5795
Szczegóły |
Tytuł |
5795 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5795 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5795 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5795 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Marcin Wolski
Pies w studni
Prolog. Studnia Pot�pionych
J�k dzwon�w wibruje, obija si� o �ciany kr�tych uliczek, �lizga po miedzianych
rzygaczach
rynien, p�osz�c z attyk stada ptactwa, kt�re z furkotem wzbija si� w s�oneczne
niebo, nie
wywo�uj�c najmniejszego wra�enia na kamiennych maszkarach, przyczajonych wok�
wie�
katedry. Spok�j tych monstr�w kontrastuje z nastrojem ci�by ludzkiej, spoconej,
faluj�cej,
wielobarwnej, cia�u pradawnego smoka podobnej. I jak on �ar�ocznej. Gawied� ile
si� napiera na
kordony utworzone przez miejskich pacho�k�w i ksi���cych gwardzist�w wok� drogi
wiod�cej ku
Dziedzi�cowi P�aczu, tak jakby chcia�a nasyci� si� cudzym l�kiem, b�lem,
�mierci�. Znam dobrze
swych wsp�ziomk�w, z osobna dobrzy, poczciwi ludzie, p�acz�cy nad ka�dym
zdech�ym psem lub
zabit� much�. W stadzie straszni, bezlito�ni, szaleni. Obserwowa�em nieraz w
bitwie, p�ki potyka
si� m�� z m�em, twarzami zwr�ceni ku sobie; jest w tej walce co� szlachetnego,
porywaj�cego,
gdy jednak kt�ra� ze stron poda ty�y, �amie si� szyk, nikn� regu�y i elegancja,
a zwyci�zcy
zmieniaj� si� w hord� wampir�w ��dnych krwi. A twarze t�umu? Gdzie si� podziewa
ich
powszednia dobroduszno��, indywidualna uroda? Gawied� ma wy��cznie paskudne
pyski.
Czy jeste� gdzie� w�r�d niej Anzelmo? M�j kochany przyjacielu, skrybo pilny,
kopisto
moich wolumin�w, powierniku najskrytszych uniesie�, donosicielu sumienny,
oskar�ycielu
perfekcyjny, ergo m�j zab�jco per procura. Pewnie skry�e� si� w kt�rej� loggi
lub w mrocznym
wykuszu i czekasz fina�u, aby wreszcie odetchn�� spokojnie, p�j�� do szynku lub
bordello i tam
zapomnie�, czego nie zapomnisz.
Za� ty, Najja�niejszy Panie, czy zacierasz ukradkiem swe kr�tkie, upier�cienione
palce,
poj�c si� afrodyzjakiem z rozkosznego pucharu zemsty?
Przez dziurawy sp�d w�zka, w kt�rym ko�acze si� moje serce, widz� drewniany
bruk,
zasch�e �lady ko�skich odchod�w, a zarazem �d�b�a zielonej wiosennej trawy
pomi�dzy kostk�.
Uciekaj� pode mn�, jak te wszystkie dni i godziny przeminione. Ile� razy
pod��a�em tym duktem
jako dzieci�, jako �ak, jako pocz�tkuj�cy artysta, wreszcie jako ja sam, mistrz
Alfredo Derossi,
zwany �II Cane", nasz drogi Freddino, jego prywatno��... pst! Tajemnica, wszyscy
wiedz� kto.
Ej�e, wy szkarpy pochy�e, wystaj�ce z mur�w jak ty�ki kramarek. Czy to gdzie� tu
obok
was widzia�em Margerit�, jak z dzbanem na g�owie sz�a ko�ysz�c biodrami - i
ca�ym �wiatem
zakochanego szesnastolatka? A Lucia, ma�a, powabna jak gi�tka trzcina, czy to
nie dla niej na
pobliskich straganach kupowa�em pantofelki haftowane z�ot� nici� w smoki
azjatyckie, ptaki
rajskie... A Claudia, ile to wiosen min�o od chwili, gdy kole Bramy P�atnerzy
wr�czy�a mi li�cik
wyznaczaj�cy pierwsz� schadzk�, a Maria...
Pami�tam, wczesnym latem sta�em z Anzelmem gdzie� tu przy kramach z
antykwitatami,
ogl�daj�c manuskrypty benedykty�skie z Castello Blanco zawieraj�ce uznane z
dawna za
zaginione pisma Arystotela. Nie zauwa�yli�my dwukonnej kolasy, p�ki ta nie
zwolni�a. Kar� konie
parskn�y dono�nie. Unie�li�my g�owy, w okienku mi�dzy rozsuni�tymi firankami
mign�a nam
twarz blada, szlachetna, o ustach karminowych i brwiach zro�ni�tych...
- Na brzuch Bachusa, panie, ona u�miechn�a si� do nas! - zawo�a� m�j druh,
powiernik,
ucze�, zdrajca.
Nie do ciebie, do mnie, durniu - pomy�la�em i naraz zapragn��em zn�w znale�� si�
w jej
ramionach, pi� rozkosz z jej ust, dosi��� jej jak czarodziejskiego rumaka i
�eglowa� ponad
�wiatem.
M�j w�zek stan��, us�ysza�em �oskot werbli. Byli�my na Dziedzi�cu P�aczu. Jako
dziecko
ba�em si� tego miejsca. Tam, gdzie nie ro�nie nigdy trawa, zazwyczaj rozpalano
stos dla wied�m i
kacerzy, opodal skrzypia�a szubienica, na pobliskich blankach czernia�y
w��cznie, na kt�re
nabijano g�owy z�oczy�c�w traconych na tutejszym szafocie, pi�� krok�w dalej, z
olbrzymim
rondlem, w kt�rym zwyk�o si� gotowa� fa�szerzy pieni�dzy, zaczyna�y si� w�skie,
strome schodki,
prowadz�ce w stron� drzwi w murze, za kt�rymi otwiera�o si� przepa�ciste urwisko
przeznaczone
do ciskania dzieciob�jczy�, na �er krukom i s�pom. Tako� i dzi� ptaszyska
zlecia�y si� stadnie,
najwyra�niej wietrz�c niepoj�tym zmys�em nadchodz�c� ka��. By�a wreszcie Studnia
Pot�pionych,
wedle legendy do �rodka ziemi prowadz�ca, kt�r� pono� wykopa� sam diabe� na
rozkaz cesarza
Apostaty. W dawnych czasach siermi�nej wiary wydawa�o si� ca�kiem mo�liwe, aby
bies m�g�
przywo�a� z otch�ani piekie� czarcie zast�py przeciw pobo�nym chrze�cijanom. I
mieszka�cy
ca�kiem serio, gdy ko�czy�o si� kolejne stulecie, oczekiwali na dzie�
Armagedonu. Nikt z
obywateli miasta nie pami�ta�, kiedy ostatnio korzystano z tej sztolni - by�
mo�e trwa�a nie
u�ywana od czas�w, kiedy Giovanni Leone str�ci� w jej czelu�� niewiern� ma��onk�
- Ginevr�
Galijsk�, wedle poda� pi�kn� jak wiosenny dzie�. Za to wyst�pn� jak noc sabatu.
Bywa�o w trakcie
lekcji rysunku, gdy m�j preceptore zach�ca� mnie do rysowania architektonicznych
detali, siada�em
na ch�odnej, omsza�ej cembrowinie i mimo l�ku przed zawrotem g�owy zagl�da�em
ciekawie w
pomroczn� g��bin�, pachn�c� zgo�a nie piek�em, jeno jak�� star� wilgoci� z
dodatkiem tajemniczej
i trudnej do zidentyfikowania woni, przez co wysoce niepokoj�c�. Mo�e w�a�nie �w
specyficzny
zapach sprawi�, �e stra� miejska, �ebracy, a tak�e ci, kt�rym wino odebra�o
pow�ci�gliwo�� w
mowie, nazywali j� �Star� Cip�". Powiadano te� o szalonym mnichu, kt�ry w
czasach �ow�w na
katar�w dowodz�c, i �e nie jest heretykiem, zda� si� na S�d Bo�y i niczym
Empedokl do Etny,
wskoczy� w ten bezdenny otw�r i wyfrun�� po tygodniu jako bia�y ptak. Opodal
studni czernia�o
okienko lochu, w kt�rym morzono g�odem d�u�nik�w recydywist�w i sala tortur z
os�awion�
Stalow� Dam� i �o�em Prokustowym... C�e jednak wymy�lono dzi� dla mnie? Sporo
k�opot�w
dostarczy�em w ostatnich dniach wymiarowi sprawiedliwo�ci w Rosettinie. Wiem, �e
spierano si�
w Trybunale, jak winno si� mnie straci�, bo� jako cz�onkowi stanu szlacheckiego
przys�ugiwa� mi
szafot, zasi� jako kacerza nale�a�o mnie by�o spali�. W og�le iustitia mia�a
sporo mo�liwo�ci -
szarpanie c�gami za blu�nierstwo, kamienowanie za deprawacj� m�odzie�y, ogie� za
czary... S�d
z�o�y� decyzj� na r�ce arcyksi�cia. Na p�pek Wenery! Z mojego powodu ten s�aby
cz�owiek o
wygl�dzie minoga musia� wreszcie podj�� jak�� decyzj�. Jak�? Na jego miejscu
kaza�bym siebie
nawlec na pal, cho� by� to obyczaj azjatycki i dla wielu humanist�w uchodz�cy za
nieobyczajny.
Ale jak�� inn� kar� powinien by� wybra�...
Prze� moja zbrodnia g��wna i jedyna, nie mog�a by� nigdy ujawniona. �e pisa�em
ksi�gi z
inspiracji staro�ytnych m��w, �e dokonywa�em zakazanych do�wiadcze�, bawi�em
si� w
alchemika i chirurga, filozofa czy trefnisia, to jeszcze pewnie mo�na by mi by�o
wybaczy�. Pod
naporem dewot�w skaza� na biczowanie, za��da� publicznego pokajania, wreszcie
wygna�... Ale
przecie nie to stanowi�o istot� mej zbrodni.
Czy boj� si� �mierci? A czy� istnieje stworzenie, kt�re nie ba�oby si�
nieznanego?
Widzieli�cie, jak umiera wierny pies, gdy oczy jego zachodz� bielmem, albo gdy
kona ptak
�miertelnie ranion, trzepoc�cy si� w naszych bezradnych r�kach. Tak, boj� si�. I
odczuwam wielki
�al. Albowiem tyle jeszcze m�g�bym dokona�. Nade wszystko za� cierpi moja
ciekawo��, �e nie
dowiem si�, co b�dzie za rok, za dzie�, za chwil�. Chocia� czy kto�, kto
posmakowa� cho�by kropli
�ycia, nie wie o nim wszystkiego? Jak to pisa� m�j ojciec:
Jaka jeste� �mierci?
- Wielk� cisz�, czarnym, matowym mrokiem, ch�odnym, mi�kkim bezmiarem,
b�ogos�awion� niepami�ci�...
Wia� czemu si� ciebie boj�?
Rozumiem, m�odzi - przed nimi przysz�o��, rado��, szcz�cie, a przynajmniej
nadzieja...
Ale starcy? Czego si� boj� ci, kt�rzy ju� nawet nadziei mie� nie mog�?
Boj� si� Twej ciszy, chocia� od dawna s� g�usi, boj� si� Twego mroku, chocia� od
dawna
s� �lepi, boj� si� Twego bezkresu, cho� od dawna stracili poj�cie wymiaru, boj�
si� niepami�ci,
cho� pami�ci nie maj� od dawna.
A przecie�... trzymaj� si�, kurczowo, rozpaczliwie, wykrzywionymi palcami,
bezz�bnymi
szcz�kami �a�osnych strz�p�w egzystencji.
S� jak �mierdz�ce liszaje na pi�knej twarzy �wiata.
Zabierz ich, �mierci! Zabij!
Daj to, co jedynie da� im mo�esz:
cisz�, mrok, nico�� i zapomnienie skoro m�odo�ci wr�ci� im nie jeste� w stanie.
B�ogos�awiona �mierci.
Cz�� I
1. Dziecko szcz�cia
Ojciec m�j, Luigi Derossi, by� pijakiem i poet�. W onych czasach sz�o to cz�sto
w parze.
Tyle �e w ani jednej, ani w drugiej dziedzinie nie odni�s� znacz�cych sukces�w.
Zreszt� nie dane
mi go by�o pozna�, albowiem zmar� jeszcze przed mym urodzeniem podczas
historycznego
obl�enia San Angelo, tak pysznie opisanego przez Piera dell Naxia w De bello
Angelico. Myli�by
si� jednak ten, kto by s�dzi�, �e staruszek m�j poleg� w boju, od sztychu
rapierem lubo ugodzony
kul� z muszkietu. Nic z tych rzeczy. Nazajutrz po wzi�ciu miasta, pijany nie
tylko sukcesem, utopi�
si� by� w przepe�nionej do wszelkich granic latrynie, co ojciec Filippo,
wykonawca ostatniej woli
Luigiego uczci� kr�tkim napisem wyrytym na kamieniu nagrobnym, pono�
zaczerpni�tym z pseudo
Plutarcha: �A �ycie te� mia� g�wniane". Na wszelki wypadek uczony jezuita kaza�
sporz�dzi� owo
epitafium po grecku, bo� nie by� to j�zyk specjalnie rozpowszechniony w
Rosettinie. St�d nie
powinien dziwi� b��d ortograficzny w s�owie �g�wniane".
Wr��my jednak do szturmu San Angelo. �mier� mego ojca nast�pi�a niejako na jego
w�asne
�yczenie. Kiedy armaty Carla del Francesca dokona�y wy�omu w po�udniowym,
nadw�tlonym
przez z�b czasu murze miasta, a obro�cy z wyj�tkiem garstki zaci�nych
Montanijczyk�w
broni�cych Palazzo Ducale podali ty�y, kto �yw z tabor�w skoczy� do miasta
gwa�ci� i rabowa�, co
zaj�o im ca�e popo�udnie, noc i zaranek. Ojca nie by�o natenczas pomi�dzy
zdobywcami. Gwa�ci�
nie lubi�, a rabowa� nie umia�. Zreszt� wyznawa� osobliwie kunktatorsk� zasad�,
�e i jedno, i
drugie samo do niego przyjdzie.
Jako zawo�any cyrulik i medyk amator miewa� sw�j t�usty czas przez par� dni po
zwyci�stwie. Kiedy do taboru wracali ob�adowani wszelkimi dobrami tryumfatorzy,
aby do��
szybko wymieni� swe zdobycze na us�ugi mego ojca - golenie, rwanie z�b�w,
usuwanie resztek ku�
czy kataplazmy na �wie�o z�apan� france. Nie dziw, �e po wyprawie na Salton�,
kt�ra ufna w
ochron� nieprzebytych b�ot wypowiedzia�a pos�usze�stwo Rosettinie, Luigi m�g�
naby�
przestronny, g�ruj�cy wysoko�ci� dom przy ulicy Stromej. Tym razem obiecywa�
sobie zakupi�
wiejsk� posiad�o��, co pozwoli�oby mu wej�� do grona nobil�w. Mia� zreszt�
upatrzon� w�o�� w
Montana Rossa, gdzie w�a�nie natrafiono na antyczne ruiny. Ziemia w tamtej
okolicy od dawien
dawna, krom winoro�li i oliwek, rodzi�a ch�tnie staro�ytne medale, krwawniki,
gemmy i kamee,
nierzadko inkrustowane drogimi kamieniami. Podle winnic szed� pradawny akwedukt,
a ryj�c
wzd�u� niego, ch�opi natrafili na grobowiec pe�en skarb�w i ba�niowych mozaik.
Grobowiec zosta�
rozszabrowany, tak �e nie pozosta� po nim kamie� na kamieniu, zachowa�o si�
jednakowo�
tajemnicze �r�d�o, w kt�rym, jak twierdzili miejscowi g�rale, z pewno�ci� zbyt
ograniczeni, by
zmy�la�, nocami zwyk�a si� p�awi� ostatnia nimfa. Spraw� po latach mia�
definitywnie wyja�ni�
padre Filippo, ale o tym p�niej, albowiem nie sko�czy�em o sprawach zwi�zanych
ze strategi�
ojca w materii gwa�cenia.
Jak zwykle po szturmie, w obozie pojawia�o si� mn�stwo branek, przewa�nie panien
i
m�odych wd�wek. W pocz�tkowym okresie stanowi�y one mroczny przedmiot po��dania,
pow�d
rozlicznych pojedynk�w i g��wn� wygran� w grach towarzyskich. Rych�o jednak
dziewki
powszednia�y, a w powrotnej drodze z ka�dym dniem wi�kszym stawa�y si� ci�arem.
Tylko
niewielu rycerzom starcza�o odwagi, aby przywie�� je do domu jako prezent �onie.
Luigi ch�tnie
uczestniczy� w humanitarnej akcji wymiany branek na inne walory. Zawiedzione
odsy�a� do
klasztor�w, a niedogwa�cone lito�ciwie zaspokaja�. Albowiem by� cz�owiekiem
dobrym, tylko
troch� nie�yciowym, czego najlepszym dowodem by�a wspomniana kloaczna �mier�. Co
do onych
ostatnich chwil �wiadkowie nie s� zgodni, jedni twierdz�, �e na kr�tko przed
utoni�ciem ojciec m�j
wzywa� na pomoc papie�a, inni twierdz�, �e chodzi�o mu jedynie o papier.
Jak ju� powiedzia�em, by�em pogrobowcem. Urodzi�em si� jedena�cie miesi�cy po
zdobyciu San Angelo. Matka, jeszcze na �o�u �mierci, upiera�a si�, �e ci��a by�a
przenoszona.
Z�o�liwi za� zwykli zwraca� uwag� na moje podobie�stwo do padre Filippo,
wykonawcy
testamentu i pocieszyciela wdowy w �a�obie. Podobnie jak �wi�tobliwy jezuita
posiada�em sze��
palc�w u n�g i myszk� poni�ej lewej �opatki. D�ugie lata uwa�a�em jednak, �e
wszelkie
podobie�stwo mi�dzy nami jest w istocie zupe�nie przypadkowe.
Zreszt� czcigodny zakonnik okaza� si� by� mym prawdziwym dobrodziejem, jako �e
moja
nieszcz�sna matka zmar�a przy porodzie. Mo�na tedy rzec, i� zanim zdo�a�em wyda�
pierwszy
krzyk, by�em ju� kompletnym sierot�, ergo wrzask m�j by� w pe�ni uzasadniony.
Padre Filippo Bracconi, b�d�cy consigliere Rady Siedmiu i w zwi�zku z tym
prowadz�cy
zgo�a �wiecki �ywot, posiada� by� bowiem dyspens� biskupa zezwalaj�c� na
mieszkanie poza
murami konwentu, mia� do�� konkretne plany, je�li idzie o kamienic� przy ulicy
Stromej. (Z
kuchennym wyj�ciem na Maureta�ski Zau�ek.) Zamierza� urz�dzi� tam�e kolegium dla
m�odziank�w ze sfer patrycjuszowskich. Na przeszkodzie stan�� mu jednak g��wny i
jedyny
beneficjent ostatniej woli Luigiego, jego brat Benedetto Derossi.
Od kiedy go pami�tam, stryj Benni by� niedu�ym, pulchnym osobnikiem p�ci
nieokre�lonej.
W dzieci�stwie porwali go piraci berberyjscy i po kr�tkim, acz, jak stryj
twierdzi, bardzo
nieprzyjemnym zabiegu, sprzedali go jako rzeza�ca do krain po�udniowych. Co
prawda, medyk
�yd, nie mog�c zdecydowa� si�, czy ostatecznym efektem operacji ma by� eunuch
czy koszerny
Izraelita, spapra� robot� i wysz�o ni to, ni sio. Szcz�ciem w nieszcz�ciu
galer� z niewolnikami
napotka� chrze�cija�ski statek patrolowy �Jej Wysoko�� Amfitryta" i po kr�tkim
starciu przej��
�adunek. Dow�dca �Amfitryty", kapitan Massimo, wielki mi�o�nik opery i baletu,
ubzdura� sobie,
�e stryj Benni jest rewelacyjnym materia�em na �piewaka, tote� na w�asny koszt
wys�a� go do
szko�y kastrat�w w Campo Gaetani, sk�d jednak szybko wydalono m�odego adepta ze
wzgl�du na
brak s�uchu, a tak�e niech�� do panuj�cych tam praktyk seksualnych. Stryj Benni
postanowi�, �e
odt�d b�dzie �piewa� wy��cznie przy goleniu. Ale �e sam zarostu nie posiada�,
musia� w celu
spe�nienia onego �lubu otworzy� na parterze zak�ad fryzjerski, sk�d w ciep�e
przedpo�udnia na ca��
okolic� nios�o si� jego oryginalne, lekko chropawe belcanto. Podk�adu
dostarcza�o
charakterystyczne stukanie drewnianych protez o bruk podw�rka. To stepowa�
kapitan Massimo,
kt�ry utraciwszy obie nogi w bitwie z muzu�manami pod Acantem przez wdzi�cznego
Benedetta
zosta� zatrudniony w charakterze majordomusa.
Szcz�k no�yczek, falsetowy �piew O santa pecunia i drewniane przytupywanie to
najwcze�niejsze d�wi�ki, jakie pami�tam. Podobnie jak zapach zuppa di pomidori i
tortellini a la
casa na zawsze kojarzy� mi si� b�dzie z beztroskim dzieci�stwem sp�dzonym w
wielkim, na po�y
pustawym domu.
Sztych by�by niepe�ny, gdybym zapomnia� o ciotce Gioyanninie, przyby�ej
asystowa� przy
po�ogu, na kt�r� spad� g��wny ci�ar troski o noworodka sieroty. Pochodz�ca z
okolic Lago di
Capra stara panna cieszy�a si� opini� zgry�liwej, z�o�liwej megiery, przed kt�r�
dr�eli wszyscy
mieszka�cy Rosettiny. J�zyk mia�a ostrzejszy ni� brzytew Benedetta, a s�uch
bardziej wyczulony
ni� nietoperz - potrafi�a us�ysze�, jak pi�� kamienic dalej pi�tnastoletnia
c�rka z�otnika gzi si� w
piwnicy z m�odym gonfalonerem Riccardo, wo�aj�c nie wiedzie� czemu po niemiecku
w momencie
szczytowego upojenia: �Ja, ja... gut! Schneller... Achtung. Halt!" Co gorsza,
ciotka potrafi�a to
upubliczni� pomi�dzy kumoszkami podczas nieszpor�w.
Giovanniny ba� si� i ojciec Filippo, i stryj Benni, i s�u�ba, i przekupnie.
Schodzi� jej z drogi
miejski hycel, w dni �wi�teczne dorabiaj�cy jako organista. Nawet municypalny
herold, kt�ry
dwakro� dziennie wpada� na Maureta�ski Zau�ek celem wykrzyczenia wiadomo�ci
porannych i
wieczornych, na widok mojej ciotki traci� rezon, j�ka� si�, myli� prognoz�
pogody z anonsami
reklamowymi, a raz nawet odda� pod siebie mocz.
Mnie r�wnie� trzyma�a nader kr�tko, nie puszczaj�c dalej ni� na rzut pantoflem.
- Cioteczko, cioteczko, mog� wyj�� przyjrze� si� kuglarzom, co sztuki pokazuj�?
- Id�, id�, Alfredo, je�li s� to Cyganie, to ci� ukradn�, je�li �ydzi, to na
mac� przerobi�!
Ze sw� sk�onno�ci� do uproszcze� i bezpo�rednio�ci trudno by�o Giovanninie
gdziekolwiek
zagrza� miejsca na d�u�ej. Mimo sowitej wyprawy ju� po tygodniu wydalono j� z
nowicjatu u
zytariuszek, t�umacz�c ow� decyzj� brakiem miejsc i nadmiarem ch�tnych do
klasztoru. Nieliczni
konkurenci do jej r�ki zwykle po pierwszym spotkaniu spiesznie ruszali na wojn�,
wybierali zaw�d
pustelnika lub posad� w szkolnictwie. By�em jedyn� chyba istot�, kt�ra nie czu�a
niech�ci do
Giovanniny. Dlaczego? Przecie� nieraz zdarza�o mi si� oberwa� mokr� �cierk�. Ano
mo�e dlatego,
�e dziecinn� intuicj� wyczuwa�em, i� ta okropna, chuda, j�dzowata baba
bezgranicznie mnie kocha.
Inna sprawa, �e chocia� ciotka gotowa by�a przychyli� mi nieba, nie by�a w
stanie mnie
nakarmi�. Tote� natychmiast wynaj�a mamk�, wysoko mleczn� Holenderk� z
s�siedztwa -
Hendrijcke van Tarn. Mia�a ona pokarm okr�g�y rok, a piersi wielkie, jak, nie
przymierzaj�c,
kopu�y na wie�ach ko�cio�a Santa Maria del Frari. Nadzwyczajna obfito�� pokarmu
sz�a u niej w
parze z jako�ci�. Mleko musia�o zawiera� jakie� specyficzne sk�adniki
powoduj�ce, �e
spo�ywaj�cym je dzieciom szybciej ros�y z�by, nie dokucza�y biegunki, a m�wi� i
chodzi�
zaczyna�y na d�ugo przed up�ywem roku.
Renoma Hendrijcke dotar�a nawet do monumentalnego, wzniesionego z wulkanicznego
tufu
i glazurowanej ceg�y pa�acu hrabi�w Malficano, sk�d wrychle pocz�to posy�a� po
ni� celem
dokarmiania najm�odszego potomka. Oczywi�cie ukradkiem. Protestanckie wyznanie
mamki sta�o
na przeszkodzie, aby zatrudni� j� na sta�e na dworze arcykatolickiego wielmo�y.
Wiadomo co
mo�na wyssa� z mlekiem? Jednemu z dzieci Barzzuolich, karmionemu przez Etiopk�,
sk�ra
�ciemnia�a na heban. Tote� w porze karmienia pani van Tarn przybywa�a do palazzo
konspiracyjnie, ma�ymi drzwiczkami od strony rzeki. Cz�sto na te eskapady
zabiera�a ze sob� i
mnie. Cho� mia�em ju� ze dwa lata, bez przerwy domaga�em si� cycka i p�aka�em,
gdy mi go
odmawia�a. Bywa�o, �e siedz�c w kieszeni jej przepa�cistego fartucha, ssa�em j�
jeszcze w�wczas,
kiedy kr�tymi schodami d��y�a ku pa�acowym komnatom. Raz w trakcie tego
wyczerpuj�cego
b�d� co b�d� zaj�cia przysn��em. Jakie� by�o moje zdumienie, kiedy po obudzeniu
dostrzeg�em, �e
lewy, ulubiony sutek mamki jest ju� zaj�ty przez mojego r�wnolatka strojnego w
at�asy i brokaty.
- Hola, hola - zawo�a�em. - Kolego, pan tu nie ssa�!
Odpowiedzi� by� jedynie gro�ny b�ysk czarnych oczu.
Zaszokowany zaj��em si� praw� piersi� i tak po�ywiali�my si� obaj, �ypi�c na
siebie i
bacz�c, kto b�dzie szybszy. A� m�j rywal zach�ysn�� si�, bekn��, mleko ula�o mu
si�. I pu�ci� sutek.
Uzna�em si� za zwyci�zc�. Nonszalancko odchyli�em si� od karmicielki i spyta�em:
- A ty kto, dupku?
- Lodovico. Tylko musisz m�wi� do mnie wasza hrabiowska mo��, chamie!
Tak zawar�em znajomo�� z hrabi� Lodovicem Malficano, mym p�niejszym
protektorem,
dobroczy�c�, a tak�e sprawc� ostatecznej zguby. Kto wie, mo�e w swej
pod�wiadomo�ci nigdy nie
pogodzi� si� z przegran� w mlecznym wy�cigu.
Raz jednak zdarzy�a mi si� du�o gorsza przygoda, ow� wracaj�c z pa�acu,
Hendrijcke
zapu�ci�a si� mi�dzy kramy, postrzeg�szy now� kolekcj� koronek z jej rodzimego
Brabantu.
Zaprz�tn�o j� to do tego stopnia, �e nie zauwa�y�a nawet, jak znikn��em. Gdy
jednak to
postrzeg�a, ta dobra kobieta nieomal oszala�a z trwogi, trzykro� obieg�a bazar,
zawo�a�a stra�e
miejskie, wreszcie omdla�a. Nie pami�tam dok�adnie, co si� wtedy ze mn� dzia�o.
To, co sobie
przypominam, zdaje si� sekwencj� jakiego� snu. Mo�e zreszt� by� to tylko z�y
sen. Loch, jakie�
p�on�ce pochodnie, dziwne odurzaj�ce zapachy, kad� wype�niona g�st� zielon�
ciecz�,
zakapturzone postacie i g�ruj�ca nad nimi kobieta, kt�ra, rozwin�wszy mnie z
pieluch, rzek�a:
- On ci jest, ma sze�� palc�w i znami�! Poszed� szmer.
- On ci jest, on ci jest...
Olbrzymka unios�a n�. Dar�em si� jak op�tany. Zakapturzeni wyci�gn�li ponad
kadzi�
go�e r�ce. Ona nacina�a je, a krople krwi kapa�y do �rodka. Po czym uni�s�szy
mnie w g�r� za
nog�, zanurzy�a trzykro� w owej parz�cej brei. Krzycza�em, plu�em, na koniec
straci�em
przytomno��.
Jeden ze stra�nik�w miejskich odnalaz� mnie, kiedy wyraczkowa�em z mrocznego
kana�u,
brudny, przera�ony, ale �ywy...
Nie wiem, czy sprawi� to �w rytua�, mleko Holenderki rekordzistki czy osobliwy
klimat
Rosettiny p�nego Renesansu, ale ros�em nader szybko jak na sierot�. Nie zmog�a
mnie zaraza,
kt�ra na prze�omie stuleci spustoszy�a prowincj�. R�wnie� wielki po�ar, kt�ry
rok p�niej
nawiedzi� miasto, szcz�liwym zrz�dzeniem losu oszcz�dzi� kamienic� przy
Maureta�skim Zau�ku.
Pami�tam nasz� paniczn� ucieczk�, krzyk ciotki Giovanniny, toruj�cy nam drog�
lepiej od
berdysza w�r�d oszala�ego t�umu.
Potem z r�czkami wczepionymi w sutann� don Bracconiego patrzy�em na miasto
spowite w
z�otoczarnych k��bach dymu i ognia.
- Patrzysz, Freddino?
- Pa... patrz�, ojcze-ojcze! - Prze�ywa�em naonczas okres wzmo�onego j�kania
si�, chocia�
zwrot �ojcze-ojcze" wobec cz�owieka, kt�ry zapewne by� dla mnie ojcem podw�jnym,
mo�na by
uzna� za w pe�ni uzasadniony.
- Tedy patrz uwa�nie, tak b�dzie wygl�da� piek�o!
Patrzy�em, zapami�ta�em. I kiedy �wier� wieku p�niej przysz�o mi malowa� freski
w
kaplicy M�dro�ci Bo�ej, odda�em t� wizj� najlepiej, jako mog�em. Bezgraniczn�
desperacj�
pot�pionych, niedowierzanie, �e nie ma odwrotu ni ucieczki, zazdro�� wobec tych,
co unie�li
g�owy, rozpacz z powodu w�asnej nieprzezorno�ci. Jeszcze p�niej, gdy dzie�o
zosta�o uko�czone,
lubi�em wmiesza� si� w t�um wiernych odwiedzaj�cych kaplic�, s�ucha� ich
wynurze�, czynionych
�ciszonym g�osem, obserwowa� ich gesty zabobonne, pe�ne szczerej skruchy. Dla
wzmo�enia
piekielnego efektu specjalnie op�acony przeze mnie dozorca pali� co rano przed
otwarciem
odrobin� siarki. Stymulowa�o to wyobra�ni� i nie dziw, �e w�r�d wstrz��ni�tych
grzesznik�w co
krok mog�em us�ysze� i p�acz, i zgrzytanie z�b�w. Jak powiedzia�em, ros�em
szybko jak polna
dziczka, czerpi�c zewsz�d wiedz� bez �adu i sk�adu. Pozbawiony kontaktu z innymi
dzie�mi (�Nie
b�dziesz si� zadawa� z ho�ot�, bo dostaniesz �wierzbu" - twierdzi�a ciotka) w
wieku lat czterech
nauczy�em si� czyta�. Gdy mia�em lat dziesi��, przeczyta�em ca�� bibliotek�
ojca, na one czasy
obszern�, bo licz�c� dwie�cie czterdzie�ci trzy tomy.
Nie by� to zbi�r w pe�ni usystematyzowany, dzie�o Witruwiusza o architekturze
s�siadowa�o z poradnikiem O wszechstronnych korzy�ciach z pijawek, a traktat �w.
Augustyna O
cnocie jaki� cymba� introligator obci�gn�� jednym p�sk�rkiem wesp� ze
wszetecznymi �ywotami
kurtyzan Aretina. (Dzi� my�l�, �e zastosowa� klucz alfabetyczny.) Mia�o to i
swoj� dobr� stron�.
Kiedym, pachol� �ywe i niesforne, ci�ko nabroi�, na przyk�ad wyjad� ciocine
konfitury, ojciec
Filippo pyta�: �Co chcesz przeczyta� za pokut�?", nieodmiennie wybiera�em dzie�o
O cnocie.
- Da B�g, na ksi�dza wyro�nie - wychwala� mnie jezuita.
Osobliwo�ci� kolekcji by�a pochodz�ca z wiek�w ciemnych Antologia literatury
powszechnej, in folio, przepisywana przez mnich�w analfabet�w, nie�wiadomych
zgo�a, co
przepisuj�. Tote� roi�o si� tam od rzeczy kuriozalnych. Przytocz� za spisem
tre�ci: literatur� greck�
reprezentowa�a Iliada i Obsesyja niejakiego Hemara i ksi��ka kucharska �ywoty
strawnych
m��w, rzymsk� - Szuka� si� w o�ci Owi D. Jusza, frankijsk� - Ple�� po
Rolandzie, brytyjsk� -
poradnik grzybiarstwa Rydz w erze okr�g�ego sto�u, za� s�owia�sk� - O Kraku,
smaku i kr�lewnie
w wannie.
Uzupe�nieniem mej edukacji by�y rozmowy o szarej godzinie (ciotka z wrodzonego
sk�pstwa i l�ku przed po�arem zakazywa�a u�ywa� w domu wszelkiego o�wietlenia) z
kapitanem
Massimo, gaw�dziarzem zawzi�tym i osobliwym poliglot�. Je�li opisuj�c swe
peregrynacje,
dochodzi� na przyk�ad do podr�y w rejon Szcz�liwej Arabii, zwyk� dalej ci�gn��
narracj� po
arabsku. Dzi�ki temu, zanim si� spostrzeg�, i ja przyswoi�em sobie owe j�zyki.
Jeszcze w�s mi si�
nie sypn�� - a w�ada�em (oczywi�cie w zakresie terminologii
marynistycznoerotycznej) i arabskim,
i greckim, i francuskim, i katalo�skim, potrafi�em te� kl�� po berberyjsku i
liczy� po �ydowsku.
Obserwuj�c ludzi morza, mo�na odnie�� wra�enie, i� s� to osobnicy pro�ci jak
lina okr�towa. Atoli
beznogi kapitan o duszy skomplikowanej jak astrolabium by� prawdziwym artyst� i
je�li mia�bym
szuka� u niego jakichkolwiek przywar, to znajduj� jedn� - nie znosi� wody.
Nie mo�na natomiast by�o odm�wi� Massimo niezwyk�ej sugestywno�ci w narracji.
Kiedy
opisywa� �eglug� po wzburzonych wodach Zatoki Biskajskiej w czasie sztormu,
czyni� to tak
plastycznie, �e s�uchacze dostawali morskiej choroby. Pewnego razu bawi� nas
opowiadaniem o
podr�y wok� Afryki, m�wi� o skwarze, o gor�czce i cierpieniach za�ogi
umieraj�cej na szkorbut.
- Znik�d ratunku, s�o�ce w zenicie, ni skrawka l�du, wok� rekiny, a my z
zaropia�ymi
dzi�s�ami... - zawiesi� g�os. A w napi�tej ciszy rozleg� si� brz�k. To
wielebnemu Filippo wypad�
jego z�oty z�b.
�atwo zrozumie�, dlaczego w wieku jedenastu lat chcia�em by� �eglarzem. Odkrywa�
nowe
l�dy, wype�nia� bia�e plamy na mapach, �ciga� morskie potwory i poznawa� smaki
czekoladowych
kobiet. Cho� w�wczas, rzecz jasna, nie mia�em jeszcze poj�cia, na czym owo
smakowanie mia�oby
polega�. Inna sprawa, �e w onych szczeni�cych latach trzy razy dziennie
potrafi�em zmienia�
postanowienie, kim pragn� zosta� - rano by�em pewny, �e chc� by� ksi�dzem, jak
don Filippo, w
po�udnie medykiem, wedle �yczenia ciotki, kt�ra marzy�a, by kto� w�a�ciwie
zajmowa� si� jej
zdrowiem na staro��, a pod wiecz�r �eglarzem, jak Massimo.
Tymczasem los zapuka� do naszego domu i do mej wyobra�ni od zgo�a nieoczekiwanej
strony. W roli Ananke - mej bogini przeznaczenia - mia� wyst�pi� Markus van
Tarn, kuzyn mej
holenderskiej mamki.
2. Szeroka paleta mo�liwo�ci
Na czas karnawa�u wszyscy w Rosettinie dostawali fio�a. Stateczni przez okr�g�y
rok
obywatele zachowywali si� jak niedorostki, a ca�e miasto zdawa�o si� zapomina�,
�e wiek
szale�stw przemin�� i nasta�a zdyscyplinowana epoka kontrreformacji. Jak psy
spuszczone z
�a�cucha lub nied�wiedzie, kt�re dorwa�y si� do miodu, tydzie� ca�y mieszka�cy
oddawali si�
prawdziwemu ob��dowi, by potem wr�ci� do pow�ci�gliwej codzienno�ci. Mimo
zimowych
ch�od�w miasto ogarnia�a gor�czka, frontony pa�ac�w wzd�u� g��wnego Corso i
placu nad Laguna
d'Esmeralda sp�ywa�y drogocennymi tkaninami, galery wy�cie�ano brokatem, zewsz�d
dobiega�
jazgot muzyki, a ulice wype�nia�y t�umy przebiera�c�w. Mimo �e wedle �wi�tego
Merillego,
�Ludzie bogaci bawi� si�, kiedy chc�, a biedni, kiedy musz�", podczas festa
carneuale w
nadzwyczajnie demokratyczny spos�b plebs miesza� si� z patrycjatem, hersztowie
zb�jeckich band
w przebraniach orientalnych ksi���t uwodzili przedstawicielki starej
arystokracji, niejednokro�
przebrane za mniszki. Obcuj�c z mask� Colombiny, Pulcinelli, Arlekina czy
Pantalona, nigdy nie
wiedzia�e�, czy stykasz si� osobi�cie z ambasadorem kt�rego� z dwor�w, jednym z
jurnych jeszcze
pra�at�w czy z wyzwolonym czeladnikiem tekstylnym.
A gdy nadchodzi�a kulminacja karnawa�u, szale�stwo si�ga�o pochmurnego nieba. Na
murach rozpalano pochodnie; barki, gondole i mosty gorza�y setk� lampion�w,
ludzie pili, ta�czyli
i �piewali, jakby �wiat mia� potrwa� co najwy�ej trzy tygodnie.
P�ki sam nie zacz��em decydowa� o sobie, ciotka nie pozwala�a mi bra� udzia�u w
tym
paskudnym �wi�cie rozpusty. Zabiera�a mnie w po�udnie do ko�cio�a i jakby przez
przypadek po
drodze mog�em ogl�da� wyst�py kuglarzy i sztukmistrz�w. Czasem ze schod�w
bazyliki visavis
Loggia del Popolo dozwoli�a obejrze� przygotowania do Wielkiej Parady. Wszelako
zaraz potem
bezceremonialnie, nie zwa�aj�c na me pro�by, ci�gn�a mnie do domu. Podobnie
by�o z
egzekucjami - ilekro� na Dziedzi�cu P�aczu �amano kogo� ko�em lub gotowano w
oleju,
Giovannina zatrzymywa�a mnie w domu.
Na tym tle dochodzi�o nawet do polemik z ojcem Filippo, kt�ry uwa�a�, �e
ogl�danie ka�ni
zbrodniarzy doskonale s�u�y kszta�ceniu m�odych charakter�w. Ciocia nie
podziela�a opinii jezuity.
P�ki mog�a, chroni�a mnie przed �wiatem przemocy i wyst�pku, wyostrzaj�c tym
sposobem moj�
imaginacj�. W bibliotece ojca znalaz�em bowiem obficie iluminowany kodeks De
iustitia et
concordia i wielem czasu strawi�, kontempluj�c ryciny przedstawiaj�ce wbijanych
na pal,
rozrywanych ko�mi czy orientaln� metod� po prostu kamienowanych. Po jakim�
czasie obrazy
zaczyna�y drga� przed mymi oczami i o�ywa� tak, �e nieomal czu�em zapach krwi,
potu,
sma�onego mi�sa, a spod pergaminowych kart dociera� do mnie zwierz�cy skowyt
cierpi�cych. Jak
jednak mia�em sobie wyobrazi� karnawa� w ca�ym jego rozpasaniu i szale�stwie?
Jest u Platona dialog o niewolniku przykutym do �ciany w jaskini, kt�ry jedynie
na
podstawie cieni istot przechodz�cych przed wej�ciem mo�e domy�la� si� kszta�t�w
�wiata. W mym
kontrolowanym poznawaniu rzeczywisto�ci do�wiadczy�em podobnych wra�e�.
Przyjazny
mikrokosmos znajdowa� si� w murach domu, obcy wszech�wiat zewn�trzny poza nimi.
Jednako�
kt�rej� zimy uda�o mi si� odkry�, i� je�li wespn� si� na poddasze do ma�ej
wykuszowatej
wie�yczki, kt�r� budowniczy naszego domu dostawi� najwyra�niej w chwili
przyp�ywu
natchnienia, i je�li odpowiednio si� wychyl�, to b�d� m�g� ujrze� prze�wit
pomi�dzy Palazzo
Benaventuri a Torra Leone i dzi�ki temu kontrolowa� siedmio�okciowy mniej wi�cej
odcinek
Piazza d'Esmeralda.
Czego nie widzia�y oczy, dopisywa�a wyobra�nia. W prze�wicie miga�y banderie
bractw i
znaki cechowe, sun�li konni laufrowie w barwach najznakomitszych rod�w, a potem
ca�a ha�astra
woz�w, wreszcie przebiera�cy. Sz�y fantastycznym korowodem gromady masek, jakby
z
koszmarnych sn�w mistrza Hieronymusa Boscha wyj�te - wszelkiej ma�ci gryfy i
centaury,
nied�wiedzie hiperborejskie, psy dwuno�ne z okrutnie rozdziawionymi pyskami,
elefanty i �yrafy,
strzygi rozmaite, konie skrzydlate. Niejedna z bestii nosi�a mask�, na kt�rej
utrwalono lico wielkich
tego �wiata, cesarza, papie�a czy cho�by podesty. W okamgnieniu przetoczy� si�
smok ogniem
dysz�cy w otoczeniu roju dziewic przeznaczonych na po�arcie, w szatach
przejrzystych... Tyle �e,
jak opowiada� mi Massimo, owe dziewice odgrywali klerycy z seminarium duchownego
i to
niestety by�o wida�. Im bardziej si� zmierzcha�o, tym wi�cej pojawia�o si�
�wiate�, a muzyka
rozbrzmiewa�a dono�niej.
Napiera�em na okienko i naraz poczu�em, �e futryna si� rusza. Czy oprawiono j�
niechlujnie, czy mo�e zaprawa skrusza�a ze staro�ci? Wyj��em delikatnie okno
wraz z futryn� i
wysun��em g�ow� na zewn�trz. Pod wykuszem rozpo�ciera�a si� przepa��, ale opodal
okienka bieg�
solidny gzyms. Gdyby� na nim stan��...
Po owym gzymsie wylaz�em na dach, z niego spu�ci�em si� na taras. Potem po murze
i
pochy�ym drzewie dotar�em na ty� oficyn, dalej znalaz�em nie zamkni�t� furtk� i
ju� droga na ulic�
sta�a otworem. Ba�em si� ciotki i Pana Boga, cho� Stw�rcy nieco mniej, bo ojciec
Filippo jako
spowiednik przyzwyczai� mnie do taryfy zni�kowej. Zreszt� zamierza�em wr�ci� w
identyczny
spos�b.
Nogi same ponios�y mnie w stron� Corso. I ju� po chwili by�em w t�umie, p�yn��em
z nim,
�eglowa�em niczym niesiony pot�n� fal� przyboju. Fala ta wzbiera�a w miejscach,
w kt�rych
��czy�y si� ze sob� dukty wypluwaj�ce coraz to nowe czeredy ludzi, rozlewa�a po
schodach
�wi�ty�, zn�w cofa�a... W miejscu, w kt�rym ulica Stroma ��czy si� z Promenad�,
dogasa� jeszcze
zaciek�y b�j na confetti, ciskane gar�ciami lub w zmy�lnie sklejonych skorupkach
jajek. Naraz
eksplodowa�o mi na twarzy takie jajo i grad k�uj�cych drobin zasypa� mi oczy i
usta.
Wp�o�lepiony, krztusz�c si�, omal nie wpad�em pod ko�a jakiego� pysznego powozu
o dyskretnie
spuszczonych firankach, kt�rego wo�nica w kostiumie brodatego Boreasza z furi�
ok�ada� biczem
konie, pragn�c wyrwa� si� z t�umu. Nie wiem, czym podpad� ci�bie, bo ta
napiera�a na pow�z i
ko�ysa�a nim jak �upin�, ��daj�c wyj�cia niejakiej Beatrycze i jej go�cia. Par�
lat p�niej mia�em
pozna� osobi�cie utrzymank� cesarskiego ambasadora w okoliczno�ciach... Ale nie
uprzedzajmy
wydarze�. Pomi�dzy nogami gapi�w wygramoli�em si� na otwart� przestrze�. Wok�
ko�cio�a
�wi�tej Eulalii toczono potyczki na macoletti. Rzek�by�, tysi�c w�ciek�ych
robaczk�w
�wi�toja�skich przyst�pi�o do bezpardonowej walki. Uczestnicy rozgrywki na r�ne
sposoby
chronili swe d�ugie, zapalone �wiece i usi�owali zgasi� p�omyki swych s�siad�w.
�miechom,
�artom i przytykom nie by�o ko�ca. Nie posiada�em w�asnej �wiecy, tote� szybko
przepchn��em si�
w�r�d czeredy przekupni�w ku nadbrze�u. Na Piazza d'Esmeralda ludzie ta�czyli
przy ogniskach,
na kt�rych palono zimowe resztki i zbyteczne sprz�ty. �ciemni�o si� jeszcze
bardziej, ruszy�em w
stron� Castello, zwabiony nawo�ywaniami od strony teatru marionetek. Nikt nie
zwraca� na mnie
uwagi, dop�ki nie natkn��em si� na Ksi�niczk� w r�owej pelerynie obszytej
kr�liczym futerkiem.
Na m�j widok uchyli�a maski. Pomalowan� na bia�o twarz przekre�la�a karminowa
rana ust.
Patrzy�em jak os�upia�y. Dostrzeg�a to.
- Potrzebujesz czego�, malutki? - zapyta�a, rozchylaj�c p�aszcz i ukazuj�c mi
par�
ogromnych, azjatyck� manier� tatuowanych piersi. Rzuci�em si� do ucieczki,
�cigany jej
wzgardliwym rechotem. Wci�� zaszokowany, zderzy�em si� z tr�jk� podpitych
wyrostk�w. Zakl�li
grubia�sko. Przerazi�em si� jeszcze bardziej.
- Przepro�! - rykn�� jeden z nich, odziany w chlamid� staro�ytnego Greka.
Przeprosi�em
maksymalnie kunsztownymi formu�ami. Ale ich to nie zadowoli�o.
- Widzi mi si� - zakrzykn�� drugi, z twarz� na Murzyna uczernion� - �e �w
dzieciuch nigdy
jeszcze m�skiego o�oga w sempiternie nie poczu�! - Towarzyszy� temu znacz�cy,
wulgarny gest
trzeciego osobnika, ucharakteryzowanego na germa�skiego woja z rogami na g�owie.
Nie zamierza�em sprawdza�, czy jest to gro�ba, czy jeno �art p�ochy. Skoczy�em w
boczn�
uliczk� i pop�dzi�em w g�r�. Obwiesie, pohukuj�c jak drapie�ne ptaki, pu�cili
si� za mn�, ale
kostiumy i wypite trunki sprawi�y, �e szybko ostali w tyle. Ja za� gna�em jak
sp�oszony zaj�c i
zatrzyma�em si� dopiero w jakim� odleg�ym zau�ku. Nie dociera� tu ha�as festy ni
tupot po�cigu.
Zmrok ju� zapad�, a �wiat�o ksi�yca nie dociera�o na dno miejskiego jaru.
Rozejrza�em si�, nikt
mnie nie goni�. Odetchn��em z ulg�. I dopiero teraz poj��em, �e zgubi�em drog�.
By�a to zupe�nie nie znana mi cz�� Rosettiny. Uliczki kr�te, ciasne tworzy�y
prawdziwy
labirynt. Teren by� tu pofa�dowany, pe�en schodk�w, �lepych podw�rek i ciasnych
pasa�y.
Usi�owa�em i��, kieruj�c si� w stron� �uny �wiate� nad portem, ale drog� co rusz
przegradza� �lepy
mur.
Odczuwa�em g��d i chcia�o mi si� p�aka�, gdy naraz dostrzeg�em przed sob�
migotliwe
�wiate�ko. Przyspieszy�em kroku. Wnet znalaz�em si� w jakim� ogrodzie. Wola�em
jednak nie
wo�a�, p�ki nie zobacz� twarzy w�a�ciciela kaganka. Wtem �wiat�o znikn�o.
Zrobi�em jeszcze par�
krok�w i natrafi�em na uchylone drzwi. Wia�o zza nich ch�odem i st�chlizn�.
Wszed�em jednak do
wn�trza. I dopiero po chwili zorientowa�em si�, �e jestem w grobowcu rodziny
Bonaventurich.
Trumny sta�y ciasno na p�kach, niekt�re ju� sp�kane ze staro�ci. Ni�ej, w
krypcie p�on�y trzy
ogniki i rozbrzmiewa�y g�osy.
- Macie? - spyta� ten, kt�rego �ladem przyszed�em. G�os mia� m�ody, d�wi�czny, z
lekko
gard�owym p�nocnym akcentem.
- A ju�ci - odpar� bas mrukliwy i grubia�ski.
- M�oda, z prowincji - dorzuci� trzeci starszy. - T�um zadusi� j� wedle Bramy
Alba�skiej.
- Poka�cie.
Mruk zapali� pochodnie, a staruch szarpni�ciem zdar� czarn� opon� z katafalku
stoj�cego
po�rodku krypty. Le�a�o na niej nagie cia�o m�odziutkiej, ledwie zakwit� ej
dziewczyny. W
sekundzie utrwali�y mi si� jej z�otorude w�osy, piersi nie do�� jeszcze
rozwini�te i oczy szkliste.
Nie mog�em pohamowa� okrzyku.
- Kto tam?! - rykn�� grubianin i nim wykona�em ruch, ucapi� mnie za gard�o.
- Szpieg! - strwo�y� si� starzec i b�ysn�� no�em. Nogi ugi�y si� pode mn�.
- Zaniechajcie go - krzykn�� m�j mimowolny przewodnik. - Przecie to dziecko
jeszcze.
- Inkwizycja lubi pos�ugiwa� si� tak�e i dzie�mi.
- Ale ja go znam. - M�j obro�ca podszed� bli�ej i potarmosi� mnie po w�osach. -
Jestem
pewien, �e z�o�ysz, malcze, przysi�g�, i� nikomu nie powiesz, co� tu widzia�? -
W tym momencie
got�w by�em si� zobowi�za� do pieszej pielgrzymki dooko�a �wiata. - Jestem
malarzem -
kontynuowa� m�odzian, a cia�o ludzkie ci�gle stanowi dla nas, ludzi, w�r
tajemnic pe�en. Tote�
niekiedy, wbrew zaleceniom naszych duszpasterzy, musz� do onego wora zajrze�.
- Tak, panie! - potwierdzi�em skwapliwie, rozpoznaj�c m�wi�cego, by� nim Markus
van
Tarn, kuzyn mej mamki.
- Wracaj wi�c do dom, bo pewnie ju� si� o ciebie niepokoj�!
Tak wi�c tej nocy nie dane by�o mi uczestniczy� w sekcji zw�ok. Zbir imieniem
Benvenuto
odprowadzi� mnie do domu. Do Maureta�skiego Zau�ka by�o znacznie bli�ej, ni�
przypuszcza�em.
Mimo p�nej pory w ca�ym domu gorza�y �wiat�a, a na ulicy zebrali si� gapie.
W�r�d ludzi w sieni
pozna�em pana Gaspariego, medyka, by� naturalnie i ojciec Filippo.
- Wiesz, co zrobi�e�, ch�opcze - zakrzykn�� na m�j widok stryj Benni z dziwnie
poblad��
twarz�. - Zabi�e� swoj� ciotk�.
- Co?!
- Tak si� przej�a twym znikni�ciem, �e krew uderzy�a jej do m�zgu i teraz le�y
bez ducha -
dorzuci� kapitan Massimo.
Giovannina prze�y�a wylew. Straci�a tylko mow� i w�adz� w jednej r�ce. Ale �y�a
jeszcze
pi�� lat jak ptak z przetr�conym skrzyd�em, rzadko zwlekaj�c si� z pos�ania i
tylko niekiedy noc�
t�uk�c si� w ciemno�ciach po pokojach. Sk�d mia�em wiedzie�, �e tak oto
nieodwo�alnie ko�czy si�
moje dzieci�stwo, �e p�ka opieku�czy klosz, pod kt�rym mnie chowano, i odt�d sam
b�d� szuka�
mistrz�w i mentor�w?
Tymczasem do domu trzeba by�o naj�� kuchark� i opiekunk� dla Giovanniny.
- Sk�d mam na to bra� pieni�dze?! - rwa� w�osy z g�owy m�j stryj. - I tak
jeste�my
zad�u�eni: ta przekl�ta moda na peruki zrujnuje mnie ze szcz�tem!
Tydzie� p�niej Hendrijcke van Tarn dogada�a si� z Benedetto Derossim w sprawie
wynaj�cia najwy�szego pi�tra oficyny na pracowni� malarsk� dla swego kuzyna
Markusa.
***
Niderlandczyk, wysoki, szczup�y, o w�osach jasnych, jakby z fryzyjskiego piasku
ukr�conych, mimo m�odego wieku zdo�a� przed przybyciem do nas kawa� �wiata
zwiedzi� i wiele
nauk zg��bi�. Nieobcy by� mu Pary� i Londyn, a tak�e dziwne i tajemnicze krainy
na p�noc od
Karpat�w. Bieg�y w sztuce miniatury, mia� w swej kolekcji konterfekty
najprzedniejszych m��w
epoki. Henryk z Navarry, Sigismundus III Vasa, Maria Medycejska czy s�ynny pirat
albio�ski,
Francis Drak�... Nasuwa si� wi�c pytanie, czego szuka� u nas - lazurowego nieba,
swobodnej
atmosfery Po�udnia, rozrywek, kt�rych daremnie wypatrywa� w protestanckiej
Lejdzie?
- Szukam tajemnicy - wyzna� mi raz, kiedym pracowicie uciera� mu farb� na
grupowy
portret bankier�w z dzielnicy zwanej Juderi�. - Szukam prawdy o Ziemi i
Cz�owieku.
- Zali nie znajdujesz jej w Pi�mie �wi�tym? - rzek�em z takim przekonaniem, �e
ojciec
Filippo m�g�by by� ze mnie dumny. Markus za�mia� si� i przez moment z zadart�,
szpiczast�
br�dk� wygl�da� jak szatan.
- Prawda to objawiana czy reglamentowana? A mo�e zbi�r bajek maj�cy utrzymywa� w
karbach ciemny mot�och. Czy raczej fa�szerstwo klech�w na potrzeby ich interesu,
kt�ry nazywa
si� Ko�ci�.
- O, Panie, czy�by� r�wnie� nie wierzy� w Boga? - wykrztusi�em przera�ony.
- Nie wiem - odpar�. - Nie wiem, czy istnieje B�g. By� mo�e jest gdzie� odleg�y
i
niedosi�ny Kreator. Niemo�liwy do poznania i w zasadzie nam oboj�tny.
Prapocz�tek, pierwszy
impuls, ale z pewno�ci� nie jest to ten m�ciwy �ydowski bo�ek ulepiony z naszych
w�asnych l�k�w
i naszej niewiedzy.
- C� zatem istnieje naprawd�?
- Nasz rozum.
Nie uwierzy�em mu. Wtedy jeszcze nie.
Tej�e wiosny, maj�c dwana�cie lat, pocz��em ucz�szcza� do kolegium, w kt�rym
padre
Bracconi by� spowiednikiem i wyk�adowc� zasad wiary. Okaza�o si�, �e w wyniku
mego
dotychczasowego samouctwa w pewnych dziedzinach, jak historia wojen czy
geografia,
przewy�szam mych nauczycieli, natomiast je�li idzie o matematyk�, jestem
ziele�szy ni�
miedziane he�my na wie�ach Santa Maria del Frari.
Wraz z chorob� ciotki uwolni�em si� wreszcie od kr�tkiego, niewidzialnego
�a�cucha
przykuwaj�cego mnie do Domu. Kapitan Massimo oszcz�dza� protez, a stryj nie
opuszcza�
balwierni. Samopas wa��sa�em si� po mie�cie, zwiedza�em stare ko�cio�y,
penetrowa�em
katakumby. Zawar�em te� pierwsze przyja�nie. Moim druhem najserdeczniejszym sta�
si� Scipio,
syn zamo�nego bankiera, m�j r�wnolatek o jasnej twarzy cheruba. Trudno spisa�
wszelkie,
niekiedy okrutne figle, kt�re wesp� p�atali�my. Plucie z mostu San Gabriele na
g�owy zakochanym
przep�ywaj�cych do�em gondolami nale�a�o do naj�agodniejszych z nich.
Uwielbiali�my te�
podczas sumy podrzuca� dziewczynom ropuchy pod sp�dnice i czeka� w niedzielnej
duchocie
ko�cio�a, a� ich wrzask przerwie nabo�ne credo lub inny magnificat.
- Chcia�by� by� teraz tamt� �abk�, Freddino? - chichota� Scipio, obserwuj�c, jak
oblewam
si� rumie�cem.
Szalonym konceptom nie by�o ko�ca. Potrafili�my posmarowa� klejem tron biskupi w
katedrze albo napoi� rudego kota czarcim zielem i wrzuci� do sali Wielkiej Rady
w Palazzo delia
Signoria. Jednocze�nie jednak pilnie chodzili�my do szko�y, czytywali�my
ksi��ki, a ja
popo�udniami przychodzi�em na lekcje rysunku do Markusa.
- R�k� masz zr�czn�, a wszelkich technik uczysz si� �atwo - stwierdzi� m�j
mistrz zaledwie
po paru miesi�cach nauki. - Do doskona�o�ci brakuje ci jednego.
- Talentu? - spyta�em strachliwie.
- Znajomo�ci �ycia, ale i ona przyjdzie z czasem.
3. Pierwsze skutki nimfomanii
Przemin�� pierwszy rok mej edukacji w collegium. Po nadzwyczajnie suchej wio�nie
w
po�owie czerwca fala morderczych upa��w sp�yn�a na Rosettin� niczym wrz�tek z
przewr�conego
gara. Wiele dni na niebosk�onie nie pojawia�a si� ani jedna mi�osierna chmurka.
Ziemia przybra�a
wygl�d popio�u. Studnie i fontanny wysch�y, a Laguna d'Esmeralda zamieni�a si� w
p�ytki,
cuchn�cy staw. Brzegi cofn�y si�, ods�aniaj�c nieprawdopodobne, od wiek�w
gromadzone
�mietnisko. Ohydny szlam nie dozwala� przyst�pi� do wody. Pono� w Signorii
pocz�to
przeb�kiwa� nawet o pog��bieniu wyschni�tego od wiek�w kana�u wiod�cego przez
mierzej� San
Giorgio, i�by wody morza mog�y wtargn�� i od�wie�y� akwen na podobie�stwo medyka
przemywaj�cego zaropia�e oko. Ca�e �ycie uleg�o spowolnieniu, ludzie i zwierz�ta
snuli si� w �arze
niczym karaluchy w smole, szukaj�c jedynie miejsc zacienionych. Ale i najg��bszy
cie� nie
gwarantowa� ch�odu. Nawet w naszym Wysokim Domu by�o gor�co jak w piekle, a noc
nie
przynosi�a ukojenia. Tote� z rado�ci� przyj��em decyzj� ojca Filippo, i�by na
czas kaniku�y uda�
si� do Montana Rossa, dok�d zaprosi�a nas jedna z zamo�nych penitentek, Ariadna
Pazzi, wdowa
po hurtowniku korzennym. Trzeba trafu, by�a to ta sama posiad�o��, upatrzona
ongi� przez mego
ojca nieboszczyka, naturalnie zanim zosta� nieboszczykiem. Wyj�tkowa �askawo��
jezuity wobec
mnie wynika�a zapewne z prze�wiadczenia, �e jestem na najlepszej drodze do
zostania ksi�dzem.
Nawet lekcje malarstwa nie wadzi�y mu z przysz�� s�u�b� Bo��.
- A maluj sobie, maluj, ch�opcze, prze� sam s�ynny Fra Angelico by� pobo�nym
dominikaninem - twierdzi�. By� mo�e zacny padre uzna� te� ofiarowanie mnie Bogu
za znakomit�
form� odkupienia w�asnych grzech�w. A przy okazji da�oby si� dowie��, �e pi�kny
zaw�d
kap�a�ski mo�e przechodzi� z ojca na syna.
Dla przybysza z dusznego miasta zak�tek zwany Montana Rossa zdawa� si� rajem.
Cieniste
gaje nawet w najwi�ksze upa�y dostarcza�y przyjaznego ch�odu, w potokach
szemra�a woda,
mn�stwo by�o przer�nego ptactwa i kwiecia. Za� widok z prze��czy San Vitale!
Nie musia�em
niczego wymy�la�, tworz�c dziesi�� lat p�niej kartusze arras�w
przedstawiaj�cych Ogrody Pana
Boga. P��tna owe zawis�y potem w Wi�kszej Sali Rady i sp�on�y co do jednego w
dzie� mego
upadku.
Na wsi don Filippo zostawi� mi wiele swobody, tote� bryka�em po ca�ej okolicy.
Przewa�nie samotnie. Dzieci signory Pazzi by�y zbyt ma�e, �eby stanowi� dla mnie
atrakcyjne
towarzystwo. Obserwowa�em zwierz�ta, �apa�em motyle, atoli szczeg�lnie
fascynowa�y mnie
wspomniane ruiny rzymskie i sadzawka nimf. Panuj�ca susza nie naruszy�a
podziemnych zasob�w
�r�d�a bij�cego z przepa�cistej dziury. Krystaliczna woda dawa�a och�od�, a
je�li wierzy�
miejscowym bajaniom - wieczn� m�odo��. Sporo informacji w tej materii przekaza�a
mi kucharka
Aurelia, ogromna, t�usta baba o twarzy usianej wielobarwnymi naro�lami,
nadaj�cymi jej obliczu
wygl�d szyi indora skrzy�owanej z ty�kiem pawiana.
- By�y tu kiedy� pi�kne czasy, paniczu - opowiada�a. - Wiek Srebrny, Wiek Z�oty,
Wiek
Diamentowy... Ziemia w�wczas sama rodzi�a, ludzie byli pi�kni i bogaci...
- Wiem, za czas�w staro�ytnych Rzymian...
- Za czas�w Rzymian, za czas�w Etrusk�w i dawniej, du�o dawniej, gdy �wiat
zaludnia�y
jeszcze harpie i chimery, a na szczytach g�r pojawiali si� schodz�cy z nieba
mali, zieloni ludkowie.
Oczywi�cie nie mia�em poj�cia, �e Aurelia jest czarownic� i prowadzi rozleg��
praktyk�
magiczn�, w zyskach z kt�rej niew�tpliwie partycypowa�a sama donna Pazzi. Ale
s�ucha�em jej
opowie�ci nader ch�tnie. Zw�aszcza o czarach, magii i czasach przed potopem.
M�wi�a mi wi�c o ludziach w drzewa przemienionych, a zw�aszcza w jawory, z
kt�rych,
szczeg�lnie w okolicach Cremony, przewyborne skrzypce wyrabiaj�, mog�ce wydawa�
z siebie
p�acz dziecka i zmys�owy j�k niewiasty. (W moim prowadzonym naonczas S�owniczku
Wyraz�w
Nowych zanotowa�em: �Wyja�ni�, co znaczy zmys�owy?" Zbadanie tej kwestii zabra�o
mi lata.)
Dalej Aurelia opowiada�a o lustrach zdolnych po�era� zadufa�c�w, kt�rzy si� w
nich
nazbyt cz�sto przegl�daj� i o kryszta�kach znalezionych ongi� ko�o miejscowo�ci
Baalbek, dzi�ki
kt�rym gada� mogli ze sob� ludzie znajduj�cy si� po dw�ch stronach pustyni.
Roztacza�a przede
mn� mira�e o szerokich mo�liwo�ciach czynienia dobra i z�a, zapewniania za
pomoc� magii
powodzenia lub sprowadzania na wrog�w nieszcz��, choroby, a nawet �mierci.
Jednak gdy
pyta�em, kto tego umie dokona� i jak, odpowiada�a, �e nie wie, tylko s�ysza�a,
albo �e w jej okolicy
wszyscy czarownicy dawno wymarli. Korci�o mnie, by spyta� Aureli� o dziwny
rytua�, kt�remu
poddano mnie dzieckiem, o ona ciecz zielon�, o ceremoni� krwi... Czemu mog�a
s�u�y�? Ku jakim
celom zosta�em wybrany? Ale ugryz�em si� w j�zyk. Nie wiem dlaczego. Dopiero
p�niej przysz�o
mi do g�owy, �e ow� wielk� kobiet� k�pi�c� mnie w magicznej kadzi mog�a by� sama
Aurelia.
Tymczasem, jak kraj d�ugi i szeroki, rozlega�y si� b�agania o deszcz. W
ko�cio�ach
odprawiano nowenn�, Rada Siedmiu postanowi�a wys�a� delegacj� proszaln� do Aqua
Alta, gdzie
mie�ci�o si� sanktuarium �wi�tej Zyty, tradycyjnej patronki wszelkich w�d, od
artezyjskich do
p�odowych. Wszystko na nic!
Mnie jednak w onym czasie pasjonowa�o zgo�a co innego. Marzy�em, aby obaczy�
prawdziw� nimf� i definitywnie przekona� si� o jej istnieniu b�d� nieistnieniu.
W trakcie d�ugich
wakacji uda�o mi si� natrafi� i na gniazdo os, i na wielkiego w�a z gatunku
tych po�wi�canych
Eskulapowi, wygrzewaj�cego si� na �cie�ce, widzia�em �lady pazur�w rzadkiego w
naszych
stronach rysia i or�a cie�. Do pe�nej kolekcji m�odego wielbiciela Homera i
Hezjoda brakowa�o
�ywej boginki. Czatowa�em nad �r�de�kiem wieczorem i o �wicie, ale napotka�em
jedynie sarny
d���ce do wodopoju lub widzia�em w mroku �wiec�ce oczy jakich� drapie�nik�w.
Wreszcie
postanowi�em wybra� si� tam o p�nocy. Zmajstrowa�em przemy�lny budzik; �wieca,
dogasaj�c,
przepala�a napi�t� nitk�, ta uruchamia�a d�wigni� i garnek wody wylewa� mi si�
na g�ow�...
Zadzia�a�o. Mokry, ale w pe�ni przebudzony wybieg�em w noc. Trwa�a pe�nia. Czas
wilko�ak�w. Ale co mi tam wilko�aki! Drog� do �r�de�ka potrafi�em przemierzy� z
zamkni�tymi
oczami. By�em ju� do�� blisko, gdy pos�ysza�em cichy �piew. W pierwszej chwili
wyda� mi si�
czym� nieziemskim. N