5938

Szczegóły
Tytuł 5938
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5938 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5938 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5938 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Joanna Olczak-Ronikier W ogrodzie pami�ci 2001 Autorka dzi�kuje bohaterom tej ksi��ki: Monice Bychowskiej-Holmes - za serce, energi� i wysi�ek, kt�re w�o�y�a w zbli�enie naszej rodziny, Janowi Kancewiczowi - za jego opowie�ci, cenne informacje i uwagi. A tak�e wszystkim krewnym polskim, ameryka�skim i rosyjskim - za pomoc, udost�pnienie dokument�w i fotografii oraz �yczliw� wsp�prac�. Wiede�ska krew 10 pa�dziernika 1998 roku, we wtorek, w Centrum Kultury �ydowskiej A U w Krakowie spotka�a mnie metafizyczna przygoda. Nieoczekiwanie pojawi� si� tam m�j prapradziadek czy te� raczej cie� jego cienia. Wcze�niej w Programie Miesi�ca Spotka� z Kultur� �ydowsk� wyczyta�am, ze tego w�a�nie dnia o godzinie 18-00 odb�dzie si� spotkanie z naczelnym rabinem Apaulem Chaimem Eisenbergiem - pt. Razem z pie�niami wr�ci �ycie, my�l�c sobie; Kto wie? A mo�e? W spotkaniu takim nie by�o �adnej metafizyki �adnych objawie� teologicznych czy filozoficznych. Paul Chaim akompaniuj�c sobie na gitarze, przez dwie godziny �piewa� w jidysz znane u nas �ydowskie piosenki, w rodzaju As de balatajke przeplataj�c �piew r�wnie znanymi anegdotami o pobo�nych �ydach, kt�rzy szukali porad u rabina. Mimo to lub mo�e w�a�nie dlatego bardzo si� podoba�. Zgromadzeni na sali klaskali i pod�piewywali do wt�ru; a na ko�cu m�odziutka �yd�wka z Kazachstanu, siedz�ca w�r�d publiczno�ci) wysz�a na estrad� i tak�e za�piewa�a kilka popularnych piosenek Potem ludzie powoli zacz�li si� rozchodzi�, a �e i rabin zacz�� si� zbiera� do wyj�cia podesz�am do niego, od razu na wst�pie robi�c niewybaczaln� gaf�, czyli wyci�gaj�c r�k� przy przedstawianiu si� czego kobieta w takim wypadku nigdy; przenigdy robi� nie powinna. - Wiele lat by� g��wnym rabinem gminy �ydowskiej dziadek. Nazywa� si� Lazar Horwitz. Czy istnieje szansa by odszuka� jego �lady? - zapyta�am. - Horowitz - znaczy odszuka� �lady? Jego �lad�w nie trzeba odszukiwa�. Moim binede nad biurkiem. To bardzo znana posta�, �wiay cz�owiek, najwi�kszych rabin�w. Ws�awi� si� zmian� rytualnych przepis�w obowi�zuj�cych przy obrzezaniu; mimo sprzeciw�w ortodoksyjnych �yd�w nakaza� tamowanie krwi g�bk� zamiast wysysania jej z ranki przez dokonuj�cych zabieg�w mochel�w, co powodowa�o cz�sto �miertelne infekcje w�r�d niemowl�t. Zaraz po powrocie do Wiednia ka�� zrobi� fotografi� tego portretu przy�le j� na pewno prosz� mi da� Sw�j adres. Encyklopedia Judaica po�wi�ca Horowitzom kilkana�cie stron. Nale�eli do pokolenia lewit�w - �S�ug �wi�tyni�; kiedy� nosili przydomek Ha-Levi i od wiek�w tworzyli d�ugie dynastie kap�an�w i uczonych. W czasach nowo�ytnych rozprzestrzenili si� po ca�ej Europie i kt�ry� z od�am�w rodu osiedli� si� w czeskim miasteczku Hoirowice. St�d wzi�o si� nazwisko nadane im pod koniec osiemnastego wieku przez w�adze austriackie. Zmienia�o swoje brzmienie na Horwitz, Hurwitz, nawet Gurwicz, w zale�no�ci od kraju, gdzie zamieszka�y p�niej poszczeg�lne ga��zie rodziny. M�j prapradziadek mia� jeszcze dwa �o� w nazwisku, a pradziadek ju� tylko jedno. Lazar (Eleazar) Horowitz urodzi� si� w roku 1804 w miejscowo�ci Floss w Bawarii, jako syn i wnuk rabina, a w roku 1828 maj�c zaledwie dwadzie�cia cztery lata, zosta� rabinem gminy �ydowskiej w Wiedniu. By� zwolennikiem judaizmu reformowanego, kt�ry pr�bowa� uwsp�cze�nia� �redniowieczn� obyczajowo�� �ydowsk�, akceptuj�c europejskie stroje, �wieckie wykszta�cenie i udzia� w �yciu chrze�cija�skiego spo�ecze�stwa bez porzucania w�asnej religii. Du�o pisa� i pozostawi� po sobie wiele tom�w komentarzy talmudycznych wydanych pod tytu�em Yad Eleazar, w kt�rych broni� swych post�powych pogl�d�w w kwestiach rytualnych, co nara�a�o go na ostre ataki ortodoksyjnych cz�onk�w gminy. Cechowa�y go stanowczo�� i odwaga; anga�owa� si� w problemy austriackich �yd�w, staraj�c si� o polepszenie ich sytuacji prawnej i spo�ecznej. Mia� lat czterdzie�ci, a wi�c jak na tamte czasy nie by� m�ody, kiedy w roku 1844 przyszed� na �wiat m�j przysz�y pradziadek, Gustaw. Ch�opiec uKonczy� studia uniwersyteckie w Wiedniu ze stopniem doktora filozofii i teologii, prace doktorsk� pisa� o Spinozie. Dlaczego wi�c wyl�dowa� w Warszawie jako kancelista w kantorku Izaaka Kleinmanna - kupca, kt�ry mia� monopol na import soli z Wieliczki do Kr�lestwa? Pewnie dlatego, �e uczony wiede�ski talmudysta mia� o�mioro dzieci i musia� troszczy� si� o ich przysz�o��, a jego syn, m�ody filozof, by� cz�owiekiem niezaradnym. Szukano wi�c dla niego posa�nej �ony, bo istnia�a obawa, �e nie znajdzie w Wiedniu posady na tyle intratnej, by m�c utrzyma� rodzin�. Kleinmann za�, ojciec jedena�ciorga dzieci, mia� pieni�dze i rozgl�da� si� po Europie za odpowiednimi m�ami dla swoich o�miu c�rek. By� �ydem emancypowanym, nowoczesnym, kosmopolit�, kt�ry bieglej pos�ugiwa� si� j�zykiem niemieckim ni� polskim i lepiej czu� si� w Berlinie czy Wiedniu ni� w Warszawie. Nie lubi� polskich �yd�w za fanatyzm �rodowisk ortodoksyjnych, a zwolennicy asymilacji mieli, jego zdaniem, zbyt uni�ony stosunek do Polak�w. Z kolei Polakom mia� za z�e ich pogardliwy stosunek do �yd�w. Panny Kleinmann odebra�y starann� domow� edukacj�, zna�y obce j�zyki, by�y �adne i posa�ne, bez trudu wi�c znajdowa� dla nich ma��onk�w w�r�d �yd�w holenderskich, niemieckich, francuskich - ludzi wykszta�conych i pozbawionych kompleks�w. Naj�adniejsza Kleinmann�wna - Amalia - zrobi�a najlepsz� parti�, bo po�lubi�a pochodz�cego z Holandii, a zamieszka�ego w Pary�u bankiera Louisa Citroena. Jej synem by� Andre Citroen - konstruktor znanego samochodu. Jak dosz�o do skojarzenia mojej przysz�ej prababki Julii z moim przysz�ym pradziadkiem? Izaak Kleinmann z racji swoich kontakt�w handlowych du�o podr�owa� i cz�sto odwiedza� Wiede�. Przy ca�ej swej post�powo�ci by� cz�owiekiem religijnym i na pewno obraca� si� w �rodowisku wiede�skich wsp�wyznawc�w. Mo�e tam pozna� rabina Lazara Horowitza? Mo�e po�redniczy� w tej sprawie kto� ze wsp�lnych przyjaci�? Albo zawodowy swat, sadchan. Zwi�zek ze znanym rabinackim rodem musia� Kleinmannowi pochlebia�. Pieni�dze plus intelekt - to by�o najlepsze po��czenie. Nikt si� ju� nigdy nie dowie, kiedy i gdzie Julia po raz pierwszy zobaczy�a Gustawa. Ojcowie z pewno�ci� zaaran�owali kilka spotka�, by m�odzi mogli si� lepiej pozna�. Czy si� sobie spodobali? On jej na pewno. By� przystojny, wykszta�cony, pe�en melancholijnego wdzi�ku, kt�ry zawsze urzeka kobiety. Mia� jasne oczy i romantyczne bokobrody ocieniaj�ce m�od�, powa�n� twarz. Przypomina�, jak m�wiono, Norwida, a mo�e powsta�ca z obraz�w Grottgera. A co my�la� m�ody rabinowicz o przedstawionej mu pannie? �e jest niebrzydka, nieg�upia, budzi zaufanie, na pewno b�dzie dobr� �on� i urodzi mu udane dzieci. To zupe�nie wystarcza�o. Niech�tnie decydowa� si� na wyjazd do ponurego, rosyjskiego miasta, kt�re nazywa�o si� Warszawa. Ale nie protestowa�. By� cz�owiekiem bogobojnym i wiedzia�, �e Zawiadomienie o zar�czynach Julii Kleinmann z Gustawem Horowitzem jego podstawowym �yciowym zadaniem jest za�o�enie rodziny. A szcz�cie? Szcz�cie p�yn�o z dobrze wype�nianych obowi�zk�w. Cudownym przypadkiem zachowa�o si� zawiadomienie o ich zar�czynach, wydrukowane na welinowym papierze ozdobionym wyt�aczan� koroneczk� i girlandami kwiat�w. Moja babka przechowywa�a z pietyzmem ju� w Warszawie dwie wielkie paczki korespondencji narzecze�skiej swych rodzic�w, ale dyskrecja nie pozwoli�a jej nigdy zapozna� si� z jej tre�ci�. Wszystko spali�o si� w powstaniu warszawskim wraz z ca�ym rodzinnym archiwum. Zachowa�o si� tylko par� list�w, zape�nionych �licznym kaligraficznym pismem, wysy�anych z Wiednia do Warszawy i z Warszawy do Wiednia. Pisali do siebie po niemiecku. Geliebte Julienchen! Verehrter undgeliebter Gustav! W roku 1867 w wiede�skiej synagodze odby� si� ich �lub potwierdzony przez wiede�ski magistrat. Ona mia�a dwadzie�cia dwa lata, on dwadzie�cia trzy. Zamieszkali w Warszawie przy ulicy Kr�lewskiej 49, kilka krok�w od Ogrodu Saskiego, w kamienicy b�d�cej w�asno�ci� starych Kleinmann�w. Z czego �yli? Z procent�w od posagu Julii, ulokowanego w rodzinnych interesach. I ze skromnych zarobk�w Gustawa, kt�ry zatrudniony zosta� w biurze te�cia. Zamiast traktat�w filozoficznych wypisywa� teraz faktury na kolejne cetnary soli. P�ki biblioteczne ich mieszkania wype�nia�y niezliczone tomy zielono oprawnych dzie� pi�ra Lazara Horowitza, a w salonie zawis� wielki olejny portret dostojnego m�drca, otoczony fotografiami rodzinnymi w okr�g�ych czarnych ramkach. Wn�trze zdobi�y podarki �lubne od wiede�skiej rodziny: srebrne lichtarze, tace, koszyczki, cukiernice i porcelanowe wazony w stylu biedermeier. Wszystkie pami�tki po �azarze sp�on�y podczas wojny. Zosta�o tylko przekazywane z pokolenia na pokolenie wspomnienie jego bu�czucznej �ony - Karoliny - kt�ra odwiedziwszy syna w Warszawie, trafi�a na jak�� patriotyczn� manifestacj� i podczas szar�y kozackiej na t�um wybieg�a na ulic�, wo�aj�c na ca�y g�os: Schumen Sie sich, Herren Kosaken! (Wstyd�cie si�, panowie Kozacy). Lazar umar� w roku 1868 w Vosslau pod Wiedniem, rok po �lubie syna. W tym samym roku urodzi�a si� pierwsza c�rka Gustawa, Flora. W ci�gu kolejnych czternastu lat narodzi�o si� nast�pnych dziewi�cioro dzieci (jedno zmar�o w niemowl�ctwie). Funf Tochter ist kein Geldchter (pi�� c�rek to nie �arty), m�wiono, kiedy jako pi�ta, w roku 1873, urodzi�a si� moja przysz�a babka. Gdy dwa lata p�niej przysz�o na �wiat sz�ste dziecko, ch�opiec, i Gustaw, uszcz�liwiony, �e ma wreszcie syna, poszed� do kawiarni, by pochwali� si� przed znajomymi, powiedziano mu ze �miechem: �Niech pan wraca i przyjrzy si� dok�adnie, panie Horwitz, na pewno pan si� pomyli�, to znowu c�rka!�. Dwa lata p�niej pojawi� si� nast�pny ch�opiec, potem c�rka, a po niej znowu syn. Starsze dziewcz�ta, zgodnie z duchem epoki, otrzyma�y imiona ro�linno-kwietne: Flora i R�a, m�odsze wyra�nie cudzoziemskie: Gizella, Henrietta, �aneta, pierworodny syn nazwany zosta� na cze�� dziadka - Lazar, ale przez ca�e �ycie u�ywa� imienia Ludwik, nast�pny - Maksymilian - nosi� imi� typowo austriackie, Kamilla - znowu botaniczne, i wreszcie nazwanie najm�odszego syna Stanis�awem mo�na uzna� za �wiadomie podj�t� decyzj� o polonizacji rodziny. Moja babka od dzieci�stwa nie cierpia�a swego obco brzmi�cego imienia �aneta i upiera�a si�, by nazywano j� Janin�. Jak zwraca� si� do niej ojciec, nie wiadomo. Niewiele zachowa�a o nim wspomnie�. Ze starszymi c�rkami rozmawia� cz�ciej, a jej pozosta�o tylko og�lne wra�enie cichego, delikatnego, nie�mia�ego cz�owieka, kt�ry - obcy i zagubiony w ogromnej rodzinie - nie wtr�ca� si� w domowe sprawy i w wychowanie swoich dzieci. Jednak jako potomek rabin�w domaga� si� skrupulatnego przestrzegania wszelkich religijnych przepis�w. Moja babka pami�ta�a jeszcze �wiece zapalane w pi�tek wieczorem przed szabatow� kolacj�, soboty, podczas kt�rych zakazana by�a jakakolwiek praca, �wi�to Pesach, kiedy �ywiono si� przez ca�y tydzie� mac� jako jedynym pieczywem, Jom Kipur obchodzony ca�kowitym postem doros�ych, inne tradycyjne �wi�ta i obrz�dy. Gustaw Horwitz nigdy nie zaaklimatyzowa� si� w Warszawie. Do Konca pozosta� cudzoziemcem zagubionym w obcym mie�cie. Nie by� chyba zbyt szcz�liwy, zajmuj�c si� handlow� korespondencj� w sprawie soli. Na pociech� czyta� Goethego i Heinego. Czy przynajmniej by� szcz�liwy w ma��e�stwie z Juli�, kt�ra odziedziczy�a po swoim ojcu energi� i �yciow� zaradno�� - cechy, z kt�rych sam kompletnie by� wyzuty? Dystans wobec rodzic�w i obowi�zuj�ca dyskrecja nie pozwala�y dzieciom na zadawanie jakichkolwiek pyta�, nie przekaza�y wi�c nast�pnym pokoleniom �adnych na ten temat informacji. Nie wiadomo nic o pi�tnastoletnim po�yciu tej pary, nie zapami�tano �adnej sprzeczki, konfliktu, nawet podniesionego g�osu. Jeden drobny szczeg�, kt�ry dziwnym trafem utkwi� mojej babce w pami�ci, charakteryzuje w przejmuj�cy spos�b nieporadno�� �yciow� ojca i w�adcz� postaw� matki. Dotyczy� on reprymendy dla s�u��cej, kt�ra pope�ni�a jakie� wykroczenie. - Sage ihr (Powiedz jej) - poprosi� Gustaw cicho. - Sag� du ihr. Warum immer ich? (Powiedz jej sam. Dlaczego zawsze ja?) - zaprotestowa�a g�o�no matka. P�ki �y�, w domu m�wi�o si� po niemiecku. St�d wzi�a si� u wszystkich dzieci doskona�a znajomo�� literackiej niemczyzny, zabarwionej lekkim wiede�skim akcentem. Du�o czyta� i nast�pne pokolenia odziedziczy�y po nim mi�o�� do niemieckiej literatury, kultury i sztuki. Po latach fascynacja poezj� Heinego po��czy�a moj� babk� i mego dziadka, Jakuba Mortkowicza, a jednym z pierwszych autor�w stworzonego przez niego wydawnictwa by� Fryderyk Nietzsche. W sierpniu 1940 roku babka zosta�a wezwana na przes�uchanie do siedziby gestapo, na alej� Szucha. Chodzi�o o to, �e uliczny sprzedawca mia� na straganie ksi��ki zabronionych przez okupanta niemieckich pisarzy, wydawanych niegdy� przez Mortkowicza. Ksi��ki zosta�y skonfiskowane i cho� babka nie by�a ju� oficjaln� w�a�cicielk� ani wydawnictwa, ani ksi�garni i z ca�� spraw� nie mia�a nic wsp�lnego, domagano si� od niej wyja�nie�. Zachowywa�a si� tak suwerennie, z tak� swobod� pos�ugiwa�a si� nieskaziteln� niemczyzn�, �e wzbudzi�a wyra�ny respekt w przes�uchuj�cym j� oficerze. Mimo �e wiedzia� o jej pochodzeniu, jako� za�agodzi� spraw� i pozwoli� jej wr�ci� do domu. Par� miesi�cy p�niej by�oby to ju� niemo�liwe. W pa�dzierniku 1940 roku ukaza�o si� rozporz�dzenie o utworzeniu getta w Warszawie. Moja babka i matka, ukrywszy si� na prowincji, przez ca�� wojn� udawa�y, �e nie rozumiej� po niemiecku ani s�owa. Podejrzanie dobra znajomo�� tego j�zyka mog�a tylko zaszkodzi�. W Krakowie, bo tam mieszka�y�my po wojnie, nie chcia�am s�ucha� opowie�ci o Jasiu Or�owskim, dwudziestoletnim powsta�cu umieraj�cym w piwnicy domu przy Mokotowskiej 59, gdzie babk� i matk�, po rozlicznych okupacyjnych perypetiach, zasta�o powstanie warszawskie. Bomba, zwana szaf�, uderzy�a wtedy w pi�ciopi�trow� oficyn� kamienicy, kt�ra zapad�a si�, grzebi�c pod gruzami przebywaj�cych w mieszkaniach ludzi. Ocala�y tylko pomieszczenia na parterze, gdzie by� szpital powsta�czy, i uratowali si� ci, kt�rzy zd��yli uciec do piwnic. Naoko�o rozp�ta�o si� piek�o. Na podw�rze wynoszono zabitych wyci�gni�tych z ruin, rodziny szuka�y w�r�d nich swoich bliskich, do piwnic znoszono rannych. Nie by�o �rodk�w opatrunkowych ani znieczulaj�cych, nie by�o te� lekarstw. - Do domu, do mamy... - p�aka� w gor�czce poparzony ch�opiec, wyniesiony ze szpitala. Par� dni wcze�niej, podczas po�aru dom�w przy ulicy Moniuszki, ratuj�c ludzi z wy�szych pi�ter, spad� wraz z p�on�cymi stropami na d� i sam by�by sp�on��, gdyby nie bohaterstwo kolegi, kt�ry go wyni�s� z ognia. - Pani ma taki g�os jak moja mama. Niech pani przyjdzie, niech pani mnie we�mie za r�k�, niech pani co� do mnie m�wi... - prosi� babk�. Wi�c zacz�a m�wi� wiersze. Zna�a na pami�� ca�� poezj� polsk�, francusk�, rosyjsk�, niemieck�. By�a mistrzyni� deklamacji, tej dzi� ju� anachronicznej sztuki interpretowania tekstu za pomoc� modulacji g�osu, mimiki, gestykulacji. W dzieci�stwie mog�am s�ucha� jej bez Konca. Wi�c wyobra�am sobie, jak uspokaja�a ch�opca s�owami Lermontowa, zawodz�c �piewnie na rosyjsk� mod��: A otiec tw�j staryj woin, zapale� w boje, spij malen�ki, bud�spokojen, bajuszki ba-ju... A mo�e podnosi�a g�os do krzyku, lamentuj�c s�owami Hagar z wiersza Ujejskiego: Od s�o�ca po�ar�w sczernia�a mi g�owa, do ciebie dzi� wo�am Jehowa, Jehowa... To jej deklamowanie sprawi�o cud. Zgromadzeni w piwnicy ludzie, szalej�cy z b�lu, ze strachu, z bezradno�ci, z rozpaczy, uspokoili si� i zacz�li s�ucha�. Teraz, kiedy to pisz�, zda�am sobie spraw�, �e s�owo �deklamowa� pochodzi od �aci�skiego �clamare� - czyli wo�a�. De profundis clamavi ad te, Domine - �Z g��boko�ci wo�ani do Ciebie, Panie!�. Gdy babka, zm�czona, ustawa�a, wyr�cza�a j� moja matka, bo ch�opiec b�aga�: �Niech pani m�wi, niech pani nie przestaje m�wi�...�. Z ca�ego ogromnego repertuaru recytowanych wtedy wierszy najbardziej przydatny okaza� si� Goethe. Hochstes Gluck der Menschenkinder 1st doch die Personlichkeit. Jedes Leben sei zufuhren wenn ma� sich nicht selbst vergisst. Alles konne man verlieren, wenn man bleibe, was man ist. Ja� - student architektury - zna� niemiecki. I podobno, �ciskaj�c babk� za r�k�, powtarza�: �Wszystko mo�na by utraci�, je�li si� zostanie sob��. Nie cierpia�am tej opowie�ci. Nie by�am z nimi w tej piwnicy. Nie mog�am sobie wyobrazi� koszmaru, kt�rego sama nie prze�y�am. Nie chcia�am go sobie wyobra�a�. Marzy�am, �eby jak najszybciej zapomnie� o okupacyjnych prze�yciach. A poza tym dra�ni� mnie ukryty w tej historii mora�. Niemiecka poezja przeciwko niemieckim okrucie�stwom? Godno�� ludzka przeciwko przemocy? Z najwy�szym trudem i za�enowaniem opisuj� ten epizod. Jeszcze dzi� wydaje mi si� zbyt patetyczny, nazbyt ckliwy. Ale babka mia�a charakter starego Rzymianina i lubi�a moralne przes�ania. Nie by�aby sob�, gdyby nie wyst�pi�a z tym okupacyjnym wspomnieniem, kiedy w roku 1957 odwiedzi� j� po raz pierwszy przyprowadzony przeze mnie Ludwig Zimmerer - m�j przysz�y m��. Przez lata wypomina�am mu, �e poprosi� mnie o r�k� tylko dlatego, �e tak by� wstrz��ni�ty symbolicznym sensem tej rozmowy i brakiem jakichkolwiek antyniemieckich re-sentyment�w ze strony mojej rodziny. R�ne kumy bardzo by�y wtedy zgorszone t� znajomo�ci�: �Po tym, co�cie przesz�y, przyjmowa� Niemca u siebie, godzi� si� na jego ma��e�stwo z cudem uratowan� przed �mierci� Joasi�?� - s�czy�y w ucho mojej matce. Paradoksalnym zbiegiem okoliczno�ci napisa�a prac� doktorsk� o Wandzie, co nie chcia�a Niemca. Powiem szczerze, �e poznawszy Ludwiga, z pewnym strachem zapyta�am, czy mog� zaprosi� go do domu. Babka rozpromieni�a si�: �Wreszcie b�d� mog�a znowu rozmawia� z kim� po niemiecku�. Gustaw Horwitz umar� w roku 1882, maj�c zaledwie trzydzie�ci osiem lat. B�ahy zabieg chirurgiczny, kt�ry zgodnie z panuj�cymi wtedy zwyczajami odbywa� si� w domu, w jadalni, na stole okrytym bia�ym prze�cierad�em, sKonczy� si� zaka�eniem krwi. Przed �mierci� za��da� po�egnania ze wszystkimi dzie�mi. Podchodzi�y wi�c kolejno do jego ��ka: najstarsza czternastoletnia Flora, m�odsza o rok R�a, nast�pnie Gizella i Henrietta, dziewi�cioletnia �aneta, siedmioletni Lutek, pi�cioletni Maks, trzyletnia Kamilka, a on k�ad� ka�demu r�k� na g�owie i prosi�: Bleibfromm! (Pozosta� pobo�ny). �ona, z najm�odszym rocznym Stasiem na r�kach, krzycza�a: �B�dziesz je b�ogos�awi� do �lubu. Nie odejdziesz!�. Na pogrzebie by�y podobno t�umy ubogich �yd�w, kt�rych za �ycia wspomaga� w tajemnicy przed te�ciem. Zosta�o po nim w sercach uczucie �alu i wsp�czucia, w pami�ci obraz przygarbionych plec�w pochylonych nad biurkiem, r�ki os�aniaj�cej przed �wiat�em wiecznie zaczerwienione oczy, w uszach monotonny odg�os but�w, stukaj�cych pod oknem po drewnianym bruku - gdy wcze�nie rano zmierza� do kantorku, a p�nym popo�udniem znu�ony wraca� do domu. Tak kr�tko �y�. Tak niewiele, zdawa�oby si�, dla wszystkich znaczy�. Nawet jego przed�miertna pro�ba: Bleibfromm, przez �adne z dzieci nie zosta�a wype�niona. Ale w przyziemne, prozaiczne �ycie warszawskiej kupieckiej rodziny wni�s� t�sknot� do czego� wi�cej ni� tylko wygodny byt. Nast�pne pokolenia zawdzi�cza�y mu trudny czasem do zniesienia duchowy niepok�j, ale tak�e prze�wiadczenie, �e dzi�ki sztuce i literaturze mo�na �atwiej znie�� �ycie. To niema�o. Energiczny �wiatowiec i biznesmen Izaak Kleinmann umar� nied�ugo po swym cichym zi�ciu. Pochowani zostali obok siebie na cmentarzu �ydowskim w Warszawie. A Julia Horwitz, moja prababka, maj�c lat trzydzie�ci siedem, pozosta�a sama z dziewi�ciorgiem dzieci. Dzieci z ulicy Kr�lewskiej Jeszcze d�ugo po nocach s�ycha� by�o rozpaczliwy p�acz Julii. Moja babka na zawsze zapami�ta�a jej krzyk przy ��ku umieraj�cego m�a: �Nie odejdziesz! Nie zostawisz mnie samej!�. Musia�a go bardzo kocha�. I bardzo cierpie�. Ale nigdy nie rozmawia�a z nikim o swoim b�lu. Znamienne, �e po �mierci Gustawa przesta�a przestrzega� przepis�w religijnych i nie wymaga�a tego od dzieci. Jakby obrazi�a si� na Boga za to, �e nie chcia� go ocali�. Przesta�a tak�e rozmawia� z dzie�mi po niemiecku i j�zykiem panuj�cym w domu sta� si� polski. Dokona�a wtedy wyboru, kt�ry przes�dzi� o przysz�o�ci nast�pnych pokole�. Zdecydowa�a si� na polonizacj� rodziny. Ale porzuciwszy �ydowskie tradycje i obyczaje, nie zmieni�a wiary i pozosta�a, przynajmniej formalnie, przy wyznaniu moj�eszowym, cho� chrzest u�atwi�by dzieciom wst�p do polskiego spo�ecze�stwa. Nie chcia�a wyrzeka� si� swojej to�samo�ci i zaciera� �lad�w pochodzenia. By�a bardzo harda. Nie szuka�a oparcia ani w judaizmie, ani w �adnej innej religii. Je�eli kiedy� ufa�a Boskiej opiece, od tej pory wierzy�a ju� tylko we w�asne si�y. Gdy w kr�gu najbli�szych pojawia�y si� jakie� smutki czy dramaty, nie namawia�a nigdy do pokory, rezygnacji, cierpliwego poddania si� losowi. Udziela�a zdesperowanemu zawsze tej samej rady: Kopfhoch!, co po polsku znaczy: �G�owa do g�ry!�. To jej ulubione zdanie, powtarzane latami w k�ko, a� do znudzenia, sta�o si� w Koncu dewiz� �yciow� ca�ej rodziny. Przypomina�y je sobie p�niej w najtrudniejszych chwilach kolejne pokolenia. By� mo�e w�a�nie ono wtedy umo�liwia�o przetrwanie. Sk�d wzi�o si� to niemieckie zawo�anie? Czy to Gustaw przywi�z� je z Wiednia? Czy �egna� go tymi s�owami ojciec - m�dry rabin - kt�ry domy�la� si�, �e do�� gorzkie b�dzie �ycie jego syna, p�dzone na �asce bogatego te�cia, w obcym, barbarzy�skim kraju? Czy te� raczej jego zapalczywa matka - Karolina, kt�ra nie ba�a si� nikogo, nawet Kozak�w - tak upomina�a go, by nie traci� ducha? Wezwanie �g�owa do g�ry!� mo�na rozumie� na dwa sposoby. Jako zach�t� do okazania si�y i m�stwa: �Dasz sobie rad�. Sprostasz sytuacji�. I jako apel, by nigdy nie zapomina� o w�asnej godno�ci. I�� przez �ycie z podniesionym czo�em, patrz�c ludziom prosto w oczy. Sk�dkolwiek przyby�o to powiedzenie i cokolwiek znaczy�o, odegra�o niew�tpliwie bardzo wa�n� rol� w kszta�towaniu si� mentalno�ci wszystkich bohater�w tej opowie�ci. Tkwi�o w umy�le i wyznacza�o pion. Nie pozwala�o ton�� bezradnie w kolejnych katastrofach. Za�amywa� r�k. Kapitulowa�. By� mo�e w�a�nie to zdanie pozwoli�o mojej prababce znale�� si�y i m�dro��, by wychowa� dziewi�cioro dzieci. Nie zosta�a zupe�nie sama. Mia�a w Warszawie matk�, ojca i trzech braci. Ojciec, p�ki �y�, czu� si� za Juli� odpowiedzialny, zarz�dza� jej posagiem, regularnie wyp�aca� od niego procenty i cz�sto dorzuca� co� hojn� r�k� z w�asnych funduszy. Ale umar� nied�ugo po �mierci zi�cia i jego pieni�dze odziedziczy�a �ona - Miriam Kleinmannowa, osoba sk�pa i egocentryczna, kt�rej nie przychodzi�o do g�owy, by wesprze� c�rk� finansowo. Opiek� nad wdow� przej�li bracia - Bernard i Micha� - prywatni bankierzy. Wida� kiepsko wywi�zywali si� ze swoich obowi�zk�w, bo w domu zapanowa�a bieda i Julia postanowi�a sama zaj�� si� interesami. Zacz�a, z pomoc� braci, obraca� swymi posagowymi kapita�ami, po�yczaj�c ch�tnym pieni�dze na procent. Popularny w�wczas proceder, uprawiany z regu�y przez �yd�w, budzi do dzi� obrzydzenie, kojarz�c si� wy��cznie z lichw� i wyzyskiem, cho� wcale nie musia� oznacza� �erowania na ludzkiej krzywdzie i n�dzy. Nikt nigdy nie s�ysza� o bezwzgl�dno�ci czy chciwo�ci Julii, a jednak w rodzinie uwa�ano jej zaj�cie za wstydliwe i unikano nazywania go po imieniu. Musia� to by� bolesny problem dla dzieci. Nienawidzi�y ci�g�ych wizyt w domu Bernarda i Micha�a, kt�rzy zamykali si� z siostr� w kuchni i prowadzili ha�a�liwe rozmowy w niezrozumia�ym j�zyku. Cz�sto wydawa�o si�, �e na ni� krzycz�, k��c� si� o co�, domagaj� si� czego� podniesionymi g�osami. Po takich rozmowach Julia bywa�a zdenerwowana i mia�a zaczerwienione oczy. Zdawa�a sobie spraw� z odium, jakie ci��y�o na tego rodzaju dzia�alno�ci, ale nie mia�a innych mo�liwo�ci zarobkowania. Zdobywaj�c w ten spos�b �rodki na chleb i nauk� potomk�w, wbija�a im wi�c do g�owy, czasem dos�ownie, �e najwa�niejsze w �yciu s� wiedza, pracowito�� i ambicje, t�pi�a za� surowo wszystko, co mog�o uchodzi� za spryt i �kombinowanie�. Kiedy doniesiono jej, �e trzynastoletni Maks handluje jako �konik� biletami przed teatrem w Ogrodzie Saskim, by zdoby� pieni�dze na jaki� interesuj�cy go spektakl, stan�a w drzwiach kuchennych, kt�rymi dzieci wchodzi�y do domu, i - doczekawszy si� przyj�cia ch�opca - wymierzy�a mu polanem kilka pot�nych raz�w, krzycz�c: �M�j synu! Nie b�dziesz si� odt�d wdawa� w �adne nieczyste sprawy�. A potem t�umaczy�a: �Wychowuj� was bez ojca i tym bardziej jestem odpowiedzialna za wasze post�powanie�. Wychowywa�a je po swojemu. Wedle w�asnych zasad. Sama by�a nadzwyczaj zaradna, przedsi�biorcza i obrotna, ale w hierarchii warto�ci wpajanej przez ni� dzieciom dobra materialne znajdowa�y si� na ostatnim miejscu. Nie chcia�a, by zajmowali si� �geszeftami�. Wierzy�a przede wszystkim w wag� wykszta�cenia. Tylko ono mog�o im zapewni� godne miejsce w polskim spo�ecze�stwie. Ze swoimi rodzicami i bra�mi rozmawia�a po niemiecku lub w jidysz, a po polsku m�wi�a z wyra�nym �ydowskim akcentem. W�asne dzieci posy�a�a do polskich szk�, gdzie uczy�y si� bezb��dnej polszczyzny, znajomo�ci polskiej literatury i historii. Jedynie najstarszy syn - Ludwik - pewnie zgodnie z wol� ojca, rozpocz�� nauk� w szkole �ydowskiej. P�niej przeni�s� si� do polskiego, prywatnego gimnazjum Wojciecha G�rskiego, kt�re uKonczyli tak�e dwaj m�odsi - Maks i Sta�. Natomiast wszystkie dziewcz�ta chodzi�y na pensje znane z patriotycznego nastawienia. Zdumiewaj�ca determinacja. Znacznie wygodniej by�oby wychowa� ca�� dziewi�tk� na kosmopolit�w. Wypchn�� z udr�czonego niewol� kraju w wolny, szeroki �wiat. Do Wiednia, do rabinackiej rodziny ojca. Do Berlina, Pary�a, Amsterdamu, gdzie siostrze�com mog�y pom�c w starcie zamo�ne ciotki. Ale widocznie Julia uwa�a�a, �e ludzie powinni przynale�e� do miejsca, gdzie si� urodzili, i ponosi� konsekwencje, jakie z tego wynikaj�. Jak wygl�da�o �ycie tych dziewi�ciorga dzieci, st�oczonych w kilkupokojowym mieszkaniu, �yj�cych w do�� skromnych warunkach? Jakich sposob�w u�ywa�a ich matka, by to �ycie toczy�o si� normalnie, bez szczeg�lnych zak��ce�, zatarg�w czy wstrz�s�w, by sprawy zdrowia, od�ywiania, kszta�cenia, wychowania nie przysparza�y specjalnych problem�w? Moja babka, kt�ra powojenne lata sp�dzi�a w Krakowie, tu� przed �mierci� zacz�a spisywa� wspomnienia. Ocala�y wi�c i zachowa�y sw�j zetla�y koloryt opowie�ci o dzieci�stwie w dziewi�tnastowiecznej Warszawie, o dzieci�cych zabawach i k��tniach, o domowych zwyczajach, o spacerach po nieistniej�cych od dawna ulicach, miejscach i pejza�ach. W domu by�a oczywi�cie s�u�ba do pomocy; kucharka Fryderyka wnosi�a do jadalni na �niadanie olbrzymi miedziany rondel z wrz�cym mlekiem i kosz bu�ek, kt�re w ci�gu paru minut znika�y co do jednej. Jedzenia w domu nie brakowa�o, jak wynika z dw�ch anegdotek. S�siadk� na Kr�lewskiej by�a �ona znanego przemys�owca, pani Gancwolowa, kt�ra ubrana w pi�kny bia�y peniuar z koronkami, ca�e dnie gra�a na fortepianie. Gdy jej synowie Lutek i Olek upominali si� o posi�ek, m�wi�a: �Id�cie do pani Horwitzowej, ona was nakarmi�. Wi�c przychodzili i zasiadali do sto�u razem z ca�� rodzin�. W porze kolacji za�, na kt�r� by�y bu�ki z serdelkami, wpada�a do jadalni, niby w jakim� interesie, zg�odnia�a horda innych s�siad�w, ma�ych Luksemburg�w, z R� na czele. Gorzej by�o z ubraniem; nowe sukienki dostawa�a tylko najstarsza c�rka - Flora - potem przechodzi�y z jednej dziewczynki na drug�. Flora mia�a czterna�cie lat, kiedy umar� ojciec. Sta�a si� dla matki wielk� pomoc� w opiece nad m�odszym rodze�stwem. Codziennie rano przed p�j�ciem na pensj� smarowa�a mas�em dziesi�� bu�ek na drugie �niadanie do szko�y, po dwie dla ka�dego z pi�ciorga ucz�cych si� dzieci. Cerowa�a te� po�czochy i skarpetki, kt�re ta gromada dar�a niemi�osiernie. Matce pomaga�a r�wnie� m�odsza o rok R�a, naj�adniejsza z ca�ego rodze�stwa, skromna przy tym i niezwykle dobra. Regu�� by�o, �e starsze dzieci uczy�y m�odsze czyta� i pisa�. Obowi�zywa�y pilno�� i sumienno�� w odrabianiu lekcji zadanych w szkole. Wszystkim imponowa�a Henrietta, prymuska, kt�ra przed egzaminami wstawa�a o �wicie i powtarza�a ca�y materia�. By nie zaspa�, przywi�zywa�a sobie do nogi sznurek, a drugi jego koniec zaczepia�a o ��ko kucharki wstaj�cej najwcze�niej. Szarpni�cie sznurka budzi�o j� podobno z najg��bszego snu. Ze wspomnie� babki wynika, �e jej matka w trosce o zdrowie i o prawid�owy rozw�j dzieci, zar�wno umys�owy, jak i fizyczny, przestrzega�a najnowocze�niejszych zasad higieny. Dzieci�ca po�ciel musia�a by� codziennie wietrzona. Przy rozmieszczeniu ��ek kierowano si� stanem zdrowia dzieci - sk�onne do przezi�bie� sypia�y w pokojach s�onecznych. Starannie dba�a o ich wzrok i o piel�gnacj� z�b�w. Ka�de dziecko prowadzone by�o regularnie do najlepszego warszawskiego dentysty, Franciszka Kobyli�skiego, na ulic� hr. Berga, p�niej Traugutta, do kontroli i ewentualnego plombowania. Potem, dla os�ody, wst�powa�o si� do cukierni Lourse�a na Krakowskim Przedmie�ciu na czekolad�. W ten spos�b wyprawa do dentysty przestawa�a by� zmor�. W ka�dym z dziewi�tki rodze�stwa geny niezaradnych �yciowo, wra�liwych intelektualist�w Horwitz�w i mocnych, pn�cych si� do g�ry arywist�w Kleinmann�w po��czy�y si� w inny spos�b. Najstarsza c�rka, Flora, energiczna, zdecydowana, despotyczna, by�a najbardziej podobna do matki. Druga z kolei, R�a, zmys� praktyczny odziedziczy�a po Julii, �agodno�� po Gustawie. Trzecia, Gizelka, marzycielska, cicha, skryta, sk�onna do melancholii, wydawa�a si� wiern� kopi� ojca. Czwarta, rudow�osa Henrietta, mia�a skomplikowan� natur�; najpierw wszczyna�a k��tnie, potem �ali�a si�, �e jej nikt nie kocha. Janina, impetyczna po matce, po Horwitzach odziedziczy�a pasje intelektualne i najwi�ksz� jej nami�tno�ci� od dziecka by�y ksi��ki. Najm�odsza, Kamilka, z pozoru najcichsza i najmniej sprawiaj�ca k�opot�w, mia�a, jak si� potem okaza�o, najsilniejszy charakter ze wszystkich dzieci. Ch�opcy kontrastowali ze sob� jeszcze wyra�niej. Lutek i Sta� swoim �ciszeniem i niech�ci� do konflikt�w przypominali ojca. Maks - zapalczywy, odwa�ny, pewny siebie - nie ba� si� niczego i nikogo. Od najwcze�niejszego dzieci�stwa roznosi� go temperament. Ci�gle wdawa� si� w jakie� b�jki i spory. Kr��y�y legendy o jego wyczynach. Niezwykle silny fizycznie, maj�c zaledwie trzy lata, przesuwa� najci�sze sprz�ty w mieszkaniu. Inteligentny, zdolny, poj�tny, zapami�tywa� najd�u�szy wiersz po jednorazowym us�yszeniu. Gdy na pogrzebie ojca najstarszy syn - siedmioletni Lutek - mia� wyg�osi� kadysz nad grobem i speszony t�umem ludzi, nie m�g� wydoby� z siebie g�osu, pi�cioletni Maks odepchn�� go i bez zaj�kni�cia wyrecytowa� z pami�ci hebrajsk� modlitw�. Przysparza� matce najwi�cej zmartwie� i mo�e dlatego najbardziej by� przez ni� kochany. Julia stara�a si� piel�gnowa� w dzieciach witalno�� i zdecydowane st�panie po ziemi zamiast bujania w ob�okach. A wi�c cechy w�asnej osobowo�ci, tak sprzeczne z usposobieniem Gustawa. Charakterystyczny dla m�a brak �yciowej przedsi�biorczo�ci uwa�a�a za nieszcz�cie, mo�e nawet za przyczyn� przedwczesnej �mierci. Musia�a chyba mie� do niego mniej lub bardziej u�wiadomiony �al za to, �e owdowia�a tak m�odo, �e zostawi� j� sam� z gromad� dzieci. T�pi�a wi�c u nich surowo wszystko to, co wydawa�o si� przejawem wewn�trznego nie�adu: gnu�no��, sk�onno�� do dzielenia w�osa na czworo, wszelkie �nie chce mi si�, �nie mog�, �nie potrafi�. Chcia�a je uchroni� przed zgubnymi skutkami �ycia wy��cznie w sferze ducha. Dba�a o r�wnowag�. Moja przysz�a babka, maniacko czytaj�ca wszystko, co jej wpad�o w r�ce, by�a stale napominana, by nie psu�a sobie oczu przy z�ym o�wietleniu, a tak�e cz�sto odrywana od ksi��ki i posy�ana do pomocy przy sprz�taniu czy do magla. Jej siostra R�a, kt�ra wola�a zaj�cia gospodarskie od intelektualnych, wyrzucana by�a z kuchni i zaganiana do czytania. Zdarza�y si� zapewne zatargi i awantury, ale nie zak��ca�y one na d�u�ej spokoju domowego. B�jki mi�dzy ch�opcami Julia, o dziwo, popiera�a, uwa�a�a, �e wyrabiaj� mi�nie, i by�a w og�le wielk� zwolenniczk� �wicze� fizycznych. Surowe kary wymierza�a niezmiernie rzadko, tym bardziej si� ich obawiano. Bicie jako zabieg pedagogiczny nie by�o stosowane, cho� raz nieszcz�sny Maks dosta� polanem, a innym razem Flora w twarz za niepos�usze�stwo. Julia by�a despotk� i du�o krzycza�a, od rana do wieczora s�ycha� by�o jej rozkazy, nakazy i zakazy wyg�aszane podniesionym g�osem. Maks, kt�ry najcz�ciej obrywa�, zach�ca�: �Niech mama krzyczy, krzyczy, zawsze co� si� z tego przylepi, co� zostanie!�. My�l�, �e gdyby nie �elazna niez�omno��, z jak� realizowa�a sw�j program wychowawczy, w kt�rym nie by�o miejsca na w�tpliwo�ci i rozterki, nie da�aby sobie rady z �wyprowadzeniem dzieci na ludzi�, jak to si� w�wczas mawia�o. Musia�a jednak owej �elaznej niez�omno�ci towarzyszy� wielka m�dra mi�o��. Mimo k�opot�w finansowych i zmartwie�, kt�rych nigdy nie brakowa�o, panowa�a w tym domu atmosfera ciep�a i serdeczno�ci, zapewniaj�ca poczucie bezpiecze�stwa. A jednak wspomnienie, kt�re na zawsze utkwi�o mojej babce cierniem w sercu, �wiadczy o tym, �e przy ca�ej mi�o�ci dzieci�ce uczucia bywa�y czasem przez matk� ranione. Kt�rego� razu nauczycielka rob�t r�cznych na pensji panien Kosmowskich kaza�a uczennicom przynie�� tiul do haftowania. Ma�a �aneta, ju� wtedy estetka, przygotowa�a wi�c starannie blaszane b�yszcz�ce pude�ko od tytoniu i schowa�a do niego r�ow� bibu�k�. Marzy�a, �e po�o�y na niej bia�y, przezroczysty materia�. B�dzie potem mia�a swoj� w�asnor�cznie wyhaftowan� serwetk�. Sam wyraz �tiul� - jak opowiada�a - wprawia� j� w zachwyt. Ale kiedy poprosi�a o pieni�dze na wymarzony sprawunek, us�ysza�a od matki: �Takie fanaberie to zbytek. W domu, gdzie jest dziewi�cioro dzieci i sama musz� dba� o wszystko, ka�de z was powinno mi pomaga�. Patrz, ile jest waszych po�czoch i skarpetek do cerowania. B�dziesz je zabiera�a na lekcje rob�t i nauczysz si� porz�dnie cerowa�. Przyda ci si� to w �yciu�. Mo�na sobie wyobrazi� wstyd tej dziewi�cioletniej dziewczynki przynosz�cej do szko�y, zamiast bia�ego tiulu na r�owej bibu�ce, fur� podartych dzieci�cych skarpetek. Znienawidzi�a roboty r�czne raz na zawsze, ale nauczy�a si� porz�dnie cerowa�. I cho� nigdy w �yciu nie przyszy�a guzika, pami�tam dok�adnie, jak w powojennych latach wk�ada okulary, wyjmuje z blaszanego pude�ka po rosyjskiej herbacie grzybek, naparstek, czerwon� w��czk�, grub� ig��, kt�r� musia�am jej nawleka�, i starannie, powoli, r�wniutko ceruje moje zimowe skarpety. Tylko w tej jednej opowiastce o rodzinnym domu czai� si� lekki �al. Wszystkie inne pe�ne by�y czu�o�ci, wdzi�czno�ci i podziwu. Za pami��, z jak� matka troszczy�a si� o pierzchn�ce na mrozie r�ce jednej z c�rek, �zawi�ce oczy drugiej, zbytni� nerwowo�� trzeciej. Za to, �e gdy zdarza�a si� ci�sza choroba, siedzia�a ca�e noce przy ��ku chorego dziecka, nie pozwalaj�c nikomu si� wyr�czy�. Za niezwyk�� intuicj� medyczn�, dzi�ki kt�rej podejmowa�a najtrafniejsze diagnozy dotycz�ce zdrowia dzieci. Do Konca �ycia nie mog�a sobie darowa�, �e - cho� przeciwna operowaniu m�a - uleg�a w Koncu namowom dw�ch najwybitniejszych �wczesnych lekarzy warszawskich - internisty Ignacego Baranowskiego i chirurga Juliana Kosi�skiego - co sKonczy�o si� tragicznie. Mo�e dlatego, gdy rozchorowa� si� Maks, nie zabrak�o jej odwagi, by przeciwstawi� si� autorytetom. Siedmiolatek za�o�y� si� z r�wie�nikami na podw�rzu, �e zeskoczy z drewnianej wysokiej przybud�wki. Skoczy� i uderzy� si� tak mocno w kolano, �e wytworzy� si� wysi�k i powsta�y jakie� nieprzyjemne komplikacje. Choroba trwa�a d�ugo, stan ch�opca by� coraz gorszy i w Koncu konsylium z�o�one z najwybitniejszych chirurg�w zdecydowa�o, �e tylko amputacja nogi mo�e uratowa� �ycie dziecka. Nie zgodzi�a si� na to. Postanowi�a dzia�a� sama. Zostawi�a dom, dzieci i pojecha�a z chorym ch�opcem do Berlina, by zasi�gn�� rady niemieckich chirurg�w. Zastosowane przez nich zabiegi ocali�y nog� od amputacji, cho� pozosta�a sztywna i Maks przez ca�e �ycie kula�. �r�d�em bezustannego zachwytu i uciechy by� ogr�d mieszcz�cy si� na ty�ach kamienicy przy ulicy Kr�lewskiej, do Konca �ycia wspominany przez babk� jako raj jej dzieci�stwa. Wydawa� si� bezpa�ski, nie mia� ani ogrodnika, ani dozorcy i dzieci mog�y tam robi�, co chcia�y. Ros�y w nim jab�onie i grusze, wi�nie i �liwy, krzaki agrestu, porzeczek i r�. Kiedy� starannie piel�gnowany i uprawiany, p�niej zdzicza� i dzi�ki temu sta� si� jeszcze bardziej atrakcyjny. �adne owoce �wiata nie mia�y p�niej takiego smaku i s�odyczy - opowiada�a babka - jak te z ogrodu przy Kr�lewskiej, �adne r�e nie pachnia�y tak rozkosznie. Latem nie trzeba by�o je�dzi� na letnisko:... bieganina, gry i zabawy lat dzieci�cych, szepty i zwierzenia podlotk�w na tle tego zacisznego �w�asnego� ogrodu mialy niewypowiedziany urok niczym nie skr�powanej i nie zam�conej swobody - pisze w swoich wspomnieniach. - A w zimie na najwi�kszym trawniku mama poleci�a urz�dzi� �lizgawk�. Woda, rozlana obficie, zamarz�a wspaniale i dzieciarnia, ucz�ca si� najpierw �lizgania na �y�wach przy posuwanych krzese�kach, wyrabia�a si� z czasem na zwinne �y�wiarki i �y�wiarzy, produkuj�cych si� potem na modnej �lizgawce stawu w Ogrodzie Saskim. W parterowym mieszkaniu oficyny, w oknie wychodz�cym na �w raj sta� cz�sto starzec z siw� brod� i przygl�da� si� bawi�cym dzieciom. By� to Chaim Zelig S�onimski, dziadek poety - Antoniego S�onimskiego. Kamienica przy Kr�lewskiej mie�ci�a si� w okolicy Ogrodu Saskiego. Dzieci chodzi�y tam cz�sto na poobiednie spacery. W alei �Owocowej� by� kiosk, w kt�rym sprzedawano cukierki i lemoniad�. W alei �Literackiej� - studnia, z kt�rej podopieczne Towarzystwa Dobroczynno�ci czerpa�y najsmaczniejsz� wod� na �wiecie i sprzedawa�y j� za grosze spragnionym. W alei �G��wnej� szumia� g�szcz olbrzymich kasztan�w i sypa� si� na g�owy puch z kwitn�cych drzew. W strugach wody tryskaj�cych z fontanny za�amywa�o si� �wiat�o s�oneczne, tworz�c czarodziejskie t�cze. Po alejkach biega�y elegancko ubrane dziewczynki z pi�k� lub skakank�, pilnowane przez francuskie bony. Moja przysz�a babka patrzy�a na nie z zazdro�ci� i marzy�a o tym, by si� z kt�r�� zaprzyja�ni�. Kiedy� zdoby�a si� na odwag�, podesz�a do �licznej Stefci Krysi�skiej, c�rki znanego adwokata, i zapyta�a: �Czy panienka chce si� ze mn� bawi�?�. Us�ysza�a kr�tkie �nie� i do Konca �ycia nie zapomnia�a zniewagi. W latach szkolnych Ogr�d Saski przemierzany by� dwa razy dziennie, w drodze na pensj� i z powrotem. Obok sadzawki, po kt�rej p�ywa�y bielutkie �ab�dzie, a w zimie �lizgali si� weso�o �y�wiarze i �y�wiarki, wychodzi�o si� na ulic� Nieca�� i sz�o dalej przez plac Teatralny, gdzie starsze siostry trzyma�y mocno za r�ce m�odsze i rozgl�da�y si� uwa�nie, przechodz�c przez jezdni�, �eby nie wpa�� pod w�z albo doro�k�. Potem droga prowadzi�a przez Senatorsk� do rogu Miodowej. Tajemnica przedartej fotografii Na rogu Senatorskiej i Miodowej sta�a ogromna stara budowla - Pa�ac J. So�tyka - dawna siedziba biskup�w krakowskich. Nowy w�a�ciciel wynajmowa� tam pomieszczenia niezliczonej liczbie lokator�w. Od ulicy Senatorskiej, na parterze, znajdowa�y si� najelegantsze sklepy w mie�cie: sk�ad szk�a i porcelany Izdebskiego, konfekcja damska Thonnesa, zak�ad zegarmistrzowski Lilpopa. Mo�na by�o godzinami wpatrywa� si� w okna wystawowe magazyn�w, ale panny Horwitz�wny nie przystawa�y przed nimi w obawie, �e sp�ni� si� na lekcje. Jednak ma�a �aneta wymusza�a cz�sto na siostrach kr�tki post�j przed ksi�garni� Hoesicka. Po�era�a wtedy wzrokiem kolorowe ok�adki wystawianych tam ksi��ek dla dzieci, a tytu�y: Lalki Maniusi, Pudelek pani Grypskiej, Zabawki Kazia, �wiate�ko, Kampanella, Pami�tnik Laury, Ksi�niczka, zapami�ta�a na ca�e �ycie. �w dziecinny, niezaspokojony g��d ksi��ek sprawi�, �e p�niej, jako w�a�cicielka w�asnej firmy wydawniczej, tyle po�wi�ca�a uwagi literaturze dzieci�cej. A w okna wystawowe ksi�garni Mortkowicza przy ulicy Mazowieckiej wpatrywa�y si� nast�pne pokolenia dzieci, zapami�tuj�c tytu�y przet�umaczonych przez ni� ksi��ek. Oderwawszy si� od witryny ksi�garni, panienki skr�ca�y w ulic� Miodow� i wchodzi�y w ogromn� pa�acow� bram�. W dni powszednie bieg�y w kierunku dziedzi�ca i stamt�d, schodami kuchennymi, p�dzi�y, przeskakuj�c po dwa stopnie, na pierwsze pi�tro budynku. W uroczyste dni pocz�tku i Konca roku, imienin prze�o�onej czy innych wa�nych szkolnych wydarze� sz�y powoli parami schodami od frontu prowadz�cymi do drzwi, na kt�rych widnia�a mosi�na tabliczka z napisem: �Pensja �e�ska Leokadii i Bronis�awy Kosmowskich�. �e�skie szko�y prywatne dla panien to wa�ny fragment pejza�u duchowego tamtych lat. W roku 1882, kiedy moja babka rozpoczyna�a nauk�, rusyfikacyjna polityka caratu w Kr�lestwie osi�gn�a apogeum. Bezwzgl�dnymi jej wykonawcami byli os�awiony genera�-gubernator warszawski Hurko i kurator warszawskiego okr�gu szkolnego Apuchtin, kt�ry obejmuj�c w roku 1879 stanowisko, o�wiadczy�, �e za dziesi�� lat �adna matka nie b�dzie w tym kraju m�wi�a do swego dziecka po polsku. I robi� wszystko, by obietnicy dotrzyma�. Terror dotyka� przede wszystkim uczni�w gimnazj�w rz�dowych. �Szko�a prowadzona systemem Apuchtina mo�e wychowa� albo kretyn�w, albo bohater�w� - m�wiono w Warszawie. O m�kach, jakich przysparza�a dzieciom, opowiadaj� Syzyfowe prace �eromskiego, Feralny tydzie� Korczaka, Wspomnienia niebieskiego mundurka Gomulickiego. Kiedy Henryk Sienkiewicz z�o�y� w redakcji �Niwy� opowiadanie zatytu�owane Z pami�tnika korepetytora warszawskiego, cenzura nie zgodzi�a si� na druk. �B�d� musia� przenie�� Michasia do Poznania. Mo�e si� nie po�api� i puszcz�� - powiedzia�. I rzeczywi�cie, opowiadanie zacz�o ukazywa� si� w odcinkach pod tytu�em Z pami�tnika pozna�skiego nauczyciela. Rosyjskie podr�czniki uczy�y pogardy dla polskiej historii i tradycji. Szpicle nachodzili stancje uczniowskie i sprawdzali, czy m�odzie� nie czyta ksi��ek zabronionych przez cenzur�. Nie tylko na pauzach w szkole, ale tak�e i w miejscach publicznych nie wolno by�o m�wi� po polsku. Za najdrobniejsze przewinienie grozi�y karcer, ch�osta, wydalenie z gimnazjum. Poziom intelektualny i moralny rosyjskich nauczycieli wo�a� o pomst� do nieba. T�pe i bezwzgl�dne wymagania, jakie stawiali dzieciom, ci�g�e represje i szykany nierzadko prowadzi�y do samob�jstw w�r�d gimnazjalist�w. Dlatego niech�tnie posy�ano dziewcz�ta do gimnazj�w rz�dowych. Panny ze �rodowisk ziemia�skich mia�y zazwyczaj guwernantki i domowych nauczycieli. Te ze �rednich sfer posy�ano na pensje, mimo �e by�y dro�sze od szk� pa�stwowych i uKonczenie ich nie uprawnia�o do wst�pu na uniwersytet. Ale ch�� zdobycia wy�szego wykszta�cenia traktowano jak przelotn�, dziewcz�c� fanaberi�, a studia w Kr�lestwie i tak niedost�pne by�y dla kobiet. Szko�a prywatna mia�a wi�c za zadanie wychowywa� �wiat�e �ony i matki, w przyjaznej atmosferze, wolnej od strachu i upokorze�. I o takiej w�a�nie atmosferze my�la�a Julia Horwitzowa, zapisuj�c swoje c�rki na pensj� Leokadii Kosmowskiej. Wysoka temperatura ideowa tej szko�y, panuj�cy tam duch oporu wobec zaborcy, kult niepodleg�o�ciowych zryw�w i romantycznej poezji - wszystko to dzia�a�o na wyobra�ni� panienek i budzi�o mi�o�� do Polski, tak�e w�r�d uczennic-�yd�wek. Ale mi�o��, jak wiadomo, nie zawsze bywa wzajemna. W tym samym pa�acu mieszka� z rodzin� Ferdynand Wilhelm Hoesick, w�a�ciciel ksi�garni, w kt�rej witryn� wpatrywa�a si� z takim zachwytem �aneta. Jego syn - jedynak - Ferdu�, czyli Ferdynand Hoesick, przysz�y pisarz i krytyk, w swoich wspomnieniach zatytu�owanych Dom rodzicielski opowiada o zabawach z r�wie�nikami, wsp�mieszka�cami gmachu. Na ogromnym dziedzi�cu grali w klip�, palanta, berka, �yda, or�a i reszk�, ch�tnie tak�e zn�cali si� nad ma�ymi s�siadami Weinkranzami, sprawiaj�c im na przyk�ad �chrzest� pod wodoci�giem. Jako �ydzi, ju� tem samem byli uwa�ani przez reszt� ch�opc�w za co� gorszego, a �e z natury nie grzeszyli odwag�, wi�c raz po raz musieli znosi� r�ne lobuzowskie figle z naszej strony - pisze z rozbrajaj�c� szczero�ci�. Czasem ch�opcy szukali rozrywek na mie�cie. Szczeg�lny urok mia�y dla nas, a raczej dla mych niekt�rych koleg�w, b�jki na placu Dzieci�tka Jezus z ma�ymi �ydziakami. Pami�tam, �e wracaj�c ze szko�y, zawsze wracali�my tamt�dy, z kant�wkami ukrytemi w r�kawach, by nimi przy sposobno�ci obi� malc�w �ydowskich, zawsze tam gromadz�cych si� o pewnej porze, bo w�a�nie wychodzili z jakiej� �ydowskiej szko�y - rozrzewnia si� dalej subtelny humanista. Jak �y�o si� w poczuciu ci�g�ego zagro�enia? Dowiaduj�c si�, ju� jako dziecko, �e w kraju, w kt�rym mieszkasz, uwa�aj� ci� za �co� gorszego� i tylko dlatego mog� ci� zniewa�y�? Nigdy nie zada�am tego pytania. Wi�c nie znam odpowiedzi. Mog� sobie tylko wyobrazi�, �e nale�a�o m�drze wybiera� �cie�ki �yciowe i przyjaci�, by nieuniknionych przykro�ci by�o jak najmniej. Po�owa moich szkolnych kole�anek by�a pochodzenia semickiego, co jednak wobec ich ca�kowitej asymilacji nie odgrywa�o �adnego znaczenia i nigdy nie by�o wypominane ani zaznaczane przez nauczycieli - podkre�la�a z uznaniem babka. Uwa�a�a to wida� za fakt niezwyczajny. Trafi�a na pensj� panien Kosmowskich dzi�ki swemu uporowi, w do�� dramatycznych okoliczno�ciach. Uczy�y si� tam ju� od paru lat cztery starsze siostry: Flora, Gizella, R�a i Henrietta. Ona za� zapisana zosta�a na pensj� Izabelli Smolikowskiej, p�niejszej Hewelke, bo szko�a ta mie�ci�a si� bli�ej domu, a dziewczynka rozpoczyna�a nauk� pod nieobecno�� matki, kt�ra w�a�nie wtedy wyjecha�a z chorym Maksem do Berlina, by szuka� ratunku u tamtejszych lekarzy. Par� miesi�cy wcze�niej umar� ojciec i dziewi�cioletnia c�rka pami�ta�a dobrze religijne rygory, kt�rych przestrzega�. Zaj�cia szkolne rozpocz�y si� w poniedzia�ek. Nowa uczennica, poj�tna i pos�uszna, �wietnie sobie radzi�a z poleceniami nauczycieli. Do soboty. W sobot� kazano dzieciom napisa� wypracowanie. Ona jedna nie otworzy�a zeszytu i siedzia�a bezczynnie. Zdumionemu profesorowi wyja�ni�a, �e w szabat nie wolno jej bra� pi�ra do r�ki. Profesor poskar�y� si� prze�o�onej, kt�ra o�wiadczy�a, �e podobnego zachowania w swojej szkole tolerowa� nie b�dzie. W odpowiedzi harde dziecko, kt�re kiedy� sta� si� mia�o moj� babk�, w�o�y�o ksi��ki do tornistra i bez s�owa posz�o do domu. Nast�pnego dnia �aneta zakomunikowa�a siostrom, �e nie przekroczy progu szko�y panny Smoli-kowskiej. Kiedy dziewcz�ta po paru dniach zorientowa�y si�, �e ma�a nie ust�pi, zabra�y j� ze sob� na pensj� panien Kosmowskich. Widocznie tam potraktowano jej zasady powa�niej lub pob�a�liwiej, wi�c sama do�� szybko z nich zrezygnowa�a. Z �alem? Bez �alu? Nie wiem. Obie przelotom, siostry Kosmowskie, dostojne, w podesz�ym - jak mi sif wydawa-lo - wieku, wielkie patriotki, nastawione byly szczeg�lnie na moralne zagadnienia wychowawcze. Bardzo przez nas szanowane, mialy wielki autorytet. Nie pami�tam ani jednego faktu oporu czy krytycznego stosunku kt�rejkolwiek z uczennic do swych prze-lo�onych. Szczeg�lnie liczy�y�my sif z surow�, ale zawsze sprawiedliw� pann� Leokadi� - pisa�a babka w swoich wspomnieniach. I tu, jak w gimnazjum rz�dowym, oficjalnie j�zykiem wyk�adowym by� rosyjski, ale nauczyciele, ignoruj�c nakazy, prowadzili zaj�cia po polsku, a podczas godzin przeznaczonych niby to na nauk� rob�t r�cznych i rysunk�w z regu�y uczyli potajemnie tzw. przedmiot�w ojczystych, czyli literatury polskiej, historii i geografii. Niespodziewana inspekcja i wykrycie najmniejszego wykroczenia przeciwko obowi�zuj�cym przepisom grozi�o surow� kar�, z zamkni�ciem szko�y w��cznie. Panny oswaja�y si� wi�c tak�e z zasadami konspiracji: na um�wiony sygna� chowano zakazane zeszyty i ksi��ki w specjalnych skrytkach i u�ywano najrozmaitszych forteli, by wyprowadzi� w pole wizytatora. Gdy si� pojawia�, dziewcz�ta na przerwach zaczyna�y papla� po rosyjsku, a nauczycielka na lekcji wywo�ywa�a do odpowiedzi zawsz� t� jedn� prymusk�,� kt�ra umia�a wyliczy� bezb��dnie wszystkie tytu�y cesarza i jego ogromnej rodziny. Nauczyciele Polacy byli lud�mi �wiat�ymi, o szerokich horyzontach. Tak na przyk�ad historii Polski, oczywi�cie tajnie, uczy�a Jadwiga Szczawi�ska, p�niej Dawidowa - znana dzia�aczka o�wiatowa i spo�eczna, przysz�a tw�rczyni Uniwersytetu Lataj�cego, nielegalnej wy�szej uczelni dla kobiet. W m�ode g�owy wt�aczano nie tylko fakty i daty. Wpajano przede wszystkim podstawowe przykazanie pozytywizmu, kt�re g�osi�o, �e �yje si� dla innych, nie dla siebie. �wcze�ni pedagodzy, ucz�c zaanga�owania spo�ecznego, odpowiedzialno�ci, bezinteresowno�ci, ofiarno�ci, umieli r�wnocze�nie budzi� w dzieciach ciekawo�� i zapa� do nauki. Z owych szkolnych lat wynios- Tajemnica przedartej fotografii 33 �a moja babka imponuj�co du�o wiadomo�ci i zainteresowa�. Na przyk�ad pasje botaniczne: umiej�tno�� oznaczania ro�lin i suszenia ich w zielniku, znajomo�� polskich, rosyjskich i �aci�skich nazw ka�dego zi�ka i kwiatka napotykanego w czasie spacer�w po ��kach. Przynosz�c z nich ogromne bukiety kwiat�w, z mi�o�ci� i ze znawstwem opowiada�a o naturze i o obyczajach poszczeg�lnych gatunk�w. Zawsze lubi�a czyta�, ale na pensji zrodzi�a si� jej fascynacja poezj� i na��g przepisywania do grubych kajet�w pi�knym, kaligraficznym pismem wierszy, kt�re zrobi�y na niej szczeg�lne wra�enie. Kajety te towarzyszy�y jej przez ca�e �ycie