1066

Szczegóły
Tytuł 1066
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

1066 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 1066 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

1066 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Irena Szczepa�ska C�rka kapitana okr�tu Tom Ca�o�� w tomach Zak�ad Nagra� i Wydawnictw Zwi�zku Niewidomych Warszawa 1996 `pa Przedruk z wydawnictwa Prowincjonalna Oficyna Wydawnicza "Exartim", Bochnia_Krak�w 1992 Pisa�a Jolanta Szopa Korety dokona�y Maria Schoeneich_Szyma�ska i K. Markiewicz `st Rozdzia� I Wiosna w Taorminie Malownicz� drog�, wij�c� si� w�r�d nagich ska� nad szafirowym Morzem �r�dziemnym, kroczy� dostojnie brunatny osio�ek przybrany w purpurowe pi�ropusze i bia�e kwiaty pomara�czy. Z powag� ci�gn�� w�zek na dw�ch k�kach, malowany w greckie wzory. W w�zku tym rozpar� si� dumnie drugi osio�ek... dziesi�cioletni Nino Torta. Nino z dum� pogania� od�wi�tnie przybranego osio�ka. Zjecha� ze stromej �cie�ki i znalaz� si� w�r�d kwitn�cych i pachn�cych gaj�w pomara�czowych. Uton�� wraz z osio�kiem w powodzi kwiat�w. Nagle... zza ciemnozielonych oliwek wyskoczy�a gwa�townie jasnow�osa dziewczynka. Przestraszony osio�ek stan�� d�ba, wywracaj�c ca�y pojazd na p�ot rosn�cych w pobli�u purpurowych pelargonii. Powsta�o niebywa�e zamieszanie. Osio�ek r�a� �a�o�nie, Nino pokrzykiwa�, wy�a��c z trudem spod w�zka, a nad nimi sta�a dziewczynka w b��kitnej sukience, wybuchaj�c �miechem. Weso�o�� jej pozbawiona by�a nie tylko szacunku, ale nawet wsp�czucia nale�nego obu osio�kom w tej tragicznej chwili. Razem z nieznajom� tryska�o rado�ci� niebo zawieszone nad kwitn�c� wysp�. Nawet wulkan Etna chowa� ze �miechu nos w �niegowy kapturek! Nino usiad� wreszcie na ziemi i rozcieraj�c si�ce patrzy� na nieznajom�. Jakim sposobem przyfrun�a tu tak nagle dziewczynka z willi "Pod Cyprysami"? Niew�tpliwie by�a ona, bo tylko ona jedna na ca�ej wyspie mia�a w�osy jasne niczym lalka z p�nocnego kraju przywieziona ongi� przez palacza Tort� dla c�reczki. Lalka mia�a w�osy sztywne i twarde. Dziewczynka natomiast potrz�sa�a gniazdkiem uwitym przez s�o�ce, a piskl�tka jasnych promieni igra�y teraz na bia�ym czole dziecka. Oczy mia�a tak przejrzyste i niebieskie, �e podobn� barw� otrzyma�oby chyba Morze �r�dziemne od po�udniowego blasku. Dziewczynka chichocze bez ustanku. Nosek zamienia si� ze �miechu w czerwony grzybek, a buzia wydyma w r�ow� pi�eczk�. - Dwa osio�ki zrobi�y kozio�ki! - wo�a, klaszcz�c w d�onie. Nino chcia� podci�� bacikiem swego rumaka i pojecha� dalej, pragn�� bowiem w kwiatach zgubi� niezno�n� dziewczynk�. Ale osio�ek zapar� si� wszystkimi czterema nogami i nie chce si� ruszy� z miejsca. - Je�li przestaniesz na mnie tak brzydko patrze� - wo�a weso�o ma�a trzpiotka - i zaprosisz do swego �licznego w�zeczka, zrobi� "hokus_pokus", a osio�ek natychmiast ruszy. Nino wlepi� w ni� okr�g�e oczy. Grube wargi u�o�y�y si� w czerwon� kie�bask�. Chocia� buzia by�a jeszcze nad�sana, oczy �wieci�y ju� przyja�nie. Dziewczynka podesz�a do osio�ka i poda�a mu na d�oni kawa�ek cukru. Zwierz�tko zastrzyg�o uszami i zerwa�o si� rado�nie. K�usem pod��y�o za uciekaj�c� r�czk�. Ma�a nieznajoma wskoczy�a teraz lekko do w�zka i zaj�a miejsce obok ch�opca. - Jeste� naj�adniejsz� dziewczynk� na wyspie - powiedzia� Nino, zdumiony w�asn� odwag�, - Wiem o tym! - A po chwili doda�a: - Hanna twierdzi, �e �adna dziewczynka nie ma tak wyp�owia�ych w�os�w i zadartego nosa, w kt�rym wiatr bora urz�dza swoje hulanki. - Twoja Hanna k�amie! - krzykn��, dotkni�ty za now� przyjaci�k� Nino. - Ale czy Hanna to ta twoja straszna ciotka, o kt�rej tyle okropnych rzeczy opowiadaj�? - Tak! Wiesz przecie�, �e jestem c�rk� kapitana okr�tu, Tit� Rizzo. Osio�ek mkn�� teraz w�r�d bujnej ro�linno�ci, ostro�nie wymiajaj�c kolczaste kaktusy. Nino spojrza� na dziewczynk� z przestrachem. - Domy�li�em si� tego od razu, gdy znienacka wyskoczy�a� na mojego osio�ka, a potem tak �adnie umia�a� do niego przem�wi�. Przecie� tylko ty jedna w Taorminie znasz czary. Zatem wi�z� ow� legendarn� dziewczynk�, niczym ksi�niczk� z bajki. Przecie� nikt inny tylko w�a�nie ona by�a tematem ba�ni i opowiada� sycylijskich dziewcz�t, gdy w jesienne wieczory gromadz� si�, by wyciska� sok z winogron. O dziewczynce wiedziano niewiele i mo�e to w�a�nie podsyca�o ciekawo��. Ale jeszcze mniej o jej ciotce, wysokiej pani z popielatymi w�osami i szarymi, du�ymi oczami. Wie�niaczki i robotnicy, pracuj�cy w winnicach, prawie nie znali swej pani. By�a obca, zimna i nieprzyst�pna - bano si� jej. Przera�a�a po prostu zabobonnych ludzi. Benita, zdrobniale zwana Tit�, by�a wysmuk�a i wiotka jak w�oska topolka. Nino starszy od niej o dwa lata nie przewy�sza� jej wzrostem. - Zawioz� ci� do mojej chatki w Castel Mola - oznajmi� jej uprzejmie. - Lepiej pojed� ze mn� do willi "Pod Cyprysami". Hanna nie wie, co si� ze mn� sta�o. - Dobrze, ale musisz mi przyrzec, �e twoja okrutna ciotka nie upiecze mnie i nie zje. - Nie obawiaj si� - odpar�a powa�nie - moja ciotka nie lubi mi�sa o�lego, wi�c ty i tw�j przyjaciel mo�ecie bez obawy wjecha� do naszego ogrodu. Dostaniesz kawa�ek smacznego placka, a tw�j przyjaciel wonnego sianka. Ale przedtem dokonasz bohaterskiego czynu. Nino s�ysza� o bohaterach skacz�cych w morze ze ska�, by ratowa� ton�ce dziewcz�ta lub holowa� zb��kane �odzie. Przecie� tego chyba nie ka�e mu wykonywa� niezwyk�a dziewczynka spod cyprys�w. - Przed jedzeniem umyjesz r�ce - oznajmi�a podkre�laj�c dobitnie s�owo "umy�". - Aaaa... je�li s� czyste? - westchn��, patrz�c na d�onie oblepione b�otem i ziemi� przy gramoleniu si� spod w�zka. - Od zbyt cz�stego mycia niszczy si� sk�ra i wypadaj� dziury w r�kach. - Niestety, m�j drogi, bohaterstwo wymaga odwagi i po�wi�cenia. Wje�d�ali do miasteczka. Osio�ek bieg� rado�nie potrz�saj�c pi�ropuszami. Kamiennymi schodami stromych �cie�ek sz�y wie�niaczki prowadz�c objuczone mu�y lub pop�dzaj�c stada bia�ych k�z. Czarnow�ose dziewcz�ta zatrzymywa�y si� i klaska�y z zachwytu w d�onie na widok jad�cych dzieci. - Powiedz, jak si� nazywasz i czyj jest ten pi�kny w�zek, zaprz�ony w rozkosznego osio�ka? - zapyta�a ch�opca jasnow�osa pasa�erka. - Nazywam si� Nino Torta, a w�zek i osio�ek s� moj� wy��czn� w�asno�ci�. - Jak to uroczo, Nino! Ty chyba sypiasz w stajni z nim. - My nie posiadamy stajni, bo jeste�my bardzo biedni - oznajmi� Nino z tak� dum�, jakby og�osi� si� posiadaczem przepi�knej wyspy Isola Bella. - Osio�ek sypia z nami w izbie. - Je�li jeste� taki biedny, to sk�d masz tego przyjaciela? - Mamusia m�wi, �e osio�ki to najwierniejsi przyjaciele. A tego dosta�em, gdy sko�czy�em dziesi�� lat. - Co, ty masz ju� dziesi�� lat? Jeszcze z osiem i b�dziesz starcem - westchn�a zmartwiona dziewczynka. Zafrasowali si� oboje, bo oto stan�li w obliczu staro�ci, kt�rej p�du nie mog� powstrzyma�. - M�j tatu� - ci�gn�� dalej Nino - przebywa obecnie na Oceanie Indyjskim. Pami�ta� jednak o moich urodzinach i przys�a� mamusi pieni�dze. Oszcz�dza� ca�y rok, przeznaczy� bowiem spor� sumk� na kupno najpi�kniejszego w�zka i osio�ka. Przyjaciel m�j urodzi� si� tak jak ja w Castel�Mola i jest najm�drzejszym osio�kiem na ca�ej wyspie. - Jaka szkoda, �e nie umie m�wi�. Niejednego nauczy�by ci�, m�j drogi. - Osio�ka zast�pi m�j tatu� - odpar� ch�opiec powa�nie - gdy tylko powr�ci, nauczy mnie wszystkiego, co jest na �wiecie, a nawet du�o, du�o wi�cej. - Czy tw�j tatu� cz�sto przyje�d�a? - O, nie! M�j tatu� jest palaczem na okr�cie. Nie mo�e cz�sto przyje�d�a�. Zaledwie par� razy do roku. - M�j tatu� nie przyje�d�a nigdy - westchn�a dziewczynka. - To dziwne - zdumia� si� ch�opiec - przecie� tw�j ojciec to kapitan Rizzo, pod kt�rego rozkazami s�u�y m�j tatu�. Powinni wi�c zawsze razem przybywa�. I nagle przed oczami ch�opca stan�a posta� ukochanego ojca. Niski, kr�py, niezmiernie dobry i �agodny, uwielbiany przez wszystkie dzieci i zwierz�ta w ca�ym Castel Mola. W dniu jego przyjazdu dzieciaki gromadz� si� t�umnie, by s�ucha� cudownych opowiada� starego marynarza. Ka�dy otrzymuje ma�y upominek od tego najzacniejszego z ludzi. Ile gwaru i rado�ci przywozi z dalekich, po�udniowych m�rz do cichej chatki nad przepa�ci�! - M�j tatu� nie przyje�d�a nigdy. Pogniewa� si� na Hann�, �e zamiast ch�opcem jestem dziewczynk�. - No, pewnie! - wykrzykn�� ze zrozumieniem Nino. - Jak twoja m�dra ciotka mog�a by� a� tak nierozs�dna. Obrazi�a kapitana Rizzo, a ciebie skaza�a na chodzenie ca�e �ycie w sukience. Wjechali w uliczki staro�ytnego miasteczka o p�askich dachach i kamiennych schodach. Okna otwiera�y si� i wsz�dzie witano dzieci weso�ymi pozdrowieniami, a czasem kto� rzuci� im ga��zk� kwiat�w. - Tatu�, na wiadomo�� �e jestem dziewczynk�, odjecha� w daleki �wiat i ju� nie wr�ci�. Opowiada�a mi to moja piastunka Beppa. Hanna nigdy o nim ze mn� nie m�wi. - S�dz�, �e m�j ojciec post�pi�by tak samo, gdyby po powrocie z Oceanu Indyjskiego dowiedzia� si� nagle, �e zamiast ch�opca ma drug� c�rk�. I z ca�� wzgard� charakterystyczn� dla lud�w Wschodu i Po�udnia, krzycza�: - Dziewczyna, dziewczyna! C� to za straszna rzecz przyj�� na �wiat dziewczyn�! M�j ojciec zrzuci�by mnie ze ska�y, gdybym tak dzi� na przyk�ad zmieni� si� w jego c�reczk�. - Ale masz przecie� siostrzyczk� ukochan� przez ojca. - Ach, to inna sprawa - wybuchn�� - takiej, jak nasza Bianka, nie ma na ca�ym �wiecie. Nic dziwnego, �e wszyscy j� kochaj�. Trudno by�o walczy� z jego argumentami! - S�uchaj, Nino - szepn�a Benitka. - A gdybym nosi�a takie jak ty ubranie, p�ywa�a i je�dzi�a wierzchem na osio�ku, czy sta�abym si� podobna do ch�opca? Dla Nina by�o to do tego stopnia nieprawdopodobne, �e wzruszy� jedynie ramionami i nie raczy� odpowiedzie�. Nino, najleniwszy ucze� w klasie, by� mistrzem w p�ywaniu i boksie. Na zawodach najm�odszych as�w sycyliskich otrzyma� z�oty medal przyt�aczaj�cy sw� wspania�o�ci� ubog� chatk� w Castel Mola. Przejechali miasteczko i zn�w uton�li w s�onecznych gajach i ogrodach. Zbli�ali si� wolno do willi "Pod Cyprysami". Brama by�a otwarta, wi�c osio�ek stan�� dopiero przed bia�� kolumnad� ganku. Na d�wi�k jego dzwoneczk�w wysz�a wysoka pani, o kt�rej tak straszne rzeczy opowiada�y dziewcz�ta. Nino zamkn�� oczy i ze strachu zatrzyma� oddech. - Hanno, oto moi dwaj nowi przyjaciele. Kochane osio�ki dr�� ze strachu, �e ich natychmiast po�resz, nie popijaj�c nawet winem. - Nie obawiajcie si�, mili osio�kowie. Nie zjem was, albowiem nie chc� sobie zepsu� apetytu na doskona�y placek. Nino otworzy� okr�g�e oko i ujrza� wysok�, wspania�� pani�, u�miechaj�c� si� dobrotliwie, Tote� gdy �adna straszna rzecz nie nast�pi�a, wyskoczy� ze swego w�zka i powita� j� uk�onem, kt�ry wypad� niezgrabnie. Osio�kowi dano �wie�ej wody i wonnego siana. Dzieci usiad�y na schodach willi, popijaj�c kozie mleko pachn�ce migda�ami i rozmarynem. �Jak�e tu by�o pi�knie! Ale Nino pomy�la�, �e w jego ubogiej, wisz�cej nad przepa�ci� chatce by�o pi�kniej. Nagle poklepa� si� po czole. Przecie� jutro niedziela i mamusia na cze�� jego dziesi�tych urodzin pozwoli�a zaprosi� do szarego domku wszystkich r�wie�nik�w. - Tito, czy twoja Hanna pozwoli ci jutro przyj�� do mnie? - zapyta� nagle ch�opiec, ol�niony, a zarazem przera�ony �mia�o�ci� tej propozycji. Dziewczynk� natomiast ogromnie uradowa�o to zaproszenie. Potrzebowa�a jedynie zgody ciotki. Hanna niech�tnie patrzy�a na przyja�� Tity z miejscowymi dzie�mi. Ale nie by�a w stanie jej zapobiec. Na gor�c� pro�b� Benity trudno by�o da� odmown� odpowied�. Nino jakkolwiek nie bardzo m�dry, by� dobry, nie obawia�a si� wi�c jego z�o�liwo�ci. Ust�pi�a, ale po chwili �a�owa�a swojej s�abo�ci. Dziewczynka przystan�a nagle, podnios�a g��wk� i topi�c swe przejrzyste niebieskie spojrzenie w popielatych oczach Hanny, zapyta�a: - Dlaczego m�j tatu� nigdy nie przyje�d�a? Ojciec Nina p�ywa na tym samym okr�cie, a jednak dwa razy w roku odwiedza dzieci i bardzo kocha c�reczk� Biank�. Tego w�a�nie obawia�a si� nieszcz�liwa Hanna. Tych pyta� zadawanych przez dzieciaki. Lata ca�e �y�a zupe�nie samotnie, nie stykaj�c si� wcale z miejscow� ludno�ci�. Chcia�a uchroni� ukochan� siostrzeniczk� przed niem�dr� gadanin� prostak�w. Ale dziewczynka wyrwa�a si� spod jej opieki i sama zaprzyja�ni�a si� z lud�mi. By�a bardzo towarzyska i weso�a. Nie umia�a by� sama. Hanna wola�a nie odpowiada� na pytania Benity. - Odprowadzimy teraz Nina do jego chatki - oznajmi�a dziewczynce. - Mamusia jego na pewno martwi si� d�ug� nieobecno�ci� dziesi�cioletniego m�czyzny. Nino czeka� niecierpliwie, skrobi�c za uchem przyjaciela. Uradowa�o go towarzystwo dziewczynki, ale nade wszystko zapowiedziana, jutrzejsza wizyta. Teraz ruszyli wszyscy troje, prowadz�c zm�czonego osio�ka. Przeszli wolno miasteczko, kwitn�ce na ruinach greckiej sztuki. I znowu kroczyli strom� �cie�k�, wiod�c� do malowniczej wioski Nina, po�o�onej uroczo nad przepa�ci�. Szli d�u�szy czas, �miej�c si� i �piewaj�c. Wykrzykiwali dziecinne wierszyki, lub odgadywali �atwe zagadki. Zm�czony osio�ek gubi� w drodze purpurowe pi�ropusze i bia�e kwiaty pomara�czy. Nino prowadzi� go z czu�� troskliwo�ci. Osio�ek by� bowiem dla niego niczym �ywy cz�owiek, cierpi�cy i rozumiej�cy. Mi�dzy niebem a przepa�ci� wisia� domek Nina, jak szare gniazdko zab��kanego ptaka. Ch�opiec opowiada�, �e w czasie burzy wszyscy skrzydlaci przyjaciele zlatuj� si� do ich chaty, nape�niaj�c j� wrzaw� i �wiergotem. - Przyjd� do ciebie jutro - rzuci�a na odchodnym dziewczynka. �egnali si� ze sob� tak serdecznie, jakby ca�e dzieci�stwo przebywali razem. A osio�ek, sprawca ich przyja�ni, porusza� rado�nie zm�czonym �bem. Na progu domku sta�a matka Nina, trzymaj�c za r�czk� c�reczk�. Bianka to po w�osku bia�a. Imi� jej wcale nie pasowa�o do hebanowego k��buszka rozczochranych w�osi�t i ciemnych jak sadza oczu. Matka Nina mia�a w�osy czarne, prawie granatowe, jak jej dzieci. Ale tusza jej przera�a�a po prostu. Trudno by�o uwierzy�, �e pod�oga chatki nie za�ama�a si� pod pani� Torta i �e wszyscy nie run�li w przepa��. Wykrzykiwa�a w stron� Benity wyrazy przyja�ni i rado�ci, a echo nios�o je, rzucaj�c o bia�e ska�y. Nino podbieg� ku matce, zawis� na jej szyi, potem porwa� na r�ce ma�� Biank�, wiruj�c z ni� w�r�d krzyku i �miechu. Tita z Hann� powraca�y t� sam� dr�k� w stron� Taorminy. B��kitne morze by�o teraz zupe�nie purpurowe i z�ote jak kr�lewski p�aszcz koronacyjny. Sun�y po nim skrzydlate �agl�wki niby wielkie tr�jk�tne motyle, motor�wki warcza�y z oddali, �odzie rybackie ko�ysa�y si�, przywi�zane do brzegu. Na horyzoncie ukaza� si� okr�t liliowy od blask�w i s�o�ca. A nad tym wszystkim rozpostar�a ramiona pachn�ca najwykwitniejszymi zapachami �wiata wiosna sycylijska. Hanna zapad�a w g��bok� zadum�. Nie widzia�a czaruj�cego obrazu, roztaczaj�cego si� doko�a niej. My�l� cofn�a si� o dziesi�� lat. O tej samej porze wiosennej w dalekim, zimnym kraju Ewa, matka Benity, wi�d�a z dnia na dzie� w t�sknocie za tak� w�a�nie wiosn� sycylijsk�. I nagle wr�ci�a do Hanny polska wiosna, zimna,a jednak taka pe�na powabu, �e biedna Hanna zach�ysn�a si� t�sknot�. Ach, ta Halszka Brochwiczowa, straszna ruda Halszka! To ona wyci�gn�a g�odn� wra�e� Ew� w ow� szalon� podr�! Gdyby nie turecka eskapada dw�ch zwariowanych fantastek, ona, Hanna i to biedactwo Benita nie by�yby ca�e �ycie wygnankami. Halszka Brochwiczowa... co si� z ni� sta�o? Taka pi�kna i utalentowana?! I ten jej g�os, kt�ry porywa� ka�dego! Ogniste �wiat�a, jak rude w�osy Halszki, gas�y teraz na niebie i morzu. Powoli zap�on�y �wiate�ka i odbija�y si� w falach migotliwych �a�cuszkiem. - Zawsze trzeba t�skni� - my�la�a Hanna i ruchem macierzy�skim przygarn�a Benitk�. - Dobrze, �e chocia� to dziecko nie zna tortur nostalgii, tej najstraszliwszej choroby cudzoziemc�w. Tita sz�a cichutko, nie przerywaj�c my�li Hanny. Tylko w przedwieczornym mroku l�ni�y jej w�osy jak ma�e s�oneczka, zwini�te w loki. D�ugie rz�sy, niby czarne jask�ki, strzeg�y b��kitnych oczu dziewczynki. �Podobnych im nie by�o na ca�ej wyspie. Rozdzia� II Ch�opiec z nieznanego kraju Hanna schyla�a jasn� g�ow� nad morwowymi li��mi. Uwielbia�a swe jedwabne pracowniczki, zakl�te w �mieszne poczwarki. Ten codzienny cud przyrody zachwyca� j� stale z jednakow� si��. Chcia�a wyja�ni� ca�y �w proces Benitce, ale dziewczynka nie zwraca�a najmniejszej uwagi na s�owa ciotki. - Co wyro�nie z tej dzikiej dziewczyny? - my�la�a z gorycz� Hanna. Benita od �witu gna�a winnicami i gajami nad morze. Wspina�a si� na ostre ska�y, niszczy�a wszystkie sukienki, w�azi�a na palmy i zeskakiwa�a znienacka na przera�onych ludzi. Ugania�a z najn�dzniejszymi dzieciakami, odwiedza�a ubogie domki i zjada�a tam najprostsze potrawy, pogardzaj�c wykwintn� kuchni� Hanny. Gdy wraca�a po niebywa�ych eskapadach, nigdy nie opowiada�a ciotce o swych prze�y�. M�wi�a narzeczem sycylijskim, plu�a jak ch�opaki, �u�a jakie� obrzydliwe �wi�stwa, �yka�a ostrygi i morskie kraby. � A wszystko to robi�a z t� buzi� Madonny o s�onecznych w�osach i b��kitnych oczach. Wracaj�c, pada�a zm�czona pod kwitn�ce drzewa. Kiedy nieco och�on�a, porywa�a ksi��ki z biblioteki Hanny i nami�tnie czyta�a. Czyta�a bez pami�ci, bez wyboru, bez sensu. Od kilku dni w usposobieniu jej zasz�a jeszcze gorsza zmiana. Nie rozmawia�a ju� zupe�nie z ciotk�, nie jad�a, nie spa�a, biega�a jedynie do s�siedniej wioski, sp�dzaj�c ca�y czas w chatce ma�ego Nina. Razem pa�li kozy, razem myli osio�ka, a wreszcie gotowali z matk� i siostr� d�ugie spaghetti. Hanna mia�a ju� tego do��. Postanowi�a kategorycznie zlikwidowa� t� przyja��. � - S�uchaj, Benitko, nie p�jdziesz ju� do Nina. To nie ma najmniejszego sensu. Zaniedbujesz nauk�, a r�wnocze�nie zabierasz czas pracuj�cym ludziom. �a�uj� bardzo, �e pozwoli�am ci kiedy� na te odwiedziny. To, co obecnie wyprawiasz, przechodzi wszelk� miar�. Zrozum, �e Nino to prostak, nieokrzesany, od kt�rego nie nauczysz si� niczego dobrego. Oczy Tity zgranatowia�y z oburzenia. Zacisn�a wargi, nic nie odpowiadaj�c. Wchodzi�y z ciotk� do bia�ej willi. Hanna postanowi�a dzi� powa�nie rozm�wi� si� z dziewczynk� i dlatego wprowadzi�a j� do pokoju zmar�ej matki. Ciotka traktowa�a dziewczynk� zupe�nie jak doros�� osob�. Nie lubi�a pieszczotliwo�ci i mi�kko�ci w stosunku do siostrzenicy. Obawia�a si�, �e nadmierna �agodno�� mo�e wypaczy� charakter dziecka. Wychowywa�a j� wi�c surowo, ch�odno i bardzo trze�wo. Nastr�j pokoju matki mia� dla dziewczynki zawsze niewys�owiony urok. Kapitan Rizzo urz�dzi� ten pok�j przed laty, chc� sprawi� przyjemno�� ukochanej �onie. Chocia� pok�j ten znajdowa� si� sycylijskim pa�acyku, panowa� w nim duch starego polskiego dworu. W oknach firanki, bia�e, w drobniutkie niebieskie kwiateczki, ozdobione falbanami. Pod oknem biedermeierowskie biurko z niezliczon� ilo�ci� szufladek. Stylowe ��ko pokryte z�ot� lam� w srebrne kwiaty. W rogu pokoju przytuli� si� do �ciany tr�jk�tny kominek, zgas�y przed laty w dniu urodzin Benity i �mierci Ewy. Nad kominkiem wisi portret Ewy gdy mia�a lat osiemna�cie. W bia�ej sukni z bukietem kwiat�w. Obraz nieco pretensjonalny, stonowa�a go jednak i z�agodzi�a odleg�o�� lat i tragedia �mierci. Na innych �cianach rozsiad�y si� zabawne damy w �miesznych kapeluszach na bardzo wysokich fryzurach. Hanna podesz�a do kominka, kt�ry zgas� wraz z �yciem siostry. Przysun�a fotel, a Tita usiad�a przed ni� na sk�rze tygrysa. Fartuszek dziewczynki by� oczywi�cie w strz�pach, r�ce pokaleczone, w�osy rozsypane i pozwijane na ko�cach w twarde k��bki, kt�re jedynie �elazny grzebie� potrafi�y rozczesa�. - Mam zmartwienie! - oznajmi�a nagle Tita impertynencko. Spojrza�a na ciotk� niemal wyzywaj�co. Wiedzia�a, �e ca�a surowo�� i gniew Hanny musz� ust�pi� wobec jej zmartwienia. - I nawet, ciociu, nie b�dziesz mog�a z niego drwi� - doda�a gro�nie. - Nie wy�miewam si� nigdy z cudzych zmartwie�, cho�by by�y nawet nieprawdopodobnie zabawne. Ale musisz mi powiedzie�, co ci� tak bardzo zasmuca, moje dziecko. - Ton by� lodowaty, ale jakie� ciep�e nuty wibrowa�y na samym jego dnie. - Ciociu Hanno! Jed�my do Polski! - zawo�a�a gor�co dziewczynka. Hanna opar�a si� gwa�townie o por�cz fotela. Wybuch Tity by� dla niej �prawdziw� niespodziank�. Czy�by ten diabe�ek z niebieskimi oczami odczyta� w�asne pragnienie, ukrywane przed dziewczynk� tak zr�cznie w ci�gu tych o�miu lat? - Sk�d ci to przysz�o na my�l? - wykrzykn�a rozpaczliwie. - Dziwisz si�, �e co dzie� biegam do Nina. Wyobra�asz sobie, �e tylko po to, by poskroba� za uchem osio�ka? Czy wiesz, kto by� przez tych kilka dni u Nina? Przyjecha� do niego dziwny ch�opiec, kt�ry m�wi� tak samo jak ty i ja, ciociu. Umilk�a chc�c sprawdzi� efekt, jaki wywo�a�a ta niezwyk�a wiadomo��. - C� w tym niepoj�tego? - westchn�a z u�miechem Hanna. - Czy� od dzieci�stwa nie ucz� ci�, �e jest daleko, za morzami, wspania�y, cho� zimny i biedny kraj, gdzie wszyscy m�wi� tak jak ty i ja? - Tak, i dlatego w�a�nie chc� tam pojecha�! To kraj z jakiej� niezwyk�ej bajki. Zawsze my�la�am, �e mowa, jak� mnie opr�cz italskiej uczy�a�, to j�zyk jedynie nas dw�ch. I �e tylko my dwie na �wiecie mo�emy si� nim pos�ugiwa�. S�dzi�am, �e wymy�li�a� go, by stara Beppa nie rozumia�a, gdy m�wimy o przypalonej zupie, �e stworzy�a� takie s�owa, by nimi opowiada� najpi�kniejsze historie. - Jaka ty jeste� niem�dra - westchn�a ciotka - przecie� od dw�ch lat czytujesz polskie ksi��ki. - Tak, to prawda, ale my�la�am, �e to napisa�a� ty, ciociu, dla mnie. Wierzy�am, �e jeste� niezwyk��, wszechpot�n� wr�k� i marzy�am nieraz, le��c pod kwitn�cymi pomara�czami, �e jednego dnia zmienisz ca�� wysp� w dziwne kr�lestwo, w kt�rym wszyscy b�d� musieli m�wi� tak, jak ty zechcesz. Przecie� to by�aby najpi�kniejsza bajka. - Oj dziecko, dziecko. Wychowuj� ci� tak trze�wo i prosto, a ty toniesz po prostu w fantazji, nie mog�c jej w �aden spos�b opanowa�. - I nagle, ciociu, spotykam czternastoletniego, doros�ego cz�owieka. Ten m�wi, �e jest kraj, w kt�rym wszyscy tak m�wi� jak ty i �piewaj� takie piosenki, jakie ty nucisz nad jedwabnikami. �e nawet wszystkie dzieci modl� si� wieczorem tymi, co ja s�owami. Oczy jej l�ni�y, jak morze w czasie rozp�tanej burzy. - Ciociu, ja musz� tam pojecha�, Musz�, musz�, musz�, bo inaczej umr� z t�sknoty, zabij� si�, rzuc� ze ska�y, utopi� w morzu lub wyskocz� prosto w przepa�� z domku Nina. Zacisn�a pi�ci, jakby chcia�a walczy� z ciotk�. - Romantyzm szalonego kapitana i t�sknota Ewy - pomy�la�a ze smutkiem Hanna. Je�li w charakterze dziewczynki znajdzie si� jeszcze stalowy up�r marynarza, to w jaki spos�b, ona, Hanna, powstrzyma bieg wypadk�w decyduj�cych o �yciu dziecka. Chc�c odwr�ci� uwag� Benitki zapyta�a: - Jak si� nazywa ten ma�y Polak z Castel Mola? - Ma bardzo zabawne imi�. Twarde i zgrzytaj�ce. Jurek... Jerzy! Zupe�nie jakby kto� no�em rysowa� po szkle. - O, w Polsce to bardzo cz�ste imi� - u�miechn�a si� Hanna. - Jurek - ci�gn�a Tita - ma ciemne w�osy, ale zupe�nie innego koloru, ni� nasi ch�opcy z Taorminy. Kolor jego w�os�w przypomina pieczone kasztany, a oczy ma jak syjamski kot. Jurek Brochwicz jest synem s�awnej �piewaczki wyst�puj�cej obecnie w Neapolu. Jurek zrobi� wycieczk� na Sycyli�, by pozna� syna okr�towego palacza, z kt�rym si� zaprzyja�ni�. - Brochwicz, syn �piewaczki? - zdumia�a si� Hanna. Ale� to na pewno Halszka, ruda Halszka Brochwiczowa, najserdeczniejsza przyjaci�ka Ewy i jej towarzyszka z zagranicznej podr�y. Oczywi�cie Halszka zapomnia�a, �e Hanna mieszka w Taorminie. Tyle lat nie widzia�a tej kobiety. Podobno zaopiekowa�a si� ni� jaka� W�oszka. Przecie� Halszka by�a bardzo biedna. Odk�d umar� jej m��, pracowa�a razem z Ew� w biurze podr�y. Ca�a przesz�o�� stan�a �ywo przed oczami Hanny. Oczywi�cie Halszka �piewa pod pseudonimem i dlatego Hanna nic o niej nie wiedzia�a. - Ciociu, sprzedajmy wszystko i jed�my do Polski! - Ewa! - pomy�la�a z l�kiem Hanna. - Ta sama nuta gor�ca i bezkompromisowa w jej g�osie. To samo niezwyci�one pragnienie. Tylko tamta wyrywa�a si� z kraju na nieznan� Sycyli�, a ta chce porzuci� Sycyli� dla nieznanego kraju! I nagle us�ysza�a najwyra�niej b�agalny szept Ewy: - Czy wiesz, �e w Taormienie kwitn� oleandry, Palermo wyz�ocone jest s�o�cem, a na Capri kr�luj� r�e? - Jurek m�wi, �e w Polsce te� jest morze, jeszcze pi�kniejsze ni� �r�dziemne. Pojedziemy wszyscy razem. Nino zostanie polskim marynarzem, Jurek kapitanem, a p�niej admira�em. - Moje dziecko - powiedzia�a bardzo ch�odno Hanna, czuj�c �e je�li i j� opanuje sentymentalizm, to rozp�yn� si� obie za chwil� we �zach, westchnieniach i spazmach - nie mo�emy pojecha�, bo nie mamy pieni�dzy. Posiad�o�� t� zostawi� nam tw�j ojciec, ale sprzeda� jej nie wolno. Jest nam ona dana, lecz nie poparta �adnym aktem prawnym. Oficjalnie jest ona w�asno�ci� twego ojca. - A gdyby jednak tatu� pozwoli� j� sprzeda�? Przecie� nigdy nas nie widuje i nie korzysta z tych pieni�dzy, kt�re daje nasza posiad�o��. Trzeba do niego napisa�, czy si� zgadza? Mo�e odpisze, mo�e przyjedzie... �- Nie! - zawo�a�a brutalnie Hanna - nigdy nie odpisze i nie przyjedzie. - Zobaczymy! - wykrzykn�a dziewczynka jeszcze ostrzej, jak gdyby wyzywa�a do walki nie tylko ciotk�, ale wszystkie moce i pot�gi, miotaj�ce burze, rozbijaj�ce zb��kane statki i zatapiaj�ce lekkomy�lne �aglowce. Teraz nie odczuwa�a �adnego smutku. Wierzy�a, �e ojciec kiedy� przyjedzie, musi przyjecha�! Pojad� razem do tego fantastycznego kraju, po nale�n� im rado��. Ojciec przyjedzie! Mo�e ju� dzi�? Przyb�dzie wielkim bia�ym parowcem, kt�ry z jego woli zatrzyma si� w porcie. Na jego rozkaz marynarze spuszcz� schodki i zbiegnie on, obcy, tajemniczy kapitan. I podnosz�c si� cichutko z ziemi, wybieg�a z pokoju. � Pod��y�a na przysta�. Ca�a ludno�� wyleg�a na powitanie okr�tu. Jego przyjazd by� dla nich najwi�ksz� rado�ci� i atrakcj�. By� tym, czym teatr, zebrania towarzyskie i mi�e spotkania. Ka�dy bieg� do przystani z jak�� nadziej� w sercu. Wszyscy na co� czy na kogo� czekali. Byli tu ludzie czekaj�cy na wielkie zdarzenie ca�e swoje �ycie. I nigdy go nie prze�yli. Zapytani pewnego dnia na co czekaj�, nie potrafiliby odpowiedzie�. Jednak to napi�cie nerw�w, ta nieustanna nadzieja dawa�y tym biedakom chwile przyjemnej emocji. Statek z wolna przyp�ywa�, powiewaj�c ku nim wielk� smug� dymu. Syrena rykn�a przera�liwie, a parowiec bezszelestnie sun�� do brzegu. Fale rozst�powa�y si�, rozbija�y o przybrze�ne ska�y, jakby robi�y mu miejsce na morzu. Benita sta�a w t�umie, wpatrzona w rozpostart� tr�jbarwn� chor�giew, powiewaj�c� dumnie z masztu. Przerzucono schodki na l�d. Pocz�o wybiega� na nie mrowie ludzi, krzycz�cych i wymachuj�cych kapeluszami, chustkami i trzymanymi w r�kach walizkami. Na l�dzie padali w obj�cia czekaj�cych. Wykrzykiwali g�o�no! Potem odwracali si�, by po�egna� okr�t, unosz�cy przecie� kawa�ek ich �ycia. Na Tit� nikt nie spojrza� nawet. Dziewczynka widzia�a, jak na okr�t wbieg� po schodkach ma�y Polak, Jurek Brochwicz. Stan�� potem za burt� i przechylony rozmawia� z Ninem. Jego czupryna b�yszcza�a w s�o�cu jak rozpalona miedziana moneta. Benita chcia�a podbiec, opowiedzie� mu co� o ciotce i ca�ej rozmowie. Ale on jej nie widzia�, a dziewczynce trudno by�o przekroczy� ten zgie�kliwy t�um. Tit� szarpn�� b�l na widok odje�d�aj�cego ch�opca. Czu�a, �e wraz z nim zrywa si� ostatnia z�ota ni� ��cz�ca j� z nieznanym krajem. Okr�t odp�yn��, wykr�ci� si� bokiem, Jurek le�a� ca�y na burcie, a jeszcze wymachiwa� w kierunku przyjaciela. Ludzie wracali do domu ze swymi niespe�nionymi pragnieniami. Dopiero teraz spostrzeg� Nino sw� przyjaci�k�. Podbieg� ku niej rado�nie. Widz�c granatowy smutek zasnuwaj�cy jej �renice, pocz�stowa� dziewczynk� doskona�ym plackiem. Gry�li go teraz �akomie, a po chwili ju� Tita wybuchn�a g�o�nym i ha�a�liwym �miechem. - Nino, od dzi� zaczynam by� ch�opcem. - Ty wszystko potrafisz - odpar� z uznaniem ch�opiec, bowiem w czasie tych kilku dni nabra� do niej bezgranicznego zaufania. Od tej chwili spotykali si� co dzie� na wynios�ej skale, w ruinach taormi�skiego zamku. Tu knuli i uk�adali fantastyczne eskapady. Oczywi�cie wszystko to wymy�la�a Benita, a Nino pos�usznie wykonywa� jej plany. Siedzieli obecnie w tych malowniczych ruinach i wykrzykiwali rado�nie na widok ob�oczk�w, wyrzucanych przez Etn�. - Och, tak nudno, a� Etna ziewa - za�mia�a si� dziewczynka. - Trzeba urozmaici� �ycie w Taorminie. Od pewnego czasu Benita chodzi�a ju� w spodenkach i koszulce sportowej, odrzucaj�c zupe�nie str�j dziewczynki. - Wiesz co, Nino? Musimy zorganizowa� ca�� wielk� band� sycylijskich rozb�jnik�w. Rozumiesz? Nino patrzy� na ni� przera�onymi oczyma. - Zbierzesz wszystkich swoich koleg�w, co wiecz�r przebrani za straszliwych zbir�w b�dziemy napada� na winnice i sady. Oczywi�cie, to tylko tak na niby. Nikomu krzywda si� nie stanie. - A je�li nas wyrzuc� ze szk�ki? - westchn�� trwo�liwie ch�opiec. - To si� sami b�dziemy uczy�! - zawo�a�a buntowniczo. Istotnie! Zorganizowali band� szkolnych dzieciak�w. Przystrojeni w peleryny i wielkie kapelusze je�dzili na mu�ach i osio�kach. Nie by�o do�� stromej ska�y, kt�rej banda nie zdobywa�aby z odwag� godn� lepszej sprawy. Codziennie urz�dzano rekordy p�ywackie, maj�c za cel urocz� wysepk� Isola Bella, na kt�rej zatkn�li bia�o_czerwony sztandar, god�o Benity. Ale zabawy te pocz�y niepokoi� starszych. Nad Ninem roztoczy�a opiek� mieszkaj�ca w Neapolu ciotka, kt�ra zabra�a go do siebie i tam zacz�a posy�a� do szko�y. I Benita zn�w pozosta�a sama ze swym niezaspokojonym pragnieniem urastaj�cym do rozmiar�w najistotniejszego celu �ycia. Rozdzia� III �wi�to winobrania Nigdy jeszcze nie obchodzono �wi�ta winobrania tak wspaniale jak tego niezapomnianego dnia. Ma�e domki o p�askich dachach na r�wni z wysmuk�ymi willami o greckiej kolumnadzie otwiera�y zdumione okna, patrz�c z podziwem na to, co si� doko�a rozgrywa�o. �odzie rybackie, dwukonne w�zki, osio�ki, mu�y i koniki zdobne w ba�a�cie pi�ra ugina�y si� pod ci�arem z�otawych ki�ci winogron. Sady, ogrody i ska�y o�wietlono niezliczon� ilo�ci� wielobarwnych lampion�w, rozwieszonych uprzednio przez roz�piewane dzieci. Ca�� Taormin� ogarn�� dreszcz, rozkoszny dreszcz dojrza�ych winogron. Tylko Etna, nie ulegaj�c gor�cej atmosferze, ponownie w�o�y�a sw�j �nie�ny kapturek. Ale nie �wi�to winobrania budzi�o ten niezwyk�y nastr�j w mieszka�cach. Oto dzi�, w takt zapadaj�cych, b��kitnych godzin wieczoru pod��y ogromny korow�d ludzi do bia�ej willi "Pod Cyprysami". Ju� wida�, jak kr�tymi �cie�kami wchodzi do miasteczka ten niezwyk�y orszak. Rozpalone pochodnie l�ni� gam� �wiate�. Ca�e wybrze�e dr�y od �piewu i okrzyk�w. Pierwszy raz dumna cudzoziemka spod cyprys�w urz�dza wielk� ludow� zabaw� w obr�bie swych gaj�w i ogrod�w. Zaprosi�a na ni� wszystkich robotnik�w pracuj�cych w s�onecznych winnicach, ich �ony i dzieci. W dniu tym wst�p do wspania�ych ogrod�w mieli wszyscy rybacy, wie�niaczki z Castel Mola, drobni kupcy, handlarze owoc�w, mali sklepikarze, hodowcy jedwabnik�w, a nawet... �ebracy. Wszyscy ci, kt�rych dumna pani nigdy przedtem nie widzia�a. Ca�e miasteczko i okolica przeci�ga teraz z radosnym zdumieniem. Pochodnie czerwono znacz� szlak ich w�dr�wki. - Dzi� rozpoczyna si� siedemnasty rok Tity Rizzo - m�wi do siebie Benita. - Co mi przyniesie ten rok? Czy to b�dzie w�a�nie ten wymarzony, kt�ry prze�ywa si� tylko raz? A potem jest syntez� m�odo�ci i urod� �ycia! Patrzy�a w zadumie na zbli�aj�cy si� poch�d �wiate�, blask�w i kwiat�w, ognistym w�em zd��aj�cy na wzg�rze. Cieszy�o j� niewymownie to �wi�to, w kt�rym bior� udzia� ci ludzie tak bliscy sercu dziewczynki. Tita zna�a ich wszystkich od dziecka, darzy�a przyja�ni� te urodziwe dziewcz�ta, zna�a ch�opc�w o oliwkowej cerze i aksamitnych spojrzeniach, obserwowa�a ich rodziny, bra�a udzia� w ich troskach i rado�ciach. Przez uchylone okna pokoju Benity p�yn� d�wi�ki kapeli. W blaskach pochodni przesuwaj� si� sylwetki dziewcz�t zawieszaj�cych festony kwiat�w na wysmuk�ych kolumnach willi. Ch�opcy w�a�� na drzewa dekoruj�c je kolorowymi lampionami. Ostatnia chwila, by zrzuci� z siebie m�ski str�j i w�o�y� bia��, przybran� kwiatkami sukienk�. �agodny wiaterek wydyma mu�linowe firanki. Tita staje przed owalnym lustrem i rozczesuje jasne w�osy, zwisaj�ce jedwabistymi kr��kami. - Wygl�dam jak reklama kwiat�w osma�onych w cukrze - westchn�a, przypinaj�c do w�os�w ga��zk� bia�ej r�y. Tita nie lubi�a chodzi� w sukni, ale Hanna rozkaza�a, by dziewczynka tego dnia nareszcie zrzuci�a ch�opi�ce przebranie. Najtrudniej by�o jej chodzi� na wysokich obcasach. Gwar pod oknem rozdar�a nagle syrena okr�towa. Benita gwa�townie wybieg�a z pokoju. Od o�miu lat co dzie� patrzono na ni�, zd��aj�c� na powitanie statku. Widywano j� stale powracaj�c� smutnie do domu, samotn� i t�skni�c�. Ale dzi� nikt nie zwr�ci� uwagi na wdzi�czn� posta� dziewcz�c� biegn�c� do portu. Na wybrze�u pusto by�o i spokojnie. Leniwie ko�ysa�y si� ciemne barki rybackie przycumowane do brzegu. �wiat�a ws�cza�y z�ote pere�ki w granatowe fale morza. Okr�t p�yn��, rozsiewaj�c snop blask�w na ciemn� tafl� wody. Sun�� jak wielki o�wietlony dom rzucony na bujny, b��kitny szlak �ycia. Marynarze przerzucili pomost na l�d. Dwaj m�odzie�cy zbiegli po nim gwa�townie. Jeden z nich pod��y� ku bia�ej sylwetce, krzycz�c entuzjastycznie: - Benita, Tita! Moja droga, male�ka przyjaci�ka! - Nino, Nino! - cieszy�a si�. Stan�� przed ni� kr�py brunecik o szerszych okr�g�ych oczach. Jego gruby kark purpurowia� od nadmiaru t�uszczu i szcz�cia. Kwadratowa twarz l�ni�a potem i zachwytem. - Nino, nie zmieni�e� si� nic od chwili, gdy wy�azi�e� niezdarnie spod w�zka i osio�ka! - wykrzykn�a z beztroskim �miechem. - Niemo�liwe! Zda�em przecie� egzamin dojrza�o�ci i wyruszam za par� dni w �wiat z moim ojcem - odpar� dumnie. - Wyobra�am sobie rado�� staruszka. Zacny, kochany ojciec! Ca�e �ycie pracuje tylko dla dzieci i okr�tu. Rozradowani tym spotkaniem nie zwr�cili uwagi na stoj�cego obok nich smuk�ego m�odzie�ca, u�miechaj�cego si� ironicznie na widok takiej serdeczno�ci. - Nino, mo�e przedstawisz mnie pani - zawo�a� niecierpliwie. Teraz dopiero spostrzegli, �e nie s� sami. - In�ynier Brochwicz - m�j przyjaciel; Benita Rizzo - moja przyjaci�ka. - Czy�by pani by�a c�rk� kapitana Rizzo? - Tak - szepn�a i zarumieni�a si� gwa�townie. Widocznie musia� s�ysze� o niej od Halszki. Przecie� matki ich by�y niegdy� przyjaci�kami. Brochwicz zapytany, zaprzeczy�: - Nie, nigdy nie m�wi�em z ni� o pani. Matka nigdy nie wspomina przesz�o�ci. Zdziwienie Tity ros�o z ka�d� chwil�. Doskonale wyczu�a, �e by�a cz�stym tematem opowiada� i to niezbyt �yczliwych. Ale� kt� m�g� o niej m�wi�? Kto wiedzia� o istnieniu ma�ej dziewczynki, wychowanej w�r�d kwiat�w i zwierz�t? Czo�o Jerzego poprzecina�y liczne zmarszczki. I on wiedzia�, �e nie m�wiono o Ticie mi�o i serdecznie, ale dlaczego? Nie by�o czasu rozstrz�sa� tych niezwyk�ych spostrze�e�, gdy� nale�a�o spieszy� na zabaw�. - Wyobra�cie sobie, moja wspania�a ciotka wydaje dzisiaj wielkie przyj�cie. Ucieszy j� niewymownie, �e i panowie zaszczyc� j� swoj� obecno�ci�. - Oczywi�cie, Benitko - zapewni� gor�co, b�yszcz�cy z emocji Nino. - Ale przedtem musz� pojecha� do Castel Mola, by powita� matk� i Biank�. - Uprzedzi�am twoje pragnienie, drogi Nino. Obie s� ju� u nas. - A ja zatrzymam si� w kt�rym� z hoteli. W "Domenico" lub w "Castello a mare" - powiedzia� pr�dko Jerzy. - Nienawidzi mnie - pomy�la�a raczej ze zdziwieniem ni� smutkiem Benita, a po chwili doda�a: - U nas w willi jest du�o pokoi. Hanna pragnie gor�co, by syn pani Halszki zechcia� u nas zamieszka�. - Dzi�kuj� za uprzejme zaproszenie, lecz nie chcia�bym sprawia� k�opotu. - Jaki ten cz�owiek obcy, daleki, zimny i nieprzyst�pny - pomy�la�a dziewczynka. Ale w tej samej chwili Nino uj�� przyjaciela pod r�k�. � - P�niej zdecydujesz, gdzie zamieszkasz. Teraz idziemy wprost pod cyprysy. Nie mog� si� doczeka� chwili, w kt�rej u�ciskam matk� i Biank�. Tak mu by�o �adnie z tym zapa�em i wzruszeniem, �e Tita patrzy�a na niego z rado�ci�, mimo �e wygl�da� na ch�opca stajennego. Nie widzia�a niezgrabnej postaci, kr�pej budowy i grubego karku. Dla niej istnia� tylko ten promienny u�miech Nina, o�wietlaj�cy jego ciemn� twarz jak ksi�yc po�udniow� noc. Brochwicz szed� obok nich, pogwizduj�c z irytacji przez z�by. By� wysmuk�y, bardzo wysportowany i elegancki. W�osy po�yskiwa�y odcieniem starego z�ota i uk�ada�y si� nad wysokim czo�em w g��bokie fale. Wielkie szare oczy b�yszcza�y nad twarz� dumn� i zimn�. - Ach tak, to tak! - mrucza� przez z�by - wi�c to jest Benita Rizzo, owa histeryczna, dzika dziewczyna. O jej wybrykach tyle opowiada�a Edda Valentino. Edda!... Z�agodnia�y mu oczy, zmi�k�y zaci�ni�te wargi? Na wspomnienie swej czaruj�cej narzeczonej zap�on�� dobrym, kochaj�cym u�miechem. Przed oczami jego zarysowa�a si� sylwetka ukochanej. Szafirowo_czarna o bia�ych niemal niebieskich i pe�nych, czerwonych wargach. Z jakim wdzi�kiem poch�ania�a s�odycze, przyniesione jej przez Jerzego na po�egnanie. Czarna rozkoszna koteczka. Z zamy�lenia wyrwa�y go okrzyki i �piewy. Podchodzili do willi, a beztroski gwar ludzki bieg� im naprzeciw. Hanna zjawi�a si� w�r�d go�ci w narodowym stroju sycylijskim. Mimo to wci�� by�a tylko osob�, dalek�, obc� pani� z zimnego kraju. Kapela gra�a sentymentalne pie�ni sycylijskie i neapolita�skie. Pocz�to nie�mia�o �piewa�, a po chwili ogarn�a wszystkich ��dza wyrzucenia z siebie spontanicznej rado�ci �ycia. Hanna, nie widz�c Benity z towarzyszami, podesz�a do najwi�kszego sto�u i podnios�a r�k� na znak, by biesiadnicy zamilkli. Trudno by�o zrazu uspokoi� ten rozgwarzony i roz�piewany �a�cuch ludzi. Ale jedni pocz�li dawa� znaki drugim i po chwili zapad�a�cisza. Tita w towarzystwie Nina i Jerzego podchodzi�a do milkn�cej kapeli. Niewyt�umaczone, a straszne uczucie parali�owa�o jej dalsze kroki. Ta zalewaj�ca wszystko cisza by�a naprawd� przera�aj�ca. Wyraz oblicza Hanny by� niezwyk�y. Twarz mia�a sin� i blad�, a czerwone palce �wiate� obejmowa�y j� migoc�c. Tita wspar�a si� o rami� Nina. Och, byle ta cisza pr�dko przemin�a. Wraz z ni� zginie co� upiornego, co� co wyci�ga swe szpony w stubarwnym gaju. - Pijcie! - zawo�a�a nagle Hanna - pijcie jak najwi�cej - i sama wychyli�a szklank� jednym tchem. Wystrzeli�a raca okrzyk�w i �miech�w. Ale w ciemnych �cie�kach tych prostych serc czai�o si� podejrzenie. Czy�by ta cisza wywo�ana zosta�a jedynie dla podsycenia nastroju? Rechotali �miechem, pili, opowiadali i �piewali. Ale co� ich kr�powa�o: poczucie czego� niewypowiedzianego. Nikt nie chcia� wierzy� swemu szcz�ciu. Trudno im by�o zrozumie�, �e ta dumna pani kr��y w�r�d nich, sama dolewa wina, ca�uje m�ode dziewcz�ta i �artuje z dzie�mi. A po jej bladej, zupe�nie bia�ej twarzy przesuwaj� si� cienie czerwone, niebieskie, zielone... Benita chcia�a podbiec ku niej, powiedzie� kto przyby�, lecz nim zd��y�a wykona� sw�j zamiar, Hanna zn�w podnios�a w�adcz� d�o�. Cisza by�a ju� dobrze wyre�yserowana. Nie kaza�a na siebie d�ugo czeka�. Ale i tym razem zabrak�o Hannie tchu. - Pijcie, pijcie! - krzycza�a histerycznie, dr��c w spazmach i dreszczach. �miech i gwar nie powsta�y ju� z tak� moc� ja poprzednio. Teraz ju� wszyscy wiedzieli, �e Hanna chce do nich m�wi�, ale nie ma odwagi. I to w�a�nie by�o najstraszniejsze. Dziewczynka czu�a, �e powinna podej�� ku ciotce i pokrzepi� j�, ale nogi Benity zmieni�y si� w jakie� o�owiane kule, przytrzymuj�ce j� w miejscu z niezwyk�� moc�.� Gdy Hanna unios�a r�k� po raz trzeci, nikogo nie trzeba by�o ucisza�. Nikt si� ju� nie �mia�. Piosenka dawno zamar�a na ustach, kapela wstrzyma�a swe instrumenty, a ludzie przestali nawet szepta�. - S�uchajcie! - zacz�a Hanna. M�wi�a cicho, s�abym g�osem, ale wszyscy doskonale s�yszeli jej s�owa. - Wychylaj�c zdrowie obecnych, zwracam si� do was z gor�c� pro�b�. Benita krzykn�a g�o�no, ale nikt nie spojrza� w jej stron�. Gwa�townie wezbra� ogromny gwar, podobny do szumu morza. Zdumienie, granicz�ce z l�kiem ogarn�o t�um. - A wi�c prosz� was gor�co, zaklinaj�c w imi� Madonny... Kiedy mnie ju� nie b�dzie na wyspie, opiekujcie si� moj� siostrzenic� Benit� i nie pozw�lcie jej krzywdzi�. Znacie j� przecie� wszyscy, mo�e lepiej ni� ja sama. �y�a z wami bujnych lat szesna�cie. Bawi�a wasze dzieci, karmi�a zwierz�ta. Biedna, opuszczona sierota z dalekiego, nieznanego wam kraju. Los jej znacie wszyscy. Co dzie� wzdychacie, widz�c jak biegnie na przysta�. Ka�dego dnia ocieracie �zy, gdy wraca smutna i sama. Nie dajcie jej skrzywdzi� i czuwajcie nad ni�. Dopiero teraz wyzwoli� si� z piersi obecnych pot�ny krzyk. Wszyscy t�oczyli si� dooko�a Hanny, �ciskali jej lodowate r�ce, zapewniaj�c o przywi�zaniu i �yczliwo�ci. Ogromne odpr�enie nerwowe ogarn�o zebranych. Wypite wino podnieca�o wzruszenie i tkliwo��. Kilka �ebraczek spod ruin zamku pocz�o g�o�no odmawia� modlitwy za zdrowie i szcz�cie Benity. Dzieci wykrzywia�y zdrobnia�e, ciep�e s�owa. Starsi prze�cigali si� w zachwytach i p�omiennych przyrzeczeniach. Benita ukryta w cieniu przys�oni�a twarz r�kami. - Nie trzeba robi� z siebie przedstawienia - szepn�� do niej Brochwicz. Ten ch�odny szept przeci�� jej serce jak ostra struna, przywracaj�c jednocze�nie przytomno��. Nie patrz�c na nikogo Tita uciek�a do domu. Poj�� nie mog�a stanu umys�u trze�wej zwykle ciotki. Ale w tej samej chwili stara Beppa wprowadzi�a do pokoju chwiej�c� si� na nogach Hann�. Podprowadzi�a j� do fotelu, stoj�cego przed kominkiem. Chora osun�a si� na niego bezw�adnie. Twarz jej by�a niemal zupe�nie sina. Tita podskoczy�a do niej z j�kiem przera�enia. - Serce... serce... - westchn�a Hanna - niech pij�, niech �piewaj�, niech krzycz�... Nie m�w nikomu, ale czuj�, �e umieram. Benita ukl�k�a obok niej, sparali�owana b�lem i trwog�. - W biurku... trzecia szufladka... kluczyk w mojej torebce... listy kapitana Rizzo... pami�tnik Ewy... - westchn�a, spojrza�a jak konaj�cy ptak i przesta�a my�le�, cierpie� i kocha�. Przed domem ta�czono i �piewano, wznosz�c okrzyki na cze�� dobrej pani. By�a im w tej chwili tak bliska jak nigdy w ci�gu tych d�ugich lat. - Nich �yje dobra pani tysi�c lat! Niech nam �yje d�ugie lata - wo�ali w ogrodzie, ale g�osy ich nie zdo�a�y ju� obudzi� Hanny. Na progu pokoju stan�li zaniepokojeni Nino i Jerzy. Nino, wiedziony z�ym przeczuciem uprosi� przyjaciela, by wszed� z nim do domu, �eby dowiedzie� si�, co by�o przyczyn� nag�ego znikni�cia Hanny. Benita wsta�a wolno z kl�czek. Ani jedna �za nie zab�ysn�a w zgas�ych, cierpi�cych oczach dziewczyny. Tylko na dnie jej serca wy�o: - Sama, sama, zupe�nie sama na �wiecie. Sama! Teraz dopiero zrozumia�a sens tych najtragiczniejszych s��w �wiata. Kosze kwiat�w, kt�rymi ozdabiano rankiem pokoje, ustawi�a w ko�o Hanny. Ta siedzia�a bez ruchu, �agodna a majestatyczna, jakby za chwil� mia�a podnie�� si� i p�j�� w kolorowy ogr�d, ku nowym przyjacielom, nieznanym przez tyle, tyle samotnych lat. Benita sta�a cicho i bez �ez. Nie patrzy�a nawet w stron� dw�ch przyjaci�, kt�rzy nie umieli znale�� s��w w takiej chwili. - Przedstawienie - szepn�a Tita na wspomnienie s��w Jerzego - przedstawienie sko�czone. Tylko nikt nie bije brawa. Rozdzia� IV Pami�tnik Ewy Benita rozci�gn�a si� na tygrysiej sk�rze i roz�o�y�a kartki wyj�te z biurka i pakiet list�w w niebieskich kopertach ze srebrnymi znakami okr�tu. Listy kapitana do Ewy. Tita d�ugo trzyma�a je w d�oniach. Te kartki papieru by�y kawa�kami serca. W razie czytania o�y�oby ono mo�e, na nowo pocz�o bi� i pulsowa� gor�c� krwi�. Ale od�o�y�a i si�gn�a po ��te, lu�ne kartki pami�tnika matki. Nie by�o to, w ca�ym tego s�owa znaczeniu, pami�tnik. Raczej gar�� wspomnie�. Du�o stron zagin�o, wiele si� zatar�o, jedynie kilka kartek zamyka�o w sobie dawne �ycie, wzruszenia i t�sknoty. Benita przeczyta�a pierwsz� kartk�, a potem zacz�a szuka� owego momentu spotkania, kt�ry po��czy� ze sob� dwoje ludzi z tak odr�bnych �wiat�w i sprawi�, �e ona, Benita siedzia�a obecnie w willi "Pod Cyprysami" samotna i opuszczona, biedniejsza od najbiedniejszych i od nich smutniejsza. Stara Beppa spa�a cichutko w rogu pokoju. Benita zapali�a czerwone �wiece w wieloramiennym lichtarzu, odbijaj�cym rdzawe p�omyki niesko�czon� ilo�� razy w lustrach konsoli. Za oknem jesienny powiew ko�ysa� ga��zie drzew. "T�knota za s�o�cem wyczerpuje mnie ostatecznie. To straszne. Nie mog� my�le� ani pracowa�! Nastr�j panuj�cy w biurze przyt�acza mnie. Nostalgia, ta najstraszniejsza z chor�b, rozstraja mi nerwy. Na �cianach porozwieszano kilkana�cie kolorowych map. Na ka�dej nich daleki, przesycony s�o�cem �wiat. A ja wykre�lam trasy, drogi, zamawiam okr�ty, samoloty, poci�gi, kieruj� zza mego biurka wielkimi wycieczkami, ekspedycjami naukowymi, podr�ami rozrywkowymi, pobo�nymi pielgrzymkami... A sama siedz�, siedz�, siedz�, przykuta bezradnie, umieraj�c z t�sknoty za s�onym oddechem morza i za s�o�cem. Kupuj� cudze bilety, zamawiam obcym ludziom sleepingi, odprowadzam poci�gi, wagony restauracyjne. Wszystkie jad�, jad�, jad�, w daleki, s�oneczny �wiat po kwiaty i s�o�ce. A ja musz� co dzie� wraca� t� sam� zimn�, szar� ulic�. Przenikliwy wiatr i deszcz kpi� z mojej choroby. Siadam przy rozklekotanej maszynie do pisania i patrz� na kilkana�cie map kolorowych �wiata, przepojonego s�o�cem! I co dzie� musz� wyrywa� z miej duszy najg��bsz� t�sknot�, by j� przekszta�towa� w odcinki reklam podr�y: "Taormina wyspa kwitn�cych oleandr�w". "S�o�cem wyz�ocone Palermo. Capri wyspa r�". Posy�am m�j b�l dr�cz�cy dziennikom a sama id� do domu. Deszcz pluska mi za ko�nierz, cho� to ju� lato w pe�ni. B�oto przecieka przez wyci�te pantofle... A w Taorminie kwitn� oleandry, Palermo l�ni s�o�cem, a na Capri kr�luj� r�e." Benita niby �ongler przerzuca zniszczone kartki. Tre�� niekt�rych zna na pami��. Sz�a przecie� za ni� przez ca�e dzieci�stwo. O �wicie budzi�a j� my�l o w�oskim okr�cie, o zmroku usypia�a b��kitno�� owej chwili, w kt�rej pocz�o si� wszystko: mi�o��, �ycie, nowe istnienie i �mier�... Halszka i Ewa z rozrzutno�ci� m�odo�ci podepta�y ciche, lecz pewne wegetowanie. Uleg�y demonowi podr�y, op�tane w�asn� m�odzie�czo�ci� i pijane ni� bez granic. Uchwyci�y si� zwyk�ego przypadku, odgrywaj�cego w ich �yciu mistrzowsko rol� przeznaczenia. Zdarzeniem tym by�y dwa bezp�atne bilety kolejowe na Orient_Express. Wpad�y one w chciwe d�onie Halszki i Ewy. Teraz ju� nic nie by�o w stanie je powstrzyma�. Ani trze�wy rozs�dek Hanny, ani