5280
Szczegóły |
Tytuł |
5280 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
5280 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 5280 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
5280 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
S�awomir Mrugowski
Piknik w Anielskiej Dolinie
Ta opowie�� zaczyna si� w letni� noc, parn� i bezgwiezdn�. Zaczyna si� od
miarowego stukania kopyt po kamiennym bruku, zgrzytu w piastach k�, w chwili
gdy dumna kanciasto�� powozu wynurza si� z lepkiego mroku.
Ta opowie�� zaczyna si� te� od basowego wo�ania nocnego str�a po�r�d ciemnych
bry� kamienic. G�osu pe�nego metafizycznej zadumy i profesjonalnego smutku,
kt�ry z lubo�ci� podchwytuje wszechobecne Echo. Ono przyczajone w pustych
bramach czeka, przez ca�e dnie - szybkie, g�o�ne i bez znaczenia; jak �miech
ludzi wytaczaj�cych si� przez drzwi powozu, �miech niechciany i blu�nierczy w
obliczu sacrum Ciszy.
Stangret chwyta rzucon� zap�at�, a nocny str� spogl�da karc�cym wzrokiem, gdy
dwie wystrojone, ponad potrzeb� ha�a�liwe kokoty wieszaj� si� na ramionach
m�czyzn. Jasnow�osy m�odzik w modnym surducie m�wi co�, ale �adne ze s��w nie
brzmi znajomo. Drugi pozostaje ch�odno oboj�tny. Echo poznaje go i milknie
zal�knione. Czeka a� do chwili, gdy pary znikaj� w drzwiach domu z�ej s�awy, a
kareta o�wietlona rozbujanymi lampionami roztapia si� w mroku za rzek�, za
Mostem Kr�lowej Jadwigi.
Kiedy cichnie stuk kopyt niby wszystko jest jak wcze�niej, ale Echo wie, �e nic
ju� nie b�dzie takie samo... od tej nocy. Wzdycha tylko wietrznym powiewem i
wpatruje si� w okno, gdzie b�yska pulsuj�ce �wiat�o, a niepotrzebny �miech
przeradza si� w k�amliwy oddech spe�nienia.
I
�zy z roztopionego wosku sp�ywa�y po bia�ych szyjach �wiec. Zastyga�y na
ramionach kandelabru zalanego fal�. Blade ogniki ta�czy�y w ch�odnych podmuchach
przeci�gu. Roz�wietla�y sprz�ty, ciemne d�bowe meble i zwalisty piec przyczajony
w rogu. Zarysy postaci wy�ania�y si� z mroku i po chwili nik�y otulone czerni�.
Pod barwnym arrasem, na tapicerowanej sofie p�le�a� m�czyzna. Pod lu�n�,
rozche�stan� koszul� r�wnomiernie unosi�a si� w oddechu jego pier�. G�ow� o
kruczoczarnych puklach wspiera� na ramieniu. Drug� d�oni�, mocn� i �ylast�, na
poz�r tward� i skor� do gwa�towno�ci, subtelnie g�adzi� szyj� i kark kobiety.
Ta, oparta o sof� oplot�a r�koma podgi�te nogi. Pr�y�a si� niczym kotka czuj�c
delikatny dotyk, koj�cy i daj�cy u�ud� spokoju, uczucia g��bszego ni� samo tylko
po��danie. Mia�a na sobie koronkow� halk�, bia�� jak jej cia�o. Na ramieniu
tatuowany anio� rozk�ada� skrzyd�a. M�czyzna zmru�y� oczy, upaja� si� ciep�ym
zapachem jej cia�a, ch�on�� wo� wanilii.
- Bromberg, jeszcze jedna, nudna, pruska mie�cina. Gdyby nie interesy mia�bym ci
za z�e, Kusewicz, �e� mnie tu przyci�gn��. Dawno mia�em ju� by� w Poznaniu.
Sacrebleu, dawno ju� mia�em by� w Pary�u! - W g��bi pokoju, na skrytym w mroku,
niechlujnie zas�anym �o�u, spoczywa� szczup�y, jasnow�osy m�czyzna. Wciera�
r�any olejek w wypiel�gnowan� sk�r� twarzy.
Dziewczyna poruszy�a si� na d�wi�k s��w w obcym j�zyku. Podnios�a wzrok, a
b��kit jezior jej oczu zal�ni� po�wiat�.
- Co znacz� dwa tygodnie, markizie... - Cienie wyostrzy�y rysy twarzy Kusewicza.
Wyrwany z metafizycznej zadumy podni�s� wzrok z cudownie smuk�ej szyi kochanki.
G��boko osadzone oczy m�czyzny gin�y pod �ukami brwi, lecz �renice zaiskrzy�y
si� przyt�umionym �wiat�em. Poprawi� sumiaste w�sy zas�aniaj�ce w�skie wargi.
Jego francuski z wyra�nie z�ym akcentem i zlekcewa�on� fonetyk� zdradza�
cz�owieka ma�o bywa�ego, prostaka. Kto zna� Kusewicza nie m�g� jednak ulec
z�udzeniu. Jasnow�osy z �atwo�ci� odkry� drwin�. Wsta� podra�niony.
- Dwa tygodnie stracone na kokoty, u�eranie si� z �ydami, s�uchanie tych waszych
sentymentalnych, Polskich wspominek.
- Dwa tygodnie, w czasie kt�rych zyska�e� wi�cej ni� przez ostatnie lata. B�dzie
z czego sp�aca� d�ugi �ydom, kt�rych tak nienawidzisz....
Jasnow�osy spojrza� gro�nie w stron� w�sacza. Prychn��, ale umilk�. Polski
szlachcic dra�ni� go, ale wzbudza� podziw, respekt, a nawet wstydliwy l�k.
- Poza wszystkim, o ile pami�tam, twoja matka markizie by�a w�a�nie Polk�. -
Kusewicz przerwa� g�adzenie mlecznej sk�ry kobiety.
- Szcz�ciem nie zostawi�a mi w spadku kropli swojej krwi - szepn�� Francuz.
Nala� wina do kryszta�owej szklanicy.
- Masz jej wi�cej ni� ci si� zdaje, i tylko dlatego jeste� co� wart.
- Sko�czysz od mojej kuli. - M�odzik �ci�gn�� idealnie wymodelowane brwi.
- Wpierw uczyni� z ciebie poet�.
- M�wi�e�, �e Polaka.
- To jedno.
- Twoim miejscem, Kusewicz, jest zak�ad dla ob��kanych, ach... wszystkich was w
tym kraju. Dra�ni mnie ta urojona wielko�� nieistniej�cego narodu, mania
pos�annictwa... - Jasnow�osy odwr�ci� si� w stron� szlachcica.
- Nie kpij! - Ten podni�s� wzrok. Jego oczy zal�ni�y niczym podpalone drzazgi.
- ...za sto, dwie�cie lat Europa o was zapomni - ci�gn�� Francuz z sarkazmem.
Rozlewa� wino. - I s�usznie, bo to nie miejsce dla was. Jeste�cie nawet gro�ni,
bo wasza choroba mo�e by� zara�liwa. Nigdy nie przestaniecie patrze� wstecz.
Nawet diabli nie zmieni� mentalno�ci tej nacji p�awi�cej si� w oceanie
melancholii.
- Mo�e w�a�nie diabli broni� tego narodu przed tak� zmian�. - Kusewicz siad�.
Odepchn�� dziewczyn� tul�c� si� do jego n�g. Odsun�a si� sp�oszona. Czarnow�osy
z�owi� wzrok m�odzika.
- Tylko dlatego, tylko tutaj markizie mog� rodzi� si� prawdziwe �zy, mi�o��,
cierpienie rozstania, t�sknota za nieokre�lonym, �wiadomo�� wiecznej samotno�ci,
prawdziwa rozpusta, grzech zrodzony z rozdarcia duszy i cia�a... - westchn��. -
Tylko tutaj kocha si� do �mierci, nienawidzi po gr�b, pije do utraty zmys��w,
walczy po zdobycie celu, za cen� krwi, szcz�cia, za cen� duszy. Ty dopiero
sk�adasz sw�j witra� ze szkie� rozsypanych dni. Kiedy�... Ja pomog� ci wstawi�
go w puste ramy oczu i dopisz� znaczenie. To ci obieca�em.
- Och, Kusewicz. Mia�em ci� za kompana w handlu, pr�niactwie i rozpu�cie, a ty�
jest filozof. Rozczarowujesz mnie. Ale i ja rozczaruj� ciebie. Ja nie wierz� w
mi�o��, prawdziwe �zy... Dlatego nie mog� sta� si� poet�. Do tego czasu jestem
nie�miertelny, to w�a�nie mi obieca�e�. Do tego czasu jestem panem swojego losu.
- Jeste� jak �ma, kt�ra frunie do byle �wiate�ka, ka�dej u�udy, urody, bogactwa.
- Szlachcic wsta� nagle. M�odzik cofn�� si� sp�oszony.
- Owszem i jest mi z tym dobrze.
- K�amiesz.
- Nie bardziej ni� ci wszyscy Polacy, kt�rych tak kochasz, kt�rym r�wnie �atwo
przychodzi chwali� ekstrementy Bismarcka w szaletach, co �piewa� "Bo�e co�
Polsk�...". Poprzeklinaj� kulturkampf, wyp�acz� po pijaku nienawi�� do Prusak�w
za rugi i dalej b�d� robi� z nimi interesy. Chc� wyzwolenia, a najch�tniej
por�n�liby si� wzajem. Za czym goni�? Jak daleko si�ga ta ob�uda?! W dzie�
kl�cz� w ko�cio�ach, noc� chodz� na dziwki, i do szcz�cia nie starczy im
ul�enie w�asnej chuci, potrzebna jeszcze impotencja wsp�lnika hipokryzji... A ta
prostytutka, kt�ra chwil� temu spe�nia�a ka�dy m�j nakaz. W tym te� jest
poezja?!
Kusewicz podszed� do markiza. By� ni�szy, lecz mocnej budowy, ale to si�a bij�ca
z jego oczu zniewala�a, pora�a� ogie� p�on�cy w kr�gach �renic.
- Tak markizie, podziwiam lotno�� umys�u, bo dotkn��e� sedna. Na tym w�a�nie
polega ten prawdziwie ludzki konflikt. A ta kokota, kt�r� wykorzystan�
wypchn��e� z �o�a, kt�ra przysz�a do mnie z potrzeby pocieszenia, c�... ona
chce prze�y� i doczeka� cudu, jak ka�dy w tym kraju. Zada�e� sobie pytanie,
dlaczego zosta�a tu, w tym pokoju, bez zap�aty? Nie rozumie nawet twojej mowy, a
kocha ci� i wierzy, �e cud si� spe�ni.
- Oszala�e�. Chcesz powiedzie�, �e ona my�li, �e ja m�g�bym...
M�odzik podszed� do dziewczyny, chwyci� jej w�osy i przyci�gn�� twarz. Wr�ci�a w
tu i teraz. Spojrza� w lustra jej oczu. Zobaczy� w nich strach i zagubienie, ale
pod warstw� barw na�o�onych r�k� rzeczywisto�ci widoczny by� ten sam �ar, kt�ry
przestraszy� go w wejrzeniu Kusewicza. Markiz przel�k� si�.
- I zobaczysz to w oczach ka�dego, od brudnego robotnika... Mimo wszystko, mimo
twoich w�tpliwo�ci i sarkazmu ten nar�d jest wybrany. Istnieje nie tylko, kiedy
ma kraj, mo�e nawet nie pami�ta� mowy. Przetrwa, ze wzgl�du na dusz�, na poezj�
wyssan� z mlekiem matki. Ka�dy z nich by�, jest i b�dzie zapomnianym bohaterem
tysi�ca nie napisanych poemat�w, tak jak ta dziwka. Zapali�em drzazg�. Splot�em
twoj� pustk� z jej strachem.
- Brednie.
- Jeste� taki sam, w przesz�o�ci, w przysz�o�ci, w tych wszystkich razach, kiedy
ci� spotykam, sam nie wiem, dlaczego?! Czas to sko�czy�, czas przesta� opiera�
si� przeznaczeniu, czas aby� dojrza�, bo ju� jestem zm�czony.
- Merde. Czego ty chcesz ode mnie?! - Markiz rzuci� si� ku czarnow�osemu. Z�o��
za�lepi�a go. Kusewicz chwyci� m�odzika. Przyci�gn�� jego twarz do swojej.
- Czego chc�?! Wszystkiego... Wiem, jeste� k�amc� o tysi�cu masek. Dotrzymujesz
kroku modzie i zbierasz pochlebstwa za styl i g�adko�� wymowy..., ale jest te�
co� wi�cej! Dlatego ci� wybra�em. Gasisz w sobie sentymenty, to w�a�nie kropla
tej Polskiej krwi, do kt�rej nie chcesz si� przyzna�. Popatrz, oto twoja
dusza... - Czarnow�osy odwr�ci� markiza ku kobiecie. - Ta prostytutka o bia�ej
sk�rze, tabula rasa dla mi�o�ci odwzajemnionej. Odda si� ka�demu, kto zechce j�
przyj��, aby wypisa� w jej sercu tre��, uczucie. Mo�na j� posi��� za u�ud�,
obietnic�. Jeste� taki jak ona, i to te� wi��e ci� z t� ziemi�. Jak obieca�em
b�dziesz nie�miertelny, do czasu kiedy zrozumiesz. B�dziesz nie�miertelny, bo
umrzesz nieca�y, jak ka�dy w tym kraju...
<i> ...w tym kraju
s� my�li i s�owa,
kt�rych �atwiej jest nie pami�ta�
bo zdolne s� by zrani�...
Uciszane s� g�osy
wibruj�ce pod skroniami
a �ycie...
...na poz�r toczy si� z dnia, na dzie�.</i>
Markiz ws�uchiwa� si� w szept... g�os wype�ni� jego my�li, poch�on��...
<i> ...w tym kraju
uczucia te� lepiej zabija� w sobie!
Przecie� i tak nie prze�yj�
wrzucone do �mietnika codzienno�ci
albo wkomponuj� si� w rzeczywisto��
i plun� ogniem w twarz
Czas zagoi rany
albo wetrze w nie s�l...
ale czy� nie przyj�� tego b�lu?! </i>
...a kiedy srebrne ostrze sztyletu zag��bi�o si� w jego ciele poczu� tylko ch��d
i wpad� w rozwirowan� g��bi� �renic tego, kt�rego nazywa� Kusewiczem...
Zapadaj�c w czelu�� s�ysza� wok� siebie tysi�ce jego imion, widzia� tysi�ce
jego twarzy. S�ysza� tysi�ce swoich imion, widzia� ...
<i>W tym kraju...
gdzie dusz� ma kamie� i drzewo
tak trudno nie by� Poet�
tak trudno nie by� Polakiem</i>
...gdy cia�o m�odzika leg�o na dywanie, Echo zawieszone pod sufitem powtarza�o
jeszcze s�owa, coraz ciszej i ciszej.
II
Boom! Boom! Boom! D�wi�k jak m�ot spad� z kwadrofonicznego nieba spowitego
chmur� t�czowego dymu. Techno - pancerny pojazd przetoczy� si� po sali mia�d��c
wol�, zniewalaj�c umys�y. Sto decybeli uderzy�o o �ciany. Muzyka wysypa�a si� z
wiader g�o�nik�w, daj�c w zamian za rozum, przestrzenny obraz szale�stwa.
Boom! Boom! Boom! Pot�ny wybuch i lepka atmosfera z zag�szczonych cz�stek.
Ob��d w oczach i totalny odlot. Fale uderzy�y w b�benki wprawiaj�c je w drgania
na granicy wytrzyma�o�ci. Surround sound i uczucie fruni�cia. D�wi�ki zatoczy�y
kr�g i skr�cone w tornado wcisn�y si� w papk� pozosta�� po m�zgach. Cia�a
powyginane w spazmach, zagubione w muzycznej d�ungli, odbija�y si� od siebie.
Oczy o�lepiane b�yskami pr�bowa�y dojrze� kszta�ty. Nic jednak nie by�o tu
wa�niejsze od woli DJ stoj�cego za konsol�, a on popycha� t�um ku zagubieniu.
Boom! Boom! Boom!. To jego noc. Wrzuci� kolejny srebrzysty kr��ek CD. Ten
zawirowa� z pr�dko�ci� pi�y tarczowej i pod mi�osnym dotkni�ciem
p�przewodnikowego lasera wyplu� w ekstazie �adunek mocy skryty mi�dzy tysi�cami
�cie�ek. Eksplozje targn�y przestrzeni�. Melodia na granicy z chaosem. Nie
mo�na straci� tempa, zawraca� sobie g�ow� skrupu�ami utraty osobowo�ci w obliczu
wyzwolenia z okow�w bzdurnych zasad, skostnia�ych form, standard�w
cywilizacyjnego wszechujednolicenia. Wulgarne s�owa koi�y strach, pie�ci�y
s�odycz� buntu, wolno�ci, anarchii. Wszyscy czuli w sobie ich tre��.
Przez promienie kolorowych reflektor�w przebija�y pulsuj�ce z zab�jcz�
cz�stotliwo�ci� b�yski stroboskop�w. W ko�cu zosta�y tylko one, tn�c ka�dy ruch
na kawa�ki. Poszatkowane m�zgi, w ko�cianych fili�ankach wstrz�sanych czaszek,
ubija�y si� na g�sto. Cocktail by� po�ywieniem dla Niego. Nie mog�o pozosta�
nic, co nie by�o muzyk�, co nie by�o zatraceniem, samym g�osem Boga.
DJ z wolna przeistacza� si� w kap�ana na tej transcendentalnej mszy ku chwale
szale�stwa. Ukryty za konsol� obserwowa� parkiet. T�um szala� doznaj�c
permanentnego orgazmu. DJ by� pos�annikiem. Prometeusz nowego tysi�clecia, z
ogniem w d�oniach. Zbawia�. Dawa�, czego nie potrafi� nikt inny - zapomnienie.
Przychodzili do niego s�abi, przyt�oczeni samotno�ci�. On otwiera� r�ce i
przygarnia� jak stary kumpel. Gdzie� tam, poza bram� enklawy zostawa� �wiat.
Przyczajony, wyci�ga� liany tysi�ca swych r�k, w�ciek�y, bo pozbawiony w�adzy
zamykania w u�cisku, by ubezw�asnowolni� i zgnie��, nie daj�c szansy. DJ
zwyci�a� w tej walce, formowa� skrzyd�a z p�omieni i fundowa� chwile lotu ponad
szaro�ci� ka�demu, kto mu zaufa�. Ofiarowa� poczucie wyj�tkowo�ci pojedynczego
istnienia, podawa� d�o� i wyci�ga� z matni rzeczywisto�ci, b�ogos�awi� si��.
Podawa� to gratis, kiedy za drzwiami wszystko mia�o swoj� cen�.
Wzrok mistrza b��dzi� w�r�d rozb�ysk�w. Zna� ich wszystkich, ich my�li, marzenia
i �a�cuchy, jakimi przykuwali si� do ziemi. Jego nie zna� nikt, cho� dla wielu
by� tu od zawsze. Nikt nie m�g� zna� sekretu, pr�cz... . Za ka�dym razem szuka�.
W�r�d tysi�cy twarzy, ka�dej nocy, poszukiwa� jednej. Tyle prze�y� ju�
rozczarowa�...
<i>...jakich trzeba s��w
aby m�wi� o samotno�ci
Lepiej milcze�
I u�miecha� si� zasznurowanymi ustami
jak twarze z reklam
trzeba zd�awi� w sobie oczekiwanie
na empatyczny gest lito�ci
kt�ry nic nie zmieni... </i>
...wreszcie wzrok przywo�any luminescencyjn� biel� garderoby odbijaj�cej
promienie ultrafioletu, zlecia� niczym motyl na wij�ce si� cia�o. Mistrz we�mie
to w zamian.
<i>...trzeba jeszcze zadawa� b�l
to spos�b na zapomnienie
o wpisanej w program, masochistycznej potrzebie
d�ubania paluchami w kr�gach �renic,
gdzie po drugiej stronie oczu
czeka ten strach... </i>
Ona mia�a szesna�cie lat, cho� prawd� skrywa�a pod ostrym makija�em. Pe�ne
kszta�ty wyra�nie rysowa�y si� pod obcis�� mini sp�dniczk�. DJ czu� wzbieraj�ce
po��danie. Dziewczyna w �mia�ych ruchach buja�a biodrami i podkre�la�a seks.
Mistrz zaprogramowa� sprz�t i zszed� z o�tarza. Inni rozsun�li si�. Znali go i
kochali ca�� moc� swych pustych serc. By� tu Panem. Przest�powa� �wiadomie
wolno, czyni�c ch�d coraz bardziej tanecznym. Hipnotyzowa� niczym w��. Polowa�.
Rozpocz�� show od falowania tu�owiem. Electric boogie wstrz�sn�o jego cia�em, a
to jeszcze ci�gle wst�p. Wok� niego utworzy�o si� ko�o. Pan zwleka�.
Wykorzystali to dwaj break-dance boy`s. Weszli w �rodek efektownym saltem. Nie
umieli wiele. Szybko wycofali si�. Prowokowali DJ, by pokaza�, co potrafi. Z
lekkim oci�ganiem, kt�re by�o bardziej gr�, da� si� nak�oni�. Stali bywalcy
wiedzieli jak zako�czy si� ten pojedynek.
Boom! Boom! Boom! Hucza�o w uszach, gdy mistrz wygarnia� nogami ko�a kr�c�c si�
na barkach. Wsta� spr�ynk� i skoczy� salto do ty�u, w tempo. Ta�czy� ka�d�
cz�ci� swego cia�a, zakr�ca� si� w piruetach, wyskakiwa� ponad parkiet, by za
moment obraca� cia�em wsparty na d�oni tu� nad pod�og�. W ko�cu muzyka zacz�a
przycicha�. Misterium dobieg�o ko�ca i nim nowy hit wstrz�sn�� sal�, Pan zacz��
skrada� si� do dziewczyny.
Ona rozumia�a. Patrzy�a na niego przez rami�. Jak �ma wabiona blaskiem zbyt
jasnym by nie pragn�� w nim sp�on��, ta�czy�a tak, �e mistrz nie potrafi� si�
opanowa�. W chwil� potem ocierali si�, w mowie cia� przekazuj�c dotyk - sygna� o
pragnieniu. Ich usta spotka�y si� nagle, j�zyki spl�ta�y. R�ce DJ rozpocz�y
w�dr�wk� od wodospadu w�os�w przez bia�e ramiona pachn�ce wanili�. Ta�cz�c,
wyprowadzi� j� na miejsce transformacji.
Drzwi zamkn�y si�. D�wi�ki lekko przycich�y. Teraz rozbrzmia�a muzyka ich
oddech�w. Dziewczyna bez oporu da�a po�o�y� si� na stole - o�tarzu
przemienienia. �wiat zawirowa�. Jej cia�o rozfalowa�o si� w p�mroku. Na nagich
piersiach odbi�y si� blaski wpadaj�ce przez grube szk�a luksfer�w. Ta�czy� anio�
wypalony na bia�ej sk�rze ramienia. Kochali si� mocno, drapie�nie, prawie
brutalnie. Po chwili by�o ju� po wszystkim, bez s��w, k�amliwych wyzna�,
obietnic, ca�ego ch�amu, gry pozor�w.
By�o po wszystkim, ale DJ wci�� nie wychodzi�. Wiedzia�, �e za moment zaboli go
ta cisza, a gorzki smak pustki obna�y u�ud� spe�nienia.
Dziewczyna wci�gn�a bia�y proszek z lakierowanego paznokcia. Dosta�a niez�ego
kopa. DJ chwyci� j� nim uderzy�a o pod�og�.
- ...a jego cia�o sp�yn�o na mi�kki dywan w ciemnym pokoju przy mo�cie Kr�lowej
Jadwigi..., na brudne drewno pod�ogi w robotniczej norze przy Zdunach, na bruk
Starego Rynku tej Krwawej Niedzieli, i potem setki razy... - bredzi�a. - Ci�gle
tak samo ko�cz� si� sny, chocia� inna jest twarz, imiona, ta sama mi�o��, to
samo rozczarowanie... i ten sen ostatni, o wieczorze w tym samym pokoju... bo On
tam czeka, srebrzysty Anio� i Echo co wci�� powtarza setki jego imion...
DJ zamkn�� oczy. Pod kotarami powiek t�oczy�y si� obrazy, niechciane wspomnienia
ciep�ej woni wanilii jej cia�a, bieli ramion... DJ spojrza� dziewczynie w lustra
oczu zachodz�ce mg��. By� w nich strach przed wspomnieniami, zagubienie w
tera�niejszo�ci i l�k przed pust� przysz�o�ci�. Niepewno�� tysi�ca innych
rzeczy. Nadzieja, tyle razy unurzana w b�ocie rozczarowa�.
Mistrz czu� strach, bo wiedzia� ju�, �e oto nadesz�a chwila pr�by. Kolejny raz.
- Odnajd� Ci�. Tym razem to ju� koniec sn�w... - wyszepta�.
Kiedy wybiega� z lokalu, czu� w sobie p�d.
*
Ceglane �ciany kamienic odbi�y trzask zamykanych drzwi. Potok ha�a�liwej muzyki
wyla� si� fal� na bruk i sp�yn�� razem z deszczem w kratki kanalizacji.
M�czyzna w czarnej sk�rze zapina� w biegu klamry. Noc przywita�a go ch�odem.
Szum deszczu nikn�� pod wspomnieniem Boom! Boom! Boom!
DJ dosiad� masywnego Soko�a, b�yskaj�cego odbitym �wiat�em neonu. Sprz�t przyj��
go jak brakuj�c� cz��. Odpali� po pierwszym kopni�ciu. Gdy serce motoru
zr�wna�o rytm z je�d�cem, Mistrz zacisn�� kolana na zbiorniku i ruszy�
rozchlapuj�c b�oto. Basowy g�os maszyny pie�ci� jego zmys�y. Pojazd przyklei�
si� do pod�o�a i nabra� p�du.
Wiatr szarpa� w�osy, rzuca� zimnymi kroplami w twarz. Mistrz gna� zostawiaj�c za
plecami u�pione dzielnice. Zna� je wszystkie - z�ej s�awy Szwederowo,
�r�dmie�cie obros�e histori�... Tam dojrzewa�. W�r�d ciemnych kamienic, blok�w i
pustych cha�up zostawa�y wspomnienia o ludziach, kt�rych nauczy� si� kocha�. Po
nich przychodzili nowi. Tysi�ce topi�cych si� w szaro�ci dni, niezdolnych do
odrzucenia ciasnych skafandr�w utkanych z manii posiadania, konformizmu i
wygody. W przesz�o�ci, przysz�o�ci, co dzie� podpisywali swoje ma�e cyrografy,
bilety parkingowe dla setek demon�w wy�eraj�cych wn�trzno�ci. Oddawali si� za
pochlebstwa, pokarm pr�no�ci. DJ czyta� usprawiedliwienia w ich my�lach, z
bledn�cych tablic �renic. Kocha� ich wszystkich krzycz�cych "niech �yje bal...",
ta�cz�cych na sznurkach, ubranych w maski z hipokryzji. Naprawd� ufali w cud, �e
wszystko rozwi��e si� samo, b�dzie du�o i dobrze. A im nie stanie si� nic, je�li
tylko nie podpisz� si� krwi� na kawa�ku pergaminu rogatemu facecikowi w
�miesznym wdzianku. B�dzie merda� ogonkiem i nie zdejmie nawet bejsbol�wk z
jarz�cym si� napisem "I`am devil!"- �eby wszystko mog�o by� jasne, a� do
obrzygania.
DJ rozpala� w nich bunt i wzgard�. Wlewa� wiar� w w�tpi�ce serca, aby nie
szukali powod�w dla sk�adania codziennego ho�du na o�tarzu �wiata, t�umacz�c to
kumoterstwo obowi�zkami, powinno�ciami i pseudofilozoficznym "...tak to ju�
jest...". Mistrz czu� lito�� i mi�o��.
Wiedzia� jak trudno �y� z pozorami p�omienia zamiast prawdziwego ognia. Uczy�
wiary i nape�nia� moc�. Dawa� poczucie warto�ci marze� i �wiadomo��, �e
wystarczy naprawd� kocha�, p�aka�, czu� cierpienie rozstania, t�sknot� za
nieokre�lonym, mie� �wiadomo�� wiecznej samotno�ci, prawdziwie grzeszy�, pi� do
utraty zmys��w... By�, cho� troch� poet�, pozosta� cho� troch� Polakiem.
Czasem jednak sam.... Wtedy siada� na motocykl i gna�, a wiatr rozwiewa� my�li.
S�abo�� by�a jak chwast. DJ wci�� wstydzi� si� niedojrza�o�ci, zw�tpienia. P�d
oczyszcza� - p�d i ogie�.
Mistrz pu�ci� manetki i roz�o�y� r�ce. Patrzy� w gwiazdy. W jego gardle zrodzi�
si� krzyk, a wzniesione ramiona zap�on�y dwoma �wietlistymi �aglami w czerni
nocy.
- Jam jest pos�g cz�owieka na pos�gu �wiata!
Sprz�t bez ruchu kierownicy sam prowadzi� si� od kraw�dzi do kraw�dzi, �y� swoim
dzikim �yciem.
DJ uderza� twarz� w obrazy, mija� je jak kolorowe, eteryczne billboardy. Ka�dy z
nich - jedna tajemnica, jedno bolesne wspomnienie.
"Kiedy to si� zacz�o, w kt�rym ze sn�w, w kt�rym z istnie�? Mo�e wtedy, przy
mo�cie Kr�lowej Jadwigi w ciemnym pokoju roz�wietlanym �wiat�em �wiec, mo�e du�o
wcze�niej, lub du�o p�niej. Zap�tlony czas straci� znaczenie."
DJ odnajdywa� w pami�ci strz�py zdarze�...
*
...anio� przysiad� na nagim ramieniu kobiety. Niespokojnie rozk�ada� skrzyd�a,
zamyka�, �opota� wzbijaj�c si� do lotu aby po chwili opa�� na biel cia�a. Mieni�
si� jaskrawo. Zakwita� niczym kwiat. I rozsypywa� si� w barwn� mg��.
B�ysk czerwonego �wiat�a i powr�ci�a ostro��. Anio� plun�� ogniem i zatoczy�
ko�o, goni�c w�asn� po�wiat�.
W sali zalanej kaskadami �wiat�a muzycy ko�czyli strojenie instrument�w.
Ostatnie kaszlni�cia i pierwsze takty allegro wznios�y si� �agodnie. Nios�y
�wie�y powiew.
Jasnow�osy m�czyzna o szczup�ej twarzy czu� pieszczot� wiatru i widzia� li�cie
kasztanowca poruszane podmuchami. Wdycha� ciep�� wo� wanilii, zapach perfum,
zapach kobiety siedz�cej obok. Odwr�ci� g�ow� by spojrze� jej w twarz. Ujrza�
biel ramion i anio�a.
- To ju� tyle lat - westchn��. - Nie pami�tasz mojego imienia. By�o ich tyle...
Jak nazwiesz mnie dzi�? - Nie spojrza�a. Anio� zakr�ci� ko�o i materializuj�c
si� przysiad� na jej nagich kolanach. Jego w�osy zafalowa�y na wietrze.
Eksplozja purpury, plun�� ogniem. Nie, to zasz�o s�o�ce.
- Dziwka ! - M�czyzna o szczup�ej twarzy nerwowo �ama� palce. Us�ysza� �miech.
Odwr�ci� wzrok chc�c zebra� my�li. By�o co� co chcia� jej powiedzie�... swojej
wykorzystanej i odrzuconej duszy.
Kurtyna rozsun�a si�, a muzyka przycich�a, zawis�a jak chmura pod wysokim
sklepieniem. Na scenie zapali�y si� pierwsze reflektory. Z mroku wy�oni�y si�
sylwetki.
Jasnow�osy poczu� zimny dotyk tartanu i to cudowne wyczekiwanie na smak
spe�nienia. Sta� spowity w ciemno��, oddycha� r�wno i zapomina� o �wiecie. Z
wolna przeistacza� si� w element spektaklu. Znowu by� artyst� i jeszcze raz
ta�czy�... do wydarcia wn�trzno�ci, do skurczu mi�ni, po granic� kiedy p�ka
serce i rodzi si� Taniec Prawdziwy, po zapomnienie i samo... rozczarowanie, po
bolesn� point�, kiedy mimo wysi�ku, ca�ego pragnienia, tak daleko wci�� do
samego przeobra�enia w my�l, w sam ruch wyzbyty z ci�aru cia�a.
Jeszcze trudniejszy by� powr�t, wtopienie si� w t�o. Marzenia zabijaj�, wiara w
co� ponad motoryczn� sprawno�� ma�py, w anielskie przeznaczenie, w pe�ni�
zmys�oodczuwania.
- Oszuka�a� mnie !
- Oszuka�e� si� sam... oszukujesz za ka�dym razem.
Zanim wszystko umar�o, m�czyzna pr�bowa� odtworzy� jeszcze raz w pami�ci te
chwile, jeszcze raz zata�czy�. Wszystko, co czu� teraz - gorycz rodz�c�
nienawi��.
Otworzy� oczy. Czu� ch��d i pragnienie, nienawi�� i t�sknot� za ni�, kobiet� z
anio�em na ramieniu, za swoj� ...
*
Kszta�ty rozla�y si� i nic nie by�o wa�niejsze od pragnienia ciszy, tam w �rodku
rozd�tej czaszki. My�li do�ciga�y motocyklu, nap�ywa�y barwnym korowodem a DJ
coraz by� s�abszy, by z nimi walczy�. Wiedzia�, �e zosta�a do ods�oni�cia ju�
tylko jedna zas�ona i ba� si�. Patrzy� na maski, z kt�rych ka�da - to on. Mia�
wyrzec si� ich, zrobi� to dla upojenia bezcielesno�ci�?! Miota� si� mi�dzy
pragnieniem a realizacj�, pomi�dzy pogodzeniem z nieuchronnym - w�a�ciwym
anio�om, a strachem - tak ludzkim. Dojrzewa�. To takie �atwe, zamyka� �wiat w
kole mi�o�ci i nienawi�ci. Poza kr�giem jest niezbadane - anielski ��obek.
Z asfaltu ulicy zjecha� w park przy �luzie. Motocykl mi�kko zsun�� si� z nasypu
wyrzucaj�c spod tylnych k� mokr�, rozszarpan� ziemi�. DJ wyhamowa� na skraju
nabrze�a Brdy.
Rzeka toczy�a swe ci�kie wody pe�ne brudu, odbija�a w swej toni wizerunek
miasta. Mistrz dodawa� gazu, lecz wstrzymywa� sprz�t przed skokiem. S�ysza�
g�osy. Wiedzia�, �e gdzie� tam czeka na niego przeznaczenie. Chcia� go, by� ju�
zm�czony zawieszeniem, niepewno�ci�.
Kiedy wchodzi� w ciemny korytarz kamienicy przy Mo�cie Kr�lowej Jadwigi
wiedzia�, �e potem nic ju� nie mo�e by� takie samo.
III
<i>O tym strachu nie powinien wiedzie� nikt
o l�ku przed g�osami Anio��w
Upchane pod kopu�� czaszki - krzycz�
s�owami pe�nymi logicznie t�umacz�cej si�
Prawdy
I obna�aj� upadki nazywane zwykle "mniejszym z�em" </i>
- Cz�sto p�aczesz... - Czarnow�osy nie patrzy� na DJ. Le�a� na sofie. D�oni�
g�adzi� rami� dziewczyny skulonej poni�ej. Jej sk�ra pachnia�a wanili�. W pokoju
panowa� p�mrok roz�wietlany �wiat�em dogorywaj�cej �ar�wki i lampami
przeje�d�aj�cych samochod�w.
- ...nie �zami, to �atwe, to b�ogos�awie�stwo. Dojrza�e� w por�, bo dla mnie
�wiat zmieni� si� za bardzo. Pop�dzi� i nie upilnowa�em go. Jestem ju� taki
zm�czony. Widz� twoje my�li. Rozb�yskuj� jak neony reklam, kiedy ja gasn�. -
Czarnow�osy siad�. Dziewczyna po�o�y�a g�ow� na jego kolanach.
- Patrz� na twoj� dusz� i wiem, �e mog� ju� odej��. Odnalaz�em ci� lec�cego do
p�omienia jak �ma, teraz jeste� anio�em z ognistymi skrzyd�ami. By�e� wybrany.
- Jestem pe�en strachu.
- Litujesz si� nad lud�mi. Przyjmujesz ich jacy s� - s�abi, bezbronni,
nape�nieni gorycz� jak puchary z powyszczerbianymi brzegami, porozbijane i
posklejane niedbale, odrzuceni przez Boga i innych ludzi, tych kt�rym si� uda�o,
to wystarczy. Pokona�e� te� strach przed patrzeniem w ten mieszaj�cy zmys�y,
o�lepiaj�cy ogie�, podsycany przez Boga i Szatana, solidarnych w obsesji
stwarzania. Zobaczy�e� siebie jako iskr� i uwierzy�e� wreszcie, �e mo�na wznie��
si� nie upadaj�c w g�r� proch�w przesz�ych pokole� - miliard�w zapomnianych
istnie�.
- ...z prochu powsta�e�, i w proch... - DJ zamkn�� oczy. Tam te� dostrzeg� tego,
kt�rego kiedy� nazywa� Kusewiczem, kt�rego tysi�ce imion pozna� na drodze do
tego wieczoru.
- Ob�uda. Teraz ju� wiesz... Musisz znale�� ich wszystkich przera�onych �wiatem,
pochowanych w paj�czynach fikcji, przygniecionych ci�arem samotno�ci,
patrz�cych ze swoich kryj�wek na prawd� nag� i brutaln�. Musisz przynie�� im
�wiadomo�� i przebudzenie... wszystkim Anio�om, Stra�nikom Poezji, �eby mog�y
rodzi� si� prawdziwe �zy, mi�o��, cierpienie rozstania, t�sknota za
nieokre�lonym, �wiadomo�� wiecznej samotno�ci, prawdziwa rozpusta, grzech
zrodzony z rozdarcia duszy i cia�a... B�dziesz Anio�em po�r�d innych maluj�cych
rzeczywisto�� w odcienie szaro�ci, aby mog�a istnie� poezja. Aby mogli istnie�,
kt�rzy zostaj� odrzuceni, niewygodni. W nich trwa�a zawsze Polska i odradza�a
si� jak feniks. Musicie by�, aby mog�o trwa� co�, ponad liczenie koszt�w i
zysk�w, demonami w�tpliwo�ci, melancholii, dumy, chwa�y, upadk�w i wzlot�w, �eby
nie zgin�� ten nar�d, aby nie uton�� w oceanie wszechujednolicenia, nazywanego
�adnie wsp�lnym europejskim dziedzictwem kulturowym.
Kiedy w r�kach czarnow�osego zmaterializowa� si� srebrny sztylet, DJ przygotowa�
si� na ch��d.
- Jeste� got�w. We� to ostrze razem z ca�ym ci�arem w�tpliwo�ci. Pora abym ci�
zostawi�. Odt�d zaczyna si� twoja droga. B�dziesz upada� i podnosi� si�
silniejszy, b�dziesz w�tpi� i... Spe�nia si� kolejny cud, rodzi si� Anio�. Czy
mo�e by� co� pi�kniejszego?! - Czarnow�osy spojrza� dziewczynie w oczy i ujrza�
w nich rado��. Tak d�ugo czeka�a.
- Odnalaz�e� j� m�j markizie, pora by kto� spe�ni� jej sny. Tak dawno zapali�em
t� drzazg�. Splot�em twoj� pustk� z jej strachem. Teraz, kiedy nie ma ju�
pustki, musi umrze� jej strach. Ju� czas.
IV
Kiedy stoj� w oknie, spogl�dam w d�, na ludzi nios�cych swoje krzy�e. Ma�e s� i
lekkie, z�ote i niewa�ne. Patrz� na ulic� i t�umi� p�acz, bo tylu z nich p�jdzie
w niedziel� do ko�cio��w. Zanios� tam swoj� z�o��, by poczu� si� oczyszczeni i
dalej bra� udzia� w wielkiej w�dr�wce ku zatraceniu. Patrz� jak id� zara�a�,
okalecza�, rani�, bluzga� ��ci� nie�wiadomi walki o wszystko. Ogl�dam ich i
widz� jak niewiele brak im by sta� si� Anio�ami. Wiem, �e m�g�bym da� im
�wiadomo��. Widz� wtedy Jego twarz. Patrzy w ciszy, Pan Tego �wiata. Wie, �e
wi�cej osi�gnie przemykaj�c pomi�dzy i dotykaj�c delikatnie, k�saj�c jak �mija.
Wiem wtedy, �e nie jestem nikomu potrzebny w tej Dolinie, gdzie trwa wielki
piknik, zabawa do upad�ego, chocholi taniec po samo zatracenie.
Rozk�adam skrzyd�a z trzaskiem prostowanych ko�ci. Ona siedzi na tapicerowanej
sofie - moja dusza. Ma na sobie t� sukienk�, w kt�rej wygl�da naj�liczniej.
Bia�y jedwab faluje gdy oddycha. Spogl�dam jej w oczy. �renice ukrywaj� wielk�
tajemnic�. Mi�o�� i nienawi�� tworz� w nich kr�g i z czarnej g��bi jak ko�a na
wodzie po wrzuceniu kamyka rozchodz� si� w zg�stnia�� przestrze�. Upajam si� jej
widokiem. Ile� ma w sobie niewinno�ci! Rozmawiamy, z przesz�ych dni wybieraj�c
te, w kt�rych czu�em w sobie walk�. W�tpi� i upadam, dziel� si� z ni� moim
b�lem, moim strachem. Jest nam razem tak dobrze... wreszcie.
Wierz� we w�asne szcz�cie. Tylko kiedy przychodzi sen... Tylko jeden po�r�d
tylu nocy w czerni Otch�ani. Widz� Nauczyciela. Rozmawiamy w tym pokoju przy
mo�cie Kr�lowej Jadwigi. Twarze ton� w cieniach, aby po chwili zab�ysn�� odbitym
blaskiem �wiec. Wszystko jest takie proste, jakby nic nie mia�o si� nigdy
wydarzy�. Wracam do Pary�a, id� po bruku Place de la Concorde w s�oneczny dzie�
i... czuj� pustk�, ci�ar straconych dni, strawionych na poszukiwaniu tego, co
niemo�liwe do odnalezienia. Powraca ch��d srebra wbitego w serce i uczucie
wirowania, ale przecie� to ja zosta�em powiernikiem sztyletu.
<i>- Eli lema sabachthani! </i> - Budz� si� krzykiem, a Ona ociera mi pot z
twarzy i...
- On te� w�tpi�... - szepcze takie pi�kne s�owa, a ja patrz� na ni�. Patrz� na
moj� dusz�, moj� przekl�t� dusz� i kocham j� mimo zdrady, mimo mojego upadku...
.Zamykam wreszcie oczy i uciszam my�li...
<i>...bo nic nie jest ju� warte wzroku
co nie jest istot� zapatrzenia
i pr�cz zegara nikt ju� wi�cej
nie ma nic do powiedzenia. </i>