2863

Szczegóły
Tytuł 2863
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2863 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2863 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2863 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Philip K. Dick Paszcza Wieloryba I Ponad g�ow� Rachmaela ben Applebauma unosi� si� wierzycielski balon, z kt�rego g�o�nik�w grzmia� bezbarwny, cho� przyjemny, niew�tpliwie sztuczny, m�ski g�os, wzmocniony do tego stopnia, �e s�ysza� go nie tylko Rachmael, ale tak�e ka�dy z t�ocz�cej si� na ruchomym chodniku ci�by. By�o to zamierzone dzia�anie, dzi�ki kt�remu �cigany wyr�nia� si� z t�umu i by� wystawiony na publiczne po�miewisko. Niewybredne docinki wszechobecnej gawiedzi stawa�y si� dodatkowym czynnikiem oddzia�uj�cym na d�u�nika i to - jak szybko u�wiadomi� sobie Rachmael - bez �adnych wysi�k�w ze strony wierzyciela. - Panie Applebaum! - Serdeczny g�os o bogatym, nieznacznie tylko zabarwionym mechanicznym szelestem tembrze, przetoczy� si� g�r�, powracaj�c echem odbitym od fasad okolicznych budynk�w. Tysi�ce ludzkich g��w z zaciekawieniem popatrzy�y doko�a, spostrzeg�y wierzycielski balon, a wkr�tce potem ustali�y jego cel: Rachmaela ben Applebauma, kt�ry w�a�nie opuszcza� parking, gdzie zostawi� sw�j skrzyd�owiec, z zamiarem udania si� do biura KANT-u oddalonego o nieca�e dwa tysi�ce jard�w. Wystarczy�o to jednak, by balon wpad� na jego trop. - Okay - warkn�� Rachmael, ani na chwil� nie zwalniaj�c kroku. Szybko zbli�a� si� do pod�wietlonego fluoronem wej�cia do agencji prywatnej policji i stara� si� udawa�, �e zupe�nie ignoruje widok, do kt�rego w ci�gu ostatnich trzech lat zd��y� si� ju� przyzwyczai�. - Panie Applebaum - nie dawa� za wygran� balon. - Na dzie� dzisiejszy, to jest �rod� �smego listopada 2014 roku, jako spadkobierca swego �wi�tej pami�ci ojca, jest pan winien sum� czterech milion�w poscred�w na rzecz firmy Szlaki Hoffmana - Sp�ka Akcyjna z ograniczon� odpowiedzialno�ci�, g��wnego udzia�owca w interesie pa�skiego zmar�ego ojca. - Okay! - powiedzia� gwa�townie Rachmael, przystaj�c i spogl�daj�c w g�r� z wyrazem bezsilnej udr�ki; ogarn�o go przemo�ne pragnienie, aby przek�u� balon, str�ci� go na ziemi�, a na koniec podepta� pozosta�e szcz�tki. Musia� jednak poprzesta� na marzeniach. W my�l bowiem ONZ-owskiego zarz�dzenia, wierzyciel mia� prawo pos�u�y� si� takim �rodkiem nacisku w spos�b jak najbardziej legalny. Szczerz�cy z�by w bezmy�lnym u�miechu t�um wiedzia� o tym r�wnie dobrze i z g�ry cieszy� si� na kr�tkie, lecz niezmiernie zabawne widowisko. Rachmael nie czu� urazy do otaczaj�cych go ludzi. W ko�cu to nie by�a ich wina. Od wielu lat wpajano im przecie� podobne zachowanie. Wszystkie info i edu media, kontrolowane przez "bezinteresowne" ONZ-owskie biura spraw publicznych, propagowa�y w�a�nie taki model zachowania wsp�czesnego cz�owieka: zdolno�� znajdowania rado�ci w cierpieniu kogo�, kogo si� nawet nie zna�o. - Nie mog� zap�aci� - powiedzia� Rachmael - a wy dobrze o tym wiecie. S�owa te z pewno�ci� dotar�y do balonu, kt�ry by� wyposa�ony w niezwykle czu�e receptory mowy, lecz nie odnios�y �adnego skutku. Maszyna albo mu nie wierzy�a, albo zupe�nie jej nie obchodzi�o, czy to co powiedzia�, jest prawd�. Zadaniem balonu by�o bowiem �ciganie ofiary, a nie dochodzenie prawdy. W�druj�c ruchomym chodnikiem, Rachmael odezwa� si� ponownie g�osem, kt�remu stara� si� nada� jak najbardziej przekonuj�ce brzmienie. - Naprawd� nie mam pieni�dzy. Sp�aci�em kolejno tylu wierzycieli Applebaum Enterprise, ilu tylko mog�em. Z g�ry odpowiedzia� mu sarkastyczny g�os mechanizmu. - Wyr�wnuj�c rachunki i zaci�gaj�c nowe d�ugi? - Dajcie mi troch� czasu. - Jakie� plany, panie Applebaum? - G�os a� skr�ca� si� z pogardy. - Tak - odpowiedzia� po chwili, nie dodaj�c na razie nic wi�cej; du�o zale�a�o od tego, co uzyska od KANT-u. I czy w og�le co� uzyska. W trakcie ostatniej rozmowy wideo mia� wra�enie, �e szef KANT-u, Matson Glazer-Holliday, odnosi si� do niego z �yczliwo�ci�, ale czy na tak kruchej podstawie nie wyci�gn�� zbyt pochopnych wniosk�w? Wszystko wyja�ni si� w ci�gu paru najbli�szych minut, w bezpo�redniej rozmowie z reprezentantem tutejszej plac�wki. Wkr�tce b�dzie ju� wiedzia�, czy prywatna agencja wywiadowcza, kt�ra przede wszystkim musi troszczy� si� o swoje interesy, konkurowa� z ONZ i pomniejszymi tytanami systemu dziewi�ciu planet, gotowa jest poprze� cz�owieka, kt�ry nie do��, �e by� sp�ukany, to mia� jeszcze na g�owie zdruzgotane imperium przemys�owe wraz ze wszystkimi d�ugami, jakie poprzedni w�a�ciciel i dyrektor naczelny, Maury Applebaum, zostawi� mu, rozstaj�c si�, niew�tpliwie dobrowolnie, z tym �wiatem. Niew�tpliwie. Mocne s�owo, dobrze pasuj�ce do spraw tak ostatecznych jak �mier�. Ruchomy chodnik, zupe�nie nie zwa�aj�c na szalej�cy w g�rze balon, sun�� w stron� mieni�cego si� r�nymi kolorami wej�cia, a w duszy Rachmaela narasta� niepok�j przemieszany z odrobin� nadziei na uzyskanie pomocy. Prawd� m�wi�c, nigdy nie zdo�a� poj��, w jaki spos�b jego ojciec, do kt�rego zreszt� by� bardzo podobny pod wzgl�dem emocjonalnym, m�g� zabi� si� laserem z powodu najzwyklejszego pod s�o�cem krachu ekonomicznego. Cho�by nawet, jak pokaza�y p�niejsze wypadki, krach ten sta� si� ostatnim gwo�dziem do trumny Applebaum Enterprise. - Musi pan zap�aci� - wisz�cy w g�rze balon zawy� op�ta�czo. - Szlaki Hoffmana nalegaj�; S�d ONZ odrzuci� pa�skie podanie z pro�b� o og�oszenie bankructwa, uznaj�c, �e w �wietle prawa jest pan, Rachmaelu ben Applebaum, winien sum�... G�os urwa� si� nagle, gdy tylko Rachmael przekroczy� pr�g biura prywatnej mi�dzyplanetarnej policji, a d�wi�koszczelne drzwi odci�y go od ulicy. - S�ucham pana. - Przyjazny g�os robota-kamerdynera pozbawiony by� wszelkiej drwiny, co stanowi�o niezwyk�y kontrast z panuj�cym na zewn�trz cyrkiem. - Chc� si� widzie� z pann� Holm - m�wi�c te s�owa, Rachmael czu� dr�enie g�osu. Wi�c jednak balon spe�ni� swoje zadanie, zdenerwowa� go tak, �e teraz trz�sie si� i poci. - Synkawy? - G�os lokaja oderwa� go od kontemplacji stanu systemu nerwowego. - A mo�e woli pan herbat� z sokiem marsja�skiego fnika? Wyci�gaj�c oryginalne cygaro firmy Garcia Vega z Tampa na Florydzie, mrukn��: - Dzi�kuj�, na razie tylko sobie posiedz�. - Zapali� cygaro i pogr��y� si� w oczekiwaniu na pann� Frey� Holm, przysi�gaj�c sobie w duchu, �e powitaj� serdecznie bez wzgl�du na to, jak b�dzie wygl�da�a. Nagle rozleg� si� mi�kki, nie�mia�y g�os: - Pan ben Applebaum? Jestem Freya Holm. Zechce pan przej�� do mego gabinetu. - Sta�a w otwartych drzwiach, z r�k� na klamce, i jak szybko oceni�, by�a doskona�a. Poderwa� si� na nogi, rozgniataj�c w popielniczce cygaro z Tampa. Mia�a najwy�ej dwadzie�cia lat, d�ugie, chitynowo-czarne w�osy opadaj�ce lu�no na ramiona i ol�niewaj�co bia�e z�by, jakich mog�aby jej pozazdro�ci� niejedna gwiazda wideo. Przygl�da� si� tej niewysokiej dziewczynie w przejrzystym, z�otym staniku, szortach i sanda�ach, przyozdobionej samotn� kameli� nad lewym uchem, a w g�owie k��bi�a mu si� tylko jedna my�l: I to ma by� moje wsparcie? Oszo�omiony wymin�� j� i znalaz� si� w niewielkim, nowocze�nie urz�dzonym biurze. Szybkim spojrzeniem ogarn�� p�ki wype�nione zabytkami wymar�ych cywilizacji sze�ciu planet. - Panno Holm - zacz�� z wahaniem, a po chwili podj�� pewniejszym g�osem - nie wiem, czy prze�o�eni zapoznali pani� ze z�o�ono�ci� mej sytuacji. Znalaz�em si� pod niezwykle siln� presj�. Mo�na wr�cz powiedzie�, �e wpad�em w najwi�ksze na skal� ca�ego Uk�adu S�onecznego d�ugi. Szlaki Hoffmana.. - Szlaki Hoffmana - powiedzia�a panna Holm, siadaj�c za biurkiem i w��czaj�c magnetofon - s� w�a�cicielem opracowanego przez doktora Seppa von Einema wynalazku do teleportacji, a tym samym monopolist� w tej dziedzinie. Praca von Einema sprawi�a, �e hiperliniowce i frachtowce Applebaum Enterprise sta�y si� przestarza�e. - M�wi�c, zagl�da�a do le��cych przed ni� notatek. - Wie pan, chcia�abym odr�ni� w swoich zapisach pana od pa�skiego nie�yj�cego ojca, Maury'ego Applebauma. Czy mog� wi�c zwraca� si� do pana po imieniu? - T-tak - odpar� dotkni�ty jej ch�odem i niezachwian� pewno�ci� siebie. Niepokoi�y go r�wnie� le��ce na biurku papiery. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e na d�ugo przedtem, nim skontaktowa� si� z Konsorcjum Aktywnego Nas�uchu Transkontynentalnego, czyli skr�towo zjednoczeniem KANT, kt�r� to nazw� z lubo�ci� operowa�a ONZ - prywatna policja za po�rednictwem swych niezliczonych bank�w danych zgromadzi�a komplet informacji o nim oraz o krachu wywo�anym pojawieniem si� nowej techniki podr�y, przez co wspania�e statki Applebaum Enterprise w jednej chwili musia�y przej�� do lamusa. - Pa�ski �wi�tej pami�ci ojciec - ci�gn�a Freya Holm - najprawdopodobniej sam zdecydowa� si� na �mier�. Oficjalny raport ONZ traktuje to jako... samob�jstwo. Co do nas... - przerwa�a, by poszuka� czego� w zapiskach. - Hmm. - Dla mnie to ma�o przekonuj�ce dowody, ale musz� pogodzi� si� z wyrokami losu - powiedzia� Rachmael. Tak czy inaczej, nic nie mog�o mu zwr�ci� wiecznie zapracowanego, niedowidz�cego staruszka o czerwonej twarzy. Niezale�nie od tego, czy rzeczywi�cie by�o to Selbstmort, jak tego chcia� niemieckoj�zyczny raport ONZ, czy te� nie. - Panno Holm - zacz��, lecz przerwa�a mu �agodnym ruchem d�oni. - Rachmaelu, elektroniczna teleportacja doktora Seppa von Einema opracowana w kilku kosmicznych laboratoriach Szlak�w Hoffmana przyczyni�a si� do wywo�ania chaosu w�r�d firm przewo�niczych. Prezes Zarz�du Szlak�w, Theodoric Ferry, musia� o tym wiedzie�, gdy decydowa� si� na finansowanie bada� von Einema w jego pracowni w Schweinfort, gdzie w ko�cu dosz�o do wynalezienia Telporu. A przecie� Szlaki Hoffmana, obok firmy pa�skiego ojca, by�y najwi�kszym udzia�owcem upad�ego Applebaum Enterprise. Wynika z tego, �e Szlaki celowo doprowadzi�y do ruiny przedsi�biorstwo, w kt�re zainwestowa�y powa�ne �rodki... Post�powanie takie wydaje nam si� co najmniej dziwne. A teraz - popatrzy�a na niego z uwag�, odrzucaj�c przy tym do ty�u kaskad� czarnych w�os�w - prze�laduj� pana ��daniami zwrotu koszt�w z tytu�u poniesionych strat, zgadza si�? Rachmael potakn�� bez s�owa. Zapanowa�o milczenie, kt�re przerwa�o kolejne pytanie panny Holm. - Jak d�ugo pasa�erski liniowiec pa�skiego ojca musia�by podr�owa� na Paszcz� Wieloryba z �adunkiem, powiedzmy, pi�ciuset kolonist�w plus ich dobytek? Po denerwuj�co d�ugim namy�le odpowiedzia�: - Nigdy dotychczas tego nie pr�bowali�my. Ca�e lata. Nawet przy hiperszybko�ci. - Dziewczyna po drugiej stronie biurka nadal czeka�a, chcia�a us�ysze� co� bardziej konkretnego. - Naszemu flagowcowi - powiedzia� w ko�cu - zaj�oby to osiemna�cie lat. - A za pomoc� urz�dzenia von Einema? - Pi�tna�cie minut - rzuci� ochryple. Paszcza Wieloryba, dziewi�ta planeta Uk�adu Fomalhauta, by�a dotychczas jedyn� planet� spo�r�d wszystkich odkrytych przez za�ogowe b�d� automatyczne obserwatoria, kt�ra naprawd� nadawa�a si� do zamieszkania - prawdziwa druga Ziemia. Osiemna�cie lat... tu nie pomo�e nawet anabioza. Po tak d�ugim czasie, nawet przy wy��czonej �wiadomo�ci, cho� znacznie spowolnione, procesy starzenia dojd� do g�osu i uczyni� przedsi�wzi�cie nierealnym. Alfa i Proxima, to wszystko na co ich by�o sta�, gdy� le�a�y dostatecznie blisko. Ale Fomalhaut ze swoimi dwudziestoma czteroma latami �wietlnymi... - Byli�my bez szans - powiedzia�. - Po prostu nie mogli�my transportowa� kolonist�w na tak du�e odleg�o�ci. - Czy spr�bowaliby�cie, gdyby von Einem nie wynalaz� teleportacji? - M�j ojciec... Skin�a g�ow�. - Wiem. Rozwa�a� tak� ewentualno��. Ale zgin�� i potem by�o ju� za p�no, a teraz sprzeda� pan wszystkie statki, chc�c posp�aca� d�ugi. A co do naszej agencji, to chcia�by pan...? - Zosta� mi jeszcze - Rachmael podj�� bezzw�ocznie - nasz najnowszy, najwi�kszy a zarazem najszybszy statek... "Omphalos". Nie sprzeda�em go, mimo przer�nych nacisk�w, jakie Szlaki Hoffmana wywiera�y na mnie zar�wno w s�dach ONZ, jak i poza sal� rozpraw. - Zawaha� si� przez moment, po czym ci�gn�� dalej: - Chc� dotrze� na Paszcz� Wieloryba i to nie poprzez teleportacj� von Einema, ale swoim w�asnym statkiem. Chc� wyruszy� w samotn�, osiemnastoletni� podr� do Fomalhauta. A gdy ju� tam dotr�, udowodni�... - Tak? - wtr�ci�a Freya. - Co udowodnisz, Rachmaelu? - �e mogli�my tego dokona�. Gdyby nie zjawi� si� von Einem z t� swoj� maszyn�, kt�ra... - Machn�� r�k� w bezsilnej w�ciek�o�ci. - Wynalazek doktora von Einema jest jednym z najwa�niejszych moment�w w historii ludzko�ci. Teleportacja z jednego systemu gwiezdnego do drugiego, dwadzie�cia cztery lata �wietlne w pi�tna�cie minut. Gdy ty na "Omphalosie" osi�gniesz Paszcz� Wieloryba, ja na przyk�ad b�d� mia�a - obliczy�a szybko w pami�ci - czterdzie�ci trzy lata. Rachmael milcza�. - Co zamierzasz osi�gn�� dzi�ki tej wyprawie? - Nie wiem - odpowiedzia� zgodnie z prawd�. Freya ponownie zajrza�a do swoich notatek. - Od sze�ciu miesi�cy "Omphalos" przetrzymywany jest na ukrytym - nawet przed nami - l�dowisku na Ksi�ycu. Wszystko wskazuje na to, �e w tej chwili statek jest got�w do lotu mi�dzygwiezdnego. Przez ca�y ten czas Szlaki Hoffmana usi�owa�y uzyska� wyrok potwierdzaj�cy ich prawo w�asno�ci do "Omphalosa". Jak dot�d uda�o ci si� temu zapobiec. Jednak teraz... - Moi adwokaci m�wi�, �e w ci�gu trzech dni statek dostanie si� w r�ce Szlak�w. - Nie m�g�by� wystartowa� w tym czasie? - Wszystko zale�y od sprz�tu anabiotycznego. Potrzebuj� tygodnia na jego przygotowanie. Poza tym - westchn�� ci�ko - pewne sk�adniki substancji od�ywczej s� wytwarzane przez zak�ady podleg�e Szlakom i ich produkcja zosta�a ostatnio wstrzymana. Freya skin�a g�ow�. - Rozumiem, �e twoje przyj�cie tutaj jest r�wnoznaczne z pro�b� o to, by "Omphalos" z naszym do�wiadczonym pilotem na pok�adzie pojawi� si� w chwili, gdy b�dziesz gotowy do lotu ku Fomalhautowi. Zgadza si�? - Tak jest - powiedzia�, a w jego g�osie zabrzmia�a nuta wyczekiwania. - Nie mog� go straci�. Uda�o im si� mnie znale��, ale gdyby wasz najlepszy cz�owiek... - B��dzi� wzrokiem gdzie� ponad jej g�ow�; statek znaczy� dla niego zbyt wiele. - Oczywi�cie jeste� w stanie ui�ci� nasz rachunek w wysoko�ci... - Niestety nie. W tej chwili nie posiadam �adnych �rodk�w. P�niej, gdy podejm� odsetki od kapita�u przedsi�biorstwa, prawdopodobnie b�d� m�g�... - Mam tu - Freya nie da�a mu sko�czy� - kserokopi� pisma mojego szefa, pana Glazera-Hollidaya. Uwa�a on, �e jeste� niewyp�acalny. Zaleca nam... - Przez chwil� czyta�a w milczeniu. - No c�, mamy z tob� wsp�pracowa� pomimo twojej sytuacji finansowej. - Przypatruj�c mu si� uwa�nie, ci�gn�a dalej: - Wy�lemy do�wiadczonego pilota, kt�ry zabierze "Omphalosa" w miejsce, gdzie nie dotr� agenci Szlak�w ani nawet pracuj�ce dla Sekretarza Generalnego, Herr Horsta Bertolda, s�u�by specjalne ONZ. Nasz cz�owiek sobie z tym poradzi, a w tym czasie ty, je�li oczywi�cie zdo�asz, zgromadzisz brakuj�ce komponenty wyposa�enia anabiotycznego. - U�miechn�a si� lekko. - Prawd� m�wi�c, w�tpi�, czy sobie z tym poradzisz, Rachmaelu; mam tu dodatkowe wskaz�wki w tej sprawie. Theodoric Ferry jest dyrektorem interesuj�cych nas zak�ad�w. Posiadany przez nich monopol jest jak najbardziej legalny i - jej u�miech przybra� odcie� goryczy - usankcjonowany przez ONZ. Rachmael milcza�. Ca�a ta sprawa wygl�da�a beznadziejnie; bez wzgl�du na to, jak d�ugo superdo�wiadczony pilot KANT-u prowadzi� b�dzie "Omphalosa" po zagubionej mi�dzy planetami trajektorii. Brakuj�ce sk�adniki oka�� si� "nieosi�galne", jak zapewne b�d� g�osi� odsy�ane poczt� zwrotn� zam�wienia. - My�l� - powiedzia�a po chwili Freya - �e tw�j problem to co� wi�cej ni� zabiegi o otrzymanie niezb�dnych chemikali�w. To ostatecznie da si� za�atwi�. S� r�ne sposoby... Mo�emy na przyk�ad, cho� b�dzie ci� to drogo kosztowa�, kupi� co trzeba na czarnym rynku. Tw�j problem, Rachmaelu, to... - Wiem - wpad� w tok jej wywodu. Nie by�o problemem dotarcie do Uk�adu Fomalhauta i odszukanie jego dziewi�tej planety, jedynej jak dot�d rozwijaj�cej si� pomy�lnie kolonii Ziemi. W sumie nawet osiemnastoletnia podr� nie nastr�cza�a wi�kszych trudno�ci. Jego problemem by�o... Dlaczego chcia� lecie�, skoro urz�dzenia doktora von Einema zainstalowane we wszystkich ziemskich plac�wkach Szlak�w Hoffmana oferowa�y za niewielk� op�at� - na kt�r� sta� by�o nawet najskromniej �yj�c� rodzin� - teleportacj� na Paszcz� Wieloryba w ci�gu zaledwie pi�tnastu minut? G�o�no powiedzia�: - Freya, proponowana przez Szlaki teleportacja to �wietny spos�b podr�owania. - Tak by�o w istocie. Ju� ponad czterdzie�ci milion�w Ziemian skorzysta�o z jej dobrodziejstwa. A �e by�o to dobrodziejstwo, mo�na si� przekona�, analizuj�c sprawozdania audio i wideo. Wszystkie przekazy ukazywa�y roz�wietlony s�onecznym blaskiem �wiat, w kt�rym nie istnia�o przeludnienie, �wiat poros�y wysok� traw�, pe�en dziwnych, lecz usposobionych przyja�nie zwierz�t, �wiat nowych, pi�knych miast zbudowanych przez roboty dostarczone na koszt ONZ. - Ale... - Ale - podj�a szybko Freya - tak si� dziwnie sk�ada, �e ta podr� jest mo�liwa tylko w jedn� stron�. Przytakn�� skinieniem g�owy. - O to w�a�nie chodzi. Nikt nie zdo�a� stamt�d wr�ci�. - Mo�na to �atwo wyt�umaczy�. Uk�ad S�oneczny nale�y umie�ci� w okre�lonym uk�adzie wsp�rz�dnych czasoprzestrzennych. W�wczas, zgodnie z pierwszym twierdzeniem von Einema, rewersja gromady galaktyk spowoduje... - W�r�d tych czterdziestu milion�w ludzi - wpad� jej w s�owo - musi by� przynajmniej paru, kt�rzy chc� wr�ci�. A jednak telewizja i gazety przekonuj� nas, �e wszyscy s� wprost ekstatycznie szcz�liwi. Widzia�a� przecie� nadawane na okr�g�o programy o �yciu w kolonii. To wszystko jest... - Zbyt doskona�e? - podsun�a mu Freya. - Statystycznie rzecz bior�c, w tak licznej populacji musz� istnie� malkontenci. Dlaczego nigdy o nich nie s�yszymy? Nie mamy te� mo�liwo�ci sprawdzenia wszystkiego na miejscu. Je�li bowiem kto� przeteleportuje si� na Paszcz� Wieloryba, to cho�by nawet co� odkry�, musi ju� tam pozosta� jak ca�a reszta kolonist�w. W takiej sytuacji spotkanie malkontent�w niczego nie zmieni - wszystko co mo�e zrobi� nowo przyby�y, to si� do nich przy��czy�. Jaki� wewn�trzny g�os m�wi� Rachmaelowi, �e w ten spos�b niewiele mo�na osi�gn��. Przecie� nawet ONZ wola�a nie wtr�ca� si� w sprawy kolonii; niezliczone ONZ-owskie agencje opieki spo�ecznej, nowe biura z niezwykle licznym personelem wybudowane staraniem obecnego Sekretarza Generalnego, Horsta Bertolda, z Nowych Zjednoczonych Niemiec: najwi�kszej si�y politycznej wsp�czesnej Europy - ca�a ta pot�ga zatrzyma�a si� w pokorze u wr�t Telporu. Neues Einige Deutschland... NED. Znacznie pot�niejsze ni� podupad�e Cesarstwo Francji czy Zjednoczone Kr�lestwo - wyblak�e cienie dawnej �wietno�ci. Nowe Zjednoczone Niemcy - co udowodni� wyb�r na Sekretarza Generalnego ONZ niemieckiego przedstawiciela, Horsta Bertolda - znowu sta�y si� "zwiastunem przysz�o�ci"... tak przynajmniej uwa�ali sami Niemcy. - Innymi s�owy - powiedzia�a Freya - poprowadzi�by� pusty liniowiec do Uk�adu Fomalhauta, sp�dzaj�c osiemna�cie lat w podro�y. Ty - jedyny nie przeteleportowany przybysz spo�r�d siedmiu miliard�w obywateli Ziemi, przekonany, a mo�e raczej pe�en nadziei, �e gdy wreszcie w roku 2032 wyl�dujesz na Paszczy Wieloryba, znajdziesz komplet pasa�er�w, jakie� pi��set nieszcz�liwych dusz, pragn�cych wyrwa� si� z tamtej planety. I gdy tak si� stanie, b�dziesz m�g� wr�ci� do swoich interes�w... Von Einem przerzuca ludzi w pi�tna�cie minut, a w osiemna�cie lat p�niej zjawiasz si� ty i zabierasz ich z powrotem do Uk�adu S�onecznego. - Tak jest - przytakn�� gwa�townie. - Czyli nast�pne osiemna�cie lat - tak�e dla nich - stracone na podr� ku Ziemi. Ciebie ta wyprawa kosztowa� b�dzie trzydzie�ci sze�� lat. Na Ziemi zjawisz si� najwcze�niej - przymkn�a na chwil� oczy - w roku 2050. B�d� w�wczas mia�a sze��dziesi�t cztery lata; Theodorica Ferry'ego, czy nawet Horsta Bertolda, od dawna nie b�dzie w�r�d �ywych. W tym czasie Szlaki Hoffmana tak�e mog� przesta� istnie�, a sam doktor Sepp von Einem... no c�, zastan�wmy si�: staruszek ma dzisiaj osiemdziesi�tk� na karku. Na pewno nie doczeka chwili, gdy wyl�dujesz na Paszczy Wieloryba, nie m�wi�c ju� o zako�czeniu drugiego etapu wyprawy. Dlatego te� je�li chcesz to zrobi�, aby napsu� mu krwi... - Czy to co� z�ego - rzek� Rachmel - �e wierz�, po pierwsze w obecno�� pewnej grupy ludzi nieszcz�liwych z powodu przymusowego pobytu w kolonii... cho� takie sygna�y nigdy do nas nie dotar�y, gdy� wszystkie �rodki masowego przekazu na Paszczy Wieloryba zosta�y zmonopolizowane przez Szlaki Hoffmana. A po drugie... - A po drugie - wtr�ci�a Freya - chcesz po�wi�ci� osiemna�cie lat �ycia dla ich ratowania. - Popatrzy�a na niego z zawodowym zainteresowaniem. - Czy to idealizm? A mo�e chcesz si� zem�ci� na von Einemie za to, �e jego Telpor skaza� na pora�k� liniowce i statki towarowe waszej rodziny, kt�re z dnia na dzie� sta�y si� bezu�yteczne w podr�ach mi�dzygwiezdnych? Mimo wszystko, je�li uda ci si� wystartowa� na "Omphalosie", b�dzie to wielkie wydarzenie, prawdziwa bomba; b�d� si� nim zach�ystywa� ziemskie gazety i telewizja; nawet ONZ nie zdo�a umniejszy� znaczenia tej historii - pierwszy, samotny, za�ogowy statek do Fomalhauta, nie jaka� tam sonda automatyczna ze starych czas�w. Tak, b�dziesz niczym wielka kapsu�a czasowa. Wszyscy b�dziemy czeka� najpierw na twoje l�dowanie tam, a potem, w 2050, na szcz�liwy powr�t. - Kapsu�a czasowa - powiedzia� - jak ta wystrzelona z Paszczy Wieloryba, kt�ra nigdy nie dotar�a do Ziemi. Wzruszy�a ramionami. - Min�a Ziemi�, dosta�a si� w pole grawitacyjne S�o�ca i nie zauwa�ona przez nikogo opad�a na jego powierzchni�. - Nie zauwa�ona przez nikogo? Przez �adn� z sze�ciu tysi�cy stacji naprowadzania wyposa�onych w wysokiej klasy przyrz�dy? I nikt nie dostrzeg� nadlatuj�cej kapsu�y? Freya zmarszczy�a czo�o. - Co chcesz przez to powiedzie�, Rachmaelu? - Tylko to, �e ta kapsu�a czasowa z Paszczy Wieloryba, kt�rej start ogl�dali�my przed laty w telewizji, nie zosta�a wykryta przez orbituj�ce wok� S�o�ca stacje, poniewa� nigdy si� w naszym uk�adzie nie zjawi�a. A nie zjawi�a si� dlatego, panno Holm, �e pomimo przekonuj�co wygl�daj�cych t�um�w, nigdy jej nie wys�ano. - To znaczy, �e to, co widzieli�my w telewizji... - Obraz przekazywany za po�rednictwem Telporu - odpar� Rachmael - ukazuj�cy wiwatuj�ce t�umy podczas oficjalnych uroczysto�ci wystrzelenia kapsu�y, zosta� sfa�szowany. Wielokrotnie odtwarza�em te sceny i nie ma cienia w�tpliwo�ci - weso�e okrzyki t�umu s� podrobione. - Si�gaj�c do kieszeni p�aszcza, wydoby� siedmiocalow�, oksydowan� kasetk� Ampeksu oraz ta�m�, po czym po�o�y� je na biurku dziewczyny. - Obejrzyj to sobie uwa�nie. Ci ludzie nie krzyczeli. Nie mieli ku temu powodu, gdy� wype�niona cennymi zabytkami wymar�ych cywilizacji Fomalhauta kapsu�a czasowa nigdy nie wystartowa�a z Paszczy Wieloryba. - Ale... - Wpatrywa�a si� w niego z niedowierzaniem, niepewnie �ciskaj�c w r�ku kaset�. - Dlaczego? - Nie wiem - powiedzia� Rachmael. - Ale kiedy "Omphalos" dotrze na miejsce, obejrz� koloni� i wtedy si� dowiem. - W g��bi duszy za� pomy�la�: Nie s�dz�, �ebym w�r�d czterdziestu milion�w znalaz� tylko kilkudziesi�ciu niezadowolonych. Zreszt� do tego czasu liczba kolonist�w pewnie wzros�a do miliarda. Powinienem spotka�... - raptownie przerwa� w�tek. Nie wiedzia�. Ale z pewno�ci� si� dowie. I to ju� za osiemna�cie lat. II W urz�dzonym z sybaryckim przepychem salonie willi, zbudowanej na orbituj�cym wok� Ziemi satelicie, w�a�ciciel KANT-u, Matson Glazer-Holliday, ubrany w tkany r�cznie szlafrok pali� niezwykle rzadkie i cenne cygaro "Antoniusz i Kleopatra", a r�wnocze�nie przys�uchiwa� si� odtwarzanym z ta�my odg�osom rozgor�czkowanego t�umu. Na wprost niego znajdowa� si� po��czony z magnetofonem oscyloskop, na kt�rego ekranie drga�y przetransformowane w obraz sygna�y. Przerwa� obserwacj� i zwr�ci� si� do Frei Holm. - Tak. Mo�na tu dostrzec wyra�ny cykl. Ch�d tego nie s�yszymy, to odwzorowanie graficzne jest jednoznaczne. Na przes�uchiwanej przez nas ta�mie nagrano wiele razy jeden i ten sam fragment. Tak wi�c ten cz�owiek ma racj�, zapis jest sfa�szowany. - Czy Rachmael ben Applebaum m�g�... - Nie - zdecydowanie rzuci� Matson. - Zbada�em kopi� wypo�yczon� z archiwum ONZ. Jest identyczna. Rachmael z pewno�ci� nie manipulowa� przy ta�mie. Po prostu sprawy maj� si� dok�adnie tak, jak on przypuszcza. - Zas�piony opad� w g��b fotela. To dziwne, pomy�la�, �e wynaleziony przez von Einema Telpor pracuje tylko w jedn� stron�, wypromieniowuj�c materi�... bez mo�liwo�ci jej odzyskania, przynajmniej na drodze teleportacji. Dzi�ki temu, co jest raczej wygodne dla Szlak�w Hoffmana, z Paszczy Wieloryba dociera na Ziemi� tylko elektroniczny impuls, odarta z materii czysta energia - a i ta okaza�a si� teraz sfa�szowana. Jako szef agencji powinienem by� odkry� to ju� dawno temu, a tymczasem to Rachmael maj�cy na g�owie szczuj�cych go balonami wierzycieli, dzie� i noc atakowany przez wymy�lne urz�dzenia, odrywany nieustannie od normalnej pracy, wpad� na trop mistyfikacji. Natomiast ja... cholerny �wiat - zakl�� w duchu - ja przespa�em spraw�. Czu�, �e ogarnia go moralny kac. - Szkocka Cutty Sark z wod�? - zapyta�a Freya. Przytakn�� machinalnie, wi�c dziewczyna, pe�ni�ca zarazem obowi�zki pani domu, znikn�a w jednym z pomieszcze�, by sprawdzi�, czy w wartej fortun� butelce whisky z 1985 roku zosta�o jeszcze nieco alkoholu. Na swoje usprawiedliwienie Matson m�g� powiedzie� tylko tyle, �e nigdy nie wyzby� si� podejrze�. Od samego pocz�tku tak zwane "pierwsze twierdzenie von Einema" wydawa�o mu si� naci�gane. Za bardzo przypomina�o zas�on� dymn�; owa jednokierunkowa teleportacja za po�rednictwem og�lnodost�pnych plac�wek Szlak�w Hoffmana. Napisz do domu z Paszczy Wieloryba, synu, gdy ju� tam b�dziesz, pomy�la� kwa�no. Opowiedz swojej starej matce, jak si� �yje w tym �wiecie czystego powietrza, gdzie �wieci s�o�ce i hasaj� takie ma�e zwierz�ta i gdzie roboty Szlak�w buduj� takie zachwycaj�ce domy. ...roz�o�ona na ci�g elektronicznych sygna��w odpowied� nadejdzie punktualnie. Tyle tylko, �e ukochany syn nie uczestniczy osobi�cie w jej przekazaniu. Nie mo�e te� wr�ci�, by opowiedzie� o swoich prze�yciach. Niczym w staro�ytnej ba�ni o jaskini lwa, do siedziby w�adcy prowadzi�y wszystkie tropy ufnych zwierz�t, natomiast �adne nie wiod�y w stron� przeciwn�. Na przestrzeni wiek�w historia ta powtarza�a si� bez ko�ca, tym razem jednak zapowiada� si� szczeg�lnie z�owieszczy fina�. Wszystko wskazywa�o na to, �e elektroniczne zespo�y przekazu informacji by�y niczym wi�cej jak tylko zr�cznie zakamuflowan� mistyfikacj�. Musia�a to by� robota kogo�, pomy�la� Matson, kto dobrze zna si� na elektronice, a r�wnocze�nie siedzi w tym wszystkim. Uznaj�c to za punkt wyj�cia, doszed� do wniosku, �e nie ma potrzeby si�ga� dalej ni� do osoby doktora Seppa von Einema, wynalazcy Telporu, oraz obs�uguj�cych z wielk� wpraw� komercyjne urz�dzenia Ferry'ego b�yskotliwych technik�w z Neues Einige Deutschland. Pracuj�cy na Telporach Niemcy budzili jego niepok�j. Tacy wyrachowani i zimni. Jak ich przodkowie z dwudziestego wieku, kt�rzy z takim samym, pozbawionym wszelkich uczu� spokojem upychali ludzkie cia�a w piecach krematorium b�d� te� zaganiali wi�ni�w do �a�ni b�d�cej w istocie komor� gazow� z rozpylanym ze zraszaczy cyklonem B. Tamtych finansowali godni szacunku przemys�owcy Trzeciej Rzeszy, jak cho�by pot�na firma Krupp und Sohnen. Von Einema wspiera�y Szlaki Hoffmana - przedsi�biorstwo, kt�rego rozleg�e biura mie�ci�y si� w Grosser Berlinstadt - stolicy Nowych Zjednoczonych Niemiec, rodzinnym mie�cie naszego obecnego Sekretarza Generalnego ONZ. - Zamiast szkockiej z wod� - poleci� Matson - podaj mi akta Horsta Bertolda. W s�siednim pomieszczeniu Freya dotkn�a przycisku uruchamiaj�cego wbudowany w �ciany willi automatyczny sprz�t. Kry�y si� tam zminiaturyzowane do granic mo�liwo�ci elektroniczne urz�dzenia do sortowania i przetwarzania danych, niezwykle pojemne banki pami�ci, monitory, systemy ��czno�ci... By�o tam co� jeszcze. Par� po�ytecznych zabytk�w przechowuj�cych nie dane, tylko g�owice j�drowe o wysokiej energii, kt�re, gdyby satelita zosta� zaatakowany przy u�yciu jakiej� stosowanej przez ONZ broni ofensywnej, zostan� odpalone i unieszkodliwi� ka�dy pocisk, zanim ten dotrze do celu. W tej willi, na maj�cym w przekroju kszta�t elipsy Brocarda satelicie Matson czu� si� bezpieczny. Dlatego te�, b�d�c z natury ostro�ny, stara� si� w miar� mo�liwo�ci kierowa� st�d wszystkimi sprawami. Tam w dole, w Nowym Nowym Jorku, w biurach agencji, zawsze czu� si� ods�oni�ty i bezbronny. Zdawa� sobie spraw�, �e bezpo�redni� przyczyn� takiego stanu rzeczy by�o bliskie s�siedztwo ONZ i podlegaj�cych Horstowi Bertoldowi legion�w "Pracownik�w Pokoju" - uzbrojonych m�czyzn i kobiet o szarych twarzach, kt�rzy w imi� Pax Terrae przemierzali �wiat, w swych w�dr�wkach nie omijaj�c nawet ksi�yc�w. Te wzruszaj�ce, przepe�nione smutkiem, skazane na pora�k�, lecz wci�� jeszcze egzystuj�ce stacje - "kolonie" powsta�y, zanim von Einem wynalaz� teleportacj�, a George Hoffman odkry� Fomalhauta IX, nazwanego potem Paszcz� Wieloryba i b�d�cego pierwsz� prawdziw� koloni�. Szkoda, pomy�la� Matson przekornie, �e George Hoffman nie odkry� w innych systemach wi�cej planet nadaj�cych si� do zasiedlenia przez nietrwa�e, wra�liwe, my�l�ce dwunogie istoty o okre�lonej konstrukcji biochemicznej, jakimi my, ludzie, w istocie jeste�my. Znamy setki planet, lecz c� z tego... Zamiast oczekiwanej sielanki - temperatura, kt�ra topi bezpieczniki termiczne. Brak powietrza. Brak gleby. Brak wody. O takich �wiatach - a Wenus stanowi tu typowy przyk�ad - nie da si� powiedzie�, �e �ycie na nich jest �atwe. W panuj�cych tam warunkach ca�e �ycie ogranicza si� w�a�ciwie do obszaru homeostatycznych kopu� posiadaj�cych w�asn� atmosfer�, wod� i regulacj� temperatury. Wn�trze kopu�y zamieszkiwa�o najcz�ciej oko�o trzystu os�b. Raczej niewiele, szczeg�lnie �e tego roku populacja Ziemi ma wzrosn�� do siedmiu miliard�w. - Prosz� - powiedzia�a Freya, sadowi�c si� na grubym we�nianym dywanie w pobli�u Matsona - oto akta H.B. Otworzy�a teczk� na chybi� trafi�. Agenci KANT-u dali z siebie w tym przypadku wszystko. Stronice raportu zawiera�y wiele danych, kt�re nigdy nie przedosta�y si� poprzez uzale�nione od ONZ �rodki masowego przekazu do publicznej wiadomo�ci. Nie znali ich nawet tak zwani "krytyczni" badacze i dziennikarze. Zgodnie z prawem mogli oni do woli krytykowa� charakter, obyczaje, zdolno�ci czy str�j Herr Bertolda... natomiast fakty o znaczeniu zasadniczym by�y przed nimi starannie ukrywane. Jednak zjednoczenie KANT, pomimo maj�cego ironiczny wyd�wi�k skr�tu, poradzi�o sobie ze wszystkimi obostrzeniami, o czym najlepiej �wiadczy�y zgromadzone w teczce informacje. By�a to nieprzyjemna lektura. Nawet dla Matsona Glazer-Hollidaya. Horst Bertold urodzi� si� w 1954 roku, na kr�tko przed rozpocz�ciem podboju kosmosu. Podobnie jak Matson, by� przedstawicielem starego �wiata, gdzie wszystko, co pojawi�o si� na niebie, uznawano niezw�ocznie za "lataj�ce talerze". W rzeczywisto�ci termin ten przylgn�� do b�d�cej w posiadaniu U.S. Air Force broni antyrakietowej, kt�rej skuteczno��, co udowodni�a kr�tka konfrontacja w roku 1982, okaza�a si� raczej znikoma. Horst przyszed� na �wiat w �redniozamo�nej rodzinie zamieszka�ej w Berlinie, a �ci�le bior�c, w jego cz�ci zwanej Berlinem Zachodnim, gdy� by�y to czasy, kiedy Niemcy, w co trudno dzisiaj uwierzy�, by�y podzielone na dwa pa�stwa. Ojciec Horsta prowadzi� sklep mi�sny - zaj�cie jak najbardziej na miejscu, zwa�ywszy na to, �e w przesz�o�ci by� oficerem SS i nale�a� do Einsatzgruppe maj�cej na sumieniu �mier� tysi�cy niewinnych ludzi pochodzenia s�owia�skiego i �ydowskiego. Tak si� jednak z�o�y�o, �e, w latach pi��dziesi�tych i sze��dziesi�tych nikt nie mia� do niego o to pretensji, p�niej za�, w roku 1972, w wieku lat osiemnastu na scen� wkroczy� m�ody Horst. Oczywi�cie ustawa o �ciganiu zbrodniarzy wojennych nigdy nie dosi�g�a jego ojca, kt�ry ani razu nie by� niepokojony przez aparat wymiaru sprawiedliwo�ci Niemiec Zachodnich; unikn�� te� odwetowych akcji komandos�w izraelskich. W roku 1970 zlikwidowa� sklep i zatar� tym samym ostatni �lad, na jaki mogli natrafi� ludzie ci�gle jeszcze poszukuj�cy sprawc�w masowych mord�w z lat wojny. W dwa lata p�niej Horst zosta� przyw�dc� Reinholt Jugend. Pochodz�cy z Hamburga Ernst Reinholt przewodzi� partii maj�cej za cel ponowne zjednoczenie Niemiec. D��y� do stworzenia militarnej i ekonomicznej pot�gi, kt�ra, zachowuj�c neutralno��, rozdziela�aby Wsch�d i Zach�d. Poch�on�o to prawie dziesi�� lat, ale wreszcie, po zawierusze 1982 roku otrzyma� od USA i ZSRR wszystko, czego chcia�: zjednoczenie oraz wolne Niemcy, pe�ne rado�ci i wigoru. Niestety pod jego przyw�dztwem Nowe Zjednoczone Niemcy niemal od chwili utworzenia zacz�y swoj� kreci� robot�. Nikogo to jednak w�wczas nie obesz�o. Wsch�d i Zach�d mia�y dosy� k�opotu ze wznoszeniem miasteczek namiotowych w miejscach, gdzie przedtem kwit�y najwi�ksze aglomeracje, takie jak Chicago czy Moskwa. Zale�a�o im wtedy tylko na jednym - aby Chino-Kuba�skie skrzyd�o partii komunistycznej nie zechcia�o wykorzysta� sytuacji i zdecydowanie wkroczy� do akcji. Z tajnych dokument�w Reinholta i jego NZN wyra�nie wida�, �e od pocz�tku nie by�o mowy o neutralno�ci tego tworu. Wr�cz przeciwnie. Na pierwsz� ofiar� Nowe Zjednoczone Niemcy upatrzy�y sobie Chiny. Pracuj�cy na potrzeby armii naukowcy dokonali wynalazk�w r�nych Waffen, przy pomocy kt�rych odbudowany Reich zada� w 1987 roku ostateczny cios Chi�skiej Republice Ludowej. Studiuj�cy akta Matson szybko przerzuci� m�wi�ce o tym strony, gdy� Niemcy wykorzystali w swym ataku �rodki, wobec kt�rych ameryka�skie gazy pora�aj�ce system nerwowy by�y niczym niewinna mgie�ka unosz�ca si� nad rabatk� stokrotek. Wola� te� nie zna� szczeg��w dzia�ania broni wyprodukowanej u Kruppa jako odpowied� na miliardowe zagony Chi�czyk�w si�gaj�ce na zachodzie do linii Wo�gi, a na wschodzie - poprzez zaj�t� w 1983 roku Syberi� - a� do Alaski. Gdy by�o ju� po wszystkim, zawarto now� ugod� na warunkach, kt�re nawet Fausta przyprawi�yby o dr�enie serca. Od tej chwili Chiny przesta�y si� liczy�, a ich mocarstwow� pozycj� przej�y Nowe Zjednoczone Niemcy. To w�a�nie im �wiat musia� teraz stawi� czo�o. Wytworzy� si� bowiem bardzo niekorzystny uk�ad, w kt�rym NZN zdo�a�y przechwyci� kontrol� nad jedyn� maj�c� zasi�g og�lno�wiatowy struktur� - Organizacj� Narod�w Zjednoczonych. Kto mia� w�adz� na Ziemi, ten kontrolowa� tak�e ca�y Uk�ad S�oneczny. �wiatem rz�dzili Niemcy, a by�y cz�onek Reinholt Jugend, Horst Bertold, zosta� Sekretarzem Generalnym. Trzeba mu przyzna�, �e zgodnie z tym, co obiecywa� w trakcie kampanii wyborczej w roku 1985, ostro zabra� si� do problem�w kolonizacji. Jak wynika�o z jego s��w, pragn�� raz na zawsze rozwi�za� po pierwsze istotny problem przeludnienia Ziemi - g�sto�� zaludnienia ca�ego globu osi�gn�a poziom Japonii z lat sze��dziesi�tych dwudziestego wieku - i po drugie kwestie przysz�o�ci pozosta�ych planet uk�adu oraz ksi�yc�w, gdy� by�o oczywiste, �e podj�te dotychczas przedsi�wzi�cia zako�czy�y si� pora�k�. Dzi�ki wynalezionej przez doktora von Einema teleportacji Horsto dkry� zdatn� do zamieszkania planet� zbyt odleg��, by mo�na by�o si� do niej dosta� przy u�yciu statk�w Maury'ego Applebauma. Paszcza Wieloryba oraz zainstalowane w sieci plac�wek Szlak�w Hoffmana urz�dzenia Telporu - oto by�a odpowied�. Wed�ug wszelkich ustale� wygl�da�o to na kacz� zup�, pe�n� pierza i niestrawnych kawa�k�w. Tyle tylko... - Widzisz? - Matson zwr�ci� si� do Frei. - Mam tu tekst przem�wienia Horsta Bertolda jeszcze sprzed wybor�w. Napisano je przedtem, nim pojawi� si� von Einem ze swym wynalazkiem. Obietnica zosta�a dana, zanim teleportacja do Uk�adu Fomalhauta sta�a si� mo�liwa z technicznego punktu widzenia, a nawet zanim system ten odkryto przez pierwsze bezza�ogowe sondy. - A wi�c? - A wi�c - wyja�ni� Matson ponuro - nasz Sekretarz Generalny Organizacji Narod�w Zjednoczonych zosta� wybrany, zanim znalaz� rozwi�zanie. A dla niemieckiej duszy tego cz�owieka mog�o to znaczy� jedno i tylko jedno. Znasz opowie�� o kocie i farmie szczur�w. - Albo, co wyda�o mu si� nagle znacznie bardziej prawdopodobne, by�o to rozwi�zanie dzia�aj�ce na zasadzie fabryki �ywno�ci dla ps�w. Na ten pomys� wpad� pewien na�laduj�cy Swifta pisarz-fantasta w latach pi��dziesi�tych ubieg�ego wieku. Doszed� on mianowicie do pe�nego ironii wniosku, �e "kwestie murzy�skie" w USA mo�na rozwi�za� przez wybudowanie gigantycznych fabryk, kt�re przerabia�yby Murzyn�w na puszkowany pokarm dla ps�w. By�a to oczywi�cie satyra, wzoruj�ca si� na swiftowskim "skromnym projekcie", gdzie autor Guliwera problem g�odu w�r�d Irlandczyk�w proponowa� rozwi�za� przez zjadanie dzieci W zako�czeniu Swift rozpacza, �e nie ma w�asnych dzieci, kt�re m�g�by przeznaczy� do konsumpcji. Przera�aj�ce, ale... Sytuacja by�a powa�na - sk�ada�y si� na to nie tylko przeludnienie i niewystarczaj�ca produkcja �ywno�ci, ale tak�e ob��ka�cze, paranoidalne propozycje, kt�re niestety rozpatrywano ca�kiem na serio. Kr�tkotrwa�a trzecia wojna �wiatowa - nazwana oficjalnie "Akcj� pacyfikacyjn�", tak jak kiedy� wojna korea�ska otrzyma�a miano "Akcji policyjnej" - poci�gn�a za sob� �mier� kilku milion�w ludzi, co by�o liczb� raczej znikom�. Jej skutki odczu�y tylko pewne obszary i dlatego we wp�ywowych kr�gach m�wi�o si� o niej jako o rozwi�zaniu cz�ciowym. By�a to nie katastrofa, lecz p�rodek. Tymczasem Horst Bertold obiecywa� podj�cie krok�w zapewniaj�cych trwa�� r�wnowag�. Paszcza Wieloryba spe�nia�a te warunki. - Wed�ug mnie - Matson mrukn�� bardziej do siebie ni� do Frei - ... zawsze podejrzliwie odnosi�em si� do Paszczy Wieloryba. Gdybym nie czyta� Swifta, C. Wright Millsa czy raportu Hermana Kahna dla Korporacji Randa... - Popatrzy� na Frey�. - Na przestrzeni dziej�w - powiedzia� po chwili - zawsze znajdowali si� ludzie, kt�rzy podchodzili do problemu w ten spos�b. - I co� mi si� wydaje, pomy�la�, przys�uchuj�c si� zapisanemu na ta�mie gwarowi, nie maj�cemu wbrew pozorom nic wsp�lnego z Paszcz� Wieloryba ani wystrzeleniem kapsu�y czasowej w kierunku Ziemi, �e tacy ludzie znowu s� w�r�d nas. Innymi s�owy, mamy tu do czynienia z Sekretarzem Generalnym ONZ Horstem Bertoldem, Szlakami Hoffmana i ich wspartym na niezliczonych ekonomicznych nibyn�kach imperium oraz drogim doktorem Seppem von Einemem z podlegaj�cymi mu plac�wkami Telporu - dziwacznej maszyny umo�liwiaj�cej tylko jednokierunkow� teleportacj�. - Ten l�d - Matson zamrucza� ponownie, cytuj�c B�g wie jakiego m�drca przesz�o�ci - kt�ry ka�dy z nas musi nawiedzi� pewnego dnia... l�d, kt�ry ci� czeka poza grobem. Lecz nikt nie wr�ci�, by o nim opowiedzie�, a dop�ki oni... Freya wpad�a mu w s�owo: - Dop�ki oni kr�c� tym interesem, ty zachowasz ostro�no��. We wszystkim, co dotyczy kolonii. Nagrania d�wi�kowe czy przekazy wideo nie przekonuj� ci�, poniewa� wiesz, jak �atwo mo�na je podrobi�. - Wskaza�a magnetofon z odtwarzan� w tej chwili ta�m�. - Nie ja, tylko nasz klient - poprawi� j� Matson. - Cz�owiek, kt�ry na jakim� g��bszym poziomie �wiadomo�ci - nasi przyjaciele z Reichu nazywaj� to "my�leniem krwi" - przeczuwa, �e je�li we�mie sw�j ostatni statek, mi�dzygwiezdny flagowiec... zaraz, zaraz, jak si� on nazywa? - Zajrza� w le��ce obok papiery. - Aha, "P�pek" - odczyta�. - W�a�nie to oznacza wznios�e greckie "Omphalos". Wi�c je�li poleci "P�pkiem" do Fomalhauta, co zajmie mu osiemna�cie lat nu��cego snu, kt�ry nie tyle jest snem, co nieustannym niezmiernie wolnym miotaniem si� zniewolonego przez spowolniony metabolizm organizmu, to na miejscu z pewno�ci� nie powitaj� go chlebem i sol�. Nie spotka tam szcz�liwych kolonist�w, u�miechni�tych dzieci w autonomicznych szko�ach, �agodnych, egzotycznych form miejscowego �ycia. Znajdzie tam... No w�a�nie, co on tam znajdzie? Je�li, jak podejrzewa�, przekazy audio i wideo docieraj�ce z Paszczy Wieloryba na Ziemi� poprzez urz�dzenia Telporu by�y tylko zas�on� dymn�, to jak� rzeczywisto�� mia�y ukry�? Nie mia� poj�cia. Trudno cokolwiek przewidzie�, gdy w gr� wchodzi czterdzie�ci milion�w ludzi. Czy naprawd� fabryka pokarmu dla ps�w? Czy, na Boga, te czterdzie�ci milion�w m�czyzn, kobiet i dzieci spotka�a �mier�? Czy�by kolonia by�a jednym wielkim cmentarzyskiem, gdzie nikt nie zak��ca spokoju umar�ych, nawet po to, by odebra� im z�ote z�by? Nie wiedzia�, lecz kto� przecie� musia� zna� odpowied�. Mo�e nawet ca�e Nowe Zjednoczone Niemcy, kt�re, zdobywszy lwi� cz�� wp�yw�w w ONZ, uzyska�y automatycznie kontrol� nad wszystkimi planetami Uk�adu S�onecznego; mo�e cz�onkowie tej spo�eczno�ci w jaki� irracjonalny spos�b instynktownie przeczuwali prawd�. Podobnie jak w latach czterdziestych intuicja podpowiada�a im, �e poza sielank� z roz�piewanymi w klatkach ptakami by�y jeszcze komory gazowe oraz wysokie mury, przez kt�re nie dociera� na zewn�trz �aden d�wi�k, a na wolno�� wydostawa� si� tylko ci�ki, gryz�cy dym z pracuj�cych pe�n� par� krematori�w. - Oni wiedz� - powiedzia� Matson g�o�no. Wiedzia� Horst Bertold i Theodoric Ferry - w�a�ciciel Szlak�w Hoffmana, i ten trz�s�cy si�, lecz nadal przebieg�y von Einem. A tak�e sto trzydzie�ci pi�� milion�w obywateli Nowych Zjednoczonych Niemiec, oczywi�cie tylko po�rednio, tak �e badania jednostkowe niewiele by tutaj da�y. Gdyby na przyk�ad zamkn�� w jednym pokoju do�wiadczonego agenta KANT-u i jakiego� szewca z Monachium, to zastrzyki serum prawdy, standardowe testy quasi-psioniczne czy tez EEG reakcji parapsychologicznych przynios�yby wynik negatywny, �e Sytuacja by�a niejasna. Nie ulega�o tylko w�tpliwo�ci, �e zamiast �a�ni z prysznicem pojawi�o si� co� zupe�nie innego, cho� r�wnie wydajnego. Szlaki Hoffmana publikowa�y w wielkich nak�adach tr�jwymiarowe, utrzymane na wysokim poziomie artystycznym, wielobarwne broszury zachwalaj�ce niezwyk�e �ycie, jakie czeka�o na ka�dego po drugiej stronie Telporu. Telewizja w dzie� i w nocy nadawa�a a� do znudzenia reklam�wki nie zamieszkanych stepowych krain Paszczy Wieloryba, balsamicznego powietrza (tak przynajmniej wskazywa�a �cie�ka zapachowa) i gor�cych, tchn�cych mi�o�ci� nocy na tej planecie. Jednym s�owem, by� to �wiat przyrody i wolno�ci, wielki eksperyment ludzko�ci; pozbawiony uci��liwo�ci pustyni kibuc, gdzie �ycie by�o �atwe, rosn�ce pod go�ym niebem pomara�cze rodzi�y owoce wielko�ci grejpfruta, a te ostatnie przypomina�y dynie lub piersi tamtejszych kobiet. By�o tylko jedno ale. Matson podj�� decyzje. - Wysy�am naszego cz�owieka normalna drog� przez Telpor. B�dzie udawa� nie�onatego biznesmena maj�cego zamiar otworzy� zak�ad zegarmistrzowski. Wszczepimy mu pod sk�r� miniaturowy przeka�nik dalekiego zasi�gu. Dzi�ki temu... - Wiem - przerwa�a mu Freya nieco zm�czonym g�osem; zapada� wiecz�r i dziewczyna najwyra�niej chcia�a odpocz�� od ponurej rzeczywisto�ci prowadzonych wsp�lnie interes�w. - W regularnych odst�pach czasu przeka�nik wysy�a� b�dzie sygna� o ultrawysokiej cz�stotliwo�ci w jakim� nie u�ywanym pa�mie. Impulsy ostatecznie powinny dotrze� a� tutaj, tyle tylko, �e potrwa to tygodnie. - W porz�dku. - Ju� wiedzia�. Pracownik KANT-u wy�le za po�rednictwem Telporu list na Ziemi�. Zwyczajn� drog�. �e te� nie wpad� na to wcze�niej. Je�li list nadejdzie - to doskonale. Je�li nie... - B�dziesz czeka� - dotar� do niego g�os Frei - i czeka� A zakodowany list si� nie zjawi. Wtedy naprawd� zaczniesz my�le� �e nasz klient, pan ben Applebaum swym odkryciem wyzwoli� pot�ne i z�owieszcze si�y, kt�re nieustannie czaj� si� w ciemno�ciach spowijaj�cych nasz spo�eczny byt. Jaki b�dzie w�wczas tw�j nast�pny krok? Osobi�cie przeprawisz si� na drugi brzeg? - Wy�l� ciebie - natychmiast odpar� Matson. - Jako mego najlepszego agenta. - Nie - zaprotestowa�a bez cienia wahania. - Wi�c boisz si� Paszczy Wieloryba pomimo wszystkich tych rozdawanych za darmo b�yszcz�cych folder�w. - Po prostu wiem, �e Rachmael ma racj�. Wiedzia�am to w chwili, gdy zjawi� si� w drzwiach mego biura. By�o to w twojej notatce. Nie pojad� i ju�. - Zmierzy�a swego szefa-kochanka niespokojnym spojrzeniem. - A zatem wybior� na chybi� trafi� kogo� z naszego personelu. Oczywi�cie �artowa�; dlaczeg� mia�by po�wi�ca� swoj� kochank� jako pionka w tej grze? Przy okazji jednak udowodni� to, czego pragn�� dowie��: ich wsp�lne l�ki mia�y pod�o�e nie tylko intelektualne. Ani Freya, ani on nie zaryzykowaliby skorzystania z Telporu jako �rodka podr�y na Paszcz� Wieloryba, jak czyni�y to codziennie tysi�ce nie�wiadomych niczego Ziemian, zabieraj�c ze sob� niewielki baga� osobisty i ogromne nadzieje na przysz�o��. Nienawidzi� robi� z kogo� koz�a ofiarnego, ale... - Pete Burnside. Agent w Detroit. Powiemy mu, �e chcemy otworzy� now� fili� KANT-u na Paszczy Wieloryba. Aby zachowa� tajemnic�, zmienimy nazw�. Oficjalnie b�dzie to sklep wyrob�w �elaznych albo salon telewizyjny. Jeszcze zobaczymy. Na razie odszukaj mi jego dane. Przekonamy si�, co o nim wiemy. - R�wnocze�nie za� pomy�la�: Robimy ofiar� z naszego cz�owieka. To smutne. I boli. - Poczu� nieprzyjemny skurcz �o��dka. - A mimo wszystko nale�a�o to zrobi�, i to ju� wiele miesi�cy temu. U�wiadomi� sobie, �e dopiero bankrut Rachmael ben Applebaum sk�oni� ich do dzia�ania. Dopiero ten cz�owiek - prze�ladowany przez idiotyczne balony wierzycielskie, kt�re wprost nad g�ow� wykrzykiwa�y wszystkie jego u�omno�ci i tajemnice, ogarni�ty pragnieniem odbycia trzydziestosze�cioletniej wyprawy tylko po to, by udowodni�, �e w krainie mleka i protein, hen na odleg�ym wyj�ciu Telporu, gdzie ka�dy doros�y Ziemianin m�g� znale�� si� za jedyne pi�� poskred�w, nie wszystko przebiega�o tak, jak to sobie na og� wyobra�ano - otworzy� im oczy. B�g jeden wiedzia�, co si� tam dzia�o naprawd�. B�g i zdominowane przez Niemc�w ONZ oraz Szlaki Hoffmana. Nie mia� co do tego �adnych z�udze�: oni nie musieli analizowa� ta�my z odg�osami startu kapsu�y z Paszczy Wieloryba. A on musia�. Dlatego, �e jego zawodem by�o prowadzenie dochodze�. Poczu� nag�e uk�ucie kie�kuj�cego strachu. Poj��, �e prawdopodobnie by� jedynym cz�owiekiem na Ziemi, kt�rego pozycja dawa�a jakie� szans� odkrycia prawdy. Osiemna�cie lat w kosmosie... w ci�gu tego czasu setki milion�w, mo�e nawet miliard, je�li utrzyma si� dotychczasowe tempo migracji, przekroczy pr�g Telporu, wyruszaj�c w podr� bez powrotu do kolonizowanego �wiata. I w�a�nie ta jednokierunkowo�� najbardziej go przera�a�a. Je�li jeste� m�dry - powiedzia� sobie Matson, u�miechaj�c si� ponuro - nigdy nie wybieraj si� do miejsc, sk�d nie mo�esz wr�ci�. Nawet do Boise w Idaho... czy cho�by na drug� stron� ulicy. Kiedy gdzie� wyruszasz, musisz mie� pewno��, �e uda ci si� przywlec z powrotem. III O pierwszej nad ranem Rachmael ben Applebaum zosta� wyrwany z g��bokiego snu, co samo w sobie nie by�o niczym nadzwyczajnym, gdy� przer�ne urz�dzenia wierzycielskie niepokoi�y go ostatnio przez okr�g�� dob�. Jednak tym razem zamiast przypominaj�cego wygl�dem drapie�nego ptaka-robota ujrza� przed sob� cz�owieka. By� to niewysoki Murzyn o przenikliwym wyrazie twarzy. Sta� przed drzwiami i wymachiwa� trzymanym w wyci�gni�tej r�ce dowodem to�samo�ci. - Jestem z Konsorcjum Aktywnego Nas�uchu Transkontynentalnego - powiedzia�. Po chwili za� doda�: - Mam licencj� pilota statk�w mi�dzyplanetarnych klasy A. S�ysz�c to, Rachmael obudzi� si� do reszty. - Chce pan zabra� "Omphalosa" z Ksi�yca? - Je�li uda mi si� go znale��. - Ciemnosk�ry cz�owieczek u�miechn�� si� kr�tko. - Czy mog� wej��? Chcia�bym, aby towarzyszy� mi pan w drodze do miejsca ukrycia "Omphalosa". Pozwoli to nam unikn�� nieporozumie�; pa�scy ludzie przebywaj�cy w doku s� uzbrojeni. W przeciwnym razie... - Pod��aj�c za Rachmaelem, przeszed� do salonu, kt�ry, m�wi�c szczerze, by� w�a�ciwie jedynym pokojem w tym mieszkaniu; panuj�ce na Ziemi warunki mieszkaniowe zmusza�y do pewnej oszcz�dno�ci. - W przeciwnym razie i Szlaki Hoffmana wykorzystaj� "Omphalosa" do przewozu zaopatrzenia dla swoich kopu� na Marsie. Czy� nie tak? - Zgadza si� - przytakn�� Rachmael, wci�gaj�c w po�piechu ubranie. - Nazywam si� Al Dosker. I zdaje mi si�, �e przy okazji wy�wiadczy�em panu drobn� przys�ug�. Ot� pozwoli�em sobie usun�� jak�� wierzycielsk� maszyn� kr�c�c� si� po korytarzu. - Wyci�gn�� z kieszeni kawa�ek pogi�tego metalu. - Podejrzewam, �e w �wietle prawa czyn ten zakwalifikowano by jako "zniszczenie w�asno�ci". W ka�dym razie, gdy wystartujemy, to �adne cacko Szlak�w nie b�dzie �ledzi� naszej trasy. Chyba �ebym nie zdo�a� czego� namiesza� - doda� p�g�osem i poklepa� si� po zawieszonej na piersi bogatej kolekcji szperaczy - zminiaturyzowanych urz�dze� elektronicznych s�u��cych do wykrywania w najbli�szym otoczeniu pods�uch�w wszelkiego rodzaju. Wkr�tce potem obaj m�czy�ni w�drowali ju� w stron� dachu, gdzie Dosker zaparkowa� sw�j ucharakteryzowany na zwyk�� taks�wk� skrzyd�owiec. Sadowi�c si� w fotelu, Rachmael nie m�g� nadziwi� si� przeci�tnemu wygl�dowi wn�trza, zaledwie jednak pojazd ostrym �ukiem wzbi� si� w czarne niebo, sta�o si� jasne, �e jego silnik daleko odbiega� od normy przewidzianej dla tego typu maszyn; pr�dko�� 3,5 macha osi�gn�li w kilka mikrosekund. - Poprowadzi mnie pan - powiedzia� Dosker. - Prosz� sobie wyobrazi�, �e nawet my w Kancie nie mamy poj�cia, gdzie ukrywa pan "Omphalosa". Albo zrobi� pan kawa� naprawd� dobrej roboty, albo my stali�my si� zbyt oci�ali; a mo�e jedno i drugie. - W porz�dku. - Podszed� do stolika z tr�jwymiarow� map� Ksi�yca, chwyci� rami� wodz�ce, ustawi� o� w po�o�eniu zerowym i przesuwa� nim do momentu, gdy rysik zetkn�� si� z odwzorowaniem zakamarka, gdzie jego technicy krz�tali si� wok� "Omphalosa", szykuj�c wszystko na nadej�cie dostawy, kt�rej nigdy nie b�dzie. - Znosi nas z kursu - powiedzia� nagle