510
Szczegóły |
Tytuł |
510 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
510 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 510 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
510 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Robert Silverberg
BASILEUS
Prze�o�y� MARCIN WAWRZY�CZAK
Liczne powie�ci fantasy i science fiction pi�ra Roberta Silverberga dotyka�y takich temat�w jak przeludnienie, inwazja obcych, narkotyki, wykorzystanie technologii przez cz�owieka czy niebezpiecze�stwa magii. Zdoby� cztery nagrody Hugo i pi�� Nebula, tworz�c dziesi�tki cudownych �wiat�w i fantastycznych, obcych ras i cywilizacji. Akcja jego najbardziej znanych powie�ci toczy w �wiecie Majipoor, ogromnej planecie o wielkiej urodzie i niezwyk�o�ci.
W dr��cym cytrynowo��tym pa�dziernikowym �wietle Cunningham dotyka klawiszy komputera i przyzywa anio�y. Chwila, by za�adowa� program, chwila, by otworzy� plik, i oto s�, gotowe wytrysn�� z ekranu na jego skinienie: Apollyon, Anauel, Uriel i ca�a reszta. Uriel jest anio�em grzmotu i przera�enia; Apollyon to niszczyciel, anio� bezdennej otch�ani; Anuel jest anio�em bankier�w i po�rednik�w. Cunninghama fascynuj� wielorakie zadania i obowi�zki, zar�wno podnios�e, jak i skromne, kt�re przypisane s� anio�om. "Ka�da widoczna rzecz w �wiecie podlega anio�owi" powiada �wi�ty Augustyn w "O�miu pytaniach".
Cunningham ma obecnie w swoim komputerze tysi�c sto czterna�cie anio��w. Dok�ada kilka nowych ka�dego wieczora, cho� wie, �e minie jeszcze du�o czasu, zanim b�dzie mia� je wszystkie. W czternastym stuleciu kabali�ci oceniali liczb� anio��w, w pewnym przybli�eniu, na trzysta jeden milion�w sze��set pi��dziesi�t pi�� tysi�cy siedemset dwadzie�cia dwa. Albertus Magnus obliczy� wcze�niej, �e jeden ch�r anielski sk�ada si� z sze�ciu tysi�cy sze�ciuset sze��dziesi�ciu sze�ciu legion�w, a ka�dy legion z sze�ciu tysi�cy sze�ciuset sze��dziesi�ciu sze�ciu anio��w; nawet bez znajomo�ci liczby ch�r�w wida�, �e daje to wi�ksz� sum�. Za� w Talmudzie rabi Jochanan stwierdzi�, �e nowe anio�y rodz� si� "z ka�dym s�owem, jakie wypowiada �wi�ty, niech b�dzie b�ogos�awiony".
Je�li rabi Jochanan ma racj�, liczba anio��w jest niesko�czona. Osobisty komputer Cunninghama, chocia� ma przepastn� pami�� dodatkow� i potra-
461
Z�ota ksi�ga fantasy
fi, je�li Cunningham sobie tego za�yczy, pod��czy� si� do ogromnych serwer�w w Departamencie Obrony, nie jest w stanie obliczy� niesko�czono�ci. Ale Cunningham robi, co mo�e. Mie� tysi�c sto czterna�cie anio��w na twardym dysku, po zaledwie o�miu miesi�cach pracy po godzinach, to nie byle jakie osi�gni�cie.
Jednym z jego ulubie�c�w jest obecnie Harahel, anio� archiw�w, bibliotek i zabytkowych rega��w. Cunningham zaszufladkowa� Harahela jako anio�a komputer�w; wydaje si� to odpowiednie. Cz�sto wzywa Harahela, by omawia� z nim coraz bardziej skomplikowane niuanse programowania. Lecz pozostali jego ulubie�cy i jego sympatie sytuuj� si� raczej po z�owrogiej stronie: Azrael, anio� �mierci, na przyk�ad; i Arioch, anio� zemsty; oraz Zebuleon, jeden z dziewi�ciu anio��w, kt�re b�d� rz�dzi�y po ko�cu �wiata. Praca Cunninghama, wykonywana codziennie od �smej rano do czwartej po po�udniu, polega na tworzeniu program�w wykrywaj�cych nadlatuj�ce sowieckie rakiety nuklearne, i to, by� mo�e, kieruje jego uwag� ku bardziej apokaliptycznym cz�onkom anielskiej czeredy.
Wzywa teraz Harahela. Ma dla niego z�e wie�ci. Inwokacja, kt�rej u�ywa, to standardowa wersja z dzie�a Arthura Edwarda Waite'a, zatytu�owanego "Legemeton, czyli mniejszy klucz Salomona", i przyporz�dkowa� okre�lony klawisz jej odno�nikowi, tak �e wystarczy jeden ruch palca, �eby j� uruchomi�. "Wzywam, przyzywam i nakazuj� tobie, o duchu X, by� ukaza� i pojawi� si� przede mn� w tym Kr�gu w widocznym i przystojnym kszta�cie", tak brzmi� jej pierwsze s�owa, po czym wykorzystuje ona liczne tajemne i pot�ne imiona Boga w celu wywo�ania anio�a X - imiona takie jak Zabaoth, Elion, czy, naturalnie, Adonai - i ko�czy si� "Z moc� nakazuj� tobie, by� pojawi� si� przede mn� i wykona� moj� wol� we wszystkich rzeczach, kt�re wydaj� mi si� s�uszne. Przyb�d� zatem, bez zw�oki, widoczny, uleg�y i przyjazny, przemawiaj�c czystym i pi�knym g�osem, zrozumiale i wyra�nie". Wszystko to trwa zaledwie u�amek sekundy, i jeszcze chwil� na wczytanie imienia Harahela zamiast "ducha X", po czym anio� pojawia si� na ekranie.
- Jestem na twoje wezwanie - powiada ten�e z nadziej�.
Cunningham zajmuje si� swoimi anio�ami codziennie od pi�tej do si�dmej po po�udniu. Potem je kolacj�. Mieszka sam, w ma�ym schludnym mieszkanku kilka przecznic na zach�d od Bayshore Freeway, i nie sp�dza zbyt wiele czasu po�r�d innych. Uwa�a siebie za przyjemnego, towarzyskiego cz�owieka, i rzeczywi�cie mo�e mie� racj�, ale �cie�ka jego �ycia jest pusta. Ma trzydzie�ci siedem lat, metr osiemdziesi�t pi�� wzrostu, rude w�osy, jasnoniebieskie oczy i lekko piegowate policzki. Magisterium zrobi� w Cal Tech, doktorat w Stanford, i przez ostatnie dziewi�� lat zajmowa� si� �ci�le tajnymi projektami komputerowymi o przeznaczeniu wojskowym w p�nocnej Kalifornii. Nigdy si� nie o�eni�. Czasem ponownie pracuje ze swoimi anio�ami po kolacji, od �smej do dziesi�tej, ale rzadko kiedy po tym czasie. O dziesi�tej k�adzie si� spa�. Jest cz�owiekiem bardzo metodycznym.
462
Basileus
Nada� Harahelowi fizyczny kszta�t swojego pierwszego komputera, ma�ego lampowego TRS-80, ze skrzyd�ami naoko�o ekranu. Pierwotnie chcia�, �eby jego anio�y wygl�da�y bardziej abstrakcyjnie - Harahel jako wi�zanka kilobajt�w, na przyk�ad - ale jak wiele jego najlepszych i najbardziej ascetycznych pomys��w, okaza�o si� to trudne do wykonania, jako �e nie potrafi� przek�ada� abstrakcyjnych koncepcji na konkretne formy.
- Chc� ci� powiadomi� - oznajmia Cunningham - o zmianie kompetencji. - Rozmawia ze swoimi anio�ami po angielsku. Wie z dobrego, cho� apokryficznego �r�d�a, �e pierwotnym j�zykiem anio��w jest hebrajski, ale syntezator mowy w jego komputerze nie posiada znajomo�ci tego j�zyka, podobnie jak on sam. Anio�y jednak ch�tnie rozmawiaj� z nim po angielsku: nie maj� wyboru.
- Od tej pory - m�wi Cunningham do Harahela - tw�j obszar dzia�ania ograniczony jest do sprz�tu.
Gniewne zielone linie przecinaj� ekran Harahela.
- Jakim prawem...
- To nie jest kwestia prawa - odpowiada Cunningham g�adko. - To kwestia precyzji. W�a�nie wpisa�em Vretila do bazy danych i musz� zaprogramowa� jego funkcje. To on w ko�cu jest anio�em rejestruj�cym. Tak wi�c, do pewnego stopnia, jego obszar dzia�ania pokrywa si� z twoim.
- Ach - m�wi Harahel melancholijnie. - Mia�em nadziej�, �e nie b�dziesz si� nim przejmowa�.
- Jak�e m�g�bym pomin�� tak istotnego anio�a? "Tego, kt�ry zapisuje wiedz� Najwy�szego" wedle Ksi�gi Enocha. "Tego, kt�ry przechowuje niebia�skie ksi�gi i zapiski. Bystrzejszego od wszystkich pozosta�ych archanio��w".
- Je�li jest tak bystry - odpowiada Harahel ponuro - jemu przydziel sprz�t. To sprz�t odpowiada za czas reakcji.
- Rozumiem. Ale on archiwizuje listy. To jest baza danych.
- A gdzie znajduje si� baza danych? W sprz�cie!
- S�uchaj, nie przychodzi mi to �atwo - m�wi Cunningham. - Ale musz� by� sprawiedliwy. Zgadzasz si�, jak rozumiem, �e pewien podzia� obowi�zk�w jest konieczny. Wi�c przydzielam mu wszystkie bazy danych i pokrewne oprogramowanie. Ty zatrzymaj reszt�.
- Ekrany. Klawiatur�. Jednostki centralne. Nic ciekawego.
- Ale bez ciebie on jest niczym, Harahelu! Poza tym, zawsze mia�e� pod sob� rega�y, nieprawda�?
- Oraz archiwa i biblioteki - m�wi anio�. - Nie zapominaj o tym.
- Nie zapominam. Ale czym jest biblioteka? Czy s� to ksi��ki, p�ki i rega�y, czy te� s�owa na papierze? Musimy odr�ni� pojemnik od rzeczy w nim zmagazynowanej.
- Gramatyk - wzdycha Harahel. - Rozdzielacz w�osa na czworo. Kazuista.
- Pos�uchaj, Vretil te� chcia�by dosta� sprz�t. Ale jest got�w p�j�� na kompromis. A ty?
463
Z�ota ksi�ga fantasy
- Ka�dego dnia coraz mniej przypominasz mi naszego programist�, a coraz bardziej Wszechmog�cego - rzecze Harahel.
- Nie blu�nij - m�wi Cunningham. - Prosz�. Czy to ustalone? Tylko sprz�t?
- Wygra�e� - odpowiada anio�. - Jak zwykle zreszt�.
Jak zwykle. To Cunningham trzyma r�ce na klawiaturze, kontroluj�c wszystko. Anio�y, chocia� s� do�� elokwentne i maj� wyra�ne, �ywe osobowo�ci, s� zaledwie magnetycznymi impulsami g��boko w komputerze. W jakimkolwiek starciu z Cunninghamem nie maj� szans. Cunningham, chocia� zawsze stara si� gra� zgodnie z regu�ami, zdaje sobie z tego spraw�, i one r�wnie�.
My�lenie o tym sprawia, �e czuje si� nieswojo, ale rola, kt�r� gra, jest zdecydowanie boska pod ka�dym wzgl�dem. Umieszcza anio�y w komputerze; przydziela im zadania, osobowo�ci i fizyczny wygl�d; przyzywa je albo ignoruje, wedle �yczenia.
Rola boska, tak. Ale Cunningham nie chce przyj�� tego do wiadomo�ci. Nie wierzy, �e pr�buje by� Bogiem; nie chce nawet my�le� o Bogu. Jego rodzina mia�a dobre stosunki z Bogiem - wujek Tim by� ksi�dzem, par� pokole� wstecz znalaz� si� jaki� arcybiskup, jego rodzice i siostry czuli si� w obecno�ci Boga r�wnie komfortowo jak w gor�cej k�pieli - ale on sam, niezdolny zdefiniowa� Boga liczbowo, wola� odrzuca� ka�d� zwi�zan� z tym my�l. By�y inne, bardziej niecierpi�ce zw�oki sprawy, kt�re zajmowa�y jego uwag�. Jego matka pragn�a, �eby wst�pi� w stan kap�a�ski, lecz Cunningham unikn�� tego losu demonstruj�c tak widoczne i wirtuozerskie zdolno�ci matematyczne, �e nawet ona widzia�a, �e jego przeznaczeniem jest nauka. Potem modli�a si� o Nobla z fizyki dla niego; on jednak wybra� informatyk�.
- C� - powiedzia�a - Nobel z komputer�w. Codziennie prosz� o to �wi�t� Dziewic�.
- Nie ma Nobla z komputer�w, mamo - powiedzia� jej. Ale podejrzewa, �e nadal recytuje nowenny na to konto.
Projekt z anio�ami zacz�� si� jako hobby, ale szybko przerodzi� si� w obsesj�. Czyta� stary "S�ownik Anio��w" Gustava Davidsona i kiedy natrafi� na opis anio�a Adramelecha, kt�ry zbuntowa� si� razem z szatanem i zosta� usuni�ty z nieba, Cunningham pomy�la�, �e zabawnie by�oby stworzy� symulacj� komputerow� i porozmawia� z wyrzutkiem. Davidson twierdzi�, �e Adramelecha przedstawiano czasem jako skrzydlatego i brodatego lwa, czasem jako upierzonego mu�a, czasem jako go��bia, a kiedy� pewien poeta opisa� go jako "nieprzyjaciela Boga, bardziej z�owrogiego, podst�pnego, ambitnego i szkodliwego ni� sam szatan, z�oczy�c� bardziej przekl�tego, wi�kszego hipokryt�". To wywo�a�o jego szczeg�lne zainteresowanie. C�, dlaczego go nie stworzy�? Grafika by�a prosta - Cunningham wybra� posta� skrzydlatego lwa - lecz zaprogramowanie osobowo�ci wymaga�o miesi�ca
464
Basileus
wyt�onej pracy i konsultacji ze specjalistami od sztucznej inteligencji z Instytutu Kestrela. Lecz wreszcie mia� Adramelecha na twardym dysku, uprzejmego i diabolicznego, rozprawiaj�cego przyja�nie o swoim �yciu jako asyryjskiego boga, i o rozmowach z Belzebubem, kt�ry nazwa� go Kanclerzem Porz�dku Muchy (Wielkiego Krzy�a).
Nast�pnie Cunningham stworzy� Asmodeusa, kolejnego upad�ego anio�a, o kt�rym powiadano, �e by� wynalazc� ta�ca, hazardu, muzyki, dramatu, francuskich m�d i innych zbere�no�ci. Cunningham nada� mu wygl�d bardzo eleganckiego Ira�czyka z Beverly Hills, z par� male�kich skrzyde�ek przy ko�nierzyku. To Asmodeus zasugerowa� Cunninghamowi kontynuacj� projektu, wi�c w nast�pnej kolejno�ci wywo�a� w komputerze Gabriela i Rafaela, �eby zagwarantowa� pewn� r�wnowag� pomi�dzy dobrem i z�em, a potem Forcasa, anio�a, kt�ry czyni ludzi niewidzialnymi, przywraca utracon� w�asno��, naucza logiki oraz retoryki w piekle, i w tym momencie Cunningham po�kn�� ju� haczyk.
l Otoczy� si� tajemnymi ksi�gami: mia� apokryfy w redakcji M.R. Jame-I s�, "Ksi�g� magii ceremonialnej" i "�wi�t� Kaba��" Waite'a, "Teologi� mistyczn�" i "Hierarchie niebieskie" Dionizego Aeropagity oraz dziesi�tki podobnych dzie�, kt�re w gor�czkowym ferworze �ci�ga� z bazy danych uniwersytetu w Stanford. Skodyfikowawszy procedur�, potrafi� stworzy� pi��, osiem, dziesi�� anio��w w ci�gu wieczora; kt�rej� czerwcowej nocy, pracuj�c do p�na, stworzy� trzydzie�ci siedem. W miar� rozwoju populacja nabiera�a znaczenia i substancji, bowiem jeden anio� nak�ada� si� na drugiego i zachowywa�y si� teraz tak, jakby prowadzi�y ze sob� d�ugie rozmowy, ^ podczas gdy Cunningham by� zaj�ty czym innym.
[ Kwestia wiary w anio�y, czy te� w samego Boga, nigdy nie powsta�a w je-| go umy�le. Jego projekt by� wyzwaniem czysto technologicznym, nie eksperymentem teologicznym. Kiedy�, przy lunchu, powiedzia� koledze z pracy, czym si� zajmuje, i reakcj� by�o ch�odne, nierozumiej�ce spojrzenie.
- Anio�y? Anio�y? Unosz�ce si� w powietrzu dzi�ki wielkim klapi�cym skrzyd�om, powoduj�ce cuda? Nie chcesz mi chyba powiedzie�, �e wierzysz w anio�y, Da�? Na co Cunningham odpar�:
- Nie musisz wierzy� w anio�y, �eby si� nimi pos�ugiwa�. Nie zawsze jestem pewien, �e wierz� w elektrony i protony. Wiem, �e nigdy ich nie widzia�em. Ale wykorzystuj� je.
- Do czego? Ale Cunningham straci� ju� zainteresowanie rozmow�.
Wieczory dzieli pomi�dzy przywo�ywanie swoich anio��w na rozmow� l i wpisywanie nowych do ci�gle rozrastaj�cego si� panteonu. Wymaga to systematycznych intensywnych bada�, bowiem pi�miennictwo dotycz�ce anio��w jest szczeg�lnie obszerne, a on jest dok�adny we wszystkim, co robi. Badania zajmuj� wiele czasu, chce bowiem, by jego anio�y sprosta�y ka�demu akademickiemu testowi na autentyczno��. Nieustannie zag��bia
465
Z�ota ksi�ga fantasy
si� w takie dzie�a jak siedmiotomowe "Legendy �yd�w" Ginzberga, "Eklogi prorocze" Klementa z Aleksandrii, "Tajemna doktryna" B�awatskiej.
Jest wczesny wiecz�r. Przyzywa Hagitha, w�adc� planety Wenus oraz dow�dc� czterech tysi�cy legion�w, i pyta go o szczeg�y na temat transmutacji metali, kt�ra jest specjalno�ci� Hagitha. Wywo�uje Hadranela, kt�ry wedle wiedzy kabalistycznej jest od�wiernym drugiej bramy Niebios i kt�rego g�os, kiedy og�asza wol� Pana, dociera do dwustu tysi�cy wszech�wiat�w; pyta anio�a o jego spotkanie z Moj�eszem, kt�ry zdradzi� mu Najwy�sze Imi� i wprawi� w dr�enie. A potem Cunningham posy�a po Israfela czteroskrzyd�ego, kt�rego stopy znajduj� si� pod si�dm� ziemi�, a g�owa si�ga do filar�w boskiego tronu. To zadaniem Israfela b�dzie zad�cie w tr�b�, kt�ra og�osi nadej�cie dnia S�du Ostatecznego. Cunningham prosi go, by zagra� teraz par� takt�w na pr�b� - "wy��cznie jako �wiczenie", ale Israfel odmawia, twierdz�c, �e nie mo�e dotkn�� swojego instrumentu, dop�ki nie otrzyma sygna�u, a takiej komendy, powiada anio�, nie ma nigdzie w oprogramowaniu, jakie do tej pory stworzy� Cunningham.
Kiedy ma ju� do�� rozm�w z anio�ami, zabiera si� do programowania. Algorytmy sta�y si� jego drug� natur� i po zebraniu odpowiednich informacji potrafi wprowadzi� anio�y do komputera w ci�gu kilku minut. Tego wieczora wprowadza kolejnych dziewi��. Potem otwiera piwo, siada wygodnie i pozwala, by dzie� powoli dobieg� ko�ca.
S�dzi, i� rozumie, dlaczego tak g��boko zaanga�owa� si� w to przedsi�wzi�cie. Dlatego, �e codziennie ma do czynienia z kwestiami o przyt�aczaj�cym znaczeniu: chodzi, ni mniej, ni wi�cej, o nadci�gaj�cy koniec �wiata. Cunningham rutynowo zajmuje si� symulacj� globalnego zniszczenia. Przez sze�� godzin dziennie projektuje hipotetyczne sytuacje, gdzie kraj A og�asza alarm bojowy, spodziewaj�c si� ataku ze strony kraju B, ten za�, podejrzewaj�c uderzenie uprzedzaj�ce, rozpoczyna dzia�ania obronne, co z kolei zmusza kraj A do eskalacji w�asnych poczyna�, i tak dalej, a� bomby znajd� si� w powietrzu. Jest �wiadom, podobnie jak wielu rozs�dnie my�l�cych ludzi, zar�wno w kraju A, jak i kraju B, �e szansa komputerowej pomy�ki prowadz�cej do nuklearnego holocaustu zwi�ksza si� z ka�dym rokiem, w miar� jak maleje przedzia� czasowy dla skorygowania omy�ki. Cunnigham wie r�wnie� co�, co opr�cz niego wie bardzo niewielu ludzi, a by� mo�e nikt: �e mo�liwe jest teraz przes�anie sygna�u do gigantycznych komputer�w - Naszych czy Ich, nie ma to znaczenia - kt�ry nie b�dzie r�ni� si� niczym od impuls�w, jakie rzeczywi�cie wysy�a lec�ca rakieta wyposa�ona w g�owice nuklearne. Je�li taki sygna� przedostanie si� do systemu, potrzeba b�dzie minimum jedenastu minut, by ponad wszelk� w�tpliwo�� ustali� jego autentyczno��. Obecnie jest to o wiele za d�ugi okres oczekiwania na decyzj�, czy rakiety rzeczywi�cie nadlatuj�, konieczna jest du�o szybsza reakcja.
Cunningham, kiedy zaprogramowa� sw�j sygna� symuluj�cy atak rakietowy, od razu pomy�la� o jego zniszczeniu. Ale nie m�g� si� do tego zmusi�: in-
466
Basileus
strukcja by�a zbyt elegancka, zbyt perfekcyjnie napisana. Z drugiej strony, ba� si� o niej komukolwiek powiedzie�, z obawy, �e natychmiast zostanie utajniona i jego dost�p do niej odci�ty. Nie chce tego, poniewa� marzy o znalezieniu dla niej antidotum, czego� w rodzaju my�l�cego programu kontrolnego, kt�ry odr�ni wszystkie prawdziwe alarmy od fa�szywych. Kiedy b�dzie mia� ju� taki program, przedstawi oba dzie�a, ��cznie, Departamentowi Obrony. Tymczasem d�wiga ci�ar skrywania koncepcji o ogromnym znaczeniu strategicznym. Nigdy wcze�niej nie pozwoli� sobie na co� takiego. I nie �udzi si� my�leniem, �e jego umys� jest wyj�tkowy: je�li on m�g� co� takiego zaprojektowa�, kto� inny zapewne te� m�g�by to zrobi�, by� mo�e kto� po drugiej stronie. Prawda, jest to bezu�yteczny, samob�jczy program. Ale nie by�by to pierwszy samob�jczy program stworzony dla potrzeb wojska.
Wie, �e musi przedstawi� zwierzchnikom sw�j generator fa�szywych sygna��w, zanim up�ynie wi�cej czasu. I pod ci�arem tej wiedzy zaczyna wykazywa� wyra�ne oznaki za�amania. Coraz mniej kontaktuje si� z lud�mi, ma nieprzyjemne sny i powtarzaj�ce si� okresy bezsenno�ci, straci� apetyt i wygl�da mizernie. Projekt anielski jest jego jedyn� u�yteczn� rozrywk�, jedynym urozmaiceniem, jedyn� drog� ucieczki.
Niezale�nie od prowadzonych skrupulatnie bada�, Cunningham nie zawaha� si� stworzy� anio�y zupe�nie samodzielnie. Uraniel jest jednym z nich: anio� radioaktywnego rozpadu, z twarz� pokryt� �usk� wiruj�cych elektron�w. Wymy�li� r�wnie� Dimitriona: anio�a literatury rosyjskiej, z saniami zamiast skrzyde� i o�nie�onym samowarem w miejsce g�owy. Cunningham nie ma wyrzut�w sumienia z powodu tych kaprys�w. To w ko�cu jego komputer i jego program. I wie, �e nie jest pierwszym, kt�ry wymy�la� anio�y. Blake stworzy� w swoich poematach ca�e ich zagony: Urizena, Orca, Enitharmona i innych. Milton, jak podejrzewa, zaludni� "Raj utracony" dziesi�tkami duch�w w�asnego pomys�u. Gurd�ijew, Aleister Crowley, a nawet papie� Grzegorz Wielki mieli sw�j udzia� w powi�kszaniu anielskiego oddzia�u: dlaczego wi�c nie Da� Cunningham z Pa�o Alto w Kalifornii? Tak wi�c od czasu do czasu wymy�la co� swojego. Ostatnim jego dokonaniem jest mroczny w�adca Basileus, kt�remu Cunningham nada� tytu� Cesarza Anio��w. Basileus jest wci�� niekompletny: Cunningham nie zaprojektowa� jeszcze jego fizycznego wygl�du ani konkretnych funkcji, poza uczynieniem go g��wnym administratorem anielskiej hordy. Jest jednak co� niezadowalaj�cego w wymy�laniu nowego archanio�a, kiedy istnieje ju� sztab g��wny w osobach Gabriela, Rafaela i Michaela. Basileus potrzebuje dopracowania. Cunningham odk�ada go na bok i zaczyna wklepywa� Dum�, anio�a milczenia i �mierci, tysi�cokiego, uzbrojonego w ognist� r�d�k�. Jego anio�y staj� si� coraz bardziej i bardziej mroczne.
W pewien ni�owy, d�d�ysty wiecz�r pod koniec pa�dziernika kobieta z San Francisco, kt�r� kiedy� pozna�, dzwoni, by zaprosi� go na przyj�cie. Nazywa
467
Z�ota ksi�ga fantasy
si� Joanna; ma trzydzie�ci kilka lat, jest biologiem pracuj�cym w jednej z ma�ych firm biotechnologicznych w Berkeley; Cunningham mia� z ni� przelotny romans pi�� czy sze�� lat wcze�niej, kiedy mieszka�a w Stanford, i od tamtego czasu kontaktuj� si� ze sob� nieregularnie, z d�ugimi przerwami pomi�dzy kolejnymi spotkaniami. Nie mia� od niej wiadomo�ci od ponad roku.
- Towarzystwo b�dzie interesuj�ce - m�wi Joanna. - Futurolog z Nowego Jorku, Thomson, ten od socjobiologii, kilku poet�w wideo, kto� od bada� nad j�zykiem szympans�w i reszty nie pami�tam, ale wszyscy sprawiaj� wra�enie go�ci pierwsza klasa.
Cunningham nienawidzi przyj��. Nudz� go i dra�ni�. Niewa�ne, jak wspaniali s� go�cie, s�dzi, �e prawdziwa wymiana idei niemo�liwa jest w du�ej, przypadkowo zebranej grupie, i najlepsze, na co mo�na mie� nadziej�, to przyjemne pogaw�dki o niczym. Wola�by by� ze swoimi anio�ami, ni� marnowa� wiecz�r w taki spos�b.
Z drugiej strony, ju� od tak dawna nie udziela� si� towarzysko, �e ma trudno�ci z przypomnieniem sobie, kiedy mia�o miejsce ostatnie spotkanie. I przez ca�e �ycie powtarza� sobie, �e powinien cz�ciej wychodzi�. Lubi Joann�, s�dzi, �e powinni si� spotka�, i obawia si�, �e je�li jej odm�wi, mo�e nie us�ysze� o niej przez nast�pne kilka lat. A �agodny szum deszczu, po d�ugich suchych miesi�cach lata, sprawi�, �e czuje si� w niezwyk�y spos�b rozlu�niony, otwarty i dost�pny.
- W porz�dku - odpowiada. - Ch�tnie przyjd�.
Przyj�cie odbywa si� w San Mateo, w sobot�. Zapisuje adres. Maj� si� spotka� na miejscu. By� mo�e potem pojad� do niego, s�dzi: San Mateo le�y zaledwie kwadrans drogi od jego domu, a ona b�dzie mia�a o wiele dalej do San Francisco. Te rozwa�ania zaskakuj� go. My�la�, �e ju� zupe�nie przesta� si� ni� interesowa� w ten spos�b; w gruncie rzeczy my�la�, �e ju� kimkolwiek przesta� si� w ten spos�b interesowa�.
Trzy dni przed przyj�ciem postanawia zadzwoni� do Joanny i odwo�a� spotkanie. Konieczno�� przebywania w pomieszczeniu pe�nym obcych przera�a go. Nie rozumie, dlaczego w og�le si� na to zgodzi�. Lepiej zosta� w domu i sp�dzi� d�ugi deszczowy wiecz�r na wymy�laniu anio��w i rozmowach z Urielem, Ithurielem, Rafaelem, Gabrielem.
Lecz kiedy zmierza w stron� telefonu, owo �wie�e pragnienie samotno�ci znika r�wnie szybko, jak si� pojawi�o. Chce jecha� na przyj�cie. Chce zobaczy� Joann�: i to bardzo, w gruncie rzeczy. Zaskakuje go odkrycie, �e naprawd� po��da zmiany w swojej rutynowej egzystencji, jakiej� ucieczki od ma�ego mieszkanka, od pl�taniny komputerowych kabli, nawet od cyfrowych anio��w.
Cunningham wyobra�a sobie siebie na przyj�ciu, w jakim� jasno o�wietlonym pomieszczeniu w �adnym domu z drewna sekwojowego i szk�a po�r�d wzg�rz nad San Mateo. Stoi ty�em do wielkiego przyciemnianego okna, z drinkiem w d�oni, i trzyma si� dzielnie, dominuje w�r�d rozm�wc�w, fascynuje wszystkich barwnymi opowie�ciami o �wiecie anio��w.
468
Basileus
- Tak. Jest ich trzysta milion�w - m�wi - i ka�dy ma w�a�ciw� mu funkcj�. Wiecie, anio�y nie maj� wolnej woli. Doktryna ko�cielna m�wi, �e rodz� si� z ni�, ale w momencie przyj�cia na �wiat maj� do wyboru opowiedzie� si� za Bogiem albo przeciwko Niemu, i wyb�r jest nieodwo�alny. Kiedy ju� zadecyduj�, s� na zawsze przydzielone, po stronie dobra albo po stronie z�a. Och, i anio�y rodz� si� r�wnie� obrzezane. W ka�dym razie Anio�y Oczyszczaj�ce i Anio�y Chwalebne, i by� mo�e siedemdziesi�t spo�r�d Anio��w Obecno�ci.
- Czy to oznacza, �e wszystkie anio�y s� p�ci m�skiej? - pyta szczup�a, ciemnow�osa kobieta.
- Dok�adnie rzecz bior�c, s� bezcielesne i jako takie pozbawione p�ci -odpowiada Cunningham. - Lecz w gruncie rzeczy religie, kt�re wierz� w anio�y, to g��wnie religie patriarchalne, i kiedy anio�y s� wizualizowane, zazwyczaj przybieraj� posta� m�sk�. Chocia� niekt�re z nich najwyra�niej potrafi� zmienia� p�e� wedle uznania. Milton powiada w "Raju utraconym": "Duchy, gdy zechc�, mog� ka�d� p�e� przyj��, lub obie; tak delikatna i jednorodna jest ich esencja czysta". Z kolei niekt�re anio�y od pocz�tku pomy�lane by�y jako kobiety. Mamy na przyk�ad Szekin�, "oblubienic� Pana", manifestacj� Jego chwa�y zamieszkuj�cej w ludziach. Dalej, Sofia, anio� m�dro�ci. I Lilith, pierwsza �ona Adama, demon po��dania...
- Czy demony uwa�a si� zatem za anio�y? - chce wiedzie� wysoki m�czyzna o wygl�dzie profesora uniwersytetu.
- Oczywi�cie. S� one anio�ami, kt�re opowiedzia�y si� przeciwko Bogu. Lecz nadal anio�ami, nawet je�li my, �miertelnicy, postrzegamy ich aspekty jako demoniczne czy diaboliczne.
I tak dalej i dalej. Wszyscy s�uchaj�, jakby by� pos�a�cem samego Boga. Opowiada o hierarchiach anielskich - serafinach, cherubinach, tronach, dominacjach, pryncypatach, pot�gach, cnotach, archanio�ach i anio�ach -i m�wi im o r�nych listach siedmiu g��wnych anio��w, kt�re tak r�ni� si� od siebie; gdy wymieni� Michaela, Gabriela i Rafaela, opowiada ze swad� o dziewi��dziesi�ciu tysi�cach anio��w zniszczenia i o trzystu anio�ach �wietlistych; przyzywa siedem anio��w z siedmioma tr�bami cytowanych w Apokalipsie �wi�tego Jana; m�wi, kt�re anio�y w�adaj� siedmioma dniami tygodnia, a kt�re godzinami dnia i nocy; sypie jak z r�kawa cudownymi anielskimi imionami, Zadkiela, Hashmala, Orphaniela, Jehudiela, Phalega, Zagzagela. Wszystko to zdaje si� nie mie� ko�ca. Jest u szczytu chwa�y. Jest fontann� tajemnej wiedzy. Potem nastr�j uniesienia mija. Jest sam w pomieszczeniu; gorliwa widownia znikn�a. Znowu my�li, �e daruje sobie wyjazd na przyj�cie. Nie. Nie. Pojedzie. Chce zobaczy� Joann�.
Wraca do komputera i przed p�j�ciem spa� wywo�uje jeszcze dwa anio�y: Lewiatana i Behemota. Behemot to anio� o postaci wielkiego hipopotama, bestia ciemno�ci, anio� chaosu. Lewiatan jest jego towarzyszem, pot�n� wielorybic�, wspania�ym w�em morskim. Ta�cz� dla niego na ekranie. Ogromna paszcza Behemota rozwiera si� szeroko. Lewiatan rozdziawia g�-
469
Z�ota ksi�ga fantasy
b� jeszcze szerzej. "Jeste�my g�odni - m�wi� mu. - Kiedy pora karmienia?". Wedle wiedzy rabinicznej tych dw�ch po�knie wszystkie przekl�te dusze na ko�cu dni. Cunningham ciska im gar�� elektronicznych sardynek i odsy�a obu. Zamykaj�c oczy, inwokuje Poteha, anio�a zapomnienia, i zapada w czarny, pozbawiony marze� sen.
Nast�pnego ranka pracuje przy swoim biurku nad standardowym elementem, programem usuwaj�cym przek�amania dla satelity szpiegowskiego trzeciego kwadranta, kiedy nagle zaczyna si� niepowstrzymanie trz���. Nigdy wcze�niej mu si� to nie przydarzy�o. Paznokcie ma prawie bia�e, nadgarstki sztywne, d�onie mu dr��. Przeszywaj� go dreszcze. Czuje si� tak, jakby nie spa� od wielu dni. W �azience opiera si� o umywalk� i patrzy na swoj� blad�, spocon� twarz. Kto� podchodzi od ty�u i pyta:
- Wszystko w porz�dku, Da�?
- Tak. To tylko niewielki atak md�o�ci.
- Wszystkie te prywatki w �rodku tygodnia doprowadzaj� cz�owieka na skraj przepa�ci - powiada ten drugi i odchodzi.
Towarzyskie wymogi zosta�y zachowane: pytanie, niezobowi�zuj�ca odpowied�, �art, po�egnanie. M�g�by dosta� ataku serca i obaj zachowaliby si� identycznie. Cunningham nie ma przyjaci� w biurze. Wie, �e uwa�aj� go za ekscentryka - ekscentryka w negatywnym sensie, nie kogo� energicznego i pe�nego pomys��w, raczej za osobliwego pustelnika - i �e jest coraz gorzej. M�g�bym zniszczy� �wiat, my�li. M�g�bym i�� do Centrali, stuka� w klawiatur� przez pi�tna�cie sekund, i minut� p�niej byliby�my w stanie alarmu, a sze�� minut p�niej z nieba polecia�yby pierwsze bomby. M�g�bym pos�a� ten sygna�. Naprawd� m�g�bym to zrobi�. M�g�bym to zrobi� cho�by teraz.
Ogarniaj� go fale md�o�ci i chwyta si� kraw�dzi umywalki, a� ostatni skurcz przemija. Potem obmywa twarz i ju� spokojniejszy wraca do swojego biurka wpatrywa� si� w ma�e zielone symbole na migocz�cym ekranie.
Tego wieczora, wci�� pr�buj�c znale�� zaj�cie dla Basileusa, odkrywa, �e nieustannie my�li o demonach, i o jednym demonie nieistniej�cym w klasycznej demonologii - demonie Maxwella, tym, za pomoc� kt�rego fizyk James Clerk Maxwell proponowa� posy�a� szybko poruszaj�ce si� moleku�y w jedn� stron�, a powolne w drug�, stwarzaj�c w ten spos�b niezwykle efektywn� metod� ogrzewania i ch�odzenia. By� mo�e Basileusowi nale�y przydzieli� rol� kogo� w rodzaju filtra. Tydzie� wcze�niej kilka wy�szych anio��w skar�y�o si� na nadmiernie blisk� w pami�ci komputera obecno�� ich upad�ych pobratymc�w. - Na tym dysku nieprzyjemnie czu� siark� - powiedzia� Gabriel. - Cunningham zastanawia si�, czy m�g�by uczyni� z Basileusa kogo� w rodzaju steruj�cego ruchem w ramach programu: niech siedzi tam i kieruje anio�y niebia�skie do jednego sektora pami�ci, a upad�e do drugiego.
470
Basileus
Idea przemawia do niego przez jakie� trzydzie�ci sekund. Potem dostrzega, jak bardzo jest trywialna. Nie potrzebuje anio�a do takiej pracy; wystarczy niewielki program. Cunningham stosuje si� do kategorycznego imperatywu Kanta: nigdy nie u�ywaj anio�a jako zwyk�ego programu. U�miecha si�, by� mo�e po raz pierwszy od tygodnia. C�, nie potrzebuje nawet programu. Poradzi sobie sam, po prostu przydzielaj�c ksi���ta Niebios do jednego pliku, a demony do innego. Dot�d takie dzielenie ich nie wydawa�o si� konieczne, bowiem uczyni�by to niezw�ocznie, ale skoro teraz zacz�y narzeka�...
Zaczyna pisa� program rozdzielaj�cy pliki. Powinno to zaj�� mu kilka minut, ale pracuje nieporz�dnie, jakby bezmy�lnie, w nietypowy dla siebie, chaotyczny spos�b. Jednym ruchem r�ki wymazuje to, co napisa�. Gabriel b�dzie musia� jeszcze przez troch� znosi� nieprzyjemny od�r siarki, my�li.
W skroniach czuje t�py, pulsuj�cy b�l. Ma spieczone usta i sucho w gardle. Basileus te� b�dzie musia� troch� poczeka�. Cunningham wklepuje kolejnego anio�a, pozwalaj�c palcom, by wybra�y za niego, i po chwili widzi przed sob� anio�a o nieruchomej twarzy i l�ni�cej metalowej sk�rze. Jeden z wcze�niejszych, zdaje sobie spraw�.
- Nie pami�tam twojego imienia - m�wi. - Kim jeste�?
- Jestem Anaphaxeton.
- A twoja funkcja?
- Kiedy moje imi� zostanie wym�wione na g�os, sprawi�, �e anio�y wezw� ca�y wszech�wiat przed oblicze sprawiedliwo�ci w dniu S�du Ostatecznego.
- O Jezu - wzdycha Cunningham. - Nie chc� ciebie dzisiaj. l Odsy�a Anaphaxetona i po chwili znajduje si� w towarzystwie ciemnego anio�a Apollyona, bosonogiego, pokrytego �usk�, ze smoczymi skrzyd�ami, dzier��cego klucze do Otch�ani.
- Nie - m�wi Cunningham i przyzywa Michaela, stoj�cego z obna�onym mieczem nad Jerozolim�, odsy�a go tylko po to, by ujrze� na ekranie anio�a o siedemdziesi�ciu tysi�cach st�p i czterech tysi�cach skrzyde�, Azraela, anio�a �mierci.
- Nie - powtarza. - Nie ty. O Chryste! - M�ciwa armia wype�nia jego komputer. Przez ekran przetacza si� trzepocz�ca masa skrzyde�, oczu i dziob�w. Dr�y i wy��cza komputer na dobre. Jezu, my�li, Jezu, Jezu, Jezu. Przez ca�� noc s�o�ca eksploduj� w jego umy�le.
W pi�tek kierownik Cunninghama, Ned Harris, podchodzi do jego biurka nienaturalnie swobodnym krokiem i pyta, czy robi co� specjalnego w weekend. Cunningham wzrusza ramionami.
- Id� na przyj�cie w sobot� wieczorem, to wszystko. Dlaczego pytasz?
- My�la�em, �e mo�e wybierasz si� na ryby albo co� w tym gu�cie. Zdaje si�, �e to ostatni �adny weekend przed por� deszczow�, nie uwa�asz?
- Nie jestem w�dkarzem, Ned.
- Wybierz si� gdzie�. Pojed� do Monterey. Albo do krainy wina.
- Do czego zmierzasz?
471
Z�ota ksi�ga fantasy
- My�l�, �e przyda�aby ci si� ma�a zmiana tempa - m�wi Harris przyja�nie. - Par� dni wolnego. Pracujesz tak intensywnie, �e zaczyna si� to na tobie odbija�.
- Czy to a� tak oczywiste? Harris kiwa g�ow�.
- Wydajesz si� zm�czony, Da�. To wida�. Jeste�my tutaj kim� w rodzaju kontroler�w ruchu powietrznego, pracujemy tak ci�ko, �e zaczynamy �ni� o b�yskach na ekranie. To niedobrze. Wyjed� z miasta, ch�opie. Departament Obrony przez kilka dni da sobie rad� bez ciebie. W porz�dku? We� wolne w poniedzia�ek. Nawet we wtorek. Nie mog� pozwoli�, �eby kto� obdarzony tak nieprzeci�tnym umys�em s�ania� si� ze zm�czenia, Da�.
- W porz�dku, Ned. Pewnie. Dzi�ki.
D�onie ponownie mu dr��. Paznokcie ma zupe�nie bia�e.
- I zacznij wcze�nie weekend. Ni� ma powodu, �eby� stercza� tutaj do czwartej.
- Je�li to jest w porz�dku...
- Znikaj. Nic nie m�w!
Cunningham robi porz�dek na biurku i niepewnie wychodzi z budynku. Stra�nicy pozdrawiaj� go przyja�nie. Wszyscy zdaj� si� wiedzie�, �e odes�ano go do domu wcze�niej. Czy tak w�a�nie wygl�da za�amanie w pracy? Przez chwil� b��dzi po parkingu, nie pami�taj�c, gdzie zostawi� samoch�d. Wreszcie go znajduje i jedzie do domu pi��dziesi�tk�, nieustannie poganiany przez innych kierowc�w klaksonami.
Siada zm�czony przed swoim komputerem i uruchamia system, przywo�uj�c Harahela. Z pewno�ci� anio� komputer�w nie b�dzie niepokoi� go �adnymi powa�nymi kwestiami.
Harahel m�wi:
- C�, uda�o nam si� za�atwi� za ciebie kwesti� Basileusa.
-Tak?
- Uriel da� podstawow� ide�, na podstawie twoich przemy�le� na temat Demona Maxwella. Israfael i Azrael nieco j� rozwin�li. To, czego potrzeba, to anio�a uosabiaj�cego sprawiedliwo�� i �ask� bosk�. Kogo� w rodzaju s�dziego, filtratora. Tego, kt�ry wa�y uczynki i wydaje werdykt.
- Co w tym nowego? - pyta Cunningham. - Kto� taki istnieje w ka�dej mitologii, od Sumeru i Egiptu poczynaj�c. Zawsze istnieje mechanizm oceniania dusz zmar�ych - ten idzie do raju, ten do piek�a...
- Poczekaj - m�wi Harahel. - Jeszcze nie sko�czy�em. Nie m�wi� tutaj o ocenianiu indywidualnych dusz.
- O czym zatem?
- O �wiatach - odpowiada anio�. - Basileus b�dzie s�dzi� �wiat�w. Poddaje on ocenie ca�� planet� i decyduje, czy nadszed� jej czas.
- Jako cz�� mechanizmu S�du?
- W�a�nie. To on przedstawia materia� dowodowy Bogu i pomaga mu podj�� decyzj�. I to on daje znak Israfaelowi do zad�cia w tr�b�, i to on
472
Basileus
przywo�uje Anaphaxetona, �eby wezwa� wszystkich przed oblicze Sprawiedliwo�ci. Jest g��wnym anio�em Apokalipsy, niszczycielem �wiat�w. I pomy�leli�my, �e m�g�by� nada� mu wygl�d...
- Och - przerywa mu Cunningham. - Nie teraz. Porozmawiajmy o tym innym razem.
Wy��cza komputer, nalewa sobie drinka i siedzi, wpatruj�c si� w wielkie drzewo eukaliptusowe za oknem. Po jakim� czasie zaczyna pada�. Niezbyt dobry weekend na wyjazd za miasto, my�li. Nie w��cza ju� komputera tego wieczora.
Mimo wszystko Cunningham jedzie na przyj�cie. Joanny tam nie ma. Zadzwoni�a, �eby odwo�a� spotkanie, p�no w sobot� po po�udniu, t�umacz�c si� przezi�bieniem. Nie wykrywa oznak przezi�bienia w jej g�osie, ale by� mo�e m�wi prawd�. Albo znalaz�a sobie jakie� lepsze zaj�cie na sobotni wiecz�r. On jednak jest ju� przygotowany do wyjazdu na przyj�cie i tak zm�czony, tak wypalony, �e �atwiej jest mu zrealizowa� pierwotny plan ni� zadawa� sobie trud jego zmiany. Tak wi�c oko�o �smej wieczorem, chocia� lekko m�y, jedzie do San Mateo.
Przyj�cie odbywa si� nie na wspania�ych wzg�rzach na zach�d od miasta, ale w ma�ym, ciasnym mieszkaniu, po�o�onym blisko centrum, z meblami, kt�re wydaj� si� pochodzi� ze studenckich czas�w gospodarza. Tani sprz�t odtwarza popularne przeboje sprzed dziesi�ciolecia, a migaj�cy ekran zapewnia tandetne efekty �wietlne. Gospodarz jest kim� w rodzaju specjalisty od marketingu w du�ej firmie produkuj�cej gry wideo z San Jose i wi�kszo�� jego go�ci r�wnie�, wydaje si�, �e s� pracownikami du�ych firm. Futurolog z Nowego Jorku przeprasza, ale ma inne plany; s�ynny socjobiolog nie dojecha�; poeci wideo z San Francisco to dwaj geje, kt�rzy rozmawiaj� tylko ze sob� i nie oddalaj� si� zanadto od baru; specjalista od nauki szympans�w mowy jest ju� czerwony i spocony na twarzy wskutek wypitego alkoholu i usilnie podrywa pulchn� kobiet� obwieszon� astrologiczn� bi�uteri�. Cunningham, odr�twia�y, dryfuje przez przyj�cie, jakby by� zrobiony z ektoplazmy. Z nikim nie rozmawia; nikt nie odzywa si� do niego. Otwarte butelki z czerwonym winem stoj� na stoliku przy oknie, nalewa sobie kieliszek. Stoi tam, nieruchomy, sparali�owany inercj�. Wyobra�a sobie, �e nagle rozpoczyna przemow� na temat anio��w, opowiada wszystkim, jak Ithuriel dotkn�� szatana swoj� w��czni� w rajskim ogrodzie, ^gdy Nieprzyjaciel zbli�y� si� do Ewy, jak hierarcha Ataphiel podtrzymuje ^niebo trzema palcami, �eby nie spad�o. Ale nie m�wi nic. Po jakim� czasie podchodzi do niego szczup�a, ekstrawagancko ubrana kobieta o b�yszcz�cych oczach i pyta:
- A ty czym si� zajmujesz?
: - Jestem programist� - odpowiada Cunningham. - G��wnie rozmawiam ; anio�ami. Ale zajmuj� si� r�wnie� kwestiami bezpiecze�stwa narodowego.
- Anio�y? - powtarza kobieta i �mieje si� perli�cie. - Rozmawiasz z anio-
473
Z�ota ksi�ga fantasy
�ami? Nigdy czego� takiego nie s�ysza�am. - Nalewa sobie drinka i szybko odchodzi.
- Anio�y? - m�wi g�o�no kobieta od astrologii. - Czy kto� m�wi� co� o anio�ach?
Cunningham u�miecha si�, wzrusza ramionami i wygl�da przez okno. Pada coraz mocniej. Powinienem jecha� do domu, my�li. M�j pobyt tutaj absolutnie nie ma sensu. Ponownie nalewa sobie wina. Facet od szympans�w nadal adoruje astrolo�k�, ale ona wydaje si� pr�bowa� od niego uwolni� i zbli�y� do Cunninghama. �eby porozmawia� z nim o anio�ach? Ma ci�kie piersi, oczy o rozszerzonych �renicach i do�� nieporz�dny wygl�d. Nie chce rozmawia� z ni� o anio�ach. Nie chce rozmawia� o anio�ach z nikim. Stoi na swoim miejscu przy oknie do momentu, gdy staje si� jasne, �e astrolo�ka zmierza w jego stron�; potem kieruje si� ku drzwiom. Ona m�wi:
- S�ysza�am, �e interesujesz si� anio�ami. Anio�y to moja specjalno��. Studiowa�am z ...
- Aniony - odpowiada Cunningham. - Zajmuj� si� anionami. Tak w�a�nie powiedzia�em. Jestem chemikiem.
- Poczekaj - m�wi kobieta, ale wymija j� i wychodzi na zewn�trz. D�ugo trwa, zanim znajdzie kluczyki i otworzy samoch�d; deszcz moczy go doszcz�tnie, ale to mu nie przeszkadza. Dociera do domu na kr�tko przed p�noc�.
Przywo�uje Rafaela. Wielki archanio� emanuje wspania�� z�ot� po�wiat�.
- Ty b�dziesz Basileusem - m�wi mu Rafael. - Podj�li�my tak� decyzj� g�osuj�c, hierarchia za hierarchi�. Wszyscy si� zgadzaj�.
- Nie mog� by� anio�em. Jestem cz�owiekiem - odpowiada Cunningham.
- Istnieje stosowny precedens. Enoch zosta� zabrany do Nieba i sta� si� anio�em. Podobnie jak Eljasz. Jan Chrzciciel by� w rzeczywisto�ci anio�em. Staniesz si� Basileusem. Napisali�my ju� dla ciebie odpowiedni program. Jest na dysku; �ci�gnij go i zobaczysz. Twoja w�asna twarz spojrzy na ciebie z ekranu.
- Nie - m�wi Cunningham.
- Jak mo�esz odmawia�?
- Czy naprawd� jeste� Rafaelem? M�wisz jak kto� z drugiej strony. Kusiciel. Asmodeus. Astaroth. Belfegor.
- Jestem Rafael. A ty jeste� Basileus. Cunningham zastanawia si�. Jest tak zm�czony, �e ledwie my�li. Anio�. Czemu nie? Deszczowa sobotnia noc, kiepskie przyj�cie, �upi�cy b�l g�owy: wr�� do domu, a przekonasz si�, �e uczyniono ci� anio�em i wyznaczono wysokie miejsce w hierarchii. Dlaczego nie? Dlaczego, u diab�a, nie?
- W porz�dku - m�wi. - Jestem Basileus.
K�adzie d�onie na klawiaturze i wystukuje prost� formu��, kt�ra p�ynie po sieci bezpo�rednio do pot�nych komputer�w Departamentu Obrony w p�nocnej Kalifornii. Zmieniaj�c dwa znaki, wysy�a ten sam sygna� do Rosjan. Dlaczego nie? Istot� bezpiecze�stwa jest redukcja. �wiatu pozosta-
474
Basileus
�o jeszcze oko�o sze�ciu minut. Cunningham zawsze by� dobry w tym, co robi�. Zna tajemny j�zyk komputer�w jak ma�o kto przed nim. Potem ponownie wywo�uje na ekranie Rafaela.
- Powiniene� ujrze� siebie jako Basileusa, p�ki jeszcze jest czas - m�wi archanio�.
- Tak. Oczywi�cie. Jaki jest klawisz dost�pu? Rafael m�wi mu. Cunningham zaczyna go wpisywa�. Chod�, Basileusie! Jeste�my jednym!
Cunningham spogl�da na ekran ze wzrastaj�cym zdumieniem i rado�ci�, podczas gdy zegar nie przestaje tyka�.