11069

Szczegóły
Tytuł 11069
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

11069 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 11069 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

11069 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

TRANSAKCJA W malenkim, pozbawionym mebli pokoiku na poddaszu starej kamienicy pachnialo kurzem i plesnia. Okiennice zamknieto i zaryglowano, aby do wnetrza nie docieral nawet najmniejszy promyk ksiezycowego swiat�a. Samotna swieca nie byla w stanie rozproszyc panujacego w pomieszczeniu mroku. Carlos ven Yadhmar nie widzial twarzy mezczyzny siedzacego naprzeciwko. Widzial tylko jego oczy, zmruzone i blyszczace jak u kota. - Przejdzmy do rzeczy - powiedzial mezczyzna. Carlos nie bez trudu przywolal z pamieci jego imie, a raczej przezwisko. "Krzyczacy W Ciemnosci". Dziwaczne. I zbyt dlugie. Ale wszyscy zmije mieli upodobanie do wymyslnych pseudonimow. - Czas plynie. - Plynie - zgodzi� sie Carlos. - Obu nam sie spieszy. Pokaz zatem to, co miales przyniesc, sprzedawco zaklec. - Jak sobie zyczysz, Yadhmarczyku. Krzyczacy W Ciemnosci wyciagnal dlon. Blysnelo zloto. - Poeta nazwalby ten pierscien pierscieniem zycia - powiedzial cicho, prawie szeptem. - Gdy go wlozysz na palec, staniesz sie niepokonany. Nie bedzie cie mozna zranic zadna bronia, nie zrobi ci krzywdy ogien, mroz ani gleboka woda, uodpornisz sie na wszelkie choroby... Potrzeba poteznych zaklec, zeby zniszczyc moc, ktora w nim drzemie. - Piekna zabawka - mruknal z podziwem Carlos. Pierscien by� idealnie okragly i gladki; nie wprawiono wen zadnych drogich kamieni, na jego powierzchni nie wyryto zadnych znakow. W pelgajacym swietle swiecy zloto po�yskiwa�o czerwonawo, zupelnie, jakby z pomoca czarow wtopiono w metal odrobine ognia. - Piekna - przytaknal, nieco chelpliwie, Krzyczacy W Ciemnosci. - Nielatwa do sporzadzenia... I kosztowna. Ale, zapewniam, warta swojej ceny. Yadhmarczyk zamrugal oczami. Nie byl w stanie oderwac wzroku od blyszczacej obraczki. - Ile? - spytal ochryple. - Trzysta piecdziesiat leri, czyli siedemdziesiat yadhmarskich koron. Platne zaraz. To i tak mniej, niz zazadalby legalnie praktykujacy czarodziej. - Kupuje. Daj mi go! - Pokaz wpierw pieniadze. Carlos zawaha� sie. Na chwile. Potem bez slowa siegnal do sakiewki, odliczyl monety, wysypal je na podloge. Krzyczacy W Ciemnosci z zadowoleniem skinal g�owa. - Doskonale. - Daj mi pierscien! - Zgoda. Ruch reki, zbyt szybki, by nadazylo za nim ludzkie oko. Ruch warg wypowiadajacych ciag dziwnie brzmiacych slow. Spomiedzy zacisnietych palcow zmija poplynela pulsujaca struzka rubinowego swiatla. Kiedy Krzyczacy W Ciemnosci na powrot rozwarl d�on, lezaly na niej dwa pierscienie, oba promieniujace czarodziejskim, czerwonym blaskiem. - Ten drugi jest gratis, Carlos. To prezent ode mnie. - Doprawdy? - mruknal Yadhmarczyk z rozbudzona nagle podejrzliwoscia. - A jakaz jest jego moc, sprzedawco zaklec? - Jego moc?... Krzyczacy W Ciemnosci jak gdyby nie zrozumia� pytania. Umilkl na dluzsza chwile, pochylil g�owe, od niechcenia postukujac palcami jednej reki o pod�oge, Pasma zmierzwionych wlosow opadly mu na twarz. Nie odgarnial ich. - Powiem ci, jaka jest jego moc - rzucil nagle, prostujac sie. Plomien swiecy przygasl raptownie, knot zaskwierczal i zadymil. Carlos gwaltownie wciagnal powietrze. Sylwetke zmija spowijal teraz ob�ok cienia, polprzejrzysty kokon mroku, gestniejacy z kazdym oddechem. Tylko zaklete zloto w jego d�oni nadal jarzylo sie czerwienia. - Jesli zalozysz drugi z pierscieni, Yadhmarczyku, ukryty w nim demon wyssie twa krew i spali cialo na popiol - w glosie Krzyczacego W Ciemnosci zabrzmialo rozbawienie. - Drugi pierscien poeta nazwalby pierscieniem smierci. Carlos zaklal paskudnie, rzucil sie do przodu, wyciagajac z rekawa sztylet. Katem oka zauwazyl jeszcze, jak rozsypane po pod�odze dziesieciokoronowki kolejno roztapiaja sie i znikaja, wchloniete przez rozszerzajacy sie czarny tuman. Dzgnal z rozmachem, mierzac w sam srodek powiekszajacej sie bryly cienia. Ostrze nie napotka�o oporu. Tam, gdzie sekunde wczesniej siedzial zmij, byla juz tylko pusta ciemnosc. Gdzies w poblizu cos glosno brzeknelo, w chwile pozniej odglos sie powtorzyl. Dwa pierscienie wypadly z odcielesnionej dloni swego tworcy, potoczyly sie po zakurzonych deskach. - A teraz powiedz mi jedno, glupcze - drzacy od powstrzymywanego smiechu glos zmija byl stlumiony, niewyrazny, jak gdyby dolatywal z wielkiej odleglosci. - Jak poznasz, ktory pierscien jest ktory?... Agnieszka Ha�as, 1997 Z powrotem na stron� Fantasy Forever Na moja stron� domowa Ta strona znajduje sie na serwerze Polbox On-Line Service http://free.polbox.pl - bezplatne konta pocztowe oraz strony WWW