2027

Szczegóły
Tytuł 2027
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2027 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2027 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2027 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jadwiga Courths-Mahler Tajemnica rubinowego pier�cienia (Romans) Tom Ca�o�� w tomach Zak�ad Nagra� i Wydawnictw Zwi�zku Niewidomych Warszawa 1995 T�oczono pismem punktowym dla niewidomych w Drukarni Zak�adu Nagra� i Wydawnictw Zwi�zku Niewidomych, Warszawa, ul. Konwiktorska 9 Przedruk z wydawnictwa "Akapit", Katowice 1991 Pisa�a K. Kruk Korekty dokonali St. Makowski i I. Stankiewicz `ty Cz�� pierwsza Straszliwy wicher wy�, przelatuj�c dzikim p�dem nad lasami i polami. Ugina� najmocniejsze drzewa, wstrz�sa� ich nagimi konarami, targa� wierzcho�ki, na kt�rych nie by�o jeszcze li�ci. Gna� przez b�r, �ami�c niejedno m�ode drzewko. Szumia�a przy tym ulewa, przecinaj�c sko�nymi strugami powietrze. - Okropna pogoda! - pomy�la� szofer, kt�ry prowadzi� eleganckie auto przez drog� w�r�d lasu. Jazda by�a niezmiernie uci��liwa. Wichura szala�a, droga rozmi�k�a, wskutek deszczu, samoch�d musia� ostro�nie wymija� z�amane konary i m�ode drzewka, kt�re spotyka�o si� na ka�dym kroku. Powoli zapada� zmrok, w lesie panowa�y ju� ciemno�ci. S�u��cy, siedz�cy obok szofera, musia� wychodzi� co chwila i usuwa� z drogi jak�� przeszkod�. Raz nawet wysiad� z nim szofer, gdy� na drodze le�a� du�y ci�ki pie�, z kt�rym s�u��cy sam nie m�g� sobie da� rady. - Jakby si� wszyscy diabli rozp�tali! - mrukn�� gniewnie szofer. - Tak, piekielna pogoda - odpar� s�u��cy. Obydwaj obrzucili trwo�nym spojrzeniem stoj�cy na drodze samoch�d. Zza szyby wygl�da�a blada, zn�kana twarz m�czyzny; oczy jego spogl�da�y ponuro przed siebie. Potem skry� si� w g��bi auta. Szofer i s�u��cy uprz�tn�li drog�, ruszono znowu. Wkr�tce potem w�z wyjecha� z lasu, zacz�� podje�d�a� w g�r�. Na szczycie jej wznosi� si� zamek Treuenfels. Jego ciemna sylwetka, nastroszona wie�ami, basztami, kopu�ami, wykuszami i kolumnami odbija�a si� na tle o�owianego nieba, na kt�rym k��bi�y si� chmury. Wichura zdawa�a si� wstrz�sa� zamkiem, jakby chcia�a go poruszy� z posad, on jednak w ci�gu wielu stuleci przetrzyma� niejedn� burz� i zawieruch� i zdawa� si� drwi� z pogody. Gdy samoch�d wjecha� na p�askowzg�rze, kierowca kilka razy g�o�no zatr�bi�. Ledwie zabrzmia� ten znak, gdy cichy zamek o�ywi� si�. Zap�on�y wielkie lampy �ukowe przed wrotami, w oknach zapali�o si� �wiat�o. Za szybami przesuwa�y si� ruchliwe cienie ludzi. W przestronnym hallu zebra�a si� s�u�ba i oficjali�ci, aby powita� swego powracaj�cego pana. Wszyscy byli od�wi�tnie ubrani, lecz na twarzach ich nie malowa� si� wyraz radosnego oczekiwania. Bladzi i zmieszani, patrzyli trwo�nie na otwart� bram�. W g��bi, na szerokich schodach sta�a mademoiselle Perdunoir; oczy mia�a szeroko otwarte, na jej �adnej twarzyczce odbija� si� wyraz przera�enia. Mademoiselle by�a guwernantk� ma�ej hrabianki Gildy, jedynego dziecka hrabiego Harra Treuenfelsa. Hrabia powoli wysiad� z samochodu. Patrz�c na jego pochylon� posta� i znu�one ruchy, mo�na by�o pomy�le�, �e jest starym, zm�czonym cz�owiekiem, cho� liczy� zaledwie lat trzydzie�ci kilka. Po szerokich schodach wszed� do rz�si�cie o�wietlonego hallu. Zazwyczaj, gdy powraca� do domu po d�ugiej nieobecno�ci, wszyscy witali go z rado�ci�. Dzi� by�o inaczej - woko�o panowa�o g�uche milczenie. Twarz hrabiego, pi�kna, charakterystyczna twarz o szlachetnych rysach poblad�a jeszcze mocniej, gdy ujrza� swoich podw�adnych, patrz�cych na niego z wyra�nym l�kiem. Bolesny rys wok� jego ust, �wiadcz�cy wymownie o ci�kich prze�yciach pog��bi� si�, w oczach zap�on�� pos�pny blask. Do uszu jego dobieg� szmer st�umionych g�os�w, maj�cy zapewne oznacza� powitanie. Zdawa�o si�, jakby tu zebra�o si� grono �a�obne. Wszyscy patrzyli na skamienia�� twarz hrabiego; znali go, gdy wygl�da� inaczej, gdy by� weso�ym, pogodnym cz�owiekiem, kt�rego otaczali mi�o�ci� i szacunkiem. Teraz jednak wszystko, wszystko si� zmieni�o - od owej chwili, gdy pope�niono t� okropn� zbrodni� w zamku Treuenfels... Ich pan nie sta� przed nimi, jak dawniej, dumny i wyprostowany, imponuj�cy i pe�en si�y. Zdawa�o si�, �e jego wysoka posta� pochyli�a si� pod ci�arem losu, albo te� pod brzemieniem ci�kiej winy. Nikt nie mia� odwagi rozstrzygn��, czy to wina, czy te� przeznaczenie ugi�o t� dumn� g�ow�. Bowiem nawet jego s�dziowie nie zdo�ali wyja�ni� tej ponurej sprawy, kt�ra zmieni�a zamek Treuenfels w dom �a�oby. Hrabia Harro zosta� w�a�nie zwolniony z aresztu �ledczego, gdzie przeby� d�ugie tygodnie. Po przewodzie s�dowym zosta� wprawdzie wypuszczony z wi�zienia, lecz jedynie z braku dowod�w. Nie mo�na by�o udowodni� jego winy, lecz nie mo�na by�o tak�e dowie�� bezspornie jego niewinno�ci. Z braku dowod�w! Czy mo�na to by�o nazwa� wyrokiem uniewinniaj�cym? Nie! Wida� by�o, �e hrabia Treuenfels d�wiga ci�gle kajdany, kt�rych nikt nie by� w stanie zdj�� z niego. Nie uwa�a� tego wyroku za wyzwolenie. Na pocz�tku wynio�le i gwa�townie wypiera� si� winy, z gniewem spogl�da� na oskar�ycieli, ��da�, aby jego s�owom dano bez zastrze�e� wiar�. Dopiero po d�ugim, m�cz�cym �ledztwie, kt�re stara�o si� przedstawi� jak najwi�cej dowod�w jego winy, po torturach cz�stych przes�ucha�, si�y jego wyczerpa�y si�. Os�ab� i wpad� w apati�. Nie m�g� poj��, �e nikt nie wierzy jego zeznaniom, przekona� si� z przera�eniem, �e wci�� nowe poszlaki �wiadcz� przeciw niemu. Ile� okropnych dni musia� prze�y�, zanim nauczy� si� znosi� sw�j los! Z braku dowod�w! Ten okropny wyrok bezustannie brzmia� mu w uszach. Nie mo�na by�o orzec, czy jest winny, czy te� niewinny. Ka�dy jednak, kto spojrzy na niego, b�dzie m�g� pomy�le�: - Kto wie? Zapewne jeste� winny i tylko szcz�liwy zbieg okoliczno�ci pozwoli� ci uj�� r�k kata. Ta �wiadomo�� ci��y�a na nim niby ci�ki g�az. Jego podw�adni, kt�rzy tak bardzo pragn�li, by okaza� si� cz�owiekiem bez skazy, nie mieli odwagi wierzy� w jego niewinno��. Wynajdywali mn�stwo okoliczno�ci �agodz�cych dla czynu, o kt�ry go oskar�ono, nikt jednak nie m�g� powiedzie�: "On jest bez winy". Hrabia Harro zosta� oskar�ony o morderstwo; pos�dzono go, i� otru� swoj� m�od� �on� - Alicj�. Ma�o oczu op�akiwa�o pi�kn�, lecz kapry�n�, a nieraz ogromnie z�o�liw� hrabin�. By�a to jedna z owych upartych i rozpieszczonych kobiet, kt�re obieraj� sobie dewiz�: "Wolno wszystko, co si� podoba". Uznawa�a tylko ludzi m�odych i weso�ych, kt�rzy spe�niali jej liczne kaprysy i zachcianki. Mog�a swoim post�powaniem doprowadzi� m�a do ostateczno�ci. W po�yciu z ni� przechodzi� istne piek�o na ziemi. Najbli�sze otoczenie hrabiny twierdzi�o, �e zas�u�y�a w zupe�no�ci na sw�j tragiczny koniec. Kto jej dobrze nie zna�, uwa�a� j� za urocz�, zachwycaj�c� kobiet�. W towarzystwie umia�a si� pokaza� z najlepszej strony, posiada�a bowiem niejako dwa oblicza. Dop�ki nie zosta�a �on� hrabiego, ukazywa�a mu si� zawsze w dobrym �wietle. Umia�a zdobywa� m�skie serca, gdy� by�a pi�kna i pe�na wdzi�ku. Hrabia Treuenfels zakocha� si� w niej. Ona jednak nie przyk�ada�a zbyt wielkiej wagi do ma��e�skiej wierno�ci i jedynie brak temperamentu chroni� j� od powa�nych uchybie�. Hrabia Harro stara� si� wp�yn�� na swoj� �on�, uszlachetni� j�, zmieni� na lepsze, lecz jego usi�owania spe�z�y na niczym. Gdy m�wi� co�, co si� jej nie podoba�o - wtedy zatyka�a uszy, tupa�a nogami lub rzuca�a w niego rozmaitymi przedmiotami. Wobec s�u�by dopuszcza�a si� tak�e r�koczyn�w. Zdawa�o si�, �e hrabina odczuwa po prostu potrzeb� dr�czenia swego m�a; z tego powodu kokietowa�a innych m�czyzn i flirtowa�a z nimi. Zale�a�o jej, by wzbudzi� jego gniew. Mi�dzy ma��onkami dochodzi�o cz�sto do przykrych gwa�townych scen; hrabia Harro cierpia� w�wczas bardziej od �ony, kt�ra by�a osch�� i pozbawion� serca kobiet�. W takich razach hrabina Alicja wychodzi�a zwyci�sko z sytuacji, gdy� hrabia ucieka� przed jej wybuchami. Latem m�oda para mieszka�a w zamku Treuenfels, zim� wyje�d�a�a do pobliskiej rezydencji, aby bra� udzia� w balach i uroczysto�ciach dworskich. Wtedy hrabina Alicja ja�nia�a urod� i wdzi�kiem, przystrojona w bezcenne klejnoty rodowe Treuenfels�w. U�miecha�a si� czaruj�co do wszystkich, okazuj�c obcym ludziom wi�cej �yczliwo�ci, ni� w�asnemu m�owi. W mie�cie hrabia z �on� zajmowali w�asny pa�ac, w kt�rym hrabina Alicja wyprawia�a �wietne bale i festyny. Wodzi�a rej w wytwornym towarzystwie, pozwala�a si� uwielbia� i podziwia�, bywa�a wtedy zawsze w doskona�ym humorze. Gdy jednak pozostawa�a z m�em i swoim najbli�szym otoczeniem, w�wczas przeobra�a�a si� w z�o�liwego diablika. Hrabina, kt�ra zawsze kokietowa�a swymi s�abymi nerwami, zdawa�a si� mie� nerwy z �elaza i stali, gdy chodzi�o o jak�� rozrywk�; potrafi�a jednak p�niej tyranizowa� wszystkich, k�ad�c to na karb "zdenerwowania". Alicja pochodzi�a z bogatej, magnackiej rodziny, a jej ma��onek by� jednym z najbogatszych ludzi w ksi�stwie. Nie mia� nic przeciwko temu, gdy �ona pe�nymi gar�ciami wydawa�a pieni�dze, cho� nieraz pot�pia� w duchu jej bezmy�lne zachcianki. Nie rozumia� jak mo�na dla zadowolenia, przelotnego kaprysu, trwoni� tak znaczne kwoty, nigdy jednak nie czyni� wyrzut�w �onie. Nikt nie m�g� w og�le powiedzie�, �e hrabia wywiera jakikolwiek przymus na ma��onk�. Trudno by�o mu jednak patrze� spokojnie na jej flirty i kokieteri�, uwa�a� bowiem, �e jest to niegodne hrabiny Treuenfels. Ona jednak szydzi�a z niego i robi�a co chcia�a. Ostatniej zimy zdarzy�o si� znowu to samo. Tym razem jednak hrabina posun�a si� za daleko. Pewien m�ody, zagraniczny arystokrata zakocha� si� w pi�knej hrabinie Alicji, ona za� okazywa�a mu wi�cej wzgl�d�w, ni� swoim pozosta�ym wielbicielom i pozwala�a mu nawet w stosunku do siebie, na pewn� poufa�o��. Serce jej nie bra�o w tym udzia�u, mi�o�� ksi�cia pochlebia�a tylko jej pr�no�ci; cieszy�a si�, �e mo�e zaprz�c dostojnego cudzoziemca do swego rydwanu triumfalnego. Sprzyja�a ksi�ciu, przy czym przekroczy�a dozwolone granice. Pewnego wieczoru, gdy hrabia Harro powr�ci� niespodziewanie wcze�niej do domu, zasta� �on� z m�odym ksi�ciem w niedwuznacznej sytuacji. Uniesiony s�usznym gniewem, skorzysta� ze swego prawa. Opowiadano, �e uderzy� ksi�cia szpicrut� w twarz, aby odp�aci� mu za doznan� zniewag�. W ka�dym razie, s�u�ba s�ysza�a gwa�towny sp�r mi�dzy ma��e�stwem. Hrabia Harro w uniesieniu wypowiada� okropne pogr�ki. Zmusi� te� �on�, aby tego samego wieczoru powr�ci�a z nim do zamku Treuenfels. S�u��cy z przera�eniem spogl�dali na zas�pion� twarz swego pana. Nie znali go z tej strony, by� zawsze spokojny i opanowany. Tego dnia jednak wydawa� si� ogromnie wzburzony, a jeden z lokai s�ysza� wyra�nie, jak zawo�a� do �ony: "Wol� zabi� ciebie i siebie, ni� patrze�, jak plamisz moje nazwisko!" Hrabina widocznie zl�k�a si� tym razem, gdy� milcza�a i bez sprzeciwu zgodzi�a si� na wyjazd. Owego wieczoru wi�c hrabia z �on� powr�cili zupe�nie nieoczekiwanie do Treuenfelsu. Zosta�a tam male�ka hrabianka Gilda ze swoj� szwajcarsk� guwernantk� i ze swoj� piastunk�, gdy� hrabina nie spe�nia�a zbyt gorliwie swoich macierzy�skich obowi�zk�w. Opr�cz tego przebywa�a w zamku r�wnie� hrabianka Beata Treuenfels. Krewna hrabiego. Mia�a lat trzydzie�ci i pochodzi�a z bocznej, zubo�a�ej linii tego rodu. Hrabia Harro, lituj�c si� nad ni�, udzieli� jej schronienia w swoim domu, a hrabianka zaj�a si� zarz�dem zamku, co hrabinie Alicji by�o bardzo na r�k�. Ilekro� wyje�d�a�a, pozostawia�a c�reczk� pod opiek� Beaty. Dr�czy�a jednak ubog� krewn� swymi kaprysami i dawa�a jej w niedelikatny spos�b do zrozumienia, �e korzysta z �aski rodziny. Owego wieczoru, gdy przyby� niespodziewanie samoch�d z rezydencji, przywo��c hrabiego z �on�, Beata poj�a natychmiast, �e mi�dzy ma��e�stwem dosz�o zn�w do gwa�townej sprzeczki. W zamku dosz�o tak�e do burzliwej sceny. S�u�ba s�ysza�a, jak hrabia, wychodz�c z pokoju �ony, zawo�a�: - To si� musi sko�czy�, cho�by koniec mia� by� okropny! Potem hrabina zosta�a sama, nikt nie wchodzi� do jej apartament�w, z wyj�tkiem s�u��cej. Siedzia�a ona przez ca�� noc w przedpokoju, oczekuj�c daremnie, �eby hrabina pozwoli�a jej wreszcie uda� si� na spoczynek. Taka bezwzgl�dno�� nie zdziwi�a s�u��cej, przywyk�a ju� do takiego traktowania. Poza tym mia�a tej nocy silny b�l z�ba i nie mog�a zasn��. Do�� na tym, �e sp�dzi�a ca�� noc w przedpokoju. Gdy nazajutrz rano wesz�a do sypialni, zasta�a hrabin� Alicj� martw�. �ledztwo wykaza�o, �e zosta�a otruta. Hrabina Alicja, ka�dego wieczoru przed p�j�ciem na spoczynek wypija�a kieliszek mocnego wina, gdy� twierdzi�a, �e inaczej nie mo�e zasn��. Tego wieczoru uczyni�a to r�wnie�. S�u��ca przed odej�ciem nape�ni�a kieliszek winem i postawi�a go na nocnym stoliku ko�o ��ka. W butelce, z kt�rej nalewa�a wino, pozosta�a ju� tylko resztka. S�u��ca odes�a�a pust� prawie butelk� do kuchni. Komisja �ledcza zbada�a butelk� z winem, okaza�o si� jednak, �e nie by�o w niej trucizny. Natomiast w na p� opr�nionym kieliszku, kt�ry sta� na nocnym stoliku, stwierdzono zawarto�� jakiej� egzotycznej trucizny. Owa trucizna stanowi�a w�asno�� hrabiego. Przywi�z� niegdy� z Indii ma�y kryszta�owy flakonik, oprawny w z�oto i ozdobiony cennymi kamieniami, a nape�niony jakim� zab�jczym jadem. Przechowywa� flakonik w skrytce swego biurka. Nikt poza nim nie wiedzia�, gdzie jest umieszczona owa skrytka i jak si� otwiera. Hrabia, zgodnie z prawd�, zezna�, �e nikomu nie dawa� tej trucizny. Przyzna�, �e kiedy kupowa� flakonik, by� on pe�ny trucizny. Kilka tygodni przed wypadkiem pokazywa� flakonik kilku osobom, a mianowicie hrabinie Alicji, swemu przyjacielowi Fryderykowi Dalheimowi oraz swej kuzynce Beacie. Baron Dalheim o�wiadczy� przed s�dem, �e owego dnia flakonik by� ca�kowicie nape�niony trucizn�; hrabianka Beata natomiast, jako krewna hrabiego, odm�wi�a zezna�. Gdy zabrano flakonik, by� on zaledwie w trzech czwartych nape�niony trucizn�. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e kto� musia� odla� troch� zab�jczego p�ynu. Wobec tego, �e nikt nie wiedzia� o istnieniu skrytki w biurku, a hrabia Harro sam twierdzi�, �e nikomu nie dawa� flakonika, przeto podejrzenie pad�o na niego, zw�aszcza �e poprzedniego wieczoru z ust jego pad�y s�owa pogr�ki. W tym wypadku wykluczono zupe�nie mo�liwo�� samob�jstwa. Hrabina Alicja by�a weso�� kobiet� i kocha�a �ycie, poza tym i ona nie wiedzia�a, gdzie m�� przechowuje flakonik z trucizn�. �a�cuch dowod�w, �wiadcz�cych przeciw hrabiemu, by�by si� bez w�tpienia zamkn��, gdyby nie pewna okoliczno��, kt�ra �wiadczy�a na korzy�� oskar�onego. Ot� s�u��ca hrabiny zezna�a pod przysi�g�, �e dopiero po odej�ciu hrabiego nape�ni�a kieliszek winem. Twierdzi�a, �e hrabia p�niej nie wchodzi� ju� do �ony; przesiedzia�a ca�� noc w przedpokoju, a do apartament�w hrabiny nie by�o innego wej�cia. Na podstawie tego zeznania nie mo�na by�o jawnie udowodni� jego winy. Zosta� zwolniony z braku dowod�w. S�dziowie zacz�li przypuszcza�, �e hrabina jednak mog�a znale�� skrytk� i pope�ni� samob�jstwo. W towarzystwie nikt nie wierzy� w samob�jstwo pi�knej i "mi�ej" hrabiny Alicji, aczkolwiek podczas procesu wysz�o na jaw niejedno, co rzuca�o na ni� dziwne �wiat�o. Zagadkowa sprawa zaprz�ta�a umys�y wwszystkich. W ko�cu zacz�to szepta�, �e uwolniono hrabiego i umorzono �ledztwo, aby nie miesza� do tej sprawy osoby zagranicznego ksi�cia. Utworzy�y si� dwa obozy. Jeden przemawia� na korzy�� hrabiego, twierdz�c, �e nie jest zdolny do takiego czynu, drugi wierzy� w jego win�. Lecz i ten drugi ob�z znajdowa� wyt�umaczenie dla hrabiego. Hrabina da�a mu pow�d do takiego post�pku, gdy� swoim stosunkiem z ksi�ciem zha�bi�a nazwisko m�a. Mimo to hrabia Treuenfels umar� dla ludzi swojej sfery. Przesta� istnie� dla nich i dok�adnie wiedzia� o tym. Dlatego te� natychmiast po wyj�ciu z aresztu �ledczego uda� si� do Treuenfelsu. T�skni� za swoim samotnym zamkiem i za swoj� jedyn� kochan� c�reczk�, kt�rej nie widzia� tak d�ugo. Teraz sta� w�r�d swoich podw�adnych - stracony, napi�tnowany - zha�biony w oczach ca�ego �wiata. Spostrzeg�, �e s�u�ba i oficjali�ci tak�e nie wierz� w jego niewinno��, a ta �wiadomo�� �ciska�a mu serce. Zagryz� wargi do krwi i bez s�owa pochyli� g�ow� w kr�tkim uk�onie. Potem przeszed� obok zgromadzonych, zmierzaj�c ku schodom, prowadz�cym z hallu do jego apartament�w. Twarz jego by�a blada i ponura, w oczach malowa� si� wyraz udr�ki. Na g�rze sta�a wci�� jeszcze panna Perdunoir i patrzy�a na niego przera�onym wzrokiem. Gdy hrabia zbli�y� si� do niej, krzykn�a g�o�no i ukry�a si� za kolumn�, podpieraj�c� schody. Hrabia drgn�� i zatrzyma� si�: - Mademoiselle! - zawo�a�. L�kliwie wyjrza�a zza filaru. - Czego pan hrabia sobie �yczy? - wyj�ka�a. - Mademoiselle, jutro opu�ci pani zamek Treuenfels. Przyjm� dla mojej c�rki niemieck� wychowawczyni� - powiedzia� stanowczo. Wtedy panna Perdunoir wysz�a ze swego ukrycia. - O, ja i�� sama... ja nie zosta� w taka dom, gdzie byli taka okropna rzecz - odpar�a drwi�co. - Prosz� zamilkn��! Jutro otrzyma pani w kasie pensj� za kwarta�. Powiedziawszy to zwr�ci� si� do kasjera, kt�ry sta� za nim: - Wyp�aci pan pannie Perdunoir kwartaln� pensj� oraz zwrot koszt�w utrzymania za ten okres. - S�ucham, panie hrabio! Teraz hrabia wyprostowa� si� i odwr�ci� si� do zebranych. - Nie zatrzymuj� nikogo. Kto chce opu�ci� Treuenfels mo�e to uczyni�, cho�by nawet by� zwi�zany umow�. Kto nie chcia�by pozosta�, mo�e otrzyma� w kasie wynagrodzenie za trzy miesi�ce. Po wypowiedzeniu tych s��w, skierowa� si� znowu na g�r�. Nagle ze schod�w zbieg�o co� bia�ego. By�a to male�ka hrabianka Gilda, urocze, pi�cioletnie dziecko, o z�otych w�osach, b��kitnych oczach. By�a boso i mia�a na sobie tylko d�ug� nocn� koszulk�. Hrabia szybko wbieg� na g�r� i pe�nym t�sknoty ruchem wyci�gn�� ramiona. - Tatu�ku! M�j kochany, drogi tatu�ku! Porwa� j� w obj�cia i przytuli� do siebie. - Moja malutka Gildo! Moje s�odkie dziecko - powiedzia� z bezgraniczn� tkliwo�ci�. Wzi�� c�reczk� na r�ce i zani�s� j� na g�r�, gdzie czeka�a ju� piastunka. - Przepraszam, panie hrabio, nie mog�am hrabianki utrzyma� w ��ku. - Wymkn�a� si� Henryce, moja ma�a Gildo? - spyta� hrabia. Ogarn�o go uczucie wielkiego szcz�cia, gdy czu� przy sobie jej r�owe cia�ko. Poj��, �e nic nie zdo�a go roz��czy� z c�rk�. Jej serduszko bi�o dla niego, pe�ne mi�o�ci i zaufania. - Henryka chcia�a mnie zatrzyma� w ��eczku, powiedzia�a, �e powinnam spa�. Ale Beata m�wi�a, �e ty, tatusiu, wr�cisz dzi� wieczorem, wi�c otwiera�am szeroko oczka, �eby nie zasn��. Tak d�ugo ci� nie widzia�am tatusiu, ci�gle podr�owa�e�. Gdy us�ysza�am tw�j g�os, uciek�am z ��ka i przybieg�am do ciebie. - M�j ma�y promyczek - szepn�� hrabia ze wzruszeniem. Zani�s� c�reczk� do jej sypialni i troskliwie u�o�y� j� w ��ku. I oto ma�a hrabianka spostrzeg�a nagle, �e ojciec ma oczy pe�ne �ez. - P�aczesz, tatusiu? Czy gniewasz si�, �e uciek�am z ��ka? - Nie, kochanie, to �zy rado�ci. Ciesz� si�, �e t�skni�a� tak za mn�, �e mnie kochasz. - Okropnie t�skni�am, tatusiu. Gdy odjecha�e� z tymi obcymi panami, p�aka�am bardzo, a nikt mnie nie pociesza�... Mademoiselle m�wi�a takie g�upstwa, powiedzia�a, �e ju� nigdy nie wr�cisz... Beata zatyka�a sobie uszy r�kami, gdy zaczyna�am p�aka�. A Henryka p�aka�a razem ze mn�. A mamusia? Ach, czy wiesz, �e ona le�y tam w grobowcach i nigdy si� ju� nie obudzi. Mademoiselle powiada, �e mamusia nie ma spokoju w grobie... Ale Beata wy�aja�a j� porz�dnie i powiedzia�a, �e to bzdury. Wiesz, tatu�ku, za mamusi� nie t�skni� wcale. Ale za tob�, och, tatusiu! Tak strasznie. Czy teraz ju� nie wyjedziesz? - Nie, kochanie, ju� nigdy. - Naprawd�? - Tak, nie opuszcz� ci�, moje biedne dziecko. - Ach, jak to dobrze, tatusiu! - Postaraj si� teraz zasn��, male�ka. Dobranoc! - Dobranoc, tatusiu! - powiedzia�a Gilda. Gilda otuli�a si� ko�derk� i po chwili zasn�a. Hrabia przywo�a� jej piastunk�, po czym wyszed� z sypialni. Uda� si� do swoich apartament�w. Jego kamerdyner, kt�ry s�u�y� jeszcze u jego ojca, czeka� tu na niego. Hrabia Harro spojrza� na niego przenikliwie. - Grollmann! Nie widzia�em ci� na dole w hallu. Grollmann spokojnie wytrzyma� spojrzenie swego pana. - Chcia�em tutaj zaczeka� na pana hrabiego. - Nie s�ysza�e� wi�c, co powiedzia�em ca�ej s�u�bie, musz� ci to powt�rzy�: kto nie chce nadal s�u�y� u mnie, ten mo�e odej��. Stary s�uga, kt�ry pomimo sze��dziesi�ciu lat, trzyma� si� krzepko - popatrzy� wilgotnymi oczyma na swego pana. - Tego si� chyba ja�nie pan nie spodziewa po Grollmannie? Ja b�d� s�u�y� memu panu, dop�ki mi sam nie powie, �ebym odszed�. Wiem, �e pan hrabia potrzebuje teraz wiernych s�u��cych. Biada temu, kto w mojej obecno�ci powie co� z�ego o ja�nie panu. Taki poczuje mocno moje pi�ci. - Wi�c ujmiesz si� za mn�, m�j stary? - spyta� hrabia ze s�abym u�miechem. - Ma si� rozumie�, panie hrabio. - Czy wierzysz w moj� niewinno��? - Jak we w�asn�, panie hrabio! Nie mo�na by by�o przecie� nikomu zaufa�, gdyby m�j pan hrabia mia� pope�ni� tak� zbrodni�! Hrabia poda� mu r�k�. - Dzi�kuj� ci, Grollmannie! Zapewne jeste� jedynym cz�owiekiem, kt�ry wierzy we mnie! - O, nie! Hrabianka Beata, tak�e jest przekonana o niewinno�ci pana hrabiego. Powiedzia�a mi to sama. Zabroni�a te� ludziom m�wi� o tej sprawie, �eby jakim z�ym s�owem nie przestraszy� naszej hrabianeczki. - A gdzie jest hrabianka Beata? - Powiedzia�a, �e poczeka w jadalni na pana hrabiego. Grollmann zatroskanym wzrokiem patrzy� na swego pana. Jak�e poblad� i zmizernia� w wi�zieniu �ledczym! A oczy mia� takie smutne, a� serce bola�o! Szcz�cie, �e nieboszczyk pan nie doczeka� tego... Zanim hrabia Harro si� o�eni�, by� zawsze weso�y, pogodny, a z rodzicami ��czy� go ogromnie serdeczny stosunek. Potem umar� stary hrabia, a Harro w rok p�niej po�lubi� Alicj�. Z ni� przysz�a do zamku niezgoda. Hrabia o�eni� si� wprawdzie z mi�o�ci, lecz szcz�cie jego trwa�o zaledwie kilka tygodni. Potem zacz�y si� niesnaski. Ach, a stara hrabina! Jak�e si� martwi�a, jak ubolewa�a nad losem jedynaka! Umar�a wkr�tce ze zgryzoty, ale nawet w dniu jej �mierci, hrabina Alicja nie dawa�a m�owi spokoju. Zacz�y si� te wa�nie od momentu, kiedy hrabina Alicja poczu�a, �e b�dzie matk� i nie wolno jej b�dzie bra� udzia�u w �adnej zabawie. Gniewa�o j� to bardzo, bo jeszcze przez kilka lat nie chcia�a mie� dziecka. Urz�dza�a wi�c m�owi gwa�towne sceny. Hrabia Harro by� uosobieniem cierpliwo�ci, s�dzi� bowiem, �e to wszystko ma zwi�zek ze stanem �ony. Spodziewa� si�, �e wszystko si� zmieni, gdy ju� urodzi si� dziecko. Omyli� si� jednak. Alicja uwa�a�a, �e dziecko sprawia jej du�o zbytecznych k�opot�w, nie zajmowa�a si� nim wcale. Gdy dziewczynka podros�a, przyj�a do niej francusk� guwernantk�. Mademoiselle Perdunoir potrafi�a si� wkra�� w �aski hrabiny. Nikt jej nie lubi�, hrabia czu� do niej antypati�; zajmowa� si� sam wychowaniem c�reczki i stara� si� przebywa� z ni� jak najwi�cej. Wtedy panna Perdunoir przesiadywa�a w buduarze hrabiny i opowiada�a jej pikantne historyjki i towarzyskie skandale. Wy�miewa�a zdradzanych m��w i bawi�a hrabin� p�ytk�, frywoln� paplanin�. Przebywa�a wi�cej w towarzystwie hrabiny Alicji, ni� Gildy, lecz to wychodzi�o dziecku na dobre, gdy� mademoiselle Perdunoir nie by�a nigdy dobr� wychowawczyni�. Matka mia�a niewiele czasu dla c�reczki, tote� Gilda prawdziwie kocha�a tylko ojca. Hrabina nie zajmowa�a si� tak�e domem. Troszczy�a si� jedynie o swoje przyjemno�ci, suknie i wielbicieli. Reszta j� nie obchodzi�a. Na szcz�cie po �mierci matki Harra zacz�a zarz�dza� domem hrabianka Beata. Alicja nie lubi�a ubogiej krewnej, dr�czy�a j�, jak swego m�a i s�u�b�. Beata znosi�a w milczeniu wszystkie przykro�ci, niekiedy jednak spojrzenie jej zdradza�o, �e nie cierpi hrabiny. By� mo�e, i� w ca�ym zamku nikt nie przej�� si� tak ma�o �mierci� Alicji, jak hrabianka Beata, cho� ona pierwsza w�o�y�a po niej �a�obne suknie. ** ** ** Hrabia Harro przebra� si� i zszed� do jadalni. Gdy stan�� na progu, odwr�ci�a si� do niego wysoka kobieta, o postawie Junony, przybrana w �a�obn� sukni�. By�a to Beata. Twarz jej by�a �miertelnie blada. Nie by�a brzydka, lecz rysy mia�a ostre, surowe, niemal m�skie, nos du�y i wydatny, w�skie, zaci�ni�te wargi. Do czarnych w�os�w pasowa�y ciemne oczy, kt�re teraz p�on�cym spojrzeniem obrzuci�y hrabiego. Te p�on�ce �renice stanowi�y dziwny kontrast z blad�, nieruchom� twarz�. Zdradza�y one, �e dusza tej dziewczyny kryje wielk� nami�tno��. Beata mia�a lat trzydzie�ci kilka. By�a uboga, wi�c �aden m�czyzna nie ubiega� si� o jej wzgl�dy. By�a te� niezmiernie dumna i z oboj�tno�ci� znosi�a sw�j los. Nikt nie zdo�a� wzbudzi� w niej przelotnej cho�by uwagi, dop�ki nie przyjecha�a do Treuenfelsu i nie ujrza�a Harra. Kuzyna swego pozna�a przed laty, gdy by�a jeszcze podlotkiem. Gdy zetkn�a si� z nim ponownie z ca�� nami�tno�ci�, do jakiej by�a zdolna, zakocha�a si� w krewnym. Daremnie t�umaczy�a sobie, �e Harro jest m�em innej. Mi�o�� przepala�a jej serce. Ukrywa�a swoje uczucie, lecz nie potrafi�a go pokona�. Gdy spostrzeg�a, �e hrabia jest nieszcz�liwy w po�yciu z Alicj�, zacz�a si� �udzi� nadziej�, �e b�dzie u niej szuka� pociechy. On jednak nie czu� dla niej nic opr�cz oboj�tnego wsp�czucia; wydawa�a mu si� raczej niesympatyczn�. Da� jej miejsce w swoim domu, bo nie chcia�, �eby hrabianka Treuenfels tu�a�a si� u obcych ludzi i zarabia�a na chleb. Beata jednak uwielbia�a skrycie swego kuzyna i nienawidzi�a jego �on�, kt�ra zatruwa�a mu �ycie. Nienawidzi�a jej, bo posiada�a to wszystko, czego ona pragn�a, bo by�a m�oda, pi�kna, z�otow�osa, bo Harro j� kocha�. Nie zdradza�a si� jednak nigdy ani ze swoj� mi�o�ci�, ani z nienawi�ci�. Panowa�a nad sob� i okazywa�a krewnym jedynie pokorn� wdzi�czno��. Teraz hrabina Alicja nie �y�a. Hrabiego zwolniono z braku dowod�w, powr�ci� na zamek zha�biony, napi�tnowany. Beata wiedzia�a, �e zamieszka teraz samotny i opuszczony przez przyjaci� w swoim zamku, �e nie b�dzie mia� nikogo pr�cz niej. Ona nie porzuci go, stanie si� jego wiern� przyjaci�k�. Teraz przesta� by� ju� tak dalekim, niedost�pnym jak niegdy�. Kto wie - mo�e samotno�� popchnie go w jej ramiona. W jej obj�ciach mia� zapomnie� o b�lu, o nieszcz�ciu, o wszystkim. Ona wynagrodzi mu doznane cierpienia. Hrabia Harro spojrza� na kuzynk�. Wydawa�a mu si� zmieniona, sprawia�a wra�enie ci�ko chorej. - Dobry wiecz�r, Beato! Grollmann powiedzia� mi, �e ci� tutaj zastan�. S�dzi�em ju�, �e opu�ci�a� Treuenfels, aby nie przebywa� pod jednym dachem ze mn�. - Jak mog�e� tak s�dzi�? Czy mia�am si� odp�aci� czarn� niewdzi�czno�ci� za tyle dobroci, jakiej dozna�am od ciebie? - Ach, wi�c dlatego? Zosta�a� przez wdzi�czno��? Zwalniam ci� z tego d�ugu wobec mnie. Je�eli wolisz st�d wyjecha�, to nie kr�puj si�, Beato. Ja zabezpiecz� tw�j byt. Po co masz dzieli� skutki kl�twy, kt�ra ci��y na mnie. Wiesz przecie�, �e zwolniono mnie z braku dowod�w. - Tak, Harro, wiem o tym. - Uczynisz zatem jak zechcesz. Ja nie podam ci teraz r�ki, mo�e si� ni� brzydzisz. Wtedy zbli�y�a si� szybko do niego i poda�a mu r�k�. Oczy jej zab�ys�y nagle, gdy powiedzia�a: - W takim razie, ja podam ci r�k� na powitanie. Je�eli pozwolisz, m�j drogi, to ch�tnie pozostan� w Treuenfelsie. Nie�mia�o u�cisn�� jej d�o�. - Na moich r�kach nie ma krwi, Beato. - Wierz� ci, Harro. Gdyby ca�y �wiat stan�� przeciwko tobie, ja nie opu�ci�abym ci�. Gdyby ci� skazali, gdyby� sam przyzna� si� do winy, to i wtedy nie w�tpi�abym o twojej niewinno�ci. - Dzi�kuj� ci, Beato. Ciesz� si�, �e zostaniesz ze mn�, cho� czeka ci� nieweso�e �ycie. W wi�zieniu sta�em si� zgorzknia�ym, zn�kanym cz�owiekiem. By�bym pope�ni� samob�jstwo, gdyby nie my�l o dziecku. Musz� �y� dla Gildy. A poza tym pragn� uczyni� wszystko, a�eby wy�wietli� zagadk�, ci���c� na �mierci mej �ony... - Gdyby mo�na by�o j� wy�wietli�, to uczyniliby to s�dziowie. Lecz im tak�e nie uda�o si� dociec prawdy - rzek�a bezd�wi�cznie. - Mimo to, spr�buj� dowiedzie� si� prawdy. B�dzie to jedyny cel mego �ycia. - A dziecko? - spyta�a Beata. - Masz s�uszno��, musz� przede wszystkim my�le� o mojej ma�ej Gildzie. Musz� j� tak wychowa�, aby mia�a si�� i potrafi�a pogodzi� si� z my�l�, �e jest c�rk� napi�tnowanego. Aha, Beato! Pierwsze, co uczyni�em po powrocie - by�o odprawienie panny Perdunoir. Nie wydawa�a mi si� nigdy odpowiedni� wychowawczyni�. Mam zamiar przyj�� niemieck� nauczycielk�. - Pochwalam tw�j zamiar. Panna Perdunoir jest g�upi� i lekkomy�ln� osob�. Podczas twej nieobecno�ci musia�am jej ci�gle pilnowa�. Spojrza� na jej blad� twarz. - Mia�a� ostatnio wiele ci�kich obowi�zk�w, Beato, zajmowa�a� si� ca�ym domem. Czy nie jeste� przepracowana? Wygl�dasz bardzo mizernie, przestraszy�em si�, gdym ci� zobaczy�. Czy chorowa�a�, Beato? - Nie, nie, jestem zdrowa. Ale cierpia�am wraz z tob�, l�ka�am si� o tw�j los. Zreszt�, mniejsza o mnie, ja si� szybko poprawi�. - Dzi�kuj� ci za tyle wsp�czucia, Beato. Nie wiedzia�em, �e zajmowa� ci� tak �ywo m�j los. Zawstydzasz mnie swoj� dobroci�, bo ja niewiele my�la�em o tobie... - Nic dziwnego, mia�e� inne sprawy na g�owie. - Tak, i to bardzo nieweso�e sprawy. Powiedz mi, Beato, czy zastanawia�a� si� nad zagadk� �mierci mojej �ony? Czy usi�owa�a� wyja�ni� sobie ten wypadek? - Naturalnie, Harro! - A do jakiego dosz�a� wniosku? - Jestem przekonana, �e Alicja odebra�a sobie �ycie. - Ale czemu mia�aby to uczyni�? Beata zawaha�a si�. Wreszcie odpar�a: - Alicja by�a kobiet� kapry�n� i nieobliczaln�. Bywa�a nieraz tak rozdra�niona, �e graniczy�o to ze stanem niepoczytalno�ci. Takie osoby trac� �atwo panowanie nad sob� i zdolno�� logicznego rozumowania. Tego wieczoru by�a na pewno niepoczytalna. Wiedzia�a, �e uczyni�a co� takiego, czego nie b�dziesz jej m�g� wybaczy�. Pierwszy raz w �yciu okaza�e� si� surowy, wybuchn��e� s�usznym gniewem. To zbudzi�o przekor� i up�r w tej rozpieszczonej istocie. Postanowi�a symulowa� samob�jstwo: Chcia�a ci� nastraszy�, nie wierzy�a bowiem w dzia�anie tej trucizny. Czy pami�tasz jak kpi�a z ciebie, gdy nam pokaza�e� ten flakonik? Powiedzia�a, �e zawiera on wod� z cukrem. Przypuszcza�a, �e ten p�yn odurzy j� troch� i wyobra�a�a sobie to wszystko bardzo romantycznie... Hrabia Harro s�ucha� z uwag� s��w kuzynki. - Przedstawiasz t� spraw� w taki spos�b, �e nie jest pozbawiona prawdopodobie�stwa, zw�aszcza dla os�b, kt�re zna�y charakter Alicji. Zapominasz jednak o pewnym szczeg�le: sk�d wzi�a trucizn�? - Wyj�a j� z twego biurka. - Przecie� nie wiedzia�a, gdzie przechowywa�em flakonik. - Mog�a ci� podpatrzy�, gdy otwiera�e� biurko. Wiedzia�a, �e flakon jest w tej skrytce. - To mo�liwe. A jednak nie mog� sobie wyobrazi�, �e Alicja to zrobi�a. - Dlaczego? Kobiety s� zawsze ciekawe. Alicja mia�a dziwaczne usposobienie, mo�e n�ci�a j� my�l posiadania trucizny... - Ach, bodajbym wam nigdy nie pokazywa� tego flakonu! - Tak, by�oby to lepiej - szepn�a ochryple Beata. - Je�eli tak by�o, jak powiadasz, to nie mam widok�w, �eby udowodni� moj� niewinno��. Umarli milcz�. Przejd�my jednak na inny temat. Dzi�kuj� ci bardzo, �e postara�a� si� o to, by Gilda nie wiedzia�a o niczym. Grollmann opowiada� mi, �e zabroni�a�, aby m�wiono o tym wypadku. B�d� ci bardzo wdzi�czny, je�eli w dalszym ci�gu postarasz si� pomaga� mi pod tym wzgl�dem. W przysz�o�ci moja c�rka b�dzie si� musia�a dowiedzie� prawdy, ale pragn�, by us�ysza�a j� z moich ust... Dowie si� wtedy, �e jej ojciec siedzia� na �awie oskar�onych i �e go zwolniono z braku dowod�w... Zwolniono? Nie mo�na tego wcale nazwa� zwolnieniem... - Nie my�l o tym, m�j drogi, postaraj si� zapomnie�, �e ci wyrz�dzono krzywd�! Tu panuje spok�j, nikt nie b�dzie ci� dr�czy�. Ja b�d� wsz�dzie g�osi�a, �e jeste� niewinny, b�d� ci pomaga�a z ca�ych si�... U�cisn�� serdecznie jej r�k�. - Dobra, wierna Beato, nie wiem jak ci podzi�kowa�! Prosz� ci� jeszcze, �eby� na razie zajmowa�a si� troch� Gild�, dop�ki nie przyjedzie nowa wychowawczyni. Ja b�d� z ni� przebywa� bardzo wiele, lecz takie dziecko wymaga kobiecej opieki.... - Mo�esz polega� na mnie. B�d� dba�a o Gild�, jak kochaj�ca matka. Teraz jednak ka�� podawa� do sto�u. Musisz by� g�odny... Zadzwoni�a, a gdy zjawi� si� lokaj, kaza�a mu wnie�� posi�ek. S�u��cy po kilku minutach wszed� z tac� nie m�g� za sob� zamkn�� drzwi, bo wion�� do jadalni mocny powiew wiatru. Jedno z okien by�o �le domkni�te, wskutek czego powsta� silny przeci�g. Okno otworzy�o si� ha�a�liwie, ko�ce obrusa wzd�y si�, jeden z nich uderzy� w twarz hrabiank� Beat�. Z ust jej wyrwa� si� okrzyk. Hrabia Harro wsta� i szybko zamkn�� okno. Na dworze szala�a wci�� wichura. Lud powiada, �e to kr��� w powietrzu pot�pione dusze, kt�re nie mog� zazna� spokoju w mogile. A jednak ten dziki wicher by� jedynie zapowiedzi� bliskiej wiosny... - Przel�k�a� si�, Beato - powiedzia� hrabia, powracaj�c do sto�u. - Nie znosz� tego wiatru, dzia�a mi na nerwy - odpar�a, sil�c si� na u�miech. Obrzuci� j� zatroskanym spojrzeniem. Musia�a naprawd� by� bardzo zdenerwowana. W milczeniu spo�ywali posi�ek. Potem hrabia podni�s� si� z miejsca. - Przepraszam ci�, �e milcza�em tak d�ugo, lecz w wi�zieniu oduczy�em si� niemal m�wi�. Zaprz�ta mnie wci�� jedna my�l: jak umar�a Alicja i z czyjej winy? Dobranoc, Beato. Raz jeszcze dzi�kuj� ci za twoj� dobro� i przywi�zanie. Uk�oni� si� i wyszed� z pokoju. Chocia� Beata okazywa�a mu tyle przychylno�ci, nie czu� si� dobrze w jej towarzystwie. Czyni� sobie wyrzuty, lecz nie m�g� jako� nabra� do niej sympatii. Beata �ledzi�a go p�on�cymi oczyma. Przez chwil� siedzia�a jak kamienny pos�g, w kt�rym �y�y tylko oczy. Wlepi�a wzrok w jeden punkt, jakby widzia�a tam co� okropnego, straszliw�, dr�cz�c� zjaw�. Potem wyci�gn�a r�ce przed siebie... W tej samej chwili zahucza� wicher, jakby na dworze odbywa� si� sabat czarownic. Zagwizda� w kominach i w okiennych niszach, drzwi otworzy�y si� z trzaskiem, jakby pchni�te czyj�� niewidzialn� r�k�... Beata wsta�a. By�a bardzo blada, na twarzy jej malowa� si� strach. Po chwili nadszed� s�u��cy i zamkn�� drzwi. - Niech Henryk zbierze ze sto�u - powiedzia�a Beata - a potem sprawdzi, czy okna i drzwi s� dobrze pozamykane. Jaka okropna pogoda! - Tak, ja�nie hrabianko, nie pami�tam takiej wichury. Strach cz�owieka bierze... Hrabianka za�mia�a si� ostrym, szyderczym �miechem. - Tylko tch�rze l�kaj� si� niepogody, Henryku. Wysz�a z pokoju. S�u��cy wzruszy� ramionami i potrz�sn�� g�ow�. S�u�ba nie lubi�a hrabianki Beaty. - A to Herod_baba - mrukn�� - w�siska pod nosem jak chor��y. Takie baby nie boj� si� �mierci ani diab�a... Wykona�, co mu kaza�a hrabianka, a potem zszed� do suteryn zamku, gdzie znajdowa�y si� pomieszczenia gospodarskie. W pokoju, obok kuchni, siedzia�a ca�a s�u�ba. Kucharka zaparzy�a herbaty i wla�a do niej sporo rumu. Do tego poda�a ma�e ciasteczka. Trzeba by�o przecie� w jaki� spos�b uczci� powr�t pana, cho� nie by�o powodu do g�o�nej uroczysto�ci. S�u�ba rozsiad�a si� wygodnie i m�wi�a, �e jednak w zamku mo�na prowadzi� bardzo dobre �ycie. Nikt nie by� tak g�upim, �eby wyrzec si� dobrowolnie doskona�ego miejsca. Je�eli hrabia jest winny i ma nieczyste sumienie, to przecie� tylko jego sprawa, a nie s�u��cych. A je�li nieboszczka hrabina nie mo�e zazna� spokoju w mogile i straszy po zamku, to na pewno jej kl�twa dotknie winowajc�. By�a za �ycia tak niegodziwa, �e nie mo�e by� ju� gorsza teraz, gdy sta�a si� z�ym duchem. Tak rozprawiali s�u��cy, pij�c herbat� z rumem i jedz�c smaczne ciastka. By�o im dobrze, o wiele lepiej, ni� ich panu, kt�ry niespokojnie przechadza� si� po swoich pokojach. ** ** ** Hrabia, po�egnawszy si� z kuzynk�, wst�pi� jeszcze na chwil� do sypialni Gildy. Przez chwil� patrzy� na �pi�c� dziewczynk� i dozna� nagle uczucia b�ogiego spokoju i ukojenia. Wyszed� na palcach z sypialni i uda� si� do swego gabinetu. Na biurku sta�a du�a fotografia hrabiny Alicji. Pewien artysta mia� malowa� jej portret dla galerii przodk�w, lecz ona nie mog�a si� zdecydowa�, w jakiej toalecie ma pozowa� do tego obrazu. Wreszcie sfotografowa�a si� w kilku r�nych pozach. Zdj�cie, kt�re mia� przed sob�, podoba�o si� jej najbardziej. Chcia�a, �eby j� malowano w tej w�a�nie pozycji. Kilka razy pozowa�a nawet malarzowi. Hrabia zrobi� sobie notatk�. Postanowi� napisa� do malarza i zapyta�, czy m�g�by wyko�czy� ten portret wed�ug fotografii. Usiad� przy biurku i wzi�� do r�ki wizerunek zmar�ej �ony. Jak�e j� niegdy� kocha�, jak�e bolesnego dozna� zawodu! Patrzy� na jej u�miechni�t�, �liczn� twarz, na filuterne oczy... - Czy sama to zrobi�a�, Alicjo? Czy zawini�a� bardziej, ni� przypuszcza�em i sama wyda�a� na siebie wyrok? A mo�e bawi�a� si� tylko w niebezpieczn� gr�, jak to przewiduje Beata? Jakim sposobem jednak postara�a� si� o trucizn�? Takie pytania zadawa� hrabia fotografii. Odstawi� j� na biurko i pochyli� si�, aby otworzy� skrytk�. Potem spojrza� na drzwi. Czy kto� go m�g� podpatrze�, gdy dochodzi� do biurka? Przecie� gdyby kto� sta� na progu pokoju, to na pewno musia�by spostrzec t� osob�. Obrzuci� badawczym spojrzeniem drzwi i potrz�sn�� g�ow�. Co to? Tam w przyleg�ym pokoju sta� jaki� cz�owiek i tak�e potrz�sa� g�ow�. Ach, to przecie� by�o jego w�asne odbicie w lustrze! Obok by�o lustro, w kt�rym zapewne odbija�o si� tak�e jego biurko. Szybko wszed� do przyleg�ego pokoju i spojrza� do lustra. Tak, st�d wida� by�o dok�adnie ca�e biurko. Je�eli kto� sta� tutaj, m�g� doskonale podpatrze�, jak otwiera� skrytk�. Powr�ci� do gabinetu. Skrytka nie mia�a teraz �adnej warto�ci, odk�d musia� j� pokaza� s�dziemu �ledczemu. Wyj�to wtedy kosztowny flakonik i do��czono go do akt sprawy. Trucizn� przekazano chemikowi, lecz flaszeczk� oddano dzi� hrabiemu, bo by�a bardzo cenna. Od�o�y� j� do skrytki. Flakonik ten podoba� mu si� od pierwszej chwili, zachwyci�a go jego misterna robota. Kupi� go, a trucizn� zostawi� w nim jedynie jako osobliwo��. Ekspert s�dowy stwierdzi�, �e zawarto�� flakonu wystarczy�a, aby zg�adzi� kilkana�cie os�b. Kilka kropel zabija�o cz�owieka. Hrabia Harro wiedzia�, �e trucizna jest mocna. Przed paroma laty otru� kilkoma kroplami starego, chorego wy��a. Pies zdech� natychmiast, trucizna dzia�a�a lekko i bez b�lu. Schowa� j�, aby jej u�y� w podobnym wypadku. A tymczasem sprowadzi�a na niego nieszcz�cie. W swoim czasie pokaza� kilku osobom �w flakonik i powiedzia�, �e zawiera trucizn�. �ona prosi�a go wtedy, by opr�ni� flakonik i podarowa� go jej. Zar�wno ona, jak i baron Dalheim twierdzili, �e we flakoniku jest os�odzona woda. Lecz hrabia by� innego zdania. Obawia� si�, �e �lady trucizny mog� pozosta� we flakoniku, wi�c nie podarowa� go �onie. Poszed� natychmiast do gabinetu i schowa� go do skrytki. Gdy powr�ci� do salonu, Alicja siedzia�a nad�sana. Gniewa�a si�, �e m�� jej odm�wi�. Baron Dalheim tak�e �mia� si� z obaw przyjaciela. Tylko Beata nie wtr�ca�a si� do rozmowy. Widzia�a jak kuzyn u�mierci� wy��a. Po odej�ciu Dalheima Alicja urz�dzi�a m�owi scen�, �e odm�wi� jej flakonika. Jak to dobrze, �e w�wczas nie spe�ni� jej �yczenia! Teraz przynajmniej nie potrzebowa� sobie robi� wyrzut�w, �e lekkomy�lnym post�powaniem sprowadzi� �mier� �ony. Kto wie, mo�e Alicja naprawd� pope�ni�a samob�jstwo? Postanowi�, �e przeszuka jej pokoje, �e zajrzy do ka�dego k�ta, do ka�dej szufladki. Mo�e tam natrafi na jakie� �lady. Dzi� jeszcze zabierze si� do dzie�a. Szybko wyszed� z gabinetu, by zbada� apartamenty �ony. Okaza�o si� jednak, �e s� zamkni�te na klucz. Wtedy powr�ci� do siebie i zadzwoni� na s�u��cego. - Grollmann, id� do hrabianki Beaty. Powiedz, �e prosz� o klucze do apartament�w mojej �ony - rzek� do kamerdynera. ** ** ** Pokoje Beaty by�y na drugim pi�trze. Beata jeszcze nie spa�a. Gdy Grollmann powt�rzy� jej polecenie hrabiego, zmarszczy�a lekko brwi i drgn�a. - Co? Klucze do pokoi hrabiny? - spyta�a ochryp�ym g�osem. - Tak, ja�nie panienko. - A po co hrabiemu te klucze? - Nie wiem. Pewno pan hrabia chce wej�� do tych pokoi. Hrabianka opanowa�a si�, wreszcie rzek�a z u�miechem. - C�, czemu nie mia�by tam wchodzi�? Niech Grollmann zaczeka, zaraz dam te klucze. - M�j pan hrabia mo�e spokojnie wej�� do pokoju nieboszczki, on nie potrzebuje si� l�ka� - powiedzia� Grollmann z przekonaniem. - Grollmann ma s�uszno��. Prosz�, oto te kluczyki. - Dzi�kuj�. - Niech Grollmann zwr�ci uwag� panu hrabiemu, �eby sprawdzi�, czy drzwi i okna s� dobrze pozamykane. Przy tej wichurze mog�yby si� �atwo otworzy�, a s�u�ba jest taka l�kliwa, nie trzeba jej straszy�. - Powiem, powiem panu hrabiemu. Ja�nie panienka pami�ta o wszystkim. Grollmann uk�oni� si� Beacie i wyszed� z pokoju. Hrabianka zamkn�a za nim drzwi i obr�ci�a klucz w zamku. Potem stan�a i zacz�a nads�uchiwa�. Wichura przycich�a nieco, us�ysza�a wi�c odg�osy otwieranych i zamykanych drzwi w pokojach hrabiny Alicji. Grollmann przyni�s� swemu panu klucze, a hrabia po raz drugi uda� si� do apartament�w zmar�ej �ony i otworzy� je. Wolnym krokiem przemierza� pokoje. By� to ca�y szereg wspania�ych komnat niezwykle wytwornie urz�dzonych. Sta�y w nich meble nowoczesne, ca�e urz�dzenie by�o utrzymane w modernistycznym stylu. Hrabina Alicja kaza�a wynie�� staro�wieckie sprz�ty, kt�re od stuleci sta�y na tych samych miejscach. Wystawiono je do ma�o zamieszkanego wschodniego skrzyd�a zamku. Wola�a nowoczesne urz�dzenie, kieruj�c si� i tutaj swoim oryginalnym, nieco kapry�nym gustem. Nie trzyma�a si� �ci�le �adnego stylu, najwa�niejsze, wed�ug niej, by�y zaciszne, przytulne k�ciki, ciep�e tony, jasne barwy i oryginalno��. W jednym saloniku sta�o mn�stwo foteli i krzese�, ka�de innego kszta�tu i barwy. A jednak ca�o�� sprawia�a harmonijne i mi�e wra�enie, stanowi�a wymarzone t�o dla urody pi�knej, z�otow�osej kobiety. Pokoje przesycone by�y woni� ulubionych perfum Alicji. Zdawa�o si�, �e �yje tu jeszcze jej duch, gdy� wszystko zosta�o w tym stanie, jak za jej �ycia. Hrabia wszed� wreszcie do sypialni, gdzie umar�a jego �ona. By� to ostatni pok�j w d�ugiej amfiladzie. Sta�o tam pokryte koronkami ��ko, pe�ne jedwabnych poduszek, zas�ane jedwabn� ko�dr�. ��ko, w kt�rym znaleziono j� martw�. Hrabia Harro podszed� do tego ��ka i powi�d� po nim wzrokiem. W my�lach ujrza� swoj� m�od� �on�, le��c� tutaj, jak owego okropnego ranka, gdy zawezwano go do niej. Twarz jej by�a powleczona martw� blado�ci�, wargi lekko posinia�y - co stanowi�o niechybn� oznak�, �e zmar�a wskutek straszliwej trucizny. A powieki by�y niemal przezroczyste, prze�wieca�y przez nie b��kitne gwiazdy jej oczu. - Jak umar�a�, Alicjo? Czy tw�j duch nie m�g�by mi pom�c przy rozwi�zaniu tej zagadki. Pom� mi! Nie dla siebie prosz� o to, lecz dla naszego dziecka. Pragn�, aby prawda wysz�a na jaw, aby zosta�a zmyta ha�ba z mego nazwiska, z nazwiska twojej c�rki... Powiedzia� to g�o�no, jakby Alicja le�a�a przed nim i mog�a to us�ysze�. Wichura wstrz�sn�a znowu drzwiami i oknami, zdawa�o si�, �e kto� pragnie wej�� do pokoju. Hrabia westchn�� i zacz�� rozgl�da� si� woko�o. �ciany by�y pokryte wspania�� boazeri�, ozdobion� kunsztownymi inkrustacjami. Na tle jasnobr�zowego drzewa odbija�y si� pi�kne wzory z hebanu, per�owej masy i ko�ci s�oniowej. Pok�j zdobi�y w regularnych odst�pach rze�bione pilastry, podtrzymuj�ce szerokie panele. Do tych staro�ytnych �cian nie pasowa�y jasne, nowoczesne meble, dlatego te� hrabina Alicja kaza�a ca�y sufit oraz g�rn� cz�� �cian wybi� jedwabn� b��kitn� materi�, aby uzyska� w pokoju ja�niejszy ton. Hrabia Harro przywyk� do takich pomys��w �ony. Teraz tak�e nie zwr�ci� na to uwagi. Zacz�� si� natomiast zastanawia�, dlaczego z tego pokoju nie prowadzi �adne przej�cie do okr�g�ej wie�y. Zamek Treuenfels posiada� po bokach �rodkowego budynku dwie czworok�tne wie�e, kt�re swoim stylem i architektur� pasowa�y doskonale do ca�o�ci, oraz jedn� okr�g�� wie��, znajduj�c� si� na ko�cu zachodniego skrzyd�a, r�ni�c� si� bardzo od pozosta�ych cz�ci budowli. Sypialnia hrabiny przylega�a do tej w�a�nie okr�g�ej wie�y. Zapewne nie umieszczono w tym pokoju �adnych drzwi do wie�y, �eby nie uszkodzi� kosztownej boazerii. Zdarzy�o si� po raz pierwszy, �e zastanawia� si� nad tym. Dzi� jednak tak�e nie zaprz�ta� sobie tym zbyt d�ugo g�owy. Odwr�ci� si� i wszed� do pokoju, w kt�rym sta�o biurko hrabiny. Zbli�y� si� do biurka i otworzy� je. Powoli starannie zacz�� bada� zawarto�� szufladek, nie przepu�ci� �adnej kartki, �adnego papierka. Znalaz� du�e ilo�ci papeterii, troch� list�w, jakie� notatki i dzienniczek swojej �ony. Nie wiedzia�, �e Alicja pisa�a dziennik. Otworzy� go szybko, maj�c nadziej�, �e mo�e si� czego� dowie. Dozna� jednak rozczarowania. Ostatnie zapiski pochodzi�y z panie�skich czas�w jego �ony, by�y skre�lone ostatniego wieczoru przed �lubem. Mimo woli przeczyta� ostatnie wyrazy: "Jutro pe�nymi �aglami wyp�yn� na morze, jutro b�d� m�atk�! Chwa�a Bogu, przestan� si� nareszcie liczy� z tym, co wypada i nie wypada! Teraz zacznie si� swobodne i weso�e �ycie!" Tak ko�czy� si� pami�tnik. Zamkn�� go i od�o�y� na bok. Nie chcia� zna� innych tajemnic z panie�skich czas�w �ony. Wiedzia�, �e w tym zeszycie nie znajdzie wyja�nienia zagadki jej �mierci, gdy� po �lubie przesta�a pisa� dziennik. Doznawa� uczucia, �e lepiej b�dzie, gdy go spali. Nie chcia� go zachowa� dla swej c�rki. Gilda powinna by�a mie� o matce jak najlepsze wspomnienia. Wi�kszo�� list�w od�o�y� do pami�tnika. Nie chcia� ich czyta�, sprawdza� tylko daty. Przekona� si�, �e i w tych papierach nie znajdzie nic wa�nego. Nie znalaz� r�wnie� �adnej flaszeczki, w kt�rej Alicja mog�a przechowywa� trucizn�. Jego poszukiwania okaza�y si� daremne. Wreszcie wsta� z krzes�a. By�o ju� dobrze po p�nocy, w zamku panowa�a g�ucha cisza. Zani�s� listy i pami�tnik do swego gabinetu i spali� je w kominku. P�omie� strzeli� weso�o w g�r� i po chwili zosta�a tylko garstka popio�u. Potem hrabia raz jeszcze wszed� do pokoju c�reczki. Spa�a spokojnie, oddychaj�c r�wno, a i piastunka zdrzemn�a si� na fotelu przy ��ku. Nie dos�ysza�a jego krok�w. Wyszed� na palcach, �eby nikogo nie zbudzi� i poszed� do swojej sypialni. Wkr�tce potem po�o�y� si� do ��ka. Na dworze wichura uciszy�a si� zupe�nie. ** ** ** Gdy zbudzi� si� nazajutrz, �wieci�o jasno s�o�ce. Otworzy� okno. Powietrze by�o rze�kie i ch�odne. Odetchn�� pe�n� piersi�, po czym szybko si� ubra�. Zamierza� w�a�nie zej��, gdy us�ysza� pukanie do drzwi. - Tatusiu, kochany tatusiu! - zabrzmia� cienki dziewcz�cy g�osik. Szybko otworzy� drzwi. Na progu sta�a male�ka bia�o ubrana dziewczynka i �mia�a si� do niego. Wzi�� j� szybko na r�ce i tkliwie przycisn�� do serca. - M�j promyczek