3475

Szczegóły
Tytuł 3475
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3475 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3475 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3475 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Darek W. Bobi�ski Ma�y wojak i antropofagi Razem z Druckiem chadzali�my prawie ka�dego wieczoru do starego Ortisa, �eby s�ucha� jedynego w naszym osiedlu holonadajnika. Tu� po p�nej kolacji, jak si� robi�o ju� dobrze ciemno, stawali�my pod jego cha�up� i pod oknem, ukryci za grubym pniem klonu �wietnie wszystko s�yszeli�my. Biba starego Ortisa by�a prawie g�ucha od czasu, gdy wyl�dowa� w jej ogrodzie kosmolot, "siad� awaryjnie" jak gadali s�siedzi, wi�c stary nastawia� holonadajnik, jak mo�na tylko najg�o�niej, i my�my s�yszeli wszystko tak samo wyra�nie jak baba starego Ortisa, chocia� stali�my dobrych par� metr�w od ich domu, a okno by�o zabite deskami wyrwanymi z p�otu, i dlatego �e�my tylko s�uchali, a nie ogl�dali. Kt�rego� dnia wieczorem, gdy stali�my pod oknem w ich zachwaszczonym ogrodzie, spyta�em Drucka: - �e jak? �e anfropofagi? Co to jest ten p�askow... p�askowy� Lunae Planum? - Ale Druck paln�� mnie w �epetyn� i kaza� si� zamkn��. Wi�c by�em cicho. Zrobi�o si� zimno, bardzo mn� trz�s�o i s�uchali�my tego faceta z holonadajnika, tylko nie rozumia�em ani s�owa z tego, co on papla�. Zrozumia�em tylko zako�czenie, bo. prawie krzycza�, �e teraz nic ju� wi�cej nie powie, bo nie wie, ale �e nasi s� g�r�, wi�c wr�cili�my do domu i Druck wyt�umaczy� mi, o co w tym wszystkim chodzi.. Umia� mi wyt�umaczy�, bo mia� ju� prawie jedena�cie lat i w maju sko�czy� szko��, a w dodatku strasznie mn�stwo wiedzia�. I �e antropofagi zrzuci�y jakie� dziwne bomby na nasze bazy, i �e ten Lunae Planum jest na Marsie. - Na Marsie? - spyta�em zdziwiony. - To ta. wyspa na �rodku jeziora? - Nie - odpowiedzia�. - To na czerwonej planecie, poza Ziemi�. Weszli�my do domu. Rodzice ju� chrapali, wi�c ja i Druck te� po�o�yli�my si� w hamakach, ale ja dalej nie mog�em zrozumie�, gdzie jest ten Luneta Plan i Druck musia� mi jeszcze raz wyt�umaczy�, �e na planecie Mars, kt�ra jest prawie tak� sam� planet� jak nasza, tylko �e nie mo�na na niej �y� bez specjalnych ubra�, kt�re nazwa� skaffondrami czy te� jako� tak. - Co� ty taki g�upi? - spyta� poirytowany. - Nied�ugo sko�czysz pi�� lat, od sierpnia chodzisz do szko�y i nic ci� jeszcze nie nauczyli? - Nie doszli�my jeszcze do tego Marsa - odpowiedzia�em �miertelnie na niego obra�ony. My�my wtedy okopywali sadzonki euforbi, kt�re powinny by� okopane do ko�ca wrze�nia, ale od kiedy zna�em tat�, to zawsze sp�nia� si� z robot� w polu. Wieczorem trzeba te� by�o porobi� zakupy na nast�pny dzie� i dopiero potem szli�my do starego Ortisa pod okno, i stali�my pod nim, chocia� czasem by�o bardzo zimno, i s�uchali�my tego holonadajnika. A jak sko�czyli�my s�ucha�, wracali�my do domu i szli�my spa�, i Druck mi t�umaczy� wszystko, co�my przedtem us�yszeli. To znaczy, nie wszystko mi t�umaczy�, bo tylko troszeczk� i wi�cej nie chcia�, zupe�nie jakby mu by�o przykro o tym m�wi�, i kaza� mi si� zawsze zamkn��, bo chce spa�, ale tak naprawd� wcale nie chcia�o mu si� spa�; ani troszeczk�. Tylko le�a� i rusza� si� mniej, ni� gdyby spa� i co� takiego promieniowa�o od niego okropnego, zupe�nie jakby by� na mnie strasznie z�y, cho� ja wiedzia�em, �e nie przyjdzie mu nawet do g�owy my�le� o mnie, albo jakby si� czym� bardzo frasowa�, tylko �e przecie� Druck zupe�nie nie mia� si� czym frasowa�. Z robot� w polu nie by� sp�niony jak tato, ani nawet troszeczk� nie by�. Jak Druck sko�czy� szko��, to tato da� mu zaraz 200 drzew z tego pola za lini� airlrain�w; i razem, ja i Druck, wykombinowali�my, �e nasz tata by� cholernie zadowolony, �e pozby� si� wreszcie chocia� 200 drzew i �e ma mniej k�opotu z dostawami przymusowo kontraktowanego soku. Druck te drzewa omalowa� odstraszolem i ju� mia� spok�j na zim�, a zapowiadali ci�k�, wi�c si� chyba nie m�g� frasowa�, ale tak si� zachowywa�, jakby m�g�. I ci�gle chadzali�my do starego Ortisa, wieczorami, i s�uchali�my jego holonadajnika. A ONI byli na Marsie, ale wcale nie chcieli do nas na Ziemi� przylecie�, bo podobnie� nie mogli przebi� jakiej� tam ekosfery czy te� strefy, wi�c tylko atakowali bazy na Marsie i ksi�ycach dalszych planet, i gdzie� tam jeszcze dalej. Potem wracali�my do domu i szli�my spa�, i Druck nic mi ju� nie chcia� t�umaczy�, i w og�le nic nie m�wi�. Tylko le�a� i milcza�, jakby si� czai� albo co innego, a jak go przypadkiem dotkn��em, ta mi�nie mia� napi�te i na oczach jak�� dziwn� szklisto��, czy te� po�ysk; a mo�e tylko tak mi si� zdawa�o, pewnie tak. Wreszcie kt�rego� dnia, jak byli�my w polu, powiedzii��: - To postanowione, id�. Musz� i�� ! - Gdzie chcesz le��? - spyta�em i dalej struga�em patyk kozikiem, tylko �e ju� bez zainteresowania. - Na wojn� - odpar� Druck. - To nie sko�czymy obcina� ga��zi? - Bo w�a�nie zrobili�my sobie przerw� w obcinaniu ga��zi, tych suchych, �eby m�g� wjecha� kombajn. - Cholera z nimi. - W takim razie chod�my na t� wojn� - zgodzi�em si� i schowa�em kozik do kieszeni. Ale Druck wyra�nie nie us�ysza�, co powiedzia�em, bo po�o�y� si� i le�a�, i wszystkie mi�nie mia� tak napi�te, jak wtedy w nocy, i zaciska� pi�ci a� knykcie mu pobiela�y, a przecie� by� spalony od s�o�ca jak diabe�. - Musz� i�� - powiedzia� to tak, jakby chcia� przekona� samego siebie do tego, co postanowi�. - Nie mog� pozwoli�, �eby antropofagi tak traktowa�y ludzko��. - Pewnie - zgodzi�em si�. - Ga��zie mog� poczeka�, a my zaraz idziemy na wojn�. Teraz mnie us�ysza�. Nadal le�a�, tylko odwr�ci� si� i popatrzy� na mnie tak jako� dziwnie, to si� chyba nazywa tkliwo�ci�. - My? - zdziwi� si�. - Ty chcesz lecie� na Marsa i walczy� z naje�d�cami? - No pewnie ! Ty, b�dziesz zabija� starych, a ja b�d� bi� tych ma�ych. Wtedy Druck wyt�umaczy� mi, �e nie mog� z nim i��. Z pocz�tku my�la�em, �e to tylko on nie chce, tak jak nie chcia�, �ebym za nim �azi�, kiedy spotyka� si� z Pussy od Oyllox�w, ale p�niej powiedzia�, �e armia mnie nie we�mie, bo jestem za ma�y, a i on b�dzie tylko w s�u�bie pomocniczej, bo nie ma jeszcze czternastu lat. Jako� nie chcia�em mu wierzy�, �e naprawd� p�jdzie do tej wojny, a� w ko�cu uwierzy�em, i wiedzia�em, �e nie pozwoli mi i�� z sob�, i by�o mi bardzo przykro, �e nie p�jd�. Zaproponowa�em z nadziej�: - Ale m�g�bym ci czy�ci� ganer i skafander; bo przecie� musz� by� wyczyszczone! S�ucha� mnie teraz uwa�nie. I ju� nie by� taki sztuczny i napi�ty. - Nie, musisz by� tu i pomaga� rodzicom - powiedzia� i podni�s� si�. - W czym? - zdziwi�em si�. - Oni przecie� dadz� sobie �wietnie rad� z tak� ma�� farm�, gdy my b�dziemy walczy� z antropofagami. - Nigdzie nie p�jdziesz i wi�cej nie m�w o tym - uci��. - Nie mog� i��? - chcia�em si� upewni�. - Nie - odpar� zimno Druck. - Jeste�... - OK - przerwa�em. - A teraz zamknij si� i nie przeszkadzaj mi w odpoczywaniu. I on si� zamkn��, chocia� zawsze po takich s�owach dostawa�em niez�� s�jk� pod �ebro, a teraz nic, zupe�nie. A ja ju� wiedzia�em, �e gdy postanowi� i�� do tej wojny, to i przesta� si� frasowa�. Nast�pnego ranka Druck powiedzia� o tym rodzicom. Mama zaraz rozbecza�a si� jak ma�a dziewczynka, gdy spadnie z drzewa. - Nie, przenigdy! Ja si� nie zgadzam, �eby Druck poszed� na wojn�! Niech, id� ci, kt�rzy j� rozpocz�li, ja nie chc� broni� Ziemi. I niech j� sobie ca�� zabior� i ze�r�, byle zostawili myj� rodzin� w spokoju... Po chwili doda�a z wyrzutem: - A je�li Druck musi i��; to niech idzie, ale ja nie wiem i nie rozumiem wcale, po co ma i��. I wtedy tato powiedzia� co� takiego, czego nie m�wi� facet z holonadajnika ani te� Druck, i nie mog�em tego wcale poj��, nawet odrobink�. - Ty na wojn�? - spyta�. - Po co masz i�� na wojn�? Czy�by� zapomnia�, co m�wi� dziadek, �e nie by�o i nie ma �adnych antropofag�w, i nie by�o �adnej inwazji? Zreszt� to niewa�ne, id� na wojn�, bo to m�j obowi�zek. powiadam, �e nie by�o i nie ma inwazji. Ju� dziadek, jak wr�ci� bez n�g z tego Marsa powiedzia�, �e w tej inwazji jest co� dziwnego. Tak powiedzia�: "Co� dziwnego w tym jest". - Jak dziadek wr�ci�, pami�tam to dobrze, to ani jednego dnia nie by� trze�wy, tylko wygadywa� jakie� bzdury o tajnych bazach na r�wninie Chryse Plantia i bombach zrzuconych przez TAMTYCH - m�wi� Druck. - I be�kota� co�, �e to nie by�y bomby, tylko maszyny-roboty do robienia z gleby atmosfery tlenowej, i �e ONI wcale nie wiedzieli o tych bazach, i w�a�nie od tego mia�o si� zacz��. Zreszt� to nie wa�ne, id� na wojn�, bo to m�j obowi�zek. Trzeba broni� Ziemi. - Je�li Druck musi, to niech musi - wtr�ci�em zupe�nie sko�owacia�y. - Te antropofagi... - B�d� cicho - zachlipa�a mama. - Nikt ciebie nie pyta o zdanie, lepiej id� do dystrybutor�w po zakupy. To zaj�cie akurat dla ciebie. Nie wiem, o czym p�niej m�wili, bo poszed�em po zakupy, i przez ca�e pi�� mil mia�em taki m�tlik w g�owie, �e nie wiedzia�em, co o tym wszystkim my�le�, i chocia� by�em ju� taki du�y, to nic nie zrozumia�em z tego, co m�wili, i by�em z�y na mam�, �e nie pozwoli�a mi pos�ucha�, o czym b�d� m�wi�; i zastanawia�em si� w drodze powrotnej, czy Druck mi wszystko wyt�umaczy, ale pewnie nie, bo jak do tej pory o tym nie gada�, to pewnie nie wyt�umaczy. Jak ju� wr�ci�em, a zaszed�em jeszcze po drodze do sadu bananowego Smith�w, to wszyscy spali, albo udawali, �e �pi�, bo tato przewraca� si� z boku na bok, i mama pochlipywa�a i poci�ga�a nosem jak ja, gdy z�apa�em katar zesz�ego roku w laboratorium armijnym, i Druck le�a� na brzuchu, a przecie� nigdy nie spa� z ty�kiem do g�ry, wi�c pewnie nie spali, tylko udawali, �eby nie rozmawia� dop�ki nie zasn�. No wi�c i ja po�o�y�em si� w hamaku, i udawa�em, �e �pi�, i po jakim� czasie zacz�li szepta� do siebie, ale i tak niewiele zrozumia�em, bo m�wili bardzo cicho i takie dziwne rzeczy, �e zrozumia�em tylko mam�, i to nie za dobrze. - .. Jaki sw�j kraj? - szepta�a mama. - Druck nie ma kraju: i ja nie uznaj� tego kraju! Nasz kraj spustoszyli, skazili chemikaliami, zniszczyli 200 lat temu, a potem nas przywie�li tu, do siebie. I Druck ma teraz umiera� w interesie lichwiarzy, z niekompetencji i g�upoty polityk�w, co nie mogli znie�� TAMTYCH za wprowadzenie konwencji pokojowej, za to, �e TAMCI chcieli spokoju, a nie wojny... I teraz m�j syn ma i�� na wojn� zamiast �o�nierzy, umiera� gdzie� w kosmosie, po co i za co? Zobacz szepn�a �a�o�nie do taty - ca�y nasz nar�d prawie wytrzebili i m�wi�, �e s� dla nas dobrzy, bo si� nami opiekuj�, ale przecie� to nie opieka, lecz niewola... I wi�cej ju� nie us�ysza�em, bo zasn��em, i �ni�y mi si� antropofagi, takie prawdziwe, jakie pokazywali nam w szkole w holonadajniku; i one by�y straszne, ciek�o z nich cia�o jakby byli ze stearyny i topili si�, i po�era�y wszystkich zanim zabi�y, a potem bieg�em i krzycza�em: "Nie! Nie chc�! Cholerne fagi! Niech was szlag trafi, cholerne fagi!", i jak przesta�em ucieka�, to jaki� mi�y g�os powiedzia�, �e to nieprawda i �e wojna jest bzdur�, a potem ju� nic mi si� nie �ni�o, albo i nie pami�tam. Rankiem, jak mama pakowa�a do plecaka Drucka bielizn� i �ywno�� na drog�, to Druck lata� jak wariat, i w ko�cu powiedzia�; chocia� nie do mnie, tylko tak do nikogo: - Nic nie posadz�, musz� i��. - No wi�c musisz - ugodzi�em si�. - Te antropofagi... Druck zatrzyma� si� nagle, a w�a�ciwie to a� zahamowa� jak dobrze rozp�dzony airtrain, i popatrzy� na mnie zmru�ywszy oczy, bo akurat sta�em przy oknie i by�o bezchmurnie, to pewnie od tego mru�y� oczy, a mo�e i nie. - Dobrze, przynajmniej ty jeden jeste� rozs�dny- odezwa� si�. - Ba�em si�, �e z tob� b�d� mia� wi�cej k�opotu ni� z rodzicami. Dzi�kuj�, braciszku. - Szkoda, �e nie mog� i�� z tob� - ja mu na to. - Ale mo�e ta wojna jeszcze potrwa par� lat i ja p�niej do ciebie do��cz�, i razem ju� b�dziemy bi� tych fag�w. - Oby nie! - odpar� Druck. - Wojna to nie zabawa. - To dlaczego idziesz do tej wojny, je�li nie zabawa? - Musz� broni� Ziemi! - Ale sam m�wi�e�, �e oni nie przylec� na Ziemi�, bo tam jaka� sfera... i trzyma ich, mocno... i nie mog� jej przebi�... - W�a�nie tak jest, jak powiedzia�e� - odrzek� Druck. Ale Ziemi trzeba broni� w kosmosie. No i Druek poszed� do tej wojny. I mama, i tata m�wili potem, �e Druck jest osio� i baran, bo jak nie mo�e mie� kto� wojny na Ziemi przez jakie� tam sekwencje czy te� konwencje, to przenosi je w kosmos, ale po co przenosi, to ju� si� nie dowiedzia�em, bo kazali mi znowu i�� po zakupy, i wiem �e to by�o celowe, jak wtedy, i poszed�em te pi�� mil, tylko od jakiego� czasu racje �ywno�ci by�y mniejsze, i wszystko w gorszym gatunku, wi�c musia�em chodzi� do pa�stwowego sadu, a jak ju� wraca�em, to ten facet z holonadajnika u starego Ortisa gada� co� o zaciskaniu pasa, i ja tego nie rozumia�em, bo po co nam, szympansom, jakie� tam pasy, je�li nasz� nago�� okrywamy d�ugimi koszulami z pokrzyw, a mo�e m�wi� o jakim� innym pasie i tylko ja �le us�ysza�em, pewnie tak. A w miesi�c p�niej przyszed� cz�owiek w uniformie z naszywkami, by�y strasznie kolorowe i podoba�y mi si� z pocz�tku, ale p�niej ju� nie, i powiedzia�, �e Druck Anthropopithecus zgin�� chwalebnie za ludzko�� w Dolinie Nirgal na Marsie, i m�wi� co� o nowej broni, co� jakby o �ywych rakietach, i pewnie go �le. zrozumia�em, bo przecie� rakietami si� gra w tenisa, a na koniec, jak ju� odchodzi�, powiedzia�, �e za rok przyjd� po mnie, i zostawi� mi tak� �mieszn� kostk�, kt�r� nazwa� lubik czy te� inaczej, i doda� na koniec, �ebym du�o my�la�, bo to potrzebne. przek�ad :