52

Szczegóły
Tytuł 52
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

52 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 52 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

52 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

"Pie�ni" Jana Kochanowskiego spis tre�ci analiza pie�ni str. 2 pie�ni str. 5 Jan Kochanowski by� najwi�kszym poeta polskiego odrodzenia, st�d tez zwyk�o nazywa� si� go "ojcem poezji polskiej". Obdarzony niezwyk�ym s�uchem j�zykowym i talentem poetyckim, sta� si� sprawc� najwi�kszego prze�omu literackiego w historii polskiego pi�miennictwa, a jego spu�cizna literacka na d�ugie wieki sta�a si� niewyczerpanym �r�d�em inspiracji dla nast�pc�w. Pie�ni pisywa� je Kochanowski przez ca�e �ycie, pocz�wszy od �aci�skich elegii mi�osnych, sko�czywszy na "Trenach". Najwi�kszy zbi�r pie�ni wydany zosta� (w opracowaniu poety) w drukarni �azarzowej, tj. Januszewskiej, w roku 1586. Pie�� to najstarszy i najbardziej powszechny gatunek poezji lirycznej, zwi�zany genetycznie z muzyk�. W tradycji antycznej wyst�powa�a jako sk�adnik zbiorowych obrz�d�w. �cis�y zwi�zek z muzyk� by� r�wnie� w�a�ciwy poezji �redniowiecznej (trubadurzy, minnes(ngerzy). Ju� jednak w staro�ytno�ci ukszta�towa�a si� pie�� jako samodzielna forma literacka (Horacy "Carmina"). Do tej tradycji nawi�zywali poeci czas�w nowo�ytnych, np. Jan Kochanowski. Budow� pie�ni charakteryzuje: stroficzno�� z powtarzaj�cym si� uk�adem wers�w w zwrotce, wyra�na rytmizacja, paralelizm leksykalny i sk�adniowy, prosta organizacja syntaktyczna Podstawowe typy pie�ni to: ( pie�ni biesiadne (radosne i beztroskie, cz�sto o tanecznym charakterze), ( pie�ni pochwalne (religijne lub g�osz�ce s�aw� �wieckich bohater�w, ( pie�ni mi�osne i ( pie�ni filozoficzno-refleksyjne (tu r�wnie� patriotyczne). "Muza" - pie��, uznana za manifest poetycki Kochanowskiego, powsta�a prawdopodobnie ok. roku 1567. Jest to pie�� autobiograficzna, a nawet autotematyczna: (poeta m�wi o swoich ambicjach artystycznych oraz o d��eniu do doskona�o�ci, obejmuj�cym zar�wno godziwe �ycie, jak i poezj�. W�r�d postaci antycznych pojawia si� Piotr Myszkowski, przyjaciel i protektor poety), Autor prezentuje postaw�, kt�ra jest efektem niezale�nych pogl�d�w alternatywnych wobec uznanych hierarchii i autorytet�w (manifest niezale�no�ci duchowej): krytycznie ocenia warto�ci powszechnie aprobowane (dystansowanie si� wobec �wiata goni�cego za dora�nym, wymierzalnym w z�ocie sukcesie); deklaruje �wiadome wyrzeczenie si� przepychu i dworskich przyjemno�ci oraz wycofanie z rywalizacji na polu literatury, obiera �ycie w �wiecie kultury (kwintesencja postawy humanistycznej): Wyb�r postawy wynika z poczucia ��czno�ci duchowej ze �wiatem poprzednik�w (postacie bog�w greckich, bohater�w mitologicznych, poet�w staro�ytnych, zantropomorfizowane cechy charakteru - Zazdro�� - z kt�rymi podmiot liryczny wiedzie sp�r, do kt�rych si� zwraca lub na kt�re powo�uje dowodz�c prawdziwo�ci os�d�w) oraz postrzeganiu w�asnych dokona� literackich jako cz�stki wielkiego, boskiego dzie�a. Tekst napisany wierszem ci�g�ym, sylabicznym jedenastozg�oskowym, ze �redni�wk� po si�dmej sylabie (uk�ad 7+6). Dla unikni�cia monotonni poeta pos�uguje si� przerzutni�, rozbija wers na mniejsze odcinki zdaniowe, stosuj�c zmienn� intonacj�, pytania retoryczne i wykrzyknikowe, a nawet mow� niezale�n� (przytoczona wypowied� Zazdro�ci). Pie�� �wi�toja�ska o Sob�tce jest w�a�ciwie cykl 12 liryk�w, sielankowo-tanecznych pie�ni, osnuty wok� ludowego obrz�du zwi�zanego z noc� letniego przesilenia S�o�ca, podzielonych na wypowiedzi 12 panien. Ca�o�� stanowi rodzaj udramatyzowanej opowie�ci, a tematycznie powi�za� go mo�na z pie�niami biesiadnymi. Przyroda wyst�puje tu jako samodzielny temat w pie�ni Panny VI i XII. Pie�� Panny IX oparta jest na podaniu staro�ytnym o przemianie kobiety w s�owika. Najbardziej uderza w ton ludowy pie�� Panny II, zw�aszcza w ko�cowej strofie. Charakterystyczne jest powi�zanie w pie�ni Panny VIII apostrofy do pasanych wo�k�w ze wzmiank� o wianku dziewiczym, kt�re wskazuje na pie�� ludow� popularna jeszcze w XIX w. ("�eby mnie kto wo�ki znalaz�, / Da�abym mu wianek zaraz.") Wie� ukazana w tekstach to Arkadia ("Wsi spokojna, wsi weso�a" XII); autor g�osi pochwa�� pracy, �ycia zgodnego z natur� i podporz�dkowanego naturalnemu cyklowi przyrody. Praca na roli przeciwstawiona zosta�a innym, niemoralnym, sposobom �ycia: dworakowaniu, kupiectwu, wojaczce. Pie�� XXV - Hymn ("Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary...") - utw�r powsta� we wczesnym okresie tw�rczo�ci poety, przed rokiem 1559 w Pary�u (gdzie zetkn�� si� z naj�wietniejszymi przedstawicielami my�li francuskiej, m.in. Ronsardem). Pie�� ma modlitewny charakter (bezpo�rednie zwroty do adresata, obejmuj�ce niczym klamr� pi�� �rodkowych strof wyliczaj�cych przyk�ady pot�gi i dobroci Boga). B�g ukazany jest tu jako Wszechobecny, niezale�nie od czasu (nast�pstwa dnia i nocy, ( granice m�rz i l�d�w, ( zmienno�� p�r roku, ( wegetacja ro�lin, ( �ycie zwierz�t i ludzi) Tw�rca doskona�ego �wiata (opis genezyjski przeniesiony w czas obecny - "stawanie si�" �wiata rozgrywa si� przed oczyma poety budz�c jego zachwyt), �yczliwy i �askawy: (porz�dek, ( �ad, ( harmonia �wiata jako efekt mi�o�ci Najwy�szego). Dzi�ki temu cz�owiek mo�e czu� si� bezpieczny i szcz�liwy (ma namacalne dowody opieki Wszechmocnego) oraz winien by� wdzi�czny, pe�en pokory, oddania i przywi�zania (podporz�dkowanie wynika z przekonania wyprowadzonego drog� logicznej analizy - humanizm) Pie�� charakteryzuje klasyczna forma: wiersz sylabiczny (7+6), czterowersowa budowa strofy, przejrzysty uk�ad rym�w (aa bb), budowa wers�w zgodna z rozk�adem zda� lub jego cz�ci (wiersz meliczny), dla unikni�cia monotonii - przerzutnie, zdania pytaj�ce oraz urozmaicaj�ce wers zdania wtr�cone Pie�� V - "Pie�� o spustoszeniu Podola" ("Wieczna sromota i nienagrodzona...") - napisana zosta�a ok. r. 1575 r., opowiada o skutkach najazdu tatarskiego, kiedy to spustoszenie ziem polskich osi�gn�o niespotykane wcze�niej rozmiary (wed�ug kroniki Bielskiego Tatarzy zagarn�li w�wczas ponad 50 tysi�cy je�c�w). To jeden z najbardziej poruszaj�cych utwor�w patriotycznych. Kochanowski da� w niej wyraz mi�o�ci do kraju, a jednocze�nie zaniepokojenia sytuacj�. Podmiot m�wi�cy wypowiada si� w imieniu zbiorowo�ci (szlachty, obywateli), czuje si� jej cz�ci�, cho� krytykuje. Tylko w poincie dystansuje si� wobec swojej grupy: ( trzy pierwsze zwrotki to relacja w 3 osobie l. poj.,( w nast�pnych strofach pojawiaj� si� formy w l. mn. ("zbojce nas wojuj�"; "wsiadamy"; "dajmy") - podmiot zbiorowy,( w ostatniej zwrotce pojawia si� 1 os. l. poj. ("cieszy mnie rym") - funkcje podmiotu m�wi�cego przejmuje "ja" liryczne. Adresat liryczny jest wyra�nie wskazany - liryka apelu: ( kilkakrotnie wyst�puje wo�acz ("Polaku", "Lachu") - bezpo�redni zwrot do adresata, ( formy 1 os. l. mn. ("dajmy", "gotujmy") maj� znaczenie trybu rozkazuj�cego - podmiot m�wi do "my" lirycznego, ( formy 2 os. l. poj. trybu rozkazuj�cego ("zetrzyj", "czuj", "ust�puj") - podmiot m�wi do "ty" lirycznego. Kompozycja utworu - wiersz zbudowany jest zgodnie z zasadami retoryki antycznej jak mowa (przem�wienie): tez� stanowi� s�owa: "wieczna sromota i nienagrodzona szkoda", strofy 2-4 dostarczaj� argument�w do sformu�owania wezwania patriotycznego; s� opisem sytuacji, strofy 5-10, w kt�rych nast�puje zmiana form gramatycznych czasownika (3 os. l.mn. trybu rozkazuj�cego) i rzeczownika (wo�acz), skierowane s� przeciw oboj�tnej na dobro publiczne szlachcie. Patos przeplata si� tu z ironi� i szyderstwem. Podmiot przemawia tu do narodu i w jego imieniu. strofa ostatnia jest point�- mora�em. Dopiero tutaj podmiot pozwala sobie na dystans wobec narodu i m�wi wy��cznie we w�asnym imieniu. Taka budowa wzmacnia si�� perswazji. �rodki artystyczne zosta�y tak dobrane, by oddzia�owywa� na emocje. Poeta pragn�c ukaza� ogrom zniszcze�, bezbronno�� ludzi i bezwzgl�dno�� naje�d�cy u�ywa wyra�e� nacechowanych emocjonalnie. Cz�� zwrot�w pochodzi z j�zyka my�liwych - Kochanowski pami�ta, �e przemawia do szlachty warto�ciuj�ce i wyra�aj�ce emocje podmiotu epitety i metafory: obraz zniszcze� ("ziemia spustoszona"; "�up �a�osny"; "odbie�a�o stado"; "pasterz owiec"; "pi�kne �anie"; "ostro�ne psy") obraz naje�d�cy ("pohaniec sprosny"; "Torczyn niewierny"; "psy bisurma�skie"; "drapi� wilcy"; "jedz� nas") �rodki sk�adniowe i wersyfikacyjne s�u�� dobitnemu wyra�eniu gorzkich prawd tak, aby dotrze� nimi nie tylko do umys��w, ale przede wszystkim do serc. Podkre�laj� oburzenie, �al i wstyd: (wykrzykniki ("cny Lachu"; "dajmy; a naprzod dajmy"), (nacechowane ironi� pytania retoryczne ("Wsiadamy? Czy nas p�miski trzymaj�?"), ( powt�rzenia ("Zb�jce (niestety) zb�jce"; "a nas nierz�dne, ach, nierz�dne jedz�"), ( przerzutnie (1, 5 i 7 strofa) �ami�ce normalny tok wypowiedzi, wprowadzaj� niepok�j Pie�� IX ("Chcemy sobie by� radzi?") - parafraza ody Horacego, zwanej "Pie�ni� o Fortunie", utworu refleksyjno-filozoficznego. Ka�da zwrotka jest rozwini�ciem innej sentencji np. "Kto tak m�dry, �e zgadnie,/ Co mu jutro przypadnie?"; "Pr�zno ma mie� na pieczy / �miertelny wieczne rzeczy") dotycz�cej ludzkiego losu, o kt�rym decyduje B�g, fortuna i czas. Cz�owiek zgodnie z zasadami stoicyzmu winien podda� si� wyrokom tych trzech instancji, bowiem tylko taka postawa zapewnia mu bezpiecze�stwo. Pie�� XII - "Pie�� o cnocie" - zbudowana jak oracja (wersy 1-2 to teza, wersy 3-8: wyja�nienie tezy, strofa trzecia: twierdzenie przeciwstawne; strofa czwarta: definicja; strofa ostatnia: mora�). Autor podnosi warto�� cnoty, za najwa�niejszy spos�b jej ujawnienia uwa�aj�c s�u�b� ojczy�nie: "A jesli komu droga otwarta do nieba, / Tym, co s�u�� ojczy�nie...". Pie�� XIX - Pie�� o dobrej s�awie" - cz�owiek, jako istota wyr�niona przez Stw�rc�, ma obowi�zek s�u�y� dobru og�u. Winien wi�c: ( "Szczepi� dobre obyczaje", ( przestrzega� praw, ( walczy� z poga�stwem. Zadanie to mo�na spe�nia� wed�ug w�asnych mo�liwo�ci: "S�u�my poczciwej s�awie, - wzywa poeta -a jako kto mo�e,/ Niech ku po�ytku dobra sp�lnego pomo�e". "Pie�ni Wybrane" Chcemy sobie by� radzi? Rozka�, panie, czeladzi, Niechaj na st� dobrego wina przynaszaj�, A przy tym w z�ote g�li albo w lutni� graj�. Kto tak m�dry, �e zgadnie, Co na� jutro przypadnie Sam B�g wie przysz�e rzeczy, a �mieje si� z nieba; Kiedy si� cz�owiek troszcze wi�cej, ni�li trzeba. Szafuj gotowym bacznie! Ostatek, jako zacznie, Tak Fortuna niech kona: raczyli �askawie, Raczyli te� inaczej; my siedzim w jej prawie. U Fortuny to snadnie, �e kto stoj�c upadnie; A kt�ry by� dopiero u niej pod nogami, Patrzaj�e go po chwili, a on gardzi nami. Wszystko sie dziwnie plecie Na tym tu biednym �wiecie; A kto by chcia� rozumem wszystkiego dochodzi�, I zginie, a nie b�dzie umia� w to ugodzi� . Pr�zno ma mie� na pieczy �miertelny wieczne rzeczy; Dosy� na tym, kiedy wie, �e go to nie minie Co z przej�rzenia Pa�skiego od wieku mu p�ynie. A nigdy nie zab��dzi, Kto tak umys� narz�dzi, Jakoby umia� szcz�cie i nieszcz�cie znosi�, Temu m�nie wytrzyma�, w owym si� nie wznosi�. Chwal� szcz�cie stateczne: Nie chceli te� by� wieczne, Spuszcz� , com wzi��, a w cnot� w�asn� si� ogarn� I uczciwej chudoby bez posagu pragn�. Nie umiem ja, gdy w �agle Uderz� wiatry nagle, Krzy�em pada� i �wi�tych przenajdowa� dary , Aby �akomej wodzie tureckie towary Bogactwa nie przyda�y Wpadwszy gdzie mi�dzy ska�y; Tam ja bezpiecznym sercem i pe�en otuchy W r�wnej fu�cie pop�yn� przez morskie rozruchy Wieczna sromota i nienagrodzona Szkoda, Polaku! Ziemia spustoszona Podolska le�y, a pohaniec sprosny, Nad Niestrem siedz�c, dzieli �up �a�osny! Niewierny Turczyn psy zapu�ci� swoje, Kt�rzy zagnali pi�kne �anie twoje Z dzie�mi po spo�u, a nie masz nadzieje, By kiedy mia�y nawiedzi� swe knieje. Jedny za Dunaj Turkom zaprzedano, Drugie do hordy dalekiej zagnano; C�ry szlacheckie (�al si� mocny Bo�e!) Psom bisurma�skim brzydkie �ciel� �o�e. Zb�jce (niestety), zb�jce nas wojuj�,� Kt�rzy ani miast, ani wsi buduj�; Pod kotarzami tylko w polach siedz�, A nas nierz�dne, ach, nierz�dne, jedz�! Tak odbie�a�e stado wi�c drapaj� Rozb�jce wilcy, gdy po woli maj�, �e ani pasterz nad owcami chodzi, Ani ostro�nych ps�w za sob� wadzi. Jakiego serca Turkowi dodamy, Jesli tak lekkim ludziom nie zdo�amy? Ledwie� nam i tak kr�la nie podawa; Kto sie przypatrzy, ma�a nie dostawa. Zetrzy sen z oczu, a czuj w czas o sobie Cny Lachu! Kto wie, jemu czyli tobie Szcz�cie chce s�u�y�? A dok�d wyroku Mars nie uczyni, nie ust�puj kroku! A teraz k'temu obr�� my�li swoje, Jakoby� szkody nieprzyjaciel twoje Krwi� sw� nagrodzi� i omy� t� zmaz�, Kt�r� dzi� niesiesz prze swe ziemie skaz�. Wsiadamy? Czy nas p�miski trzymaj�? Biedne p�miski, czego te czekaj�? To pan, i jada� na �rzebrze godniejszy, Komu �elazny Mars b�dzie ch�tniejszy. Skujmy talerze na talery, skujmy, A �o�nierzowi pieni�dze gotujmy! Inszy to darmo po drogach miotali, A my nie damy, bychmy w cale trwali? Dajmy; a naprz�d dajmy! Sami siebie Ku gwa�towniejszej chowajmy potrzebie. Tarczej ni� piersi pierwej nastawiaj�, Pozno -puklerza przebici macaj�. Cieszy mi� ten rym: "Polak m�dr po szkodzie"; Lecz jesli prawda i z tego nas zbodzie, Now� przypowie�� Polak sobie kupi, Ze i przed szkod�, i po szkodzie g�upi. Nie masz, i po raz drugi nie masz w�tpliwo�ci, �eby cnota mia�a by� kiedy bez zazdro�ci: Jako cie� nieodst�pny cia�a naszladuje, Tak za cnot� w te� tropy zazdro�� post�puje. Nie mo�e jej blasku znie�� ani poj�rze� w oczy, Boleje, �e kto przed ni� kiedy wysszej skoczy; A i� baczy po sobie, �e si� wspina� pr�zno, Tego ludziom uw��czy, w czym jest od nich r�zno. Ale cz�owiek, kt�ry swe pospolitej rzeczy S�u�by odda�, tej krzywdy nie ma mie� na pieczy; Dosy� na tym, kiedy praw, ani niesie wady ; Niechaj drugi boleje, niech sie spuka jady! Cnota (tak jest bogata) nie mo�e wzi�� szkody Ani sie te� ogl�da na ludzkie nagrody; Sama ona nagrod� i p�ac� jest sobie I krom nabytych przypraw �wietna w swej ozdobie. A jesli komu droga otwarta do nieba, Tym, co s�u�� ojczy�nie. W�tpi� nie potrzeba, Ze co im zazdro�� ujmie, B�g nagradza� b�dzie, A cnota kiedykolwiek miejsce swe osi�dzie. Jest kto, co by wzgardziwszy te doczesne rzeczy Chcia� ze mn� dobr� tylko s�aw� mie� na pieczy, A stara� sie, poniewa� musi zniszcze� cia�o, Aby imi� przynamniej po nas tu zosta�o I szkoda zwa� cz�owiekiem, kto bydl�ce �yje Tkaj�c, lej�c w si� wszytko, p�ki zstawa szyje; Nie chcia� nas B�g po�o�y� r�wno z bestyjami: Da� nam rozum, da� mow�, a nikomu z nami. Przeto chciejmy wzi�� przed si� my�li godne siebie, My�li wa�ne na ziemi, my�li wa�ne w niebie; S�u�my poczciwej s�awie, a jako kto mo�e, Niech ku po�ytku dobra sp�lnego pomo�e. Komu dowcipu r�wno z wymow� dostaje Niech szczepi miedzy lud�mi dobre obyczaje; Niechaj czyni porz�dek, rozterkom zabiega, Praw ojczystych i pi�knej swobody przestrzega. A ty, co� B�g da� si�� i serce po temu, Uderz sie z poganinem, jako s�usze cnemu: Prostak to, kt�ry wojsko z wielko�ci szacuje: Zwyci�stwo liczby nie chce, m�stwa potrzebuje. �mia�emu wsz�dy r�wno, a o wolno�� mi�� Godzi sie oprze�, by wi�c i ostatni� si��; Nie przegra, kto frymarczy na s�aw� �ywotem s Azaby go lepiej da� w cieniu darmo potem? Srogie �a�cuchy na swym sercu czuj�; Lecz to szcz�ciem szacuj�, �em jest tak pi�knym sid�em u�owiony; Weso�o �yw�, w trosce po�o�ony, A w tym swoim wzdychaniu Mam rozkosz przeciw ludzkiemu mniemaniu. Oczy dziwnej pi�kno�ci, W kt�rych si� wszytki najduj� wdzi�czno�ci, Dzie� to b�ogos�awiony, Kiedym ja waszym sid�em upleciony! Nie zaw�dy, pi�kna Zofija, R�a kwitnie i lelija; Nie zaw�dy cz�ek b�dzie m�ody Ani tej, co dzi�, urody. Czas ucieka jako woda, A przy nim leci Pogoda Zebrawszy w�osy na czo�o, St�d jej �apaj, bo w ty� go�o. Zima bywszy zejdzie snadnie, Nam gdy �niegiem w�os przypadnie, Ju� wiosna, ju� lato minie, A ten z g�owy mr�z nie zginie. Niezwyk�ym i nie leda pi�rem opatrzony Polec� precz, poeta, ze dwojej z�o�ony Natury: ani ja ju� przebywa� na ziemi Wi�cej b�d�; a wi�tszy nad zazdro��, ludnemi Miasty wzgardz�. On, w r�wnym szcz�ciu urodzony, On ja, jako mi� zowiesz, wielce ulubiony M�j Myszkowski, nie umr� ani mi� czarnymi Styks nieweso�a zamknie odnogami swymi. Ju� mi sk�ra chropawa padnie na goleni, Ju� mi w ptaka bia�ego wierzch si� g�owy mieni; Po palcach wsz�dy nowe pi�rka si� puszczaj�, A z ramion s��eniste skrzyd�a wyrastaj�. Teraz�e, nad Ikara pr�dszy przewa�nego, Puste brzegi nawiedz� Bosfora hucznego I Syrty Cyrynejskie, muzom po�wi�cony Ptak, i pola zabieg�e za zimne Tryjony. O mnie Moskwa i b�d� wiedzie� Tatarowie, I r�znego mieszka�cy �wiata Anglikowie; Mnie Niemiec i waleczny Hiszpan, mnie poznaj�, Kt�rzy g��boki strumie� Tybrowy pijaj�. Niech przy pr�znym pogrzebie �adne narzekanie, �aden lament nie b�dzie ani uskar�anie: �wiec i dzwon�w zaniechaj, i mar drogo s�anych, I g�osem �a�obliwym �o�tarz�w �piewanych! Gdy s�o�ce Raka zagrzewa, A s�owik wi�cej nie �piewa, Sob�tk�, jako czas niesie, Zapalono w Czarnym Lesie. Tam go�cie, tam i domowi Sypali si� ku ogniowi; B�ki za raz troje gra�y A sady si� sprzeciwia�y. Siedli wszyscy na murawie; Potym wsta�o sze�� par prawie Dziewek jednako ubranych I belic� przepasanych. Wszytki spiewa� nauczone, W ta�cu tak�e niezganione; Wi�c kolej� zaczyna�y, A pierwszej tak pocz�� da�y: PANNA I Siostry, ogie� napalono I placu nam post�piono; Czemu sobie r�k nie damy, A spo�em nie zaspiewamy? Pi�kna nocy, �ycz pogody, Bro� wiatr�w i nag�ej wody; Dzi� przyszed� czas, �e na dworze Mamy czeka� ranej zorze. Tak to matki nam poda�y, Samy tak�e z drugich mia�y, �e na dzie� �wi�tego Jana Zawd�y sob�tka palana. Dzieci, rady mej s�uchajcie, Ojcowski rz�d zachowajcie: �wi�to niechaj �wi�tem b�dzie, Tak bywa�o przed tym wsz�dzie. �wi�ta przed tym ludzie czcili, A przedsi� wszytko zrobili; A ziemia hojnie rodzi�a, Bo pobo�no�� Bogu mi�a. Dzi� bez przestanku pracujem I dniom �wi�tym nie folgujem: Wi�c te� tylko zarabiamy, Ale przedsi� nic nie mamy. Albo nas grady pora��, Albo zbytnie ciep�a ka��; Co rok s�absze urodzaje, A z�a drogo�� za tym wstaje. Pracuj we dnie, pracuj w nocy, Pr�zno bez Pa�skiej pomocy; Boga, dzieci, Boga trzeba, Kto chce syt by� swego chleba. Na tego my wszytko w��my, A z sob� sami nie trw�my; Wr�c�� si� i dobre lata, Jeszcze� nie tu koniec �wiata. A teraz ten wiecz�r s�awny �wi��my jako zwyczaj dawny, Niec�c ognie do �witania, Nie bez pie�ni, nie bez grania! PANNA II To moja nawi�tsza wada, �e ta�cuj� barzo rada; Powiedzcie� mi, me s�siady, Jest tu kt�ra bez tej wady? Wszytki mi si� u�miechacie, Podobno ze mn� trzymacie; Post�pujmy� tedy krokiem, Ale� nie masz jako skokiem. Skokiem taniec nasnadniejszy, A tym jeszcze pochodniejszy, Kiedy w b�ben przybijaj�, Samy nogi prawie drgaj�. Teraz masz czas, umiesz li co, M�j nadobny b�bennico! Wszytka tu wie� siedzi w ko�o, A w po�rzodku samo czo�o. �eby te� tu ta nie by�a, Kt�ra twemu sercu mi�a? Ka�esz li, wierzy� b�dziemy, Ale� insze rozumiemy. Pom� oto dobrej rzeczy, A nasz taniec miej na pieczy; Owa najdziesz i w tym rz�dzie, Co� za wszytki p�atna b�dzie. Ja si� nie umiem frasowa�, To� radz� drugim zachowa�; Bo w trosce cz�owiek zgrzybieje Pierwej, ni� si� sam spodzieje. Ale gdzie dobra my�l p�u�y, Tan i zdrowie lepiej s�u�y; A cho� drugi zajdzie w lata, I tak on ujdzie za swata. Za mn�, za mn�, pi�kne ko�o, Opiewaj�c mi weso�o! A ty si� czuj, czyja kolej, Nie masz li mi� wyda� wolej ! PANNA III Za mn�, za mn�, pi�kne ko�o, Opiewaj�c mi weso�o! Czuj� si�, �e moja kolej, A ja nie mam wyda� wolej. Sam ze wszytkiego stworzenia Cz�owiek ma �miech z przyrodzenia; Inszy wszelaki �wierz niemy Nie �mieje si�, jako chcemy. Nie ma w swym szale�stwie miary, Kto gardzi Pa�skimi dary; A bodaj mia� p�aka� si�a, Komu dobra my�l niemi�a. �miejmy si�! Czy nie masz czemu? �miej�e si� przynamniej temu, �e, nie m�wi�c nic trefnego, Chc� po was �miechu �miesznego. Wyst�p ty, co� ci�gn�� kota, A pu�� si� na chwil� p�ota ! Uchowa ci� dzi� B�g szkody, Bo tu opodal do wody. Ci�gnie go drugi na suszy, Tobie trzeba a� po uszy; Niebo�e m�j, kto ci� zb�a�ni�, �e� tak srogie �wierz� dra�ni�? Nie znasz ludzi, co przed kotem Pierzchaj� nawi�tszym b�otem? A na jego g�os straszliwy Ledwe drugi b�dzie �ywy. G�aszcz na nim, jako chcesz, sk�r�, On przedsi� ogonem wzg�r�; Z�y z nim pok�j, gorsza zwada; Jeszcze i dzi� strach s�siada. Czasem te� i z dachu spadnie, A przedsi� na nogi padnie; I ch�op foremniejszy bywa, Gdzie kot we �bie przemieszkiwa. A to jako w nim szacowa�, �e umie i praktykowa�? A to tak wieszcza bestyja, �e si� zaw�dy na deszcz myj�. Wi�c �owiec niepospolity A w swych sprawach dziwnie skryty. K' temu rzadko u�nie w nocy Ale ufa zaw�dy mocy. Kocie, wszytko to do czasu, Strze� wilka wyszczeka� z lasu; A mo�e by� i w tym stadzie, Co ju� my�li o zak�adzie. PANNA IV Komum ja kwiateczki rwa�a, A ten wianek gotowa�a? Tobie, mi�y, nie inszemu, Kt�ry� sam mi� sercu memu. W�� na pi�kn� g�ow� twoj� T� rozkwit�� prac� moj�; A mnie sam� na sercu miej, To� i o mnie sam rozumiej. �adna chwila ta nie by�a, �ebych ci� z my�li spu�ci�a; I sen mi� prace nie zbawi, Spi�, a my�l�, by na jawi. T� nadziej� mam o tobie, �e mi� te� masz za co sobie: Ani wzgardzisz chuci� moj�, Ale mi j� oddasz swoj�. Tego zatai� nie mog�, Co mi w sercu czyni trwog�; Wszytki tu wzrok ostry maj� I co pi�kne, dobrze znaj�. Prze B�g, siostry, o to prosz�, Niech tej krzywdy nie odnosz�, By mi� kt�ra w to tkn�� mia�a, O com si� ja utroska�a. O wszelako insz� szkod� �acno przyzwol� na zgod�; Ale kto mi� w mi�o�� ruszy, Wiecznie b�dzie krzyw mej duszy! PANNA V Zwierz�� si�, gromado moja, Nie mam przed Szymkiem pokoja! Za trzewik mi zast�puje, A powiada, �e mi�uje. Szymku, by to prawda by�a; Dobrze bych Bogu s�u�y�a; Ale ty rad z ludzi szydzisz, Zw�aszcza gdy prostaka widzisz. Tobie to wolno samemu, Ale, wier�, nie inszemu; Bo ty z tym nadobnie umiesz, A gdzie kogo tkn��, rozumiesz. I kt�ra� by nie sz�a rada Za tak g�adkiego s�siada? Podaj�e jej k�s nadzieje, Ali� si� ju� moja �mieje. I samam tak g�upi� by�a, �em ci te� kiedy wierzy�a; Dzi� ju� nic i p�kim �ywa, Znam ci�, zi�ko, �e� pokrzywa. Ze mn� sobie rzecz najdujesz, Drugiej nog� przyst�pujesz; Odpu�� mi: silny� przechyra, A ja z takim nie mam mira. Nie sprawuj�e si� przez miar�, Bo� za� ludzie dadz� wiar�; A ma�o sobie poprawisz, �e mi� w nieprawdzie zostawisz. PANNA VI Gor�ce dni nastawaj�, Suche role si� padaj�; Polny �wiercz, co g�osu sstaje, Gwa�townemu s�o�cu �aje. Ju� md�e byd�o szuka cienia I ciek�cego strumienia, I pasterze, chodz�c za niem, Budz� lasy swoim graniem. �yto si� w polu dostawa I swoj� barw� zna� dawa I� ju� niedaleko �niwo: Miej si� do sierpa co �ywo! Sierpa trzeba oziminie, Kosa si� zejdzie jarzynie; A wy, m�odszy, no�cie snopy, Drudzy uk�adajcie w kopy! Gospodarzu nasz wybrany, Ty masz mie� wieniec k�osiany, Gdy w ostatek zbo�a zatnie Krzywa kosa ju� ostatnie. A kiedy z pola zbierzemy, Tam dopiero odpoczniemy Do�o�ywszy z wierzchem broga; Ju� wi�c, dzieci, jedno Boga! Wtenczas, go�ciu, bywaj u mnie, Kiedy wszystko najdziesz w gumnie, A jesli ty rad odk�adasz, Mnie do siebie drog� zadasz. PANNA VII Pr�zno ci� patrzam w tym kole: Twoja, mi�y, rozkosz pole; A raczej �wierz le�ny bijesz, Ni� ta�cujesz albo pijesz. Ja te�, bym nabarziej chcia�a, Trudno bym si� zdoby� mia�a Na lepsz� my�l; bo po tobie Serce zaw�dy teskni sob�e. Wola�abym te� tym czasem Gdziekolwiek pod g�stym lasem U�y� z tob� towarzystwa, Pomog� ja i my�listwa. Czego mi�o�� nie przywyknie? Ju� ja trafi�, gdy pies krzyknie, Gdzie zaje�d�a� zaj�cowi Maj�c charty pogotowi. A kiedy rzucisz sie� d�ug�, Jesli� si� swoj� pos�ug� Ni nacz wi�cej nie przygodz�, Niech za tob� smycz ps�w wodz�! �adna g�stwa, �adne g�ogi Nie przeka�� mojej drogi; Tak lato jako �rze�og� Przy tobie ja wytrwa� mog�! Albo, m�j my�liwcze, tedy Pokwap' si� do domu kiedy; Albo mnie ci�ko nie b�dzie Ciebie naszladowa� wsz�dzie! PANNA VIII Pracowite wo�y moje, Przy tym lesie ch�odne zdroje I ��ka nieprzepasiona, Kos� nigdy nie sieczona. Tu wasza dzi� pasza b�dzie; A ja, maj�c oko wsz�dzie, B�d� nad wami siedzia�a I tymczasem kwiatki rwa�a. Kwiatki barwy rozmaitej, Kt�re na �ubce obszytej Usadz� nadobne ko�o I w�o�� na swoje czo�o. Tak dziewka, jako m�odzieniec, Nie pro� mi� nikt o m�j wieniec! Samam go sw� r�k� wi�a, Sama go b�d� nosi�a. Da�am wczora taki drugi; B�dzie mi go �al czas d�ugi; Bo mi� za raz pobra� dano, Czego mi czyni� nie miano. Pracowite wo�y moje, Wam p�yn� te ch�odne zdroje; Wam kwitnie ��ka zielona, Kos� nigdy nie sieczona! PANNA IX Ja p�acz�, a �al zakryty Mno�y we mnie p�acz obfity. Spiewa wi�zie� okowany Taj�c na czas wn�trznej rany. Spiewa �eglarz w cudze strony Nag�ym wiatrem zaniesiony; I oracz ubogi �piewa, Cho� od pracej a� omdlewa. Spiewa s�owik na topoli, A w sercu go przedsi� boli Dawna krzywda; mocny Bo�e, I� z cz�owieka ptak by� mo�e! Nadobna� to dziewka by�a, P�ki mi�dzy lud�mi �y�a; To� niebodze zawadzi�o, Bo ka�demu pi�kne mi�o. Z�y a niewierny poha�cze, Zb�jca w�asny, nie pos�a�cze! Miawszy odnie�� siostr� �enie Zawiod�e� j� w le�ne cienie. Pr�zno� jej j�zyk urzyna�, Bo wszytko, co� z ni� poczyna�, Krwi� na r�bku wypisa�a I smutnej siestrze pos�a�a. Nie wymy�laj przyczyn sobie, Pewna� ju� sprawa o tobie; Nie sk�adaj nic na �wierz chciwy, Umys� tw�j krzyw niecnotliwy. Siadaj za st�, jesli� g�odzien, Nakarmi� ci�, czego� godzien; Ju� ci �ona warzy syna, Nieprzejednana� to wina. Nie wiesz, kr�lu, nie wiesz, jaki Obiad i co za przysmaki Na twym stole; ach, �akomy, Swe cia�o jesz, niewiadomy ! A gdy go tak uraczono, G�ow� na wet przyniesiono; Temu czasza z r�k wypad�a, J�zyk zmilkn��, a twarz zblad�a. A �ona powstawszy z �awy: "Co� si� zdadz� te potrawy? To za tw� niecnot� tobie, Zdrajca m�j, synowski grobie!" Porwie si� m�� ku niej zatym, Ali� nasz dudkiem czubatym; Sama si� w jask�k� wda�a, Oknem, �aj�c, polecia�a. A ona niewinna c�ra Obros�a w s�owicze pi�ra; I dzi� wdzi�cznym g�osem cieszy, Kto si� kolwiek w drog� �pieszy. Chwa�a Bogu, �e te kraje Nios� insze obyczaje, Ani w Polszcze jako �ywy Zjawi�y si� takie dziwy. Jednak ja mam, co mi� boli; A by dzi� nie ludziom k'woli, Co spiewam, p�aka� bych mia�a, Acz me pie�ni p�acz bez ma�a. PANNA X Owa u ciebie, m�j mi�y, Me pro�by wa�ne nie by�y; Pr�znom ja �zy wylewa�a I �a�osnie narzeka�a. Przedsi� ty w sw� drog� jecha�, A mnie�, nieszcz�snej, zaniecha� W ci�kim �alu, w kt�rym musz� Wiecznie trapi� moj� dusz�. Bodaj wszytkich m�k skosztowa�, Kto naprz�d wojsko szykowa� I wynalaz� swoj� g�ow� Strzelb� srog�, piorunow�. Jakie ludzkie g�upie sprawy: Szuka� �mierci przez b�j krwawy! A ona i tak cz�owieczy Upad ma na dobrej pieczy. Przynamniej by mi w potrzebie Wolno stan�� wedle ciebie; Przywyk�abych i ja zbroi, Bodaj przepad�, kto si� boi! Jednak ty tak chciej by� �mia�ym, Jakoby si� wr�ci� ca�ym; A nie daj umrze� mnie, smutnej, W p�aczu i w trosce okrutnej. A wiar�, co� mi �lubowa�, Pomni, aby� przy tym chowa�; T� mi przynie� a sam siebie; Dalej nie chc� nic od ciebie! PANNA XI Skrzypku, by w tej pi�knej rocie Us�ysze� co o Dorocie, We�mi g�le, jako� mi�a, A zagraj nie my�l�c si�a ! Nieprzep�acona Doroto, Co mi�dzy pieni�dzmi z�oto, Co miesi�c mi�dzy gwiazdami, To� ty jest miedzy dziewkami! Twoja kosa rozczosana Jako brzoza przyodziana; Twarz jako kwiatki mieszane Lelijowe i r�ane. Nos jako sznur upleciony, Czo�o jak marm�r g�adzony; Brwi wynios�e i czarnawe, A oczy dwa w�gla prawe. Usta twoje koralowe, A z�by szczere per�owe; Szyja pe�na, okaza�a, Piersi jawne, r�ka bia�a. Serce mi zakwitnie prawie Przy twej przyjemnej rozprawie; A kiedy ci� poca�uj�, Trzy dni w g�bie cukier czuj�. W ta�cu� jak jedna bogini, A co si� skutniejsz� czyni: Nie masz w tobie nic hardo�ci, Co wi�c rzadko przy g�adko�ci. Tyme� ludziom wszytkim mi�a I mnie� wiecznie zniewoli�a; Przeto ci� me g�o�ne strony B�d� s�awi� na wsze strony. PANNA XII Wsi spokojna, wsi weso�a, Kt�ry g�os twej chwale zdo�a? Kto twe wczasy, kto po�ytki Mo�e wspomnie� za raz wszytki? Cz�owiek w twej pieczy uczciwie Bez wszelakiej lichwy �ywie; Pobo�ne jego staranie I bezpieczne nabywanie. Inszy si� ci�gn� przy dworze Albo �egluj� przez morze, Gdzie cz�owieka wicher p�dzi, A �mier� bli�ej ni� na pi�dzi. Najdziesz, kto w p�at j�zyk dawa, A rad� na funt przedawa, Krwi� drudzy zysk oblewaj�, Gard�a na to odwa�aj�. Oracz p�ugiem zarznie w ziemi�; St�d i siebie, i swe plemi�, St�d roczn� czelad� i wszytek Opatruje sw�j dobytek. Jemu sady obradzaj�, Jemu pszczo�y mi�d dawaj�; Na� przychodzi z owiec we�na I zagroda jagni�t pe�na. On ��ki, on pola kosi, A do gumna wszytko nosi. Skoro te� siew odprawiemy, Komin wko�o obsi�dziemy. Tam ju� pie�ni rozmaite Tam b�d� gadki pokryte Tam trefne pl�sy z uk�ony, Tam cenar, [tam] i goniony. A gospodarz wzi�wszy siatk� Idzie mrokiem na usadk� Albo sid�a stawia w lesie; Jednak zaw�dy co przyniesie. W rzece ma g�ste wi�cierze, Czasem w�d� ryby bierze; A rozliczni ptacy wko�o Ozywaj� si� weso�o. Stada igraj� przy wodzie, A sam pasterz, siedz�c w ch�odzie, Gra w piszcza�k� proste pie�ni; A faunowie skacz� le�ni. Zatym sprz�tna gospodyni O wieczerzej pilno�� czyni, Maj�c doma ten dostatek, �e si� obejdzie bez jatek. Ona sama byd�o liczy, Kiedy z pola id�c ryczy, Ona i spuszcza� pomo�e; M�a wzmaga, jako mo�e. A niedoro�li wnukowie, Chyl�c si� ku starszej g�owie, Wykn� przestawa� na male, Wstyd i cnot� chowa� w cale. Dzie� tu, ale jasne zorze Zapad�yby znowu w morze, Ni�by m�j g�os wyrzek� wszytki Wie�ne wczasy i po�ytki.