4779
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 4779 |
Rozszerzenie: |
4779 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 4779 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 4779 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
4779 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
MICHAEL CONNELLY
SCHODY ANIO��W
Dla McCalebJane Connely
S�owa dziwnie d�wi�cza�y w jego ustach, jakby wypowiada� je kto� inny. Bosch nie
poznawa� w�asnego g�osu, w kt�rym brzmia�o obce mu napi�cie. Zwyk�e "halo"
wyszeptane do telefonu by�o pe�ne nadziei, niemal desperacji. Jednak nie
podpowiedzia� mu gtos, kt�rego oczekiwa�. - Detektyw Bosch? Przez chwil� czu�
si� jak g�upiec. Zastanawia� si�, czy rozm�wca zauwa�y� za�amywanie si� jego
g�osu. - Tu porucznik Michael Tulin. Czy m�wi� z detektywem Boschem? Nazwisko
nic mu nie m�wi�o i chwilowy niepok�j o brzmienie g�osu zosta� momentalnie
wyparty przez du�o paskudniej-sz� obaw�. - Tu Bosch. O co chodzi? Co si� dzieje?
- Prosz� zaczeka�, chce z panem rozmawia� zast�pca komendanta Irving. - O co...
Rozm�wca wy��czy� si� i w s�uchawce zapad�a cisza. Bosch przypomnia� sobie
Tulina - to adiutant Iryinga. Sta� i czeka�. Rozejrza� si� po kuchni; jedynie w
piecyku pali�o si� s�abe �wiate�ko. Jedn� r�k� mocno przycisn�� s�uchawk� do
ucha, drug� odruchowo przy�o�y� do brzucha. Popatrzy� na cyfry wy�wietlacza
zegara wbudowanego w mikrofal�wk�. By�a niemal druga, sprawdza� godzin� zaledwie
pi�� minut temu. Tak si� nie robi, pomy�la�, czekaj�c. Nie przez telefon.
Przychodz� do twoich drzwi. M�wi� ci to, patrz�c w oczy. W ko�cu po drugiej
stronie odezwa� si� Irving. - Detektyw Bosch? - Gdzie ona jest? Co si� sta�o?
Bosch przeczeka� kolejn� chwil� niezno�nej ciszy z zamkni�tymi oczami.
- Co prosz�? - Prosz� mi po prostu powiedzie�, co si� z ni� sta�o. To znaczy...
czy ona �yje? - Przepraszam, detektywie, nie bardzo wiem, o czym pan m�wi.
Dzwoni�, bo musz� zebra� pa�ski zesp� najszybciej, jak to mo�liwe. Potrzebni mi
jeste�cie do zadania specjalnego. Bosch otworzy� oczy. Popatrzy� przez kuchenne
okno na mroczny w�w�z biegn�cy poni�ej domu. Powi�d� wzrokiem wzd�u� zbocza
wzg�rza w d�, na szos�, a potem z powrotem w g�r�, w stron� jaskrawych �wiate�
Hollywood widocznych przez wci�cie Prze��czy Cahuenga. Zastanawia� si�, czy
ka�de z nich oznacza osob� bezsennie oczekuj�c� na kogo�, kto nie mia� si�
zjawi�. Widzia� w�asne odbicie w szybie. Wygl�da� na zm�czonego. Nawet w tym
ciemnym szkle dostrzega� g��bokie si�ce pod oczami. - Mam dla pana zadanie -
powt�rzy� Irving niecierpliwie. - Czy jest pan zdolny do pracy, czy te�... -
Mog� pracowa�. Musia�em tylko zebra� my�li. - No c�, przepraszam, je�li
obudzi�em. Ale powinien pan by� do tego przyzwyczajony. - Tak, nie ma sprawy.
Bosch nie przyzna� si�, �e telefon wcale go nie obudzi�, �e snu� si� po domu,
czekaj�c. - No to do roboty, detektywie. Na miejscu b�dzie kawa. - Na jakim
miejscu? - Pogadamy, kiedy si� pan tam znajdzie. Nie chc� zwleka� ju� ani chwili
d�u�ej. Prosz� zebra� sw�j zesp�. Niech si� stawi� na Grand Street, pomi�dzy
Trzeci� i Czwart�. Przy g�rnej stacji Angels Flight*. Wie pan, gdzie to jest? -
Bunker Hill? Ja nie... - Otrzyma pan wyja�nienia, kiedy pan dotrze na miejsce.
Prosz� mnie tam odszuka�. Je�li b�d� na dole, prosz� do mnie zjecha� i z nikim
przedtem nie rozmawia�. - A co z porucznik Billets? Powinna... - Powiadomimy j�
o tym, co si� dzieje. Tracimy tylko czas. To nie jest pro�ba. To rozkaz. Prosz�
zebra� swoich ludzi i uda� si� tam. Czy wyra�am si� wystarczaj�co jasno? - Tak
jest. - Zatem czekam. - Schody Anio��w, najkr�tsza na �wiecie (ok. 100 m toru)
kolej szynowo-linowa prowadz�ca ze starego centrum Los Angeles na szczyt wzg�rza
Bunker Hill, gdzie znajduje si� obecnie centrum finansowe i muzeum (przyp.
dum.). Irving od�o�y� s�uchawk�. Bosch jeszcze przez chwil� sta� ze s�uchawk�
przy uchu, zastanawiaj�c si�, co si� dzieje. Angels Flight to kr�tka, stroma
kolejka przewo��ca ludzi na szczyt Bunker Hill, znajduj�ca si� w centrum -
daleko poza granicami rewiru wydzia�u zab�jstw Hollywood. Je�li Irving mia� przy
stacji Angels Flight nieboszczyka, �ledztwo powinien prowadzi� wydzia�
centralny. Je�li tamtejsi detektywi nie mogli si� nim zaj�� z powodu nadmiaru
spraw albo k�opot�w kadrowych, czy te� je�eli rzecz zosta�aby uznana za zbyt
powa�n� lub konieczne by�oby niedopuszczenie do niej medi�w, przekazana
zosta�aby specom - wydzia�owi rabunk�w i zab�jstw. Zaanga�owanie w spraw�
zast�pcy komendanta policji, i to w sobot� przed �witem, sugerowa�o t� drug�
mo�liwo��, wi�c jego telefon wzywaj�cy Boscha wraz z zespo�em, zamiast facet�w z
Rabunk�w i Zab�jstw, by� zagadk�. Cokolwiek Irving mia� tam, przy Angels Flight,
�ci�ganie w�a�nie jego nie mia�o sensu. Bosch jeszcze raz spojrza� w ciemny
kanion, opu�ci� r�k� ze s�uchawk� i si� roz��czy�. �a�owa�, �e nie ma
papieros�w, ale skoro tej nocy uda�o mu si� jeszcze nie zapali�, nie zamierza�
si� teraz z�ama�. Odwr�ci� si� i opar� na blacie. Popatrzy� na trzymany w d�oni
telefon, w��czy� go i wdusi� przycisk pami�ci, pod kt�rym mia� numer apartamentu
Kizmin Rider. Po rozmowie z ni� zadzwoni do Jerry'ego Edgara. Bosch czu�
ogarniaj�c� go ulg�, kt�rej jednak nie chcia� si� poddawa�. Nie wiedzia�
jeszcze, co czeka na niego pod Angels Flight, lecz niew�tpliwie odwr�ci to jego
uwag� od Eleanor Wish. Po dw�ch sygna�ach us�ysza� czujny g�os Rider. - Kiz, tu
Harry - powiedzia� - mamy robot�.
-2- Bosch zgodzi� si� spotka� z dwojgiem swoich partner�w na posterunku wydzia�u
Hollywood, �eby wzi�� tam samochody i pojecha� do Angels Flight w centrum.
Zje�d�aj�c ze wzg�rza, z�apa� na odbiorniku swojego jeepa stacj� KFWB i
wys�ucha} naj�wie�szych wiadomo�ci o �ledztwie w sprawie morder-, stwa
pope�nionego przy zabytkowej kolejce szynowo-linowej. Znajduj�cy si� na miejscu
zbrodni reporter poinformowa�, �e w jednym z wagonik�w znaleziono dwa cia�a oraz
�e w akcji uczestniczy kilku cz�onk�w zespo�u z Rabunk�w i Zab�jstw. Oznajmi�
r�wnie�, �e nie dysponuje pe�niejsz� informacj�, poniewa� policja odgrodzi�a
��t� ta�m� niezwykle du�y teren, uniemo�liwiaj�c mu przyjrzenie si� wszystkiemu
z bliska. Na posterunku Bosch podzieli� si� swoj� sk�p� wiedz� z Edgarem i
Rider, w czasie gdy brali trzy radiowozy z parkingu. - Wygl�da wi�c na to, �e
b�dziemy n�dznymi pomagierami RiZ - podsumowa� Edgar, okazuj�c swoje
rozdra�nienie z powodu wyrwania go ze snu, a przecie� grozi�o mu sp�dzenie
ca�ego weekendu na odwalaniu najgorszej roboty za wa�niak�w z RiZ. - Nasz pot,
ich s�awa. A w ten weekend nawet nie mieli�my by� pod telefonem. Dlaczego Irving
nie wezwa� cholernego zespo�u Rice'a, skoro ju� potrzebowa� kogo� z Hollywood?
Edgar mia� sporo racji. Zesp� pierwszy - Bosch, Edgar i Rider - mia� w grafiku
ten weekend wolny. Gdyby Irving przestrzega� prawid�owej procedury wezwa�,
zadzwoni�by do Terry'ego Rice'a dowodz�cego zespo�em trzecim, kt�ry znajdowa�
si� na pocz�tku listy rotacyjnej. Jednak Bosch ju� si� po�apa�, i� regu�y
zosta�y nagi�te, zw�aszcza �e zast�pca komendanta zadzwoni� od razu do niego,
jeszcze przed porozumieniem si� z jego bezpo�redni� prze�o�on�, porucznik Grace
Billets. - No c�, Jerry - powiedzia� Bosch, od dawna przyzwyczajony do narzeka�
partnera - za chwil� b�dziesz mia� okazj� osobi�cie wypyta� zast�pc� komendanta.
10 - Pewnie, zrobi� tak i przez nast�pne dziesi�� lat b�d� nara�a� dup� w
Harbor. Pieprzy� to. - Hej, oddzia� Harbor to �atwa rob�tka - odezwa�a si�
Rider, �eby nieco si� podr�czy� z Edgarem. Wiedzia�a, �e jej partner mieszka w
Valley, dlatego takie przeniesienie oznacza�oby paskudne dojazdy, p�torej
godziny w jedn� stron� -najczystsz� definicj� terapii autostradowej, stosowanej
przez szefostwo jako spos�b karania malkontent�w i k�opotliwych gliniarzy. - Oni
tam maj� tylko sze��, siedem zab�jstw rocznie. - Mi�a rzecz, ale ja to pieprz�.
- Dobra, dobra - wtr�ci� si� Bosch. - Po prostu ruszajmy, a martwi� si� b�dziemy
p�niej. Nie pogubcie si�. Bosch podjecha� Bulwarem Hollywood do 101, potem
niemal pust� autostrad� dotar� do centrum. W po�owie drogi zerkn�� w lusterko
wsteczne, partnerzy pod��ali za nim. Nawet w ciemno�ci �atwo wy�apa� ich
spomi�dzy innych samochod�w. Nienawidzi� tych nowych pojazd�w. Pomalowane by�y
na czar-no-bia�o i wygl�da�y dok�adnie jak radiowozy patrolowe, tylko �e nie
mia�y kogut�w na dachu. To poprzedni komendant wpad� na pomys�, �eby zast�pi�
radiowozami niczym si� niewy-r�niaj�ce pojazdy przeznaczone dla detektyw�w.
Zwyk�e oszustwo maj�ce na celu dotrzymanie obietnicy zwi�kszenia liczebno�ci
policjant�w na ulicach. Taka zamiana mia�a przekona� spo�ecze�stwo, �e na ulicy
znajduje si� wi�cej patroli. R�wnie� w publicznych wypowiedziach dla r�nych
grup spo�ecznych dolicza� detektyw�w u�ywaj�cych radiowoz�w i z dum� o�wiadcza�,
�e zwi�kszy� liczb� policjant�w na mie�cie o �adnych par� setek. Tymczasem
�ledczy usi�uj�cy wykonywa� swoj� robot� poruszali si� niczym ruchome cele.
Wielokrotnie Bosch wraz z zespo�em pr�bowali dostarczy� nakaz aresztowania albo
w czasie �ledztwa gdzie� si� dosta� niepostrze�enie i byli natychmiast zdradzani
przez samochody. G�upi i niebezpieczny pomys�, ale takie rozporz�dzenie
komendanta obowi�zywa�o we wszystkich komisariatach, chocia� jego autor nie
zosta� mianowany na nast�pn� pi�cioletni� kadencj�. Bosch, podobnie jak wielu
detektyw�w z wydzia�u, mia� nadziej�, �e nowy komendant wkr�tce ka�e z powrotem
zmieni� samochody na niczym si� niewyr�niaj�ce. Na razie zaprzesta� je�d�enia
przydzielonym mu autem z pracy do domu. To by�o mi�e; ale nie zamierza� stawia�
przed w�asnym mieszkaniem pojazdu tak jednoznacznie zdradzaj�cego jego zaw�d.
Nie w Los Angeles. Nigdy nie wiadomo, jakie zagro�enie m�g�by zwabi� do jego
drzwi.
Dotarli na Grand Street o drugiej czterdzie�ci pi��. Zatrzymawszy si�, Bosch
zauwa�y� nienormalnie du�� liczb� policyjnych samochod�w zaparkowanych przy
kraw�niku California Pla�a. Zobaczy� ta�m� odgraniczaj�c� miejsce zbrodni, van
ko-ronera, kilka woz�w patrolowych i kilka sedan�w detektyw�w - nie radiowoz�w,
ale zwyczajnych pojazd�w nadal u�ywanych przez facet�w z RiZ. Czekaj�c na Rider
i Edgara, otworzy� teczk�, wyj�� telefon kom�rkowy i zadzwoni� do domu. Po
pi�tym dzwonku odezwa�a si� sekretarka automatyczna i us�ysza� w�asny g�os
prosz�cy o zostawienie wiadomo�ci. Ju� mia� zerwa� po��czenie, jednak postanowi�
nagra� par� s��w. - Eleanor, to ja. Zosta�em wezwany... ale zadzwo� na m�j pager
albo na kom�rk�, kiedy wr�cisz, �ebym wiedzia�, �e z tob� wszystko w porz�dku...
W porz�dku, tak. Pa - och, teraz jest druga czterdzie�ci pi��. Sobota rano. Pa.
Edgar i Rider podeszli do samochodu. Od�o�y� telefon i wysiad�, zabieraj�c ze
sob� teczk�. Edgar, najwy�szy spo�r�d nich trojga, przytrzyma� uniesion� ��t�
ta�m� ogradzaj�c� miejsce zbrodni. Przeszli pod ni�, podali swoje nazwiska i
numery odznak umundurowanemu funkcjonariuszowi sporz�dzaj�cemu list� os�b
obecnych na miejscu przest�pstwa i ruszyli na drug� stron� California Pla�a.
Plac znajdowa� si� w centrum zabudowy Bunker Hill. By� to kamienny dziedziniec
utworzony przez zbiegaj�ce si� �ciany dw�ch licowanych marmurem wie�owc�w
biurowych, apartamentowiec i Muzeum Sztuki Wsp�czesnej. Po�rodku w l�ni�cym
basenie znajdowa�a si� wielka fontanna. Co prawda o tej porze pompy i �wiat�a
nie dzia�a�y, dlatego powierzchnia wody by�a czarna i g�adka. Za fontann�
widnia�a odtworzona w stylu beaux arts g�rna stacja i maszynownia Angels Flight.
To w�a�nie ko�o tej niewielkiej budowli kr�ci�a si� wi�kszo�� policjant�w, jakby
na co� czekaj�c. Bosch rozgl�da� si� za b�yszcz�c�, wygolon� czaszk� Irvina
Irroiga, zast�pcy komendanta, ale nie wypatrzy� go. Ca�� tr�jk� przeszli przez
zgromadzony t�umek i zbli�yli si� do pojedynczego wagonika stoj�cego na szczycie
toru. Po drodze Harry rozpozna� wielu detektyw�w z wydzia�u ra- ., bunk�w i
zab�jstw. Pracowa� z nimi lata temu, kiedy nale�a� do elitarnego oddzia�u. Kilku
skin�o mu g�ow� albo powita�o go po imieniu. Bosch zobaczy� Francisa SheeKana,
swojego niegdysiejszego partnera, kt�ry sta� z boku i paHI papierosa. Od��czy�
si� od zespo�u i podszed� do niego. - Erankie - odezwa� si�. - Co si� dzieje? -
Harry, co ty tu robisz?
12 - Wezwano mnie. Irving nas �ci�gn��. - Cholera. Przykro mi, partnerze, nie
�yczy�bym tego najgorszemu wrogowi. - Dlaczego, o co chodzi... - Lepiej najpierw
pogadaj z szefem. Trzyma wszystko pod wielkim kloszem. Bosch zawaha� si�.
Sheehan wygl�da� na wyczerpanego, ale nie widzieli si� od miesi�cy. Nie mia�
poj�cia, dlaczego ani kiedy pod jego smutnymi jak u basseta oczami pojawi�y si�
g��bokie cienie. Na moment przypomnia� sobie widziane wcze�niej odbicie w�asnej
twarzy. - Dobrze si� czujesz, Francis? - Nigdy nie czu�em si� lepiej. - Okay,
pogadamy p�niej. Bosch do��czy� do partner�w, kt�rzy stali ko�o wagonika. Edgar
wskaza� lekko g�ow� na lewo od swojego szefa. - Hej, Harry, widzia�e�? - spyta�
cicho. - Tam s� Sustain Chastain i jego banda. Co te kutasy tu robi�? Bosch
odwr�ci� si� i zobaczy� grupk� ludzi z wydzia�u spraw wewn�trznych. - Nie mam
poj�cia - mrukn��. Spojrzenia Chastaina i Boscha spotka�y si� na moment. Harry
nie podtrzyma� kontaktu. Szkoda energii na denerwowanie si� samym widokiem
faceta z Wewn�trznego. Zamiast tego skoncentrowa� si� na ogarni�ciu ca�ej
sytuacji. Rozpiera�a go ciekawo��. Liczba bysi�w z RiZ kr�c�cych si� po okolicy,
gogusie z Wewn�trznego, zast�pca komendanta - musia� zorientowa� si�, o co tu
chodzi. Maj�c tu� za plecami Edgara i Rider, Bosch przecisn�� si� do wagonika.
Wewn�trz poustawiano przeno�ne reflektorki, jasno by�o jak w salonie, dw�ch
technik�w robi�o swoje. Dzi�ki temu Bosch zorientowa� si�, �e przyby� tu do��
p�no. Technicy nie zabierali si� do pracy, dop�ki wsp�pracownicy koro-nera nie
sko�czyli swojej roboty - oficjalne uznanie zgonu ofiar, obfotografowanie cia�,
zbadanie ran, poszukiwanie broni i identyfikacja. Bosch podszed� do tylnej
cz�ci pochy�ego wagonika i zajrza� do �rodka przez otwarte drzwi. Technicy
pracowali nad dwoma cia�ami. Na jednym ze �rodkowych siedze� le�a�a kobieta.
Mia�a na sobie szare legginsy i bia�� koszulk� bawe�nian� si�gaj�c� do ud. Na
jej piersi, w miejscu wlotu pocisku, wykwit�a du�a plama krwi. G�ow� mia�a
odrzucon� w ty�, na parapet okna. Czarnow�osa, o ciemnej cerze, niew�tpliwie
pochodzi�a gdzie� zza po�udniowej granicy. Na siedzeniu obok
niej znajdowa�a si� plastikowa torba pe�na r�nych przedmiot�w, kt�rych nie
umia� rozpozna�. Wystawa�a z niej z�o�ona gazeta. Na stopniach blisko tylnych
drzwi wagonika, twarz� do do�u le�a�y zw�oki czarnosk�rego m�czyzny w szarym
garniturze. Z miejsca, gdzie sta�, Bosch nie m�g� dostrzec twarzy, widzia� te�
tylko jedn� ran� - przestrzelin� na prawej d�oni. Wiedzia�, �e w raporcie z
autopsji zostanie ona p�niej opisana jako "obronna". M�czyzna zas�oni� si�
d�oni�, gdy bezskutecznie pr�bowa� zatrzyma� pocisk. Bosch widzia� takie rany
wielokrotnie i zawsze my�la� wtedy o dramatycznych gestach, jakie ludzie robi�,
kiedy nadchodzi koniec. Pr�ba zas�onienia si� d�oni� przed kul� nale�a�a do
najbardziej desperackich. Pomimo �e technicy kr�cili si� w polu widzenia, m�g�
si�gn�� wzrokiem w d�, poprzez nachylony wagonik i wzd�u� tor�w a� do Hill
Street, znajduj�cej si� oko�o stu metr�w ni�ej. Tam, u st�p wzg�rza, sta�
identyczny wagonik. Przy ko�owrotach wej�ciowych i w okolicy wej�cia do
supermarketu Grand Central po drugiej stronie ulicy kr�ci�a si� kolejna grupka
detektyw�w. ' Bosch je�dzi� t� kolejk� jako dziecko i sprawdzi� wtedy, jak ona
dzia�a. Pami�ta� to jeszcze. Dwa identyczne wagoniki stanowi�y dla siebie
przeciwwag�. Kiedy jeden jecha� do g�ry, po r�wnoleg�ym torze drugi porusza� si�
w d�. Mija�y si� po�rodku trasy. Przypomnia� sobie jak je�dzi� Angels Flight,
na d�ugo zanim Bunker Hill odrodzi�o si� jako powa�ne centrum biznesowe, pe�ne
szk�a, z marmurowymi wie�owcami, wysokiej klasy apartamentowcami, muzeami i
fontannami, kt�re nazywano ogrodami wodnymi. Wtedy, przed laty, wzg�rze
zajmowa�y wiktoria�skie domy, kt�rych �wietno�� dawno przemin�a i kt�re
zmieni�y si� w zaniedbane kamienice z pokojami do wynaj�cia. Wtedy Harry wraz z
matk� wje�d�ali z Angels Flight na g�r�, szuka� mieszkania. - Wreszcie pan jest,
detektywie Bosch. Odwr�ci� si�. Zast�pca komendanta Irving sta� w otwartych
drzwiach ma�ego budynku stacji. - Zapraszam wszystkich - powiedzia�, gestem
wzywaj�c zesp� do �rodka. Weszli do ciasnego pomieszczenia zdominowanego przez
wielkie, stare ko�a linowe, kt�re kiedy� porusza�y wagonikami po zboczu. Bosch
przypomnia� sobie przeczytane informacje, �e kiedy Angels Flight odrestaurowano
kilka lat temu, po �wier� wieku nieu�ywania, liny i ko�a zast�piono elektrycznym
systemem monitorowanym przez komputer.
14 Po jednej stronie wystawionych jako eksponaty k� by�o akurat do�� miejsca na
ma�y stolik i dwa sk�adane krzes�a. Po drugiej znajdowa� si� komputer steruj�cy
kolejk�, fotel operatora i stos kartonowych pude�ek, z kt�rych g�rne by�o
otwarte. Wystawa�y z niego foldery omawiaj�ce histori� Angels Flight. Pod dalsz�
�cian�, w cieniu pomi�dzy starymi �elaznymi ko�ami sta� m�czyzna, kt�rego Bosch
rozpozna�. Spl�t� d�onie, pochyli� g�ow�. Bosch kiedy� pracowa� dla kapitana
Johna Garwooda, komendanta wydzia�u rabunk�w i zab�jstw. Po wyrazie jego twarzy
pozna�, �e jego dawny szef jest czym� bardzo poruszony. Nie spojrza� na nich,
tr�jka detektyw�w zachowa�a milczenie. Irving podszed� do telefonu stoj�cego na
stoliku i podni�s� od�o�on� s�uchawk�. Rozpoczynaj�c rozmow�, gestem poleci�
Boschowi zamkn�� drzwi. - Przepraszam, sir - powiedzia�. - To zesp� z
Hollywood, S� tutaj, i mo�emy zaczyna�. buS�ucha� przez chwil�, po�egna� si� i
od�o�y� s�uchawk�. Szacunek w jego g�osie i fakt, �e powiedzia� "sir", wyja�ni�y
Boschowi, �e rozmawia� z komendantem policji. Jeszcze jedna z osobliwo�ci tej
sprawy. - No to w porz�dku - rzek� Irving, odwracaj�c si� do tr�jki detektyw�w.
- Przepraszam za wyrwanie was z ��ek, zw�aszcza �e mieli�cie wolne. Jednak
rozmawia�em z porucznik Billets i wypadli�cie z grafiku Hollywood do czasu
za�atwienia tej sprawy. - A z czym konkretnie mamy tu do czynienia? - zapyta�
Bosch. - Delikatna sprawa. Zab�jstwo dwojga obywateli. Bosch mia� nadziej�, �e w
ko�cu dowie si�, o co chodzi. - Panie komendancie, widzia�em tu tylu facet�w z
RiZ, �e mo�na by ponownie przeprowadzi� �ledztwo w sprawie zab�jstwa Kennedy'ego
- powiedzia�, zerkaj�c na Garwooda. -Nie wspominaj�c ju� o gogusiach z SW
p�taj�cych si� po okolicy. Co my tu w�a�ciwie robimy? Czego pan chce? - To
proste - odpar� Irving - powierzam panu �ledztwo. Teraz to pa�ska sprawa,
detektywie Bosch. �ledczy z RiZ wycofaj� si�, kiedy tylko wy zaczniecie. Jak
widzicie, sp�nili�cie si�. Pech, ale s�dz�, �e poradzicie sobie z tym. Wiem, co
potraficie. Bosch patrzy� na niego przez chwil�, potem zn�w zerkn�� na Garwooda.
Kapitan nie poruszy� si� i ci�gle wbija� wzrok w pod�og�. Bosch zada� jedyne
pytanie, kt�re mog�o wyja�ni� t� dziwn� sytuacj�.
- M�czyzna i kobieta, ci w wagoniku. Kim oni s�? Irving skin�} g�ow�. - Byli
jest lepszym s�owem. Byli. Kobieta nazywa�a si� Catalina Perez. Kim by�a i co
robi�a w Angels Flight, jeszcze nie wiemy. Prawdopodobnie bez znaczenia.
Przypuszczalnie po prostu znalaz�a si� w niew�a�ciwym miejscu o niew�a�ciwym
czasie. Ale ustalenie tego jest pa�skim zadaniem. W ka�dym razie ten facet w
�rodku to zupe�nie inna sprawa, jako �e mamy do czynienia z Howardem Eliasem. -
Tym prawnikiem? Irving skin�� g�ow�. Bosh us�ysza�, jak Edgar nabra� g�o�no
powietrza i wstrzyma� oddech. - Nie mam sennego koszmaru? - Niestety. Bosch
popatrzy� w znajduj�ce si� za plecami Irvinga okienko kasowe, przez kt�re
widzia� wagonik. Technicy wci�� jeszcze pracowali, szykowali si� do wy��czenia
�wiate�, �eby przeskanowa� wn�trze laserem w poszukiwaniu odcisk�w palc�w. Wzrok
ze�lizn�� mu si� na przestrzelon� d�o�. Howard Elias. Bosch pomy�la� o tych
wszystkich przysz�ych podejrzanych, z kt�rych wielu sta�o w tej chwili na
zewn�trz, obserwuj�c. - Jasna cholera - j�kn�� Edgar. - Nie s�dz�, �eby�my mogli
da� sobie z nim siana, co szefie? - Niech pan uwa�a na j�zyk, detektywie -
warkn�� Irving. Pod policzkami zadrga�y mu mi�nie szcz�k zaci�ni�tych ze
z�o�ci. - Nie b�d� tego tolerowa�. - Zaraz, szefie, ja tylko m�wi�, �e je�li
szuka pan kogo�, aby odgrywa� policyjnego Wuja Toma, to nie b�dzie to... - To
nie ma ze �ledztwem nic wsp�lnego - przerwa� mu Irving. - Czy podoba si� to
panu, czy nie, zosta� pan przydzielony do tej sprawy. Oczekuj� od was
wszystkich, �e poprowadzicie j� profesjonalnie i dok�adnie. Przede wszystkim
oczekuj� wynik�w, podobnie jak komendant. Wszystko inne nie ma znaczenia.
�adnego. Po kr�tkim milczeniu, w czasie kt�rego Irving przeni�s� wzrok z Edgara
na Rider, a potem na Boscha, odezwa� si� jeszcze raz. - W tym departamencie jest
tylko jedna rasa - oznajmi�. - Ani bia�a, ani czarna. Wy��cznie granatowa. -3-
Z�a s�awa Howarda Eliasa jako adwokata zajmuj�cego si� prawami obywatelskimi nie
wynika�a z rodzaju jego klient�w, cho� w najlepszym wypadku mo�na by ich opisa�
jako "nic dobrego", je�li kto� chcia�by unikn�� okre�lenia "kryminali�ci". Twarz
i nazwisko Eliasa sta�y si� znane szerokiem rzeszom w Los Angeles dzi�ki jego
�cis�ej wsp�pracy z mediami, umiej�tno�ci wykorzystywania zawsze napi�tych
nastroj�w rasistowskich oraz budowaniu praktyki prawniczej wy��cznie wok�
jednego typu spraw: pozywania Departamentu Policji Los Angeles. Niemal od
dwudziestu lat zarabia� na wi�cej ni� wygodne �ycie, wnosz�c pozew za pozwem do
s�du federalnego w imieniu obywateli, kt�rzy w jakikolwiek spos�b weszli w
konflikt z policj�. Elias skar�y� cz�onk�w patroli, detektyw�w, komendanta
policji, sam� instytucj�. Ka�d� spraw� zaczyna� z "grubej rury", sadzaj�c na
�awie oskar�onych ka�dego, cho�by najodleglej zwi�zanego z wydarzeniem b�d�cym
istot� sprawy. Kiedy uciekaj�cy podejrzany o w�amanie zosta� pogryziony przez
policyjnego psa, Elias pozwa� w imieniu poszkodowanego psa, jego przewodnika i
ca�� struktur� nadzoru a� do komendanta w��cznie. Na deser do�o�y� instruktor�w
przewodnika z akademii wraz z hodowc� ps�w. W swoich nocnych telewizyjnych
"inforeklamach" i cz�stych "spontanicznych", lecz �wietnie wyre�yserowanych
konferencjach prasowych na schodach prowadz�cych do s�du okr�gowego Elias zawsze
przedstawia� siebie jako stra�nika, samotny g�os protestuj�cy przeciwko
faszystowskiej i rasistowskiej organizacji paramilitarnej - policji Los Angeles.
W oczach krytyk�w - kt�rych mn�stwo by�o w�r�d policjant�w, urz�dnik�w
administracji i prokurator�w okr�gowych -Elias sam by� rasist�,
nieodpowiedzialnym rozrabiak� zwi�kszaj�cym antagonizmy w i tak ju� podzielonym
mie�cie. Dla
2.Schody..
nich by� odpadem systemu sprawiedliwo�ci, magikiem s�dowym, kt�ry z dowolnego
rozdania zawsze potrafi� wyci�gn�� rasistowsk� kart�. Wi�kszo�� jego klient�w
mia�a sk�r� czarn� lub br�zow�. Umiej�tno�ci oratorskie oraz selektywny dob�r
fakt�w cz�sto zmienia�y reprezentowanych przez niego ludzi w lokalnych
bohater�w, typowe ofiary policji dzia�aj�cej bez �adnej kontroli. W wielu
po�udniowych dzielnicach miasta uwa�ano, �e Elias samotnie powstrzymywa� gliny
przed zachowaniami godnymi armii okupacyjnej. Nale�a� do tych nielicznych
mieszka�c�w miasta, kt�rzy mogli by� jednocze�nie serdecznie nienawidzeni w
jednej okolicy i wielbieni w innej. Nieliczni w�r�d wyznawc�w Eliasa rozumieli,
�e ca�a jego kariera zosta�a zbudowana na male�kim fragmencie prawa. Wnosi�
pozwy wy��cznie do s�du federalnego i z paragraf�w kodeksu cywilnego Stan�w
Zjednoczonych, kt�re pozwala�y mu po ka�dej wygranej wystawia� miastu rachunki
za prowadzone sprawy. Pobicie Rodneya Kinga, raport Komisji Christophera ostro
krytykuj�cy policj� po procesie Kinga i zamieszki, kt�re potem nast�pi�y, oraz
dziel�ca wszystkich sprawa O.J. Simp-sona rzuci�y cie� na ka�dy pozew Eliasa. W
zwi�zku z tym niezbyt trudno by�o prawnikowi wygra� proces przeciwko policji,
przekona� s�dzi�w, by przyznali powodom cho�by symboliczne zado��uczynienie. Ci
s�dziowie nie zdawali sobie sprawy, �e takie werdykty dawa�y Eliasowi mo�liwo��
oskubania miasta i jego podatnik�w - w tym r�wnie� samych juryst�w - z setek
tysi�cy dolar�w w formie honorarium. W sprawie pogryzienia przez psa s�d uzna�,
�e pogwa�cono prawa powoda. Lecz poniewa� by� on w�amywaczem z d�ug� list�
aresztowa� i wyrok�w, przyznano mu odszkodowanie w wysoko�ci jednego dolara.
Intencje by�y oczywiste - chodzi�o o ostrze�enie policji, a nie o dofinansowanie
przest�pcy. Dla Eliasa nie mia�o to najmniejszego znaczenia. Wygrana to wygrana.
Opieraj�c si� na przepisach federalnych, przed�o�y� potem miastu rachunek
opiewaj�cy na trzysta czterdzie�ci tysi�cy dolar�w honorarium. Administracja
zawy�a i starannie go sprawdzi�a, ale i tak zap�acono ponad po�ow�. W rezultacie
s�dzia - tak jak wielu przed nim i po nim - wierz�c, �e uciera nosa policji,
jednocze�nie zap�aci� za p�godzinne, nocne "in-foreklamy" Eliasa w Kanale
Dziewi�tym, za jego porsche, w�oskie garnitury i luksusow� rezydencj� w Baldwin
Hilis. Oczywi�cie Elias nie by� jedyny. Mn�stwo adwokat�w w mie�cie
specjalizowa�o si� -w sprawach przeciwko policji
18 i dotycz�cych praw obywatelskich, wykorzystywali t� sam� federaln� klauzul�
pozwalaj�c� domaga� si� honorari�w o wiele wy�szych ni� odszkodowania wyp�acane
ich klientom. Nie wszyscy byli cyniczni i nie dzia�ali wy��cznie dla pieni�dzy.
Procesy Eliasa i innych wywo�a�y pozytywne zmiany w policji. Nawet ich wrogowie
- gliniarze - nie mogli im tego odm�wi�. Pozwy o naruszenie praw obywatelskich
spowodowa�y, �e w trakcie aresztowania przestano przydusza� podejrzanych, gdy�
zanotowano zbyt wiele zgon�w w�r�d zatrzymywanych. Inne u�atwi�y obywatelom
sk�adanie skarg na policjant�w nadu�ywaj�cych swojej pozycji. Jednak Elias
wyr�nia� si� spo�r�d nich. Mia� urok uwielbiany przez media, potrafi�
przemawia� jak aktor. Najwyra�niej te� nie kierowa� si� �adnymi kryteriami przy
doborze klient�w. Reprezentowa� handlarzy narkotyk�w, twierdz�cych, �e
przes�uchiwano ich zbyt brutalnie, w�amywaczy, kt�rzy okradaj�c biedak�w,
protestowali przeciwko pobiciu przez policjant�w w czasie po�cigu, rabusi�w
strzelaj�cych do swoich ofiar, a potem wrzeszcz�cych wniebog�osy, kiedy policja
rewan�owa�a si� im tym samym. Ulubione powiedzonko Eliasa - kt�rego u�ywa� wr�cz
jako identyfikatora w swoich "inforeklamach" i za ka�dym razem, kiedy kierowano
na� kamery - brzmia�o, �e nadu�ycie w�adzy jest nadu�yciem w�adzy niezale�nie od
tego, czy ofiara jest przest�pc�, czy nie. Zawsze spogl�da� w kamer� i
o�wiadcza�, �e je�li b�dzie si� tolerowa� takie nadu�ycia wobec winnego, wkr�tce
r�wnie� niewinni zostan� na nie nara�eni. Elias by� jedynym praktykuj�cym w tej
dziedzinie. W ci�gu ostatniego dziesi�ciolecia pozwa� policj� ponadstukrotnie i
wygra� przesz�o po�ow� spraw. Na d�wi�k jego nazwiska gliniarze dostawali g�siej
sk�rki. Ka�dy z bran�y wiedzia�, �e je�li zostanie pozwany przez niego, proces
nie b�dzie ma�o znacz�c� spraw�, kt�ra szybko zostanie zapomniana. Elias nie
dogadywa� si� poza sal� s�dow� - nic w paragrafach dotycz�cych praw
obywatelskich nie zach�ca�o do takich porozumie�. Nie, pozwany mimo woli stawa�
si� aktorem w publicznym spektaklu. Wydawano o�wiadczenia dla prasy, odbywa�y
si� konferencje prasowe, w gazetach pojawia�y si� wielkie nag��wki, m�wi�o si� o
sprawie w telewizji. Pozwany mia� wielkie szcz�cie, je�li po procesie
pozostawa� w jednym kawa�ku, nie m�wi�c ju� ozachowaniu odznaki. Howard Elias,
anio� dla jednych, szatan dla innych, teraz le�a� martwy, zastrzelony w kolejce
Angels Flight. Patrz�c przez ma�e okienko i obserwuj�c pomara�czowy promie� la-
sera poruszaj�cy si� w ciemnym wn�trzu wagonika, Bosch mia� �wiadomo��, �e w tej
chwili panuje cisza przed burz�. Za dwa dni powinien rozpocz�� si� proces, kt�ry
mia� szans� sta� si� najs�ynniejsz� spraw� Eliasa. Na poniedzia�ek wyznaczono w
s�dzie okr�gowym wyb�r �awy przysi�g�ych w procesie przeciwko policji Los
Angeles, znanym w mediach pod kryptonimem Czarny Wojownik. Przypadkowa zbie�no��
w czasie - czy te�, jak niew�tpliwie wi�kszo�� ludzi b�dzie uwa�a�,
nieprzypadkowa - zab�jstwa Eliasa i rozpocz�cia si� procesu wywo�a w
spo�ecze�stwie wstrz�s w okolicach siedmiu w skali Richtera. Mniejszo�ci
narodowe podnios� wrzask, w�ciek�e i pe�ne uzasadnionych podejrze�. Biali
mieszkaj�cy na West Side zaczn� szepta� o swoich obawach przed kolejnym wybuchem
zamieszek. A oczy ca�ego kraju zn�w b�d� skierowane na Los Angeles i si�y
policyjne tego miasta. W tym momencie Bosch zgadza� si� z Edgarem, cho� z innych
powod�w ni� jego ciemnosk�ry partner. �a�owa�, �e nie mog� lekko potraktowa� tej
sprawy. - Szefie - powiedzia�, zwracaj�c si� do Irvinga - kiedy rozniesie si�,
kto... To znaczy, kiedy media wykryj�, �e to Elias, b�dziemy musieli... - To nie
pa�skie zmartwienie - odpar� Irving. - Pan ma si� skupi� na dochodzeniu. Ja i
komendant zajmiemy si� mediami. Nikomu nie wolno nawet pisn�� na temat �ledztwa.
Ani s�owa. - Zapomnie� o mediach - odezwa�a si� Rider. - No a co z South
Central? Ludzie zaczn�... - Zajmiemy si� tym - przerwa� jej Irving. - Od
najbli�szej zmiany policja rozpocznie realizacj� planu gotowo�ci do opanowania
zamieszek. Ca�y personel przejdzie na zmiany dwunastogodzinne, a� do chwili gdy
oka�e si�, jak zareagowa�o miasto. Nikt, kto widzia� wydarzenia w
dziewi��dziesi�tym drugim, nie chce, by si� to powt�rzy�o. Powtarzam jednak, to
nie wasza sprawa. Macie tylko jedno do roboty. - Nie pozwoli� mi pan sko�czy� -
rzek�a Rider. - Nie zamierza�am powiedzie�, �e ludzie wyjd� na ulic�. W�a�ciwie
mam do nich zaufanie. Nie s�dz�, �eby szykowa�y si� jakie� k�opoty. Chcia�am
powiedzie�, �e b�d� w�ciekli z tego powodu i pe�ni podejrze�. Je�li s�dzi pan,
�e mo�na to zignorowa� albo opanowa�, wysy�aj�c wi�cej policjant�w na... -
Detektyw Rider - zn�w przerwa� jej Irving - to nie pani zmartwienie. Pani ma si�
zaj�� �ledztwem. Bosch zauwa�y�, �e jego partnerk� rozw�cieczy�o zar�wno
przerywanie przez Irvinga, jak i charakter jego wypowiedzi,
20 i w kt�rych sugerowa�, by nie przejmowa�a si� w�asn� spo�eczno�ci�. Wskazywa�
na to wyraz jej twarzy, kt�ry ju� widywa� wcze�niej. Zdecydowa� si� wtr�ci�,
zanim zostanie powiedziane co� niew�a�ciwego. - B�dziemy potrzebowa� wi�cej
ludzi. Tylko we tr�jk� sprawdzaliby�my alibi par� tygodni, mo�e nawet z miesi�c.
W takiej sprawie musimy szybko posuwa� si� naprz�d, nie tylko dlatego, �eby
�ledztwo nie stan�o w miejscu, lecz r�wnie� z powodu ludzi. Musi nas by� wi�cej
ni� troje. - O to te� zadbali�my - o�wadczy� Irving. - Dostaniecie wszelk�
dost�pn� pomoc. Ale nie z wydzia�u rozboj�w i zab�jstw. Z powodu Michaela
Harrisa wyst�puje tu konflikt interes�w. Bosch spostrzeg�, jak Irving omin��
nazw� sprawy Czarny Wojownik, u�ywaj�c zamiast tego nazwiska powoda. - Dlaczego
my? -Co? - Rozumiem, dlaczego RiZ jest odsuni�ty. Ale gdzie s� zespo�y z
wydzia�u centralnego? Jeste�my poza rewirem i w dodatku nie na dy�urze. Dlaczego
my? Irving g�o�no wci�gn�� powietrze. - Ca�y zesp� zajmuj�cy si� zab�jstwami w
wydziale centralnym, w tym i nast�pnym tygodniu jest w akademii na kursie.
�wiczy prowadzenie delikatnych spraw, a potem bierze udzia� w prowadzonych przez
FBI warsztatach na temat nowych technik badania miejsca przest�pstwa. Wydzia�
rozboj�w i zab�jstw zast�powa� ich w tym czasie. Przyjechali te� i do tego
wezwania. Kiedy tylko stwierdzili, kto tu le�y z kulk� w g�owie, skontaktowali
si� ze mn� i w p�niejszej rozmowie z komendantem uznali�my, �e nale�y wezwa�
was. Jeste�cie znakomitym zespo�em. Jednym z najlepszych. Rozwi�zali�cie
ostatnie cztery sprawy, w tym t� z jajkami na twardo - tak, zosta�em o niej
dobrze poinformowany. Plus, rzecz najwa�niejsza, �adne z was nie by�o nigdy
pozwane przez Eliasa. Kciukiem wskaza� w stron� miejsca zbrodni w wagoniku,
jednocze�nie zerkaj�c w stron� Garwooda, lecz kapitan ci�gle wpatrywa� si� w
pod�og�. - Nie ma konfliktu interes�w - doda� Irving. - Zgadza si�? Troje
detektyw�w skin�o g�owami. W ci�gu dwudziestu pi�ciu lat pracy w policji Bosch
by� pozywany nieraz, lecz jako� unikn�� zainteresowania Eliasa. A jednak wci��
nie wierzy�, �e wyja�nienia Irvinga s� kompletne. Edgar ju� uczyni� aluzj� do
przyczyny wybrania ich do tej roboty, prawdopodobnie wa�niejszej ni� fakt, �e
�adne z nich nigdy nie wesz�o
w drog� Eliasowi. Oboje partnerzy Boscha byli czarni. W jakim� momencie mog�o to
si� przyda� Irvingowi. Bosch zdawa� sobie spraw�, i� pragnienie szefa, �eby w
policji istnia�a tylko jedna rasa - niebieska - stanie si� niewarte funta
k�ak�w, kiedy tylko b�dzie mu potrzebna czarna twarz dla kamer. - Nie chc�, �eby
moi ludzie paradowali przed kamerami, szefie - powiedzia� Bosch. - Je�li
dostajemy spraw�, to mamy nad ni� pracowa�, a nie robi� z niej widowisko. Irving
wpatrywa� si� w niego pe�nymi z�o�ci oczami. - Jak pan mnie nazwa�? Bosch by�
zaskoczony. - Nazwa�em pana szefem. - Dobrze. Bo ju� si� zastanawia�em, czy nie
ma jakich� w�tpliwo�ci co do struktury dowodzenia w tym pokoju. A mo�e s�,
detektywie? Bosch odwr�ci� wzrok, ponownie patrz�c w okienko. Poczu�, �e si�
czerwieni, rozz�o�ci�o go, �e zdradza si� w ten spos�b. - Nie - odpar�. - Dobrze
- rzek� Irving spokojnie. - Zostawiam wi�c was z kapitanem Garwoodem. Powie, co
ustalono do tej pory. Potem porozmawiamy, jak ma by� prowadzone to �ledztwo.
Odwr�ci� si� do drzwi, lecz Bosch go zatrzyma�. - Jeszcze jedno, szefie. Irving
odwr�ci� si� do niego. Bosch odzyska� ju� pewno�� siebie. Popatrzy� spokojnie na
zast�pc� komendanta. - Wie pan, �e w takiej sprawie b�dziemy musieli bardzo
dok�adnie przyjrze� si� policjantom. Wielu. B�dziemy musieli przejrze� wszystkie
pozwy Eliasa, nie tylko Czarnego Wojownika. Musz� wi�c wiedzie� - wszyscy musimy
wiedzie� -czy pan i komendant chcecie, �eby cios spad� tam, gdzie powinien, czy
te�... Nie doko�czy�, Irving milcza�. - Chc� chroni� moich ludzi - podj�� Bosch.
- W takiej sprawie... po prostu musimy od pocz�tku zna� dok�adnie swoj�
sytuacj�. Bosch ryzykowa�, m�wi�c to w obecno�ci Garwooda i pozosta�ych. Bardzo
prawdopodobne, �e zn�w wkurzy Iryinga. Zagra� jednak tak, bo chcia� us�ysze�
odpowied� szefa przy Garwoodzie, kt�ry by� cz�owiekiem o mocnej pozycji w
departamencie. Bosch chcia�, by kapitan wiedzia�, �e jego zesp� b�dzie
realizowa� polecenia z najwy�szego szczebla, na wypadek gdyby �ledztwo
doprowadzi�o ich w okolice ludzi Garwooda.
22 Irving przygl�da� mu si� przez d�u�sz� chwil�, zanim prze- - Pa�ska
bezczelno�� zosta�a odnotowana, detektywie Bosch. . , - Tak jest, sir. Ale jaka
jest odpowiedz? . - Niech spada tam, gdzie trzeba, detektywie. Nie zy]e dwoje
ludzi, kt�rzy nie powinni by� martwi. Niewa�ne, kim byli. Powinni �y�. Niech pan
dzia�a najlepiej, jak potrafi. Wykorzysta wszystkie swoje umiej�tno�ci i odkryje
prawd�. Bosch skin�� g�ow�. Irving odwr�ci� si� i przed opuszczeniem pokoju
zerkn�� na moment na Garwooda.
-4- - Harry, masz papierosa? - Przepraszam, kapitanie, pr�buj� rzuci�. - Ja te�.
Cho� s�dz�, i� to w rzeczywisto�ci oznacza, �e si� je bierze od kogo�, zamiast
kupowa�. Garwood wyszed� z k�ta i odetchn�� g��boko. Stop� odsun�� od �ciany
stert� pude� i usiad� na niej. Wygl�da� na postarza�ego i zm�czonego, ale taki
sam by� dwana�cie lat temu, gdy Bosch zacz�� z nim pracowa�. Kapitan nie budzi�
w nim specjalnych emocji, by� bardzo pow�ci�gliwym szefem, nie brata� si� po
godzinach ze swoimi podw�adnymi, niewiele czasu sp�dza� poza biurem. Wtedy Bosch
uwa�a�, �e mo�e to i dobrze. Takie post�powanie nie zyskiwa�o mu szczeg�lnej
lojalno�ci ze strony podw�adnych, ale r�wnie� nie wywo�ywa�o wrogo�ci. Mo�e to
dlatego Garwood tak d�ugo utrzymywa� si� na stanowisku. - No c�, wygl�da na to,
�e tym razem zmoczyli�my dup� - powiedzia� kapitan, potem spojrza� na Rider i
doda�: - Prosz� mi wybaczy�, pani detektyw. Odezwa� si� pager Boscha. Szybko
odpi�� go od paska, uciszy� sygna� i sprawdzi� numer. Nie jego w�asny, wbrew
nadziei. Rozpozna� numer domowy porucznik Grace Billets. Prawdopodobnie chcia�a
si� dowiedzie�, co si� dzieje. Je�li Irving rozmawia� z ni� przez telefon r�wnie
ostro�nie jak z nim, jej wiedza by�a bliska zeru. - Co� wa�nego? - spyta�
Garwood. - Za�atwi� to p�niej. Chce pan porozmawia� tutaj czy p�jdziemy do
wagonika? - Najpierw powiem wam, co ju� mamy. Potem mo�ecie robi� na miejscu
zbrodni, co tylko chcecie. Garwood si�gn�� do kieszeni p�aszcza, wyci�gn��
paczk� mariboro i zacz�� j� otwiera�.
24 - Chyba pyta� mnie pan o papierosa - powiedzia� Bosch. - Tak. To moja paczka
awaryjna. Nie powinienem jej iv og�le otwiera�. Boschowi wydawa�o si� to bez
sensu. Przygl�da� si�, jak Garwood zapali� papierosa, a nast�pnie jego
pocz�stowa�. Harry potrz�sn�� g�ow�. Wsadzi� r�ce do kieszeni, �eby mie�
pewno��, i� si� nie skusi. - Przeszkadza to panu? - zapyta� Garwood, podnosz�c
papierosa do g�ry z drwi�cym u�miechem na twarzy. - Nie mnie, kapitanie. Ja
prawdopodobnie p�uca mam ju� za�atwione. Ale oni... Rider i Edgar zamachali
przecz�co r�kami. Wydawa�o si�, �e oczekuj� na wyja�nienia r�wnie niecierpliwie
jak Bosch. - No dobrze - powiedzia� w ko�cu Garwood. - Oto co wiemy. Ostatni
kurs. Cz�owiek imieniem Elwood... Elwood... momencik. Wyci�gn�� notatnik z tej
samej kieszeni, do kt�rej wepchn�� paczk� papieros�w, i zajrza� do notatek na
pierwszej stronie. - Eidrige, taak, Eidrige. Eidrige Peete. Obs�ugiwa� kolejk�
sam - potrzebny jest do tego tylko jeden cz�owiek, wszystko jest
skomputeryzowane. Mia� ju� zamyka� na noc. W pi�tki ostatni kurs jest o
dwudziestej trzeciej. By�a jedenasta. Przed spuszczeniem wagonika na d�
ostatnim kursem wychodzi do niego, zamyka i rygluje drzwi. Potem wraca tutaj,
wprowadza komend� do komputera i uruchamia kolejk�. Ponownie zajrza� do notatek.
- Wagoniki maj� swoje nazwy. Ten spuszczony na d� to Sinai, podci�gni�ty w g�r�
- Olivet. Operator m�wi, �e nazwano je od biblijnych g�r. Wydawa�o mu si�, �e
Olivet jest pusty, wi�c wyszed�, �eby go zamkn�� - potem musi uruchomi� lini�
jeszcze raz i komputer zatrzymuje na noc wagoniki jeden obok drugiego, po�rodku
tor�w. Wtedy operator ko�czy prac� i idzie do domu. Bosch spojrza� na Rider i
zrobi� gest nad d�oni�, jakby pisa�. Skin�a g�ow�, wyj�a z p�katej torebki
notatnik i d�ugopis. Zacz�a notowa�. - Tyle tylko, �e kiedy Elwood, to znaczy
Eidrige, wyszed� zamkn�� wagonik, znalaz� w nim dwa cia�a. Cofn�� si�, wr�ci�
tutaj i zadzwoni� na policj�. Nad��acie? - Jak na razie tak. Co by�o potem?
Bosch ju� my�la� nad pytaniami, kt�re b�dzie musia� zada� Garwoodowi, a p�niej
zapewne Peete'owi.
- Zast�pujemy palant�w z centrali i wezwanie w ko�cu trafi�o do mnie. Wys�a�em
czterech ludzi, kt�rzy zabezpieczyli miejsce przest�pstwa. - Nie szukali dowod�w
to�samo�ci przy zw�okach? - Nie od razu, ale nic nie znale�li. Dzia�ali
dok�adnie wed�ug regulaminu. Rozmawiali z tym Elridge'em Peete'em, zeszli po
schodach poszuka� �usek i pilnowali wszystkiego porz�dnie, a� przyjechali ludzie
koronera i wzi�li si� do swojej roboty. Portfel i zegarek faceta znikn�y.
Teczka te�, o ile mia� j� przy sobie. Zidentyfikowali sztywniaka po li�cie,
kt�ry mia� w kieszeni. Zaadresowany do Howarda Eliasa. Kiedy go znale�lii,
przyjrzeli si� zw�okom dok�adniej i upewnili si�, �e to ten adwokat. Wtedy,
oczywi�cie, zadzwonili do mnie, ja do Iryinga, on do komendanta, a potem
postanowiono wezwa� was. Powiedzia� to w taki spos�b, jakby bra� udzia� w
podejmowaniu tej decyzji. Bosch wyjrza� przez okno. Ci�gle jeszcze kr�ci�o si� w
pobli�u mn�stwo detektyw�w. - Wydaje si�, �e ci, co tu byli pierwsi, zrobili co�
wi�cej, ni� tylko zadzwonili do pana, kapitanie - rzek� Bosch. Garwood odwr�ci�
si�, �eby wyjrze� przez okno, jakby nigdy nie przysz�o mu do g�owy, �e widok a�
pi�tnastu detektyw�w na miejscu zbrodni jest czym� niezwyk�ym. - Tak
przypuszczam - mrukn�� Garwood. - Okay, co jeszcze? - spyta� Bosch. - Co jeszcze
zrobili, kiedy okaza�o si�, kto to by� i �e nie b�d� prowadzi� �ledztwa? - No
c�, tak jak m�wi�em, pogadali z tym Eldrige'em Pee-te'em i przeszukali okolic�.
Na g�rze i na dole. Oni... - Znale�li jakie� �uski? - Nie. Zab�jca by� ostro�ny.
Zebra� wszystkie. Jednak wiemy, �e strzela� z dziewi�tki. - Sk�d? - Dzi�ki
drugiej ofierze, kobiecie. Pocisk przeszed� na wylot. Uderzy� w metalow� ram�
okna za ni�, sp�aszczy� si� i spad� na pod�og�. Jest zbyt zniekszta�cony, aby
u�y� go do por�wna�, ale mo�na powiedzie�, �e to kaliber dziewi��. Hoff-man
twierdzi, �e gdyby mia� zgadywa�, powiedzia�by, �e to bro� federalnych. Je�li
chodzi o balistyk�, to musicie liczy� na to, �e autopsja podsunie wam lepszy
trop. Je�li tak daleko zajdziecie. Wspaniale, pomy�la� Bosch. Dziewi�tka jest
kalibrem powszechnie u�ywanym w policji. Ale zatrzymanie si�, �eby zebra� �uski,
to by�o nietypowe posuni�cie. Rzadko spotykane.
26 - Wed�ug nich - ci�gn�� Garwood - Elias oberwa� tu� po wej�ciu do wagonika na
dolnej stacji. Facet wszed� za nim i najpierw wpakowa� mu kulk� w ty�ek. - W
ty�ek? - zdziwi� si� Edgar. - W�a�nie. Pierwszy strza� w ty�ek. Widzicie, Elias
w�a�nie wchodzi� do wagonika, wi�c znajdowa� si� kilka stopni powy�ej poziomu
chodnika. Morderca podszed� od ty�u i podni�s� bro� - znalaz�a si� dok�adnie na
wysoko�ci ty�ka ofiary. Wepchn�� mu luf� mi�dzy po�ladki i strzeli� pierwszy
raz. - A potem? - zapyta� Bosch. - No c�, s�dzimy, �e Elias upad� i jako�
obr�ci� si�, �eby zobaczy�, kto go zaatakowa�. Podni�s� r�ce, ale zab�jca
strzeli� wcze�niej. Pocisk przebi� d�o� i uderzy� go prosto w twarz, dok�adnie
pomi�dzy oczy. To pewnie jest strza�, kt�ry by� bezpo�redni� przyczyn� zgonu.
Elias zn�w pad�, tym razem twarz� w d�. Morderca wszed� do wagonika i strzeli�
jeszcze raz, z bliska, w ty� g�owy. Potem podni�s� wzrok i zobaczy� t� kobiet�,
mo�e nawet dopiero w tej chwili. Trafi� j� z jakich� czterech metr�w. Jeden
pocisk w pier�, na wylot, trup. Brak �wiadk�w. Morderca ukrad� portfel i zegarek
Eliasa, zebra� �uski i znikn��. Kilka minut p�niej Peete wci�gn�� wagonik na
g�r� i znalaz� cia�a. Teraz wiecie tyle samo co ja. Bosch i jego partnerzy
milczeli d�u�sz� chwil�. Przebieg wydarze� opowiedziany przez Garwooda nie
pasowa� Boscho-wi, ale nie wiedzia� do�� o miejscu zbrodni, �eby podawa� go w
w�tpliwo��. - Motyw rabunkowy wydaje si� prawdopodobny? - Mnie tak. Wiem, �e nie
spodoba si� to ludziom z po�udniowych dzielnic, ale tak jest. Rider i Edgar
zachowywali kamienne milczenie. - Co z kobiet�? - zapyta� Bosch. - Obrabowano
j�? - Chyba nie. Przypuszczam, �e morderca w og�le nie chcia� wchodzi� do
kolejki. Poza tym prawnik mia� na sobie garnitur za tysi�c dolar�w. To on by�by
celem. - A co z Peete'em? S�ysza� strza�y, krzyk, cokolwiek? - Twierdzi, �e nie.
M�wi, �e generator elektryczny znajduje si� dok�adnie pod pod�og� tego
pomieszczenia. Ha�asuje jak winda t�uk�ca si� ca�y dzie�, wi�c operator nosi
zatycz-ki do uszu. Nigdy nic nie s�yszy. Bosch obszed� ko�a linowe i przyjrza�
si� stanowisku operatora. Dopiero teraz zobaczy� zamontowany nad kas� ma�y
monitor z dzielonym ekranem, na kt�rym widnia�y obrazy An-gels Flight z czterech
kamer wideo - z obu wagonik�w i znad
obydw�ch stacji. W rogu ekranu widoczne by�o ca�e wn�trze Oliyet. Technicy
ci�gle jeszcze pracowali nad cia�ami. Garwood obszed� ko�a linowe od drugiej
strony. - Nic z tego - powiedzia�. - Obraz nie jest zapisywany na ta�mie. S� po
to, �eby operator przed uruchomieniem kolejki m�g� si� upewni�, �e wszyscy
pasa�erowie s� w �rodku i zaj�li miejsca. - Czy on... - Nie patrzy� - przerwa�
mu Garwood, przewidziawszy pytanie. - Wyjrza� tylko przez okno, uzna�, �e
wagonik jest pusty i wci�gn�� go na g�r�, aby pozamyka� drzwi. - Gdzie on jest?
- W Parker. W naszych biurach. S�dz�, �e b�dzie pan musia� tam podjecha� i
pogada� z nim osobi�cie. Kto� z nim tam posiedzi do pa�skiego przybycia. - Jacy�
inni �wiadkowie? - Ani jednego. O jedenastej w nocy tam na dole jest zupe�nie
pusto. Grand Central Market zamykaj� o si�dmej. Opr�cz niego jest tam tylko
kilka biurowc�w. Kilku moich ludzi chcia�o przej�� si� po tym apartamentowcu
obok i popuka� do drzwi. Ale wtedy w�a�nie zidentyfikowali zw�oki i powstrzymali
si�. Bosch przechadza� si� po niewielkim pokoiku i my�la�. Do tej pory zrobiono
bardzo niewiele, a od odkrycia ofiar zab�jstwa min�y ju� cztery godziny.
Niepokoi�o go to, cho� rozumia� powody op�nienia. - Sk�d Elias znalaz� si� w
Angels Flight? - zapyta� Gar-wooda. - Ustalili to, zanim si� wycofali? - C�, na
pewno chcia� dosta� si� na g�r�, nie s�dzi pan? - Dajmy spok�j, kapitanie, je�li
pan wie, czemu nie zaoszcz�dzi nam pan czasu? - Nie wiemy, Harry. Sprawdzili�my
w wydziale komunikacji, mieszka w Baldwin Hilis. To daleko od Bunker Hill. Nie
wiem, dlaczego wje�d�a� na g�r�. - A sk�d tu przyjecha�? - To troch� �atwiejsze.
Biuro Eliasa jest tu niedaleko, na Trzeciej. W Bradbury Building. Pewnie
przyszed� stamt�d. Ale dok�d si� udawa�... - Okay, a co z kobiet�? - Zupe�nie
nic. Moi ch�opcy nawet nie zacz�li jej sprawdza�, kiedy kazano nam si� wycofa�.
Garwood rzuci� papierosa na pod�og� i rozdepta� obcasem. Bosch uzna�, �e
wprowadzenie si� sko�czy�o. Postanowi� spr�bowa� sprowokowa� kapitana.
28 - Jest pan wkurzony, kapitanie? - Na co? - �e kazano si� wam wycofa�. �e
pa�scy ludzie s� na li�cie podejrzanych. Na w�skich wargach Garwooda zaigra�
s�aby u�miech. - Nie, wcale nie jestem z�y. Rozumiem stanowisko komendanta. -
Czy pa�scy ludzie zamierzaj� z nami wsp�pracowa� w tej sprawie? Po kr�tkim
wahaniu Garwood skin�� g�ow�. - Oczywi�cie. Im szybciej zaczn� wsp�pracowa�,
tym szybciej pan ich oczy�ci. - I pan im to powie? - Dok�adnie to im powiem. -
Doceniamy to, kapitanie. Prosz� mi powiedzie�, jak pan my�li, kt�ry z pa�skich
ludzi m�g�by to zrobi�? Wargi Garwooda u�o�y�y si� teraz w szeroki u�miech.
Bosch przyjrza� si� jego po��k�ym od nikotyny z�bom i przez chwil� odczuwa�
zadowolenie, �e pr�buje rzuci� palenie. - Jeste� bystrym facetem, Harry.
Pami�tam. Nie powiedzia� nic wi�cej. - Dzi�kuj�, kapitanie. Lecz czy zna pan
odpowied� na to pytanie? Garwood podszed� do drzwi i otworzy� je. Przed wyj�ciem
odwr�ci� si� i spojrza� na nich. Jego wzrok prze�lizgiwa� si� z Edgara na Rider
i Boscha. - To nie by� jeden z moich ludzi, detektywi. Gwarantuj�. Obranie tego
kierunku b�dzie czyst� strat� czasu. - Dzi�kuj� za rad� - powiedzia� Bosch.
Garwood wyszed� i zamkn�� drzwi. - Jeezu - odezwa�a si� Rider. - Zupe�nie jak
Boris Kar-loff albo kto� w tym stylu. Czy ten facet pojawia si� wy��cznie w
nocy? Bosch u�miechn�� si� i skin�� g�ow�. - Pan Osobowo�� - mrukn��. - No
dobrze, co do tej pory wydumali�cie? - Uwa�am, �e jeste�my w epicentrum -
powiedzia�a Rider. - Ci faceci nie zaczynali �ow�w, bo nie mieli jeszcze punktu
zaczepienia. - Taak, wspaniale, wydzia� zab�jstw, a co�cie my�leli? -odezwa� si�
Edgar. - Oni nie ryzykuj�, zawsze postawi� na ��wia przeciwko kr�likowi. A
je�liby mnie kto pyta�, jeste�my udupieni, oboje, Kiz, ty i ja. Nie mo�emy
wygra�. Niebieska rasa, a w dup� mnie poca�ujcie.
Bosch ruszy� do drzwi. - Chod�my si� rozejrze� - rzek�, ucinaj�c dyskusj�.
Wiedzia�, ze obawy Edgara s� uzasadnione, ale w tym momencie zastanawianie si�
nad tym jedynie mog�o wprowadzi� dodatkowe zamieszanie. - Mo�e co� nam wpadnie
do g�owy zanim Irving zechce zn�w z nami pogada�. Przed stacj� by�o coraz mniej
detektyw�w. Bosch obserwowa�, jak Garwood i jego ludzie przecinaj� plac,
kieruj�c si� ku swoim samochodom. Zauwa�y� Irvinga stoj�cego ko�o wagonika,
rozmawiaj�cego z Castainem i trzema detektywami. Bosch nie zna� ich, ale
za�o�y�, �e nale�eli do wydzia�u spraw wewn�trznych. Zast�pca komendanta m�wi�
co� energicznie, jednak tak cicho, �e nie by�o s�ycha� s��w. Bosch nie bardzo
wiedzia�, co robili tu faceci z Wewn�trznego, lecz zaczyna� mie� coraz gorsze
przeczucia. Spostrzeg� Frankiego Sheehana z wolna pod��aj�cego za Garwoodem i
jego grup�. Zamierza� odjecha�, ale wyra�nie si� waha�. Bosch skin�� mu g�ow�. -
Teraz wiem, co mia�e� na my�li, Frankie - powiedzia�. - Taak, Harry, pewnego
dnia zmoczysz ty�ek... - Prawda. Wynosisz si� st�d? - Tak, kapitan kaza� nam
wszystkim zje�d�a�. Bosch podszed� bli�ej i �ciszy� g�os. - Chodzi ci co�
ciekawego po g�owie? Sheehan popatrzy� na wagonik, jakby dopiero teraz zacz��
zastanawia� si�, kto te� m�g� zabi� tych dwoje w �rodku. - Nic poza oczywistymi
rzeczami, na kt�re szkoda czasu. Ale przecie� ty musisz traci� na to czas,
prawda? Wzi�� pod uwag� absolutnie wszystko. - Tak. Masz pomys�, od kogo
powinienem zacz��? - Jasne, ode mnie. - Frankie u�miechn�� si� szeroko. -
Nienawidzi�em tego nad�tego bubka. Wiesz, co zrobi�? Zamierzam teraz znale��
nocny monopolowy i kupi� najlepsz� irlandzk� whisky, jak� maj�. B�d� �wi�towa�,
Hieronimie. Bo Howard Elias to by� kawa� jeba�ca. Bosch skin�� g�ow�. W�r�d
policjant�w okre�lenie to u�ywane by�o niezmiernie rzadko. S�yszeli je bardzo
cz�sto, ale
nie u�ywali go. Wi�kszo�� traktowa�a je jak co� najgorszego, co mo�na o kim�
powiedzie�. Znaczy�o jedno: �e ten cz�owiek jest zdeprawowany, nie ma za grosz
szacunku dla str��w prawa, a co za tym idzie - dla regu� obowi�zuj�cych w
spo�ecze�stwie. Zab�jcy policjant�w zawsze byli najgorszymi je-ba�cami,
bezwzgl�dnie. Howard Elias r�wnie� znajdowa� si� na tej li�cie. Na pierwszym
miejscu. Sheehan zasalutowa� symbo