2027
Szczegóły |
Tytuł |
2027 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2027 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2027 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2027 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jadwiga Courths-Mahler
Tajemnica rubinowego pier�cienia
(Romans)
Tom
Ca�o�� w tomach
Zak�ad Nagra� i Wydawnictw
Zwi�zku Niewidomych
Warszawa 1995
T�oczono pismem punktowym
dla niewidomych w Drukarni
Zak�adu Nagra� i Wydawnictw
Zwi�zku Niewidomych,
Warszawa, ul. Konwiktorska 9
Przedruk z wydawnictwa
"Akapit", Katowice 1991
Pisa�a K. Kruk
Korekty dokonali
St. Makowski
i I. Stankiewicz
`ty
Cz�� pierwsza
Straszliwy wicher wy�,
przelatuj�c dzikim p�dem nad
lasami i polami. Ugina�
najmocniejsze drzewa, wstrz�sa�
ich nagimi konarami, targa�
wierzcho�ki, na kt�rych nie by�o
jeszcze li�ci. Gna� przez b�r,
�ami�c niejedno m�ode drzewko.
Szumia�a przy tym ulewa,
przecinaj�c sko�nymi strugami
powietrze.
- Okropna pogoda! - pomy�la�
szofer, kt�ry prowadzi�
eleganckie auto przez drog�
w�r�d lasu. Jazda by�a
niezmiernie uci��liwa. Wichura
szala�a, droga rozmi�k�a,
wskutek deszczu, samoch�d musia�
ostro�nie wymija� z�amane konary
i m�ode drzewka, kt�re spotyka�o
si� na ka�dym kroku.
Powoli zapada� zmrok, w lesie
panowa�y ju� ciemno�ci. S�u��cy,
siedz�cy obok szofera, musia�
wychodzi� co chwila i usuwa� z
drogi jak�� przeszkod�. Raz
nawet wysiad� z nim szofer, gdy�
na drodze le�a� du�y ci�ki
pie�, z kt�rym s�u��cy sam nie
m�g� sobie da� rady.
- Jakby si� wszyscy diabli
rozp�tali! - mrukn�� gniewnie
szofer.
- Tak, piekielna pogoda -
odpar� s�u��cy.
Obydwaj obrzucili trwo�nym
spojrzeniem stoj�cy na drodze
samoch�d. Zza szyby wygl�da�a
blada, zn�kana twarz m�czyzny;
oczy jego spogl�da�y ponuro
przed siebie. Potem skry� si� w
g��bi auta. Szofer i s�u��cy
uprz�tn�li drog�, ruszono znowu.
Wkr�tce potem w�z wyjecha� z
lasu, zacz�� podje�d�a� w g�r�.
Na szczycie jej wznosi� si�
zamek Treuenfels.
Jego ciemna sylwetka,
nastroszona wie�ami, basztami,
kopu�ami, wykuszami i kolumnami
odbija�a si� na tle o�owianego
nieba, na kt�rym k��bi�y si�
chmury. Wichura zdawa�a si�
wstrz�sa� zamkiem, jakby chcia�a
go poruszy� z posad, on jednak w
ci�gu wielu stuleci przetrzyma�
niejedn� burz� i zawieruch� i
zdawa� si� drwi� z pogody.
Gdy samoch�d wjecha� na
p�askowzg�rze, kierowca kilka
razy g�o�no zatr�bi�. Ledwie
zabrzmia� ten znak, gdy cichy
zamek o�ywi� si�. Zap�on�y
wielkie lampy �ukowe przed
wrotami, w oknach zapali�o si�
�wiat�o. Za szybami przesuwa�y
si� ruchliwe cienie ludzi. W
przestronnym hallu zebra�a si�
s�u�ba i oficjali�ci, aby
powita� swego powracaj�cego
pana. Wszyscy byli od�wi�tnie
ubrani, lecz na twarzach ich nie
malowa� si� wyraz radosnego
oczekiwania. Bladzi i zmieszani,
patrzyli trwo�nie na otwart�
bram�. W g��bi, na szerokich
schodach sta�a mademoiselle
Perdunoir; oczy mia�a szeroko
otwarte, na jej �adnej
twarzyczce odbija� si� wyraz
przera�enia. Mademoiselle by�a
guwernantk� ma�ej hrabianki
Gildy, jedynego dziecka hrabiego
Harra Treuenfelsa.
Hrabia powoli wysiad� z
samochodu. Patrz�c na jego
pochylon� posta� i znu�one
ruchy, mo�na by�o pomy�le�, �e
jest starym, zm�czonym
cz�owiekiem, cho� liczy�
zaledwie lat trzydzie�ci kilka.
Po szerokich schodach wszed� do
rz�si�cie o�wietlonego hallu.
Zazwyczaj, gdy powraca� do
domu po d�ugiej nieobecno�ci,
wszyscy witali go z rado�ci�.
Dzi� by�o inaczej - woko�o
panowa�o g�uche milczenie. Twarz
hrabiego, pi�kna,
charakterystyczna twarz o
szlachetnych rysach poblad�a
jeszcze mocniej, gdy ujrza�
swoich podw�adnych, patrz�cych
na niego z wyra�nym l�kiem.
Bolesny rys wok� jego ust,
�wiadcz�cy wymownie o ci�kich
prze�yciach pog��bi� si�, w
oczach zap�on�� pos�pny blask.
Do uszu jego dobieg� szmer
st�umionych g�os�w, maj�cy
zapewne oznacza� powitanie.
Zdawa�o si�, jakby tu zebra�o
si� grono �a�obne. Wszyscy
patrzyli na skamienia�� twarz
hrabiego; znali go, gdy wygl�da�
inaczej, gdy by� weso�ym,
pogodnym cz�owiekiem, kt�rego
otaczali mi�o�ci� i szacunkiem.
Teraz jednak wszystko,
wszystko si� zmieni�o - od owej
chwili, gdy pope�niono t�
okropn� zbrodni� w zamku
Treuenfels...
Ich pan nie sta� przed nimi,
jak dawniej, dumny i
wyprostowany, imponuj�cy i pe�en
si�y. Zdawa�o si�, �e jego
wysoka posta� pochyli�a si� pod
ci�arem losu, albo te� pod
brzemieniem ci�kiej winy. Nikt
nie mia� odwagi rozstrzygn��,
czy to wina, czy te�
przeznaczenie ugi�o t� dumn�
g�ow�. Bowiem nawet jego
s�dziowie nie zdo�ali wyja�ni�
tej ponurej sprawy, kt�ra
zmieni�a zamek Treuenfels w dom
�a�oby. Hrabia Harro zosta�
w�a�nie zwolniony z aresztu
�ledczego, gdzie przeby� d�ugie
tygodnie. Po przewodzie s�dowym
zosta� wprawdzie wypuszczony z
wi�zienia, lecz jedynie z braku
dowod�w. Nie mo�na by�o
udowodni� jego winy, lecz nie
mo�na by�o tak�e dowie��
bezspornie jego niewinno�ci.
Z braku dowod�w!
Czy mo�na to by�o nazwa�
wyrokiem uniewinniaj�cym?
Nie! Wida� by�o, �e hrabia
Treuenfels d�wiga ci�gle
kajdany, kt�rych nikt nie by� w
stanie zdj�� z niego. Nie uwa�a�
tego wyroku za wyzwolenie.
Na pocz�tku wynio�le i
gwa�townie wypiera� si� winy, z
gniewem spogl�da� na
oskar�ycieli, ��da�, aby jego
s�owom dano bez zastrze�e�
wiar�. Dopiero po d�ugim,
m�cz�cym �ledztwie, kt�re
stara�o si� przedstawi� jak
najwi�cej dowod�w jego winy, po
torturach cz�stych przes�ucha�,
si�y jego wyczerpa�y si�. Os�ab�
i wpad� w apati�. Nie m�g�
poj��, �e nikt nie wierzy jego
zeznaniom, przekona� si� z
przera�eniem, �e wci�� nowe
poszlaki �wiadcz� przeciw niemu.
Ile� okropnych dni musia�
prze�y�, zanim nauczy� si�
znosi� sw�j los!
Z braku dowod�w! Ten okropny
wyrok bezustannie brzmia� mu w
uszach. Nie mo�na by�o orzec,
czy jest winny, czy te�
niewinny. Ka�dy jednak, kto
spojrzy na niego, b�dzie m�g�
pomy�le�:
- Kto wie? Zapewne jeste�
winny i tylko szcz�liwy zbieg
okoliczno�ci pozwoli� ci uj��
r�k kata.
Ta �wiadomo�� ci��y�a na nim
niby ci�ki g�az. Jego
podw�adni, kt�rzy tak bardzo
pragn�li, by okaza� si�
cz�owiekiem bez skazy, nie mieli
odwagi wierzy� w jego
niewinno��. Wynajdywali mn�stwo
okoliczno�ci �agodz�cych dla
czynu, o kt�ry go oskar�ono,
nikt jednak nie m�g� powiedzie�:
"On jest bez winy".
Hrabia Harro zosta� oskar�ony
o morderstwo; pos�dzono go, i�
otru� swoj� m�od� �on� - Alicj�.
Ma�o oczu op�akiwa�o pi�kn�,
lecz kapry�n�, a nieraz ogromnie
z�o�liw� hrabin�. By�a to jedna
z owych upartych i
rozpieszczonych kobiet, kt�re
obieraj� sobie dewiz�: "Wolno
wszystko, co si� podoba".
Uznawa�a tylko ludzi m�odych i
weso�ych, kt�rzy spe�niali jej
liczne kaprysy i zachcianki.
Mog�a swoim post�powaniem
doprowadzi� m�a do
ostateczno�ci. W po�yciu z ni�
przechodzi� istne piek�o na
ziemi. Najbli�sze otoczenie
hrabiny twierdzi�o, �e zas�u�y�a
w zupe�no�ci na sw�j tragiczny
koniec.
Kto jej dobrze nie zna�,
uwa�a� j� za urocz�,
zachwycaj�c� kobiet�. W
towarzystwie umia�a si� pokaza�
z najlepszej strony, posiada�a
bowiem niejako dwa oblicza.
Dop�ki nie zosta�a �on�
hrabiego, ukazywa�a mu si�
zawsze w dobrym �wietle. Umia�a
zdobywa� m�skie serca, gdy� by�a
pi�kna i pe�na wdzi�ku. Hrabia
Treuenfels zakocha� si� w niej.
Ona jednak nie przyk�ada�a zbyt
wielkiej wagi do ma��e�skiej
wierno�ci i jedynie brak
temperamentu chroni� j� od
powa�nych uchybie�.
Hrabia Harro stara� si�
wp�yn�� na swoj� �on�,
uszlachetni� j�, zmieni� na
lepsze, lecz jego usi�owania
spe�z�y na niczym. Gdy m�wi�
co�, co si� jej nie podoba�o -
wtedy zatyka�a uszy, tupa�a
nogami lub rzuca�a w niego
rozmaitymi przedmiotami. Wobec
s�u�by dopuszcza�a si� tak�e
r�koczyn�w. Zdawa�o si�, �e
hrabina odczuwa po prostu
potrzeb� dr�czenia swego m�a; z
tego powodu kokietowa�a innych
m�czyzn i flirtowa�a z nimi.
Zale�a�o jej, by wzbudzi� jego
gniew. Mi�dzy ma��onkami
dochodzi�o cz�sto do przykrych
gwa�townych scen; hrabia Harro
cierpia� w�wczas bardziej od
�ony, kt�ra by�a osch�� i
pozbawion� serca kobiet�. W
takich razach hrabina Alicja
wychodzi�a zwyci�sko z sytuacji,
gdy� hrabia ucieka� przed jej
wybuchami.
Latem m�oda para mieszka�a w
zamku Treuenfels, zim�
wyje�d�a�a do pobliskiej
rezydencji, aby bra� udzia� w
balach i uroczysto�ciach
dworskich. Wtedy hrabina Alicja
ja�nia�a urod� i wdzi�kiem,
przystrojona w bezcenne klejnoty
rodowe Treuenfels�w. U�miecha�a
si� czaruj�co do wszystkich,
okazuj�c obcym ludziom wi�cej
�yczliwo�ci, ni� w�asnemu
m�owi.
W mie�cie hrabia z �on�
zajmowali w�asny pa�ac, w kt�rym
hrabina Alicja wyprawia�a
�wietne bale i festyny. Wodzi�a
rej w wytwornym towarzystwie,
pozwala�a si� uwielbia� i
podziwia�, bywa�a wtedy zawsze w
doskona�ym humorze. Gdy jednak
pozostawa�a z m�em i swoim
najbli�szym otoczeniem, w�wczas
przeobra�a�a si� w z�o�liwego
diablika.
Hrabina, kt�ra zawsze
kokietowa�a swymi s�abymi
nerwami, zdawa�a si� mie� nerwy
z �elaza i stali, gdy chodzi�o o
jak�� rozrywk�; potrafi�a jednak
p�niej tyranizowa� wszystkich,
k�ad�c to na karb
"zdenerwowania".
Alicja pochodzi�a z bogatej,
magnackiej rodziny, a jej
ma��onek by� jednym z
najbogatszych ludzi w ksi�stwie.
Nie mia� nic przeciwko temu, gdy
�ona pe�nymi gar�ciami wydawa�a
pieni�dze, cho� nieraz pot�pia�
w duchu jej bezmy�lne
zachcianki. Nie rozumia� jak
mo�na dla zadowolenia,
przelotnego kaprysu, trwoni� tak
znaczne kwoty, nigdy jednak nie
czyni� wyrzut�w �onie. Nikt nie
m�g� w og�le powiedzie�, �e
hrabia wywiera jakikolwiek
przymus na ma��onk�. Trudno by�o
mu jednak patrze� spokojnie na
jej flirty i kokieteri�, uwa�a�
bowiem, �e jest to niegodne
hrabiny Treuenfels. Ona jednak
szydzi�a z niego i robi�a co
chcia�a.
Ostatniej zimy zdarzy�o si�
znowu to samo. Tym razem jednak
hrabina posun�a si� za daleko.
Pewien m�ody, zagraniczny
arystokrata zakocha� si� w
pi�knej hrabinie Alicji, ona za�
okazywa�a mu wi�cej wzgl�d�w,
ni� swoim pozosta�ym
wielbicielom i pozwala�a mu
nawet w stosunku do siebie, na
pewn� poufa�o��. Serce jej nie
bra�o w tym udzia�u, mi�o��
ksi�cia pochlebia�a tylko jej
pr�no�ci; cieszy�a si�, �e mo�e
zaprz�c dostojnego cudzoziemca
do swego rydwanu triumfalnego.
Sprzyja�a ksi�ciu, przy czym
przekroczy�a dozwolone granice.
Pewnego wieczoru, gdy hrabia
Harro powr�ci� niespodziewanie
wcze�niej do domu, zasta� �on� z
m�odym ksi�ciem w niedwuznacznej
sytuacji. Uniesiony s�usznym
gniewem, skorzysta� ze swego
prawa. Opowiadano, �e uderzy�
ksi�cia szpicrut� w twarz, aby
odp�aci� mu za doznan� zniewag�.
W ka�dym razie, s�u�ba
s�ysza�a gwa�towny sp�r mi�dzy
ma��e�stwem. Hrabia Harro w
uniesieniu wypowiada� okropne
pogr�ki. Zmusi� te� �on�, aby
tego samego wieczoru powr�ci�a z
nim do zamku Treuenfels. S�u��cy
z przera�eniem spogl�dali na
zas�pion� twarz swego pana. Nie
znali go z tej strony, by�
zawsze spokojny i opanowany.
Tego dnia jednak wydawa� si�
ogromnie wzburzony, a jeden z
lokai s�ysza� wyra�nie, jak
zawo�a� do �ony: "Wol� zabi�
ciebie i siebie, ni� patrze�,
jak plamisz moje nazwisko!"
Hrabina widocznie zl�k�a si� tym
razem, gdy� milcza�a i bez
sprzeciwu zgodzi�a si� na
wyjazd.
Owego wieczoru wi�c hrabia z
�on� powr�cili zupe�nie
nieoczekiwanie do Treuenfelsu.
Zosta�a tam male�ka hrabianka
Gilda ze swoj� szwajcarsk�
guwernantk� i ze swoj�
piastunk�, gdy� hrabina nie
spe�nia�a zbyt gorliwie swoich
macierzy�skich obowi�zk�w.
Opr�cz tego przebywa�a w zamku
r�wnie� hrabianka Beata
Treuenfels. Krewna hrabiego.
Mia�a lat trzydzie�ci i
pochodzi�a z bocznej, zubo�a�ej
linii tego rodu. Hrabia Harro,
lituj�c si� nad ni�, udzieli�
jej schronienia w swoim domu, a
hrabianka zaj�a si� zarz�dem
zamku, co hrabinie Alicji by�o
bardzo na r�k�. Ilekro�
wyje�d�a�a, pozostawia�a
c�reczk� pod opiek� Beaty.
Dr�czy�a jednak ubog� krewn�
swymi kaprysami i dawa�a jej w
niedelikatny spos�b do
zrozumienia, �e korzysta z �aski
rodziny.
Owego wieczoru, gdy przyby�
niespodziewanie samoch�d z
rezydencji, przywo��c hrabiego z
�on�, Beata poj�a natychmiast,
�e mi�dzy ma��e�stwem dosz�o
zn�w do gwa�townej sprzeczki. W
zamku dosz�o tak�e do burzliwej
sceny. S�u�ba s�ysza�a, jak
hrabia, wychodz�c z pokoju �ony,
zawo�a�:
- To si� musi sko�czy�, cho�by
koniec mia� by� okropny!
Potem hrabina zosta�a sama,
nikt nie wchodzi� do jej
apartament�w, z wyj�tkiem
s�u��cej. Siedzia�a ona przez
ca�� noc w przedpokoju,
oczekuj�c daremnie, �eby hrabina
pozwoli�a jej wreszcie uda� si�
na spoczynek. Taka bezwzgl�dno��
nie zdziwi�a s�u��cej, przywyk�a
ju� do takiego traktowania. Poza
tym mia�a tej nocy silny b�l
z�ba i nie mog�a zasn��. Do�� na
tym, �e sp�dzi�a ca�� noc w
przedpokoju.
Gdy nazajutrz rano wesz�a do
sypialni, zasta�a hrabin� Alicj�
martw�. �ledztwo wykaza�o, �e
zosta�a otruta.
Hrabina Alicja, ka�dego
wieczoru przed p�j�ciem na
spoczynek wypija�a kieliszek
mocnego wina, gdy� twierdzi�a,
�e inaczej nie mo�e zasn��. Tego
wieczoru uczyni�a to r�wnie�.
S�u��ca przed odej�ciem
nape�ni�a kieliszek winem i
postawi�a go na nocnym stoliku
ko�o ��ka. W butelce, z kt�rej
nalewa�a wino, pozosta�a ju�
tylko resztka. S�u��ca odes�a�a
pust� prawie butelk� do kuchni.
Komisja �ledcza zbada�a butelk�
z winem, okaza�o si� jednak, �e
nie by�o w niej trucizny.
Natomiast w na p� opr�nionym
kieliszku, kt�ry sta� na nocnym
stoliku, stwierdzono zawarto��
jakiej� egzotycznej trucizny.
Owa trucizna stanowi�a
w�asno�� hrabiego. Przywi�z�
niegdy� z Indii ma�y kryszta�owy
flakonik, oprawny w z�oto i
ozdobiony cennymi kamieniami, a
nape�niony jakim� zab�jczym
jadem. Przechowywa� flakonik w
skrytce swego biurka. Nikt poza
nim nie wiedzia�, gdzie jest
umieszczona owa skrytka i jak
si� otwiera. Hrabia, zgodnie z
prawd�, zezna�, �e nikomu nie
dawa� tej trucizny.
Przyzna�, �e kiedy kupowa�
flakonik, by� on pe�ny trucizny.
Kilka tygodni przed wypadkiem
pokazywa� flakonik kilku osobom,
a mianowicie hrabinie Alicji,
swemu przyjacielowi Fryderykowi
Dalheimowi oraz swej kuzynce
Beacie.
Baron Dalheim o�wiadczy� przed
s�dem, �e owego dnia flakonik
by� ca�kowicie nape�niony
trucizn�; hrabianka Beata
natomiast, jako krewna hrabiego,
odm�wi�a zezna�.
Gdy zabrano flakonik, by� on
zaledwie w trzech czwartych
nape�niony trucizn�. Nie ulega�o
w�tpliwo�ci, �e kto� musia�
odla� troch� zab�jczego p�ynu.
Wobec tego, �e nikt nie wiedzia�
o istnieniu skrytki w biurku, a
hrabia Harro sam twierdzi�, �e
nikomu nie dawa� flakonika,
przeto podejrzenie pad�o na
niego, zw�aszcza �e poprzedniego
wieczoru z ust jego pad�y s�owa
pogr�ki.
W tym wypadku wykluczono
zupe�nie mo�liwo�� samob�jstwa.
Hrabina Alicja by�a weso��
kobiet� i kocha�a �ycie, poza
tym i ona nie wiedzia�a, gdzie
m�� przechowuje flakonik z
trucizn�.
�a�cuch dowod�w, �wiadcz�cych
przeciw hrabiemu, by�by si� bez
w�tpienia zamkn��, gdyby nie
pewna okoliczno��, kt�ra
�wiadczy�a na korzy��
oskar�onego. Ot� s�u��ca
hrabiny zezna�a pod przysi�g�,
�e dopiero po odej�ciu hrabiego
nape�ni�a kieliszek winem.
Twierdzi�a, �e hrabia p�niej
nie wchodzi� ju� do �ony;
przesiedzia�a ca�� noc w
przedpokoju, a do apartament�w
hrabiny nie by�o innego wej�cia.
Na podstawie tego zeznania nie
mo�na by�o jawnie udowodni� jego
winy. Zosta� zwolniony z braku
dowod�w. S�dziowie zacz�li
przypuszcza�, �e hrabina jednak
mog�a znale�� skrytk� i pope�ni�
samob�jstwo.
W towarzystwie nikt nie
wierzy� w samob�jstwo pi�knej i
"mi�ej" hrabiny Alicji,
aczkolwiek podczas procesu
wysz�o na jaw niejedno, co
rzuca�o na ni� dziwne �wiat�o.
Zagadkowa sprawa zaprz�ta�a
umys�y wwszystkich. W ko�cu
zacz�to szepta�, �e uwolniono
hrabiego i umorzono �ledztwo,
aby nie miesza� do tej sprawy
osoby zagranicznego ksi�cia.
Utworzy�y si� dwa obozy. Jeden
przemawia� na korzy�� hrabiego,
twierdz�c, �e nie jest zdolny do
takiego czynu, drugi wierzy� w
jego win�. Lecz i ten drugi ob�z
znajdowa� wyt�umaczenie dla
hrabiego. Hrabina da�a mu pow�d
do takiego post�pku, gdy� swoim
stosunkiem z ksi�ciem zha�bi�a
nazwisko m�a.
Mimo to hrabia Treuenfels
umar� dla ludzi swojej sfery.
Przesta� istnie� dla nich i
dok�adnie wiedzia� o tym.
Dlatego te� natychmiast po
wyj�ciu z aresztu �ledczego uda�
si� do Treuenfelsu. T�skni� za
swoim samotnym zamkiem i za
swoj� jedyn� kochan� c�reczk�,
kt�rej nie widzia� tak d�ugo.
Teraz sta� w�r�d swoich
podw�adnych - stracony,
napi�tnowany - zha�biony w
oczach ca�ego �wiata.
Spostrzeg�, �e s�u�ba i
oficjali�ci tak�e nie wierz� w
jego niewinno��, a ta �wiadomo��
�ciska�a mu serce.
Zagryz� wargi do krwi i bez
s�owa pochyli� g�ow� w kr�tkim
uk�onie. Potem przeszed� obok
zgromadzonych, zmierzaj�c ku
schodom, prowadz�cym z hallu do
jego apartament�w. Twarz jego
by�a blada i ponura, w oczach
malowa� si� wyraz udr�ki. Na
g�rze sta�a wci�� jeszcze panna
Perdunoir i patrzy�a na niego
przera�onym wzrokiem. Gdy hrabia
zbli�y� si� do niej, krzykn�a
g�o�no i ukry�a si� za kolumn�,
podpieraj�c� schody. Hrabia
drgn�� i zatrzyma� si�:
- Mademoiselle! - zawo�a�.
L�kliwie wyjrza�a zza filaru.
- Czego pan hrabia sobie
�yczy? - wyj�ka�a.
- Mademoiselle, jutro opu�ci
pani zamek Treuenfels. Przyjm�
dla mojej c�rki niemieck�
wychowawczyni� - powiedzia�
stanowczo.
Wtedy panna Perdunoir wysz�a
ze swego ukrycia.
- O, ja i�� sama... ja nie
zosta� w taka dom, gdzie byli
taka okropna rzecz - odpar�a
drwi�co.
- Prosz� zamilkn��! Jutro
otrzyma pani w kasie pensj� za
kwarta�.
Powiedziawszy to zwr�ci� si�
do kasjera, kt�ry sta� za nim:
- Wyp�aci pan pannie Perdunoir
kwartaln� pensj� oraz zwrot
koszt�w utrzymania za ten okres.
- S�ucham, panie hrabio!
Teraz hrabia wyprostowa� si� i
odwr�ci� si� do zebranych.
- Nie zatrzymuj� nikogo. Kto
chce opu�ci� Treuenfels mo�e to
uczyni�, cho�by nawet by�
zwi�zany umow�. Kto nie chcia�by
pozosta�, mo�e otrzyma� w kasie
wynagrodzenie za trzy miesi�ce.
Po wypowiedzeniu tych s��w,
skierowa� si� znowu na g�r�.
Nagle ze schod�w zbieg�o co�
bia�ego. By�a to male�ka
hrabianka Gilda, urocze,
pi�cioletnie dziecko, o z�otych
w�osach, b��kitnych oczach. By�a
boso i mia�a na sobie tylko
d�ug� nocn� koszulk�. Hrabia
szybko wbieg� na g�r� i pe�nym
t�sknoty ruchem wyci�gn��
ramiona.
- Tatu�ku! M�j kochany, drogi
tatu�ku!
Porwa� j� w obj�cia i
przytuli� do siebie.
- Moja malutka Gildo! Moje
s�odkie dziecko - powiedzia� z
bezgraniczn� tkliwo�ci�. Wzi��
c�reczk� na r�ce i zani�s� j� na
g�r�, gdzie czeka�a ju�
piastunka.
- Przepraszam, panie hrabio,
nie mog�am hrabianki utrzyma� w
��ku.
- Wymkn�a� si� Henryce, moja
ma�a Gildo? - spyta� hrabia.
Ogarn�o go uczucie wielkiego
szcz�cia, gdy czu� przy sobie
jej r�owe cia�ko. Poj��, �e nic
nie zdo�a go roz��czy� z c�rk�.
Jej serduszko bi�o dla niego,
pe�ne mi�o�ci i zaufania.
- Henryka chcia�a mnie
zatrzyma� w ��eczku,
powiedzia�a, �e powinnam spa�.
Ale Beata m�wi�a, �e ty,
tatusiu, wr�cisz dzi� wieczorem,
wi�c otwiera�am szeroko oczka,
�eby nie zasn��. Tak d�ugo ci�
nie widzia�am tatusiu, ci�gle
podr�owa�e�. Gdy us�ysza�am
tw�j g�os, uciek�am z ��ka i
przybieg�am do ciebie.
- M�j ma�y promyczek - szepn��
hrabia ze wzruszeniem.
Zani�s� c�reczk� do jej
sypialni i troskliwie u�o�y� j�
w ��ku. I oto ma�a hrabianka
spostrzeg�a nagle, �e ojciec ma
oczy pe�ne �ez.
- P�aczesz, tatusiu? Czy
gniewasz si�, �e uciek�am z
��ka?
- Nie, kochanie, to �zy
rado�ci. Ciesz� si�, �e
t�skni�a� tak za mn�, �e mnie
kochasz.
- Okropnie t�skni�am, tatusiu.
Gdy odjecha�e� z tymi obcymi
panami, p�aka�am bardzo, a nikt
mnie nie pociesza�...
Mademoiselle m�wi�a takie
g�upstwa, powiedzia�a, �e ju�
nigdy nie wr�cisz... Beata
zatyka�a sobie uszy r�kami, gdy
zaczyna�am p�aka�. A Henryka
p�aka�a razem ze mn�. A mamusia?
Ach, czy wiesz, �e ona le�y tam
w grobowcach i nigdy si� ju� nie
obudzi. Mademoiselle powiada, �e
mamusia nie ma spokoju w
grobie... Ale Beata wy�aja�a j�
porz�dnie i powiedzia�a, �e to
bzdury. Wiesz, tatu�ku, za
mamusi� nie t�skni� wcale. Ale
za tob�, och, tatusiu! Tak
strasznie. Czy teraz ju� nie
wyjedziesz?
- Nie, kochanie, ju� nigdy.
- Naprawd�?
- Tak, nie opuszcz� ci�, moje
biedne dziecko.
- Ach, jak to dobrze, tatusiu!
- Postaraj si� teraz zasn��,
male�ka. Dobranoc!
- Dobranoc, tatusiu! -
powiedzia�a Gilda.
Gilda otuli�a si� ko�derk� i
po chwili zasn�a. Hrabia
przywo�a� jej piastunk�, po czym
wyszed� z sypialni. Uda� si� do
swoich apartament�w. Jego
kamerdyner, kt�ry s�u�y� jeszcze
u jego ojca, czeka� tu na niego.
Hrabia Harro spojrza� na niego
przenikliwie.
- Grollmann! Nie widzia�em ci�
na dole w hallu.
Grollmann spokojnie wytrzyma�
spojrzenie swego pana.
- Chcia�em tutaj zaczeka� na
pana hrabiego.
- Nie s�ysza�e� wi�c, co
powiedzia�em ca�ej s�u�bie,
musz� ci to powt�rzy�: kto nie
chce nadal s�u�y� u mnie, ten
mo�e odej��.
Stary s�uga, kt�ry pomimo
sze��dziesi�ciu lat, trzyma� si�
krzepko - popatrzy� wilgotnymi
oczyma na swego pana.
- Tego si� chyba ja�nie pan
nie spodziewa po Grollmannie? Ja
b�d� s�u�y� memu panu, dop�ki mi
sam nie powie, �ebym odszed�.
Wiem, �e pan hrabia potrzebuje
teraz wiernych s�u��cych. Biada
temu, kto w mojej obecno�ci
powie co� z�ego o ja�nie panu.
Taki poczuje mocno moje pi�ci.
- Wi�c ujmiesz si� za mn�, m�j
stary? - spyta� hrabia ze s�abym
u�miechem.
- Ma si� rozumie�, panie
hrabio.
- Czy wierzysz w moj�
niewinno��?
- Jak we w�asn�, panie hrabio!
Nie mo�na by by�o przecie�
nikomu zaufa�, gdyby m�j pan
hrabia mia� pope�ni� tak�
zbrodni�!
Hrabia poda� mu r�k�.
- Dzi�kuj� ci, Grollmannie!
Zapewne jeste� jedynym
cz�owiekiem, kt�ry wierzy we
mnie!
- O, nie! Hrabianka Beata,
tak�e jest przekonana o
niewinno�ci pana hrabiego.
Powiedzia�a mi to sama.
Zabroni�a te� ludziom m�wi� o
tej sprawie, �eby jakim z�ym
s�owem nie przestraszy� naszej
hrabianeczki.
- A gdzie jest hrabianka
Beata?
- Powiedzia�a, �e poczeka w
jadalni na pana hrabiego.
Grollmann zatroskanym wzrokiem
patrzy� na swego pana. Jak�e
poblad� i zmizernia� w wi�zieniu
�ledczym! A oczy mia� takie
smutne, a� serce bola�o!
Szcz�cie, �e nieboszczyk pan
nie doczeka� tego...
Zanim hrabia Harro si� o�eni�,
by� zawsze weso�y, pogodny, a z
rodzicami ��czy� go ogromnie
serdeczny stosunek. Potem umar�
stary hrabia, a Harro w rok
p�niej po�lubi� Alicj�. Z ni�
przysz�a do zamku niezgoda.
Hrabia o�eni� si� wprawdzie z
mi�o�ci, lecz szcz�cie jego
trwa�o zaledwie kilka tygodni.
Potem zacz�y si� niesnaski.
Ach, a stara hrabina! Jak�e
si� martwi�a, jak ubolewa�a nad
losem jedynaka! Umar�a wkr�tce
ze zgryzoty, ale nawet w dniu
jej �mierci, hrabina Alicja nie
dawa�a m�owi spokoju.
Zacz�y si� te wa�nie od
momentu, kiedy hrabina Alicja
poczu�a, �e b�dzie matk� i nie
wolno jej b�dzie bra� udzia�u w
�adnej zabawie. Gniewa�o j� to
bardzo, bo jeszcze przez kilka
lat nie chcia�a mie� dziecka.
Urz�dza�a wi�c m�owi gwa�towne
sceny. Hrabia Harro by�
uosobieniem cierpliwo�ci, s�dzi�
bowiem, �e to wszystko ma
zwi�zek ze stanem �ony.
Spodziewa� si�, �e wszystko si�
zmieni, gdy ju� urodzi si�
dziecko.
Omyli� si� jednak. Alicja
uwa�a�a, �e dziecko sprawia jej
du�o zbytecznych k�opot�w, nie
zajmowa�a si� nim wcale. Gdy
dziewczynka podros�a, przyj�a
do niej francusk� guwernantk�.
Mademoiselle Perdunoir potrafi�a
si� wkra�� w �aski hrabiny. Nikt
jej nie lubi�, hrabia czu� do
niej antypati�; zajmowa� si� sam
wychowaniem c�reczki i stara�
si� przebywa� z ni� jak
najwi�cej.
Wtedy panna Perdunoir
przesiadywa�a w buduarze hrabiny
i opowiada�a jej pikantne
historyjki i towarzyskie
skandale. Wy�miewa�a zdradzanych
m��w i bawi�a hrabin� p�ytk�,
frywoln� paplanin�. Przebywa�a
wi�cej w towarzystwie hrabiny
Alicji, ni� Gildy, lecz to
wychodzi�o dziecku na dobre,
gdy� mademoiselle Perdunoir nie
by�a nigdy dobr�
wychowawczyni�. Matka mia�a
niewiele czasu dla c�reczki,
tote� Gilda prawdziwie kocha�a
tylko ojca.
Hrabina nie zajmowa�a si�
tak�e domem. Troszczy�a si�
jedynie o swoje przyjemno�ci,
suknie i wielbicieli. Reszta j�
nie obchodzi�a. Na szcz�cie po
�mierci matki Harra zacz�a
zarz�dza� domem hrabianka Beata.
Alicja nie lubi�a ubogiej
krewnej, dr�czy�a j�, jak swego
m�a i s�u�b�. Beata znosi�a w
milczeniu wszystkie przykro�ci,
niekiedy jednak spojrzenie jej
zdradza�o, �e nie cierpi
hrabiny. By� mo�e, i� w ca�ym
zamku nikt nie przej�� si� tak
ma�o �mierci� Alicji, jak
hrabianka Beata, cho� ona
pierwsza w�o�y�a po niej �a�obne
suknie.
** ** **
Hrabia Harro przebra� si� i
zszed� do jadalni. Gdy stan�� na
progu, odwr�ci�a si� do niego
wysoka kobieta, o postawie
Junony, przybrana w �a�obn�
sukni�. By�a to Beata.
Twarz jej by�a �miertelnie
blada. Nie by�a brzydka, lecz
rysy mia�a ostre, surowe, niemal
m�skie, nos du�y i wydatny,
w�skie, zaci�ni�te wargi. Do
czarnych w�os�w pasowa�y ciemne
oczy, kt�re teraz p�on�cym
spojrzeniem obrzuci�y hrabiego.
Te p�on�ce �renice stanowi�y
dziwny kontrast z blad�,
nieruchom� twarz�. Zdradza�y
one, �e dusza tej dziewczyny
kryje wielk� nami�tno��.
Beata mia�a lat trzydzie�ci
kilka. By�a uboga, wi�c �aden
m�czyzna nie ubiega� si� o jej
wzgl�dy. By�a te� niezmiernie
dumna i z oboj�tno�ci� znosi�a
sw�j los. Nikt nie zdo�a�
wzbudzi� w niej przelotnej
cho�by uwagi, dop�ki nie
przyjecha�a do Treuenfelsu i nie
ujrza�a Harra.
Kuzyna swego pozna�a przed
laty, gdy by�a jeszcze
podlotkiem. Gdy zetkn�a si� z
nim ponownie z ca��
nami�tno�ci�, do jakiej by�a
zdolna, zakocha�a si� w krewnym.
Daremnie t�umaczy�a sobie, �e
Harro jest m�em innej. Mi�o��
przepala�a jej serce. Ukrywa�a
swoje uczucie, lecz nie
potrafi�a go pokona�. Gdy
spostrzeg�a, �e hrabia jest
nieszcz�liwy w po�yciu z
Alicj�, zacz�a si� �udzi�
nadziej�, �e b�dzie u niej
szuka� pociechy. On jednak nie
czu� dla niej nic opr�cz
oboj�tnego wsp�czucia; wydawa�a
mu si� raczej niesympatyczn�.
Da� jej miejsce w swoim domu, bo
nie chcia�, �eby hrabianka
Treuenfels tu�a�a si� u obcych
ludzi i zarabia�a na chleb.
Beata jednak uwielbia�a
skrycie swego kuzyna i
nienawidzi�a jego �on�, kt�ra
zatruwa�a mu �ycie. Nienawidzi�a
jej, bo posiada�a to wszystko,
czego ona pragn�a, bo by�a
m�oda, pi�kna, z�otow�osa, bo
Harro j� kocha�. Nie zdradza�a
si� jednak nigdy ani ze swoj�
mi�o�ci�, ani z nienawi�ci�.
Panowa�a nad sob� i okazywa�a
krewnym jedynie pokorn�
wdzi�czno��.
Teraz hrabina Alicja nie �y�a.
Hrabiego zwolniono z braku
dowod�w, powr�ci� na zamek
zha�biony, napi�tnowany. Beata
wiedzia�a, �e zamieszka teraz
samotny i opuszczony przez
przyjaci� w swoim zamku, �e nie
b�dzie mia� nikogo pr�cz niej.
Ona nie porzuci go, stanie si�
jego wiern� przyjaci�k�. Teraz
przesta� by� ju� tak dalekim,
niedost�pnym jak niegdy�. Kto
wie - mo�e samotno�� popchnie go
w jej ramiona. W jej obj�ciach
mia� zapomnie� o b�lu, o
nieszcz�ciu, o wszystkim. Ona
wynagrodzi mu doznane
cierpienia.
Hrabia Harro spojrza� na
kuzynk�. Wydawa�a mu si�
zmieniona, sprawia�a wra�enie
ci�ko chorej.
- Dobry wiecz�r, Beato!
Grollmann powiedzia� mi, �e ci�
tutaj zastan�. S�dzi�em ju�, �e
opu�ci�a� Treuenfels, aby nie
przebywa� pod jednym dachem ze
mn�.
- Jak mog�e� tak s�dzi�? Czy
mia�am si� odp�aci� czarn�
niewdzi�czno�ci� za tyle
dobroci, jakiej dozna�am od
ciebie?
- Ach, wi�c dlatego? Zosta�a�
przez wdzi�czno��? Zwalniam ci�
z tego d�ugu wobec mnie. Je�eli
wolisz st�d wyjecha�, to nie
kr�puj si�, Beato. Ja
zabezpiecz� tw�j byt. Po co masz
dzieli� skutki kl�twy, kt�ra
ci��y na mnie. Wiesz przecie�,
�e zwolniono mnie z braku
dowod�w.
- Tak, Harro, wiem o tym.
- Uczynisz zatem jak zechcesz.
Ja nie podam ci teraz r�ki, mo�e
si� ni� brzydzisz.
Wtedy zbli�y�a si� szybko do
niego i poda�a mu r�k�.
Oczy jej zab�ys�y nagle, gdy
powiedzia�a:
- W takim razie, ja podam ci
r�k� na powitanie. Je�eli
pozwolisz, m�j drogi, to ch�tnie
pozostan� w Treuenfelsie.
Nie�mia�o u�cisn�� jej d�o�.
- Na moich r�kach nie ma krwi,
Beato.
- Wierz� ci, Harro. Gdyby ca�y
�wiat stan�� przeciwko tobie, ja
nie opu�ci�abym ci�. Gdyby ci�
skazali, gdyby� sam przyzna� si�
do winy, to i wtedy nie
w�tpi�abym o twojej niewinno�ci.
- Dzi�kuj� ci, Beato. Ciesz�
si�, �e zostaniesz ze mn�, cho�
czeka ci� nieweso�e �ycie. W
wi�zieniu sta�em si�
zgorzknia�ym, zn�kanym
cz�owiekiem. By�bym pope�ni�
samob�jstwo, gdyby nie my�l o
dziecku. Musz� �y� dla Gildy. A
poza tym pragn� uczyni�
wszystko, a�eby wy�wietli�
zagadk�, ci���c� na �mierci mej
�ony...
- Gdyby mo�na by�o j�
wy�wietli�, to uczyniliby to
s�dziowie. Lecz im tak�e nie
uda�o si� dociec prawdy - rzek�a
bezd�wi�cznie.
- Mimo to, spr�buj� dowiedzie�
si� prawdy. B�dzie to jedyny cel
mego �ycia.
- A dziecko? - spyta�a Beata.
- Masz s�uszno��, musz� przede
wszystkim my�le� o mojej ma�ej
Gildzie. Musz� j� tak wychowa�,
aby mia�a si�� i potrafi�a
pogodzi� si� z my�l�, �e jest
c�rk� napi�tnowanego. Aha,
Beato! Pierwsze, co uczyni�em po
powrocie - by�o odprawienie
panny Perdunoir. Nie wydawa�a mi
si� nigdy odpowiedni�
wychowawczyni�. Mam zamiar
przyj�� niemieck� nauczycielk�.
- Pochwalam tw�j zamiar. Panna
Perdunoir jest g�upi� i
lekkomy�ln� osob�. Podczas twej
nieobecno�ci musia�am jej ci�gle
pilnowa�.
Spojrza� na jej blad� twarz.
- Mia�a� ostatnio wiele
ci�kich obowi�zk�w, Beato,
zajmowa�a� si� ca�ym domem. Czy
nie jeste� przepracowana?
Wygl�dasz bardzo mizernie,
przestraszy�em si�, gdym ci�
zobaczy�. Czy chorowa�a�, Beato?
- Nie, nie, jestem zdrowa. Ale
cierpia�am wraz z tob�, l�ka�am
si� o tw�j los. Zreszt�,
mniejsza o mnie, ja si� szybko
poprawi�.
- Dzi�kuj� ci za tyle
wsp�czucia, Beato. Nie
wiedzia�em, �e zajmowa� ci� tak
�ywo m�j los. Zawstydzasz mnie
swoj� dobroci�, bo ja niewiele
my�la�em o tobie...
- Nic dziwnego, mia�e� inne
sprawy na g�owie.
- Tak, i to bardzo nieweso�e
sprawy. Powiedz mi, Beato, czy
zastanawia�a� si� nad zagadk�
�mierci mojej �ony? Czy
usi�owa�a� wyja�ni� sobie ten
wypadek?
- Naturalnie, Harro!
- A do jakiego dosz�a�
wniosku?
- Jestem przekonana, �e Alicja
odebra�a sobie �ycie.
- Ale czemu mia�aby to
uczyni�?
Beata zawaha�a si�. Wreszcie
odpar�a:
- Alicja by�a kobiet� kapry�n�
i nieobliczaln�. Bywa�a nieraz
tak rozdra�niona, �e graniczy�o
to ze stanem niepoczytalno�ci.
Takie osoby trac� �atwo
panowanie nad sob� i zdolno��
logicznego rozumowania. Tego
wieczoru by�a na pewno
niepoczytalna. Wiedzia�a, �e
uczyni�a co� takiego, czego nie
b�dziesz jej m�g� wybaczy�.
Pierwszy raz w �yciu okaza�e�
si� surowy, wybuchn��e� s�usznym
gniewem. To zbudzi�o przekor� i
up�r w tej rozpieszczonej
istocie. Postanowi�a symulowa�
samob�jstwo: Chcia�a ci�
nastraszy�, nie wierzy�a bowiem
w dzia�anie tej trucizny. Czy
pami�tasz jak kpi�a z ciebie,
gdy nam pokaza�e� ten flakonik?
Powiedzia�a, �e zawiera on wod�
z cukrem. Przypuszcza�a, �e ten
p�yn odurzy j� troch� i
wyobra�a�a sobie to wszystko
bardzo romantycznie...
Hrabia Harro s�ucha� z uwag�
s��w kuzynki.
- Przedstawiasz t� spraw� w
taki spos�b, �e nie jest
pozbawiona prawdopodobie�stwa,
zw�aszcza dla os�b, kt�re zna�y
charakter Alicji. Zapominasz
jednak o pewnym szczeg�le: sk�d
wzi�a trucizn�?
- Wyj�a j� z twego biurka.
- Przecie� nie wiedzia�a,
gdzie przechowywa�em flakonik.
- Mog�a ci� podpatrzy�, gdy
otwiera�e� biurko. Wiedzia�a, �e
flakon jest w tej skrytce.
- To mo�liwe. A jednak nie
mog� sobie wyobrazi�, �e Alicja
to zrobi�a.
- Dlaczego? Kobiety s� zawsze
ciekawe. Alicja mia�a dziwaczne
usposobienie, mo�e n�ci�a j�
my�l posiadania trucizny...
- Ach, bodajbym wam nigdy nie
pokazywa� tego flakonu!
- Tak, by�oby to lepiej -
szepn�a ochryple Beata.
- Je�eli tak by�o, jak
powiadasz, to nie mam widok�w,
�eby udowodni� moj� niewinno��.
Umarli milcz�. Przejd�my jednak
na inny temat. Dzi�kuj� ci
bardzo, �e postara�a� si� o to,
by Gilda nie wiedzia�a o niczym.
Grollmann opowiada� mi, �e
zabroni�a�, aby m�wiono o tym
wypadku. B�d� ci bardzo
wdzi�czny, je�eli w dalszym
ci�gu postarasz si� pomaga� mi
pod tym wzgl�dem. W przysz�o�ci
moja c�rka b�dzie si� musia�a
dowiedzie� prawdy, ale pragn�,
by us�ysza�a j� z moich ust...
Dowie si� wtedy, �e jej ojciec
siedzia� na �awie oskar�onych i
�e go zwolniono z braku
dowod�w... Zwolniono? Nie mo�na
tego wcale nazwa� zwolnieniem...
- Nie my�l o tym, m�j drogi,
postaraj si� zapomnie�, �e ci
wyrz�dzono krzywd�! Tu panuje
spok�j, nikt nie b�dzie ci�
dr�czy�. Ja b�d� wsz�dzie
g�osi�a, �e jeste� niewinny,
b�d� ci pomaga�a z ca�ych si�...
U�cisn�� serdecznie jej r�k�.
- Dobra, wierna Beato, nie
wiem jak ci podzi�kowa�! Prosz�
ci� jeszcze, �eby� na razie
zajmowa�a si� troch� Gild�,
dop�ki nie przyjedzie nowa
wychowawczyni. Ja b�d� z ni�
przebywa� bardzo wiele, lecz
takie dziecko wymaga kobiecej
opieki....
- Mo�esz polega� na mnie. B�d�
dba�a o Gild�, jak kochaj�ca
matka. Teraz jednak ka�� podawa�
do sto�u. Musisz by� g�odny...
Zadzwoni�a, a gdy zjawi� si�
lokaj, kaza�a mu wnie�� posi�ek.
S�u��cy po kilku minutach wszed�
z tac� nie m�g� za sob� zamkn��
drzwi, bo wion�� do jadalni
mocny powiew wiatru. Jedno z
okien by�o �le domkni�te,
wskutek czego powsta� silny
przeci�g. Okno otworzy�o si�
ha�a�liwie, ko�ce obrusa wzd�y
si�, jeden z nich uderzy� w
twarz hrabiank� Beat�.
Z ust jej wyrwa� si� okrzyk.
Hrabia Harro wsta� i szybko
zamkn�� okno.
Na dworze szala�a wci��
wichura. Lud powiada, �e to
kr��� w powietrzu pot�pione
dusze, kt�re nie mog� zazna�
spokoju w mogile. A jednak ten
dziki wicher by� jedynie
zapowiedzi� bliskiej wiosny...
- Przel�k�a� si�, Beato -
powiedzia� hrabia, powracaj�c do
sto�u.
- Nie znosz� tego wiatru,
dzia�a mi na nerwy - odpar�a,
sil�c si� na u�miech.
Obrzuci� j� zatroskanym
spojrzeniem. Musia�a naprawd�
by� bardzo zdenerwowana. W
milczeniu spo�ywali posi�ek.
Potem hrabia podni�s� si� z
miejsca.
- Przepraszam ci�, �e
milcza�em tak d�ugo, lecz w
wi�zieniu oduczy�em si� niemal
m�wi�. Zaprz�ta mnie wci�� jedna
my�l: jak umar�a Alicja i z
czyjej winy? Dobranoc, Beato.
Raz jeszcze dzi�kuj� ci za twoj�
dobro� i przywi�zanie.
Uk�oni� si� i wyszed� z
pokoju. Chocia� Beata okazywa�a
mu tyle przychylno�ci, nie czu�
si� dobrze w jej towarzystwie.
Czyni� sobie wyrzuty, lecz nie
m�g� jako� nabra� do niej
sympatii.
Beata �ledzi�a go p�on�cymi
oczyma. Przez chwil� siedzia�a
jak kamienny pos�g, w kt�rym
�y�y tylko oczy. Wlepi�a wzrok w
jeden punkt, jakby widzia�a tam
co� okropnego, straszliw�,
dr�cz�c� zjaw�. Potem wyci�gn�a
r�ce przed siebie...
W tej samej chwili zahucza�
wicher, jakby na dworze odbywa�
si� sabat czarownic. Zagwizda� w
kominach i w okiennych niszach,
drzwi otworzy�y si� z trzaskiem,
jakby pchni�te czyj��
niewidzialn� r�k�...
Beata wsta�a. By�a bardzo
blada, na twarzy jej malowa� si�
strach. Po chwili nadszed�
s�u��cy i zamkn�� drzwi.
- Niech Henryk zbierze ze
sto�u - powiedzia�a Beata - a
potem sprawdzi, czy okna i drzwi
s� dobrze pozamykane. Jaka
okropna pogoda!
- Tak, ja�nie hrabianko, nie
pami�tam takiej wichury. Strach
cz�owieka bierze...
Hrabianka za�mia�a si� ostrym,
szyderczym �miechem.
- Tylko tch�rze l�kaj� si�
niepogody, Henryku.
Wysz�a z pokoju. S�u��cy
wzruszy� ramionami i potrz�sn��
g�ow�. S�u�ba nie lubi�a
hrabianki Beaty.
- A to Herod_baba - mrukn�� -
w�siska pod nosem jak chor��y.
Takie baby nie boj� si� �mierci
ani diab�a...
Wykona�, co mu kaza�a
hrabianka, a potem zszed� do
suteryn zamku, gdzie znajdowa�y
si� pomieszczenia gospodarskie.
W pokoju, obok kuchni, siedzia�a
ca�a s�u�ba. Kucharka zaparzy�a
herbaty i wla�a do niej sporo
rumu. Do tego poda�a ma�e
ciasteczka. Trzeba by�o przecie�
w jaki� spos�b uczci� powr�t
pana, cho� nie by�o powodu do
g�o�nej uroczysto�ci. S�u�ba
rozsiad�a si� wygodnie i m�wi�a,
�e jednak w zamku mo�na
prowadzi� bardzo dobre �ycie.
Nikt nie by� tak g�upim, �eby
wyrzec si� dobrowolnie
doskona�ego miejsca.
Je�eli hrabia jest winny i ma
nieczyste sumienie, to przecie�
tylko jego sprawa, a nie
s�u��cych. A je�li nieboszczka
hrabina nie mo�e zazna� spokoju
w mogile i straszy po zamku, to
na pewno jej kl�twa dotknie
winowajc�. By�a za �ycia tak
niegodziwa, �e nie mo�e by� ju�
gorsza teraz, gdy sta�a si� z�ym
duchem.
Tak rozprawiali s�u��cy, pij�c
herbat� z rumem i jedz�c smaczne
ciastka. By�o im dobrze, o wiele
lepiej, ni� ich panu, kt�ry
niespokojnie przechadza� si� po
swoich pokojach.
** ** **
Hrabia, po�egnawszy si� z
kuzynk�, wst�pi� jeszcze na
chwil� do sypialni Gildy. Przez
chwil� patrzy� na �pi�c�
dziewczynk� i dozna� nagle
uczucia b�ogiego spokoju i
ukojenia. Wyszed� na palcach z
sypialni i uda� si� do swego
gabinetu. Na biurku sta�a du�a
fotografia hrabiny Alicji.
Pewien artysta mia� malowa� jej
portret dla galerii przodk�w,
lecz ona nie mog�a si�
zdecydowa�, w jakiej toalecie ma
pozowa� do tego obrazu. Wreszcie
sfotografowa�a si� w kilku
r�nych pozach. Zdj�cie, kt�re
mia� przed sob�, podoba�o si�
jej najbardziej. Chcia�a, �eby
j� malowano w tej w�a�nie
pozycji. Kilka razy pozowa�a
nawet malarzowi. Hrabia zrobi�
sobie notatk�. Postanowi�
napisa� do malarza i zapyta�,
czy m�g�by wyko�czy� ten portret
wed�ug fotografii.
Usiad� przy biurku i wzi�� do
r�ki wizerunek zmar�ej �ony.
Jak�e j� niegdy� kocha�, jak�e
bolesnego dozna� zawodu! Patrzy�
na jej u�miechni�t�, �liczn�
twarz, na filuterne oczy...
- Czy sama to zrobi�a�,
Alicjo? Czy zawini�a� bardziej,
ni� przypuszcza�em i sama
wyda�a� na siebie wyrok? A mo�e
bawi�a� si� tylko w
niebezpieczn� gr�, jak to
przewiduje Beata? Jakim sposobem
jednak postara�a� si� o
trucizn�?
Takie pytania zadawa� hrabia
fotografii.
Odstawi� j� na biurko i
pochyli� si�, aby otworzy�
skrytk�. Potem spojrza� na
drzwi. Czy kto� go m�g�
podpatrze�, gdy dochodzi� do
biurka? Przecie� gdyby kto� sta�
na progu pokoju, to na pewno
musia�by spostrzec t� osob�.
Obrzuci� badawczym spojrzeniem
drzwi i potrz�sn�� g�ow�. Co to?
Tam w przyleg�ym pokoju sta�
jaki� cz�owiek i tak�e potrz�sa�
g�ow�. Ach, to przecie� by�o
jego w�asne odbicie w lustrze!
Obok by�o lustro, w kt�rym
zapewne odbija�o si� tak�e jego
biurko.
Szybko wszed� do przyleg�ego
pokoju i spojrza� do lustra.
Tak, st�d wida� by�o dok�adnie
ca�e biurko. Je�eli kto� sta�
tutaj, m�g� doskonale
podpatrze�, jak otwiera�
skrytk�.
Powr�ci� do gabinetu. Skrytka
nie mia�a teraz �adnej warto�ci,
odk�d musia� j� pokaza� s�dziemu
�ledczemu. Wyj�to wtedy
kosztowny flakonik i do��czono
go do akt sprawy. Trucizn�
przekazano chemikowi, lecz
flaszeczk� oddano dzi� hrabiemu,
bo by�a bardzo cenna. Od�o�y� j�
do skrytki. Flakonik ten podoba�
mu si� od pierwszej chwili,
zachwyci�a go jego misterna
robota. Kupi� go, a trucizn�
zostawi� w nim jedynie jako
osobliwo��. Ekspert s�dowy
stwierdzi�, �e zawarto�� flakonu
wystarczy�a, aby zg�adzi�
kilkana�cie os�b. Kilka kropel
zabija�o cz�owieka.
Hrabia Harro wiedzia�, �e
trucizna jest mocna. Przed
paroma laty otru� kilkoma
kroplami starego, chorego wy��a.
Pies zdech� natychmiast,
trucizna dzia�a�a lekko i bez
b�lu. Schowa� j�, aby jej u�y� w
podobnym wypadku. A tymczasem
sprowadzi�a na niego
nieszcz�cie.
W swoim czasie pokaza� kilku
osobom �w flakonik i powiedzia�,
�e zawiera trucizn�. �ona
prosi�a go wtedy, by opr�ni�
flakonik i podarowa� go jej.
Zar�wno ona, jak i baron Dalheim
twierdzili, �e we flakoniku jest
os�odzona woda. Lecz hrabia by�
innego zdania. Obawia� si�, �e
�lady trucizny mog� pozosta� we
flakoniku, wi�c nie podarowa� go
�onie. Poszed� natychmiast do
gabinetu i schowa� go do
skrytki.
Gdy powr�ci� do salonu, Alicja
siedzia�a nad�sana. Gniewa�a
si�, �e m�� jej odm�wi�. Baron
Dalheim tak�e �mia� si� z obaw
przyjaciela. Tylko Beata nie
wtr�ca�a si� do rozmowy.
Widzia�a jak kuzyn u�mierci�
wy��a.
Po odej�ciu Dalheima Alicja
urz�dzi�a m�owi scen�, �e
odm�wi� jej flakonika. Jak to
dobrze, �e w�wczas nie spe�ni�
jej �yczenia! Teraz przynajmniej
nie potrzebowa� sobie robi�
wyrzut�w, �e lekkomy�lnym
post�powaniem sprowadzi� �mier�
�ony.
Kto wie, mo�e Alicja naprawd�
pope�ni�a samob�jstwo?
Postanowi�, �e przeszuka jej
pokoje, �e zajrzy do ka�dego
k�ta, do ka�dej szufladki. Mo�e
tam natrafi na jakie� �lady.
Dzi� jeszcze zabierze si� do
dzie�a.
Szybko wyszed� z gabinetu, by
zbada� apartamenty �ony. Okaza�o
si� jednak, �e s� zamkni�te na
klucz. Wtedy powr�ci� do siebie
i zadzwoni� na s�u��cego.
- Grollmann, id� do hrabianki
Beaty. Powiedz, �e prosz� o
klucze do apartament�w mojej
�ony - rzek� do kamerdynera.
** ** **
Pokoje Beaty by�y na drugim
pi�trze. Beata jeszcze nie
spa�a. Gdy Grollmann powt�rzy�
jej polecenie hrabiego,
zmarszczy�a lekko brwi i
drgn�a.
- Co? Klucze do pokoi hrabiny?
- spyta�a ochryp�ym g�osem.
- Tak, ja�nie panienko.
- A po co hrabiemu te klucze?
- Nie wiem. Pewno pan hrabia
chce wej�� do tych pokoi.
Hrabianka opanowa�a si�,
wreszcie rzek�a z u�miechem.
- C�, czemu nie mia�by tam
wchodzi�? Niech Grollmann
zaczeka, zaraz dam te klucze.
- M�j pan hrabia mo�e
spokojnie wej�� do pokoju
nieboszczki, on nie potrzebuje
si� l�ka� - powiedzia� Grollmann
z przekonaniem.
- Grollmann ma s�uszno��.
Prosz�, oto te kluczyki.
- Dzi�kuj�.
- Niech Grollmann zwr�ci uwag�
panu hrabiemu, �eby sprawdzi�,
czy drzwi i okna s� dobrze
pozamykane. Przy tej wichurze
mog�yby si� �atwo otworzy�, a
s�u�ba jest taka l�kliwa, nie
trzeba jej straszy�.
- Powiem, powiem panu
hrabiemu. Ja�nie panienka
pami�ta o wszystkim.
Grollmann uk�oni� si� Beacie i
wyszed� z pokoju. Hrabianka
zamkn�a za nim drzwi i obr�ci�a
klucz w zamku. Potem stan�a i
zacz�a nads�uchiwa�. Wichura
przycich�a nieco, us�ysza�a wi�c
odg�osy otwieranych i zamykanych
drzwi w pokojach hrabiny Alicji.
Grollmann przyni�s� swemu panu
klucze, a hrabia po raz drugi
uda� si� do apartament�w zmar�ej
�ony i otworzy� je. Wolnym
krokiem przemierza� pokoje. By�
to ca�y szereg wspania�ych
komnat niezwykle wytwornie
urz�dzonych. Sta�y w nich meble
nowoczesne, ca�e urz�dzenie by�o
utrzymane w modernistycznym
stylu.
Hrabina Alicja kaza�a wynie��
staro�wieckie sprz�ty, kt�re od
stuleci sta�y na tych samych
miejscach. Wystawiono je do ma�o
zamieszkanego wschodniego
skrzyd�a zamku. Wola�a
nowoczesne urz�dzenie, kieruj�c
si� i tutaj swoim oryginalnym,
nieco kapry�nym gustem. Nie
trzyma�a si� �ci�le �adnego
stylu, najwa�niejsze, wed�ug
niej, by�y zaciszne, przytulne
k�ciki, ciep�e tony, jasne barwy
i oryginalno��. W jednym
saloniku sta�o mn�stwo foteli i
krzese�, ka�de innego kszta�tu i
barwy. A jednak ca�o�� sprawia�a
harmonijne i mi�e wra�enie,
stanowi�a wymarzone t�o dla
urody pi�knej, z�otow�osej
kobiety.
Pokoje przesycone by�y woni�
ulubionych perfum Alicji.
Zdawa�o si�, �e �yje tu jeszcze
jej duch, gdy� wszystko zosta�o
w tym stanie, jak za jej �ycia.
Hrabia wszed� wreszcie do
sypialni, gdzie umar�a jego
�ona. By� to ostatni pok�j w
d�ugiej amfiladzie. Sta�o tam
pokryte koronkami ��ko, pe�ne
jedwabnych poduszek, zas�ane
jedwabn� ko�dr�. ��ko, w kt�rym
znaleziono j� martw�.
Hrabia Harro podszed� do tego
��ka i powi�d� po nim wzrokiem.
W my�lach ujrza� swoj� m�od�
�on�, le��c� tutaj, jak owego
okropnego ranka, gdy zawezwano
go do niej. Twarz jej by�a
powleczona martw� blado�ci�,
wargi lekko posinia�y - co
stanowi�o niechybn� oznak�, �e
zmar�a wskutek straszliwej
trucizny. A powieki by�y niemal
przezroczyste, prze�wieca�y
przez nie b��kitne gwiazdy jej
oczu.
- Jak umar�a�, Alicjo? Czy
tw�j duch nie m�g�by mi pom�c
przy rozwi�zaniu tej zagadki.
Pom� mi! Nie dla siebie prosz�
o to, lecz dla naszego dziecka.
Pragn�, aby prawda wysz�a na
jaw, aby zosta�a zmyta ha�ba z
mego nazwiska, z nazwiska twojej
c�rki...
Powiedzia� to g�o�no, jakby
Alicja le�a�a przed nim i mog�a
to us�ysze�. Wichura wstrz�sn�a
znowu drzwiami i oknami, zdawa�o
si�, �e kto� pragnie wej�� do
pokoju. Hrabia westchn�� i
zacz�� rozgl�da� si� woko�o.
�ciany by�y pokryte wspania��
boazeri�, ozdobion� kunsztownymi
inkrustacjami. Na tle
jasnobr�zowego drzewa odbija�y
si� pi�kne wzory z hebanu,
per�owej masy i ko�ci s�oniowej.
Pok�j zdobi�y w regularnych
odst�pach rze�bione pilastry,
podtrzymuj�ce szerokie panele.
Do tych staro�ytnych �cian nie
pasowa�y jasne, nowoczesne
meble, dlatego te� hrabina
Alicja kaza�a ca�y sufit oraz
g�rn� cz�� �cian wybi� jedwabn�
b��kitn� materi�, aby uzyska� w
pokoju ja�niejszy ton. Hrabia
Harro przywyk� do takich
pomys��w �ony. Teraz tak�e nie
zwr�ci� na to uwagi. Zacz�� si�
natomiast zastanawia�, dlaczego
z tego pokoju nie prowadzi �adne
przej�cie do okr�g�ej wie�y.
Zamek Treuenfels posiada� po
bokach �rodkowego budynku dwie
czworok�tne wie�e, kt�re swoim
stylem i architektur� pasowa�y
doskonale do ca�o�ci, oraz jedn�
okr�g�� wie��, znajduj�c� si� na
ko�cu zachodniego skrzyd�a,
r�ni�c� si� bardzo od
pozosta�ych cz�ci budowli.
Sypialnia hrabiny przylega�a
do tej w�a�nie okr�g�ej wie�y.
Zapewne nie umieszczono w tym
pokoju �adnych drzwi do wie�y,
�eby nie uszkodzi� kosztownej
boazerii.
Zdarzy�o si� po raz pierwszy,
�e zastanawia� si� nad tym. Dzi�
jednak tak�e nie zaprz�ta� sobie
tym zbyt d�ugo g�owy. Odwr�ci�
si� i wszed� do pokoju, w kt�rym
sta�o biurko hrabiny.
Zbli�y� si� do biurka i
otworzy� je. Powoli starannie
zacz�� bada� zawarto��
szufladek, nie przepu�ci� �adnej
kartki, �adnego papierka.
Znalaz� du�e ilo�ci papeterii,
troch� list�w, jakie� notatki i
dzienniczek swojej �ony. Nie
wiedzia�, �e Alicja pisa�a
dziennik. Otworzy� go szybko,
maj�c nadziej�, �e mo�e si�
czego� dowie. Dozna� jednak
rozczarowania. Ostatnie zapiski
pochodzi�y z panie�skich czas�w
jego �ony, by�y skre�lone
ostatniego wieczoru przed
�lubem. Mimo woli przeczyta�
ostatnie wyrazy:
"Jutro pe�nymi �aglami wyp�yn�
na morze, jutro b�d� m�atk�!
Chwa�a Bogu, przestan� si�
nareszcie liczy� z tym, co
wypada i nie wypada! Teraz
zacznie si� swobodne i weso�e
�ycie!"
Tak ko�czy� si� pami�tnik.
Zamkn�� go i od�o�y� na bok. Nie
chcia� zna� innych tajemnic z
panie�skich czas�w �ony.
Wiedzia�, �e w tym zeszycie nie
znajdzie wyja�nienia zagadki jej
�mierci, gdy� po �lubie
przesta�a pisa� dziennik.
Doznawa� uczucia, �e lepiej
b�dzie, gdy go spali. Nie chcia�
go zachowa� dla swej c�rki.
Gilda powinna by�a mie� o matce
jak najlepsze wspomnienia.
Wi�kszo�� list�w od�o�y� do
pami�tnika. Nie chcia� ich
czyta�, sprawdza� tylko daty.
Przekona� si�, �e i w tych
papierach nie znajdzie nic
wa�nego. Nie znalaz� r�wnie�
�adnej flaszeczki, w kt�rej
Alicja mog�a przechowywa�
trucizn�. Jego poszukiwania
okaza�y si� daremne.
Wreszcie wsta� z krzes�a. By�o
ju� dobrze po p�nocy, w zamku
panowa�a g�ucha cisza. Zani�s�
listy i pami�tnik do swego
gabinetu i spali� je w kominku.
P�omie� strzeli� weso�o w g�r� i
po chwili zosta�a tylko garstka
popio�u.
Potem hrabia raz jeszcze
wszed� do pokoju c�reczki. Spa�a
spokojnie, oddychaj�c r�wno, a i
piastunka zdrzemn�a si� na
fotelu przy ��ku. Nie
dos�ysza�a jego krok�w.
Wyszed� na palcach, �eby
nikogo nie zbudzi� i poszed� do
swojej sypialni. Wkr�tce potem
po�o�y� si� do ��ka. Na dworze
wichura uciszy�a si� zupe�nie.
** ** **
Gdy zbudzi� si� nazajutrz,
�wieci�o jasno s�o�ce. Otworzy�
okno. Powietrze by�o rze�kie i
ch�odne. Odetchn�� pe�n�
piersi�, po czym szybko si�
ubra�. Zamierza� w�a�nie zej��,
gdy us�ysza� pukanie do drzwi.
- Tatusiu, kochany tatusiu! -
zabrzmia� cienki dziewcz�cy
g�osik.
Szybko otworzy� drzwi. Na
progu sta�a male�ka bia�o ubrana
dziewczynka i �mia�a si� do
niego. Wzi�� j� szybko na r�ce i
tkliwie przycisn�� do serca.
- M�j promyczek