3591
Szczegóły |
Tytuł |
3591 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3591 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3591 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3591 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Wac�aw G�siorowski
HURAGAN
3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000
4
I
Wiecz�r zapada�. Na drodze ci�gn�cej si� od Brzezin ku Rawie wl�k� si� ma�y, w�gierski
w�zek, zaprz�ony w par� gniadych mierzynk�w. Droga by�a ci�ka, miejscami w�ska, wypuk�a,
zawalona kamieniami, to zn�w rozlewaj�ca si� w szeroki, piaszczysty go�ciniec. W�zek
co chwila to zapada� w g��boko ��obione koleje, brzuchem swym muskaj�c ziemi�, to
wspina� si� z grudy, na grud�, z kamienia na kamie�. Konie ustawa�y. Stary, skulony furman
zach�ca� je g�osem, szarpa� z lekka lejcami lub smaga� batem. Lecz i to przesta�o skutkowa�.
Gniadosze rozwar�y szeroko chrapy, naje�y�y kr�tko strzy�one grzywy i zatrzyma�y si� nagle
dysz�c ci�ko.
Furman zeskoczy� z w�zka, a za nim siedz�ca obok niego baba. Z tylnego siedzenia zerwa�
si� m�ody cz�owiek, zbudzony widocznie. i chwyci� machinalnie za ukryt� w zanadrzu kr�cic�.
� Maciej! � zakrzykn��. � A tam co?!
� Usta�y, panie poruczniku!
� Bo ty� zdarzony akurat do powo�enia! � odezwa�a si� baba. � Gna�e�... gna�e�... to i
masz...
� Jasia, nie gadaj � upomnia� bab� furman.
� Nie gadaj i nie gadaj! � przedrze�nia�a dalej baba. � A teraz konie wy�� i ci�gnij...
� Nie poradzi! � odpar� flegmatycznie furman, rozwi�zuj�c postronki uprz�y.
� A te� to skaranie boskie z tym ch�opem. M�ody cz�owiek nie zwa�a� na dogadywania baby.
r�k� do kaszkietu przy�o�y� i rozgl�da� si� po okolicy. Wreszcie rzek� p�g�osem jakby do
siebie:
� Nie wida�! Mo�e lepiej w�zek porzuci�. Na prze�aj mila mniej...
Baba. rozpostar�a r�ce szeroko i podchwyci�a �ywo:
� Na prze�aj? A to� by�oby dopiero! Ani my�li! Szkapiny si� wydychaj� krzynk�!... O...
jak to parska! Zdr�w! I dowleczem si�. Gdzie�bym, ja to panicza mego pu�ci�a na piecht�.
Ju�ci niejeden kraj si� przemaszerowa�o, ale gdzie tu... samotrze�!... W��czy si� r�nego
zb�jectwa. A nie uszli�my to ju� z dziesi�� razy rozmaitym?... Ja tam siadam na w�zek i czekam!
No, stary, czego� g�b� rozdziawi�, daj�e obroku! Taki to, panie poruczniku, ciemi�ga, a
do strzelc�w konnych i�� si� napiera�!...
Porucznik, zasypany potokiem wyraz�w, u�miechn�� si� smutnie.
� Dobrze m�wicie, �ubrowa. Tylko czy poczciwe koniska wytrzymaj�, czy nie omdlej�?
Nie jestem tu obcy, papier�w nie ma co okazywa�... Sze�� mil jednym tchem prawie przebieg�y,
a... ile jeszcze?
� Do Rawy, wedle rozkazu, b�dzie jedna, a potem, w bok, z p�torej.
� Wedle rozkazu! Wedle rozkazu! � powt�rzy�a z przek�sem baba. � Niby to pan porucznik
kaza�, �eby tyla jeszcze by�o!
� Jasia, nie gadaj � mrukn�� po swojemu furman.
� I to... zrobili podoficerem jeszcze! � gdera�a dalej baba.
5
� Ano trudno � przerwa� porucznik. � Wysyp im reszt� obroku. Niechaj wypoczn�. Noc
zapada. Podjedziemy do miasta. �ubrowa skoczy potem cichaczem na rogatki. A nie macie
tam czego w torbach?...
� Et, nie ma strachu! Markietanka g�ow� na karku mo�e ma lepsz� ni� niejeden podoficer
pierwszej legii, pierwszego batalionu, drugiej kompanii!...
Na potwierdzenie tych s��w baba skoczy�a do w�zka i j�a wydobywa� ze� prowianty i g�siorek
z w�dk�. Porucznik przysiad� nad rowem i zabra� si� ochoczo do jad�a, przepijaj�c ze
smakiem.
� Gda�ska! � zauwa�y� z ukontentowaniem. � Pijcie i wy. Baba chwyci�a za flaszk� i poci�gn�a
mocno raz i drugi.
� Co nasze, to nasze! A� gor�co�� w cz�eka wst�puje a �ywo��. Lepsze ni� te italskie napoje,
co cho� g�b� ze s�odyczy sklejaj�, a jeno ckliwo�� po nich ostaje i zgaga. Stary, masz i
ty, a folguj, bo mi si� spijesz!... Ju� to g�ow� masz na nic. Widzisz, stary, nawet kule ci� mija�y,
s�usznie m�drzejszych �epetyn szukaj�c... Pod tym Holindem...
� Hohenlinden! � poprawi� porucznik.
� Kto by tam spami�ta� � pod Holindem ju�-ju� lecia�a na niego jedna, ale jak ci nie zobaczy
z bliska tej kapu�cianej g�owy, tak dalej w bok, ledwie mu pogardliwie ko�o ucha gwizdn�a
i przebi�a porucznikowi Dziurbasowi kaszkiet!... Albo cho�by w bitwie nad Adyg�. Stoj�
sobie przy ambulansie, a tu nieprzyjaciel plun�� na przywitanie rotowym ogniem; patrz�, w
drugiej kompanii, na lewo, kiwn�a si� czapka � my�l�, nareszcie m�j dryblas si� doczeka�!
�Jeste� wdow�, madame1 �ubrowa�. Chwytam za manierk�, aby mu si� da� napi� na drog�
�ywota wiecznego i wciskam si� mi�dzy szeregi... A� tu m�j stary gryzie sobie najspokojniej
�adunek! A kapral Micha� Zadera le�y jak d�ugi i ani zipnie! Poczciwe by�o cz�eczysko. Nieraz,
bywa�o, je�� nie ma co, a� zatyka. A tu Zadera naraz si� zjawia. �Pani �ubrowa � powiada
� bydlaka sobie zjemy! Co?!� Ja mu na to z�a: �Ju�ci bydlaka si� zachciewa � a pomidor�w
z oliw� nie �aska?� A ten aby bia�kami �ypnie i patrz�, a ju� z kieszeni ci�gnie przepi�rk�,
niby psa za ogon! Dobre by�o ch�opisko...
Baba urwa�a, r�kawem oczy przetar�a i nagle zamy�li�a si�. Porucznik odwr�ci� g�ow� i
zapatrzy� si� w zapadaj�ce mroki nocy. �ubr j�� opatrywa� konie, kt�re ostyg�y i potrz�sa�y
ju� ochoczo uzdami.
Nagle stary podoficer drgn�� i zacz�� nads�uchiwa�. Na drodze, od strony Brzezin, rozleg�
si� miarowy t�tent. �ubr podskoczy� ku porucznikowi.
� Melduj� pokornie, i� kto� za nami nadje�d�a! Porucznik zerwa� si� z miejsca i skoczy�
do w�zka.
� Siada� �ywo i ruszajmy.
�ubrowi nie trzeba by�o rozkazu powtarza�. Nakarmione mierzynki pomkn�y �wawo.
Podr�ni jechali przez chwil� w milczeniu. Turkot w�zka �r�d nocnej g�uszy rozlega� si�
doko�a. A� oto czujne ucho furmana pochwyci�o nowy odg�os, bo zaci�� silnie mierzynki i
szepn��, nachylaj�c si� wp� ku porucznikowi:
� Melduj� pokornie, �e nas goni�!
Jakby na potwierdzenie tych s��w, gdy w�zek wjecha� w piaszczyst� kolej, a turkot jego
ucich�, r�wnocze�nie na drodze, w oddali, rozleg� si� ju� przy�pieszony t�tent kopyt ko�skich.
� Ilu mo�e by�?
� Czterech... pi�ciu!
� M�drala � mrukn�a baba.
� Zwolni� � zakomenderowa� porucznik. � �ubrowa na moje miejsce! Nie ujdziemy! Bro�
opatrzy�! Uwa�a�! Jakby wi�cej... to p�jdziemy w pole!
1 M a d a m e (franc.) � pani.
6
Rozkaz wykonano natychmiast. Mierzynki przesz�y na spokojnego truchta. Baba rozsiad�a
si� wygodnie w tyle. Porucznik nasun�� kaszkiet na oczy i zaj�� miejsce obok furmana.
Tymczasem pogo� zbli�a�a si� coraz szybciej, wreszcie, gdy przysun�a si� na odleg�o��
strza�u, da� si� s�ysze� dono�ny g�os:
� Hej, tam! Sta� w miejscu! W�zek zatrzyma� si�.
� Prusacy! � szepn�� porucznik pochwyciwszy w lot znany mu dobrze akcent.
Baba nie straci�a rezonu, wykr�ci�a si� na siedzeniu ku nadje�d�aj�cym i zakrzykn�a tonem
sprawiedliwego zniecierpliwienia:
� No wi�c stoj�! I c�?... Czego to wa�panom potrzeba? Jezdni otoczyli w�zek. Jeden z
nich wysun�� si� naprz�d i �aman� polszczyzn� zacz��:
� Dok�d? I sk�d?!
� A to pan nie widzi, �e na drodze do Rawy! Olaboga, c� to? Do domu wraca� nie wolno?!...
� Ci ludzie z wami?
� Ci ludzie? Zna�, �e wa�pan nietutejszy, ady� to ten pijak, m�j furman, niedo��ga, a ten
drugi... pociotek...
Je�dziec, snad� nie mog�c rozezna� podr�nych w ciemno�ci, zakomenderowa� sucho:
� W�zek w �rodek i marsz!
� Niby jak to? � odezwa�a si� �ubrowa.
� Papiery macie?
� A czy to bez papier�w kto je�dzi?!
� Tym lepiej dla was. Zobaczy si� Rawie.
� Niech b�dzie w Rawie! Albo to pana starosty nie znam!! Oho!
� Starosty! � za�mia� si� ironicznie jezdny. � Zobaczysz ty starost�, �e a� landrata2 popami�tasz!
Hans, naprz�d!
W�z, otoczony jezdnymi, ruszy� powoli z miejsca.
Milczenie zaleg�o w�zek. �o�nierze konwoju przyciszon� j�li prowadzi� rozmow�.
Baba nie mog�a wytrzyma� d�ugo i szturchn�a w plecy furmana � szepcz�c przez z�by:
� S�yszysz, stary, jak szwargocz�? Tyle drogi i u brzegu przyjdzie ugrz���.
� Nie gadaj! � wycedzi� dobitnie �ubr.
Porucznik tymczasem rozgl�da� si� doko�a, pr�no usi�uj�c przenikn�� ciemno�ci. �ubr ze
swej strony, jakby odgaduj�c my�li porucznika, wzrok wyt�a�, a wykr�ca� si� nieznacznie.
W ko�cu nachyli� si� i rzek� uroczy�cie:
� Pokornie melduj�, �e sze�ciu.
Pot�ny ku�ak w plecy by� mu odpowiedzi�.
� Widzisz � ozwa�a si� �ubrowa, korzystaj�c z tego, �e w�zek wjecha� na wyboisty kawa�ek
drogi i j�� dzwoni� �a�cuchami i trzaska� � widzisz, niedo��go, a m�wi�e�, �e czterech!
Kapu�ciana g�owa! Skaranie z tym ch�opem!...
�ubr ani drgn��, oczy wytrzeszczy� i g�ow� ku jad�cemu obok w�zka nachyli�. Badanie
by�o d�ugie.
� Melduj� pokornie � ��te huzary.
W tej�e chwili spoza chmur wysun�� si� r�bek ksi�yca. �wiat�o jego pad�o na twarz jad�cego
tu� obok w�zka. Stary �ubr zadr�a� i chwyci� machinalnie porucznika za rami� t�umi�c
dobywaj�cy si� z piersi okrzyk.
� Schmidt! � rzuci� przez gard�o.
Huzar poruszy� si� na siodle i zawo�a� gro�nie:
� Hej! Co tam za szepty! Cicho by�!... Mie� ich na oku!...
2 L a n d r a t (niem. Landrat) � starosta.
7
Porucznika zimny dreszcz przeszed�. Tak, to by� g�os Schmidta! I w jednej chwili ca�a
przesz�o�� stan�a mu przed oczyma. By�o to dwana�cie lat temu, gdy s�u�y� w kawalerii pod
Madali�skim, brygadierem. Nakazano zmniejszy� regimenty, kasowa� pu�ki; Madali�ski, a z
nim jemu oddana dru�yna nie chcia�a si� rozsta� z mundurem. Brygadier poprowadzi�. Rozpocz�to
walk� na swoj� r�k�. I tu, w Rawie, napadni�to dwudziestu piechoty i pi�tnastu huzar�w.
Jednemu z nich, w�a�nie porucznikowi Schmidtowi, on sam g�ow� rozp�ata� pa�aszem.
Kto� us�u�ny z rawian wskaza� jego nazwisko. Zrobi� si� gwa�t za napa��. Na us�ugach pruskich
b�d�ce s�dy ods�dzi�y go od czci i wiary. Po Maciejowicach, gdy chcia� wraca� do
stron rodzinnych � tu, pod Raw�... nie m�g�. I powl�k� si� oto na tu�aczk� w �wiat. Dzi�
mniema�, �e nie poznany przez obecnych, prze�li�nie si� do domu i dalej, do Warszawy, spokojnie
dotrze... gdy oto spotyka zn�w tego samego Schmidta! A mo�e go nie pozna? Ryzyko
zbyt wielkie. Bo� nie o jego �ycie tu sz�o tylko, lecz o papiery; o ekspedycj� do ksi�cia! Dotychczas
porucznik szcz�liwie unika� bli�szych indagacji; paszporty, legalizowane w Berlinie,
otwiera�y mu wsz�dzie szlabany od Poznania a� do Konina i Kutna, tu jednak sprawa
mog�a by� ci�sza. Najmniejsze podejrzenie wtr�ci�oby go do wi�zienia, a c� dopiero oskar�enie
Schmidta!
Porucznik si�gn�� w zanadrze i tr�ci� z lekka �ubra. Stary podoficer zrozumia� znak, bo,
przerzuciwszy lejce do lewej r�ki, praw� opatrywa� pistolet.
� �ubrowa! � szepn�� porucznik zwracaj�c si� ku babie. � W �eb.
� Tego z ty�u? Ju� go �ci�gn�!
Nast�pi�a kr�tka pauza, a po niej ostry g�os porucznika:
� Pal!
Trzy strza�y pad�y r�wnocze�nie i trzech jad�cych najbli�ej w�zka huzar�w stoczy�o si� z
koni na ziemi�. Pozostali os�upieli na razie, lecz nie trac�c przytomno�ci, podskoczyli do
w�zka z podniesionymi w g�r� pa�aszami. Baba i furman zd��yli umkn�� na ziemi�, nad
g�ow� porucznika zawis�o ostrze pa�asza. Lecz szybkim ruchem zdo�a� uchyli� si� na bok i
unikn�� ci�cia. Rozw�cieczony huzar zamierzy� si� po raz wt�ry, lecz r�wnocze�nie znalaz�
si� w �elaznym u�cisku starego �ubra. Drugi huzar nawr�ci� konia i usuwaj�cego si� porucznika
zawadzi� po ramieniu ko�cem szabli, lecz w tej�e chwili pad� mowy strza� i kula przeszy�a
plecy huzara. Pi�ty chcia� natrze� z drugiej strony na porucznika, lecz widz�c czterech
towarzysz�w rozci�gni�tych na ziemi, spi�� konia ostrogami i pomkn�� ku Rawie. �ubr tymczasem
cisn�� coraz gwa�towniej swego przeciwnika. Pr�no huzar wi� si� i stara� chwyci�
podoficera za gard�o. Si�y go opuszcza�y, mdla� prawie w stalowym u�cisku, wypu�ciwszy z
r�k cugle, i s�ania� si� bezw�adnie. Naraz �ubr j�kn�� przeci�gle. Baba, kt�ra w�a�nie w tej
chwili po�o�y�a trupem huzara, podbieg�a do walcz�cych.
� Jeszcze si� z tym robakiem mordujesz?! � zakrzykn�a.
� Gryzie! � j�kn�� z b�lu �ubr.
� Poczekaj! Nakarmi� ja go zaraz.
To m�wi�c, si�gn�a do olster huzara, wyci�gn�a kr�cic� i strzeli�a huzarowi prosto w
usta.
�ubr odetchn�� swobodniej. Otar� zimnym potem zroszone czo�o, si�gn�� ramienia i sykn��
przeci�gle.
� Co ci to, Macieju?! Skaleczy�?... � pyta� niespokojnie porucznik, gramol�c si� z drugiej
strony w�zka.
� G�upstwo! � wtr�ci�a �ubrowa. � �e Prusacy na �winin� �asi, o tym nie powiadam, ale
�eby ich bra�a ch�� takie obrzydliwe mi�sisko kosztowa� � nadziwi� si� nie mog�!... No
chod�, stary, nie bocz si�! Na�ci tu banda�a i szarpi. Zawi��, a p�niej zobaczymy! A pan
porucznik?
� Dra�ni�ty! No, czasu nie traci�, bo nam tu szwadron ca�y tych kanark�w spa�� mo�e na
g�ow�. Zabra� im pistolety i w konie!...
8
Porucznik podbieg� do w�zka, wydoby� ze� ma�� szkatu�k� i ukry� na piersiach. �ubr siad�
na huzarskiego konia, kt�ry by� si� w opad�ych cuglach sp�ta�, i pok�usowa� w pole szuka�
rozbieg�ych koni. W kilka chwil wr�ci� z dwoma. Porucznik wskoczy� na siod�o, baba wgramoli�a
si� tak�e razem z wielk�, sk�rzan� torb� i ruszono z kopyta w bok przez pola, pozostawiaj�c
na �asce losu w�zek, par� mierzynk�w i pi�ciu dogorywaj�cych huzar�w.
9
II
W obszernej jadalni gotartowickiego dworu panowa�a g��boka cisza. Pani Jadwiga Gotartowska
w milczeniu krz�ta�a si� ko�o zastawy do wieczerzy, wyr�czaj�c si� od czasu do czasu
dorastaj�c� c�rk�, jasnow�os� pann� Urszul�, i spogl�daj�c z niepokojem w stron� kominka,
przy kt�rym zgarbiony starzec gwarzy� p�g�osem z osiemnastoletnim wyrostkiem. Rozmowa
snad� zaciekawia�a mocno m�odzie�ca, bo oczy mu si� iskrzy�y, �ywe rumie�ce pali�y twarz
delikatn�, bia��. Starzec niemniej by� przej�ty, r�ce mu dr�a�y, g�os niekiedy �ama� si� i gin��
w zapad�ej piersi.
Pani� Jadwig� zniecierpliwi�a w ko�cu ta konferencja, bo ozwa�a si� znienacka:
� Dziaduniu! Wieczerza na stole! Marcelek wie o tym, s�ysza� nieraz. A m�odemu to si�
tylko w g�owie mroczy i B�g wie czego si� zachciewa.
� A, moja pani synowo! � odpar� staruszek ura�onym nieco tonem. � Ch�opak ro�nie, trzeba,
�eby o tym i o owym si� dowiedzia�, pozna� sprawy publiczne... a suponowa� �miem, �e
niejednego jeszcze od dziada nauczy� si� mo�e!
� Nie neguj� � rzek�a pani Jadwiga. � Jeno uwa�am, i� Marcelka zbyt wielka ochota do
wojaczki ogarnia. I na co? Gdzie znajdzie upust dla swoich zapa��w? Ma� jak Florian przepada�
po �wiecie i tu�a� si�? Nie do��e �ez wyla�am? J�zef zmarnia� na Wo�oszczy�nie z konfederatami.
Od lat trzynastu z g�r� ani s�ychu o nim. Czterech dochowa�am si� syn�w i c�?
Mam�e pomoc z nich, wyr�k�? Florek zaawanturowa� si� z Madali�skim, Staszek a� dr�y,
aby jeno swoje amory zako�czy� i przy rodzicach Marysie�ki osi���. Kt� zostanie? Marcelkowi
do palestry3 pora, a Fabian w konwikcie4.
Staruszek obruszy� si� i spojrza� ostro na swego s�uchacza.
� Tak! Dobrze pani matka m�wi. Palestra, mo�ci panie, i basta. Ja� te� nie powiadam, bro�
Bo�e, aby ci jaka my�l niedorzeczna w g�owie mia�a posta�. Widzisz, to by�y czasy inne. Zakonotowa�5
sobie niejedno nie wadzi, ale reszta... Pono� praca na roli, w urz�dzie, dla publicznego
dobra owocniejsz� bywa od hajdamaczyzny. I gdzie tu jeszcze z motyk� na s�o�ce...
Phi! Prawi� tam ludziska o tym waszym Napolionie. Kosza�ki opa�ki, mo�ci panie. Nie
wierz� ja w wasze Hannibale. Nie pora dzi� na Cezary i Aleksandry Macedo�skie.
� A ksi��� J�zef � podchwyci� szybko m�odzieniec, rad wielce, �e rozmowa zn�w na ulubione
wesz�a tory.
� Hm! Jak to ksi���. Wychuchany, wymuskany, wypieszczony. Zabawy w g�owie!... �eby
to mia� cho� inny przyk�ad! Ba! W�a�nie pods�dek Psarski, jak tu wst�powa�, wracaj�c z
Warszawy, powiada� mi o nim. Uciechy jeno, z Prusakami co mo�niejszymi za pan brat! Mizerne
pani�tko, zepsute, i tyle!
Marcelek si� zamy�li�. Pani Jadwiga wmiesza�a si� znowu:
3 P a l e s t r a � tu: s�downictwo.
4 K o n w i k t � szko�a z internatem.
5 Z a k o n o t o w a � � zapami�ta�, zapisa�.
10
� Dosy�! Dosy�. Niech dziadu� jegomo�� usi�dzie. Urszulo, id� przywo�a� Staszka. Do
ob�r pewno poszed� na obch�d. Mo�e i Lewandowskiego w drodze gdzie napotkasz.
Urszula wysun�a si� cicho z jadalni.
Dziadu� powoli zaj�� miejsce przy synowej. Nadszed� wkr�tce i Staszek z Urszul�, a p�niej
zjawi� si� niepostrze�enie stary ekonom Lewandowski.
Wieczerza si� zacz�a, lecz sz�a niesporo. Misy schodzi�y prawie nietkni�te. Pani Jadwiga
zach�ca�a do jad�a, lecz ka�dy si� wymawia�. A i j� sam� odesz�a te� ochota. Smutne my�li j�
napastowa�y. Los syn�w trwo�y�. Jeden ju� poszed�, drugi, Staszek, lada dzie� wyrwie si� za
narzeczon�... a i ten jeszcze!... � westchn�a g��boko a ci�ko.
Stary dziadu� tak�e si� zas�pi�. S�owa synowej obudzi�y w nim przykre refleksje. Mo�e i
racja? Marcelek co� nadto si� dopytuje. Gor�ca krew, got�w polecie�... B�g wie gdzie! Ch�opak
mo�e zmarnie� jak ojciec, biedak... A i kto w�wczas ucieszy starego dziada?
W tej�e chwili Marcelek, widz�c zamy�lenie starego, ozwa� si� chytrze:
� Dziadu� jegomo�� sko�czyli na obl�eniu kr�la Leszczy�skiego w Gda�sku...
� W�a�nie � zacz�� �ywo staruszek, lecz w tej�e chwili spostrzeg� si�, nasun�� siwych krzaczastych
brwi i �achn�� si� ostro:
� Do��, mospanie! P�niej si� dowiesz! Alwar6 wzi�� do r�ki, wokabu�y7 przepowiada�,
by� wstydu pijarom nie przyni�s�. G�upstwa asanowi w g�owie, i tyle.
Marcelek si� zasmuci� i nad�sa�. Staruszkowi �al si� zrobi�o ch�opca, wi�c doda� �agodniej:
� Pi�kna to rzecz rycerstwo, ale przede wszystkim statek i pomiarkowanie. Z ka�dej opowie�ci
zdrowe trzeba wyci�gn�� sensum. I nie o junakerii, awanturach a dziwacznych przygodach
my�le�!
Pani Jadwiga na t� nauk� skin�a twierdz�co g�ow� i rzek�a po chwili:
� Mo�ci Lewandowski! Pono� wydano zn�w nakazy o �ci�ganiu rekruta?
� Tak jest, prosz� waszej mi�o�ci! Z rana zaje�d�a� urz�dnik z Kriegskamery8 i zapisywa�
dymy. Jeno patrze�, a co lepszych parobk�w nam wybior�.
� Smutne czasy! � zauwa�y�a pani Jadwiga. � W Krakowskiem, pod Austriakiem nielepiej.
� Czy prawda, �e Marcelek do palestry ma p�j��? � zapyta� Staszek.
� Trzeba, �eby szed� � odpowiedzia�a pani Jadwiga. � Niech troch� ludzi pozna, zaprawi
si�. Na rol� czas mu jeszcze.
�Zapewne, pani matko! Tylko gdzie on t� palestr� znajdzie? S�dy zniesione, inne prawa i
j�zyk obcy. Nasze Volumina legum9 zamieniono na Landrecht10, a trybuna�y na Justizkomisje11
i Kreisgerychty...12
� Szelmy, rz�dz� si� jak u siebie � szepn�� dziadu�.
� Co robi�! � rzek�a pani Jadwiga. � Marcelek wzrasta. W domu trzyma�? Niech j�zyk �amie,
gdy inaczej nie mo�na.
� Lewandowski m�wi� � ozwa� si� Staszek � �e podobno przysz�y s�uchy o wielkich bitwach
z Francuzami.
6 A l w a r � u�ywany dawniej podr�cznik gramatyki �aci�skiej (nazwany tak od nazwiska
autora).
7 W o k a b u � y � wyrazy w j�zyku obcym do nauczenia si� na pami��.
8 K r i e g s k a m e r a (niem. Kriegskammer) � dawna nazwa niemieckiego urz�du wojskowego
przeprowadzaj�cego pob�r do wojska.
9 V o l u m i n a l e g u m (�ac.) � ksi�gi praw (mowa o zbiorze praw obowi�zuj�cych w
Polsce przedrozbiorowej).
10 L a n d r e c h t (niem.) � prawo krajowe.
11 J u s t i z k o m i s j a (niem. Justizkommission) � komisja sprawiedliwo�ci.
12 K r e i s g e r y c h t (niem. Kreisgericht) � s�d powiatowy.
11
� Ba-ba! Czego ludziska nie m�wili! �e Napolion wojn� Austriakowi wyda� i �e si� koronowa�
kr�lem naszym zamy�la... Pani synowo, my tam nic podobnego ju� nie doczekamy!
� Oj, pewno! � przyzna�a smutnie pani Jadwiga. � Niechby ju� raz pok�j jaki nasta� alboli
�ad przynajmniej... Nie wiadomo, co pocz��, jak si� rz�dzi�?! W kt�r� stron� si� zwr�ci�?
� Tu �le, mospanie, i tam niedobrze. Niemc�w zewsz�d niby mrowie nasz�o. Grunwald im
pachnie. Rad� tu teraz ze smykiem takim! Ot, za mojej pami�ci ch�opiec szed� na pa�ski
dw�r... a nawet i do palestry!... Ale palestra by�a szko��, mospanie, najwi�kszych statyst�w13.
Tam cz�ek m�ody zaprawia� si� do pracy publicznej, tam poznawa� prawo, tam...
Starowina uci�� nagle i pogr��y� si� w zadumie. Szkliste jego oczy mg�� zasz�y. Zebrani
nie �mieli przerywa� milczenia. Tylko �wiece �ojowe skwiercza�y ha�a�liwie w lichtarzach.
Nagle, poza oknami, da� si� s�ysze� st�umiony zgie�k, a potem gwar w sieniach dworu. Zanim
ekonom Lewandowski zdo�a� wybiec, aby zapyta� si� o przyczyn� ha�asu, do jadalni
wpad� jak kula stajenny pacho�ek.
� Panicz przyjechali! � zakrzykn��.
Pani Jadwiga zerwa�a si� z miejsca, za ni� ruszyli od sto�u wszyscy. Tymczasem w progu
ukaza� si� m�ody m�czyzna silnej budowy, ogorza�y, w podr�nej, zniszczonej odzie�y. Sta�
tak przez chwil� w niemym wzruszeniu, wreszcie rzuci� si� naprz�d i pad� do kolan pani Jadwigi.
� Florek! � zawo�a�a ta ostatnia, chyl�c si� do g�owy syna.
� Ty�e� to, m�j synu drogi!
W jednej chwili rodze�stwo otoczy�o zwartym ko�em powracaj�cego brata, chwytaj�c go
kolejno w ramiona. Dziadu� a� trz�s� si� z rado�ci, �mia� si�, dygota� jak w febrze, a �zy jak
groch sp�ywa�y mu z oczu.
Gdy pierwsze powitania przesz�y, zasadzono Floriana do posi�ku i zarzucono pytaniami,
nie bacz�c, i� we drzwiach do sieni gromadka ciekawych przypatrywa�a si� tej scenie. Dziadu�
ich dostrzeg�.
� Dalej! � zawo�a�. � Powita�, mospanie, panicza!
Czelad� rzuci�a si� za nogi go �ciska�, a po r�kach ca�owa�. W ci�bie a t�oku powsta�ym
nikt na razie nie zauwa�y� wyprostowanego na uboczu ch�opa i przysadzistej obok niego baby.
Dopiero gdy pani Jadwiga da�a znak czeladzi, aby odesz�a, dostrzeg�a dwie marsowe figury
i zapyta�a niespokojnie:
� A to kto taki?
� Maciej �ubr, podoficer pierwszej legii, pierwszego batalionu, drugiej kompanii! � odpar�
ch�op wyci�gaj�c si� jak struna.
� Joanna �ubrowa, markietanka pierwszej legii, pierwszego batalionu � zawt�rowa�a baba.
� Ha, ha! Zapomnia�em mamie dobrodziejce sprezentowa� moich towarzysz�w. Maciej,
dzielny ch�op... przysta� by� jeszcze do naszego regimentu pod Madali�skim i tak tu�ali�my
si� razem... a Madejowa przyw�drowa�a za m�em spod Zamo�cia do Lombardii... Zabrali�my
j� tak�e do legion�w. Teraz, gdym do kraju jecha� musia�, a genera� D�browski towarzyszy
szuka� mi radzi�, zabra�em ich. Przyjmijcie ich, pani matko, ca�ym sercem. Warci tego
oboje. Et, gdyby nie �ubr... nie �ubrowa, nie raz, ale dziesi�� razy ju� bym was tu nie ogl�da�!...
� Siadajcie z nami � zakonkludowa�a pani Jadwiga, cho� marsowa twarz baby dziwn� jej
si� wydawa�a. � I do jad�a! Urszulko, ka� miodu utoczy�.
Podoficer z markietank� zaj�li miejsca i rozmowa posz�a gwarna, bez�adna, gor�czkowa. I
opowiada� Florian, jak po rozbiciu Madali�skiego i osadzeniu go w wi�zieniu berli�skim poszed�
w �wiat niemal o �ebraczym chlebie, jak w Heidelbergu natrafi� na rodak�w, kt�rzy go
wspomogli i do Pary�a wyprawili, jak w stolicy Francji, Barssa, dawnego Rzeczypospolitej
13 S t a t y s t a � tu: m�� stanu, polityk.
12
agenta, pozna� i przez niego znalaz� zasi�ek u pana J�zefa Wybickiego i pana de la Roche, jak
by� �wiadkiem rz�d�w porewolucyjnego Dyrektoriatu, jak potem wyjecha� za genera�em D�browskim
do Mediolanu. I snu� dalej jeden niesko�czony obraz bitew, potyczek, rekonesans�w,
nocnych wycieczek, n�dzy, g�odu i nieszcz�cia. Z ust Floriana wyrywa�y si� niekiedy
westchnienia, czasem w oku jego zatli�y si� iskry, a pi�� kurczy�a si�, zaciska�a.
S�uchano go z zapartym oddechem.
Chwilami g�os porucznika dr�a� i �ama� si� ze wzruszenia, zw�aszcza wspominaj�c m�stwo
Kniaziewicza; a gdy wym�wi� po raz pierwszy imi� �Bonaparte�, s�owa uwi�z�y mu w gardle
i umilk�.
Dziadkowi na pergaminowej twarzy wyst�pi�y ceglaste wypieki. Starego konfederata pali�a
ciekawo��. Chwyci� wnuka za rami� i cisn�c je z wysi�kiem, szepta� z przej�ciem:
� Florku! Powiadaj mi o nim!...
� Napoleon! � zacz�� wolno Florian. �ubr i �ubrowa powstali z miejsc.
� By�o to pod Marengo � m�wi� cicho porucznik � druga kompania pierwszego batalionu
zosta�a odkomenderowana dla uzupe�nienia gwardii grenadier�w konsularnych. Zajmowali�my
stanowisko pomi�dzy rzek� Bormid� i wsi� Marengo. O �wicie Austriacy zacz�li kanonad�;
by�o ich czterdzie�ci tysi�cy, nas zaledwie dwadzie�cia. Pierwszy natar� genera� Victor,
lecz go rozbito, Lannes musia� si� cofn��. Nas ustawiono na prawym skrzydle. Austriacki
genera� Zach rusza w pi�� tysi�cy starych grenadier�w. Z daleka ju� widzimy bia�e mundury...
jeszcze chwila, a spadnie na nas grad kul i las naje�onych bagnet�w. Wtem, jak grom,
przed czo�em naszej kolumny staje on... Bonaparte! Ko� pian� okryty. W zielonym surducie,
w otoczeniu sztabu i Mameluk�w14.
Spojrza� wzrokiem sokolim, r�k� ku nam wyci�gn�� przyja�nie i zawo�a�:
��o�nierze! Nie zapominajcie, �e mamy zwyczaj noc na polu bitwy przep�dza�!�
Odpowiedzieli�my okrzykiem pe�nym zapa�u. Skin��. Gwardia posz�a... Dwie godziny
stawiali�my op�r czterykro� liczniejszemu nieprzyjacielowi. Sze�� natar� wytrwali�my z broni�
w r�ku, sze�� razy Austriacy musieli si� cofa�. Gwardzi�ci walczyli jak lwy, umieraj�c z
imieniem Bonapartego na ustach. Nast�pi� atak si�dmy, straszny, za�arty. Kolumna si� zachwia�a.
Genera� Desaix pada ra�ony kul�. Dobywamy resztek si�, gdy naraz m�ody Kellerman
uderza kawaleri� z boku na lewe skrzyd�o, �amie je, rozprasza i wrzyna si� w �rodek kolumny
Zacha. Austriacy si� mieszaj� i rzucaj� do ucieczki, nasi za nimi!... Pi�� tysi�cy poleg�ych
i dziesi�� rannych, i tyle� niewolnika. Zmierzcha�o si�. Bonaparte obje�d�a� plac boju.
Ja by�em ranny lekko, opatrywa� mnie medyk. Wtem... nadjecha� na to miejsce w�a�nie z adiutantem.
Spojrza� na pobojowisko, gdzie ziemia niebieszczy�a si� od mundur�w gwardyjskich,
i rzek� smutnie:
�Tu le�� bohaterowie!�
Wpad�em mu w oko, zoczy� moje amarantowe wy�ogi i rzek�:
�Polak?�
�Tak jest, generale� � odpowiedzia�em.
�Jeste� podporucznikiem legii?! B�dziesz porucznikiem gwardii konsularnej�.
�Generale � ozwa�em si� � pozw�l mi zosta� w legii mi�dzy swoimi�.
Adiutant si� zmarszczy�.
Napoleon atoli u�miechn�� si� dobrotliwie.
�Zuch! � m�wi. � Oni wszyscy tacy! Przypomnij mi o nim�.
14 M a m e l u c y � �o�nierze gwardii przybocznej w�adc�w egipskich, rekrutuj�cy si� z
by�ych je�c�w tureckich. W XIII w. Mamelucy zaw�adn�li Egiptem, gdzie panowali do XVI
w. Po przej�ciu Egiptu pod w�adz� tureck� tworzyli wszechw�adn� arystokracj� wojskowofeudaln�.
Napoleon pokona� Mameluk�w w bitwie pod Piramidami w 1798 r. i z pewnej ich
liczby utworzy� specjalne oddzia�y w wojsku francuskim.
13
Odjecha�.
� A ty, biedaku? � zagadn�a �ywo pani Jadwiga.
� Et! Nic. Lekka kontuzja. W tydzie� wyszed�em z ambulansu. Potem by�o Hohenlinden,
Salzburg, przej�cie Salzy. P�niej nas rozdzielono. Genera� Jab�onowski wyjecha� z cz�ci�
na San Domingo... ja za genera�em D�browskim wst�pi�em na s�u�b� neapolita�sk�. Tam
przetrwa�em lat kilka, obawiaj�c si� wraca� do kraju. Bonapartego obwo�ano cesarzem. Wynik�
zatarg z Prusakami. Genera� przywo�a� mnie i powiada:
�Jedziesz, Gotartowski, ze mn�?�
�Jad�!� � odpowiadam.
W przebraniu, udaj�c W�och�w, ruszyli�my do Francji. �ubr z �on� napierali si�. Zabra�em
ich tak�e. Armia francuska sta�a nad Renem. Cesarz wypowiedzia� wojn� Prusom. Dwana�cie
dni temu by�a bitwa pod Jen�. Prusacy rozbici. Napoleon w Berlinie. Mnie genera�
wys�a� do Warszawy.
Florian urwa� w tym miejscu, znu�ony. S�uchacze siedzieli w niemym os�upieniu; ten Napoleon,
druzgocz�cy kr�lestwa, wywracaj�cy trony, znosz�cy armie, jeszcze niedawno oficer,
a dzi� cesarz wszechw�adny, na skinienie kt�rego dr�a� Egipt, korzy� si� Rzym � wydawa� si�
mitem jakim�, legendowym bohaterem.
Pierwszy otrz�sn�� si� z wra�enia dziadu�.
� Prusakom wytatarowa� sk�r� � powiadasz? A, mo�ci panie, to mi si� podoba! Bo, �e tam
r�ne Lombardy, Wenecjany zawojowa�, �e wszelkiej w�oszczyzny Austriaka pozbawi�, a
Anglikowi za pazury zalaz�, no to� jego francuska w tym sprawa, lecz kiedy mi m�wisz, �e a�
w Berlinie siedzi... w to mi graj, mospanie! Przysz�a kryska na Matyska! Dobrze im tak!
U�ciska�bym go! Dalipan, po trzykro� u�ciska�! Niech maj�!
Korzystaj�c z przerwy w opowiadaniu, �ubr zbli�y� si� do Floriana i szepn�� mu co� na
ucho. Ten ostatni powsta� i rzek� powa�nie:
� Pani matko! Kilka s��w prosz� na osobno�ci. Pani Jadwiga drgn�a, z�ym przeczuciem
wiedziona, i wysz�a prowadz�c syna do alkierza.
Tymczasem rozochocony dziadu� skin�� na �ubrow� i �ubra, posadzi� ich przy sobie, nala�
im po szklanicy miodu i � �m�wcie� � zach�ca�.
� Wedle rozkazu! � odrzek� uroczy�cie �ubr i umilk�.
�ubrowa po�pieszy�a mu z pomoc�.
� Ju� to, WMPanie, m�j stary do gadania wcale nie jest zdarzony, bo co g�ow�, to mia� zawsze
s�ab�, a od tego zadawania si� z rozmaitymi narodami, to mu j�zyk do cna sko�kowacia�.
� Hic mulier15! � zauwa�y� �miej�c si� staruszek. � By� Napolionem nie sztuka, jak ci takie
ma Amazonki. Du�o takiego regimentu niewie�ciego by�o?...
� Jeden pu�kownik w batalionie i jedna markietanka. Trzy bataliony w legii, wi�c i trzy
markietanki � odpar�a �ubrowa.
� I c�e� to wa�pani robi�a? � zagadn�� staruszek chc�c bab� poci�gn�� za j�zyk. � Gdy�,
chocia� si�gam pami�ci� w czasy odleg�e, takiego babskiego urz�du uprzytomni� sobie non
possum16?...
� I pewnie. U nas dawniej bo, WMPanie, bywa�a prawie sama kawaleria, a dopiero gdy
nasze wojsko zacz�o na piechot� po r�nych krajach w�drowa�, bez markietanek ani rusz!...
S�u�ba ci�ka. Markietanka niby ma wiktua�ami handlowa� przy wojsku... ale gdzie tam! Na
wymarszu to i owo zakupi� mo�na, a potem g�odem si� handluje a n�dz�. A gdy i d�wiga si�
co w w�zku, to� kupi� nie maj� za co, a da� trzeba. Bitwa � trudno si� markietance pod korzec
schowa�, temu i owemu ran� opatrzy� trza, bo� i medyk nie nastarczy! Niekiedy umieraj�cego
dobrym s�owem po�egna� przyjdzie albo i samej za karabin chwyci�.
15 H i c m u l i e r (�ac.) � dos�ownie: oto kobieta; przeno�nie herod-baba.
16 N o n p o s s u m (�ac.) � nie mog�.
14
� Florian sprawia� si� dobrze. Co? H��?!
� Wielmo�ny panie, co wielki oficer, to wielki, �e nie ���, to niech mnie kula nie minie.
Bywa�o, major Pokrzywnicki przyjedzie przed front do naszego kapitana Komorowskiego i
powiada: �Florka mi � niby naszego panicza � strze�, bo to oficer pierwszej wody, takiego
porucznika mi�dzy genera�ami by� nie znalaz�!...� Przedni miodek, tylko ty, stary, nie pij, bo
masz g�ow� na nic. Oddaj mi, niech sobie zwil��! Ho! ho! Nasz porucznik srogi we froncie!
A sam pierwszy wsz�dzie. Kompani� g�odna, to� i on g�odny. Piechurowi buty z n�g spadaj�,
i jego nielepsze. Ma swoje, co mu wydziel�, to temu zaraz fura�erk�, innemu mundur albo i
p�aszcz kupi i daje. Wielmo�ni pa�stwo spogl�daj� na te nasze podarte �achmany i dworuj�
sobie... Trudno, mundury trzeba by�o zrzuci�. Mi�dzy Prusakami niesporo.
� A��ka te� w mundurze chodzisz?
� To dobre! A jak�e! Mundur jak si� patrzy, z wy�ogami, kokarda francuska u czapki, tylko
r�nica, �e bez hajdawer�w.
� Nie gadaj, Jasia, wedle rozkazu � wtr�ci� nie�mia�o �ubr, nabieraj�c po miodzie rezonu.
Baba a� skurczy�a si� na �awie.
� Macieju! �miesz mi jeszcze dogadywa�. Poczekaj! Popami�tasz!... Ale jest jeszcze
sprawiedliwo��. Ugryz� ci� Prusak, poczekaj, ugryzie inny lepiej!...
Dziadu�, a za nim Staszek, Urszula, Marcel i ekonom a� pok�adali si� ze �miechu, s�uchaj�c
wynurze� �ubrowej.
Naraz drzwi alkierzyka si� otworzy�y i wysz�a pani Jadwiga blada, zn�kana, z oczyma zaczerwienionymi,
za ni� szed� Florian. Zasiedli przy stole. Obecni spojrzeli po sobie, weso�o�� znik�a.
Pani Jadwiga wodzi�a smutnie oczami po twarzach syn�w. Jeden w drugiego m�czy�ni
pi�kni, o w�osach jasnych, oczach du�ych, niebieskich, rysach twarzy kszta�tnych. Widzia�a
ich teraz razem, obok siebie siedz�cych, a jutro?...
Florian wsta� nagle i j�� si� rozgl�da� niepewnie.
� Komu w drog�, temu czas! � rzek� sil�c si� na spok�j. Dziadu� spojrza� na� zdziwiony.
� Co pleciesz, mospanie? Florian schyli� si� do r�ki starca.
� S�u�ba! Musz� rusza� dalej natychmiast. Chwili jednej straci� mi nie wolno. Za tydzie�,
dwa, mo�e da B�g, zajad� na d�u�ej...
� Florku! � ozwa� si� poruszony staruszek. � Dziesi�� lat nie by�e�... pachol�ciem z domu
wyszed�e� i po dziesi�ciu latach...
R�ce pani Jadwigi dr�e� febrycznie zacz�y. Florian pasowa� si� sam ze sob�.
� Wiem ci ja o tym! Wiem! Ci�ko mi, ale trzeba...
� Nie pora� by odpocz�� po tylu latach?! � upomina� staruszek.
� Oj, nie pora! � wyrzek� smutnie Florian. � Kto raz si� s�u�bie publicznej po�wi�ci, temu
nie wolno ustawa�!... Co tam! � doda� weselej. � Obaczymy si� wkr�tce. A tymczasem zostawi�
wam tu za�og�! �ubr i wy, �ubrowa, zostaniecie tutaj.
� Wedle rozkazu!
� Pana porucznika samego mamy pu�ci�?
� Tak trzeba. Dawno marzyli�cie o tym, �eby gdzie k�t znale�� spokojny. Wi�c go macie.
W drodze was nie potrzebuj�. Pojedzie ze mn� ch�opak stajenny, zreszt�, po ostatnim wypadku,
mogliby�my �acniej wpa�� w r�ce Prusak�w. Do Warszawy ju� niedaleko.
Pani Jadwiga przywo�a�a ekonoma i wyda�a mu jakie� ciche rozkazy.
Florek �egna� si� kolejno ze wszystkimi. Dziadu� rozp�aka� si� jak dziecko i znakiem krzy�a
b�ogos�awi� wnuka. Pani Jadwiga s��w znale�� nie mog�a. Tuli�a g�ow� syna do piersi i
�ka�a cicho.
Ekonom da� zna�, �e konie gotowe. Porucznik wskoczy� na najbli�ej stoj�cego.
Pacho�ek siad� na drugiego, trzy nadto luzem prowadz�c na d�ugiej lejcy.
� Bywajcie! � zawo�a� Florian i spi�� konia.
G�uchy j�k by� mu odpowiedzi�.
15
III
Florian wje�d�a� do Warszawy w pobo�nym skupieniu. Tyle lat na tu�aczce sp�dzi�, tyle
razy traci� nadziej� jej ogl�dania. Tu nareszcie przyjm� go z otwartymi r�koma, sercem. A
brak�o mu, jak wszystkim zreszt� legionistom, bratniego u�cisku. W Warszawie nie b�d� go
ju� pytali, jak tam, u brzeg�w Adriatyku � dlaczego dobrowolnie skaza� si� na trudy wojenne,
dlaczego w dali od swego kraju przelewa� krew dla spraw cudzych, interes�w obcych, honoru
i s�awy nie swojej.
By�o po�udnie. Mieszka�cy Warszawy, korzystaj�c z pogodnego dnia, t�umnie wylegli na
ulice. Florian z trudem przeciska� si� przez ci�gn�ce we wszystkie strony sznury woz�w, bryk
i ka�amaszek szlacheckich. Niekiedy z bocznej ulicy wypad�a szeroka karoca posz�stna, w
oknie kt�rej mign�a twarz pos�pna, surowa, pa�ska. Bokami szed� pstry, r�nobarwny t�um,
przedstawiaj�cy dziwn� mieszanin� stroj�w i epok. Kontusze i �upany ociera�y si� o francuskie
fraki i bufiaste �aboty, wielkie cylindry filcowe i obwis�e surduty Dyrektoriatu z olbrzymimi
klapami i halsztukiem brata�y si� z kaszkietami pruskich �o�dak�w. Podgolone czupryny,
harcapy17, bia�e faliste peruki, czaple pi�ra, tr�jgraniaste kapelusze, rogatywki, kubraki,
d�ugie czarne opo�cze, karabele i szpady, kr�tkie mieczyki a pugina�y, ��te i czerwone buty,
at�asowe pantofle, palone czarne cholewy i ha�a�liwe chodaki � wszystko to razem sk�ada�o
si� na str�j mieszka�c�w Warszawy.
Florian skierowa� konia na Podwale, postanowiwszy zajecha� do dalekiej krewnej matki,
do pani Dziewanowskiej, wdowy po Michale Dziewanowskim, pu�kowniku gwardii kr�lewskiej.
Pani Dziewanowska zajmowa�a ma�e mieszkanko na trzecim pi�terku, utrzymuj�c si�
wraz z c�rk� ze skromnego kapitaliku, jaki jej z dawnej fortuny pozosta�. Przyjazdem Floriana
ucieszy�a si� serdecznie. Porucznik, rozejrzawszy si� w ubo�uchnych a szczup�ych pokoikach,
chcia� do zajazdu i�� pod Zamek i noclegu szuka�, atoli pani Dziewanowska s�ysze� o
tym nie chcia�a.
� Ani mi si� wa� despektu takiego czyni� � m�wi�a rezolutnie. � Nie salony u mnie, nie
pa�skie pokoje, ale k�t wolny si� znajdzie. Gdzie�bym pozwoli� mog�a! Jedni�cie wy dla
mnie na �wiecie prawie, bo pr�cz was i bratanka po m�u � wszystko wymar�o.
Florian j�� si� wymawia�. Pani Dziewanowska nie da�a mu przyj�� do s�owa.
� Bez wykr�t�w. Wiem, �e� zamorskich grzeczno�ci a dworskich ceregieli �wiadom. Ale
ze mn� to na nic. Prosta jestem szlachcianka, szczera a otwarta. Zreszt�, m�j kochany, ze mn�
mniejsza, lecz co z moj� Zosi�, to nie poradz�. Ona by mi tego nigdy nie darowa�a. Wysz�a
w�a�nie na targ przy pi�tku to i owo zakupi�, bo� to Wszystkich �wi�tych mamy w poniedzia�ek.
No, rozgo�� si�, prosz�. Patrz, tu jest na lewo jej komnatka. Ch�opiec z ko�mi niech
przejdzie na Piekie�ko, zaraz kilka krok�w st�d, oko�o Piekarskiej, s� stajnie, tam pomieszczenie
i obrok za kilka dytk�w znajdzie.
Porucznik chcia� dzi�kowa�.
17 H a r c a p � warkocz przy peruce noszony przez m�czyzn w XVIII w.
16
� Wiem, wiem, co mi chcesz powiedzie�. Przede wszystkim zdro�ony�. Masz tu wod� na
misce. Ogarnij si�, a ja si� zakrz�tn� oko�o obiadu. A potem pogadamy.
I nie czekaj�c na odpowied� Floriana, wysz�a z pokoiku, zostawiaj�c go samego.
Porucznik rozejrza� si� po izdebce ciekawie. Przedstawia�a ona dziwn� mieszanin� zamo�no�ci
i ub�stwa, skromno�ci i zbytku. Sosnowy, ledwie og�adzony st� by� okryty kosztown�
tkanin�; na czerwono malowanej szafie sta� zegar gda�skiej roboty, cyzelowany a b�yszcz�cy
grub� poz�ot�, sto�ki zwyczajne i �awy dwie nik�y pod kilimkami tureckimi. Na �cianach wisia�y
portrety, a tu� ponad bia�o zas�anym ��kiem o�tarzyk srebrny, roztwierany, z Matk�
Bosk�. Pod o�tarzykiem palma, a z ni� skrzy�owana, w jaszczur oprawna karabela i dwie kr�cice.
Florian rozwin�� zabrane z domu zawini�tko. Doprowadzi� odzie� do porz�dku i orze�wi�
si� wod�. W�a�nie ko�czy� si� wyciera�, gdy drzwi z ha�asem si� otwar�y i stan�a w nich
wiotka posta� m�odej dziewczyny. Porucznik rzuci� si� w ty�, okrywaj�c si� po�piesznie r�cznikiem,
dziewczyna zarumieni�a si� z lekka, nie wiedz�c, co pocz��. Stali tak chwil� naprzeciw
siebie, zaambarasowani, onie�mieleni.
Dziewczyna pierwsza, zapanowa�a nad sob� i, cofn�wszy si� raptownie, znik�a za drzwiami,
spoza kt�rych dosz�a uszu Floriana przeci�g�a kaskada serdecznego �miechu. Porucznik
zarzuci� na siebie po�piesznie zwierzchnie ubranie, a spakowawszy zawini�tko i pog�adziwszy
w�sa, wyszed� do drugiego pokoju.
Dziewczyna sta�a obr�cona plecami, a opar�szy g�ow� o szyb� okna, dusi�a si� ze �miechu.
� Daruje wa�panna, to niefortunne... � zacz�� powa�nie Florian, lecz nowy wybuch �miechu
dziewczyny przerwa� mu w�tek my�li.
Porucznik zagryz� wargi, �miech ten go dra�ni�.
� Przepraszam � rzek� chmurnie � i� sta�em si� mimowolnym dystrakcji18... powodem!...
Odchodz� tymczasem, nie chc�c przeszkadza� jej weso�o�ci... Powr�c� p�niej, aby czo�obitno��
moj� pani Dziewanowskiej z�o�y� za go�cin�.
To m�wi�c, chwyci� za kaszkiet i szed� ku wyj�ciu. Dziewczyna nagle skoczy�a i zast�pi�a
mu drog�, mierz�c go ostrym, przenikliwym spojrzeniem.
� Hola! Waszmo��! � rzuci�a gwa�townie. � Nie mam honoru zna� wa�pana, ale skoro
przez matk� moj� w dom przyj�ty zosta�e�, suponuj� �miele, �e mam zacnego przed sob� kawalera,
co niewinnego �miechu za obraz� mi nie poczyta.
Na te s�owa Florian stan�� jak wryty. Nie wiedzia�, czy zgrabno�� wys�owienia bardziej
podziwia�, czy urod� dziewczyny.
Pr�no szuka� s��w na odpowied�, dawna pewno�� siebie go odbieg�a, sta� jak �ak, mn�c
machinalnie kaszkiet w r�ku.
Dziewczynie na widok bezradnej miny Floriana znowu na �miech si� zbiera�o. W tej�e
chwili wesz�a pani Dziewanowska, spojrza�a po twarzach m�odych ludzi i zagai�a weso�o:
� A c� to na siebie tak spozieracie?... Zo�ka, to� przecie� krewniak nasz, Florek Gotartowski!
Dalej, przywitaj�e si� po bo�emu, bo�cie nie obcy. Siadaj �e za st�, a ty, Zo�ka, bierz
si� do zastawy. Widzisz, �e zm�czony. Si�a drogi przebieg�... a blade to, znu�one, ledwo pewno
si� trzyma.
Zo�ka w milczeniu j�a st� okrywa� serwet� a naczynia z jad�em znosi�. Pani Dziewanowska,
pomagaj�c c�rce, zarzuca�a Floriana pytaniami o rodzinie, wojnach, a w ko�cu o
przyczynie tak gwa�townej podr�y.
Porucznik dawa� kr�tkie odpowiedzi, taj�c jeno w�a�ciwy pow�d swego przyjazdu.
� Powiadasz wiele � ozwa�a si� nagle pani Dziewanowska � lecz ani rusz nie mog� zmiarkowa�,
po co� ty do Warszawy zjecha�. Mo�e urz�du szukasz, stopnia � wybij sobie to z g�owy.
Ma�o to m�j bratanek nadrepta�, a nak�ania� si� Prusakom? Nie wezm� dzi�, cho�by� im
18 D y s t r a k c j a � roztargnienie; tu: rozrywka.
17
dusz� zaprzeda�, oni samych Niemc�w tysi�cami �ci�gaj� i starostwa, a po ichniemu �amty�19
rozdaj�... Ehe! Przyznaj no si�, mo�e ty o hipotece przemy�lasz? �wie�y grosz ci pachnie?
� Gdzie tam! � potrz�sn�� przecz�co g�ow� porucznik. � Do ksi�cia J�zefa chcia�em, pok�oni�
si� wypada... s�u�y�em pod nim.
� To� wiem! Ale co wy tam w nim widzicie takiego, dalipan, nie rozumiem.
� Matuchno! Wszak rycerz to a w�dz, krew kr�lewska � wtr�ci�a Zo�ka.
� Et! Bajesz! Twoja taka sama kr�lewska. Szlachcic, i do��.
� Wielkiego serca, �o�nierz ca�� dusz�! � ozwa� si� Florian.
� Na dwoje babka wr�y�a. Czy to ja nie wiem? Nie Mokronowskam z domu? Nie by� to
�wi�tej pami�ci Micha� pu�kownikiem?... Wszystko mu daruj�, jeno nie onej dworszczyzny a
rzucania si�. �o�nierka to zaw�d honorowy, jednej zawdy pani swojej s�u�y� nale�y. A tenci
pu�kownikowa� najpierw Austriakom i a� krew w wojnie z Turkiem przelewa� za nich, p�niej
uciera� si� pod Dubienk�, to zn�w wylecia� w obce kraje i licho wie komu przewodzi�, a
potem krewniakowi memu, Mokronowskiemu, by� przydany. No i teraz lata, jak op�tany, z
Jab�onnej Pod Blach� i z powrotem, a z Prusakami si� zadaje. Pewnie i im jaki regiment wymusztruje.
Mo�e nieprawda? Florian pokiwa� niedowierzaj�co g�ow� i rzek�:
� Pani dobrodziejko! Ci�kim zarzutem obrzucacie ksi�cia. Ma on niech�tnych sobie wielu,
i kt� ich nie ma? Lecz jam patrzy� na niego, jam go widzia�, gdy na czele oddzia�u kawalerii
szar�owa� na g�ry szwedzkie, obsadzone pod Marymontem przez Prusak�w...
� Za co go potem zdrajc� og�oszono... � przerwa�a z impetem pani Dziewanowska. � I
gdyby nie dzielno�� D�browskiego, Warszawa ju� wtedy by�aby zdobyta.
� By� mo�e! Niemniej kl�ska nie ksi�cia by�a win� � upiera� si� porucznik.
� Ot, ludzkie j�zyki i nic wi�cej! � zauwa�y�a rezolutnie Zo�ka.
� A ty zn�w swoje! Powiadam wa�panu, czasem wytrzyma� ci�ko z t� dziewczyn�. Nie
m�wi� wa�pan, ma�ej jeste� jeszcze rangi oficerem, ale co o wojskowych rzeczach poj�cie
mie� musisz... lecz ona!... Ubrda�o si� jej widzie� w ksi�ciu bohatera i ani wybi� tego z g�owy!...
Florian zacz�� si� zbiera� do wyj�cia, t�umacz�c ch�ci� udania si� na pokoje do ksi�cia.
Pani Dziewanowska wstrzymywa�a go:
� Jak�e to wa�pan my�lisz? Tak, w tej odzie�y?... Bo� ci� przyjmie?... A wiesz�e, gdzie go
znale��?
� Droga na ko�cu j�zyka u �o�nierza, a str�j, bacz�c na podr�, jak� odby�em, ksi��� daruje.
� Ja bym mog�a wskaza� drog� panu porucznikowi � odezwa�a si� niespodzianie Zo�ka.
� Ty! � podchwyci�a pani Dziewanowska. � Co wygadujesz! A znasz�e wa�pan miasto?
� Ot... ledwie sobie przypominam cokolwiek � odrzek� Florian spogl�daj�c na zarumienion�
twarzyczk� pu�kownik�wny.
� Hm! To niedobrze. Widzisz wa�pan, u nas niebezpiecznie wygada� si�, �e z legion�w
wracasz... �atwo by ci� mog�a spotka� jaka przygoda. Z Prusakami �art�w nie ma. Ju� b�d�
pewniejsza, jak ci� ona przeprowadzi...
Zo�ka wdzia�a spiesznie kontusik granatowy i ko�paczek i wyszli. Porucznik poda� z galanteri�
rami� pu�kownik�wnie i zawr�ci� ra�no w stron� Zamku.
Gdy doszli do pa�acyku pod Zamkiem, Zo�ka chcia�a wraca� do domu, porucznik j� zatrzyma�,
wnioskuj�c z zapuszczonych firanek a zas�oni�tych okiennic, �e ksi�cia w domu nie
ma. Jako� przypuszczenia go nie zawiod�y. Pa�acyk Pod Blach� by� zamkni�ty. Kr���c doko�a
zabudowa�, po d�ugich rozpytywaniach dowiedzia� si� od ksi���cego pacholika, �e przed
trzema dniami dw�r wyjecha� do Jab�onnej na wielkie polowanie i �e przed �wi�tami pewno
nie powr�ci.
19 �A m t y� (niem. Amt) � urz�d (starostwo � Kreisamt).
18
Wiadomo�� ta wielce zaniepokoi�a Floriana. Rozkaz by� wyra�ny. Jecha� co ko� wyskoczy,
byle jak najpr�dzej ksi�cia dopa��. Tymczasem porucznik, ufaj�c, �e u celu podr�y stan��,
i tak ju� sporo czasu by� zba�amuci�. Jasne czo�o Floriana zasz�o chmur�.
Zo�ka j�a wnet nalega� o pow�d nag�ego zas�pienia. Porucznik wymawia� si�, jak m�g�, a
wykr�ca�. Dziewczyna atoli tak zr�cznie na niego napad�a, �e Florian ani si� obejrza�, jak wygada�
si� z ca�� prawd�. Dopiero gdy pod wp�ywem jego s��w twarzyczka pu�kownik�wny
spowa�nia�a � opami�ta� si� i chwyci� j� gor�czkowo za r�k�.
� Wa�panno � rzek� z moc�. � Posiad�a� mimo mej woli tajemnic�! Zachowaj�e j�, przez
mi�y B�g, bo nie o mnie tu chodzi, lecz o spraw� ca�ego narodu.
� Mo�ci poruczniku � odpar�a Zo�ka, a g�os jej lekko dr�a�. � Cho�by mnie krajano, s�owa
nie pisn�! Ale � doda�a po cichu z u�miechem � wa�� do trzymania tajemnic niespory � dobrze,
�e� na Prusaczk� jak� nie trafi�.
� S�uszn� wa�panna czynisz mi uwag�. Nie �o�nierska to rzecz wygada� si� tak, jako
smyk pierwszy lepszy. Bogiem si� �wiadcz�, �e nigdy mi si� to nie zdarzy�o, cho� przez...
rozmaite osoby nieraz o to i owo by�em nagabywany!... Niech si� dzieje co chce! Zda�o mi
si�, �e przed tob� ze�ga� nie godzi mi si�... Wracajmy � rzek� porucznik. � Mnie czas w drog�.
Dzi� na noc do Jab�onnej musz�. Trzeba.
� Trzeba � szepn�a pu�kownik�wka i zamy�li�a si� smutnie.
Nagle twarz jej zadrga�a �yciem.
� Nie! Wa�pan zostanie.
� Jak to? � zapyta� Florian z �artobliwym zdziwieniem.
� Pos�uchaj wa�pan! Drogi nie znasz... szcz�liwie� si� prze�lizn�� przez stra�e pruskie...
teraz znowu chcesz ryzykowa�? Gdy ryzyko jest tu niepotrzebne zgo�a a niebezpiecznie...
� Lecz, mo�cia panno... to� s� s�owa pr�ne. Ka�dej chwili, minuty straconej bezczynnie w
Warszawie, mo�e sk�din�d drogiej, �a�owa�, jako s�u�bista, musz�! Mam czeka� dni kilka na
ksi�cia, gdy jest tu�, o par� mil zaledwie? Papiery dor�czone musz� by� dzisiaj...
� Wa�pan jecha� nie mo�esz! � upiera�a si� Zo�ka. � Noc� stra�e na rogatce zdwojone.
Wa�panu sprawy publicznej lekcewa�y� nie wolno. I co z tego, �e �ycie swoje narazisz?
� Ot! Nie b�j si� wa�panna. Wyjad� zdr�w i zdr�w wr�c�. Nie taki czart straszny. Zreszt�
� dorzuci� � dwoje nas tylko posiada tajemnic�... wi�c albo ja, albo wa�panna! Ha! Ha!
Pu�kownik�wna potrz�sn�a energicznie g��wk�.
� Jakby� wiedzia� wa�pan, �e pojad�!... W Jab�onnej mieszka moja chrzestna, pani Grodzicka,
m�� jej by� dawniej murgrabi� u ksi�cia, dzi�, chorob� powalony, jest na �askawym
chlebie.
� Oj, oj! Pali si� w g��wce wa�panny!...
� M�wi�, �e pojad�, to pojad�! � powtarza�a z uporem Zo�ka. � I b�d� waszmo�� pewien,
�e �aden Prusak nawet palca na mnie nie zakrzywi...
� Ba! Ba! Pewnie. Gdzie�by �mia�! � potakiwa� porucznik w �art rozmow� obracaj�c.
Pu�kownik�wna nie da�a si� zbi� z tropu i napiera�a na Floriana coraz gwa�towniej.
Po d�ugich ceregielach sprawa stan�a na tym, �e porucznik dot�d nie ruszy z Warszawy,
dop�ki nie zasi�gnie wiadomo�ci od Jana Dziewanowskiego, stryjecznego Zo�ki, znaj�cego
Warszaw� na wylot, oraz �e przed noc� nie wyjedzie, bo cho� stra�e bywaj� zdwojone, lecz
zawsze �acniej si� przemkn�� a bodaj przemoc� wyrwa�.
Pani Dziewanowska przyj�a m�od� par� potokiem wym�wek, kt�re na wie�� o niefortunnym
zako�czeniu wyprawy spot�gowa�y si� jeszcze.
� No, no! To�e�cie si� zasiedzieli! Ja my�la�am, �e�cie chyba ju� ze dwa podwieczorki u
waszego ksi�cia zjedli.
Florian uca�owa� r�k� Dziewanowskiej i poszed� opatrywa� ostro�nie w�ze�ek, a potem
zbieg� na d� do ch�opca stajennego, nakazuj�c mu, aby konie mia� opatrzone i gotowe do
drogi. Ruchy te nie usz�y bacznego oka Zo�ki. Lecz s�owa nie rzek�a. J�a si� tylko naprzy-
19
krza� matce, aby po Janka Dziewanowskiego s�a� i na wiecz�r go poprosi�. Pani Dziewanowska
wzruszy�a ramionami na to natarczywe a niespodziewane napieranie si� c�rki, lecz, przypisuj�c
to jej kapry�nemu charakterowi, uleg�a pro�bie. Nim atoli zd��y�a wyprawi� dziewk�
s�u�ebn� � najniespodziewaniej wszed� Jan Dziewanowski.
� O wilku mowa, a wilk tu! � zakrzykn�a pu�kownikowa.
� Mia�am po ciebie s�a�. Zo�ka mi si� napiera�a ciebie zobaczy�. Bacz, �e go�cia mamy!
Florek Gotartowski... spad� dzi� niespodziewanie! Wraca z legion�w! � doda�a ciszej.
� Z legion�w! Gdzie� on? � przerwa� porywczo Jan. � Niech go zobacz�!... To� go�� dopiero!
Wszed� Florian. M�odzi ludzie podali sobie r�ce. Spojrzeli sobie wzajem w oczy i ponowili
u�cisk d�oni. Za Florianem wsun�a si� po cichu Zo�ka. Dostrzeg� j� wnet Jan.
� Tu� mi, siostrzyczko! Jakiej� to �askawo�ci szczeg�lnej mam przypisa�, �e o mnie pami�ta�a�?
� Nic wa�nego! � rzek�a rezolutnie pu�kownik�wna. � Go�cia mamy � ze stron dalekich.
S�dzi�am, �e rad b�dziesz niejednego si� dowiedzie�, a i on ciekaw, co u nas s�ycha� � my�my
go pouczy� nie mog�y dok�adnie.
� Co u nas s�ycha�? � powt�rzy� marszcz�c brwi Jan i d�wign�� desperacko swe olbrzymie
ramiona. � I �le, i dobrze. Wed�ug �Gazetki� naszej pono� Prusacy kl�sk� pod Auerstadt ponie�li
nie lada.
� Pod Jen� tak�e! � zauwa�y� porucznik.
� Mo�e� to by�?... Nie b��dne� to wie�ci?...
� Jad� stamt�d. Dwie bitwy stoczono r�wnocze�nie, ledwie o cztery godziny drogi od siebie...
Siedemdziesi�t chor�gwi i trzysta armat zdobyli Francuzi, �ciel�c trupem pola... Cesarz
w Berlinie.
Dziewanowski a� porwa� si� z miejsca.
� Pewne� to? W Berlinie jest! Anim �mia� suponowa�. Dzi� w�a�nie gruchn�a w mie�cie
wiadomo��, �e wskutek zbli�ania si� wojny do brzeg�w Wis�y, kasa wymiany bilet�w skarbowych
przeniesion� zostaje do Kr�lewca!
� W imi� Ojca i Syna! Wojna tu, do nas, zn�w! � zawo�a�a pani Dziewanowska.
� Pani stryjenko � upomina� Jan � mog�o� si� sta� inaczej?
� Wa�panowi bitewki w g�owie, a tu kraj ca�y zn�w na nowe zniszczenie skazany.
� Mog�o� si� sta� inaczej?... Ho! Ho! Prusacy czuj duch! Od dzi� wojsko skonsygnowane20
stoi pod broni� gotowe do wymarszu. Nowe prawo wydane dla tych, kt�rzy by do niepos�usze�stwa
pobudzali... s�d wojenny i kula w �eb w dwadzie�cia cztery godzin.
� Wojsko skonsygnowane, powiadasz?! � wmiesza�a si� pu�kownik�wna spogl�daj�c znacz�co
na Floriana.
� Tak, tak. Pono spodziewaj� si�, mo�e nie bez kozery, dezercji ochotnik�w... Miasto mieli
dzi� naok� wojskiem obstawi�, a waszmo�� jak�e� zdo�a� si� przedosta� do nas?
� Prosto na rogatki, pod Wol�. Ani mnie nikt nie zagadn��.
� Dziw-dziw! Szcz�liwie bardzo! Niedalej jak wczoraj dw�ch pod Mokotowem schwytali
i rozstrzelali na miejscu. Dowiedzie� si� nawet nie mo�na, kto byli zacz.
Florian si� zamy�li�. Wypieki czerwone wyst�pi�y na twarz pu�kownik�wny. Jan Dziewanowski
ci�gn��