2805

Szczegóły
Tytuł 2805
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2805 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2805 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2805 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANDRE NORTON PORT UMAR�YCH STATK�W PRZE�O�Y�A: EWA WITECKA TYTU� ORYGINA�U STORMS OF VICTORY KRONIKARZ By� czas, gdy �atwiej mi by�o trzyma� r�koje�� miecza albo kolb� pistoletu strza�kowego ni� pi�ro. Teraz za� oto spisuj� czyny innych zgromadziwszy wiele dziwnych opowie�ci. To dzi�ki kaprysowi losu sta�em si� kronikarzem. W spokojnym, oddalonym od zgie�ku �wiata Lormcie ka�dy musi wykonywa� swoj� prac�. Dopiero niedawno wst�pi�em na t� drog� i musz� zadowoli� si� prowadzeniem kroniki, lecz na szcz�cie coraz bardziej poci�ga mnie zdobywanie wiedzy. Czasami jednak my�l�, �e mam jeszcze do odegrania aktywn� rol� w odwiecznej wojnie �wiat�a i Ciemno�ci. Nazywam si� Duratan i pochodz� z Domu Harrida, co obecnie nic ju� nie znaczy. Chocia� w tych dniach na zlecenie wielu rozga��zionych klan�w poszukuj� zwoj�w z ich zapiskami rodowymi, nigdy jednak nie znalaz�em �adnych moich krewnych. Zdarza si� wi�c, �e bole�nie odczuwam samotno��. Przyby�em do Estcarpu jako ma�e dziecko; urodzi�em si� w�a�nie wtedy, kiedy karste�ski ksi��� Yvian skaza� na �mier� ca�� Star� Ras� i pola�o si� wiele krwi. Moja nia�ka zdo�a�a uciec wraz ze mn�, a potem zmar�a na jak�� gor�czk� i obcy wzi�li mnie na wychowanie. M�j los w niczym nie r�ni� si� od losu innych wygna�c�w. Odk�d mog�em w�ada� stosown� do mojego wieku broni�, zacz��em uczy� si� �o�nierskiego rzemios�a. �o�nierka by�a naszym najwa�niejszym zaj�ciem, od kiedy Kolderczycy poszczuli na nas wszystkich naszych wrog�w. W odpowiednim czasie zosta�em Stra�nikiem Granicznym i do sztuki w�adania broni� do��czy�em znajomo�� terenu i umiej�tno�� prze�ycia na pustkowiu. Tylko pod jednym wzgl�dem r�ni�em si� od moich towarzyszy - umia�em nawi�zywa� kontakt z dzikimi zwierz�tami. Kiedy� nawet stawi�em czo�o �nie�nemu kotu: patrzyli�my sobie w oczy, a� wreszcie ten wspania�y �owca z g�rskich szczyt�w poszed� dalej w�asn� drog�. Przez jaki� czas wystrzega�em si� takich kontakt�w w obawie, �e jestem zwierzo�akiem, zarazem cz�owiekiem i zwierz�ciem, istot�, kt�ra mo�e przybra� ka�d� posta�. Nie wyros�o mi jednak ani futro, ani pi�ra, nie pojawi�y si� te� k�y czy szpony. W ko�cu uzna�em te zdolno�ci za pomniejszy talent magiczny i bardzo go sobie ceni�em. Podczas s�u�by w Stra�y Granicznej spotka�em m�odych Tregarth�w i z czasem zapragn��em pozna� co� wi�cej ni� �o�nierskie rzemios�o i przelew krwi. Z tej dw�jki wojownik�w bli�szy sta� mi si� m�odszy brat, Kemoc. Ich ojciec, Simon Tregarth, by� przybyszem z innego �wiata, a matk� czarownica Jaelithe, kt�ra nie straci�a daru w�adania moc�, mimo �e wysz�a za m��, wesz�a do �o�a swego ma��onka i mia�a z nim dzieci. Zdarzy�o si� wtedy jeszcze co� r�wnie niezwyk�ego: Jaelithe urodzi�a troje dzieci jednocze�nie - Kemoca, Kyliana i Kaththe�. To j�, kiedy podros�a, Stra�niczki wzi�y na nauk� wbrew jej woli. Bracia przybyli za p�no, �eby temu przeszkodzi�. Po powrocie z tej nieudanej wyprawy Kemoc sta� si� bardzo spokojny, ale kiedy m�wi� o swojej siostrze, w jego oczach zapala�y si� niebezpieczne b�yski. Wypytywa� o najrozmaitsze sprawy swoich towarzyszy broni i wszystkich, kogo spotkali�my. My�l� jednak, �e niewiele si� dowiedzia�, poniewa� my, uciekinierzy z Karstenu, znali�my Dawn� Wiedz� znacznie gorzej ni� mieszka�cy Estcarpu. P�niej, podczas jednego z naszych licznych a szybkich wypad�w na terytorium wroga, Kemoc odni�s� tak powa�n� ran�, �e nasz lekarz nie m�g� mu pom�c. Musia� wi�c opu�ci� g�ry, kt�rych strzegli�my. Wkr�tce potem nast�pi� okres wzgl�dnego spokoju na granicy, prawie rozejmu. Nasz dow�dca postanowi� skorzysta� z okazji i wys�a� kogo� po prowiant. Zg�osi�em si� na ochotnika, gdy� po odje�dzie Kemoca czu�em si� bardzo samotny i nie mog�em znale�� sobie miejsca. Zawioz�em rozkazy, ale wykonanie ich musia�o troch�, potrwa�, nie maj�c zatem nic do roboty, mog�em zaj�� si� poszukiwaniem Kemoca. Nigdy �atwo nie zawiera�em przyja�ni, m�odszego za� Tregartha uwa�a�em za bratni� dusz�. Wiedzia�em, �e od uprowadzenia siostry uporczywie czego� szuka�, i chcia�em mu w tym pom�c. Kiedy rozpytywa�em o niego, powiedziano mi, i� jego rana - kt�ra go zreszt� trwale okaleczy�a - wygoi�a si� i uda� si� do Lormtu. Lormt by� w�wczas dla nas legend�. Ta staro�ytna sk�adnica wiedzy - bezu�ytecznej wiedzy, jak twierdzi�y czarownice - podobno mia�a by� starsza nawet od Es, kt�rego dzieje si�ga�y niepami�tnych czas�w. Stra�niczki unika�y Lormtu, co wi�cej, wydawa�o si� nawet, �e �ywi� do niego odraz�. Podobno w Lormcie przebywali tylko uczeni, kt�rzy si� tam schronili przed prze�ladowaniami. Je�eli nawet odkryli co� podczas swoich poszukiwa�, z nikim nie dzielili si� swoimi odkryciami. Pojecha�em za Kemokiem do Lormtu. Prawd� jest, �e mo�na rzuci� na cz�owieka geas, kt�ry zmusi go do wykonania jakiego� zadania bez mo�liwo�ci sprzeciwu czy oporu. Ja nie rozgniewa�em nikogo, kto m�g�by szuka� na mnie podobnej pomsty, a przynajmniej nic o tym nie wiedzia�em. Mimo to co� ci�gn�o mnie tam jak magnes. Na miejscu zobaczy�em budowl�, a raczej grup� budynk�w, jakiej nigdy dot�d nie widzia�em. Wysokie mury ��czy�y cztery kamienne wie�e, lecz �aden stra�nik nie przemierza� blank�w i nikt nie pilnowa� jedynej bramy. Brama ta by�a otwarta i to zapewne od d�u�szego czasu, gdy� w tej pozycji utrzymywa� j� ziemny wa�. Kiedy wjecha�em do �rodka, wewn�trz ujrza�em tylko tul�ce si� do mur�w domki, po cz�ci w ruinie, kt�re niewiele r�ni�y si� od wiejskich chat. Jaka� kobieta w�a�nie czerpa�a wod� ze studni. Kiedy zapyta�em j�, gdzie mog� znale�� pana Lormtu, zamruga�a ze zdziwienia, po czym u�miechn�a si� szeroko i wyja�ni�a mi, �e nie ma tam kogo� takiego, a �yj� tam jedynie starcy, kt�rzy psuj� sobie wzrok wpatruj�c si� w rozpadaj�ce si� ze staro�ci ksi�gi. Uda�em si� wi�c na poszukiwanie Kemoca. P�niej dowiedzia�em si�, �e sprawami zakwaterowania zajmowa� si� Ouen (przewodzi� on uczonym, gdy� jako najm�odszy by� najbardziej sprawny i czynny) oraz pani Bethalia. Mia�a ona nader niepochlebn� opini� o domowych umiej�tno�ciach wi�kszo�ci m�czyzn. Spotka�em tam r�wnie� Wessela, prawdziwy klejnot w�r�d s�u��cych. To dzi�ki tej tr�jce kwit�a staro�ytna skarbnica wiedzy. W grupie uczonych by�y r�wnie� kobiety. S�ysza�em o niejakiej pani Nareth, kt�ra trzyma�a si� na uboczu, i o znakomitej uzdrowicielce imieniem Pyra. Nikt nie wiedzia�, z jakiego klanu i kraju pochodzi�a ta ostatnia, ale Kemoc bardzo j� ceni� za jej wiedz� i pomoc, jakiej mu udzieli�a. Pozosta�em z m�odym Tregarthem pi�� dni, z rosn�cym podnieceniem s�uchaj�c opowie�ci Kemoca o jego odkryciach. W wi�kszo�ci uczeni byli w podesz�ym wieku, zajmowali si� w�asnymi sprawami i dociekaniami i nie mieli dla nas czasu. W nocy przed moim odjazdem z Lormtu Kemoc siedzia� naprzeciw mnie przy zniszczonym stole, odsun�wszy na bok stos ksi��ek oprawionych w z�arte przez korniki deski. Z ma�ej sakiewki wysypa� na st� kilka kryszta�owych paciork�w, kt�re po�yskiwa�y w blasku lampy. Bezwiednie popchn��em je to tu, to tam, a� przed moimi oczami pojawi� si� jaki� niezrozumia�y wz�r. Kemoc pokiwa� g�ow�. - Wi�c to prawda, Duratanie. Ty r�wnie� znajdziesz tu wiedz�. I wierz mi albo nie, masz talent magiczny - powiedzia�. Wpatrzy�em si� w niego ze zdumieniem. - Nie jestem dziewczyn�... - zaprotestowa�em. - Istotnie, nie jeste� dziewczyn�, Duratanie- odpowiedzia� z u�miechem. - Dlatego powiem ci co�. W Lormcie tajemnice mog� si� kry� we wn�trzu tajemnic. Czarownice, pomimo ca�ej swojej wiedzy i mocy, s� tylko lud�mi. W �wiecie jest niesko�czenie wiele tajnych spraw, o kt�rych nie maj� poj�cia. Pozna�em wiele z nich i wkr�tce b�d� m�g� kroczy� w�asn� drog�. We� je. - Zebra� paciorki i na powr�t wsypa� do sakiewki. - Na pewno ci si� przydadz�. Kiedy wyruszy�em nast�pnego dnia o �wicie, po�egna� mnie przy bramie. - Je�eli pok�j zapanuje kiedy� w naszym kraju, towarzyszu broni, przyjed� zn�w do Lormtu, gdy� kryj� si� tu prawdziwe skarby, o jakich nie �ni�o si� najzuchwalszym rozb�jnikom ze wschodniego wybrze�a. Niech ci si� szcz�ci i oby los strzeg� twojej tarczy. Lecz jego �yczenie si� nie spe�ni�o. Miesi�c po moim powrocie do g�r granicznych, gdy samotnie wyruszy�em na zwiady, g�az obruszy� si� pod kopytami mojego wierzchowca i obaj wpadli�my do w�skiego w�wozu. Mia�em jedn� szans� na sto, �e kto� mnie tam odnajdzie. Zemdla�em z b�lu. A jednak nie przeszed�em przez Ostatni� Bram�. Znalaz� mnie g�uchoniemy m�czyzna, kt�ry mnie wyci�gn�� ze szczeliny. Obszed� si� przy tym ze mn� bardzo niezgrabnie, przysparzaj�c mi przera�liwego b�lu. Odzyska�em przytomno�� w domu M�drej Kobiety, kt�rej s�u�y�. Wykorzystuj�c wszystkie swoje umiej�tno�ci, usi�owa�a uratowa� moj� zmia�d�on� nog�. Wprawdzie rana si� zagoi�a, ale zdawa�em sobie spraw�, �e ju� nigdy nie b�d� chodzi� tak jak przedtem i �e Stra�nicy Graniczni stan� na stra�y granic Estcarpu beze mnie. Stara�em si� codziennie chodzi� podparty ko�lawym kosturem. Kt�rego� razu a� osun��em si� po takim wysi�ku na zydel i wtedy podesz�a do mnie M�dra Kobieta z sakiewk� Kemoca w r�ku. Wyci�gn�a j� ku mnie, i sarn nie wiedz�c dlaczego, po omacku wyj��em z niej kilka paciork�w i rzuci�em je na pod�og�. Przypadkiem wszystkie by�y tego samego koloru - niebieskie - i u�o�y�y si� w wyra�ny wz�r, grot strza�y wskazuj�cej na drzwi. Mia�em wra�enie, jakby kto� wyda� mi ostry rozkaz. Nadszed� bowiem czas, �ebym zaj�� si� sprawami, o kt�rych nic nie wiedzia�em. - Masz talent magiczny - powiedzia�a moja opiekunka. - To niespotykane - pilnuj si�, �o�nierzu, gdy� niewielu powita ci� przyja�nie. - Rzuci�a mi sakiewk�, jakby chcia�a si� jej pozby� jak najpr�dzej. Doszed�em do wniosku, �e powinienem powt�rnie odwiedzi� Kemoca w Lormcie, ale przedtem pomog�em g�uchemu niezgrabiaszowi otoczy� murkiem herbarium M�drej Kobiety. Kiedy w ko�cu odjecha�em, �ywi�em nawet nik�� nadziej�, �e znajd� w Lormcie co�, co pozwoli mi chodzi� r�wnie dobrze jak dawniej. Lecz gdy znowu wjecha�em w wiecznie otwart� bram�, dowiedzia�em si�, i� Kemoc opu�ci� estcarpia�sk� skarbnic� wiedzy. Ouen powiedzia� mi, �e m�ody Tregarth by� bardzo podniecony odje�d�aj�c przed dziesi�cioma dniami i nie wspomnia� nawet, dok�d si� udaje. Nie zna�em celu jego podr�y. By�em zreszt� przekonany, �e ze swoim kalectwem sta�bym si� dla niego zawad�, zamieszka�em wi�c w pokoju, kt�ry przedtem zajmowa�, i odda�em do wsp�lnej kiesy uczonych moje ostatnie oszcz�dno�ci. Opanowa�a mnie s�abo�� ducha i z�orzeczy�em losowi. Niebawem wszak�e zacz��em walczy� z rozpacz�, od czasu do czasu rzucaj�c kryszta�owe paciorki, kt�re podarowa� mi Kemoc. Przekona�em si�, i� mog� wp�ywa� na kszta�t wzor�w, w jakie si� uk�ada�y, a nawet porusza� nimi za pomoc� wzroku. To odkrycie sprawi�o, �e sp�dza�em ca�e dnie w lektorium, nie maj�c najmniejszego poj�cia, czego w�a�ciwie szukam. Przeczyta�em znalezione w pokoju Kemoca notatki, w kt�rych zawar� rezultaty swoich poszukiwa�. Niewiele mi one da�y, gdy� czu�em, �e stan��em u wej�cia do labiryntu, w kt�rym �atwo mo�na si� zgubi�, zw�aszcza b��dz�c bez konkretnego celu. Pr�bowa�em rozmawia� z jednym z uczonych imieniem Morew, kt�ry wyda� mi si� bardziej przyst�pny od innych i uzna� mnie za swojego ucznia. Gdy odczuwa�em potrzeb� dzia�ania, bo nie�atwo jest zamieszka� w niszy pe�nej ksi�g i zwoj�w, pracowa�em na polach, kt�re �ywi�y staro�ytn� uczelni�. �wiczy�em zarazem chor� nog�, zmuszaj�c si� do chodzenia bez laski. Kiedy� odwiedzi�a mnie Pyra, mimo �e nie szuka�em jej towarzystwa, i zaofiarowa�a mi �rodki przeciwb�lowe. Us�ysza�em od niej s�owa pochwa�y za wszystko, co zrobi�em. Ta kobieta mia�a niezwyk�� moc charakteru i tylko przypadkiem dowiedzia�em si�, kim by�a naprawd�. Pewnego dnia, gdy potkn��em si� w polu i noga zn�w zacz�a mnie bole�, odnalaz�a mnie w lektorium. W d�oni trzyma�em kryszta�y Kemoca. Rzuci�em je niedbale. Dwa jasno��te paciorki oddzieli�y si� od reszty; przede mn� le�a�a para oczu podobnych do ptasich. Wydawa�o si�, jakby o�y�y na chwil� i spojrza�y na Pyr�, kt�ra szybko odetchn�a. To wystarczy�o. Ujawni�a mi si� jej tajemnica, jakby kto� wykrzycza� mi j� na g�os. Przenios�em spojrzenie z kryszta�owych oczu na oczy uzdrowicielki i powiedzia�em do siebie: - Sokolniczka! A przecie� �aden z naszych m�czyzn nigdy nie widzia� kobiet tej rasy. Pyra chwyci�a mnie za r�k�, odwr�ci�a j� d�oni� do g�ry i uwa�nie zbada�a wzrokiem, jakby ogl�da�a kt�ry� ze staro�ytnych zwoj�w le��cych na stole. Spochmurnia�a i pu�ci�a j� nagle, m�wi�c tylko: - Jeste� z nimi zwi�zany, Duratanie, cho� nie wiem, jak i dlaczego. - Potem odesz�a szybko. I rzeczywi�cie ��czy�y mnie z tymi tajemniczymi wojownikami jakie� niewidzialne wi�zy. Ich istoty d�ugo jeszcze nie potrafi�em odkry�. Czas p�yn��, a ja nie liczy�em dni. Moja moc ros�a. To, co obudzi�o si� we mnie podczas spotkania ze �nie�nym kotem, wzmocni�o si� dzi�ki nieustannym �wiczeniom, podobnie jak wzmocni�a si� moja okaleczona noga. Zacz��em po�wi�ca� temu wi�cej uwagi, rzucaj�c kryszta�kami, szukaj�c kontaktu z ptakami i ma�ymi dzikimi zwierz�tkami. Przy okazji zyska�em osobistego wasala. Pewnego dnia rozszala�a si� burza. Kiedy ucich�a, pojecha�em na skraj lasu �ywym murem otaczaj�cego Lormt ze wszystkich stron z wyj�tkiem drogi i rzeki Es. Dobieg�o mnie skomlenie i dopiero po kilku chwilach zorientowa�em si�, �e odebra�em je umys�em. Kieruj�c si� nim dotar�em do miejsca, gdzie tkwi� zapl�tany w g�stych kolczastych zaro�lach wychudzony pies o k�dzierzawej sier�ci. By�o to pi�kne, rasowe zwierz�, chocia� teraz pozosta�a z niego tylko sk�ra i ko�ci, a jego d�uga sier�� by�a sko�tuniona i pe�na b�ota. Nie nosi� obro�y. Gdy przedar�em si� przez chaszcze i przy nim ukl�k�em, wyszczerzy� z�by. Na jego pysku dostrzeg�em blizn�, by� mo�e �lad po uderzeniu bata. Spojrza�em w te przestraszone oczy i pos�a�em ku niemu uspokajaj�ce my�li. Obw�cha� i poliza� moje palce. Na szcz�cie nie podzieli� do ko�ca mojego losu. Wprawdzie te� zosta� uwi�ziony jak ja niegdy� w g�rach, ale poza tym mia� tylko jedno czy dwa niegro�ne skaleczenia. Odsun��em ciernisty p�d je�yny. Pies wsta�, otrz�sn�� si� i zrobi� par� krok�w. P�niej obejrza� si� i wr�ci� do mnie. Jego my�li przepe�nia�a wdzi�czno��, kt�r� bez trudu "us�ysza�em". W taki oto spos�b spotka�em Rawit, kt�ra nie by�a zwyk�ym psem. Jej w�a�ciciel �le si� z ni� obchodzi�, uwa�a�a wi�c ludzi za wrog�w, istoty zadaj�ce jej tylko b�l. Ale od chwili, gdy do mnie podesz�a, nie dzieli�a nas �adna zapora. Jej my�li p�yn�y bez przeszk�d do mojego umys�u, nawet je�li czasami niezupe�nie je rozumia�em. Ustanowili�my trwa�� wi�, kt�ra zdumiewa�a mnie tak samo jak j�. Od czasu do czasu miewali�my w Lormcie go�ci - kilku kupc�w przywo��cych towary, kt�rych nie mogli�my wytworzy� na miejscu: s�l oraz k�sy �elaza dla Jantona, naszego do�wiadczonego kowala. Zbaczali te� do Lormtu przeje�d�aj�cy mimo Stra�nicy Graniczni z wie�ciami o przebiegu wojny. Pyta�em ich wszystkich o Kemoca i tylko raz spotka�em kogo�, kto mia� z nim do czynienia - handlarza koni, kt�ry sprzeda� mu torgia�czyka. Niczego wi�cej si� jednak nie dowiedzia�em. Po jakim� czasie pocz�� dr�czy� mnie dziwny niepok�j. Nie mog�c znale�� sobie miejsca, j��em obje�d�a� granice lasu okalaj�cego Lormt; Rawit zawsze bieg�a obok konia. Wprawdzie Lormt znajdowa� si� z dala od g�r i nie dociera�y tutaj zwiadowcze oddzia�y wroga, ale uwa�a�em, �e takie patrole s� potrzebne. Morew powiedzia� mi kiedy�, �e nasi przodkowie, kt�rzy zbudowali Lormt, otoczyli go stra�ami Mocy i �e jego mieszka�cy nie musz� si� niczego obawia�. Mimo to po�yczy�em �opat� i zniwelowa�em ziemny wa�, kt�ry uniemo�liwia� zamkni�cie wielkiej bramy uczelni. W miar� jak w mojej duszy wzrasta� niepok�j, nabra�em zwyczaju rzucania kryszta�owych paciork�w ka�dego ranka zaraz po przebudzeniu. O dziwo, Rawit zawsze opuszcza�a wtedy swoje pos�anie, stawa�a w nogach mojego ��ka i obserwowa�a to. I dzie� w dzie� do mojej r�ki trafia�y tylko te, kt�re mia�y barw� krwi i dymu gasn�cych ognisk. Kiedy jednak spr�bowa�em opowiedzie� Morewowi o moich przeczuciach, starzec potrz�sn�� tylko g�ow� i o�wiadczy�, �e staro�ytni dobrze zabezpieczyli nasz� siedzib�. Uwierzono mi dopiero wtedy, gdy do Lormtu przybyli Stra�nicy Graniczni. Nie byli to zwiadowcy ani wys�any z odsiecz� oddzia�. Ci �o�nierze wie�li na koniach ca�y sw�j dobytek. Z ich my�li, a tak�e z my�li ich kosmatych kucyk�w wyczu�em, �e grozi nam jakie� dziwne niebezpiecze�stwo. Dow�dca Stra�nik�w zgromadzi� uczonych, kt�rzy zechcieli go wys�ucha�, oraz miejscowych zagrodnik�w i przekaza� ostrze�enie, kt�re zmusi�o �o�nierzy do opuszczenia posterunk�w. Pagar z Karstenu wys�a� przeciw Estcarpowi najwi�ksz� armi�, jak� kiedykolwiek widziano w tej cz�ci �wiata. Jej przednie zagony wtargn�y ju� w g�ry graniczne na takiej szeroko�ci, �e w �aden spos�b nie mo�na by�o powstrzyma� naje�d�c�w. - Ale to ju� nie jest nasza wojna - o�wiadczy� dow�dca. - Albowiem Rada Stra�niczek rozes�a�a wsz�dzie Wielkie Wezwanie i wszyscy wycofujemy si� do Es. Je�eli chcecie zapewni� sobie bezpiecze�stwo, jed�cie z nami. Niech si� wam wszak�e nie wydaje, �e b�dziemy d�ugo na was czeka�. Ouen wymieni� spojrzenia z innym uczonym i odpowiedzia�: - Lormt jest dobrze strze�ony, kapitanie. - Wskaza� na mury i wie�e. - Nie s�dz�, �e gdzie indziej znajdziemy bezpieczniejsze schronienie ni� tutaj. Powinni�my zaufa� stra�om, kt�re tu ustanowiono, gdy umieszczono na swoim miejscu ostatni kamie�. Poza tym jest z nami M�dra Kobieta, pani Bethalia, kt�ra w�ada moc�, cho� nie jest czarownic�. Kapitan skrzywi� si� i zwr�ci� si� do Jantona. - W takim razie wasi ludzie... - zacz�� z wahaniem. Kowal powi�d� dooko�a spojrzeniem. Jeden z wie�niak�w potrz�sn�� przecz�co g�ow�, za nim drugi. Janton wzruszy� wi�c ramionami i rzek�: - Dzi�kujemy ci, kapitanie. Mieszkali�my tutaj tak d�ugo, od tak wielu pokole�, �e gdzie indziej zmarnieliby�my jak �ci�te przed czasem zbo�e. - Wszyscy�cie oszaleli! - stwierdzi� ostro Stra�nik. Zatrzyma� wzrok na mnie i zn�w zmarszczy� brwi. Tego ranka dwukrotnie wyrzuci�em tylko czerwone i szare paciorki. Przygn�bi�o mnie to tak bardzo, �e w�o�y�em moj� kolczug� i pas. - A ty? - Odczyta�em jego my�l i targaj�cy nim gniew, a potem zda�em sobie spraw�, �e mia� prawo czu� uraz� do �o�nierza, kt�ry w wojennej potrzebie nie znajduje si� obok towarzyszy. Odpowiedzia�em na jego nie wypowiedziane na g�os pytanie, gdy kulej�c podszed�em do niego. - Kapitanie, w jaki spos�b dotar�o do was to Wielkie Wezwanie? - zapyta�em. - Odebra�a je czarownica i ptaki Sokolnik�w - odpar�. - Rada zamierza walczy�, ale Stra�niczki nie powiedzia�y nam, w jaki spos�b. S�yszeli�my, �e w porcie s� sulkarskie statki. Mo�liwe, �e czekaj� na tych, dla kt�rych nie ma innej drogi jak tylko ucieczka. Czy pojedziesz z nami? Pokr�ci�em g�ow�. - Kapitanie, znalaz�em tutaj schronienie, gdy nikt inny nie chcia� mi go ofiarowa�. Zaryzykuj� i pozostan� w Lormcie. Odjechali w stron� rzeki. Us�ysza�em jeszcze, jak m�wili o tratwach. Dotkn��em bramy, kt�ra teraz swobodnie si� zamyka�a, i zada�em sobie pytanie, czy b�dzie dobrze nas chroni�, kiedy rozw�cieczeni Karste�czycy dotr� do tego niemal zapomnianego przez wszystkich zak�tka. Nast�puj�cy dzie� by� przera�aj�cy. Przed �witem obudzi� mnie przenikliwy skowyt Rawit. Wszystko, ca�a przestrze� wok� nas tchn�a, pulsowa�a Moc�, przebudzon�, skupion� w sobie Moc�, szykuj�c� si� do ataku. Wyczuli to nawet najbardziej roztargnieni spo�r�d uczonych, podobnie jak okoliczni wie�niacy, kt�rzy przybyli ca�ymi rodzinami, aby schroni� si� w murach Lormtu. Ouen i ja zaprosili�my wszystkich do �rodka. Stary zielarz Pruett zatroszczy� si� o obfito�� dar�w natury, kt�re najbardziej przydawa�y si� w niespokojnych czasach. Tymczasem pani Bethalia i Pyra sta�y obok siebie, a na ich twarzach malowa� si� wyraz dziwnego napi�cia, jakby stara�y si� dostrzec nasz� przysz�o��. Najpierw pojawi�o si� silne przyci�ganie. Zgromadzeni na dziedzi�cu m�czy�ni i kobiety zachwiali si� na nogach i przypadli do ziemi. Ja r�wnie� to odczu�em. Przera�one kuce zar�a�y przenikliwie i nigdy przedtem nie s�ysza�em takiego r�enia, prawie krzyku. Rawit za� zawy�a i do��czy�y do niej ch�opskie psy. A potem... Prze�y�em tamten dzie� tak jak wszyscy. Nigdy jednak nie znalaz�em odpowiednich s��w, �eby opisa� to, co si� w�wczas wydarzy�o. Wydawa�o si�, �e sama ziemia stara�a si� pozby� zar�wno nas, jak i wytwor�w naszych r�k. Zapad� g�sty mrok, przez kt�ry nie mog�y si� przedrze� promienie s�o�ca. Niebo zas�oni�a nawa�nica chmur czarniejszych od najciemniejszej nocy, rozdzierana przez wielkie, o�lepiaj�ce b�yskawice. Kto� chwyci� mnie za rami� i w blasku b�yskawicy zobaczy�em Morewa. - One zn�w to robi� - ruszaj� g�ry z posad! - Przywar� do mnie tak mocno, �e w�r�d nieustaj�cego huku zdo�a�em us�ysze� jego s�owa. S�ysza�em wiele opowie�ci o czarownicach i o ich mocy, lecz wtedy dokona�y chyba najwi�kszego swojego wyczynu. Dos�ownie ruszy�y z posad po�udniowe g�ry, unicestwiaj�c Pagara wraz z ca�� jego armi�. Ale na tym si� nie sko�czy�o. Lasy run�y na ziemi�, kt�ra je poch�on�a, zgin�o mn�stwo ptak�w i zwierz�t, a rzeki porzuci�y dawne koryta i zacz�y szuka� nowych. Prze�yli�my prawdziwy koniec �wiata. Straszliwa b�yskawica trafi�a w jedn� z wie� Lormtu. Towarzyszy� jej grzmot tak g�o�ny, jak o�lepiaj�cy by� jej blask. Skuli�em si� na ziemi i wyt�y�em wzrok w obawie, �e o�lep�em. I kiedy zdo�a�em jednak dojrze� niewyra�ne cienie, dziwne niebieskie �wiat�o koncentrowa�o si� w�a�nie na dw�ch wie�ach. A p�niej kamienne mury, kt�re przetrwa�y tyle wiek�w, zacz�y si� rozpada�. Wszyscy, kt�rzy znale�li w sobie si�y, �eby powsta�, rzucili si� ku pozosta�ym, usi�uj�c odci�gn�� ich jak najdalej od mur�w. Wydawa�o si�, �e ta orgia zniszczenia trwa ca�� wieczno��. A� w ko�cu nadszed� czas, gdy odnie�li�my wra�enie, �e olbrzymia bestia, kt�ra swymi pazurami zniszczy�a nasz �wiat, zm�czy�a si� wreszcie. Szare �wiat�o dnia o�wietla�o ziemi�, kiedy ponownie spojrzeli�my na Lormt. Okaza�o si�, �e los nam sprzyja�, chocia� dwie wie�e run�y, a ��cz�cy je mur przemieni� si� w kup� gruzu. Albowiem nikt z nas nie zgin��, a tylko nieliczni odnie�li lekkie rany; nawet zwierz�tom, kt�re zgromadzili�my na dziedzi�cu, nic si� nie sta�o. Odczuli�my jeszcze co� - tak jak na pocz�tku przyci�ga�a nas ku ziemi jaka� si�a, kt�rej nie rozumieli�my, tak teraz wszystkich napad�a taka s�abo��, �e stali�my si� jako nowo narodzone dzieci. Ocaleli z katastrofy ludzie mogli porusza� si� tylko bardzo powoli. Dopiero przed zapadni�ciem nocy dokonali�my wi�c pierwszego odkrycia. Staro�ytne mury run�y, ods�aniaj�c najr�niejsze skrytki, ukryte pomieszczenia i kryj�wki, pochodz�ce mo�e nawet jeszcze z czas�w budowy. Nasi uczeni wpadli w podniecenie. Zapominaj�c o si�cach, zadrapaniach, a nawet ranach, przy kt�rych tacy starcy jak oni powinni po�o�y� si� do ��ek, usi�owali wdrapywa� si� na osuwaj�ce si� wci�� stosy gruzu, �eby wydoby� skrzynie, kufry i zamkni�te dzbany si�gaj�ce do pasa ros�emu m�czy�nie. Nadesz�y bardzo dziwne dni. Ze szczytu jednej z ocala�ych wie� zobaczyli�my, �e rzeka Es opu�ci�a dawne koryto. Powalone drzewa w okalaj�cym Lormt lesie tworzy�y bez�adne sterty. Okaza�o si� wtedy, �e domy zbudowane na otwartej przestrzeni nie dozna�y wielkiego uszczerbku. Wie�a, w kt�r� uderzy� pierwszy piorun, by�a rozszczepiona a� do fundament�w. Stara�em si� nie dopu�ci� do niej uczonych, gdy� z grzechotem nadal spada�y z g�ry kamienie. Otacza�o j� s�abe, migotliwe �wiat�o, kt�re powoli gas�o. Ocenia�em w�a�nie rodzaj zniszcze�, kiedy Morew przy��czy� si� do mnie. - Wi�c legenda m�wi�a prawd� - powiedzia�, spogl�daj�c w d�. - Czy czujesz ten zapach? Kurz wisia� w powietrzu przesyconym siln� woni� st�chlizny, kt�ra zawsze wype�nia�a bibliotek� Lormtu. Wyczu�em wszak�e inny, ostry i gryz�cy zapach, od kt�rego zanie�li�my si� kaszlem. - Quanstal - wyja�ni�. - To jedna ze staro�ytnych tajemnic. Jesieni� znalaz�em notatk� m�wi�c�, �e w fundamentach ka�dej wie�y umieszczono wielkie kule z tego niezwyk�ego metalu. Mia�y uchroni� Lormt przed niebezpiecze�stwami. I chyba uchroni�y, skoro prze�yli�my tamten straszny dzie�. Trzymali�my si� jednak z daleka od tych chwiejnych kup kamieni. Wielu ch�op�w, stwierdziwszy, �e ich domostwa ocala�y, przyby�o nam z pomoc�. Uczeni byli starzy i s�abi, lecz rwali si� do dzia�a� i trzeba by�o a� ich powstrzymywa� przed pracami wymagaj�cymi wi�kszych wysi�k�w. Ja za�, mimo okaleczonej nogi, odkry�em w sobie spore zapasy si�, jakby przepoi�a mnie nieznana energia. Przez wiele dni wynosi�em zawarto�� ukrytych dot�d pomieszcze� i uk�ada�em w stosy w g��wnej sali. Dosz�o do tego, �e mogli�my si� tam porusza� tylko pozostawionymi tam w�skimi �cie�kami. Trzeciego dnia, gdy szed�em do pracy, Rawit zaskowycza�a i odebra�em jej my�l. - Rana... pomoc... - Wskaza�a nosem na obszarpany szczyt drugiej zrujnowanej wie�y. Dostrzeg�em tam jaki� ruch. Co� zatrzepota�o gwa�townie i dojrza�em ptaka, kt�rego noga uwi�z�a w�r�d kamieni. Jedno jego skrzyd�o zwisa�o bezw�adnie, drugim za� bi� jak szalony. Ostro�nie wspi��em si� na wie��. Ptak przesta� si� szamota� i znieruchomia�. �y� wszak�e, bo zdo�a�em dotkn�� my�l� jego umys�u i wyczu�em w nim przera�enie i rezygnacj�. Znios�em soko�a na d�, a by�a to przedstawicielka tego samego gatunku, kt�rego samce przed wiekami sta�y si� partnerami Sokolnik�w. Wprawdzie bez trudu uwolni�em sokolic�, lecz jedynie Pyra mog�a wyleczy� uszkodzone skrzyd�o, niestety, uda�o si� jej tylko po cz�ci. C�rka Burzy - do�� wcze�nie pozna�em jej imi� - ju� nigdy nie mia�a lata� jak dawniej, sta�a si� wi�c moj� nieod��czn� towarzyszk� na r�wni z Rawit. Pozwala�a mi si� dotyka�, macha�a za� ostrzegawczo skrzyd�ami na widok ka�dego innego cz�owieka. Tr�ba powietrzna porwa�a j� z gniazda i sokolica nie wiedzia�a, sk�d, z jakiej oddali przyni�s� j� straszliwy wiatr. W ko�cu rozpocz�li�my nowe �ycie. Do Lormtu wci�� docierali kolejni uciekinierzy, ale gdy tylko odzyskiwali si�y, opuszczali t� staro�ytn� uczelni�. Nasi uczeni ca�ymi dniami tkwili w bibliotece, tak zaabsorbowani nowo zdobyt� wiedz�, �e trzeba by�o ich stamt�d wyprowadza� na posi�ki lub na odpoczynek. Byli tak ni� poch�oni�ci, jakby rzucono na nich czary. P�niej dotar�y do nas wa�ne wie�ci. Po wielkim wyczynie, jakim by�o ruszenie z posad po�udniowych g�r, wiele czarownic - prawie ca�a Rada - umar�o albo straci�o moc, staj�c si� cieniami samych siebie. Jedn� z nich sprowadzi�a do Lormtu pewna m�oda kobieta, b�agaj�c o pomoc. Nikt z nas nie umia� jej jednak uzdrowi�. Dow�dca zwiadowc�w, kt�rzy mieli oceni� zniszczenia b�d�ce rezultatem Wielkiego Poruszenia, powiedzia� nam, �e czarownice straci�y w�adz� i �e rz�dy obj�� Koris z Gormu. Od niego te� dowiedzia�em si�, �e Kemoc z bratem uwolnili siostr� z Przybytku M�dro�ci i �e ca�a tr�jka znikn�a bez �ladu. Je�eli uciekli w stron� granicy z Karstenem - czy zgin�li, czy znale�li si� w centrum kataklizmu? Cz�sto zastanawia�em si� nad tym wtedy, gdy mia�em czas na my�lenie o czym� innym ni� to, co dzia�o si� w Lormcie. Przypadkiem sta�em si� str�em strz�p�w wiedzy o tera�niejszo�ci, a nie o przesz�o�ci. Przybywaj�cy staro�ytnym traktem w�drowcy wci�� pytali mnie o jaki� klan, w�o�� i tym podobne. Zacz��em wi�c gromadzi� rodowe kroniki i wkr�tce rozesz�y si� wie�ci o mojej wiedzy dotycz�cej klan�w i Dom�w Starej Rasy. Ludzie przybywali z daleka, �eby zobaczy� si� ze mn� i zapyta� o swoich krewnych. Jeden z nich pojawi� si� w moim �nie. Kemoc stan�� przede mn�, r�k� odsuwaj�c mg�� jak zas�on�. Na m�j widok na jego twarzy odmalowa�o si� zaskoczenie, kt�re zaraz ust�pi�o miejsca u�miechowi. - Duratanie! - zawo�a�. Czy j ego g�os dotar� do m�j ego umys�u, czy do moich uszu? Naprawd� nie wiedzia�em. Powiedzia� mi jednak tak wiele, �e znacznie wzbogaci� moj� wiedz�, mog�em wi�c okaza� bardziej skuteczn� pomoc tym, kt�rzy mnie szukali. Albowiem Kemoc i jego rodze�stwo odwa�yli si� wyruszy� na wsch�d i znale�li tam to, czego szukali - nasz� dawn� ojczyzn�. Wybuch�a w niej wojna, gdy� ich przybycie naruszy�o r�wnowag� si�. Walczyli teraz z wielkim z�em i ze s�ugami Ciemno�ci. Potrzebowali pomocy ka�dego, kto zechcia�by z ni� po�pieszy� - wystarczy wyruszy� na wsch�d a znajd� si� przewodnicy. Kiedy sko�czy� m�wi�, przesun�� r�k� w d� po zas�onie z mg�y za sob� i rzek�: - Sp�jrz tu, bracie, a przekonasz si�, �e powiedzia�em prawd� i �e to nie by� sen. Potem znikn�� i jego miejsce zaj�a ciemno��. Obudzi�em si� natychmiast. Rawit sta�a na tylnych �apach, opieraj�c przednie o �cian� i poszczekiwa�a ostro. Nie potrzebowa�em jej wskaz�wek. Sam ju� dostrzeg�em niebiesk� smug� na kamieniach, jakby kto� przeci�gn�� po nich palcem. Kemoc odwiedza� mnie tak niejeden raz, ja za� zapisa�em wiernie to, co mia� mi do powiedzenia. Dzi�ki temu dwukrotnie mog�em powiadomi� przybysz�w, �e poszukiwane przez nich osoby wyruszy�y przez g�ry na wsch�d. Okaza�o si� bowiem, i� p�k� jaki� staro�ytny czar, kt�ry uniemo�liwia� ludziom naszej rasy nawet my�lenie o tej stronie �wiata. Dosz�y nas s�uchy o ca�ych domach - a nawet rodach - kt�re zabiera�y sw�j dobytek i kierowa�y si� do naszej dawnej ojczyzny. Skrz�tnie to wszystko notowa�em. Teraz toczy�a si� tam wojna, chocia� inna ni� te, kt�re znali�my, Kemoc wyja�ni� mi, �e moce Ciemno�ci, dot�d u�pione lub uwi�zione, obudzi�y si� nie tylko w Escore, ale wsz�dzie. A oto jedna z historii, kt�r� sam mi opowiedzia� po powrocie z podr�y w nieznane. Dotyczy ona r�wnie� innych os�b i Kemoc uzupe�ni� j�, zanim przekaza� w moje r�ce. Dowiedzia�em si� z niej o morzu - dotychczas mia�em o nim niewielkie poj�cie - i o niebezpiecze�stwach, jakie mog� tam zagra�a�. By�o to w miesi�cu Peryton i w powietrzu czu�o si� ju� ostry powiew nadchodz�cej zimy. Zako�czyli�my zbiory i zn�w mog�em powr�ci� do tego, co sta�o si� tre�ci� mojego �ycia, czyli do pracy nad Kronikami Lormtu. Wtedy w�a�nie przyby�a do nas grupa podr�nych, kt�rej przewodzi� Kemoc Tregarth, m�j dawny towarzysz broni z czas�w, gdy s�u�y�em w Stra�y Granicznej. Opowiedzia� mi histori� o polowaniu na s�ugi Ciemno�ci na dalekim po�udniu, kt�rego wcale nie znamy, tak jak kiedy� nie znali�my Escore na wschodzie. Dlatego po�piesznie do��czy�em j� do rosn�cego zbioru opowie�ci o naszych losach po Wielkim Poruszeniu. W ten spos�b bowiem zmniejszamy nasz� ignorancj� i pog��biamy wiedz�. ROZDZIA� PIERWSZY Ciemne niby o��w niebo ci�ko zawis�o nad grubymi, zniszczonymi przez czas murami zachodniej wie�y zamku. Przez ca�� noc pada� deszcz i ponury, szary �wit przyni�s� ze sob� niewiele �wiat�a. Blask dw�ch lamp pal�cych si� w komnacie na wie�y ledwie rozja�nia� mrok. M�odzieniec siedz�cy na szerokiej �awie pod oknem wpatrywa� si� w zachmurzone niebo. Odezwa� si� nie odwracaj�c g�owy: - Cztery statki w przeci�gu czterech miesi�cy... - Zdawa�o si�, �e g�o�no my�li. Potem zapyta�: - A jak by�o przedtem? Co o tym m�wi� wasze kroniki? Wysoki m�czyzna poruszy� si� w rze�bionym krze�le ustawionym w nogach sto�u. - Od czas�w kolderskiej wojny nie by�o takich przypadk�w. O tak, tracili�my statki, ale zawsze w r�nych rejonach morza, nigdy w tym samym. Nie mieli�my te� niezbitych dowod�w, �e zrobi�y to z�e moce. Stracili�my w ten spos�b sze�� korabi�w. Pi�� z nich odnale�li�my w roku Skrzydlatego Byka - za czas�w mojego ojca. Osberic zamierza� wys�a� ekspedycj� na poszukiwania, lecz nied�ugo potem Kolderczycy zdobyli Gorm i mieli�my co innego na g�owie. Ja jednak Pos�a�em go�ca do Lormtu z pro�b�, by przewertowano przechowywane tam kroniki. Tw�j kronikarz, panie Kemocu, obieca� nas przyj��, kiedy tylko zbierze zawarte w nich informacje... - Kronikarze Lormtu mogli niewiele wiedzie� o tym, co dzia�o si� na morzu. Jednak zgadzam si� z tob�, �e je�li co� zanotowali, to Duratan na pewno to odnajdzie. Czy przetrwa�y w�r�d was legendy o podobnych wydarzeniach, kt�re mia�y miejsce przed wojn� z Kolderem? Jasnow�osy m�czyzna wzruszy� ramionami, rozk�adaj�c bezradnym gestem r�ce. - Nasze kroniki znajdowa�y si� w Sulkarze. Kiedy Osberic zniszczy� port i zarazem armi� kolderskich �ywych trup�w, one tak�e uleg�y zniszczeniu. - Czy wasi ludzie uwa�aj�, �e zawsze ten sam rejon morza sprawia wra�enie przekl�tego? - Kobieta w d�ugiej, skromnej, szaroniebieskiej sukni pochyli�a si� nieco do przodu i brosza spinaj�ca jej szat� oraz �ciskaj�cy szczup�� tali� pas zaiskrzy�y si� w blasku lampy. - Tak. Statki zawsze gin� na po�udniu - odpar� jasnow�osy. - Nawi�zali�my stosunki handlowe z Varnem i to bardzo korzystne. Sp�jrzcie na to. - Obr�ci� lekko stoj�cy przed nim kielich i naczynie zal�ni�o t�czowym blaskiem. Jego czasza by�a doskonale owalna, n�ka za� mia�a form� ukwieconej ga��zi. Ga��zki i p�atki kwiat�w pokrywa�y szronem male�kie z�ote kuleczki. - To varne�ski wyr�b - ci�gn��. - Wystarczy przywie�� w ca�o�ci dwana�cie takich kielich�w, sprzeda� je temu, kto da wi�cej, a statek mo�e wyp�ywa� tylko dwa razy w roku. Widzieli�cie fontann� w Ogrodzie Jednoro�ca. To Bretwald j� przywi�z�. W powrotnej drodze napadli go kolderscy piraci. Wszystkie jego mapy i wiedza... - Zn�w wzruszy� ramionami - ... przepad�y. Dopiero po zdobyciu i ostatecznym unicestwieniu Kolderu niekt�rzy z nas odwa�yli si� ponownie wyruszy� na po�udnie. A przecie� Varn nie musi by� jedynym portem, kt�ry kupcowi op�aca si� odwiedzi�. Mog� by� jeszcze inne. W rezultacie mamy opustosza�e, nie uszkodzone statki i nie wiemy, co si� sta�o z ich za�ogami. Ja twierdz�, a wielu zgadza si� ze mn�, �e to sprawka mocy - i to z�ej mocy. Albo Kolderczyk�w... S�ysz�c to ostatnie s�owo zgromadzeni przy stole ludzie poruszyli si� lekko. Kemoc wreszcie odwr�ci� g�ow� i spojrza� na nich. Jasnow�osy m�czyzna, kt�ry z nim rozmawia�, to Sulkarczyk Sigmun, kapitan znany w�r�d �eglarskiej braci ze szcz�liwych wypraw. Przed dwoma laty odznaczy� si� odwag� w walce z piratami i zwabiaj�cymi statki na ska�y rozb�jnikami, kt�rych g��wna kwatera mie�ci�a si� na wyspach w pobli�u po�udniowej granicy Karstenu. Na prawo od niego usadowi�a si� pani Jaelithe i to imi� przywo�ywa�o wiele wspomnie�: ta dawna czarownica wyrzek�a si� mocy, �eby po�lubi� cudzoziemca, Simona Tregartha, tego samego, kt�ry odchyli� si� teraz w krze�le i mru��c oczy spogl�da� na Sigmuna. Tego dnia nie w�o�y� kolczugi, ale i tak zawsze robi� wra�enie, i� chwyci za bro�, gdy tylko tr�bka zagra do ataku. M�czy�nie, kt�ry zasiad� w g�owie sto�u, po�o�ono na rze�bionym krze�le poduszk�, przez co jego oczy znalaz�y si� prawie na tym samym poziomie co oczy reszty obecnych. Koris z Gormu by� faktycznym, je�li nie nominalnym w�adc� Estcarpu. Obok niego ulokowa�a si� pani Loyse, kt�ra swego czasu r�wnie� zas�yn�a w boju. Wreszcie kobieta, siedz�ca obok pustego krzes�a, kt�re przedtem zajmowa� Kemoc... M�ody Tregarth obserwowa� j� teraz uwa�nie: jakby stara� si� os�dzi�, czy nie zbli�a si� pora, by odesz�a i zanurzy�a si� w sadzawce na �rodku otoczonego murem ogrodu dla od�wie�enia si� w wodzie, jak tego wymaga jej kroga�ska krew. Zauwa�y�a niespokojne spojrzenie swojego ma��onka i u�miechn�a si� lekko, chc�c go uspokoi�. - Rada Stra�niczek nic nie zrobi - stwierdzi� bez os�onek Koris. - Staraj� si� tylko odzyska� to, co straci�y, czyli zwi�kszy� swoj� liczebno�� i odzyska� moc, kt�r� postrada�y ruszaj�c g�ry z posad. Sigmun roze�mia� si� chrapliwie. __ O, tak, powiedziano mi to od razu, gdy tylko poprosi�em o audiencj�. Ale o�wiadczam wam - co� z�ego dzieje si� na po�udniu. A nieznane z�o zawsze ro�nie w si��. Je�eli Kolderczycy - mo�e garstka tych, kt�rzy byli w polu, gdy zniszczono ich gniazdo-znowu szykuj � si� do ataku... - Zacisn�� w pi�� r�k�, kt�r� przed chwil� tak delikatnie dotyka� z�otego kielicha. Koris wyg�adzi� r�k� cienk� pergaminow� map�, kt�ra zakrywa�a trzeci� cz�� sto�u. Przejecha� palcem wzd�u� granicy Karstenu (wrogiej od wiek�w krainy, w kt�rej teraz panowa� chaos) a� do g�r wschodnich, muskaj�c palcem wybrzuszenia i zag��bienia oraz zarys delty rzeki o licznych dop�ywach. - Tylko tyle znamy. - Sigmun wzrokiem �ledzi� palec seneszala. - I niewiele ponad to... - Wyci�gn�� n� z pochwy i zakre�li� nim obszar po�o�ony jeszcze dalej na po�udniu. - To dzikie, zdradzieckie wybrze�e, kt�re sprawia wra�enie niezamieszkanego. Nie zauwa�yli�my tam ani �odzi rybackich, ani dom�w w g��bi l�du. Poza Varnem, o tutaj - uderzy� no�em w brzeg morza tam, gdzie linia ci�g�a przesz�a w skupisko kropek - s� niebezpieczne p�ycizny i rafy, kt�re kto� m�g� umie�ci� celowo, aby wabi� nieostro�nych podr�nik�w. Po dotarciu do tego miejsca wyp�ywamy na otwarte morze. Nikt dot�d nie nakre�li� map tego wybrze�a. Wszystko wskazuje na to, �e Varn to bardzo stary kraj. Jego mieszka�cy nie s� Karste�czykarni, nie nale�� te� do �adnej znanej Sulkarczykom rasy. Nie lubi� morza - a raczej si� go obawiaj� - chocia� nie wiemy, dlaczego. - Oni boj� si� morza - rzek� w zamy�leniu Kemoc. - Lecz jednak to na drodze do Varnu lub w jego pobli�u znikaj� wasze statki. Zdaje si�, �e mieszka�cy tej krainy obawiaj� si� morza nie bez powodu. Czy znacie jakie� ich opowie�ci dotycz�ce tych spraw, historie, kt�re opowiada si� w karczmach, gdy trunek rozwi�zuje pij�cym j�zyki? Sigmun u�miechn�� si� krzywo. - Och, my tak�e o tym pomy�leli�my, panie Kemocu. Zawsze uwa�ali�my, �e my, Sulkarczycy, mamy mocne g�owy i wytrzyma�e �o��dki, a jeszcze �aden z nas nie widzia� pijanego Varne�czyka. Zreszt� trzymaj� si� z dala od wszystkich i nie zadaj� z cudzoziemcami. Wprawdzie grzecznie ich witaj� i handluj� z nimi, ale nie m�wi� wi�cej ni� to konieczne. - Kolderczycy... - jakby bezwiednie szepn�� Simon Tregarth. - Niedawno dotar�y do nas pog�oski, �e nadal przebywaj� w Alizonie, w�r�d swoich dawnych zamorskich sojusznik�w. Lecz to, o czym m�wisz, nie przypomina ich dzia�a�. - Czy� nie powiedzia�e�, kapitanie, �e tracili�cie statki jeszcze przed wojn� z Kolderem? Nie, my�l�, �e w tym kryje si� co� innego. - Pani Jaelithe z zastanowieniem kr�ci�a g�ow�. - Ale to nie zmienia istoty sprawy - przem�wi� teraz Koris. - W jaki spos�b mogliby�my wam pom�c, kapitanie? Nasze oddzia�y mog� walczy� g��wnie na l�dzie. Poza tym nadal musimy patrolowa� granic� z Alizonem. Jedynie Sokolnicy umiej� bi� si� tak samo dobrze na l�dzie jak i na morzu. Mogliby�my jednak zwerbowa� tylko kompani� Sokolnik�w, poniewa� maj� swoje w�asne problemy. Pragn� za�o�y� nowe Gniazdo - m�wi�, �e zrobi� to za morzem. To ich sprawa i nie s�dz�, �eby szybko odpowiedzieli na wezwanie do walki z nieznanym wrogiem, kt�rego jeszcze nikt nie widzia�, aby ratowa� waszych zaginionych �eglarzy. Nie mog� te� ogo�oci� z wojska naszych granic na podstawie tak nik�ych dowod�w. Okr�ty, kt�rymi dowodzicie, nale�� do was, Estcarp ma jedynie �odzie rybackie i kilka statk�w handlowych. C� wi�c mogliby�my wam zaproponowa�? - Tak, to prawda, to wszystko prawda - odpowiedzia� po�piesznie Sulkarczyk. - Ale ja szukam u was wiedzy. Uwa�am bowiem, a tak�e cz�onkowie naszej Rady Morskiej, �e niekt�re z tych tajemniczych zagini�� - a mo�e wszystkie - maj� jaki� zwi�zek z Moc�. Je�eli mieszka�cy Estcarpu nam w tym nie pomog�, b�dziemy zmuszeni gdzie indziej szuka� pomocy. S�ysza�em, w jaki spos�b walczyli�cie w Escore - czy nie jest mo�liwe, �e daleko na po�udniu, dok�d jeszcze nikt z nas nie dotar�, gdzie l�d wybrzusza si� do morza, nie mogli schroni� si� poplecznicy i s�udzy Ciemno�ci? Co o tym powiesz, pani? - Postuka� zn�w czubkiem no�a w map�. Ten rejon by� pusty, wida� by�o tylko wij�c� si� lini�, kt�ra mog�a stanowi� cz�� jakiej� wyspy, i kropki oznaczaj�ce nieznan� po�a� kontynentu. Ta, do kt�rej si� zwr�ci�, opar�a g�ow� o wysokie oparcie swojego krzes�a i zamkn�a oczy. Wszyscy wiedzieli, �e chocia� czarownice nie chcia�y zwr�ci� jej klejnotu, Jaelithe nie utraci�a mocy, kt�r� w�ada�a przed zam��p�j�ciem. Kiedy ponownie otworzy�a oczy, przenios�a spojrzenie poza st� i wszyscy utkwili wzrok w ciemnym k�cie, sk�d obserwowa�am t� narad� jak kr�tk� sztuk� odgrywan� podczas �wi�ta plon�w. Ka�dy m�g�by zapyta�, czy w og�le mia�am prawo tu przebywa�. - Destree mRegnant... - Nazwa�a mnie po imieniu i mo�e dawne opowie�ci m�wi�y prawd�, �e je�li w�adca mocy zna czyje� imi�, mo�e go sobie podporz�dkowa�. Albowiem zda�am sobie spraw�, �e podchodz� do sto�u, czuj�c na sobie wzrok wszystkich siedz�cych. Oczy Sigmuna p�on�y; zacisn�� wargi, jakby z wielkim trudem powstrzymywa� s�owa cisn�ce mu si� na usta. W tym towarzystwie to w�a�nie on m�g� by� moim nieprzyjacielem. Sulkarczycy r�wnie� pos�uguj� si� moc� na sw�j w�asny u�ytek, lecz tylko w sprawach dotycz�cych morza i w pewnym stopniu - pogody. W dodatku ich nieliczne M�dre Kobiety s� bardzo dumne ze swego talentu i odnosz� si� do obcych r�wnie nie�yczliwie jak estcarpia�skie czarownice. Reszty obecnych nie umia�abym os�dzi�. Wiedzia�am jedynie, �e ka�de na sw�j spos�b z�ama�o obyczaje swego ludu i dlatego nie mia�o uprzedze� wobec rzeczy nowych i dziwnych. - Pani - pozdrowi�am j� w tradycyjny spos�b, zgodny z jej dawnym statusem, pochylaj�c g�ow� i sk�adaj�c r�ce na wysoko�ci piersi. Ku mojemu zaskoczeniu odwzajemni�a to pozdrowienie, jakbym by�a jej r�wna. Wzbudzi�o to m�j niepok�j, poniewa� nie chcia�am, �eby ktokolwiek uwa�a� mnie za kogo� znaczniejszego, ni� naprawd� by�am. Orsya z wodnego ludu Krogan�w odsun�a nieco krzes�o, pozwalaj�c mi w ten spos�b podej�� bli�ej do sto�u. Koris jeszcze raz wyg�adzi� le��c� na nim map�. - Co widzisz? - zapyta�a ostro pani Jaelithe. Moje r�ce by�y r�wnie zimne jak dreszcz, kt�ry przebieg� mi po plecach. A je�li teraz zawiod�? Wprawdzie podda�a mnie pr�bie, kiedy by�y�my same, i wtedy posz�o mi �atwo, ale nigdy nie kontrolowa�am i nie b�d� w pe�ni kontrolowa� tego wrodzonego daru. Odetchn�am g��boko i pochyli�am si�, k�ad�c d�onie na prawie pustej cz�ci mapy. Stara�am si� my�le� o morzu, oczami wyobra�ni zobaczy� jego wiecznie wzburzone wody, zni�aj�ce lot i szybuj�ce w g�rze ptaki, istoty �yj�ce w g��binach. Nagle poczu�am dotyk morskiej piany na policzku, wci�gn�am do p�uc s�one powietrze i us�ysza�am odwieczny szum fal. Mia�am wra�enie, �e znalaz�am si� wysoko nad morzem. Nie szybowa�am jak ptak, lecz kroczy�am po jakim� niewidzialnym powietrznym szlaku. Spojrza�am w d�. Zauwa�y�am wyspy - by�o ich tak wiele, jakby jaki� gigant zebra� gar�� kamyk�w r�nej wielko�ci i cisn�� je do morza, nie dbaj�c o to, gdzie upadn�. To by�y tylko ska�y; niekt�re ledwie widoczne nad powierzchni� wody, inne znacznie wi�ksze, stercza�y wysoko spomi�dzy fal. Lecz na �adnej nic nie ros�o - le�a�y tam tylko martwe, rozk�adaj�ce si� morskie stworzenia, jakby samo morze wyplu�o te wyspy ze swych g��bin. Podnios�am wy�ej wzrok. Troch� dalej dostrzeg�am na niebie jaskrawe p�omienie. Wyt�y�am wol� i zbli�y�am si� do nich. Ujrza�am law� sp�ywaj�c� po zboczach sto�kowatej g�ry i prosto do morza. Woda wok� wrza�a i zamienia�a si� w par�. Opr�cz tego dostrzeg�am jeszcze co� - co� nienaturalnego i niebezpiecznego, rozdzieranego i rozszarpywanego przez stwarzaj�ce je si�y. To, co ledwie musn�am, by�o bezkszta�tne, ale nie mia�o nic wsp�lnego z wyspami i morzem. Wyczuwa�am, �e si� rodzi, �e dopiero powstaje. Po co, w jakim celu? Te; narodziny by�y nienaturalne, a cel tak obcy, �e nawet nie umia�abym okre�li� go s�owami. Wiedzia�am wszak�e, �e to co� zagra�a wszystkiemu, na co spogl�da�am z g�ry - nawet niespokojnemu, rozgrzanemu morzu. Znalaz�am si� zn�w w komnacie na szczycie wie�y i spojrza�am tylko na pani� Jaelithe. - Czy zobaczy�a� to, pani? Skin�a g�ow�. - Czy poczu�a�? - Poczu�am - odpar�a. Oderwa�am r�ce od pergaminowej mapy. Nagle poczu�a wielkie os�abienie i zm�czenie, chyba nawet zachwia�am si� na nogach, bo Orsya wzi�a mnie za rami� i podprowadzi�a dc pustego krzes�a pana Kemoca. Ale to pani Jaelithe przyci�gn�a do siebie varne�ski kielich, nala�a do� wina ze stoj�cego obok dzbanka i popchn�a ku mnie. Ba�am si� podnie�� ten cenny przedmiot, kt�ry �atwo mog�am zgnie�� w rozdygotanych r�kach. Wreszcie kto inny przytkn�� mi go do ust, tak �e mog�am si� napi�. Wind zaspokoi�o silne pragnienie, kt�rego nagle dozna�am, i rozgrza�o moje zdr�twia�e z zimna cia�o. Jak zawsze, kiedy pos�ugiwa�am si� moim darem, ogarn�� mnie bowiem ch��d. - S� tam nowo narodzone wyspy - Pani Jaelithe odpowiedzia�a na nie wypowiedziane g�o�no pytania zgromadzonych. - Jest tam r�wnie� wulkan, kt�ry wynurzy� si� z g��bi morza... - Znamy takie zjawisko, widywali�my je od czasu do czasu - wtr�ci� Sigmun, gdy urwa�a. - Ale tam jest jeszcze co�. Co� gro�nego i nieznanego! Na chwil� zapad�a cisza. Przerwa� j� Sigmun, ja za� nie by�am a� tak wyczerpana, bym nie zauwa�y�a jego gniewnego spojrzenia. Sprowadzono mnie tutaj pomimo jego protest�w i wykorzystanie mojego talentu dotkn�o go do �ywego. - Pani, czy mo�na zaufa� biegowi b��dnej gwiazdy? - Destree... - wyci�gn�a ku mnie r�k� poprzez st�. Zrobi�am to samo i jej ciep�e palce zacisn�y si� na moich. - ... zobaczy�a, a ja dzieli�am z ni� jej wizj�. Czy�by� zgadza� si� z moimi dawnymi towarzyszkami, �e nie w�adam ju� moc�? Zaczerwieni� si�, ale zdawa�am sobie spraw�, i� nie zmieni� swojego stosunku do mnie i nigdy nie zmieni. By�am ju� zm�czona tym strachem i podejrzliwo�ci�, z jak� zawsze mnie traktowano. Sigmun otworzy� usta, jakby chcia� powiedzie� co� jeszcze nieprzyjemniejszego, lecz powstrzyma� si� po namy�le. Pan Simon za� pomin�� milczeniem s�owa Sulkarczyka, wracaj�c do sedna. - Co to takiego? Kto mo�e kontrolowa� tak wielk� moc i stworzy� wulkan? - A kto ruszy� g�ry z posad? - odpowiedzia� pytaniem zas�piony Koris. - Widzieli�my to ju� za naszych czas�w w naszym kraju. - Czarownice? Tak daleko na po�udniu? - Kapitan Sigmun podchwyci� jego s�owa z takim grymasem, jakby ugryz� kwa�ne jab�ko. Kemoc stan�� za krzes�em swojej ma��onki i po�o�y� jej r�ce na ramionach. - W Escore spotkali�my Adepta, przy kt�rym nasze czarownice s� jak niedouczone czeladniczki. A nie by� on jedynym w owych zamierzch�ych dniach, kiedy toczy�a si� walka o w�adz�. Nie wiemy, kto ani co znajduje si� na po�udniowych kra�cach kontynentu. Twierdz� jednak, i� musimy si� tego dowiedzie� i to jak najszybciej. Ju� sam fakt, �e znikaj� tam ludzie i znajdujemy opustosza�e nie tkni�te statki, nakazuje to wyja�ni�. Jednak pan Koris s�usznie zauwa�y�, �e nie mamy do�� ludzi, aby wys�a� ich w nieznane. Poniewa� to co� jest na wyspach, wi�c nale�a�oby uda� si� tam morzem. A najpierw przeprowadzi� zwiad. - W�a�nie tak trzeba zrobi�. - Kapitan Sigmun pokiwa� energicznie g�ow�. - Ale w�r�d zwiadowc�w powinien by� i kto� obdarzony talentem magicznym. Znamy wulkany i nowo powsta�e wyspy, lecz je�li da�a im pocz�tek czyja� wola - dla pewno�ci musimy mie� do pomocy jakiego� w�adc� mocy. Wtedy wszyscy spojrzeli�my na pani� Jaelithe, gdy� najlepiej z nas wszystkich pos�ugiwa�a si� moc�. - Trzeba si� nad tym zastanowi� - odpar�a. Seneszal Koris zacz�� co� m�wi�, gdy nagle pan Kemoc porwa� swoj� �on� na r�ce. Orsya bardzo zblad�a, a jej oddech sta� si� s�aby i nier�wny. Kemoc bez s�owa po�pieszy� do wyj�cia. Wiedzieli�my, �e jak najszybciej musia�a znale�� si� w wodzie. Lud Krogan�w powsta� wskutek ingerencji kt�rego� z Wielkich Adept�w w prawa natury. Ju� sama obecno�� Kroganki w�r�d nas mog�a by� dowodem, �e moc jest w stanie przywo�a� z morza ogie� i law�. Kapitan Sigmun wsta� i o�wiadczy�, i� musi si� spotkaj z trzema innymi sulkarskimi dow�dcami. Uznano wi�c narady za zako�czon�. Tylko pani Jaelithe nie podnios�a si� z krzes�a i nadal trzyma�a mnie za r�k�, chocia� jej ma��onek i pan Koris opu�cili komnat�. - Opowiedz mi dzieje swojego �ycia - poprosi�a cicho, mo�e nie chc�c, by us�yszeli j� inni. Odwr�ci�am oczy i d�ug� chwil� wpatrywa�am si� w kielich z Varnu, zanim odpowiedzia�am: - Nazwa�a� mnie moim pe�nym imieniem, pani. Czy nie s�ysza�a� te�, w czym kryje si� moja ha�ba? Tylko w po�owie nale�� do Domu Regnant. Nawet moja matka, zanim umar�a w po�ogu, nie umia�aby wi�cej powiedzie�. Rozb�jnicy zwabili na ska�y statek, na kt�rym p�ywa� jej klan... Na po�y zapomnia�am o pani Loyse, kt�ra teraz poruszy�a si� i zapyta�a ostro: - Bandyci z Verlaine? - Nie - odpar�am kr�c�c przecz�co g�ow�. - By�o to za morzami. Znajdowa�o si� tam gniazdo pirat�w, kt�rzy napadali na statki albo powodowali katastrofy. M�czy�ni, kt�rzy dotarli na brzeg, zostali �ci�ci, kobiety za�... - Milcza�am wymownie jaki� czas; wyczu�am, �e dobrze mnie zrozumiano. Podj�am:- Sulkarczycy wys�ali przeciw piratom trzy okr�ty. Mieli ze sob� prawdziw� czarodziejk� i oddzia� Sokolnik�w. Odnale�li moj� matk� w miejscu ciemnych mocy... prawdziwej Ciemno�ci. Piraci z�o�yli j� w ofierze... Pani, ona nawet nie mog�a powiedzie�, co j� spotka�o w tym strasznym miejscu poza tym, �e sta�a si� igraszk� czego�, co herszt bandy chcia� sobie pozyska�, i �e stanowi�a zap�at� za t� przyja��, zreszt� jej poprzedniczki spotka� taki sam los. - Moja matka... straci�a rozum. Sulkarczycy wy�wiadczyliby jej przys�ug�, gdyby zabili j� od razu. Ale wypraw� sulkarsk� dowodzi� jej narzeczony, Wodan sFayre, kt�ry zabra� j� z powrotem w nadziei, �e uda si� j� wyleczy�. - W Quyath �y�a w�wczas pewna uzdrowicielka, w kt�rej �y�ach p�yn�a krew dawnych mieszka�c�w Arvonu. Wodan zawi�z� do niej moj� matk�. Lecz owa kobieta nie chcia�a jej pom�c. O�wiadczy�a, �e dusz� nieszcz�snej zaw�adn�y z�e moce i �e z narzeczonej Wodana sFayre pozosta� tylko �ywy trup. On jednak w to nie uwierzy� i umie�ci� j� na pewnej wyspie pod opiek� swojej siostry i mojej niezam�nej ciotki. Opiekowa�y si� ni� a� do moich narodzin. Wtedy ta, kt�ra nosi�a cia�o mojej matki jak p�aszcz, umar�a, ja za� prze�y�am. Ale Sulkarczycy nigdy mi nie ufali. M�j talent - umiem jasnowidzie� i dalekowidzie� - rozkwit�, gdy ledwie nauczy�am si� m�wi�. Ju� wtedy przekona�am si�, �e nie jest to dar, ale przekle�stwo, poniewa� moje przepowiednie szkodzi�y ludziom, kt�rzy mnie o nie prosili. - W ubieg�ym roku rodzony brat Sigmuna imieniem Ewend wypi� za du�o w jednym z zajazd�w w Es. Wtedy zobaczy� mnie przypadkiem. Przyby�am tam bowiem, �eby zapyta� Czarownice, czy moim ojcem by� jaki� s�uga Ciemno�ci. Musz� wam wyja�ni�, �e je�li jasnowidz� dla siebie - a czasami co� mnie do tego zmusza - wychodzi mi to na dobre, lecz inni drogo za to p�ac�. Ewend zob