3264
Szczegóły |
Tytuł |
3264 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
3264 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 3264 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
3264 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JAMES JOYCE
PORTRET ARTYSTY Z CZAS�W M�ODO�CI
Prze�o�y� ZYGMUNT ALLAN
PA�STWOWY INSTYTUT WYDAWNICZY 1977
Tytu� orygina�u A PORTRAIT OF THE ARTIST AS A YOUNG MAN
Przek�ad przejrzany i poprawiony
Na ok�adce fragment obrazu JOHNA SINGERA SARGENTA
Ok�adk� projektowa� ZYGMUNT MAGNER
Konsultacja ZBIGNIEW LEWICKI
Et ignotas animum dimittit in artes.
(I umys� zwr�ci� ku nieznanym sztukom.)
Owidiusz, Przemiany, VIII, 11
1
"Za dawnych dobrych czas�w by�a sobie pewnego razu ryczykr�wka, co chodzi�a po ulicy. Wi�c ta ryczykr�wka, co chodzi�a sobie po ulicy, spotka�a raz cacanego ch�opczyka, a ch�opczykowi temu by�o na imi� Papudzidzi..."
T� powiastk� opowiada� mu ojciec; ojciec przygl�da� mu si� przez szkie�ko i mia� pe�no w�os�w na twarzy.
Papudzidzi to by� on sam. Tamta ryczykr�wka chodzi�a sobie po ulicy, przy kt�rej mieszka�a Betty Byrne; Betty sprzedawa�a cytrynki w cukrze.
O, dzikiej r�y kwiatuszki
Na trawniczku zielonym.
Tak� wy�piewywa� piosenk�. Jego to by�a piosenka.
O, �joay juzi, tjatu�ti.
Gdy zmoczy� si� w ��eczku, z pocz�tku by�o cieplutko, ale potem robi�o si� zimno.' Matka roz�o�y�a na ��eczku ceratk�. Ceratka mia�a jaki� dziwny zapach.
Matka pachnia�a przyjemniej ni� ojciec. Grywa�a mu na fortepianie skoczne �eglarskie melodie taneczne. On ta�czy�:
5
Tralala lala,
Tralala tralalili,
Tralala lala,
Tralala lala.
Wujek Charles i Dante klaskali w d�onie. Byli starsi od ojca i matki, ale wujek Charles by� starszy od Dante.
Dante mia�a dwie szczotki w �ciennej szafie. Szczotka o aksamitnym kasztanowatym grzbiecie by�a dla Michaela Davitta, a szczotka o aksamitnym zielonym grzbiecie by�a dla Parnella.1 Dante dawa�a mu po mi�towym cukierku za ka�dym razem, gdy przyni�s� jej kawa�ek bibu�ki.
Vance'owie mieszkali pod numerem si�dmym. Mieli oni innego ojca i inn� matk�. Ci ludzie byli ojcem i matk� Eileen. Gdy doro�nie, o�eni si� z Eileen. Schowa� si� pod st�. Matka na to:
- O, Stefan si� boczy. A Dante:
- A je�eli nie przestanie, to or�y przylec� i wydzi�bi� mu oczy.
Wydzi�bi� mu oczy,
Stefan si� boczy,
Stefan si� boczy,
Wydzi�bi� mu oczy.
Stefan si� boczy,
Wydzi�bi� mu oczy,
Wydzi�bi� mu oczy,
Stefan si� boczy.
1Michael Davitt (1846-1906) - patriota irlandzki, cz�onek tajnej organizacji rewolucyjnej. Przez wiele lat wi�ziony przez Anglik�w.
Charles Stewart Parnell (1848-1891) - zwany "nie-koronowanym kr�lem Irlandii", walczy� o autonomi� swego kraju w ramach brytyjskiej wsp�lnoty narod�w. Na skutek intrygi, do kt�rej w du�ej mierze przyczyni� si� i kler, by� wi�ziony i cho� proces zako�czy� si� jego pe�n� rehabilitacj�, nigdy nie odzyska� w�adzy.
6
Rozleg�e boiska roi�y si� od ch�opc�w. Wszyscy ch�opcy krzyczeli, a prefekci zagrzewali ich ostrymi okrzykami. Wiecz�r by� blady i ch�odnawy, a po ka�dym wypadzie i wykopie pi�karzy lepka sk�rzana kula przelatywa�a jak oci�a�y ptak przez szary zmrok. Stefan trzyma� si� na skraju swej klasy, poza zasi�giem oczu prefekta, poza zasi�giem brutalnych n�g, i od czasu do czasu udawa�, �e biega. W�asne cia�o wydawa�o mu si� drobne i md�e w tej ci�bie graczy, a oczy mia� kr�tkowzroczne i �zawe. Rody Kickham jest ca�kiem inny: zostanie kapitanem trzeciej klasy, tak utrzymuj� wszyscy ch�opcy.
Rody Kickham jest mi�ym koleg�, ale Paskuda Roche to dra�. Rody Kickham ma resztki jedzenia w swojej szafce i kosz wiklinowy w refektarzu. Paskuda Roche ma wielkie �apska. Pi�tkowy pudding nazywa "zawijanym pieskiem". A jednego dnia zapyta� Stefana:
- Jak si� nazywasz? Stefan odpowiedzia�:
- Ecefan Dedalus.
Na to Paskuda Roche powiada:
- C� to za nazwisko?
Stefan nie potrafi wyja�ni�, wi�c Paskuda Roche pyta:
- Czym jest tw�j ojciec? Stefan odpowiada:
- D�entelmenem.
Wtedy Paskuda Roche zapytuje:
- Czy s�dzi� pokoju?
Stefan w��czy� si� z miejsca na miejsce na skraju klasy, a chwilami puszcza� si� w kr�tki bieg. R�ce po�mia�y mu jednak od ch�odu. Wsadzi� je wi�c do bocznych kieszonek szarego ubranka i� paskiem. By� to pasek przebiegaj�cy od kieszonki do kieszonki. A pasek jest tak�e na to, �eby drugiemu da� pasem. Pewnego dnia jaki� ch�opiec powiada Cantwellowi:
� Czekaj tylko, czekaj, dam ci takie lanie pasem. A Cantwell odpowiada:
7
- Id� sobie, id�, bij si� z takim, jaki� sam. Spr�buj da� pasem Cecilowi Thunderowi. Chcia�bym zobaczy�, jak to zrobisz. Dostaniesz od niego takiego kopniaka w ty�ek, �e popami�tasz.
Nie�adne to wyra�enie. Matka powiedzia�a mu, �eby nie rozmawia� w szkole z ordynarnymi ch�opcami. �liczna jest matka! Pierwszego dnia, �egnaj�c si� w westybulu zamkowym, podnios�a woalk�, �aby go poca�owa�, a nos i oczy mia�a czerwone. Lecz on udawa�, �e nie widzi, jak jej si� zbiera na p�acz. �liczna jest matka, lecz nie jest taka �liczna, gdy beczy. A ojciec da� mu dwie pi�cioszyling�wki na drobne wydatki. I ojciec powiedzia�, �eby napisa� do domu, je�eli b�dzie mu czego� trzeba, i �eby nigdy, przenigdy nie skar�ypyci� na koleg�w. Potem przed bram� zamku rektor u�cisn�� r�ce ojcu i matce, a sutanna jego �opota�a na wietrze, i linijka ruszy�a uwo��c rodzic�w. Wo�ali do� jeszcze i machali m'u na po�egnanie.
- Do widzenia, Stefku, do widzenia!
- Do widzenia, Stefku, do widzenia!
Dosta� si� w wir cia� st�oczonych ko�o pi�ki. Przestraszywszy si� gorej�cych oczu i 'zab�oconych but�w schyli� si� i wyziera� spoza n�g. Ch�opcy szamotali si� i st�kali, ryli nogami, kopali i tupali. Naraz ��te buty Jacka Lawtona wybi�y pi�k�, a reszta but�w i n�g pobieg�a za ni�. Stefan te� pobieg� za nimi kawa�ek i zatrzyma� si� po chwili. Szkoda gna�. Wkr�tce pojad� do domu na �wi�ta. Po kolacji zmieni liczb� naklejon� wewn�trz jego �awki w sali wyk�adowej z siedemdziesi�ciu siedmiu na siedemdziesi�t sze��.
Lepiej jest w sali wyk�adowej ni� tu na dworze, w zimnie. Niebo jest blade i ch�odne, a na zamku si� �wieci. Zaciekawi�o go, z kt�rego okna Hamilton Rowan 1 rzuci� kapelusz do rowu i czy by�y w owym
1Hamilton Bowan, patriota Irlandzki, schroni� si� raz przed oddzia�em �o�nierzy angielskich w Castle Browne, zamku, w kt�rym p�niej mie�ci�a si� szko�a.
8
czasie grz�dy kwietne pod oknami. Pewnego dnia, gdy wezwano go na .zamek, braciszek pokaza� mu �lady �o�nierskich ku� w drewnianej bramie i da� mu kawa�ek kruchego ciasta, kt�re jadaj� zakonnicy. Mi�o robi si� i ciep�o na widok �wiate� na zamku. Zupe�nie jak z ksi��ki jest ten widok. Mo�e Opactwo Leicesterskie tak samo wygl�da. A w Czytankach doktora Cornwella s� takie pi�kne zdania, kt�re wygl�daj� na wiersze, cho� s� to tylko zdania do nauki ortografii.
Wolsey zmar� w Leicester Abbey,
Tam opaci go grzebali.
Rak chorob� jest ro�linn�,
Rak zwierz�ta r�wnie� toczy.
Dobrze by�oby le�e� na dywanie przed kominkiem, oprze� g�ow� na d�oniach i rozmy�la� o tych krtaniach. Wzdrygn�� si�, jak gdyby w zetkni�ciu z zimn�, mulist� wod�. Brzydko ze strony Wellsa, �e pchn�� go do rowu za to, �e nie chcia� zamieni� si� z nim tabakierk� na specjalnie utwardzony kasztan, kt�rym Wells wygra� czterdzie�ci partii. Jaka� zimna i mulist� by�a ta woda! Jeden ch�opiec widzia� raz, jak wielki szczur skoczy� do tego zielonego szlamu. Matka siedzi z Dante przy ogniu i czeka, a� Brygid wniesie herbat�. Stopy opar�a na kracie kominka, a jej ciep�e paciorkowe pantofelki s� takie gor�ce i maj� taki mi�y, ciep�y zapach! Dante umie mas� rzeczy. Od niej dowiedzia� si�, gdzie le�y Kana� Mozambicki i Jaka jest najd�u�sza rzeka w Ameryce, i jak nazywa si� najwy�sza g�ra na Ksi�ycu. Ojciec Arnall umie wi�cej ni� Dante, bo jest ksi�dzem, ale zar�wno ojciec, jak i wujek Charles powiadaj�, �e Dante to m�dra, oczytana kobieta. A gdy Dante po obiedzie wydaje takii d�wi�k i potem podnosi d�o� do ust, to jest zgaga.
Kto� krzykn�� w oddali na boisku;
� Zbi�rka, wracamy!
9
Rozleg�y si� okrzyki ch�opc�w z przygotowawczej i z trzeciej klasy.
- Zbi�rka, wracamy! Zbi�rka, wracamy! Gracze zeszli si� ze wszystkich stron, zgrzani i ub�oceni, a Stefan kroczy� po�rodku, zadowolony, �e ju� wracaj�. Rody Kickham trzyma� pi�k� za zbrukany rzemie�. Jeden z ch�opc�w prosi� go, �eby strzeli� ostatni raz jeszcze, lecz Rody nie zatrzyma� si� i nawet ch�opcu nie odpowiedzia�. Simon Mooalain poradzi� mu, �eby nie strzela�, bo prefekt patrzy. Tamten ch�opiec zwr�ci� si� do Simona Moonana i rzek�:
- Wiemy wszyscy, dlaczego tak m�wisz. Jeste� cycy McGlade'a.
"Cycy" to dziwne s�owo. �w ch�opiec przezwa� tak Simona Moonana, bo Simon Moonan cz�sto zawi�zywa� prefektowi na plecach nak�adane r�kawy, a w�wczas prefekt udawa� wielki gniew. Ale s�owo to brzmia�o szkaradnie. Raz Stefan my� r�ce w umywalni hotelu Wicklow i ojciec wyci�gn�� zatyczk� za �a�cuszek, a brudna woda zacz�a �cieka� przez otw�r w muszli. Gdy ju� wszystka woda powoli sp�yn�a, otw�r w muszli wyda� odg�os: cycy. Tylko g�o�niejszy.
Na wspomnienie tego ii bieli umywalni odczu� zimno, a potem gor�co. By�y tam dwa kurki, kt�re si� kr�ci�o, po czym wydobywa�a si� woda: zimna i gor�ca. Poczu�, �e robi mu si� zimno, nast�pnie cieplej, i prawie widzia� s�owa wypisane na kurkach. Bardzo to ciekawe uczucie.
Powietrze w korytarzu r�wnie� przejmowa�o go dreszczem. Dziwne by�o jakie� i wilgotnawe. Wkr�tce jednak zapal� gaz, a gdy b�dzie p�on��, wyda lekki szmer podobny do nucenia. Stale jednakowe to nucenie, a gdy ch�opcy przestaj� rozmawia� w sali zabaw, dobrze je s�ycha�.
By�a lekcja rachunk�w. Ojciec Arnall wypisa� na tablicy trudne zadanie i rzek�:
- No, kto zwyci�y? Ruszaj, Yorku! Ruszaj, Lancastrze!
10
Stefan wysila� si�, jak m�g�, ale zadanie by�o zbyt trudne i w g�owie zacz�o mu si� m�ci�. Ma�a jedwabna odznaka z bia�� r�, kt�r� mia� przypi�t� na piersi, zacz�a chwia� si� szybko. Nie by� t�gi w rachunkach, lecz wysila� si�, jak m�g�, �eby York nie przegra�. Twarz ojca Arnalla wydawa�a si� bardzo chmurna, nie by�a jednak gniewna: u�miecha� si�. Wtem Jack Lawton trzepn�� palcami, a ojciec Arnall zajrza� do jego zeszytu i rzek�:
- Dobrze. Brawo, Lancastrze! Czerwona r�a g�r�. Nacieraj teraz, Yorku! Naprz�d!
Jack Lawton zerka� w jego stron�. Ma�a jedwabna odznaka z czerwon� r� wygl�da�a bardzo dekoracyjnie na Jacku, gdy� mia� na sobie granatowe marynarskie ubranko. Stefan poczu�, �e czerwieni si� jak tamta r�a na my�l o wszystkich zak�adach, kto zdob�dzie pierwsze miejsce w klasie elementarnej, Jack Lawton czy on. Przez kilka tygodni Jack Lawton bywa� prymusem, przez kilka za� tygodni Stefan. Jego bia�a jedwabna odznaka chwia�a si� bezustannie, gdy trudzi� si� nad nast�pnym zadaniem s�uchaj�c g�osu ojca Arnalla. Naraz ca�y jego zapa� si� rozwia�. Poczu�, �e ma zupe�nie ch�odn� twarz. Pomy�la�, �e twarz mu zapewne zbiela�a, skoro czuje na niej taki ch��d. Nie potrafi rozwi�za� zadania, lecz nic mu na tym nie zale�y. Bia�e i czerwone r�e, przyjemnie rozmy�la� o tak pi�knych barwach. A �wiadectwa za pierwsze, drugie i trzecie miejsce w klasie te� maj� pi�kne barwy: r�ow�, kremow� i lawendow�. Pi�kne jest rozmy�lanie o lawendowych, kremowych i r�owych r�ach. Mo�e dzika r�a ma. takie barwy i przypomnia� sobie piosenk� o dzikiej r�y kwiatuszkach na trawniczku zielonym. Zielonych r� jednak nie ma. Ale mo�e istniej� gdzie� na �wiecie.
Ozwa� si� dzwonek i klasy pocz�y wysypywa� si� .szeregami z sal, id�c wzd�u� korytarzy w stron� refektarza. Stefan usiad� i przygl�da� si� dw�m plasterkom mas�a na talerzu przed sob�, lecz nie mia�
11
ochoty na wilgotny chleb. Obrus by� wilgotny i wiotki. Wypi� gor�c� s�ab� herbat�, kt�rej nala� mu do fili�anki niezgrabny kuchcik opasany bia�ym fartuchem. Zaciekawi�o go, czy fartuch kuchcika r�wnie� jest wilgotny, czy wszystko, co bia�e, jest zimne i wilgotne. Paskuda Roche i Saurin pili kakao, kt�re przysy�ano im z domu w puszkach. Twierdzili, �e nie potrafi� pi� tej herbaty, �e to pomyje. Ich ojcowie s� s�dziami pokoju, tak m�wi� koledzy.
Wszyscy ch�opcy 'wydawali mu si� bardzo dziwni. Wszyscy oni maj� ojca i matk�, a ka�dy ma inne ubranie i inny g�os. Zapragn�� by� w domu i po�o�y� g�ow� na matczynych kolanach. Ale to niemo�liwe, wi�c pragn�� tylko, �eby sko�czy�a si� gra i nauka, i modlitwy i �eby ju� by� w ��ku.
Wypi� jeszcze jedn� fili�ank� gor�cej herbaty, a Fleming rzek�:
- Co ci si� sta�o? Czy ci� co� boli? Co z tob�?
- Nie wiem - odpar� Stefan.
- �o��dek masz nie w porz�dku - stwierdzi� Flemiing - bo twarz ci zbiela�a. To przejdzie.
- Przejdzie - rzek� Stefan.
Lecz nie �o��dek go bola�. Zdawa�o mu si�, �e boli go serce, je�li serce mo�e bole�. Bardzo to �adnie ze strony Fleminga, �e go zapyta�. Chcia�o mu si� p�aka�. Opar� �okcie o st� i pocz�� zatyka� i odtyka� sobie uszy. Gdy odetka� uszy, s�ycha� by�o za ka�dym razem gwar w refektarzu. Przypomina� �oskot poci�gu jad�cego noc�. A gdy zatka� uszy, �oskot cich�, jak to bywa, gdy poci�g wje�d�a do tunelu. Owej nocy w Dalkey poci�g tak samo �oskota�, a p�niej, gdy wjecha� do tunelu, �oskot usta�. Przymkn�� oczy, a poci�g wci�� to �oskota�, to milk�; znowu �oskota� i milk�. Przyjemnie s�ucha si�, jak �oskocze i milknie, a p�niej wyje�d�a z �oskotem, z tunelu i zn�w cichnie.
Po chwili ch�opcy z wy�szych klas zacz�li nadchodzi� chodnikiem biegn�cym �rodkiem refektarza:
Paddy Rath i Jimmy Magee, i Hiszpan, kt�remu
12
wolno pali� cygara, i ma�y Portugalczyk, kt�ry nosi w��czkow� czapk�. A potem sto�ownicy z ni�szych klas i sto�ownicy z trzeciej klasy. A ka�dy ch�opiec z osobna porusza si� w inny spos�b.
Stefan siedzia� w k�cie sali zabaw, niby to przygl�daj�c si� partii gry 'w domino, i raz, i drugi uda�o mu si� pochwyci� przez chwil� cich� piosnk� gazu. Prefekt sta� z kilkoma ch�opcami w drzwiach, a Simon Moonan wi�za� mu r�kawy. Prefekt opowiada� im co� o Tullabegu.
Potem prefekt oddali� si� od drzwi, a Wells podszed� do Stefana i rzek�:
- S�uchaj, Dedalus, czy ca�ujesz matk� przed spaniem?
- Ca�uj�.
Wells zwr�ci� si� do innych ch�opc�w.
- Hej, s�uchajcie, tu jeden ch�opak powiada, �e ca�uje matk� co wiecz�r przed spaniem.
Tamci przerwali gr� i odwr�cili si� ku nim ze �miechem. Stefan zarumieni� si� pod ich spojrzeniem i o�wiadczy�:
- Nie ca�uj�. Wells na to:
- Hej, s�uchajcie, tu jeden ch�opak powiada, �e nie ca�uje matki przed spaniem.
Wszyscy roze�mieli si� ponownie. Stefan stara� si� im wt�rowa�. Natychmiast poczu� gor�czk� i zmieszanie. Jak trzeba by�o odpowiedzie� na to pytanie? Odpowiedzia� w dwojaki spos�b, a mimo to Wells si� �mia�. Lecz Wells pewno wie, jak trzeba by�o odpowiedzie�, bo jest w trzeciej klasie. Stefan chcia� wyobrazi� sobie matk� Wellsa, ale nie mia� odwagi spojrze� na jego twarz. Nie lubi� tej twarzy. To Wells przecie� pchn�� go wczoraj do rowu, za to, �e nie chcia� zamieni� si� z nim tabakierk� na utwardzony kasztan, kt�rym Wells wygra� czterdzie�ci partii. Brzydko ze strony Wellsa, �e tak post�pi�; wszyscy ch�opcy to m�wi�. A jaka zimna i mulista by�a ta woda! Jeden ch�opiec widzia� raz, jak wielki
13
szczur skoczy� z pluskiem do tego zielonego szlamu.
Ca�e cia�o mia� oblepione zimnym mu�em, a gdy dzwonek zad�wi�cza� wzywaj�c do nauki i klasy zacz�y wychodzi� z sali zabaw, odczu� ch��d korytarza i schod�w na sk�rze pod ubraniem. Jeszcze teraz mozoli� si� w my�lach, jak trzeba by�o odpowiedzie� na tamto pytanie. Trzeba ca�owa� matk� czy nie trzeba? Co to znaczy ca�owa�? Podnosi si�� twarz w ten spos�b, by powiedzie� dobranoc, a potem matka nachyla twarz. Tak si� ca�uje. Matka przyk�ada usta do jego policzka; usta jej s� mi�kkie i zwil�aj� mu policzek; a przy tym wydaj� taki cichutki odg�os: poca�unek. Dlaczego ludzie wyrabiaj� takie rzeczy twarzami?
Siedz�c w sali wyk�adowej podni�s� wieko �awki i zmieni� naklejon� wewn�trz liczb� z siedemdziesi�ciu siedmiu na siedemdziesi�t sze��. Do wakacji Bo�ego Narodzenia bardzo jeszcze daleko, musz� jednak w ko�cu nadej��, bo Ziemia wci�� si� obraca.
Na pierwszej stronicy jego podr�cznika geografii widnia�a rycina Ziemi: wielka kula po�r�d ob�ok�w. Fleming mia� pude�ko kolorowych o��wk�w i pewnego wieczoru, gdy mieli wolne, zabarwi� ziemi� na zielono, a chmury na kasztanowato. Podobne to by�o do obu szczotek w �ciennej szafie Dante, do szczotki o zielonym aksamitnym grzbiecie dla Parnella i do szczotki o kasztanowatym aksamitnym grzbiecie dla Michaela Davitta. Ale Stefan nic nie m�wi� Flemingowi, �eby barwi� tymi kolorami. Fleming sam to zrobi�.
Stefan otworzy� geografi�, by nauczy� si� lekcji; nie potrafi� jednak wyuczy� si� nazw tych ameryka�skich miejscowo�ci. A ka�da z nich jest przecie� inna i posiada inn� nazw�. Ka�da z nich le�y w innym kraju, a kraje le�� ma kontynentach, a kontynenty le�� na �wiecie, a �wiat le�y we wszech�wiecie.
Otworzy� geografi� na karcie przedtytu�owej i odczyta� to, co tam napisa�: siebie, swoje nazwisko i gdzie si� znajduje.
14
Stefan Dedalus
Klasa Przygotowawcza
Gimnazjum w CIongowes Wood
Sallins
Hrabstwo Kildare
Irlandia
Europa
�wiat
Wszech�wiat
To by�o napisane jego pismem, a Fleming dopisa� dla �artu na przeciwleg�e j stronie:
Imi� moje Stefan Dedal,
A Irlandia to m�j kraj.
W Clongowes patrzy mi si� medal,
A po �mierci mo�e Raj.
Przeczyta� te wiersze na wspak, lecz nie by�a to
ju� poezja. Nast�pnie odczyta� kart� przedtytu�ow� z do�u do g�ry, a� doszed� do swego nazwiska. To on, i znowu zacz�� odczytywa� t� stron� z g�ry na d�. Co nast�puje po wszech�wiecie? Nic. A czy jest naoko�o wszech�wiata co�, co by wskazywa�o, gdzie ko�czy si� wszech�wiat, a gdzie rozpoczyna si� to nic? Niemo�liwe, �eby to by� mur; ale mo�e by� cieniuchna linijka, kt�ra otacza wszystko. Bardzo to wielkie my�lenie o �wszystkim i o wsz�dzie. Tylko B�g potrafi tak my�le�. Stara� si� wyobrazi� sobie, jaka to musi by� wielka my�l, lecz potrafi� my�le� tylko o Bogu. Bogu jest na imi� B�g, zupe�nie ta'k samo jak jemu jest na imi� Stefan. Dieu znaczy B�g po francusku i tak gamo jest imieniem Boga, a gdy kto� modli si� do Boga i powie Dieu, to B�g od razu wie, �e modli si� Francuz. Ale chocia� B�g inaczej si� nazywa w ka�dym z tych r�nych j�zyk�w na �wiecie i chocia� rozumie, co m�wi� w tych rozmaitych j�zykach ludzie, kt�rzy si� modl�, to mimo wszystko jest zawsze tym samym Bogiem i Bogu naprawd� jest na imi� B�g.
Bardzo si� zm�czy� tym my�leniem. Zdawa�o mu si�, �e g�owa mu puchnie. Odwr�ci� kart� przedty-
15
tu�ow� i t�po przygl�da� si� zielonej kr�g�o�ci Ziemi
po�rodku kasztanowatych ob�ok�w. Pocz�� zastanawia� si� nad tym, co jest w�a�ciwsze, czy wybra� zielon� barw�, czy kasztanowat�, bo Dante pewnego dania odpru�a no�ycami zielono-aksamitny grzbiet szczotki przeznaczonej dla Parnella i powiedzia�a, �e Parnell jest �ajdakiem. Zaciekawi�o go, czy sprzeczaj� si� o to w domu. Taka rzecz nazywa si� polityk�. Polityka ma dwie strony: Dante jest po jednej stronie, a ojciec i pan Casey po drugiej, ale matka i wujek Charles nie s� ani po tej, ani po tamtej stronie. Codziennie pisz� co� o tym w gazetach.
Dr�czy�o go, �e nie wie dobrze, co to jest polityka, i �e nie wie, gdzie ko�czy si� wszech�wiat. Czu� si� malutki i s�aby. Kiedy� on b�dzie taki jak ci ch�opcy z najwy�szych klas? Ci maj� gruby g�os i wielkie buty i ucz� si� trygonometrii. Do tego jeszcze daleko. Najpierw przyjd� ferie, potem nast�pny trymestr, a -p�niej zn�w wakacje, potem znowu rok szkolny, a p�niej zn�w wakacje. To tak jak poci�g, co wje�d�a do tunel�w i wyje�d�a z nich, i tak jak gwar ch�opc�w jedz�cych w refektarzu, gdy si� odtyka i zatyka uszy. Rok szkolny, wakacje; tunel, odetka�; �oskot, zatka�. Tak bardzo do tego daleko! Lepiej i�� spa�. Tylko jeszcze pomodli� si� w kaplicy, a potem do ��ka. Wstrz�sn�� si� i ziewn��. Pysznie b�dzie w ��ku, gdy tylko prze�cierad�a troch� si� zagrzej�. Z pocz�tku tak jest zimno, gdy si� wejdzie pod koc. Wstrz�sn�� si� na my�l, jak zimno b�dzie z pocz�tku. Ale za chwil� po�ciel si� 'zagrzeje i mo�na b�dzie spa�. Pysznie jest, gdy si� odczuwa znu�enie. Zn�w ziewn��. Jeszcze modlitwa wieczorna, a potem spa�, wstrz�sn�� si� i zebra�o mu si� na 'ziewni�cie. Pysznie b�d�ce za kilka minut. Czu�, jak ciep�a fala podnosi si� z zimnych, przejmuj�cych dreszczem prze�cierade�, coraz cieplejsza, a� w ko�cu poczu�, �e wsz�dzie mu ciep�o, ciepluchno, mimo to jednak wzdrygn�� si� odrobin� i jeszcze chcia�o mu si� ziewa�.
Rozleg� si� dzwon na wieczorn� modlitw�. Stefan
16
wyszed� w szeregu z innymi ch�opcami z sali wyk�adowej i w d� po schodach, i przez korytarze do kaplicy. Korytarze by�y s�abo o�wietlone, podobnie jak kaplica. Wszystko pogr��y si� wkr�tce w mroku i �nie. W kaplicy wia� nocny ch��d, a marmury mia�y barw�, jak� morze miewa noc�. Morze jest zimne dniem i noc�, zimniejsze jednak noc�. Zimno jest i ciemno u st�p morskiej tamy, ko�o ojcowskiego domu. Ale kocio�ek wisi zapewne na ruszcie i b�d� robili poncz.
Prefekt kaplicy modli� si� nad g�ow� Stefana, kt�remu wynurza�y si� z pami�ci odpowiedzi:
Panie, otworzysz wargi moje,
A usta moje opowiada� b�d� chwal� Twoj�.
Bo�e, wejrzyj ku wspomo�eniu memu!
Panie, otw�rz wargi moje.
W kaplicy unosi�a si� wo� ch�odnej nocy. Ale wo� ta by�a �wi�tobliwa. Inaczej czu� by�o starych wie�niak�w, gdy kl�czeli podczas mszy niedzielnej w g��bi kaplicy. By�a to na�wczas wo� powietrza, deszczu, torfu i zgrzebnego sztruksu. Bardzo byli jednak pobo�ni ci wie�niacy. Czu� za sob� ich oddech na karku i s�ysza� ich modlitewne westchnienia. Jeden z ch�opc�w twierdzi, �e mieszkaj� w dane: s� tani ma�e chatynki, a Stefan widzia� tam ongi� kobiet� stoj�c� z dzieckiem na r�ku w uchylonych od g�ry drzwiach chaty, gdy przeje�d�a�y tamt�dy wozy z Sallins. Pysznie by�oby przespa� jedn� noc w takiej chatce, przed ogniem z dymi�cego torfu, w mroku roz�wietlonym od ognia, w ciep�ym mroku tchn�cym woni� ch�op�w, powietrza, deszczu, torfu i sztruksu. Ach nie, tam na drodze mi�dzy drzewami tak jesit ciemno! Mo�na zab��dzi� w pomroce. Strach go przej�� na my�l o tej ciemno�ci.
Us�ysza�, �e prefekt kaplicy odmawia ostatni� modlitw�. Odm�wi� j� tak�e, w obronie przed pomrok� tam na dworze pod drzewami.
2 - Portret...
17
Nawied�, prosimy Ci�, Bo�e, to mieszkanie,
a wszystkie zasadzki nieprzyjaci� odp�d� od
niego. Anio�owie Twoi �wi�ci niech w nim
przebywaj�, kt�rzy by nas strzegli w pokoju,
a b�ogos�awie�stwo Twoje niech zawsze b�dzie
z nami, przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
Palce mu dr�a�y, gdy si� rozbiera� w dormitorium. Nakazywa� im po�piech. Trzeba rozebra� si�, a potem ukl�kn�� i zm�wi� pacierz, i by� w ��ku, nim jeszcze skr�c� gaz, �eby nie dosta� si� do piek�a, je�li umrze. �ci�gn�� po�czochy, szybko w�o�y� nocn� koszul�, dygocz�c ukl�k� przy ��ku i odmawia� pacierz pr�dziutko, w obawie, �e gaz mo�e zgasn��. Czu�, jak dr�� mu ramiona, gdy szepta�:
Bo�e, b�ogos�aw tatusia l mamusi� i zachowaj
ich dla mnie! Bo�e, b�ogos�aw braciszk�w i siostrzyczki i zachowaj
ich dla mnie! Bo�e, b�ogos�aw Dante i wujka Charlesa i zachowaj
ich dla mnie!
Prze�egna� si� i wdrapa� szybko 'na ��ko, zaci�gn�� sp�d nocnej koszuli pod stopy i zwin�� si� w k��bek pod ch�odn� biel� prze�cierade�, trz�s�c si� i dr��c. Za to nie p�jdzie do piek�a, je�li umrze, a dreszcze ustan�. Kto� w dormitorium rzek� ch�opcom dobranoc. Stefan wyjrza� na chwil� spod koca, lecz naoko�o i przed ��kiem wida� by�o tylko ��te zas�ony odgradzaj�ce go ze wszech stron. Powoli przykr�cono �wiat�o.
Buty prefekta oddala�y si�. Dok�d? Na d� po schodach i przez korytarze czy te� do jego pokoju? Stefan widzia� mrok. Czy to prawda, �e w mroku wa��sa si� po nocach czarne psisko o �lepiach ogromnych jak latarnie powozowe? M�wi�, �e to duch mordercy. Przeci�g�y dreszcz l�ku sp�yn�� mu po ciele. Widzi przed sob� ciemn� sie� zamku. Starzy s�udzy w starodawnych strojach znajduj� si� w prasowalni nad schodami. Dzieje si� to w dawnych cza-
18
sach. Starzy s�udzy milcz�. Tam, gdzie si� znajduj�, p�onie ogie�, ale w sieni jest jeszcze ciemno. Jaka� posta� wchodzi po schodach. Ma na sobie bia�y p�aszcz marsza�kowski, a twarz jej jest blada i niesamowita; r�k� przyciska do boku. Niesamowitym wzrokiem spogl�da na stare s�ugi. Oni wpatruj� si� w t� posta�, poznaj� oblicze i p�aszcz swego pana i domy�laj� si�, �e jest �miertelnie ranny. Lecz oczy ich nie widz� ju� nic pr�cz mroku: przed nimi przestw�r tylko, mroczmy i g�uchy. Pan ich otrzyma� �mierteln� ran� na polu bitwy pod Prag�, daleko za morzem. Stoi na pobojowisku, r�k� przyciska do boku, twarz ma bia�� i niesamowit�, a z bark�w sp�ywa mu bia�y p�aszcz marsza�kowski.
Tak zimno i nieswojo robi si� na my�l o tym! Wszystek mrok jest zimny i niesamowity. Tkwi� w nim blade, niesamowite twarze, �lepia wielkie jak latarnie powozowe. S� to duchy morderc�w, widma marsza�k�w, kt�rzy otrzymali �mierteln� ran� na polu bitwy, daleko za morzem. Czy chc� cos powiedzie�, �e maj� tak niesamowite twarze?
Nawied�, prosimy Ci�, Bo�e, to mieszkanie,
a wszystkie zasadzki nieprzyjaci�...
Pojedzie si� do domu na �wi�ta! To b�dzie cudownie, m�wili ch�opcy. Wczesnym zimowym porankiem wsi�dzie si� na wozy przed bram� zamkow�. Wozy potocz� si� po �wirze. Okrzyk na cze�� rektora:
"Niech �yje! Niech �yje! Niech �yje!"
Wozy mijaj� kaplic�, wszyscy uchylaj� czapek. P�dz� weso�o po wiejskich go�ci�cach. Wo�nice pokazuj� biczyskami Bodenstown. Ch�opcy wznosz� okrzyk. Mijaj� ober��. Okrzyk za okrzykiem i jeszcze raz okrzyk. P�dz� przez dane, wznosz� okrzyki, a ludziska odpowiadaj� im okrzykami. W uchylonych od g�ry drzwiach stoj� wie�niaczki, tu i �wdzie ch�opi. Cudowna wo� zimowego powietrza: wo� Clane, czu� deszcz, zimowe powietrze, tl�cy si� torf i sztruks.
19
W poci�gu pe�no ch�opc�w: d�ugi, d�ugi czekoladowy poci�g o kremowych pasach. Konduktorzy �migaj�, otwieraj�, przymykaj�, zamykaj� na klucz i kluczami otwieraj� drzwi. Ubrana s� w ciemny granat ze srebrnym szamerunkiem; maj� srebrzyste gwizdki i wydzwaniaj� ra�nie kluczami: klik, klik, klik, klik.
A poci�g rwie przed siebie po r�wninie i mija Hill of Allen. S�upy telegraficzne umykaj�, umykaj�. Poci�g p�dzi i p�dzi. Jakby wiedzia�. W sieni ojcowskiego domu wisz� lampiony i sznury zielonych ga��zi. Ostrokrzew i bluszcz okala lustro nad kominkiem, tak samo ostrokrzewem i bluszczem, zieleni� i czerwieni� oplecione s� kandelabry. Czerwony ostrokrzew i zielony bluszcz otacza stare portrety na �cianach. Ostrokrzew i bluszcz dla niego i dla Dzieci�tka.
Cudownie...
Wszyscy si� zebrali. Witaj nam, Stefku! Odg�osy powita�. Matka go ca�uje. Wypada to? Ojciec jest teraz sekretarzem s�du: to wy�sza ranga ni� s�dzia pokoju. Witaj nam, Stefku!
Rozgwar...
Ozwa� si� brz�k k�ek o pr�ty, 'kiedy rozsuwano zas�ony, chlupot wody pluszcz�cej w miednicach. Rozleg� si� gwar wstawania, ubierania i mycia w dormitorium; odg�os klaskania w d�onie, gdy prefekt chodzi� tam i na powr�t po dormitorium nawo�uj�c ch�opc�w do po�piechu. S�aby blask s�oneczny pada na odsuni�te ��te zas�ony, na rozburzone ��ko. Po�ciel Stefana jest bardzie gor�ca, tak samo twarz i cia�o.
Wsta� i usiad� na kraw�dzi ��ka. Czu� si� niedobrze, Zacz�� naci�ga� po�czochy. Strasznie s� szorstkie w dotyku. �wiat�o s�oneczne inne jest jakie� i 'zimne.
Fleming m�wi:
- Jeste� niezdr�w? Sam nie wie, a Fleming powiada:
20
- Wracaj do ��ka. Powiem McGlade'owi, �e jeste� niezdr�w.
- Chory jest.
- Kto?
- Powiedzcie McGlade'owi,
- Wracaj do ��ka.
- Co? On chory?
Jeden z ch�opc�w trzyma� go pod ramiona, a on
�ci�ga� po�czoch� przywieraj�c� mu do nogi i w�azi� z powrotem do gor�cego ��ka.
Skuli� si� pod prze�cierad�em ciesz�c si� ciep�em po�cieli. S�ycha� rozmowy ch�opc�w o nim, gdy ubieraj� si� na msz�. To pod�o��, powiadaj�, �e pchni�to go do rowu. Za chwil� rozmowy �cich�y, poszli. Kto� niedaleko ��ka odzywa si�:
- Dedalus, nie p�jdziesz na skarg�, prawda?
To twarz Wellsa. Stefan przygl�da si� jej i widzi,
�e Wells ma pietra.
- Nie chcia�em przecie�. Prawda, �e nie powiesz? Ojciec powiedzia� mu, �eby nigdy, przenigdy nie skar�ypyci� na koleg�w. Wi�c potrz�sn�� g�ow�, odrzek�, ze nie, i poczu� zadowolenie.
Wells na to:
- Daj� s�owo, �e nie chcia�em. To tylko �artem. Przepraszam ci�.
Twarz i g�os Wellsa gdzie� przepad�y. Przeprasza, bo ma pietra. Boi si�, �e to mo�e jaka� choroba. "Rak chorob� jest ro�linn�, rak zwierz�ta r�wnie� toczy", czy co� podobnego. Ju� tak dawno temu, jak tam, na dworze, o wieczornym zmierzchu w��czy� si� z miejsca na miejsce na skraja swej klasy, a oci�a�y ptak przelatywa� nisko przez szary zmrok. Opactwo Leicesterskie rozb�ys�o �wiat�ami. Tam umar� Wolsey.
Sami opaci go pogrzebali.
To nie twarz Wellsa, to twarz prefekta. On nie udaje. Nie, nie, naprawd� jest chory. Nie udaje. I poczu� prefektow� d�o� na czole, a pod ch�odn� i wilgotn� d�oni� czo�o jest gor�ce i wilgotne. Taki sam
21
jest w dotkni�ciu szczur: �liski, wilgotny i zimny. Ka�dy szczur ma dwoje oczu do patrzenia. G�adkie, �liskie futerko, malu�kie, zagi�te �apki do skakania, czarne o�liz�e oczka do patrzenia. Szczury znaj� si� dobrze na skakaniu. Ale szczurzy umys� nie potrafi�by poj�� trygonometrii. Szczur le�y na boku, gdy zdechnie. Wtedy schnie na nim futerko. Po prostu nie�ywa rzecz.
Prefekt znowu si� zjawi� i w�a�nie m�wi�, �eby Stefan wsta�, �e ojciec prorektor powiedzia�, �e ma wsta�, ubra� si� i i�� do infirmerii. A gdy Stefan ubiera� si�, jak tylko m�g� najszybciej, prefekt rzek�:
- Musimy przenie�� manatki do brata Michaela, bo nam mruczy w brzuszku!
Bardzo to �adnie z jego strony, �e tak powiedzia�. Wszystko po to, �eby roz�mieszy� Stefana. Ale trudno �mia� si�, skoro policzki i wargi porz�dnie si� trz�s�, wi�c prefekt musi sam si� �mia�.
Prefekt zakomenderowa�:
- Biegiem! Siano! S�oma! Lewa! Prawa! Poszli razem na d� po schodach, potem korytarzem ko�o �a�ni. Gdy przechodzili ko�o drzwi �a�ni, przypomnia� sobie z nieokre�lonym l�kiem ciep�� bagienn� wod� o torfiastym zabarwieniu, ciep�e parne powietrze, odg�osy skok�w do wody, wo� r�cznik�w, md�� jak lekarstwo.
Brat Michael sta� w drzwiach infirmerii, a zza drzwi ciemnej izdebki po jego prawej r�ce dochodzi�a wo� jakby lek�w. Wo� ta unosi�a si� z flaszek stoj�cych na p�kach. Prefekt wda� si� w rozmow� z bratem Michaelem, a brat Michael odpowiadaj�c tytu�owa� go panem. Mia� rudawe w�osy przetykane siwizn� i szczeg�lny wygl�d. Szczeg�lna to rzecz, �e na zawsze ju� zostanie braciszkiem. Szczeg�lna rzecz, �e nie mo�na tytu�owa� go panem, bo jest braciszkiem i wygl�da jako� inaczej. Mo�e nie jest dostatecznie �wi�tobliwy, bo czemu� by inaczej nie potrafi� dor�wna� innym?
22
W pokoju sta�y dwa ��ka, a w jednym z nich le�a� jaki� ch�opiec; gdy wes,zli, ch�opiec ten zawo�a�:
- Oho! To ten mikrus Dedalus! Co si� sta�o?
- Ciel� oknem wylecia�o - odpowiedzia� brat Michael.
Ch�opiec ten by� uczniem trzeciej klasy, a kiedy Stefan si� rozbiera�, prosi� brata Michaela, �eby mu przyni�s� kromk� przypiekanego chleba z mas�em.
- Ach, bardzo prosz� - m�wi�.
- Jak to si� przymila! - rzek� brat Michael. - Wypisz� ci� rano, jak tylko lekarz przyjdzie.
- Dlaczego? - rzek� ch�opiec. - Jeszcze me jestem zdr�w. Brat Michael powt�rzy�:
- Wypisz� ci�. Jak m�wi�em.
Braciszek schyli� si�, �eby poprawi� ogie�. Mia� d�ugi grzbiet jak ko� ci�gn�cy tramwaj. Potrz�sa� gro�nie pogrzebaczem i kiwa� g�ow� nad uczniem trzeciej klasy.
Potem wyszed�, a po chwili ucze� trzeciej klasy odwr�ci� si� do �ciany i zasn��.
To infirmeria. Wi�c jest chory. Czy napisali chocia� do domu, �eby zawiadomi� rodzic�w? Ale by�oby pr�dzej, gdyby kt�ry� z ksi�y pojecha� i zawiadomi� ich. Albo gdyby on sam napisa� li�cik i dal ksi�dzu, kt�ry by go dor�czy�.
Kochana Mamusiu!
Jestem chory. Chcia�bym pojecha� do domu. Prosz� Ci�, przyjed� i zabierz mnie. Jestem w infirmerii.
Tw�j kochaj�cy syn Stefan
Jak�e daleko jest dom! S�o�ce zimno �wieci za
oknem. Rozmy�la�, czy umrze. Mo�na umrze� i w s�oneczny dzie�. A muz umrze, zanim mamusia przyjedzie? Odprawi� wtedy po nim msz� �a�obn� w kaplicy, tak samo ja'k wtedy, gdy umar� Little, o czym opowiadali mu ch�opcy. Wtedy koledzy b�d� na mszy,
23
przybrani w czer�. Wszyscy b�d� mieli smutek na twarzy. Wells tak�e b�dzie, ale �aden ch�opiec nie popatrzy na niego. Rektor b�dzie w czarnej kapie ze z�otem, a ��te gromnice sta� b�d� na o�tarzu i naoko�o katafalku. I wynios� wolniutko trumn� z kaplicy, i pochowaj� go na cmentarzyku klasztornym, tam gdzie ko�czy si� g��wna aleja lipowa. A Wells b�dzie wtedy �a�owa� tego, co zrobi�. A dzwon b�dzie bi� wolno i miarowo.
D�wi�cza�o mu w uchu to bicie dzwonu. Powt�rzy� sobie w my�li piosenk�, kt�rej nauczy� si� od Brygid:
Dy�, dy�! Zamkowy dzwon!
Mamo, ja schodz� ze �wiata!
Na starym grzeb mnie cmentarzu
U boku starszego brata.
Trumna niechaj czarna b�dzie,
Anio��w sze�ciu niech stanie w rz�dzie,
Dwaj b�d� �piewa�, dwaj zmawia� pacierze,
A dwu do nieba m� dusz� zabierze.
Jakie� to pi�kne i zarazem smutne! Jakie� pi�kne s� te s�owa, w kt�rych powiada si�: "Na starym grzeb mnie cmentarzu"! Dreszcz przebieg� mu po ciele. Jakie� smutne i przy tym pi�kne! Chcia�o mu si� p�aka� cichutko, lecz nie nad sob�, nad s�owami tak pi�knymi i przy tym tak smutnymi jak jaka� melodia.
. "Dzwon! Dzwon! Ja schodz� ze �wiata!"
Ch�odny blask s�oneczny gas� ju�, gdy brat Michael stan�� przy jego ��ku z fili�ank� bulionu. Stefan ucieszy� si�, gdy� usta mia� spiek�e od gor�czki. Dochodzi�y echa gier z boisk. Dzie� wi�c toczy si� w gimnazjum, jak gdyby i on tam by�.
Brat Michael zbiera� si� do wyj�cia, a ch�opiec z trzeciej klasy prosi� go, �eby na pewno wr�ci� i opowiedzia� wszystkie nowiny z gazet. Stefanowi obja�ni�, �e nazywa si� Athy i �e jego ojciec hoduje spor� ilo�� koni wy�cigowych, doskona�ych skoczk�w, a na ka�de ��danie brata Michaela typuje dla niego
24
konia, bo brat Michael jest bardzo uczynnym cz�owiekiem i zawsze opowiada Athy'emu nowiny z gazet otrzymywanych co dzie� na zamku. W gazetach s� wszelkiego rodzaju nowiny: o wypadkach, o rozbiciu statk�w, o sporcie i o polityce.
- Teraz o niczym innym nie pisuj� w gazetach, tylko o polityce - stwierdzi�. - Czy u ciebie w domu tak�e rozmawiaj� o polityce? - Tak�e - odpar� Stefan.
- U mnie w domu tak samo - rzek� Athy. Nast�pnie zamy�li� si� na chwil� i powiedzia�:
- Dziwne masz nazwisko, Dedalus, i ja te� mam dziwne nazwisko: Athy. Nazywam si� jak pewne miasto. Twoje nazwisko jest jakie� �aci�skie.
Po czym zapyta�:
- Umiesz rozwi�zywa� zagadki? Stefan odrzek�:
- Nie bardzo. Na to Athy.
- Potrafisz rozwi�za� tak� zagadk�? Dlaczego hrabstwo Kildare podobne jest do nogawicy bryczes�w?
Stefan zamy�li� si� nad rozwi�zaniem zagadki, lecz po chwili rzek�:
- Nie potrafi�.
- Bo jedno i drugie ma w sobie udo - wyja�ni� Athy. - Pojmujesz, na czym polega dowcip? Athy to miasto w hrabstwie Kildare, a s�owo udo - "a thigh" - wymawia si� jak Athy.
- Ach, rozumiem.
- To stara zagadka - stwierdzi� Athy. Po chwili odezwa� si�:
- S�uchaj!
� No? - zapyta� Stefan. - Wiesz, mo�na t� zagadk� zada� w inny spos�b.
� Tak?
- T� sam� zagadk� - rzek� Athy. - Wiesz, jak mo�na j� zada� w inny spos�b?
- Nie wiem - odpar� Stefan.
25
- Nie domy�lasz si� jak?
M�wi�c to Alhy spogl�da� na Stefana i przechyla� si� w jego strona nad kocem. Potem opad� z powrotem na poduszk�.
- Jest na to inny spos�b, ale nie powiem ci jaki.
Dlaczego nie chce powiedzie�? Jego ojciec, kt�ry ma stajni� wy�cigow�, pewnie tak samo jest s�dzi� pokoju jak ojciec Saurina i Paskudy Roche'a. Przyszed� mu na my�l w�asny ojciec wy�piewuj�cy piosenki przy akompaniamencie fortepianu matki; dawa� mu zawsze szylinga, gdy prosi� o sz�stk�, i �al mu si� go zrobi�o, �e nie jest s�dzi� pokoju jak ojcowie innych ch�opc�w. Dlaczego w takim razie pos�ali go do tego gimnazjum razem z synami s�dzi�w pokoju? Ale ojciec powiedzia� mu, �e nie b�dzie tu intruzem, bo jego stryjeczny dziadek wr�czy� przed pi��dziesi�ciu laty w tym zamku akt lojalno�ci Oswobodzicielowi *. Ludzi z owych czas�w poznaje si� po staro�wieckich ubiorach. Owe czasy wygl�daj� bardzo wzniosie; zamy�li� si� wi�c nad tym, czy s� to te same czasy, kiedy uczniowie Clongowes nosili niebieskie kurtki z mosi�nymi guzikami i ��te kamizelki, i czapki zaj�cze i spijali piwo jak starzy, i trzymali w�asn� sfor� do polowa� na zaj�ce.
Spojrza� w okno i zauwa�y�, �e �wiat�o dzienne zblad�o. Nad boiskami unosi si� zapewne chmurna szaro��. Nie s�ycha� ju� stamt�d gwaru. Pewnie klasa odrabia zadania albo mo�e ojciec Arnall czyta na g�os jak�� ksi��k�.
Szczeg�lna rzecz, �e nie dano mu lekarstwa. Mo�e brat Michael przyniesie je, gdy wr�ci. Podobno w infirmerii daj� do picia jakie� smrodliwe mikstury. Czu� si� jednak lepiej 'ni� przedtem. Dobrze by�oby, gdyby zacz�� powoli odzyskiwa� zdrowie. Mo�na by ju� wtedy dosta� jak�� ksi��k�. W bibliotece jest jedna ksi��ka o Holandii. S� w niej �adne cudzo
1 Przydomek Daniela O'Conne1la (1775-1847), przyw�dcy ruch�w niepodleg�o�ciowych w Irlandii.
26
ziemskie nazwy i ryciny cudacznych miast i statk�w. Z tak� ksi��k� mo�na czu� si� bardzo szcz�liwym.
Ale� zmroczy�o si� �wiat�o dnia za oknem! A to jest mi�e. Odblask ognia wznosi si� i opada na �cianie. Jak fale. Kto� do�o�y� w�gla i s�ycha� glosy. Kto� rozmawia. To fale szumi�. Albo mo�e fale rozmawiaj� ze sob�, gdy wznosz� si� i opadaj�.
Widzia� morze fal, d�ugich, ciemnych, wznosz�cych si� i opadaj�cych fal, ciemnych pod pokryw� bezksi�ycowej nocy. Drobne �wiate�ko majaczy na molo, do kt�rego przybija statek, wida� niezmierzone t�umy st�oczone na skraju wody, �eby zobaczy� statek przybijaj�cy do przystani. Jaki� wysoki cz�owiek stoi na pok�adzie i bada wzrokiem p�aski, mroczny l�d, a przy �wiate�ku majacz�cym na molo Stefan rozpoznaje twarz tego cz�owieka, bolesn� twarz brata Michaela.
Widzi, jak podnosi d�o� w stron� ludu, i s�yszy, jak m�wi gromkim, bolesnym g�osem ponad wodami:
"Nie �yje. Widzieli�my go na marach."
Bolesny j�k wznosi si� z t�umu:
"Parnell! Parnell! Nie �yje!"
Lud pada na kolana i zawodzi bole�nie.
Stefan spostrzega tak�e Dante w kasztanowatej aksamitnej sukni i w zielonym aksamitnym p�aszczu zwisaj�cym jej z ramion, jak kroczy wynio�le i w milczeniu mimo ludu kl�cz�cego na skraju wody.
*
* *
Buzuj�cy ogie�, wysoko spi�trzony i czerwony, p�onie na kominku, a pod ramionami �wiecznika, owini�tymi bluszczem, stoi nakryty st� wigilijny. P�no troch� przyszli do domu i wieczerza nie jest jeszcze gotowa, ale matka powiada, �e w mig b�dzie. Czekaj� na otwarcie drzwi i na wej�cie s�u�by, kt�ra wniesie wielkie p�miski nakryte ci�kimi metalowymi pokrywami.
27
Czekaj� wszyscy: wujek Charles siedzi z dala w cieniu okna, Dante i pan Casey siedz� na fotelach po obu stronach kominka, Stefan usadowi� si� na krze�le mi�dzy nimi i opar� stopy na opalonym wyst�pie. Pan Dedalus przygl�da si� sobie w lustrze wisz�cym nad kominkiem, podkr�ca w�sa, potem rozk�ada po�y surduta i staje plecami do �arz�cego si� ognia, czasem wyci�ga r�k� spod kt�rej� po�y, by podkr�ci� koniuszek w�s�w. Pan Casey sk�oni� g�ow� w bok, u�miecha si� i wodzi palcami po migda�kach na szyi. Stefan u�miecha si�� tak�e, bo teraz wie ju�, �e to nieprawda, jakoby pan Casey mia� w gardle sakiewk� srebra. U�miecha si� na my�l, jak to dawniej wprowadza� go w b��d srebrzysty d�wi�k, kt�ry wydobywa� si� z gard�a pana Caseya. A gdy spr�bowa� raz rozewrze� panu Caseyowi pi��, �eby si� przekona�, czy jest w niej schowana sakiewka srebra, zauwa�y�, �e pan Casey nie mo�e wyprostowa� palc�w, a pan Casey powiedzia�, �e te trzy palce tak mu zesztywnia�y, gdy sk�ada� urodzinowy podarek kr�lowej Wiktorii.
Pan Casey trze sobie migda�ki na szyi i u�miecha si� do Stefana sennymi oczami, a pan Dedalus odzywa si� do niego:
- Tak. Ot� wi�c, dobrze jest. Ale �adny mieli�my spacer, prawda, John? Tak... Ciekaw jestem, czy dzisiaj b�dzie co� z tego jedzenia. Tak... Ot� wi�c, ale na�ykali�my si� dzisiaj porz�dnie ozonu, gdy�my okr��ali Head. A jak�e.
Zwraca si� do Dante i, m�wi:
- Pani nie rusza�a si� z domu, pani Riordan? Dante chmurzy si� i odpowiada kr�tko:
- Nie.
Pan Dedalus opuszcza po�y surduta i podchodzi do kredensu. Wyci�ga z szafki wielki kamionkowy dzban whisky, zaczyna powoli nape�nia� karafk� i schyla si� co chwila, by stwierdzi�, ile nala�. Potem wstawia dzban do szafki i nalewa troch� whisky
28
do dwu szklanek, dodaje odrobin� wody i wraca z tym do kominka.
- Naparsteczek, John - m�wi - �eby zaostrzy� apetyt.
Pan Casey bierze szklank�, wychyla j� i stawia obok siebie na wyst�pie kominka. Potem powiada:
- Wiesz, mimo woli przychodzi mi na my�l nasz przyjaciel Christopher, gdy fabrykuje... - wybucha �miechem, kaszle i dorzuca: -Gdy fabrykuje tego szampana dla swych go�ci.
Pan Dedalus �mieje si� w g�os.
- Co, Christy? - powiada. - On ma wi�cej sprytu w jednej brodawce na �ysej pale ni� ca�a zgraja spryciarzy.
Pochyla g�ow�, przymyka oczy i oblizuj�c si� szeroko zaczyna m�wi� g�osem ober�ysty:
- A on ma taki delikatny pyszczek, gdy rozmawia z tob�, wiesz. A� mu �lina cieknie po podgardlu, niech go Pan B�g kocha.
Pan Casey nie mo�e jeszcze opanowa� wybuchu kaszlu i �miechu. Stefan widzi i s�yszy ober�yst� w minach i g�osie ojca i �mieje si�.
Pan Dedalus nasadza monokl i spogl�daj�c na� z g�ry m�wi cicho i �agodnie:
- Z czego ty si� �miejesz, szczeniaku, oo? S�u�ba wchodzi i stawia p�miski na stole. Za s�u�b� wchodzi pani Dedalus i wyznacza miejsca.
- Prosz� siada� - m�wi.
Pan Dedalus podchodzi do szczytu sto�u i powiada:
- Wi�c prosz� siada�, pani Riordan. John, kochanku, siadaj.
Powi�d�szy wzrokiem a� do miejsca, na kt�rym siedzi wujek Charles, ci�gnie dalej:
- Ot�, szanowny panie, t�skni tu do pana ptaszyna.
Gdy ju� wszyscy zasiedli, k�adzie r�k� na pokrywie p�miska, cofa j� ra�no i m�wi:
- Mo�na, Stefku!
29
Stefan wstaje z krzes�a, �eby odm�wi� modlitw� przed jedzeniem:
- "Pob�ogos�aw, Wszechmog�cy Bo�e, nas i te dary, kt�re z Twojej szczodro�ci po�ywa� mamy. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen."
.Gdy ka�dy prze�egna� si�, pan Dedalus, wzdychaj�c rozkosznie, podnosi z p�miska ci�k� pokryw�, operlon� na brzegach b�yszcz�cymi kropelkami.
Stefan przygl�da si� t�ustemu indorowi, kt�ry niedawno jeszcze le�a� na kuchennym stole nadziany na szpikulec i z podwi�zanymi skrzyd�ami. Wie, �e ojciec zap�aci� za indyka gwine� u Dunna przy D'O1ier Street i �e sprzedawca bezustannie opukiwa� ptaka po �ebrach, �eby udowodni�, co to za okaz; przypomina sobie jego g�os, gdy m�wi:
- Radz� panu, niech pan we�mie tego. Istne cudo. Dlaczego pan Barrett w Clongowes nazywa swoj� trzcink� do bicia po r�kach indorem? Ale Clongowes jest daleko, a z talerzy i p�misk�w bije ciep�y, ci�ki zapach indyka, szynki i seler�w, mocny ogie� pi�trzy si� i czerwieni na kominku, zielony bluszcz i czerwony ostrokrzew daj� uczucie takiej b�ogo�ci, za� gdy sko�czy si� wieczerza, wnios� pot�ny pudding �liwkowy, ubrany �uskanymi migda�ami i p�dami ostrokrzewu, niebieski p�omyk b�dzie pe�ga� woko�o, a z wierzchu powiewa� b�dzie zielona chor�giewka.
To jego pierwsza wieczerza wigilijna, wi�c my�li o braciszkach i siostrzyczkach czekaj�cych w dziecinnym pokoju, jak on nieraz czeka�, a� przynios� pudding. Niski, szeroki ko�nierz i kurteczka skrojona pod�ug wzoru szko�y w Eton sprawia, �e czuje si� jako� nieswojo, jakby si� postarza�; a dzi� z rana, gdy mamusia sprowadzi�a go na d� do salonu, ubranego ju� na msz�, ojciec rozp�aka� si�. Dlatego, �e przypomnia� sobie swojego ojca. Wujek Charles te� tak m�wi. Pan Dedalus przykrywa p�misek i zaczyna je�� �apczywie. Potem powiada:
30
- Biedny ten Christy, ledwie d�wiga brzemi� swoich �otrostw.
- Simon - powiada pani Dedalus - nie da�e� sosu pani Riordan.
Pan Dedalus chwyta za sosjerk�.
- Rzeczywi�cie? - wo�a. - Pani Riordan, prosz� wybaczy� nieszcz�liwemu �lepcowi. Dante przykrywa talerz d�o�mi i m�wi:
- Dzi�kuj�, nie trzeba.
Pan Dedalus zwraca si� do wujka Charlesa:
- Czym mog� s�u�y� szanownemu panu?
- Chyba ptasim mlekiem.
- A tobie, John?
- Mam do��. Bierz sobie.
- A ty. Mary? Hej, Stefku, mam tu co� takiego, �e ci �linka pocieknie.
Nalewa szczodrze Stefanowi sosu na talerz i stawia sosjerk� z powrotem na stole. Za chwil� pyta wujka Charlesa, czy mi�so jest kruche. Wujek Charles nie mo�e odpowiedzie�, bo ma pe�ne usta, ale kiwa g�ow� potakuj�co.
- Dobr� odpowied� da� nasz przyjaciel kanonikowi, co? - pyta pan Dedalus.
- Nie pomy�la�bym, �e zdob�dzie si� na to - m�wi pan Casey. - "B�d� wam, ojcze, p�aci� powinno�ci, kiedy przestaniecie zamienia� dom Bo�y w lokal wyborczy."
- Bardzo �adnie! - odzywa si� Dante. - I tak odpowiada swojemu duszpasterzowi cz�owiek, kt�ry zwie si� katolikiem.
- Sami sobie winni - m�wi �agodnie pan Dedalus. - Niechby pos�uchali mojej g�upiej rady i ograniczyli swoje troski tylko do religii.
- To nale�y do religii - wtr�ca Dante. - Ksi�a czyni� sw� powinno��, gdy przestrzegaj� lud.
- Chodzimy do domu Bo�ego - m�wi pan Casey - by w najwi�kszej pokorze modli� si� do Stw�rcy, a nie �eby s�ucha� agitacji wyborczej.
- To nale�y do religii - powtarza Dante. -
31
Ksi�a maj� .s�uszno��. Musz� wskazywa� drog� swej trzodzie.
- I wyg�asza� polityczne kazania od o�tarza, prawda? - zapytuje pan Dedalus.
- Rozumie si� - m�wi Dante. - To kwestia moralno�ci publicznej. Ksi�dz nie by�by ksi�dzem, gdyby nie m�wi� swej trzodzie, co jest s�uszne, a co nies�uszne.
Pani Dedalus odk�ada n� i widelec m�wi�c:
- Zmi�ujcie si�, zmi�ujcie si�, nie ka�cie nam s�ucha� politycznych dyskusji w tym najuroczystszym dniu ca�ego 'roku.
- �wi�ta racja, �askawa paru. - powiada wujek Charles. - A wi�c, Simon, dosy� tego na raaie. Ani s��wka ju�.
- Tak, tak - m�wi szybko pan Dedalus. Ze zdecydowaniem odkrywa p�misek i ci�gnie dalej: - A teraz, kto chcia�by jeszcze indyka?
Nikt nie odpowiada. Dante m�wi:
- Bardzo �adnie! I tak wyra�a si� katolik.
- Pani Riordan - powiada pani Dedalus - prosz� pani� o zaniechanie teraz tego tematu. Dante zwraca si� do niej napastliwie:
- Wi�c ja mam siedzie� tu i s�ucha�, jak zniewa�aj� pasterzy mojego Ko�cio�a?
- Nikt nie powie ani s�owa przeciw nim - odpowiada pan Dedalus - je�li nie b�d� si� wtr�ca�
do polityki.
- Biskupi i ksi�a Irlandii przem�wili - powiada Dante - wi�c musz� znale�� pos�uch.
- Niech zostawi� polityk� w spokoju - odzywa si� pan Casey - bo inaczej nar�d got�w zostawi� w spokoju ich Ko�ci�.
- S�yszy pani? - Dante zwraca si� do pani Dedalus.
- Panie Casey! Simon! - m�wi pani Dedalus. -
Ju� raz z tym sko�czcie. - A fe! A fe! - m�wi wujek Charles.
33
- Co? - wykrzykuje pan Dedalus. - Mo�e mieli�my opu�ci� go na �yczenie Anglik�w?
- On nie by� ju� godny, by przewodzi� - powiada Dante. - On by� jawnogrzesznikiem.
- Wszyscy jeste�my grzeszni, bardzo grzeszni - m�wi ch�odno pan Casey.
- "Biada cz�owiekowi onemu, przez kt�rego zgorszenie przychodzi! - m�wi pani Riordan. - Lepiej mu, a�eby zawieszono kamie� m�y�ski u szyi jego i zatopiono go w g��boko�ci morskiej, ni�eliby zgorszy� jednego z tych ma�ych." Tak 'm�wi Duch �wi�ty.
- I wcale brzydko si� wyra�a, je�li o moje zdanie chodzi - odpowiada ch�odno pan Dedalus.
- Simon! Simon! - m�wi wujek Charles - przecie� ch�opiec...
- Tak, tak - i poprawia si� pan Dedalus. - Mia�em na my�li, �e... my�la�em o tym, jak brzydko si� wyra�a tragarz kolejowy. A wi�c w porz�deczku. Hej, Stefku, poka� no sw�j talerz, ty smyku. Zjedz no to. Masz.
Nak�ada kopiasto na talerz Stefanowi i podsuwa wujkowi Charlesowi i panu Caseyowi kilka porz�dnych kawa�k�w indyka, podlawszy je obficie sosem. Pani Dedalus je ma�o, a Dante z�o�y�a d�onie na kolanach i tak siedzi. Twarz ma czerwon�. Pan Dedalus rusza no�em i widelcem na skraju p�miska i odzywa si�:
- Mam tu smaczny k�sek, tak zwany papieski nos. Je�li kt�ra� z dam lub kt�ry� z pan�w...
Podnosi na ko�cu widelca kawa�ek drobiu. Nikt si� nie odzywa. K�adzie go sobie na talerz i m�wi:
- Dobrze, nikt nie b�dzie m�g� powiedzie�, �e mu nie proponowa�em. Zdaje mi si�, �e najlepiej zrobi�, gdy sam to zjem, bo zdrowie w ostatnich czasach troch� mi nie dopisuje.
Spogl�da znacz�co na Stefana i przykrywszy p�misek zabiera si� na nowo do jedzenia. Przez pewien. czas je w�r�d og�lnej ciszy. Po chwili odzywa si�:
- A wi�c, nie ma co 'm�wi�, dzie� przeszed� do-
3 - Portret... 23
skonale. By�o tak�e mn�stwo przyjezdnych w miasteczku. Nikt nie odpowiada, wi�c ci�gnie dalej:
- Zdaje mi si�, �e w miasteczku by�o wi�cej przyjezdnych ni� na ubieg�e Bo�e Narodzenie.
Spogl�da woko�o na biesiadnik�w, kt�rzy pochylili twarze nad talerzami, a nie otrzymawszy odpowiedzi czeka chwil� i m�wi z wyrzutem:
- Hm, w ka�dym razie mam zepsut� wigili�.
- Nie mo�e panowa� szcz�cie ani �aska w domu, w kt�rym nie ma poszanowania dla pasterzy Ko�cio�a - stwierdza Dante.
Pan Dedalus ciska ha�a�liwie n� i widelec na talerz.
- Poszanowanie! - m�wi. - Mo�e dla Willa z zaj�cz� warg� albo dla tej faski kiszek z Armagh1? Poszanowanie !
- Ksi���ta Ko�cio�a - dodaje pan Casey przeci�gle i pogardliwie.
- Wo�nica lorda Leitrima, tak jest - powiada pan
Dedalus.
- To pomaza�cy Bo�y - rzuca Dante - kt�rzy przynosz� zaszczyt krajowi.
- Fasfca kiszek - m�wi grubia�sko pan Dedalus. - �adny to mi pysio, kiedy �pi. Trzeba by wam widzie�, jak wcina kapust� z boczkiem, gdy jest mr�z na dworze. Trzymajcie mnie!
Rysy jego przybieraj� wyraz t�pej zwierz�co�ci,
a ustami zaczyna �ar�ocznie 'mlaska�.
- Naprawd�, Simon, nie powiniene� m�wi� w ten
spos�b przy Stefku. To nie przystoi.
- O, przypomni sobie to wszystko, gdy doro�nie - m�wi zapalczywie Dante - utkwi� mu w g�owie te blu�nierstwa przeciw Bogu, przeciw religii i przeciw ksi�om, kt�re s�yszy we w�asnym domu.
- Niech�e mu te� pozostanie w pami�ci - krzyczy do niej przez st� pan Casey - to ujadanie, kt�rym
l Aluzja do arcybiskup�w Dublina i Armagh.
34
ksi�a i ksi�y parobcy z�amali serce Parnellowi i wp�dzili go do grobu. Niech�e mu utkwi w pami�ci tak�e i to, gdy doro�nie.
- Sukinsyny! - wybucha pan Dedalus. - Gdy run��, opadli go zdradliwie i pocz�li szarpa� jak szczury kloaczne. Psy przekl�te! Mo�na si� by�o spodziewa� tego po nich! Na Chrystusa, mo�na by�o po nich tego oczekiwa�!
- Post�pili, jak nale�y - wo�a Dante. - Pos�uchali swych biskup�w i ksi�y. Cze�� im!
- Wiecie, to naprawd� okropne - wtr�ca pani Dedalus - �e nawet przez jeden dzie� w roku nie mo�na si� oby� bez tych strasznych sprzeczek.
Wujek Charles wznosi �agodnym ruchem d�onie i m�wi:
- Cicho, cicho, cicho! Ka�dy mo�e my�le�, co mu si� podoba, ale po c� zaraz tyle z�ej krwi i takie brzydkie s�owa? To naprawd� bardzo nie�adnie.
Pani Dedalus m�wi co� po cichu do Dante, lecz Dante odpowiada na g�os:
- Ja ju� nie b�d� milcza�a. Broni� b�d� swego Ko�cio�a i religii przed zniewag� i oplwaniem ze strony odszczepie�czych katolik�w.
Pan Casey gwa�townie