1464
Szczegóły |
Tytuł |
1464 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
1464 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 1464 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
1464 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Autor: Robert Silverberg
Tytul: Podr� do wn�trza
(Chiprunner)
Z "NF" 2/92
Mia� pi�tna�cie lat, ale wygl�da� na
dziewi��dziesi�ciolatka, i to w dodatku marnie si�
trzymaj�cego. Zna�em zar�wno jego matk�, jak i ojca -
obecnie rozwiedzeni, pracowali w Krzemowej Dolinie i
zajmowali w swoich firmach bardzo eksponowane stanowiska.
Ka�de z osobna poprosi�o mnie, �ebym spr�bowa� si� nim
zaj��. Jego sk�ra by�a b��kitnoszara, ciasno opi�ta na
wystaj�cych ko�ciach policzkowych, oczy tak�e szare, du�e,
g��boko osadzone, ramiona przypomina�y patyki, a w�skie usta
by�y zaci�ni�te w grymasie wyra�aj�cym irytacj�.
Wed�ug informacji zawartych w le��cej przede mn� na biurku
karcie mia� sto siedemdziesi�t centymetr�w wzrostu i wa�y�
trzydzie�ci trzy kilogramy. Chodzi� do trzeciej klasy jednej z
najlepszych prywatnych szk� �rednich w okr�gu Palo Alto. Jego
IQ wynosi� 161, co wida� by�o ju� na pierwszy rzut oka.
Stanowi�o to dla mnie spore zaskoczenie, bowiem wi�kszo�� moich
pacjent�w jest przygn�biona, zamkni�ta w sobie, niepewna i
nie�mia�a, przypominaj�c ledwo poruszaj�ce si� zw�oki. W jego
przypadku o niczym takim nie mog�o by� mowy. Wkr�tce okaza�o
si�, �e czekaj� na mnie jeszcze inne niespodzianki.
- Twoi rodzice powiedzieli mi, �e zamierzasz zaj�� si�
hardware'ow� cz�ci� przemys�u komputerowego - zacz��em zgodnie
ze standardow� procedur�, polegaj�c� na nawi�zaniu z pacjentem
bli�szego kontaktu.
Zbi� mnie z tropu jednym kwa�nym spojrzeniem.
- Pan zawsze w ten spos�b zaczyna? "Opowiedz mi o swoim
ulubionym hobby, ch�opczyku?" Je�eli nie ma pan nic przeciwko
temu, to lepiej darujmy sobie te bzdury i od razu przejd�my do
rzeczy. Zdaje si�, �e chcia� mnie pan zapyta� o to, jak jem.
Zdumia�o mnie, jak �atwo w ci�gu trzydziestu sekund uda�o
mu si� przej�� inicjatyw�. Nie mog�em powstrzyma� si� od
por�wnania go z moimi innymi rozm�wcami, nieszcz�snymi,
smutnymi istotami, z kt�rych musia�em wyci�ga� s�owo po s�owie.
- Szczerze m�wi�c, ch�tnie porozmawia�bym tak�e na temat
najnowszych osi�gni�� w przemy�le komputerowym - odpar�em, w
dalszym ci�gu staraj�c si� zachowa� dobrotliwy ton.
- Wydaje mi si�, �e nie rozmawia pan o tym zbyt cz�sto,
bo inaczej nie u�y�by pan zwrotu "hardware'owa cz��", ani
nawet "przemys� komputerowy". My ju� nie stosujemy takich
wy�wiechtanych okre�le�. - W jego wysokim g�osie wyra�nie
s�ycha� by�o t�umiony z trudem gniew. - Dalej, doktorze,
chwy�my od razu byka za rogi; uwa�a pan, �e cierpi� na
anoreksj�, prawda?
- C�...
- Wiem wszystko o anoreksji. To choroba psychiczna
rozwijaj�ca si� na podk�adzie pr�no�ci, na kt�r� zapadaj�
przede wszystkim dziewcz�ta. G�odz� si�, poniewa� chc� by�
pi�kne, a ci�gle im si� wydaje, �e s� za grube. Ja nie
jestem pr�ny, doktorze, a poza tym nie jestem dziewczyn�.
Nawet pan powinien ju� chyba to zauwa�y�.
- Timothy...
- Chc� panu jasno i wyra�nie powiedzie�, �e nie mam
�adnych k�opot�w z jedzeniem i �e nie cierpi� na nic, co
kwalifikowa�oby mnie do czubk�w. Ca�y czas doskonale zdaj�
sobie spraw� z tego, co robi�. Przyszed�em tu tylko po to, �eby
przesta�a mnie dr�czy� matka, kt�ra wbi�a sobie do g�owy, �e
chc� zag�odzi� si� na �mier�. Kaza�a mi si� do pana
zg�osi�, wi�c jestem, jasne?
- Jasne - odpar�em i wsta�em z fotela. Jestem wysokim
m�czyzn� o pot�nych ramionach i gdy trzeba, potrafi� sprawia�
wra�enie jeszcze pot�niejszego. Uda�o mi si� uzyska� to, co
chcia�em, bowiem przez twarz Timothy'ego przemkn�� cie�
strachu. Czasem, kiedy terapeucie zale�y na narzuceniu swojego
autorytetu, najlepiej skutkuj� w�a�nie takie, najprostsze
metody. - A teraz pom�wmy o jedzeniu, Timothy. Co jad�e�
dzisiaj na obiad?
Wzruszy� ramionami.
- Kawa�ek chleba i troch� sa�aty.
- To wszystko?
- Jeszcze szklank� wody.
- A na �niadanie?
- Nie jadam �niada�.
- Ale za to z pewno�ci� zjesz obfit� kolacj�?
- Mo�e jak�� ryb�, jeszcze nie wiem. Moim zdaniem
jedzenie to nic ciekawego.
Skin��em g�ow�.
- Timothy, czy m�g�by� pracowa� na swoim komputerze,
gdyby� nie w��czy� go do sieci?
- To dosy� protekcjonalne pytanie, doktorze.
- Rzeczywi�cie. W takim razie zapytam ci� wprost: czy
my�lisz, �e mo�esz zmusi� swoje cia�o do dzia�ania, nie
dostarczaj�c mu paliwa?
- Moje cia�o dzia�a ca�kiem dobrze - odpar� buntowniczym
tonem.
- Doprawdy? A powiedz mi, jaki sport uprawiasz?
- Sport? - powt�rzy� z takim wyrazem twarzy, jakby
us�ysza� to s�owo po raz pierwszy w �yciu.
- Chyba wiesz, �e normalna waga osoby w twoim wieku i
twojego wzrostu powinna wynosi�...
- We mnie nie ma nic normalnego, doktorze, wi�c dlaczego
akurat waga mia�aby by� normalna?
- Bo by�a, a� do chwili, kiedy nagle przesta�e� je��.
Twoja rodzina bardzo si� o ciebie niepokoi.
- Nic mi nie b�dzie - powt�rzy� ponuro.
- Chyba chcia�by� by� zdrowy, prawda?
Przez d�ug�, mro��c� krew w �y�ach chwil� wpatrywa� si� we
mnie oczami, w kt�rych wyra�nie widzia�em - albo wydawa�o mi
si�, �e widz� - migocz�ce iskierki nienawi�ci.
- Chcia�bym znikn�� - powiedzia� wreszcie.
Tej nocy �ni�o mi si�, �e znikn��em. Sta�em nagi i samotny
na p�ycie szarego metalu po�rodku rozleg�ej, pustej r�wniny
pod z�owrogim niebem koloru miedzi i w pewnej chwili zacz��em
si� zmniejsza�. Bardzo cz�sto w pod�wiadomo�� terapeuty zapada
to, co us�yszy w swoim gabinecie; nazywamy to kontr-
przeniesieniem. Mala�em coraz bardziej. Na powierzchni metalu
pojawi�y si� otwory, kt�re wkr�tce zamieni�y si� w kratery o
poszarpanych kraw�dziach, a potem w rozleg�e przepa�ci i
w�wozy. Nad moj� g�ow� migota� ob�ok �wiec�cego py�u. Ziarenka
piasku, plamki i drobinki py�u przybra�y rozmiary ogromnych
g�az�w. Robi�em si� coraz mniejszy i mniejszy. Wok� mnie
pojawi�y si� jakie� stworzenia, z kt�rych istnienia nie
zdawa�em sobie do tej pory sprawy, przera�aj�ce, w�ochate
potwory o niezliczonej liczbie odn�y. Czyni�y gro�ne ruchy, ale
ja mala�em nadal i wkr�tce wszystkie znikn�y. W powietrzu
ta�czy�o mrowie dr��cych, goni�cych za sob� szale�czymi
zygzakami cz�steczek. Wirowa�y, od czasu do czasu
uderzaj�c w moje cia�o, pozbawiaj�c mnie na moment tchu w
piersi i popychaj�c we wszystkie strony. Unosi�em si�,
zatacza�em i przewraca�em, nie mog�c w �aden spos�b nad tym
zapanowa�, czuj�c na sobie pulsuj�ce uderzenia o�lepiaj�cego
�wiat�a. Nic nie mog�o powstrzyma� mego szale�czego
zmniejszania, a� wreszcie w pewnej chwili wymkn��em si�
zupe�nie z kr�lestwa materii. Doko�a t�oczy�y si� promieniuj�ce
oboj�tnym blaskiem twory - chyba protony i elektrony, ale sk�d
mog�em wiedzie�? - wytwarzaj�c co jaki� czas snopy iskier,
kojarz�ce mi si� z wybuchami radosnego �miechu. Powtarza�y mi,
�ebym natychmiast opu�ci� ich kr�lestwo, bowiem w przeciwnym
razie czeka mnie okropna �mier�. Zobaczy� �wiat w ziarnku
piasku - napisa� Blake. Tak. A Eliot powiedzia�: Poka�� ci
strach w gar�ci py�u. Kurczy�em si� coraz bardziej, a potem
obudzi�em si�, przera�ony, mokry od potu i zupe�nie sam.
Zazwyczaj pacjent jest ca�kowicie niekomunikatywny, wi�c
rozmawia si� z rodzicami, rodze�stwem, nauczycielami,
przyjaci�mi, z ka�dym, kto mo�e podsun�� spos�b nawi�zania
kontaktu. Anoreksja jest �miertelnie gro�n� chorob�.
Zapadaj� na ni� przede wszystkim dziewcz�ta lub kobiety w
wieku dwudziestu kilku lat; trac� kompletnie samoocen� i nie
odbieraj� �adnych bod�c�w zmuszaj�cych do poszukiwania i
spo�ywania �ywno�ci, jakie wysy�a ka�de zdrowe cia�o.
Jedzenie jest wrogiem i nale�y go za wszelk� cen� unika�.
Jedz� tylko wtedy, kiedy s� do tego zmuszone,i jak najmniej.
Nie zdaj� sobie sprawy, �e robi� si� zatrwa�aj�co chude.
Kiedy ka�e im si� rozebra� i stan�� przed lustrem, pokazuj�
na swoim wyniszczonym ciele wyimaginowane fa�dy t�uszczu.
Czasem nawet intensywna terapia nie jest w stanie
powstrzyma� tego procesu i po przekroczeniu pewnego punktu
zaczyna si� nieodwracalny marsz ku �mierci.
- By� zawsze nadzwyczaj inteligentny - powiedzia�a matka
Timothy'ego, pi��dziesi�cioletnia, interesuj�ca kobieta, zawsze
zadbana i elegancka, pe�ni�ca w jednej z najwi�kszych firm w
Krzemowej Dolinie funkcj� wiceprezesa do spraw finansowych.
Pozna�em j� w charakterystyczny dla Kalifornii spos�b: jej
obecny m�� by� kiedy� m�em mojej pierwszej �ony. - Nauczyciele
m�wili, �e jest geniuszem. Ale zawsze by� jaki� dziwny, jakby
zamy�lony czy ponury. Nieraz zastanawia�am si�, czy przypadkiem
czego� nie za�ywa, cho� oczywi�cie dzieciaki ju� tego teraz nie
robi�. - Timothy by� jej jedynym dzieckiem z pierwszego
ma��e�stwa. - Jestem przera�ona, kiedy widz�, jak si� w ten
spos�b umartwia. Za ka�dym razem mam ochot� potrz�sn�� nim i
wcisn�� mu si�� do gard�a lody, d�em, p�atki na mleku czy
cokolwiek, a potem ju� tylko chc� go przytuli� i p�aka�.
- Powinien ju� zacz�� si� goli� - powiedzia� jego ojciec,
pracuj�cy dla laboratori�w Stanford AI. Cz�sto grywali�my razem
w tenisa. - Ja w tym wieku ju� si� goli�em i ty pewnie te�.
Jakie� trzy lub cztery miesi�ce temu podejrza�em go
przypadkiem, kiedy bra� prysznic. Jeszcze jest dzieckiem.
Pi�tna�cie lat i ani jednego w�oska na ciele. To przez to
niedo�ywienie, prawda? Brak wystarczaj�cej ilo�ci pokarmu
op�nia rozw�j fizyczny.
- Ca�y czas pr�buj� co� w niego wmusi� - wyzna� jego
przyrodni brat Mick. - Przyje�d�a do nas na weekendy i
wi�kszo�� czasu sp�dza przy komputerze, ale nieraz udaje mi si�
go gdzie� wyci�gn��. Kupujemy mu hot doga albo hamburgera, a on
kiwa g�ow�, m�wi dzi�kuj� i udaje, �e je, ale wyrzuca go
natychmiast, kiedy tylko wydaje mu si�, �e nikt na niego nie
patrzy. Naprawd�, jest strasznie dziwny. I okropny. Kiedy si�
go widzi, z tymi jego stercz�cymi �ebrami, to zupe�nie tak,
jakby patrzy�o si� na jak�� posta� z horroru.
- Chcia�bym znikn�� - powiedzia� Timothy.
Przychodzi� w ka�dy wtorek i czwartek na jednogodzinne
seanse. Pocz�tkowo we wszystkim, co m�wi�, pobrzmiewa�a wyra�na
nuta wrogo�ci i niedowierzania. Jako zupe�ny laik zada�em mu
kilka pyta� na temat najnowszych osi�gni�� w dziedzinie
komputer�w, a on odpowiada� mi monosylabami, nie staraj�c si�
nawet ukry� pogardy dla mojej ignorancji. Po pewnym czasie
jednak niekt�re pytania zacz�y wzbudza� jego zainteresowanie i
zdarza�o si�, �e zapomina� o swojej irytacji i udziela� mi
znacznie d�u�szej odpowiedzi, zag��biaj�c si� przy okazji w
r�ne dziedziny swego kr�lestwa. Nawet nie stara�em si� udawa�,
�e cokolwiek rozumiem. Wiedzia�em, �e w�a�nie w taki spos�b uda
mi si� do niego najbardziej zbli�y�, ale zdawa�em sobie
jednocze�nie spraw� z tego, �e gaw�dz�c z nim przez godzin� o
komputerach nie zdo�am uzyska� �adnych efekt�w terapeutycznych.
Kiedy tylko pr�bowa�em skierowa� nasz� rozmow� na temat
jedzenia, natychmiast robi� si� nadzwyczaj ostro�ny, co zreszt�
�atwo by�o przewidzie�. Da� mi jasno do zrozumienia, �e to, co
i jak je, jest wy��cznie jego osobist� spraw�, kt�rej nie ma
ochoty omawia� ani ze mn�, ani z kimkolwiek innym. Jednak
zawsze, kiedy o tym m�wi�, na jego twarzy pojawia� si� blask
przywodz�cy na my�l wyg�odnia�ego artyst� Kafki; sprawia�
wra�enie dumnego ze swoich osi�gni�� i wydawa�o si�, jakby
nawet oczekiwa� podziwu dla zmy�lno�ci, z jak� udawa�o mu si�
unika� przyjmowania posi�k�w.
W przypadkach, kiedy mamy do czynienia z anoreksj�,
nadmierna bezpo�rednio�� na pocz�tkowych etapach terapii
mo�e przynie�� wi�cej szkody ni� po�ytku. Pacjentka k o c h a
swoj� chorob� i opiera si� wszelkim pr�bom zmierzaj�cym
do wyleczenia. W zwi�zku z tym moje rozmowy z Timothy'ym
dotyczy�y g��wnie jego nauki, koleg�w ze szko�y i
przyrodniego rodze�stwa. Post�p, jakiego dokonywa�em, by�
obezw�adniaj�co powolny i przebiega� bardzo okr�n� drog�.
Najgorsza by�a nie opuszczaj�ca mnie ani na chwil�
�wiadomo��, �e nie mam du�o czasu. Wyniki przeprowadzanych w
szkole bada� wskazywa�y na to, �e ch�opiec znajduje si� w
bardzo powa�nym stanie: nast�pi�o znaczne os�abienie ko�ci,
degeneracja tkanki mi�niowej, niekorzystne zmiany w
elektrolicie i wydzielaniu hormon�w. Ju� nied�ugo zamiast
stosowania psychoterapii mog�a zaj�� konieczno��
hospitalizacji, a w gruncie rzeczy nikt nie by� w stu
procentach pewien, czy i na to nie by�o ju� za p�no.
Timothy doskonale zdawa� sobie spraw� z niebezpiecze�stwa,
ale w og�le si� tym nie przejmowa�.
Da�em mu do zrozumienia, �e nie zamierzam go do niczego
zmusza�. Powiedzia�em mu wprost, �e je�eli o mnie chodzi, to
mo�e nawet zag�odzi� si� na �mier�, je�li tak bardzo mu na tym
zale�y, ale jako psychologa maj�cego ambicje pomagania
ludziom, bardzo interesuje mnie ustalenie przyczyn jego
post�powania, i to wcale niekoniecznie po to, �eby go ratowa�,
lecz by pom�c innym pacjentom, kt�rzy byliby uzyskaniem takiej
pomocy zainteresowani. Uwierzy� mi, bowiem wyraz jego twarzy
uleg� pewnej zmianie, za� on sam z�agodzi� nieco swoje
nastawienie. By�o to ju� nasze pi�te spotkanie i czu�em, �e
jego op�r mo�e lada chwila p�kn��. Zaczyna� o mnie my�le� nie
jak o jednym z nieprzyjaci�, lecz jak o neutralnym,
pozbawionym emocji obserwatorze. Nast�pny krok polega� na tym,
�eby zmusi� go do dostrze�enia we mnie sprzymierze�ca -
ja i ty, rami� w rami� przeciwko n i m. Opowiedzia�em mu
troch� o moim dzieci�stwie i trudnej m�odo�ci, traktuj�c to jak
kilka sznurk�w szklanych paciork�w zaoferowanych z my�l� o
wymianie.
- Dok�d chcesz p�j��, kiedy uda ci si� znikn��? -
zapyta�em wreszcie.
Chwila okaza�a si� dobrze dobrana, za� rezultaty przesz�y
moje naj�mielsze oczekiwania.
- Czy wie pan, co to jest uk�ad scalony?
- Oczywi�cie - odpar�em.
- Tam w�a�nie wchodz�.
Nie "chcia�bym tam wej��", tylko po prostu "wchodz�".
- Opowiedz mi o tym - poprosi�em.
- Natur� rzeczywisto�ci mo�na pozna� tylko wtedy, je�li
si� jej dok�adnie przyjrze� - powiedzia�. - Najdok�adniej, jak
tylko mo�na. We�my na przyk�ad te fantastyczne mikroprocesory -
s� mniejsze od paznokcia, a maj� mo�liwo�ci pi��dziesi�t razy
wi�ksze od dawnych komputer�w. Co si� w nich n a p r a w d �
dzieje? Ot� ja w�a�nie wchodz� w nie i patrz�. To jakby co� w
rodzaju transu: koncentruj� si� coraz bardziej i bardziej, a
potem zaczynam schodzi� w d�, do wn�trza, coraz g��biej. -
Roze�mia� si� ochryple. - My�li pan pewnie, �e to tylko jaki�
mistyczny be�kot, prawda? Waha si� pan mi�dzy dwoma
interpretacjami: jedn�, �e jestem po prostu postrzelonym
szczeniakiem i drug�, �e ma pan do czynienia z nie lada
spryciarzem, karmi�cym pana stekiem bzdur, �eby tylko nie
przej�� do sedna sprawy. Czy nie mam racji, doktorze?
- Kilka tygodni temu mia�em sen, w kt�rym stawa�em si�
niesko�czenie ma�y - odpar�em. - W�a�ciwie to by� bardziej
koszmar ni� sen, ale mimo to wr�cz fascynuj�cy, cho� zarazem
okropny. Zszed�em a� do poziomu moleku�, staj�c si� mniejszy od
ziaren piasku, bakterii, a potem nawet elektron�w i proton�w,
czy te� czego�, co wed�ug mnie nimi by�o.
- Jakie �wiat�o by�o tam, gdzie pan dotar�?
- O�lepiaj�ce. Bezustannie pulsowa�o.
- Jaki mia�o kolor?
- Wszystkie kolory na raz.
Spojrza� mi w oczy.
- To prawda!
- Widzia�e� to samo?
- Tak. Nie. - Poruszy� si� niepewnie. - Jak mog� panu
powiedzie�, skoro pan te� to widzia�? Tak, to by�o co� w
rodzaju pulsuj�cego strumienia, sk�adaj�cego si� ze wszystkich
mo�liwych kolor�w.
- Opowiedz mi co� jeszcze.
- O czym?
- O tym, co czujesz, kiedy si� zmniejszasz.
Popatrzy� na mnie z wy�szo�ci� jak nauczyciel na ucznia.
- Wie pan, jakiej wielko�ci jest uk�ad scalony? Powiedzmy,
na przyk�ad MOSFET?
- MOSFET?
- Tranzystor polowy typu metal-tlenek-p�przewodnik -
wyja�ni�. - Najnowsze maj� �rednic� jednego mikrometra, czyli
dziesi�� do minus sz�stej metra. Inaczej m�wi�c, to jedna
milionowa metra. S� ma�e, ale daleko im jeszcze do poziomu
molekularnego. Na jednym mikrometrze mo�na zmie�ci� oko�o
dwustu ameb albo ca�� armi� wirus�w. Tam w�a�nie schodz�, do
korytarzy, w kt�rych bezustannie �migaj� elektrony. Oczywi�cie,
nie widz� ich. Nie zobaczy�bym ich nawet wtedy, gdybym sta� si�
jeszcze mniejszy, tylko co najwy�ej m�g�bym wyliczy� ich
najbardziej prawdopodobne trasy, ale za to je c z u j �.
Biegam wraz z nimi korytarzami i kana�ami, wciskaj�c si� we
wszystkie szpary i poznaj�c teren, �ebym m�g� si� czu� jak u
siebie w domu.
- Jak wygl�daj� elektrony?
- Podobno �ni�o si� to panu, wi�c niech mi pan powie.
- Przypominaj� iskry albo ob�ok �wiec�cych, p�dz�cych z
ogromn� pr�dko�ci� b�belk�w.
- Wyczyta� pan to w kt�rym� ze swoich fachowych czasopism?
- Ja to widzia�em - odpar�em. - A raczej czu�em w swoim
�nie.
- Tak jest naprawd�! - By� spocony, na policzki wyst�pi�y
mu intensywne rumie�ce, d�onie wyra�nie dr�a�y, a ca�e cia�o
rozpali�o si� metaboliczn� gor�czk�, jakiej jeszcze u niego nie
widzia�em. Wygl�da� jak szkielet, kt�ry w�a�nie zszed� z kortu
po bardzo zaci�tym meczu. - Czy jest pan pewien, �e to by�
tylko sen? - zapyta� nachylaj�c si� do mnie i po raz pierwszy
pozwalaj�c sobie na okazanie wobec mnie ca�ej swojej s�abo�ci.
- Jest pan pewien, �e nie by� pan tam naprawd�?
Kafka mia� racj�; osobie cierpi�cej na anoreksj� przede
wszystkim zale�y na okazaniu swych nadzwyczajnych zdolno�ci.
"Popatrzcie - m�wi - jaka jestem niezwyk�a. Posiadam
niespotykany dar. Potrafi� w pe�ni zapanowa� nad moim cia�em.
Odmawiaj�c przyjmowania pokarm�w przej�am kontrol� nad moim
losem. Dysponuj� nadzwyczajn� si�� woli. Czy wy umiecie
narzuci� sobie tak� dyscyplin�? Czy potraficie to zrozumie�?
Oczywi�cie, �e nie. Tylko ja jestem do tego zdolna." Nadmierna
oty�o�� stanowi tutaj jedynie ma�o istotny pretekst, bowiem
przede wszystkim chodzi o zademonstrowanie niezwyk�ych
umiej�tno�ci, udowodnienie, �e jest si� zdolnym osi�gn�� co�
nadzwyczajnego i pokazanie �wiatu, jak wyj�tkowym jest si�
cz�owiekiem. Surowa dieta stanowi tylko �rodek do osi�gni�cia
innego celu: uzyskania kontroli nad swoim cia�em, �yciem, a
wreszcie nad ca�ym fizycznym �wiatem.
Zacz�� nieco lepiej wygl�da�. Na jego policzkach pojawi�
si� �lad rumie�c�w, za� on sam wydawa� si� bardziej odpr�ony i
jakby mniej nerwowy. Odnios�em nawet wra�enie, jakby troch�
przyty�, cho� wyniki bada�, jakie otrzymywa�em od szkolnego
lekarza, nie potwierdza�y moich obserwacji; czasem waga
wskazywa�a kilogram lub dwa wi�cej, czasem mniej, lecz nic nie
�wiadczy�o o tym, �e rozpocz�� si� sta�y przyrost ci�aru
cia�a. Z rozm�w z jego matk� wynika�o, �e miewa� okresy
nieznacznie wi�kszego zainteresowania jedzeniem, ale zaraz
potem nast�powa� powr�t do �cis�ej diety albo niech�tnego,
powolnego prze�uwania. Z ca�� pewno�ci� trudno by�o uzna� te
wyniki za zach�caj�ce, lecz mia�em granicz�ce z pewno�ci�
przeczucie, �e zaczynam wreszcie nawi�zywa� z nim kontakt i �e
znajduj� si� na pocz�tku drogi, kt�r� uda mi si� odci�gn�� go
od skraju przepa�ci.
- Po to, �eby si� tam dosta�, musz� si� sta� ca�kowicie
niewa�ki - powiedzia� Timothy. - Zupe�nie dos�ownie. To, co do
tej pory osi�gn��em, to dopiero pocz�tek. Musz� jeszcze straci�
ca�� reszt�.
- Dopiero pocz�tek, powiadasz? - powt�rzy�em do g��bi
poruszony i zapisa�em co� szybko w notesie.
- Jestem ju� w stanie wyruszy� w drog�, ale na razie nie
mog� nigdzie dotrze�. W chwili, gdy docieram do strukturalnych
rejon�w uk�adu scalonego, napotykam barier� nie do przebycia.
- A wi�c jednak docierasz do jego wn�trza?
- Owszem, ale nie osi�gam prawdziwego zrozumienia, na
kt�rym mi przede wszystkim zale�y. By� mo�e wina le�y po jego
stronie, a nie po mojej. Mo�e osi�gn��bym to, co zamierzam,
gdybym mia� do dyspozycji uk�ad scalony wykorzystuj�cy zjawisko
studni kwantowej, ale taki jeszcze nie zosta� skonstruowany, a
nawet je�li zosta�, to i tak nie zdob�d� do niego dost�pu. Wie
pan, chcia�bym zabra� si� z falami prawdopodobie�stwa.
Chcia�bym by� tak ma�y, �eby z�apa� si� jakiego� elektronu i
przeby� wraz z nim ca�� drog�. - Jego oczy p�on�y wewn�trznym
blaskiem. - Je�li pan chce, niech pan porozmawia o tym z moim
bratem albo z kimkolwiek. Ci, kt�rzy tego nie rozumiej�,
uwa�aj� mnie za wariata, zreszt� podobnie jak pozostali.
- Mnie mo�esz o tym powiedzie�, Timothy.
- Uk�ad scalony to w gruncie rzeczy miliardy
mikroskopijnych, st�oczonych jeden przy drugim tranzystor�w. S�
wykonane z krzemu lub germanu, zanieczyszczonego dodatkami
boru, arsenu lub jeszcze innych pierwiastk�w. Po jednej stronie
warstwy izolacyjnej tranzystora znajduj� si� cz�steczki typu n,
po drugiej typu p. Kiedy przez bramk� zaczyna dop�ywa� pr�d,
elektrony przenosz� si� na stron� p, poniewa� ma ona potencja�
dodatni, za� cz�steczki na�adowane dodatnio uciekaj� na stron�
n. W zwi�zku z tym ka�dy, nawet najprostszy obw�d logiczny... -
przerwa�. - Nad��a pan?
- Mniej wi�cej. Powiedz mi, co czujesz, kiedy zaczynasz
si� zag��bia� do wn�trza uk�adu.
Na pocz�tku jest nag�e poruszenie i przyp�yw ekstatycznej
si�y; nie ma mowy o �adnym spadaniu, raczej ju� o unoszeniu si�
w przestrzeni. Pod�oga znika z pola widzenia, a w chwil� potem
nadchodzi niewyobra�alne zwielokrotnienie percepcji - w jeszcze
przed chwil� pustym, zdawa�oby si�, powietrzu, zaczynaj�
ta�czy� drobinki py�u, za� �wiat�o nabiera zupe�nie nowych
cech, odbijaj�c si� i migocz�c w niesamowity spos�b. �wiat
zaczyna si� zmienia�. Znajome kszta�ty - st�, krzes�o,
komputer - znikaj� w miar� jak obserwator zbli�a si� do samej
ich istoty, dostrzegaj�c z�o�on� struktur� i urozmaicenie
powierzchni. To ju� nie las, a poszczeg�lne drzewa. Wszystko
jest zrobione z czego�, ale nic nie jest jednolicie solidne.
Drewno i metal zamieniaj� si� w labirynty w��kien, sieci i
po��cze�. Otwieraj� si� coraz to nowe w�wozy i bezdenne
przepa�ci. W�drowiec zbli�a si� do nich, niesiony niczym pi�rko
podmuchami molekularnego wiatru.
Nie jest to �atwa podr�. �wiat staje si� coraz bardziej
ziarnisty. Trzeba przedziera� si� przez niewidzialn� zamie�
szalej�cych cz�steczek tlenu i azotu, hamuj�c� ka�dy,
najmniejszy nawet krok. Przed w�drowcem le�y stanowi�cy cel
jego wyprawy uk�ad, b�yszcz�cy niczym promienista Valhalla.
Trzeba przesta� my�le� o przeciwno�ciach i rozpocz�� szale�czy
bieg. Na niebie rozb�yskuj� gigantyczne t�cze, rozlewaj�c
o�lepiaj�ce strugi najczystszych barw i uderzaj�c z si�� gotow�
wyrzuci� z orbit zab��kane atomy. A potem... potem...
Uk�ad pojawia si� w ca�ym swym przepychu, niczym
wzniesiona na ate�skiej r�wninie �wi�tynia Zeusa. Olbrzymie,
jarz�ce si� przy�mionym �wiat�em kolumny, ziej�ce czerni�
bramy, ciemne, kusz�ce korytarze, ukryte sanktuaria, do kt�rych
nie mo�na dotrze�, za� ich istoty nie spos�b nawet zrozumie�.
Wsz�dzie wok� pe�no r�nobarwnego �wiat�a. W powietrzu
rozbrzmiewa tajemnicza, podnios�a muzyka. Podr�ny czuje si�
jak odkrywca stawiaj�cy pierwsze kroki w zaginionym �wiecie,
jednocze�nie ani przez moment nie przestaj�c si� kurczy�.
Niedostrzegalne jeszcze przed chwil� szczeg�y powi�kszaj� si�
b�yskawicznie, puchn�c niczym rosn�ce po deszczu, metalowe
grzyby i pn� si� coraz wy�ej, �eby wreszcie ca�kowicie
przes�oni� niebo. W�drowiec jest ju� tak ma�y, �e z trudem
udaje mu si� przekroczy� pr�g, ale znalaz�szy si� we wn�trzu
mo�e si� porusza� ze znacznie wi�ksz� swobod�. Znajduje si� w
niezwyk�ym w�wozie, kt�rego srebrzyste, pokryte licznymi
p�kni�ciami �ciany wznosz� si� wy�ej ni� si�ga jego wzrok.
Zaczyna biec. Dysponuje niespo�yt� energi�, a jego nogi
poruszaj� si� niczym stalowe spr�yny. Za jego plecami wrota
otwieraj� si� i zamykaj�, otwieraj� i zamykaj�; porywa go
wezbrany strumie� i niesie naprz�d, a on czuje, bo nie widzi,
wibracje atom�w boru i krzemu, wyczuwa mijaj�ce go elektrony i
nie-elektrony, przyci�gane do dodatnio lub ujemnie na�adowanych
�cian w�wozu.
Ale to nie wszystko. Biegnie nadal, bowiem jest tu jeszcze
niesko�czenie wi�cej, ca�y �wiat zamkni�ty w otaczaj�cym go
�wiecie, le��cy u jego st�p i dra�ni�cy go swoj�
niedost�pno�ci�. Wiruje przed nim niczym cyklon, a on rzuci�by
si� w jego �rodek, gdyby m�g�, lecz powstrzymuje go jaka�
niewidzialna bariera, granica wyznaczaj�ca kres jego w�dr�wki i
dokona�. Niczego nie pragnie tak bardzo, jak chwyci�
przemykaj�cy obok elektron, wyrwa� go z jego �cie�ki i zajrze�
mu do serca. Pragnie wej�� do wn�trza atomu i odetchn��
zamkni�tym w jego wn�trzu powietrzem, a nast�pnie zobaczy�
ukryte g��boko j�dro, t�skni za widokiem mezon�w, kwark�w i
neutrin. Tyle jeszcze jest tych �wiat�w w �wiatach, a on jest
du�y, potwornie niezgrabny, niczym chwiej�cy si� na nogach
olbrzym, niezdolny przedosta� si� na drug� stron� niewidzialnej
granicy...
Tylko dot�d i ani kroku dalej...
Ani kroku...
Patrzy� na mnie z drugiej strony biurka. Jego twarz by�a
mokra od potu, a cienka koszula przyklei�a si� w wielu miejscach
do sk�ry, kt�ra zupe�nie straci�a sw�j niezdrowy, ziemisty
odcie�. Sprawia� wra�enie ca�kowicie przeistoczonego i wr�cz
tryskaj�cego �yciem, bardziej ni� ktokolwiek, kogo do tej pory
widzia�em. W jego oczach p�on�� faustowski ogie� i
wszechogarniaj�ca ��dza. Podobnie musieli wygl�da� Magellan,
Newton i Galileusz. Jednak w jednej chwili wszystko to
znikn�o i znowu mia�em przed sob� wymizerowanego ch�opca,
chudego, przygarbionego i �a�o�nie kruchego.
Poszed�em do znajomego fizyka, przyjaciela ojca
Timothy'ego, prowadz�cego badania na uniwersytecie. Nie
wspomnia�em ani s�owem o ch�opcu.
- Co to jest "studnia kwantowa"? - zapyta�em.
Spojrza� na mnie ze zdziwieniem.
- Gdzie o tym us�ysza�e�?
- Od jednego ze znajomych, ale obawiam si�, �e nie bardzo
go zrozumia�em.
- To co� w rodzaju nadzwyczaj ma�ego prze��cznika -
powiedzia�. - Dzieli nas od niego jeszcze jakie� pi��, dziesi��
lat. Sam pomys� polega na tym, �eby do tej samej sieci
krystalicznej wprowadzi� dwa r�ne, p�przewodz�ce materia�y,
tworz�c w ten spos�b "supersie�" przypominaj�c� nieco
tr�jwymiarow� szachownic�. Przeciskaj�ce si� mi�dzy
poszczeg�lnymi sze�cianami elektrony mog�yby w�wczas wykonywa�
wszelkie operacje ze zwielokrotnion� pr�dko�ci�.
- A jak du�e by�oby to urz�dzenie w por�wnaniu z
dzisiejszymi uk�adami scalonymi?
- Jego rozmiary mierzy�oby si� w nanometrach, czyli w
miliardowych cz�ciach metra - odpar�. - By�oby mniejsze od
wirusa, osi�gaj�c wielko��, poni�ej kt�rej, wed�ug
teoretycznych wylicze�, zanika zjawisko p�przewodzenia.
Jeszcze krok dalej i trzeba by ju� przej�� na angstremy.
- Angstremy?
- Jedna dziesi�ciomiliardowa metra. Mierzy si� w nich
rozmiary atom�w.
- Aha... Dobrze. Czy mog� ci� jeszcze o co� zapyta�?
Na jego twarzy pojawi� si� wyraz lekko rozbawionej,
cierpliwej tolerancji.
- Czy kto� wie, jak w�a�ciwie wygl�da elektron?
- Jak w y g l � d a ?
- Chodzi mi o to, czy starano si� je zobaczy�, mo�e nawet
sfotografowa�...
- Wiesz, co to jest zasada nieoznaczono�ci?
- No... Nie bardzo.
- Elektrony s� cholernie ma�e i maj� mas� rz�du... eee...
co� oko�o dziewi�� razy dziesi�� do minus dwudziestej �smej
grama. Po to, �eby cokolwiek zobaczy�, w dowolnym znaczeniu
tego s�owa, potrzebujemy �wiat�a, bowiem widzimy w�a�nie dzi�ki
�wiat�u emitowanemu przez dany obiekt lub pochodz�cemu z innego
�r�d�a i odbitemu przez niego. Najmniejsza jednostka �wiat�a,
jak� jest foton, posiada tak nisk� cz�stotliwo��, �e po prostu
zas�oni ka�dy elektron, jaki znajdzie si� w jego pobli�u. Nie
mo�emy u�y� promieniowania o wy�szej cz�stotliwo�ci, takiego
jak na przyk�ad promienie gamma lub x, bowiem w miar� wzrostu
cz�stotliwo�ci ro�nie tak�e energia, wi�c taki promie� po
prostu wybi�by interesuj�cy nas elektron nie wiadomo gdzie i
tyle by�my go widzieli. Tak wi�c sam rozumiesz, �e nie mo�emy
"zobaczy�" elektronu, bowiem ju� w chwili ustalania jego
pozycji nadaliby�my mu now� pr�dko��, w wyniku czego
natychmiast zmieni�by swoj� pozycj�. Jedyne, co nam pozostaje,
to na podstawie szczeg�owych oblicze� i rachunku
prawdopodobie�stwa domy�la� si�, gdzie jest i jak szybko si�
porusza. Mniej wi�cej w�a�nie na tym polega zasada
nieoznaczono�ci.
- Chcesz przez to powiedzie�, �e zobaczy� elektron mo�e
tylko kto�, kto jest dok�adnie jego wielko�ci lub nawet
mniejszy?
Zerkn�� na mnie z ukosa.
- Zdaje si�, �e to pytanie nie jest pozbawione sensu -
odpar�. - Przypuszczam nawet, �e m�g�bym na nie odpowiedzie�
twierdz�co, ale o czym my w�a�ciwie, do diab�a, rozmawiamy?
Tej nocy �ni�em ponownie o olbrzymich, groteskowych
stworzeniach, jarz�cych si� fluorescencyjnym blaskiem na tle
najczarniejszego z mo�liwych nieba. Mia�y szpony, macki i
tuziny oczu, a ich p�kate, asymetryczne cielska by�y poro�ni�te
g�stymi, rudymi w�osami. Niekt�re posiada�y grube pancerze,
inne za� l�ni�ce kolce, wysuwaj�ce si� rz�dami spod dr��cej
sk�ry. Goni�y mnie w tym pozbawionym powietrza �wiecie i
wsz�dzie, gdzie si� skierowa�em, widzia�em ich coraz wi�cej i
coraz bli�ej. W pewnej chwili ujrza�em, �e �ciany kosmosu
zaczynaj� si� chwia� i rozp�ywa�, niebo zatacza si� jak pijane,
a przez szczeliny w ciemno�ci wlewaj� si� strugi jaskrawych,
wymieszanych ze sob� barw, splecione niczym wielkie �a�cuchy.
Wci�� bieg�em przed siebie, lecz potwory otacza�y mnie ze
wszystkich stron, nie pozostawiaj�c �adnej drogi ucieczki.
Timothy nie przyszed� na spotkanie. Od kilku dni mia�em
wra�enie, �e oddala si� ode mnie; cz�sto przez ca�� godzin�
siedzia� bez ruchu, nie odzywaj�c si� ani s�owem i wpatruj�c
si� we mnie z wn�trza hermetycznej kuli niedost�pno�ci. Uzna�em
to za objaw pasywno-agresywnej fazy oporu, lecz kiedy nie
zjawi� si� o wyznaczonej porze, zaniepokoi�em si�; taki otwarty
bunt nie by� w jego stylu. Wszystko wskazywa�o na to, �e trzeba
b�dzie si�gn�� po inne metody terapii - bezpo�redni�
interwencj� starszego, kochaj�cego brata, czyli mnie,
terapi� rodzinn� lub nawet spotkania z udzia�em nauczycieli
i koleg�w. Pomimo ostatnich, niekorzystnych zmian wci��
jeszcze wydawa�o mi si�, �e zdo�am dotrze� do niego na czas,
ale w tym momencie miarka si� przebra�a. Nazajutrz
zadzwoni�em do jego matki, od kt�rej dowiedzia�em si�, �e
Timothy zosta� zabrany do szpitala, wi�c zaraz po porannych
godzinach przyj�� pojecha�em go odwiedzi�. Kiedy lekarz
dy�urny us�ysza�, �e jestem terapeut� i usi�owa�em wyleczy�
go z anoreksji, zesztywnia� i przybra� lodowaty ton. Nie
musia�em by� telepat�, �eby wiedzie�, co my�la�. "Niewiele
uda�o ci si� osi�gn��, co?"
- S� z nim rodzice - powiedzia�. - Zapytam, czy
zgodz� si�, �eby pan wszed�. Jego stan jest bardzo powa�ny.
Okaza�o si�, �e byli tam wszyscy, ��cznie z ojczymami,
macochami i dzie�mi z kolejnych ma��e�stw. Timothy przypomina�
woskow� lalk�. Przyniesiono mu ksi��ki, kasety, a nawet
walizkowy komputer, ale wszystko by�o poupychane po k�tach
��ka. Le��ce na �rodku cia�o by�o tak wychudzone, �e niemal
trudno je by�o dostrzec pod cienk� ko�dr�. Mia� pod��czon�
kropl�wk�, a tak�e ca�� mas� innych kabelk�w i rurek
prowadz�cych do ustawionych wok� ��ka aparat�w. Nie spa�, ale
wydawa� si� spogl�da� na inny �wiat, by� mo�e �wiat
szalej�cych bakterii i dr��cych moleku�, kt�ry �ni� mi si�
kilka nocy temu. Odnios�em wra�enie, �e si� leciutko u�miecha�.
- Zemdla� podczas lekcji - szepn�a matka.
- Dok�adnie w pracowni komputerowej - doda� ojciec z
nerwowym, zgrzytliwym chichotem. - Odzyska� przytomno�� dwie
godziny temu, ale bredzi� co� bez sensu.
- On chce wej�� do swojego komputera - oznajmi� jeden z
ch�opc�w. - To g�upie, prawda? - No oko m�g� mie� jakie� siedem
lat.
- Timothy umrze, Timothy umrze! - zanuci�a jego
r�wie�nica.
- Christopher! Bree! Uspok�jcie si�! - zareagowa�o
jednocze�nie troje spo�r�d rodzic�w.
- Czy zacz�� reagowa� na kropl�wk�? - zapyta�em.
- Lekarze m�wi�, �e nie - odpar�a matka. - Jest w
krytycznym stanie. W tym tygodniu schud� p�tora kilograma.
My�leli�my, �e je, ale on musia� chyba chowa� wszystko do
kieszeni. - Potrz�sn�a g�ow�. - Nie spos�b by�o ca�y czas go
pilnowa�.
Patrzy�a na mnie zimno, podobnie jak ojciec, a nawet
wi�kszo�� pozosta�ych os�b. "To twoja wina. Liczyli�my na
ciebie, mieli�my nadziej�, �e uda ci si� mu pom�c" - m�wi�y ich
oczy. Co mia�em im odpowiedzie�? Wyleczy� mo�na tylko tych, do
kt�rych mo�na dotrze�, za� Timothy postanowi� za wszelk� cen�
pozosta� poza moim zasi�giem. Mimo to bole�nie odczuwa�em ich
pe�en wyrzutu gniew.
- Widzia�em ju� ludzi, kt�rzy po leczeniu wychodzili ze
znacznie gorszego stanu - powiedzia�em. - Musi odzyska� si�y na
tyle, �eby by� w stanie znowu ze mn� rozmawia�. Jestem pewien,
�e wtedy uda mi si� doprowadzi� go do porz�dku. Ju� prawie
prze�ama�em jego op�r, kiedy...
Jasne, odrobina optymizmu nic nie kosztuje. Da�em im
wszystko, co mog�em: do�wiadczenie wyp�ywaj�ce z kontakt�w z
podobnymi przypadkami, kiedy to po ostrym kryzysie nast�powa�a
raptowna poprawa, i tak dalej, i tak dalej, dziel�c si� bogatym
do�wiadczeniem wykszta�conego, m�drego cz�owieka. Nawet to na
nich podzia�a�o. Po jakim� czasie nabrali granicz�cego z
pewno�ci� przekonania, �e na policzkach ch�opca pojawi�y si�
lekkie rumie�ce, a on sam poruszy� si� lekko. Uwierzyli, �e
wkr�tce dzi�ki maszynom t�ocz�cym do jego krwiobiegu
substancje od�ywcze, kt�rych on z tak� konsekwencj� unika�,
odzyska przytomno��.
- Patrzcie! - m�wili jeden przez drugiego. - Patrzcie, jak
porusza r�kami! Patrzcie, jak oddycha! Na pewno wszystko b�dzie
dobrze.
Chyba nawet ja sam zacz��em w to wierzy�.
Potem jednak przypomnia�em sobie jego s�owa: "Po to, �eby
tam dotrze�, musz� sta� si� ca�kowicie niewa�ki. To dopiero
pocz�tek. Musz� pozby� si� ca�ej reszty.
Chcia�bym znikn��."
Tej nocy mia�em trzeci sen, szczeg�owy, realistyczny,
niemal namacalny. Spada�em i bieg�em jednocze�nie, pracuj�c
nogami jak marato�czyk na czterdziestym drugim kilometrze, w
tym samym czasie p�dz�c przez pozbawion� powietrza pustk� w
kierunku srebrno-czarnej powierzchni jakiej� planety. Spada�em
bez ko�ca, nie czuj�c w�asnego ci�aru, po czym wyl�dowa�em
mi�kko na powierzchni i natychmiast zacz��em biec, posuwaj�c
si� jednak nie naprz�d, lecz w d�, mi�dzy ust�puj�cymi mi z
drogi atomami substancji, z kt�rej sk�ada� si� grunt. W miar�
jak schodzi�em coraz ni�ej, robi�em si� tak�e coraz mniejszy i
mniejszy, a� wreszcie przypomina�em zaledwie p�dz�cego przed
siebie, bezcielesnego ducha, niewa�kie wspomnienie samego
siebie. Mimo to nie zatrzymywa�em si�, wnikaj�c w kolejne
poziomy wolny od niewygodnego balastu cia�a.
Rano zadzwoni�em do szpitala. Timothy umar� wczesnym
�witem.
Czy zawiod�em? By� mo�e tak, ale s�dz�, �e nikomu na moim
miejscu nie uda�oby si� odnie�� sukcesu. Timothy przeni�s� si�
tam, gdzie chcia� si� przenie��, za� si�a jego woli by�a tak
wielka, �e wszelkie pr�by przeciwstawienia si� jej musia�y by�
dla niego jak nieistotne, pozbawione jakiegokolwiek znaczenia
brz�czenie owad�w.
Tak wi�c uda�o mu si� osi�gn�� sw�j cel. Pozby� si�
bezu�ytecznej skorupy. Ruszy� w d�, biegn�c i unosz�c si� w
przestrzeni, a� do samego j�dra, gdzie panuje absolutna wiedza
i nikt nigdy nie s�ysza� o czym� takim jak niepewno��. Biegnie
w�r�d l�ni�cych elektron�w, dotar�szy wreszcie do wyznaczanego
miar� angstrem�w �wiata.
Prze�o�y� Arkadiusz Nakoniecznik
ROBERT SILVERBERG
Autor ameryka�ski, urodzony w r. 1935. Sw� b�yskotliw�
karier� rozpocz�� jako niespe�na dwudziestolatek. Uko�czy�
wydzia� literatury angielskiej na Uniwersytecie Columbia i w
tym samym roku otrzyma� Hugo w kategorii najlepiej
zapowiadaj�cego si� m�odego tw�rcy. Od tego czasu Silverberg
dosta� wszystkie mo�liwe nagrody SF. Uwa�any jest za
wielkiego stylist�.
"Fantastyka" przedstawi�a go opowiadaniem "Skrzyd�a Nocy"
(nr 5/85). "Podr� do wn�trza", kt�r� prezentujemy Pa�stwu
dzisiaj, Don Wollheim umie�ci� w swoim wyborze najlepszych
opowiada� roku 1990.
D.M.