3253

Szczegóły
Tytuł 3253
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3253 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3253 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3253 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Brantome �ywoty pa� swawolnych Prze�o�y� i wst�pem opatrzy� Tadeusz �ele�ski ( Boy) tytu� orygina�u � Les dames galantes � Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 PRZEDMOWA T�UMACZA Tytu�, pod jakim znan� jest powszechnie w oryginale niniejsza ksi��ka, Vies des dames galantes, nie wyszed� spod pi�ra Brant�me � a. Rozdzia�y te zatytu�owane by�y w r�kopisie po prostu: Druga ksi�ga o paniach { Second livre des dames) , w przeciwstawieniu do pierwszej, znanej znowu� francuskiemu og�owi pod nazw� Vies des dames illustres. Tytu�y te, dzi� ju� niemal nierozdzielnie z ksi��kami z��czone, nadali im dopiero pierwsi ich wydawcy w XVII wieku ( 1666) , w epoce, kiedy s�owa galant i illustre szczeg�ln� cieszy�y si� mod�. Dwie te ksi�gi � o paniach � , stanowi�ce tylko cz�� obfitej pu�cizny literackiej Brant�me � a, bardzo r�ni� si� od siebie charakterem i warto�ci� ludzkiego dokumentu. Pierwsza to szereg wize- runk�w najznamienitszych monarchi� i ksi�niczek owego czasu; wizerunk�w kre�lonych przez panegiryst� odurzonego kultem ich wielko�ci, a zarazem wytrawnego i ostro�nego dwo- raka. Druga to swobodne gaw�dy bywalca tych�e samych dwor�w; tutaj incognito opisywa- nych os�b i wypadk�w zostawia szerokie pole obserwacji a� nazbyt niedyskretnej, swobodzie j�zyka a� nazbyt wyzutej z wzgl�d�w szacunku i pow�ci�gliwo�ci i czyni z Drugiej ksi�gi o paniach nieoceniony dokument literacki i obyczajowy. �ycie, osoba i pisma Brant�me � a tak �ci�le z��czone s� z dworem Walezjusz�w, i� uwa- �amy za konieczne przypomnie� tu w kilku s�owach fizjonomie monarch�w tej epoki. Na pierwszy plan tej kr�tkotrwa�ej rasy kr�l�w wyst�puje �wietna posta� Franciszka I ( 1515 1547) . By� to roi gentilhomme, jak sam si� nazywa�, w ca�ym tego s�owa znaczeniu. Dworny, rycerski, mi�o�nik sztuk i wielbiciel kobiet, wprowadza w surowy rycerski obyczaj dawnej Francji pierwiastki galanterii 1 , bardziej � ludzkiego � kultu kobiety, , przenikaj�ce do Francji drog� w�oskich i hiszpa�skich wp�yw�w. Wp�ywy te zreszt� przesi�ka�y od d�u�szego czasu do Francji. Od czasu wojen Karola VIII, przez czas tych d�ugich i zaci�tych walk o po- siadanie Mediolanu, Genui, Sieny, Neapolu, wytwarza si� ci�g�e zetkni�cie Francji z W�o- chami i kultur� Odrodzenia. To, co kulturze tej we W�oszech nadawa�o najbardziej specyficz- ne pi�tno, tj. powszechne i wyrafinowane zami�owanie artystyczne w kierunku sztuk pla- stycznych, nie tak rych�o mog�o znale�� przyj�cie na nie przygotowanym jeszcze gruncie we Francji ( cho� i tych wp�yw�w �lady wyra�ne widzimy za Franciszka I, kt�ry utrzymuje przy- jazne stosunki z Leonardem, z Benvenutem) ; natomiast bardzo wyra�ne oddzia�ywanie wy- wiera w�oska literatura, z Boocacciem i Petrark�; przede wszystkim za�, wraz z powracaj�- cym z wypraw rycerstwem, szerok� fal� wp�ywa�a swoboda poj�� towarzyskich i obyczajo- wych, wyzwolenie kobiety, wysubtelnienie kultury erotycznej i rozlu�nienie dawnego suro- wego obyczaju. 2 Kr�l Franciszek wznosi szereg wspania�ych zamk�w w St. Germam, Cha- atilly, Chambord, Chenonceaux. 1 Warto przytoczy� powa�ny wyw�d, w kt�rym Brant�me t�umaczy rozkwit �ycia dworskiego za tego kr�la: � Kr�l Franciszek mi�owa� r�wnie y nadto: bowiem, b�d�c m�odym a swobodnym, bez r�nice ima� si� to tey, to owey, jako i� w owym czasie nie by�o galanta, by si� nie k. . . � wsz�dy po r�wno�ci: od czego nabawil si� choroby przymiotney, kt�ra skr�ci�a dni iego. Y nie pomar� zgo�a w swoiey staro�ci, bowiem mia� ledwie pi��dziesi�t y trzy �ata, co by�o barzo nic: owo, widz�c si� n�kanym y dr�czonym od tego cirpienia, rozmy�li� w sobie, �e le�eli b�dzie daley wi�d� te amory przygodne, b�dzie ieszcze gorszey: y, iakoby m�dry do�wiadczeniem, wzi�� przed si� bawi� si� mi�o�ci� barzo obyczaynie. K � temu te� ustanowi� sw�y nadobny dw�r, nawidzany od tak cudnych y godnych xi�niczek, wielgich pa� y panien, z kt�remi sobie nie �a�owa�, ieno aby si� ustrzec tych szpatnych chor�b y nie plugawi� wi�cey swego cia�a dawn� sprosno�ci�: za czym cieszy� si� a wspomaga� mi�owaniem nie wszetecznem, ieno wdzi�cznem, lubem a czystem. � ( ( Vies des granda capitaines : � Le roy Henry II � . ) 2 Charakterystyczne s� wspomnienia, jakie Montaigne przytacza o swoim ojcu ( Essais , ks. II, rozdz. II) . 5 Siostra . kr�la Ma�gorzata Nawarska piel�gnuje, za przyk�adem brata, sztuki pi�kne i lite- ratur�. Sama jest autork� s�ynnego Heptameronu, tak cz�sto cytowanego przez Brant�me � a, kt�ra to ksi��ka jest zbiorem opowiada� wzorowanych w formie na nowelach Boccaccia. Z �yciem dworskim w Pau, rezydencji Ma�gorzaty, �ci�le si� ��cz� tradycje rodzinne Brant�me- � a: babka jego, Luiza de Daillon, by�a jedn� z najzaufa�szych dam dworskich kr�lowej; mat- ka, Anna de Bourdeille, wyst�puje nawet w r�nych nowelach He ptameronu jako wsp�opo- wiadaj�ca, pod mianem Ennasuite, podczas gdy ojciec Brant�me � a, Franciszek, nosi w nich god�o Simontaut. Po Franciszku I wst�puje na tron syn jego Henryk II ( 1547 1559) . Wbrew panegirykom Brant�me � a historia przedstawia go nam jako cz�owieka ponurego i ograniczonego, zami�o- wanego jedynie w �wiczeniach �o�nierskich, kt�re te� sta�y si� przyczyn� jego �mierci. 3 O�e- niony z Katarzyn� z rodu Medyceusz�w, pozostawa� przez ca�e �ycie pod wp�ywem s�ynnej Diany de Poitiers ( kt�r� uczyni� ksi�n� Valentinois) , niegdy� faworyty ojca jego, Franciszka, starszej od kr�la i dzier��cej go pod nieograniczonym wp�ywem wi�cej jeszcze przewag� umys�ow� ni�eli �wietn� urod�. Przez Katarzyn� Medycejsk� zacie�nia si� jeszcze zwi�zek pomi�dzy dworem francuskim a w�osk� kultur� i obyczajem. Wraz z kr�low� przybywa do Pary�a ca�a armia �piewak�w, tancerzy, muzyk�w, astrolog�w, � mietelnik�w � itp. Dworzanin francuski m�wi wedle �wiadectwa Brant�me � a r�wnie biegle po w�osku, a cz�sto i po hiszpa�sku, jak po francusku; nieustanne cytaty w tych j�zykach w jego ksi��kach dowodnie za�wiadczaj� o tym. Wsp�czesne �wiadectwa kre�l� nam Katarzyn� jako kobiet� imponuj�- cego wejrzenia, cho� niepi�kn�, za�ywn�, nami�tn� my�liw�, zami �owan� w obfitych ucztach i bogatych festynach. Odznacza�a si� ozdobn� wymow� i literackim uzdolnieniem, kt�rego �wiadectwem jest jej dyplomatyczna korespondencja, obejmuj�ca nie mniej jak sze�� tysi�cy list�w. W�adz� kr�lewskiej faworyty i jej pot�nej kliki odsuni�ta od wp�ywu na ster pa�stwa, czeka w cierpliwym milczeniu i pozornej bierno�ci na chwil�, w kt�rej �mier� Henryka odda jej w r�ce rz�dy, sprawowane imieniem regentki ma�oletnich syn�w, a p�niej przemo�nej doradczyni najbardziej z nich ukochanego, Henryka III. W�wczas ujawnia si� w ca�ej pe�ni charakter tej niepospolitej kobiety: nami�tna ��dza w�adzy, g��bokie spojrzenie polityczne, wytrawno�� w poruszaniu lud�mi. W�r�d orgii i festyn�w, w�r�d czczych igraszek zniewie- �cialego dworu Katarzyna pracuje bez ustanku nad ziszczeniem swych g��boko i tajemnie obmy�lanych plan�w. Henryk II ginie w r. 1559, zostawiaj�c czterech syn�w i trzy c�rki. Z syn�w, kt�rzy wszy- scy zeszli bezpotomnie, trzech zasiada�o kolejno na tronie Francji. Franciszek II ( 1559 1560) liczy lat szesna�cie w chwili wst�pienia na tron; �on� jego, kr�low� Francji, by�a tak nieszcz�sna p�niej Maria Stuart. M�odociany kr�l by� r�wnie nie- rozwini�ty fizycznie, jak umys�owo; za panowania jego ster rz�d�w wydzierali sobie matka, Katarzyna, i wujowie jego �ony, ksi���ta de Guize. W rok po obj�ciu tronu Franciszek II umiera wskutek � wrzodu w g�owie � czy w uchu, po czym nast�puje dziesi�cioletni okres re- gencji Katarzyny. W r. 1560 wst�puje na tron Karol IX. Wysokiego wzrostu, chudy, w�t�y, zgarbiony, cho- robliwie blady, tak przedstawia si� nam na s�ynnym portrecie Franciszka Clouet ( Janet) , znaj- duj�cym si� w galerii ksi�cia d � Aumale. M�ody kr�l otrzyma� niezmiernie staranne wykszta�- cenie literackie. Pod kierunkiem Amyota, �wietnego t�umacza Plutarcha, studiuje Plotyna, Platona, Wergi- lego, Cycerona, Polybiusa i Makiawela. Sam pisze wiersze, t�umaczy ody Horacego na j�zyk francuski. Panowanie Karola IX wype�nione jest ci�g�ymi zamieszkami religijnymi, kt�re od czas�w reformacji i Kalwina nurtowa�y Francj�. G�ow� partii hugonockiej by� Antoni z Na- warry i brat jego ksi��� de Cond�; najwybitniejszym z jej partyzant�w admira� Coligny; na- 3 Ginie w turnieju, ugodzony nieszcz�liwie kopi� przez Montgommery � ego. 6 czelnikami stronnictwa katolickiego byli ksi���ta de Guize. Katarzyna, jakkolwiek zdecydo- wanie sk�aniaj�c si� ku wojuj�cemu katolicyzmowi, wygrywa�a obie partie przeciw sobie, aby ster rz�d�w tym pewniej utrzyma� w d�oni. Wreszcie cz�ci� podst�pne plany dworu, cz�ci� �ywio�owa nienawi��, rosn�ca pomi�dzy katolikami a hugonotami, sprowadzi�y ow� straszli- w� noc �w. Bart�omieja ( 1572) , w kt�rej w samym Pary�u wymordowano przesz�o dwa tysi�- ce hugonot�w, przyby�ych tam z ca�ym zaufaniem z okazji za�lubin Henryka Nawarskiego z siostr� kr�lewsk� Ma�gorzat�. Noc �w. Bart�omieja z�ama�a do reszty s�abego kr�la. Karol IX, kt�ry wed�ug podania z okien Luwru mia� strzela� do ratuj�cych si� hugonot�w 4 , dr�czony halucynacjami, wyrzutami sumienia, szuka odt�d spokoju i snu w wyt�aj�cych �wiczeniach fizycznych. Ca�e dni sp�dza na polowaniu, nie zsiadaj�c po dwana�cie i czterna�cie godzin z konia; je�li nie poluje, szuka znu�enia w szermierce, w grze w pi�k� lub kuciu �elaza ogrom- nym, ci�kim m�otem. Wreszcie, w r. 1574, umiera w Vincennes na suchoty. Na �o�u �mierci do ostatniej chwili pracuje literacko, pisz�c dzie�o przyrodniczo my�liwskie o jeleniach, przy kt�rego dwudziestym dziewi�tym rozdziale wypuszcza pi�ro z r�ki i umiera. Nast�pc� Karola IX na tronie francuskim by� brat jego Henryk, wprz�d ksi��� andegawe�- ski, p�niej kr�l polski. W chwili wst�pienia na tron mia� lat dwadzie�cia pi��. By� to monar- cha wytworny, pe�en smaku, wykszta�cony i wymowny. Z przymiotami tymi ��czy�o si� jed- nak�e wsp�lne wszystkim ostatnim Walezjuszom zwyrodnienie fizyczne, zmienno�� i s�abo�� charakteru, wahaj�ca si� pomi�dzy wyuzdaniem a zap�dami pokuty i askezy, pomi�dzy ucztami i orgiami a procesjami i w�osienic�. Panowanie jego to okres wp�ywu faworyt�w dworskich, mignons, w kt�rych towarzystwie, jak r�wnie� w towarzystwie kobiet, najch�tniej i sam przebrany za kobiet�, kr�l przep�dza� dni na zniewie�cia�ych igraszkach. W Dzienniku Henryka III, spisywanym przez wsp�czesnego kronikarza Piotra de 1 � Estoile, znajdujemy wiemy opis uroczysto�ci danej przez Katarzyn� Medycejsk� na cze�� swego zwyci�skiegto syna ksi�cia d � Aleneon w cudnym zamku Chenonceaux. Kr�l zjawi� si�, jak zwykle na po- dobnych uroczysto�ciach, w stroju kobiecym, ze sznurem pere� na g��boko obna�onych pier- siach, w otoczeniu swoich ma�p i papug. Poni�ej kr�la zasiedli jego faworyci, mignons, uszminkowani, pomalowani, wypomadowani, w olbrzymich wykrochmalonych krezach � rzek�by�, g�owa �w. Jana na p�misku � . Trzy kr�lowe bra�y udzia� w festynie. Katarzyna, mimo swoich sze��dziesi�ciu lat, prowadzi�a orgi�, wci�gaj�c w ni� c�rk� Ma�gorzat� i sy- now� Luiz� Lotary�sk�. Us�ugiwa�y damy dworskie na wp� nagie, z rozpuszczonymi w�o- sami niby m�ode oblubienice. Wszystkie przybrane by�y w m�ski str�j z dwubarwnego ada- maszku, zamieniaj�c si� niejako z m�czyznami na role i kostiumy. Dobry kronikarz zapew- nia, i� � wszystko odby�o si� w najpi�kniejszym porz�dku � . Najm�odszy z syn�w Henryka II ksi��� d � Alencon, ten w�a�nie, kt�remu Brant�me po- �wi�ca swoj� Dru g� ksi�g� o paniach, zmar� w trzydziestym pierwszym roku �ycia ( 1584) nie doczekawszy si� tronu. Wedle portret�w wsp�czesnych by� to m�czyzna kszta�tnej postaci, ale o grubych i pospolitych rysach twarzy, a zw�aszcza du�ym i szpetnym nosie, b�d�cym wsp�cze�nie przedmiotem licznych epigram�w. Z charakteru mia� by� tch�rzliwy, kapry�ny i dra�liwy jak kobieta, niesta�y, bez poczucia honoru, bez przekona� politycznych i religijnych, uprawiaj�cy konszachty z wszystkimi partiami dla dogodzenia swej ambicji i ch�ci wichrze- nia. Henryk, brat jego, nienawidzi� go i gardz� nim; dop�ki m�g�, trzyma� go niejako w wi�- zieniu, zaledwie zamaskowanym pozorami, przyzwoito�ci; p�niej jednak d � Alencon wy- 4 �Tyle o tym powiedano w tym y owym sposobie, i� nie wiadomo, czemu da� wiar�; wszelako ( kr�l) tak by� naglony od kr�lowey y przekabacany od pana marsza�ka Reca, i� da� si� nak�oni� y przysta� do�� �acno, y bar- ziey by� w tym gorliwy ni� wszytcy; tak i� kiedy przyszed� czas oney zabawy y pocz�o �wita�, gdy wystawi� g�ow� za okno swey kownaty y widzia� niekt�re krz�tai�ce si� y pierzchai�ce, wzi�� wielg�, swoi� rusznic� my- �liwsk� y wali� z niey do nich raz po raz, wey po pr�nicy, bowiem strzelba nie nies�a tak daleko; y nieustannie krzycza�: � �mier�! �mier�! � � ( Brant�me, Vies des grands capitaines : � Charles IX � ) 7 trwa�ymi knowaniami zdo�a� sobie wywalczy� stasnowisko niemal udzielne. Henryk III zgin�� zasztyletowany przez Jacka Cl�ment. Jedna z c�rek Henryka II Ma�gorzata by�a za�lubiona Henrykowi, kr�lowi Nawarry. Hen- ryk, syn Antoniego, przyw�dcy hugonot�w, sam r�wnie� protestant, trzymany by� w m�odo- �ci swej na dworze jako rodzaj zak�adnika; po �mierci Henryka III przyj�� katolicyzm i wst�- pi� na tron jako Henryk IV, odtr�ciwszy wprz�dy �on� sw�, Ma�gorzat�, aby za�lubi� Mari� Medycejsk�. Ma�gorzata de Valois by�a szczeg�lnym przedmiotem kultu i uwielbienia Brant�me � a, kt�- ry nawet po zupe�nym wycofaniu si� z �ycia dworskiego utrzymywa� z ni� stosunki i kore- spondencj�. By�a to kobieta rzadkiej pi�kno�ci, bystrego dowcipu i bardzo swobodnych oby- czaj�w. Na dworze Katarzyny Medycejskiej, jak za�wiadcza Brant�me, by�a kr�low� mody. Rz�dy ostatnich Walezjusz�w by�y dla Francji epok� ruiny ekonomicznej, z kt�rej dopiero geniusz organizacyjny Henryka IV zdo�a� j� pod�wign��. G��wn� przyczyn� upadku by�y nieustanne wojny i rozruchy wewn�trzne, kt�re pustoszy�y kraj, tak i� jak Henryk IV wyra- zi� si� w Blois przewa�na cz�� folwark�w i prawie wszystkie wsie sta�y pr�ne i nieza- mieszka�e. Do ruiny gospodarczej przyczyni�y si� r�wnie� rz�dy faworyt�w, kt�rych �upie- stwu kraj by� na pastw� wydany, a tak�e i zbytkowny tryb dworu. Bud�et osobistych przy- jemno�ci Henryka III wynosi� oko�o l miliona z�otych talar�w ( dzisiejszych trzydzie�ci milio- n�w koron) . R�wnocze�nie jednak podnosi� si� Pary� jako �rodowisko sztuk, nauk i wy- kwintnego �ycia i m�g� ju� obecnie rywalizowa� pod tym wzgl�dem z Neapolem i Madrytem, aby niebawem zab�ysn�� jako stolica cywilizowanego �wiata. Oto pobie�ny szkic epoki i dworu, z kt�rymi �ci�le zwi�zana jest osoba, �ycie i dzia�alno�� literacka Brant�me � a. O �yciu jego nie jest nam wiadomo zbyt wiele, a i te wiadomo�ci opie- raj� si� niemal wy��cznie na jego w�asnych wyznaniach. Piotr de Bourdeille, pan i opat de Brant�me, urodzi� si� oko�o roku 1540, jako m�odszy syn jednej z najznaczniejszych rodzin perigordzkich. Ojciec jego, cz�owiek niespokojny i burzli- wego temperamentu, by� za m�odu paziem kr�lewskim, matka, urodzona La Ch�taigneraie, by�a dam� dworu kr�lowej Nawarry, i w Nawarze prawdopodobnie ujrza� m�ody Bourdeille �wiat�o dzienne. Po �mierci kr�lowej Nawarry Brant�me dostaje si� do Pary�a dla odbycia pierwszych nauk; nast�pnie prowadzi je dalej jako pi�tnastoletni ch�opiec w Poitiers, z kt�re- go to czasu pozosta�o mu w pami�ci wspomnienie pi�knej hugonotki Gotterelle, tak ofiarnej dla wsp�wyznawc�w. Po uko�czeniu nauk w r. 1556 rodzina przeznaczy�a Brant�me � a, jako m�odszego syna, do stanu duchownego, za� Henryk II nadaje mu opactwo Brant�me w uzna- niu zas�ug jego starszego brata w potrzebach wojennych. W aktach rodzinnych z owego czasu znajduje si� podpis szesnastoletniego w�wczas ch�opca: � Wielebny ojciec w Bogu, opat Brant�me. � Godno�� ta nie wk�ada�a jednak �adnych ko�cielnych obowi�zk�w i nie sta�a na przeszkodzie ani do s�u�by rycerskiej, ani do ma��enstwa. Rzemios�o wojenne bardziej ni� stan duchowny odpowiada�o niespokojnej naturze m�odego junaka: jako� licz�c lat osiemna- �cie wyr�ba� lasu za pi��set dukat�w, wyekwipowa� si� i poci�gn�� do W�och na czele gro- madki siedmiu szlachty, r�wnie� przeze� uzbrojonych i posadzonych na t�gie rumaki. Ziemie, przez kt�re Brant�me jecha�, bynajmniej nie by�y spokojne. W Piemoncie, w oko- liczno�ciach, kt�rych bli�ej nie znamy, otrzymuje postrza� w twarz, kt�ry o ma�o go nie po- zbawia wzroku; zmuszony jest zatrzyma� si� w Portofino, w owym cudownie pi�knym pog�- rzu nad Zatok� Genue�sk�, gdzie przechodzi osobliw� kuracj�: � . . . iedna barzo pi�kna ta- meczna pani wstrzykiwa�a mi do oczu mleko ze swoich pi�knych i bia�ych piersi�tek. � 5 Na- st�pnie w orszaku Franciszka de Guize, ksi�cia lotary�skiego, udaje si� morzem do Neapolu; przekazuje nam dok�adny opis przyj�cia, jakiego dozna� francuski orszak od margrabiego 5 Vies des capitaines francais. 8 Alkali. 6 Tutaj poznaje margrabine del Guast, kt�rej �yczliwo�� wspomina p�niej z takim rozczuleniem. W r. 1560 powraca z W�och do swoich maj�tk�w, kt�re przez ten czas by�y na opiece star- szego brata Andrzeja. W tym czasie przypada zetkni�cie si� Brant�me z �yciem dworu, gdzie pami�� jego wuja La Ch�taigneraie zapewni�a mu, zw�aszcza u ksi���t lotary�skich, znaczne protekcje. Po �mierci Franciszka II Brant�me znajduje si� w orszaku, kt�ry odwozi kr�low� Mari� Stuart do Szkocji. W �yciorysie jej przytacza nam piosenk�, jak� biedna kr�lowa �e- gna�a si� z Francj�. 7 Niebawem wybucha wojna domowa. Brant�me walczy oczywi�cie po stronie dworu; bie- rze r�wnie� udzia� w bitwie pod Dreux. Gdy we Francji chwilowo nie ma gdzie si� bi�, szuka okazji za granic�. W r. 1564 wchodzi w �ci�lejsze stosunki z dworem ksi�cia Orleanu ( p�- niejszego Henryka III) i zostaje jednym z jego dworzan, z p�ac� sze�ciuset funt�w. Jednak�e ju� w tym samym roku przy��cza si� zn�w do wyprawy przeciw Barbareskom na wybrze�u Maroko. Widzimy go w Lizbonie, w Madrycie, gdzie na dworach jest nader mile widziany. Kiedy su�tan Soliman oblega Malt�, przy��cza si� Brant�me do ochotnik�w spiesz�cych na odsiecz, kt�ra jednak przyby�a zbyt p�no. Przeje�d�aj�c w powrocie przez Neapol, przed- stawia znowu swoje s�u�by margrabinie del Guast, kt�ra okazuje ch�� zaj�cia si� jego losem; jednak�e niespokojny duch Brant�me � a gna go w �wiat dalej i ka�e mu przepu�ci� t� okazj�, nad czym p�niej gorzko ubolewa. T�uk�c si� tak bez okre�lonego celu po �wiecie, zamierza Brant�me poci�gn�� na W�gry, gdzie si� bij�, po drodze jednak, w Wenecji, wie�� o �mierci su�tana Solimana udaremnia te zamys�y. Powraca przez Mediolan i Turyn w do�� op�akanym stanie; wszelako duma, niezwyk�a na owe czasy w takich rzeczach, nie pozwala mu przyj�� zasi�ku, jaki ofiarowuje mu ksi�na sabaudzka. Tymczasem hugonoci zmuszaj� lor�la do coraz wi�kszych ust�pstw. Ksi��� Cond� i admi- ra� Coligny uzyskuj� chwilowo stanowcz� przewag�. Hugonoci, kt�rzy dowiedzieli si�, i� Brant�me ma jakie� przyczyny niezadowolenia przeciw kr�lowi, staraj� si� go przeci�gn�� na stron� Reformy, ale na pr�no. Niebawem otrzymuje Brant�me szar�� rotmistrza � nad dwie- ma chor�gwiami � , jakkolwiek jedna z nich tylko istnia�a w rzeczywisto�ci. Chor�gwi� t� do- wodzi� Brant�me w bitwie pod St. Denis ( 1567) . W r. 1568 mianuje go Karol IX swoim pod- komorzym ze sta�� p�ac�. Po bitwie pod Jarnac w roku nast�pnym zapada Brant�me na jak�� z�o�liw� febr�, kt�ra go wi�zi niemal przez ca�y rok w domowych pieleszach. Zaledwie wr�ci� do zdrowia, ju� rwie si� do nowej wojny; ubolewa, i� nie by�o mu danym walczy� w bitwie pod Lepanto. Natomiast gotuje si� wzi�� udzia� w wielkiej egzotycznej ekspedycji do Peru, kt�r� przygotowuje dawny przyjaciel jego Strozzi. Ale jakie� nieporozu- mienia, zasz�e pomi�dzy nim a Strozzim, kaza�y Brant�me � owi poniecha� tego zamiaru. Przygotowania do tej wyprawy, kt�re trzyma�y go z dala od Pary�a, oszcz�dzi�y mu widowi- ska krwawej nocy �w. Bart�omieja ( 1572) . W nast�pnym roku bierze czynny udzia� w oblega- niu La Rochelle. Po �mierci Karola IX Brant�me zjawia si� na dworze i cieszy si� nawet wzgl�dami Henry- ka III, wszelako niespokojny jego duch i za�y�o�� z Bussym d � Amboise, pierwszym dworza- ninem ksi�cia d � Alencon, ci�gnie go w stron� owego brata kr�lewskiego, niemi�ym okiem widzianego u dworu. To os�abia �yczliwo�� Henryka III do swego szambelana. Niebawem zachodzi wypadek, kt�ry popycha Brant�me � a niemal do jawnego buntu. W r. 1582 umiera starszy jego brat, z kt�rym Brant�me posiada� wsp�lnie opactwo tego imienia. Kr�l przyrzek� mu zrazu sukcesj�, okaza�o si� jednak, i� zmar�y ustanowi� spadkobierc� swojego zi�cia, wobec czego monarcha nie m�g� dotrzyma� s�owa. Brant�me, zrozpaczony i w�ciek�y z gniewu, pragn�� uzyska� opactwo cho� dla swego ma�oletniego siostrze�ca: i to na pr�no. Tego ju� by�o nadto porywczemu szlachcicowi: � Jednego rana, w drugi dzie� nowego 6 �ywoty pa� swawolnych, rozprawa IV. 7 Premier livre des dames: � Marie Stuart � . 9 roku, przed�o�y�em kr�lowi moje �ale; usprawiedliwia� si� przede mn�, mimo �e by� moim kr�lem. Odpowiedzia�em mu jeno: � Najja�niejszy Panie, post�pek W. K. M. nie daje mi by- najmniej przyczyny, abym Jej nadal mia� tak gorliwie s�u�y�, jak to dotychczas czyni�em. � � I odszed� w roz�aleniu i gniewie. Wychodz�c z Luwru spostrzeg� wisz�cy na sobie z�oty klu- czyk szambela�ski; w z�o�ci zerwa� go i rzuci� do Sekwany. Mimo to, jak m�wi, ucz�szcza� nadal na pokoje kr�lowej matki. W og�le biedny konik polny, kt�ry przeigra� m�odo�� po dworach i polach bitew, nie my- �l�c o konsekwentnym wspinaniu si� na szczeble zaszczyt�w ani te� o powa�nym zabezpie- czeniu na staro��, dziwnie teraz z wiekiem staje si� dra�liwy i rozgoryczony. � Owo tedy co do mnie powiada ko�cz�c swoj� czwart� rozpraw�, kt�rej d�u�szy ust�p po�wi�ci� �a�osnym rozpami�tywaniem zaniedbanej fortuny mog� w tym barzo dobrze u�y� przys�owia, kt�re nasz �wi�ty Zbawiciel Iezus Krystus wym�wi� w�asnemi usty, i� � nikt nie iest prorokiem we w�asnym kraiu � . Mo�ebna, gdybych by� wys�ugiwa� si� cudzoziemskim xi���tom tak dobrze iako w�asnym y szuka� losu �rz�d nich, iako czyni�em miedzy naszemi, i� by�bych teraz wi�cey obci�ony mai�tkami a godno��mi, ni�lim iest dzisia laty a frasunki. Ano, trza cirpie�! ie�li moia Parka tak uprz�d�a, przeklinam iey; ie�li to zawis�o od moich xi���t, oddai� ich wszytkim dyab�om, ie�li si� ieszcze tam nie dostali! � Oto jeszcze jeden przyk�ad, nie bez interesu ze wzgl�du na osob�, kt�rej dotyczy. Brant- �me nie m�g� znosi� Montaigne � a w kt�rym zreszt� zapewne nie domy�la� si� jednego z najwi�kszych pisarzy Francji dlatego �e ten pochodzi� ze �wie�o upieczonej szlachty. To, �e � urodzony � szlachcic m�g� dla rozrywki zabawia� si� pi�rem, to uznawa� Brant�me i po- twierdzi� w�asnym przyk�adem; �eby jednak, na odwr�t, cz�owiekowi pi�ra udzielano godno- �ci szlacheckich, to nie mie�ci�o mu si� w g�owie. Brant�me otrzyma� order �w. Micha�a, co sk�po zaspokaja�o jego ambicj�, bowiem odznaczenie to musia� dzieli� z bardzo wieloma; ale przynajmniej wiedzia�, i� jest ono ograniczone do � urodzonej � szlachty. I oto s�siad jego, im� p. Micha� de Montaigne, otrzymuje to� samo odznaczenie! Brant�me, oburzony do �ywego, wybucha w gorzkich refleksjach na ten temat. Henryk III przebaczy� Brant�me � owi jego zuchwalstwo, wszelako kr�lewskie pokoje by�y odt�d dla niego zamkni�te. W�wczas przyci�gn�� go do siebie ksi��� d � Alencon, mianuj�c go swoim szambelanem. Ksi��� pr�bowa� stworzy� sobie parti� z wszystkich niezadowolonych, zatem nie�aska Brant�me � a by�a mu na r�k�. Owocem tej za�y�o�ci jest w�a�nie Druga ksi�ga o paniach, kt�rej par� rozdzia��w musia�o by� ju� spisanych za �ycia ksi�cia. Jednak�e d � Alencon umiera w r. 1584, a z nim rozpadaj� si� ostatnie nadzieje Brant�me � a. W�wczas biedny dworak poczyna snu� szersze i zuchwalsze plany, z kt�rych sam si� nam spowiada w ten spos�b: � Postanowi�em sprzeda� t� odrobine dobra, jak� posiadam we Fran- cji, i uda� si� w s�u�b� wielkiego kr�la Hiszpanii, wspania�omy�lnego i szlachetnego w wy- nagradzaniu us�ug. Tak tedy my�l� nad tym i przetrawiam, i widz�, i� by�bym zdolen dobrze mu us�u�y�, bowiem nie ma portu ani nadbrze�nego miasta, kt�rego bym nie zna� doskonale, od Pikardii a� do Bajonny, z wyj�tkiem Bretanii, gdzie nigdy nie by�em; znam r�wnie� s�abe punkty wybrze�a langwedockiego a� po Grasse w Prowancji. � Brant�me zamy�la� tedy ni mniej ni wi�cej jak zdradzi� Hiszpanii s�abe punkty port�w francuskich i, w danym razie, sprowadzi� najazd wojenny na Francj�, Zauwa�y� nale�y, i� o tym zamiarze nikt nigdy by nie wiedzia�, gdyby on sam nie wyspowiada� si� ze� z tak� dobroduszno�ci�: dow�d znanego zreszt� faktu, i� poj�cia patriotyczne w dzisiejszym znaczeniu w tej epoce jeszcze nie istnia�y i by�y najzupe�niej podporz�dkowane wybuja�ej swobodzie indywidualnej i poj�ciom kasto- wym. Brant�me chce zreszt� prosi� kr�la Francji o zwolnienie z obowi�zk�w poddanego: � Mniemam, i� nie by�by m�g� odm�wi� mojej pro�bie, bowiem ka�demu wolno jest zmieni� ojczyzn� i obra� sobie inn�. To pewna, i� gdyby mi by� odm�wi�, by�bym opu�ci� Francj� tak samo, ni mniej ni wi�cej, jak s�uga, kt�ry pogniewa si� na swego pana i chce go poniecha�; a je�eli ten nie chce go zwolni�, nie jest nagann� rzecz� zwolni� si� samemu i odda� si� innemu panu. � 10 Brant�me w rozmy�laniach swoich nieraz powraca do tej kwestii: w innym miejscu, m�- wi�c o konetablu Burbonie, zwalcza skrupu�y tych, kt�rzy godz� si� wprawdzie, i� mo�na opu�ci� ojczyzn�, �e wszelako nie godzi si� ujmowa� za bro� przeciwko niej. � Doprawdy! wykrzykuje oto mi dzielne filozofy skrupulaty! Niech�e ich febra �ci�nie! Wi�c ja b�d� siedzia� cicho jak g�upiec, a kto mnie tymczasem wy�ywi? Natomiast skoro dob�d� szpady z pochew, ona mi da je�� i przymno�y chwa�y w dodatku! � Rzeczywisto�� jednak udaremni�a te awanturnicze plany. Wybuch�a wojna Ligi, maj�tki spad�y w warto�ci, niepodobna by�o znale�� nabywcy, a bez pieni�dzy nie spos�b szuka� szcz�cia w Hiszpanii. Brant�me pociesza si� jak mo�e: � Tak to cz�owiek strzela, a Pan B�g kule nosi! B�g wie, co robi: mo�ebna, i� gdybym by� zi�ci� moje plany, by�bym uczyni� wi�- cej z�ego mojej ojczy�nie, ni�li uczyni� swojej �w renegat z Algieru; i �e dla tej przyczyny by�bym na wieki przekl�ty u Boga i u ludzi. � S�dzi� mo�na, i� po�udniowa fantazja unosi Brant�me � a i ka�e mu si� drapowa� w p�aszcz czarnego charakteru; nie wydaje si� prawdopodobnym, aby w tym doskonale przeci�tnym charakterze dzielnego szlachcica swojej epoki by� materia� na � zdrajc� � w wielkim stylu. W�wczas zachodzi wypadek, kt�ry stanowi bolesny zwrot w ca�ym �yciu Brant�me � a. Pa- da nieszcz�liwie pod konia, kt�ry gniot�c go �amie mu wszystkie �ebra: Brant�me na cztery lata przykuty jest do ��ka, a na ca�e �ycie zostaje kalek�. Kiedy podni�s� si� z �o�a bole�ci, nie odnalaz� ju� dawnej swej Francji. �elazna r�ka Hen- ryka IV uj�a rz�dy kraju, a w nowym porz�dku rzeczy zagine�o owo ulubione �ycie dworu ostatnich Walezjusz�w. Brant�me nie znalaz� tam miejsca dla siebie, zdrowie jego przyku- wa�o go zreszt� do domowego spoczynku, w kt�rym wreszcie od �mierci starej kr�lowej mat- ki ( 1589) zagrzeba� si� ju� zupe�nie. � Chafouer le papier � , oto wzgardliwa nazwa, jak� stary �o�nierz, dworak i podr�nik na- daje swoim przymusowym wczasom literackim. Niew�tpliwie Brant�me zabawia� si� pi�rem i wprz�dy; ca�e ust�py jego dzie� musia�y powsta� ju� za jego bardziej czynnego �ycia, przy- najmniej w formie zapisk�w; jednak�e z drugiej strony mo�na s�dzi�, i� dopiero ten zwrot w jego �yciu sprawi�, i� intensywniej ni� wprz�dy zaczyna uprawia� t� niw� swojej bujnej in- dywidualno�ci. W r. 1590 Brant�me uda� si� z�o�y� pok�on kr�lowej Nawarry, p�dz�cej �ycie w zamku Usson w Owernii. Ofiarowa� jej rozpraw� Rodomontades espognoles i przedstawi� spis in- nych dzie�, kt�re mia� na warsztacie. Brant�me, dla kt�rego w osobie Ma�gorzaty de Valois skupia�y si� obecnie wszystkie wspomnienia i wszystko, czym �y� ca�� sw� m�odo�� i wiek m�ski, oczarowany by� wdzi�cznym przyj�ciem, jakiego dozna� od � jedynej pozosta�ej latoro- �li szlachetnego domu Francji, najpi�kniejszej, najszlachetniejszej, najwi�kszej, najwspanial- szej, najwielkoduszniejszej i najdoskonalszej ksi�niczki w �wiecie � . W rozczuleniu przy- rzek� jej ofiarowa� ca�o�� swoich dzie�, jako� dotrzyma� wiernie tego przyrzeczenia. Opr�cz literatury wype�nia�y stare lata Brant�me � a dwie nami�tno�ci. Budowa� i proceso- wa� si�. W�r�d ci�kich trud�w i wielkim kosztem wzni�s� zamek Richemond. Z s�siadami pienia� si� tak zawzi�cie, i� jeszcze w testamencie spadkobiercom swoim zaleca usilnie pro- wadzenie dalej wszystkich jego proces�w. N�ka�o go osamotnienie i podagra. Ostatnie lata jego wype�nione s� skargami i gorycz�. Umar�, zapomniany zupe�nie od �wiata, w r. 1614. �adne z dzie� Brant�me � a nie ukaza�o si� za jego �ycia. Nie chcia� tego mimo nalega� ksi�garzy, kt�rym pokazywa�, cz�ciowo przynajmniej, r�kopis i kt�rzy � ofiarowali si� wy- drukowa� go za darmo � . Natomiast w testamencie swoim przekazuje wyra�ne rozporz�dzenia co do wydania zostawionych r�kopis�w i nak�ada ten obowi�zek spadkobiercom, od spe�nie- nia go czyni�c wprost zale�nym prawo korzystania z sukcesji. � Zw�aszcza maj� czuwa�, aby na tytule drukarz nie umie�ci� innego nazwiska jak moje w�asne; inaczej bowiem by�bym po- zbawiony owoc�w moich trud�w i s�awy, jaka mi si� nale�y. � Z tego rysu i z bardzo szcze- g�owych rozporz�dze� � technicznych � , jakie Brant�me, co do wydania swoich dzie�, zosta- 11 wi� w testamencie, widzimy, i� lekcewa�enie okazywane przeze� dla swoich zabaw literac- kich z czasem zmieni�o si� w pieczo�owit� troskliwo�� zawodow�. Mimo tych tak wyra�nych zalece� ani bratanica jego hrabina Duretal, ani �aden ze spad- kobierc�w nie wype�nili �ycze� testatora. By� mo�e l�kali si� skandalu, mo�e te� nie uzyskali pozwolenia kr�lewskiego. R�kopis pozosta� w zamku Richemond, jednak�e z biegiem czasu wie�� o nim rozchodzi�a si� coraz szerzej, pocz�y kr��y� odpisy. Wreszcie ukaza�y si�, od- bite drukiem w Holandii, najpierw Pierwsza ksi�ga o paniach pt. Vies des dames illustres ( 1665) , nast�pnie, w r. 1666, dalsze pisma. Razem wydanie to obejmowa�o dziewi�� tom�w elzewirowych. Wydanie to, jak r�wnie� i nast�pne z XVII i XVIII wieku, dokonane by�y, obyczajem �wczesnym, wedle w�tpliwych nieraz odpis�w; dopiero w r. 1822 ukaza�o si� wydanie si�gaj�ce do manuskrypt�w znajduj�cych si� w posiadaniu rodziny Bourdeille. Ostatni�, najlepsz� i najbardziej wyczerpuj�c� redakcj� pism Brant�me � a jest wydanie z r. 1858 z przedmow� i przypisami Prospera Merim�e ( Paris, P. Jeannet, Bibliotheque Elz�v- irienne, tom�w 13) . Obejmuje ono: KSI�GI O MʯCZYZNACH: Ksi�ga I. �ywoty wielkich rycerzy ubieg�ego wieku. Cz�� I: �ywoty wielkich rycerzy cudzoziemskich ubieg�ego wieku ( 75 �yciorys�w) . Cz�� II: �ywoty wielkich rycerzy francuskich ubieg�ego wieku ( 124 �yciorysy) . Ksi�ga II. Rozdzia� I: De tous nos courronnels francais et maistres de camp. Rozdzia� II : Rozprawa o pojedynkach. KSI�GI O PANIACH: Ksi�ga pierwsza o paniach ( zwana Vies des dames illustres) . Ksi�ga druga o paniach ( Vies des dames galantes) . Pr�cz tego szereg pism pomniejszych i drobiazg�w, jak Rodomontades espagnoles etc. * * * Brant�me, jak si� nam w �yciu i w pismach swoich ( poza talentem pisarskim) odzwiercie- dla, jest doskona�ym typem wsp�czesnego szlachcica francuskiego. Jest nawet w kroju jego postaci, tak samo jak w jego umys�owo�ci pewna miara, pewna przeci�tno��, kt�ra w�a�nie czyni go t y p e m. Jest odwa�ny, chciwy przyg�d, ale bez nieopatrzno�ci i bez przesadnego junactwa. Ma z natury odruchy raczej pa�skie i bezinteresowne, ale w rozpami�tywaniach swoich gorzko nad tym ubolewa. Jest hardy, ale ogl�da si� nieustannie na �ask� mo�nych. Posiada do�� wykszta�cenia, ale przewa�nie na ten u�ytek, aby jakim� przekr�conym przyk�a- dem z Plutarcha lub Pliniusza okrasi� pieprzn� anegdot�; poza t ym tkwi�cy niemal we wszystkich przes�dach swojego wieku. Dumny ze swojej Francji i bezwiednie w niej rozko- chany, ale zarazem got�w, z ca�� �wiadomo�ci�, dla b�ahej prywaty � �ci�gn�� na ni� najwi�k- sze nieszcz�cia � . Wreszcie, w religijnych kwestiach niemal oboj�tny, posiada �w naturalny sceptycyzm cz�owieka, kt�ry wiele �y� po �wiecie i wiele podr�owa�; nie ma zaciek�o�ci wzgl�dem hugonot�w, pomi�dzy kt�rymi liczy wielu osobistych przyjaci�, ale ze spokojnym sumieniem got�w jest powtarza� o wyznawcach Reformy najpotworniejsze ba�nie. Oto Bra- nt�me jako cz�owiek, � wizerunek cz�owieka poczciwego � wsp�czesnej Francji. Na tle �w- czesnej epoki jest on mo�e najbardziej podobny do tego typu, jakim by� inny ogromny talent literacki, Jan Chryzostom Pasek, na tle Polski XVII wieku. Mimo tej pewnej przeci�tno�ci jeden jest rys w Brant�mie, kt�ry dowodnie �wiadczy o je- go przynale�no�ci do owej wspania�ej rasy ludzi Odrodzenia, a mianowicie ta nies�ychana 12 bujno��, ta bezwzgl�dna afirmacja wszystkiego, co jest �yciem, ten fanatyczny kult dla ener- gii we wszystkich jej przejawach. Rys ten jest tym bardziej imponuj�cy, ile �e Brant�me w okresie spisywania swoich wspomnie� by� starcem z�amanym d�ugoletni� chorob�. Ten kult tryska z ka�dej karty jego ksi��ki; wyra�a si� w jego wybuchach zachwytu, w zabawnych irytacjach, w przyk�adach dobieranych z historii, w sposobie ich komentowania. Odwaga i dziarsko�� u m�czyzny, pi�kno�� i hojno�� mi�osna u kobiety oto jedyne credo Brant�me- � a: � . . . inym niechay kat �wici; bowiem zwrok powinien si� zaw�dy rozci�ga� ieno na to, co nadobne, y unika� szpatoty iako mo�e. � W zachwyt wprawia tak samo Brant�me � a � pi�kna zemsta � , kt�rej przyk�ady niejednokrotnie przytacza z naocznych swoich wspomnie�: � Na nic si� to nie zda�o, ieno po iakley sze�ci, abo siedmi lat, ur�s�szy w wiek y odwag�, uczyni� wy- praw� na morderc� swego o�ca, tak grzecznie y sk�adnie, i� iednego dnia, wszed�szy chy�- kiem do iego domu, zabili iego, iego �en�, iego syny, iego c�rki, wszytkie iego domowniki, zgo�a do ps�w, kot�w y wszytkiego, co by�o �ywe w domu. To si� nazywa wzi�� pomst�, nie oszcz�dzai�c ani kropli krwie! � 8 Pomimo trzynastu tom�w, jakie obejmuje wydanie zbiorowe pism Brant�me � a, i mimo �e inne jego ksi��ki nie s� bynajmniej pozbawione historycznego interesu, Brant�me pozosta� dla potomno�ci jedynie niemal i wy��cznie autorem �ywot�w pa� swawolnych. Raz przez skandaliczny rozg�os, jaki dla jej tematu i zawiesisto�ci jej j�zyka przylgn�� do tej ksi��ki, z krzywd� dla niej i dla jej autora; po wt�re dlatego, i� w �adnym z jego dzie� niepospolity ta- lent pisarski Brant�me � a nie rozlewa si� tak bujno i swobodnie. Jego �ywoty wielkich ryce- rzy i �ywoty pa� dostojnych to ci�kie nieco, a bez�adne, wzorowane na staro�ytnych auto- rach biografie, w kt�rych nie brak wprawdzie hojnie rozsypanych rys�w �ywych i charakste- rystycznych, lecz w kt�rych koinwencjonalno�� pochwa�, uszanowanie i ostro�no�� ci�g�e nak�adaj� p�ta werwie pami�tnikarza. Nic podobnego w �ywotach pa� swawolnych. Tutaj namaszczony historiograf zmienia si� w przemi�ego gaw�dziarza, rozbawionego gadu��, kt�ry z prze�y� i rozmy�la� swego barwnego i urozmaiconego �ycia destyluje te opowiastki zwi�- z�e, �ywe, epigramatytzne niemal i wp� dla nas, wp� dla siebie, aby umili� sobie wspomnie- niami sm�tek przymusowej bezczynno�ci, spisuje to, co w ci�gu swych niespokojnych kolei widzia� i zauwa�y�. Jako rasowy Francuz widzia� przede wszystkim kobiet�. Patrzy na to osobliwe stworzenie oczyma naiwnego zaciekawienia; wszystko go w niej interesuje: anatomia, umys�owo��, sk�onno�ci, obyczaje, wszystko to opisuje wiernie z wsp�czesnych �ywych wzor�w, czerpa- nych w najwy�szych, cz�sto koronowanych sferach, nie przebieraj�c zgo�a w wyra�eniach, wciskaj�c subtelne nieraz obserwacje w j�zyk zabawnie k��c�cy si� ze swoim tematem, cza- sem paradny naiwno�ci�, czasem monstrualny bezwstydnym obna�eniem i lubowaniem si� w szczeg�ach, a mimo to zawsze okraszony na wskro� sceptycznym i filuternym u�miechem dworskiego bywalca. W Brant�mie jako kronikarzu nale�y podnie�� jeden rys bardzo dodatni: mimo i� obraca si� stale w tak �akomych dla mi�o�ci w�asnej tematach, jak kobiety, wojny i pojedynki, i jak- kolwiek mo�emy przypuszcza�, i� mia�by w tej materii o sobie niejedno do powiedzenia, nig- dy osoby swojej nie wysuwa na pierwszy plan opowiadania, przeciwnie, os�ania j� pe�n� umiarkowania dyskrecj�. Ten rys daje nam znaczne gwarancje prawdom�wno�ci jego jako dziejopisa i malarza obyczaj�w, oczywi�cie z nieod��czn� na owe czasy poprawk� domieszki fantazji, kursuj�cych bajeczek, nie�cis�o�ci w powt�rzeniu etc. Dwa razy mo�e jedynie w toku ksi��ki Brant�me wykracza przeciw swej wstrzemi�liwo�ci. Raz, kiedy on, zazwyczaj tak zwi�z�y, rozwodzi si� w niesko�czenie d�ugim opisie nad pozbawionymi wszelkiego interesu dziejami poznania swego z margrabin� del Guast; czu� tu jednak nieodpart� potrzeb� rozga- dania si� w �a�osnym wspomnieniu nad u�miechem szcz�cia, kt�rego nie umia� wyzyska�; 8 Vies des grands capitaines. 13 drugi raz to w owej r�wnie� d�ugiej, a ma�o interesuj�cej przygodzie brata swego u kr�lowej Nawarry, zamieszczonej wyra�nie dla niewinnej przyjemno�ci zaznaczenia, i� kr�lowa Na- warry m�wi�a do brata jego � m�j kuzynie � . Ksi��ka Brant�me � a ma opini� wysoce gorsz�c�. Nie m�wi� tu o tej kategorii czytelnik�w, kt�rzy szukaj� w Brant�mie � pornografii � ; co do tych, milej by mi by�o, aby nie brali tej ksi��ki do r�ki. Ale w og�le przyj�te jest m�wi� i pisa� o bezprzyk�adnym zepsuciu Brant- �me � a, � godnego historiografa zwyrodnia�ych Walezjusz�w i ich zepsutego dworu � itd. Zw�aszcza bogobojni Niemcy u�ywaj� sobie pod tym wzgl�dem. Pozostawiam uczonym hi- storykom dociekania, o ile dw�r Walezjusz�w mniej albo wi�cej by� � zepsuty � od dworu Lu- dwika XIV, Regencji lub Ludwika XV. Pozwol� sobie jedynie zauwa�y�, i� nie ma i nie by�o takiego kawa�ka spo�ecze�stwa, kt�rego sprawy i czyny opowiedziane z prostot� i naiwno�ci� stylu Brant�me � a nie zdawa�yby si� czym� monstrualnym i nie obra�a�y grubo dzisiejszej naszej wstydliwo�ci. To zatem, co czyni, dla naszego poczucia, jaskrawo�ci ksi��ki Brant- �me � a najbardziej ra��cymi, to w�a�nie naiwno�� jego stylu i poniek�d jego niewinno��: nie- winno�� jak gdyby dziecka, kt�re z zainteresowaniem budz�cej si� p�ci ogl�da swoje niepo- koj�ce je szczeg�y anatomiczne, jak gdyby je po raz pierwszy widzia�o. Mo�na si� o tym przekona�: najbardziej obra�aj� nasze uczucia wstydliwo�ci te ust�py, w kt�rych Brant�me oddaje si� dociekaniom anatomicznym, obieraj�c sobie, z ca�� dobroduszno�ci�, za modele swoje koronowane osobisto�ci. Ale w zamian czy� np. szczeg� przytoczony przeze� o ana- tomii El�biety Angielskiej nie wi�cej nam t�umaczy dol� nieszcz�snej Marii Stuart ni� ca�y pi�kny dramat Schillera? . . . Nie wszystko zreszt�, co mie�ci si� wtej ksi��ce, mo�emy w�o�y� na osobisty rachunek Brant�me � a. Pe�no tu jest tych iovialitates, kt�re, od Boccaccia pocz�wszy, sz�y z W�och na ca�� Europ� i tak samo dotrze� mog�y na komnaty Luwru, jak zb��ka� si� pod zacn� lip� Jana z Czamolasu, kt�rego ksi�ga fraszek, pisanych � dobrym towarzyszom gwoli � , pod wzgl�dem � trefnego y spro�nego rzeczenia � nie ust�puje bynajmniej Paniom swawolnym. R�nica g��wnie jest ta, �e w Figlikach Reja, Ogrodzie fraszek Potockiego itp. z tych samych wzor�w przyswoi� sobie polski � geniusz rasy � bogat� niw� epigramu skatologicznego, obracaj�cego si� nieodmiennie oko�o spraw zwi�zanych z trawieniem, podczas gdy w umys�owo�ci francu- skiej znalaz� wdzi�czniejszy grunt pierwiastek erotyczny. Opr�cz wp�yw�w w�oskich przewijaj� si� w Brant�mie reminiscencje klasyczne, po kt�- rych, obyczajem wszystkich wsp�czesnych autor�w, buszuje niemi�osiernie. Klasycyzm �w stanowi jakby nagminn� chorob� pisarzy XVI wieku ca�ej Europy. Ka�de zdanie, twierdzenie, uwaga ci�gnie za sob� zazwyczaj ogon cytat, anegdot, wywod�w z Plutarcha, Pliniusza, Cy- cerona etc. Do�� powiedzie�, i� nawet dobry pan Rej z Nag�owi� czuje si� w obowi�zku stre- �ci� na u�ytek braci s�siad�w doktryn� Platona, a czyni to w nast�puj�cy spos�b: � A iako pisz� o Platonie, o owym s�awnym m�drcu, i� barzo rad patrza� na te swowolne a wszeteczne krotofile a sprawy ludzkie, to si� im u�miawszy a nadziwowawszy, zasi� to powoli dyscypu- �om przyszed�szy rozwa�a�, iako to s� rzeczy zel�ywe a spro�ne, a poczciwemu nieprzystoy- ne, aby si� z tego karali, a na potem si� tego przestrzegali. � 9 Staro�ytne anegdoty, kr���ce w pewnej ilo�ci, powtarzaj� si�, niemal wci�� te same, u rozmaitych pisarzy. Tak np. w ca�ej Europie, od Sekwany po Wis��; wentylowana jest kwestia wielkoduszno�ci Scypiona, kt�ry w niepoj�tym bohaterstwie, przed szesnastoma wiekami, n i e z g w a � c i � jakiej� pojmanej branki: nasz G�micki i Modrzewski wys�awiaj� go za to pod niebiosy, Montaigne chwali z umiarkowaniem, Brant�me czyni sceptyczn� uwag�, �e trzeba by si� wprz�d � zapyta� tey paniey, co s�dzi o takowey strzemi�liwo�ci. Mo�ebna, odpowiedzia�aby. . . � etc. . Ale co stanowi ju� w�asn�, o wiele cenniejsz� cz�� ksi��ki Brant�me � a, to owo cudowne spojrzenie, jakie nam ona dozwala zapu�ci� w te zamki, gdzie w du�ych, p�mrocznych kom- 9 �ywot cz�owieka poczciwego, rozdz. VI. 14 natach, przy blasku drew na kominie i migoc�cych pochodni, w zimowy odwieczerz ci�gn� si� owe rozhowory, dyskusje i � trefno�ci � ; w te ogrody, po kt�rych stare ochmistrzynie o � s�abych nogach i zwroku � na pr�no staraj� si� do�cign�� swoje panie przed ko�cem alei, aby je ustrzec od niechybnego grzechu; w te dusze proste i zapami�ta�e, w te bujne i krwiste temperamenty: wszystko to rozsnuwa przed nami ksi��ka Brant�me � a niby cudny haft wybla- k�ego starego gobelinu, podobny temu, na kt�rym on sam ogl�da� histori� biednego mistrza Jana z Meung i obra�onych przeze� pa� dworskich. Dzi�ki niemu wiemy, czym zabawiali si� najwy�si dostojnicy pa�stwa � nie wiedz�c, co z czasem pocz�� � ; s�yszymy, o czym gwarzyli sobie z cicha rycerze le��c z rusznic� w okopach La Rochelle; znamy piosnki, jakie opowia- da�y mu, czerpi�c we wspomnieniach z czasu kr�la Franciszka, � godne wiekowe panie � ; ba, nawet histori� r�kawiczki s�ynnego rycerza Delorges poznajemy z opowie�ci � starszych dwo- rzan � , naocznych jej �wiadk�w. C� rozkoszniejszego jak owa pani, co to � �yczy�a sta� si� zim�, a i�by iey mi�o�nik by� ogniem � , a potem � i�by si� sta�a wiesn�, a iey przyiaciel ogr�d- kiem ca�ym w kwiatach � , a potem chcia�a � sta� si� latem, a owo aby iey mi�o�nik by� �rz�d�em iasnem y �lni�cem � , � przedsi� ku ko�cu pragn�a na swoi� iesie� wr�ci� do pirw- szey swey postaci y sta� si� bia�� g�ow�, a iey mi�o�nik m�czyzn�, aby znowu oboie mieli zmiarkowanie, dowcip a rozum, aby poziera� a rozpami�towa� ca�e minione ukontentowanie y �y� w onych wdzi�cznych wyobra�eniach a rozpami�tywaniach up�yni�tych y aby wiedzie� a uradza� ze sob�, iaka pora im by�a barziej sposobna a rozkoszliwa � . Albo ten jak�e � nastrojowy � obrazek zimowego wieczoru: � A�a� ni edobrze te� iest w za- kamarku kole ciemnego ��ka, dok�d oczy inych os�b ( ile �e grzei� si� naprzeciw ognia) przenika�a barzo nieca�kowicie abo te� owi, siedz�c wpodle na skrzyniach i na �o�ach po k�- tach, tako� si� bawi� mi�o�nem rzemi�s�em; abo te� widz�c ich, iako si� trzyma�a blisko iedni drugich, mnima si�, i� to z przyczyny zimna y aby trzyma� si� barziey ciep�o: przedsi� owi czyni� s�odkie rzeczy, ile �e pochodnie stoi� z boku dobrze odsuni�te, abo na stole, abo na kredency. � I jeszcze jedno. Kiedy czytamy t� ksi�g�, ca�� po�wi�con�, jak m�wi dedykacja, � weso- �ym � sprawom, widzimy zaraz w jej pierwszych ust�pach, jak te s�odkie historie ociekaj� od przelanej krwi, jak spazm pieszczoty splata si� ze spazmem konania. Oto � iny, kt�ry u�mierci� s�u�k� swoiey �eny y barzo go dr�czy�, i�by sama pomar�a od m�cze�stwa, i� widzi gin�cego w m�kach tego, kt�rego tak mi�owa�a i �ciska�a w ramiona � . � Iny zn�w we �wiecie zabi� swoi� �en� w samym �rzodku dworu. . . � � Iny wszed� do niey sam, bez orszaku, y udusi� i� swoi� r�k� y iey w�asn� szarfeczk�. . . � � S�ysza�em o iedney, kt�r� gdy iey m��, staruch, przychwyci� na takowym uczynku, da� iey trucizn�, od kt�rey chrama�a wi�cej roku y wysch�a iak drewno; a za� m�� cz�sto i� na- wiedza� y cieszy� si� z tey niemocy, y powieda�, i� ma to, co si� iey nale�y. . . � I tak ci�gnie si� ta krwawa litania przez kilkana�cie stron: mimo woli trudno si� oprze� my�li, i� patrzy si� na zaci�t� i nieub�agan� wojn�, w kt�rej kobieta, walcz�ca dla p�ci swojej, dla przysz�ych pokole� o prawo do �ycia i rozrz�dzania sob�, krwi� w�asn� i swoich � s�u�- k�w � znaczy pobojowisko. Rozczulaj�ce niemal jest patrze�, jak fanatycznym, przekonanym, tkliwym, wyrozumia�ym obro�c�, sojusznikiem kobiety jest w tej walce Brant�me; jak wszystko jej przebacza, wszystko darowuje, jak szuka przyk�ad�w w staro�ytno�ci, w �w. Augustynie, w logice, w religii, jak je gromadzi i pi�trzy w�r�d mn�stwa naiwnych i przeza- bawnych paradoks�w, wszystko ku obronie kobiety a poha�bieniu t ych � iadowitych grzyb- k�w, g�upich m�zgowczych, pode�rzliwych, nieprzezpiecznych rogali � . Jednym z czar�w Brant�me � a jest jego j�zyk. Brant�me nie jest stylist�; pisze w najwy�- szym stopniu niechlujnie, niedbale, nieliteracko, gubi si� i ba�amuci, ile razy zdarzy mu si� webrn�� w jaki� okres �ywcem przeniesiony z �aciny, niejednokrotnie zapomina, gdzie pod- miot, a gdzie orzeczenie, a z tym wszystkim j�zyk jego ma taki urok bezpo�rednio�ci, tak� �ywo��, naiwno��, j�drno��, tyle nieraz dowcipu i subtelnej ironii w�a�nie w swej niezaradno- 15 �ci, �e milszy jest od ca�ego oceanu g�adkich literacko wypracowa�. Dla tego j�zyka trzeba by�o znale�� odpowiednik w j�zyku polskim, w czym przez najnaturalniejsz� asocjacj� na- str�cza� si� wsp�czesny j�zyk polski z XVI wieku, T�umaczowi nale�a�o tedy jedynie si�gn�� w �w bujny okres literatury naszej, rozczyta� si� w Reju, Modrzewskim, Kochanowskim, a przede wszystkim w nieocenionym tu w�a�nie pod wzgl�dem j�zykowym G�rnickim i jego Dworzaninie. Jednak�e jedyn� my�l� przewodni� t�umacza by�a ch�� mo�liwie najwierniej- szego oddania charakteru ksi��ki Brant�me � a z zachowaniem jej ca�ego swoistego wdzi�ku, nie za� ch�� przestrzegania jakiej� idealnej filologicznej wierno�ci. Zreszt� nie ulega kwestii, i� gdyby polski pisarz w XVI wieku przek�ada� Brant�me � a na j�zyk polski, by�by musia� stworzy� do tego celu j�zyk zdolny pomie�ci� wszystkie odcienia tego egzotycznego tematu. W pracy tej wskazanym si� zdawa�o zachowanie og�lnej archaizacji, bez obci��ania tekstu s�owami i formami zbyt przestarza�ymi, kt�re w czytaniu wp�yn� yby ujemnie na jego p�yn- no��. Pisownia staropolska w pierwszej chwili mo�e utrudnia czytanie, jednak�e zdawa�a si� ona niezb�dna jako najskuteczniejszy �rodek z�agodzenia, bodaj dla oczu. jaskrawo�ci tekstu. Wreszcie co do imion w�asnych, t�umacz uwa�a� za wskazane spolszcza� je w taki spos�b, w jaki musia�yby si� prawdopodobnie spolszczy� w ustach szlachty polskiej XVI wieku; w czym szed� za wzorami zawartymi mi�dzy innymi w Panu Tadeuszu ( ksi��� D y n a s � w) . Zdaj� sobie spraw�, i� wiele os�b we�mie mi za z�e przyswojenie tej ksi��ki pi�miennic- twu polskiemu; jednak�e, kto zdolny jest odczu� poprzez drastyczno�ci formy, w�a�ciwe ca�ej wsp�czesnej epoce warto�ci ludzkie, historyczno obyczajowe i literackie w niej za- warte, ten mniej surowym okiem b�dzie patrza� na t� prac�. Co do mnie, tyle znalaz�em nie- winnej rozkoszy w tej igraszce polskiego j�zyka, i� nie mog�em oprze� si� pokusie prze- szczepienia na nasz� ziemi� ga��zki tej winnej latoro�li, kt�ra si� u nas nie rodzi, wyros�ej przed wiekami tam, pod tym s�o�cem, kt�re si� u nas nie �mieje. . . Boy Krak�w, w maju 1913 r. 16 IEGO KR�LEWSKIEY WYSOKO�CI NAYDOSTOYNIEYSZEMU XI���CIU ALANSONU, BRABANCYEY Y GRABIEMU FLANDRYEY, SYNOWI A BRATU NASZYCH KR�L�W WASZA KR�LEWSKA WYSOKO�CI! Iako i� W. K. W. czyni�a mi nieraz ten zaszczyt, aby ugwarza� ze mn� na dworze barzo po- ufale o wielu trefnych rzeczeniach a opowiastkach, kt�re W. K. W. s� tak przyrodzone a zw�a- sne, rzek�by�, i� rodz� si� Iey w u�ciech w iednem mgnieniu oka, tak dowcip W. K. W. iest rozleg�y, bystry a subtylny y rzeczenie r�wnie� takie, a przy tym barzo ozdobne, i��em si� sk�ada� oto, tedy y ow�dy, nalepiey iako mog�em, one niekt�re rozprawki, i�by, ie�li nieiakie z nich przypadn� do smaku W. K. W. , da�y Iey wdzi�cznie przep�dzi� czas y przypomnie� Iey o mnie y o naszych pogwarkach, iakiemi W. K. W. raczy�a niekiedy poczci� mnie, swego po- wolnego dworzanina. Przypisuj� przeto W. K. Wysoko�ci te xi�gi y b�agam I�, aby raczy�a wesprze� ie swoiem imieniem, a powag�, zanim przy�o�� si� do rozpraw w statecznieyszey materyey. U�rzy hnet W. K. W. iedn�, b�d�c� nie prawie na uko�czeniu, gdzie wywodz� por�wnanie sze�ci wielgich xi���t a hetman�w g�ruj�cych dzi� w naszem krze�ciia�stwie, kt�rzy s�: kr�l Hendryk III, brat W. K. W. , Wasza Kr�lewska Wysoko��, kr�l Nawarry, szwagier W. K. W, xi��� Giz, xi��� Menu y xi��� Parme�skie, przytaczaj�c wszytkich Waszych Dostoyno�ci co naypi�knieysze cnoty, ozdoby, przewagi a zacne uczynki, w kt�rych os�dzeniu zdai� si� na godnieyszych, lepiey to zdo�ai�cych uczyni� ode mnie. Podczas, Wasza Kr�lewska Wysoko�ci, prosz� Boga, aby I� pomna�a� zaw�dy w Iey wiel- go�ci, pomy�lno�ci, a dostoie�stwie, kt�rey iestem na zawsze nayni�szym a naypowolnieyszym poddanym y barzo przywi�zanym s�ug� Bourdeille 17 �ALE NA �MIER� XI���CIA ALANSONU Przypisa�em by� ona drug� cz�� xi�g o bia�ych g�owiech naydostoynieyszemu xi���ciu Alansonu, iako i� wyrz�dza� mi t� cze��, i� mnie mi�owa� y rozmawia� barzo poufale ze mn� y chciwy by� s�ysze� dobre opowiastki; owo, chocia iego wspania�e a m�ne y szlachetne cia�o spoczywa iu� w ziemi pod iego zas�u�onym mieczem, nie chcia�em wszelako odwo�y- wa� moiego daru, ieno oddal� go iego dostoynym popio�om y boskiemu duchow