5795

Szczegóły
Tytuł 5795
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

5795 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 5795 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

5795 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Marcin Wolski Pies w studni Prolog. Studnia Pot�pionych J�k dzwon�w wibruje, obija si� o �ciany kr�tych uliczek, �lizga po miedzianych rzygaczach rynien, p�osz�c z attyk stada ptactwa, kt�re z furkotem wzbija si� w s�oneczne niebo, nie wywo�uj�c najmniejszego wra�enia na kamiennych maszkarach, przyczajonych wok� wie� katedry. Spok�j tych monstr�w kontrastuje z nastrojem ci�by ludzkiej, spoconej, faluj�cej, wielobarwnej, cia�u pradawnego smoka podobnej. I jak on �ar�ocznej. Gawied� ile si� napiera na kordony utworzone przez miejskich pacho�k�w i ksi���cych gwardzist�w wok� drogi wiod�cej ku Dziedzi�cowi P�aczu, tak jakby chcia�a nasyci� si� cudzym l�kiem, b�lem, �mierci�. Znam dobrze swych wsp�ziomk�w, z osobna dobrzy, poczciwi ludzie, p�acz�cy nad ka�dym zdech�ym psem lub zabit� much�. W stadzie straszni, bezlito�ni, szaleni. Obserwowa�em nieraz w bitwie, p�ki potyka si� m�� z m�em, twarzami zwr�ceni ku sobie; jest w tej walce co� szlachetnego, porywaj�cego, gdy jednak kt�ra� ze stron poda ty�y, �amie si� szyk, nikn� regu�y i elegancja, a zwyci�zcy zmieniaj� si� w hord� wampir�w ��dnych krwi. A twarze t�umu? Gdzie si� podziewa ich powszednia dobroduszno��, indywidualna uroda? Gawied� ma wy��cznie paskudne pyski. Czy jeste� gdzie� w�r�d niej Anzelmo? M�j kochany przyjacielu, skrybo pilny, kopisto moich wolumin�w, powierniku najskrytszych uniesie�, donosicielu sumienny, oskar�ycielu perfekcyjny, ergo m�j zab�jco per procura. Pewnie skry�e� si� w kt�rej� loggi lub w mrocznym wykuszu i czekasz fina�u, aby wreszcie odetchn�� spokojnie, p�j�� do szynku lub bordello i tam zapomnie�, czego nie zapomnisz. Za� ty, Najja�niejszy Panie, czy zacierasz ukradkiem swe kr�tkie, upier�cienione palce, poj�c si� afrodyzjakiem z rozkosznego pucharu zemsty? Przez dziurawy sp�d w�zka, w kt�rym ko�acze si� moje serce, widz� drewniany bruk, zasch�e �lady ko�skich odchod�w, a zarazem �d�b�a zielonej wiosennej trawy pomi�dzy kostk�. Uciekaj� pode mn�, jak te wszystkie dni i godziny przeminione. Ile� razy pod��a�em tym duktem jako dzieci�, jako �ak, jako pocz�tkuj�cy artysta, wreszcie jako ja sam, mistrz Alfredo Derossi, zwany �II Cane", nasz drogi Freddino, jego prywatno��... pst! Tajemnica, wszyscy wiedz� kto. Ej�e, wy szkarpy pochy�e, wystaj�ce z mur�w jak ty�ki kramarek. Czy to gdzie� tu obok was widzia�em Margerit�, jak z dzbanem na g�owie sz�a ko�ysz�c biodrami - i ca�ym �wiatem zakochanego szesnastolatka? A Lucia, ma�a, powabna jak gi�tka trzcina, czy to nie dla niej na pobliskich straganach kupowa�em pantofelki haftowane z�ot� nici� w smoki azjatyckie, ptaki rajskie... A Claudia, ile to wiosen min�o od chwili, gdy kole Bramy P�atnerzy wr�czy�a mi li�cik wyznaczaj�cy pierwsz� schadzk�, a Maria... Pami�tam, wczesnym latem sta�em z Anzelmem gdzie� tu przy kramach z antykwitatami, ogl�daj�c manuskrypty benedykty�skie z Castello Blanco zawieraj�ce uznane z dawna za zaginione pisma Arystotela. Nie zauwa�yli�my dwukonnej kolasy, p�ki ta nie zwolni�a. Kar� konie parskn�y dono�nie. Unie�li�my g�owy, w okienku mi�dzy rozsuni�tymi firankami mign�a nam twarz blada, szlachetna, o ustach karminowych i brwiach zro�ni�tych... - Na brzuch Bachusa, panie, ona u�miechn�a si� do nas! - zawo�a� m�j druh, powiernik, ucze�, zdrajca. Nie do ciebie, do mnie, durniu - pomy�la�em i naraz zapragn��em zn�w znale�� si� w jej ramionach, pi� rozkosz z jej ust, dosi��� jej jak czarodziejskiego rumaka i �eglowa� ponad �wiatem. M�j w�zek stan��, us�ysza�em �oskot werbli. Byli�my na Dziedzi�cu P�aczu. Jako dziecko ba�em si� tego miejsca. Tam, gdzie nie ro�nie nigdy trawa, zazwyczaj rozpalano stos dla wied�m i kacerzy, opodal skrzypia�a szubienica, na pobliskich blankach czernia�y w��cznie, na kt�re nabijano g�owy z�oczy�c�w traconych na tutejszym szafocie, pi�� krok�w dalej, z olbrzymim rondlem, w kt�rym zwyk�o si� gotowa� fa�szerzy pieni�dzy, zaczyna�y si� w�skie, strome schodki, prowadz�ce w stron� drzwi w murze, za kt�rymi otwiera�o si� przepa�ciste urwisko przeznaczone do ciskania dzieciob�jczy�, na �er krukom i s�pom. Tako� i dzi� ptaszyska zlecia�y si� stadnie, najwyra�niej wietrz�c niepoj�tym zmys�em nadchodz�c� ka��. By�a wreszcie Studnia Pot�pionych, wedle legendy do �rodka ziemi prowadz�ca, kt�r� pono� wykopa� sam diabe� na rozkaz cesarza Apostaty. W dawnych czasach siermi�nej wiary wydawa�o si� ca�kiem mo�liwe, aby bies m�g� przywo�a� z otch�ani piekie� czarcie zast�py przeciw pobo�nym chrze�cijanom. I mieszka�cy ca�kiem serio, gdy ko�czy�o si� kolejne stulecie, oczekiwali na dzie� Armagedonu. Nikt z obywateli miasta nie pami�ta�, kiedy ostatnio korzystano z tej sztolni - by� mo�e trwa�a nie u�ywana od czas�w, kiedy Giovanni Leone str�ci� w jej czelu�� niewiern� ma��onk� - Ginevr� Galijsk�, wedle poda� pi�kn� jak wiosenny dzie�. Za to wyst�pn� jak noc sabatu. Bywa�o w trakcie lekcji rysunku, gdy m�j preceptore zach�ca� mnie do rysowania architektonicznych detali, siada�em na ch�odnej, omsza�ej cembrowinie i mimo l�ku przed zawrotem g�owy zagl�da�em ciekawie w pomroczn� g��bin�, pachn�c� zgo�a nie piek�em, jeno jak�� star� wilgoci� z dodatkiem tajemniczej i trudnej do zidentyfikowania woni, przez co wysoce niepokoj�c�. Mo�e w�a�nie �w specyficzny zapach sprawi�, �e stra� miejska, �ebracy, a tak�e ci, kt�rym wino odebra�o pow�ci�gliwo�� w mowie, nazywali j� �Star� Cip�". Powiadano te� o szalonym mnichu, kt�ry w czasach �ow�w na katar�w dowodz�c, i �e nie jest heretykiem, zda� si� na S�d Bo�y i niczym Empedokl do Etny, wskoczy� w ten bezdenny otw�r i wyfrun�� po tygodniu jako bia�y ptak. Opodal studni czernia�o okienko lochu, w kt�rym morzono g�odem d�u�nik�w recydywist�w i sala tortur z os�awion� Stalow� Dam� i �o�em Prokustowym... C�e jednak wymy�lono dzi� dla mnie? Sporo k�opot�w dostarczy�em w ostatnich dniach wymiarowi sprawiedliwo�ci w Rosettinie. Wiem, �e spierano si� w Trybunale, jak winno si� mnie straci�, bo� jako cz�onkowi stanu szlacheckiego przys�ugiwa� mi szafot, zasi� jako kacerza nale�a�o mnie by�o spali�. W og�le iustitia mia�a sporo mo�liwo�ci - szarpanie c�gami za blu�nierstwo, kamienowanie za deprawacj� m�odzie�y, ogie� za czary... S�d z�o�y� decyzj� na r�ce arcyksi�cia. Na p�pek Wenery! Z mojego powodu ten s�aby cz�owiek o wygl�dzie minoga musia� wreszcie podj�� jak�� decyzj�. Jak�? Na jego miejscu kaza�bym siebie nawlec na pal, cho� by� to obyczaj azjatycki i dla wielu humanist�w uchodz�cy za nieobyczajny. Ale jak�� inn� kar� powinien by� wybra�... Prze� moja zbrodnia g��wna i jedyna, nie mog�a by� nigdy ujawniona. �e pisa�em ksi�gi z inspiracji staro�ytnych m��w, �e dokonywa�em zakazanych do�wiadcze�, bawi�em si� w alchemika i chirurga, filozofa czy trefnisia, to jeszcze pewnie mo�na by mi by�o wybaczy�. Pod naporem dewot�w skaza� na biczowanie, za��da� publicznego pokajania, wreszcie wygna�... Ale przecie nie to stanowi�o istot� mej zbrodni. Czy boj� si� �mierci? A czy� istnieje stworzenie, kt�re nie ba�oby si� nieznanego? Widzieli�cie, jak umiera wierny pies, gdy oczy jego zachodz� bielmem, albo gdy kona ptak �miertelnie ranion, trzepoc�cy si� w naszych bezradnych r�kach. Tak, boj� si�. I odczuwam wielki �al. Albowiem tyle jeszcze m�g�bym dokona�. Nade wszystko za� cierpi moja ciekawo��, �e nie dowiem si�, co b�dzie za rok, za dzie�, za chwil�. Chocia� czy kto�, kto posmakowa� cho�by kropli �ycia, nie wie o nim wszystkiego? Jak to pisa� m�j ojciec: Jaka jeste� �mierci? - Wielk� cisz�, czarnym, matowym mrokiem, ch�odnym, mi�kkim bezmiarem, b�ogos�awion� niepami�ci�... Wia� czemu si� ciebie boj�? Rozumiem, m�odzi - przed nimi przysz�o��, rado��, szcz�cie, a przynajmniej nadzieja... Ale starcy? Czego si� boj� ci, kt�rzy ju� nawet nadziei mie� nie mog�? Boj� si� Twej ciszy, chocia� od dawna s� g�usi, boj� si� Twego mroku, chocia� od dawna s� �lepi, boj� si� Twego bezkresu, cho� od dawna stracili poj�cie wymiaru, boj� si� niepami�ci, cho� pami�ci nie maj� od dawna. A przecie�... trzymaj� si�, kurczowo, rozpaczliwie, wykrzywionymi palcami, bezz�bnymi szcz�kami �a�osnych strz�p�w egzystencji. S� jak �mierdz�ce liszaje na pi�knej twarzy �wiata. Zabierz ich, �mierci! Zabij! Daj to, co jedynie da� im mo�esz: cisz�, mrok, nico�� i zapomnienie skoro m�odo�ci wr�ci� im nie jeste� w stanie. B�ogos�awiona �mierci. Cz�� I 1. Dziecko szcz�cia Ojciec m�j, Luigi Derossi, by� pijakiem i poet�. W onych czasach sz�o to cz�sto w parze. Tyle �e w ani jednej, ani w drugiej dziedzinie nie odni�s� znacz�cych sukces�w. Zreszt� nie dane mi go by�o pozna�, albowiem zmar� jeszcze przed mym urodzeniem podczas historycznego obl�enia San Angelo, tak pysznie opisanego przez Piera dell Naxia w De bello Angelico. Myli�by si� jednak ten, kto by s�dzi�, �e staruszek m�j poleg� w boju, od sztychu rapierem lubo ugodzony kul� z muszkietu. Nic z tych rzeczy. Nazajutrz po wzi�ciu miasta, pijany nie tylko sukcesem, utopi� si� by� w przepe�nionej do wszelkich granic latrynie, co ojciec Filippo, wykonawca ostatniej woli Luigiego uczci� kr�tkim napisem wyrytym na kamieniu nagrobnym, pono� zaczerpni�tym z pseudo Plutarcha: �A �ycie te� mia� g�wniane". Na wszelki wypadek uczony jezuita kaza� sporz�dzi� owo epitafium po grecku, bo� nie by� to j�zyk specjalnie rozpowszechniony w Rosettinie. St�d nie powinien dziwi� b��d ortograficzny w s�owie �g�wniane". Wr��my jednak do szturmu San Angelo. �mier� mego ojca nast�pi�a niejako na jego w�asne �yczenie. Kiedy armaty Carla del Francesca dokona�y wy�omu w po�udniowym, nadw�tlonym przez z�b czasu murze miasta, a obro�cy z wyj�tkiem garstki zaci�nych Montanijczyk�w broni�cych Palazzo Ducale podali ty�y, kto �yw z tabor�w skoczy� do miasta gwa�ci� i rabowa�, co zaj�o im ca�e popo�udnie, noc i zaranek. Ojca nie by�o natenczas pomi�dzy zdobywcami. Gwa�ci� nie lubi�, a rabowa� nie umia�. Zreszt� wyznawa� osobliwie kunktatorsk� zasad�, �e i jedno, i drugie samo do niego przyjdzie. Jako zawo�any cyrulik i medyk amator miewa� sw�j t�usty czas przez par� dni po zwyci�stwie. Kiedy do taboru wracali ob�adowani wszelkimi dobrami tryumfatorzy, aby do�� szybko wymieni� swe zdobycze na us�ugi mego ojca - golenie, rwanie z�b�w, usuwanie resztek ku� czy kataplazmy na �wie�o z�apan� france. Nie dziw, �e po wyprawie na Salton�, kt�ra ufna w ochron� nieprzebytych b�ot wypowiedzia�a pos�usze�stwo Rosettinie, Luigi m�g� naby� przestronny, g�ruj�cy wysoko�ci� dom przy ulicy Stromej. Tym razem obiecywa� sobie zakupi� wiejsk� posiad�o��, co pozwoli�oby mu wej�� do grona nobil�w. Mia� zreszt� upatrzon� w�o�� w Montana Rossa, gdzie w�a�nie natrafiono na antyczne ruiny. Ziemia w tamtej okolicy od dawien dawna, krom winoro�li i oliwek, rodzi�a ch�tnie staro�ytne medale, krwawniki, gemmy i kamee, nierzadko inkrustowane drogimi kamieniami. Podle winnic szed� pradawny akwedukt, a ryj�c wzd�u� niego, ch�opi natrafili na grobowiec pe�en skarb�w i ba�niowych mozaik. Grobowiec zosta� rozszabrowany, tak �e nie pozosta� po nim kamie� na kamieniu, zachowa�o si� jednakowo� tajemnicze �r�d�o, w kt�rym, jak twierdzili miejscowi g�rale, z pewno�ci� zbyt ograniczeni, by zmy�la�, nocami zwyk�a si� p�awi� ostatnia nimfa. Spraw� po latach mia� definitywnie wyja�ni� padre Filippo, ale o tym p�niej, albowiem nie sko�czy�em o sprawach zwi�zanych ze strategi� ojca w materii gwa�cenia. Jak zwykle po szturmie, w obozie pojawia�o si� mn�stwo branek, przewa�nie panien i m�odych wd�wek. W pocz�tkowym okresie stanowi�y one mroczny przedmiot po��dania, pow�d rozlicznych pojedynk�w i g��wn� wygran� w grach towarzyskich. Rych�o jednak dziewki powszednia�y, a w powrotnej drodze z ka�dym dniem wi�kszym stawa�y si� ci�arem. Tylko niewielu rycerzom starcza�o odwagi, aby przywie�� je do domu jako prezent �onie. Luigi ch�tnie uczestniczy� w humanitarnej akcji wymiany branek na inne walory. Zawiedzione odsy�a� do klasztor�w, a niedogwa�cone lito�ciwie zaspokaja�. Albowiem by� cz�owiekiem dobrym, tylko troch� nie�yciowym, czego najlepszym dowodem by�a wspomniana kloaczna �mier�. Co do onych ostatnich chwil �wiadkowie nie s� zgodni, jedni twierdz�, �e na kr�tko przed utoni�ciem ojciec m�j wzywa� na pomoc papie�a, inni twierdz�, �e chodzi�o mu jedynie o papier. Jak ju� powiedzia�em, by�em pogrobowcem. Urodzi�em si� jedena�cie miesi�cy po zdobyciu San Angelo. Matka, jeszcze na �o�u �mierci, upiera�a si�, �e ci��a by�a przenoszona. Z�o�liwi za� zwykli zwraca� uwag� na moje podobie�stwo do padre Filippo, wykonawcy testamentu i pocieszyciela wdowy w �a�obie. Podobnie jak �wi�tobliwy jezuita posiada�em sze�� palc�w u n�g i myszk� poni�ej lewej �opatki. D�ugie lata uwa�a�em jednak, �e wszelkie podobie�stwo mi�dzy nami jest w istocie zupe�nie przypadkowe. Zreszt� czcigodny zakonnik okaza� si� by� mym prawdziwym dobrodziejem, jako �e moja nieszcz�sna matka zmar�a przy porodzie. Mo�na tedy rzec, i� zanim zdo�a�em wyda� pierwszy krzyk, by�em ju� kompletnym sierot�, ergo wrzask m�j by� w pe�ni uzasadniony. Padre Filippo Bracconi, b�d�cy consigliere Rady Siedmiu i w zwi�zku z tym prowadz�cy zgo�a �wiecki �ywot, posiada� by� bowiem dyspens� biskupa zezwalaj�c� na mieszkanie poza murami konwentu, mia� do�� konkretne plany, je�li idzie o kamienic� przy ulicy Stromej. (Z kuchennym wyj�ciem na Maureta�ski Zau�ek.) Zamierza� urz�dzi� tam�e kolegium dla m�odziank�w ze sfer patrycjuszowskich. Na przeszkodzie stan�� mu jednak g��wny i jedyny beneficjent ostatniej woli Luigiego, jego brat Benedetto Derossi. Od kiedy go pami�tam, stryj Benni by� niedu�ym, pulchnym osobnikiem p�ci nieokre�lonej. W dzieci�stwie porwali go piraci berberyjscy i po kr�tkim, acz, jak stryj twierdzi, bardzo nieprzyjemnym zabiegu, sprzedali go jako rzeza�ca do krain po�udniowych. Co prawda, medyk �yd, nie mog�c zdecydowa� si�, czy ostatecznym efektem operacji ma by� eunuch czy koszerny Izraelita, spapra� robot� i wysz�o ni to, ni sio. Szcz�ciem w nieszcz�ciu galer� z niewolnikami napotka� chrze�cija�ski statek patrolowy �Jej Wysoko�� Amfitryta" i po kr�tkim starciu przej�� �adunek. Dow�dca �Amfitryty", kapitan Massimo, wielki mi�o�nik opery i baletu, ubzdura� sobie, �e stryj Benni jest rewelacyjnym materia�em na �piewaka, tote� na w�asny koszt wys�a� go do szko�y kastrat�w w Campo Gaetani, sk�d jednak szybko wydalono m�odego adepta ze wzgl�du na brak s�uchu, a tak�e niech�� do panuj�cych tam praktyk seksualnych. Stryj Benni postanowi�, �e odt�d b�dzie �piewa� wy��cznie przy goleniu. Ale �e sam zarostu nie posiada�, musia� w celu spe�nienia onego �lubu otworzy� na parterze zak�ad fryzjerski, sk�d w ciep�e przedpo�udnia na ca�� okolic� nios�o si� jego oryginalne, lekko chropawe belcanto. Podk�adu dostarcza�o charakterystyczne stukanie drewnianych protez o bruk podw�rka. To stepowa� kapitan Massimo, kt�ry utraciwszy obie nogi w bitwie z muzu�manami pod Acantem przez wdzi�cznego Benedetta zosta� zatrudniony w charakterze majordomusa. Szcz�k no�yczek, falsetowy �piew O santa pecunia i drewniane przytupywanie to najwcze�niejsze d�wi�ki, jakie pami�tam. Podobnie jak zapach zuppa di pomidori i tortellini a la casa na zawsze kojarzy� mi si� b�dzie z beztroskim dzieci�stwem sp�dzonym w wielkim, na po�y pustawym domu. Sztych by�by niepe�ny, gdybym zapomnia� o ciotce Gioyanninie, przyby�ej asystowa� przy po�ogu, na kt�r� spad� g��wny ci�ar troski o noworodka sieroty. Pochodz�ca z okolic Lago di Capra stara panna cieszy�a si� opini� zgry�liwej, z�o�liwej megiery, przed kt�r� dr�eli wszyscy mieszka�cy Rosettiny. J�zyk mia�a ostrzejszy ni� brzytew Benedetta, a s�uch bardziej wyczulony ni� nietoperz - potrafi�a us�ysze�, jak pi�� kamienic dalej pi�tnastoletnia c�rka z�otnika gzi si� w piwnicy z m�odym gonfalonerem Riccardo, wo�aj�c nie wiedzie� czemu po niemiecku w momencie szczytowego upojenia: �Ja, ja... gut! Schneller... Achtung. Halt!" Co gorsza, ciotka potrafi�a to upubliczni� pomi�dzy kumoszkami podczas nieszpor�w. Giovanniny ba� si� i ojciec Filippo, i stryj Benni, i s�u�ba, i przekupnie. Schodzi� jej z drogi miejski hycel, w dni �wi�teczne dorabiaj�cy jako organista. Nawet municypalny herold, kt�ry dwakro� dziennie wpada� na Maureta�ski Zau�ek celem wykrzyczenia wiadomo�ci porannych i wieczornych, na widok mojej ciotki traci� rezon, j�ka� si�, myli� prognoz� pogody z anonsami reklamowymi, a raz nawet odda� pod siebie mocz. Mnie r�wnie� trzyma�a nader kr�tko, nie puszczaj�c dalej ni� na rzut pantoflem. - Cioteczko, cioteczko, mog� wyj�� przyjrze� si� kuglarzom, co sztuki pokazuj�? - Id�, id�, Alfredo, je�li s� to Cyganie, to ci� ukradn�, je�li �ydzi, to na mac� przerobi�! Ze sw� sk�onno�ci� do uproszcze� i bezpo�rednio�ci trudno by�o Giovanninie gdziekolwiek zagrza� miejsca na d�u�ej. Mimo sowitej wyprawy ju� po tygodniu wydalono j� z nowicjatu u zytariuszek, t�umacz�c ow� decyzj� brakiem miejsc i nadmiarem ch�tnych do klasztoru. Nieliczni konkurenci do jej r�ki zwykle po pierwszym spotkaniu spiesznie ruszali na wojn�, wybierali zaw�d pustelnika lub posad� w szkolnictwie. By�em jedyn� chyba istot�, kt�ra nie czu�a niech�ci do Giovanniny. Dlaczego? Przecie� nieraz zdarza�o mi si� oberwa� mokr� �cierk�. Ano mo�e dlatego, �e dziecinn� intuicj� wyczuwa�em, i� ta okropna, chuda, j�dzowata baba bezgranicznie mnie kocha. Inna sprawa, �e chocia� ciotka gotowa by�a przychyli� mi nieba, nie by�a w stanie mnie nakarmi�. Tote� natychmiast wynaj�a mamk�, wysoko mleczn� Holenderk� z s�siedztwa - Hendrijcke van Tarn. Mia�a ona pokarm okr�g�y rok, a piersi wielkie, jak, nie przymierzaj�c, kopu�y na wie�ach ko�cio�a Santa Maria del Frari. Nadzwyczajna obfito�� pokarmu sz�a u niej w parze z jako�ci�. Mleko musia�o zawiera� jakie� specyficzne sk�adniki powoduj�ce, �e spo�ywaj�cym je dzieciom szybciej ros�y z�by, nie dokucza�y biegunki, a m�wi� i chodzi� zaczyna�y na d�ugo przed up�ywem roku. Renoma Hendrijcke dotar�a nawet do monumentalnego, wzniesionego z wulkanicznego tufu i glazurowanej ceg�y pa�acu hrabi�w Malficano, sk�d wrychle pocz�to posy�a� po ni� celem dokarmiania najm�odszego potomka. Oczywi�cie ukradkiem. Protestanckie wyznanie mamki sta�o na przeszkodzie, aby zatrudni� j� na sta�e na dworze arcykatolickiego wielmo�y. Wiadomo co mo�na wyssa� z mlekiem? Jednemu z dzieci Barzzuolich, karmionemu przez Etiopk�, sk�ra �ciemnia�a na heban. Tote� w porze karmienia pani van Tarn przybywa�a do palazzo konspiracyjnie, ma�ymi drzwiczkami od strony rzeki. Cz�sto na te eskapady zabiera�a ze sob� i mnie. Cho� mia�em ju� ze dwa lata, bez przerwy domaga�em si� cycka i p�aka�em, gdy mi go odmawia�a. Bywa�o, �e siedz�c w kieszeni jej przepa�cistego fartucha, ssa�em j� jeszcze w�wczas, kiedy kr�tymi schodami d��y�a ku pa�acowym komnatom. Raz w trakcie tego wyczerpuj�cego b�d� co b�d� zaj�cia przysn��em. Jakie� by�o moje zdumienie, kiedy po obudzeniu dostrzeg�em, �e lewy, ulubiony sutek mamki jest ju� zaj�ty przez mojego r�wnolatka strojnego w at�asy i brokaty. - Hola, hola - zawo�a�em. - Kolego, pan tu nie ssa�! Odpowiedzi� by� jedynie gro�ny b�ysk czarnych oczu. Zaszokowany zaj��em si� praw� piersi� i tak po�ywiali�my si� obaj, �ypi�c na siebie i bacz�c, kto b�dzie szybszy. A� m�j rywal zach�ysn�� si�, bekn��, mleko ula�o mu si�. I pu�ci� sutek. Uzna�em si� za zwyci�zc�. Nonszalancko odchyli�em si� od karmicielki i spyta�em: - A ty kto, dupku? - Lodovico. Tylko musisz m�wi� do mnie wasza hrabiowska mo��, chamie! Tak zawar�em znajomo�� z hrabi� Lodovicem Malficano, mym p�niejszym protektorem, dobroczy�c�, a tak�e sprawc� ostatecznej zguby. Kto wie, mo�e w swej pod�wiadomo�ci nigdy nie pogodzi� si� z przegran� w mlecznym wy�cigu. Raz jednak zdarzy�a mi si� du�o gorsza przygoda, ow� wracaj�c z pa�acu, Hendrijcke zapu�ci�a si� mi�dzy kramy, postrzeg�szy now� kolekcj� koronek z jej rodzimego Brabantu. Zaprz�tn�o j� to do tego stopnia, �e nie zauwa�y�a nawet, jak znikn��em. Gdy jednak to postrzeg�a, ta dobra kobieta nieomal oszala�a z trwogi, trzykro� obieg�a bazar, zawo�a�a stra�e miejskie, wreszcie omdla�a. Nie pami�tam dok�adnie, co si� wtedy ze mn� dzia�o. To, co sobie przypominam, zdaje si� sekwencj� jakiego� snu. Mo�e zreszt� by� to tylko z�y sen. Loch, jakie� p�on�ce pochodnie, dziwne odurzaj�ce zapachy, kad� wype�niona g�st� zielon� ciecz�, zakapturzone postacie i g�ruj�ca nad nimi kobieta, kt�ra, rozwin�wszy mnie z pieluch, rzek�a: - On ci jest, ma sze�� palc�w i znami�! Poszed� szmer. - On ci jest, on ci jest... Olbrzymka unios�a n�. Dar�em si� jak op�tany. Zakapturzeni wyci�gn�li ponad kadzi� go�e r�ce. Ona nacina�a je, a krople krwi kapa�y do �rodka. Po czym uni�s�szy mnie w g�r� za nog�, zanurzy�a trzykro� w owej parz�cej brei. Krzycza�em, plu�em, na koniec straci�em przytomno��. Jeden ze stra�nik�w miejskich odnalaz� mnie, kiedy wyraczkowa�em z mrocznego kana�u, brudny, przera�ony, ale �ywy... Nie wiem, czy sprawi� to �w rytua�, mleko Holenderki rekordzistki czy osobliwy klimat Rosettiny p�nego Renesansu, ale ros�em nader szybko jak na sierot�. Nie zmog�a mnie zaraza, kt�ra na prze�omie stuleci spustoszy�a prowincj�. R�wnie� wielki po�ar, kt�ry rok p�niej nawiedzi� miasto, szcz�liwym zrz�dzeniem losu oszcz�dzi� kamienic� przy Maureta�skim Zau�ku. Pami�tam nasz� paniczn� ucieczk�, krzyk ciotki Giovanniny, toruj�cy nam drog� lepiej od berdysza w�r�d oszala�ego t�umu. Potem z r�czkami wczepionymi w sutann� don Bracconiego patrzy�em na miasto spowite w z�otoczarnych k��bach dymu i ognia. - Patrzysz, Freddino? - Pa... patrz�, ojcze-ojcze! - Prze�ywa�em naonczas okres wzmo�onego j�kania si�, chocia� zwrot �ojcze-ojcze" wobec cz�owieka, kt�ry zapewne by� dla mnie ojcem podw�jnym, mo�na by uzna� za w pe�ni uzasadniony. - Tedy patrz uwa�nie, tak b�dzie wygl�da� piek�o! Patrzy�em, zapami�ta�em. I kiedy �wier� wieku p�niej przysz�o mi malowa� freski w kaplicy M�dro�ci Bo�ej, odda�em t� wizj� najlepiej, jako mog�em. Bezgraniczn� desperacj� pot�pionych, niedowierzanie, �e nie ma odwrotu ni ucieczki, zazdro�� wobec tych, co unie�li g�owy, rozpacz z powodu w�asnej nieprzezorno�ci. Jeszcze p�niej, gdy dzie�o zosta�o uko�czone, lubi�em wmiesza� si� w t�um wiernych odwiedzaj�cych kaplic�, s�ucha� ich wynurze�, czynionych �ciszonym g�osem, obserwowa� ich gesty zabobonne, pe�ne szczerej skruchy. Dla wzmo�enia piekielnego efektu specjalnie op�acony przeze mnie dozorca pali� co rano przed otwarciem odrobin� siarki. Stymulowa�o to wyobra�ni� i nie dziw, �e w�r�d wstrz��ni�tych grzesznik�w co krok mog�em us�ysze� i p�acz, i zgrzytanie z�b�w. Jak powiedzia�em, ros�em szybko jak polna dziczka, czerpi�c zewsz�d wiedz� bez �adu i sk�adu. Pozbawiony kontaktu z innymi dzie�mi (�Nie b�dziesz si� zadawa� z ho�ot�, bo dostaniesz �wierzbu" - twierdzi�a ciotka) w wieku lat czterech nauczy�em si� czyta�. Gdy mia�em lat dziesi��, przeczyta�em ca�� bibliotek� ojca, na one czasy obszern�, bo licz�c� dwie�cie czterdzie�ci trzy tomy. Nie by� to zbi�r w pe�ni usystematyzowany, dzie�o Witruwiusza o architekturze s�siadowa�o z poradnikiem O wszechstronnych korzy�ciach z pijawek, a traktat �w. Augustyna O cnocie jaki� cymba� introligator obci�gn�� jednym p�sk�rkiem wesp� ze wszetecznymi �ywotami kurtyzan Aretina. (Dzi� my�l�, �e zastosowa� klucz alfabetyczny.) Mia�o to i swoj� dobr� stron�. Kiedym, pachol� �ywe i niesforne, ci�ko nabroi�, na przyk�ad wyjad� ciocine konfitury, ojciec Filippo pyta�: �Co chcesz przeczyta� za pokut�?", nieodmiennie wybiera�em dzie�o O cnocie. - Da B�g, na ksi�dza wyro�nie - wychwala� mnie jezuita. Osobliwo�ci� kolekcji by�a pochodz�ca z wiek�w ciemnych Antologia literatury powszechnej, in folio, przepisywana przez mnich�w analfabet�w, nie�wiadomych zgo�a, co przepisuj�. Tote� roi�o si� tam od rzeczy kuriozalnych. Przytocz� za spisem tre�ci: literatur� greck� reprezentowa�a Iliada i Obsesyja niejakiego Hemara i ksi��ka kucharska �ywoty strawnych m��w, rzymsk� - Szuka� si� w o�ci Owi D. Jusza, frankijsk� - Ple�� po Rolandzie, brytyjsk� - poradnik grzybiarstwa Rydz w erze okr�g�ego sto�u, za� s�owia�sk� - O Kraku, smaku i kr�lewnie w wannie. Uzupe�nieniem mej edukacji by�y rozmowy o szarej godzinie (ciotka z wrodzonego sk�pstwa i l�ku przed po�arem zakazywa�a u�ywa� w domu wszelkiego o�wietlenia) z kapitanem Massimo, gaw�dziarzem zawzi�tym i osobliwym poliglot�. Je�li opisuj�c swe peregrynacje, dochodzi� na przyk�ad do podr�y w rejon Szcz�liwej Arabii, zwyk� dalej ci�gn�� narracj� po arabsku. Dzi�ki temu, zanim si� spostrzeg�, i ja przyswoi�em sobie owe j�zyki. Jeszcze w�s mi si� nie sypn�� - a w�ada�em (oczywi�cie w zakresie terminologii marynistycznoerotycznej) i arabskim, i greckim, i francuskim, i katalo�skim, potrafi�em te� kl�� po berberyjsku i liczy� po �ydowsku. Obserwuj�c ludzi morza, mo�na odnie�� wra�enie, i� s� to osobnicy pro�ci jak lina okr�towa. Atoli beznogi kapitan o duszy skomplikowanej jak astrolabium by� prawdziwym artyst� i je�li mia�bym szuka� u niego jakichkolwiek przywar, to znajduj� jedn� - nie znosi� wody. Nie mo�na natomiast by�o odm�wi� Massimo niezwyk�ej sugestywno�ci w narracji. Kiedy opisywa� �eglug� po wzburzonych wodach Zatoki Biskajskiej w czasie sztormu, czyni� to tak plastycznie, �e s�uchacze dostawali morskiej choroby. Pewnego razu bawi� nas opowiadaniem o podr�y wok� Afryki, m�wi� o skwarze, o gor�czce i cierpieniach za�ogi umieraj�cej na szkorbut. - Znik�d ratunku, s�o�ce w zenicie, ni skrawka l�du, wok� rekiny, a my z zaropia�ymi dzi�s�ami... - zawiesi� g�os. A w napi�tej ciszy rozleg� si� brz�k. To wielebnemu Filippo wypad� jego z�oty z�b. �atwo zrozumie�, dlaczego w wieku jedenastu lat chcia�em by� �eglarzem. Odkrywa� nowe l�dy, wype�nia� bia�e plamy na mapach, �ciga� morskie potwory i poznawa� smaki czekoladowych kobiet. Cho� w�wczas, rzecz jasna, nie mia�em jeszcze poj�cia, na czym owo smakowanie mia�oby polega�. Inna sprawa, �e w onych szczeni�cych latach trzy razy dziennie potrafi�em zmienia� postanowienie, kim pragn� zosta� - rano by�em pewny, �e chc� by� ksi�dzem, jak don Filippo, w po�udnie medykiem, wedle �yczenia ciotki, kt�ra marzy�a, by kto� w�a�ciwie zajmowa� si� jej zdrowiem na staro��, a pod wiecz�r �eglarzem, jak Massimo. Tymczasem los zapuka� do naszego domu i do mej wyobra�ni od zgo�a nieoczekiwanej strony. W roli Ananke - mej bogini przeznaczenia - mia� wyst�pi� Markus van Tarn, kuzyn mej holenderskiej mamki. 2. Szeroka paleta mo�liwo�ci Na czas karnawa�u wszyscy w Rosettinie dostawali fio�a. Stateczni przez okr�g�y rok obywatele zachowywali si� jak niedorostki, a ca�e miasto zdawa�o si� zapomina�, �e wiek szale�stw przemin�� i nasta�a zdyscyplinowana epoka kontrreformacji. Jak psy spuszczone z �a�cucha lub nied�wiedzie, kt�re dorwa�y si� do miodu, tydzie� ca�y mieszka�cy oddawali si� prawdziwemu ob��dowi, by potem wr�ci� do pow�ci�gliwej codzienno�ci. Mimo zimowych ch�od�w miasto ogarnia�a gor�czka, frontony pa�ac�w wzd�u� g��wnego Corso i placu nad Laguna d'Esmeralda sp�ywa�y drogocennymi tkaninami, galery wy�cie�ano brokatem, zewsz�d dobiega� jazgot muzyki, a ulice wype�nia�y t�umy przebiera�c�w. Mimo �e wedle �wi�tego Merillego, �Ludzie bogaci bawi� si�, kiedy chc�, a biedni, kiedy musz�", podczas festa carneuale w nadzwyczajnie demokratyczny spos�b plebs miesza� si� z patrycjatem, hersztowie zb�jeckich band w przebraniach orientalnych ksi���t uwodzili przedstawicielki starej arystokracji, niejednokro� przebrane za mniszki. Obcuj�c z mask� Colombiny, Pulcinelli, Arlekina czy Pantalona, nigdy nie wiedzia�e�, czy stykasz si� osobi�cie z ambasadorem kt�rego� z dwor�w, jednym z jurnych jeszcze pra�at�w czy z wyzwolonym czeladnikiem tekstylnym. A gdy nadchodzi�a kulminacja karnawa�u, szale�stwo si�ga�o pochmurnego nieba. Na murach rozpalano pochodnie; barki, gondole i mosty gorza�y setk� lampion�w, ludzie pili, ta�czyli i �piewali, jakby �wiat mia� potrwa� co najwy�ej trzy tygodnie. P�ki sam nie zacz��em decydowa� o sobie, ciotka nie pozwala�a mi bra� udzia�u w tym paskudnym �wi�cie rozpusty. Zabiera�a mnie w po�udnie do ko�cio�a i jakby przez przypadek po drodze mog�em ogl�da� wyst�py kuglarzy i sztukmistrz�w. Czasem ze schod�w bazyliki visavis Loggia del Popolo dozwoli�a obejrze� przygotowania do Wielkiej Parady. Wszelako zaraz potem bezceremonialnie, nie zwa�aj�c na me pro�by, ci�gn�a mnie do domu. Podobnie by�o z egzekucjami - ilekro� na Dziedzi�cu P�aczu �amano kogo� ko�em lub gotowano w oleju, Giovannina zatrzymywa�a mnie w domu. Na tym tle dochodzi�o nawet do polemik z ojcem Filippo, kt�ry uwa�a�, �e ogl�danie ka�ni zbrodniarzy doskonale s�u�y kszta�ceniu m�odych charakter�w. Ciocia nie podziela�a opinii jezuity. P�ki mog�a, chroni�a mnie przed �wiatem przemocy i wyst�pku, wyostrzaj�c tym sposobem moj� imaginacj�. W bibliotece ojca znalaz�em bowiem obficie iluminowany kodeks De iustitia et concordia i wielem czasu strawi�, kontempluj�c ryciny przedstawiaj�ce wbijanych na pal, rozrywanych ko�mi czy orientaln� metod� po prostu kamienowanych. Po jakim� czasie obrazy zaczyna�y drga� przed mymi oczami i o�ywa� tak, �e nieomal czu�em zapach krwi, potu, sma�onego mi�sa, a spod pergaminowych kart dociera� do mnie zwierz�cy skowyt cierpi�cych. Jak jednak mia�em sobie wyobrazi� karnawa� w ca�ym jego rozpasaniu i szale�stwie? Jest u Platona dialog o niewolniku przykutym do �ciany w jaskini, kt�ry jedynie na podstawie cieni istot przechodz�cych przed wej�ciem mo�e domy�la� si� kszta�t�w �wiata. W mym kontrolowanym poznawaniu rzeczywisto�ci do�wiadczy�em podobnych wra�e�. Przyjazny mikrokosmos znajdowa� si� w murach domu, obcy wszech�wiat zewn�trzny poza nimi. Jednako� kt�rej� zimy uda�o mi si� odkry�, i� je�li wespn� si� na poddasze do ma�ej wykuszowatej wie�yczki, kt�r� budowniczy naszego domu dostawi� najwyra�niej w chwili przyp�ywu natchnienia, i je�li odpowiednio si� wychyl�, to b�d� m�g� ujrze� prze�wit pomi�dzy Palazzo Benaventuri a Torra Leone i dzi�ki temu kontrolowa� siedmio�okciowy mniej wi�cej odcinek Piazza d'Esmeralda. Czego nie widzia�y oczy, dopisywa�a wyobra�nia. W prze�wicie miga�y banderie bractw i znaki cechowe, sun�li konni laufrowie w barwach najznakomitszych rod�w, a potem ca�a ha�astra woz�w, wreszcie przebiera�cy. Sz�y fantastycznym korowodem gromady masek, jakby z koszmarnych sn�w mistrza Hieronymusa Boscha wyj�te - wszelkiej ma�ci gryfy i centaury, nied�wiedzie hiperborejskie, psy dwuno�ne z okrutnie rozdziawionymi pyskami, elefanty i �yrafy, strzygi rozmaite, konie skrzydlate. Niejedna z bestii nosi�a mask�, na kt�rej utrwalono lico wielkich tego �wiata, cesarza, papie�a czy cho�by podesty. W okamgnieniu przetoczy� si� smok ogniem dysz�cy w otoczeniu roju dziewic przeznaczonych na po�arcie, w szatach przejrzystych... Tyle �e, jak opowiada� mi Massimo, owe dziewice odgrywali klerycy z seminarium duchownego i to niestety by�o wida�. Im bardziej si� zmierzcha�o, tym wi�cej pojawia�o si� �wiate�, a muzyka rozbrzmiewa�a dono�niej. Napiera�em na okienko i naraz poczu�em, �e futryna si� rusza. Czy oprawiono j� niechlujnie, czy mo�e zaprawa skrusza�a ze staro�ci? Wyj��em delikatnie okno wraz z futryn� i wysun��em g�ow� na zewn�trz. Pod wykuszem rozpo�ciera�a si� przepa��, ale opodal okienka bieg� solidny gzyms. Gdyby� na nim stan��... Po owym gzymsie wylaz�em na dach, z niego spu�ci�em si� na taras. Potem po murze i pochy�ym drzewie dotar�em na ty� oficyn, dalej znalaz�em nie zamkni�t� furtk� i ju� droga na ulic� sta�a otworem. Ba�em si� ciotki i Pana Boga, cho� Stw�rcy nieco mniej, bo ojciec Filippo jako spowiednik przyzwyczai� mnie do taryfy zni�kowej. Zreszt� zamierza�em wr�ci� w identyczny spos�b. Nogi same ponios�y mnie w stron� Corso. I ju� po chwili by�em w t�umie, p�yn��em z nim, �eglowa�em niczym niesiony pot�n� fal� przyboju. Fala ta wzbiera�a w miejscach, w kt�rych ��czy�y si� ze sob� dukty wypluwaj�ce coraz to nowe czeredy ludzi, rozlewa�a po schodach �wi�ty�, zn�w cofa�a... W miejscu, w kt�rym ulica Stroma ��czy si� z Promenad�, dogasa� jeszcze zaciek�y b�j na confetti, ciskane gar�ciami lub w zmy�lnie sklejonych skorupkach jajek. Naraz eksplodowa�o mi na twarzy takie jajo i grad k�uj�cych drobin zasypa� mi oczy i usta. Wp�o�lepiony, krztusz�c si�, omal nie wpad�em pod ko�a jakiego� pysznego powozu o dyskretnie spuszczonych firankach, kt�rego wo�nica w kostiumie brodatego Boreasza z furi� ok�ada� biczem konie, pragn�c wyrwa� si� z t�umu. Nie wiem, czym podpad� ci�bie, bo ta napiera�a na pow�z i ko�ysa�a nim jak �upin�, ��daj�c wyj�cia niejakiej Beatrycze i jej go�cia. Par� lat p�niej mia�em pozna� osobi�cie utrzymank� cesarskiego ambasadora w okoliczno�ciach... Ale nie uprzedzajmy wydarze�. Pomi�dzy nogami gapi�w wygramoli�em si� na otwart� przestrze�. Wok� ko�cio�a �wi�tej Eulalii toczono potyczki na macoletti. Rzek�by�, tysi�c w�ciek�ych robaczk�w �wi�toja�skich przyst�pi�o do bezpardonowej walki. Uczestnicy rozgrywki na r�ne sposoby chronili swe d�ugie, zapalone �wiece i usi�owali zgasi� p�omyki swych s�siad�w. �miechom, �artom i przytykom nie by�o ko�ca. Nie posiada�em w�asnej �wiecy, tote� szybko przepchn��em si� w�r�d czeredy przekupni�w ku nadbrze�u. Na Piazza d'Esmeralda ludzie ta�czyli przy ogniskach, na kt�rych palono zimowe resztki i zbyteczne sprz�ty. �ciemni�o si� jeszcze bardziej, ruszy�em w stron� Castello, zwabiony nawo�ywaniami od strony teatru marionetek. Nikt nie zwraca� na mnie uwagi, dop�ki nie natkn��em si� na Ksi�niczk� w r�owej pelerynie obszytej kr�liczym futerkiem. Na m�j widok uchyli�a maski. Pomalowan� na bia�o twarz przekre�la�a karminowa rana ust. Patrzy�em jak os�upia�y. Dostrzeg�a to. - Potrzebujesz czego�, malutki? - zapyta�a, rozchylaj�c p�aszcz i ukazuj�c mi par� ogromnych, azjatyck� manier� tatuowanych piersi. Rzuci�em si� do ucieczki, �cigany jej wzgardliwym rechotem. Wci�� zaszokowany, zderzy�em si� z tr�jk� podpitych wyrostk�w. Zakl�li grubia�sko. Przerazi�em si� jeszcze bardziej. - Przepro�! - rykn�� jeden z nich, odziany w chlamid� staro�ytnego Greka. Przeprosi�em maksymalnie kunsztownymi formu�ami. Ale ich to nie zadowoli�o. - Widzi mi si� - zakrzykn�� drugi, z twarz� na Murzyna uczernion� - �e �w dzieciuch nigdy jeszcze m�skiego o�oga w sempiternie nie poczu�! - Towarzyszy� temu znacz�cy, wulgarny gest trzeciego osobnika, ucharakteryzowanego na germa�skiego woja z rogami na g�owie. Nie zamierza�em sprawdza�, czy jest to gro�ba, czy jeno �art p�ochy. Skoczy�em w boczn� uliczk� i pop�dzi�em w g�r�. Obwiesie, pohukuj�c jak drapie�ne ptaki, pu�cili si� za mn�, ale kostiumy i wypite trunki sprawi�y, �e szybko ostali w tyle. Ja za� gna�em jak sp�oszony zaj�c i zatrzyma�em si� dopiero w jakim� odleg�ym zau�ku. Nie dociera� tu ha�as festy ni tupot po�cigu. Zmrok ju� zapad�, a �wiat�o ksi�yca nie dociera�o na dno miejskiego jaru. Rozejrza�em si�, nikt mnie nie goni�. Odetchn��em z ulg�. I dopiero teraz poj��em, �e zgubi�em drog�. By�a to zupe�nie nie znana mi cz�� Rosettiny. Uliczki kr�te, ciasne tworzy�y prawdziwy labirynt. Teren by� tu pofa�dowany, pe�en schodk�w, �lepych podw�rek i ciasnych pasa�y. Usi�owa�em i��, kieruj�c si� w stron� �uny �wiate� nad portem, ale drog� co rusz przegradza� �lepy mur. Odczuwa�em g��d i chcia�o mi si� p�aka�, gdy naraz dostrzeg�em przed sob� migotliwe �wiate�ko. Przyspieszy�em kroku. Wnet znalaz�em si� w jakim� ogrodzie. Wola�em jednak nie wo�a�, p�ki nie zobacz� twarzy w�a�ciciela kaganka. Wtem �wiat�o znikn�o. Zrobi�em jeszcze par� krok�w i natrafi�em na uchylone drzwi. Wia�o zza nich ch�odem i st�chlizn�. Wszed�em jednak do wn�trza. I dopiero po chwili zorientowa�em si�, �e jestem w grobowcu rodziny Bonaventurich. Trumny sta�y ciasno na p�kach, niekt�re ju� sp�kane ze staro�ci. Ni�ej, w krypcie p�on�y trzy ogniki i rozbrzmiewa�y g�osy. - Macie? - spyta� ten, kt�rego �ladem przyszed�em. G�os mia� m�ody, d�wi�czny, z lekko gard�owym p�nocnym akcentem. - A ju�ci - odpar� bas mrukliwy i grubia�ski. - M�oda, z prowincji - dorzuci� trzeci starszy. - T�um zadusi� j� wedle Bramy Alba�skiej. - Poka�cie. Mruk zapali� pochodnie, a staruch szarpni�ciem zdar� czarn� opon� z katafalku stoj�cego po�rodku krypty. Le�a�o na niej nagie cia�o m�odziutkiej, ledwie zakwit� ej dziewczyny. W sekundzie utrwali�y mi si� jej z�otorude w�osy, piersi nie do�� jeszcze rozwini�te i oczy szkliste. Nie mog�em pohamowa� okrzyku. - Kto tam?! - rykn�� grubianin i nim wykona�em ruch, ucapi� mnie za gard�o. - Szpieg! - strwo�y� si� starzec i b�ysn�� no�em. Nogi ugi�y si� pode mn�. - Zaniechajcie go - krzykn�� m�j mimowolny przewodnik. - Przecie to dziecko jeszcze. - Inkwizycja lubi pos�ugiwa� si� tak�e i dzie�mi. - Ale ja go znam. - M�j obro�ca podszed� bli�ej i potarmosi� mnie po w�osach. - Jestem pewien, �e z�o�ysz, malcze, przysi�g�, i� nikomu nie powiesz, co� tu widzia�? - W tym momencie got�w by�em si� zobowi�za� do pieszej pielgrzymki dooko�a �wiata. - Jestem malarzem - kontynuowa� m�odzian, a cia�o ludzkie ci�gle stanowi dla nas, ludzi, w�r tajemnic pe�en. Tote� niekiedy, wbrew zaleceniom naszych duszpasterzy, musz� do onego wora zajrze�. - Tak, panie! - potwierdzi�em skwapliwie, rozpoznaj�c m�wi�cego, by� nim Markus van Tarn, kuzyn mej mamki. - Wracaj wi�c do dom, bo pewnie ju� si� o ciebie niepokoj�! Tak wi�c tej nocy nie dane by�o mi uczestniczy� w sekcji zw�ok. Zbir imieniem Benvenuto odprowadzi� mnie do domu. Do Maureta�skiego Zau�ka by�o znacznie bli�ej, ni� przypuszcza�em. Mimo p�nej pory w ca�ym domu gorza�y �wiat�a, a na ulicy zebrali si� gapie. W�r�d ludzi w sieni pozna�em pana Gaspariego, medyka, by� naturalnie i ojciec Filippo. - Wiesz, co zrobi�e�, ch�opcze - zakrzykn�� na m�j widok stryj Benni z dziwnie poblad�� twarz�. - Zabi�e� swoj� ciotk�. - Co?! - Tak si� przej�a twym znikni�ciem, �e krew uderzy�a jej do m�zgu i teraz le�y bez ducha - dorzuci� kapitan Massimo. Giovannina prze�y�a wylew. Straci�a tylko mow� i w�adz� w jednej r�ce. Ale �y�a jeszcze pi�� lat jak ptak z przetr�conym skrzyd�em, rzadko zwlekaj�c si� z pos�ania i tylko niekiedy noc� t�uk�c si� w ciemno�ciach po pokojach. Sk�d mia�em wiedzie�, �e tak oto nieodwo�alnie ko�czy si� moje dzieci�stwo, �e p�ka opieku�czy klosz, pod kt�rym mnie chowano, i odt�d sam b�d� szuka� mistrz�w i mentor�w? Tymczasem do domu trzeba by�o naj�� kuchark� i opiekunk� dla Giovanniny. - Sk�d mam na to bra� pieni�dze?! - rwa� w�osy z g�owy m�j stryj. - I tak jeste�my zad�u�eni: ta przekl�ta moda na peruki zrujnuje mnie ze szcz�tem! Tydzie� p�niej Hendrijcke van Tarn dogada�a si� z Benedetto Derossim w sprawie wynaj�cia najwy�szego pi�tra oficyny na pracowni� malarsk� dla swego kuzyna Markusa. *** Niderlandczyk, wysoki, szczup�y, o w�osach jasnych, jakby z fryzyjskiego piasku ukr�conych, mimo m�odego wieku zdo�a� przed przybyciem do nas kawa� �wiata zwiedzi� i wiele nauk zg��bi�. Nieobcy by� mu Pary� i Londyn, a tak�e dziwne i tajemnicze krainy na p�noc od Karpat�w. Bieg�y w sztuce miniatury, mia� w swej kolekcji konterfekty najprzedniejszych m��w epoki. Henryk z Navarry, Sigismundus III Vasa, Maria Medycejska czy s�ynny pirat albio�ski, Francis Drak�... Nasuwa si� wi�c pytanie, czego szuka� u nas - lazurowego nieba, swobodnej atmosfery Po�udnia, rozrywek, kt�rych daremnie wypatrywa� w protestanckiej Lejdzie? - Szukam tajemnicy - wyzna� mi raz, kiedym pracowicie uciera� mu farb� na grupowy portret bankier�w z dzielnicy zwanej Juderi�. - Szukam prawdy o Ziemi i Cz�owieku. - Zali nie znajdujesz jej w Pi�mie �wi�tym? - rzek�em z takim przekonaniem, �e ojciec Filippo m�g�by by� ze mnie dumny. Markus za�mia� si� i przez moment z zadart�, szpiczast� br�dk� wygl�da� jak szatan. - Prawda to objawiana czy reglamentowana? A mo�e zbi�r bajek maj�cy utrzymywa� w karbach ciemny mot�och. Czy raczej fa�szerstwo klech�w na potrzeby ich interesu, kt�ry nazywa si� Ko�ci�. - O, Panie, czy�by� r�wnie� nie wierzy� w Boga? - wykrztusi�em przera�ony. - Nie wiem - odpar�. - Nie wiem, czy istnieje B�g. By� mo�e jest gdzie� odleg�y i niedosi�ny Kreator. Niemo�liwy do poznania i w zasadzie nam oboj�tny. Prapocz�tek, pierwszy impuls, ale z pewno�ci� nie jest to ten m�ciwy �ydowski bo�ek ulepiony z naszych w�asnych l�k�w i naszej niewiedzy. - C� zatem istnieje naprawd�? - Nasz rozum. Nie uwierzy�em mu. Wtedy jeszcze nie. Tej�e wiosny, maj�c dwana�cie lat, pocz��em ucz�szcza� do kolegium, w kt�rym padre Bracconi by� spowiednikiem i wyk�adowc� zasad wiary. Okaza�o si�, �e w wyniku mego dotychczasowego samouctwa w pewnych dziedzinach, jak historia wojen czy geografia, przewy�szam mych nauczycieli, natomiast je�li idzie o matematyk�, jestem ziele�szy ni� miedziane he�my na wie�ach Santa Maria del Frari. Wraz z chorob� ciotki uwolni�em si� wreszcie od kr�tkiego, niewidzialnego �a�cucha przykuwaj�cego mnie do Domu. Kapitan Massimo oszcz�dza� protez, a stryj nie opuszcza� balwierni. Samopas wa��sa�em si� po mie�cie, zwiedza�em stare ko�cio�y, penetrowa�em katakumby. Zawar�em te� pierwsze przyja�nie. Moim druhem najserdeczniejszym sta� si� Scipio, syn zamo�nego bankiera, m�j r�wnolatek o jasnej twarzy cheruba. Trudno spisa� wszelkie, niekiedy okrutne figle, kt�re wesp� p�atali�my. Plucie z mostu San Gabriele na g�owy zakochanym przep�ywaj�cych do�em gondolami nale�a�o do naj�agodniejszych z nich. Uwielbiali�my te� podczas sumy podrzuca� dziewczynom ropuchy pod sp�dnice i czeka� w niedzielnej duchocie ko�cio�a, a� ich wrzask przerwie nabo�ne credo lub inny magnificat. - Chcia�by� by� teraz tamt� �abk�, Freddino? - chichota� Scipio, obserwuj�c, jak oblewam si� rumie�cem. Szalonym konceptom nie by�o ko�ca. Potrafili�my posmarowa� klejem tron biskupi w katedrze albo napoi� rudego kota czarcim zielem i wrzuci� do sali Wielkiej Rady w Palazzo delia Signoria. Jednocze�nie jednak pilnie chodzili�my do szko�y, czytywali�my ksi��ki, a ja popo�udniami przychodzi�em na lekcje rysunku do Markusa. - R�k� masz zr�czn�, a wszelkich technik uczysz si� �atwo - stwierdzi� m�j mistrz zaledwie po paru miesi�cach nauki. - Do doskona�o�ci brakuje ci jednego. - Talentu? - spyta�em strachliwie. - Znajomo�ci �ycia, ale i ona przyjdzie z czasem. 3. Pierwsze skutki nimfomanii Przemin�� pierwszy rok mej edukacji w collegium. Po nadzwyczajnie suchej wio�nie w po�owie czerwca fala morderczych upa��w sp�yn�a na Rosettin� niczym wrz�tek z przewr�conego gara. Wiele dni na niebosk�onie nie pojawia�a si� ani jedna mi�osierna chmurka. Ziemia przybra�a wygl�d popio�u. Studnie i fontanny wysch�y, a Laguna d'Esmeralda zamieni�a si� w p�ytki, cuchn�cy staw. Brzegi cofn�y si�, ods�aniaj�c nieprawdopodobne, od wiek�w gromadzone �mietnisko. Ohydny szlam nie dozwala� przyst�pi� do wody. Pono� w Signorii pocz�to przeb�kiwa� nawet o pog��bieniu wyschni�tego od wiek�w kana�u wiod�cego przez mierzej� San Giorgio, i�by wody morza mog�y wtargn�� i od�wie�y� akwen na podobie�stwo medyka przemywaj�cego zaropia�e oko. Ca�e �ycie uleg�o spowolnieniu, ludzie i zwierz�ta snuli si� w �arze niczym karaluchy w smole, szukaj�c jedynie miejsc zacienionych. Ale i najg��bszy cie� nie gwarantowa� ch�odu. Nawet w naszym Wysokim Domu by�o gor�co jak w piekle, a noc nie przynosi�a ukojenia. Tote� z rado�ci� przyj��em decyzj� ojca Filippo, i�by na czas kaniku�y uda� si� do Montana Rossa, dok�d zaprosi�a nas jedna z zamo�nych penitentek, Ariadna Pazzi, wdowa po hurtowniku korzennym. Trzeba trafu, by�a to ta sama posiad�o��, upatrzona ongi� przez mego ojca nieboszczyka, naturalnie zanim zosta� nieboszczykiem. Wyj�tkowa �askawo�� jezuity wobec mnie wynika�a zapewne z prze�wiadczenia, �e jestem na najlepszej drodze do zostania ksi�dzem. Nawet lekcje malarstwa nie wadzi�y mu z przysz�� s�u�b� Bo��. - A maluj sobie, maluj, ch�opcze, prze� sam s�ynny Fra Angelico by� pobo�nym dominikaninem - twierdzi�. By� mo�e zacny padre uzna� te� ofiarowanie mnie Bogu za znakomit� form� odkupienia w�asnych grzech�w. A przy okazji da�oby si� dowie��, �e pi�kny zaw�d kap�a�ski mo�e przechodzi� z ojca na syna. Dla przybysza z dusznego miasta zak�tek zwany Montana Rossa zdawa� si� rajem. Cieniste gaje nawet w najwi�ksze upa�y dostarcza�y przyjaznego ch�odu, w potokach szemra�a woda, mn�stwo by�o przer�nego ptactwa i kwiecia. Za� widok z prze��czy San Vitale! Nie musia�em niczego wymy�la�, tworz�c dziesi�� lat p�niej kartusze arras�w przedstawiaj�cych Ogrody Pana Boga. P��tna owe zawis�y potem w Wi�kszej Sali Rady i sp�on�y co do jednego w dzie� mego upadku. Na wsi don Filippo zostawi� mi wiele swobody, tote� bryka�em po ca�ej okolicy. Przewa�nie samotnie. Dzieci signory Pazzi by�y zbyt ma�e, �eby stanowi� dla mnie atrakcyjne towarzystwo. Obserwowa�em zwierz�ta, �apa�em motyle, atoli szczeg�lnie fascynowa�y mnie wspomniane ruiny rzymskie i sadzawka nimf. Panuj�ca susza nie naruszy�a podziemnych zasob�w �r�d�a bij�cego z przepa�cistej dziury. Krystaliczna woda dawa�a och�od�, a je�li wierzy� miejscowym bajaniom - wieczn� m�odo��. Sporo informacji w tej materii przekaza�a mi kucharka Aurelia, ogromna, t�usta baba o twarzy usianej wielobarwnymi naro�lami, nadaj�cymi jej obliczu wygl�d szyi indora skrzy�owanej z ty�kiem pawiana. - By�y tu kiedy� pi�kne czasy, paniczu - opowiada�a. - Wiek Srebrny, Wiek Z�oty, Wiek Diamentowy... Ziemia w�wczas sama rodzi�a, ludzie byli pi�kni i bogaci... - Wiem, za czas�w staro�ytnych Rzymian... - Za czas�w Rzymian, za czas�w Etrusk�w i dawniej, du�o dawniej, gdy �wiat zaludnia�y jeszcze harpie i chimery, a na szczytach g�r pojawiali si� schodz�cy z nieba mali, zieloni ludkowie. Oczywi�cie nie mia�em poj�cia, �e Aurelia jest czarownic� i prowadzi rozleg�� praktyk� magiczn�, w zyskach z kt�rej niew�tpliwie partycypowa�a sama donna Pazzi. Ale s�ucha�em jej opowie�ci nader ch�tnie. Zw�aszcza o czarach, magii i czasach przed potopem. M�wi�a mi wi�c o ludziach w drzewa przemienionych, a zw�aszcza w jawory, z kt�rych, szczeg�lnie w okolicach Cremony, przewyborne skrzypce wyrabiaj�, mog�ce wydawa� z siebie p�acz dziecka i zmys�owy j�k niewiasty. (W moim prowadzonym naonczas S�owniczku Wyraz�w Nowych zanotowa�em: �Wyja�ni�, co znaczy zmys�owy?" Zbadanie tej kwestii zabra�o mi lata.) Dalej Aurelia opowiada�a o lustrach zdolnych po�era� zadufa�c�w, kt�rzy si� w nich nazbyt cz�sto przegl�daj� i o kryszta�kach znalezionych ongi� ko�o miejscowo�ci Baalbek, dzi�ki kt�rym gada� mogli ze sob� ludzie znajduj�cy si� po dw�ch stronach pustyni. Roztacza�a przede mn� mira�e o szerokich mo�liwo�ciach czynienia dobra i z�a, zapewniania za pomoc� magii powodzenia lub sprowadzania na wrog�w nieszcz��, choroby, a nawet �mierci. Jednak gdy pyta�em, kto tego umie dokona� i jak, odpowiada�a, �e nie wie, tylko s�ysza�a, albo �e w jej okolicy wszyscy czarownicy dawno wymarli. Korci�o mnie, by spyta� Aureli� o dziwny rytua�, kt�remu poddano mnie dzieckiem, o ona ciecz zielon�, o ceremoni� krwi... Czemu mog�a s�u�y�? Ku jakim celom zosta�em wybrany? Ale ugryz�em si� w j�zyk. Nie wiem dlaczego. Dopiero p�niej przysz�o mi do g�owy, �e ow� wielk� kobiet� k�pi�c� mnie w magicznej kadzi mog�a by� sama Aurelia. Tymczasem, jak kraj d�ugi i szeroki, rozlega�y si� b�agania o deszcz. W ko�cio�ach odprawiano nowenn�, Rada Siedmiu postanowi�a wys�a� delegacj� proszaln� do Aqua Alta, gdzie mie�ci�o si� sanktuarium �wi�tej Zyty, tradycyjnej patronki wszelkich w�d, od artezyjskich do p�odowych. Wszystko na nic! Mnie jednak w onym czasie pasjonowa�o zgo�a co innego. Marzy�em, aby obaczy� prawdziw� nimf� i definitywnie przekona� si� o jej istnieniu b�d� nieistnieniu. W trakcie d�ugich wakacji uda�o mi si� natrafi� i na gniazdo os, i na wielkiego w�a z gatunku tych po�wi�canych Eskulapowi, wygrzewaj�cego si� na �cie�ce, widzia�em �lady pazur�w rzadkiego w naszych stronach rysia i or�a cie�. Do pe�nej kolekcji m�odego wielbiciela Homera i Hezjoda brakowa�o �ywej boginki. Czatowa�em nad �r�de�kiem wieczorem i o �wicie, ale napotka�em jedynie sarny d���ce do wodopoju lub widzia�em w mroku �wiec�ce oczy jakich� drapie�nik�w. Wreszcie postanowi�em wybra� si� tam o p�nocy. Zmajstrowa�em przemy�lny budzik; �wieca, dogasaj�c, przepala�a napi�t� nitk�, ta uruchamia�a d�wigni� i garnek wody wylewa� mi si� na g�ow�... Zadzia�a�o. Mokry, ale w pe�ni przebudzony wybieg�em w noc. Trwa�a pe�nia. Czas wilko�ak�w. Ale co mi tam wilko�aki! Drog� do �r�de�ka potrafi�em przemierzy� z zamkni�tymi oczami. By�em ju� do�� blisko, gdy pos�ysza�em cichy �piew. W pierwszej chwili wyda� mi si� czym� nieziemskim. N