4153

Szczegóły
Tytuł 4153
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4153 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4153 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4153 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Collin P. Sisson - Wewn�trzne przebudzenie Przedmowa Przysz�o nam �y� w czasach bardzo intensywnego rozwoju ludzkiej �wiadomo�ci. Ksi��ka, kt�r� trzymasz w r�ku, pomaga zrozumie� t� duchow� transformacj�, kt�rej jeste�my �wiadkami pod koniec XX wieku. W�r�d obszernej literatury przekazuj�cej obraz uczu� i do�wiadcze� okre�laj�cych nowy wymiar �ycia tu� przed wej�ciem w trzecie tysi�clecie jest ona prawdziw� per��. I co godne uwagi � dzi�ki staraniom i po�wi�ceniu pracownik�w Wydawnictwa MEDIUM � ukazuje si� w Polsce dos�ownie w kilka miesi�cy po publikacji jej angielskiej wersji. Gratulacje! Uwa�am to za wielkie osi�gni�cie polskiego rynku wydawniczego, zw�aszcza �e na pierwsz� ksi��k� Sissona czekali�my w kraju przez 16 lat! Uwa�am, i� b��dne jest przekonanie, �e los cz�owieka jest zrozumia�y i przes�dzony. Historia uczy nas, �e ludzko�� jest w procesie ci�g�ej ewolucji. Tylko indywidualne opinie mog� by� sztywne i dogmatyczne. Prawda jest dynamiczna. Wielk� rado�ci� jest jej odnalezienie i dzielenie si� ni� z innymi lud�mi. A potem wspaniale jest obserwowa�, jak w magiczny, cudowny, synchroniczny spos�b prawda rozwija si� i krystalizuje w momencie, gdy jej autentycznie potrzebujemy. Ksi��ka nowozelandzkiego autora, psychologa i filozofa Colina P. Sissona Wewn�trzne przebudzenie pojawi�a si� w moim �yciu w taki w�a�nie synchroniczny i magiczny spos�b dok�adnie wtedy, kiedy jej potrzebowa�am, by uczyni� nast�pny krok na drodze mojej ewolucji. Bo ja od lat modl� si� i prosz� o m�j nast�pny krok. A je�eli prosimy � otrzymujemy. Wraz z moim towarzyszem �ycia by�am go�ciem Colina i jego �ony Mariny w Moskwie, bior�c udzia� w jednym z prowadzonych przez niego 10-dniowych intensywnych program�w rozwoju osobistego. Kt�rego� wieczora, w czasie g��bokiego procesu transformacyjnego, przez niekt�rych zwanego "chorob�", podesz�am do p�ki z ksi��kami i r�ka moja, jakby zdalnie sterowana, si�gn�a po lu�no zapisane kartki maszynopisu. By� to jeden z rozdzia��w tej w�a�nie ksi��ki. Otworzy�am na "przypadkowej" stronie i przeczyta�am precyzyjne instrukcje autora dotycz�ce opisanego tam procesu odkrywania prawdy. Zastosowa�am si� do tych wskaz�wek, pr�buj�c rozwi�za� m�j �wczesny dylemat, i... eureka! Jasno i przejrzy�cie ukaza�a si� odpowied�. Ka�da kom�rka mojego cia�a �piewa�a rado�nie, bo oto na chwil� si� przebudzi�am!!! Na tyle, by zobaczy�, o co naprawd� chodzi! Colin cz�sto przytacza P. D. Uspie�skiego: Pierwszym krokiem do przebudzenia jest u�wiadomienie sobie, jak g��boko tkwimy w stanie u�pienia. Tamtej sierpniowej nocy, czytaj�c �apczywie ca�� ksi��k�, coraz bardziej u�wiadamia�am sobie swoj� ignorancj� i u�pienie. Colin m�wi: "Kiedy w nocy �nimy swoje sny, nie u�wiadamiamy sobie, �e jeste�my pogr��eni we �nie; dociera to do nas dopiero po przebudzeniu. A budzimy si�, by stwierdzi�, �e znajdujemy si� w stanie nie�wiadomo�ci". To prawda, �e najlepiej uczymy si� tego, czego najbardziej potrzebujemy si� nauczy�. Oto ja, propagatorka �wiadomego �ycia, poj�am, jak bardzo jestem nie�wiadoma! Podobno nauczyciel przychodzi, gdy ucze� jest got�w. Ja spotka�am Colina Sissona w prze�omowym momencie mojego �ycia. Wiele si� od niego nauczy�am i ucz� si� nadal. "Cz�owiek � m�wi Colin � jest jak ksi��� lub ksi�niczka � ukochane dziecko kr�la, kt�re nie zna drogi do domu i �ebrze na ulicy". Sisson wzywa wi�c do przebudzenia, do obserwowania samego siebie. Obserwuj! Obserwuj! To jego motto. Je�eli jeste� got�w podj�� wyzwanie, jakim Jest �wiadome �ycie, je�eli podejrzewasz, �e �pisz snem psychicznym i dojrzewasz do przebudzenia � to ta ksi��ka przeznaczona jest dla ciebie. Oto masz w r�ku przewodnik na powrotn� drog� do swego wewn�trznego Domu. Je�eli jeste� got�w i�� t� drog� � otw�rz go, we� g��boki oddech, zaufaj, �e odda�e� si� w r�ce profesjonalisty o wielkiej wiedzy, podwi� r�kawy i do roboty! Bo ksi��ka ta proponuje ekscytuj�c�, systematyczn� prac� wewn�trzn�. Ufam, �e to, co zobaczysz podczas tej pe�nej przyg�d drogi, b�dzie tak samo pi�kne, pot�ne, czyste i wspania�e, jak twoja prawdziwa Esencja Duchowa. Gdy� to, czym naprawd� jeste�, jest wieczne, nie�miertelne, wszechobecne i niesko�czone. Niniejszym, z pokor� dzi�kuj� mojemu nauczycielowi "�wiadomo�ci serca", Colinowi P. Sissonowi. Jestem nieustaj�co wdzi�czna za jego obecno�� w moim �yciu. Uwa�am Colina za jednego z wa�niejszych przewodnik�w i nauczycieli na tej planecie, cz�owieka o wielkim, otwartym sercu, wspania�ym poczuciu humoru i b�yskotliwym intelekcie. Zach�cam do osobistego z nim spotkania w czasie jego corocznych wizyt w Polsce. �ycz� Ci szcz�liwej i radosnej podr�y. Z mi�o�ci� i �wiat�em EWA FOLEY CO ROBI�, ABY SKORZYSTA� Z TEJ KSI��KI JAK NAJWI�CEJ? Wi�kszo�� z Was przeczyta t� ksi��k� z czystego zainteresowania. Radz� Wam wykonywa� opisane w niej �wiczenia. Najlepiej Jednak korzysta� z tego tekstu w po��czeniu z uczestnictwem w cotygodniowych sesjach "integracji oddechem". Je�li masz zamiar je rozpocz�� z praktykiem Integracji oddechem, pomocne b�dzie uprzednie przeczytanie rozdzia�u pierwszego oraz Dodatku l umieszczonego na ko�cu ksi��ki. Przed ka�d� nast�pn� sesj� oddechow� mo�esz czyta� kolejne rozdzia�y. Proponujemy nast�puj�c� kolejno��: Rozdzia� 1 i Dodatek I przed pierwsz� sesj� oddechow�, Rozdzia� 2-3 i Dodatek II przed drug� sesj�. Rozdzia� 4-5 i Dodatek III przed trzeci� sesj�, Rozdzia� 6-8 przed czwart� sesj�. Rozdzia� 9-12 przed pi�t� sesj�, Rozdzia� 13-15 przed sz�st� sesj�, Rozdzia� 16-18 przed si�dm� sesj�, Rozdzia� 19-20 i Dodatek IV przed �sm� sesj�, Rozdzia� 21-22 przed dziewi�t� sesj�. Rozdzia� 23-24 i Dodatek V przed dziesi�t� sesj�. Po dziesi�ciu cotygodniowych sesjach z praktykiem integracji oddechem zalecamy kontynuacj� pracy z nim raz na miesi�c oraz samodzielne sesje oddechowe raz na tydzie�. UWAGA: ten proces mo�e zmieni� twoje �ycie, je�eli zechcesz. S�owo wst�pne M�wimy w Rosji: "Powiedz mi, jakie ksi��ki czytasz, a powiem ci, kim jeste�". Gratuluj�! Je�li kupi�e� t� ksi��k�, musia�e� ju� podj�� �wiadom� decyzj� odnalezienia drogi do Domu, uczciwego wejrzenia w siebie i przyj�cia odpowiedzialno�ci za swoje �ycie. Ksi��ka ta zosta�a napisana dla tych, kt�rzy gotowi s� odnie�� jej tre�� do siebie i potraktowa� j� bardzo osobi�cie. Nie opowiada ona o problemach s�siad�w, przyjaci�, partner�w lub klient�w. Wskazuje przeszkody w samorozwoju i adresowana jest do os�b, kt�re chc� odkrywa� siebie i nie my�l�, �e wszystko ju� wiedz�. B�dzie zapewne wyzwaniem dla wielu Waszych przekona� i postaw. Autor rozwiewa nasze iluzje dotycz�ce nas samych i czasem okrutnie obchodzi si� z u�wi�conymi ideami. A jednak czujemy si� bezpiecznie i wyczuwamy prawdziw� trosk� Colina, gdy wzywa nas do przebudzenia i ujrzenia naszej wielko�ci. Colin raczej proponuje, ni� twierdzi, i zawsze, gdy m�wi o u�pionej ludzko�ci, w��cza w to siebie. Dzi�ki temu ksi��ka Wewn�trzne przebudzenie jest przyjacielem, a nie pouczaj�cym mentorem. MARINA KICZATOWA OD AUTORA: U�ywam w tek�cie pierwszej osoby liczby mnogiej w sformu�owaniach typu: "naszym zdaniem", "uwa�amy, �e..." itp., nie dlatego, by si� ukry� za anonimowym "my". Jest to po prostu oznaka, �e uznaj� fakt istnienia �wiadomo�ci zbiorowej i szanuj� tych, kt�rzy s� bardziej �wiadomi ode mnie. Cho� s�owa s� moje, wiele idei zaczerpn��em z nauk wspania�ych pisarzy i nauczycieli, kt�rych wymieniam w "Podzi�kowaniach". Dzi�kuj� Wam za przy��czenie si� do podr�y w g��b siebie. Wstecz / Spis tre�ci / Dalej Rozdzia� pierwszy Przebudzenie LOS CZ�OWIEKA Pewien podr�nik, przemierzaj�c nie oznaczone terytorium w g��bokiej d�ungli na dalekiej ziemi, zgubi� drog�. Po wielu pr�bach jej odnalezienia spotka� plemi� tubylc�w, kt�rzy nigdy nie mieli kontaktu ze wsp�czesn� cywilizacj�. Cz�owiek �w odkry�, �e mo�e porozumiewa� si� z nimi za pomoc� starego dialektu, kt�rego nauczy� si� podczas swoich podr�y. Przyj�to go jak przyjaciela, wi�c pozosta� w�r�d nich przez kilka miesi�cy. Najdziwniejsze u tubylc�w by�o to, �e wszyscy, opr�cz malutkich dzieci, wygl�dali na �lepych. Co wi�cej, doro�li karali dzieci, kiedy te opowiada�y o rzeczach, kt�re widzia�y swymi oczyma. Dlatego po kilku pr�bach podzielenia si� cudem widzenia dzieci rezygnowa�y � przestawa�y otwiera� oczy i stawa�y si� tak samo �lepe jak doro�li. Pewnego dnia nasz poszukiwacz usi�owa� wyja�ni� przyw�dcom grupy, �e wystarczy otworzy� oczy, aby wykorzysta� jeszcze jedn� wspania�� mo�liwo��, jak� daje cia�o, i poszerzy� sw�j �wiat. Zebrani m�czy�ni rozgniewali si� na obcego przybysza i zagrozili, �e go zabij�, je�li nadal b�dzie m�wi� o takich antyreligijnych rzeczach. Poniewa� jako obcy nie zna� ich zwyczaj�w, wybaczyli mu tym razem jego ignorancj�. To, co widzia�, zagra�a�o ustalonej wiedzy starszyzny plemiennej. A przecie� oferowane przez ni�, dobrze znane, swojskie sposoby �ycia s�u�y�y tym ludziom przez wieki. Opowie�� ta jest, oczywi�cie, fikcj�. Ale pokazuje spos�b, w jaki rozwija�a si� wi�kszo�� wsp�czesnych spo�ecze�stw. Tradycje, zasady, prawa i przekonania, jak powinno by�, niezmiennie trwaj�. Dwa tysi�ce lat temu Chrystus nawo�ywa� do otworzenia oczu, aby si� przebudzi�. "Gdzie oczy i uszy otworz� si�, tam przychodzi niebo". Jest to ci�gle aktualne i wa�ne przes�anie. Sokrates u�y� wspania�ej metafory, m�wi�c o ludziach uwi�zionych przez ca�e �ycie w jaskini. Ka�dy dr�y ze strachu przed swym cieniem na �cianie. Wreszcie jeden odnajduje drog� do dziennego �wiat�a. �pieszy z powrotem podzieli� si� swym odkryciem z innymi i proponuje, �e wyprowadzi ich z jaskini. My�licie, �e wie�� t� przyjmuj� z rado�ci�? Nic podobnego. M�wi� mu, �e jest g�upcem, kt�rego omamiono, i myli si�, podwa�aj�c wiedz� o tym, jak powinno si� �y�. Czy nie przypomina wam to czego�? U�PIONA LUDZKO�� Ludzko�� jest zahipnotyzowana. Polega to na pewnej formie psychicznego u�pienia. Jest ono tak g��bokie, �e wi�kszo�� ludzi w og�le nie zdaje sobie z niego sprawy. Niekt�rzy nawet twierdz�, �e s� nie tylko ca�kowicie przebudzeni, ale tak�e "wolni". A jednak tych samych ludzi ogarnia strach, kiedy im co� zagra�a; trac� r�wnowag�, gdy si� nimi manipuluje, i spok�j, kiedy ich kto� krytykuje. Nie potrafi� nawet panowa� nad swymi uczuciami. Upieraj� si�, �e z�e post�powanie innych jest przyczyn� ich problem�w. To tak, jakby kto� twierdzi�, �e aby by� wolnym, trzeba na to uzyska� czyje� pozwolenie. Ludzie sp�dzaj� �ycie na staraniach o karier�, zabieganiu o dobro swej rodziny, budowaniu r�nych ga��zi przemys�u, wymy�laniu praw, rz�dzeniu pa�stwami, edukowaniu innych, tworzeniu teorii naukowych � a wszystko to dzieje si� w stanie hipnotycznego u�pienia. Nic dziwnego, �e �wiat idzie od Jednej katastrofy do drugiej. Pomy�l tylko, czy �wiadomi ludzie raniliby si� i niszczyli wzajemnie przez wojn� i konflikty, zbrodni� i inne formy przemocy? Oczywi�cie, �e nie. Ludzie s� w og�le nie�wiadomi tego, co sobie czyni�. We wszystkich s�ynnych tekstach cz�sto m�wi si� o tym stanie u�pienia ludzko�ci. "Jednej godziny nie mogli�cie czuwa� ze Mn�?" (Mt. 26,40). To nie fizyczny sen Jest naszym problemem. Jest nim stan psychicznej nie�wiadomo�ci, w kt�rej wszyscy sp�dzamy �ycie i z kt�rej nie zdajemy sobie sprawy. Niewielu ludzi na tej planecie bierze pod uwag� mo�liwo��, �e jeste�my nie�wiadomi. Nasza arogancja zabrania nam dostrzega� swe u�pienie. Gdy w nocy �pimy i �nimy w naszych ��kach, nie wiemy o naszym �nie, dop�ki si� nie obudzimy. Musimy powr�ci� do �wiadomo�ci, aby zrozumie�, �e byli�my nie�wiadomi. Co wskazuje na to, �e jeste�my u�pieni, i jak si� mo�emy przebudzi�? Wskazuje na to fakt istnienia cierpienia i zmartwie� w �yciu oraz nasze poczucie, �e jeste�my ofiar� okoliczno�ci wymykaj�cych si� spod naszej kontroli. Nie starcza nam zwykle przytomno�ci na uchwycenie naszych ukrytych motywacji, nie�wiadomych l�k�w i st�umionych pragnie�. A przecie� okresy niepokoju, stresu i konflikt�w wydobywaj� na kr�tko na powierzchni� tre�ci naszej nie�wiadomo�ci, najcz�ciej po to, aby�my znowu je st�umili. Pocz�tkiem przebudzenia jest u�wiadomienie sobie, �e jeste�my u�pieni, oraz ca�kowita uczciwo�� wobec siebie. �ycie mo�na por�wna� do g�ry, a ludzi do alpinist�w. Wszyscy pniemy si� po niej, ale niekt�rzy zatrzymuj� si� w po�owie, my�l�c, �e dobrn�liju� do szczytu. Inni walcz� dalej, wst�puj�c w �lady poprzednik�w, i nie zdaj� sobie sprawy, �e tylko obchodz� g�r� wok�, zamiast wspina� si� coraz wy�ej. S� te� tacy, kt�rzy maj� wizj� i determinacj�, mniej obawiaj� si� tworzenia nowych �cie�ek i pr�bowania nowej drogi. Na pocz�tku droga jest ci�ka, bo s� do niej nie przygotowani i nie�atwo im dostrzec przeszkody pochodz�ce z przesz�o�ci. Ale w miar� pod��ania naprz�d droga staje si� coraz �atwiejsza � przyzwyczajaj� si� do wspinaczki, czuj� si� mniej zagro�eni, a� w ko�cu odkrywaj�, �e nie wymaga ona �adnego wysi�ku. W�wczas zaczynaj� szybowa� jak or�y, bo wyrastaj� im skrzyd�a ufno�ci i pewno�ci. I kiedy patrz� w d�, widz� oczywi�cie wi�cej i dalej ni� ci, kt�rzy pozostali ni�ej. Wiedz�, �e nie s� lepsi od nich, tylko wzrokiem obejmuj� wi�cej. Istnieje tylko jeden problem, kt�ry straszy ludzko�� i jest �r�d�em wszystkich innych k�opot�w: jeste�my u�pieni i nie�wiadomi faktu, �e wielka cz�� naszej �wiadomo�ci Jest, w istocie, nie�wiadoma. Intelektualnie mo�emy wiedzie�, �e mamy pod�wiadomo��, zna� si� na psychologii m�wi�cej o naszych ukrytych motywach i l�kach, a mimo to pozostawa� w ich pu�apce. Dop�ki nie rozpoznamy tej sytuacji w ca�ej Jej prawdzie, b�dziemy trwa� zagubieni w naszej biedzie i udawa�, �e panujemy nad swoim �yciem. Przebudzenie jest celem ka�dego cz�owieka. Naszym zadaniem jest zrozumienie, kim naprawd� jeste�my, i cieszenie si� mi�o�ci�, rado�ci� i wolno�ci�. Ale dla u�pionych wolno�� Jest tylko pustym s�owem. W najlepszym razie mo�emy do�wiadcza� mi�o�ci, rado�ci i wolno�ci tylko przez kr�tkie chwile, wiedz�c, �e s� tymczasowe, zale�ne od innych ludzi oraz okoliczno�ci pozostaj�cych poza nasz� kontrol�. Jeste�my jak ksi��� lub ksi�niczka � ukochane dziecko kr�la, kt�re zgubi�o drog� do domu i �ebrze na ulicach. Je�eli nie odpowiada wam ta analogia, proponujemy inn�, dan� ludzko�ci dwa tysi�ce lat temu: jeste�my jak syn marnotrawny, kt�ry roztrwoni� dary otrzymane od ojca. Wszystko, czego potrzebujemy � to przebudzi� si� i wr�ci� do domu. Jak si� przebudzi� i gdzie jest droga do domu? Oto pytanie, kt�re nie dawa�o spokoju �adnemu prawdziwie poszukuj�cemu, odk�d tylko ludzie zacz�li my�le�. Odpowiedzi szukano wsz�dzie � od nauki po religi�, od filozofii po systemy polityczne. Ale jej nie znaleziono � by� mo�e dlatego, �e udawano si� po ni� w niew�a�ciwe miejsca. Bo czy� mo�emy znale�� prawd� lub rozwi�za� swe problemy, odwo�uj�c si� do czego�, co jest na zewn�trz nas? Wi�kszo�� ludzi nadal wierzy, �e tak mo�na, i pr�buje tego z ca�ych si�, ale �wiat dalej jest pe�en b�lu serca, samotno�ci, konflikt�w, choroby i l�ku. Narody pogr��one s� w chaosie, plany przywr�cenia zdrowia wprowadzaj� tylko jeszcze wi�kszy zam�t, zbrodnie nieustannie n�kaj� ludzko��. Gdzie nic zwr�cimy oczu, tam wsz�dzie pe�no nieszcz�cia. A mimo to ludzie z uporem trwaj� przy swoich starych warto�ciach, wierz�c, �e wielki biznes, polityka, edukacja i nauka przynios� rozwi�zanie. Karmi� si� z�udnym przekonaniem, �e pewnego dnia wszystko si� nagle wyprostuje, i �yj� tak, jak �yj�, nie dlatego, �e to lubi�, ale dlatego, �e nie znaj� lepszych sposob�w na �ycie. Przypu��my, �e pokazano by nam spos�b, dzi�ki kt�remu pok�j, mi�o�� i wolno�� sta�yby si� norm�. Czy przyj�liby�my go? Pokazywano nam ten spos�b wiele razy w historii, lecz my ci�gle jeszcze nie przebudzili�my si� ku niemu. Jako m�ody student poszed�em po nauk� do wielkiego nauczyciela i otrzyma�em zadanie polegaj�ce na tym, by codziennie przez trzy godziny siedzie� w ciszy i obserwowa� poruszenia swego umys�u, i nic wi�cej. Nie by�o �adnych lekcji, �adnych prawd, �adnych obja�nie�, mia�em tylko siedzie� w bezruchu i obserwowa� swoje my�li. Po trzech dniach zacz�o mnie to irytowa�, poniewa� by�em spragniony wiedzy. Poszed�em z pretensjami do swego nauczyciel., a on mi powiedzia�: � Aby znale�� drog�, musisz najpierw odkry�, jak bardzo jeste� u�piony, a to mo�na uczyni�, siedz�c po prostu w bezruchu. Odpowiedzia�em mu na to: � Je�li to prawda, to po co mi jeste� potrzebny? �eby� uczy� mnie tego, co ju� wiem i co mog� zrobi� sam? U�miechn�� si� i udzieli� mi nad wyraz prostej i kr�tkiej odpowiedzi: � No w�a�nie! Nie potrzebujemy nauczyciela, by uzyska� o�wiecenie, poniewa� ka�dy z nas posiada tak� zdolno��. Mo�e nam by� tylko potrzebny na pewien czas � by wspiera� nas w siedzeniu bez ruchu wystarczaj�co d�ugo, aby�my odkryli t� zdolno�� w sobie. Potem ju� jeste�my wolni � wolni od nauczyciela i od w�asnej przesz�o�ci. Szukanie prawdy w wielkich naukach, u innej osoby czy w ksi��kach przypomina szukanie pestki jab�ka poza jab�kiem. Prawda tkwi w ka�dym z nas. Ale jak dotrze� do tej wewn�trznej prawdy? Aldous Huxley pisa� o tym tak: Zachowujemy si� zwykle w tak charakterystyczny dla nas spos�b � to znaczy g�upio, ob��ka�czo, czasem wr�cz kry-minalnie, poniewa� nie wiemy, kim jeste�my, poniewa� nie zdajemy sobie sprawy, �e Kr�lestwo Niebieskie jest w nas. Dost�pujemy zbawienia, wyzwolenia i o�wiecenia dzi�ki dostrze�eniu dotychczas nie dostrzeganego dobra, kt�re tkwi w nas: dzi�ki powrotowi do naszej wiecznej Podstawy i pozostaniu tam, gdzie zawsze byli�my, nie wiedz�c o tym. Przebudzenie � to wszystko, czego potrzebujemy. Proste! Ale komplikuje si� przez nasze wyrafinowanie, nasz� wiedz�, przekonanie, �e ju� znamy prawd�. Najwi�ksz� przeszkod� w przebudzeniu jest mniemanie, �e ju� jeste�my przebudzeni. By� sobie mnich, kt�ry stal si� s�awny dzi�ki swym uzdrawiaj�cym zdolno�ciom. Jego s�awa rozesz�a si� po ca�ym pa�stwie. Pewien uczony us�ysza� o mnichu i postanowi� pobiera� u niego nauki. Chcia� zrobi� dobre wra�enie na mistrzu, by ten zgodzi� si� przyj�� go na swego ucznia. Przez godzin� opowiada� o swoich osi�gni�ciach, marzeniach i aspiracjach. Mnich nie przerywa�, pozwala� przybyszowi m�wi�. Wkr�tce podano na st� zwyczajow� zielon� herbat�. Mnich wzi�� czajniczek i zacz�� nalewa� herbat� do fili�anki swego go�cia. Nadal j� la�, mimo i� fili�anka by�a ju� pe�na. Herbata rozla�a si� na st�, a potem na pod�og�. Poruszony tym go�� zapyta� wreszcie mnicha, co robi. Ten spojrza� na niego �agodnie i rzek�: � Opowiedzia�e� mi wszystko o sobie i rzeczywi�cie, wicie zrobi�e� i wiele wiesz. Ale chc�, �eby� wr�ci� tam, sk�d przyszed�e�. Oducz si� wszystkiego, czego si� nauczy�e�, i potem wr�� do mnie, bo tylko wtedy mog� cl� czego� nauczy�. Albowiem jedynie pust� fili�ank� mo�na nape�ni�. Czy jeste� pe�n� fili�ank�? Czy, czytaj�c te s�owa, zgadzasz si� z nimi zale�nie od tego, czy pasuj� do twoich ju� ustalonych pogl�d�w? Kiedy spotykamy si� z now� ide�, cz�sto �ciera �le ona z ideami, kt�re ju� posiadamy. Jak pi�ka wrzucona do szafy odbija si� od sztywnych �cianek, tak nowa my�l odbija si� od naszych mocno zakorzenionych my�li, postaw i opinii. Z drugiej strony mo�emy czyta� co� po to, aby utwierdzi� si� w tym, co ju� wiemy, i w�wczas umykaj� nam nowe tre�ci. To tak�e uniemo�liwa dostrze�enie czego� wa�nego, od czego mo�na zacz�� proces przebudzenia. Pewien cz�owiek powiedzia� kiedy� do swego nauczyciela: � Modli�em si� do Boga o moc uzdrawiania i pomagania innym przez dziesi�� lat. I B�g spe�ni� moj� pro�b�. Mog� by� teraz wielkim nauczycielem i uzdrowicielem, tak jak ty. Starzec popatrzy� na niego ze wsp�czuciem i odrzek�: � Lepiej by by�o, gdyby� pomodli� si� do Boga o odebranie ci tej mocy i zamiast niej obdarzenie ci� zdolno�ci� widzenia w�asnych grzech�w. Niekt�rzy z was mog� teraz pomy�le�: "Ale� ja jestem �wiadomy swoich grzech�w, wszystkich swoich b�l�w i cierpienia. Bez wahania przyznaj�, �e Jestem ofiar� tego grzesznego �wiata, �e sam Jestem grzesznikiem i powinienem by� ukarany. �ycie Jest przecie� Jednym pasmem cierpie�". Niekt�rzy s� przekonani, �e mo�emy rozwija� si� duchowo tylko przez cierpienie. Inni trzymaj� si� roli ofiary, poniewa� tak jest im wygodnie. Nie lubi� siebie tak bardzo, �e ich poczucie winy i potrzeba karania siebie nie pozwalaj� im zobaczy�, kim naprawd� s�. To prawda, �e cierpienie mo�e by� pot�nym narz�dziem przebudzenia, ale jest ono �rodkiem od celu, a nie samym celem. PIERWSZYM KROKIEM DO PRZEBUDZENIA JEST U�WIADOMIENIE SOBIE G��BI SWEGO U�PIENIA Ludzie pytali mnie czasem, czy moje podej�cie ma charakter psychologiczny, filozoficzny, religijny, mistyczny, czy te� jest to jaka� technika uzdrawiania? Nic z tych rzeczy, a zarazem wszystkie. S� to jednak tylko s�owne opisy i etykietki. Nie ma znaczenia, jak to nazwiemy i czy w og�le znajdziemy jak�� nazw�, poniewa� rzeczywisto�ci nie da si� obj�� s�owami. Mo�emy potraktowa� proponowany przeze mnie rodzaj pracy jako duchow� drog� do domu lub jako technik� uzdrawiania cia�a i umys�u albo te� jako nauk� czynienia swego �ycia rado�niejszym i przyjemniejszym. W ka�dym przypadku spotka nas w drodze wiele wewn�trznych przyg�d. Wykorzystujemy w naszej pracy r�ne religijne punkty widzenia, aby na�wietli� t� czy ow� my�l. Gdy rozwiniemy nasz� �wiadomo��, odkryjemy, �e nie ma wielu sprzeczno�ci � wszystkie religie, wszystkie staro�ytne i wsp�czesne nauki m�wi� o rym samym, tylko z r�nych perspektyw. M�dro�� polega na odnalezieniu w�a�ciwego miejsca dla wszystkiego, a zaprzeczanie jest znakiem ograniczonej �wiadomo�ci (pe�nej fili�anki). Nie ma niezgody mi�dzy tym czy owym podej�ciem, czy jest ono religijne, czy filozoficzne, tak jak nie ma niezgody mi�dzy kilkoma obrazami tego samego zachodu s�o�ca. Mog� istnie� r�nice w sposobie malowania, ale zach�d s�o�ca jest ten sam. Religi�, filozofi�, nauk� i psychologi� reprezentuj� wielcy m�czy�ni i wielkie kobiety. Si�gaj�c wzrokiem poza form�, odkrywamy t� sam� prawd� u nich wszystkich. Praca nasza nie polega na przyj�ciu jednej nauki. Nie jest ona �adn� konkretn� rzek� � jest wod�, kt�ra p�ynie we wszystkich rzekach. Nie Jest jedn� konkretn� osob�-jest oddechem, kt�ry przep�ywa przez wszystkie �yj�ce stworzenia. Czym wi�c Jest "Integracja oddechem" czy "�wiadomo�� serca" (poj�cia, kt�rych czasem u�ywamy, by opisa� nasz� prac�)? S� to wewn�trzne przygody, podczas kt�rych odkrywamy, kim Jeste�my. Tak -jest to proces odkrywania. Nie interesuj� nas ani teorie, ani definicje. Porzu�my pr�by zdefiniowania ducha lub duchowo�ci. Nie tra�my czasu na teorie, lecz przyst�pmy od razu do dzie�a. Nie musimy zdobywa� wiedzy o �yciu. Chcemy zanurzy� si� w jego poznawaniu i do�wiadczaniu. Musimy zobaczy� ca�y ba�agan naszego �ycia i posprz�ta� je. Przesta�my fantazjowa� i kluczy�. B�d�my realistyczni i praktyczni. A wi�c jak mo�emy zmieni� �ycie, kt�re nie spe�nia naszych marze� i nie daje nam upragninej wolno�ci? P.D. Uspie�ski, ucze� Gurd�ijewa [George Iwanowicz Gurd�ijew (ok. 1872-1949), wielki rosyjski nauczyciel, kt�ry ko�czy� szko�� ezoteryczn� we Francji we wczesnych latach dwudziestych. Nauka Gurd�ijewa wywar�a g��boki wp�yw na moje �ycie osobiste i znalaz�a wyraz w wi�kszo�ci moich prac], pisa�: Wyzwolenie i wolno�� musz� by� celem cz�owieka. Gdy cz�owiek stanie si� cho� troch� �wiadomy swego miejsca we wszech�wiecie, powinien d��y� do wolno�ci, do wyzwolenia sie z niewolnictwa. Nic dla niego nie istnieje i nic nie jest mo�liwe, dop�ki pozostaje niewolnikiem zar�wno wewn�trz, jak i na zewn�trz. Ale nie mo�e przesta� by� niewolnikiem na zewn�trz, gdy jest niewolnikiem wewn�trz. Dlatego musi odzyska� wewn�trzn� wolno��, by sta� si� wolnym. Podstawowym powodem wewn�trznego niewolnictwa cz�owieka jest jego ignorancja, a nade wszystko ignorancja dotycz�ca jego samego. Bez samowiedzy, bez zrozumienia swego dzia�ania i funkcjonowania cz�owiek nie mo�e by� wolny, nie mo�e rozporz�dza� sob� i zawsze pozostaje niewolnikiem i zabawk� w r�kach dzia�aj�cych na niego si�. Dlatego we wszystkich staro�ytnych naukach podstawowy nakaz na pocz�tek drogi wyzwolenia brzmi: "Poznaj samego siebie". Nie przedstawiam systemu, kt�ry ma nas czego� nauczy�. Nic nie uzyskamy z �adnego systemu opr�cz tego, co Ju� Jest w nas. Ta ksi��ka nas nie przebudzi. Przebudzimy si� sami z chwil�, gdy bardziej skontaktujemy si� ze sob� i dostrze�emy przeszkody blokuj�ce nam drog� do do�wiadczenia, kim naprawd� Jeste�my. Proces ten prowadzi nas do samych siebie, pokazuj�c nieskomplikowane sposoby lepszego zrozumienia �ycia, i podsuwa nam pewne my�li do kontemplacji. Ale, tak jak wszystkie metody. Jest ca�kowicie bezu�yteczny bez naszego zaanga�owania i oddania si� sobie. Porzu�my nie ko�cz�ce si� poszukiwanie prawdy na zewn�trz siebie. Z chwil�, gdy przezwyci�ymy rozczarowanie tym, �e �adna ksi��ka, �aden nauczyciel i �adna �cie�ka nie mog� nas obdarowa� prawd�, otworzymy sobie drog� do prawdziwego i autentycznego do�wiadczania siebie. Zen proponuje: "Nie szukaj prawdy. Po prostu porzu� swoje przekonania". Prawda nie Jest czym�, czego trzeba szuka�, a nawet gdyby tak by�o, pewnie nie rozpoznaliby�my jej, gdyby�my j� ujrzeli. O wiele bardziej owocne jest poszukiwanie przeszk�d, kt�re nas od niej oddzielaj�. Odkryjemy w�wczas, jak silnie przywi�zani jeste�my do swoich przekona�, ile w nas przes�d�w, l�ku, gniewu, zm�czenia walk� i utrzymywania pozor�w. Tylko wtedy mo�emy pozna� prawd�. SAMO�WIADOMO�� Samo�wiadomo�� to "poznawanie siebie sercem", a to zupe�nie co innego ni� zdobywanie wiedzy "o sobie". To ostatnie jest po prostu intelektualnym zrozumieniem. Tylko wtedy, kiedy zaczniemy si� oducza� tego, czego nauczyli�my si� o sobie, i praktykowa� prawdziw� samo�wiadomo�� � �wiadomo�� serca � do�wiadczymy, kim naprawd� jeste�my. Wszystkie seminaria, ksi��ki, nauczyciele s� wspaniali, gdy� wskazuj� nam kierunek, ale prac� wewn�trzn� mo�emy wykona� tylko sami. Badaj�c siebie, mogli�my kierowa� si� dawnymi do�wiadczeniami, naukami, swoim wykszta�ceniem, sukcesami, pora�kami, uwarunkowaniami. W rezultacie mogli�my mie� sporo b��dnych wyobra�e� na sw�j temat, poniewa� istnieje bardzo niewiele skutecznych metod badania siebie, eliminuj�cych ingerencj� przesz�o�ci i skutki naszego zaprogramowania. Naszym celem natomiast jest g��boka, nieuprzedzona obserwacja jedynego Prawdziwego Ja jako czego� zupe�nie odmiennego od wielu m�niosobowo�c�, kt�re usi�uj� nas przekona�, �e s� tym jedynym prawdziwym ja. To jest przyczyn� zam�tu i nieszcz�cia w nas. Jedno zosta�o podzielone na wiele. P.D. Uspie�ski w "Czwartej drodze" napisa�: Gdy zaczynamy bada� siebie, napotykamy jedno s�owo, kt�rego u�ywamy cz�ciej ni� wszystkich innych, a tym s�owem jest "ja". M�wimy: "ja robi�", "ja czuj�", "ja lubi�" itd. Jest to nasza g��wna iluzja, poniewa� naszym podstawowym b��dem jest uwa�anie siebie za jedno��; zawsze m�wimy o sobie "ja" i uwa�amy, �e zawsze to oznacza to samo, lecz w rzeczywisto�ci jeste�my podzieleni na setki r�nych "ja". Brak jedno�ci w nas powoduje, �e jeste�my psychicznie nie�wiadomi, a w swoim post�powaniu mechaniczni i przewidywalni. Jeste�my niewiele lepsi od maszyny kontrolowanej przez si�y zewn�trzne. Nie trzeba by� wr�k�, by przewidzie�, �e si� zdenerwujesz, gdy ci� kto� obrazi, poczujesz smutek i gniew, gdy co� zgubisz, poczujesz si� kompletnie rozbity, gdy umrze ci kto� bliski. "Ale� to naturalne reakcje" � mo�emy wykrzykn��. Nieprawda. S� to reakcje uwarunkowane lub, innymi s�owy, wyuczone. Zaprogramowano nas mniej wi�cej tak samo. Dlatego s�dzimy, �e nasze zachowanie Jest naturalne. Przecie� ka�dy tak robi. I w tym jest ca�a trudno��! Kiedy chcemy by� tacy, jak wszyscy inni, pozostajemy u�pieni, jak wszyscy inni. Przebudzenie nie wymaga wysi�ku, lecz odwagi i determinacji. Nie si�y woli, lecz zdecydowania i uczciwo�ci wobec siebie. O�mielam si� nawet twierdzi�, �e nie mamy si�y woli. Czyj� wol� mamy na my�li, gdy m�wimy "si�a woli"? Kt�re z naszych wielu "ja" ma wol� wykonania tego czy owego? Si�a woli nie Jest niczym innym, jak tylko si�� naszych licznych ego � dlatego jest tak zmienna. Dzi� postanawiamy zosta� wegetarianami, a jutro stwierdzimy, �e nasze cia�o potrzebuje mi�sa � to te� jest si�a woli, ale nale�y do innego "ja". Uwa�amy, �e prawdziwa wola istnieje tylko w osobie, kt�ra ma jedno "ja" przewodz�ce innym � Prawdziwe Ja. Dop�ki mamy wiele r�nych "ja", kt�re nie s� po��czone ze sob�, dop�ty b�dziemy mieli r�wnie wicie r�nych woli, motywacji i problem�w. "Cz�owiek mo�e s�u�y� tylko jednemu panu", a nie wielo�ci podosobowo�ci, kt�re wszyscy mamy. Wszystkie wielkie nauki wskazuj�, �e ludzko�� mo�e osi�gn�� stan, w kt�rym ka�dy b�dzie jednym "ja" i dzi�ki temu b�dzie mia� prawdziwie woln� wol�. Nie Jest to kwesti� wiary czy przekona�, poniewa� procesy te s� niezale�ne od naszych przekona�. S� wewn�trznymi prze�yciami. Dlatego wa�ne jest, aby wszystko samemu weryfikowa�. Tylko w ten spos�b mo�emy to uczyni� elementem wewn�trznego rozwoju. �WIADOME I NIE U�WIADAMIANE WP�YWY Wi�kszo�� ludzi podlega dwu rodzajom wp�yw�w. Jeden z nich stanowi� uwarunkowania z wczesnego okresu naszego �ycia oraz wychowanie. Opieraj� si� na naszej potrzebie przetrwania i ochrony siebie. Budujemy skomplikowane mechanizmy obronne i nie�wiadome nawykowe zachowania, kt�re maj� zapewni� nam poczucie bezpiecze�stwa. To mo�e si� objawia� pogoni� za szcz�ciem, bogactwem, s�aw�, mi�o�ci�, seksem, zwi�zkami, zbawieniem, wygod� itp. Drugi rodzaj wp�yw�w dociera do nas przez inspiracje i przychodzi w formie wiedzy, nauk religijnych, filozofii, literatury, muzyki itp. Wp�yw pierwszego rodzaju jest ca�kowicie mechaniczny i nie u�wiadamiamy go sobie od samego pocz�tku. Determinuje nasze postawy, pogl�dy, idee, cho� mo�emy by� przekonani, �e kszta�tujemy je sami. Nie mamy nad nim �adnej kontroli i jeste�my ca�kowicie zdani na �ask� prawa przyczyny i skutku. Rz�dz� nami impulsy fizyczne, pragnienia emocjonalne, opanowuj�ce nas my�li i przekonania. Druga forma wp�ywu zaczyna si� bardziej �wiadomie, cho� mo�e sta� si� nie u�wiadamiana w miar� kszta�towania si� przywi�za�. Kto� mo�e zetkn�� si� z tymi wp�ywami lub przej�� obok nich, nie zauwa�aj�c ich. Mo�e te� sta� si� ekspertem w jakiej� dziedzinie, nie maj�c �adnego realnego do�wiadczenia. Ta forma mo�e prowadzi� do rozwoju i przebudzenia, poniewa� dzia�a ona jak gor�ce zaproszenie. W miar� akumulowania si� tego rodzaju wp�yw�w krystalizuje si� nowa energia i kie�kuj� pierwsze ziarna wsp�czucia, zast�puj�c dawn� mentalno�� przetrwania, pochodz�c� z pierwszego rodzaju wp�yw�w. Gdy potrzeba "bycia kochanym" i przetrwania zmniejsza si�, a ro�nie pragnienie "kochania" i wykraczania poza w�asne wygodne strefy bezpiecze�stwa, w�wczas mo�emy napotka� trzeci rodzaj wp�yw�w, stosunkowo ma�o znany u�pionej ludzko�ci. Mo�e to by� nauczyciel lub grupa, w kt�rej do�wiadczymy czego� innego ni� zwykle � nie b�dziemy si� po prostu uczy� o czym�, lecz do�wiadczymy czego�, co wykracza poza pierwsze dwa rodzaje wp�yw�w. Trzeci rodzaj wp�yw�w zaczyna si� �wiadomie, dzia�a �wiadomie i jest, przede wszystkim, przekazywany bezpo�rednio. Pami�tam stare powiedzenie: "Nauczyciel przychodzi wtedy, kiedy ucze� jest gotowy". Wp�yw trzeciego rodzaju nie polega na przekazywaniu wiedzy o prawdzie. Jedna osoba nie mo�e nauczy� drugiej osoby prawdy, tak jak nie mo�na oczekiwa�, �e pomara�cza, w kt�rej zaszczepiono pestk� jab�ka, stanie si� jab�kiem. Prawd� mo�na pozna� tylko dzi�ki wewn�trznemu do�wiadczeniu, po uprzednim dostatecznym przygotowaniu na drugim poziomie wp�yw�w. Trzeci poziom polega na "zag��bianiu" si� w do�wiadczenie swojej niepowtarzalnej, wewn�trznej prawdy, a nie prawdy kogo� innego, cho�by nawet najbardziej o�wieconego nauczyciela na �wiecie. Je�li powa�nie traktujemy przebudzenie, chcemy przyjrze� si� sobie w nowy, uczciwy spos�b. To wymaga stuprocentowej uczciwo�ci w ogl�dzie naszych uczu�, my�li i czyn�w. To wszystko. Nie trzeba uczy� si� systemu nowych przekona�, ideologii ani szuka� nowej zewn�trznej prawdy. Wystarczy odnale�� blokady ukrywaj�ce wewn�trzn� prawd�, kt�ra ju� jest. Uczciwo�� wobec siebie to co�, o czym �atwiej m�wi�, ni� wprowadzi� w czyn. To wyzwanie dla naszych zasiedzia�ych opinii, przekona� i my�li. Ale jest to jedyny spos�b na odnalezienie drogi do Domu. Witam na pok�adzie! Wstecz / Spis tre�ci / Dalej Rozdzia� drugi Czego wszyscy pragniemy? Gdy uwa�nie zastanowimy si� nad tym pytaniem, odkryjemy, �e wszyscy pragniemy mi�o�ci i szcz�cia. Nietrudno na nie odpowiedzie�; trudniej znale�� te dwie warto�ci. Mi�o�� i szcz�cie ukryte s� jak skarb i tylko czekaj�, aby je odkry�. A wi�c co to jest szcz�cie? Jest to podj�cie decyzji, �e b�d� kocha�. A czym jest mi�o��? Wybraniem szcz�cia. Mo�e to niejasne? Na takie pytania nie mo�na odpowiedzie� w dw�ch s�owach, a wi�c zbadajmy efekty mi�o�ci i szcz�cia. Ostatnie badania systemu immunologicznego wskazuj�, �e istnieje bezpo�rednia zale�no�� mi�dzy zdrowiem a szcz�ciem. Rzadko spotykamy osob�, kt�ra jest szcz�liwa, a jednocze�nie bez przerwy choruje. I w og�le rzadko spotykamy ludzi ca�kowicie szcz�liwych. To mo�e wyja�nia�, dlaczego dla os�b, kt�re przekroczy�y 45 lat, zdrowie nie jest ju� czym� oczywistym. Trwaj�ce przez ca�e �ycie postawy, przekonania, wybory, wzorce zaczynaj� dawa� o sobie zna� w ciele fizycznym � niekt�rzy nazywaj� to starzeniem si�. Nikt jednak nie umar� ze staro�ci. Ka�dy umiera z powodu choroby, kt�ra jest skutkiem braku wewn�trznego szcz�cia. System immunologiczny mo�na por�wna� do apteki wyposa�onej w pe�ny zestaw lek�w. Kiedy czujemy si� szcz�liwi, nape�nia si� on takimi naturalnymi substancjami, kt�re zapewniaj� zdrowie. Traktuje on nasze uczucia jak instrukcj�, zgodnie z kt�r� wytwarza owe substancje. Kiedy czujemy si� przygn�bieni, biedni i nieszcz�liwi, do naszej krwi wydzielane s� takie hormony i substancje, kt�re mog� by� przyczyn� raka i innych chor�b. Nie ma ich w organizmie osoby og�lnie szcz�liwej. Cz�owiek kochaj�cy i odczuwaj�cy rado�� wytwarza substancje wzmacniaj�ce system immunologiczny. Nie Jest to teoria, lecz udowodniony fakt dotycz�cy naszej fizjologii. Kilka lat temu przeprowadzono w Stanach Zjednoczonych nast�puj�cy eksperyment: podano myszom substancj�, kt�ra powoli niszczy system immmunologiczny, a jednocze�nie dosta�y do w�chania kamfor�. Drugiej grupie myszy podano substancje stymuluj�ce system immunologiczny i ich w�ch tak�e uraczono kamfor�. Nast�pnie przestano podawa� wymienione �rodki obydwu grupom, natomiast nie zaniechano podstawiania im kamfory pod nos. Stan pierwszej grupy pogarsza� si� po ka�dym kolejnym w�chaniu kamfory, a� wreszcie myszy pozdycha�y. W drugiej grupie myszy po ka�dym w�chaniu stawa�y si� coraz zdrowsze. Ten i inne eksperymenty pokazuj�, �e r�nica mi�dzy �yciem a �mierci� polega na interpretacji, kt�rej �r�d�em jest pami��. Pokazuj� tak�e, Jak warunkowa� zwierz�ta, by zachowuj�c si� automatycznie, doprowadzi�y si� do samozniszczenia. Podobnie warunkuje si� ludzi przez edukacj� i wychowanie; potem na podstawie wspomnienia z przesz�o�ci os�dzaj� oni chwil� obecn�. Inny eksperyment przeprowadzono z grup� ludzi z nadwag�. Nakazano im diet� z�o�on� tylko z wody i witamin w tabletkach i codziennie mieli sp�dza� dziesi�� minut przed wystaw� cukierni. Po dw�ch tygodniach waga ka�dego z uczestnik�w eksperymentu powi�kszy�a si�. Wnioski mog� by� tylko dwa: albo skojarzenie widoku ciastek z nadwag� zniwelowa�o diet�, albo woda jest o wiele bardziej tucz�ca, ni� s�dzimy. Nasuwaj� si� tak�e inne wnioski: o r�nicy mi�dzy �yciem szcz�liwym a smutnym decyduje, by� mo�e, interpretacja wspomnie� lub co�, co nazywamy nastawieniem wobec �ycia. Innymi s�owy, jako�� naszej egzystencji zale�y od warunkowania lub programowania, jakie otrzymujemy. Chocia� nie jeste�my tego �wiadomi, nasza przesz�o�� ca�kowicie rz�dzi nas) .ym �yciem. Pocz�tek przebudzenia oznacza odzyskiwanie panowania nad tera�niejszo�ci�. Szcz�cie nie jest tym samym, co ekscytacja, pobudzenie, zaspokojenie p�yn�ce z na�og�w, cudzej aprobaty, sukcesu czy posiadania. Te rzeczy wynalaz�a pogr��ona w chaosie ludzko�� jako substytuty czego� rzeczywistego � prawdziwego szcz�cia. Wszystkie substytuty szcz�cia zale�� zawsze od zewn�trznych okoliczno�ci � sytuacji, ludzi, przedmiot�w. Jeste�my tak zaprogramowani, �e do szcz�cia potrzebujemy pochwa�, pieni�dzy, satysfakcjonuj�cego zawodu, zdrowia, przyjaci�, w�a�ciwego partnera itd.; nasze szcz�cie jest tym uwarunkowane. W znoju zdobywania tych d�br stworzyli�my na�ogi, uzale�nienia, przywi�zania i wyrzekli�my si� swej wolno�ci. Po�wi�camy sw� wolno�� i szcz�cie dla potrzeby posiadania i przetrwania w �wiecie. Czy naprawd� musimy dostosowywa� swoje zachowanie i spos�b �ycia do standard�w stworzonych przez innych? Wielki filozof, Diogenes, powiedzia�: Tracisz �ycie, czyli to, czego szukasz, je�li gonisz za g�upimi luksusami. Nie potrzebujesz dziewi�ciu dziesi�tych rzeczy, za kt�rymi si� uganiasz. Nie obawiaj si� nie mie� nic. Nie wahaj si� by� nikim. Szcz�cie nie jest tym, co masz, lecz tym, kim jeste�. A jeste� ju� dok�adnie tym, kim potrzebujesz by�. Zrozum to! W naszych staraniach zdobycia �wiata tracimy dusz�. U�pieni ludzie �yj� �yciem bez duszy, poniewa� wypala ich po��danie narkotyk�w zwanych aprobat�, popularno�ci�, w�adz�, przestrzeni�, kt�re ��cz� z poj�ciem szcz�cia. Jest jeszcze jedna wa�na sprawa: wszystkie te zewn�trzne dobra opieraj� si� na l�ku, poniewa� nie s� one cz�ci� naszej istoty i jako takie mog� by� nam odebrane lub utracone. Strach przed utrat� tych substytut�w szcz�cia jest przyczyn� potrzeby kontrolowania. Nigdy nie mo�emy si� dostatecznie odpr�y�, aby cieszy� si� �yciem, gdy� ten strach jest zawsze w nas obecny. Tkwi w tym pewien paradoks: boimy si� utraty czego�, co sk�ada si� na nasze szcz�cie, a przecie� szcz�cie polega na ca�kowitym braku l�ku. Dlatego l�k przed utrat� szcz�cia jest w�a�nie tym, co nie pozwala nam by� szcz�liwymi. Czy� nie jest to �a�osne? Przez lata ucz�szcza�em na wiele seminari�w w poszukiwaniu szcz�cia. Na ka�dym du�o si� nauczy�em, ale niewiele dozna�em rzeczywistego szcz�cia, dop�ki nie u�wiadomi�em sobie, �e nie polega ono na posiadaniu ani robieniu czego�. Nie jest to nawet uczucie, ale raczej stan b y c i a. Co to znaczy? Zpyta�em kiedy� swego nauczyciela kaba�y, Michaela Freedmana: � Co tak naprawd� znaczy b y c i e? Odpowiedzia� zwyczajnie: � Po prostu by� szcz�liwym, z naciskiem na "by�". � To wspaniale. Teraz wiem wszystko. Po prostu by� szcz�liwym � odpowiedzia�em, o ile pami�tam, z niejakim sarkazmem. Przez nast�pne dziesi�� lat poszukiwa�em tego "po prostu by� szcz�liwym" i pewnego dnia zrozumia�em, co to znaczy. To by�o takie w�a�nie zwyczajne "po prostu by� szcz�liwym", ale wcale nie takie �atwe. By� szcz�liwym � nie jest to co�, czego musimy si� nauczy� robi�, tak jak nie mo�emy si� nauczy� wykonywa� czynno�ci zwanej "pozytywnym my�leniem" czy "kochaniem". S� to po prostu stany istnienia, nie za� robienia, kt�re przychodz� wtedy, kiedy nieszcz�cie, stres, urazy, z�o��, poczucie winy, a nade wszystko l�k zdo�amy wraz z oddechem usun�� z naszego cia�a i umys�u. Nie osi�ga si� tego przez uwolnienie si� od tak zwanej "negarywno�ci", ale przez u�wiadomienie sobie, kim naprawd� jeste�my. W�wczas negatywno�� znika w naturalny spos�b. Ludziom zwykle trudno uwierzy�, �e stan szcz�cia mo�na osi�gn�� bez walki, ci�kiej pracy i b�lu. Jeszcze trudniej przyj�� im my�l, �e szcz�cie mo�e by� trwa�ym stanem, �e nie trzeba go kontrolowa� ani chroni�. Przypomina mi si� opowie�� o ma�ym kotku, kt�ry wierzy�, �e szcz�cie znajduje si� w jego ogonie. Przez wiele godzin biega� w k�ko, usi�uj�c schwyta� sw�j ogon. Pewnego dnia pojawi� si� starszy i m�drzejszy kocur i zapyta� ma�ego, co robi. Kotek przedstawi� mu swoj� teori� szcz�cia. Starszy kot odpowiedzia� na to: "Ja te� pozna�em sprawy tego �wiata i wiem, �e szcz�cie jest w moim ogonie, ale zaobserwowa�em, �e Im wi�cej za nim goni�, tym bardziej mnie zwodzi. Wi�c teraz spaceruj� zadowolony z siebie i zauwa�y�em, �e gdziekolwiek id�, m�j ogon zawsze za mn� pod��a". Je�li uwa�nie zbadamy nasz umys�, szybko odkryjemy, �e dzielimy nasz �wiat na to, co lubimy i czego nie lubimy, na z�e i dobre, s�uszne i nies�uszne. Znamy wiele zasad okre�laj�cych, jak powinno si� post�powa� i jak powinno by�. Stworzyli�my dualizm opozycji i to rozdwojenie naszej �wiadomo�ci jest przyczyn� naszego poczucia oddzielenia od �r�d�a, natury i naszych Prawdziwych Ja. Rozdwojenie i oddzielenie jest rezultatem uwarunkowa� i system�w przekona� narzuconych nam przez przesz�o��. One s� przyczyn� naszych nieszcz�� i przygn�bienia. Znamy szcz�cie tylko jako opozycj� do nieszcz�cia. Gdy �yjemy podw�jn� egzystencj�, nieuchronnie do�wiadczamy obydwu stron tej samej starej monety. Potrzeba nam �wiadomo�ci, �e jeste�my czym� wi�cej i wykraczamy poza dualizm � �e my sami jeste�my szcz�ciem. Szukaj�c szcz�cia na zewn�trz siebie, tracimy je i do�wiadczamy przeciwie�stwa tego, czego szukamy. Sp�jrzmy na to z innej strony: sk�d wiemy, �e jeste�my nieszcz�liwi? Na czym to polega? Nieszcz�cie jest brakiem szcz�cia. Chyba si� z tym zgodzicie? Podobnie ciemno�� jest brakiem �wiat�a. Co si� dzieje z ciemno�ci�, gdy zapalimy �wiat�o? Czy wyskakuje przez okno albo chowa si� pod dywan? Okazuje si�, �e nigdy nie by�o jej w pokoju. By�o ciemno, poniewa� nie by�o �wiat�a. Dlatego, je�li chcesz by� szcz�liwy, b�d� szcz�liwy (z naciskiem na "b�d�"). Musimy jednak zada� sobie pewne pytanie: Czy naprawd� chcemy by� szcz�liwi? Oczywi�cie odpowiemy, �e tak. Ale przyjrzyjmy si� temu uwa�nie i uczciwie. Aby by� szcz�liwym, trzeba si� przebudzi� i do�wiadczy� tego, kim naprawd� jeste�my. By do�wiadczy�, kim naprawd� jeste�my, musimy odrzuci� swoje systemy przekona� i opinie, swoje role, a przede wszystkim nawyk kontrolowania! Czy jeste�my na to gotowi? Gdy spojrzymy prawdzie w oczy, prawdopodobnie odpowiemy, �e nie. Co wi�cej � przyznamy, i� hipokryzj� by�oby twierdzi�, �e tego chcemy. Nie chcemy si� przebudzi�, poniewa� nie wiemy, co to znaczy. Nie chcemy wyrzec si� niczego, co daje nam poczucie bezpiecze�stwa i kontroli. Nie chcemy porzuci� naszych uzale�nie� i przywi�za�. Fakt jest faktem: nie chcemy by� szcz�liwi, a przynajmniej nie za tak� cen�. Wolimy raczej pozosta� z jakim� problemem, cho� przysparza nam on wiele k�opot�w, ni� wypr�bowa� co� nowego. Spanie wydaje si� o wiele �atwiejsze. O wiele bardziej znane! Na poziomie �wiadomym chcemy by� szcz�liwi, zdrowi, przytomni, o�wieceni, kochaj�cy, chcemy si� przebudzi�, zmieni� i wzi�� odpowiedzialno�� za w�asne �ycie. Ale w g��bi pod�wiadomo�ci jest to ostatnia rzecz, jakiej pragniemy. Woleliby�my, �eby kto� si� nami zaopiekowa� i rozwi�za� nasze problemy. Po co ludzie chodz� do terapeut�w? Chc�, �eby kto� wzi�� odpowiedzialno�� za ich �ycie. Wi�kszo�� terapeut�w przyzna�aby zapewne, �e klienci zwykle oczekuj� od nich: � wyleczenia dolegliwo�ci; � poprawienia sytuacji finansowej; � sprawienia, aby partner do nich powr�ci�; � uwolnienia od problem�w; � zapewnienia im natychmiastowej gratyfikacji; � o�wiecenia. Tego chc� ludzie. Prawdziwy przekaz, jaki kryje si� za tym oczekiwaniem, brzmi: "Pom� mi pozosta� ofiar�". Jest on oczywi�cie nie u�wiadomiony, gdy� wci�� trwamy w hipnotycznym stanie. Wi�kszo�� terapeut�w przyzna�aby tak�e, �e tak naprawd�, ludzie nie chc� si� wyleczy�; chc� tylko u�mierzenia b�lu. Wyleczenie jest jak przebudzenie � nie jest przyjemne. Przebudzenie z b�ogiego u�pienia jest irytuj�ce. M�g�by nas zdenerwowa� widok tego, co zrobili�my ze swoim �yciem, i niemo�no�� zrzucenia winy na kogo� innego. "Nie, dzi�kuj�. Wol� uciec od tego b�lu i znowu zasn��". "Co si� dzieje z takimi lud�mi?" � zapytano kiedy� Gurd�ijewa. "Nic. C� mo�e si� z nimi dzia�. S� dla siebie w�asna kar�, a jaka� kara mog�aby by� gorsza?" DWIE UKRYTE MOTYWACJE Wszystko to stanie si� ja�niejsze, gdy zrozumiemy, co nami powoduje. �yj�c w �wiecie dualizmu, jeste�my rz�dzeni przez dwie g��wne motywacje:. unikanie b�lu (z�o), osi�ganie przyjemno�ci (dobro). Kiedy pojawia si� co� nowego, natychmiast daj� o sobie zna� te dwie motywacje: sprawdzamy, czy sytuacja nie jest niebezpieczna � fizycznie, emocjonalnie lub intelektualnie � b�d� te� czy co� nie pozbawi nas naszych przyjemno�ci. Mamy sk�onno�� do pozostawania w granicach do�wiadcze� znanych, obdarzonych naszym zaufaniem, prze�ytych � w nich czujemy si� najbezpieczniej. Zmiana niesie ze sob� zbyt du�e ryzyko b�lu lub utraty przyjemno�ci. W ko�cu, lepszy diabe�, kl�rego znasz, ni� diabe�, kt�rego nie znasz. Kiedy� zapyta�am swego klienta, czego najbardziej w �yciu si� boi. Odpowied� przysz�a szybko: � Najbardziej boj� si� pora�ki. Zapyta�em go, czy odnosi jakie� sukcesy w swoim �yciu. � No, c� � powiedzia�. � Nie