Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Zobacz podgląd pliku o nazwie 35 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
TYTU�: M�twa, czyli hyrkaniczny �wiatopogl�d
AUTOR: Stanislaw Ignacy Witkiewicz
OPRACOWAL : Adrian Zandberg (
[email protected])
KOREKTA : Gwidon S. Naskrent (
[email protected])
----------------------------------------------------------------
---------
M�TWA
czyli
HYRKANICZNY �WIATOPOGL�D
sztuka w jednym akcie
[1922]
Motto: Nie podda� si� nawet samemu sobie.
Po�wi�cone
Pani Zofii �ele�skiej
OSOBY:
PAWE� BEZDEKA - lat 46, wygl�da m�odziej (wiek wyja�nia si� w
ci�gu rzeczy).
Blondyn. W ci�kiej �a�obie.
POS�G ALICE D'OR - lat 28. Blondynka. Ubrana w obcis�� sukni�,
wygl�daj�c�
jak sk�ra krokodyla.
KR�L HYRKANII - HYRKAN IV. Wysoki, szczup�y. Broda w klin, du�e
w�sy. Nos
troch� zadarty. Du�e brwi i d�ugawe w�osy. Purpurowy p�aszcz i
he�m z
czerwonym pi�ropuszem. Miecz w r�ku. Pod p�aszczem z�ocista
szata. (Dalej co
ma pod spodem, oka�e si�).
ELLA - lat 18. Szatynka. �adna.
DW�CH PAN�W STARYCH - w anglezach i cylindrach. Mog� by� ubrani
w stylu lat
trzydziestych.
DWIE MATRONY - ubrane fioletowo. Jedna z nich jest matk� Elli.
TETRYKON - lokaj. Szary, liberyjny p�aszcz ze srebrnymi guzikami
i szary
cylinder.
JULIUSZ II - papie� z XVI wieku. Ubrany tak, jak na portrecie
Tycjana.
Scena przedstawia pok�j o czarnych �cianach z deseniami w�skimi
vert
d'emeraude. Troch� na prawo w �cianie na wprost sceny okno
zas�oni�te
czerwon� zas�on�. W miejscach oznaczonych (X) �wiat�o za zas�on�
zapala
si� krwawo, a w miejscach (+) ga�nie. Troch� na lewo czarny,
prostok�tny
postument bez ozd�b. Na nim le�y na brzuchu, oparta na r�kach,
Alice d'Or.
Pawe� Bezdeka chodzi to tu, to tam, trzymaj�c si� za g�ow�. Fotel
jeden
na lewo od postumentu. Drugi bli�ej �rodka sceny. Drzwi na prawo
i na
lewo.
PAWE� BEZDEKA
Bo�e, Bo�e - nadaremnie wzywam Twoje imi�, bo w�a�ciwie w Ciebie
nie wierz�.
A kogo� wezwa� musz�. Zmarnowa�em �ycie. Dwie �ony, szalona praca
- nie
wiadomo dla czego - bo ostatecznie filozofia moja nie jest
oficjalnie
uznana, a resztki moich obraz�w zniszczono wczoraj, z rozkazu
naczelnika
Syndykatu Wyrob�w R�cznego Paskudztwa. Jestem zupe�nie sam.
POS�G <nie ruszaj�c si�; g�owa oparta na r�kach>
Masz mnie.
PAWE� BEZDEKA
I c� z tego, �e ci� mam. Wola�bym nie mie� ci� wcale.
Przypominasz mi
tylko, �e co� jest w og�le. A sama jeste� jedynie n�dznym
substytutem
rzeczy istotnych.
POS�G
Przypominam ci dalsz� drog�, kt�ra rozchyla si� przed tob� w
pustyni�.
Wszystkie wr�ki przepowiedzia�y ci, �e na staro�� oddasz si�
Wiedzy
Tajemnej.
PAWE� BEZDEKA <macha r�k� pogardliwie>
E! Jestem zupe�nie zmanierowany w wypowiadaniu ci�g�ych
pretensji, kt�re mam
do biednej ludzko�ci, a nie mog� znale�� ani �d�b�a lekarstwa.
Jestem jak
niepotrzebny, bezp�odny wyrzut sumienia, z kt�rego nie mo�e
wykwitn�c
najskromniejszy bodaj p�czek nadziei poprawy.
POS�G
Jak�e dalekim jeste� od prawdziwego tragizmu!
PAWEL BEZDEKA
Bo nie mam za silnych nami�tno�ci. �ycie, kt�re zmarnowa�em,
ucieka
beznadziejnie w szar� dal mojej przesz�o�ci. Czy� jest co�
okropniejszego,
jak szara przesz�o��, kt�r� musi si� jednak ci�gle przetrawia�?
POS�G
Pomy�l, ile jeszcze m�g�by� mie� kobiet, ile nieznanych porank�w,
lekkich
prze�lizgni�� si� przez tajemnice po�udnia, ile wreszcie
wieczor�w m�g�by�
sp�dzi� na dziwnych rozmowach z kobietami podziwiaj�cymi tw�j
upadek.
PAWE� BEZDEKA
Nie m�w mi o tym. Nie rozdzieraj najskrytszego o�rodka dziwno�ci.
Wszystko
to jest zamkni�te - na zawsze zamkni�te przez szalon�,
nieposkromion� nud�.
POS�G <z politowaniem>
Jak�e jeste� banalny...
BEZDEKA
Wska� mi kogo� niebanalnego, a dam si� zar�n�� w ofierze na jego
o�tarzu.
POS�G
Ja.
BEZDEKA
Kobieta - raczej wcielenie kobiecych niemo�liwo�ci.
Niewype�nialne obietnice
�ycia samego w sobie.
POS�G
Ciesz si�, �e w og�le istniejesz. Pomy�l - nawet do�ywotni
skaza�cy ciesz�
si� z darowanego �ycia.
BEZDEKA
Co� m n i e to obchodzi� mo�e? Czy� mam si� cieszy�, �e nie
siedz� w tej
chwili wbity na pal na jakim� samotnym pag�rze w�r�d step�w albo
�e nie
jestem czy�cicielem kana��w? Czy� nie wiesz, kim jestem?
POS�G
To wiem, �e jeste� �mieszny. Nie by�by� nim, gdyby� m�g� pokocha�
mnie.
Wtedy poj��by� twoj� misj� na tej planecie, tej w�a�nie, by�by�
tym jedynym,
samym w sobie, niepor�wnywalnym - tym w�a�nie, a nie kim�
innym...
BEZDEKA <z niepokojem>
A wi�c uznajesz bezwzgl�dn�, powtarzam, bezwzgl�dn� hierarchi�
Istnie�?
POS�G <�mieje si�>
Tak i nie - to zale�y.
BEZDEKA
Powiedz, jakie masz kryteria, zaklinam ci�.
POS�G
Zdradzi�e� si�. Nie jeste� ani filozofem, ani artyst�.
BEZDEKA
Ach, wi�c jednak w�tpi�a� w to. Tak, nie jestem.
POS�G <�miej�c si�>
By��eby� tylko ambitnym nikim? Dla nich jeste� t y m , mimo
wszystko,
geniuszem nowych, metafizycznych wstrz�s�w.
BEZDEKA
Udaj� - udaj� z nud�w. Wiem, �e nie jest to nawet pi�kne - nie
jest pi�knym
to, �e udaj�.
POS�G
Jednak masz w sobie co�, co przekracza miar� moich
dotychczasowych
kochank�w. Ale bez mi�o�ci dla mnie ani kroku dalej.
BEZDEKA
Nie m�w nic o tych wiecznych twoich kochankach, kt�rymi tak
bardzo lubisz
si� chwali�. Wiem, �e masz wp�ywy w rzeczywistym �yciu i �e przez
ciebie
m�g�bym zosta� diabli wiedz� kim. Ale kim� rzeczywistym, nie kim�
dla mnie
samego...
POS�G
Przesadzasz, wielko�� jest rzecz� wzgl�dn�.
BEZDEKA
Teraz ja ci powiem: jeste� banalna, gorzej - jeste� m�dra,
gorzej, stokro�
gorzej - ty jeste� w gruncie rzeczy dobra.
POS�G <mi�sza si�>
Mylisz si�... Wcale nie jestem dobra.
<nagle innym tonem>
Tylko kocham ci�!
<pr�y si� ku niemu>
BEZDEKA <wpatruj�c si� w ni�>
Co?
<pauza>
To jest prawda i dlatego nic mnie to nnie obchodzi. Zagas�o dla
mnie �wiat�o
jedynej tajemnicy...(X)
<pukanie na prawo; Pos�g przybiera dawn� poz�>
ktorej niepoznawalno��...
POS�G <niecierpliwie>
Cicho - papie� idzie.
BEZDEKA <innym tonem>
B�agam ci�, przedstaw mnie papie�owi. To jest jedyne widmo, z
kt�rym mam
jeszcze ochot� m�wi�.
<wchodzi papie�>
JULIUSZ II
Witam ci�, c�rko, i ty, nieznany synu...
<Pawe� kl�ka, papie� daje mu pantofel do poca�owania>
Tylko nie m�wmy nic o Niebie. Alighieri mia� najzupee�niejsz�
racj�. Ka�de
dziecko nawet wie o tym, tym niemniej musz� powiedzie�, �e ludzka
fantazja
nie jest w stanie obj�� tego szcz�cia. Dlatego to piek�o
przedstawi� nasz
syn Dante z takim talentem. Nawet powiem, �e ilustracje Dorego
do�� dobrze
wyra�aj� niewsp�mierno�� ludzkich poj�� i wyobra�e� z tym
rodzajem, �e tak
powiem...
POS�G
Nudy...
JULIUSZ II
Cicho, c�reczko. Sama nie wiesz, co gadasz.
<z naciskiem>
Szcz�liwo�ci.
<�artobliwie>
A wi�c, synu: wsta� i powiedz, kim jeste�...
POS�G
To jest wielki artysta i filozof, Ojcze �wi�ty, Pawe� Bezdeka.
JULIUSZ II
<podnosz�c obie r�ce do g�ry, ze zgroz�>
To ty?! Ty, niedowiarku n�dzny, �mia�e� si�gn�� po owoc
Najwy�szych
Tajemnic?
BEZDEKA <dumnie, wstaj�c>
Ja.
JULIUSZ II <z pokor�, z r�kami na brzuchu>
Nie m�wie o tobie jako o arty�cie. Jeste� wielki. Och, srogim
by�em
mecenasem.(+) Teraz ju� nie, o nie! Tak, nauczy�em si� ceni�
perwersj� w
sztuce. Oni tego nie rozumiej�, a �yj� tylko tym przecie. M�wi�
o ludziach
waszego czasu.
<z oburzeniem>
Co za okropno�� - spalono ci wszystkie obrazy. M�j synu, w Niebie
czeka ci�
nagroda wieczna.
POS�G
W niebie? Cha, cha, cha.
JULIUSZ II <dobrotliwie>
Nie �miej si�, c�rko. Niebo ma te� swoje dobre strony. Nikt tam
nie cierpi,
a i to co� znaczy.
BEZDEKA
Ojcze �wi�ty, jestem filozofem, ale pozosta�em przy tym dobrym
katolikiem.
Ja nie znios� d�u�ej tego k�amstwa.
JULIUSZ II
Tak - katolikiem to jeste�, mistrzu Pawle, ale nie
chrze�cijaninem. To
wielka, to bardzo wielka r�nica. I jakich�e to k�amstw nie
zniesiesz
wi�cej, m�j synu?
BEZDEKA
Tego, �e jako artysta udaj�, to jest udawa�em dot�d. Ca�a moja
sztuka jest
blag�, programow� blag�.
JULIUSZ II
Pomijam ju� to, �e nie ma kwestii Prawdy z chwil�, kiedy m�wimy
o pi�knie w
og�le. Ale to jest w�a�nie najstraszniejsze, �e Prawd� jest
jedyn� sztuka
twoja i tobie podobnych. Wynalaz�e� ostatni� pociech�, ale musz�
ci j�
odebra�.
<uroczy�cie>
Twoja sztuka jest jedyn� Prawd� na ziemi. Nie zna�em ci�
osobi�cie, ale znam
dobrze twoje obrazy w �wietnych, niebia�skich reprodukcjach.
<ponuro>
To jest jedyna Prawda.
POS�G
A dogmaty wiary?
JULIUSZ II <po�piesznie>
Tak�e Prawd� s�, ale innego wymiaru. W uj�ciu ziemskim s� Prawd�
dla naszego
n�dznego rozumu. Tylko tam
<wskazuje palcem sufit>
tajemnica ich rozb�yska w ca�ej pe�ni przed ol�nionym umys�em
wyzwolonych.
BEZDEKA <niecierpliwie>
Ojcze �wi�ty, teologia nie jest moj� specjalno�ci�, a o filozofii
wol� nie
m�wi�. M�wmy, z �aski Waszej �wiatobliwo�ci, o Sztuce. Ja wiem,
�e k�ami�, i
to mi wystarcza. Nikt mi tego nie dowiedzie, �e moja Sztuka jest
prawdziwa,
nawet ty, go�ciu z prawdziwego Nieba.
JULIUSZ II <z palcem w kierunku sufitu>
Tam w�a�nie, sk�d przychodz�, wiedz� o tym lepiej ni� ty, n�dzny
py�ku. A
zreszt�, warto�� artysty to albo op�r, albo powodzenie. Czym�e
by�by Micha�
Anio�, gdyby nie jak lub inni mecenasi (oby ich B�g pokara�).
Paru szale�c�w
��dnych nowych trucizn wynosi ich fabrykanta na szczyty
ludzko�ci, a potem
t�um ma�ych go uwielbia, patrz�c na m�ki i rozkosze otrutych.
Czy� dowodem
twej wielko�ci nie jest w�a�nie spalenie dzie� twych przez
Syndykat R�cznego
Paskudztwa?
POS�G
Jeste� pobity, Pawe�ku. Uk�rz si� przed znnawstwem Jego
�wi�tobliwo�ci.
<Bezdeka kl�ka>
BEZDEKA
Sta�a si� rzecz straszna. Nie wiem, czy k�ami�. I to ja, kt�ry
o sobie
wiedzia�em wszystko. Ojcze �wi�ty, zabra�e� mi ostatni� nadziej�.
Jednej
rzeczy by�em nareszcie absolutnie pewny i t� mi zniszczy�e�,
okrutny starcze.
JULIUSZ II <do Pos�gu, wskazuj�c Bezdek�>
Oto s� skutki d��enia do absolutyzmu w �yciu.
<do Bezdeki>
Wzgl�dno��, m�j synu, oto jedyna m�dro�� i w �yciu, i w
filozofii. Ja sam
by�em absolutyst�; m�j Bo�e, kt� z porz�dnych ludzi nim nie by�?
Ale czasy
min�y. Tak samo jak teraz nie rozumiecie tego, �e nie ka�dy
stw�r dwunogi,
znaj�cy Marksa albo Sorela, jest najwy�szym w ziemskiej
hierarchii istnie�,
tak samo nie rozumiecie, �e ja np. i wy to dwa odr�bne gatunki
istot, a nie
tylko odmiany cz�owieczego rodzaju. Jedna Sztuka, mimo perwersji,
utrzyma�a
si� na wysoko�ci.
BEZDEKA <wstaj�c, z rozpacz�>
To samo m�wi mi ona. Jestem toczony zdrad� ze wszystkich stron.
Ja nawet nie
mam wrog�w. Szukam ich dniami i nocami po wszystkich zau�kach i
znajduj�
jakie� md�e galaretki, a nie godnych mnie przeciwnik�w. Czy Wasza
�wi�tobliwo�� to rozumie?
JULIUSZ II <k�ad�c mu r�k� na g�owie>
Kt� by ci� lepiej m�g� zrozumie�, m�j synu. Czy my�lisz, �e mnie
pod tym
wzgl�dem nasyci�a historia? Czy mo�esz przypuszcza�, �e, Juliusz
della
Rovere, by�em kontent maj�c za g��wnego nieprzyjaciela tego
myd�ka, Ludwika
XII?
<z patosem>
O! Jak B�g bez Szatana i Szatan bez Boga jest ten, co nie zdoby�
godnego
siebie wroga!
POS�G
Niebezpiecznie jest opiera� wielko�� sw� na ujemnej warto�ci
swych
nieprzyjaci�. Jest to gorzej ni� przyznawa� wzgl�dno�� Prawdy.
JULIUSZ II <zbli�a si� do niej i g�adzi j� pod brod�>
Ach ty, ma�a dialektyczko! Kt� ci� tak wykszta�ci�, uprzejma
kobietko?
POS�G <smutnie>
Nieszcz�liwa mi�o��, Ojcze �wi�ty, i to mi�o�� do cz�owieka,
kt�rym
pogardzam. Nic nie jest w stanie tak nauczy� nas, kobiet,
dialektyki, jak
kombinacja, o kt�rej wspomnia�am.
JULIUSZ II <do Bezdeki>
Biedny mistrzu Pawle, ile� si� nnacierpie� musia�e� z t�
precieuse'�. Za
naszych czas�w ten typ kobiet by� troch� innym. By�y to prawdziwe
tytanice.
Ja sam, m�j Bo�e, ja nawet...
<Wbiega z lewej strony Ella. Ubrana w b��kitn� sukienk�. Kapelusz
s�omkowy>
<m�ski z b��kitn� wst��k�. Ma szare r�kawiczki i ca�� mas�
r�nokolorowych>
<paczek w r�ku. Za ni� wchodzi Tetrykon, w szarym liberyjnym
p�aszczu i w >
<szarym cylindrze, nios�c drugie tyle paczek w ka�dej r�ce. Oboje
zupe�nie>
<nie zwracaj� uwagi na Alice d'Or.>
BEZDEKA
Ratunku! Zapomnia�em, �e mam narzeczon�.
ELLA <rzuca paczki na Tetrykona i podbiega do Bezdeki>
M�j najdro�szy! Ale teraz cieszysz si�, �e j� masz, kiedy ju�
sobie o niej
przypomnia�e�. M�j jedyny: popatrz na mnie.
Przytula si� do niego. Tetrykon ob�adowany stoi w miejscu.
Juliusz II
przechodzi na lewo i staje oparty o podstaw� Pos�gu.
BEZDEKA <obejmuje j� lekko praw� r�k� i patrzy przed siebie
ob��dnie>
Poczekaj, mam wra�enie, �e spad�em z trzeciego pi�tra. Nie
rozumiem dobrze
samego siebie. Wiesz, �e pan della Rovere dowi�d� mi, �e moja
Sztuka jest
Prawd�. Straci�em ostatnie oparcie dla mojej programowej blagi.
ELLA <szczebiotliwie>
Ja ci dam wszystko. Oprzyj si� tylko o mnie. Cudownie urz�dzi�am
nasze
mieszkanko. Kanapki s� ju� pokryte - wiesz, tak� z�otaw� materi�
w r�owe
paseczki. A bufet jest wprost prze�liczny. Ca�y garnitur do
jadalni jest
bardzo �adny, ale w bufecie jest co� dziwnego. Jaka� tajemniczo��
straszna
kryje si� w tych twarzach z �elaznego drzewa. S� roboty samego
Zamoyskiego.
Tam b�dziesz mia� wszystkie twoje narkotyki. Ja ci nie b�d�
przeszkadza�,
pozwol� ci na wszystko, ale w miar�.
<Bezdeka u�miecha si� bezmy�lnie>
Nie cieszysz si�?
<Ella smutnieje nagle>
Mama sama urz�dzi�a mi moj buduarek. Wszystko pokryte r�owym
jedwabiem w
b��kitne kwiatki.
BEZDEKA <obejmuje j� z nag�� czu�o�ci�>
Ale� tak - ciesz� si�. Moja biedna malutka...
ca�uje j� w g�ow�
JULIUSZ II <do Pos�gu>
Patrz c�rko, jak szczebiot tego ptaszka usypia naszego dobrego,
potulnego
w�a.
ELLA <ogl�daj�c si�>
Kto jest ten stary pan?
BEZDEKA
NIe wiesz? To jest papie� Juliusz II, przyby� prosto z Nieba, aby
nas
pob�ogos�awi�.
ELLA <zwracaj�c si� do Juliusza II>
Ojcze �wi�ty...
kl�ka i ca�uje go w pantofel; Tetrykon k�adzie paczki na ziemi,
kl�ka te� i
ca�uje papie�a w drugi pantofel.
Jak�e jestem szcz�liwa!
JULIUSZ II <do Pos�gu>
No i co robi� z tak� niewinno�ci� i dobroci�?
<do obecnych>
B�ogos�awi� was, moje dzieci. �ycz� ci pr�dkiej i niespodziewanej
�mierci,
moja c�ruchno. B�dziesz najpi�kniejszym z anio�k�w, kt�rych
wieniec oplata
tron Wsszechmog�cego.
BEZDEKA <padaj�c na kolana>
O, jakie� to pi�kne! Czuj�, �e m�g�bym od dzisiaj zacz�� malowa�
jak Fra
Angelico. Ca�a perwersja rozwia�a si� bez �ladu. Ojcze �wi�ty,
dzi�kuj� ci.
JULIUSZ II <do Pos�gu>
Patrz, jak mimo woli mo�na by� siewc� dobra na tym �wiecie. Patrz
na
wniebowzi�te twarze tych dwojga dzieci. Mistrz Pawe� odm�odnia�
co najmniej
o lat dziesi��.
POS�G
Nie na d�ugo, Wasza �wi�tobliwo��. Nie zdajesz sobie sprawy z
szybko�ci
up�ywania naszego czasu. Czas jest wzgl�dny. Znasz, Ojcze �wi�ty,
teori�
Einsteina. Przeniesienie kocepcji czasu psychologicznego do
fizyki wyda�o
cudowny kwiat wiedzy o �wiecie, niezniszczaln� konstrukcj�
absolutnej Prawdy.
<Ella wstaje i podchodzi do Paw�a, kt�ry wstaje tak�e. Ca�uj� si�
w>
<zachwycie. Tetrykon wstaje r�wnie� i patrzy na nich wzruszony.>
JULIUSZ II
Ta-ta-ta! U nas w niebie nikt nie wierzy w fizyk�, moje dziecko.
Jest to
tylko wygodny schemat matematycznego uj�cia zjawisk dla waszych
m�zg�w,
kt�re utkn�y na granicy mo�no�ci stworzenia metafizyki. Ka�dy
stopie� w
herarchii Istnie� ma swoj� granic�. Filozofia ludzka zakorkowa�a
si�.
Koeficjent wiedzy og�lnej w granicy tylko jest niesko�czony. Ale
co si�
dzieje na planetach Aldebarana! Hoho! Tam te� uznaj� swojego
"Einsteina",
ale umieli go zlokalizowa� we w�a�ciwej mu sferze.
POS�G <niespokojnie>
A wi�c �wiat jest naprawd� bez granic?
JULIUSZ II
Oczywi�cie, moje dziecko.
POS�G
I ty �y� wiecznie nie b�dziesz, Ojcze �wi�ty? A niebo?
JULIUSZ II
Niebo jest tylko symbolem. Musicie przyj�c teori� r�norodnych
cia�
zwi�zanych w jedno indywiduum. Ale ilo�� cia� tych jest
ograniczona. Umrzemy
kiedy� wszyscy definitywnie. Jedyn� tajemnic� jest B�g.
wskazuje na sufit (X)
POS�G
Ach!
<przewraca si� na postument. Juliusz II siada na krze�le z lewej
strony.>
ELLA
<odsuwaj�c si� od Bezdeki>
Co to jest? S�ysza�am g�os jaki�, kt�ry m�wi� co� wewn�trz mnie
o wiecznej
�mierci. (+)
BEZDEKA <wskazuj�c le��c� Alice d'Or>
To m�wi� ten pos�g. Tylko co zemdla�. Jest to symbol przesz�o�ci,
kt�r�
po�wi�ci�em dla ciebie.
ELLA <zdumiona>
Ale� tam nikogo nie ma!
BEZDEKA
Czy� nie s�ysza�a�, jak oboje filozofowali z Jego
�wi�tobliwo�ci�?
ELLA
Pawle, nie �artuj. Ojciec �wi�ty m�wi� sam ze sob�. Nie patrz tak
b��dnie,
bo si� boj�. Powiedz mi prawd�.
BEZDEKA
I tak nie zrozumiesz tego, moje dziecko. Nie m�wmy o tym lepiej.
JULIUSZ II
Tak, c�rko, mistrz Pawe� ma racj�. Dobra �ona nie powinna zbyt
wiele
wiedzie� o swym m�u. M�� musi by� w pewnych granicach tajemnic�.
ELLA
Ja musz� wiedzie� wszystko. M�czysz mnie, Pawle. Nasze
mieszkanko, kt�rym
tak cieszy�am si�, zaczyna mnie przera�a� w tej wizji
przysz�o�ci, kt�r�
stworzyli�cie razem z papie�em. Jaki� cie� pad� mi na moje serce.
Ja chc� do
mamy.
BEZDEKA <obejmuj�c j�>
Cicho, dziecinko. Ja za to uwierzy�em w moj� przysz�o��. Wracam
do Sztuki i
b�d� szcz�liwym. B�dziemy szcz�liwi oboje. Zaczn� malowa�
spokojnie, bez
�adnego wyuzdania formy, i sko�cz� moje �ycie jak dobry katolik.
JULIUSZ II <wybucha �miechem>
Cha, cha, cha!
ELLA
Sko�czysz �ycie? Ja je dopiero z tob� zaczynam.
BEZDEKA
Jestem stary - musisz to raz zrozumie�.
ELLA
Masz lat czterdzie�ci sze�� - wiem. Czemu jednak twarz twoja m�wi
co�
innego? Czy� dusza mo�e by� tak inn� od twarzy?
BEZDEKA <niecierpliwie>
Ach, daj mi spok�j z moj� dusz�. Jest to istno�� tak zawi�a, �e
samego
siebie w ca�o�ci nigdy ogl�da� mi si� niee uda�o. To by�y tylko
z�udzenia.
Przesta� o mnie my�le� i bierz mnie takim, jakim jestem.
ELLA
Pawle, powiedz mi raz, jakim jeste�. Chc� ci� pozna�.
BEZDEKA
Jestem niepoznawalny nawet sam dla siebie. Patrz na moje dawne
obrazy, a
pojmiesz, kim by�em. A je�li zobaczysz to, co zrobi� teraz,
pojmiesz, jakim
by� chc�. Reszta to urojenie.
ELLA
Wi�c czy� tym jest mi�o��?
BEZDEKA
Czym jest mi�o��? Chcesz, to ci powiem. Rano obudz� ci�
poca�unkiem. Po
k�pieli wypijemy kaw�. Potem p�jd� malowa�, ty za� b�dziesz
czyta� ksi��ki,
kt�re ci wska��. Potem obiad. Po obiedzie pojedziemy na spacer.
Znowu praca.
Podwieczorek, kolacja, par� rozm�w istotnych i na koniec
za�niesz, niezbyt
zm�czona rozkosz�, aby zachowa� si�y na dzie� nast�pny.
ELLA
I tak bez ko�ca?
BEZDEKA
Chcia�a� powiedzie�: tak do ko�ca. Takim jest �ycie tych, kt�rzy
pozbawieni
s� w nim samym absolutnych po��da�. Jeste�my ograniczeni, a
otacza nas
Niesko�czono��. Jest to zbyt banalne, by o tym m�wi�.
ELLA
Ale� ja chc� �y�! Ja z t� nadziej� urz�dza�am nasze drogie
mieszkanko,
stara�am si� o wszystko! Ja musz� �y� naprawd�.
BEZDEKA
Czym�e jest to �ycie "naprawd�", powiedz mi, prosz�.
ELLA
Teraz nie wiem ju� nic i to mnie przera�a.
BEZDEKA
NIe zmuszaj mnie do deklamacji. M�g�bym m�wi� ci rzeczy pi�kne
i straszliwe,
g��bokie i niesko�czenie dalekie, ale by�oby to jeszcze jednym
k�amstwem
wi�cej.
POS�G <budz�c si� (X)>
Zaczyna si� ma�y dramacik. Pawe�ek postanowi� by� szczerym.
ELLA
Znowu s�ysz� w sobie z�y g�os obcej istoty.
<ogl�da si�>
To dziwne - czuj�, �e tu kto� jest, a nie widz� nikogo pr�cz
ciebie i
papie�a. (+)
POS�G
Jestem papie�yc� upad�ych tytan�w. Ja ich ucz� m�dro�ci szarego,
codziennego
istnienia.
ELLA <ze strachem>
Pawle - nie hipnotyzuj mnie. Ja si� boj�.
BEZDEKA
Nie m�w. Ja sam zaczynam si� ba�. Ja sam nie wiem, sk�d znam t�
osob�.
ELLA
Jak� osob�? O Bo�e, Bo�e - ja umr� ze strachu. Ja si� c i e b
i e boj�.
Ojcze �wi�ty - ratuj mnie. Ty przyszed�e� z Nieba.
JULIUSZ II <wstaj�c, m�wi z okrucie�stwem>
Sk�d wiesz, �e Niebo nie jest symbolem najokropniejszej
rezygnacji?
Rezygnacji z prawdziwej osobowo�ci. Jestem cieniem tak samo jak
ona.
wskazuje Pos�g
ELLA
Ale� tam nikogo nie ma! Ojcze �wi�ty, ulituj si� nade mn�. To
wszystko robi
na mnie wra�enie jakiego� okropnego snu.
JULIUSZ II
�nij dalej, moje dziecko. Mo�e ta chwila przestrachu jest
najpi�kniejsz� w
twoim �yciu. Och, jak�e wam zazdroszcz�.
<Ella zakrywa twarz r�kami>
BEZDEKA
Znowu wst�puje we mnie obca si�a. Ellu - ja z tob� nie potrafi�
przezwyci�y� perwersji.
ELLA <nie odkrywaj�c twarzy>
Teraz ci� zrozumia�am. Ja musz� zgin�� dla ciebie albo przesta�
ci� kocha�.
<odkrywa twarz>
Ja ci� kocham wtedy, gdy widz�, jak schodzisz w przepa��. To jest
moje
prawdziwe zycie.
POS�G
Co za szalone post�py robi ta dzieweczka. Ju� nigdy ci� nie
odzyskam,
Pawe�ku.
ELLA
Znowu ten g�os. Ale teraz nie boj� si� niczego. Ju� si� sta�o.
Moja zguba
jest ju� gdzie� postanowiona. Byle pr�dzej. Pawle, nie wr�c� ju�
do mamy.
Zostaj� dzi� z tob�.
JULIUSZ II
Nie �piesz si� tak, c�rko. Ju� wesz�a� na w�a�ciw� drog�. Ale nie
dowodzi
to, �e musisz si� a� tak bardzo �pieszy�.
BEZDEKA
Ojcze �wi�ty, mnie te� przera�a szybko�� moich transformacji. Ja
mog� za
chwile sta� si� m�em stanu, wynalazc�, diabli wiedz� czym. Ca�e
nowe
pok�ady ruszy�y si� w mojej g�owie jak lawina.
JULIUSZ II
Czekaj - s�ysz� jakie� kroki w dolnym korytarzu. Mam tu dzi�
rendez-vous z
kr�lem Hyrkanii...
BEZDEKA
Co? Hyrkan IV? On �yje?! To przecie� m�j szkolny kolega. Marzy�
zawsze o
sztucznym kr�lestwie w dawnym stylu.
JULIUSZ II
I stworzy� je. Chyba nie czytasz wcale gazet.
<nas�uchuje>
To on - poznaj� jego w�adczy, pot�ny ch�d.
<oczekiwanie>
ELLA
Ale czy on jest rzeczywistym, czy te� jest czym� w rodzaju Waszej
�wi�tobliwo�ci?
JULIUSZ II <oburzony>
W rodzaju!! Zanadto pozwalasz sobie, moja c�rko.
ELLA
Teraz nie boj� si� niczego.
JULIUSZ II
Ju� umar�a� - nie masz si� czego ba�.
ELLA
G�upstwa. �yj� i stworz� zupe�nie normalne �ycie dla Paw�a.
Upadnie powoli,
tworz�c rzeczy wspania�e. Ja wcale nie jestem taka niewinna i
g�upia, jak to
my�licie. Ja mam te� w sobie jaki� jad... (X)
z prawej strony wchodzi Hyrkan IV w purpurowym p�aszczu a� do
ziemi. Na
g�owie ma he�m z czerwonym pi�ropuszem. W r�ku ogromny miecz.
HYRKAN IV
Dobry wiecz�r. Jak si� masz, Bezdeka. Nie spodziewa�e� si� mnie
dzisiaj.
S�ysza�em, �e si� �enisz. - Nic z tego.
<kl�ka szybko przed papie�em i ca�uje go w pantofel; wstaj�c>
Ciesz� si� zdrowiem Jego �wi�tobliwo�ci. Niebo s�uzy mu wybornie.
<zbli�a si� do Pos�gu>
Jak si� masz, Alice - Alice d'Or - nieprawda�? Pami�tasz nasze
orgie w tym
cudownym tinglu - jak�e si� on nazywa�?
<�ciska Pos�g za r�k�>
POS�G
Perdition-Gardens.
<Ella odwraca si� na d�wi�k jej g�osu>
HYRKAN IV
Exactly.
ELLA <wskazuje na Pos�g>
To ona tu by�a! To jej g�os s�ysza�am ci�gle jakby w sobie. To
nie�adnie ze
strony pani pods�uchiwa� nasze rozmowy w ten spos�b.
POS�G
NIe moja wina, �e mnie nie widzia�a�, Ellu...
ELLA
Prosz� nie m�wi� do mnie po imieniu. Ja pani� wypraszam z tego
domu. Ja dzi�
zostaj� tu z Paw�em.
<do Bezdeki>
Kto jest ta kobieta?
BEZDEKA
Moja dawna kochanka. Mieszka w tym pokoju za moim pozwoleniem.
Ba�em si�
troch� w tym olbrzymim domu i dlatego...
ELLA
Mo�esz si� nie t�umaczy�. Od dzi� ja tu b�d� i prosz� ci�, aby�
zaraz
wyprosi� t� dam�.
JULIUSZ II
Nie tak pr�dko, moja c�rko. Mo�esz si� przerachowa�.
ELLA
Nie chc�, �eby tu by�a, i koniec. Pawle, s�yszysz?
<siada na fotelu na lewo>
BEZDEKA
Ale� tak, moja droga. To jest drobnostka.
<idzie w kierunku Pos�gu>
Moja Alice, musimy si� rozsta�. Zle� z tego postumentu i wyno�
si�. Koniec.
Pieni�dze dostaniesz w moim banku.
<wydobywa ksi��eeczk� czekow� i zaczyna pisa� (+)>
HYRKAN IV <do Bezdeki>
Za pozwoleniem - kto jest ta dziewczynka?
<wskazuje na Ell�>
Czy to jest nowa kochanka, czy te� ta narzeczona, o kt�rej
s�ysza�em?
BEZDEKA
<przestaje pisa� i stoi niezdecydowany>
Narzeczona.
HYRKAN IV <do Elli>
O - w takim razie mo�e pozwoli pani, �e si� przedstawi� : jestem
Hyrkan IV,
kr�l sztucznego kr�lestwa Hyrkanii. Pani b�dzie �askawa nie
rozporz�dza� si�
moim przyjacielem, bo ze mn� mo�e by� sprawa kr�tka.
POS�G
Doskonale m�wisz, Hyrkanie.
HYRKAN IV
Twoje rady, Alice, tak�e mi s� niepotrzebne. Z tob� rozprawi� si�
te� we
w�a�ciwym czasie. Sytuacja - w abstrakcji od mego kr�lestwa,
kt�re jedynie
jest czym� niezwyk�ym - jest najbanalniejsza na �wiecie.
Przyjaciel
postanowi� uwolni� przyjaciela od kobiet, zwyk�ych bab,
kobieton�w i
babon�w, kt�re go oblaz�y.
BEZDEKA
W imi� czego? Czy� twoje kr�lestwo nie jest tylko �le
zamaskowanym ob��dem,
m�j drogi?
HYRKAN IV
Zaraz si� dowiesz. Ty cierpisz ju� na psychoz� wi�zienn� b�d�c
na wolno�ci.
Przeintelektualizowany erotyzm po��czony z oscylacj� mi�dzy
perwersj� a
klasycyzmem w sztuce. Przede wszystkim do diab�a ze sztuk�!
Sztuki nie ma.
JULIUSZ II
O przepraszam, sire. Ja nie dam zrobi� z mistrza Paw�a jakiego�
zwyk�ego
pionka w r�kach Waszej Kr�lewskiej Mo�ci. On musi zmarnie� w
spos�b tw�rczy.
ELLA
Ja m�wi� to samo...
HYRKAN IV <nie zwracaj�c uwagi na jej s�owa m�wi do papie�a>
On wcale n i e m u s i zmarnie�. To s� w�a�nie gadania
przewrotnych
dziewczynek wietrz�cych padlin� i pomys�y zdeprawowanych
mecenas�w. Pawe�
nie zmarnieje, tylko si� stworzy jako ca�kiem kto inny. Wy
poj�cia nie
macie, jakie warunki s� w moim pa�stwie. To jest jedyna oaza na
�wiecie
ca�ym.
JULIUSZ II
�wiat wcale nie ogranicza si� do naszej planety...
HYRKAN IV
Ojcze �wi�ty, ja nie mam czasu na zg��bianie po�miertnej wiedzy
Waszej
�wi�tobliwo�ci. Ja jestem cz�owiek, raczej nadcz�owiek, realny.
Ja tworz�
rzeczywisto�� uciele�niaj�c hyrkaniczne po��dania.
POS�G
Takich po��da� nie ma...
JULIUSZ II <grzecznie do Pos�gu>
W�a�nie to chcia�em powiedzie�.
<do Hyrkana>
To s�owo nie istnieje, jest pustym d�wi�kiem bez tre�ci.
HYRKAN IV
Skoro podam jego definicj�, ten pusty d�wi�k stanie si� poj�ciem
i od tej
chwili istnie� b�dzie w �wiecie idei ca�� wieczno��.
JULIUSZ II <�miej�c si�>
Ale tylko naprz�d, nie w ty�, sire.
HYRKAN IV
W�a�nie o to chodzi. �adne ty�y mnie nie obchodz�. Ja odwracam
wypadki, a
�ycie idzie tak�e tylko naprz�d, a nie w ty�.
BEZDEKA
Wiesz, Hyrkan, �e zaczynasz mnie zaciekawia�.
HYRKAN IV
Poznaj to - to s� cudowne rzeczy. Jak poznasz wszystko, to si�
w�ciekniesz z
rozkoszy i poczucia si�y.
<do papie�a>
Ot� - hyrkanicznym po��daniem nazywam po��danie absolutu w
�yciu. Tylko
wierz�c w absolut i w jego osi�gni�cie mo�emy co� w �yciu
stworzy�.
JULIUSZ II
I na c� to si� komu przyda? Co z tego wyniknie?
HYRKAN IV
To jest starczy sceptycyzm, raczej starczy marazm. Ach, prawda -
zapomnia�em, �e Wasza �wi�tobliwo�� ma ju� lat ze sze��set.
Wyniknie za� z
tego to, �e �ycie nasze prze�yjemy na szczytach tego, co na tej
przekl�tej
naszej ga�ce jest mo�liwe, a nie zmarniejemy w ci�g�ym
kompromisie z
wzrataj�c� si�� spo�ecznej przyczepno�ci i organizacji. Niekt�rzy
uwa�aj�
mnie za anarchist�. Pluj� na ich zje�cza�e pogl�dy. Ja tworz�
nadludzi.
Dw�ch, trzech - to wystarczy. Reszta to miazga - ser dla robak�w.
Our
society is as rotten as a cheese. Kto to powiedzia�, �e nasze
spo�ecze�stwo
jest tak zgni�e jak ser?
JULIUSZ II
Mniejsza o to, sire. Przyszed�em tu na konferencj� w celu
powstrzymania
sztuki od upadku. Walka z tak zwanym piurblagizmem. Trzeba
udowodni�
nareszcie, �e Czysta Blaga jest niemo�liwa. Nawet B�g, cho� jest
wszechmocny, nie potrafi�by nic naprawd� w zupe�no�ci zblagowa�.
HYRKAN IV
Humbug. Id�c tu przemy�la�em problemat sztuki. Sztuka si�
sko�czy�a i nic
jej nie wskrzesi. Konferencja nasza nie ma sensu.
JULIUSZ II
Ale�, sire, Wasza Kr�lewska Mo�� jest, jak widz�, wyznawc�
Nietzschego,
przynajmniej w kwestiach spo�ecznych. Nietzsche sam uznawa�
Sztuk� jako
najistotniejszy stymulans pot�gi osobistej.
HYRKAN IV <gro�nie>
Co? Ja wyznawc� Nietzschego? Prosz� mi nie ubli�a�. To by�
�yciowy filozof
dla niedo��g�w, chc�cych si� byle czym znarkotyzowa�. Ja nie
uznaj� �adnych
narkotyk�w, a wi�c i sztuki. Moje idee powsta�y zupe�nie
niezale�nie. Teraz
dopiero, po stworzeniu mego pa�stwa, przeczyta�em te bzdury.
Dosy�. Nasza
rozmowa jest sko�czona.
JULIUSZ II
Dobrze. Tylko jedna rzecz: czy takie postawienie kwestii, z
u�wiadomieniem
celu, nie jest Czystym Pragmatyzmem? Mo�na wierzy� w absolut w
�yciu albo
nie, ale dlatego programowo wierzy�, aby prze�ywa� na szczytach,
jak si�
Wasza Kr�lewska Mo�� wyrazi�, to n�dzne �ycie na tej ga�ce - jest
zaprzeczeniem sobie samemu, jest odwarto�ciowanniem samych
hyrkanicznych -
tak, h y r k a n i c z n y c h - po��da�! Cha! cha!
HYRKAN IV
To jest czysta dialektyka. Mo�e w Niebie jest ona co� warta. Ja
jestem
tw�rc� rze-czy-wi-sto-�ci. Rozumiesz, Ojcze �wi�ty? I dosy� -
prosz� nie
wyprowadza� mnie z r�wnowagi.
JULIUSZ II
Sire, b�agam ci�, jedno tylko pytanie.
HYRKAN IV
No?
JULIUSZ II
Jak jest tam u was z religi�?
HYRKAN IV
Ka�dy wierzy, w co mu si� �ywnie podoba. Religia sko�czy�a si�
tak�e.
JULIUSZ II
Ho, ho. To paradne. I on chce tworzy� dawn� w�adz� bez religii.
Naprawd�,
sire, to wygl�da na g�upi� fars�. Prosz� si� popatrze� na
najdziksze
szczepy, na plemiona Arunta czy jak ich tam. I ci nawet maj�
religi�.
Bez religii nie ma pa�stw w dawnym znaczeniu. Mo�e by� tylko
mrowisko.
HYRKAN IV
Nie, nie - nie zorganizowane mrowisko, tylko jedna, wielka kupa
rozproszonych bydl�t, nad kt�r� w�adz� trzymam ja i moi
przyjaciele.
JULIUSZ II
A ty sam w co wierzysz, m�j synu?
HYRKAN IV
W siebie, i to mi wystarcza. A jak mi to b�dzie potrzebnym,
uwierz� w
cokolwiek b�d�, w jakiegokolwiek fetysza, w krokodyla, w Jedno��
Bytu,
w ciebie, Ojcze �wi�ty, we w�asny p�pek, wszystko jedno.
Zrozumiano
JULIUSZ II
Jeste� pan zwyk�y, bardzo zdolny bandyta, po��czony z najgorszego
gatunku
pragmatyst�. Nie jeste� pan �adnym kr�lem, przynajmniej dla mnie.
Nie
znamy si� od tej chwili.
<Idzie na lewo i siada zm�czony na fotelu. Hyrkan stoi z�y,
oparty na>
<mieczu>
POS�G
A to ci� splantowali, m�j kacyku. Ojciec �wi�ty jest naprawd�
pierwszej
klasy dialektyk.
BEZDEKA
Wiesz, Hyrkan, �e Jego �wi�tobliwo�� ma troch� racji w tym
wszystkim.
Przy tym musz� zauwazy� obni�enie si� tonu naszego towarzystwa
od chwili
twojego wej�cia. Rozmowa sta�a si� wprost ordynarna.
JULIUSZ II
Masz zupe�n� racj�, m�j synu; z chamami trzeba rozmawia� po
chamsku.
BEZDEKA
W kwestii fundamentalnej te� nie zgadzam si� z tob� zupe�nie.
ELLA
Ach, Pawle, wi�c nie wszystko jeszcze stracone!
HYRKAN IV <budz�c si� z zamy�lenia>
Tak - jestem cham, ale taki, jak jestem, jestem jeden jedyny.
Prosz�
pos�ucha�. Ostatni raz rozmawiam z wami jak r�wny z r�wnymi.
Pawle -
decyduj si�. Aleksander Wielki by� te� chamem. A zreszt�, mamy
tu w�adc�
mi�dzy nami. W ka�dym podr�czniku historii znajdziemy opis pana
della
Rovere i jego sprawek.
JULIUSZ II <wstaj�c>
Milcze�! Milcze�!
BEZDEKA <cicho do Hyrkana>
Daj mu ju� raz spok�j.
<g�o�no>
Nie pozwol� obra�a� w moim domu Ojca �wi�tego, nawet kr�lowi
Hyrkanii.
JULIUSZ II
Dzi�kuj� ci, m�j synu.
<siadaj�c>
Pragmatysta na tronie! Nie - to s� rzeczy wprost nies�ychane! To
jest
po prostu �mieszne. Cha, cha, cha!
HYRKAN IV
No, Pawle, m�w. Mo�e twoje zarzuty b�d� troche istotniejsze.
Wierz mi, �e
chc� twojego szcz�cia tylko. Je�li nie wyjedziesz dzi� ze mn�
do Hyrkanii
po�piesznym o jedenastej, jeste� zgubiony. Ja tu wi�cej nie
wr�c�. Zrywam
z dyplomacj� i rozpoczynam szereg wojen. Rozkopywanie i
podpalanie
mrowisk i kretynowisk. Cudowna historia.
BEZDEKA
Jednej rzeczy ju� dokona�e� we mnie. Oto wszystkie problemiki,
kt�rymi
zajmowa�em si� przed chwil�, zblad�y dla mnie zupe�nie.
ELLA <siedzi na fotelu na lewo; nagle budz�c si� ze stanu
og�upienia>
Czy i problem mi�o�ci?
BEZDEKA
Poczekaj, Ellu, jestem w tej chwili w innym wymiarze.
<do Hyrkana>
Ale musz� ci si� przyzna�, �e nie widz� wielko�ci i po twojej
stronie.
HYRKAN IV
Jak to?
BEZDEKA
Jego �wi�tobliwo�� wspomnia� jedno s��wko, kt�re nie mo�e mi
wyj�� z
pami�ci - ale nie obrazisz si�, Hyrkanie?
HYRKAN IV
Na ciebie - nigdy. M�w. Jakie� to s�owo?
BEZDEKA
Bandyta. Jeste� w istocie ma�ym raubritterem, a nie istotnym
w�adc�.
Jeste� wielki w stosunku do nies�ychanie niskiego poziomu kultury
w
twoim pa�stwie. Nadcz�owiek w rodzaju Nietzschego mo�e by� dzi�
jedynie
ma�� kanalijk�. A reszt� procentu dawnych w�adc�w mo�na znale��
w
dzisiejszych czasach tylko mi�dzy artystami. Hodowla nadludzi
jest
najwi�kszym humbugiem, jaki znam.
HYRKAN IV
M�wisz jak kretyn. Nie pojmujesz nic a nic mojej koncepcji
hyrkanicznych
po��da�. Jeste� �yciowym absolutyst� - to jest fakt. Nie mie�cisz
si� ani
w sobie, ani w tak zwanym spo�ecze�stwie. Jeste� sko�czonym typem
moral
insanity, a si�y masz w sobie na czterech normalnych ludzi,
wed�ug
podzia�ki naszych czas�w.
BEZDEKA
Tak, to jest fakt. Dlatego w tej chwili postanowi�em sko�czy�
samob�jstwem.
ELLA <wstaj�c>
Pawle, co si� z tob� dzieje? Czy ja �ni�?
POS�G
Dobrze m�wi. Nie �mia�am mu tego nigdy powiedzie�, ale to jest
jedyne,
najbanalniejsze rozwi�zanie.
HYRKAN IV
Milcze�, baby! Jedna gorsza od drugiej.
<do Bezdeki>
Durniu, czy� na to tu przyjecha�em z mojej Hyrkanii, aby ujrze�
upadek
jedynego przyjaciela? Mam ju� dw�ch t�gich ludzi. Koniecznie
trzeba mi
trzeciego. Ty jeden m�g�by� nim zosta�.
BEZDEKA
Ale jak�e wygl�da codzienny, powszedni dzie� w tej twojej
Hyrkanii? Czym
si� tam w�a�ciwie zajmujecie?
HYRKAN IV
W�adza - upajamy si� w�adz� we wszystkich formach od rana do
nocy. A potem
ucztujemy w spos�b wprost zab�jczo pi�kny, m�wi�c o wszystkim i
patrz�c
na wszystko z niedosi�nej wy�yny naszego panowania.
BEZDEKA
Panowanie nad kupa idiot�w niezdolnych si� zorganizowa�.
Zwyczajna
wojskowa dyktatura. To samo potrafi najradykalniejsza
socjaldemokracja
przy sprzyjaj�cych warunkach.
HYRKAN IV
A czym�e by�a dawna ludzko��, jak nie kupa istot, bezkszta�tn�
miazg�
bez organizacji? Pseudotytany wyros�e z socjalizmu musz� k�ama�,
aby
utrzyma� si� przy w�adzy. My nie. Nasze �ycie jest Prawd�.
BEZDEKA
A wi�c to jest problem Prawdy. Czy prawda jest te� integraln�
cz�ci�
hyrkanicznego �wiatopogl�du?
HYRKAN IV
Oczywi�cie. Ale gdy ca�a ludzko�� w�o�y mask�, problemat Prawdy
zniknie
sam przez si�. Ja i moi dwaj przyjaciele: ksi��e de Plignac i
Rupprecht
von Blassen, tworzymy w�a�nie t� mask�. Zamaskowane spo�ecze�stwo
i
my jedni, kt�rzy wiemy wszystko.
BEZDEKA
Wi�c nie ma w tym nic z komedii? Wiesz, co mnie g��wnie
zniech�ci�o?
Tw�j kostium.
HYRKAN IV
Ale� to drobnostka. My�la�em, �e jeste� bardziej wra�liwy na
dekoracje, i
dlatego tak si� ubra�em. Mog� zdj�� te fata�aszki.
<M�wi dalej rozbieraj�c si�. Pod p�aszczem ukazuje si� z�ocista
szata. >
<Zrzuca j� i zostaje w bardzo dobrze skrojonym, normalnym
�akiecie. He�m>
<zdejmuje tak�e. Szaty sk�ada na �rodku sceny. Miecz trzyma w
dalszym >
<ci�gu w r�ku.>
A wielko�� jest, wiesz w czym? W osi�gni�ciu izolacji. Stworzy�
tak� wysp�
zbydl�conych, zwierz�cych duch�w w�r�d morza zalewaj�cej wszystko
organizacji, na to trzeba troch� wi�cej si�y, ni� mia� jej pan
della
Rovere w wieku XVI. Nie m�wi�c o Borgiach - to by�y zwyk�e
b�azny.
TETRYKON
Najja�niejszy Panie - ja jad� te� do Hyrkanii. jak s�uzy�, to ju�
prawdziwym panom.
HYRKAN IV <do Bezdeki>
Widzisz? Ten ba�wan pozna� si� na mnie, a ty nie chcesz mnie
zrozumie�.
BEZDEKA
Czekaj: dajmonion mi si� rozdwoi�. Jest to niebywa�y wypadek w
dziejach
ludzko�ci. S�ysz� dwa g�osy tajemne, m�wi�ce mi dwie r�wnoleg�e
prawdy,
kt�re si� nigdy nie przetn�. Sprzeczno�� ich jest rz�du
niesko�czonego.
HYRKAN IV
Na moim dworze trzymam pewnego filozofa, niejakiego Chwistka. Na
podstawie
koncepcji "wielo�ci rzeczywisto�ci" przeprowadza on systematyczne
uwzgl�dnianie Prawdy w og�le. On ci wyt�omaczy reszt�. To wielki
m�drzec.
Bezdeka, m�wi� ci, jed� ze mn�.
BEZDEKA
Moje sumienie b y � e g o a r t y s t y rozrasta si� do
rozmiar�w
jakiego� wszystkoobejmuj�cego nowotworu. Nowe monstrum wrasta
samo w
siebie. Potwory, m�czone dot�d w klatkach, zawojowa�y nieznane
obszary
mego rozk�adaj�cego si� m�zgu.
ELLA <wstaj�c>
Ale� on po prostu zwariowa�. Najja�niejszy Panie, ��daj, czego
chcesz,
ale nie zabieraj mi go. Jako wariat stworzy rzeczy cudowne w moim
towarzystwie.
BEZDEKA
Mylisz si�, dziecinko. Jestem przytomny, jak nigdy dot�d. Ob��d
m�j
pozna�em dawno - by� dla mnie o wiele mniej interesuj�cy niz moja
najzimniejsza przytomno��.
<Ella siada obezw�adniona>
POS�G
To jest prawda. On w mojej obecno�ci pokona� atak sza�u. By� to
sza�
metafizyczny oczywi�cie, ale �ycie moje te� wisia�o na w�osku.
HYRKAN IV
Alice, wierz mi, �e by�a� dla niego tylko rodzajem octu, w kt�rym
zakonserwowa� si� a� do mojego przyjazdu. Za to ci jestem
wdzi�czny.
Mo�esz jecha� ze mn�, do Hyrkanii.
POS�G <schodz�c z piedesta�u>
Dobrze - mo�esz zrobi� ze mnie kap�ank� dowolnego kultu. Jestem
gotowa
na wszystko.
JULIUSZ II
A wi�c i ty sta�a� si� pragmatystk�, moja c�rko. Tego si� nie
spodziewa�em.
POS�G
A czy� ty, Ojcze �wi�ty, nie jeste� te� pragmatyst� w g��bi
duszy?
JULIUSZ II <wstaj�c>
Mo�e, mo�e. Kt� to wiedzie� raczy? M�j �wiatopogl�d ulega
ci�g�ym
przemianom.
HYRKAN IV
Za cen� uznania mojej koncepcji mog� zezwoli� nawet na to, aby
sztuka
nie znikn�a w moim w�a�nie pa�stwie definitywnie. Mianuj� ci�
mecenasem
zdychaj�cej sztuki, Ojcze �wi�ty, pod warunkiem, �e nie b�dziesz
kusi�
Paw�a Bezdeki. On mo�e by� absolutyst� w �yciu tylko.
JULIUSZ II
Dobrze, dobrze. Rezygnuj�. B�d� co b�d� otworzy� mi si� nowy
horyzont...
M�wi�c mi�dzy nami, nie macie poj�cia, jak szalenie beznadziejnie
nudz�
si� w Niebie. Od dzi� przed�u�am sobie urlop na lat co najmniej
trzysta.
<Hyrkan szepcze z Bezdek�>
POS�G
Juliuszu della Rovere, mo�esz na mnie liczy�: uprzyjemni� ci
dwadzie�cia
lat z tych trzystu moj� dialektyk�. Wieczorem, po dniu m�cz�cej
pracy,
usprawiedliwisz to wszystko przede mna w prawdziwie istotnej
rozmowie
z kobiet� m�dr� i w miar� przewrotn�.
JULIUSZ II
Dzi�kuj� ci, c�rko. Jad� do Hyrkanii.
ELLA <wstaj�c>
Ja ju� nie mog�! Przecie� to jest jaki� wstr�tny koszmar, te
wasze
wszystkie rozmowy. Ja nie jestem wcale dobra i wznios�a, a czuj�
si� tak,
jakbym by�a zaczadzona jakim� ohydnym, truj�cym gazem. A przy tym
to
jest wszystko nudne. Rozdzieracie mi serce dla g�upiej i nudnej
zabawy.
Ja te� chc� jecha� do Hyrkanii. Jak Pawe� poczuje si�
nieszcz�liwym,
znajdzie przynajmniej mnie i ja go ocal�. Sire, czy Wasza
Kr�lewska
Mo�� we�mie mnie ze sob�?
HYRKAN IV
Nie ma o tym mowy. Pawel musi zapomnie� o dawnym �yciu. pani go
zaraz
skusi do jakich� artystycznych usprawiedliwie� upadku czy diabli
wiedz�
czego. Wszelkie tw�rcze porywy musz� by� st�umione w zarodku.
ELLA
A czym�e si� to sko�czy nareszcie? Co potem? Co?
HYRKAN IV
Potem, jak zwykle, nast�pi �mier�, ale po��czona z tym poczuciem,
�e
�ycie prze�yte zosta�o na szczytach, a nie we wstr�tnym
spo�ecznym
bagienku, ze sztuk� zamiast morfiny.
BEZDEKA
A wi�c jeste� przeciwnikiem narkotyk�w? Bez tego si� nie obejd�.
HYRKAN IV
Uznaj� jeszcze alkaloidy, ale pogardzam kompletnie wszelkim
narkotykiem
psychicznym. Poza tym, �e nie b�dziesz nic tworzy�, mo�esz robi�,
co
chcesz
<Ella podchodzi do Paw�a i szepcze z nim>
JULIUSZ II
Twoja Hyrkania, sire, robi na mnie wra�enie jakiego� sanatorium
dla
ludzi zm�czonych spo�eczno�ci�. W twoim opowiadaniu, oczywi�cie.
W
istocie jest to najpospolitszy bajzel dla �yciowych �uiser�w.
HYRKAN IV
Ale absolutnych, tych, co je�li przez �cian� przej�� nie zdo�aj�,
zostawi� na niej krwawe pi�tno rozwalonej czaszki. W tym jest
moja
wielko��.
JULIUSZ II
Ale ostatecznie m�g�by� by� i z�odziejem kieszonkowym, sire,
czym�
w rodzaju ksi�cia Manolescu.
HYRKAN IV
M�g�bym, ale nie jestem. Jestem kr�lem ostatniego prawdziwego
kr�lestwa
na ziemi. Wielko�� jest tylko w tym, co si� udaje. Gdyby mi si�
nie
powiod�o wcale, od samego pocz�tku by�bym tylko �miesznym.
JULIUSZ II
Mo�esz jeszcze upa��. I co wtedy?
HYRKAN IV
Upadn� z pewnej wysoko�ci . Ostatecznie nie by�o tyrana, kt�ry
by nie upad�.
JULIUSZ II
W tym jest w�a�nie ma�o��: w poj�ciu p e w n e j wysoko�ci.
HYRKAN IV
Nie mog� zapa�� si� w Niesko�czono�ci. Nawet w swiecie fizyki
mamy
pr�dko�� sko�czon�, graniczn� szybko�� �wiat�a. Praktycznie jest
ona
niesko�czona.
JULIUSZ II <z ironi�>
Praktycznie! Ze wszystkiego przeziera na dnie pragmatyzm. Ale
wszystko
jedno. Na razie wol� to ni� Niebo.
HYRKAN IV
Bezdeka, czy s�yszysz? Nikt nie us�yszal jeszcze wi�kszego
komplementu.
Ojciec �wi�ty jest z nami.
ELLA <czepiaj�c si� Paw�a>
Odpowiedz mi, przesta� si� waha� przynajmniej.
BEZDEKA
Jad�. Nieznane zawsze warte jest tego, aby dla� opu�ci� co�
przewidzialnego. Jest to zreszt� zasad� Nowej Sztuki, Sztuki
bezecnych
niespodzianek.
HYRKAN IV
Dzi�kuj� ci, ale nawet nie por�wnywaj hyrkaniczno�ci z Sztuk�.
Hyrkani�
trzeba prze�y�.
BEZDEKA
To samo m�wili o dadaizmie dadai�ci, p�ki wszystkich nie
wywieszano.
Nie - dosy�. Jestem tw�j. Wszystko jest tak wstr�tne, �e nie ma
g�upstwa
tak wielkiego, �eby nie warto by�o dla� po�wi�ci� wszystkiego,
w czym
�yjemy. Niech zgin�, ale nie w ca�ej tej meskinerii. Zamierza�em
zgin�� na
Borneo czy Sumatrze. Wol� jednak tajemniczo�� stawania si� ni�
tajemniczo�� sta�o�ci. Jad�.
ELLA
Pawle, zaklinam ci�. Ja ci nie przeszkodz�. We� mnie ze sob�.
BEZDEKA
Nie, dziecko. Nie m�wmy o tym. Znam twoje duchowe zasadzki. Jako
kobieta
nie istniejesz dla mnie zupe�nie.
ELLA
Pawle, Pawle - jak�e okrutnie rozdzierasz mi wn�trzno�ci! Ja
umr�. Pomy�l
o naszym biednym, samotnym mieszkanku, o mojej nieszcz�snej
mamie.
BEZDEKA
Strasznie mi ci� �al. Naprawd� kocham ci� w tej chwili po raz
pierwszy...
ELLA
Pawle! Zbud� si� z tego omamienia. Je�li ju� zosta� nie mo�esz,
pozw�l
mi jecha� na �mier� i zatracenie!
HYRKAN IV <odpychaj�c j� od Bezdeki>
Odczep si� raz od niego. To m�twa, a nie kobieta. S�yszysz?
Ostatni raz
ci to m�wi�.
ELLA <z wybuchem>
To mnie zabij - ja od niego sama nie odejd�.
<z prawej strony wchodz� dwie matrony i dw�ch starc�w elegancko,
czarno ubranych>
MATKA
Elusiu, pozw�l, �e ci przedstawi� twoich dw�ch, nieznajomych
wuj�w. Oni
to w�a�nie finansuj� twoje ma��e�stwo z panem Paw�em. Panowie :
Ropner
i Stolz - moja c�rka - narzeczony mojej c�rki, znany malarz, pan
Pawe�
Bezdeka.
<starcy witaj� si� z Ell�>
BEZDEKA
Przde wszystkim nie jest ju� narzeczonym, a po wt�re nigdy przy
przedstawianiu nie m�wi si� imienia i fachu, tym bardziej, �e
zmieni�em
fach. Pani wybaczy, pani Mario, otwieraj� mi si� nieznane
perspektywy.
B�d� czym� w rodzaju ministra w Hyrkanii. Nasycanie hyrkanicznych
po��da�.
Obja�nienie tylu rzeczy naraz zbyt du�o czasu by mi zabra�o. Sam
ledwie
to pojmuj�.
MATKA
Widz� to. Jest pan chyba pijany, panie Pawle. Ellu, co to znaczy?
ELLA
Mamo, na nic wszystko. On nie jest pijany ani nie zwariowa�. To
jest
najoczywistsza, zimna, okrutna prawda. Kr�l Hyrkanii berze go ze
sob�.
On przesta� by� artyst�.
<Matka s�upieje>
HYRkAN IV
Tak, pani, i za�atwimy rzecz t� zgodnie. Nie lubi� awantur w
wi�kszym
stylu, gdy nie jestem na moim terytorium. Wyp�ac� pani dowolne
odszkodowanie.
MATKA
Tu nie chodzi o pieni�dze, tylko o serce mojej c�rki.
HYRKAN IV
Niech pani nie b�dzie banalna, bardzo prosz�. A poza tym nie
jestem
�adnym panem, tylko kr�lem.
MATKA
Czyta�am o p a � s k i e j Hyrkanii w gazetach. A pisz� o tym
teatralni
krytycy, bo �aden porz�dny polityk s�ysze� o tym nawet nie chce.
To jest
zwyk�a teatralna bujda, ta pa�ska Hyrkania. Banda szale�c�w i
pijak�w,
zdeprawowanych i zdegenerowanych, uwzi�a si� udawa� pa�stwo w
dawnym
stylu. Wstyd� si� pan! Hyrkania! Po prostu "bezobrazje" a la
maniere russe.
HYRKAN IV <rzucaj�c miecz na kup� ubrania>
Oszala�a baba. Prosz� milcze�. Bezdeka si� zgodzi� i nie dam go
na
pastw� jakich� zaskorupia�ych babon�w. Pawle, idziemy.
<Pawe� stoi niezdecydowany>
ELLA
Mamo, ja tego nie prze�yj�. Ja chc� jecha� tak�e.
MATKA
Co? I ty przeciw mnie? Nie wstydzisz si� nowopoznanych wuj�w? Jak
b�dziesz si� tak zachowywa�, nie dostaniemy ani centa. Ellu,
opami�taj
si�.
ELLA <�api�c si� za g�ow�>
Ja nie chc� zy�! Ja nie mog�! Ja tylko nie mam odwagi umrze�.
<do kr�la>
Hyrkanie, najjadowitsza z kulturalnych bestii, koronowany chamie,
zabij
mnie. Chc� b�lu i smierci - zbyt wiele ju� dzi� wycierpia�am.
MATKA
Ellu, jak ty si� wyra�asz? Kto ci� nauczy� tych okropnych s��w?
ELLA
Sama nie wiem. Ja pozuj� - to wiem - ale cierpi� tak strasznie.
<do kr�la>
B�agam ci� - zabij mnie.
HYRKAN IV
Chcesz? Nic mnie to nie kosztuje. W Hyrkanii wszystko jest
mo�liwe.
Absolut �ycia - czy to rozumiecie, n�dzni pomywacze dawno
wych�eptanych
talerzy?
BEZDEKA
Poczekajcie - mo�e da si� jeszcze wszystko za�atwi� polubownie.
Nie
cierpi� scen i skandali. Ella wr�ci spokojnie do matki, a ja
wyjad�
przynajmniej z czystym sumieniem.
ELLA
Nie, nie, nie - ja chc� umrze�.
MATKA
Chcesz zatru� ostatnie dni mojej staro�ci? A nasze mieszkanko,
a nasze
�adne wieczory we troje, a potem w otoczeniu dzieci, twoich i
pana
Paw�a - a moich ukochanych wnucz�t.
ELLA
Mamo, nie m�cz mnie. Gorzej zatruj� ci �ycie pozostaj�c z tob�
ni�
gin�c w tej chwili w�a�nie z r�ki kr�la.
MATKA <z rozpacz�>
Czy� nie wszystko jedno, kto ci� zabije? �mier� jest jedna, a
moja
staro�� zatruta b�dzie do ko�ca.
ELLA
Nie - ja musz� umrze� zaraz. Ka�da minuta �ycia jest niezno�n�
m�czarni�.
HYRKAN IV
Czy pani m�wi to powa�nie, panno Ellu? (X)
ELLA
Tak. Nigdy nie by�am tak powa�na.
HYRKAN IV
A wi�c dobrze.
<Chwyta miecz le��cy na kupie kr�lewskiego ubrania i wali nim
Ell� po>
<g�owie. Ella pada bez j�ku.>
MATKA
Ach!!
<Pada na trupie Elli i tam pozostaje do ko�ca. Hyrkan stoi oparty
na>
<mieczu. Starcy szepcz� gwa�townie mi�dzy sob�. II Matrona
spokojna.>
BEZDEKA
Zaczynam teraz dopiero rozumie�, czym jest hyrkaniczno�� po��da�.
Wiem
ju�, czym jest absolutyzm �yciowy.
<�ciskaj� si� z Hyrkanem za r�ce>
JULIUSZ II
Pope�ni�em du�o okropno�ci, ale ta pragmatyczna zbrodnia
wzruszy�a mnie
do g��bi. B�ogos�awi� ci�, biedna matko, i ciebie, duchu
dzieweczki
czystej i wznios�ej ponad wszelk� �yciow� wiar�.
<b�ogos�awi grup� lew�>
No, sire, ona te� by�a absolutystka �yciow� - to musisz przyzna�.
HYRKAN IV
Mnie te� wzruszy�a ta �mier�. Pozna�em nowe pi�kno. Nie
wiedzia�em, �e
poza Hyrkani� mo�e by� co� tak nieoczekiwanego.
JEDEN ZE STARC�W <podchodz�c>
No dobrze, panowie, ale co teraz? jak to wszystko za�atwi�? My
rozumiemy, raczej domy�lamy si� wszystkiego. W istocie banalna
historia, tylko czym to wszystko usprawiedliwi�?
JULIUSZ II
No, panowie. Ja jestem cz�owiek wyrozumia�y, ale waszego
towarzystwa
d�u�ej nie znios�. Rozumiecie - by�em papie�em. Ca�ujcie mnie
szybko
w pantofel i wyno�cie si�, p�ki�cie cali. Nie cierpi�
powszednio�ci
my�li pod mask� fa�szywej dobroci.
<Starcy ca�uj� go w pantofel i mi�tosz�c kapelusze wychodz� na
prawo>
<ze zdziwionymi minami. Podczas tego rozmowa>
HYRKAN IV
Pawle - id� zaraz z tym fagasem i szykujcie si� do drogi. za
godzin�
odchodzi Hyrkania-express. Jestem tu incognito i nie mam
specjalnego
poci�gu.
BEZDEKA
Dobrze. Tetrykon, zostaw tu te panie i chod�.
<Przechodz� z Tetrykonem na prawo. II Matrona zbli�a si� do
Hyrkana.>
<Tamci zatrzymuj� si� na progu.>
II MATRONA
Hyrkanie - nie poznajesz mnie? Jestem twoj� matk�.
HYRKAN IV
Pozna�em ci� od razu, mamusiu, ale jeste� jedynym ukrytym wstydem
mojego �ycia. Do mojej matki wola�bym nie stosowa� hyrkanicznego
�wiatopogl�du. Moja matka, matka kr�la - zwyk�� ladacznic�!
Ohydne!
JULIUSZ II
A wi�c i ty nawet masz ukryte �wi�to�ci na dnie twego
pragmatyczno-
zbrodniczego serca? Nie spodziewa�em si�.
HYRKAN IV
Ojcze �wi�ty - prosz� nie wtr�ca� si� w nie swoje sprawy.
<do II Matrony>
Mamusiu, radz� ci, id� st�d i wi�cej nie wchod� mi ju� w drog�.
Wiesz,
�e po ojcu wzi��em temperament krewki i gwa�towny.
II MATRONA
A gdybym by�a kap�ank� mi�o�ci w twoim pa�stwie? Dawniej
ksi�niczki
syryjskie umy�lnie oddawa�y dziewictwo nieznajomym za par� sztuk
miedzi.
HYRKAN IV
To by�o dawniej i dlatego by�o to pi�kne. Ty� nie zacz�a od
tego. Ty
by�a� utrzymank� naszych zidiocia�ych arystokrat�w i opas�ych
semickich bankier�w. Nawet nie wiem, czyim jestem synem - ja,
kr�l.
Ohydna historia.
II MATRONA
Co ci� to obchodzi? Tym wi�ksza twoja zas�uga, �e z nico�ci
wyd�wign��e�
si� a� na wysoko�� tronu. B�aze�skiego, ale zawsze tronu.
HYRKAN IV
Wola�bym jednak lepiej zna� moj� genealogi� i nie gubi� si� w
domys�ach.
II MATRONA
Jeste� �mieszny. C� ci� obchodzi to, czy jeste� Ari�, czy
Semit�, czy
Mongo�em. Moim kochankiem by