2875
Szczegóły |
Tytuł |
2875 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2875 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2875 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2875 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Roland Topor - Portret Suzanne
ROLAND TOPOR
PORTRET SUZANNE
(Portrait en pied de Suzanne)
Przek�ad: Ewa Kuczkowska
Od dwudziestu trzech dni przemierzam bez wytchnienia labirynt
ciemnych uliczek obcego miasta. Czasami przystaj�, �eby co� naszkicowa� w
starym notesie o postrz�pionej ok�adce. Nie wiem, czy jestem malarzem,
architektem, czy urz�dnikiem, ale musz� by� biedny, skoro przywi�zuj� tak�
wag� do swojej pracy. Powody, dla kt�rych zmuszony by�em opu�ci� Pary�,
pozostaj� niejasne; w ka�dym razie starannie unikam my�lenia o
okoliczno�ciach swojego wyjazdu.
Miasto nazywa si� Caracas, ale nie chodzi tu o stolic� Wenezueli.
Mieszka�cy wymawiaj� t� nazw� "Carcasse" (carcasse (fr.) - szkielet,
ko�ciotrup) z ponur�, budz�c� niepok�j intonacj�. W tym sm�tnym kraju
Europy �rodkowej, kt�rego j�zyka nie znam, przyszli na �wiat moi rodzice.
Pomimo tego faktu, mi�dzy miejscowymi a mn� panuje absolutna niemo�no��
porozumienia.
Tutejsze domy maj� wprawdzie bogate, barokowe fasady, ale a�
przykro patrze�, w jak op�akanym s� stanie. Szczeg�y ornament�w i
rze�bie� gin� pod warstw� brudu. Z nieba, z zimowego nieba te� nie
przebija ani odrobina jasno�ci. Wysilam oczy, staraj�c si� przenikn��
wzrokiem szar�wk�, cho� z g�ry wiem, �e i tak nie uchwyc� podobie�stwa.
Kszta�ty i reliefy zacieraj� si�, zmieniaj� si� k�ty. Kamienne elementy,
kt�rych rysunek staram si� odgadn��, rozmywaj� si� niczym w m�tnej wodzie.
Moja d�o� po omacku odkrywa zielonkawe, podwodne krajobrazy.
Ciemno�� staje si� nieprzenikniona, tak �e strona notatnika
rozp�ywa si� w mroku nocy. Przez g�ow� przemyka mi my�l: "Teraz rysunek
jest wierny, bo r�wnie niedookre�lony jak model".
To spostrze�enie wreszcie pokonuje m�j up�r. Trudno, trzeba da� za
wygran�. Zrezygnowany, ruszam z powrotem do hotelu.
Kiedy id� wzd�u� rzeki, nagle ogarnia mnie przemo�ne zm�czenie.
Szcz�liwie w pobli�u stoi �awka. Osuwam si� na ni� z przera�aj�cym
uczuciem, �e jestem ci�arem, kt�rego kto� si� w�a�nie pozby�.
Rzeka rozlewa si� szeroko, ale nawet najs�abszy refleks nie igra w
zag��bieniach fal.
Troch� dalej, na lewo, jej brzegi spina nie o�wietlony most. Kiedy
za chwil� b�d� na niego wst�powa�, moje serce zabije mocniej.
Mieszkam po drugiej stronie rzeki, tu� przy zajezdni tramwajowej.
Ze swojego okna na si�dmym pi�trze �ledz� ci�gn�ce si� d�ugo w noc
ha�a�liwe ewolucje pojazd�w. Na ko�cowy przystanek wagony najcz�ciej
podje�d�aj� puste, a je�eli ju� kto� wysiada, to od wielkiego dzwonu.
Ostatniej nocy szcz�cie mi dopisa�o. Dane mi by�o zobaczy� pi�ciu
podr�nych.
Kamie� mocno uderza mnie w kark. Na wp� og�uszony, czuj�, �e kto�
mnie obszukuje, �e chce zabra� mi portfel. Na o�lep �api� czyj�� r�k�.
Z�odziejem okazuje si� lobuziak z proc� okr�con� wok� przegubu. Chwytam
za ni�. Zmagamy si� w milczeniu, z dzik� zaci�to�ci�. Walka ko�czy si�
r�wnie nagle, jak si� zacz�a. Wyrzucony si�� w�asnej procy gagatek wpada
na balustrad� i odbiwszy si� od niej, ucieka. S�ysz� cichn�cy w oddali
stukot jego bucior�w, gdy zmyka wzd�u� brzegu. Rzeczywisto�� staje si�
przyst�pniejsza, kiedy sprawia b�l. Kamie�, kt�ry mnie zrani�, nie ma nic
wsp�lnego z owymi niedookre�lonymi, nierealnymi fasadami. On nie jest
ulotny. Ma nieskomplikowane, ale za to konkretne w�a�ciwo�ci. Ci�ar,
kt�ry mia�d�y, kraw�dzie, kt�re tn�, i spiczaste fasety, kt�re przebijaj�.
Potrafi upu�ci� krwi.
Bo�e, ale ze mnie grubas! Nikt mnie nie kocha. A przecie� jestem
jeszcze m�ody. Zreszt� zawsze tak by�o. W szkole przezywali mnie P�czek, a
potem Pulpet, Wieprzak i Baleron. M�j Bo�e, jak ja cierpia�em! Tylko ja
jeden wiedzia�em, jak�e cenne pok�ady nieskazitelno�ci kryj� si� pod
fa�dami t�uszczu. Inni patrzyli z niesmakiem na to cia�o, kt�re uwa�ali za
fizyczne odzwierciedlenie stanu psychiki. Podobnie zwiedzaj�cy ogr�d
zoologiczny cz�sto patrz� na zwierz�ta, jakby te przedstawia�y r�ne typy
ludzkie. Jakby mieli do czynienia z osobnikami skazanymi na wystawianie na
widok publiczny swoich po�a�owania godnych cech. Ma�pa jest
bezwstydnikiem, tygrys szelm�, w�� nikczemnikiem, a lew zarozumialcem. Ja
jestem wieprzem. �ar�okiem i brudasem. O przyziemnym umy�le. Boskie prawo
ci��enia nakazuje, by cia�o znajdowa�o si� tu� przy ziemi, i pewnie tam
ki�nie skulona moja dusza.
Nieraz bohatersko postanawia�em sko�czy� z jedzeniem. Zupe�nie.
Wreszcie mia�bym prosty wyb�r: tycie albo �ycie. Znikn��by ten przekl�ty
kokon t�uszczu! A ja, niby p�przejrzysta j�tka, ukaza�bym si� taki, jaki
naprawd� w g��bi siebie jestem. Niestety, nigdy nie wystarcza mi si�y
woli. G��d bez trudu pokonuje najmocniejsze postanowienia. Pierwszy skurcz
�o��dka i odpuszczam. A je�li jakim� trafem chwilowo wytrwam w oporze, to
p�niej pora�ka jest tym bardziej sromotna. Opycham si� w�dlinami, chlebem
i ciastkami z kremem. �r� tak, �e omal nie p�kn�. Chc� zniszczy� to
obmierz�e cia�o, kt�rego pad�em ofiar�. Je�eli moja dzieci�ca duszyczka na
tym ucierpi, trudno! Nie b�dzie mi siebie �al.
Zgrzyt �wiru. Odg�os skradaj�cych si� krok�w. Czy�by wraca� ten
smarkacz? Nie, z mroku wy�ania si� jaka� inna posta�. Chorobliwie blada,
ubrana na czarno m�oda kobieta. Zbli�a si�. Co� m�wi. Wygl�da, jakby si�
modli�a. Wyci�ga r�k� i szarpie mnie za r�kaw. Czego ona chce? Tak
naprawd�, domy�lam si� czego. Naturalnie, za��da pieni�dzy. Dobrze, ale
nie dam ani grosza wi�cej ni� zamierza�em zap�aci� za posi�ek. A wi�c dzi�
wieczorem nie zjem kolacji. Mam do�� silnej woli, �eby zdoby� si� na takie
po�wi�cenie. Ruszam za ni�.
Towarzysz� jej a� do pokoju w kamienicy po�o�onej nad samym
nabrze�em. W pomieszczeniu s� dwa krzes�a, st�, a na kuchennej szafce
przy zlewie stoi maszynka gazowa. Nigdzie nie ma ��ka. Naga �ar�wka zwisa
na ko�cu tasiemcowego przewodu. Rzuca ostre, nieprzyjemne �wiat�o. Zdj��em
p�aszcz i powiesi�em na oparciu krzes�a. Jestem zak�opotany, wr�cz
zawiedziony zachowaniem kobiety, odbiegaj�cym od zwyczajowego w takiej
sytuacji.
Zapali�a gaz, wyla�a troch� oleju na patelni�, w fajansowej
miseczce roztrzepuje dwa jajka. Ja widz� tylko jej wstrz�sane drgawkami
plecy. Podchodz� �agodnie, ale ona odsuwa si� szybko.
Unika mojego wzroku. Nachodzi mnie idiotyczne podejrzenie, �e z t�
te� mi si� nie uda. Czy�bym w jaskrawym �wietle elektrycznym okaza� si�
zbyt odpychaj�cy? Tak, z pewno�ci� w cieniu na �awce musia�em wyda� si�
jej bardziej poci�gaj�cy. Ura�ony, na z�o�� zdejmuj� buty. Maj� przetarte
podeszwy. Sk�ra rwie si�, jakby to by� papier. B�d� musia� kupi� sobie
nowe.
Kobieta u�miecha si�.
Podsuwa mi krzes�o. Nakrywa do sto�u. Po chwili stawia przede mn�
omlet i kieliszek wina.
Jem, a ona stoi, przypatruj�c mi si� �yczliwie. Kiedy ko�cz�, na
kawa�ku papieru wypisuje jakie� cyfry.
Co ma znaczy� ta liczba? Czy�by chcia�a si� upewni�, �e mam
pieni�dze? Wyjmuj� banknot. Kr�ci g�ow�. Dlaczego nie chce go wzi��?
Wstaj� i pr�buj� j� poca�owa�. Wyrywa si� przera�ona.
- Prosz� si� uspokoi�, nic pani nie zrobi�.
Bior� banknot i zak�adam p�aszcz. Ona rzuca si� na mnie, przetrz�sa
kieszenie. Wy�awia jedn�, potem drug� drobn� monet�. Ta skromna kwota w
pe�ni j� satysfakcjonuje. Nieoczekiwanie zaczyna rozp�ywa� si� w
podzi�kowaniach. Jak nic, kpi sobie ze mnie w �ywe oczy. Mam ochot�
wymierzy� jej policzek, ale nie �miem. Gotowa jeszcze poszczu� na mnie
ca�� dzielnic�, o�wiadczy�, �e jestem maniakiem seksualnym, bandyt�...
Wol� zwia�, p�ki to jeszcze mo�liwe. Krzyczy za mn� na schodach. Rzuca mi
moje buty.
Grubo si� pomyli�em, bior�c t� kobiet� w czerni za prostytutk�.
Ol�ni�o mnie gdzie� w po�owie mostu: moja gospodyni dorabia sobie, wydaj�c
domowe obiady. Dzielna kuchareczka, i tyle. Proponowane przez ni� menu
jest r�wnie ubogie, jak ona sama. Jedno danie dnia, a mo�e nawet tygodnia
czy miesi�ca...
Co za hart ducha, a wszystko po to, �eby zdoby� tych kilka marnych
groszy!
Wzgardzi�em ni� podle i niesprawiedliwie, zraniony w samo serce jej
dotkliw� oboj�tno�ci�. Wreszcie dostrzegam te� pewien komizm sytuacji.
Najgorzej, jak si� komu� brzuch pomyli z podbrzuszem! Musz� przystan��,
�eby zaczerpn�� tchu, taki mnie �miech porwa�. Co za kapitalne
nieporozumienie! Ta kobieta - niczym ekspert - potrafi�a na pierwszy rzut
oka oszacowa� moje ot�uszczone cia�o, kt�rym w�a�nie zamierza�em do niej
przywrze�. Bardziej ni� mi�o�ci brakowa�o mu po�ywienia!
Moja weso�o�� przechodzi w stan uniesienia. Oto i ja, jak tylu
ksi��kowych bohater�w, sta�em si� prawdziwym �owc� przyg�d. Nikt nie mo�e
zaprzeczy�, �e przed chwil� prze�y�em autentyczn� przygod�. To dzi�ki
wygnaniu trafi�a mi si� taka gratka: poprzednio nigdy nic mi si� nie
przydarza�o. Przywo�uj� w my�li �ywe jeszcze obrazy, moje w�asne
wspomnienia. Jaka� mi�a dykteryjka, ciut frywolna, a przy tym niezwykle
poruszaj�ca. �wiadectwo ludzkie. A historia wprost stworzona, by opowiada�
j� przyjacio�om pod koniec kolacji, albo spotkanym w poci�gu nieznajomym.
Historia, kt�r� przeka�� dzieciom, kiedy� gdy ju� je b�d� mia�. B�dzie
stanowi� cz�� rodzinnego folkloru. Poznaj� j� wnuki. By� mo�e pozostanie
jedyn� znan� im okoliczno�ci� z mojego �ycia.
G��wn� postaci� tej opowie�ci jest m�oda kobieta w czerni.
Przyda�oby si� dok�adniej j� opisa�. Ale jak to zrobi�, skoro pami�tam
zaledwie jej oczy? Skupiam si�, �eby przypomnie� sobie reszt� twarzy, ale
na my�l nie przychodzi mi nic poza ma�� febr� nad g�rn� warg�. Je�li
chodzi o nos, jego kszta�t zupe�nie wypad� mi z pami�ci. Naturalnie zawsze
mog� co� zmy�li�. Historia nie stanie si� mniej prawdziwa tylko dlatego,
�e twarz zosta�a wymy�lona. Nie musz� te� wspomina� o omlecie. Bigos
zrobi�by lepsze wra�enie.
Nagle uderza mnie d�wi�czno�� s�owa "bigos". Wymawiam je
kilkakrotnie, zmieniaj�c intonacj�. Ogarnia mnie dojmuj�cy smutek.
Rz�si�cie o�wietlona zajezdnia tramwajowa �wieci pustkami.
Przecinam ulic� na skos, zmierzaj�c ku wej�ciu do hotelu. Recepcjonista
bez s�owa i bez u�miechu podaje mi klucz. Winda czeka na parterze. W
pokoju nie zastaj� nikogo.
Przy stolikach dworcowego bufetu siedzi nas kilkoro. Na lustrze nad
�aweczk� widnieje wypisane bia�ymi literami s�owo "bigos". Pod�og�
pokrywaj� wi�ry. Jakie� dziecko p�acze, bo uderzy�o czo�em o kant sto�u.
Kto� umar�.
Stoj� przed kamienic� numer osiem przy rue de l'H�pital
Saint-Louis, tu� nad kana�em.
Kiedy� mieszka�em tu przez p� roku. Moi s�siedzi nie byli �atwi we
wsp�yciu. Pewnego razu wsun�li mi do skrytki na listy wyci�ty z gazety
artyku� zatytu�owany: "Ha�as powodem coraz wi�kszej liczby tragedii". Na
marginesie dopisano d�ugopisem pouczenie: "Odradzamy nocne k�piele i
rozmowy. Pa�scy s�siedzi". Zwia�em stamt�d przy pierwszej okazji.
Lokator, kt�ry zajmowa� tam mieszkanie nade mn�, w�a�nie przyjecha�
do Caracas, �eby mnie n�ka�. Wymachuje hebanow� maczug� i mruczy co� w
rodzaju pogrzebowego marsza. Wyja�nia: "Widzi pan, ja pos�uguj� si�
maczug� i �piewam cicho, albowiem jestem na tyle dobrze wychowany, �eby
nie zak��ca� spokoju innym!"
B�agam, �eby uderzy� mnie w czubek g�owy, w �adnym wypadku nie
tykaj�c czo�a, gdy� w przeciwnym razie nie zdo�am si� powstrzyma� i
zad�wi�cz� jak gong. Facet udaje, �e da� si� przekona�, ale tylko po to,
�eby sobie ze mnie zadrwi�. Jak przychodzi co do czego, grzmoci mnie w sam
�rodek czo�a. Staje si� tak, jak uprzedza�em. Mimo wysi�ku, z jakim staram
si� powstrzyma�, wibruj� d�wi�cznie niczym tarcza z br�zu. Krzycz�, chc�c
si� usprawiedliwi�: "To nie moja wina, przysi�gam, �e to nie moja wina. To
takie schorzenie!"
Dobrze wiem, �e mi nie uwierzy�.
Dok�adnie przetrz�sam pok�j w poszukiwaniu cho�by odrobiny czego�
do jedzenia. Moje zapasy - sk�adaj�ce si� z czekolady, fistaszk�w i
kawa�ka sera - ju� si� wyczerpa�y. Gorzki jest smak zawodu. Nie ma co
wydzwania� na central�: o trzeciej w nocy i tak nikt nie odpowie. Kr��� od
�ciany do �ciany, bredz�c jak w gor�czce. Za ka�dym razem, gdy mijam
lustro, flaki mi si� wywracaj� na widok mojego nagiego odbicia. Bladawe
cia�o upstrzone czarnymi w�oskami poci�ga mnie i odrzuca jednocze�nie.
Jego brzydota jest mi wstr�tna, ale g��d czyni mnie pob�a�liwym. �linka mi
cieknie, kiedy patrz� na w�asne mi�so.
"Bo�e, dodaj mi si�, �ebym wytrzyma� i nie wyruszy� na miasto,
gdzie z pewno�ci� czyhaj� na mnie straszliwe niebezpiecze�stwa. Wspom�
mnie. Nakarm!" Modlitwa cz�sto sama ci�nie mi si� na usta, chocia� nie
jestem wierz�cy. Nie l�kam si� pustki spowodowanej brakiem Boga. Wr�cz
przeciwnie, dzi�ki niej zyskuj� wi�cej miejsca na w�asny rozw�j. �atwiej
znosz� niedob�r pierwiastka boskiego ni� ssanie w �o��dku. Chyba �e jedno
jest przyczyn� drugiego. B�g objawia si� w ka�dym cz�owieku. Ale u ka�dego
przyjmuje inn� posta�. U mnie jest g�odem. "�ar�ok kopie sobie gr�b
w�asnymi z�bami", tak m�wi przys�owie. Ja swoimi zdo�a�bym wznie��
ko�ci�.
Zreszt� mo�e to w�a�nie ta t�sknota za absolutem tak zaostrza mi
apetyt! Zwierz�cy g��d, kt�ry mnie n�ka, by�by w tym wypadku
najwznio�lejszym przejawem mojej duchowo�ci. Pope�niam b��d, wstydz�c si�
go. Jestem g�upcem, staraj�c si� go pow�ci�ga�!
Z nastaniem nocy wyruszam na poszukiwanie jakiej� czynnej jeszcze
restauracji albo baru. Zmierzam w stron� alei wiod�cej do Zamku
Kr�lewskiego. Wlok� si�, ale bez szczeg�lnej nadziei, bo nie dostrzegam
�adnych �wiate�. Oczywi�cie, wszystko jest pozamykane. S�ysz�
nadje�d�aj�cy samoch�d. Przez moment jego reflektory o�wietlaj�
historyczn� budowl� niby gwiazd� sceny. To taks�wka! Wybiegam na jezdni�,
wymachuj�c r�kami. Wiara na nowo dodaje mi si�. Taks�wka! Kierowca b�dzie
wiedzia�, dok�d jecha�. Na pewno zna jaki� bar, gospod� albo cho�by
obskurn� piwiarni�... Jedno z tych ustronnych i ciep�ych miejsc pachn�cych
mile potem, piwem i kie�baskami. Zjem tylko cztery sztuki, a cztery
zabior� do hotelu na jutro.
Samoch�d zatrzymuje si� tu� przy mnie. Wskakuj� na przednie
siedzenie, obok kierowcy. M�czyzna jest okutany po same uszy. Wygl�da jak
sterta �ach�w. Nawet na twarzy ma kominiark�, a na d�oniach we�niane
r�kawiczki. Wyja�niam, �e szukam jakiego� czynnego lokalu, gdzie m�g�bym
co� zje�� i wypi�. K�api� szcz�kami i popijam z zaci�ni�tej pi�ci.
Powtarzam: Je��... pi�... je��" z kciukiem wycelowanym w okolice przepony.
Wreszcie facet wydaje z siebie przyt�umiony warstw� we�ny pomruk, a
nast�pnie rusza. Chwa�a opatrzno�ci!
Wiatr pogwizduje rado�nie, wpadaj�c przez opuszczon� lekko szyb�.
Wszystko wydaje si� takie proste. Nawet fasady wy�awiane z mroku �wiat�em
reflektor�w ujawniaj� nareszcie sw� ol�niewaj�c� urod�. Jak �atwo by�oby
je teraz rysowa�, w tym ostrym �wietle. Nawet pocz�tkuj�cy bez trudu
zdo�a�by to zrobi�. Ale w tej chwili moje szkice niewiele mnie obchodz�.
Ca�� uwag� skupiam na przedniej szybie. Czy ten cz�owiek zrozumia�, czego
od niego chc�? Czy wyrazi�em si� do�� jasno? Nawet dziecko by poj�o. W
ko�cu przed nami ukazuje si� jaki� o�wietlony szyld. Restauracja? Sklep
spo�ywczy? Drzwi wie�czy girlanda z kolorowych �ar�wek. Wygl�da to na
dyskotek�. Trudno, mog� by� i kanapki. Samoch�d zatrzymuje si�. Wciskam
kierowcy banknot i zbyt niecierpliwy, �eby czeka� na reszt�, rzucam si� do
wej�cia.
I oto znajduj� si� w pomalowanym na bia�o przestronnym
pomieszczeniu z krzes�ami z chromowanego metalu, o dziwacznych kszta�tach.
Jaka� pani z obs�ugi, w s�usznym wieku, ubrana w mundurek, te� bia�y,
kr�luje w okienku szklanej klatki. To pewnie kasjerka, bo wystukuje co� na
klawiszach pobrz�kuj�cej maszyny do liczenia. Wzd�u� �cian stoj� jedne na
drugich tekturowe pude�ka. Rozchodzi si� zapach �rodka odka�aj�cego czy
te� owadob�jczego, od kt�rego szczypi� oczy. Nigdzie �adnego stolika ani
talerzy, ani czegokolwiek nadaj�cego si� do jedzenia. Cios w samo serce.
Stoj�c przed niewzruszon� kasjerk�, wykonuj� kolejn� seri� ma�pich min:
"Je��... pi�... zw�aszcza je��!" Pokazuj� portfel: "Chc� kupi� co� do
jedzenia. Przecie� to sklep, prawda? Prosz� mi sprzeda� co� do jedzenia...
Na lito�� bosk�!"
Kasjerka, nie trac�c nieobecnego wyrazu twarzy, klaszcze w d�onie.
Dwukrotnie. Nie wiadomo sk�d wy�ania si� jaka� inna kobieta i staje przede
mn�. Jest m�odsza i nosi czarny mundurek, kt�rego sp�dnica zakrywa ledwie
po�ow� ud. �adnych n�g to ona nie ma, ale do diab�a z jej nogami!
Zn�w zaczynam odstawia� swoje sztuczki: "Pi�... je��... Co pani
ma... Cokolwiek". Sprzedawczyni unosi cienkie, wygi�te w ostry �uk brwi.
Przez t� swoj� puco�owat� buzi� przypomina wa�k�-wsta�k�. Trzeba przyzna�,
�e nie wygl�da zbyt inteligentnie z tym niskim czo�em i rozchylonymi
ustami. Kiedy ju� zako�czy�em pantomimiczny numer, pokiwa�a g�ow� i
wybra�a ze sterty jedno pude�ko. Nast�pnie wskaza�a mi krzes�o, a gdy
usiad�em, skuli�a si� u moich st�p, w postawie wyra�aj�cej b�aganie czy
raczej uwielbienie. Z przyjemno�ci� wyobra�am sobie �e ju� przed wiekami
prorocy zapowiedzieli moje przybycie o trzeciej w nocy do tego sklepu w
Caracas i �e ta oto kobieta w�a�nie dope�nia przewidzianych ustalonym
rytua�em obrz�dk�w. Niczym korny niewolnik zdejmuje mi buty. Zgaduj�, �e
zamierza umy� mi nogi, po czym podzielimy si� chlebem i winem, ale ona
zamiast tego podnosi pokrywk� tekturowego pude�ka i rozgarnia bibu�k�,
spomi�dzy kt�rej wy�ania si� para pantofli, o modelu identycznym jak moje.
Zaczynam tupa� i wrzeszcze�. Miotaj�c przekle�stwa, rozdzieram
puste pude�ko. Wyzwiska wydaj� mi si� zbyt s�abe, wi�c dodatkowo, jak
op�tany, wygra�am jeszcze pi�ci�. Ekspedientka unosi rami�, �eby os�oni�
twarz, po czym na znak poddania rozchyla uda. Jej uleg�o�� uspokaja mnie.
Nagle zawstydzi�em si� tego wybuchu w�ciek�o�ci. �a�osne stworzenie, nie
zas�u�y�a sobie na m�j gniew. To nie jej wina, �e sprzedaje akurat buty, a
nie kie�baski. Pewnie ma jak�� rodzin�, dom, a mimo to ca�ymi nocami czuwa
w tym okropnym sklepiku. Od ci�g�ego s�u�enia innym zatraci�a siebie,
sta�a si� bezwolna. I teraz, zrezygnowana, biernie czeka na zab�jc�,
kt�rego ze�le jej z�y los. To b�dzie jaki� szarmancki Kuba Rozpruwacz albo
inny wsiowy dusiciel, w ka�dym razie kto� do mnie podobny. A ona, zamiast
si� broni�, wzywa� pomocy czy ucieka�, roz�o�y tylko nogi i poczeka.
Przemawiam do niej �agodnie: "Ta para mi odpowiada... Dok�adnie takiej
potrzebowa�em. Co ze starymi? Och, mo�e je pani wyrzuci�. Nie s� mi ju�
potrzebne".
Powr�t jest drog� przez m�k�. Buty okazuj� si� co najmniej o jeden
numer za ma�e. Przekl�ta czu�ostkowo��! Przekl�ta ekspedientka, kt�ra
sprzeda�a mi to narz�dzie tortur! Przekl�ty sklep! Przekl�ty taks�wkarz!
Przekl�te to miasto i przekl�te moje cia�o, z kt�rego bierze si� ca�e z�o.
Nie wiedzia�em, �e b�l p�yn�cy z do�u mo�e by� taki przejmuj�cy. Od dawna
nauczy�em si� mie� na baczno�ci przed tym, kt�ry pochodzi z g�ry: przed
bol�cym z�bem lub migren� - a teraz odkrywam niezwyk�� rozleg�o�� mojego
neurologicznego systemu informacyjnego. Gdzie� tam, bardzo daleko od
m�zgu, pasek sk�ry kanceruje mi pi�t�, i co? Ot� m�j m�zg jest o
wszystkim znakomicie poinformowany. Udr�k� do�wiadczan� przez stop�
odczuwa dok�adnie w tym samym momencie. I nie pozostaje oboj�tny. Z ka�dym
krokiem bli�szy jestem omdlenia. Czy st�pn� na palce, czy na pi�t�,
katusze pot�guj� si�. Policzki mam mokre od �ez, szlocham jak dziecko.
Du�o bym da�, �eby dr�czy� mnie wy��cznie g��d. Zaczynam serio my�le� o
sp�dzeniu reszty nocy pod go�ym niebem, na jakiej� �awce, gdy wreszcie
dostrzegam �wiat�a zajezdni tramwajowej. Ich blask dodaje mi si� na tyle,
�e jako� docieram do hotelu.
Tu dosi�ga mnie kolejny ci�ki cios: winda nieczynna! Na si�dme
pi�tro musz� wspina� si� po schodach. Gehenna!
Obmywam w umywalce moje biedne stopy, najpierw jedn�, potem drug�.
S� tak spuchni�te i obrzmia�e, �e lito�� bierze. Szczeg�lnie lewa, ma
paskudn� ran� pod �ci�gnem Achillesa. Skaleczenie wygl�da na g��bokie i
obficie krwawi. Nie mam opatrunku, wi�c �eby nie pobrudzi� po�cieli,
owijam nog� r�cznikiem. Trac� przytomno��.
Pokojowa zastaje mnie jeszcze w ��ku. Zl�k�a si�, bo z mojej
obecno�ci zda�a sobie spraw� dopiero, gdy zagarn�a ramionami po�ciel, bo
chcia�a zmieni� powleczenie. Nie zdo�a�a powstrzyma� okrzyku, kiedy jej
r�ka musn�a moje rami�.
Gruba, ruda dziewucha, z jasn� sk�r� pokryt� si�cami i r�owymi
plamkami. Przed chwil� przestraszy�a si� i teraz jej piersi faluj�.
- ... - m�wi w swoim j�zyku.
- Prosz� przyj�� p�niej - odpowiadam w swoim.
Nie rozumiemy si�. Dziewczyna ucieka.
W nocy r�cznik rozwi�za� si� i, tak jak si� tego obawia�em,
prze�cierad�o jest ca�e zakrwawione. Przel�k�em si�, zobaczywszy swoj�
lew� stop�. Jest dwa razy grubsza i mieni si� jaskrawymi kolorami: t�cza
chora na s�oniowato��. Dzisiaj rozci�cie robi jeszcze gorsze wra�enie.
Wygl�da jak wyr�bane toporem. Spomi�dzy brzeg�w rany, wywini�tych niczym
wargi, wydobywaj� si� krwawe skrzepy. Prawa noga, chocia� og�lnie w
lepszym stanie, te� jednak jest poszkodowana. W wielu miejscach ma zdart�
sk�r�, a na paluchu brakuje po�owy paznokcia. Obie stopy w�ciekle mnie
bol�. Nie ma mowy o w�o�eniu but�w. To po prostu niemo�liwe. Jestem
skazany na pobyt w pokoju. I konam z g�odu.
Wydzwaniam do hotelowej recepcji tak d�ugo, a� w ko�cu zjawia si�
ch�opak z obs�ugi pi�tra, m�ody szubrawiec o chytrym spojrzeniu.
Przemawiam do niego �arliwie, bo jest moj� ostatni� szans�. Chwytam si�
wszelkich sposob�w, jakie mi tylko przychodz� na my�l, �eby go nak�oni� do
przyniesienia mi czego� do jedzenia. Posuwam si� nawet tak daleko, �e
podtykam mu pod nos swoj� stop�, w nadziei wzbudzenia w nim wsp�czucia.
Ale on pozostaje nieczu�y i przekonuje go dopiero banknot, kt�rym
wymachuj�, obja�niaj�c sytuacj�. �apie go w przelocie i znika, zanim si�
dowiaduj�, co zamierza z nim zrobi�. Mo�e ju� zasuwa na lotnisko, �eby
z�apa� samolot do Pary�a albo do Rio, i to bez najmniejszych wyrzut�w
sumienia wobec mojej osoby.
Oszukuj� wilczy g��d, wbijaj�c z�by w nieczu�� poduszk�.
Ulitowa�em si� nad sprzedawczyni�, no i sam pad�em jej ofiar�.
Powinienem by� mie� si� na baczno�ci przed ni� i przed t� jej uleg�o�ci�.
By�a ofiar� poszukuj�c� kata, wrogiem publicznym! Ci, kt�rych zdo�a
wzruszy�, od razu zatracaj� instynkt samozachowawczy - ze zwyk�ej
grzeczno�ci czy te� z przesadnej galanterii. W ten oto spos�b, z powodu
jakiej� nieznajomej dopu�ci�em si� zdrady cia�a, kt�re mi ufa�o. Teraz
do�wiadczam op�akanych skutk�w s�abo�ci charakteru. Moje nogi nie chc�
mnie nosi�, tkwi� w ��ku przesi�kni�tym w�asn� krwi� i szlocham z g�odu!
Przysi�gam uroczy�cie nigdy wi�cej nie litowa� si� nad nikim! Mam zamiar
przetrwa�. Nigdy wi�cej nie b�d� uto�samia� si� z ofiar�. To zbyt
niebezpieczne. Jak mog�em w to wdepn��? Nie chodzi mi o Caracas ani o ten
n�dzny pokoik z oknem na zajezdni�. W gruncie rzeczy to miejsce jak ka�de
inne, wystarczy�oby prze�y� tu jedn� szcz�liw� chwil�, �eby mu przyzna�
nagrod� pi�kno�ci. Nie, mam na my�li siebie i swoj� karygodn� s�abo�� w
stosunku do bli�nich. Nie potrafi� powiedzie� "nie". Wczorajsza nocna
przygoda jest tego niezbitym dowodem, wchodz� do sklepu z mocnym
postanowieniem wrzucenia czego� na ruszt, a wychodz� z pustym brzuchem,
ale za to w nowych butach! A jaki Jest pow�d tej nag�ej zmiany frontu?
Paradny: sprzedawczyni rozsun�a nogi!
Pewnego dnia da�em ja�mu�n�. �ebrak sta� w postawie pe�nej
godno�ci, oparty o witryn� delikates�w. Py� z pobliskiego placu budowy
pobieli� mu ubranie. Jedn� dr��c� r�k� trzyma� kapelusz, a drug� ociera�
czo�o brudn� chusteczk�. Wrzuci�em pieni�dz do kapelusza, na pr�no
oczekuj�c, �e zad�wi�czy, uderzaj�c o inne drobniaki. M�czyzna wpad� w
sza�. On wcale nie �ebra�. Po prostu zdj�� kapelusz, �eby otrze� pot.
Zniewa�y�em go swoim mi�osierdziem. Rzuci� mi monet� w twarz wraz z
pogardliwymi s�owami. Po czym, wzruszywszy ramionami, wszed� do
delikates�w.
Biedak mia� racj�. Moja pycha przekracza wszelkie granice. Traktuj�
rodzaj ludzki ze wsp�czuciem pe�nym hipokryzji. W rzeczywisto�ci winszuj�
sobie, �e do niego nie nale��. A je�li ju� zdarzy mi si� wzruszy� na widok
godnego po�a�owania nieszcz�cia, czyni� to z rozkosz�. Jestem �asy na
melodramaty. Dzi�ki wyj�tkowej wra�liwo�ci potrafi� delektowa� si� ka�dym
rodzajem krzywdy. Tote� lej�c �zy, jednocze�nie nie mog� wyj�� z podziwu
nad delikatno�ci� swoich uczu�. Bo ja, naturalnie, nie jestem istot�
ludzk�. Wystarczy na mnie spojrze�, �eby si� o tym przekona�. Gdyby moje
cia�o by�o do wynaj�cia, i tak nie znalaz�by si� ch�tny. Jestem jedynym
egzemplarzem wymar�ego gatunku, ciekawostk� przyrodnicz�! To stwarza pewne
problemy, ale. Bogu dzi�ki, ma te� swoje zalety. Zwolnienie z obowi�zku
mi�o�ci z pewno�ci� nie nale�y do najb�ahszych. Przebacz mi, Panie,
albowiem nie wiem ju�, co m�wi�! Trac� rozum. To przez pych�. Nie, to z
g�odu. Pragn� mi�o�ci, poniewa� jestem najpokorniejszym z ludzi.
Przechwala�em si� swoj� pych�, dla zmylenia. Cierpi� i chcia�bym by�
kochany.
Ach, gdybym by� mi�dzy swoimi! Przyniesiono by mi pieczony dr�b,
udziec pachn�cy czosnkiem, salsefi� w cie�cie, karczochy w majonezie,
frytki, kaczk� w pomara�czach, soczewic� z kie�baskami, szynk� parme�sk�,
sery: fribourg, brie, coulommiers, camembert i roquefort, winogrona, kaw�,
no i - rzecz jasna - rachunek. Ale ja by�bym ju� pokrzepiony, wi�c
zap�aci�bym bez mrugni�cia okiem.
Podst�pnie i skrycie moje cia�o przesta�o trzyma� ze mn� sztam�.
Nie mam ju� nad nim w�adzy. Nie uwa�a nawet za konieczne powiadamia� mnie
o wszystkim. Cenzuruje informacje. B�l stopy, kt�rej opuchlizna rysuje si�
pod ko�dr� monstrualnej wielko�ci garbem, rozlewa si� �agodnie na ca��
nog�. Z�by dzwoni� w takt ta�ca �mierci, lewa dolna powieka drga
rytmicznie. Obserwuj� bezsilnie te przejawy niezale�no�ci. I s�owo daj�,
dzi�ki temu zyskuj� wr�cz doskona�y spok�j umys�u. Nie b�d� walczy� o
zachowanie w�adzy. Jestem ni� zm�czony. Niech sobie moja noga p�cznieje,
jak ten smok z bajki, i niech p�knie, skoro tak si� jej podoba! Niech moja
powieka mruga! Niech z�by szcz�kaj�!
Ch�opiec z obs�ugi pi�tra w�lizguje si� do pokoju cicho jak kot.
Pewnie my�li, �e �pi�. Ostro�nie stawia tac� na nocnym stoliku. Mign�� mi
talerz mi�sa z papryk� i zawini�ty w foli� pokrojony chleb. Po�a�owa�em
oszczerstw, kt�re rzuca�em na tego biednego ch�opca. Nie, on nie jest
z�odziejem. To uczciwy m�ody cz�owiek, wra�liwy i oddany. Mimo �e bardzo
si� stara zachowywa� cicho, s�ysz� brz�k moniak�w. Niewinny jak dziecko!
Reszt� te� zwr�ci�. Ch�tnie bym mu j� podarowa�, ale trzeba konsekwentnie
gra� dalej. Musz� nadal udawa�, �e �pi�, bo gdybym si� teraz obudzi�, on
poczu�by si� winny. Z tego typu lud�mi nale�y by� bardzo uwa�nym. Wiem co�
o tym. Ale co si� odwlecze, to nie uciecze: zaskarbi� sobie moj�
wdzi�czno��. B�d� musia� go przeprosi� za to, �e poprzednio �le go
oceni�em! Jak�e ja si� wtedy do niego zwraca�em! Jakim tonem! M�g�, wr�cz
powinien by�, pozwoli� mi umrze� z g�odu, �ebym mia� nauczk�. Ale on nie
chowa urazy. Jest dobry. Wychodzi na palcach i cicho, cichute�ko zamyka za
sob� drzwi. M�j drogi ch�opcze, mo�esz by� spokojny, nie trafi�e� na
niewdzi�cznika. Odwdzi�cz� ci si� we w�a�ciwym czasie, czy chcesz, czy
nie. Nigdy nie zapominam wy�wiadczonej przys�ugi. Pewnego dnia b�dziesz
mnie jeszcze b�ogos�awi�!
Zawzi��em si� i nie tykam jedzenia. Bior� odwet. Trzeba s�ysze�
wrzaski mojego �o��dka! Serce si� kraje od tych j�k�w! A jaki nagle
zapanowa� pos�uch! Cudownym sposobem bunt zostaje u�mierzony. Nie ma ju�
dygot�w ani tik�w. Rebelianci maj� tylko jeden cel: poch�on�� ca��
zawarto�� tacy spoczywaj�cej na nocnym stoliku. Lecz �eby tak si� mog�o
sta�, ja musz� wyrazi� zgod�. Tak m�wi ustawa zasadnicza, kt�ra nas
obowi�zuje. Beze mnie nie mo�na si� obej��. To ja musz� uj�� widelec, ja
musz� prze�u� i po�kn��. No c�, nie m�wi� nie, ale najpierw daj� si�
prosi�. Takie jest moje prawo, moja s�odka zemsta. Poza tym jestem teraz
zaj�ty. Mam posiedzenie. Prosz� przyj�� p�niej, rozwa�� t� spraw�. Ach,
co za okrzyki w�ciek�o�ci! Zgrzytania z�bami! Rz�enia! I m�j kwil�cy
brzuch...
Lewa stopa jest nie mniej zg�odnia�a. Jak tak dalej p�jdzie,
wkr�tce b�dzie grubsza ode mnie. Ostro�nie obmacuj� jej kr�g�o�ci
przywodz�ce na my�l ci�arn� kobiet�. Sk�ra jest g�adka w dotyku.
Cieplutka, napi�ta, zmys�owa... Inna od mojej. Delikatnie muskam brzegi
rany. S� lekko wilgotne. B�l, kt�rego si� spodziewa�em, nie nadchodzi.
Noga jest oci�a�a. Schowa�a pazurki. Pozwala si� g�adzi� i mruczy
uwodzicielsko. Raz poskromiona, zupe�nie zmienia swoje zachowanie.
"Istniej� - jej krzyk niesie si� po telefonicznym przewodzie nerwu - a
skoro jestem rzeczywista, musz� zadawa� ci b�l!" Tak w�a�nie skamle, jak
rozhisteryzowana kobieta. Po tylu wsp�lnie prze�ytych latach czu�o��
wygas�a. Jedno drugie obarcza win� za swoje w�asne niepowodzenia.
Wyja�nienia brzmi� pokr�tnie i rozmowa szybko zamienia si� w k��tni�. Moja
stopa nigdy nie uwierzy, �e zrani�em j� niechc�cy. Ka�e mi w�o�y� mi�dzy
bajki opowie�� o sprzedawczyni. "Sko�cz z tymi bredniami!" - drze si�.
Moje uczucia s� dla niej zbyt skomplikowane. Nie mo�e ich poj��. W jej
oczach nigdy nie znajd� usprawiedliwienia. Wobec tego woli da� upust
�alom. A� j� nosi, �eby zn�w zacz�� mnie dr�czy�. Nierozs�dnie rozpoczyna�
ca�� t� zabaw� przed posi�kiem, ale ona idzie na ca�o�� i wy�ywa si�,
poni�aj�c mnie wobec pozosta�ych cz�ci mojego cia�a. Ma�puje mnie.
"Wieprzak!" Przedrze�nia. Bawi publik� moim kosztem. I ona chcia�aby,
�ebym j� tuczy�, �eby mnie jeszcze bardziej przypomina�a? Co za
bezczelno��! O, strze� si�, nikczemna! Nie chc� ju� by� twoim ch�opcem do
bicia, znudzi�o mi si�! Jak tak, to tak - nie b�d� jad�!
I tak zamierza�em zacz�� si� odchudza�. Skorzystam z okazji. Nie
licz�c wczorajszego omleta, jestem - wprawdzie wbrew swojej woli, ale
jednak - na czczo. Mam wra�enie, �e ju� schud�em! Nie tylko mniej wa��,
ale �atwiej poskramiam swoje zachcianki. Czuj� si� przenikliwy i
stanowczy. Zdolny do przeprowadzenia zimnej, drobiazgowej analizy praw,
kt�rym podlegam. Apetyt to zaledwie pretekst. W rzeczywisto�ci t� bulimi�
powoduje niedostatek mi�o�ci. �o��dek wyr�wnuje niedobory serca. Poniewa�
nikt mnie nie kocha, sam uwa�am si� za obrzydliwca. Wobec tego pr�buj�
poch�on�� �wiat, �eby go w ten spos�b zniszczy� i unicestwi� si� razem z
nim. Plan straszliwy w swojej prostocie. Na szcz�cie zorientowa�em si� w
por�. Wystarczy mi jeszcze si�y woli, �eby wzi�� los w swoje r�ce. Dop�ki
taca na nocnym stoliku pozostanie nietkni�ta, b�d� z siebie dumny.
Dostaj� md�o�ci na my�l o ludziach, kt�rzy jedz� tak jak ja
wczoraj. To naprawd� inny gatunek. Jak powiedzia� da Vinci, troszcz� si�
wy��cznie o to, �eby zape�nia� wychodki. To ich obsesja i uzasadnienie
istnienia. Gorliwo�� i wytrwa�o��, z jakimi si� wypr�niaj�, stanowi� dla
nich pow�d do chwa�y. Jak leci? �wietnie. W ten spos�b podsumowuj� swoje
�ycie organiczne. Prosz� mnie z nimi nie ��czy�. R�nimy si� pod ka�dym
wzgl�dem. Mnie poci�ga asceza, a ekskrementy napawaj� obrzydzeniem.
Zajmuj� mnie kwestie innej natury. Intelektualne, duchowe, metafizyczne,
artystyczne. Nie jestem kup� g�wna. Jestem podobny Bogu, kt�rego nie ma.
Mnie samego prawie nie ma. Ale poniewa� taca na nocnym stoliku stoi
nienaruszona, jestem z siebie dumny.
Zdo�a�em dotrze� do toalety, mimo �e moja noga odmawia�a
opuszczenia ��ka. Dosz�o do starcia i ja wzi��em g�r�. Zale�y mi, �eby
usun�� z organizmu wszelkie nieczysto�ci. Wypr�niam si� z pe�n�
�wiadomo�ci�. Aby u�atwi� prac� jelit, metodycznie pr� na wstrzymanym
oddechu. Obur�cz gniot� brzuch, a� do b�lu. Trudno, pocierpi�, ale nie
zostawi� ani odrobiny. Kiedy poci�gam za sp�uczk�, dostaj� zawrotu g�owy.
�ciskam czaszk� obiema r�kami, chc�c zatrzyma� t� karuzel�. Dlaczego moja
g�owa pokryta jest w�osami? �eby bardziej przypomina� wzg�rek �onowy? Ca�y
jestem pokryty w�osami! S� wsz�dzie, r�nych rodzaj�w i d�ugo�ci.
Zwierz�ca sier�� oszpeca moje niewinne cia�o. Ow�osiony t�u�cioch, oto kim
si� sta�em. Chce mi si� rzyga�. A przecie� jeszcze nie tak dawno by�em
g�adkim ch�opaczkiem. Co za upadek! Wk�adam now� �yletk� do maszynki, �eby
wygoli� sobie pachy. Gol� tak�e klatk� piersiow�, brzuch i nogi. Wreszcie,
gdy st�piona �yletka przestaje by� skuteczna, no�yczkami strzyg� w�osy na
g�owie, najkr�cej jak si� da. Pod�oga jest us�ana czarnymi k�pkami i
upstrzona plamkami krwi. Zaci��em si� w wielu miejscach, szczeg�lnie na
szyi i udach. Sk�ra ca�ego cia�a jest zaogniona, piecze mnie pod pachami.
Nie szkodzi. Teraz czuj� si� lepiej. Zu�ywam prawie ca�� rolk� papieru
toaletowego, �eby wyczy�ci� kaflow� posadzk�. Na zako�czenie chc� wzi��
zimny prysznic, ale skrewiam. Wyczerpa�y si� moje zapasy energii i odwagi.
Ubolewaj�c nad s�abo�ci� swego charakteru, odkr�cam kurek z ciep�� wod�.
Po powrocie do pokoju doznaj� szoku: posi�ek znikn��! Kulej�c,
rzucam si� do drzwi. W g��bi korytarza widz� rud� kobiet�, kt�ra oddala
si� z moj� tac�. Wo�am za ni�, ale ona zupe�nie nie reaguje.
- Niech pani wraca! Jeszcze nie sko�czy�em! Jeszcze nawet nie
zacz��em!
Nadal nie reaguje, jak w jakim� sennym koszmarze. Trac� g�ow�:
- Oddawaj tac�, ty zdziro! Z�odziejko! Kurwo!
Chc� rzuci� si� za ni� w po�cig, ale zawadzam stop� - t�
okaleczon�, oczywi�cie - o framug� drzwi. A� mi dech zapiera. M��c� r�kami
powietrze i wyk�adam si� jak d�ugi. Wtedy przez �zy spostrzegam, �e
kobieta wreszcie zawraca. �miej� si� i p�acz� jednocze�nie. Jeszcze kilka
krok�w i b�dzie przy mnie. Razem z tac�. Mi�so pewnie ju� ostyg�o. Sam
jestem sobie winien. Trzeba by�o zje�� je od razu, zamiast odstawia�
bohatera! Zachowa�em si� jak kretyn. Moje post�powanie jest niepoj�te.
Najpierw ta infantylna odmowa przyjmowania pokarm�w, a potem jeszcze
wariacki wyst�p w �azience... �ebym tylko nie zachorowa�! Sam w obcym
kraju, to by�oby straszne!
Kiedy kobieta jest ju� dos�ownie dwa kroki ode mnie, zdaj� sobie
spraw� ze swojej nago�ci. Jeszcze zrobi skandal, wezwie policj�... Tylko
tego mi brakowa�o! Na czworakach, jak si� da, wczo�guj� si� do pokoju i
zamykam si� na cztery spusty.
Ze �ci�ni�tym gard�em s�ucham, jak podchodzi. Naciska klamk�, nie
przyjmuje do wiadomo�ci, �e drzwi s� zamkni�te na klucz, zn�w szarpie za
klamk�... Krzycz� do niej:
- Prosz� zostawi� tac� pod drzwiami! Jestem nie ubrany!
Brak odpowiedzi. Cisza. Nie mo�e si� zdecydowa�. G�upia dziewucha.
Niechby i j� kt�rego� dnia tak g��d �ciska�!
- Prosz� postawi� tac� na pod�odze!
Och, w ko�cu si� ruszy�a, co� tam mamrocze. Niech robi, co ma
robi�, i spiernicza! Wreszcie. Odchodzi. Czekam z otwarciem drzwi, a�
kobieta dotrze do ko�ca korytarza. Rzucam si� na tac�. Nie trzeba mi wiele
czasu, �eby j� na glanc wyczy�ci�.
Jest noc. Wchodz� do kafejki niedaleko Faubourg du Tempie. Przy
barze t�ok. Przedzieram si� do lady i zamawiam kieliszek w�dki. Czekaj�c,
a� zostan� obs�u�ony, przygl�dam si� uwa�nie kolejnym osobom, kt�re
wchodz� do lokalu. Mo�e mam spotkanie. Jeden z obecnych nagle na mnie
napada.
- Dlaczego tak nam si� pan przygl�da?
G�os ma nieprzyjemnie chrapliwy. Czuj�, �e mnie nienawidzi.
- Wcale si� nie przygl�dam... Czekam na zam�wiony kieliszek.
- Dobrze pan wie, o czym m�wi�. Obserwuje nas pan jak jakie�
�yj�tka, a potem skwapliwie zapomina!
Oskar�enie wygl�da powa�nie. Nieporadnie pr�buj� si� t�umaczy�:
- Ale� sk�d, zapewniam pana...
- Tak? W takim razie jak mnie pan zapami�ta?
- To znaczy... Nie wiem. Jako kogo�, kogo spotka�em w barze...
- Doprawdy?
Ocieka zjadliwo�ci�. Teraz w��czaj� si� inni go�cie.
- A mnie jak pan zapami�ta?
- A mnie?
- A mnie?
Padaj� gor�czkowe pytania. Chcia�bym wszystkich ich uspokoi�,
przekona� o szczero�ci swoich intencji.
- Nigdy was nie zapomn�...
Moje s�owa brzmi� fa�szywie. Robi mi si� niewymownie przykro.
Potwornym wysi�kiem woli budz� si�, ale przygn�bienie pozostaje. Wbrew
sk�adanym obietnicom rysy twarzy ze snu szybko si� zacieraj�.
- Napisa�em do pana, ale nikt nie mo�e o tym wiedzie�.
�mieszno�� tego zdania wydaje mi si� nieodparta. Upajam si�
powtarzaniem go w k�ko, a� dostaj� czkawki ze �miechu. Skr�cam si� i
dusz�. Jaki� staruszek oburza si�:
- Ten facet wszystkich pobudzi! Przyznaj� mu racj�, potakuj�c sam�
g�ow�, bo moja weso�o�� jeszcze si� wzmog�a.
Kto� inny dodaje:
- Lokator spod dw�jki kona, a ten tu �wietnie si� bawi.
Rz��, trzymaj�c si� za boki:
- Wszystkich pobudz�, ale nikt nie mo�e o tym wiedzie�!
Przy rue de l'H�pital Saint-Louis by� taki bar, dok�adnie
naprzeciwko mojego domu. Z okna mog�em zobaczy� szyld: "Bar Naprzeciwko".
Zastanawiam si�, czy go przechrzcili po moim wyje�dzie.
Boli mnie noga. Jestem zlany potem. Pada deszcz. Na pewno mam
gor�czk�. Mo�e wda�a si� infekcja? Na my�l przychodz� mi przera�aj�ce
s�owa: posocznica, gangrena, t�ec... Co za idiotyczna �mier�! Zamordowany
przez but. Szpital, transfuzja... Nie pami�tam swojej grupy krwi. To by�
minus czy plus? Nie mog� sobie przypomnie�. Mam nadziej�, �e sanitariusze
b�d� mieli krzep�, bo czeka ich trudne zadanie. Chyba �e u�yj� lin i
bloczka. Kt�ra godzina? Zbiera mi si� na wymioty. Jutro, je�eli prze�yj�,
p�jd� do lekarza.
Wk�adam buty. Wsuwam same palce, pi�ty zostawiaj�c na wierzchu.
Id�, pow��cz�c nogami, jak jaki� menel. Docz�apuj� do apteki, wchodz�.
Wyja�niam sw�j przypadek. S�uchaj� mnie bez odrobiny zainteresowania.
Uzna�em, �e to apteka, bo na p�kach stoi mn�stwo r�nych buteleczek, a na
drzwiach w g��bi wisz� tablice anatomiczne. Nie przestaj� m�wi�, cho� tak
naprawd� zdaj� sobie spraw�, �e ta przemowa nic nie da. Zreszt� zrobi�em
si� ju� tak s�aby, �e m�j g�os jest ledwie s�yszalny. Aptekarz, siwy pan w
szarym fartuchu, kiwa g�ow�. Jego pomocnica przykuca, �eby �ci�gn�� mi
skarpetk�. M�wi co� cicho. M�czyzna k�adzie na jej wyci�gni�tej d�oni
tubk� ma�ci. Uczestnicz� w tej scenie oboj�tnie, jakby mnie nie dotyczy�a.
Akcja rozgrywa si� mi�dzy trzema postaciami: moj� ziej�c� ran� i dwojgiem
cudzoziemc�w. Ja sam jestem tylko nie licz�cym si� gapiem. Dziewczyna,
kt�rej umiej�tno�ci budz� podziw, wsuwa palec w zag��bienie i zaczyna
wodzi� nim delikatnie. Ma�� przynosi mi natychmiastow� ulg�, a nawet, w
miar� jak palec wchodzi coraz g��biej i coraz szybciej si� porusza,
wywo�uje uczucie zadowolenia. Owo zadowolenie nie ga�nie, jakbym si� tego
spodziewa�, lecz przemienia si� w rozkosz. To mazid�o ma zdumiewaj�c� moc.
Ca�a noga to odczuwa. Przebiega j� przeci�g�y, zmys�owy dreszcz. Powoli...
Powoli... Brzegi rany, niby wargi, ss� chciwie palec dziewczyny. A
przyjemno�� ci�gle narasta! Rozkosz - rozumowa�em po m�sku - dojdzie do
punktu kulminacyjnego, a po osi�gni�ciu go wyga�nie. No wi�c nie! Min��em
ten punkt, a uczucie nie znikn�o, tylko nadal ro�nie. Opanowuje mnie.
Naciera. O Bo�e! Jaka szkoda, �e urodzi�em si� m�czyzn�. Co to za
szcz�cie by� kobiet�!
Kulej�c, wychodz� z apteki. W g�owie mi si� kr�ci bardziej ni� po
wypiciu szampana. Kupi�em tubk� ma�ci i teraz �ciskam j� w d�oni,
bezpieczn� w zaciszu kieszeni. Przez te moje buty potykam si� i trac�
r�wnowag�, ale nie zwa�am na to. Gdy tylko na powr�t znajd� si� w pokoju,
zabior� si� do nak�adania kolejnej warstwy smarowid�a.
Cieple powietrze pachnie kwiatem lipy. Go��bie sp�oszone krokami
zakonnicy podrywaj� si� do lotu. Bior� to za dobry znak. W �yciu uda�o mi
si� omin�� ju� tak wiele raf, �e z pewno�ci� zdo�am te� pokona� tych kilka
drobnych przeszk�d! Musz� tylko przesta� dramatyzowa�, do czego mam
powa�ne sk�onno�ci. Najb�ahsze nawet zaj�cie dla mnie nabiera rozmiar�w
tragedii. Pakuj� si� w to tak skutecznie, �e trac� g�ow� i jeszcze
bardziej si� pogr��am. W rezultacie zmuszony jestem u�y� ca�ej swojej
energii, �eby wybrn�� z jakiej� dupereli. Kompletna dziecinada! Takie
bzdurne zachowanie nawet mog�oby by� zabawne, gdybym nie musia� ponosi�
jego konsekwencji! Jak tu si� �mia� na m�kach? Burleska mnie nie bawi,
raczej przygn�bia. A tu ja sam jeden jestem par� klown�w. Nie ma nic
bardziej chorego ni� to okrutne tete-a-tete. Kopi� si� po ty�ku,
rozbawiaj�c publik� w�asnym kosztem, a potem u�alam si� nad sob�, bo boli
mnie siedzenie! Racj� maj� ci, kt�rzy podr�uj�, to najlepszy spos�b na
poznanie samego siebie.
Przechodz� w k�us, tak przemo�ne jest moje pragnienie znalezienia
si� w hotelu. Nie odczuwam ju� ani b�lu, ani zm�czenia. Brzuch podskakuje
rytmicznie, odmierzaj�c moje szalone skoki. Biegn� bezwstydnie, lec� do
mojej ziemi obiecanej, do �azienki. Twarze przechodni�w rozp�ywaj� si� jak
mas�o na gor�cej patelni. Przestaj� ju� nawet dostrzega� ich szydercze
u�miechy i z�e spojrzenia. Jestem lokomotyw� p�dz�c� przez Caracas, bez
przestanku, a� do zajezdni tramwajowej. Czuj�, �e m�g�bym roznie��
ka�dego, kto nierozwa�nie wlaz�by mi na tory.
Chcia�em p�j�� na skr�ty i zab��dzi�em. Nie rozpoznaj� budynk�w,
kt�re mnie otaczaj�. Nigdy przedtem nie widzia�em ani tego muru, ani tej
gazowni. Okoliczne zabudowania maj� bardzo specyficzny styl - ich fasady
s� w ca�o�ci namalowane, pocz�wszy od kamieni odrysowanych sztuka po
sztuce, a sko�czywszy na drzwiach czy oknach udaj�cych prawdziwe. Czuj�
si�, jakbym si� znalaz� w�r�d dekoracji na teatralnej scenie. Blask
zachodz�cego s�o�ca, czerwony i o�lepiaj�cy, jeszcze pog��bia to
z�udzenie. Dok�d teraz pobiec? Oparty o namalowane drzewo, pokrywam
nieczytelnymi znakami kolejne strony kalendarza. Nie musz� pisa� naprawd�,
bo i tak nikt mi nie zajrzy przez rami�. Wystarczy, �e wygl�dam, jakbym
pisa�. Na moich esach-floresach wykwitaj� szkar�atne plamy. To z nosa
kapie mi krew.
Wchodz� do jakiej� gospody i zamykam si� w ubikacji. Panuje w niej
dojmuj�co konkretny zapach. Nie znajduj� ani umywalki, ani r�cznika. Na
ile to mo�liwe, wycieram twarz skrawkami gazetowego papieru. Zdejmuj� but,
skarpetk� i smaruj� ran� ma�ci�. Przyjemno�� jest tak samo intensywna, jak
poprzednio. Z zamkni�tymi oczami daj� si� ponie�� sile tego doznania. Kto�
energicznie puka do drzwi. Nie odzywam si�, nawet nie otwieram oczu.
S�ysz� czyje� kroki na kamiennej posadzce. Kto� szarpie za klamk�. Kto�
wo�a. Kolejne kroki. Rozmawiaj� po cichu, potem g�o�no. Kaskada zimnej
wody spada na moje ramiona. Krztusz� si� i gwa�townie otwieram oczy.
Chlusn�li na mnie wiadrem wody przez otw�r u g�ry kabiny. W wielkim
po�piechu wk�adam buty i wychodz�. Wszyscy go�cie z gospody ustawili si� w
szpaler przede mn�. Skanduj� jakie� dwusylabowe s�owo, kt�rego znaczenia
wol� nie docieka�. Uciekam, poganiany wrogimi okrzykami.
Zupe�nie sam w obcym mie�cie, na dodatek z bol�c� nog�. Prawie nie
�miem si� poruszy� z obawy przed kolejnym atakiem b�lu. Oddycham po
kryjomu, my�l� powolutku. �adnego skakania z tematu na temat, ka�dy
wstrz�s m�g�by si� dla mnie sko�czy� fatalnie. Oto ja, godny po�a�owania
bohater tej opowie�ci, spoczywam tu, na swym �o�u, gdy tymczasem na
zewn�trz akcja toczy si� dalej. Na ca�ej planecie nawi�zuj� si�
skomplikowane stosunki. Wygasaj� uczucia. Przychodz� na �wiat kolejni
aktorzy. Na tej scenie, gdzie wszystkie dramaty rozgrywaj� si�
jednocze�nie, trwa o�ywiona krz�tanina. Ale ja trzymam si� na uboczu.
Niczym taplaj�cy si� w ka�u�y hipopotam rozwieram paszcz� w cudownym
ziewni�ciu, bo ja teatr mam w sobie. On mnie zamieszkuje, on mnie
nawiedza. Jestem miejscem i akcj�. W tej bryle niejednorodnej materii
stanowi� zaledwie jeden ze sk�adnik�w. Myl� si� ci, kt�rzy uwa�aj� mnie za
grubasa. To nie ja, to ta reszta jest gruba. Z chwil� gdy mnie samego
ubywa, zaczynam umiera�, cho� zlepek istnieje nadal. Czy�bym by� zwyczajn�
szlak� wyprodukowan� i odrzucon� przez kolektyw cz�onk�w mojego cia�a? Nie
pozwol�, �eby do nich nale�a�o ostatnie s�owo!
Noga podskakuje, a� j�cz� spr�yny materaca. Potworn� opuchlizn�
mojej lewej stopy przebiegaj� dreszcze. Domy�lam si�, co za ci�ka,
tajemnicza robota odbywa si� tam na dole. Paznokcie drapi� cia�o, kt�re
warczy niby pies. Konwulsje nast�puj� po sobie z narastaj�c�
gwa�towno�ci�. Widz�, jak rana na pi�cie otwiera si� i jednym bluzgiem
wyrzuca strumie� ropy.
Wod� z myd�em spiesznie oczy�ci�em narzut�. Zosta�a tylko ledwo
widoczna r�owawa plama. Od razu mi lepiej. Uwolniona od nieczysto�ci,
rana szybko si� teraz zagoi. Oczywi�cie nadal jest tak g��boka, �e mo�na w
niej swobodnie zmie�ci� ca�y palec, ale jej �cianki wewn�trzne s� g�adkie
i nie reaguj� b�lem. Wi�cej, kiedy macam t� mi�kk� i ciep�� tkank�,
odczuwam przyjemno��. Mojej nodze te� nie jest oboj�tny ten nowy typ
kontakt�w. Chyba nast�pi�o pojednanie.
I w�a�nie wtedy, gdy si� tak przypatruj� tej biednej, okaleczonej
ko�czynie, nachodzi mnie absurdalna my�l: czy�by to by�a Suzanne?
W ko�cu nie mo�na tego wykluczy�. Zreszt� podobie�stwo mi�dzy nimi
nie jest tylko kwesti� mojej wyobra�ni. Lewa stopa wyra�nie ma w swojej
powierzchowno�ci co� swoi�cie kobiecego. Podobnie jak Suzanne, ma pi�kn�
lini�. Ma mleczne cia�o i p�e� r�wnie przejrzyst� jak niebiesko �y�kowana
sk�ra na skroniach Suzanne. Jej paznokcie l�ni� per�owo, a palce s�
delikatne i d�ugie jak u d�oni. Podbicie nie ma tej trywialno�ci, kt�ra
cechuje inne cz�ci mojego cia�a. Tak elegancka mo�e by�