4002

Szczegóły
Tytuł 4002
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

4002 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 4002 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

4002 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

J.B. LIVINGSTONE ZBRODNIA W LINDENBOURNE (T�umacz: MARIA BOBROWSKA) Rozdzia� l Nie oznakowany w�z Scotland Yardu mkn�� po wilgotnych od deszczu drogach hrabstwa Sussex. Nadinspektor Scott Marlow i emerytowany inspektor Higgins omawiali na tylnym siedzeniu szczeg�y wa�nej misji, z kt�r� udawali si� do najbardziej presti�owego miejsca �wiata kultury. Pomimo dawno przekroczonej pi��dziesi�tki inspektor Higgins wci�� cieszy� si� m�odym wygl�dem i wspania�� kondycj�. Doskonale uszyty smoking, w kt�rym wybra� si� w t� podr�, znakomicie podkre�la� jego wrodzon� dystynkcj�. Siwiej�cy posiadacz szpakowatego w�sa by� cenionym agentem Scotland Yardu, nikt jednak nie potrafi� odwie�� go od decyzji o wcze�niejszej emeryturze. Inspektor postanowi� po�wi�ci� si� uprawie ogrodu r�anego, ciekawej lekturze i rozmy�laniom podczas d�ugich spacer�w w okolicach The Slaughterers1, gdzie mie�ci� si� jego dom. Nadinspektor Scott Marlow po raz kolejny poprawi� marynark� od smokingu, kt�ra opina�a si� na jego poka�nym brzuchu. W wypo�yczalni zapewne pomylono rozmiary. Wiemy s�uga policji Jej Kr�lewskiej Mo�ci, wielbiciel El�biety II, nie czu� si� najlepiej w tym eleganckim stroju, kt�ry bezlito�nie uwydatnia� jego tusz�. Pierwszy letni deszczyk zrosi� wioski malowniczo rozrzucone wzd�u� drogi. Trawa urzeka�a soczyst� zieleni�. Przyroda z nadziej� oczekiwa�a na o�ywcze promienie s�o�ca. - Jestem prawdziwie zak�opotany - wyzna� nadinspektor. - Nie widz� powodu - odpar� Higgins. - Przecie� ju� nie po raz pierwszy zapewnia pan ochron� wa�nej osobisto�ci. - To prawda... ale do tej pory chodzi�o o polityk�w, ludzi interesu, dyplomat�w... zwyk�ych obywateli, a teraz... ten Pietro Giovanni... Pietro Giovanni by� najs�ynniejszym barytonem tego stulecia. - Nie lubi pan artyst�w, nadinspektorze? Scott Marlow wykrzywi� usta. - Ci ludzie nie uznaj� �adnych zasad moralnych. Arty�ci... C� to znaczy? Higgins wola� zmieni� temat, obawiaj�c si�, �e dyskusja mo�e zmierza� w niepo��danym kierunku. - Czego si� pan obawia ze strony Pietra Giovanniego? - Ja mia�bym si� kogo� obawia�? - �achn�� si� nadinspektor. - To nieprawda. Ale nie lubi� obcowa� z tego typu lud�mi. Rozumie mnie pan, Higgins? Jestem pewien, �e podziela pan moje zdanie! Przyznam, �e d�ugo waha�em si�, czy poprosi� pana o pomoc. Higgins pob�a�liwie machn�� r�k�. - Trzeba sobie pomaga�, m�j drogi Marlow. Prawd� m�wi�c Higgins nie tolerowa� jednego: nieproszonych go�ci. Wysoki �ywop�ot chroni� jego posiad�o�� przed potencjalnymi intruzami. Higgins jednak - o czym Scott Marlow nie wiedzia� - �ywi� bezgraniczny podziw dla oper Mozarta. Ta muzyka sprawia�a, �e zapomina� o bezece�stwach tego �wiata, i pozwala�a mu cho� troch� wierzy�, ze ziemia wydaje czasami doskona�e owoce. Zamek w Lindenbourne, do kt�rego si� w�a�nie udawali, by� jednym z najwa�niejszych o�rodk�w mozartowskich. Z powodu pomy�ki swojej gospodyni Higgins nie otrzyma� biletu na jedyne przedstawienie Don Juana. w kt�rym tytu�ow� rol� mia� zagra� wielki w�oski baryton Pietro Giovanni, a w obsadzie figurowa�y nazwiska najs�ynniejszych �piewak�w. Scott Marlow. nienawyk�y do przebywania w tak znamienitym, obcym sobie �rodowisku, poprosi� Higginsa, �eby zechcia� mu towarzyszy�. Nie robi� sobie wielkich nadziei, wiedz�c, �e inspektor niech�tnie zmienia swoje plany. Tymczasem, ku jego wielkiemu zdziwieniu, Higgins uleg� jego namowom. - Dzi�kuj�, �e przyj�� pan moj� propozycj�. Nigdy tego nie zapomn�. Wierz�, �e dzi�ki panu uda mi si� unikn�� gaf. Moja kariera... - Prosz� si� nie obawia�, nadinspektorze. Scott Marlow nie by� typem karierowicza, niemniej jednak gor�co pragn�� znale�� si� pewnego dnia w osobistej ochronie kr�lowej El�biety II. Musia� wi�c dba� o swoj� zawodow� reputacj�. - W jaki spos�b zacz�a si� ta sprawa, nadinspektorze? - Pietro Giovanni jest przyjacielem ministra spraw zagranicznych. Podczas jednego z bankiet�w Giovanni zwierzy� si� mu, �e wielokrotnie gro�ono mu �mierci�. Artysta to bagatelizowa�, ale minister bardzo si� tym przej��, zw�aszcza gdy si� dowiedzia�, �e Pietro Giovanni b�dzie gwiazd� najbli�szego sezonu w Lindenbourne. Gdyby dosz�o do jakiego� skandalu... Przes�dny Scott Marlow nie odwa�y� si� doko�czy� my�li. W Anglii liczy�y si� cztery wydarzenia: turniej tenisa w Wimbledonie, Derby Day2, fina� pucharu pi�ki no�nej na Wembley i festiwal w Lindenbourne. Gromadz�c elit� kulturaln�, ten ostatni nale�a� bez w�tpienia do najbardziej wyrafinowanych, spokojny przebieg przedstawienia by� wi�c wysoce po��dany. Chocia� od samego pocz�tku festiwal w Lindenbourne przyci�ga� takie s�awy jak Leopold Simoneau, Tereza Berganza, Joan Sutherland czy Kiri Te Kanawa, nigdy nie zdarzy�o si�, aby zgromadzi� tak znakomit� obsad�. Wiecz�r mia� by� retransmitowany przez BBC. - Czy Pietro Giovanni wie o naszym przybyciu? - Absolutnie nie - odpar� Scott Marlow, nie kryj�c zatroskania. - Nasza misja jest... poufna. Nie mo�emy rzuca� si� w oczy. Nadinspektor podkre�li� s�owa �my� i �nasza�. Tymczasem Pietro Giovanni interesowa� Higginsa tylko o tyle, �e inspektor liczy� na wyj�tkowe wykonanie tytu�owej roli Don Juana. Je�li decydowa� si� opu�ci� swoj� przytuln� rezydencj�, to wy��cznie po to, by rozwi�zywa� niezwyk�e zagadki albo by pom�c przyjacielowi. Dbanie o przysz�o�� ludzko�ci nie le�a�o w jego kompetencjach. S�o�ce nie�mia�o przebi�o si� przez deszczowe chmury, dodaj�c i�cie rajskiego blasku �czarodziejskiemu ogrodowi�. Zamek Lindenbourne i przylegaj�cy do niego park by�y otoczone ��kami i pastwiskami. Min�o ju� pi��dziesi�t lat od dnia, w kt�rym rozmi�owany w sztuce operowej w�a�ciciel zamku po raz pierwszy zaprosi� muzyk�w i �piewak�w do swojej posiad�o�ci. Wkr�tce to prywatne przedsi�wzi�cie przybra�o wymiar narodowy, by nast�pnie przekszta�ci� si� w wydarzenie na skal� mi�dzynarodow�. Scott Marlow z trudem wydosta� si� z samochodu, jako �e przyciasny smoking kr�powa� mu ruchy. - Chod�my - zarz�dzi� Higgins. - Czy wszystko jest gotowe? - Zastosowa�em si� dok�adnie do pa�skich instrukcji. Inspektor sprawdzi�, czy nie zapomniano walizki z ubraniami. W Lindenbourne trzeba by� przygotowanym na wszelkie okoliczno�ci. Szofer wyj�� z baga�nika wiklinowy kosz. By� tam zimny kurczak, termos i przeno�na lod�wka z butelk� francuskiego szampana, kryszta�owe kieliszki i szkocki pled. Policjanci poszli przodem, zmierzaj�c powoli w stron� posiad�o�ci. Ku zdziwieniu Scotta Marlowa m�czy�ni byli odziani w szyte na miar� smokingi, a panie przywdzia�y wieczorowe toalety. Jedwabie, mu�liny i satyna tworzy�y symfoni� czerni, bladego fioletu, r�u i ��cieni. Niekt�re damy okry�y ramiona etolami z norek. Wytworne towarzystwo spacerowa�o po zamkowym ogrodzie. - Wybierzemy miejsce na piknik - powiedzia� Higgins. - Piknik? Ale... nie mam na to najmniejszej ochoty! Nadinspektor umilk�, skarcony wzrokiem Higginsa, i potulnie pod��y� za nim a� na skraj ��ki. Festiwalowi go�cie wymieniali uwagi dotycz�ce niezwyk�ych artystycznych prze�y�, kt�re mia�y si� wkr�tce sta� ich udzia�em. Szofer roz�o�y� pled i postawi� na nim wiklinowy kosz i pojemnik z lodem. - Przyjdziemy tu podczas antraktu - stwierdzi� Higgins. - Teraz mo�emy p�j�� do baru. - Ale po co? - zdziwi� si� Scott Marlow. - Czy musimy? - To rytua� - przerwa� mu Higgins. - Czy tutaj si� du�o pije? - W pewnym sensie tak, nadinspektorze, ale nie nale�y tego podkre�la�. Melomani kierowali si� ma�ymi grupkami w stron� zamku. Policjanci do��czyli do ostatniej grupy, kt�ra wesz�a do baru. Panowa�y w nim takie przeci�gi, �e by� potocznie nazywany �drog� wiod�c� do zapalenia p�uc�, jednak mi�o�nicy Mozarta nie zwracali uwagi na takie detale. Inspektorowi uda�o si� zaj�� do�� bezpieczne miejsce, pod wielkim obrazem przedstawiaj�cym jednego z kasztelan�w Lindenbourne ze skrzypcami w r�ku. Nie do��, �e Scott Marlow czu� si� niezr�cznie w smokingu, to jeszcze nie wiedzia� teraz, co ma zrobi� z lampk� szampana, kt�r� w�a�nie mu wr�czono. Nadinspektor marzy� o whisky i o swoim biurze w Scotland Yardzie. - Musimy odnale�� re�ysera, m�j drogi Higgins. - Niew�tpliwie tak. Higgins zapomnia� ju� o �misji�. Wzorem ubieg�ych lat pogr��y� si� w �wiecie muzyki, kt�r� by�y przesi�kni�te mury zamku Lindenbourne, i przygotowywa� si� z w�a�ciwym prawdziwym wielbicielom Mozarta skupieniem na duchow� uczt�, jak� niew�tpliwie mia� by� Don Juan. - Minister dyskretnie go uprzedzi� - stwierdzi� nadinspektor. - Prosz�, �eby przej�� pan inicjatyw�. Policjanci udali si� do sektora administracyjnego. Festiwal w Lindenbourne sta� si� prawdziwym przedsi�biorstwem. Przepustki Scotland Yardu otwiera�y przed nimi kolejne drzwi, w ko�cu znale�li si� w biurze re�ysera. Ujrzeli niskiego, nieco nerwowego m�czyzn�, odzianego w przepisowy smoking. W sezonie operowym Jonathan Kelwing spa� tylko po kilka godzin na dob�. Na jego barkach spoczywa� ca�y ci�ar materialnej organizacji festiwalu. - Scotland Yard - wycedzi� wyra�nie niezadowolony, nie wstaj�c zza biurka. - Uprzedzono mnie. Czego panowie ode mnie oczekuj�? Mam bardzo ma�o czasu na rozmow�. Za mniej wi�cej trzy godziny rozpoczyna si� najwa�niejsze przedstawienie sezonu. Czy zdaj� sobie panowie z tego spraw�? - Czy przyby� ju� Pietro Giovanni? - spyta� Higgins. - Jest tutaj od trzech dni. Jak zwykle odm�wi� udzia�u w pr�bach. Znalaz�em mu nocleg kilka kilometr�w st�d. Powinien przyby� w ka�dej chwili. Nadinspektor Marlow przygl�da� si� zdobi�cym �ciany fotografiom nieznanych mu s�ynnych artyst�w. - Woleliby�my nie traci� go z oczu, dop�ki nie opu�ci Lindenbourne - u�ci�li� Higgins. - Odpowiadamy za jego bezpiecze�stwo. Oczywi�cie z zachowaniem dyskrecji i nie bez pa�skiego przyzwolenia. - Nie b�dziecie mieli panowie du�o pracy! - wykrzykn�� re�yser. - Jak tylko Pietro Giovanni tutaj przyb�dzie, natychmiast uda si� do szatni, gdzie zajm� si� nim charakteryzatorki i garderobiane. Wejdzie na scen�, wykona po raz pierwszy w swojej karierze rol� Don Juana, zje na zamku kolacj� i uda si� do Londynu, sk�d odleci do Mediolanu, gdzie wyst�puje za dwa dni. Stale b�dzie otoczony t�umem ludzi. Panowie mog� albo wys�ucha� opery, albo wr�ci� do Scotland Yardu. Przypuszczam, �e nie nale�� panowie do wielkich mi�o�nik�w muzyki. Scott Marlow mia� ochot� potwierdzi�, ale Higgins go uprzedzi�. - Mam nadziej�, �e ten Don Juan b�dzie mia� rytm Busha, werw� Giuliniego i g��bi� Friscaya3. W�wczas Pietro Giovanni b�dzie m�g� w pe�ni wyrazi� sw�j talent. Re�yser spojrza� na inspektora ze zdziwieniem - ten wyb�r dyrygent�w �wiadczy� o znawstwie tematu. Zadzwoni� telefon. - Prosz� mi wybaczy�. - Re�yser podni�s� s�uchawk�. Nagle zblad�. - Pietro Giovanni znikn�� - wyj�ka�. Rozdzia� II Jonathan Kelwing siedzia� nieruchomo. Znikni�cie �piewaka oznacza�o kl�sk� sezonu, a nawet stawia�o pod znakiem zapytania istnienie festiwalu. - Trzeba co� zrobi� - uzna� Scott Marlow. - Doskona�y pomys� - popar� go Higgins. - Gdzie mieszka Pietro Giovanni? Re�yser nie odpowiedzia� od razu, tak jak gdyby jego m�zg pracowa� na zwolnionych obrotach. - W gospodzie �Pod Faszerowan� G�si�� w Gemfield, trzy kilometry st�d. To renomowany rodzinny hotel dla specjalnych go�ci. - Kto pana powiadomi�? - zapyta� Higgins. - Dyrygent, Lovro Ferenczy. Wszyscy arty�ci s� gotowi, przebrani w kostiumy. Brakuje tylko najwa�niejszej osoby. Re�yser wyj�� chusteczk� z kieszeni smokingu i otar� �z�. - Niech si� pan nie martwi - pocieszy� go Higgins. - Mo�e si� sp�ni. - Nie, na pewno nie - j�kn�� Kelwing. - Kaza�em zadzwoni� do gospody. Wyjecha� ponad godzin� temu! To straszne! - Powiadomi� Scotland Yard - oznajmi� nadinspektor wojowniczym tonem. - Otoczymy teren i szybko go odnajdziemy. Machinalnie poprawiwszy marynark�, kt�ra nieub�aganie podnosi�a mu si� na brzuchu, Scott Marlow wyszed� z biura re�ysera. �al by�o patrze�, jak Jonathan Kelwing prze�ywa znikni�cie artysty. - To katastrofa... B�d� zmuszony odwo�a� przedstawienie... Co� takiego si� jeszcze nigdy nie zdarzy�o! Ten Giovanni jest potworem. Zrobi� mi co� takiego... Inspektor m�g� jedynie poradzi� re�yserowi, �eby czeka� na rozw�j wypadk�w. Sam nie bardzo wiedzia�, co zrobi�, by Pietro Giovanni przyby� do Lindenbourne na czas. Chocia� nie by� specjalnie wierz�cy, tym razem zda� si� na opatrzno��. - Niech si� pan we�mie w gar�� - powiedzia�. - Wszystko mo�e si� jeszcze u�o�y�. - U�o�y�? Pan sobie ze mnie �artuje? Mam uwierzy� w to, �e drzwi si� nagle otworz� i pojawi si� w nich Pietro Giovanni? W tej samej chwili drzwi otworzy�y si� z impetem i stan�� w nich wysoki m�czyzna odziany w czarny kostium. W ge�cie powitania zdj�� wielki kapelusz z bia�ym pi�ropuszem. Re�yser zerwa� si� zza biurka. - Pietro... Pietro Giovanni. Ale... pan... Przecie� pan znikn��! Wspania�y, pewny siebie �piewak rozsiad� si� w fotelu, krzy�uj�c przed sob� nogi w sk�rzanych butach si�gaj�cych a� do po�owy uda. Na jego twarzy rysowa�a si� oboj�tno��. - Nie przejmuj si� takimi drobiazgami, Jonathanie. Sam decyduj� o moim �yciu, zar�wno prywatnym, jak i scenicznym. Dzisiejszy wiecz�r przejdzie do historii. Reszta ma�o mnie interesuje. Nie mia�em ochoty przebiera� si� ze wszystkimi, nic poza tym. Prosz� mnie zaprowadzi� do garderoby, wezwa� charakteryzatork� i wyda� polecenie, �eby nikt nie przeszkadza� mi przed rozpocz�ciem opery. Higgins niecz�sto spotyka� osoby, kt�re zachowywa�yby si� r�wnie swobodnie, na kt�rych skupia�yby si� wszystkie spojrzenia. Wszystko wskazywa�o na to, �e w�oski baryton stanie si� jednym z najwi�kszych Don Juan�w w historii opery. Pietro Giovanni wsta�. Nie oczekiwa� odpowiedzi. Zrezygnowany Kelwing otworzy� drzwi i wyszed� pierwszy. - Chwileczk� - wtr�ci� inspektor. - Czy to prawda, �e gro�ono panu �mierci�, panie Giovanni? Artysta obr�ci� g�ow�, �eby zobaczy� zuchwa�ego autora pytania. - To nie pa�ska sprawa. - Reprezentuj� Scotland Yard. Mam zaj�� si� pa�sk� ochron�. - Moj�... moj� ochron�! �piewak roze�mia� si� g�o�no. Re�yser nie wiedzia�, jak ma si� zachowa�, a Higgins spokojnie czeka� na koniec tego ataku weso�o�ci. - Niech pan pos�ucha. Niezale�nie od tego, czy pan jest inspektorem Scotland Yardu, czy nie, ja sam dbam o swoje bezpiecze�stwo. Co do pogr�ek, to moja sprawa! �mier� nigdy mnie nie przera�a�a i tego wieczoru si� to nie zmieni! �egnam pana. Pietro Giovanni wypchn�� re�ysera na zewn�trz. Po chwili pojawi� si� nadinspektor Marlow. - Teren b�dzie otoczony mniej wi�cej za godzin� - wyja�ni�. - Nikt nie zdo�a si� wydosta� z naszej sieci. - Niech pan odwo�a akcj� - odpar� Higgins. - Nasza gwiazda si� odnalaz�a. Kiedy zabrzmia�y pierwsze akordy pos�pnej uwertury Don Juana, nadinspektor z trudem powstrzyma� ziewanie. By� g�odny i marzy� o podw�jnej whisky, kt�ra doda�aby mu odwagi do wys�uchania ca�ej opery. Skupiony Higgins roz�o�y� na kolanach partytur� i w�osko-angielskie libretto. Policjant�w spotka� niezwyk�y zaszczyt zasiadania w prywatnej lo�y re�ysera, sk�d mogli podziwia� scen� i bacznie �ledzi� emocje rysuj�ce si� na twarzach artyst�w. Inspektor nigdy przedtem nie zajmowa� tak dogodnego miejsca. Wiecz�r zapowiada� si� wspaniale. Jonathan Kelwing mia� ogl�da� przedstawienie zza kulis, czuwaj�c nad najdrobniejszymi detalami. - Kiedy ujrzymy Pietra Giovanniego? - spyta� nadinspektor znu�ony uwertur�. - Prawie od razu po podniesieniu kurtyny - odpar� Higgins. - Ale prosz� �ciszy� g�os. Na szcz�cie lo�a by�a na tyle odizolowana od sali, �e mogli swobodnie wymienia� ciche uwagi. - Czy naprawd� musimy tutaj siedzie�, Higgins? Mo�e mogliby�my p�j�� do baru... Pietra Giovanniego b�d� pilnowa� setki ludzi. Higgins nie da� po sobie pozna�, �e uwa�a uwagi nadinspektora za wysoce nie na miejscu. Nie straci� nadziei, �e chocia� na kr�tki czas wprowadzi koleg� ze Scotland Yardu w �wiat mozartowski. - M�j drogi Marlow, nie jeste�my amatorami. Musimy wype�ni� sumiennie nasze zadanie. Dla chwa�y Jej Kr�lewskiej Mo�ci. Argument by� przekonywaj�cy. Nadinspektor wymrucza� niewyra�ny protest w chwili, gdy s�u��cy Don Juana, Leporello, rozpoczyna� pierwsz� wielk� ari� opery, w kt�rej uskar�a� si� na sw�j los. Potem wybuch�a gwa�towna sprzeczka pomi�dzy Don� Ann� a Don Juanem, kt�ry, udaj�c jej narzeczonego, usi�owa� j� zha�bi�. Nagle wyr�s� przed nim Komandor, ojciec Doni Anny. Wynios�y, srogi starzec wyzwa� Don Juana na pojedynek. Wyci�gaj�c szpad� z pochwy, uwodziciel obdarzy� lekcewa��cym i pogardliwym wzrokiem n�dznego przeciwnika, kt�ry o�mieli� si� zagrodzi� mu drog�. Higgins zauwa�y�, �e Giovanniemu lekko zadr�a� g�os. To z pewno�ci� efekt tremy. Szpady Don Juana i Komandora si� skrzy�owa�y. Po kr�tkiej walce ojciec Doni Anny pad� z r�ki uwodziciela. G�os umieraj�cego Komandora by� tak przepe�niony b�lem, �e nawet Scott Marlow si� wzruszy�. Kiedy Komandor wyda� ostatnie tchnienie. Don Juan sk�oni� si� przed nim, zdejmuj�c kapelusz, zupe�nie tak jak to uczyni� w biurze re�ysera. Intryga zosta�a zawi�zana. Zrozpaczona Dona Anna op�akiwa�a zmar�ego ojca. �Je�li mnie nie zabijesz - obieca�a �mia�kowi, kt�ry wtargn�� do jej pokoju, �eby j� zha�bi� - nie licz na to, �e kiedykolwiek pozwol� ci uciec!� Don Ottavio przyrzek� uroczy�cie pom�ci� jej ojca i zidentyfikowa� morderc�. Powr�ci do niej dopiero z g�ow� winnego. - Starzec by� wielce nieostro�ny - zauwa�y� Scott Marlow, kt�remu Higgins wyja�nia� decyduj�ce momenty akcji. - W jego wieku nie powinno si� stawa� do pojedynku. - Komandor kocha� swoj� c�rk� ponad wszystko -odpar� Higgins. - Mi�o�� przewa�y�a nad rozs�dkiem. Atmosfera zdawa�a si� rozlu�nia�, kiedy Don Juan i Leporello spotkali pi�kn� dam�, kt�rej uwodziciel, przyci�gni�ty przez odor di femina, z�o�y� p�omienn� deklaracj�. Na jego nieszcz�cie owa dama okaza�a si� Don� Elvir�, ma��onk�, kt�r� opu�ci� i kt�ra go wsz�dzie szuka�a. Zamiast prosi� j� o przebaczenie Don Juan kaza� swojemu s�u��cemu wyrecytowa� d�ug� list� swoich mi�osnych podboj�w, pogr��aj�c tym samym w rozpaczy zakochan� kobiet�, kt�ra przysi�g�a przed Bogiem, �e si� zem�ci. - Ten Don Juan jest sko�czonym �ajdakiem - oburzy� si� Scott Marlow, wierny rygorystycznym zasadom wiktoria�skiej moralno�ci. - Kocha �ycie - odpar� Higgins. - Uwodz�c tysi�ce kobiet? To niedopuszczalne. Co by si� sta�o, gdyby... Protest nadinspektora zag�uszy�y weso�e akcenty wiejskiego �wi�ta. Masetto i Zerlina przygotowywali uroczysto�� weseln�. Nag�e pojawienie si� Don Juana, oczarowanego urod� m�odej Zerliny, zak��ci�o ich plany. Don Juan nie szcz�dzi� urodziwej wie�niaczce czu�ych s��w. Na szcz�cie w sam� por� pojawi�a si� Dona Elvira, ostrzegaj�c dziewczyn� przed uwodzicielem. Nadinspektor przyj�� jej zjawienie si� z ulg�. A� do ko�ca pierwszego aktu wszechobecny Don Juan dawa� o sobie zna�, nawet je�li nie by�o go na scenie. W finale uwodziciel wyda� wspania�e przyj�cie, maj�c nadziej�, �e pod os�on� nocy i korzystaj�c z pija�stwa biesiadnik�w, uda mu si� znikn�� z Zerlin�. W�r�d go�ci by�y jednak pewne, zamaskowane osoby. Nieostro�ny, niecierpliwy Don Juan poci�ga za sob� Zerlin�, kt�ra wzywa pomocy. Przy�apany, pr�buje wm�wi�, �e winnym jest jego s�u��cy Leporello. Nagle wyrasta przed nim pi�ciu oskar�ycieli: Masetto, kt�remu Don Juan pr�bowa� porwa� narzeczon�; Zerlina, kt�ra przezwyci�ywszy strach, nie waha si� go wyda�; Dona Anna, kt�ra rozpozna�a g�os mordercy swojego ojca, a tak�e Dona Elvira i Don Ottavio. Wszyscy zdejmuj� maski i zgodnym ch�rem wydaj� bezlitosny werdykt: �Wszystko wiemy! Dr�yj, dr�yj, �otrze! Ca�y �wiat dowie si� wkr�tce o twojej odra�aj�cej zbrodni. Pos�uchaj g�osu zemsty, kt�ra ci� nie ominie! Jeszcze dzi� piorun spadnie na twoj� g�ow�!� Urywane, gwa�towne frazy na�laduj�ce ha�as ognia piekielnego zako�czy�y pierwszy akt. - Jeszcze troch� szampana, nadinspektorze? - Nie, dzi�kuj�. Podczas antraktu Higgins i Marlow udali si� na obowi�zkowy piknik w ogrodzie zamkowym. Re�yser Jonathan Kelwing jeszcze raz zapewni� policjant�w o podj�tych �rodkach bezpiecze�stwa: Pietro Giovanni pozostanie w pomieszczeniach dla artyst�w a� do rozpocz�cia drugiego aktu. Nadinspektorowi nie przypad� zbytnio do gustu szampan �Veuve Cliquot�, kt�ry pochodzi� z piwnicy Higginsa. Trunek wydawa� mu si� md�y, ale nie odwa�y� si� poprosi� o podw�jn� whisky. W wiejskiej scenerii policjanci spo�ywali sandwicze z kurczakiem. Scott Marlow uwa�a� kl�cz�c� pozycj� za wielce niewygodn� i z podziwem patrzy�, jak znakomicie radz� sobie damy w wieczorowych sukniach. Higginsowi, sta�emu bywalcowi festiwali w Lindenbourne, r�wnie� nie brakowa�o wrodzonej godno�ci. - Ta opera nie ma sensu - uzna� Scott Marlow. - Wszyscy wiedz�, �e Don Juan jest zbrodniarzem, a nikt go nie powstrzymuje. Ja ju� dawno po�o�y�bym kres jego poczynaniom. - Zbrodniarz... troch� pan przesadza, nadinspektorze. Zamordowa�, to prawda, ale w pojedynku, do kt�rego zmusi�o go poczucie godno�ci. Je�li chodzi o reszt�... Kt� m�g�by mu czyni� wyrzuty, �e darzy nami�tno�ci� pi�kne kobiety ? Nadinspektor zakrztusi� si� i odstawi� kieliszek nerwowym ruchem, wylewaj�c troch� szampana na spodnie. By� oburzony. - Ale�, Higgins! Ten cz�owiek jest ca�kowicie niemoralny! - Kt� to mo�e os�dzi�? Nie brakuje mu ani uroku, ani pot�gi. Pietro Giovanni wcieli� si� w t� posta� doskonale. Jego g�os brzmi idealnie. Scott Marlow wola� nie wypowiada� si� w kwestiach technicznych. - Mo�e przeczekaliby�my w barze do ko�ca opery? - Nie ma pan ochoty dowiedzie� si�, jak si� to zako�czy, nadinspektorze? - Przyznam, �e... - A wi�c wracajmy na miejsca. Scott Marlow si� podda�. W ko�cu sytuacja nie by�a zupe�nie beznadziejna. Przede wszystkim pierwsz� po�ow� opery mia� ju� za sob�, a poza tym misja przedstawia�a si� niezwykle �atwo, poniewa� osoba, kt�rej mieli pilnowa�, nigdy nie by�a sama. Za dwie godziny nadinspektor zostanie zwolniony z tego przykrego obowi�zku s�u�bowego i b�dzie m�g� wr�ci� do Scotland Yardu. Pocz�tek drugiego aktu wyda� si� mu r�wnie skandaliczny jak pocz�tek pierwszego. Don Juan na�miewa� si� ze szczerej mi�o�ci Doni Elviry, podstawiaj�c swojego s�u��cego, a potem napastuj�c nieszcz�snego Masetta. kt�rego omal nie pozbawi� �ycia. Nadinspektor podziela� z�o�� Zerliny, kt�ra m�wi�a o Don Juanie: �Jestem rozw�cieczon� tygrysic�, lwem! Nie b�dzie dla niego lito�ci�. Rozumia� Masetta, kt�ry posun�� si� jeszcze dalej: �Chc� go zabi�, po�wiartowa�!� Kiedy na cmentarzu kamienny pos�g Komandora da� Don Juanowi do zrozumienia, �e kara go nie ominie, Marlowa przesz�y dreszcze. Higgins odczuwa� zadziwiaj�cy niepok�j. Pomimo doskona�ej techniki g�osowej Pietro Giovanni wyda� mu si� mniej �arliwy ni� w pierwszym akcie. Jego obecno�� by�a ledwie zaznaczona. G�os artysty dr�a� niekiedy w niskich rejestrach, wiele fraz muzycznych by�o nier�wnych. - To wszystko �le si� sko�czy - uzna� nadinspektor, gdy kamienny pos�g przyj�� skinieniem g�owy zaproszenie Don Juana na kolacj�. - R�wnie� si� tego obawiam - doda� Higgins, zauwa�aj�c ze zdumieniem, �e Giovanni po prostu skr�ci� duet z Leporellem, kiedy wychodzili z cmentarza. W kolejnej ods�onie Dona Elvira wyrazi�a rozpacz z powodu niespe�nionego uczucia do Don Juana i dosz�o do gor�czkowej wymiany zda� pomi�dzy Ottaviem i Ann� w sprawie decyzji o ich �lubie. Artystka doskonale wokalizowa�a, wykonuj�c ostatni�, niezwykle trudn� wielk� ari�, w kt�rej �piewa�a o swojej mi�o�ci i od�o�eniu daty �lubu. - Ma niez�y g�os - stwierdzi� Scott Marlow. - Musz� przyzna�, �e g�ruje nad niekt�rymi modnymi piosenkarkami. - Niech pan nie przywi�zuje zbytniej wagi do samej wirtuozerii - pouczy� go �yczliwie Higgins. - Najwa�niejsze jest frazowanie. Nadinspektor nie zd��y� poprosi� Higginsa o wyja�nienia. Rozpocz�a si� scena ko�cowego bankietu. Don Juan siedzia� za suto zastawionym sto�em. Leporello podkrad� kawa�ek dziczyzny i ukry� si� za swoim panem. Niepok�j Higginsa wzrasta�. Nie do��, �e Pietro Giovanni zapomnia� przy�apa� s�u��cego na gor�cym uczynku, ale na dodatek wsta�, k�ad�c r�k� na piersi. Zak�opotanego Leporella uratowa�o pojawienie si� Doni Elviry, kt�ra jeszcze raz b�aga�a Don Juana o zmian� trybu �ycia. Jego muzyczna odpowied�, g�osz�ca pochwa�� kobiety i dobrego wina, by�a pozbawiona zaci�cia i wigoru. Odepchni�ta, wzgardzona Elvira opu�ci�a sal� bankietow�. Nagle krzykn�a. Nadinspektor podskoczy�. S�ycha� by�o odg�osy ci�kiego st�pania. Kamienny pos�g Komandora przyby� na zaproszenie Don Juana. G�osy ojca Doni Anny i uwodziciela przeplata�y si� ze sob�, ale �piew Pietra Giovanniego nie dominowa� w tym wokalnym pojedynku. Pomimo doskona�ej orkiestry i re�yserii Higgins czu� si� coraz bardziej zak�opotany. Chwilami ledwie rozpoznawa� muzyk� Mozarta. Komandor zaprosi� Don Juana na kolacj� w za�wiatach i wyci�gn�� ku niemu d�o�. Uwodziciel przyj�� zaproszenie, ale jego twarz �ci�gn�a si� w bolesnym grymasie. Zanim zacz�� �piewa� ch�r i zanim pojawi�y si� piekielne otch�anie. Don Juan osun�� si� na scen�, puszczaj�c d�o� Komandora. G��boki g�os starca przeszed� w pomruk zdumienia. Z widowni dobieg�y krzyki. Orkiestra zamilk�a. Muzycy z niedowierzaniem spogl�dali po sobie. Higgins zrozumia�, �e Pietro Giovanni w�a�nie umar� na jego oczach. Rozdzia� III - Scotland Yard - oznajmi� Scott Marlow. - Prosz� zrobi� przej�cie i niczego nie dotyka�! Policjanci weszli na scen�, odsuwaj�c artyst�w pochylonych nad cia�em Pietra Giovanniego. Nag�a �mier� s�ynnego barytona przerwa�a wykonanie fina�owej sceny opery. Inspektor Higgins wyj�� przybory do pisania, z kt�rymi nigdy nie rozstawa� si� podczas �ledztwa: czarny notes i starannie zaostrzony o��wek marki �Staedtler�. Re�yser Jonathan Kelwing by� roztrz�siony. Jak do tej pory jedynym skandalem, jakiego by� tu �wiadkiem, by� wyst�p w operze Verdiego m�odej obna�onej osoby. W opinii Higginsa by�o to zreszt� bardzo nieudane przedstawienie. Inspektor nie lubi� widoku trup�w, zazwyczaj pozostawia� ogl�dziny zw�ok lekarzowi s�dowemu. Tym jednak razem przezwyci�y� niech�� i pochyli� si� nad cia�em artysty, dla kt�rego rola Don Juana okaza�a si� ostatni� w karierze. Pietro Giovanni wydawa� si� mniejszy ni� za �ycia. Jego twarz wykrzywia� bolesny grymas, bez �ladu znikn�a duma i godno��. Otwarte oczy patrzy�y nieruchomo w dal. Jak na profesjonalist� przysta�o, Higgins zna� niemal�e na pami�� dziesi�� tom�w Podr�cznika zbrodni sir M. B. Mastera, do kt�rego, jak s�dzi�, agenci Scotland Yardu nie przyk�adali nale�ytej wagi. Trzeci tom zawiera� tablice ilustruj�ce przypadki �mierci wywo�anej spo�yciem substancji toksycznych. Inspektor nie mia� w�tpliwo�ci: Pietro Giovanni zosta� otruty. Jego �mierci towarzyszy�y prawdopodobnie wielkie cierpienia. Tylko cz�owiek o wyj�tkowej energii m�g� w tych okoliczno�ciach wype�ni� swoje zadanie a� do ko�ca. Czarny aksamitny kostium mieni� si� w �wietle jupiter�w. Na szyi zmar�ego b�yszcza� cieniutki z�oty �a�cuszek. Do jednego z oczek, wi�kszego od pozosta�ych, przyczepiony by� stary z�oty kluczyk. Z ca�� pewno�ci� nie m�g� stanowi� cz�ci kostiumu scenicznego Don Juana. Skoro Pietro Giovanni nie rozsta� si� z nim nawet podczas przedstawienia, kluczyk �w musia� by� dla niego bardzo cenny. Bez w�tpienia kry� w sobie wielk� tajemnic�. Higgins delikatnie otworzy� zapi�cie, zabra� kluczyk i wsun�� go do prawej kieszeni spodni. Podni�s� si�, zaintrygowany. W swoim czarnym notesie naszkicowa� u�o�enie zw�ok. Podszed� do niego Scott Marlow i zacz�� mu szepta� do ucha, zupe�nie jakby znajdowali si� jeszcze w lo�y. -Co pan zamierza zrobi�, Higgins? Czy powinni�my zatrzyma� wszystkich aktor�w? - Ale� sk�d! Mamy do czynienia z plejad� gwiazd. Musimy post�powa� delikatnie, nadinspektorze. - Delikatnie - powt�rzy� Marlow, u�wiadamiaj�c sobie nagle, �e ca�a ta sprawa mo�e odbi� si� niekorzystnie na jego karierze. Gdyby w wyniku jakiego� b��du zas�u�y� na cho�by najmniejsz� nagan�, m�g�by nigdy nie dost�pi� zaszczytu s�u�by w osobistej ochronie Jej Kr�lewskiej Mo�ci El�biety II. Najrozs�dniej by�o wi�c zda� si� na wypr�bowan� metod�: pozwoli� dzia�a� Higginsowi. Inspektor podszed� do re�ysera, kt�ry dwoi� si� i troi�, �eby uspokoi� roztrz�sionych artyst�w. Jedynie Komandor, zapewne z powodu makija�u, kt�ry upodabnia� go do kamiennego pos�gu, wydawa� si� niewzruszony. - Prosz� powiedzie� wszystkim, �e czekamy na nich w pokoju artyst�w - powiedzia� Higgins do re�ysera. - Przeprowadzimy rutynowe �ledztwo. Nadinspektorze, niech pan powiadomi Scotland Yard, �eby zabrali cia�o. - Atak serca w samym finale - j�kn�� Jonathan Kelwing. - To koniec festiwalu. Higgins pokr�ci� si� jeszcze przez chwil� za kulisami, zagl�daj�c we wszystkie zakamarki. Zszed� ze sceny dopiero w momencie, gdy na miejsce przyby�a ekipa dochodzeniowa i grupa piel�gniarzy. Potem w towarzystwie nadispektora uda� si� do pokoju artyst�w. By� to obszerny pok�j go�cinny utrzymany w stylu regencji. Gdy policjanci weszli do �rodka, zastali tam atmosfer� przygn�bienia. Re�yser p�le�a� w fotelu, a Lovro Ferenczy, dystyngowany sze��dziesi�cioletni dyrygent o wysokim czole i starannie przystrzy�onej bia�ej brodzie chodzi� tam i z powrotem. - A... gdzie s� inni? - spyta� Scott Marlow. - Poszli do siebie, �eby si� przebra� - odpar� Kelwing z�amanym g�osem. - Napijecie si� czego�, panowie? - P�niej - odpar� Higgins ku rozpaczy Marlowa. - Mistrzu, mog� zada� panu kilka pyta�? Lovro Ferenczy zatrzyma� si� i opar� o wiktoria�ski marmurowy kominek ozdobiony fotografiami mistrz�w, kt�rzy dyrygowali operami w Lindenbourne. Ferenczy'ego zaliczano do grona najbardziej znacz�cych wsp�czesnych dyrygent�w mozartowskich. Gdy zako�czy� karier�, rzadko pojawia� si� publicznie, chyba �e na wydarzeniu takiej rangi jak festiwal w Salzburgu lub w Lindenbourne. W ma�ym �wiecie wielkiej muzyki ka�dy wiedzia�, �e pod jego batut� pragn�y wyst�pi� najlepsze orkiestry. Obdarzony by� doskona�ym s�uchem i niezwyk�� pami�ci� muzyczn�. Gdy kierowa� orkiestr�, g�osy instrument�w nak�ada�y si� na siebie i, nie zatracaj�c swej odr�bno�ci, tworzy�y niemal idealn� harmoni�. Oszcz�dny w ruchach i niezwykle precyzyjny, dyrygowa� najcz�ciej z zamkni�tymi oczami, poniewa� chcia�, �eby muzyka wydobywa�a si� przede wszystkim z jego wn�trza. Z pochodzenia Czech, ale bezpa�stwowiec, m�wi� z lekkim akcentem, kt�ry dodawa� jego wypowiedziom specyficznego uroku. - S�ucham pana, inspektorze. - Przede wszystkim, mistrzu, chcia�bym powiedzie�, jak bardzo nadinspektor Marlow i ja jeste�my szcz�liwi, �e mo�emy pana pozna�. Pa�ska sztuka jest jedn� z najczystszych rado�ci naszej egzystencji. - Dzi�kuj�, inspektorze. Scott Marlow u�miechn�� si� z wysi�kiem. Uwa�a�, �e Higgins ma talent do prawienia komplement�w. - Czy zna� pan dobrze Pietra Giovanniego, mistrzu? - spyta� Higgins, rozgl�daj�c si� bacznie woko�o. Mia� zwyczaj dok�adnie ogl�da� przedmioty w pomieszczeniu, w kt�rym przebywa�, musn�� wi�c palcem kraw�dzie szaf, pog�adzi� sk�r� foteli, przejrza� si� w lustrach. - Dzisiejszego wieczoru zobaczy�em go po raz pierwszy, inspektorze. Nie mieli�my wcze�niej okazji si� spotka�. Pan Giovanni �piewa� w�osk� oper� romantyczn�, w kt�rej ja nie gustuj�. Mozarta wykonywa� po raz pierwszy. - To pan przydzieli� mu t� rol�? - Nie - wtr�ci� si� Jonathan Kelwing. - To ja. By�em przekonany, �e warto dokona� tego eksperymentu. - Pan Kelwing uwa�a� nawet, �e b�dzie to wydarzenie muzyczne dziesi�ciolecia - u�ci�li� dyrygent. - Potrafi� mnie przekona�. - Czy� nie mia�em racji? S�ysza� go pan? To by�o wspania�e! - o�ywi� si� Kelwing. - On �piewa jak... Re�yser przerwa�, u�wiadamiaj�c sobie, �e Pietro Giovanni ju� nie �yje. Jego zapa� zgas�. - Czy nie zauwa�y� pan na scenie czego� szczeg�lnego? - zwr�ci� si� Higgins do Lovra Ferenczy'ego. - Dyrygowa�em z zamkni�tymi oczyma, inspektorze. - Co pan s�dzi, mistrzu, o interpretacji Pietra Giovanniego? Dyrygent, zak�adaj�c r�ce na plecach, koncentrowa� si� przez chwil�. - Cz�ciowo znakomita... ku mojemu zdziwieniu! Umiej�tnie wcieli� si� w rol� i do�� zr�cznie dostosowa� si� do stylu mozartowskiego. Pope�ni� tylko kilka ma�ych pomy�ek w pierwszym akcie. Potem troch� si� popsu�o... Frazowanie sta�o si� mniej pewne, zabrak�o niekt�rych kwestii. By�em mocno zdziwiony jego zachowaniem pod koniec sceny na cmentarzu. Musia� zapomnie� tekstu. Zwr�cony twarz� do Komandora, z trudem dotrwa�... do tragicznej �mierci. Higgins by� podobnego zdania. Obserwacje dyrygenta pokrywa�y si� z jego w�asnymi. Podczas drugiego aktu co� musia�o si� wydarzy�. Co� wystarczaj�co powa�nego, �eby przeszkodzi� takiemu profesjonali�cie, jakim by� w�oski �piewak. Scott Marlow przenosi� czujny wzrok z re�ysera na dyrygenta. Chcia� ich przes�ucha�, ale wola�, �eby Higgins przygotowa� grunt. - Po co te wszystkie pytania? - wtr�ci� si� re�yser. - Zapomina pan, panie Kelwing - odpowiedzia� mu stanowczym g�osem Marlow - �e zmar�y otrzymywa� pogr�ki i �e przybyli�my tutaj, by zapewni� mu ochron�. - A mo�e, pana zdaniem, zmar� naturaln� �mierci�? Jonathan Kelwing chwyci� si� kurczowo za oparcie fotela, zaskoczony ostrym tonem nadinspektora. Z min� oskar�yciela Scott Marlow poprawi� po�y marynarki, kt�ra unios�a mu si� do po�owy brzucha. - Ja... ja tego nie powiedzia�em... ale nic nie wskazuje jeszcze, �e... - Zgadzam si� z panem - przyzna� Higgins. - Laboratorium Scotland Yardu da nam wkr�tce odpowied�. Czy pomimo to pozwoli nam pan prowadzi� dochodzenie? Higgins wygl�da� dobrodusznie, m�wi� tonem wzbudzaj�cym zaufanie, jakby zwraca� si� do starego przyjaciela. Re�yser nieco si� uspokoi�. - Ale� oczywi�cie, inspektorze! Prosz�,, tylko o dyskrecj�. Te wielkie gwiazdy, pan rozumie... wra�liwo�� artyst�w... reputacja festiwalu... - Gdy chodzi o ujawnienie prawdy, nie mo�na zawraca� sobie g�owy takimi detalami - wycedzi� Scott Marlow. Dyrygent wreszcie usiad�, ale Higgins nadal przemierza� salon wzd�u� i wszerz. Zatrzyma� si� przed sask� porcelan�, przedstawiaj�c� Don Juana uwodz�cego m�od� kobiet�. - Czy wszyscy arty�ci przebywali tutaj podczas antraktu? - spyta�. - Tak - odpar� re�yser. - A tak�e mistrz Ferenczy i ja. - Czy wydarzy�o si� wtedy co� szczeg�lnego? Higgins opar� si� o kominek, sprawdzaj�c jednocze�nie, czy czubek jego o��wka si� nie st�pi�. - Mia� miejsce drobny, nieistotny incydent - wyzna� re�yser. - Jakiego rodzaju, panie Kelwing? - A wi�c... Pietro Giovanni zszed� w�ciek�y ze sceny. Kiedy pojawi� si� tutaj, rycza�... rycza� co� w rodzaju: �Kto� chcia� mnie zabi�!� Scott Marlow zamar�. - Mo�e pan to potwierdzi�, mistrzu? - spyta� Higgins dyrygenta. - Pietro Giovanni by� rozgniewany, to prawda. Mo�na nawet powiedzie�, �e wy� ze z�o�ci. Wezwa� mnie, �eby oznajmi�, �e kto� chcia� pozbawi� go �ycia. - Upar� si�, �eby ka�dy obejrza� jego ran� - doda� z wahaniem re�yser. Nadinspektor, czerwony z gniewu, zwr�ci� si� do mego szorstkim tonem. - Pietro Giovanni by� powa�nie ranny, a pan nie uzna� za konieczne natychmiast nas o tym powiadomi�? - Nie przesadzajmy! - zaprotestowa� re�yser. - Giovanni odegra� ca�� t� komedi� z powodu b�ahego skaleczenia w kciuk lewej r�ki, kt�rego dozna�, gdy wydobywa� szpad� z pochwy. - Ach! - wykrzykn�� Scott Marlow. - Wi�c to on pr�bowa� kogo� zabi�! Re�yser i dyrygent za�enowani skierowali wzrok w inn� stron�. - Chodzi o pojedynek z Komandorem - szepn�� Higgins nadinspektorowi. - Przypomina pan sobie pocz�tek opery, kiedy Don Juan rani �miertelnie starca, kt�ry broni honoru c�rki... Marlow obci�gn�� marynark�, �eby doda� sobie animuszu. - Za��my. A wi�c sk�d ta rana? - Zwyk�a niezr�czno�� Giovanniego - wyja�ni� re�yser. - Ale ca�y �wiat musia� si� dowiedzie� o tym, co mu si� przydarzy�o! Higgins wzi�� w r�ce chi�sk� waz� z wizerunkiem medytuj�cego m�drca na tle zachodu s�o�ca. - Czy rzuca� jakie� oskar�enia? - zapyta� �agodnym tonem. Re�yser roz�o�y� i z�o�y� r�ce w nerwowym ge�cie, zastanawiaj�c si� przez chwil�. - Nie... nie s�dz�... ale nie rozumiem tego pytania! Skaleczy� si� sam! - A pan, mistrzu - Higgins odwr�ci� si� do Lovra Ferenczy'ego - czy mo�e pan powiedzie� co� na ten temat? - Nie - odpar� dyrygent. - Pan Giovanni wezwa� mnie do garderoby. Nie panuj�c nad nerwami, za��da�, �ebym pomin�� ostatni� scen� i zako�czy� w momencie, gdy Don Juana poch�ania piekielny ogie�. - Czy wyrazi� pan zgod�? - To nieuzasadnione ��danie wywo�a�o og�ln� dezaprobat�. Poza tym pan Kelwing, kt�ry wyre�yserowa� przedstawienie, i ja sam uwa�amy, �e scena ta jest niezb�dna dla znaczenia dzie�a. Wszyscy bohaterowie dramatu s� na scenie i wyci�gaj� mora� z prze�ytej przygody. Z�o zawsze musi zosta� ukarane. Tak chcia� Mozart. - Podzielam pa�skie zdanie - skomentowa� Higgins. - Niestety, Pietro Giovanni nie spodziewa� si�, �e spotka go tak nieoczekiwana satysfakcja. Inspektor zwr�ci� si� ponownie do re�ysera, podczas gdy Scott Marlow ogl�da� chi�sk� waz�, zastanawiaj�c si�, czy najlepszy agent Scotland Yardu nie znalaz� w niej jakiej� cennej wskaz�wki. - Powr��my do tego skaleczenia, panie Kelwing. Przypuszczam, �e kto� proponowa� panu Giovanniemu pomoc? - A tak, rzeczywi�cie. Je�li dobrze pami�tam, Ruben Cannino, wielki amator bia�ej broni, chcia� obejrze� ran�, ale zosta� brutalnie odepchni�ty. Taki sam los spotka� Graziell� Canti. Chcia�a przy klei� plaster, ale okaza�o si�, �e Giovanni jest alergikiem. George Chairman wzruszy� tylko ramionami, Gert Glinder zaproponowa� wezwanie lekarza. Marylin O'Neill, kt�ra uko�czy�a biologi�, chcia�a zdezynfekowa� ran� naturaln� substancj�. Pietro Giovanni odm�wi�. Rozgniewany sir Brian Hall otworzy� podr�czn� apteczk�, wyj�� z niej kompres i poda� go Giovanniemu, ale ten odsun�� r�k� i kompres upad� na ziemi�. W ko�cu pozwoli� si� obejrze� Audrey Simonsen, kt�ra zastosowa�a jaki� �rodek odka�aj�cy. Chcia�em si� dowiedzie�, czy to jest skuteczne. Odpowiedzia�a, �e tak. Rzeczywi�cie, Giovanni wkr�tce si� uspokoi�. Nandinspektor Marlow by� przyt�oczony lawin� nazwisk gwiazd, kt�rych nigdy przedtem nie s�ysza�. Higgins zna� je wprawdzie od dawna, ale pomimo to postanowi� zanotowa� tragiczn� obsad� Don Juana z Lindenbourne: Pietro Giovanni - Don Juan George Chairman - Komandor Marylin O'Neill - Dona Anna Sir Brian Hall - Don Ottavio Audrey Simonsen - Dona Elvira Gert Glinder - Leporello Graziella Canti - Zerlina Ruben Carmino - Masetto Orkiestra i ch�r pod dyrekcj� Lovra Ferenczy'ego Re�yseria - Jonathan Kelwing Higgins nie mia� w�tpliwo�ci, �e na tej najbardziej niesamowitej li�cie podejrzanych, jak� kiedykolwiek wpisa� do czarnego notesu, znajdowa� si� winny - lub winni. - Czy p�niej Pietro Giovanni si� uspokoi�? Re�yser i dyrygent skin�li twierdz�co g�owami. - Tak - odpar� Jonathan Kelwing. - Wyda� si� nagle bardzo zm�czony. Wypi� troch� wody i usiad� w fotelu, oddalaj�c wszystkich gestem r�ki. Odprawi� charakteryzatork�, kt�ra przysz�a sprawdzi�, czy nie trzeba dokona� poprawek. Kiedy ponownie wchodzi� na scen�, odzyska� wigor. Wym�wi� jedno tylko s�owo: avanti! - Powiedzia� pan, �e skaleczy� si� w kciuk lewej r�ki - stwierdzi� Higgins. - Czy to oznacza, �e by� lewor�czny? - Rzeczywi�cie - potwierdzi� re�yser. - Czy w�r�d wykonawc�w s� inni lewor�czni? Kelwing zastanawia� si� przez chwil�. - Nie... nie s�dz�. Drzwi pokoju artyst�w otworzy�y si� i pojawi� si� w nich wysoki m�czyzna z przypr�szonymi siwizn� w�osami, ubrany w nieskazitelny trzycz�ciowy garnitur koloru antracytu. Z wy�szo�ci� spojrza� po zebranych. - Panowie mnie potrzebuj�? W ten oto spos�b Komandor wkroczy� do akcji. Rozdzia� IV - Niech pan usi�dzie, panie Chairman - poprosi� Higgins. Kiedy George Chairman, odtw�rca roli Komandora, przeszed� obok Scotta Marlowa, ten nie m�g� opanowa� lekkiego dr�enia. Troch� si� ba�, gdy na scen� wkroczy� �ywy pos�g, ale ten, kt�ry u�yczy� mu g�osu, robi� nie mniejsze wra�enie. Zanim �piewak usadowi� si� wygodnie w g��bokim fotelu, Higgins zapisa� w notesie, �e je�li Pietro Giovanni by� rzeczywi�cie jedynym lewor�cznym w zespole, nikt inny nie m�g�by si� skaleczy�, wyci�gaj�c szpad� z pochwy. - Je�li nie ma pan do mnie pyta�, chcia�bym wyj�� - powiedzia� dyrygent. - Nie b�d� pana zatrzymywa�. Ale prosz� nie opuszcza� Lindenbourne przed zako�czeniem �ledztwa. Higgins spojrza� na Marlowa, kt�ry kiwn�� g�ow� z aprobat�. Jonathan Kelwing podskoczy�. - Chyba panowie nie m�wi� powa�nie! Nie zamierzacie zatrzyma� tutaj osobisto�ci, kt�re maj� zobowi�zania na ca�ym �wiecie! - W�a�nie �e tak, prosz� pana - przerwa� mu nadinspektor pewnym g�osem. W�ciek�y Kelwing podszed� do drzwi. - Przypuszczam, �e ja r�wnie� mog� wyj��? Mam par� pilnych spraw do za�atwienia. - Niestety - o�wiadczy� Higgins - obawiam si�, �e musz� pana zatrzyma� jeszcze jaki� czas. Za pa�skim pozwoleniem, oczywi�cie. Pana obecno�� mo�e u�atwi� przebieg �ledztwa. - �ledztwa? - zdziwi� si� George Chairman. Jego lodowaty g�os zmrozi� zebranych. - Jakiego �ledztwa? Co to znaczy? Dyrygent ulotni� si�, natomiast zbulwersowany re�yser usiad� z powrotem. Dobrze zna� Chairmana. Artysta by� dumny i wynios�y - ciekawe, jak odbierze postawienie go w roli podejrzanego. - To znaczy - odpar� Higgins - �e Scotland Yard stawia hipotez� zab�jstwa i �e wszyscy, kt�rzy przebywali w garderobie podczas antraktu, mog� by� podejrzani o pope�nienie zbrodni. Inspektor uprzedzi� fakty, wyci�gaj�c nieco pochopne wnioski. Wiedzia� jednak z d�ugiego do�wiadczenia, �e nigdy nie nale�y lekcewa�y� intuicji. George Chairman zacisn�� szcz�ki. Jego wzrok spos�pnia�. Scott Marlow cofn�� si�. - Morderstwo? Jakie morderstwo? - Chodzi o zamordowanie Pietra Giovanniego, panie Chairman. Na twarzy �piewaka pojawi� si� tak pogardliwy u�miech, �e Marlow mia� ochot� zapa�� si� pod ziemi�. - To absurdalne, inspektorze. Jeszcze nikt nie zosta� zamordowany na scenie operowej. Ten nieszcz�sny Giovanni zmar� na atak serca. To si� zdarza. Os�d. Stanowczy, nieodwo�alny. Nadinspektora ogarn�y w�tpliwo�ci. A je�li George Chairman ma racj�? Re�yser wygl�da� jak nowo narodzony. W jego serce wst�pi�a nadzieja. Je�li nie by�o morderstwa, nie b�dzie skandalu. Tylko niezwyk�a �mier�, godna wielkiego artysty u szczytu kariery. Imponuj�ce. - Panie Kelwing - odezwa� si� Higgins - czy m�g�by pan odszuka� pochw� i szpad� Pietra Giovanniego? Laboratorium Yardu powinno zbada� te przedmioty. Re�yser ruszy� w kierunku masywnej garderoby, kt�ra pomimo rozmiar�w nie zdominowa�a obszernego pomieszczenia. - Nic prostszego. S� w tej szafie. Sam je tutaj w�o�y�em. To historyczna szpada, nale�a�a do jednego z moich przodk�w i jestem do niej bardzo przywi�zany. Kelwing otworzy� garderob�, przykucn�� i zacz�� szpera�, odsuwaj�c skrzynie wype�nione rozmaitymi rekwizytami i kostiumami. Kiedy si� podni�s�, by� blady i dr�a�y mu r�ce. Nie o�mieli� si� spojrze� na Higginsa. - Nie rozumiem... by�y tutaj, przysi�gam. I szpada, i pochwa... - To znikni�cie specjalnie mnie nie dziwi - powiedzia� Higgins z u�miechem. - Czy te przedmioty mog�y si� gdzie� zapodzia�? - Z pewno�ci�... Na strychu jest magazyn rekwizyt�w. Je�li pan pozwoli, zaraz tam p�jd�. - By�bym panu niezmiernie wdzi�czny. Re�yser opu�ci� garderob� niepewnym krokiem. - S�dz� - powiedzia� Higgins do Marlowa - �e b�dzie pan musia� poprosi� laboratorium, �eby pospieszyli si� z wykonaniem analiz. - Prosz� si� nie martwi�. Scotland Yard wie, co do niego nale�y. - Nie przecz� - u�miechn�� si� inspektor - niemniej jednak zale�y mi, �eby pan to uczyni� w interesie �ledztwa. Czuj�c niewyra�nie, �e Higgins ma ju� by� mo�e jak�� koncepcj�, nadinspektor pos�usznie wsta�. Wychodz�c, rzuci� przelotne spojrzenie na George'a Chairmana, kt�ry siedzia� nieruchomo w fotelu niczym marmurowy pos�g. Kiedy zamkn�y si� drzwi, Higgins z satysfakcj� stwierdzi�, �e osi�gn�� sw�j cel: zale�a�o mu na rozmowie w cztery oczy z Komandorem. Inspektor zna� si� na ludziach - artysta nie zdoby�by si� na publiczne zwierzenia. - Wola�bym, �eby nie zabra�o nam to du�o czasu, inspektorze. Jestem zm�czony. Chcia�bym co� zje�� i po�o�y� si� spa�. - Niech si� pan nie obawia, panie Chairman, b�d� tak zwi�z�y jak to tylko mo�liwe. Ale chyba pan rozumie, �e w przypadku zbrodni... - Jakiej zbrodni? - o�ywi� si� �piewak. - Co za bzdury! Giovanni by� hulak�, cz�owiekiem bez zasad, chcia� wszystkiego w �yciu spr�bowa�. Spotka�a go �mier�, na jak� zas�u�y�. Nawet zbyt pi�kna... Nikt nie b�dzie si� dziwi�. Zapewne we�mie mnie pan za starego idiot�, ale wierz� jeszcze w sprawiedliwo��. Ten, kto oddaje si� rozpu�cie, b�dzie srogo ukarany przez niebiosa. I to jest s�uszne. Higgins �ywi� podobne przekonania, jednak dzia�a� na polecenie Scotland Yardu i nie mia� prawa snu� tego typu rozwa�a�, nawet je�li nie by�y pozbawione racji. - Chcia�bym, �eby si� pan nie myli�, panie Chairman. U�atwi�oby mi to dochodzenie. Obawiam si� jednak, �e moja hipoteza jest w�a�ciwa. Czy wie pan, �e �ledz� pa�sk� karier� od ponad dwudziestu lat? Odtw�rca roli Komandora pozosta� niewzruszony. - Chwa�a panu za to, inspektorze. Musz� jednak pana uprzedzi�, �e jestem nieczu�y zar�wno na komplementy, jak na krytyk�. Moja kariera nie ma �adnego znaczenia, liczy si� tylko muzyka. S�u�� jej najlepiej jak potrafi� od dwudziestu lat, to prawda. Pragn� po�wi�ci� jej m�j talent a� do ostatniego tchu. Dlatego te� nie op�akuj� �mierci Pietra Giovanniego. Kiedy kto� przegapia fis, kiedy niedok�adnie wykonuje wiele istotnych fraz drugiego aktu Don Juana Mozarta, kiedy pope�nia powa�ne b��dy, nie zas�uguje, �eby �y�. R�wnie� tym razem Higgins nie m�g� zaprzeczy�. Nie usz�y jego uwagi niewybaczalne uchybienia w�oskiego �piewaka. - Jest pan Irlandczykiem, je�li si� nie myl�? - Urodzi�em si� w Dublinie, pi��dziesi�t trzy lata temu - odpar� George Chairman. I jestem z tego dumny. - Mieszka pan w Londynie, prawda? - Czy�by zna� pan wszystkie tajemnice mojego �ycia prywatnego, inspektorze? Higgins wykona� niewyra�ny gest r�k�. - Jestem daleki od tego... ale jak�e m�g�bym okazywa� oboj�tno�� wobec najlepszego Komandora ostatnich dwudziestu lat? Krytyka jest jednomy�lna w ocenie pana kariery i podzielam jej podziw. Nie lubi� pan zbytnio Pietra Giovanniego, zgodnie z tym co mog�em przeczyta� w specjalistycznych periodykach. Uwa�a� go pan za �piewaka belcanto, niezdolnego do poprawnego wykonania dzie� Mozarta. Odnosz� wra�enie, �e nie ceni� go pan ani jako artysty, ani jako cz�owieka. George Chairman podni�s� si� i stan�� w oknie wychodz�cym na �czarodziejski ogr�d� zamku Lindenbourne. Blask ksi�yca o�wietla� granitowe postacie bohater�w oper Mozarta: Cherubina z Wesela Figara, Komandora z Don Juana, Despin� z Cosi fan tutte, Papagena z Czarodziejskiego fletu. Nocna cisza spowija�a u�pion� wie�, nie�wiadom� dramatu, kt�ry rozegra� si� w murach czcigodnego zamku w Lindenbourne. - Ma pan �wi�t� racj�, inspektorze. Higgins doceni� szczero�� swojego rozm�wcy. - Panie Chairman, czy widzia� pan ran� Pietra Giovanniego? - Ma pan na my�li to n�dzne zadra�ni�cie? By�em oburzony t� jego manifestacj�, inspektorze. Widzia�em wielu rannych podczas wojny. Cierpieli z godno�ci�. Drzwi otworzy�y si� z hukiem i do pokoju wbieg� zdyszany cz�owiek. Mia� zaczerwienion�, spocon� od wysi�ku twarz. Higgins rozpozna� niemieckiego barytona Gerta Glindera, kt�ry gra� Leporella, s�u��cego Don Juana. - Prosz� szybko p�j�� ze mn� - rzuci� m�czyzna. - Audrey Simonsen umiera! Rozdzia� V Higgins natychmiast zrozumia�, �e nie chodzi o kiepski �art. Zostawi� George'a Chairmana i wyszed� z Gertem Glinderem, kt�ry zaprowadzi� go na pierwsze pi�tro zamku. Niemiecki �piewak by� szczup�ym trzydziestoletnim m�czyzn� o zwinnych ruchach i sumiastych w