4649
Szczegóły |
Tytuł |
4649 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
4649 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 4649 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
4649 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Polska 1944/45-1989.
Studia i Materia�y V/2001
�ycie codzienne w Polsce w latach 1945-1955
Warszawa, 2001
SPIS TRE�CI
WST�P ... .. . .. . ............................................. 7
Bla�ej Brzostek, D�WIKI I IKONOSFERA STALINOWSKIEJ WARSZAWY
ANNO DOMINI 1953 . ., 1 1
Jerzy Eisler, �YCIE CODZIENNE W WARSZAWIE W OKRESIE PLANU
SZE�CIOLETNIEGO .. .., 2g
Dariusz Jarosz, PA�STWOWE ORGANIZOWANIE WYPOCZYNKU: FUNDUSZ
WCZAS�W PRACOWNICZYCH W LATACH 1945-1956.... ...49
Wojciech Lenarczyk, "DOBRY" I "Z�Y" NIEMIEC W OCZACH PUBLICYST�W
"TYGODNIKA POWSZECHNEGO" I "KU�NICY" (1945-1950)................................... 109
Dariusz Libionka, FUNKCJONOWANlE NA CO DZIE� STALINOWSKIEGO
APARATU PARTYJNEGO NA LUBELSZCZY�NIE ........................................................ 135
Zbigniew Romek, WALKA Z "AMERYKA�SKIM ZAGRO�ENIEM" W OKRESIE
STALINOWSKIM ....... ................................................................. 173
Tomasz Szarota, �MIECH ZAKAZANY - KAWA� (DOWCIP) POLITYCZNY JAKO
INFORMACJA O POSTRZEGANIU PEERELOWSKIEJ RZECZYWISTO�CI .............. 209
Tadeusz Wolsza, CODZIENNO�� W PEERELOWSKIM WI�ZIENIU W LATACH
1945-1956 (NA PRZYK�ADZIE CENTRALNYCH ZAK�AD�W KARNYCH
WE WRONKACH, W RAWICZU I W FORDONIE) ......................................................... 237
Jan �aryn, SACRUM I PROFANUM. UWAGI O RELIGIJNO�CI POLAK�W
W LATACH 1945-1955 .......................................................... 273
MATERIA�Y I DOKUMENTY
LIST OTWARTY SERGIUSZA PIASECKIEGO DO KAROLA KURYLUKA
Z 27 KWIETNIA 1946 ROKU (Andrzej Krzysztof Kunert) ..........................,..........,......",..,..... 309
WST�P
Do r�k Czytelnika trafia kolejny, pi�ty ju� tom wydawnictwa seryjnego "Pol-
ska 1944/45-1989. Studia i materia�y". I tym razem jest to tom monotematycz-
ny, co sygnalizuje tytu�: �ycie codzienne w Polsce w latach 1945-1955. Prezen-
tujemy w ten spos�b realizacj� zespo�owego przedsi�wzi�cia badawczego, kt�re
otrzyma�o wsparcie finansowe (grani) Komitetu Bada� Naukowych. Bez tej po-
mocy nie tylko zadanie to nie zosta�oby wykonane, ale zapewne zrezygnowali-
by�my w og�le z jego podj�cia.
Nie jest to synteza, uwzgl�dniaj�ca wszystkie aspekty "codzienno�ci" lub
"powszednio�ci" - s�dzimy zreszt�, �e takiego dzie�a nie spos�b napisa�, ju�
cho�by dlatego, �e do dzi� brak zadowalaj�cej definicji "�ycia codziennego",
a tym samym sprecyzowania przedmiotu i zakresu bada�. W tej sytuacji mo�li-
we okaza�o si� jedynie przedstawienie zbioru studi�w, co prawda, tematycznie
ze sob� powi�zanych, ale nie mog�cych stanowi� w pe�ni sp�jnej ca�o�ci.
Je�li zamiast uj�cia w formie syntezy, mamy tu do czynienia z owym zbio-
rem studi�w, to w czym nale�y widzie� - naszym zdaniem - warto�� tego tomu?
Jeste�my przekonani, �e jego bezspornym walorem jest pokazanie atrakcyjno�ci
bada� nad tak dzi� w Polsce zaniedban� dziedzin�, jak historia spo�eczna, udo-
wodnienie, �e teksty dotycz�ce codzienno�ci mog� dostarczy� lektury r�wnie
pasjonuj�cej, jak przyczynki odnosz�ce si� do historii politycznej czy "wyda-
rzeniowej". Jeste�my tak�e przekonani, �e teksty opublikowane w tym tomie
w istotny spos�b wzbogacaj� nasz� wiedz� o najnowszej historii Polski i Pola-
k�w. Konkretniej m�wi�c - wiedz� o pa�stwie funkcjonuj�cym najpierw jako
jeden z "kraj�w demokracji ludowych", podporz�dkowanych moskiewskiej cen-
trali, a nast�pnie jako jeden z cz�onk�w "socjalistycznej wsp�lnoty", r�wnie� uza-
le�nionej od Kremla, a tak�e wiedz� o obywatelach tego pa�stwa, �yj�cych
w ustroju zapowiadaj�cym, co prawda, realizacj� pi�knych hase� r�wno�ci i spra-
wiedliwo�ci spo�ecznej oraz drog� do dobrobytu i szcz�cia, a realizuj�cego
8
Wst�p
eksperyment ekonomiczny i socjotechniczny, oznaczaj�cy w praktyce zniewolenie
cz�owieka, zbrodnicze �amanie praworz�dno�ci i niemal powszechn� pauperyzacj�.
S�dzimy, �e zalet� studi�w pomieszczonych w tym tomie jest r�norodno��
wykorzystanych przez ich autor�w rodzaj�w przekaz�w �r�d�owych, czyli -
u�ywaj�c fachowej terminologii - bogata i zr�nicowana baza �r�d�owa. Zwa�-
my, �e obok materia��w archiwalnych (w tym dokument�w, kt�re do 1989 r. by�y
dla historyk�w niedost�pne) znajdziemy w tych tekstach jak�e liczne powo�y-
wania si� na materia�y o charakterze pami�tnikarskim (z uzasadnion� preferen-
cj� dla spisywanych na gor�co dziennik�w osobistych). Na uwag� zas�uguje tak�e
spos�b potraktowania prasy codziennej, jako bardzo przydatnego �r�d�a infor-
macji w�a�nie wtedy, gdy przedmiotem bada� jest �ycie codzienne. W�wczas,
gdy interesuje nas kierunek propagandowego oddzia�ywania i indoktrynacja spo-
�ecze�stwa, takim �r�d�em informacji okazuje si� m.in. plakat polityczny, a gdy
chcemy opisa� panuj�ce nastroje, �r�d�em informacji mo�e okaza� si� kr���cy
z ust do ust, jakby w "drugim", nieoficjalnym obiegu - kawa� polityczny.
Wydaje si� nam, �e w tomie niniejszym mo�na te� dostrzec pr�b� zademon-
strowania przez historyk�w, zajmuj�cych si� dziejami najnowszymi, ch�ci wzbo-
gacenia w�asnego warsztatu naukowego, czyli - zn�w u�ywaj�c terminologii
fachowej - poszerzenia stawianego �r�d�om kwestionariusza pyta� badawczych.
Chodzi tu przede wszystkim o te pytania, jakie socjologowie i psychologowie
spo�eczni stawiaj� tera�niejszo�ci.
Pragniemy teraz przedstawi� autor�w uczestnicz�cych w realizacji naszego
naukowego przedsi�wzi�cia, a tak�e dokona� kr�tkiej charakterystyki publiko-
wanych tekst�w. Za najsprawiedliwszy uk�ad tekst�w w tomie uznali�my kolej-
no�� alfabetyczn� nazwisk autor�w.
Mgr B�a�ej Brzostek (ur. 1977), w�wczas gdy pisa� dla nas sw�j, jak�e ory-
ginalny przyczynek �wiat d�wi�k�w i ikonosfera stalinowskiej Warszawy Anno
Domini J953, by�jeszcze studentem. Jedynie`on nie nale�y do zespo�u realizuj�-
cego grani przyznany przez KBN, od wielu miesi�cy jednak �ci�le z nami wsp�
pracuje. Niedawno w jednym z wydawnictw z�o�y� do druku maszynopis pracy
Robotnicy stalinowskiej Warszawy. Konflikt spo�eczny (1950-1954). W�a�nie
wyjecha� na roczne stypendium do Francji.
Doc. dr hab. Jerzy Eisler (ur. 1952) jest pracownikiem naukowym Instytutu
Historii PAN, zatrudnionym tak�e w Instytucie Pami�ci Narodowej. W pa�dzier-
niku 2001 r. Rada Naukowa IH PAN wyst�pi�a z wnioskiem o nadanie mu tytu�u
naukowego profesora. Do najwa�niejszych jego publikacji ksi��kowych nale��:
Marzec 1968. Geneza - przebieg - konsekwencje (1991) oraz Grudzie� 1970.
Geneza - przebieg - konsekwencje (2000). Od lat zajmuje si� popularyzacj� hi-
storii, jest zast�pc� redaktora naczelnego "Wiadomo�ci Historycznych". Jego szkic
�ycie codzienne w Warszawie w okresie Planu Sze�cioletniego jest pr�b� zaryso-
wania problematyki badawczej, ukazaniem atrakcyjno�ci samego tematu.
Wst�p
Doc. dr hab. Dariusz Jarosz (ur. 1959) jest pracownikiem naukowym IH PAN
oraz Wy�szej Szko�y Pedagogicznej w Kielcach, a tak�e cz�onkiem Komitetu
Redakcyjnego "Dziej�w Najnowszych". Habilitowa� si� na podstawie rozprawy
Polityka w�adz komunistycznych w Polsce w latach 1948-1956 a ch�opi (1998),
ostatnio wyda� zbi�r szkic�w Polacy a stalinizm 1948-1956 (2000). Jego obszerne
studium Pa�stwowe Organizowanie Wypoczynku: Fundusz Wczas�w Pracowni-
czych w latach 1945-1956 mo�e by� przyk�adem rzetelno�ci warsztatowej.
Mgr Wojciech Lenarczyk (ur. 1977) jest nauczycielem historii w Lublinie,
zbiera materia�y do pracy doktorskiej, dotycz�cej obrazu Niemiec i Niemca w pol-
skiej prasie katolickiej okresu powojennego. Zamieszczony tu szkic "Dobry"
i "z�y" Niemiec w oczach publicyst�w "Tygodnika Powszechnego" i "Ku�nicy"
(1945-1950) jest fragmentem przysz�ej dysertacji.
Dr Dariusz Libionka (ur. 1963) jest pracownikiem naukowym IH PAN, za-
trudnionym tak�e w IPN. W druku jest jego rozprawa doktorska Kwestia �ydow-
ska w prasie katolickiej w Polsce w latach 30-tych XX wieku. Jego tekst Funk-
cjonowanie na co dzie� stalinowskiego aparatu partyjnego na Lubelszczy�nie
uwa�amy za ogromnie interesuj�cy, by� mo�e za najlepszy w ca�ym tomie.
Dr Zbigniew Romek (ur. 1954) jest pracownikiem naukowym IH PAN. Przy-
gotowuje rozpraw� habilitacyjn�, dotycz�c� funkcjonowania cenzury w Polsce
powojennej, specjalizuje si� w badaniu historii historiografii. W jego opracowa-
niu ukaza�a si� ksi��ka Cenzura w PRL. Relacje historyk�w (2000). Publikowa-
ny tu artyku� Walka z "ameryka�skim zagro�eniem" w okresie stalinowskim do-
starczy Czytelnikom -jak s�dzimy - fascynuj�cej lektury.
Prof. dr hab. Tomasz Szarota (ur. 1940) jest od 1991 r. kierownikiem Pracow-
ni Dziej�w Polski po 1945 r. w IH PAN, zast�pc� redaktora naczelnego pisma
"Acta Poloniae Historica". W 1973 r. opublikowa� ksi��k� Okupowanej Warsza-
wy dzie� powszedni, dwukrotnie wznawian� (1978, 1988), wydan� r�wnie� w Re-
publice Federalnej Niemiec (1985). Ostatnio og�osi� U progu Zag�ady. Zaj�cia
anty�ydowskie i pogromy w okupowanej Europie (wyd. 2, 2001). Szkic o kawale
politycznym warto chyba przeczyta�.
Doc. dr hab. Tadeusz Wolsza (ur. 1956), pracownik naukowy IH PAN, sekre-
tarz redakcji "Dziej�w Najnowszych". Habilitowa� si� na podstawie rozprawy
Rz�d RP na obczy�nie wobec wydarze� w kraju 1945-1956 (1998). Wszystkim
zalecamy lektur� �wietnego tekstu jego autorstwa: Codzienno�� w peerelowskim
wi�zieniu (na przyk�adzie centralnych znk�ad�w karnyclt we Wronkach, w Rawi-
czu i w Fordonie).
Dr Jan �aryn (ur. 1958) jest pracownikiem naukowym IH PAN, zatrudnio-
nym tak�e w IPN. Opublikowa� m.in. Ko�ci� a w�adza w Polsce (1945-1950)
(1997); Leszek Prorok - cz�owiek i tw�rca (1999). Szkic Sacrum i profanum.
Uwagi o religijno�ci Polak�w w latach 1945-1955 jest wa�nym g�osem w dys-
kusji na tematskutk�w walki re�imu komunistycznego z Ko�cio�em katolickim
10
Wst�p
i religi� oraz r�nych form spo�ecznego ruchu oporu i walki z indoktrynacj� ate-
istyczn�.
W dziale Materia�y i Dokumenty publikujemy, przygotowany do druku przez
Andrzeja Krzysztofa Kunerta (ur. 1952), og�aszany po raz pierwszy w kraju, list
otwarty przes�any 27 kwietnia 1946 r. przez znanego pisarza Sergiusza Piasec-
kiego, na dwa miesi�ce przed jego ucieczk� z Polski na Zach�d, na r�ce znane-
go mu sprzed wojny Karola Kuryluka, kiedy� redaktora lewicowych "Sygna��w",
a w�wczas kieruj�cego tygodnikiem "Odrodzenie". Tekst ten tak�e wzbogaca
nasz� wiedz� o egzystencji Polak�w, wyzwolonych co prawda spod jarzma hi-
tlerowskiego, ale przecie� nie maj�cych poczucia, �e odnie�li zwyci�stwo oraz
odzyskali upragnion� wolno�� i niepodleg�o��.
Po raz pierwszy w naszym wydawnictwie seryjnym Zamieszczamy r�wnie�
materia� Iiustracyjny. Na razie ikonografia zosta�a do��czona tylko do jednego
tekstu (Z. Romka). Wywodom autora towarzyszy tym samym obraz Stan�w Zjed-
noczonych i Amerykan�w, przekazywany przez oficjaln� satyr� polityczn�, spe�-
niaj�c� rol� jednego ze �rodk�w propagandy.
Krystyna Kersten, Tomasz Szarota
B�a�ej Brzostek
D�WI�KI I IKONOSFERA STALINOWSKIEJ WARSZAWY
ANNO DOMINI 1953
Okre�lenia typu "�ycie codzienne", "codzienno��" czy "powszednio��" nie
doczeka�y si� jasnych definicji. By� mo�e zreszt� ostre ich sformu�owanie nie
jest mo�liwe. Wydaje si�, �e podstawowe pytania, jakie mo�na zada�, brzmia�y-
by: czym r�ni si� sytuacja "codzienna" od "niecodziennej" oraz czyje �ycie ma
by� obiektem badania. Czy wy��cznie "�ycie zbiorowe", czy tak�e "prywatne"?
Czy obyczaje i wzorce kulturowe, przewa�aj�ce w danym czasie i miejscu? Czy
tworz�ca ramy codziennej aktywno�ci kultura materialna, mo�liwo�ci i ograni-
czenia, jakie w danym momencie stawia�a przed lud�mi? Jak� rol� w badaniach
�ycia codziennego mog� odgrywa� �wiadectwa indywidualne, ukazuj�ce tak�e
przypadki losu, nie poddaj�ce si� uog�lnieniom? Wydawa� si� mo�e, �e granica
mi�dzy "indywidualnym" a "zbiorowym" jest w badaniach nad codzienno�ci�
tyle� istotna, co trudna do uchwycenia. Z kolei odpowied� na pytanie, "czyje
�ycie" jest obiektem zainteresowania, wymaga�aby zapewne analizy struktury
spo�ecznej w danym czasie, wyodr�bnienia poszczeg�lnych grup.
Zakres niniejszej pracy nie pozwala wszak�e na szerokie rozwa�ania tego
rodzaju. Zamys� autora ogranicza si� do naszkicowania dozna� przechodnia: z tej
perspektywy wystarczy przyj��, �e "codzienno��" jest zbiorem dozna� zmys�o-
wych. Metod� ich opisu mo�e by� skonfrontowanie ze �wiatem wsp�czesnym
historyka, jak uczyni� to Johan Huizinga na pierwszych stronach Jesieni �rednio-
wiecza: "Podobnie jak silniej - ni� w naszym �yciu - dawa�o si� odczuwa� prze-
ciwie�stwo mi�dzy latem i zim�, podobnie wi�ksza by�a te� r�nica mi�dzy
�wiat�em i ciemno�ci�, cisz� i ha�asem. Miasto nowoczesne niemal �e nie zna
ju� prawdziwej ciemno�ci i spokoju; dzisiaj trudno by zauwa�y� w nocy blask
odosobnionego �wiate�ka czy te� us�ysze� osamotniony, daleki krzyk"2.
Zob. artyku�y na temat poj�cia �ycia codziennego w "Kwartalniku Historii Kultury Mate-
rialnej" 1996, nr 3.
2 J. Huizinga, Jesie� �redniowiecza, prze�. T. Brzostowski, Warszawa 1967, t. I, s. 34.
12 B�a�ej Brzostek
�wiat d�wi�k�w - codziennego gwaru ulic, ha�as�w �rodk�w lokomocji,
dzwon�w ko�cielnych - jest ulotny i tak�e w XX w. umyka zapisowi, mimo
mo�liwo�ci technicznych. Wydlje si� zjawiskiem oczywistym i nie wartym uwagi:
tym trudniej wyobrazi� sobie d�wi�ki ulicy sprzed lat kilkudziesi�ciu czy, tym
bardziej, kilkuset. Mo�na jednak podj�� pr�b� naszkicowania �ycia codzienne-
go Warszawy lat stalinowskich, wychodz�c od �wiata d�wi�k�w miasta odbudo-
wywanego, poddanego nadal tyranii stalinowskiej, lecz ju� widz�cego delikatne
zapowiedzi zmian.
Baza �r�d�owa jest zbudowana z materia��w �atwo dost�pnych - przede
wszystkim publikowanych, cho� znalaz�y si� w niej te� archiwalia - przy czym
cytowane teksty s� g��wnie �wiadectwami indywidualnymi, zapisami spostrze-
�e�, wra�e� i opinii konkretnych os�b. Obraz rzeczywisto�ci, wy�aniaj�cy si�
z tych �wiadectw, jest w wielu momentach wewn�trznie sprzeczny i z pewno-
�ci� "nieobiektywny". Uzupe�nieniem mo�e by� nieco materia�u gazetowego:
przede wszystkim ze stron miejskich "Expressu Wieczornego". Prasa oficjalna
z epoki stalinowski�j zapewne lepiej nadaje si� do badania technik propagando-
wych z tamtych lat, ni� do poznania egzystencji obywatela Polski Ludowej, nie-
mniej jednak nie zas�uguje na odrzucenie.
"Wie�e wyci�gowe, d�wigi, krany..."
W czwarty rok Planu Sze�cioletniego wchodzi�a Warszawa jako miasto
o 965 tysi�cach ludno�ci, terytorialnie cztery razy wi�ksze od przedwojennego,
w centrum przebudowywane intensywnie, na obszernych peryferiach, w��czo-
nych dwa lata wcze�niej, �yj�ce na spos�b wiejski, w znacznym stopniu bez elek-
tryczno�ci, bitych dr�g i innych podstawowych urz�dze�.
Wielka przebudowa dotyczy�a obszar�w centralnych. W 1953 r. istnia� ju� Plac
Konstytucji i kontynuowano budow� Marsza�kowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej
(MDM) wok� Placu Zbawiciela; zaawansowane by�y prace na Starym Mie�cie,
gdzie przygotowywano si� do otwarcia Rynku - 22 lipca. Oblicze miasta kszta�-
towa�y ci�gle "przede wszystkim rusztowania, wie�e wyci�gowe, d�wigi, kra-
ny". �r�dmie�cie musia�o rozbrzmiewa� ci�g�ym stukotem m�otk�w, grzechotem
uk�adanych cegie�, w mniejszym mo�e stopniu ha�asem maszyn budowlanych.
Francuz, podr�uj�cy po Polsce, taki oto - zaskakuj�cy w zestawieniu z in-
nymi przekazami - obraz stalinowskiej Warszawy odmalowa� w paryskiej "Kul-
turze": "miasto, zapewne dzi�ki wiosennej pogodzie, sprawia wra�enie niemal
radosne. Warszawski t�um uliczny, przynajmniej w �r�dmie�ciu, wydaje si� pe-
�en �ycia: ludzie �piesz� si�, wygl�daj� aktywnie. S� na og� dobrze ubrani, po-
3 J. Sigalin, Warszawa 1944-1980. Z archiwum architekta, t. 2, Warszawa 1986, s. 478.
D�wi�ki i ikonosfera stalinowskiej Warszawy Anno Domini 1953 13
dobnie jak pary�anie. M�wiono mi w Warszawie, �e ten poziom ubraniowy za-
wdzi�cza si� paczkom z zachodu. Specjalnie mnie uderzy�o �ycie na Wi�le: set-
ki kajak�w, statki wycieczkowe, t�umy k�pi�cych si� na pla�ach"4. Dodajmy
wszak�e, �e Francuz odnotowa� bardzo ubogie zaopatrzenie, liczne �lady wojen-
nych zniszcze� i budow� Pa�acu Kultury, kt�ra "wznosi sta�e tumany kurzu nad
Warszaw�". Ha�as wielkich d�wig�w oraz wielkiej liczby maszyn budowlanych,
�ci�gni�tych na t� budow�, roznosi� si� prawdopodobnie na du�� odleg�o��.
Pa�ac k�ad� si� coraz d�u�szym cieniem na wskrzeszone miasto, nie m�g�jed-
nak przes�oni� osi�gni�� odbudowy, docenianych przez ludzi, dalekich od sym-
patii dla komunizmu. In�ynier skandynawski, kt�ry w tym samym czasie zwie-
dza� stolic� polsk�, opowiada� publicy�cie "Kultury": "Od czasu mej ostatniej
wizyty przed kilku laty, dokonano wielkich rzeczy. Ca�e dzielnice mieszkaniowe
powstaj� z gruz�w. [...] Odbudowa rynku Starego Miasta jest prawdziwym ar-
cydzie�em. M�j przyjaciel, entuzjastyczny cicerone po Warszawie, wyrazi� si�
dosadnie na ten temat, cytuj�c bez obawy, aforyzm komunistycznego poety ro-
syjskiego Majakowskiego: �Sukinsyny przychodz� i odchodz�, ale sztuka trwa�"5.
Jednak miastu by�o daleko do pe�nej odbudowy nawet w dzielnicach central-
nych. Oto opis J�zefa Sigalina z 1953 r.: "Mimo pot�nych realizacji du�o jesz-
cze jest w �r�dmie�ciu nietkni�tych pusty� gruzowych roku 1945, a ich nieupo-
rz�dkowanie wzmaga wra�enie miasta, kt�remu daleko jeszcze do odbudowy,
miasta - cmentarza 1945 roku. Setki tysi�cy ludzi codziennie przechodzi i prze-
je�d�a przez te pustynie, co nie czyni �ycia tych ludzi I�ejszym ani rado�niej-
szym. [...] Czas, by ju� w osiem lat po wyzwoleniu uporz�dkowa� ca�e �r�d-
mie�cie, wywie�� gruz, rozebra� ruiny, oczy�ci� i o�wietli� ulice, nawet je�li si�
jeszcze nie buduje i nawet pozostawiaj�c wszelkie budynki czy skrawki budyn-
k�w zamieszka�ych [...]".
W�r�d na wp� zrujnowanych budynk�w by�y miejsca naznaczone szczeg�l-
nie. W �elbetowym szkielecie, pozosta�ym z gmachu PKO na rogu ulic Marsz�-
kowskiej i �wi�tokrzyskiej zbiera� si� warszawski margines spo�eczny. Podob-
nie na ul. Kredytowej, w ruinach Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego. Miej-
sce to nazywano: "Tokio"8. Tak�e w ruinach osiedla robotniczego przy ul.
Sto�ecznej na �oliborzu "chuligani" pili w�dk� i grali w ka�ty3. Stylizowane opisy
podobnych miejsc, maj�cych znikn�� pod kilofami, pojawia�y si� na kartach
`' Migawki z hoclro�y, "Kultura" (Pary�) 1953, z. 1 0, s. 85.
5 Laertes, Kraj w neutralnym zwierciaclle, "Kultura" (Pary�) 1953, z. 12, s. 35.
' J. Sigalin, o/z cif.. t. 2, s. 473.
Na temat tego budynku zob. J. S. Majewski, Cukierki i oszcz�dno�ci, "Gazeta Wyborcza"
z 7 marca 199( r., dodatek "Gazeta Sto�eczna", s. 6.
s Z. Lechnicka-Kroh, Wyhrar:c przy'klacly gwary ulicznej Warszawy w latacls I94G-1971,
"Rocznik Warszawski", t. X11, 1974, s. 254.
"Express Wieczorny" z 2 kwietnia 1953 r., s. 3.
14 B�a�ej Brzostek
powie�ci Leopolda Tyrmanda. Zly, rozchwytywany w 1955 r., wyrazi - wedle
Marty Zieli�skiej - "wszystkie uczucia warszawiak�w: i �al po ka�dym �ladzie
przesz�o�ci, i zawiedzion� nadziej� na normalne miasto - zastyg�� w zimnej bryle
Pa�acu, i nawet jawn� niech�� do tak przekszta�conego kawa�ka �r�dmie�cia"t
Cudzoziemiec w ten spos�b postrzega� wy�aniaj�ce si� "miasto socjalistycz-
ne": "Powstaj� gmachy ci�kie, ponure, monumentalne, nie maj�ce nic wsp�l-
nego z Warszaw�. R�wnie dobrze mog�yby sta� w Moskwie, Stalingradzie czy
Ku�niecku. Ich styl - sowiecki �empire�, a �ci�lej m�wi�c �wampir� - jest ja-
k�� dziwaczn� kombinacj� obcych motyw�w w architekturze. [...] Ten �wampi-
rowy� styl domaga si� przede wszystkim, by wznoszone gmachy by�y kolosal-
ne, �grandiozne�"1.
Tw�rcy MDM-u szczycili si� "zmian� skali ca�o�ci miasta": rozmiarami Placu
Konstytucji (200 x 120 m), trzydziestotrzymetrow� wysoko�ci� nowych gma-
ch�w, wielko�ci� sklep�w i restauracjil2. W za�o�eniu nowa ul. Marsza�kowska
mia�a by� w dniach uroczystych forum dla wielkich manifestacji i festyn�w. Kpi�
na ten temat Tyrmand w swoim Dzienniku: "Z okien nale�y macha� chusteczkami
do przeci�gaj�cych ulicami pochod�w, w mieszkaniach nie mo�na wypoczywa�
ani spa� z powodu nieustannych mas�wek, �piew�w i ha�as�w pod oknami"13.
Wizja ideologiczna by�a daleka od rzeczywisto�ci. "Spontaniczne" manife-
stacje by�y w istocie do�� rzadkie i nie zak��ca�y specjalnie spokoju mieszka�-
c�w MDM. Mog�a im natomiast przeszkadza� narastaj�ca komunikacjat4. Po
wojnie wyra�nie skoncentrowa�a si� ona na kilku arteriach centralnych, kt�re
w godzinach szczytu by�y wype�nione lud�mi, oczekuj�cymi na tramwaje, auto-
busy i trolejbusy. Cech� charakterystyczn� lat powojennych by� ogromny wzrost
liczby pasa�er�w komunikacji miejskiej. Je�li w 1938 r. autobusy przewioz�y
25 mln ludzi, to w 1955 r. - ponad 167 mln; tramwaje odpowiednio - 175 mln
(1939 r.) i 561 m1n15. T�ok, �cisk, przepe�nienie, ludzie zwisaj�cy z tramwaj�w
("winogrona") - to zjawiska codzienne'6.
1arszawa - dziwne miasto, Warszawa 1995, s. 13.
11 Laertes, op. cif., s. 35.
2 Z, St�pi�ski, Od Mariensztatu do MDM, "Przegl�d Kulturalny" 1953, nr 14, s. 6; 5. Jan-
kowski, G�os w dyskusji na posiedzeniu SARP 9 X 1952 r., "Architektura" 1953, nr 1, s. 1.
L. Tyrmand, Dziennik 1954. Wersja oryginalna, Warszawa 1995, s. 203.
14 Wed�ug pomiar�w, przeprowadzonych przez Wydzia� Komunikacyjny Sto�ecznej Rady Na-
rodowej w drugiej po�owie 1951 r., najwi�ksze nasilenie ruchu wyst�powa�o na ul. Pu�aw-
skiej mi�dzy p1. Unii Lubelskiej a ul. Rac�awick: 600 pojazd�w na godzin�. Na ul. Mar-
sza�kowskiej od p1. Unii do p1. Zbawiciela-oko�o 570 pojazd�w. Ul. Towarow� przeje�d�a�o
w ci�gu godziny 100 "wielkich ci�ar�wek". Najwi�cej samochod�w osobowych je�dzi�o
Al. Jerozolimskimi od ul. Marsza�kowskiej do ul. Pozna�skiej. "Express Wieczorny"
z 16 pa�dziernika 1951 r., s. 3.
15 M. Gajewski, Urz�dzenia komunalne Warszawy Zary,s historyczny, Warszawa 1979, s. 31 l,
313 i on.
16 Zob. "Express Wieczorny" z 7 lipca 1953 r., s. 3; "Stolica" z 16 pa�dziernika 1955 r., s. 3.
D�wi�ki i ikonosfera stalinowskiej Warszawy Anno Domini 1953 15
"Rz�dzi prawo �okcia"
Tramwaje musia�y skrzypie�, niekt�re by�y bardzo leciwe. Liczba woz�w,
niewystarczaj�ca, w praktyce zmniejsza�a si� jeszcze z powodu awarii i braku
r�k do pracy. W 1952 r. Miejskie Przedsi�biorstwo Komunikacyjne (MPK) po-
siada�o 564 wozy tramwajowe (z tego stale w ruchu 444) i 49 trolejbus�w (na
ulicach tylko 31) oraz ponad 200 autobus�w: liczby znikome, jak na miasto o po-
wierzchni 411 km kwadratowycht. Brak ch�tnych do pracy w komunikacji miej-
skiej t�umaczono niskimi p�acamitg. Tak pisa� publicysta paryskiej "Kultury":
"Wra�enie biedy, rozpaczliwej, krzycz�cej biedy wysuwa si� na czo�o. Wyra�a
si� ona w bardzo niskim stanie ilo�ciowym (i technicznym) taboru i co za tym
idzie w nieprawdopodobnym zupe�nie jego przeci��eniu. Wagon tramwajowy lub
autobus przewozi rocznie 700 000 os�b - dwa razy wi�cej ni� wi�kszy wagon
metra paryskiego i cztery razy wi�cej ni� jeszcze wi�kszy wagon metra londy�-
skiego"t9. T�um ludzi, t�ocz�cych si� w godzinach szczytu we wszystkich �rod-
kach komunikacji, by� cech� charakterystyczn� miasta. "Rz�dzi prawo �okcia" -
pisano w "Kulturze"zka, �e ludzie byli z regu�y milcz�cy, sk�on-
ni raczej do kr�tkotrwa�ych awantur, ni� do rozm�w2l.
Mimo licznych ci�ar�wek, obs�uguj�cych budowy i s�u��cych te� jako �rod-
ki transportu robotnik�w (charakterystycznym widokiem by�y grupy m�odych
ludzi na platformach), trakcja konna pozostawa�a niezast�piona. Stukot kopyt
ko�skich nadal stanowi� nieod��czny element szumu ulicznego. Wozacy byli
widoczni wsz�dzie i w odbudowuj�cym si� mie�cie stanowili szczeg�ln� grup�
spo�eczn�. Budowy nie mog�y si� oby� bez ich pomocy, wnosili oni jednak na
ich teren tak niepo��dany duch wolnej gospodarki, targuj�c si� z kierownikami
rob�t, wchodz�c z nimi tak�e w niejasne uk�ady. Niech�� do wozak�w - w prak-
tyce niezb�dnych, a tak szkodliwych ideologicznie - daje si� zauwa�y� na stro-
nach gazet. Stale pojawiaj�ce si� wzmianki o z�ym traktowaniu przez nich koni
i zrzucaniu gdzie popadnie stert gruzu mia�y (niczego nie ujmuj�c cierpieniu
zwierz�t) budzi� spo�eczn� niech�� do tych "prywaciarzy", nawet je�li wskaza-
no-jako chlubny wyj�tek-troskliwego furmana Stanis�awa G�sk� z ul. Che�m-
W latach trzydziestych - w mie�cie niemal czterokrotnie mniejszym terytorialnie, przy ni�-
szej liczbie pasa�er�w - liczba tramwaj�w by�a znacznie wi�ksza (722 wozy w 1939 r.).
Nie kursowa�y jednak trolejbusy, autobus�w za� by�o 109. M. Gajewski, op. cif.
8 Wed�ug tabeli z 3 stycznia 1953 r. konduktor zarabia� 512 z�, kierowca autobusu 734 z�,
a motorniczy tramwaju 596 z� (przeci�tna - zreszt� bardzo niska - pensja wynosi�a w tym
czasie 970 z� brutto). Archiwum Akt Nowych (dalej -AAN), 2338, k. 6 i on., Sprawozda-
nie dyrekcji z pracy MPK, bd [III 1953 r.].
t9 R. Krzyczkowski, Metro w Warszawie, "Kultura" (Pary�) 1954, z. 1-2, s. 144.
2�) 1952, z. 12, s. 117.
2t M. Strza�kowska, Dalsze nocne rodak�w rozmowy, "Kultura" (Pary�) 1951, z. 4, s. 81.
Ba�ej Brzostek
sklej 462z. Po ulicach miasta je�dzi�y tak�e doro�ki, s�u��c nadal jako normalny
�rodek komunikacji2.
Z braku danych tmdno okre�li�, czy w stolicy by�o zarejestrowanych wi�cej
koni, czy samochod�w. Wprawdzie od dw�ch lat dzia�a�a Fabryka Samochod�w
Osobowych, jednak je_j produkcja wci�� by�a znikoma, wi�kszo�� aut nale�a�a
za� do przedsi�biorstw i urz�d�w. Miejskie Przedsi�biorstwo Taks�wkowe (MPT)
posiada�o sprowadzone z ZSRR samochody "Pobieda". Je�dzi�y te� taks�wki
prywatne, przy czym wedle odg�rnie narzuconych taryf p�aci�o si� za nie mniej,
ni� za us�ugi MPT24. W�adze stara�y si� zapewne uczyni� prac� taks�wkarzy
prywatnych ma�o op�acaln�. W warunkach wolnego rynku skutek by�by zapew-
ne odwrotny i ta�sze przedsi�biorstwo taks�wkowe radzi�oby sobie lepiej, lecz
Warszawa 1953 r. nie sprzyja�a w�a�cicielowi samochodu. Zdobywanie cz�ci
zamiennych wi�za�o si� z wielkimi wydatkami. Leopold Tyrmand pisa�: "Roz-
maici lokaje regime'u oraz lekarze otrzymali z przydzia�u wschodnioniemieckie
�IFY�, dawniejsze �DKW�, i po mie�cie kr�ci si� sporo takich tandetnych dwu-
lub trzyletnich pude�ek z fibro, dykty lub blachy. N�jbardziej poszukiwane s�
takie wozy, kt�re z zewn�trz wygl�daj� na ostatnie wraki, motor i podwozie za�
maj� w porz�dku, na dobrym �chodzie�. Takie auto nie �ci�ga uwagi w�adz podat-
kowych i s�siad�w i zapewnia wzgl�dne niewtr�canie si� UB w sprawy osobiste
posiadacza. Z cz�ciami zamiennymi, gara�owaniem, remontami dziej� si� najpra-
wdziwsze historie -jest to istna d�ungla nadu�y� i b�yskotliwych kombinacji"z5.
Megafony
W socrealistycznej powie�ci Kazimierza Brandysa Ohywatee s� pomieszczone
interesuj�ce i -jak mo�na mniema� - wiarygodne opisy codzienno�ci ulic war-
szawskich. W�r�d nich - taki obrazek: "Czerwono-bia�e pude�ka autobus�w to-
ezy�y si� z ostro�nym szumem po I�ni�cej g�adzi�nie Nowego �wiatu, z daleka
machaj�c zapalonymi kierunkowskazami; ludzie wewn�trz stali ciasno ze sob�
zbici, pomi�ci, nasi�kli milczeniem; na przystankach s�ycha� by�o monotonny
22 "Express Wieczorny" z 21 lutego 1953 r., s. 5.
2-t Pod koniec lat pi��dziesi�tych kursowa�o po Warszawie niemal sto doro�ek, z postojami
"w pobli�u dworc�w kolejowych, targowisk i sk�ad�w mebli". W 19G5 r. pozosta�o ju� tyl-
ko dziesi��. 0.l3udrewicz, 73c:deker warszawski, Warszawa l.9GG, s. 78 i on.
24 W 1952 r. ohowizywa�a w MPT op�ata 3 z� za pierwszy kilometr i 60 gr za ka�de nast�pne
400 m. W taks�wkach prywntnych 2,40 z� za pierwszy kilometr i 60 gr za ka�de nast�pne
500 m. Taryfa nocna i poza granicami miasta: razy dwa. Od 4 stycznia 1953 r. wszystkie
op�aty by�y wy�sze o po�ow�. "Express Wieczorny" z 2 kwietnia 1952 r., s. 5 i 6 stycznia
1953 r., s. 5.
25 L. Tyrmand, op. cif., s. 265.
D�wi�ki i ikonosfera stalinowskiej Warszawy Anno Domini 1953 17
pisk wycieraczek. [...] Przez wilgotn� mg�� codziennie przedziera� si� g�os me-
gafon�w. Meldunki o wykonaniu rocznego planu w licznych ga��ziach przemy-
shz. 122 powiaty przekroczy�y 90% planowanego skupu zbo�a. Prezydium Rz�-
du powzi�o uchwa�� o dodatkowej pomocy dla hodowc�w trzody chlewnej.
G��boki baryton spikera zag�usza� zgrzytanie tramwaj�w. Brzmia� poprzez stuk
maszyn i syk aparat�w tlenowych"26.
Otwarty 22 lipca 1952 r. Plac Konstytucji pierwotnie nie posiada� szpaler�w
drzew, kt�re dosadzono w latach nast�pnych, od razu zamontowano na nim na-
tomiast gigantofony, z kt�rych dobywa�a si� muzyka i komunikaty, opisane przez
Brandysa2. By�y one narz�dziem propagandy i nie pozwala�y zapomnie� ani na
chwil� o wzorcach warto�ciowej muzyki i osi�gni�ciach Planu Sze�cioletniego.
Dwa g�o�niki zawieszono nawet w ogr�dku jordanowskim, otwartym na �olibo-
rzu. W tej sprawie zabra�a jednak g�os gazeta: "To ma by� niby rozrywka dla
dzieci. Ale przecie� dzieci krzycz� sobie same i pod tym wzgl�dem nie potrze-
buj� �adnej pomocy"28.
Liczne g�o�niki, zawieszane na latarniach i na placach bud�w, powodowa�y
czasem protesty mieszka�c�w, zmuszanych ca�ymi dniami do s�uchania zbyt
g�o�nych oberk�w i polekz. Umieszczane wewn�trz budynk�w u�yteczno�ci
publicznej i zak�ad�w pracy g�o�niki, by�y zreszt� niejednokrotnie uszkadzane
celowo, w czym dopatrywano si� dzia�alno�ci "wroga"3o.
Nadawana w miejscach publicznych muzyka by�a niemal bez wyj�tk�w kla-
syczna oraz ludowa. Nie wszyscy chcieli si� podda� temu narzuconemu odg�r-
nie gustowi. Cz�� m�odzie�y szuka�a odr�bnych wzorc�w, czy to shchaj�c za-
granicznych rozg�o�ni radiowych, czy organizuj�c prywatki lub szukaj�c nielicz-
nych miejsc, w kt�rych mo�na by�o us�ysze� utwory spoza nakazanego kanonu.
Powstawa�y grupy, kt�re dzi� nazwaliby�my "subkulturami". "Bikiniarze", wy-
r�niaj�cy si� przede wszystkim wygl�dem, byli te� wi�zani z okre�lonymi upodo-
baniami muzycznymi. "Na bikiniarza w Warszawie m�wiono figus - pisze Ja-
cek Kuro� - pami�tam tak� przy�piewk�: �Idzie figus Targow� ulic�, jazz,
przed nim panna z rozpi�t� sp�dnic�, figusa podnieca ta rozpruta kieca, jazz,
boogie-woogie�. I inna: �Mam dziesi�� z�otych, id� do kina, w drodze mnie �a-
pie Heine-Medina, Heine-Medina, Heine-Medina, jazz�. Heine-Medina - tak
chyba nazywano Boogie-Woogie w Polsce"3.
W Warszawie 1953 r. mo�na by�o znale�� miejsca publiczne, w kt�rych da�o
si� us�ysze� muzyk�, odmienn� od obowi�zuj�cego wzorca. Miejsca takie sta-
26 K. Brandys, Obywatele, Warszawa 1955, s. 176.
2 "Architektura" 1.953, nr 1, fot. na s. 2-3.
28 "Express Wieczorny" z 1 kwietnia 1953 r., s. 3.
29 , Express Wieczorny" z 3 stycznia 1953 r., s. 5; 13 lipca 1953 r., s. 5; 30 pa�dziernika 1953 r., s. 3.
30 AAN, 237/VII-2285, Referat na konferencji KD Praga-Pd., 27 lutego 1954 r.
31 J. Kuro�, Wiara i wina. Do i od komunizmu, Warszawa 1989, s. 45.
18 B�a�ej Brzostek
wa�y si� natychmiast polem dzia�ania bikiniarskiej subkultury. Oto notatka pra-
sowa pl. Bezp�atny dancing w CDT: "W dziale muzycznym CDT sprzedaje si�
p�yty gramofonowe. Ale zanim kto� kupi p�yt�, przegrywa kilka melodii, aby
wybra� jedn� z nich.
Du�ym powodzeniem cieszy si� muzyka taneczna, kt�r� zw�chali ju� biki-
niarze. Kr�c� si� oni tutaj ca�ymi godzinami i podryguj� przy ka�dej p�ycie, urz�-
dzaj�c sobie bezp�atny dancing"32.
Rok wcze�niej podawano, �e podobne rzeczy dziej� si� w bramie przy foto-
plastikonie w Al. Jerozolimskich, gdzie z g�o�nik�w dolatywa�a "muzyka jazzo-
wa". Autor tekstu twierdzi�, �e "�Bikiniarze� podryguj�cy w takt rumby lub
boogie-woogie zaczepiaj� przechodni�w i wywo�uj� awantury"33. Mimo tej no-
tatki, �adna interwencja nie nast�pi�a, lub by�a nieskuteczna. Latem 1953 r. mo�na
by�o przeczyta� w "Expressie Wieczornym": "zapraszamy Czytelnik�w do wn�-
trza lokalu na �najnowszy� program pl. �Alpy austriackie�. Siedzimy w ciem-
no�ci i ogl�damy malownicze szczyty [...] A wok� nas gra muzyka. Muzyka
z zupe�nie innej epoki: najprawdziwsza, bikiniarska samba"34.
Zaskakuj�co �agodny, bagatelizuj�cy ton notatki mo�e by� znakiem powol-
nych zmian w propagandzie 1953 r.; niemniej jednak tek�cik, umieszczony w in-
terwencyjnej rubryce Spacerkiem po Warszawie, m�g� by� zapowiedzi� k�opo-
t�w dla w�a�ciciela fotoplastikonu.
"Bikiniarze" dostawali si� tak�e na pota�c�wki, staraj�c si� nada� im w�asny
styl. Zwi�zek M�odzie�y Polskiej (ZMP) usi�owa�o temu przeciwdzia�a�, lecz
ukazywanie "zgnilizny" ameryka�skiego stylu �ycia nie dawa�o zadowalaj�cych
efekt�w. Powsta�y wi�c ZMP-owskie "grupy bojowe", karz�ce "bikiniarzy" go-
leniem g��w czy biciem35. Scen� takiego "ojcowskiego karania" opisa� Kuro�:
"Kt�rego� dnia wraca�em do domu stosunkowo wczesnym wieczorem. Na placu
Komuny Paryskiej przy parkiecie sz�a muzyka i has�a. To pracowa� nasz o�rodek
propagandy. Poszed�em sobie tam i trafi�em na pocz�tek operacji ojcowskiego
karania. Puszczono jaki� szybki kawa�ek, na parkiecie zacz�li dryga� m�odzi
ludzie. W tym momencie skoczy�a bojowka, porwa�a kt�rego� z nich i powlok�a
do pobliskiego biura Warszawskiej Sp�dzielni Spo�ywc�w na pierwszym pi�-
trze domu, w kt�rym jest apteka. [...] Kiedy wszed�em za nimi do biura, t�ukli
ch�opaka pi�ciami, butami, kopali wszyscy razem.
- Sta� ! - krzykn��em. W�a�ciwie nie krzykn��em, wydar�o mi si� z gard�a.
3z ,xpress Wieczorny" z 4 kwietnia 1953 r., s. 7.
33 "Express Wieczorny" z 25 marca 1952 r., s. 3.
34 Express Wieczorny" z 20 lipca 1953 r., s. 5.
35 AAN, 237lVII-2292, k. 164, III Konferencja Warszawska PZPR, 16-17 maja 1954 r.; ibi-
dem, 2371VII-3597, k. 27; Posiedzenie Egzekutywy KW PZPR, 20 stycznia 1954 r. O po-
dobnych zjawiskach w okupowanej Francji i Belgii - zob. T. Szarota, Zazous czyli bikinia-
rze okresu okupacji, "M�wi� Wieki" 1992, nr 9, s. 33-37.
D�wi�ki i ikonosfera stalinowskiej Warszawy Anno Domini 1953 19
Przerwali. - Co si� sta�o? - zapytali.
Nie powiedzia�em im wprost, o co mi chodzi, w og�le im nic nie powiedzia-
�em. Wskaza�em okno, przez kt�re �atwo mo�na by�o zobaczy�, co tu si� dzieje.
- S�usznie - krzykn�� P�aska. - Zgasi� �wiat�o"36.
* * *
Dla wielu mieszka�c�w Warszawy - w tym "bikiniarzy" - zachodnia muzy-
ka by�a sposobem kontaktu z nieznanym, kolorowym i n�c�cym �wiatem Zachodu,
czyli po prostu �wiatem lepszym, zmitologizowanym, innym od ci�kiej codzien-
no�ci Polski stalinowskiej. Shzchane wieczorami, w p�konspiracji d�wi�ki roz-
g�o�ni zachodnich pozwala�y wielu ludziom na kontakt z zamkni�t� dla nich
cywilizacj�, mog�y te� jednak umacnia� poczucie odosobnienia i beznadziejno-
�ci losu. Oto dwa znamienne przekazy. Pierwszy jest zapisem z Pami�tnika uczen-
nicy (og�oszonego w oficjalnej "Nowej Kulturze"): "Siedz� u Lodzi w pokoju.
W�a�nie w��czy�a radio. S�ycha� cudown� muzyk� taneczn� z Monte Carlo.
Wyobra�am sobie jak tam musi by� pi�knie. Zupe�nie inny �wiat, inni ludzie"3.
Drugi pochodzi z Dziennika Tyrmanda: "Z odbiornika dochodzi mnie zdrowy
�miech Szwed�w shzchaj�cych jakiej� otwartej audycji. Zgasi�em radio, denerwo-
wali mnie; zawsze kiedy s�ysz� w g�o�niku beztroski �miech Francuz�w czy
Szwajcar�w, gn�bi mnie uczucie czego� niepowrotnie straconego, wydaje mi si�,
�e co� cennego zaprzepaszczam ka�dym dniem, �e co� przecieka mi przez
palce"38
"Brak czego� m�odzie�y..."
Mo�na s�dzi�, �e j�zyk ulicy warszawskiej znacznie si� w latach powojen-
nych zwulgaryzowa�. Du�a cz�� m�odzie�y, nie chc�c si� podporz�dkowa�
wszechobecnym rygorom i wzorcom, pozbawiona opieki (wielu by�o sierotami),
�atwo demoralizuj�ca si� w hotelach robotniczych i na rozpitych budowach, nada-
wa�a koloryt ulicy Warszawy stalinowskiej. Sto�eczny ZMP wskazywa�: "Nie-
przyjemny jest wieczorami widok ulic Warszawy, od strony rozwydrzonej m�o-
dzie�y. Przez pewien okres nie wida� by�o tego, ale od niedawna zjawisko to
wzmog�o si�. Winno nas to zaalarmowa�, �e brak czego� m�odzie�y, skoro wy-
chodzi wieczorami na ulice"-9. Tak�e specyficzny kult sprytu �yciowego, wy-
36 J. Kuro�, op. cif., s. 46 i on.
3 Pami�tnik uczennicy, "Nowa Kultura" 1953, nr 48, s. 3.
3s L. Tyrmand, op. cif., s. 95.
39 AAN, 237/VII-2341, k. 212, Sprawozdanie Zarz�du Sto�ecznego ZMP z pracy ideologicz-
nej w�r�d m�odzie�y robotniczej, pa�dziernik 1953 r.
20 Bla�ej Brzostek
kszta�cony w trudnych warunkach �yciowych, sk�ania� do niezgodnych z prawem
form aktywno�ci. Powstawa�y grupy chuliga�skie, oparte na solidarno�ci we-
wn�trznej i negacji norm �wiata zewn�trznego. Do w�adz partyjnych dochodzi�y
takie wiadomo�ci: "Pod obstrza�em wybryk�w chuliga�skich znajduj� si� naj-
cz�ciej kina, ul. ul. Marsza�kowska, Ho�a, Targowa, niekt�re hotele robotnicze
i niekt�re szko�y wieczorowe. [...] Do najcz�ciej spotykanych wybryk�w nale-
��: zaczepianie przechodni�w, obrzucanie niedopa�kami i ogryzkami, pija�stwo
i b�jki, u�ywanie wulgarnych wyraz�w, wybijanie szyb. Kolportuj� oni r�wnie�
wulgarne wzgl�dnie zwulgaryzowane piosenki"4 kinach infor-
mowa�a tak�e prasa. Pisano o piciu w�dki w toaletach, awanturach przy kasach,
zak��caniu seans�w. "Rzucanie z balkonu r�nymi przedmiotami, przera�liwe
gwizdy i wrzaski s� na porz�dku dziennym. Ostatnio nawet zdarzy�y si� dwa
wypadki pobicia kierownik�w kin: �T�cza� i �W-Z�"4. Kino "Atlantic" znio-
s�o z pocz�tkiem roku "poranki" filmowe, podczas kt�rych stale dochodzi�o do
eksces�w42. Z przekaz�w mo�na wyczyta� l�k i bezradno�� wobec wandalizmu
i przest�pczo�ci, w drugiej po�owie 1953 r. wyra�any ju� otwarcie z m�wnic
partyjnych43. J�zef Sigalin m�wi�: "S� sprawy, kt�re powoduj� z�� krew w ka�-
dym obywatelu miasta [...] ju� s� powa�ne straty na Rynku Staromiejskim, gdzie
obt�ukiwane s� drogie sztukaterie. Jest to sprawa chuliga�stwa. Wydaje mi si�,
�e brak walki z tymi przejawami powoduje w ludziach nies�ychanie niebezpieczne
poczucie bezsilno�ci [...] Oczywi�cie, milicji na rogach ulic jest ma�o i nie ma
do kogo si� zwr�ci�"44.
Wulgarne wrzaski i megafonowe pie�ni oraz pogadanki - te zjawiska, wsp�-
istniej�ce na ulicach Warszawy, wyra�a�y mo�e najlepiej sprzeczno�ci, cechuj�-
ce stolic� pa�stwa, buduj�cego socjalizm. Na oba rodzaje d�wi�ku byli nara�eni
pacjenci szpitala onkologicznego przy ul. Sk�odowskiej-Curie, obok kt�rego
znajdowa� si� skwer.
40 AAN, 237/VI1-3597, k. 27, Posiedzenie Egzekutywy KW PZPR, 20 stycznia 1954 r.
4 "Express Wieczorny" z 19 stycznia 1953 r., s. 5.
42 "Express Wieczorny" z 7 stycznia 1953 r., s. 3.
43 �r�d�a partyjne podaj�, �e w drugiej po�owie 1953 r. "nast�pi� wzrost chuliga�stwa": zano-
towano w Warszawie 24 798 , wybryk�w chuliga�skich". Wedle Rocznika statystycznego
w ca�ym 1954 r. zg�oszono 2439 akt�w chuliga�stwa (kwalifikowanych jako "przest�pstwa").
Zdaje si� nie budzi� w�tpliwo�ci zafa�szowanie prawdy. Ten sam Rocznik podaje og�ln�
liczb� zameldowanych przest�pstw w 1954 r. - 25 123, w tym 17 968 kradzie�y. Wedle
danych przedwojennych, w 1.937 r. zg�oszono 30 409 przest�pstw, w tym 17 420 kradzie�y.
W zestawieniu z wiadomo�ciami o powstaniu w latach czterdziestych i pi��dziesi�tych praw-
dziwej plagi kradzie�y, dane Rocznika powojennego zdaj� si� jeszcze mniej wiarygodne.
AAN, 237/VII-3597, k. 27, Posiedzenie Egzekutywy KW PZPR, 20 stycznia 1954 r.; Rocz-
nik statystyczny Warszawy 1956, Warszawa 1957, s. 218; Warszawa w liczbach, Warszawa
1938, s. 55.
44 AAN, 2302, k. 117, Plenum KW 9 listopada 1953 c
D�wi�ki i ikonosfera stalinowskiej Warszawy Anno Domini 1953 21
"Na tym skwerze - donosi�a gazeta - zbieraj� si� chuligani i za�atwiaj� mi�-
dzy sob� jakie� ciemne, �obuzerskie sprawy. Pij� przy tym w�dk� i u�ywaj�
ohydnych przekle�stw.
�Zabawa� ta trwa nieraz do rana. Rano natomiast lub nieco p�niej budzi
si� g�o�nik w przeciwleg�ym domu i zaczynaj� si� obertasy, kt�re trwaj� do
wieczora"45.
"Natarczywi przekupnie"
Mo�na s�dzi�, �e na zmiany j�zyka ulicy warszawskiej wp�ywa�y rzesze lud-
no�ci pochodzenia wiejskiego, nadci�gaj�cej stale do stolicy, ludno�ci pochodz�cej
z r�nych zak�tk�w Polski. Mo�na te� stwierdzi�, �e ostoj� gwary warszawskiej
by� handel prywatny. Jego enklawy trwa�y w postaci tzw. ciuch�w na Bazarze
R�yckiego, zapleczu hal na Koszykach, ale tak�e w niekt�rych zau�kach �r�d-
mie�cia. W pocz�tkach 1954 r. zaj�a si� nimi gazeta, podkre�laj�c, �e "handel
kwitnie" na ul. Marsza�kowskiej mi�dzy ulicami Widok i Rutkowskiego (Chmiel-
n�) nieprzerwanie od 1945 r. "Jak d�ugo jeszcze w centrum stolicy panoszy� si�
b�d� natarczywi przekupnie?" - pytano na stronie miejskiej, oburzaj�c si�, �e
handlarze oferuj� (niedost�pne w sklepach pa�stwowych) kalendarze po 10 z�,
cho� cena oficjalnajest trzykrotnie ni�sza. "Jeszcze wiele innych artyku��w ukry-
waj� w swych koszach i torbach przekupki. A wi�c �oryginalny ameryka�ski
proszek DDT�, �grzebienie nylonowe�, �yletki. - Pomagierzy przekupek, zapi-
jaczone �oprychy� oferuj� przechodniom wieczne pi�ra i karty do gry podejrza-
nego pochodzenia"46. Wok� - na istniej�cym nadal odcinku "parterowej Mar-
sza�kowskiej", na Widok, Chmielnej i innych ulicach istnia�y liczne prywatne
sklepy, warsztaty (op. naprawa pi�r wiecznych), zak�ady fryzjerskie. Z zewn�trz
sprawiaj�ce wra�enie ostatecznego zaniedbania i opuszczenia (jak twierdzi� Tyr-
mand - celowego), oferowa�y towary bardzo drogie i poszukiwane4.
W�adze zdawa�y si� zreszt� w 1953 r. odst�powa� od niszczenia prywatnego
handlu. Dozwolono na woln� sprzeda� przez ch�op�w nadwy�ek mi�sa oraz na
powstanie bazaru warzywnego na ul. Polnej. Maria D�browska zanotowa�a re-
akcj� swojej shz��cej na ten fakt: "W pi�tek ledwo wesz�am do domu, Frania
45 , Express Wieczorny" z 14 wrze�nia 1953 r., s. 5.
46 "Express Wieczorny" z 10 lutego 1954 r., s. 5. Kilka tygodni p�niej gazeta donios�a:
"W wyniku artyku�u zamieszczonego w �Expressie Wieczornym� Komenda G��wna MO
poleci�a Komendzie Dzielnicowej MO Stare Miasto zlikwidowa� szajki pok�tnych handla-
rzy i ich pomagier�w. Rezultat kontroli ulicznych by� bardzo obfity. Og�em zatrzymano
27 os�b, 10 pomys�owych �handlowc�w� aresztowano, 7 odpowiada� b�dzie z wolnej sto-
py". "Express Wieczorny" z 3 kwietnia 1954 r., s. 5.
4 Warszawa 1945-7966, [Warszawa 1967J, fot. na s. 113; L. Tyrmand, op. cif., s. 248 i on.
22 B�a�ej Brzostek
powitala mnie krzykiem, �e �targ zrobili ko�o nas na polu� i czy tego nie wi-
dzia�am. I potem par� godzin bawi�a mnie opowiadaniem o tym targu.
Rzecz w tym, �e [...] zlikwidowano prywatny targ na Noakowskiego, ju�
dawniej wyparty �a ty�y hal targowych zaj�tych pod Bazar Ludowy. Mia�o ju�
nie by� prywatnych targ�w w og�le, a� nagle pozwolono tym przekupkom osi���
na brzegu Pola Mokotowskiego, prawie naprzeciw naszej kamienicy. Komentarz
ulicy: �Ludzie si� w Niemczech pobuntowali, wi�c rz�d si� boi, �eby u nas nie
zrobili tak samo, i dlatego ma by� prywatny targ pozwolony�"48.
"Ludzie bardzo du�o m�wi�..."
Przekazywane "Kulturze" paryskiej �wiadectwa o �yciu codziennym Warszawy
pocz�tk�w stalinizmu donosi�y o narastaniu zbiorowego l�ku i zm�czenia, obja-
wiaj�cego si� milczeniem ludzi w autobusach, poczekalniach dworcowych, na-
wet kawiarniach, tak gwarnych jeszcze w latach 1947-4849. Zle warunki �ycia
rywalizacja o podstawowe dobra, nacisk polityki, gro�ba inwigilacji, donosu -
umacnia�y postawy zamkni�cia w sobie, ograniczenia do spraw praktycznych.
Tak opisa�a nastr�j emdeemowskiej cukierni D�browska: "Zadymione, ciemna-
wo, oschle i obco. Z�a konsumpcja, �adnej wentylacji, duszno, twarze zatroska-
ne, zdenerwowane, zm�czone. Ka�dy wpada tylko po to, �eby co� za�atwi�, z kim�
si� spotka�, albo spocz�� w �mudnej drodze z godzin nadliczbowych ze spra-
wunkami do domu. Prawie zat�skni�am za dawnymi cukierniami, do kt�rych
chodzi�o si� dla delektacji s�odyczami, dla przyjemno�ci"So.
Wolne s�owo znajdowa�o jednak upust w niedopowiedzeniach, dwuznacznych
�artach i w powstaj�cym kodzie j�zykowym, przepe�nionym specyficznym humo-
rem, kt�ry dostrzeg� cudzoziemiec: "s� rzeczy, kt�re nie daj� si� w �aden spo-
s�b upa�stwowi�. Do nich nale�y humor i dowcip. Kwitn� one g��wnie w kawiar-
niach, r�wnie� upa�stwowionych. Jest to ten sam rodzaj humoru, jaki upami�tni�
si� podczas okupacji niemieckiej; ironiczny i buntowniczy. W dzisiejszych wa-
runkach znajduje w nim uj�cie vox populi. Reaguje on natychmiast na bie��ce
wypadki. Jego ostrze jest oczywiste, skierowane przede wszystkim przeciw Sowie-
tom. Gdy tylko zjawi�y si� samochody sowieckiej marki �Pobieda� (Zwyci�stwo) lud
warszawski nazwa� je �p�biedami�. Wi�zienia uzyska�y miano �wczas�w rz�-
dowych�, a ostatnio po aresztowaniu prymasa Wyszy�skiego - �klasztor�w�"51.
48 M. D�browska, Dzienniki powojenne 1945-1965, t. 2, Warszawa 1996, s. 395.
49 Zob. W. Pob�g-Malinowski, Nocna z rodakiem rozmowa, "Kultura" (Pary�) 1950; z. 7-8,
s. 141 i on.
so M, D�browska, op. cit., t. 2, s. 398.
5 Laertes, op. cif., s. 41
i D�wi�ki i ikonosfera stalinowskiej Warszawy Anno Dornini 1953 23
Ulica warszawska na sw�j spos�b puentowa�a tak�e zdarzenia, zwi�zane ze �mier-
ci� J�zefa Stalina. "Ka�demu bez wyj�tku od razu przysz�o na my�l: kat umar�,
wi�c Katowice tylko mogli jego imieniem nazwa�. Ca�a Polska to powtarza,
dodano te� zaraz dowcip, �e ob�z pracy Mal�cin przemianuj� na Beriostr�j, a �wi-
i nouj�cie - na Malenkowo"52.
Mo�na przypu�ci�, �e w barach mlecznych i tanich jad�odajniach, przez kt�-
re przep�ywa�y masy ludzi, bardziej obawiano si� skutk�w nieostro�nych roz-
m�w, ni� w�r�d dobranego towarzystwa, jakie Tyrmand spotyka� w Klubie Dzien-
nikarzy na Foksal, siedz�c "w towarzystwie Ba�aban�w, Turbowicz�w i Adama
' Mauersbergera. S� to filmowcy, dziennikarze, dobrze zarabiaj�cy i b�yskotliwy
high life komunistycznej stolicy, ludzie p�ytcy - z wyj�tkiem Adama - bezwzgl�d-
ni, ale inteligentni i dowcipni. Rozmowa sprowadza si� do bystrego, z�o�liwego
krytykowania wszystkiego i wszystkich, z ostrymi akcentami antyrz�dowymi,
mimo �e wi�kszo�� z nich �yje z serwilistycznych us�ug, �wiadczonych regi-
me'owi, a nawet nale�y do partii"53.
Opinie przeci�tnych warszawiak�w, �yj�cych w trudnych warunkach, by�y
zapewne raczej zaprawione gorycz�. Nawet na konferencji partyjnej kamieniarz
- budowniczy MDM - w�r�d wielu pochwa� rzeczywisto�ci socjalistycznej War-
szawy, wspomnia� o cieniach �ycia: "Po pracy idziemy do domu zadowoleni z pra-
cy, sko�czyli�my sw�j odcinek pracy na ten dzie�. [...] Id� do domu i ciesz� si�,
�e si� pobawi� z dzie�mi. Ale jest to �ale�. Trzeba wst�pi� do sklepu, co� kupi�.
Stoisz tak godzin� lub dwie. [...] Uprzejmo�� u nas w Polsce mi�dzy lud�mi nie
jest najlepsza [...]"54.
Przed II Zjazdem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej (PZPR) na tego
rodzaju publiczne stwierdzenia mo�na by�o sobie pozwoli�; wydaje si� zreszt�,
�e na ulicy - mimo l�ku - brzmia�y one znacznie ostrzej. Rok 1953 by� zreszt�
szczeg�lnie ci�ki: rozpocz�� si� od drastycznych, w wielu dziedzinach stupro-
centowych, podwy�ek cen na podstawowe towary. Zniesienie systemu kartko-
wego zachwalano jako kolejne zwyci�stwo ludzi pracy. Wedle prasy, mi�so po
raz pierwszy od dawna le�a�o w sklepach, a ogonki nie powstawa�y. Trudno oce-
ni� prawdziwo�� takich wie�ci55. Mia�o to by� zashzg� "uwolnienia" sprzeda�y
mi�sa, kt�rego nadwy�ki rolnicy mieli odt�d prawo sprzedawa� na wolnym ryn-
52 M. D�browska, op. cif., t. 2, s. 377.
53 L. Tyrmand, op. cif., s. 110.
54 AAN, 237/VII-2286, Konferencja KD Stare Miasto, 20 lutego 1954 r.
5s Niemniej jednak"Express Wieczorny" cieszy� si� w imieniu gospody� domowych: "Co
mo�na zrobi� przez 2 godziny? Mo�na zacerowa� dwie pary po�czoch i trzy pary skarpe-
tek, mo�na przepra� bielizn�, mo�na przeczyta� 100 stron ksi��ki, mo�na i�� do kina, mo�na
za�atwi� trzy sprawy na mie�cie. Oto co znalaz�y nagle kobiety, kt�re dotychczas musia�y
sta� w kolejkach przed sklepami. Znalaz�y wiele cennego czasu, kt�rego tak bardzo im
brak!". "Express Wieczorny" z 10 stycznia 1953 r., s. 5.
24
B�a�ej Brzostek
ku. Na ul. Brzeskiej pojawi�a si� strza�ka: "Do punktu sprzeda�y mi�sa z nad-
wy�ek gospodarczych", kieruj�ca przechodni�w na bazar. Ludzie mieli t�oczy�
si� przy stoiskach, na kt�rych le�a�o mi�so, ta�sze ni� w handlu uspo�ecznio-
nym i bogatsze w wyborze56. Zachwalaj�c takie wyniki zarz�dzenia, gazeta nie-
�wiadomie dowodzi�a przewagi gospodarki prywatnej.
8 stycznia "Express Wieczorny" podawa� na pierwszej stronie: "Ludzie pra-
cy wyra�aj� uznanie dla Uchwa�y Rz�du. Zakupy nie sprawiaj� trudno�ci,
gdy� sklepy uspo�ecznione s� dobrze zaopatrzone w szeroki asortyment pro-
dukt�w. Za�ogi robotnicze zach�cone nowymi stawkami p�acy zwi�kszaj� pro-
dukcj�"5.
Zestawienie powy�szego z wie�ciami, docieraj�cymi "z terenu" do Komitetu
Wojew�dzkiego PZPR, nie wymaga komentarza: "Mimo og�lnego uspokojenia
umys��w, ludzie bardzo du�o m�wi�, mo�e nie tyle o samej Uchwale, ile o wie-
lu sprawach �yciowych [...] Sprawy te budz� du�o malkontenctwa, rozgorycze-
nia, z�o�liwych uwag i narzeka� [...] Do�� powszechne s� narzekania, �e Uchwa�a
utrudnia rodzinie robotniczej utrzymanie si� (robotnica Niewczas: �teraz pozdy-
chamy z g�odu�). Ten nastr�j wp�ywa na obni�enie efekt�w produkcyjnych"Ss.
23 lutego Maria D�browska zanotowa�a opinie swojej by�ej shz��cej; zreszt�
w znamienny spos�b dwuznaczne: "Skar�y�a si�, �e teraz im bardzo trudno �y�.
Dot�d przyrz�dza�a we�n� na roboty dziewiarskie r�nym paniom, co tka�y i robi�y
swetry. Teraz to usta�o, a z m�a pensji w �aden spos�b nie mo�na wy�y�, cho�
jest ich tylko dwoje. �Ustr�j jest dobry, nie mo�na powiedzie� - zakonkludowa-
�a - Tylko �e ludzie tak cierpi�, tak si� m�cz��. Oto definicja. Ustr�j dobry, tyl-
ko �e nie dla ludzi"59.
* * *
Dokumenty partyjne s� pe�ne wzmianek o gniewnych wypowiedziach w ko-
lejkach czy tramwajach6mo, �e wyra�anie "nieprawomy�lnych"
pogl�d�w grozi�o fata