2769
Szczegóły |
Tytuł |
2769 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
2769 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 2769 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
2769 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ANDRE NORTON
P. M. GRIFFIN
MORSKA TWIERDZA
TYTU� ORYGINA�U STORMS OF VICTORY
PRZE�O�Y�A EWA WITECKA
ROZDZIA� PIERWSZY
By�a p�na wiosna i ju� nie trzeba by�o rozpala� ognia w kominku, przynajmniej za dnia. W nocy, to co innego. Wilgo� i zi�b od morza dawa�y si� we znaki po zachodzie s�o�ca i do walki z nimi u�o�ono polana w sypialni pani zamku.
Una przenios�a spojrzenie ze stosu drew na okopcon� kamienn� �cian� za nimi. Widok wygaszonego i ostyg�ego paleniska nie wp�yn�� na ni� koj�co, z niech�ci� wi�c odwr�ci�a wzrok.
Westchn�a w duchu. Mia�a dostatecznie du�o powod�w do przygn�bienia, lecz nie mo�na by�o przep�dzi� smutnych my�li r�wnie �atwo jak odwr�ci� si� od kominka. Musi znale�� jakie� wyj�cie z trudnej sytuacji, w jakiej si� znalaz�a, a decyzjami, kt�re podejmie, postanowi nie tylko o w�asnej przysz�o�ci, ale i o losie zale�nych od siebie ludzi.
Nie zamierza�a si� buntowa� przeciw ci���cej na niej odpowiedzialno�ci. Od dawna przyzwyczai�a si� do tego brzemienia, d�wiga�a je przecie� z r�nym powodzeniem dzie� po dniu, rok po roku, a� wreszcie z trudem mog�a sobie przypomnie� dawno miniony czas pokoju.
Wojna rozgorza�a nagle i nieoczekiwanie dla odosobnionych i izolowanych od siebie Dolin z tego rejonu, chocia� niekt�rzy co pot�niejsi od Uny wielmo�e z po�udnia przewidzieli j� i usi�owali si� przygotowa� do niej. Nawet taki przebieg�y wojownik jak ojciec Uny, Harvard w ostatnim roku pokoju przejmowa� si� tylko szcz�liwym wydarzeniem: jego ukochana ma��onka po wielu latach wreszcie nosi�a w �onie dziecko. Dobrze ukry� zaw�d, gdy urodzi�a dziewczynk�, i cieszy� si�, �e prze�y�a trudny por�d. Ledwie min�y dwa miesi�ce od uznania c�rki i nadania jej imienia, kiedy Alizon zwr�ci� swoje Psy i dziwne bronie przeciwko Krainie Dolin.
I taki by� pocz�tek strasznych lat, lat kl�sk i strat. Po raz pierwszy w d�ugiej historii High Hallacku uparcie broni�cy swojej niezale�no�ci wielmo�e zjednoczyli si� we wsp�lnej sprawie, gdy przekonali si� w ko�cu, �e w przeciwnym razie wr�g kolejno ich pokona i podbije wszystkie Doliny. Lecz nawet po zawarciu tego porozumienia losy wojny jeszcze d�ugo si� wa�y�y, nadzieja za� zwyci�stwa by�a tylko w�t�ym p�omykiem, kt�ry uparcie nie chcia� zgasn��, i nie wynika�a z logicznej oceny sytuacji. W ko�cu bieg wydarze� si� zmieni�. �o�nierze High Hallacku przy pomocy swoich tajemniczych sprzymierze�c�w, Je�d�c�w-Zwierzo�ak�w z Wielkiego Pustkowia, powstrzymali, a p�niej wyp�dzili naje�d�c�w, zadaj�c im druzgoc�c� kl�sk� i bez lito�ci �cigaj�c niedobitk�w.
Po zwyci�stwie armi� Krainy Dolin rozpuszczono do dom�w. Wielu �o�nierzy ich ju� nie odnalaz�o albo zastali ruiny, gdy� Alizo�czycy spustoszyli High Hallack na d�ugo, nim zostali rozbici, a nie oszcz�dzali ani ludzi, ani wytwor�w ludzkich r�k. Odbudowa �ycia w�asnego i �ycia posiad�o�ci okaza�a si� r�wnie trudna jak wojna, kt�ra w�a�nie si� sko�czy�a, wymaga�a za� takiej samej odwagi i si�y.
Dolinie Morskiej Twierdzy i jej s�siadom zosta�o to oszcz�dzone. �aden wrogi oddzia� nie zapu�ci� si� do tego odleg�ego zak�tka i go nie spustoszy�. Mieszka�cy nie znali wi�c g�odu, a brak dostaw wykwintnych towar�w nie dotkn�� wie�niak�w zbyt biednych, by mogli sobie na nie pozwoli� nawet w najlepszych czasach. Co za� do innych potrzeb, to wszystkie Doliny by�y prawie samowystarczalne. Okoliczni mieszka�cy handlowali mi�dzy sob�, rzadko zapuszczaj�c si� nawet do Linny, �eby naby� albo sprzeda� towary. Wprawdzie ponie�li du�e straty, jak wszyscy w High Hallacku, ale dawali sobie jako� rad�.
Una podnios�a wy�ej g�ow�. Morska Twierdza radzi�a sobie lepiej od innych. Maj�c do dyspozycji gar�� starych lub niezdolnych do walki m�czyzn, kt�rzy w miar� swoich mo�liwo�ci pomagali kobietom i m�odym ch�opcom, delikatna i �agodna matka Uny sprawi�a, �e w�o�� nie podupad�a i pozosta�a wydajna. Pod jej kierunkiem wie�niacy konserwowali zamkowe mury i zabudowania, siali, zbierali plony, dbali o sprz�t i o zwierz�ta. Powodzi�o im si� tak dobrze, �e nie tylko zaspokajali w�asne potrzeby, ale mogli te� przekaza� niewielk� nadwy�k� �ywno�ci dla armii High Hallacku i jeszcze zrobi� zapasy na czarn� godzin�.
Una opu�ci�a g�ow�, gdy dum� z osi�gni�� matki wypar�y inne wspomnienia. Kiedy nieliczni ocaleli �o�nierze wr�cili do Doliny, by� w�r�d nich i pan Harvard, ale jecha� w napr�dce sporz�dzonej lektyce, a nie na koniu. Po latach utarczek, uk�adania bitewnych plan�w i forteli - przyw�dcy High Hallacku docenili zar�wno jego odwag�, jak i rady, cho� nie nale�a� do ich wewn�trznego kr�gu - otrzyma� cios w��czni� w plecy podczas jednej z ostatnich bitew tej d�ugiej wojny.
Przez wiele miesi�cy ma��onka i poddani piel�gnowali go z oddaniem, obawiaj�c si� o jego �ycie. Mia� siln� wol� i serce, wi�c prze�y�, lecz ju� nigdy nie odzyska� w�adzy w nogach i w prawym ramieniu.
Harvard nie za�ama� si�, jak sta�oby si� to z innymi na jego miejscu, ale po�wi�ci� si� ca�kowicie zarz�dzaniu swoj� Dolin�. Okaleczone cia�o przesta�o go s�ucha�, wi�c z pokor� cz�owieka o wielkim sercu nadal polega� na wypr�bowanych ju� umiej�tno�ciach swojej ma��onki i - w coraz wi�kszym stopniu - na dorastaj�cej, ch�tnej do nauki c�rce, kt�ra sta�a si� ich wys�anniczk�.
Ojciec wci�gn�� Un� w sprawy, kt�rymi zazwyczaj nie zajmowa�y si� kobiety. Wiedzia�, �e ju� nie b�dzie mia� syna, a zar�wno on sam, jak i jego pani pragn�li, �eby rz�dy nad Dolin� cho� w cz�ci pozosta�y w r�kach ich rodu, kt�ry w�ada� ni� od zasiedlenia High Hallacku.
Una z Morskiej Twierdzy okaza�a si� poj�tn� uczennic�. Odziedziczone po matce zdolno�ci ��czy�a z energi� ojca i swoj� w�asn� mi�o�ci� do Doliny i jej mieszka�c�w.
Jednak w miar� up�ywu lat Harvardowi robi�o si� coraz ci�ej na sercu. Zdawa� sobie bowiem spraw� z mo�liwo�ci konflikt�w i wyniszczaj�cych wa�ni, gdyby ukochana c�rka pozostawa�a niezam�na w chwili jego w�asnej �mierci. Strata �ony po kr�tkiej chorobie jeszcze bole�niej u�wiadomi�a mu w�asn� �miertelno��. Postanowi� zatem zabezpieczy� przysz�o�� c�rki wydaj�c j� za pana Ferricka, swojego starego, zaufanego towarzysza broni, m�a o silnym ramieniu i bystrym umy�le. Ten wojownik mia� wszystkie dane, by rz�dzi� posiad�o�ci�, kt�r� mia� otrzyma� pewnego dnia wraz z r�k� jej dziedziczki.
Kojarzenie ma��e�stw przez rodzic�w by�o norm� w�r�d mo�nych rod�w Krainy Dolin i Una z Morskiej Twierdzy zaakceptowa�a decyzj� ojca, uznaj�c, �e jest konieczna, i doceniaj�c jego trafny wyb�r. Ma��e�stwo zosta�o zawarte i Una wraz ze swoim ludem odetchn�a z ulg�, �e znikn�a jeszcze jedna gro�ba.
Ale zaledwie kilka tygodni p�niej los zada� Krainie Dolin nast�pny bolesny cios. Tym razem nie by�a to ludzka chciwo��, lecz okrutniejszy od niej wr�g - choroba, kt�ra b�yskawicznie przemkn�a przez kontynent z r�nym wszak�e skutkiem. Dla niekt�rych Dolin i ludzi okaza�a si� kilkudniow� mniej lub bardziej �agodn� niemoc�, dla innych jednak by�a zab�jcza.
Zaraza dotkn�a prawie ca�y ten rejon High Hallacku, a najbardziej Dolin� Morskiej Twierdzy. Jak to si� zwykle dzieje w takich przypadkach, zachorowali starcy, male�kie dzieci i co s�absi z doros�ych, lecz tym razem jednak zapadli na ni� r�wnie� m�odzi i silni. Trawi�a ich gor�czka, kaszel i wielu zaniemog�o na zapalenie p�uc, a z choroby wstali tylko nieliczni. Z jakby z�o�liw� dok�adno�ci� choroba wybiera�a g��wnie m�odych m�czyzn, kt�rzy dopiero zaczynali zast�powa� poleg�ych w wojnie dojrza�ych m��w. Ocala�a tylko nieliczna garstka.
Una sama by�a bliska �mierci. Wyzdrowia�a wprawdzie, ale kiedy odzyska�a przytomno�� i nieco si�, dowiedzia�a si�, �e utraci�a zar�wno ojca, jak i m�a.
G��boki �al po stracie Harvarda rozdziera� jej serce, lecz op�akiwa�a te� �mier� Ferricka. Jakkolwiek znacznie od niej starszy, tak �e m�g�by by� raczej jej ojcem ni� ma��onkiem, i nie rozumiej�cy potrzeb m�odej dziewczyny tak samo jak inni m�czy�ni w jego wieku, jednak obchodzi� si� z ni� �agodnie, a nawet czule. Jako przyjaciel Harvarda, zna� j� od urodzenia i darzy� prawdziwym uczuciem. By�o to znacznie wi�cej, ni� mog�o si� spodziewa� wiele szlachetnie urodzonych panien.
Oczy Uny zab�ys�y zielonym p�omieniem. Umar� dobry cz�owiek. To samo w sobie by�o dostatecznie z�e. Ale jeszcze wi�kszym nieszcz�ciem by� fakt, �e jego �mier� narazi�a na niebezpiecze�stwo tych, kt�rych stara� si� chroni�.
Una z Morskiej Twierdzy nie buntowa�a si� przeciw wyrokom losu, kt�ry zmusi� j�, �eby oficjalnie przej�a rz�dy nad Dolin�. Umia�a rz�dzi� i w istocie cieszy�a si�, i� mo�e spo�ytkowa� wrodzone zdolno�ci, gdy� niejeden raz udowodni�a, �e je posiada. Przez kilka lat wszystko sz�o dobrze. W�ada�a Dolin� i pracowa�a wraz ze swoim ludem. Ich wsp�lne wysi�ki przynosi�y owoce. Nadmorski zamek kwit�, a nadzieja i rado�� �ycia znowu zago�ci�y w sercach wszystkich mieszka�c�w. Obecnie jednak jej wdowie�stwo wystawia�o na niebezpiecze�stwo wszystko, co kocha�a, i wszystkich, kt�rzy jej s�uchali i uznawali jej w�adz�. B�dzie musia�a okaza� stanowczo��, w pe�ni �wiadoma, �e mo�e nie zdo�a� zapobiec z�u. To, co uwa�a�a za lekarstwo, mo�e �atwo sta� si� trucizn� gorsz� od choroby, kt�r� mia�o wyleczy�.
Nic si� na to nie poradzi. Una wyprostowa�a si� i wysz�a z sypialni do przyleg�ej wi�kszej komnaty, w kt�rej mia�a zwyczaj zajmowa� si� sprawami swojej Doliny i spotyka� ze swymi pomocnikami.
Przy du�ym biurku siedzia� ma�y ch�opiec, chmurnym wzrokiem wpatrywa� si� w grub� ksi�g�, nad kt�r� go posadzi�a, by nie przeszkadza� jej w podejmowaniu decyzji. U�miechn�a si� lekko. Tak jak przedtem jej rodzice, uwa�a�a, �e Dolina by�a tym silniejsza, im wi�cej jej mieszka�c�w umia�o czyta� i pisa�, a ten ch�opiec, mimo �e wola� inne rozrywki, uczy� si� szybko i ch�tnie.
- Tomer, przyprowad� do mnie Rufona.
- Tak jest, pani. On ch�tnie pos�ucha, bo tak jak wszyscy ma powy�ej uszu tych... ludzi z Kruczego Pola.
Skin�a g�ow�. �atwo jej przychodzi�o podziela� sympati� pazia do Rufona i niech�� tego� Rufona do aroganckich s�siad�w - no i ten ukryty strach, kt�ry jak ca�un okrywa� ca�y Morska Twierdza.
W �aden spos�b nie okaza�a swoich uczu�.
- Biegnij wi�c po niego - powiedzia�a �agodnym g�osem i przygotowa�a si� wewn�trznie do spotkania.
Nie czeka�a d�ugo. Ruf on niecierpliwie oczekiwa� na to wezwanie i nie omieszka� stan�� przed sw� pani�. By� to do�� niski, kr�py m�czyzna o nieregularnych acz przyjemnych rysach twarzy, kt�r� szpeci�a stara blizna na podbr�dku. Nie mia� prawego ramienia.
Wyprostowa� si� przed Un� i - jak przysta�o - czeka�, a� si� do niego odezwie.
Powita�a go, po czym od razu przyst�pi�a do sprawy, kt�ra ich wszystkich niepokoi�a.
- Czy nasi go�cie jeszcze s� w ��kach?
- Tak, ale ju� nied�ugo b�d� domaga� si� odpowiedzi, pani - doda� �agodnie, cho� szorstko. Ba� si� bardzo, �e c�rka Harvarda nie ma tak naprawd� wyboru i b�dzie musia�a skapitulowa�, a to oka�e si� fatalne dla wszystkich.
Una wyczu�a jego my�li i trac�c na chwil� opanowanie, powiedzia�a gniewnie:
- Nie oddam Doliny Morskiej Twierdzy Oginowi z Kruczego Pola. Na Jantarow� Pani�, nawet nie wyobra�aj sobie, �e mog�abym podwa�y� wasze zaufanie do mnie, daj�c temu tyranowi w�adz�.
- W takim razie b�dziesz musia�a wybra� sobie innego ma��onka, pani, i to szybko, gdy� inaczej Ogin zagarnie wszystko wbrew twojej woli.
- Kogo mam wybra�? - zapyta�a zm�czonym g�osem. - Dolina Kruczego Pola jest najsilniejsza w okolicy. Ojciec Ogina zachowa� swoj� dru�yn� w nietkni�tym stanie w najprostszy ze sposob�w - zosta� w domu, kiedy jego s�siedzi wyruszyli na wojn�. Zaraza zabra�a mu mniej ludzi ni� nam i nieszcz�cia ledwie ich musn�y. Ma pe�ny garnizon, podczas gdy w innych Dolinach pozosta�o zaledwie tylu wojownik�w, �e z trudno�ci� utrzymuj� si� same i pr�buj� nie dopu�ci�, by rozb�jnicy zagnie�dzili si� w tych stronach. Czy w tej sytuacji kt�ry� z naszych s�siad�w zaryzykowa�by, nie, nawet m�g�by zaryzykowa� wyst�pienie przeciw Oginowi bior�c mnie za �on� lub �eni�c ze mn� swojego syna? Czy tak trudno si� domy�li�, �e pan Kruczego Pola ucieszy si� z ka�dego pretekstu, �eby przy��czy� do swojej maj�tno�ci ka�d� bogatsz� od naszej Dolin�? - Przenios�a na chwil� spojrzenie na �cian�, jakby chcia�a zobaczy� �wiat rozci�gaj�cy si� za nim. - Dolina Morskiej Twierdzy jest du�a, ale nikt si� nie wzbogaci na tym, co wytwarza. Tylko g�upiec ryzykowa�by utrat� swojej w zamian za nasz�, przynajmniej do czasu, a� wszystko powr�ci do normy.
Ale przecie� jest jeszcze sama pani Morskiej Twierdzy, pomy�la� Rufon. Nigdy nie widzia� pi�kniejszej od niej kobiety, panny czy m�atki, przewy�sza�a urod� nawet swoj� matk�, a to by�o niema�e osi�gni�cie.
Una by�a wysoka jak na kobiet� ze swojej rasy, smuk�a, o tak delikatnej budowie cia�a, �e wydawa�a si� krucha jak szk�o. Mia�a dziecinnie ma�e r�ce. Gdyby opar�a r�k� w poprzek d�oni Ruf ona, nie zmierzy�aby jej szeroko�ci. Jej delikatnie rze�bione rysy twarzy - odpowiednio do reszty postaci - by�y niezwykle subtelne i nie odpowiada�y nieco bardziej krzepkiemu idea�owi wielbionemu przez jej ziomk�w. Ciemnokasztanowe w�osy Uny, nawet zaplecione w gruby warkocz, si�ga�y bioder. Lecz najpi�kniejsze by�y jej oczy. Du�e, szeroko rozstawione, ocienione d�ugimi ciemnymi rz�sami, zielone jak nefryt, kontrastowa�y z jasn� cer� o�ywion� lekkim rumie�cem.
Spojrzenie Rufona zamigota�o. Pani Una oczywi�cie mia�a racj�. Wielmo�e z High Hallacku �enili si� dla ziemi i w�adzy, kt�r� zapewnia�o posiadanie grunt�w, albo dla du�ego posagu. Uroda �ony os�adza�a transakcj�, ale po zawarciu umowy ma��e�skiej nie liczy�a si� bardziej ni� warto�� tego, co kobieta wnios�a do zwi�zku. A wielka szkoda, bo w ca�ej Krainie Dolin znalaz�by� niewiele kobiet pi�kniejszych od Uny z Morskiej Twierdzy czy lepiej od niej zarz�dzaj�cych w�o�ci�. Nie bardzo chcia� to przyzna�, gdy�, jego zdaniem, w jakim� stopniu kolidowa�o to z nakazami przyzwoito�ci.
- W High Hallacku pozosta�o wielu pan�w, kt�rzy nie maj� ani ziemi, ani zamk�w - zauwa�y�. - Jeszcze wi�cej jest do�wiadczonych �o�nierzy i dow�dc�w, kt�rzy nie wzgardziliby tak� posiad�o�ci� jak nasza.
Potrz�sn�a przecz�co g�ow�.
- Obcego? Mog�abym tylko sprowadzi� nam na kark nowego Ogina. Poza tym potrzebuj� dru�yny, nie za� pojedynczego cz�owieka, tylko to zabezpieczy Dolin�.
- Co wi�c zamierzasz, pani? Pr�dzej czy p�niej b�dziesz musia�a da� im jak�� odpowied�.
- Nie, stary przyjacielu - odrzek�a Una z u�miechem: - To b�dzie twoje zadanie. Ogin wys�a� pos��w, �eby zalecali si� w jego imieniu. Dlatego odpowie im wys�annik Morskiej Twierdzy, a nie jego pani.
Spojrza�a mu w oczy. Spowa�nia�a, ale na jej twarzy nie odbija�o si� wahanie, i Rufon zrozumia�, �e ma jaki� plan, kt�ry zamierza wprowadzi� w �ycie.
Zawsze cechowa� j� spok�j. Teraz za�, kiedy podj�a decyzj�, zdawa�a si� j� otacza�, os�ania� niby p�aszczem aura spokoju. Nawet jej g�os brzmia� mi�kko, cho� s�owa by�y stanowcze:
- Poinformujesz wys�annik�w Ogina, i� jestem bardzo niezadowolona z ich przybycia. W ostatnie Gody wyja�ni�am przecie� ich panu, �e obowi�zki wobec mojej Doliny i mojego zmar�ego ma��onka jeszcze d�ugo b�d� skupia� ca�� moj� uwag�. Poza tym ten, kto stara si� o r�k� pani Morskiej Twierdzy, powinien zjawi� si� u niej osobi�cie.
Rufon drgn�� s�ysz�c to ostatnie stwierdzenie, lecz niemal w tej samej chwili u�miechn�� si� szeroko. Taki m�czyzna jak Ogin oczekiwa� od kobiety w�a�nie zrz�dliwo�ci i z�ego humoru. Szorstkie odrzucenie jego propozycji zadowoli go, wyja�ni mu cho� w cz�ci, dlaczego Una oci�ga si� z przyj�ciem jego ponownych zalot�w, i sprawi, �e Ogin nie zaniepokoi si� o ostateczny rezultat.
- W ka�dym razie zyskaliby�my przez to wi�cej czasu, pani.
- Dostatecznie du�o, by si� zabezpieczy�, je�eli los b�dzie sprzyja� moim planom. Teraz musz� si� po�pieszy�. Wyda�am ju� rozkazy, aby przygotowano "Kormorana" do podr�y, i chcia�abym odp�yn��, zanim nasi nieproszeni go�cie si� obudz�.
- Odp�yniesz? Dok�d? - Wojownik spochmurnia�.
- Oficjalnie do Linny, �eby z�o�y� uszanowanie mojej szwagierce, chocia� wola�abym, aby nasi ludzie jak najd�u�ej zachowali ten fakt w tajemnicy. Je�eli zbyt d�ugo nie b�d� wraca�, powiesz im, �e postanowi�am zosta� przez jaki� czas w Opactwie. Na pewno si� z tym pogodz�, zw�aszcza kiedy dodasz, �e chc� si� rozezna� w sprawie sprzeda�y kilku naszych koni.
Rufon skin�� g�ow�. Nikt, kto j� zna�, nie m�g�by sobie wyobrazi�, �e ucieknie chy�kiem, by ukry� si� w Opactwie przed gro�b�, kt�rej pr�dzej czy p�niej b�dzie musia�a stawi� czo�o. Przed najazdem Ps�w z Alizonu konie z Doliny Morskiej Twierdzy by�y wysoko cenione w tych okolicach High Hallacku. W minionych latach z konieczno�ci nie powi�kszano stada, kt�rego rdze� pozosta� nietkni�ty, podczas gdy reszt� wys�ano na wojn� wraz z �o�nierzami z Doliny. Wszystkim wyda si� wi�c zrozumia�e, �e pani Una spr�buje teraz odnowi� hodowl� i przewiduj�co szuka zbytu dla przych�wku.
Zrozumia�e czy nie, na pewno nie to by�o powodem jej oddalenia si� teraz z Zamku.
- A gdzie b�dziesz naprawd�? - zapyta� Rufon.
- Ja rzeczywi�cie zobacz� si� z ksieni� Adici�. Kochamy si� i grzeczno�� nakazuje mi j� odwiedzi�. P�niej - wzruszy�a ramionami, jakby godz�c si� w losem - wyrusz� do Linny i dalej, albo pow�druj� na po�udnie. Nie wr�c�, dop�ki z pomoc� Rogatego Pana nie znajd� tego, czego szukam. - Unie nie wyda�o si� dziwne czy niestosowne, �e wymieni�a imi�, kt�rego najcz�ciej wzywali �o�nierze i my�liwi, sama te� potrzebowa�a pomocy.
- A czego lub kogo szukasz? - zapyta� z ciekawo�ci� i trosk� w g�osie.
- Najemnik�w, du�ego oddzia�u. Odwa�nych ludzi, kt�rzy broniliby naszej sprawy do czasu, a� w jaki� spos�b odtworzymy nasz� w�asn� dru�yn�.
- Pani! Nie wszystko, co... Czy zdajesz sobie spraw�, jakie ryzyko podejmujesz? I jak im zap�acisz, nawet je�li znajdziesz �o�nierzy gotowych zaci�gn�� si� pod twoje sztandary?
- Tak, to niebezpieczne, ale wiem, czego szukam - odpowiedzia�a z westchnieniem. - Oddzia�u czystych tarcz, najemnik�w, z kt�rych zachowania poznam, i� nie utracili dumy, przestrzegaj� dyscypliny i gotowi s� dotrzyma� przysi�gi. Co do zap�aty, mo�e nie b�dzie to takie trudne jak przed kilku laty. Wprawdzie �ycie nadal jest ci�kie, a czasy niepewne, lecz w High Hallacku ju� nie gorzeje wojna na pe�n� skal�. Je�eli we�miemy pod uwag�, jak drogie s� kwatery i podr� przez morze, obowi�zek eskortowania czy pilnowania twierdzy nie powinien si� wyda� za trudny zwolnionym ze s�u�by najemnikom, kt�rych dow�dcy dopiero si� zastanawiaj�, co robi� dalej. Musimy si� przygotowa� na przyj�cie czystych tarcz bez wzgl�du na to, czy zdo�am pozyska� dla siebie jakich�, czy te� nie. Przyszykujcie dla nich dolne izby w wie�y z wy��czeniem wielkiej sali, mieszka� s�u�by i pomieszcze�, w kt�rych si� pracuje. W ten spos�b nasi ludzie nie b�d� musieli znosi� towarzystwa zakwaterowanych w�r�d siebie obcych. Mamy przecie� wiele rodzin pozbawionych m�czyzn i miejsca starczy dla wszystkich.
Westchn�a w duchu. Tak, na Jantarow� Pani�, mieli du�o miejsca. Morska Twierdza zawsze mia�a za ma�o ludzi, a wojna i zaraza jeszcze bardziej przetrzebi�y mieszka�c�w.
- Jak sobie �yczysz, pani - odpar� ukrywaj�c z trudem zaskoczenie.
Una u�miechn�a si� nieznacznie. Wy�wiadczy przys�ug� nie tylko swoim ludziom. Powinna by�a dok�adniej wyja�ni�, jakich to wojownik�w zamierza przyj�� na s�u�b�, ale nie zrobi�a tego w obawie, �e Ruf on pomy�li, i� straci�a rozum. Sama uzna�a, �e ta cz�� jej planu jest czystym szale�stwem, a mimo to zdecydowa�a si� spr�bowa�. Je�eli jej si� powiedzie, potroi szans� zapewnienia bezpiecze�stwa swojej Dolinie.
Na zdrowy rozum plan wydawa� si� niemo�liwy do zrealizowania, istnia�a wszak�e niewielka szansa, �e zdo�a wprowadzi� go w �ycie. Druga Una, tak bliska jej sercu jak rodzona siostra i jej jedyna powierniczka w tej materii, zgodzi�a si� z ni�, �e tylko sprowadzenie najemnik�w do Morskiej Twierdzy umo�liwi jej zachowanie niezale�no�ci, chocia� obu nie podoba� si� zamiar sprowadzenia obcych do staro�ytnej Doliny.
Podnios�a g�ow�. Nadszed� czas.
- Zaopiekuj si� wszystkim, stary przyjacielu. Wr�c� tak szybko, jak to b�dzie mo�liwe i, mam nadziej�, w towarzystwie mieczy tak ostrych, �e zniech�c� Ogina.
ROZDZIA� DRUGI
Wszystkich Sokolnik�w uczono od dzieci�stwa, jak �y� na wodzie i nad wod�. Widu z nich pokocha�o ten dziki, obcy �ywio� i dobrowolnie nie szuka�o innej s�u�by poza statkami. Lecz g�ry oraz pi�kno i tajemniczo�� wy�yn wywar�y tak wielkie wra�enie na Tarlachu, �e przewy�szy�y nawet zew oceanu. W przesz�o�ci jednak s�u��c zar�wno na okr�tach wojennych, jak i statkach handlowych, obecnie te� nie wyrzek�by si� podobnego zaj�cia, gdyby takie si� nadarzy�o.
W owej chwili nie m�g� si� zdecydowa�, co on i jego towarzysze powinni zrobi�, ale wkr�tce albo sam b�dzie musia� zdecydowa�, albo pozwoli�, �eby los dokona� za niego wyboru, oczywi�cie, je�eli nie chcieli odda� tutejszym kupcom i karczmarzom ci�ko zarobionych pieni�dzy.
Los �le im si� przys�u�y�, gdy� zostali zwolnieni ze s�u�by z dala od g��wnych centr�w handlowych High Hallacku. Linna nie by�a z�ym miastem, lecz ten ma�y i odizolowany od reszty kraju obszar nie m�g� zapewni� pracy dla tak du�ego oddzia�u.
Przed najazdem Alizo�czyk�w by�a to ma�a osada zaspokajaj�ca potrzeby okolicznych ubogich Dolin, kt�ra nie zosta�a spustoszona podczas wojny jak wi�kszo�� High Hallacku. By�a w�wczas jednym z nielicznych port�w, kt�re jeszcze pozosta�y w r�kach mieszka�c�w Krainy Dolin, w dodatku dogodnym i �atwo dost�pnym, tak �e mog�y do niej zawija� sulkarskie statki. Jedne blokowa�y wybrze�e, �eby uniemo�liwi� Alizo�czykom otrzymanie posi�k�w, inne za� dowozi�y napadni�tym tak poszukiwan� bro� lub r�wnie potrzebne oddzia�y czystych tarcz, cz�sto z�o�one z Sokolnik�w pragn�cych dobrze sprzeda� swoje miecze i �o�nierskie umiej�tno�ci.
Po wojnie Linna zachowa�a cz�� uzyskanych wtedy korzy�ci. Sam port by� g��boki i os�oni�ty przed zimowymi wichurami i sztormami nawet w�wczas, gdy Lodowy Smok k�sa� najostrzej i rycza� najg�o�niej. Poza tym sulkarscy kapitanowie przekonali si�, �e przep�ywaj�cy wzd�u� brzegu pr�d morski prawie podwaja� szybko��, z jak� wiatry nios�y ich statki do bogatszych port�w na po�udniu Krainy Dolin. Dlatego nadal t�dy ch�tnie przep�ywali, a wraz z nimi przybyli do Linny kupcy i drobni handlarze przyci�gni�ci obecno�ci� obcych statk�w. Wielu z nich osiad�o na sta�e, pozak�ada�o sklepy i kramy. Zasiedlili oni g��wnie otwart� przestrze� przylegaj�c� do mur�w male�kiego Opactwa, gdzie garstka pobo�nych Dam oddawa�a cze�� Wiecznemu P�omieniowi. Wraz z nowymi cz�onkami lokalnej spo�eczno�ci dwie karczmy do��czy�y do pierwszej, znacznie powi�kszonej, kt�ra sta�a nad morzem. Wszystkie t�tni�y �yciem podczas bardziej umiarkowanych p�r roku. Pomimo tych przemian Linna odzyska�a wiele dawnych cech i sta�a si� spokojnym miasteczkiem, w kt�rym od czas�w zasiedlenia High Hallacku odbywa�y si� jarmarki. Tarlach westchn�� i pog�aska� Syna Burzy. Sok� nie ruszy� si� ze swego miejsca na przedramieniu kapitana, podni�s� tylko g�ow� i utkwi� przenikliwe spojrzenie w cz�owieku, kt�rego wybra� na towarzysza i brata. Wyczu� dr�cz�cy go niepok�j, lecz nie odezwa� si� do niego w my�li wiedz�c, i� tego nie pragnie.
Sokolnik zn�w westchn��. Tak, dobrze si� sta�o, �e pok�j powr�ci� do Krainy Dolin, podobnie powoli wraca� do Estcarpu po drugiej stronie morza. Wsz�dzie ludzie mieli do�� wojen, chcieli odbudowa� zburzone domy i spokojnie prze�y� pozosta�� cz�� �ycia, ka�dy na sw�j spos�b. Wi�kszo�ci z nich w ko�cu to si� uda i zapomn� o b�lu, ruinach i �mierci.
Ale z Sokolnikami rzecz si� mia�a zupe�nie inaczej. Kiedy po trzykro� przekl�te Czarownice ruszy�y z posad g�ry, niszcz�c nie tylko armi� naje�d�c�w, ale zarazem i Gniazdo, przypiecz�towa�y tym los jego rasy. Tarlach by� o tym przekonany.
Sokolnicy prowadzili sobie w�a�ciwy tryb �ycia, kt�ry inne ludy uwa�a�y za wyj�tkowo surowy i uci��liwy. W odleg�ej przesz�o�ci przyp�yn�li na p�noc na sulkarskich statkach uciekaj�c przed gro��c� im kl�tw�. Przywie�li ze sob� kobiety i dzieci, lecz podr�owali razem tylko w tym sensie, �e ka�da grupa trzyma�a si� z dala od drugiej, jakby nie ��czy�y ich wi�zy pokrewie�stwa. Rz�dz�ce Estcarpem czarownice zabroni�y im wst�pu do tego kraju ze wzgl�du na spos�b, w jaki traktowali swoje kobiety. Znale�li jednak schronienie i now� ojczyzn� w g�rach na granicy mi�dzy Estcarpem a Karstenem. Zbudowali tam Gniazdo - siedzib� wojownik�w zarabiaj�cych na �ycie jako najemnicy - i ulokowali wci�� niebezpieczne kobiety w kilku wioskach, gdzie �y�y w odosobnieniu. Tylko od czasu do czasu, o wyznaczonych porach roku, odwiedzali je wybrani m�czy�ni, �eby z nimi sp�kowa� i w ten spos�b zapewni� przetrwanie swej rasie. Z czasem ta zrodzona z konieczno�ci segregacja pog��bi�a w nich nienawi�� i pogard� do wszystkich ludzkich i prawie ludzkich kobiet. Sokolnicy nie wi�zali si� z �adnymi niewiastami na sta�e ani czasowo, wyj�wszy te kr�tkie spotkania potrzebne do sp�odzenia nast�pnego pokolenia wojownik�w.
System ten dzia�a� sprawnie i zar�wno kobiece wioski, jak i samo Gniazdo znajdowa�y si� z daleka od s�siednich lud�w. A przecie� nawet wtedy niekt�re kobiety odesz�y z g�r, wymkn�y si� gdzie indziej szuka� lepszego �ycia. Jak d�ugo pozostan� w swoich obecnych siedzibach na terenie Estcarpu? Przez jedno pokolenie? Dwa? Na pewno nie d�u�ej, nie mia� co do tego w�tpliwo�ci. Wiedzia�, i� m�czy�ni z jego rasy nie wytrzymaliby takiego �ycia maj�c do wyboru inne mo�liwo�ci i wzory. Nie wierzy� wi�c, �e i ich tymczasowe towarzyszki b�d� kontynuowa� odwieczny tryb �ycia.
Zn�w musn�� pi�ra wielkiego soko�a. Czy nadejdzie w ko�cu taki dzie�, gdy �aden ptak i �aden Sokolnik nie b�d� mogli si� dzieli� my�lami? Wtedy ich przeciwniczka we�mie na nich pomst�, cho� nigdy nie uwolni�a si� do tego stopnia, aby uczyni� to osobi�cie.
Wzi�� si� w gar��, pr�buj�c zrzuci� ca�un z duszy, Rogaty Pan wie, jak bardzo Tarlach jest zm�czony! Mo�e te my�li zrodzi�o tylko zm�czenie...
Cichy powitalny skwir Syna Burzy przywr�ci� mu poczucie rzeczywisto�ci. Podni�s� oczy. Zbli�a� si� do niego m�czyzna w zbroi i skrzydlatym he�mie. Czarny sok� o bia�ej piersi siedzia� wygodnie na jego nadgarstku. To by� porucznik Brennan.
- Jakie przynosisz nowiny, towarzyszu? - zapyta� zmuszaj�c si� do lekkiego tonu, aby i jego zast�pca nie wpad� w ponury nastr�j.
- �adnych. Wyszed�em si� przej�� i nacieszy� porankiem i zobaczy�em ciebie. - Zawaha� si�. - Co ci� gn�bi, Tarlachu.
- Po prostu si� zamy�li�em. - Kapitan potrz�sn�� przecz�co g�ow�.
- Zamy�li�e� si� wida� g��boko, bo nie us�ysza�e�, �e si� zbli�amy. Ostatnio cz�sto ci si� to zdarza.
Tarlach nie odpowiedzia� od razu, lecz skupi� uwag� na tym, co si� dzia�o w porcie. By�y tam trzy statki. Dwa sulkarskie korabie wy�adowa�y beczki wina czy piwa. Trzeci statek, niewiadomego pochodzenia, zdawa� si� szykowa� do odp�yni�cia.
- �aden z nich nie jest dostatecznie du�y, �eby m�g� wzi�� nas na pok�ad - zauwa�y� zm�czonym g�osem.
- Z powrotem do Estcarpu czy tylko na po�udnie?
- Jeszcze nie podj��em decyzji, ale tak czy inaczej na pewno znale�liby�my si� tam w lepszej sytuacji ni� obecna. Jeste�my tutaj ju� cztery tygodnie i nie otrzymali�my �adnej oferty i, jak s�dz�, wcale jej nie otrzymamy. Mo�e nie znajdziemy ju� odpowiedniego dla nas zaj�cia w Krainie Dolin.
Brennan przyjrza� si� swemu dow�dcy.
- Nie wydajesz si� zmartwiony tak� mo�liwo�ci�. Czy chcesz, aby�my wr�cili do Estcarpu?
Kapitan wzruszy� ramionami.
- Mogliby�my odpocz�� w jednym z naszych oboz�w. Walczyli�my prawie bez przerwy od przybycia do High Hallacku. - Wyprostowa� si�. - Bez wzgl�du na to, czy opu�cimy ten kraj, czy w nim zostaniemy, zrobimy to ca�ym oddzia�em. Wyruszyli�my jako kompania i wypada, �eby�my tak powr�cili do naszego komendanta.
Porucznik zgadza� si� z nim, lecz nim zd��y� to g�o�no wypowiedzie�, oba ptaki sykn�y gniewnie i wzlecia�y do g�ry. W tej samej chwili dotar�y do nich g�o�ne krzyki i wrzawa pobliskiej walki.
Obaj Sokolnicy instynktownie pobiegli w stron� �r�d�a ha�asu, ciemnej alejki oddzielaj�cej dwa magazyny portowe.
Z�o�ona z siedmiu m�czyzn banda �apaczy rekrut�w (s�dz�c po tym, �e nie chcieli zrani� ofiary mimo stawianego oporu), zagna�a jakiego� samotnego w�drowca w w�sk� i �lep� pu�apk�. Pr�bowali go obezw�adni�, zanim ktokolwiek zwr�ci na nich uwag� i pokrzy�uje im plany.
Napadni�ty by� ch�opcem albo bardzo m�odym m�czyzna. Jego podr�na opo�cza z kapturem wskazywa�a, i� pochodzi� z tej okolicy, Wi�cej nie mogli dostrzec, poniewa� sta� odwr�cony do nich bokiem, a fa�dy opo�czy i kaptur zas�ania�y twarz i cia�o. Widzieli tylko miecz po�yskuj�cy w jego r�ku.
Jeden z bandyt�w zaatakowa� ch�opca od ty�u, chc�c go powali� mocnym kijem, kt�ry trzyma� w r�ku. Ku zdumieniu wszystkich m�odzik odwr�ci� si� b�yskawicznie. Jego brzeszczot trafi� we w�a�ciwe miejsce, zanim wi�kszy i silniejszy od niego m�czyzna zd��y� podnie�� bro�.
Sokolnicy zobaczyli teraz jego twarz. By�a blada jak p��tno i zasmucona, co �wiadczy�o, i� nigdy jeszcze nikogo nie zabi�. Przera�enie nie zd��y�o zab�ysn�� w jego ogromnych oczach o barwie nefrytu, kiedy Tarlach wyci�gn�� miecz i przedar� si� przez pier�cie� bandyt�w, po drodze powalaj�c dw�ch na ziemi�.
Stan�� mi�dzy napastnikami a ich ofiar�.
- Zostawcie go.
- Nie r�bcie g�upstw, �cierwojady - doradzi� im zimno Brennan. Zatrzyma� si� u wej�cia do alejki i obna�y� sw�j miecz, by wesprze� argumentacj� dow�dcy.
Bandyci wahali si� tylko chwil� i uciekli w�skim przej�ciem, mijaj�c po drodze porucznika, kt�ry nawet usun�� im si� z drogi. Ich ofiara, kt�r� spodziewali si� pojma� bez trudu, okaza�a si� trudniejszym orzechem do zgryzienia ni� s�dzili, a nag�e pojawienie si� Sokolnik�w ca�kowicie zmieni�o sytuacj�. Nie mogli dor�wna� tym gro�nym, zaprawionym w bojach �o�nierzom ani soko�om kr���cym tu� nad ich g�owami. Wszyscy wiedzieli, �e ptaki te uczono rozszarpywa� w walce twarze i oczy przeciwnik�w.
Tarlach nie czeka�, a� bandyci znikn� im z oczu, ale chwyci� za rami� ich niedosz�� ofiar�, kt�r� wci�� uwa�a� za ch�opca.
- Czy nie jeste� ranny?
Una z Morskiej Twierdzy potrz�sn�a przecz�co g�ow�, zbyt zszokowana tym, co si� wydarzy�o i co w�a�nie zrobi�a, by odpowiedzie� s�owami.
- Wi�c chod� szybko. Je�eli wr�c� z posi�kami, mo�emy znale�� si� w pu�apce.
Wzdrygn�a si� przechodz�c obok cia�a m�czyzny, kt�rego zabi�a. Ca�� si�� woli zmusi�a si�, �eby w �aden inny spos�b nie da� po sobie pozna�, jak ni� to wstrz�sn�o, i nie odezwa� si�, nawet podzi�kowaniem. Mieli racj�. Tak, to miejsce mog�oby sta� si� pu�apk�. Zreszt� najpewniej porzuc� j� bardzo szybko, gdy tylko odkryj�, i� jest kobiet�. Nie mo�e do tego dopu�ci�. Musi te� mie� pewno��, �e ca�kowicie odzyska�a panowanie nad sob�, kiedy ju� si� do nich odezwie.
Kapitan Sokolnik�w zwolni� kroku, gdy tylko pozostawili za sob� baseny portowe.
- Tutaj powinni�my by� w miar� bezpieczni.
Una odsun�a si� od niego. Nie spodoba mu si� fizyczny z ni� kontakt, kiedy wyjawi im, kim jest, a przecie� musi to zrobi�.
- Tak. Podobni im w��cz�dzy nie chcieliby stawi� czo�a takim jak wy na otwartej przestrzeni.
Sokolnicy zesztywnieli. Nie by� to ani g�os ch�opca, ani g�os m�czyzny. Una zsun�a kaptur.
- Dzi�kuj� wam, Ptasi Wojownicy, i waszym skrzydlatym towarzyszom.
- Niewielka to by�a przys�uga - odpar� szorstko Tarlach odwracaj�c si�, �eby odej��.
- Dla mnie by�a bardzo wa�na. Z trudem powstrzyma� u�miech.
- Przypuszczam, �e tak by�o - przyzna�.
- St�j, kapitanie! -powiedzia�a szybko, gdy Sokolnicy zn�w pocz�li si� od niej oddala�.
Oczywi�cie nie zna�a ich stopni s�u�bowych. Nie mog�a te� odr�ni� jednego od drugiego z powodu he�m�w zas�aniaj�cych im twarze. Tylko nieliczni z jej ludu umieli odczyta� ledwie widoczne znaki na ubraniach i zbrojach okre�laj�ce stopie� wojownik�w Bractwa. Jednak ju� dawno temu przekona�a si�, �e kiedy ma si� do czynienia z obcym �o�nierzem nieznanego stopnia, dobrze jest przyzna� mu wysok� rang�. Nikt bowiem nie jest wolny od odrobiny pr�no�ci.
Nie mia�a zreszt� w�tpliwo�ci, �e m�czyzna, kt�ry j� uratowa�, by� wa�niejszy od swojego towarzysza. Tylko najwy�szy rang� oficer albo �o�nierz o najd�u�szym sta�u s�u�by m�g� kontaktowa� si� z lud�mi, w�r�d kt�rych przebywali Sokolnicy (dzia�o si� tak nawet w ciasnych pomieszczeniach na statku) albo z tymi, kt�rzy wynajmowali ich miecze.
Dr��c w g��bi duszy, �e straci dogodn� sposobno��, zes�an� przez los, Una zmusi�a si�, �eby zapyta� spokojnie i pewnym g�osem:
- Czy jeste�cie czystymi tarczami?
Sokolnik skin�� g�ow�. Utkwi� szare oczy w jej oczach. Zar�wno jej wygl�d, zachowanie, jak i spos�b m�wienia wskazywa�y, i� pochodzi�a z wysokiego rodu. Jej str�j, cho� nie przesadnie bogaty, uszyty by� z dobrego materia�u i prawie nie znoszony. Niewykluczone, �e mog�a sobie pozwoli� na wynaj�cie eskorty, je�eli jej potrzebowa�a. Inna sprawa, �e tylko g�upota pozwoli�a jej wyobrazi� sobie, i� Sokolnicy przysi�gn� kobiecie pos�usze�stwo.
- Nale�ymy do wi�kszego oddzia�u, kt�ry nie mo�e si� podzieli�.
- W�a�nie takiego potrzebuj�. Dlatego przyby�am do Linny. - Odetchn�a g��boko i m�wi�a dalej: - Du�o s�ysza�am o waszych �o�nierskich umiej�tno�ciach, odwadze i szybkim refleksie od pana Harvarda. Mimo wszystko mia�am nadziej� zwerbowa� was do Doliny Morskiej Twierdzy. To, co zobaczy�am, tylko spot�gowa�o to pragnienie. Obaj najemnicy drgn�li lekko.
- Pana Harvarda?
Una poczu�a wielk� ulg�. To by� jej najwi�kszy atut. Znali imi� jej zmar�ego ojca. Uzna�a, �e przynajmniej jej wys�uchaj�. A potem, no c�, mog�a tylko opowiedzie� im swoj� histori� i mie� nadziej�.
- Jestem Una z Doliny Morskiej Twierdzy, jego c�rka, i wdowa po panu Ferricku, towarzyszu broni i dow�dcy dru�yny mego ojca podczas wojny. Naprawd� jestem w potrzebie, Ptasi Wojownicy. Wiem, �e nie chcecie mie� nic do czynienia z kobietami, ale prosz� was, nie opuszczajcie mnie, zanim nie wys�uchacie mojej opowie�ci. Nie zabior� wam du�o czasu.
Dow�dca Sokolnik�w zacisn�� wargi. Nagle odwr�ci� si� na pi�cie.
- Chod� z nami.
Kapitan nie zatrzyma� si�, dop�ki nie dotar� do najwi�kszej karczmy w Linnie. Nawet wtedy przystan�� tylko na moment, aby otworzy� drzwi. Wszed� do �rodka, Una za nim, a na ko�cu Brennan, kt�ry cicho zamkn�� drzwi.
Wype�niaj�ce wielk� izb� postacie w he�mach-maskach podnios�y na nich wzrok. Zapad�a grobowa cisza, gdy dostrzegli kobiet�. Una czu�a zwr�cone na siebie ze wszystkich stron zimne spojrzenia, jakby ona by�a ohydnym potworem, s�ug� Cienia, kt�ry w�a�nie wype�z� z jamy. Tylko soko�y wydawa�y si� przyja�nie nastawione, a raczej wzgl�dnie przyja�nie. W ka�dym razie w ich my�lach wyczu�a ciekawo��, nie za� bezsensown� z�o��, jak� okazywali ich panowie. Zadr�a�a w duchu i ucieszy�a si�, �e nie ma mocy czytania w tamtych wrogich, pe�nych nienawi�ci umys�ach.
Tarlach nie zaproponowa� jej, �eby usiad�a na krze�le czy na �awce, ale sta� obok niej.
- To jest Una z Morskiej Twierdzy, c�rka pana Harvarda. Twierdzi, i� przyby�a do Linny w poszukiwaniu �o�nierzy o czystych tarczach.
W jego s�owach brzmia�a dezaprobata tak wielka, �e prawie namacalna. To z�y pocz�tek, pomy�la�a. Czeka�o j� przes�uchanie. W jaki spos�b zdo�a przekona� tych m�czyzn i uzyska� od nich pomoc, nawet je�li uwierz�, �e m�wi prawd� i �e istotnie jest w potrzebie?
Kapitan Sokolnik�w wbi� w ni� twarde jak miecz spojrzenie.
- Jeste� sama? Czy dlatego nosisz ubi�r ch�opca?
- Tak, jestem sama. A co do mojego stroju, zapewnia mi on swobod� ruch�w, na jak� nie pozwalaj� kobiece szaty. Urodzi�am si� w Dolinie Morskiej Twierdzy i dobrze znaj� mnie w Linnie. Gdybym si� nie przebra�a, r�wnie dobrze mog�abym rozg�osi� wszem wobec moje zamiary.
- Dlaczego zamierzasz powi�kszy� garnizon Morskiej Twierdzy teraz, gdy w High Hallacku nie ma ju� alizo�skich oddzia��w? W tym rejonie nie tocz� si� walki.
- Morska Twierdza nie ma garnizonu - odpowiedzia�a stanowczo. - Zaraza ci�ko nas dotkn�a i zabra�a nie tylko mojego ojca i ma��onka, ale i prawie wszystkich m�czyzn. W zasadzie pozostali tylko m�odzi ch�opcy, kt�rzy tylko z trudem mog� uchodzi� za wojownik�w, i �aden z nich nie jest do�wiadczonym �o�nierzem, bo dot�d walczyli tylko z bandami rozb�jnik�w. Pozosta�a nam jedynie garstka zdrowych m�czyzn i by�oby szczytem g�upoty s�dzi�, �e w prawdziwym starciu odwaga kobiet i dzieci sprosta do�wiadczeniu i sile wojownik�w.
Sokolnik milcza� chwil�.
- Jakie niebezpiecze�stwo wam zagra�a? - zapyta� nieco mniej szorstkim tonem.
- Jak na razie jest to tylko mo�liwe niebezpiecze�stwo - odrzek�a - lecz tylko g�upiec by je zignorowa�.
- Na tym �wiecie jest wi�cej g�upc�w ni� mog�aby� sobie wyobrazi� - mrukn�� Rorick, zast�pca Brennana. Cz�sto bowiem wynajmowano �o�nierzy o czystych tarczach na wiele tygodni czy miesi�cy po czasie, kiedy mogli dzia�a� najbardziej skutecznie. Niekiedy szukano ich us�ug dopiero wtedy, gdy ju� nie mia�o to sensu.
Tarlach uciszy� go spojrzeniem, po czym skupi� zn�w uwag� na Unie.
- Kogo si� obawiasz?
- Ogina, pana Kruczego Pola, Doliny przylegaj�cej do naszej. Pragnie on zaw�adn�� Morsk� Twierdz�. Jak dot�d, pr�bowa� go uzyska� poprzez ma��e�stwo ze mn�, ale kiedy w ko�cu zrozumie, i� jego zaloty nie maj� �adnych szans, obawiam si�, �e ucieknie si� do ostrzejszych �rodk�w. Jego dru�yna, a raczej pod�wczas dru�yna jego ojca, nie bra�a udzia�u w wojnie i dlatego praktycznie nie ponios�a �adnych strat. W dodatku jego Dolina, jako jedyna w naszym rejonie, niewiele ucierpia�a od zarazy.
- Dlaczego nie zrobi� tego od razu, nie trac�c czasu na zaloty?
Una zarumieni�a si� lekko, lecz podnios�a wy�ej g�ow�.
- Uwa�a si�, i� nie jestem pozbawiona urody, Sokolniku. Ogin poczeka, przynajmniej jeszcze troch�, chocia�by tylko dlatego, �e moja dobrowolna kapitulacja pochlebi�aby jego pr�no�ci. Na pewno jest on silnym i atrakcyjnym m�czyzn�. Ze swego punktu widzenia mo�e liczy� na powodzenie i by�oby to dla niego op�acalne. Wprawdzie s�siednie Doliny s� os�abione, ale wola�by ich nie niepokoi�, by nie zjednoczy�y si� przeciw niemu. Alizo�czycy nauczyli nas, �e taka strategia wiele znaczy, i Ogin na pewno nie zapomnia� tej lekcji.
- A przecie� m�wisz, �e jego wysi�ki pozyskania ciebie skazane s� na niepowodzenie? - pyta� dalej Tarlach.
Skin�a g�ow�.
- Ogin to prawdziwy tyran i nie mogliby�my znie��, gdyby zaw�adn�� Morsk� Twierdz�. Nie mog� wyda� moich ludzi w r�ce kogo� takiego jak on, nawet gdyby tylko to by�o tego przyczyn�.
- Czy jest jeszcze co�?
- Mamy pewne podejrzenia, a s� one wystarczaj�co powa�ne, �eby utwierdzi� nas w przekonaniu, i� powinni�my walczy� d�ugo i zaciekle, zanim zada nam kl�sk�. - Zacisn�a usta. - Ca�e p�nocne wybrze�e High Hallacku jest urwiste, zaledwie z kilkoma portami, mn�stwem niebezpiecznych ska�, a sztormy zrywaj� si� nagle, prawie bez ostrze�enia. Wszystkie statki, zar�wno du�e, jak i ma�e, zawsze ryzykowa�y zbli�aj�c si� do brzegu. Nie obywa�o si� bez katastrof, a zwa�my, �e handel nigdy tu nie kwit�, a nawet teraz nie jest du�y. To wszystko w jeszcze wi�kszym stopniu odnosi si� do naszych w�d.
Jej spojrzenie nagle stwardnia�o, zaskakuj�c Sokolnika. Dostrzeg� w jej oczach taki sam gniew i gotowo�� do bezpardonowej walki, jakie dot�d widzia� tylko u wodz�w tocz�cych boje w s�usznej sprawie, kt�rej losy d�ugo si� wa�y�y.
Una nie zdawa�a sobie sprawy ani z reakcji Tarlacha, ani ze zmiany wyrazu swych oczu.
- Ostatnio w naszych okolicach zdarzy�o si� wiele katastrof i du�o statk�w dos�ownie znikn�o bez �ladu. Nie ocala� nikt, kto m�g�by opowiedzie�, co si� sta�o. W prawie ka�dym wypadku by�y to statki handlowe o pe�nych �adowniach.
- Czy to morskie wilki? - zapyta� lodowatym tonem.
- Gorzej.
- Zb�j zwabiaj�cy statki na ska�y!
Sokolnik prawie wyplu� te s�owa. Ka�dy, kto chocia� przez kr�tki czas s�u�y� na morzu, �ywi� nienawi�� do �otr�w, kt�rzy wywo�ywali katastrofy. Poza tym zabijali rozbitk�w oszcz�dzonych przez morze, �eby ograbi� ich z towar�w i cennych przedmiot�w. Tacy ludzie byli gorsi nawet od pirat�w, byli robactwem, kt�re nale�a�o rozdepta�...
- Nie jeste�my tego ca�kiem pewni - przestrzeg�a Una. - Nie mamy bowiem �adnych dowod�w poza faktem, �e statki zacz�y znika� wkr�tce po tym, jak Ogin obj�� we w�adanie swoj� Dolin�. Ale jednocze�nie katastrof tych by�o zbyt ma�o, �eby�my mogli ustali� jak�� prawid�owo��. ��czy si� to r�wnie� z jego zainteresowaniem Morsk� Twierdz�. Moja Dolina nikomu nie przysporzy wielkiego bogactwa i nie pomog�aby panu Kruczego Pola w realizacji jego ambitnych plan�w. Mamy jednak d�ugie, skaliste wybrze�e, na kt�re Ogin m�g�by zwabia� statki.
- My�l�, �e lepiej by by�o, gdyby pan Ogin trzyma� si� z daleka od twojej posiad�o�ci - zgodzi� si� z ni� Sokolnik. - Czy Krucze Pole graniczy bezpo�rednio z morzem?
- Tak, lecz na znacznie mniejszej przestrzeni. To bardzo dzikie wybrze�e, nawet jak na nasze strony, i jest tam dogodne miejsce, w kt�rym Ogin m�g�by ukry� sw�j rozb�jniczy statek. Ta zatoczka dotychczas mu wystarcza�a. Ale je�li pragnie on w ten sam spos�b zdoby� wi�cej bogactw, a p�niej w�adz�, b�dzie potrzebowa� lepszego miejsca.
- I Morska Twierdza mog�aby si� ni� sta�? Skin�a g�ow�.
- Mamy zatok�, ma��, lecz bardzo g��bok�, kt�ra zapewnia dobre schronienie w ka�dej porze z wyj�tkiem najgwa�towniejszych sztorm�w.
- Kto� taki jest wrogiem wszystkich. Mia�aby� prawo zwr�ci� si� o pomoc do swoich s�siad�w.
- Oni nie podejrzewaj� go o to, chocia� wiedz�, �e statki gin� w naszych stronach. Ale ju� powiedzia�am, �e nasze wybrze�a zawsze cieszy�y si� z�� s�aw�. My, mieszka�cy Morskiej Twierdzy, �yjemy najbli�ej Kruczego Pola, jeste�my najbardziej zwi�zani z morzem i dlatego wywnioskowali�my wi�cej od innych.
- Dobrze zrobi�aby� dziel�c si� z nimi tymi wnioskami - powiedzia� sarkastycznie Tarlach.
- Podejrzenia i to wysuwane przez kobiet�? - odpowiedzia�a gorzko, ale zaraz pohamowa�a irytacj�. - Zreszt�, czy� zgodnie z nakazami honoru mogliby�my rzuci� na kogo� tak ci�kie podejrzenie nie poparte �adnymi dowodami? Przecie� mog�oby na nim ci��y� latami, a nawet do ko�ca jego �ycia? Co si� za� tyczy pomocy, to okoliczni panowie wiedz�, i� Ogin jest tyranem, kt�ry dysponuje liczn� dru�yn�, i wol� go nie zaczepia�, przynajmniej do czasu, a� odzyskaj� cho� cz�� dawnej si�y.
Sokolnik milcza� przez kilka minut, kt�re wyda�y si� Unie wieczno�ci�.
- Czego w�a�ciwie oczekujesz od swoich czystych tarcz? - zapyta� potem powoli.
- Przede wszystkim tego, �e odstrasz� napastnika albo zapobiegn� agresji - odpar�a. Zmarszczy�a brwi, skupiaj�c my�li, by je przedstawi� w jak najkr�tszy i w najbardziej logiczny spos�b. - Z ka�dym miesi�cem nasze zdolno�ci obronne rosn�, gdy� nasi m�odzie�cy zdobywaj� coraz nowe umiej�tno�ci, a starsi ch�opcy dorastaj�. Mo�esz mi wierzy�, �e od dzieci�stwa bez przerwy zaprawiali si� w �o�nierskim rzemio�le.
Zmierzy�a go wzrokiem.
- Tak samo jest z naszymi dziewcz�tami. Wiem, �e ci si� to nie spodoba, lecz podczas wojny musieli�my wykorzystywa� ka�d� par� r�k, albo narazi� si� na niepewn� przysz�o��. Zreszt� by� to tylko jeszcze jeden niekobiecy obowi�zek, kt�ry musia�y�my wzi�� na siebie, gdy nasi m�czy�ni opu�cili Dolin�. I kobiety nie�le sobie z tym radzi�y, przynajmniej te do�� m�ode, kt�re jeszcze nie uwierzy�y, �e si� do tego nie nadaj�. - Zacisn�a na chwil� usta. - Na szcz�cie nasze kobiety od razu zaj�y si� upraw� roli, hodowl� i rybo��wstwem. W przeciwnym razie musieliby�my g�odowa� i �y�oby si� nam znacznie gorzej.
- Mimo to nie chcecie wojny? - zapyta� ostro Tarlach. Nie do��, �e teraz musia� wys�uchiwa� takich s��w, to jeszcze w jej zamku jego ludzie s�siadowaliby z kobiecym garnizonem.
- Nie chcemy. Jeste�my jednak zdecydowani broni� si�, gdy zajdzie taka potrzeba. - Twarz Uny st�a�a jak maska. - Nasze Doliny zawsze walczy�y z piratami napadaj�cymi od morza i z rozb�jnikami chc�cymi zagnie�dzi� si� na naszym wybrze�u i w naszych g�rach, sk�d zagra�aliby wszystkim. Je�li da si� uzyska� niezbite dowody, wtedy wszyscy stan� do walki. Zawsze tak by�o i tak by� musi nadal, inaczej bowiem podbiliby nas renegaci niegodni miana cz�owieka.
- Dlaczego chcesz wynaj�� w�a�nie Sokolnik�w? - zapyta� otwarcie. - Jasne jest, �e nie liczysz na znalezienie dowod�w przeciw Oginowi. A je�li nawet, to s� przecie� inni najemnicy, wielu ich przyby�o tu podczas wojny i tu� po niej. Z tych, kt�rzy nie umieli walczy�, prze�yli tylko nieliczni.
Pani Morskiej Twierdzy westchn�a. Mia�a cich� nadziej�, �e to pytanie nie padnie. Jej odpowied� na pewno nie spodoba si� kapitanowi Sokolnik�w, ale wiedzia�a, i� bardziej powinna si� obawia� k�amstw i p�prawd.
Spojrza�a mu prosto w oczy.
- Nie umiem walczy�, Ptasi Wojowniku, ani nie jestem przyzwyczajona podr�owa� z wojownikami. Ka�dy �o�nierz o czystej tarczy to wielka niewiadoma. Je�eli dokonam z�ego wyboru i wpuszcz� do mojej prawie bezbronnej Doliny zdradziecki oddzia�...
Opu�ci�a zielone oczy, po czym zn�w je podnios�a.
- W�r�d twoich ziomk�w zdarzaj� si� renegaci, ale og�lnie wiadomo, �e s�owo Sokolnika jest jak przysi�ga. Gdy raz je da, nie zostanie pogwa�cone ani z ducha, ani z litery. To samo m�wi� o waszej dyscyplinie. Zrobi� wszystko, co w mojej mocy, �eby�cie nie musieli si� styka� z moimi lud�mi cz�ciej ni� to absolutnie konieczne. Jeste�cie zawodowymi �o�nierzami, my za� nie i b�dziemy naprawd� szcz�liwi porzucaj�c �o�nierskie obowi�zki, szczeg�lnie latem, kiedy powinni�my si� po�wi�ci� naszym polom, zwierz�tom i flocie rybackiej. Nie chcemy jednak mie� wi�cej k�opot�w z lud�mi, kt�rzy maj� nas broni�, ni� z tymi, przed kt�rymi maj� nas broni�. Nie b�d� musia�a si� obawia�, �e ty i twoi ludzie staniecie si� tyranami, traktuj�cymi ludzi z mojej Doliny jak s�ugi i niewolnik�w, odbieraj�cymi im owoce ich pracy i patrz�cymi na moje dziewki jak na pozbawione ogier�w klacze maj�ce zaspokaja� wasze zachcianki. Udowodni�y one, �e zas�u�y�y na co� wi�cej.
P�omienny rumieniec zala� twarz Uny. Nie nawyk�a otwarcie rozprawia� o takich sprawach i nie umia�a ukry� za�enowania i wstydu.
Tarlach dostrzeg� jej zak�opotanie, ale zauwa�y� te� jeszcze co� - spok�j i opanowanie, kt�re zachowa�a mimo skr�powania i gor�czkowej ch�ci jak najszybszej realizacji celu. Nie by� to bezruch czy brak uczucia, ale raczej cecha charakteru zdaj�ca si� os�ania� ca�� jej istot�. Czy inni tak�e to zauwa�yli? - zastanowi� si�. Jak�e ktokolwiek m�g�by nie dojrze� osobistej godno�ci i si�y tej dziewczyny?
Szybko przywo�a� si� do porz�dku.
- Jest jeszcze sprawa zap�aty - powiedzia� kr�tko. Roz�o�y�a r�ce, kt�re wydawa�y si� za ma�e, �eby mog�a utrzyma� w nich miecz, a przecie� widzia� to na w�asne oczy.
- Nie mog� zaproponowa� wam tyle, ile nale�a�oby si� pe�nej kompanii podczas wojny. Oczywi�cie Morska Twierdza mog�aby zaoferowa� tak� zap�at� wraz z utrzymaniem dla �o�nierzy, dla waszych skrzydlatych towarzyszy i wierzchowc�w, ale mniejszemu ni� wasz oddzia�owi. Nie s� to niesprawiedliwe warunki, gdy� nie anga�uj� was do walki, tylko do pilnowania. Mo�liwe te�, �e b�dziecie walczy� rzadko albo wcale. Przyznaj�, �e mogliby�cie ��da� du�o od wielmo�y, kt�ry musi stoczy� b�j i potrzebuje tak du�ej kompanii jak wasza.
Kilku �o�nierzy poruszy�o si� za plecami kapitana, kt�ry spojrza� spod p�przymkni�tych powiek. Nie zmieni�a tonu, wi�c zdaje sobie spraw�, jak bystre s� jej uwagi, no i dobrze wie, co m�wi. To Una z Morskiej Twierdzy od d�ugiego ju� czasu zarz�dza�a swoj� posiad�o�ci�, jednocze�nie kontaktuj�c si� z innymi Dolinami. Oboj�tne, kobieta czy nie, ona dobrze wie, co w trawie piszczy.
- Jak d�ugo trwa�aby nasza s�u�ba?
- Co najmniej dwana�cie miesi�cy. D�u�ej, je�eli b�dzie to nam wszystkim odpowiada�o, ale by�oby dla nas korzystniej wynaj�� was na czas d�u�szy.
Czeka�a teraz, staraj�c si� sprawi� wra�enie spokojnej i pewnej siebie, lecz w g��bi ducha daleko jej by�o do tego. Ju� nie powinno by� wi�cej pyta�, tylko odpowied� Sokolnik�w na jej propozycj�.
Ich dow�dca r�wnie� zorientowa� si�, �e nadesz�a chwila podj�cia decyzji. Rozejrza� si� po sali i przem�wi�:
- Otrzymasz nasz� odpowied� - ale nie natychmiast. Nie mam w zwyczaju wynajmowa� naszych mieczy na d�u�szy czas bez naradzenia si� z moimi oficerami.
- Oczywi�cie, kapitanie, odejd� teraz i wr�c�, kiedy sobie za�yczysz. - Wiedzia�a, �e chc� si� naradzi� we w�asnym gronie i by�a gotowa uwzgl�dni� to zrozumia�e �yczenie.
- To nie potrwa d�ugo.
- Dobrze. Zaczekam na zewn�trz.
Tarlach zawaha� si�. Poza karczm� mo�e zwr�ci� na siebie uwag�, a tego w�a�nie chcia�a unikn�� przebieraj�c si� za ch�opca. Powinien przynajmniej uchroni� j� przed zdrad�, bez wzgl�du na to, czy przyjm� u niej s�u�b�, czy te� nie. Istnia�a te� mo�liwo��, �e tamta banda porywaczy rekrut�w mo�e zn�w si� na ni� natkn�� i pr�bowa� si� zem�ci� za sw� haniebn� rejterad�.
Wskaza� drzwi na lewo od siebie. Prowadzi�y do mniejszej izby przeznaczonej dla uprzywilejowanych go�ci, s�u��cej te� do spotka� wymagaj�cych wi�cej prywatno�ci ni� wsp�lna izba. Sta�a teraz pusta i zapewne nikomu nie b�dzie potrzebna przed po�udniowym posi�kiem.
- Mo�esz tam zaczeka�, pani, je�li chcesz. Una skin�a g�ow� i opu�ci�a najemnik�w.
Przez kilka sekund nikt nic nie m�wi�, dop�ki bystrouche soko�y nie zameldowa�y, �e Kobieta z Dolin oddali�a si� od drzwi. Dopiero wtedy wszystkie oczy skierowa�y si� na Tarlacha.
- Gdzie si� z ni� spotka�e�? - zapyta� Rorick. Tarlach zwi�le opisa� atak, kt�ry udaremni� wraz z Brennanem.
- Koby�a machaj�ca mieczem! - prychn�� Rorick.
- Swoim umiej�tno�ciom zawdzi�cza, �e nie rozbito jej g�owy - zauwa�y� oboj�tnie Brennan i zwr�ci� si� do Tarlacha: - Chyba nie zastanawiasz si� powa�nie nad z�o�eniem jej przysi�gi?
- W�a�nie tak, na Rogatego Pana. Powiedzia�a prawd� tak, jak j� widzi. Nasi skrzydlaci towarzysze te� s� co do tego zgodni i nie znale�li w niej nic z�ego.
Soko�y nie podziela�y nieufno�ci swoich ludzkich partner�w do kobiet, ale znacznie lepiej od Sokolnik�w wyczuwa�y wszelki fa�sz lub z�e zamiary dotycz�ce kompanii. Oczywi�cie natychmiast dostrzega�y zakusy Cienia czy prawdziwej Ciemno�ci, lecz nie o to teraz chodzi�o.
- Ach tak? - warkn�� jaki� �o�nierz. - Niech w