3813
Szczegóły |
Tytuł |
3813 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3813 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3813 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3813 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Maria Jentys
PORTRETY LIRYCZNE
Copyright � by Maria Jentys
Wydawnictwo �Tower Press �
Gda�sk 2001
4
Spis tre�ci:
ANNA IWASZKIEWICZOWA
Pani na Stawisku
�Smutneczko bez ciebie i bardzo pusto�
Owoc, kt�ry dojrza�
HANKA NOWOBIELSKA
Pomno�y� serca dostatek
Serce jak niebo
CELINA TATARKIEWICZ
Oczami duszy
ANDRZEJ CHCIUK
Serce ciep�e i serdeczne
LUDMI�A MARJA�SKA
��ycie zawsze by�o wa�niejsze�
JAN PIEPKA
Zastyg�y krzyk ptak�w
JAN DRZE�D�ON
Habent sua fata libelli
Pie�� o bia�ej drodze
WOJCIECH CZERNIAWSKI
W stron� g��bin
TADEUSZ SIEJAK
Pi�kny duch � Wieczny Rewolucjonista
ANDRZEJ �UCZE�CZYK
Smutny ksi���
STANIS�AWA KOPIEC
Gospodyni z Niebieskiej Wsi
�Ziemia wesz�a do serca�
Drzewo chlebowe poezji
BO�ENA BUDZI�SKA
Pot�pione bajki
LILLA LATUS
Trudna zwyczajno��
JOANNA DRA�BA
Zwolniona z �ycia
5
ANNA IWASZKIEWICZOWA
6
Pani na Stawisku
Godne najwy�szej pochwa�y jest umieszczenie w Almanachu Iwaszkiewiczowskim ksi��ki
po�wi�conej Wielkiej Damie*, kt�ra przez pi��dziesi�t siedem lat trwa�a u boku Wielkiego
Pisarza, dor�wnuj�c mu formatem duchowym, lecz pozostaj�c w cieniu jego s�awy. Prawdziwie
bowiem �on� mu by�a, czyli po�ow�, po�owic� � jak by powiedzieli pradziadowie, a
mo�e i sam Iwaszkiewicz, kt�ry nazwy tej w utworach swych u�ywa�; anim� � jak by mo�e
rzek� Carl Gustaw Jung, znajduj�c w tej nadwra�liwej, nieprzeci�tnie inteligentnej i wszechstronnie
utalentowanej kobiecie upostaciowanie �e�skiego pierwiastka duszy Jaros�awa.
We wprowadzeniu do ksi��ki o Annie Iwaszkiewiczowej, eseju Inna i ta sama, Tomasz
Burek, przedstawiaj�c ide�, jaka przy�wieca�a zespo�owi obmy�laj�cemu projekt trzeciego
tomu Almanachu � ide�, by ukaza� �on� pisarza �nieznan�, pe�niejsz�, bardziej integraln��,
Ann� �wypuk���, wydobywaj�c jej sylwetk� spod �cz�stkowych, fragmentaryzuj�cych i
schematyzuj�cych uj�� i opinii� � nadmieni�, �e wst�pne studia dowiod�y, i� wiedza o Iwaszkiewiczowej
znajduje si� na etapie rozpozna� i przeformu�owywania pyta�, lecz pytanie, kt�re
by odwr�ci�o utarty kierunek refleksji (�nie � co Anna czyni�a przy Jaros�awie? lecz � kim
by�by Jaros�aw bez Anny?�), nie zosta�o postawione. Przyzna� si� redaktor tomu, �e �nie powa�y�
si� tkn�� tego tematu; tym bardziej [...] �e nie dawa� si� [on] oddzieli� od najbardziej
bajecznej, najdziwniejszej, jednocze�nie za� najtrudniejszej i najniezwyklejszej �sprawy mi�dzy
Ann� a Jaros�awem��. Tylko kto� naiwny lub bezceremonialny m�g�by � zdaniem Tomasza
Burka � pokusi� si� o dotkni�cie tej �sprawy�, czyli o opisanie dziej�w mi�o�ci i ma��e�stwa
Anny i Jaros�awa Iwaszkiewicz�w. W�r�d autor�w tomu � a jest ich szesna�cioro � nie
znalaz� si� nikt taki. �Sprawy� jednak nie poniechano � si�gni�to po szkic Germana Ritza Do
�ony. Obraz kobiety w liryce Iwaszkiewicza, gdzie psychologia, filozofia, metafizyka mi�o�ci
jawi� si� w przepi�knym i subtelnym poetyckim sztafa�u. Ledwie sygna�, lecz wystarczaj�cy.
Wystarczaj�cy, je�li przyj��, �e jest to pierwsza ksi��ka o Iwaszkiewiczowej, ale nie ostatnia,
w dodatku rocznicowa, ku przypomnieniu i uczczeniu zmar�ej, ukszta�towana po trosze w
my�l szlachetnej zasady, �e de mortuis aut bene, aut nihil... Cho� w obr�bie owego bene mie�ci
si� bardzo wiele � mie�ci si� panna Lilpop ze swym dramatem rodzinnym, potem �ona
pisarza, matka, przyjaci�ka artyst�w, znawczyni literatury, filozofii, astrofizyki, �wietna
rozm�wczyni, znakomita t�umaczka (zawsze tylko en passant), utajona pisarka, niedosz�a
pianistka, osoba g��boko religijna, nawiedzana atakami straszliwej choroby � depresji, pani
wielkiego domu obarczona mn�stwem powszednich trosk, podczas okupacji ofiarna opiekunka
�ciganych i prze�ladowanych, zawsze, od m�odo�ci po kres, zapatrzona w warto�ci absolutne.
Konstruuj�c z pietyzmem wieloaspektowy portret Anny Iwaszkiewiczowej, redaktorzy i
autorzy osi�gn�li � jak si� zdaje � wi�cej, ni� oczekiwali: pochwycili najwa�niejsze i najpi�kniejsze
rysy charakteru portretowanej, budz�c i rozpalaj�c ciekawo�� czytelnika, kt�ry � dobrn�wszy
do ko�ca ksi��ki, g�stej, pe�nej tajemniczych sygna��w, niedopowiedze� i zawiesze�
� stwierdza nie bez �alu, �e oto musi odej�� od sto�u z niedosytem. Pretensji mie� nie
mo�e, poniewa� zosta� uprzedzony o niepe�nowarto�ciowo�ci strawy (�Spo�r�d zada�, kt�re
przed sob� nakre�lili�my, uda�o si� zatem wykona� � ile? Dobrze, je�li po�ow�. W ka�dym
razie wiemy, �e jeszcze wszystkiego nie wiemy� � pisze Burek we wprowadzeniu), jednak
chcia�by otrzyma� wi�cej.
Tymczasem dostaje � Portret rozproszony. Taki tytu� � zasadny z dw�ch powod�w � nada�a
Aneta G�rnicka�Boraty�ska szkicowi O �yciu i pisaniu Anny Iwaszkiewiczowej.
Umieszczony w �rodku tomu, pomi�dzy r�notematycznymi przyczynkami, zwarty tak bardzo,
jak tylko jest to mo�liwe w sytuacji rozproszenia danych o Annie, domaga si� odczytania
w pierwszej kolejno�ci: jako pierwszy zarys jej biografii. Zaczyna si� przytoczeniem s��w
c�rki, Marii Iwaszkiewicz�Wojdowskiej: �Jaros�aw Iwaszkiewicz nie stworzy� nigdzie pe�ne-
7
go portretu swojej �ony. Zamiast tego w jego tw�rczo�ci [...] istnieje obraz rozproszony, na
kt�ry sk�adaj� si� r�ne postacie uciele�niaj�ce kobieco�� bezbronn��. W pierwszych wydaniach
Ksi��ki moich wspomnie� rzadko napomyka� o swoim p�wiecznym ma��e�stwie.
Aneks z tekstem Moje ma��e�stwo znalaz� si� dopiero w wydaniu Ksi��ki... z 1994 roku. A w
planowanym � i nigdy nie napisanym � drugim tomie wspomnie� chcia� pono� pisarz umie�ci�
tekst Choroba mojej �ony. Wbrew pow�ci�gliwo�ci, z jak� o niej si� wypowiada�, Iwaszkiewicz
nie m�g� si� obej�� bez �Hani�. �Czym ja bym by� bez Hani� � pisa� w prywatnym
notatniku. �Nie chc� bez niej �y� � m�wi� po �mierci �ony.
Milczy si� zwykle o sprawach wa�nych, najwa�niejszych i � bolesnych. �Sprawa� z Ann�
by�a dla� w�a�nie taka: wa�na, najwa�niejsza; i na pewno � bolesna. Do niej przecie� adresowa�
wszystkie te wiersze: �Nie my�l, �e wyjd� z ciebie, nie my�l, �e zapomn�, / Chocia� b�dziesz
ode mnie jak gwiazdy daleko, / Wszystkie pyszno�ci �wiata s� jak cienie skromne, /
Gdy si� tw�j ci�ki obraz d�wiga pod powiek��; �Kwiaty jesienne, senne warzywa, / Leszczyna
wiotka, ��ka szcz�liwa, / Ziemia �ubinem z�otym oblana, / � O moja �ono, o ukochana�;
�Lecz gdy tu ludzie, tam gwiazdy na niebie / Serce me wiecznym pru�y ko�owrotem � /
Ty trwa�a� wiernie, jak woda, niezmienna, / Jedyna w �wiecie, kt�ra mnie kocha�a��; �Nie
odchod� / b�d� przy mnie / bo chc� by� sam, / sam / taki zupe�nie sam�. Jest w tych celowo
dobranych wersach wszystko, co zaistnie� mo�e we wsp�lnocie ma��e�skiej, tak�e do�wiadczenie
starczej, bezdennej samotno�ci, mo�liwej tylko dzi�ki �onie i przy niej. O tym doprawdy
trudno pisa�. Chyba �e si� ma pe�n� w�adz� nad pi�rem.
O chorobie Anny Iwaszkiewiczowej Aneta G�rnicka�Boraty�ska opowiada z najwy�sz�
delikatno�ci�, nie pozwalaj�c sobie na �adne pochopne stwierdzenia. Z ca�� otwarto�ci� natomiast
ujawnia dramatyczne i tragiczne fakty z dzieci�stwa i m�odo�ci panny Lilpop�wny,
wytyczaj�c sobie trop dalszych docieka�. Anna z Lilpop�w Iwaszkiewiczowa urodzi�a si� 17
grudnia 1897 roku w Brwinowie. W 1900 roku zosta�a porzucona przez matk�, kt�ra � zmieniwszy
wiar� katolick� na kalwinizm � wysz�a powt�rnie za m�� za znanego pianist�. Trzyletni�
dziewczynk� zaj�a si� ciotka, Aniela z Lilpop�w Pilawitzowa, osoba w�adcza, �o s�odkich
manierach i �elaznym charakterze�. Wedle relacji Romana Jasi�skiego, przyjaciela Anny
( kt�ry na pocz�tku zimy 1922 przedstawi� pannie Lilpop�wnie Jaros�awa), utrata matki sta�a
si� dla niej wielkim wstrz�sem, kt�ry wraz z innymi, p�niejszymi rozczarowaniami �yciowymi,
odbi� si� musia� na jej zdrowiu. Male�ka, wra�liwa Hania z ca�� pewno�ci� nie zdo�a�a
upora� si� psychicznie z okrutnym do�wiadczeniem. Tkwi�o w niej i dawa�o o sobie zna� w
trakcie uderze� depresji. Ojciec Anny, Stanis�aw Lilpop, bogaty przemys�owiec i utracjusz,
zmar� �mierci� samob�jcz� w roku 1930 (pozostawiaj�c jedynaczce w spadku oko�o miliona
dolar�w). Niewiele si� przedtem c�rk� zajmowa�, jednak�e zapewni� jej typowe dla panien z
tak zwanych dobrych dom�w wykszta�cenie domowe: znajomo�� j�zyk�w i gry na fortepianie.
Je�eli Anna zas�yn�a potem jako erudytka i pianistka (zorganizowa�a pierwszy w Polsce
koncert muzyki Skriabina, podczas kt�rego wykona�a Ekstaz�), zawdzi�cza�a to sobie samej:
swej inteligencji, wra�liwo�ci, ch�onno�ci oraz licznym talentom.
Nie�mia�a i �kameralna�, o nieprzeci�tnej urodzie i ujmuj�cym wdzi�ku, pe�na �arliwego
uwielbienia dla sztuki i dla �bog�w sztuki�, obdarzy�a m�odego poet� z Ukrainy mi�o�ci� od
pierwszego wejrzenia. W zamian otrzyma�a pow�ci�gliw� deklaracj� zaufania: �wiem, �e mi
z Pani� b�dzie tak dobrze�. Dla niej ma��e�stwo z Iwaszkiewiczem by�o tak�e pr�b� wyrwania
si� z niewoli mieszcza�skiego domu, dla niego � sposobem �urz�dzenia sobie �ycia�.
Aneta G�rnicka�Boraty�ska stawia w tym miejscu pytanie, czy zwi�zek �w, oparty na nier�wno�ci
emocjonalnego zaanga�owania, zaspokaja� potrzeby uczuciowe m�odej kobiety. I
wyra�a mniemanie, �e chyba tak. Raczej tak. Chyba? Raczej? Pe�no tu w�tpliwo�ci.
Wiadomo jednak, �e w roku 1925, ju� jako �ona i matka, uleg�a Anna fascynacji erotycznej
pi�kn� Mari� Morsk�, aktork�, w kt�rej si� kocha� tak�e Antoni S�onimski, przyjaciel
Iwaszkiewiczowej i jej ulubiony poeta. Udr�kom i rozterkom, jakich jej przysporzy�o to
8
uczucie, da�a wyraz w Dziennikach. W roku 1928, po osiedleniu si� w Stawisku, wyda�a na
�wiat drug� c�rk�, Teres�, po czym pogr��y�a si� po raz pierwszy w mrokach depresji. Rok
1933 przyni�s� zmian�: wyjazd do Kopenhagi. Iwaszkiewicz przyj�� tam posad� mi�dzy innymi
po to, by oderwa� �on� od Pilawitzowej, zmierzaj�cej do obj�cia w�adzy nad Stawiskiem.
Anna jednak po roku wraz z c�rkami wr�ci�a do domu. Uosabiany przez Pilatwitzow�,
straszliwy, nienawistny pisarzowi, mieszcza�ski duch Lilpop�w zwyci�y�. Zdaniem Iwaszkiewicza,
Anna nigdy nie zdo�a�a wydosta� si� spod w�adzy �tamtych gigantycznych postaci�
(ciotek).
Czy jednak rzeczywi�cie tylko o to chodzi�o? Przecie� w pot�nym cieniu ciotki Pilawitzowej
kry� si� cie� matki, kt�ra zawiod�a... Tak czy inaczej, w roku 1935 Anna Iwaszkiewiczowa
po raz kolejny zapad�a w swoje mroczne odm�ty. Iwaszkiewicz, w�wczas sekretarz
poselstwa w Brukseli, porzuci� plac�wk� i przyby� do Stawiska, by osobi�cie opiekowa� si�
�on� (kt�r� zabra� ze szpitala). Wed�ug jego diagnozy, �r�d�em g��bokiej frustracji Anny by�a
s�abo��, kt�ra nie pozwala�a jej korzysta� z wolno�ci oferowanej przez �wiat sztuki i ... tworzy�.
Tkwi�a uwi�ziona mi�dzy aspiracjami artystycznymi a przeciwnymi im wzorcami
mieszcza�skimi niczym sparali�owana, bez mo�liwo�ci opowiedzenia si� po kt�rej� ze stron.
Dopiero lata okupacji otworzy�y przed ni� jak�� perspektyw� � da�y cel, szlachetny, odpowiadaj�cy
jej naturze: mo�liwo�� pomagania ludziom.
Czy warunkiem tworzenia � jedynym warunkiem � jest osi�gni�cie wewn�trznej wolno�ci?
W Dziennikach, b�d�cych zapisem walki z chorob�, Anna Iwaszkiewiczowa stale u�ala si� na
brak �jakiegokolwiek talentu przy wielkiej intensywno�ci prze�y�, wyra�a �arliwe pragnienie
tworzenia przy niezdolno�ci do nadania swym odczuciom formy. Czy rzeczywi�cie nie
dostrzega istoty rzeczy? Czy nie ma �wiadomo�ci tego, z czego wkr�tce zdadz� sobie spraw�
utalentowane kobiety nast�pnego pokolenia? Na przyk�ad Gra�yna Borkowska, kt�ra w szkicu
Dzienniki Anny napisze wr�cz: �Spytajmy wi�c: dlaczego Anna nie tworzy? Lub: dlaczego
tworzy tak ma�o? Dlaczego nie pr�buje spo�ytkowa� swej ogromnej potencji tw�rczej,
kt�ra, nie znalaz�szy spe�nienia, ci��y autorce powoduj�c zarazem rozkosz i b�l? Poniewa�
marzenie o tw�rczym �yciu obudowane jest w przypadku Anny licznymi zastrze�eniami.
Wszystkie prawie tkwi� korzeniami w modernistycznej koncepcji p�ci, kt�ra czerpie wiele z
tradycji judeo�chrze�cija�skiej. Tradycji, kt�ra okre�la kobiet� rygorystycznymi wymogami,
nakazami i zakazami�. Anna spe�nia te wymogi, przestrzega nakaz�w i zakaz�w, ale raz po
raz daje upust �alowi: ��ycie fizyczne kobiety zabija j� moralnie; co tu du�o gada�, jest to
prawda smutna w�a�nie dla nas, kobiet, ale trzeba si� z ni� pogodzi�.
Pod��aj�c z wielk� uwag� tropem swoich pyta� przez karty Dziennik�w Gra�yna Borkowska
podkre�la jeszcze i takie stwierdzenie: �Kobieta mo�e intuicyjnie w stanach g��boko religijnych
dosi�gn�� tego �wiata, mo�e w nim �y� wewn�trznie, ale nie mo�e tym prze�yciom
nada� formy�. Za materialny odpowiednik stanu �tw�rczo�ci wewn�trznej, amorficznej i pozbawionej
artystycznego wyko�czenia� uznaje autorka szkicu w�a�nie dziennik, na kt�rego
pisanie � jej zdaniem � Iwaszkiewiczowa zdecydowa�a si� jako na �substytut dzia�a� artystycznych�,
nie mog�c zdoby� si� na wi�cej. A przecie� stworzy�a dzie�o ponad wszelk� w�tpliwo��
wyj�tkowe, �pe�ne zaskakuj�cych inspiracji�, bogate, mimo i� najg��bszy pok�ad jej
�ycia wewn�trznego, religijno��, nie zosta� tu nawet dotkni�ty.
Motyw �st�umienia� podj�a, r�wnie� na kanwie lektury Dziennik�w, Hanna Kirchner,
zwracaj�c uwag� na niezwykle istotny motyw �wsp�udzia�u� �ony w tw�rczo�ci m�a.
Przytoczy�a zapis z grudnia 1932 roku, w kt�rym Anna zwierza si�, i� w odczytanym jej
przez Jaros�awa wierszu us�ysza�a to, co �chcia�aby napisa�, gdyby pisa�a�. A wi�c istnia�y
wsp�lne pola ich wra�liwo�ci: widzenie sztuki jako �prze�witu ku transcendencji�, zmys�owe
odczuwanie natury i czytanie z jej znak�w... Dla Hanny Kirchner Iwaszkiewiczowa by�a ponad
wszelk� w�tpliwo�� artystk�. Tyle �e �st�umion��.
9
Dla wszystkich zreszt� autor�w tej pi�knej, przepojonej czu�o�ci�, wsp�czuciem, podziwem
ksi�gi by�a ni�, tak czy inaczej: en passant (dla Jerzego Lisowskiego), przez sw�j absolutny
s�uch do muzyki (dla Bohdana Pocieja i Alicji Matrackiej�Ko�cielny), przez niebywa��
zdolno�� czytania dzie� literackich i pisania o nich (dla Tomasza W�jcika), przez wra�liwo��
na mow� dzieci (dla Anny Nasi�owskiej) i na �mow� zwierz�t� (dla Joanny Papuzi�skiej),
przez dar genialnego t�umaczenia na polski obcych dzie� sztuki literackiej (dla Lisowskiego)
i przez wiele innych warto�ci.
Przy tym wszystkim jednak by�a kim� jeszcze, mo�e kim� wi�cej: dusz� d���c� wci��
wzwy�, ku Absolutowi. Kto wie, czy schodz�c podczas depresji w d�, ku czy�cowym czelu�ciom,
nie zbli�a�a si� do szczyt�w? Je�eli jej szkice o tw�rczo�ci Prousta, Conrada, Tomasza
Manna uznano za wyraz najbardziej w�asnych d��e� i t�sknot tw�rczych, to w przek�adzie
Milczenia kartuz�w mo�na bez ryzyka b��du doszukiwa� si� refleksu jej do�wiadcze� religijnych.
Przy lekturze tego medytacyjnego tekstu, o nie ustalonym autorstwie, nie spos�b oprze�
si� wra�eniu, �e wyszed� on spod pi�ra Anny.
Prostota, klarowno��, czysto�� � to cechy, kt�re wyst�puj� tam, gdzie by�o wielkie cierpienie.
I nauczy�o zapomina� o sobie i � kocha�. Bo kocha� to znaczy oddawa� si�, a oddawa�
si� znaczy...
A mo�e �st�umienie� Anny Iwaszkiewiczowej nie by�o st�umieniem, lecz wyborem?
*Anna Iwaszkiewiczowa � w setn� rocznic� urodzin. Stawisko. Almanach Iwaszkiewiczowski.
Tom III, Muzeum im. Anny i Jaros�awa Iwaszkiewicz�w w Stawisku, Podkowa Le�na
1998 ss. 327.
10
�Smutneczko bez ciebie i bardzo pusto�
Jaros�aw Iwaszkiewicz zmar� 2 marca 1980 roku, Anna Iwaszkiewiczowa wyprzedzi�a m�a
o dwa miesi�ce i kilka dni (23 grudnia 1979). Prze�yli razem pi��dziesi�t siedem lat, nierozdzielni
mimo cz�stych roz��cze�, niezb�dni sobie, zakochani po kres. Je�eli w wierszu Do
�ony, og�oszonym w tomie Powr�t do Europy z roku 1931, Iwaszkiewicz napisa�: �Wierna
jak woda, niezmienna,/ Jedyna na �wiecie, kt�ra mnie kocha�a��, nie przesadzi�: Anna, wybrana
na towarzyszk� �ycia po dojrza�ym namy�le, potwierdzi�a w ci�gu nast�pnych lat prawdziwo��
tych s��w. Sta�a mu si� � nie bez kryzys�w i wewn�trznych zmaga� � kim�, kim sta�
si� mia�a, kim chcia�, by si� sta�a: dobrym duchem jego i rodziny, �korzeniem�, �pniem�,
wok� kt�rego m�g� si� oplata�, umo�liwiaj�c jej zarazem upragnione rozprzestrzenianie si�
�w wieczno�ci�.
Kiedy poznali si� zim� 1922 roku, ona liczy�a lat dwadzie�cia cztery, on � dwadzie�cia
osiem. Lilpop�wna z domu, jedyna c�rka bogatego przemys�owca i w�a�ciciela ziemskiego,
porzucona przez matk� we wczesnym dzieci�stwie i wychowana przez zaborcz� ciotk�, starannie
wykszta�cona (w domu) i utalentowana, urodziwa, pe�na wdzi�ku i gracji, niepospolicie
inteligentna, rozmi�owana w sztuce, obdarzy�a Iwaszkiewicza mi�o�ci� od pierwszego
wejrzenia. On, ho�ysz z Kres�w, pocz�tkuj�cy literat o nieco zaszarganej opinii (z powodu
nieobyczajnej powie�ci Zenobia Palmura i z racji upodobania do �m�skich przyja�ni�), bywalec
Ziemia�skiej, wedle s��w w�asnych �leniwiec i egoista�, zwi�zany g��bokim uczuciem
z matk� i siostrami, dostrzeg� w Annie t� akurat kobiet�, z kt�r� m�g�by sobie urz�dzi� �ycie
oparte o przyja��, lojalno��, wierno��...
Tote� zaraz po zapoznaniu si� m�odzi rozpocz�li jak najpowa�niejsze przedma��e�skie
�negocjacje�. On przedstawia� si� jej od najgorszej strony, jako �niski duszek�, �wielki chory�,
��wi�ty potw�r�, s�owem, artysta o naturze nieobliczalnej i kapry�nej, nie taj�c, �e z tym
wszystkim pragnie by� bardzo kochany. Ona, nie zra�ona, pewna swego uczucia, zapewnia�a,
�e podo�a wszystkiemu; �e dawanie mu oparcia �le�y, a raczej b�dzie le�a�o� w jej mocy; �e
�nie ma dla niej nic, co mog�oby zr�wnowa�y� szcz�cie, jakim jest mi�o�� Jaros�awa, i dla
niej jest gotowa na wszelkie po�wi�cenia, je�eli w takim wypadku mo�e by� mowa o po�wi�ceniach�.
On pragn�� mi�o�ci bezwarunkowej, �prawdziwej�, czyli �wiadomej, ��da� jej, domaga�
si�, �adna niby�mi�o�� w gr� nie wchodzi�a. Ona znosi�a spokojnie i cierpliwie wszelkie
przykre, rani�ce s�owa pow�tpiewania, akceptowa�a liczne �warunki�, mi�dzy innymi
warunek kochania tak�e jego rodziny, niezmiennie podkre�laj�c, �e nic nie mog�oby jej zrazi�
do niego.
Kapitalnym �wiadectwem owych �negocjacji� s� listy przedma��e�skie Anny i Jaros�awa,
pisane w okresie od maja do lipca 1922 roku, kiedy to m�odzi, wskutek zakazu Lilpop�w,
usi�uj�cych nie dopu�ci� do �lubu �Hani� z �ho�yszem� z Kres�w, nie mogli si� spotyka�,
wi�zali wi�c swoje ma��e�stwo korespondencyjnie. I dopi�li swego. Ju� w lipcu 1922 ojciec
panny ust�pi�, przekonany stanowczo�ci� c�rki, ciotka Pilawitzowa wi�c musia�a skapitulowa�.
Anna i Jaros�aw stan�li na �lubnym kobiercu 12 wrze�nia 1922 roku w ko�ciele w Brwinowie.
Jak si� zdaje, wzajemnie �wiadomi siebie, gotowi wype�nia� podj�te zobowi�zania.
Listy ma��e�skie, z lat 1923�1926, rzucaj� snop �wiat�a na pierwszy, z zasady najtrudniejszy,
okres po�ycia ma��onk�w � czas formowania si� tej niezwyk�ej przez sw� trwa�o�� jedni
po�r�d zmaga� �ma�ej niecierpliwej �wi�tej� z wiecznie w�tpi�cym, stale niezadowolonym,
n�kanym nud� i poczuciem pustki, cz�sto przykrym, uszczypliwym i z�o�liwym �ma�ym
duszkiem�.
List�w tych jest mn�stwo, poniewa� Iwaszkiewiczowie w owych latach wci�� mieszkali
poza domem, w roz��kach. Po miodowym miesi�cu w Zakopanem zainstalowali si� na kr�tko
u ojca Anny, Lilpopa, na ulicy G�rnej (dzi� G�rno�l�ska), nast�pnie przenie�li si� do Le�nej
Podkowy, by wreszcie osi��� w Stawisku (prezent �lubny te�cia). Rzadko jednak bywali ra-
11
zem �u siebie�. Wkr�tce po �lubie Anna jeszcze dwukrotnie wyprawi�a si� sama do Zakopanego
(ze wzgl�du na ci���, a potem gor�czk� poporodow�), a w 1925 i 1926 roku na Lazurowe
Wybrze�e, Jaros�aw za� coraz to dok�d� wyje�d�a� z marsza�kiem Ratajem, jako jego sekretarz,
albo wyrywa� si� do Pary�a, zmier�ony �Warszawk��. Przez d�ugie tygodnie wi�c
ma��onkowie nie widywali si�, za to listowny dialog mi�dzy nimi ani na chwil� nie ustawa�.
Zw�aszcza on zdawa� si� �le znosi� rozstania i obsypywa� j� czu�o�ciami w rodzaju: �S�odkie
�Z�otkie moje, najdro�sza Kili�Kili�, �Kiciuniu moja mi�a�, �Kocuni skarbowate moje� i
podobnymi, nie omieszkaj�c zaznaczy�, �e: �Bez Ciebie jako� bardzo pusto, a co za tym
idzie, takie nerwowe i beztre�ciwe �ycie�, ale i nie wzdragaj�c si� przed �zmartwieniem� �ony
wyznaniem, �e bez niej znacznie lepiej mu si� pisze.
Anna najcz�ciej nazywa�a go w listach �synkiem�, �synciem�, swoim �syneczkiem jedynym�
i niczym matka zbola�emu, bezradnemu dziecku t�umaczy�a mu r�ne kwestie duchowej
natury, przedstawiaj�c swoje rozumienie samotno�ci lub przyja�ni, nak�aniaj�c do pr�b
przezwyci�enia �pewnych rzeczy w sobie� w celu wyj�cia z wewn�trznej matni i osi�gni�cia
�najwi�kszego skarbu w �wiecie, spokoju i jasno�ci�. W tych fragmentach list�w zdumiewa
g��bia i dojrza�o�� my�li tej m�odej przecie� kobiety, gotowej do�o�y� wszelkich stara�, by jej
�ciupaseczek� uwolni� si� od �przykrego stanu takiej osch�o�ci duchowej, jakiego� g�upiego i
beztre�ciwego sceptycyzmu�; by za jej przyczyn� znalaz� �r�d�o �rosy na bardzo osch�e dno
serca�. Sama jednak nie by�a wolna od cierpienia z powodu �rozpaczliwej t�sknoty do tw�rczo�ci�,
kt�rej nie potrafi�a zaspokoi�, cho� przecie� w inny, nie mniej istotny spos�b uczestniczy�a
w dziele tworzenia.
Listy Anny i Jaros�awa Iwaszkiewicz�w z lat 1922�1926* � listy pe�ne zwierze� najistotniejszych
obok pospolitych plotek, wynurze� o wielkiej wa�ko�ci filozoficznej obok zwyczajnych
doniesie� codziennych � stanowi� niebagatelny przyczynek do wiedzy o �yciu i
tw�rczo�ci jednego z najwi�kszych polskich pisarzy wsp�czesnych, a zarazem arcyinteresuj�ce
potwierdzenie banalnej sk�din�d prawdy, �e �tak ju� jest na �wiecie, musi tak by�, �e
po�ycie dwojga ludzi jest jednocze�nie rado�ci� i m�k�� (z listu Jaros�awa Iwaszkiewicza z
Pary�a 1926). Warto je przeczyta� razem ze zbiorem wspomnie� i szkic�w pt. �Anna Iwaszkiewiczowa
� w stulecie urodzin�, wydanym w Almanachu Iwaszkiewiczowskim w roku
1998.
*Anna i Jaros�aw Iwaszkiewiczowie: Listy 1922�1926. Opracowa�y Ma�gorzata Bojanowska,
Ewa Cie�lak. Wst�pem poprzedzi� Tomasz Burek. Warszawa, Czytelnik 1998 ss. 670.
12
Owoc, kt�ry dojrza�
Pierwsze wydanie �Dziennik�w� Anny Iwaszkiewiczowej (�Tw�j Styl� 1993) obejmowa�o
zapisy z okresu od czerwca 1915 do 27 marca 1935. Wysoko ocenione przez krytyk� � ze
wzgl�du na sw� kontemplacyjno�� wy�ej nawet ni� dzienniki Zofii Na�kowskiej czy Marii
D�browskiej � nie tylko wesz�o od razu do kanonu mi�dzywojennej literatury pami�tnikarskiej,
jako cenne �r�d�o wiedzy o �yciu kulturalnym tamtych lat oraz jedyny w swoim rodzaju
przyczynek do portretu Jaros�awa Iwaszkiewicza, lecz pozwoli�o dostrzec w �onie autora
S�awy i chwa�y pisark� o niepo�lednim, cho� w niewielkiej mierze spe�nionym talencie pisarskim.
Jej zapisy dziennikowe z p�niejszych lat, przede wszystkim niepor�wnany opis w�dr�wki
z Rabki na Stawisko podczas styczniowej ofensywy Armii Czerwonej w roku 1945, a
tak�e inne fragmenty, by�y publikowane w kwartalniku �Regiony� (1980 nr 3), Szkicach i
wspomnieniach Anny Iwaszkiewiczowej (1987) oraz w aneksie do Notatek 1939�1945 Jaros�awa
Iwaszkiewicza (1991), jednak w ca�o�ci zosta�y przedstawione dopiero w obecnej edycji
czytelnikowskiej*, ogarniaj�cej, poza okresem przedwojennym (strony 11�319), tak�e
czas od 29 grudnia 1945 do stycznia 1951 (strony 320�482). Dzi�ki tej drugiej, powojennej
cz�ci diariusz Iwaszkiewiczowej, pocz�tkowo skupiony g��wnie na relacjonowaniu wydarze�
z �ycia domu i rodziny, �rodowiska, kraju, a nawet Europy, zyska� dodatkowo walor
autobiografii ukazuj�cej dojrzewanie duszy � �arliwej, wra�liwej, d���cej do idea�u pi�kna i
dobra, do absolutu mi�o�ci. Ostatni zapis, opatrzony dat� �stycze� 1951� � a dokonany przez
kobiet� w wieku pi��dziesi�ciu czterech lat � jest zamkni�ciem tego d�ugotrwa�ego procesu, a
zarazem swoistym credo autorki, sum� jej przemy�le� filozoficznych, etycznych, estetycznych,
ostatecznym w y b o r e m.
�w dwustronicowy tekst z 1951 roku, kt�rym Iwaszkiewiczowa ko�czy sw�j dziennik �
doszed�szy do przekonania, �e �takie pisanie w og�le jest pych�, a w ka�dym razie jest czym�
zb�dnym� � powsta� w wyniku �bolesnych� do�wiadcze� osobistych, kt�re sta�y si� jej
udzia�em w roku poprzednim, 1950. Jak zawsze dyskretna i pow�ci�gliwa, gdy chodzi o
sprawy prywatne, Iwaszkiewiczowa sygnalizuje owe trudne i wa�kie do�wiadczenia s�owami:
�przez ten ostatni rok [...] wiele cierpia�am moralnie, a tak�e i fizycznie, du�o przemy�la�am
[...] Ale jednak chc� po raz ostatni (i akurat kajet si� ko�czy) pewne rzeczy zanotowa�, a raczej
podsumowa�. Czuj� w sobie ca�y ci�ar tego roku, ale nie w znaczeniu bolesnego brzemienia,
a w znaczeniu owocu, kt�ry dojrza�. D o r o b k i e m n a j w i � k s z y m w � y c i
u j e s t w y g r a � s w o j � s a m o t n o � � (podkre�lenie M.J.). Wygra� samotno��
znaczy zyska� w niej oparcie, nawet �w okresach najdotkliwszych cierpie�, znale�� w samotno�ci
ostoj�, do kt�rej si� d��y, a nie mroczn� otch�a�, przed kt�r� si� ucieka. Jest to
mo�liwe, je�li dope�ni si� koniecznego warunku: �dokopie si� w sobie do tej najg��bszej warstwy,
gdzie m i e s z k a ju� szcz�cie�. Dalsze s�owa maj� walor ustale� fundamentalnych
dla przebiegu indywiduacji. �Kiedy si� jest samym � pisze Anna Iwaszkiewiczowa � trzeba
pr�dko, pr�dko umie� odrzuci� wszystko, uspokoi� si�, musi �usta� si� wszystko i trzeba jak
do szybu upcha� w g��b siebie tej warstwy, do kt�rej nic z zewn�trz nie ma ju� dost�pu, kt�rej
�aden b�l, �adna doznana krzywda, �adne wzburzenie nie jest w stanie ju� zam�ci�. Przez
ostatni rok zrozumia�am, tzn. sta�o si� dla mnie oczywistym, �e tym szcz�ciem, kt�re tam
mieszka, jest m i � o � �. Pisz� o tym z ca�� �wiadomo�ci�, �e dla tych, kt�rzy sami do tego
nie doszli, s� to tzw. puste s�owa, a ja przecie� wiem, �e to jest w�a�nie w s z y s t k o�. �eby
uprzytomni� sceptykom � kt�rych bardzo chce do swej prawdy, zw�aszcza przez siebie urzeczywistnianej,
przekona� � o co tu chodzi, odwo�uje si� do s��w swego nie�yj�cego przyjaciela,
Jerzego Lieberta, z wiersza �Je�dziec� (tom �Gus�a�), w kt�rych znajduje �przepi�kn��
owej prawdy wyk�adni�: �Uczyniwszy na wieki wyb�r,/ W ka�dej chwili wybiera� musz�, i
taki oto przydaje im komentarz: �Ot� to w�a�nie jest najwa�niejsze. Ka�de posuni�cie w
�yciu, ka�da decyzja, ka�de zwr�cenie si� do ludzi musi by� wyborem, tzn. wyborem pomi�-
13
dzy w�asnymi pop�dami a tym, co dyktuje mi�o��; wszystko musimy do niej przymierza�,
wszystko z ni� uzgadnia�, zanim cokolwiek zrobimy. Nie wolno nam dzia�a� przeciw jej nakazowi,
a nakazy, �e s� zawsze tak wyra�ne, tak jasne, tak bezapelacyjne, �e omyli� si� nie
mo�na�. Pewno�� sw� czerpie z niedawnych � bardzo trudnych � wybor�w okupacyjnych,
kiedy z nara�eniem w�asnego �ycia oraz �ycia najbli�szych podejmowa�a si� ratowania �yd�w.
Wtedy to utwierdzi�a si� w przekonaniu o nieomylno�ci dyktowanego mi�o�ci� �nakazu�
wewn�trznego. Nakazu, kt�remu winni�my dawa� pos�uch zawsze i wsz�dzie, nie tylko w
warunkach ekstremalnych i w odniesieniu do spraw ostatecznych, ale tak�e na co dzie� i w
stosunku do rzeczy z pozoru ma�ych. Czysto�� moralna Iwaszkiewiczowej, czyli mi�o�� �integralna�
(w rozumieniu ewangelicznym) by�a zawsze �r�d�em jej m�dro�ci lub � je�li kto�
woli � dobroci, jako �e bez m�dro�ci nie ma prawdziwej dobroci, i odwrotnie, bez dobroci nie
ma prawdziwej m�dro�ci.
Taki jest wi�c Anny Iwaszkiewiczowej o w o c, k t � r y d o j r z a �. A jakie by�o jego
dojrzewanie � d�ugie, mozolne, od w�t�ego p�du z czerwca 1915 roku, kiedy pierwszy zapis
dziennikowy utrwali� jego zazielenienie si�? Osiemnastoletnia panna Anna Lilpop�wna,
przebywaj�ca w�wczas w Rosji, pisa�a o pierwszych, �mglistych jeszcze po dzieci�stwie�
latach dojrzewania: �Rozwija�o si� poczucie ja�ni, ale egoistycznie, nie poczucie siebie jako
ducha indywidualnego, ale i przez to samo ��czonego z Bogiem, ale zag��bianie si� w prze�yciach
swoich w wielkiej mierze jeszcze iluzorycznych. Przej�cie si� w sztuce g��wnie tym, co
pe�ne melancholijnego �werteryzowania� � uj�cie sztuki jeszcze tylko jako pi�kno i odzwierciedlenie
uczu�, prze�y� osobistych � to lata 1915�1916�. Zwa�ywszy na wiek autorki, trzeba
przyzna�, �e odznacza�a si� ona rzadk� samowiedz�, mia�a przy tym �wiadomo�� c e l u, a
mo�na zaryzykowa� twierdzenie, �e i wizj� (przeczucie) drogi, jak� wypadnie jej i��. W tej
samej notatce z roku 1915 pisa�a wszak, �e w Moskwie, �w tej cudownej, najszcz�liwszej�
dla niej epoce �ycia, zacz�� si� okres �prze�ywania sztuki coraz g��biej, coraz prawdziwiej�,
otworzy�y si� �bramy pi�kna� i ukaza�y tre�� � zrozumienie istoty sztuki. �Jest ni� B�g � pisa�a
Anna � poprzez Boga widz� ka�de pi�kno, jest Jego odbiciem, Jego dzie�em�. Objawienie,
kt�rego dozna�a pod wp�ywem mistycznego Poematu ekstazy Aleksandra Skriabina, a
kt�rego � jak wyznaje � domaga�o si� serce, sta�o si� jej trwa�ym bogactwem. Odt�d najzwyklejszy
przejaw pi�kna, cho�by blask s�oneczny, pozwala� jej do�wiadcza� niewys�owionej
rado�ci z istnienia Boga.
Mi�o�� do Jaros�awa Iwaszkiewicza, po�lubionego w roku 1922, prze�ywana g��boko i
ekstatycznie, mia�a to samo �r�d�o co mi�o�� do utworu Skriabina czy innej wielkiej muzyki:
mistyczne umi�owanie wszystkiego, w czym przejawia�a si� bosko��, boska doskona�o�� i
boska nieobj�to��. Nie spos�b si� temu dziwi�: w jego poezjach odbija�a si� niesko�czono��,
emanowa�o z nich pi�kno. Wyb�r Anny by� zgodny z najg��bsz� potrzeb� jej serca, by� nieomylny.
Jak dalece uleg�a zachwytowi, �wiadczy zapis z 22 lutego 1923 roku, zaczynaj�cy si�
dwuwierszem z �Jesieni w Warszawie� Iwaszkiewicza (z tomu �Dionizje�): �... Za mn� wrota,
przede mn� niesko�czone wrota/ Otworz� si� na b��kit, na sino��, na fiolet!!...� Mo�na
sobie �atwo wyobrazi�, �e tre�� dwuwierszowi da�a sob� Anna, form� za� nada� mu Jaros�aw:
ona � krynica upojnej rado�ci, on � mistrz s�owa. Na pewno jednak nie odby�o si� to w tak
prosty spos�b, proces tw�rczy jest najbardziej tajemniczy i kapry�ny ze wszystkich mo�liwych
�yciowych proces�w, niemniej autor Brzeziny po pi��dziesi�ciu siedmiu latach ma��e�skiego
po�ycia powiedzia�, nie kurtuazyjnie i nie sentymentalnie, lecz z pe�n� �wiadomo�ci�
wagi swej wypowiedzi: �Czym ja bym by� bez Hani�.
Nie da si� rozstrzygn��, czym by by� bez swej wiernej � w prawdziwym tego s�owa znaczeniu
� towarzyszki: o czym by pisa�, jak by pisa�, jak swym �yciem rozporz�dza�. Mo�na
natomiast stwierdzi� � w �wietle list�w, dziennik�w, notatek, tak jego, jak i jej � �e Anna
by�a mu ostoj�, nawet gdy w okresach kryzys�w nerwowych potrzebowa�a oparcia z jego
strony. Bo i na kryzysy � za�amania, upadki � by�a przygotowana w swej w�dr�wce w�sk� i
14
strom� �cie�k� wiary. Jak si� rzek�o, od dziecka niemal mia�a �wiadomo�� celu. W tym�e
samym zapisie z 1923 roku, a wi�c jako dwudziestosze�cioletnia kobieta, zastanawiaj�c si�
samokrytycznie nad sensem i charakterem swego pisania, stwierdza, �e �za du�o rzeczy w
sobie uwa�amy za �mieszne, czasem nawet te, kt�re mo�e nawet najbardziej nale�a�oby ceni�.
I konkluduje: �Jeste�my stanowczo zanadto umys�owo zdemoralizowani, zanadto perwersyjni.
Od czasu tego wielkiego, zasadniczego przewrotu, tego �e tak powiem �przejrzenia�,
nauczy�am si� odrzuca� wszelkie wspomnienia, a raczej lubowanie si� w nich, to zatapianie
si� w swej osobowo�ci; na razie to odrzucanie siebie, swej indywidualno�ci, swego
malutkiego �ycia i malutkich prze�y� by�o czym� koniecznym, krokiem naprz�d, kt�ry by�
naturaln� faz� ewolucji prowadz�cej do zrozumienia dalszych cel�w wewn�trznych. Teraz
jednak, kiedy ju� blisko pi�� lat dzieli mnie od tego czasu [...], czuj�, �e nale�y troch� zawr�ci�,
i wiem, �e nie trzeba tak odrzuca� swej przesz�o�ci, nawet o ile wydaje si� naiwn�, bezowocn�,
nawet b��dn�; wszystko b y � m u s i a � o, wszystko mia�o s w � j c e l...� (podkre�lenie
M.J.). Przyjrze� si� temu trzeba teraz z uwag�, �eby pozna� siebie dog��bnie, we
wszystkich s�abo�ciach, samooszustwach i pozach, kt�re wszak tak�e czemu� s�u�y�y.
Mo�na by spyta�, sk�d taka ogromna potrzeba pracy nad sob� u m�odej, szcz�liwej kobiety.
Odpowied� po cz�ci tkwi w jej �yciorysie: w porzuceniu dwuletniej Anny przez matk�,
w du�o p�niejszej samob�jczej �mierci jej sk�onnego do depresji ojca... Ale tego mo�na
si� co najwy�ej domy�la�: Anna nie �grzebie si� w rodzinnej przesz�o�ci, nie rozdrapuje ran
dzieci�stwa. Na pewno jednak nosi w sobie g��boko skrywany �al do matki, mo�e l�k przed
sam� sob�... Przede wszystkim jednak jest istot� wra�liw�, zar�wno etycznie, jak estetycznie,
obdarzon� �ask� wiary, g�odem mi�o�ci, pragnieniem transcendencji. St�d jej wyt�ony, przerywany
niekiedy na d�ugie miesi�ce lub lata, lecz konsekwentny trud samopoznawczy realizuj�cy
si� poprzez pisanie. Nie ma potrzeby przywo�ywa� tu jego faz, post�p�w, cofni��,
zw�aszcza �e w tre�ciowym bogactwie dziennika odbija si� nie tylko dramatyzm procesu indywiduacji,
ale tak�e rozleg�o�� spo�ecznych, politycznych, kulturalnych i artystycznych zainteresowa�
autorki, r�norodno�� jej zwi�zk�w przyja�niowych, wielo�� jej zaj�� domowych,
rodzinnych, tw�rczych, zmienno�� stan�w uczuciowych zwi�zanych z porami roku,
porami dnia, pogodami, miejscami pobytu i tak dalej. Dopiero w �wietle tego wszystkiego
mo�na zobaczy� ca�� Ann� Iwaszkiewiczow�, m�dr� wra�liwo�ci� serca, dobr� wyobra�ni� i
wsp�czuciem, a pi�kn� i m�dro�ci�, i dobroci�. Mo�na te� ujrze� � jak si� rzek�o na pocz�tku
� pisark� z prawdziwego zdarzenia, kt�ra sw�j talent obr�ci�a w dar mi�o�ci. M�wi o tym
wprost � a zgo�a krzyczy � zapis z roku 1935, z 27 marca: �Kocha�am ci� zawsze i kocham, i
kocha� b�d� nad �ycie (�ycie to nic jeszcze, m�j skarbie). Zawsze, zawsze, zawsze, pomimo
wszystko, co mog�oby inaczej si� wydawa�. Jeden jedyny zapis z tego roku, r�wnie zagadkowy,
co oczywisty. Nie mniej wymowna jest notatka z pa�dziernika 1949: �Mi�o�� macierzy�sk�,
kiedy dzieci s� ma�e, mierzy� mo�na szcz�ciem, jakiego przez nie doznajemy; kiedy
dorosn�, mi�o�� ta mierzy si� ju� prawie wy��cznie wielko�ci� cierpienia, jakie s� w stanie
nam zadawa�.
Najd�u�szy fragment dziennika, z 29 grudnia 1945, relacja z podr�y przez zrujnowan�
dzia�aniami wojennymi Polsk�, to istne arcydzie�ko prozy reporta�owo�wspomnieniowej.
Anna Iwaszkiewiczowa zmar�a 23 grudnia 1979 roku, Jaros�aw Iwaszkiewicz pod��y� za
ni� 2 marca 1980 roku. Opu�ci� �ciemne �cie�ki� swojej ziemskiej w�dr�wki, by dotrze� do
upragnionych �wr�t Oriona�. Mo�e czeka�a tam na niego? Zna�a wszak wiersze z tomu �Xenie
i elegie (1970), wiedzia�a wi�c, gdzie jest jego �prawdziwy dom�. A mo�e um�wili si� w
innym miejscu �nieba gwia�dzistego�?
*Anna Iwaszkiewiczowa: �Dzienniki i wspomnienia�. Do druku poda�a Maria Iwaszkiewicz.
Opracowa�, przypisami opatrzy� i indeks sporz�dzi� Pawe� K�dziela. Czytelnik, Warszawa
2000 ss. 600.
15
HANKA NOWOBIELSKA
16
Pomno�y� serca dostatek
Gdy w styczniu 1995 roku pisa�am list do Hanki Nowobielskiej, by poprosi� j� o wiersze
dla dwutygodnika �Sycyna�, nie by�am pewna, czy dotrze on do adresatki. M�j kilkuletni
korespondencyjny kontakt z niem�od� ju� poetk� urwa� si� w roku 1980, kiedy to od poezji �
a tym samym od jej pulsuj�cego w Bia�ce Podhala�skiej �r�d�a � oderwa�y mnie dotkliwe
przeciwno�ci losu. Nie zapomnia�am jednak o autorce �Kuku�ecki� i �Ugwarza� z kotem�,
zw�aszcza �e w moim sercu od dawna mieszka� jej �naj�wi�tsy �wi�tek�, kt�ry sta� si� r�wnie�
moim Umi�owanym �wi�tkiem. Tote� gdy okoliczno�ci pozwoli�y mi na powr�t do poezji,
napisa�am do pani Hanki.
Odpowied� nadesz�a do�� szybko, ale nie od poetki, tylko od jej c�rki.
List zapraszaj�cy nasz� Mam� do wsp�pracy z �Sycyn�� nie m�g� dotrze� do Adresatki �
informowa�a pani Iwona Fiutowska. � Odesz�a od nas 3 lutego 1992 roku. Po�egna�y J� media
ma�opolskie, a z Krakowa i z Zakopanego daleko, jak wida�, do stolicy... Dzi�kuj� za ciep�e
s�owa, kropelki miodu � jak nazwa�aby je Mama. Szkoda, �e nie os�odzi�y Jej ostatnich
lat. Szkoda, bo kontakt z Pani�, a zw�aszcza perypetie z pos�owiem do �Ugwarza� nale�a�y
do mi�ych wspomnie� [...]
Pe�na �alu, smutku i wstydu pobieg�am do Biblioteki Domu Literatury, by sprawdzi�, czy
rzeczywi�cie z Podhala, z Ma�opolski a� tak daleko do Warszawy, �e wa�ka wiadomo�� nie
zdo�a�a pokona� tej odleg�o�ci. Niestety, daleko. Je�li wierzy� wycinkom prasowym zgromadzonym
w teczce Hanki Nowobielskiej, jeden jedyny Roman W�jcik w warszawskiej
�Ch�opskiej Drodze� po�egna� serdecznym i obszernym nekrologiem wybitn� poetk� podhala�sk�
i jedn� z najwybitniejszych poetek polskich, por�wnywan� nie bez racji z Mari� Pawlikowsk�
�Jasnorzewsk�. Pr�cz W�jcika nikt. Nawet wielki mi�o�nik i znawca jej �r�dlanych
liryk�w, redaktor Kuku�ecki (1970), nazywany przez pani� Hank� �przetow�osym pachol�ciem�,
nie po�wi�ci� jej ani s�owa. Jak si� okaza�o, �a�obna nowina omin�a nawet jego.
Tym bardziej nale�y si� teraz Hance Nowobielskiej przypomnienie.
Naprawd� nazywa�a si� Jaros�awa Janina Fiutowska, z domu �ukasiewicz�wna. Urodzona
11 maja 1912 roku w �uczanach na ziemi lwowskiej, siedemdziesi�t siedem lat �ycia sp�dzi�a
na Podhalu, gdzie osiedlili si� w 1914 jej rodzice, w Bia�ce Tatrza�skiej ko�o Nowego Targu.
Ojca straci�a podczas I wojny �wiatowej. Wychowywana przez matk�wdow�, nauczycielk�,
nie mia�a �atwego dzieci�stwa. Uko�czy�a ledwie szko�� podstawow�, dalej kszta�ci�a si� sama.
W 1937 roku po�lubi�a J�zefa Fiutowskiego, artyst� rzemie�lnika ze s�ynnej szko�y Antoniego
Kenara. Owdowia�a w roku 1945, kiedy najstarsze z jej trojga dzieci liczy�o siedem
lat, najm�odsze � dziewi�� miesi�cy. Nasta� dla niej czas samotnego mozo�u wychowywania
dw�ch c�rek i synka, a zarazem � czas tworzenia.
Dojrza�ego, intensywnego tworzenia, bo przecie� z poezj� sprz�g�a sw�j los du�o wcze�niej.
Ju� w 1936 roku w pozna�skim �Or�downiku� ukaza�y si� jej pierwsze wiersze, opatrzone
jedynie imieniem Hanka. Podhalanom nie podoba�o si� �lwowskie� miano Janka,
przemienili j� na swojsk� Hank�. �Or�downik� upomnia� si� o nazwisko. Nie chcia�a zdradzi�
prawdziwego, obawia�a si� ludzkiej niegodziwo�ci, przybra�a wi�c dla os�ony miano s�ynnych
g�ralskich zb�jnik�w. I tak ju� zosta�o. Wesz�a do literatury jako Hanka Nowobielska.
Sta�o si� to bardzo szybko. Zauwa�y� j� i wprowadzi� do antologii Poezja m�odego Podhala
w roku 1937 profesor Stanis�aw Pigo�. Nie byle jak wprowadzi�, bo a� dziesi�cioma wierszami.
By�a dla� ju� w�wczas �indywidualno�ci� tw�rcz� oryginaln�, mocno w sobie, w
swych odr�bno�ciach powi�zan�, o obliczu wyra�nie ju� wyrobionym�. Przez prawie trzydzie�ci
dalszych lat niecz�sto mo�na by�o liryki Nowobielskiej, czyta�, bo i poezja ludowa
by�a w nie�asce. Odmian� przyni�s� rok 1965, kiedy ukaza�a si� antologia �Od Bugu do Tatr i
Ba�tyku�, a w niej liryki rodem z Bia�ki Tatrza�skiej. Nie pomin�y poetki nast�pne zbiory:
�Wiersze proste jak �ycie� (1966), �Antologia wsp�czesnej poezji ludowej� (1967), roczniki
17
�Wsi tworz�cej� (1966, 1968, 1970). Chwalono j�, rozpisywano si� o niej, wynoszono pod
niebiosy, nagradzano, wyr�niano. Jeden z krytyk�w nazwa� kt�ry� jej wiersz �poetyckim
wniebowzi�ciem gwary�, inny uczci� j� mianem �podhala�skiej Safo�, jeszcze inny nie zawaha�
si� przyr�wna� jej do naszej najwi�kszej � do autorki �Krystalizacji�. Wreszcie wysz�a jej
pierwsza ksi��ka, �Kuku�ecka� (1970), z pos�owiem Klemensa G�rskiego, z malowankami na
szkle Jana Joachimiaka.
Tej to w�a�nie ksi��ce zawdzi�czam �pomno�enie dostatku� mego serca, a potem � zaprzyja�nienie
si� z pani� Hanka, a jeszcze potem � pomno�enie dostatku poezji polskiej przez
spowodowanie wydania drugiej jej ksi��ki � �Ugwarza� z kotem�. Zacz�o si� od ol�nienia
dobroci� wiersza O ludziach: �[...] Casem fto� mo jako pies z�y pozi�r, / fcio�by� przed nim
uciec, ka� si� schowa�, / a on w�o�nie jak ten pies na mrozie/ ceko na chleb, co nim dobre
s�owa�; humorem przem�wki: �Uc�ak ci si�? � zmierzia�ak cie? � no to co? � opr�c tobie jesce
inksi ludzie s��; g��bi� przemy�le� i prze�y� duchowych zawartych w �Moim �wi�tku�.
Napisa�am do autorki list. Odpisa�a serdecznie, obszernie:
[...] Z tego, co Pani pisze, wynika, �e nie czyta�a Pani Wnuka �Na g�ralsk� nut�. Mieszkam
nie sama � cho� ca�ymi dniami jestem sama � je�li nie liczy� Aminki (piesek) i Bartka
oraz Mi�ki (koty), bo c�rki rano jad� do pracy � jedna do Nowego Targu, druga do Zakopanego,
a wracaj� w najlepszym razie po dziewi�ciu godzinach. Wi�c je�eli nie le��, kr�c� si�
po domu, by co� ugotowa�, posprz�ta� � cho� �na rynku� itd. Wysi�ek dla mnie spory, za�
efekty mizerne. Ale ciesz� si�, je�eli mog� cokolwiek zrobi�. [...] No bo i serce nawala, i plecy
bol�, i podgor�czkowy stan daje zna� o sobie, wi�c wszystko, co robi�, to z pauzami na
odlegiwany odsap. [...] Wyobra�am sobie, jak ka�dy tw�rca ludowy szala�by z rado�ci maj�c
mo�no�� pos�ania Pani swych utwor�w. I ja si� ciesz�, ale jestem niedo��ga i nie potrafi� si�
zorganizowa�. Dzieci niby chc� mi pom�c � wci�� jednak co� staje na przeszkodzie. A czas
ucieka. Wi�c wygrzeba�am ze swoich papier�w troch� przepisanych na maszynie wierszy i
posy�am je Pani. Uk�ada�am sobie w my�li, jak to si� je tematycznie posegreguje, u�o�y �adnie,
przyozdobi zdj�ciami S�awkowymi � no i nic z tego nie wysz�o. [...] Dziecko Drogie,
oddaj� w Pani r�ce ten majdan. Nikogo innego prosi� nie b�d� o zainteresowanie si� nimi,
je�liby tylko Pani zechcia�a im si� po�wi�ci�. Ostatecznie wiersze moje to moje dzieci (mniej
lub bardziej udane) � to moje my�li, refleksje, uczucia � kto lepiej m�g�by je zrozumie�, odebra�,
podzieli�, odczu�? [...]
Gdy tylko zapowiedziany przez pani� Hank� �poetycki �w majdan� dotar� do Ludowej Sp�dzielni
Wydawniczej, gdzie pracowa�am, zaj�li si� nim szefowie, recenzenci, specjali�ci. Trzeba
by�o go przebra�, u�o�y�, opracowa�, opatrzy� pos�owiem i s�owniczkiem wyra�e� gwarowych. Nie
oby�o si� � o czym w li�cie wspomina c�rka poetki � bez k�opot�w, ale ostatecznie tomik ukaza� si�
w roku 1980, w oryginalnej, �zgrzebnej� szacie, w opracowaniu i z pos�owiem Jacka Kajtocha, z
malowankami na szkle Heleny Roj Koz�owskiej. Obszerniejszy ni� �Kuku�ecka�.
Przez ca�y ten czas � czas przygotowa� tomiku do druku � trwa�a, prywatna ju�, bardzo
osobista, wymiana list�w mi�dzy mn�, �dzieci�tkiem�, a dobiegaj�c� siedemdziesi�tki, steran�
nielekkim �yciem, coraz bardziej schorowan�, ale zawsze wra�liw� na cudze sprawy poetk�,
gotow� s�u�y� m�drym, krzepi�cym s�owem.
[...] Cz�owiek nie docenia szcz�cia � pisa�a na przyk�ad � jakim jest mo�no�� swobodnego
poruszania si�, swobody lekkich ruch�w, nawet zmagania si� z wiatrem, deszczem, szerokiego
oddechu. Dopiero gdy to mu zostanie odj�te � widzi, ile straci�. Wspomina dawne dni. Jak
bola�y r�ce i plecy od grabienia siana � ale jaki to siano mia�o zapach! Jak bola�y plecy przy
zbieraniu bor�wek na polanie, ale z jak� rado�ci� nios�o si� pe�ne borenki do domu. A grzyby!
Ka�dy by� zdobycz�. I kwiaty � ca�e nar�cza polnych kwiat�w. Pole by�o domem � dom
stawa� si� polem [...].
Wiadomo�ci z wydawnictwa, jakie jej przekazywa�am, przyjmowa�a wdzi�cznie, lecz z
niedowierzaniem:
18
Z lekka zaszokowa�a mnie wzmianka Pani o mo�liwo�ci wydania mego drugiego tomiku.
Staram si� nie budzi� w sobie zbyt wielkich nadziei, bo wiem, �e to sprawa ani �atwa, ani
szybka. Oczywi�cie, mam sporo gryzmo��w. Jak� jednak przedstawiaj� warto�� � trudno mi
orzec. Nawet na cudzym zdaniu nie mog� si� oprze� � zdarza�o mi si� bowiem, �e wiersz
przez jednego znawc� uznany za s�abszy, przez drugiego by� w�a�nie podkre�lany jako wysokie
osi�gni�cie. I b�d� tu m�dry! Naturalnie, gdybym (po 40 latach pisaniny) doczeka�a si�
drugiego tomiku, by�oby to du�� rado�ci� [...].
W lutym 1979 roku niepokoi�am si� o �moj�� poetk� � chorowa�a, ton list�w by� minorowy,
a tomik jeszcze tkwi� w drukarni. Pisa�a jednak do mnie serdecznie, jak zwykle obszernie,
o chorobie, o c�rkach i synu, zw�aszcza za� o ukochanych kotach, jako �e znalaz�a we mnie
r�wnie� �koci� mam�. Lubi�a snu� wspomnienia i refleksje.
Wie Pani! � pisa�a dziwi�c si� jakby czemu�. � Dzi� jest 34 rocznica �mierci mego m�a.
My�l� nieraz o swoim �yciu jako o czym� ca�kiem obcym. By�o. Przesz�o. Min�o. Jak dobrze,
�e si� ju� nie powt�rzy.
W ka�dym li�cie dzi�kowa�a za prac� nad tomikiem. Cieszy�a si� nim ju� bez obaw � k�opoty
min�y. Oczekiwa�a go, jak oczekuje si� wiosny.
Wa�nym tematem jej listownych wynurze� by� B�g, Stw�rca Najdobrotliwszy, Jedyny,
wobec kt�rego wszystko, co uleg�o zaprzepaszczeniu, mo�na odzyska�, odtworzy�. Bogu te�,
pod postaci� Chrystusa, po�wi�ci�a cykl utwor�w, do kt�rych przywi�zywa�a najwi�ksz� bodaj
wag�. W li�cie z 11 wrze�nia 1979 roku pisa�a:
[...] Wiersze z cyklu �M�j �wi�tek� (a jest ich ponad 60) s� efektami moich modlitw i
rozmy�la� � mojego �ycia. Jestem w nich tym, czym w istocie jestem: ma�ym, g�upim stworzeniem
� dzieckiem Bo�ym, kt�re � mimo i� �ycie bardzo mnie wy�wiczy�o (i �wiczy) �
chce zachowa� ufno�� w Mi�osierdzie Bo�e. [...]
[...] Bo czym�e jest �ycie ludzkie � ci�gn�a w nast�pnym li�cie � czym jest cz�owiek, je�li
nie mieszanin� dobra i z�a, wznios�o�ci i upodlenia. Jak�e daleka nieraz droga od chcenia do
realizacji! A przecie� od tego si� zaczyna. Chcie�! Zda� sobie jasno spraw� z tego, co warte
chcenia. [...] i nie wyobra�aj sobie, Dziecinko, �e ja si� ju� z tym w sobie upora�am.
Od roku 1980 do dnia jej �mierci 3 lutego 1992 nie mia�am z pani� Hank� kontaktu. Nie
wiedzia�am te�, �e odesz�a. Zapuka�am ponownie do jej drzwi o pi�tna�cie lat za p�no. A
mo�e nie ca�kiem za p�no? Ona by pewnie uzna�a, �e sta�o si� tak wedle Wy�szej Woli. A w
papierach po Zmar�ej pozosta�y wiersze�modlitwy adresowane do �arliwie, ufnie i bole�nie
mi�owanego Chrystusa. �Zgodnie z pragnieniem Autorki � informowa�a mnie w 1995 roku
pani Iwona Fiutowska � na pierwszy ogie� maj� i�� �wi�tki�. Posz�y. W 10 numerze �Sycyny�
z 7 maja 1995 roku � wraz z powy�szym wspomnieniem � wydrukowano pi�� przepi�knych
wierszy z cyklu. Chrystus jest w nich niczym w�drowny Dziad, przygarbiony, z �palick�
w gorzci� i workiem na ramieniu, ze �smutk�w morzem� w oczach. Po tym smutku poznaje
go, sama �a�o�ci pe�na, poetka:
[...] I wtedy takim b�yskiem � co sy�kim jest i nicym �
pozna�ak Go od razu: to m�j by� Jezusicek!
Co� si� mi siep�o w dusy z rado�ci, dziwu, l�ku,
kolana si� mi same ugieny do przykl�ku.
Fcia�ak Mu obj�� nogi obute w zdarte kierpce,
zmy� �zami i ubo�ka� toni�cym w zolu sercem...
A Jemu wzrok dobroci� ozjo�ni� si� niezwyk��,
u�miechn�� si� � i naroz z myk oc�w kajsi znikn��...
19
Serce jak niebo
Przypomnienie poezji Hanki Nowobielskiej � poezji wybitnej, lecz zbyt ma�o znanej (po
czterdziestu latach pisania ledwie dwa indywidualne tomiki: �Kuku�ecka� z 1970 i �Ugwarzania
z kotem� z 1980) � zaczn� od wiersza Bogactwo. �Nifto s�onka mi nie odbiere / cho�by
mi go zawidzi� t�go � / sprzed myk oc�w piekna nie przegno, / z mego nieba gwiozdy nie
zerwie� � pisze poetka w poczuciu niezwyk�o�ci swego stanu posiadania, bezmiaru d�br, z
kt�rych mo�e czerpa� do woli, pewno�ci, �e nikt ich jej nie pozbawi. �Jest na niebie miliony
�wiate�, / jest na niebie piekno�ci nazbyt � mo�e se jom nagarn�� kozdy � by pomnozy� serca
dostatek� � powtarza, jakby w upojeniu, oszo�omiona odkryciem, �e: �ino serce trza mie� jak
niebo / nape�nione cis� i �wiat�em � / by zagra�o w�a�nie jak g�le / pod piekno�ci letkim dotkni�ciem�.
Pi�kno wszech�wiata, kt�re j� otacza, musi si� spotka� z pi�knem serca wra�liwego
na nie jak g�le, aby powsta�o ca�kiem nowe, jedynie jej w�asne pi�kno: poezja. O osaczeniu
przez �duski niepochwytne�, domagaj�ce si� �imion� (form), opowiada poetka w
wierszu Piekno�ci, po macierzy�sku zatroskana o swoje poetyckie �dzieci� � owe zachwyty,
wzruszenia, urzeczenia � kt�re przepadn�, je�li nie zaklnie ich w s�owa.
A pi�kno u Hanki Nowobielskiej to nie kategoria estetyczna, lecz etyczna. To prawda,
�ftoro si� nie ucnie�, m�dro��, �co w �yciu koniecno� i nie z rozumu wysnuta, lecz z serca.
Jak j� rozpozna�, jak odnale��? W samotno�ci i w prawo�ci. Rada poetki brzmi tak:
Nie godoj: �ycie jest ci�zkie,
o smutkach swoich nie godoj,
posied� se u nas nad wod�,
jej �ryb�o przez palce przesiej.
Gorzciami pe�nymi ozsyp
krople z koroli i z�ota
i �mig�e pstr�gi se popa�
przy kraju pod cieniem olsyn.
My�li o sy�kik twyk smutkak
odp�yn� daleko od cie
� inaksyk nie trza ci pociech
od bia�ej piany na nurtak.
Ino samotnie se posied�
i sumu wody pos�uchoj...
Wiara w m�dro�� (i �prawo��) natury (jej Stw�rcy), w ocalaj�c� moc jej pi�kna (czysto�ci,
prawdziwo�ci) tkwi u pod�o�a tej poezji, kt�ra jest tak prosta, �jak niebo nape�nione cis� i
�wiat�em�, i tak zarazem z�o�ona, jak tre�� cierpi�cego serca cz�owieka. Zawsze jest jednak
�r�dlana. Cierpienie bowiem sublimuje si� w trakcie samotnej kontemplacji pi�kna natury.
Tote� o cierpieniu pisze Hanka Nowobielska bardzo cicho lub z kpin� b�d� ironi� (autoironi�),
ale tylko � w wierszach p�niejszych. We wcze�niejszych daje upust potrzebie pe�nej,
g�o�nej, niepohamowanej ekspresji: p�acze, �ali si�, cieszy, smuci. A przede wszystkim � kocha:
�arliwie, z pasj�, ale i humorem, fantazj�, a nawet kobiec� przekor� i przewrotno�ci�
(�Niebieskie migda�y�, �Marcowe t�sknoty�, �Do carownika�, �O mie�o�ci�, ��migust�).
Wszystkie erotyki, niezale�nie od tonacji, s� pe�ne zakl�tego w s�owa pi�kna.
Nie mniej go jest w �ugwarzaniach� z ro�linami i zwierz�tami. Kwiaty, ptaki, koty, uduchowione
tchnieniami jej czu�o�ci, wsp�uczestnicz� w tworzeniu najpi�kniejszych liryk�w,
20
poniewa� dziel� z poetk� jej dole i niedole, jak na przyk�ad �dzwonek le�ny siwiu�ki�, �jesionek�,
pokrzywa, lebioda, a nade wszystko ptaki. Te �piewaj�ce skrzydlate stworzenia maj� w
�wiecie Hanki Nowobielskiej znaczenie szczeg�lne, a kuku�ecka�wr�biarka jest poetyckim
symbolem.
Najpi�kniejszy kszta�t poetycki znalaz�a wszak�e �podhala�ska Safo� dla b�lu istnienia.
Wype�nione cisz� zmierzchu i nik�ym �wiat�em ksi�yca serce zagra�o na wszystkich strunach
�alu, smutku, t�sknoty przejmuj�c� p