3538

Szczegóły
Tytuł 3538
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3538 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3538 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3538 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Stanis�aw Goszczurny Jolka c�rka Mewy 3 Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 4 Cz�� I 1 � Nie mog� i�� z tob�? � M�wi�em ci ju�, dzisiaj musz� i�� sam. � Znowu co� przede mn� ukrywasz? � Jolciu... � przyci�gn�� j� do siebie i, cho� odwraca�a g�ow�, poca�owa� mocno w usta. � Pami�tasz jak� mamy umow�? � Tak. Co mo�esz, to m�wisz, czego nie, to nie � odpar�a, nie przestaj�c si� d�sa�. � Ale to uk�ad wygodny dla ciebie. � Co ci odbi�o? � zmarszczy� brwi, odsun�� j� nieco od siebie i patrzy� na jej chmurn� twarz. � Wiesz przecie�, �e lepiej �eby� o wszystkim nie wiedzia�a. � Wiem, wiem � przerwa�a mu gniewnie. � Sto razy powtarza�e�, �e to dla mnie lepiej i bezpieczniej. A mo�e ja nie chc� tak? Mo�e wol� nie mie� spokoju, a za to wiedzie� wszystko? � Oszala�a�? � teraz on by� zagniewany. � Zgodzi�a� si� na taki uk�ad i kropka. Inaczej by� nie mo�e. A je�li ci si� nie podoba... � urwa� i przez d�u�sz� chwil� patrzyli sobie w oczy. W ko�cu Jolka opu�ci�a powieki, skin�a g�ow� i powiedzia�a niemal pokornie: � Dobra. Nie chc� w�azi� tam, gdzie mnie nie wpuszczasz. Uk�ad to uk�ad. Ale je�eli za tym kryje si� jaka� blondynka, to pami�taj, ja te� potrafi� si� odegra�... Roze�mia� si� g�o�no, zn�w j� przygarn�� i poca�owa�. Daj spok�j, Jolcia, �arty ci si� trzymaj�. Nie do twarzy ci z zazdro�ci�. A jakbym chcia� odskoczy� w bok, to i tak by� si� nie dowiedzia�a. Zreszt� ty te� nie jeste� �wi�ta, ale pasujemy do siebie, wi�c nie zgrywaj zazdrosnej �ony. Chcia�a si� wyrwa� z jego u�cisku, co� ci�tego odpowiedzie�, ale nie by�a w stanie. By� od niej wy�szy, silny i nie mog�a si� uwolni�. Zaciska� coraz mocniej rami� wok� jej talii, r�wnocze�nie przechylaj�c j� do ty�u. Zn�w j� poca�owa�, tym razem d�ugo, a� do utraty tchu. Poczu�a, �e s�abnie, �e serce jej zaczyna bi� szybciej i gniew mija, a jego miejsce zajmuje narastaj�ca s�abo��. � Nie, nie chc�, daj mi spok�j � wykrztusi�a, z trudem �api�c powietrze. � Nie opowiadaj, chcesz, chcesz, zawsze chcesz � m�wi�, u�miechaj�c si� i r�wnocze�nie popychaj�c j� do ty�u. Brzeg fotela podci�� jej nogi, upad�a na plecy, jeszcze rzuci�a cia�em, chc�c mu pokaza�, �e nie tak bardzo i nie zawsze chce, ale nie zrobi�o to na nim najmniejszego wra�enia. Zreszt� ju� jej gniew min��, wiedzia�, �e mu ulegnie, a pozory obrony maj� udowodni� jej niezale�no�� i udawan� niech��. Bez wi�kszego wysi�ku si�gn�� pod sp�dnic�, jednym ruchem zdar� rajstopy, rozszarpuj�c je jak paj�czyn�. � Marek, daj spok�j � s�abo zaprotestowa�a, ale ju� si� nie broni�a. Leg�a na fotelu, nawet odruchowo nieco si� poprawi�a i posun�a ku kraw�dzi. Gdy rozpina� spodnie, mia�a okazj� si� wyrwa�, ale nie uczyni�a tego. A kiedy zbli�y� si� poczu�a jego palce otwieraj�ce wej�cie, unios�a nogi ju� ca�kiem obezw�adniona po��daniem. � O tak, o tak � szepta� jej w twarz � tak� ci� lubi�, wsz�dzie i zawsze... Nie odpowiada�a, tylko przygarnia�a go coraz silniej do siebie, wbija�a w g��b, usi�owa�a pomaga� mu, cho� ruchy na brzegu fotela mia�a ograniczone. W ko�cu krzykn�a jakby jej zada� niezno�ny b�l. Potem raz jeszcze i jeszcze. Marek odetchn�� g��boko, d�u�sz� chwil� trwa� nieruchomo, wreszcie odsun�� si� i popatrzy� na le��c� na fotelu Jol�. � Dobrze? 5 Nie odpowiedzia�a. Opu�ci�a nogi, wsun�a si� w g��b fotela i odpoczywa�a przez jaki� czas. W ko�cu zdj�a podarte rajstopy i powiedzia�a: � No dobra, udowodni�e�, �e nie idziesz do baby... � Jolciu, jeszcze potrzebujesz takich dowod�w? � Zawsze wol� wiedzie�, �e masz akumulator pusty � stwierdzi�a z�o�liwie. � Jak b�dzie trzeba, to zawsze jeszcze si� w nim iskra znajdzie � odci�� si�. Nim zd��y�a jednak odpowiedzie�, kieruj�c si� do �azienki dorzuci�: � No, dosy� tych �art�w. P�no si� zrobi�o. Musz� i�� i nie wiem, kiedy wr�c�. A ty, co b�dziesz robi�a? � Nie wiem, mo�e te� p�jd� sobie drugi raz za�adowa� akumulatorek � za�artowa�a. Popatrzy� na ni� gro�nie, ale zaraz roze�mia�a si� i powiedzia�a powa�nie: � Chyba pojad� do mamy. Dawno u niej nie by�am. Nie b�d� tu sama siedzia�a do bia�ego rana... � Dobrze � zgodzi� si�. � Nawet lepiej, �e ci� w domu nie b�dzie. � A to czemu? � Za du�o pytasz, Jolciu. � W porz�dku. Twoje interesy, twoja chata, twoje sprawy � zn�w si� naburmuszy�a. � Jak chcesz, mog� wcale nie wraca�. � Jola, co ci jest? � popatrzy� na ni� uwa�nie. � Nigdy tyle nie gada�a�, a dzi� jeste� jak osa. Wsta�a z fotela, podesz�a do niego. Trzyma� r�k� na klamce od �azienki i patrzy� wyczekuj�co. Widzia�, �e jest niespokojna, nie rozumia� dlaczego. � Boj� si� � powiedzia�a powa�nie. � Boisz si�? � uni�s� brwi zdumiony. � Ty? Czego? Jeste� tu bezpieczna, nie kr�puj� ci�, �yjemy dobrze a nawet lepiej, nic ci nie grozi, wi�c czego si� boisz? � Nie wiem � wzruszy�a ramionami. � Ale czasem ogarnia mnie taki strach. Tyle masz r�nych interes�w, tyle jakich� spraw cichych, tajnych, �e czasem si� boj�. Nie o siebie, Marek, o ciebie... � Spokojnie, Jolciu, spokojnie. Pewnie b�dziesz mia�a miesi�czk� � za�mia� si�. � Przejdzie ci, jak wr�cisz od mamy... � I jak ty wr�cisz... � Jasne. � A co do tych tajemnic, to wiesz sama, �e nie o wszystkim nale�y m�wi�. Nawet komu� najbli�szemu. � Ale ja czasem chcia�abym wiedzie� wi�cej ni� wiem. Nie z ciekawo�ci. Po prostu nie znosz� tego ci�g�ego ukrywania, p�s��wek, niezrozumia�ych telefon�w, tego ca�ego twojego biznesu. � Dobra, dobra � uci�� szorstko. � Rozklei�a� si� dzi�. � Nie. Tylko, je�li jestem ci naprawd� bliska, to nie mog� tak �y� na uboczu, poza twoimi sprawami. � Jola � skarci� j� � po co to przem�wienie? Wa�ne, �e mamy szmal i to niez�y, na nic ci nie �a�uj�, mieszkamy ca�kiem fajnie, jak chcesz si� podoba�, to ci nie zabraniam, id� z tob� dok�d chcesz, czego jeszcze potrzebujesz? � Spokoju. I tego... no, �ebym si� nie ba�a czy wr�cisz w nocy albo, czy b�dziesz w domu, kiedy ja tu wracam... � Dobrze, dobrze � ucisza� j� poca�unkiem. � Macierzy�ska troska o mnie, tak? No wi�c, mamusiu, nie martw si�, wszystko gra. Zawsze wracam. A jak przyjdzie pora, to powiem ci wi�cej. Czasem te� my�l�, �e mo�esz mi pom�c, przyda� si�... � Chc� ci by� bliska, najbli�sza � odpowiedzia�a przysuwaj�c si�, ale tym razem Marek zatrzyma� j� ruchem d�oni. � Dobra, Jolciu, ju� raz by�o, drugi raz b�dzie jak wr�c�. I jak ty wr�cisz od mamy. P�no, czas na mnie. � Nie podrzucisz mnie? � spyta�a nieco rozczarowana. � Ju� nie zd��� � odpar� zza drzwi �azienki. � Wiesz, �e si� nie lubi� sp�nia�. We� taks�wk�, z powrotem te� przyjed� taks�wk�. Kiedy wr�cisz? 6 � Nie wiem! � odkrzykn�a � mo�e nawet zanocuj� u mamy. Nie lubi� nocnych w�dr�wek przez Tr�jmiasto. Nawet taks�wk�. � Dobra � zgodzi� si� wychodz�c z �azienki i doci�gaj�c krawat. � Masz racj�, w�r�d taksiarzy te� zdarzaj� si� oprychy, chocia� tobie by chyba nie dali rady... Jola nie odpowiedzia�a, tylko wesz�a do �azienki. Przez drzwi us�ysza�a jego �to cze��, pozdr�w mam�, a potem trzask zamykaj�cych si� drzwi. Umy�a si�, przebra�a, zrobi�a makija� i tak�e wysz�a, starannie sprawdzaj�c czy dobrze zamkn�a wszystkie trzy zamki. Post�j by� niedaleko, wi�c wsiad�a do pierwszej taks�wki i rzuci�a kr�tko: � Na Przymorze. Taks�wkarz spojrza� na ni� w lusterku, w��czy� taksometr i ruszy�. 2 Na jej widok Zo�ka ucieszy�a si� i powita�a j� serdecznie. Jolka zauwa�y�a jednak u niej pewn� pow�ci�gliwo��. Pomy�la�a, �e mo�e matka ma �al za to, �e tak rzadko j� odwiedza. Lubi�a tu przychodzi�, cho� nie robi�a tego cz�sto. Podoba�o jej si� niewielkie mieszkanko, zawsze czyste, starannie utrzymane, nie�le urz�dzone. Dwa niedu�e pokoje z kuchni� i �azienk� by�y nieco za ciasne, kiedy mieszka�y tu obie, ale dla samej matki wystarcza�y w zupe�no�ci. Jolka wiedzia�a, �e matka nie jest taka samotna, ma bliskiego jej cz�owieka, z kt�rym �yje od wielu lat, cho� nigdy nie zamieszkali razem. On by� znanym, cenionym lekarzem, chirurgiem, Zo�ka od wielu lat pracowa�a tam jako prze�o�ona piel�gniarek. Dosz�a do tej pozycji, poczynaj�c od salowej, a lata praktyki sprawi�y, �e cieszy�a si� uznaniem i szacunkiem prze�o�onych i sympati� pacjent�w. Na nocnych dy�urach zbli�yli si� do siebie. Potem ta przygoda zamieni�a si� w przyja��, a� wreszcie sta�a si� trwa�ym zwi�zkiem, w kt�rym �yli mieszkaj�c osobno. Wprawdzie on chcia� si� dla niej rozwie��, lecz Zo�ka nigdy o tym nie chcia�a s�ysze� i twierdzi�a, �e dobrze jej tak w�a�nie, kiedy mo�e mie� kogo� bliskiego, kochanego, ale zarazem zachowa� swobod� i niezale�no��. By�o jeszcze inne, dalekie ju� dzi� t�o tej decyzji, ale ma�o kto o tym wiedzia�, bo sprawy, kt�re wp�ywa�y na postanowienie Zo�ki, odesz�y w przesz�o��, licz�c� ponad trzydzie�ci lat. Nie wiedzia�a o tych sprawach tak�e Jolka, kt�ra zawsze pami�ta�a matk� tylko jako piel�gniark�, osob� troskliw�, energiczn�, zaradn� i nie powracaj�c� do wspomnie� z wczesnej m�odo�ci. Niemal nie zna�a te� Jolka swojego ojca. Kostka, kt�ry w jej �yciu pojawi� si� dwa czy trzy razy. Matka o nim m�wi� nie chcia�a. Dziewczyna wiedzia�a, �e jest to cz�owiek, z kt�rego nie mo�e by� dumna. Owszem, pami�ta�a go, ale milczenie matki na jego temat, jaka� nieuchwytna atmosfera wstydliwej tajemniczo�ci nie pozwala�y jej pyta�, kim naprawd� by� ten Kostek, co znaczy� w �yciu Zo�ki, dlaczego nie zosta� jej legalnym m�em a pozosta� tylko ojcem Jolki, nosz�cej zreszt� nazwisko matki. Matka sama j� wychowywa�a, posy�a�a do szko�y, namawia�a do uko�czenia Technikum Gastronomicznego. Z matk� mieszka�a sporo lat, nawet gdy ju� pracowa�a jako kelnerka w sopockiej restauracji. Matka te� z rezerw� patrzy�a na jej zwi�zek z Markiem, ale nie protestowa�a, gdy Jolka przeprowadzi�a si� do niego. C�rka wtedy by�a ju� bardzo doros�a i Zo�ka uzna�a jej prawo do samodzielnych decyzji. Ale zawsze widywa�y si� ch�tnie, mia�y sobie wiele do powiedzenia, istnia�a mi�dzy nimi bliska, nawet serdeczna wi�, cho� czasem nie widywa�y si� po kilka tygodni... Uca�owa�y si� i matka zauwa�y�a: � Nie�le wygl�dasz. Dawno ci� nie widzia�am... � Jolka wyczu�a odrobin� sztuczno�ci w tym powitaniu. � Co� nie tak, mamo? Je�li przysz�am nie w por�, to... � Nie zawracaj g�owy � ofukn�a j� niezbyt szczerze Zo�ka. � Zawsze jeste� w por�, tylko wiesz... � Widz�, gdzie� si� wybierasz? 7 � Tak. Edward przyjdzie po mnie. Um�wili�my si� do kina, potem na kolacj�. Rzadko razem wychodzimy, rozumiesz... � Ale� mamo! � roze�mia�a si� Jolka. � Nie t�umacz si�. Wpad�am niespodziewanie, moja wina, mog�am zadzwoni� i uprzedzi�. Ale tak si� z�o�y�o, �e Marek ma swoje sprawy i mam pusty wiecz�r, a nie chcia�am zosta� w domu sama. Nie martw si�, zaraz si� wynosz�... � Zwariowa�a�? � zaprotestowa�a matka. � Masz tu zawsze dom. Do tego kina chyba p�jd�, bo nie chc� sprawi� Edkowi zawodu, ale zaraz potem wracam i zjemy razem kolacj�. Mo�e on te� zostanie, chyba, �e masz jakie� sprawy, o kt�rych nie powinien wiedzie�. � Ale� nie � zaprzeczy�a Jolka. � Tak, zwyczajnie przysz�am, bo ci� dawno nie widzia�am. Zaraz sobie id�, nie b�d� ci burzy�a planu na wiecz�r. � Jolciu � matka obj�a j� i przytuli�a. � Wiesz, jak si� zawsze ciesz�, kiedy przychodzisz. Zosta�. Wr�cimy po dw�ch godzinach, potem on p�jdzie, a my sobie posiedzimy, pogadamy, no, dobrze? � Fajno � skin�a g�ow� Jolka. Propozycja by�a jej na r�k�. Nie wiedzia�a dok�adnie dlaczego, ale nie chcia�a by� dzi� wieczorem sama w domu Marka. Tu jako� czu�a si� bezpieczniej. Nie umia�aby tego wyt�umaczy�, ale �w l�k, o kt�rym wspomnia�a Markowi, nie opuszcza� jej, by� irracjonalny, nie mia� �adnych podstaw, nic z�ego si� nie dzia�o, a jednak tkwi� w niej i potrzebowa�a towarzystwa, czyjej� blisko�ci, rozmowy, poczucia bezpiecze�stwa. � Zanocujesz? � zapyta�a jeszcze matka. � Mog�. Marek nie m�wi�, kiedy wr�ci, zreszt� zobaczymy. Zo�ka w tym czasie ju� ko�czy�a przygotowania do wyj�cia. Jolka siad�a i pal�c papierosa obserwowa�a matk� kr�c�c� si� po mieszkaniu. Zn�w stwierdzi�a, �e odczuwa podziw dla niej. Zo�ka, cho� dawno przekroczy�a pi��dziesi�tk�, ci�gle by�a kobiet� atrakcyjn�, nie wygl�daj�c� na swoje lata. Figur� mia�a niemal doskona��, ani �ladu t�uszczu na biodrach, tali� jak osa, sk�r� g�adk�, lekko �niad�, a w�osy bujne, kasztanowe leciutko tylko przypr�szone na skroniach siwizn�, kt�r� zreszt� do�� dobrze maskowa�y p�ukanki zio�owe. Za oknem zapad� wczesnojesienny zmrok. Dochodzi�a si�dma. Jeszcze wida� by�o czubki drzew rosn�cych pod blokami, za nimi jarzy�o si� czerwonawe niebo, jakby poza wzg�rzami morenowymi p�on�� daleki ogie�. Przez uchylone okno nie dobiega� �aden powiew, powietrze by�o spokojne, dzie� zamiera� �agodnie i niedostrzegalnie przechodzi� w wiecz�r. Gotowa do wyj�cia Zo�ka usiad�a na kanapie obok c�rki, stawiaj�c dwie szklaneczki soku pomara�czowego. Spojrza�a na zegarek i stwierdzi�a: � Jeszcze troch�, idziemy na �sm�. No, co u ciebie? � W porz�dku. Wszystko dobrze. � �adnych problem�w? � Absolutnie. � I naprawd� przysz�a� tylko tak, po prostu mnie odwiedzi�? � Przecie� m�wi�am. � Dobrze. Wiesz, �e zawsze mnie to cieszy. Ale wiem, �e jak d�ugo nie przychodzisz, to rzeczywi�cie nie masz problem�w. � No w�a�nie, d�ugo nie by�am u ciebie. � Ale przysz�a�. No, ale skoro m�wisz, �e wszystko dobrze, to nie ma co szuka� dziury w ca�ym. Ciesz� si�. Zosta� na noc, dobrze? � Chyba zostan�. Milcza�y przez jaki� czas. Zo�ka wzi�a od c�rki papierosa i cho� pali�a rzadko, bez specjalnej przyjemno�ci, to teraz poczu�a, �e potrzebny jest jej haust dymu tytoniowego. Mimo zapewnie� c�rki, czu�a, �e co� si� za t� niespodziewan� wizyt� kryje. Nie chcia�a teraz naciska� Jolki zbyt mocno, uzna�a, �e b�d� mia�y dosy� czasu na rozmow�, gdy wr�ci. Czu�a pod�wiadomie jednak, �e c�rka ma jakie� k�opoty. 8 Dzwonek do drzwi przerwa� jej rozmy�lania. Obydwie odczu�y pewn� ulg�, bo milcza�y d�u�sz� chwil� i zaczyna�o to im ci��y�. Wszed� szczup�y, wysoki pan o prezencji profesora z ameryka�skich film�w. W�osy mia� nieco szpakowate, kr�tko przyci�te, okulary w z�otej oprawie, szary garnitur nienagannie skrojony i wyprasowany, buty l�ni�ce od pasty kiwi, w�skie d�onie o d�ugich, niemal kobiecych palcach. Jolka zna�a go, zawsze jej okazywa� �yczliwe zainteresowanie, nawet sympati�, a jednak czu�a si� w jego towarzystwie onie�mielona. Dla niej by� to cz�owiek z innego �wiata. Nie z takiego, w kt�rym �y�a razem z Markiem, nie z kawiarni czy nocnych lokali, a raczej w�a�nie z film�w o biznesmenach, intelektualistach i w og�le ludziach, kt�rym si� powiod�o. Ale by�a rada, �e matka w�a�nie z nim si� zwi�za�a. Wiedzia�a, �e darzy j� uczuciem, jest do niej bardzo przywi�zany, a tak�e zapewnia jej dobrobyt, bo z piel�gniarskiej pensji nie mog�aby �y� tak swobodnie i mie� tak dobrze urz�dzonego, samodzielnego mieszkania, w dodatku wykupionego na w�asno��. Wiedzia�a te�, �e matka czuje si� z nim szcz�liwa i nigdy nie docieka�a, czemu w�a�ciwie nie s� na sta�e razem. Zreszt� nie by�o to najwa�niejsze, sama przecie� �y�a z Markiem bez �adnych zobowi�za�, a jednak ��czy�o ich wsp�lne mieszkanie, ��ko, wiele zainteresowa� i w�a�ciwie gdyby nie te jego tajemnicze sprawy, do kt�rych jej nie dopuszcza�, uzna�aby swoje wsp�ycie z nim za w pe�ni szcz�liwe. � O, dobry wiecz�r! � powita� j� doktor, lekko zaskoczony tym, �e Zo�ka nie jest sama. Gospodyni pospieszy�a z wyja�nieniem: � Jola przysz�a niespodziewanie, ale to nic, idziemy do kina, potem... � Potem p�jdziecie na kolacj�, jak zaplanowali�cie � wpad�a jej w s�owo c�rka. � Nie ma powodu �eby�cie sobie psuli wiecz�r. Chcia�am odej�� � wyja�ni�a Edwardowi � ale mama nalega�a abym zosta�a. Mam czas, poczekam na ni�. Nie musicie si� spieszy�, przecie� nie jestem tu go�ciem, poradz� sobie... � No dobrze � zgodzi�a si� Zo�ka wyra�nie rada, �e mimo wizyty c�rki, ich plany nie zostan� zak��cone. Cieszy�a si� na ten wsp�lny wiecz�r z Edwardem, mia�a ochot� i na kino i na kolacj� w dobrej restauracji, bo lubi�a takie wypady, a nie urz�dzali ich zbyt cz�sto. � To wobec tego rozgo�� si�. Jedzenie jest w lod�wce, nawet je�li masz ochot� na drinka, to wiesz, gdzie jest. Kanap� sobie przygotuj, zreszt� co ci b�d� m�wi�a, znasz mieszkanie, wszystko wiesz, jeste� u siebie. � Jasne. Bawcie si� dobrze. Wyszli i po chwili us�ysza�a pod oknem warkot silnika Edwardowego BMW. 3 Po ostatnim rozlaniu w butelce pokaza�o si� dno. Wanda nala�a do szklaneczek wody mineralnej, gospodarz kieliszek uni�s� do g�ry: � No, Kostek, twoje, za udany start! � Kostek u�miechn�� si� i stukn�� kieliszkiem w kieliszek gospodarza, potem jego kobiety. Wypili. Si�gn�� do p�miska po plasterek bekonu, zjad�, popi� wod�. � Nie wierz� w udany start � powiedzia�. � Ju� mi nic nie wyjdzie... � Co si� �amiesz? � zaprotestowa� gospodarz. � Ty, zawsze taki chojrak? Kostek, teraz jest inne �ycie, mo�liwo�ci takie, �e tylko �apa� okazje... � Nie, Gruby � pokr�ci� g�ow� Kostek. � Dla mnie to inny �wiat, ni� ten sprzed kicia. Nie masz poj�cia, co to jest tyle lat przerwy. Nie b�d� umia� teraz si� urz�dzi�, stary, to nie m�j �wiat. � Gadanie � mrukn�a Wanda. � A ty si� nie wtr�caj � ofukn�� j� gospodarz. � Lepiej zr�b herbaty... � Dobrze, dobrze � podnios�a si� niech�tnie i pow�drowa�a przez du��, niechlujn� barakow� izb� do pseudokuchni. Kostek popatrzy� za ni�, kiwn�� si� na krze�le i powiedzia�: 9 � M�j Bo�e, Gruby, jakby mi kto� powiedzia�, �e tyle lat z ni� wytrzymasz, to bym go wzi�� za wariata. Ile to? Dwadzie�cia? Trzydzie�ci? � Nie licz� lat � burkn�� gospodarz. � A do wszystkiego mo�na si� przyzwyczai�. � Wbrew temu, jak go nazywa� Kostek, nie by� gruby. Niski, nalany, o niezdrowej cerze, kiedy� by� oty�y, ale teraz sprawia� wra�enie worka ze starej sk�ry, z kt�rego wypuszczono znaczn� cz�� powietrza. Tylko oczy mia� bystre i cho� wypi� tyle, co jego go��, trzyma� si� ca�kiem dobrze. � Zawsze j� traktowa�e� jak �cierk� � otwarcie powiedzia� Kostek. � Bo by�a i jest �cierk� � beznami�tnie odpar� Gruby. � Ale moj� �cierk�. Przejecha�y j� za�ogi wszystkich armator�w �wiata, ale zawsze mnie oddawa�a grosz. Jak mi si� �le dzia�o, to warowa�a przy mnie jak suka. To co, teraz, kiedy nie znajdzie amatora nawet najbardziej pijanego, mam j� wygoni�? Zreszt� mam w tym sw�j interes. Przydaje mi si�. Czasami kantoru popilnuje, w domu wszystko zrobi. Flejtuch jest, to fakt, ale co tam, czasem co� ugotuje, herbat� zaparzy a i wypi� mam z kim, je�li �aden kumpel si� nie zjawi. A kumple, wiesz Kostek, ju� si� ma�o kiedy pokazuj�. Inna gwardia, inne interesy, inni kumple. Zreszt� nie mam kumpli. � Ale masz kantorek, sam m�wi�e� � zauwa�y� Kostek. � Iii, zawracanie g�owy � machn�� r�k� Gruby. � Drewniana buda na targowisku. Tyle mojego, co wyko�uj� na kursach ruskich, bo oni si� nie zawsze kapuj� i przelicznik na ruble maj� niesamowity. Ale w og�le to, co mo�na zarobi�, jak na dolarze masz pi��dziesi�tk�, najwy�ej st�w�, a obr�t dzienny sto, no, najwy�ej trzysta dolc�w? Grosze m�wi� ci Kostek, bida z n�dz� i w dodatku konkurencja, wielki biznes bankowy, a jeszcze dola dla ochroniarzy. Szkoda gada�, to nie to, co kiedy�, jak by�o przebicie na dolcu dwie, trzy st�wy, mia�y one swoj� warto��. Kostek s�ucha�, kiwa� g�ow�, zagryza� z wolna baleronem na przemian z pomidorem. W ko�cu powiedzia�: � Zawsze by�e� kutwa i kr�tacz. Gruby. Znam ci�. Gadasz, owijasz w bawe�n�, p�aczesz �eby tylko si� mnie pozby� i nie pom�c. � Ale, co ja ci mog� pom�c, cz�owieku, ledwo sam na te p� litra zarobi�. I Wandzi trzeba od czasu do czasu sprawi� nowy ciuch. I jeszcze podatek trzeba zap�aci�, bo to teraz legalny interes, wi�c trzeba da� pa�stwu, kurwa, bo jak nie, to ci� zgnoj�. Zobacz, w jakich portkach chodz�, wygl�dam na milionera, no powiedz, wygl�dam? � Gadanie � warkn�� Kostek. � Zawsze by�e� flejtuch, a przyjaciel z ciebie by� jak koziej dupy tr�ba. � To po co� tu przyszed�, prosto z kicia? � rozz�o�ci� si� Gruby. � Bo nie mia�em gdzie. Jaki jeste�, taki jeste�, ale kielicha jednak postawi�e�. Po dwunastu latach, wiesz jak to smakuje? � I idzie do g�owy � wtr�ci�a Wanda, nios�c herbat� � uwa�aj, Kostu�, bo si� zalejesz, narozrabiasz i znowu ci� przymkn�. � Na noc, to mo�e by i by�o dobrze � mrukn��. Popatrzy�a na niego z lito�ci�. Zna�a go tyle lat, pami�ta�a jako ch�opaka, za kt�rym posz�yby wszystkie mewki z Nowego Portu. I wszystkie zazdro�ci�y Zo�ce, �e go mia�a. Ale zaraz przypomnia�a sobie, jakie s�odkie �ycie mia�a z nim Zo�ka, jak szarpa�a si� sama, bo albo go nie by�o, albo siedzia� w pudle. Wybi�a si�, by�a najlepsza, fakt, ale nie dzi�ki niemu. Po prostu mia�a szcz�cie. I figur�. I fart do ch�op�w... Otrz�sn�a si� z tych wspomnie� i postawi�a przed nimi szklanki z herbat�. � Napij si�. Kostek � powiedzia�a mi�kko. � Dobrze ci zrobi, chandra przejdzie i wszystko b�dzie okej. _ Chandra mi przejdzie, jak jeszcze strzelimy po jednym � odpar� Kostek. � Nie ma ju� � Gruby uni�s� butelk� i pokaza�, �e jest pusta. 10 � To powiedz jej, �eby przynios�a � upiera� si� Kostek. � Nigdzie nie p�jd�, macie dosy� � powiedzia�a Wanda, rozz�oszczona takim obrotem sprawy. � Kto ma do��, ja? � zdziwi� si� Kostek niemal �agodnie. Oboje gospodarze wiedzieli, �e taki ton przybiera zawsze wtedy, gdy ma zamiar wszcz�� awantur�. Gruby po�o�y� mu r�k� na ramieniu i powiedzia� spokojnie: � Dobra, Kostek, napili�my si�, wi�cej nie ma i nie b�dzie. Nie r�b draki, bo to nie ma sensu. Chocia� m�wisz, �e jestem szmaciarz nie kumpel, to ci� mog� przenocowa�, je�li nie masz, gdzie si� podzia�, ale gorza�y wi�cej nie b�dzie. Ju� nie mam takiej kondycji jak dawniej, a nie chc� �eby mnie odwie�li karetk� reanimacyjn�. Kostek popatrzy� na niego uwa�nie, szarpn�� ramieniem, zrzucaj�c r�k� Grubego i powiedzia� ostro: � Nie, to nie, pies ci� tr�ca�. J� te�. � Dobra, Kostek, � Gruby nie dawa� si� sprowokowa�. � Chcesz tu przenocowa�? � Mam was w dupie. � No i dobrze � powiedzia�a ze z�o�ci� Wanda. � Zawsze by�e� hardy palant i taki zosta�e�. Zje�d�aj, bo zaczynasz mi dzia�a� na nerwy. � Ona tak�e sporo wypi�a i zachowanie Kostka wprawi�o j� w irytacj�. Gruby jeszcze �agodzi�: � Gdzie p�jdziesz? Zosta�, jak chcesz, tylko nie r�b draki. Rano wszystko zawsze jest �adniejsze. P�jdziesz gdzie�, wdasz si� w jak�� drak� i zn�w ci� wsadz� na par� lat. No jak, zostaniesz? � Daj mu spok�j, niech idzie do diab�a! � piekli�a si� Wanda. � Jak zostanie i to jeszcze ciebie dziabnie jak tamtego faceta i zn�w dostanie dwana�cie lat. Kostek �ypn�� na ni� w�ciekle, ale pohamowa� wybuch. Odpowiedzia� tylko: � Za ciebie to bym nawet roku nie dosta�. Id�, pies wam mord� liza�! � Wsta�, lekko si� zachwia�, ale zaraz si� wyprostowa� i ruszy� ku drzwiom. � Czekaj, Kostek, czekaj � Gruby ruszy� za nim. Pogrzeba� w kieszeni, wyj�� zwitek banknot�w i wcisn�� kilka Kostkowi do gar�ci. � We�, pewnie jeste� go�y. Tylko nie chlej, a za�atw sobie jak�� bezpieczn� met�. � Dobra, dobra, nie b�d� taki mi�osierny � mamrota� nieco udobruchany Kostek. � A mo�e jednak zostaniesz � nalega� Gruby. � Gdzie p�jdziesz, nie masz przecie� nikogo, po tylu latach. Rano pomy�limy, co� ci si� za�atwi... � Jak to, nie mam nikogo? � Kostek wyprostowa� si� i za�mia� nieszczerze. � Przecie�, Zo�ka to jak �ona. I c�rk� z ni� mam. Czy to nie rodzina? Jest �ona, jest c�rka, jest chata, mam gdzie i��, no nie? � Kostek, na lito�� bosk�! � krzykn�� przestraszony Gruby. Ale Wanda, z�a ju� na dobre i gdzie�, w g��bi serca rozgoryczona tym, �e ci�gle jeszcze pami�ta� o tamtej i do niej ci�gn��, wrzasn�a: � Zostaw go, do cholery! Niech robi, co chce! P�jdzie tam, to zobaczy, co go czeka i jak go przyjmie teraz ta jego � o n a ... � Zobaczymy � odpar� spokojnie Kostek i wyszed�, trzasn�wszy drzwiami a� zadr�a� stary barak, pami�taj�cy przedwojenne czasy. Gruby pokr�ci� g�ow� i bez specjalnego gniewu powiedzia� do Wandy: � Ale� z ciebie zo�za, wiesz jak on tam mo�e narozrabia�? � G�wno mnie to obchodzi. A ty by� si� jeszcze nad nim litowa�. � Zawsze to stary kumpel � mrukn�� Gruby. � On by ci� sprzeda� bez wyrzut�w sumienia � warkn�a. � Poszed� i dobrze, b�dzie troch� spokoju. A ty, jak chcesz si� jeszcze napi�, to mo�e co� znajd�. � Zawsze by�a� niez�a � powiedzia� Gruby, obejmuj�c j� niezgrabnie. � Nie wiedzia�em, �e jeszcze jeste� o ni� zazdrosna... � Id� do cholery � odepchn�a go i posz�a do kuchni, gdzie mia�a jeszcze schowane p� litra. Bardzo chcia�a si� jeszcze napi�. 11 4 Wyprowadzi� samoch�d z gara�u i wolno ruszy� w d� zadrzewion� ulic�. Wok� by�o spokojnie i cicho. Wille stoj�ce w uliczkach g�rnego Sopotu zdawa�y si� senne i puste, tylko w niekt�rych mieszka�cy ju� zapalali �wiat�a. Spojrza� w lusterko wsteczne i upewniwszy si�, �e w pobli�u nie wida� �adnego samochodu, nieco przyspieszy�, przeci�� ulic� z pierwsze�stwem przejazdu, zatrzyma� si� na skrzy�owaniu, co zn�w by�o okazj� do zbadania, czy nikt go nie obserwuje. G��wn� ulic� pojecha� w lewo, w stron� Gdyni, potem, za wiaduktem skr�ci� w prawo i ju� niemal pewny, �e nie ma �ogona� sun�� dalej w stron� Grand Hotelu. Z rzadka mija�y go samochody, jad�ce w przeciwnym kierunku. Sezon urlopowy w Sopocie dawno min��. W mie�cie by�o pustawo, szczeg�lnie o tej porze, kiedy ruch dzienny zamiera�, a nocne �ycie jeszcze si� nie rozpocz�o. Tylko w parku po lewej stronie drogi spacerowali w�a�ciciele piesk�w, a z pawilonu w �azienkach P�nocnych dolatywa� przez otwarte okno g�o�ny �omot m�odzie�owej muzyki. Przed kortami tenisowymi zmniejszy� szybko�� do minimum, raz jeszcze popatrzy� w lusterka, i za will� ZAIKS-u dosy� ostro skr�ci� w nast�pn�, w�sk�, ciemnaw� uliczk�. Z daleka zobaczy� sylwetk� cz�owieka wolno id�cego brzegiem w�skiego chodnika. Podjecha� do niego od ty�u, zahamowa� i przechylaj�c si� w prawo otworzy� drzwiczki, nie zatrzymuj�c samochodu. M�czyzna zwinnie wskoczy� na siedzenie. Trzasn�y drzwiczki i w�z ruszy� z rosn�c� szybko�ci�. Na ostrym zakr�cie zapiszcza� oponami. Zakr�t w prawo, jeszcze raz w prawo, potem prosto, na pe�nej ju� szybko�ci przelecia� tu� przed zmieniaj�cymi si� ko�o mola �wiat�ami dla pieszych tak, �e nawet, je�li kto� jecha� za nim, to nie m�g� zd��y� przed zapaleniem si� czerwonego sygna�u. Wyskoczy� na szerok� ulic� prowadz�c� do Gda�ska, potem na rondzie skr�ci� w prawo i po chwili zag��bi� si� w do�� w�sk� le�n� drog� biegn�c� przez wzg�rza poza miastem. Przez ca�y czas nie zamienili ani s�owa. M�czyzna w ciemnej wiatr�wce i czapeczce z d�ugim daszkiem siedzia� milcz�cy i oboj�tny. Jazda le�n� drog� trwa�a kilkana�cie minut. Potem Marek wydosta� si� na szos� w kierunku Chwaszczyna, a po przeci�ciu biegn�cej poza Tr�jmiastem obwodnicy skr�ci� w lewo, potem jeszcze raz w lewo a� wreszcie pocz�� zje�d�a� w d� drog� do Gda�ska. Tu, w pewnym momencie zjecha� z asfaltowej szosy i zag��bi� si� w w�sk� dr�k� zadrzewionego terenu, na kt�rym wida� by�o w g�stniej�cym mroku ma�e domki. By� to teren ogr�dk�w dzia�kowych, pustych o tej porze, cho� w ci�gu dnia pe�nych krz�taj�cych si� pracowicie w�a�cicieli. Pokonawszy labirynt w�skich uliczek i dr�ek mi�dzy ogrodowymi starannie utrzymanymi dzia�kami, Marek zatrzyma� samoch�d w odleg�ym od g��wnej drogi zakamarku. Wysiad�, otworzy� metalow� furtk�, potem bram�, wprowadzi� w�z i ustawi� go poza domkiem tak, �e z uliczki by� niewidoczny. � No, jeste�my � to by�y jego pierwsze s�owa od momentu zabrania pasa�era. � Chod�my. Ruszy� przodem, otworzy� drzwi domku i zapali� �wiat�o. Marek szczelnie zas�oni� okna, zamiast g�rnego �wiat�a zapali� ma�� lampk� w k�ciku i zaprosi� go�cia: � Siadaj, napijesz si� czego�? � Nie, daj spok�j. Te� jestem wozem. Zaj�li miejsce przy niskim stoliku. Siedz�c naprzeciwko siebie przez jaki� czas patrzyli na siebie w milczeniu. Domek okaza� si� ca�kiem przestronny i dobrze urz�dzony. Wi�kszo�� powierzchni zajmowa� du�y, wy�o�ony surowymi deskami pok�j z jednym oknem wychodz�cym na uliczk�, kt�r� przyjechali. W oknie by�y za�o�one solidne kraty, a grube zas�ony, teraz zaci�gni�te, sprawia�y, �e z zewn�trz nie mo�na by�o stwierdzi�, czy kto� jest w �rodku. Pod �cian� sta� bufet z wmontowan� lod�wk�, przy drugiej �cianie sta� do�� szeroki tapczan, przy trzeciej stolik z czterema wygodnymi krzes�ami. Telewizor, radio, wideo, elektryczny piec olejowy 12 �wiadczy�y, �e gospodarz bywa tutaj w r�nych porach roku i sp�dza sporo czasu, a tak�e noce. Na bufecie sta� aparat telefoniczny, co w tym dzia�kowym osiedlu by�o wielk� rzadko�ci�. Teraz zamkni�te drzwi prowadzi�y do kuchni i �azienki. Z kuchni te� by�o drugie wyj�cie z domku, na ty�y, sk�d mo�na by�o wydosta� si� inn� drog� ni� ta, kt�r� przyjechali. � No wi�c? � zapyta� go��. � Co to za alarm? � Spokojnie � odpar� Marek. � Nie ma co si� spieszy�, musimy porz�dnie pogada�. Mo�e jednak co� �ykniemy, przecie� ci nic nie zrobi�. � Nie. Nie chc� si� t�umaczy� i legitymowa�. Po co zostawia� �lady? Ciebie mam tego uczy�? � W porz�dku � roze�mia� si� Marek i pocz�stowawszy go�cia, zapali� papierosa. � Nawet nie zapalisz? Dobra, dobra, �adnych �lad�w, wiem... � Za du�o m�wisz o niczym. Lepiej od razu m�w o co chodzi, wol� tu by� jak najkr�cej. Co masz za spraw�? � Sprawy � sprostowa� Marek i zdusiwszy niedopa�ek pochyli� si� nad sto�em. � Potrzebuj� wi�cej informacji. I lepszego zabezpieczenia. Go�� odsun�� si�, jakby razi� go oddech Marka. Twardo patrz�c mu w oczy, powiedzia�: � S�uchaj, stary, sam wiesz, w co gram z tob�. Jeden nieostro�ny ruch, jedna najmniejsza poszlaka i le�� do ko�ca �ycia. Dobrze o tym wiesz. Robi� dla ciebie co mog�, ale wi�cej nie mog�. � Jasiu � �agodnie odpowiedzia� Marek � um�wmy si�, �e nie b�dziemy si� zachowywali jak smarkacze, dobra? Robisz, bo musisz, przecie� to wiesz... � Bo� mnie zmusi�. Sam nigdy bym na to nie poszed�. � Gadanie � machn�� r�k� Marek. � Znamy si� sto lat i obaj wiemy, jak to jest. Przycisn��em ci�, fakt, ale gdyby� nie chcia�, to znalaz�by� spos�b, �eby si� mnie pozby�. Robi�e� to z innymi, zrobi�by� i ze mn�. � Mam teraz mniejsze mo�liwo�ci. � To nie stare czasy, teraz nadz�r jest ostry, patrz� cz�owiekowi na r�ce, nie pozwalaj� zapomnie�, �e jest ze �starego portfela�, i cho� zweryfikowali, to w ka�dej chwili mog� si� ze mn� po�egna�. Mam ci to t�umaczy�? � Tym bardziej staraj si�, �eby jak najwi�cej za�apa� szmalu, to b�dziesz mia� potem z czego �y� � cynicznie odpar� Marek. � �atwo ci m�wi�. Wymagania masz coraz wi�ksze, a mnie coraz trudniej je spe�ni�. � Nic za darmo, Jasiu � przypomnia� Marek. � Ty mi dajesz to, czego potrzebuj�, ja ci p�ac� i to nie�le chyba, co? A mo�e masz ma�o? � Zawsze przyda si� wi�cej � teraz go�� lekko si� u�miechn��. � Tym bardziej �e sam m�wisz, �eby si� spieszy� i �apa�, co si� da... � Jednak nalej� po jednym � zdecydowa� Marek. � Leciutkim, �eby nie zaszumia�o... Wsta�, podszed� do bufetu, nala� do wysokich szklanek nieco ginu, dola� wermutu, z lod�wki wyj�� po dwie kostki lodu i postawi� napoje na stole. � Twoje zdrowie, Jasiu, za powodzenie � stukn�� swoj� szklank� o brzeg szklanki go�cia i obaj napili si� po ma�ym �yku. � No wi�c? � go�� patrzy� czujnie na Marka. A ten zapali� ponownie, zaci�gn�� si� g��boko i powiedzia�: � Trzeba rozkr�ca� interesy, Jasiu, trzeba i�� naprz�d. Kto stoi w miejscu, ten si� cofa. � Nie pieprz bana��w. M�w�e, o co idzie? � Jasiu � ton Marka by� �agodny, przyjacielski. � Musisz wiedzie�, �e ju� mi nie wystarczy to, co dajesz. Nie wystarczy cynk, na kogo zbieracie materia�y, kogo macie na oku, dla kogo szykuje pud�o prokurator, albo kiedy b�d� przetrz�sali teren, �eby znale�� par� starych wrak�w samochodowych, kt�re komu� tam zgin�y. 13 � Marek � go�� zmarszczy� brwi � wiesz, �e robi� wi�cej. Dzi�ki mnie to i ludzie maj� spok�j, ode mnie masz papiery, jakich potrzebujesz, nie jednego z twoich wyci�gn��em z pud�a, a i ciebie od niego uchroni�em, mo�e nie? � Nie przecz�. Chocia� co do mnie, to pewnie si� przechwalasz, �eby mi zaimponowa� albo wywo�a� wdzi�czno��. Ale pami�taj, co za to masz. � No dobra, dajmy spok�j. Robi� dla ciebie to, co robi�. Co chcesz jeszcze? � Rozkr�cam nowy, du�y interes. Inicjatywa teraz potrzebna, sam wiesz. � Zn�w pieprzysz, zamiast m�wi� konkretnie � zirytowa� si� go��. � Dobra, wi�c ci powiem jasno. Ta historia ze sklepikarzami, kt�rzy p�ac� za ochron�, to ma�a rzecz. Cieszy, ale ledwo wyrabiam na siebie, ch�opak�w, a i na ciebie te�, Jasiu. � I na Jolk� � z�o�liwie zauwa�y� go��. � Jolk� zostaw � warkn�� Marek. � Ona jest wkalkulowana w moje dochody. Mo�e kiedy� j� w��cz� g��biej, to wtedy te� b�dziemy liczyli dol� dla niej. A w og�le, to zostaw j� raz na zawsze. I matk� te�. � Do matki teraz nic nie mamy. Co by�o, to by�o, du�o lat temu, teraz pracuje, �yje spokojnie, ma przyzwoitego faceta, wszystko gra. Ale Jolka jeszcze ma przysz�o��, zw�aszcza przy tobie. � Daj spok�j, Jasiu, bo si� naprawd� zdenerwuj�. S�uchaj lepiej, zamiast tyle gada�. Poci�gn�li po �yku koktajlu a Marek m�wi� dalej: � Samochody w skali lokalnej to te� nie za wielka sprawa. Trafi� si� facet, kt�ry chce hurtowo i za granic�. � Co? � zdumia� si� go��. � To mo�e zam�wi na �eraniu. � Dowcipny jeste�, Jasiu � roze�mia� si� Marek. � Wa�ka chce wozy pierwszej klasy. Mercedesy, volvo, BMW, audi, volkswageny, no, w ostateczno�ci ople. Jak si� trafi peugeot albo renault, to te� we�mie. � Rolls royce�w i jaguar�w nie chce? � ironizowa� go��. Marek m�wi� dalej, wyra�nie rozgrzewaj�c si� my�l� o nowym interesie. � Jak si� jaki trafi, to na pewno te� we�mie. � Du�e zapotrzebowanie. � W kraju takich woz�w dla niego nie wystarczy. � Co si� da wzi�� z kraju, to we�miemy. � Ale tak planuj�, �eby g��wne �r�d�o by�o na Zachodzie. Niemcy maj� za du�o woz�w. Austriacy te�. Francuzom te� mo�na, co� nieco� wyj��. Tam nie ma prawie granic, wi�c byle doprowadzi� do naszej kochanej Odry. Tu ju� nas nie dosi�gn�, w�a�ciciel nie straci, a firmy ubezpieczeniowe s� bogate, nie musz� ich �a�owa�. � Wi�c, w czym problem? � Mam ju� prawie zorganizowanych dostawc�w stamt�d � chwali� si� Marek, nie ukrywaj�c zadowolenia. � Mam te� odbiorc�w, ale za nasz� granic� na wschodzie. Ca�y problem, �eby taki w�zek bezpiecznie przejecha� przez Polsk�, od Odry do Bugu. I oczywi�cie przez obie granice. � Co ja tu mog� zrobi�? � Du�o, Jasiu, du�o i licz� na ciebie. � No, wi�c? � Po pierwsze, musisz mi pom�c zabezpieczy� przed waszymi lud�mi ca�� operacj�. I przed zanadto w�cibskimi celnikami, zw�aszcza na wschodzie. � W jaki spos�b? � Jasiu, nie b�d� dzieckiem. Trzeba chroni� takiego �adnego mercedesa, jak b�dzie w�drowa� przez nasz� ojczyzn�. � Mam mu da� patrol drog�wki jako ochron�, �artujesz? � Nie. Masz mi m�wi�, kt�re rejony s� najmniej kontrolowane przez waszych ludzi. W razie wpadki masz wyci�ga� moich ludzi. Papiery b�d� mieli, ale jak nakryj� mojego pilota 14 prowadz�cego trefny w�z, to musisz go pom�c wyci�gn��. Masz da� blankiety rejestracyjne, bo lepiej, �eby wi�kszo�� jecha�a na polskiej rejestracji. Masz wybada� celnik�w i pogranicznik�w, kt�ry jest �mi�kki�, kiedy ma s�u�b�, czy bierze, a je�li twardy, to lepiej przeczeka� a� sko�czy s�u�b�. Masz Jasiu sporo roboty. Sam wiesz, �e przy takiej operacji potrzeba du�o zachodu i musi by� maksymalne bezpiecze�stwo. Ty mi je zapewnisz. Albo jeste� u was szych�, albo nie... � To wszystko? � Nie, Jasiu. Jest jeszcze taki jeden facet, nasz wsp�lny znajomy. M�wi� na niego Cygan, bo jest Cyganem. Trzeba go uziemi�. � Na zawsze? � Nie. Ale postraszy�, wyeliminowa�, bo to du�y konkurent i ma niez�� grup�. Ju� tu mi sprawia sporo k�opot�w, a co b�dzie, jak si� dowie o tym du�ym biznesie i zechce te� si� za to wzi��, albo zacznie mnie rugowa�, a znasz jego metody. � Twoje te� znam. � A ja znam twoje. Na razie sam go troch� wycisz�, ale w razie grubszego zagro�enia z jego strony b�dziesz musia� wkroczy� i raz na zawsze go wyeliminowa�. � Raz na zawsze, to mo�esz ty. Ja mog� na par� lat � chmurnie odpar� go��. � No i dobrze. Starczy. Czy wszystko jasne? � Poza jednym. � No, pytaj, Jasiu. � A co b�dzie, jak si� nie zgodz�? Marek uni�s� brwi i u�miechn�� si� ironicznie: � Jasiu, nie �artuj. Po pierwsze, lubisz fors�, a na tym zarobisz. A po drugie... wypi� odrobin� koktajlu, wsta�, wy��czy� telewizor i w�o�y� kaset� do magnetowidu. Po chwili na ekranie telewizora pojawi�y si� obrazy. Na ta�mie wideo wida� by�o Jana w towarzystwie kobiety. Najpierw przy restauracyjnym stoliku, potem w samochodzie, wreszcie w pokoju. Tu, bez zb�dnych ceregieli pocz�� si� do niej dobiera�. Kobieta s�abo si� broni�a, potem uleg�a. Sceny mi�osne dwojga nagich ludzi by�y wyra�ne, a niejeden producent film�w pornograficznych by si� ich nie powstydzi�. Potem, w tym samym mieszkaniu zosta� ukazany nast�pny seans Jana z inn� kobiet�. Ta kobieta wykazywa�a du�o wi�cej inwencji ni� poprzednia, a i partner nie pozostawa� biernym uczestnikiem spektaklu. � Dosy�, przesta�! � krzykn�� Jan. � Czemu, to przecie� �adne � roze�mia� si� Marek. � Pokaza�em ci drugi raz, �eby przypomnie�. Wiesz, �e szefowie by ci� nie pochwalili za te numery z funkcjonariuszk� i z by�� szefow�. A co by powiedzia�a twoja �ona i c�rka, wolimy obaj nie my�le�, prawda, Jasiu? � Jeste� zimny skurwysyn � powiedzia� przez zaci�ni�te z�by. � Nie zapominaj, �e ty m�g�by� mie� za to �adn� spraw�. Wykorzystanie lokalu i sprz�tu do szanta�u kolegi... � Co mi mog� zrobi� � roze�mia� si� Marek. � Ja ju� w tym interesie nie jestem, mog� mi nadmucha�. Ale ty? Jeste�, i chcesz by� do emerytury, czy nie? A nawet, je�li nie dotrwasz, to grosz ci si� przyda. I teraz, i w przysz�o�ci. Zw�aszcza dobrze ulokowany, a ty wiesz, jak go ulokowa�, nie, Jasiu? Jan milcza� d�ug� chwil�. Wypi� nawet do dna koktajl i zapali� papierosa. W ko�cu powiedzia�: � Dobrze wiesz, �e nie wszystko mog�, du�o spraw jest poza moim zasi�giem... � Wiem, Jasiu, wiem, znam t� robot�. Bior� to pod uwag�. Ale wiem, �e mimo wszystko, masz wielkie mo�liwo�ci, masz koleg�w tu i tam, dasz sobie rad�, pomo�esz mi, prawda? � A mam wyj�cie? � zapyta� zrezygnowany Jan. Marek wzruszy� ramionami: � Jakubowski m�wi�, �e z ka�dej sytuacji s� dwa wyj�cia. Tylko, �e to drugie w twoim przypadku jest raczej nieprzyjemne. 15 � Dzi� zdecydowanie za du�o filozofujesz � k��liwie zauwa�y� Jan. � No dobra � uci�� Marek. � Wi�c jak, umowa stoi? � Zaraz � Jan patrzy� mu teraz twardo w oczy. � Jeszcze jedno pytanie. � No? � Co ja z tego b�d� mia�? Bo nie my�lisz chyba, �e tyle dodatkowego ryzyka podejm� za tyle, co teraz? � O, fajno, teraz jeste� rzeczowy � ucieszy� si� Marek. � Czy ja ci� kiedy skrzywdzi�em? Starego kumpla ze wsp�lnej roboty? � No wi�c? � Ka�dy w�z przeprowadzony przez Polsk�, a� do granicy brata � trzysta papierk�w. Ma�o. Pi��set. � Puknij si�, Jasiu! Policz moje koszty. Po�owa zostaje tam, sk�d jest w�z. Taniej go nie wezm� i nie doprowadz� do granicy albo i do Polski. Potem zrobienie papier�w, przebicie numer�w, ukrycie, transport przez ca�y kraj, co� dla celnika, co� dla wopisty, moja dzia�ka, ch�opak�w za ochron�, tw�j grosz � widzisz, ile tego? A nieprzewidziane koszty? Stary, to przecie� deficytowy interes. Robi� to dla sportu i tyle... Jan roze�mia� si� g�o�no. Marek mu zawt�rowa�. Potem powiedzia�: � Mniejszy i starszy w�z � dwie�cie, nowszy, wi�kszy, luksus � czterysta. Czasem, za trudniejsz� robot� co� ekstra. Za Cygana, jak zajdzie potrzeba, te� b�dzie ekstra. Stoi? � wyci�gn�� d�o� do go�cia. � Stoi � Jan klasn�� swoj� d�oni�, dobijaj�c targu. � Ale pami�taj, mnie nie ma, nie istniej�, mg�a, powietrze, cho�by palili, sma�yli. � Jasne, to te� m�j interes. Ale, jak b�d� potrzebowa� co� poza tym, to nie odm�wisz? � Czy, kiedy odm�wi�em? � A czy, kiedy nie zap�aci�em? � Z fotografem za plecami � skrzywi� si� Jan. � Nie martw si�, to gr�b, mogi�a. Przyjdzie czas, to wszystko zniknie. A teraz co, jeszcze po jednym na zako�czenie? � Ale ma�ym � zgodzi� si� Jan. � Ty jedziesz bokiem, potem prosto do chaty, a ja musz� jeszcze prawie przez ca�e Tr�jmiasto. � Dobra, co ci kto mo�e zrobi� � roze�mia� si� Marek. � Taka fisza, na sam widok twojej legitymacji drzewa staj� na baczno��, a co dopiero zwyczajna glina z drog�wki. No, Jasiu, zdrowie, �eby dobrze posz�o. Powrotn� drog� odbyli t� sam� tras�. Marek widzia� jak z terenu ogr�dk�w wyjecha� za nim samoch�d bez �wiate�, kt�re w��czy� dopiero na szosie. Nie przej�� si� tym. To by�o jego zabezpieczenie na dzia�kach. Gdyby Janek zamierza� w domku co� zadzia�a� przeciwko niemu, wystarczy�o krzykn��. Teraz byli ju� niepotrzebni, ale jechali za nim, bo te� wracali do Sopotu... 5 Jolka nie bardzo by�a zadowolona z takiego obrotu sprawy. Jad�c do matki chcia�a tylko unikn�� samotno�ci w Markowym mieszkaniu. Wysz�a tak�e dlatego, �e szarpa� j� jaki� nieuzasadniony niepok�j, nie maj�cy racjonalnych podstaw. K�ad�a to na karb zmiennej pogody, ni�u barycznego, przedmiesi�czkowego okresu, ale w gruncie rzeczy zdawa�a sobie spraw�, �e bez konkretnych przyczyn l�ka si� o siebie, Marka, o wszystko, co si� wok� nich dzieje. Nie by�o �adnych oznak zwiastuj�cych jakie� zagro�enie czy niebezpiecze�stwo, jednak od czasu do czasu serce jej �omota�o szybciej, gdy zadawa�a sobie pytanie: Co dalej? Co w�a�ciwie si� dzieje? 16 �y�a z Markiem ju� d�ugo. Mija� czwarty rok jak zgodzi�a si� zamieszka� u niego, niczym legalna �ona. Przedtem bywa�o r�nie, rzadko wspomina�a te czasy, ale je�li ju�, to raczej niech�tnie. Zwi�zek z Markiem � m�czyzn� dobiegaj�cym czterdziestki, a wi�c du�o starszym, spokojnym, zawsze szczodrym, ch�tnym do rozrywek, wyra�nie darz�cym j� uczuciem � by� dla niej mi�y. Mia�a dostatek, nie musia�a pracowa� i �y�a spokojniej, z wi�kszym poczuciem w�asnej warto�ci. Ale, mimo to nie czu�a si� ca�kowicie bezpiecznie. By�y bowiem sprawy, o kt�rych Marek jej nie m�wi�. Nie wszystko z ni� dzieli�. Wychodzi� nie m�wi�c dok�d, ani kiedy wr�ci. Mia� jakich� znajomych, mo�e przyjaci�, mo�e partner�w w interesach, ale Jolka ich nie zna�a. Widzia�a przelotnie jednego czy drugiego. Nie podobali jej si�, cho� niczego nie mog�a im zarzuci�. Istnia�a jaka� tajemnicza sfera, poza kt�r� nie mia�a dost�pu. By�a to sfera owych interes�w Marka. Mia� pieni�dze. Zawsze du�o, przewa�nie dolar�w. Ale nie wiedzia�a sk�d pochodz�. W jaki spos�b je zarabia, kto ma w tym udzia�. Ju� sporo lat styka�a si� z tym przesyconym seksem, szpanem, nawet brutalno�ci� i zawsze obracaj�cym du�ymi sumami p�wiatkiem. A �e by�a inteligentna, wi�c bez trudu domy�la�a si�, �e z tego w�a�nie �rodowiska, z interes�w tam w�a�nie robionych pochodz� pieni�dze Marka i �e na nich opiera�o si� jej dostatnie �ycie. Marek specjalnie nie afiszowa� si� fors�. Nie by� sk�py, raczej dla niej hojny, ale nie szasta�, nie k�u� innych w oczy. Jednak czasem widzia�a u niego du�e pliki zielonych banknot�w i nie by�y to jedno� czy pi�ciodolar�wki. Nie pyta�a, bo i tak by jej nie powiedzia�. Gdy kiedy� zobaczy�a, �e ma pistolet, przestraszy�a si�. Uspokoi� j�, �e to gazowy, a gdy stwierdzi�a, �e k�amie � wyja�ni�, �e ma zezwolenie i doda�, �e dzi� ka�dy, kto ma do czynienia z pieni�dzmi, musi si� jako� zabezpieczy�, bo �wiat jest brutalny, a ludzie bywaj� gorsi od wilk�w. Zawsze umia� m�wi� �adnie, przekonywaj�co, a gdy mu ju� brakowa�o argument�w, si�ga� po ten ostatni, kt�ry zawsze odnosi� skutek i zamyka� jej usta. By� dobry. Nie mia�a nigdy takiego m�czyzny. Potrafi� j� zaspokoi� a� do fizycznego b�lu. By� gotowy zawsze, wsz�dzie o ka�dej porze dnia; w samochodzie, sypialni, kuchni, na stole, na fotelu, na pod�odze, na schodach, w piwnicy, w lesie � wsz�dzie i zawsze m�g�, chcia� i robi� to zarazem czule, delikatnie sprawiaj�c jej nie tylko fizyczn� przyjemno��, ale daj�c satysfakcj� ze �wiadomo�ci, �e jest tak po��dana a mo�e nawet kochana. Dlatego te� od czasu, gdy byli razem, przez my�l jej nie przesz�o spr�bowa� z innym m�czyzn�, cho� wielu chcia�o, bo by�a atrakcyjna, a i okazji nie brakowa�o, gdy� Marek cz�sto zostawia� jej du�o swobody, jak cho�by dzi�, odchodz�c na noc. By� jej chyba pewny, bo nie okazywa� zazdro�ci, ale kiedy� powiedzia� gro�nie: � Spr�buj tylko, a zobaczysz, co zrobi�! Tobie i facetowi... Wiedzia�a, �e m�wi serio, ba�a si� go nawet, gdy tak przemawia� ze zmarszczonymi brwiami, �ci�gni�t� twarz� i przez zaci�ni�te z�by. W tej akurat sprawie nie obawia�a si� go, bo by�a czysta i nie mia�a najmniejszego zamiaru robi� �skoku w bok�. A czy on robi�? My�la�a o tym niekiedy. Nawet wypr�bowywa�a go, gdy wraca� po d�u�szej nieobecno�ci nad ranem, wyra�nie zm�czony. Zawsze odpowiada� na jej prowokacyjny zew, udowadnia�, �e jest dla niej got�w � jak zwykle � do wyczyn�w, po kt�rych stawa�a si� spokojna i �agodna jak nasycona kotka. Wi�c nie �te sprawy� le�a�y u pod�o�a l�ku, kt�ry niekiedy nachodzi� j� niespodziewanie. Tak�e nie przysz�o��, bo rzadko o niej my�la�a, �yj�c beztrosko dniem dzisiejszym. To, co robi� Marek w owej sferze, do kt�rej nie mia�a dost�pu, co mu tam zagra�a i czym to si� mo�e sko�czy�, stanowi�o �r�d�o jej niepokoju. Cho� sama przed sob� nie zawsze si� do tego przyznawa�a, wierzy�a lub pragn�a wierzy� w zapewnienia Marka, i� wszystko jest okej, a jego interesy ca�kiem legalne � s� prawdziwe. Dzi� liczy�a, �e l�k ucichnie, gdy posiedzi z matk�. Pogadaj� sobie jak to mia�y w zwyczaju, gdy jeszcze mieszka�y razem przed �epok�� Marka, a potem wr�ci do domu, gdzie go zastanie �pi�cego po tajemniczej nocnej wyprawie. 17 A jednak wszystko u�o�y�o si� inaczej. Przypl�ta� si� ten wyprasowany doktor w z�otych okularach. Poszli do kina, sama ich zach�ci�a do p�j�cia na kolacj�, bo co mia�a im powiedzie�? �e potrzebuje matki, �e nie chce by� samotna, �e czego� si� boi? Bzdura. Tak si� z�o�y�o i dobrze. Matka te� ma swoje potrzeby, jest jeszcze absolutnie na chodzie, nale�y jej si� dobry facet, a �e doktor jest dobry � Jola wiedzia�a, bo jego zwi�zek z Zo�k� trwa� od wielu lat i matka nieraz m�wi�a o tym cz�owieku z sympati�, czu�o�ci�, mo�e nawet wdzi�czno�ci�, �e wype�ni� jej �ycie, kt�re bez Joli by�oby puste i samotne, z perspektyw� nieuchronnie nadchodz�cej staro�ci. Na oko daleko jeszcze by�o Zo�ce do staro�ci, imponowa�a wygl�dem, temperamentem, figur�, powodzeniem, ale dla Jolki by�a przecie� matk�, osob� z innej epoki, odleg�ej, tak dawnej, �e nie warto by�o o niej m�wi�. I te� na og� nie m�wi�y. Jola wiedzia�a, i� z Kostkiem matce �ycie si� nie uk�ada�o, przewa�nie wymyka� si� z domu, miesi�ce i tak�e lata sp�dza� w areszcie lub w wi�zieniu. A ostatnio, przed d�ugim, dwunastoletnim wyrokiem pokaza� si� na kr�tko i jego pobyt sko�czy� si� awantur� o pieni�dze, o wychowanie Joli, o wszystko, wszystko, co zapewne naros�o w nim przez lata nieudanego, cinkciarskiego �ycia. Zjad�a kolacj� w kuchni. Nie mia�a specjalnie apetytu, wypi�a jednak szklank� zimnego mleka i wmusi�a w siebie dwie kromki chleba z szynk� i serem. Potem wzi�a chrupki i posz�a z nimi do pokoju. Ogl�da�a stary, ameryka�ski film, w kt�rym scenarzysta, re�yser, aktorzy i producent usi�owali j� przekona�, �e czarny policjant jest w Ameryce taki sam dobry, a nawet lepszy ni� bia�y, bo mniej brutalny, ale za to bardziej cwany i w dodatku dowcipny. Dotrwa�a do ko�ca. By�o ju� po dziesi�tej, lecz jeszcze nie chcia�o jej si� spa�, wi�c wybra�a pierwsz� lepsz� kaset� i w��czy�a wideo. W po�owie jednak zrezygnowa�a z ogl�dania strzelaniny, wybuch�w, zwyci�stw jednego by�ego komandosa nad armi� przyg�upich policjant�w. Zacz�a szykowa� si� do snu. Po�cieli�a matce tapczan w pokoju a sobie kanap� w drugim, tu gdzie sta� telewizor. Jeszcze wypi�a szklank� mleka, wzi�a prysznic i w�o�ywszy nocn� koszul� matki usiad�a na kanapie. Obok sta�a niewielka szafka. Mimo woli otworzy�a drzwiczki, pogrzeba�a w le��cych tam kosmetykach, potem wysun�a szuflad�. Gwizdn�a na widok tego, co tam zobaczy�a. W oczy rzuca� si� kolorowy wizerunek nagiej dziewczyny spoczywaj�cej w nadzwyczaj swobodnej pozie na puszystym dywanie. By�a to ok�adka pisma, kt�rego tre�� nie budzi�a w�tpliwo�ci i sk�ada�a si� wy��cznie z obrazk�w podobnych do tego, i niekt�rych jeszcze bardziej wyuzdanych. Le�a�o tam te� �adne pude�eczko z widniej�c� na nim przytulon� do siebie par� oraz napisem o seksie. Jolka wiedzia�a, �e w �rodku s� pigu�ki zawieraj�ce afrodyzjak. Ale najwi�ksze jej zainteresowanie wzbudzi� przedmiot z r�owego plastyku. By� to okaza�y fallus, zadziornie stercz�cy ku g�rze, do z�udzenia przypominaj�cy prawdziwego. Jolka wzi�a atrap� do r�ki, i u�miechn�a si�. Nie spodziewa�a si� znale�� czego� takiego u matki. Przysz�o jej do g�owy, �e by� mo�e doktor nie jest tak sprawny jakby si� mog�o wydawa� na podstawie jego wygl�du, a mo�e matka mia�a wi�ksze potrzeby, kt�rych on nie m�g� zaspokoi�. Nie wzbudzi�o to jednak w niej niech�ci do zainteresowa� Zo�ki. Sama nigdy dot�d takiego penisa nie mia�a w r�ku, z ciekawo�ci� wi�c obejrza�a go dok�adnie, nacisn�a palcami i stwierdzi�a, �e ma t� sam� gi�tko�� a zarazem j�drno�� co ten, kt�rego zna�a ze swych kontakt�w z Markiem. Po d�u�szych ogl�dzinach od�o�y�a go w ko�cu na miejsce i zamkn�a szuflad�. Zgasi�a �wiat�o i przymkn�a oczy. By�o ju� do�� p�no, dochodzi�a jedenasta, lecz nie czu�a senno�ci. By�a przyzwyczajona do p�niejszego zasypiania, a tak�e do silnych prze�y� z Markiem, po kt�rych zawsze spa�a dobrze. Dzi� Marka nie by�o, a ogarniaj�cy j� l�k w ciemno�ci spot�gowa� si� i sprawi�, i� wiedzia�a, �e nie za�nie. Zacz�a rozmy�la� o swoim �yciu, o stosunku Marka do niej, o tym, co by si� z ni� sta�o, gdyby nagle znikn��, co by w�wczas zrobi�a, gdzie by mieszka�a, z czego �y�a. Mia�a wprawdzie zaw�d, by�a specjalistk� od gastronomii, doskonale radzi�a sobie jako kelnerka, ale teraz, 18 po latach sp�dzonych bez trosk materialnych i pod skrzyd�ami Marka przera�eniem napawa�a j� my�l, �e musia�aby wr�ci� do tej pracy i do dawnego �ycia. Przewraca�a si� z bok