijno�ci, m�wi wprost, �e woli piwo. Pozosta�e, rozweselone tym
bezczelnym wyznaniem, kiwaj� g�owami, a amatorka piwa wzywa kelnera.
Irena ma sobie za z�e, �e ta skrzynka bordo by�a w z�ym gu�cie; �e g�upio
wydoby�a na jaw to wszystko, co je dzieli: jej d�ug� nieobecno�� w kraju, jej
zwyczaje obcokrajowca,
22
23
jej dobr� sytuacj� finansow�. Tym bardziej to sobie wyrzuca, �e przyk�ada wielk�
wag� do tego spotkania; chce wreszcie zrozumie�, czy mog�aby tu �y�, czu� si� u
siebie, mie� przyjaci�. Dlatego nie chce si� irytowa� tym chamstewkiem, gotowa
nawet dostrzec w nim sympatyczn� szczero��; czy� zreszt� piwo, kt�remu jej
go�cie s� tak wierni, nie jest �wi�tym napojem powagi? magicznym napojem, kt�ry
rozwiewa wszelk� hipokryzj�, wszelk� komedi� dobrych manier? kt�ry zach�ca swych
amator�w jedynie do niewinnego sikania, do nabierania brzucha w dobrotliwym
nastroju? Istotnie, kobiety wok� niej s� w ciep�y spos�b oty�e, nie przestaj�
m�wi�, zasypuj� j� poradami i wychwalaj� pod niebiosa Gustafa, o kt�rego
istnieniu wszystkie wiedz�.
Tymczasem w drzwiach pojawia si� kelner z dziesi�cioma p�litrowymi kuflami
piwa, po pi�� w ka�dej r�ce, i ten atletyczny wyczyn wywo�uje oklaski i �miechy.
Unosz� kufle i przepijaj� do siebie: - Za zdrowie Ireny. Za zdrowie odzyskanej
c�rki!
Irena wypija skromny �yk piwa, my�l�c: �A gdyby to Gu-staf zaprosi� je na wino?
Odm�wi�yby? Oczywi�cie, �e nie. Odrzucaj�c wino, odrzuci�y j� sam�. Odrzuci�y
t�, kt�ra wr�ci�a po tylu latach."
A ona za�o�y�a, �e przyjm� j� tak�, jaka wr�ci�a. Wyjecha�a st�d, b�d�c naiwn�
m�od� kobiet�, a wraca dojrza�a, z kawa�em �ycia poza sob�, �ycia trudnego, z
kt�rego jest dumna. Chce uczyni� wszystko, aby przyj�y j� wraz z jej
do�wiadczeniami ostatnich dwudziestu lat, wraz z jej pogl�dami, jej ideami; albo
tak, albo w og�le: albo uda si� jej by� w�r�d nich tym, kim si� sta�a, albo tu
nie zostanie. Urz�dzi�a to spotkanie jako punkt wyj�cia do swej ofensywy. Niech
pij� sobie piwo, skoro im tak zale�y, jej to nie przeszkadza, dla niej wa�ne
jest, by sama mog�a wybra� temat rozmowy i by jej s�uchano.
Ale czas mija, kobiety m�wi� jedna przez drug� i niemal nie da si� zacz�� �adnej
rozmowy, a jeszcze mniej narzuci� jej tre��. Usi�uje delikatnie podj�� tematy,
kt�re one
24
wysuwaj�, i poprowadzi� je w stron� tego, o czym ona by chcia�a m�wi�, lecz na
pr�no: je�li tylko jej s�owa oddalaj� si� od ich zainteresowa�, �adna jej nie
s�ucha.
Kelner wni�s� ju� drug� kolejk�; na stole stoi jeszcze jej pierwszy kufel piwa,
kt�ry, z opad�� pian�, zdaje si� traci� sw� godno�� przy nowym spienionym po
brzegi kuflu. Irena wyrzuca sobie, �e przesta�a lubi� piwo; we Francji nauczy�a
si� s�czy� trunki i odzwyczai�a pi� du�ymi �ykami, czego domaga si� mi�o�� do
piwa. Unosi kufel do ust i zmusza si�, by go opr�ni� jednym haustem. W tej
samej chwili najstarsza ze wszystkich kobieta, oko�o sze��dziesi�tki, czule
przesuwa d�oni� po jej ustach, aby zetrze� resztki piany.
- Nie zmuszaj si� - m�wi do niej. - Ch�tnie napij� si� z tob� tego dobrego wina.
G�upio by�oby przegapi� tak� okazj�. - I prosi kelnera, �eby otworzy� jedn� z
butelek, kt�re stoj� nietkni�te na d�ugim stole.
11
Milada by�a kole�ank� Martina, z kt�rym pracowa�a w tym samym instytucie. Kiedy
tylko pojawi�a si� na progu salonu, Irena rozpozna�a j�, lecz dopiero teraz, gdy
siedz� z kieliszkami w d�oniach, mo�e z ni� porozmawia�; wpatruje si� w ni�: jej
twarz zachowuje wci�� t� sam� (kr�g��) form�, te same ciemne w�osy, t� sam�
fryzur� (te� na okr�g�o, zakrywaj�c� uszy i schodz�c� pod podbr�dek). Sprawia
wra�enie, �e w og�le si� nie zmieni�a; dopiero gdy zaczyna m�wi�, jej twarz
nagle si� przeistacza: sk�ra to marszczy si�, to wyg�adza, g�rna warga pokrywa
si� w�skimi pionowymi rysami, a zmarszczki na policzkach i podbr�dku przy ka�dym
ruchu szybko zmieniaj� swe po�o�enie. Irena m�wi sobie, �e Milada z pewno�ci�
nie zdaje sobie z tego sprawy: nikt do siebie przed lustrem nie przemawia; zna
wi�c tylko sw� twarz nieruchom�, z niemal g�adk� sk�r�; wszystkie lustra �wiata
wmawiaj� jej, �e jest wci�� pi�kna.
25
Nie przestaj�c smakowa� wina, Milada m�wi (na jej pi�knej twarzy natychmiast
pojawiaj� si� rysy i zaczynaj� sw�j taniec): - Nie jest �atwo powraca�, prawda?
- One nie mog� zrozumie�, �e wyje�d�ali�my bez najmniejszej nadziei powrotu.
Zmusili�my si�, �eby zakorzeni� si� tam, gdzie si� znale�li�my. Znasz Ska�ela?
- Tego poet�?
- M�wi w jednej zwrotce o smutku, m�wi, �e chcia�by zbudowa� dom i zamkn�� si� w
nim na trzysta lat. Trzysta lat. Widzieli�my wszyscy przed sob� tunel d�ugi na
trzysta lat.
- Tak jak my tutaj.
- Dlaczego zatem nie chce si� ju� tego wiedzie�?
- Bo koryguje si� w�asne uczucia, je�li uczucia si� myli�y. Je�li Historia
zadaje im k�am.
- I dalej: wszyscy my�l�, �e wyjechali�my po �atwiejsze �ycie. Nie wiedz�, jak
trudno jest stworzy� w�asne, ma�e miejsce w obcym �wiecie. Pomy�l, opu�ci� kraj
z ma�ym dzieckiem i z drugim w brzuchu. Straci� m�a. Wychowywa� w n�dzy dwie
c�rki...
Milknie i Milada m�wi: - Nie ma �adnego sensu im o tym opowiada�. Jeszcze
niedawno wszyscy si� k��cili, ka�dy chcia� dowie��, �e za re�ymu cierpia�
bardziej od innych. Ka�dy chcia� zosta� uznany za ofiar�. Ale ten konkurs
cierpienia ju� si� sko�czy�. Dzisiaj chwalimy si� sukcesami, a nie cierpieniem.
Je�li kto� jest got�w ci� szanowa�, to nie ze wzgl�du na twoje trudne �ycie,
lecz dlatego, �e widzi u twego boku bogatego m�czyzn�!
Rozmawiaj� od d�u�szej chwili w k�cie salonu i pozosta�e kobiety podchodz� i
staj� wok�. Tak jakby wyrzuca�y sobie, �e nie do�� zajmuj� si� swym
amfitrionem, staj� si� gadatliwe (upojenie piwem czyni cz�owieka bardziej
ha�a�liwym i namolnym ni� upojenie winem) i czu�e. Kobieta, kt�ra na pocz�tku
spotkania za��da�a piwa, wykrzykuje: -Musz� przecie� skosztowa� twego wina! - i
wzywa kelnera, by otworzy� butelki i nape�ni� kieliszki.
26
Irena poddaje si� nag�emu wyobra�eniu: grupa kobiet � kuflami piwa w r�ku
biegnie w jej stron�, �miej�c si� g�o�no, dochodz� do niej czeskie s�owa i Irena
rozumie, �e nie jest we Francji, �e jest w Pradze i jest stracona. Ach tak, to
jeden ze starych sn�w emigracyjnych, kt�rego wspomnienie szybko przegania:
kobiety wok� niej nie pij� ju� zreszt� piwa, wznosz� kieliszki z winem i znowu
przepijaj� do odzyskanej c�rki; po czym jedna z nich m�wi do niej
rozpromieniona: - Pami�tasz? Napisa�am do ciebie, �e jest najwy�szy czas,
najwy�szy czas, by� wraca�a!
Kim jest ta kobieta? Przez ca�y wiecz�r nie przesta�a opowiada� o chorobie m�a,
rozgrzebuj�c w podnieceniu przykre szczeg�y. Wreszcie Irena j� rozpoznaje:
kole�anka z liceum, kt�ra w tym samym tygodniu, kiedy upad� komunizm, napisa�a
do niej: �Och, najdro�sza, jeste�my ju� stare! Najwy�szy czas, by� wraca�a!" Raz
jeszcze powtarza zdanie i na jej rozlanej twarzy szeroki u�miech ods�ania
protez�.
Inne kobiety zarzucaj� j� pytaniami: �Ireno, pami�tasz, jak..." I: �Wiesz, c�
si� sta�o z...?" �Ale� nie, musisz przecie� go pami�ta�!" �To ten facet z du�ymi
uszami, zawsze si� z niego nabija�a�!" �Nie mog�a� o nim zapomnie�! On nadal
m�wi tylko o tobie!"
Do tej chwili nie zajmowa�o ich to, co usi�owa�a im opowiedzie�. Co oznacza ta
nag�a ofensywa? Czego chc� si� dowiedzie� te same kobiety, kt�re nie chcia�y
niczego s�ucha�? Szybko pojmuje, �e ich pytania s� szczeg�lne: maj�
skontrolowa�, czy zna to, co one znaj�, czy pami�ta to,
0 czym pami�taj� one. I budzi si� w niej dziwne wra�enie, kt�rego si� ju� nie
pozb�dzie:
Najpierw kompletnym brakiem zainteresowania tym, co prze�y�a za granic�,
amputowa�y dwadzie�cia lat jej �ycia. Teraz swym przes�uchaniem usi�uj� zszy�
jej przesz�e �ycie z obecnym. Tak jakby amputowa�y jej przedrami� i przyszyli
d�o� bezpo�rednio do �okcia; tak jakby amputowa�y �ydki
1 po��czy�y stopy z kolanami.
27
1
Sparali�owana tym obrazem, nie jest w stanie odpowiedzie� na ich pytania;
kobiety zreszt� wcale tego nie oczekuj� i coraz bardziej pijane wracaj� do swych
pogaduszek, z kt�rych Irena jest wykluczona. Widzi ich usta otwieraj�ce si�
wszystkie naraz, usta, kt�re si� ruszaj�, wydaj� z siebie s�owa i nieustannie
wybuchaj� �miechem (tajemnica: w jaki spos�b kobiety, kt�re siebie nie s�uchaj�,
mog� wybucha� �miechem?). �adna nie zwraca si� ju� do Ireny. Wszystkie
promieniej� dobrym nastrojem, a kobieta, kt�ra na pocz�tku zam�wi�a piwo,
zaczyna �piewa�; pozosta�e id� w jej �lady i nawet gdy przyj�cie si� ju�
sko�czy�o, nie przestaj� �piewa� na ulicy.
W ��ku podsumowuje wiecz�r; raz jeszcze powraca stary emigracyjny sen i Irena
widzi siebie otoczon� przez ha�a�liwe i kordialne kobiety, wznosz�ce kufle z
piwem. W �nie by�y na us�ugach tajnej policji i mia�y za zadanie wp�dzi� j� w
zasadzk�. Ale na czyich us�ugach by�y te kobiety dzisiaj? �Najwy�szy czas, by�
wraca�a", powiedzia�a jej stara kole�anka z makabryczn� protez�. Emisariuszka
cmentarzy (cmentarzy z jej ojczyzny) mia�a rozkaz przywo�a� j� do porz�dku:
ostrzec, �e czas p�ynie i �e �ycie musi si� sko�czy� tam, gdzie si� zacz�o.
P�niej my�li o Miladzie, kt�ra okaza�a si� tak matczyna i przyjazna; da�a jej
do zrozumienia, �e nikt ju� si� nie interesuje jej odysej�, i Irena m�wi sobie,
�e r�wnie� i Mi-lada nie'wykaza�a ni� zainteresowania. Ale jak�e jej to
wyrzuca�? Dlaczego mia�aby zainteresowa� si� czym�, co nie ma �adnego zwi�zku z
jej �yciem? Odegra�aby komedi� grzeczno�ci i Irena jest szcz�liwa, �e Milada
by�a tak mi�a bez �adnej komedii.
Ostatni� my�l przed za�ni�ciem po�wi�ca Sylvii. Ju� tak dawno jej nie widzia�a!
Jak�e jej brakuje! Irena chcia�aby zaprosi� j� do kawiarni i opowiedzie� o swych
ostatnich wyprawach do Czech. �eby zrozumia�a, jak trudny jest powr�t. To
zreszt� ty - wyobra�a sobie, �e si� do niej zwraca - ty pierwsza wypowiedzia�a�
te s�owa: Wielki Powr�t.
28
I wiesz, Sylvie, dzisiaj zrozumia�am: mog�abym na nowo tu �y�, lecz pod
warunkiem, �e wszystko to, co prze�y�am z tob�, z Francuzami, z�o�� na o�tarzu
ojczyzny i podpal�. Dwadzie�cia lat mojego �ycia sp�dzonych za granic� p�jdzie z
dymem podczas sakralnej ceremonii. I kobiety b�d� �piewa�y, b�d� ta�czy�y wok�
ognia z kuflami piwa w uniesionych r�kach. T� cen� musz� zap�aci�, aby uzyska�
przebaczenie. Aby mnie przyj�to. Aby sta� si� na powr�t jedn� z nich.
12
Kt�rego� dnia na paryskim lotnisku po kontroli paszportowej usiad�a w
poczekalni. Na �awce naprzeciw zobaczy�a m�czyzn� i po dw�ch sekundach
niepewno�ci i zdziwienia pozna�a go. Poruszona, odczeka�a chwil�, a� ich
spojrzenia si� spotkaj�, i u�miechn�a si�. On tak�e si� u�miechn�� i lekko
sk�oni� g�ow�. Wsta�a, podesz�a do niego, on tak�e si� uni�s�.
- Poznali�my si� w Pradze, prawda? - powiedzia�a do niego po czesku. - Pami�tasz
mnie jeszcze?
- Oczywi�cie.
- Od razu ci� pozna�am. Nie zmieni�e� si�.
- Przesadzasz.
- Nie, nie. Jeste� taki jak dawniej. M�j Bo�e, wszystko to takie odleg�e. - I po
chwili ze �miechem: - Jestem ci wdzi�czna, �e mnie pozna�e�. -1 po chwili: -
Przez ca�y ten czas by�e� w kraju?
-Nie.
- Wyemigrowa�e�? -Tak.
- Gdzie mieszka�e�? We Francji? -Nie.
Westchn�a: - Ach, gdyby� mieszka� we Francji i dopiero dzisiaj by�my mieli si�
spotka�!
29
- Znalaz�em si� w Pary�u ca�kiem przypadkowo. Mieszkam w Danii. A ty?
- Tutaj. W Pary�u. M�j Bo�e. Nie mog� uwierzy� w�asnym oczom. Jak ci si� wiod�o
przez ca�y ten czas? Mog�e� pozosta� przy zawodzie?
- Tak. A ty?
- Mia�am ich tu mn�stwo.
- Nie pytam, z iloma by�a� m�czyznami.
- Nie, nie pytaj. Ja te� obiecuj� ci nie stawia� takich pyta�.
- A teraz? Wr�ci�a�?
- Niezupe�nie. Mam wci�� w Pary�u mieszkanie. A ty?
- Ja te� nie.
- Ale cz�sto je�dzisz?
- Nie, jad� po raz pierwszy - powiedzia�.
- Ach, dopiero! Nie spieszy�o ci si�! -Nie.
- Nie masz w Czechach �adnych spraw?
- Jestem zupe�nie wolnym cz�owiekiem. Powiedzia� to spokojnie i z pewn�
melancholi�, kt�ra
nie umkn�a jej uwadze.
W samolocie mia� miejsce z przodu, przy przej�ciu, i parokrotnie odwraca� si�,
by na ni� spojrze�. Nigdy nie zapomnia�a ich dawnego spotkania. By�o to w
Pradze, siedzia�a z paczk� przyjaci� w kawiarni, a on, przyjaciel jej
przyjaci�, wpatrywa� si� w ni� bez przerwy. Ich mi�osna historia sko�czy�a si�,
zanim jeszcze zacz�a. W Irenie zosta� �al, nigdy niezaleczona rana.
Dwukrotnie podszed�, opar� si� o fotel i rozmawiali dalej. Dowiedzia�a si�, �e w
Czechach b�dzie tylko par� dni, wybiera si� te� na prowincj� odwiedzi� rodzin�.
Czy nie sp�dzi �adnego dnia w Pradze? Owszem, przed wyjazdem do Danii, dzie� lub
dwa. Mo�e si� z nim spotka�? Mi�o by�oby spotka� si� jeszcze raz. Poda� jej
nazw� hotelu na prowincji, w kt�rym si� zatrzyma.
30
13
On tak�e ucieszy� si� z tego spotkania; by�a przyjazna, kokieteryjna i mi�a, po
czterdziestce, �adna, i nie mia� poj�cia, kim jest. Kr�puj�ce jest powiedzie�
komu�, �e si� go nie pami�ta, a tym razem by�o kr�puj�ce w dw�jnas�b, gdy� nie
tyle o niej zapomnia�, co jej nie zna�. Wyzna� to kobiecie by�oby chamstwem, do
kt�rego nie by� zdolny. Zreszt� bardzo szybko poj��, �e nieznajoma nie b�dzie
sprawdza�a, czy przypomina j� sobie, czy te� nie, i �e nie ma nic �atwiejszego
ni� pogaw�dka z ni�. Ale kiedy obiecali sobie, �e si� jeszcze spotkaj�, i ona
chcia�a da� mu sw�j numer telefonu, poczu� zak�opotanie: jak mo�e dzwoni� do
kogo�, kogo imienia nie pami�ta? Powiedzia� jej wi�c bez �adnych wyja�nie�, �e
wola�by, by to ona zatelefonowa�a, i poprosi�, by zapisa�a numer jego hotelu na
prowincji.
Na lotnisku w Pradze si� po�egnali. Wynaj�� samoch�d, wjecha� na autostrad�, a
p�niej na drog� lokaln�. Po przybyciu do miasta szuka� cmentarza. Bez skutku,
trafi� do nowej dzielnicy, gdzie sta�y identyczne wysokie domy, kt�re zbi�y go z
tropu. Zobaczy� dziesi�cioletniego ch�opczyka, zatrzyma� si� i spyta� o drog� na
cmentarz. Ch�opiec patrzy� na niego bez odpowiedzi. My�l�c, �e go nie zrozumia�,
Jo-sef powt�rzy� pytanie wolniej i g�o�niej, jak obcokrajowiec, kt�ry usi�uje
wyra�nie wymawia� s�owa. Ch�opiec w ko�cu powiedzia�, �e nie wie. Jak, do licha,
mo�na nie wiedzie�, gdzie znajduje si� jedyny w mie�cie cmentarz? Ruszy�, pyta�
jeszcze innych przechodni�w, lecz ich wyja�nienia by�y m�tne. Wreszcie trafi�:
cmentarz, wci�ni�ty za nowo zbudowany wiadukt, zdawa� si� skromny i o wiele
mniejszy ni� niegdy�.
Zaparkowa� samoch�d i lipow� alejk� doszed� do grobu. To tutaj przed trzydziestu
laty patrzy� na spuszczan� trumn� z cia�em matki. Przed wyjazdem za granic�
cz�sto tu przychodzi�, za ka�dym razem, gdy odwiedza� rodzinne miasto. Kiedy
przed miesi�cem planowa� sw�j pobyt w Cze-
31
chach, wiedzia�, �e zacznie st�d w�a�nie. Patrzy� na pomnik; marmur pokrywa�o
kilka nazwisk; najwyra�niej gr�b przez ten czas sta� si� wielk� sypialni�.
Mi�dzy pomnikiem nagrobnym a grobem ros�a dobrze utrzymana trawa