3152

Szczegóły
Tytuł 3152
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

3152 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 3152 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

3152 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Mark Twain Nieszcz�sny narzeczony Aurelii GROTESKOWA AUTOBIOGRAFIA Poniewa� dwie czy trzy osoby o�wiadczy�y niegdy�, �e gdybym napisa� autobiografi�, przeczyta�yby j� ch�tnie w wolnych chwilach, ulegam wi�c temu gor�cemu ��daniu publiczno�ci i oddaj� jej do r�k moj� histori�. Pochodz� z wielce szanownego, szlachetnego i starego rodu, kt�rego korzenie si�gaj� g��boko w staro�ytno��. Pierwszym z moich przodk�w, o kt�rym r�d Twain�w posiada jak� tak� wiadomo��, by� pewien przyjaciel domu nazwiskiem Higgins. Dzia�o si� to w XI wieku, kiedy moja rodzina �y�a w miejscowo�ci Aberdeen, w hrabstwie Cork, w Anglii. Dlaczego m�j staro�ytny r�d pos�ugiwa� si� od tego czasu nazwiskiem matki, zamiast nazwiskiem Higgins - pozostaje tajemnic�, kt�rej nie bardzo chcieli�my i chcemy dochodzi�. Tkwi w tym jaki� bardzo zawi�y i pi�kny romans, w kt�ry wolimy si� raczej nie zag��bia�. Wszystkie stare rodziny post�puj� w ten sam spos�b. Artur Twain by� cz�owiekiem niew�tpliwie wybitnym: pe�ni� on zaszczytne funkcje poborcy rogatkowego w epoce Wilhelma Rufusa. Maj�c lat mniej wi�cej trzydzie�ci uda� si� do jednego z owych wspania�ych, staroangielskich miejsc wypoczynkowych, zwanego Newgate1, sk�d nie by�o mu ju� dane powr�ci�. Zmar� tam nag�� �mierci�. August Twain narobi� sporo zamieszania oko�o 1160 r. By� to jegomo�� pe�en humoru. Mia� zwyczaj ostrzy� sw� star� szabl�, zaczaja� si� noc� w r�nych zau�kach i rzuca� si� na przechodni�w. Istniej� podejrzenia, �e przeszywa� on ludzi szabl�, wy��cznie zreszt� po to, aby obserwowa� ich zabawne konwulsje. Mia� on wrodzone poczucie humoru. Poniewa� jednak posun�� si� w tej dziedzinie nieco za daleko, w�adze przychwyciwszy go na tego rodzaju igraszce, oddzieli�y jedn� cz�� jego ziemskiej pow�oki od drugiej. Cz�� ta zosta�a umieszczona w pi�knym i wynios�ym miejscu na Temple Bar2, sk�d przodek m�j m�g� si� swobodnie przypatrywa� ludziom i sp�dza� czas na godziwej rozrywce. �adne miejsce nie przypad�o mu nigdy tak bardzo do gustu i do �adnego miejsca nie przywi�za� si� nigdy na tak d�ugo. Nasze drzewo genealogiczne wykazuje przez nast�pne dwa wieki szereg szlachetnych rycerzy, kt�rzy szli zawsze do bitwy z pie�ni� na ustach tu� za armi� i cofali si� z dzikim wrzaskiem na jej czele. Nie przynosi zaszczytu pami�ci nieboszczyka Froissarta3 jego bezpodstawowe i ignoranckie twierdzenie, i� nasze drzewo genealogiczne posiada�o zawsze, i to po swej prawej stronie, jedno tylko odga��zienie, kt�re rodzi�o owoce zar�wno zim�, jak i latem. Na pocz�tku XV wieku �y� Beau Twain z przydomkiem "Uczony". Posiada� on wielkie zdolno�ci kaligraficzne i tak doskonale na�ladowa� pismo ka�dego ze swych bli�nich, �e 1 Znane wi�zienie londy�skie zniesione w r. 1881. 2 Miejsce, gdzie wystawiano na widok publiczny g�owy zbrodniarzy. 3 Froisart Jean (1331-1404) - kronikarz fracncuski. 3 mo�na by�o wprost p�kn�� ze �miechu. Talent jego by� niewyczerpanym �r�d�em humoru. Z czasem jednak przodek m�j przyj�� musia� zobowi�zanie t�uczenia kamieni na go�ci�cu i praca ta zepsu�a mu r�k�. Niemniej przeto prosperowa� on pomy�lnie w tym przedsi�biorstwie kamieniarskim, w kt�rym zatrudniony by� z ma�ymi przerwami przez czterdzie�ci dwa lata. Zmar� na stanowisku. Przez ca�y ten czas prowadzi� si� tak wzorowo, �e rz�d widzia� si� zmuszony odnawia� z nim kontrakt, ilekro� cho�by na tydzie� opuszcza� przedsi�biorstwo. By� cz�owiekiem pe�nym uroku. Cieszy� si� gor�c� sympati� swych koleg�w-artyst�w i by� wybitnym cz�onkiem ich dobroczynnego tajnego stowarzyszenia, zwanego potocznie "band� kajdaniarzy". Strzyg� si� zawsze kr�tko i mia� s�abo�� do ubior�w w paski. Zmar� ku bezbrze�nemu �alowi rz�du. By�a to ci�ka strata dla kraju, ju� cho�by ze wzgl�du na jego wzorow� sumienno��. W kilka lat p�niej wyst�pi� na widowni� dziejow� znakomity John Morgan Twain. W r. 1492 przyby� on do Ameryki wraz z Krzysztofem Kolumbem jako pasa�er. Wydaje si�, i� by� to osobnik o zgry�liwym i niemi�ym usposobieniu. W czasie podr�y uskar�a� si� nieustannie na jedzenie i stale grozi�, �e wysi�dzie na l�d, cho� nie mia� raczej po temu okazji. ��da� wci�� �wie�ej ryby rzecznej. Nie by�o dnia, aby z dumnie podniesion� g�ow� nie rozbija� si� po pok�adzie, nie drwi� z dow�dcy i nie wyg�asza� g�o�no opinii, �e Kolumb sam nie wie, jak p�ynie i dok�d dop�ynie. Pami�tny okrzyk "Ziemia!" wzruszy� g��boko ka�dego, tylko nie jego. M�j przodek wpatrywa� si� przez kr�tk� chwil� w lini� na horyzoncie, a potem powiedzia�: "Do diab�a z ziemi�, to tylko cz�no!" Gdy przyby� na pok�ad okr�tu, przyni�s� z sob� chustk� do nosa z monogramem B. G., bawe�nian� skarpetk� z literami L. W. C., we�nian� skarpetk�, znaczon� D. F., i nocn� koszul� z monogramem O. N. R. Niemniej jednak w czasie podr�y zadr�cza� wszystkich owym "pakunkiem" i che�pi� si� bardziej swym baga�em ni� pozostali pasa�erowie razem wzi�ci. Gdy okr�t zanurza� si� dziobem, przenosi� sw�j "pakunek" na ruf� i bada� skutki tego. Gdy okr�t zanurza� si� ruf�, nudzi� Kolumba o wydelegowanie kilku ludzi z za�ogi do przeniesienia "pakunku" na dawne miejsce. W czasie burzy musiano kneblowa� mu usta, bo jego �ale nad losem "pakunku" zag�usza�y rozkazy dow�dcy. Cz�owiek ten nigdy bodaj nie by� publicznie oskar�ony o jakiekolwiek przest�pstwo, ale zanotowane jest w dzienniku okr�towym jako curiosum, �e chocia� przyni�s� sw�j baga� w gazecie, wyni�s� go na brzeg w czterech skrzyniach, ogromnej pace i kilku koszach od szampana. Kiedy jednak powr�ci� na pok�ad z grubia�sk� pretensj�, �e brakuje mu wielu przedmiot�w, i kiedy zacz�� przeszukiwa� baga�e innych pasa�er�w, przepe�ni�a si� miara cierpliwo�ci i zrzucono go w morze. Przez d�ugi czas przygl�dano si� z ciekawo�ci� falom, lecz �aden p�cherzyk nie wskazywa� miejsca, w kt�rym zanurzy� si� m�j przodek; po chwili zauwa�ono z przera�eniem, i� okr�t zdany jest na �ask� fal, lina kotwiczna za� zwisa lu�no z dzioba. I zn�w zanotowano w po��k�ej ksi�dze okr�towej tak� oto dziwaczn� uwag�: "Odkryto, �e niemi�y ten pasa�er porwa� kotwic� i sprzeda� j� dzikim krajowcom. Co za �otr!" A jednak cz�owiek ten kierowa� si� zacnymi i szlachetnymi pop�dami. Nie bez dumy przypominam, i� by� on pierwszym z bia�ych, kt�ry po�wi�ci� si� pracy nad ucywilizowaniem i edukacj� Indian. Zbudowa� wygodne wi�zienie, zmontowa� szubienic� i a� do �mierci zwyk� by� mawia� z zadowoleniem, �e mia� na Indian wp�yw znacznie szlachetniejszy i bardziej podnios�y ni� jakikolwiek inny reformator. W tym miejscu kronika staje si� nagle bardziej mglista i ko�czy si� niespodziewanie wiadomo�ci�, i� stary podr�nik, ponosz�c skutki powieszenia pierwszego bia�ego cz�owieka w Ameryce, dozna� przy tym tak wielkich obra�e�, �e przyp�aci� to �yciem. 4 Prawnuk "reformatora" �y� w roku tysi�c sze��set z kawa�kiem. Wyst�puje on w kronikach rodzinnych jako "stary admira�", chocia� historia nada�a mu inne tytu�y. Przez d�ugi czas dowodzi� flot� lekkich, dobrze uzbrojonych statk�w i po�o�y� wielkie zas�ugi w pracy nad �ciganiem okr�t�w kupieckich. Okr�ty, za kt�rymi p�yn�� lub kt�re dojrza� swym sokolim okiem, szybko zazwyczaj mkn�y po oceanie. Je�eli jednak jaki� okr�t guzdra� si� w idiotyczny spos�b, oburzenie jego nie mia�o granic. Kiedy nie m�g� d�u�ej ju� zapanowa� nad sob�, zabiera� taki okr�t do siebie i starannie go ukrywa� w oczekiwaniu, i� zg�osz� si� po� jego w�a�ciciele. Nie zdarza�o si� to jednak nigdy. Pragn�c oduczy� marynarzy zagarni�tego okr�tu lenistwa i gnu�no�ci, zmusza� ich do wzmacniaj�cych �wicze� i k�pieli. Nazywa� to "chodzeniem po desce". Wszyscy jego podopieczni niezmiernie to sobie chwalili. Straciwszy nadziej�, �e w�a�ciciele zg�osz� si� po swoje okr�ty, admira� pali� je zwykle, poniewa� nie m�g� patrze� na tego rodzaju marnowanie pieni�dzy wydanych na ubezpieczenie od ognia. Wreszcie wspania�y ten wilk morski zosta� �ci�ty w kwiecie wieku i u szczytu swej kariery �yciowej, wdowa za� po nim by�a przekonana a� do �mierci, i� gdyby operacji tej dokonano o kwadrans wcze�niej, by�by wskrzeszony. Charles Henry Twain �y� w drugiej po�owie XVII wieku. By� to �arliwy i znakomity misjonarz. Nawr�ci� on szesna�cie tysi�cy mieszka�c�w wysp na morzach po�udniowych i przekona� ich niemal, �e naszyjnik z psich z�b�w i para binokli nie s� dostatecznym przyodziewkiem do uczestniczenia w s�u�bie bo�ej. Zacna jego trz�dka kocha�a go bardzo, bardzo gor�co, gdy za� pogrzeb jego si� sko�czy�, uczniowie powstali gromadnie (i wyszli z jad�odajni) ze �zami w oczach, m�wi�c, �e by� to dobry, pulchny misjonarz i pragn�liby bardzo zje�� jeszcze co� z niego. Pa-Go-To-Wah-Wah-Pukketekiwis (Pot�ny My�liwy o �wi�skim Oku) Twain by� ozdob� XVIII wieku. Pomaga� ca�ym sercem genera�owi Braddockowi w zwalczaniu ciemi�yciela - Waszyngtona. On to w�a�nie strzela� zza drzewa siedemna�cie razy do Waszyngtona. A� do tego miejsca to pi�kne i romantyczne podanie, kt�re znale�� mo�ecie w umoralniaj�cych ksi��eczkach, jest zgodne z histori�; kiedy jednak zbli�amy si� do opowie�ci o tym, jak to przej�ty zgroz� dzikus o�wiadczy� po siedemnastym strzale, i� nie �mie ju� podnie�� bezbo�nej broni przeciw cz�owiekowi, przeznaczonemu wida� przez Wielkiego Ducha do spe�nienia wielkiej misji dziejowej - to tu zaprzeczy� musimy z ca�� energi� temu wyra�nemu fa�szowaniu historii. W rzeczywisto�ci bowiem przodek m�j wypowiedzia� nast�puj�ce s�owa: "To ca�kiem bezcelowe. Ten cz�owiek jest tak pijany, �e chwieje si� na nogach i nie mog� w �aden spos�b go trafi�. Nie mam zamiaru marnowa� wi�cej naboj�w." Oto jaka by�a prawdziwa przyczyna zaprzestania kanonady po siedemnastym strzale - przyczyna bardzo prawdopodobna i zdobywaj�ca bez zastrze�e� nasze zaufanie. Ub�stwia�em zawsze opowiadania ze wspomnianej ksi��eczki, �ywi�em jednak podejrzenie, �e ka�dy Indianin, strzelaj�c w czasie bitwy dwukrotnie do kt�rego� z �o�nierzy Waszyngtona (a dwa w ci�gu stulecia z �atwo�ci� wzrosn�� mo�e do siedemnastu), gdy chybi�, nabiera� przekonania, i� Wielki Duch przeznaczy� tego �o�nierza do wielkich cel�w. Mniemam, �e jedyn� przyczyn�, dla kt�rej sprawa strzelania do Waszyngtona dosta�a si� do podr�cznik�w historii, inne za� analogiczne wypadki posz�y w zapomnienie, jest fakt, �e proroctwo Indianina spe�ni�o si� w�a�nie w odniesieniu do prezydenta. Niew�tpliwie nie starczy�oby ksi��ek na ca�ej kuli ziemskiej, aby pomie�ci� w nich wszystkie proroctwa, jakie wypowiedzieli Indianie i inne niepowo�ane indywidua - lecz list� proroctw spe�nionych mo�na by doskonale zmie�ci� w kieszonce od kamizelki. Pragn� tu nadmieni�, �e niekt�rzy z moich przodk�w znani s� w historii pod przydomkami, wobec czego nie widz� potrzeby streszczania ich dziej�w ani nawet wyliczania ich wszystkich z nazwiska. Godzi si� jednak wspomnie�, �e Richard Brinsley Twain, alias Guy Fawkes, John Wentworth Twain, alias Jan z Szesnastoma Stryczkami, William Hogarth Twain, alias Jack Sheppard, Ananias Twain, alias baron M�nchhausen, John George Twain, 5 alias kapitan Kydd, wreszcie George Francis Twain, Tom Pepper, Nabuchodonozor i o�lica Balaama - wszyscy oni nale�� do naszej rodziny, ale do ga��zi nieco oddalonej od g��wnej linii rodowej. Cz�onkowie tej bocznej ga��zi r�ni� si� od swego staro�ytnego pnia przede wszystkim tym, �e w rodzinnym d��eniu do zdobycia s�awy wybrali n�dzn� metod� gnicia w wi�zieniu, zamiast korzystania z dobrodziejstw szubienicy. Nie jest rzecz� po��dan�, aby doprowadzi� tego rodzaju wspomnienia zbyt blisko do swojej epoki. Lepiej wspomnie� jedynie niewyra�nie o pradziadku, nast�pnie za� przeskoczy� do swojej osobistej historii, co niniejszym czyni�. Urodzi�em si� bez z�b�w i pod tym wzgl�dem Ryszard III mia� wy�szo�� nade mn�. Urodzi�em si� jednak bez garbu i pod tym wzgl�dem mia�em przewag� nad nim. Moi rodzice nie byli ani zbyt ubodzy, ani te� przesadnie uczciwi. Ale przychodzi mi co� do g�owy. Moja w�asna historia wydaje mi si� wobec los�w mych przodk�w tak licha i skromna, �e bezpieczniej b�dzie pozostawi� j� nienapisan�, a� do czasu kiedy i ja zostan� powieszony. Gdyby inne biografie, kt�re mia�em okazj� czyta�, poprzesta�y na przodkach, zanim nie zdarzy si� podobny wypadek z ich w�a�ciwym bohaterem, by�oby to b�ogos�awie�stwem dla czytelnika. I c� wy na to? 6 JAK REDAGOWA�EM DZIENNIK W TENNESSEE Lekarz zaleci� mi w celach zdrowotnych wyjazd na Po�udnie, wybra�em si� wi�c do stanu Tennessee, gdzie wyrobi�em sobie posad� wsp�pracownika w czasopi�mie "Wrzask Po�udniowo-Ameryka�ski". Kiedy wszed�em do lokalu redakcji, by rozpocz�� prac�, zasta�em naczelnego redaktora pisma, skurczonego we dwoje na sto�ku o trzech tylko nogach, podczas gdy jego w�asne nogi le�a�y przed nim na stole. W pokoju znajdowa� si� jeszcze, opr�cz pana redaktora, st� i fotel mocno zu�yty. Obydwa te sprz�ty, a wi�c tak st�, jak i fotel, ugina�y si� pod stosem gazet, wycink�w i r�kopis�w. Opr�cz tego mie�ci�a si� w lokalu paka z piaskiem, zasypana niedopa�kami cygar i papieros�w, oraz piec z drzwiczkami wisz�cymi precyzyjnie na jednej tylko zawiasie. Pan redaktor naczelny ubrany by� w d�ugi, czarny surdut oraz bia�e p��cienne ineksprymable. Buty mia� zgrabne i starannie oczyszczone. Ubioru dope�nia�a pomi�ta koszula, wielki pier�cie� z brylantem na palcu, stoj�cy ko�nierzyk archaicznego kroju i wzorzysty krawat o lu�no zwisaj�cych ko�cach. Ca�y ten str�j utrzymany by� w stylu roku 1848. Redaktor pali� hawa�skie cygaro i wida� szuka� w my�li s�owa do jakiego� zdania, grasuj�ce bowiem w czuprynie palce rozwichrzy�y j� w niemo�liwy spos�b. Wyraz jego twarzy zdradza� w�ciek�o�� i okrucie�stwo, tote� nietrudno by�o mi odgadn��, �e pisze w tej chwili jaki� niezwykle ci�ty artyku�. Ujrzawszy mnie, kaza� mi przejrze� miejscowe dzienniki i napisa� "Przegl�d prasy" z uwzgl�dnieniem wszystkiego, co by mi si� mog�o wyda� godne uwagi. Siad�em przy biurku i skre�li�em, co nast�puje: PRZEGL�D PRASY TENESSYJSKIEJ Wydawcy tygodnika "Trz�sienie Ziemi" kieruj� si�, jak si� zdaje, jakim� nieuzasadnionym uprzedzeniem wzgl�dem nowo powstaj�cej kolei w Ballyhack. Jak nas informuj�, Towarzystwo Akcyjne wcale nie ma zamiaru omin�� osady Buzzardville. Przeciwnie, Towarzystwo uwa�a t� osad� za jeden z najwa�niejszych punkt�w linii kolejowej. Nie w�tpimy przeto, �e czcigodni panowie z "Trz�sienia Ziemi" zamieszcz� niniejsze sprostowanie. Mr. John W. Blossom, utalentowany wydawca "Pioruna" oraz "Echa Wolno�ci" w Higginsville, przyjecha� wczoraj do naszego miasta i zamieszka� w hotelu Van Burensa. Zwracamy uwag� czytelnik�w, �e nasz kolega z "Wycia Porannego" myli si� bardzo, zapewniaj�c, �e wyb�r Van Wartera nie jest jeszcze faktem dokonanym; nie w�tpimy, �e sprostuje on sw�j b��d. Niew�tpliwie kolega nasz pad� ofiar� nieporozumienia, w kt�re wprowadzi�y go niekompletne listy wyborcze. Niech nam b�dzie wolno stwierdzi� z ca�ym zadowoleniem, �e miasto Blatherville stara si� o zawarcie kontraktu z kilkoma przedsi�biorcami z New Yorku w celu wybrukowania swych 7 ulic. Dziennik "Hura Codzienne" rozpatruje t� decyzj� w spos�b umiej�tny i przypuszcza, �e raz wreszcie dzie�o to osi�gnie pomy�lny skutek. Artyku� ten da�em redaktorowi, aby go przejrza�, poprawi� lub zniszczy�. Ten rzuci� okiem, na dzie�o mego pi�ra - i chmura przebieg�a po jego obliczu. Przejrza� powt�rnie artyku� i jego twarz przybra�a wyraz gniewu. Nietrudno by�o dostrzec, �e co� mu nie dogadza. Naraz redaktor podskoczy� na krze�le i zawo�a�: - Do stu tysi�cy diab��w! Czy� pan my�li, �e w ten spos�b mo�na pisa�? Czy mo�e pan s�dzi, �e czytelnicy mego organu zadowol� si� tak� wod�? Ho! ho! Pozw�l pan pi�ro! Nie zdarzy�o mi si� widzie� nigdy w �yciu, aby jakie� pi�ro tak szybko kre�li�o, maza�o, poprawia�o i niweczy�o czyje� s�owa w spos�b a� tak bezwzgl�dny. Podczas gdy redaktor pracowa�, kto� strzeli� do niego przez otwarte okno i zepsu� ca�� symetri� mego ucha. - Ach! - wykrzykn�� m�j zwierzchnik. - To ten �otr Smith z "Wulkanu Moralnego"; powinien by� stawi� si� tu wczoraj. To m�wi�c wyci�gn�� zza pasa rewolwer i wystrzeli�. Smith pad�, trafiony w udo. Zmieni�o to kierunek drugiego wystrza�u Smitha, kt�ry trafi� w nieznajomego. Tym nieznajomym, kt�remu kula urwa�a palec, by�em ja. Naczelny redaktor dalej prowadzi� swe dzie�o zniszczenia na moim r�kopisie. W chwili gdy ko�czy�, wpad� przez komin granat r�czny i roztrzaska� piec na drobne kawa�ki. Poza tym nie wyrz�dzi� �adnej szkody, tylko jaki� drobny od�amek wybi� mi par� z�b�w. - Ten piec ju� na nic - zauwa�y� naczelny redaktor. Powiedzia�em, �e i mnie si� tak wydaje. - No, ale mniejsza o to. Niepotrzebny mi przy takiej pogodzie. Wiem, kto to zrobi�. Dostan� go w swoje r�ce! Patrz pan, oto jak powinno by� napisane! Wzi��em r�kopis. Tak by� poskrobany i pomazany, �e rodzona matka nie pozna�aby go, gdyby j� kiedykolwiek posiada�. Teraz brzmia�, jak nast�puje: PRZEGL�D PRASY TENNESSYJSKIEJ Na�ogowi �garze z tygodnika "Trz�sienie Ziemi" m�w zamierzaj� obrzuci� jadem swych plugawych oszczerstw grono uczciwych i dostojnych postaci; obecnie przedmiotem ich wstr�tnych mistyfikacji sta�o si� jedno z naj�wietniejszych przedsi�biorstw w ostatnich czasach - a mianowicie kolej �elazna w Ballyhack. W ich zwyrodnia�ych m�zgownicach zrodzi� si� pomys�, �e kolej ta ominie osad� Buzzardville. Doprawdy, lepiej by si� utopili w ka�u�y w�asnego k�amstwa, zanim by si� mieli od nas doczeka� lania, kt�re im si� prawdziwie nale�y. Kretyn z "Pioruna" i "Echa Wolno�ci" zn�w si� ukaza� w naszym mie�cie. Stan��, osio�, u Van Burensa. Prosimy o zwr�cenie uwagi na to, �e �otr z "Wycia Porannego" z w�a�ciw� sobie perfidi� poda� w swojej szmacie, �e Warter nie zosta� wybrany! Nie bacz�c na to, �e apostolstwem dziennikarza ameryka�skiego jest krzewienie w�r�d bli�nich prawdy, t�pienie fa�szu, kszta�cenie spo�ecze�stwa, podnoszenie poziomu etycznego oraz obyczajno�ci og�u, �e pod wp�ywem dziennikarza wszyscy winni stawa� si� �agodniejsi, lito�ciwsi oraz pod ka�dym wzgl�dem lepsi i szcz�liwsi - ten �otr spod ciemnej gwiazdy ha�bi �wi�te apostolstwo dziennikarstwa ameryka�skiego rozsiewaj�c oszczercze fa�sze, wymys�y i grubia�stwa. Obywatelom Blatherville'u zachcia�o si� - bruk�w!!! Przyda�oby si� im raczej wi�zienie albo dom starc�w. Te� pomys�! Brukowa� miasto, kt�re ma ledwie jedn� gorzelni�, jedn� ku�ni� i jedn� szmat� w rodzaju dziennika "Hura Codzienne"! Nic wi�c dziwnego, �e ten gad 8 Bucker, redaktor "Hura Codziennego" - drze si� wniebog�osy w tej sprawie, we w�a�ciwy sobie krety�ski spos�b s�dz�c, �e gada do rzeczy! - Oto jak nale�y pisa� z temperamentem. Styl cukierkowy w dziennikarstwie nie zda si� na nic! W tej chwili z wielkim hukiem wlecia�a przez okno ceg�a i uderzy�a mi� w plecy. Usun��em si�, bo wyda�o mi si�, �e stoj� komu� na drodze. - To zapewne pu�kownik - rzek� redaktor. - Czeka�em na niego dwa dni, w tej chwili powinien si� tu pokaza�. Mia� s�uszno��. W chwil� potem stan�� na progu pu�kownik z rewolwerem w r�ku. - Czy mam zaszczyt m�wi� z tch�rzem, kt�ry wydaje to pod�e pismo? - Tak, panie. Siadaj pan, prosz�. Ostro�nie z krzes�em, brak mu jednej nogi; s�dz�, �e mam zaszczyt rozmawia� z bezczelnym k�amc�, pu�kownikiem. - W�a�nie. Mam ma�y rachunek do uregulowania z panem. Je�li ma pan woln� chwil�, to mogliby�my zacz��. - Mam do sko�czenia artyku� o "Wyra�nym post�pie moralnym i intelektualnym w Ameryce", ale to nic pilnego. Zaczynaj pan. Oba pistolety wystrzeli�y jednocze�nie. Naczelny redaktor straci� jeden k�dzior ze swej bujnej czupryny, a kula pu�kownika obra�a sobie sta�e lokum w najbardziej mi�sistej cz�ci mego uda. Pu�kownik mia� nieco nadwer�one lewe rami�. Strzeli� po raz drugi. Obaj chybili, ale ja dosta�em sw�j udzia�; kt�ry� bowiem przestrzeli� mi r�k�. Za trzecim razem przeciwnicy pog�askali si� zaledwie kulami, ja za� mia�em zranion� nog� w kostce. W�wczas powiedzia�em, �e chcia�bym uda� si� na przechadzk�, zwa�ywszy, �e jest to sprawa prywatna, w kt�rej wrodzona delikatno�� nie pozwala mi bra� dalszego udzia�u. Ale obaj panowie prosili mi�, abym usiad�, zapewniaj�c, i� bynajmniej im nie przeszkadzam. Po czym przyst�pili do nabijania broni rozmawiaj�c przy tym o �niwach i wyborach, a ja zaj��em si� opatrywaniem mych ran. Strzelanina rozpocz�a si� na nowo, z ogromn� zawzi�to�ci�; ka�dy strza� by� celny, z tym jednak, �e na sze�� kul pi�� trafi�o we mnie. Za sz�stym strza�em pu�kownik otrzyma� �mierteln� ran�, po czym z w�a�ciwym sobie humorem stwierdzi�, �e zmuszony jest si� po�egna� maj�c wa�ne sprawy do za�atwienia na mie�cie. Potem, zapytawszy o drog� do przedsi�biorcy pogrzebowego, opu�ci� nas. Redaktor zwr�ci� si� do mnie: - Oczekuj� dzi� go�ci na obiad i musz� si� przygotowa� na ich przyj�cie. Zrobi mi pan prawdziw� grzeczno�� zast�puj�c mnie tutaj i przyjmuj�c interesant�w. Troszk� si� wzdrygn��em wobec perspektywy przyjmowania interesant�w, ale zanadto by�em oszo�omiony strzelanin�, kt�ra jeszcze mi hucza�a w uszach, aby zdoby� si� na jak�kolwiek opozycj�. Redaktor ci�gn�� dalej: - Jones b�dzie tu o trzeciej, musi go pan wypoliczkowa�. Gillespie przyjdzie mo�e wcze�niej, trzeba wyrzuci� go przez okno. Ferguson ma by� ko�o czwartej, u�mierci go pan. Wydaje mi si�, �e to na dzisiaj wszystko. Gdyby mia� pan chwil� swobodn�, prosz� napisa� ci�ty artyku� na policj�, a zw�aszcza zjecha� g��wnego inspektora. Bro� jest w szufladzie, naboje le�� w k�cie, a za piecem s� banda�e. W razie wypadku znajdzie pan na dole chirurga, dr Lanceta. Og�asza si� u nas, a my inkasujemy zap�at� w jego us�ugach lekarskich. Wyszed�. Dreszcz przebieg� mnie od st�p do g��w. W przeci�gu nast�pnych paru godzin nara�ony by�em na tak straszliwe niebezpiecze�stwa, �e opu�ci�a mnie wszelka pogoda umys�u i beztroska. Przyszed� Gillespie i on mnie wyrzuci� przez okno. Jones zjawi� si� w por� i gdy zabiera�em si� do spoliczkowania go, wyr�czy� mnie w tym mi�ym zaj�ciu. Jaki� ca�kiem nadprogramowy przybysz pozbawi� mnie cz�ci mych w�os�w. Inny nieznajomy, nazwiskiem Thompson, pozostawi� mnie ju� w stanie zupe�nej ruiny, zamieniaj�c m� odzie� w gar�� �achman�w. Na ostatek zosta�em napadni�ty i obl�ony w k�cie pokoju przez 9 w�ciek�� t�uszcz� jakich� redaktor�w, policjant�w i innych indywidu�w, kt�re kl�y, wrzeszcza�y i wymachiwa�y mi nad g�ow� broni� wszelkiego rodzaju, a� powietrze si� rozja�ni�o w pokoju od ci�g�ych b�ysk�w stali. Mia�em w�a�nie wyrzec si� stanowiska wsp�redaktora, gdy powr�ci� m�j zwierzchnik wiod�c za sob� gromadk� o�ywionych i najwyra�niej zachwyconych nim przyjaci�. Wywi�za�a si� bijatyka i mordownia, kt�rej �adne ludzkie pi�ro nie jest w stanie opisa�. Ludzie nawzajem zabijali si�, �wiartowali, wysadzali w powietrze, wyrzucali oknami. Rozlega�y si� ponure blu�nierstwa i w�ciek�e okrzyki wojenne, po czym wszystko ucich�o. W ci�gu pi�ciu minut pok�j si� opr�ni� i znalaz�em si� sam z redaktorem, sk�panym we krwi; spojrzeli�my jednocze�nie na obraz krwawego zniszczenia roztaczaj�cy si� przed nami. On rzek�: - Polubi pan to miejsce, przywyknie pan do niego. Odpar�em: - Mam nadziej�, �e zechce mnie pan uzna� za wyt�umaczonego; by� mo�e, i� z czasem nauczy�bym si� pisa� w spos�b, kt�ry panu dogadza; nie w�tpi�, i�by mi si� to uda�o, skoro tylko nabra�bym wprawy i oswoi� si� z j�zykiem. Ale, prawd� rzek�szy, ta dosadno�� wyra�e� ma swoje niedogodno�ci, a przy tym trudno tu pracowa� bez przerwy. Sam pan musi zdawa� sobie z tego spraw�. Oczywi�cie, ta j�drno�� stylu ma na celu pod�wigni�cie poziomu umys�owego publiczno�ci, ale ja nie �ycz� sobie tak dalece zwraca� na siebie uwag�. Nie umiem te� pisa� swobodnie, gdy przerywaj� mi tak cz�sto jak dzisiaj. Owszem, podoba mi si� to zaj�cie, ale nie chcia�bym, aby mi poruczano przyjmowanie interesant�w. Wra�enia te s� oryginalne, przyznaj�, i mog� sprawia� pewn� przyjemno��, gdyby by�y sprawiedliwie rozdzielane. Kto� strzela do pana przez okno i rani mnie; granat wpada przez komin pod pana adresem i wsadza kawa� pieca prosto w m�j nos; przyjaciel jaki� wpada, aby z panem zamieni� par� grzeczno�ciowych uwag, i tak mnie na wylot przedziurawia kulami, �e nie jestem nawet w stanie zachowa� r�wnowagi umys�owej; idzie pan sobie na obiad, tymczasem za� przychodzi Jones - aby mnie policzkowa�, Gillespie - aby mnie wyrzuca� przez okno, Thompson - aby mnie obedrze� z wszelkiego odzienia, a jaki� nieznajomy zgo�a osobnik skalpuje mnie z ca�� nonszalancj�; wreszcie wpadaj� wszystkie okoliczne opryszki i swymi tomahawkami wyp�dzaj� ze mnie t� reszt� ducha, kt�ra ko�acze si� jeszcze w moim ciele. Og�em wzi�wszy, w �yciu moim nie zazna�em tylu wra�e�, co przez dzie� dzisiejszy. Nie, panie. Lubi� pana, lubi� niewzruszony spok�j, z jakim za�atwia pan swoich interesant�w, ale widzi pan, nie przywyk�em do tego trybu �ycia. Serce po�udniowca jest zbyt impulsywne, a go�cinno�� po�udniowca zbyt obcesowa dla nas, ludzi p�nocy. Artykuliki, kt�re dzi� napisa�em, a w kt�rych ch�odne frazesy mistrzowsk� sw� r�k� ws�czy� pan gor�c� esencj� tennessyjskiego dziennikarstwa, porusz� nowe gniazdo szerszeni. Przyjdzie zn�w ca�a t�uszcza redaktor�w; mo�e b�d� g�odni i b�d� musieli wy�adowa� na kim� swe niezadowolenie. Chcia�bym przedtem po�egna� pana. Uchylam si� od wszelkiego udzia�u w tych uroczysto�ciach. Przyjecha�em na po�udnie, aby podreperowa� moje zdrowie, i w tym samym celu chc� odby� jak najpr�dzej podr� powrotn�. Dziennikarstwo tennessyjskie stanowczo zanadto mnie podnieca. Po czym po�egnali�my si� z obustronnym �alem, a ja natychmiast wynaj��em mieszkanie - w szpitalu. 10 NIESZCZ�SNY NARZECZONY AURELII Fakty dotycz�ce poni�ej opisanego wypadku przes�a�a mi w li�cie pewna m�oda dama, zamieszkuj�ca pi�kn� stolic� San Jose. Nie znam jej wcale. Listy podpisuje po prostu "Aurelia Maria". By� mo�e, �e jest to imi� fikcyjne, ale mniejsza o to. Biedne dziewcz� jest wprost zgn�bione przez nieszcz�cia, jakie na ni� spad�y, a przy tym sprzeczne rady podst�pnych wrog�w i podm�wionych przyjaci� wywo�a�y w jej g�owie taki zam�t, �e biedactwo nie wie, jak� drog� ma obra�, aby wypl�ta� si� z sieci trudno�ci, w kt�re, jak si� zdaje, wpl�ta�a si� ju� na zawsze. W trosce swej zwraca si� o pomoc i rad� do mnie, z elokwencj�, kt�ra poruszy�aby serce pos�gu. Pos�uchajcie jej smutnej opowie�ci: Kiedy mia�a lat szesna�cie, pokocha�a - jak powiada - z ca�ym oddaniem, cechuj�cym natury nami�tne, pewnego m�odego cz�owieka z New Jersey. Nazywa� si� Williamson Breckinridge Caruthers i by� o jakie� sze�� lat od niej starszy. Zar�czyli si� za wsp�ln� zgod� krewnych i przyjaci�. Przez pewien czas �ycie ich wydawa�o si� zabezpieczone od wszelkich trosk, zmartwie� i niepewno�ci, na jakie los skazuje innych ludzi. Lecz nagle ko�o fortuny odwr�ci�o si�. M�ody Caruthers zarazi� si� osp� najzjadliwszego gatunku i kiedy wyzdrowia�, twarz jego wygl�da�a jak forma do wafli. Uroda jego przepad�a raz na zawsze. Aurelia chcia�a zerwa� z nim zupe�nie, ale lito�� dla nieszcz�liwego kochanka przemog�a. Od�o�y�a tylko dzie� �lubu do nast�pnego sezonu. My�la�a, �e si� mo�e co� zmieni. Akurat w przeddzie� �lubu Williamson Breckinridge Caruthers, maj�c wzrok utkwiony w balon, wlaz� w studni� i z�ama� nog�. Musiano uci�� mu j� nad kolanem. I zn�w Aureili� namawiano do zerwania z nim, ale i tym razem mi�o�� zatriumfowa�a. Dziewczyna powt�rnie od�o�y�a dzie� �lubu i da�a narzeczonemu now� szans� poprawy. I znowu z�y los dotkn�� nieszcz�liwego m�odziana. Utraci� prawe rami� na skutek przedwczesnego wybuchu armaty w dzie� uroczysto�ci 4 lipca, a lewe oderwa�a mu maszyna do gremplowania. Serce Aurelii by�o prawie z�amane. Czy� mog�a nie wpa�� w rozpacz, widz�c, jak kochanek opuszcza j� po kawa�ku, i czuj�c, tak jak ona to czu�a, �e nie starczy go ju� na d�ugo, je�li proces odejmowania b�dzie trwa� nadal? Bezsilna, nie mog�ca zmieni� tego straszliwego przeznaczenia, zalana �zami i zrozpaczona, �a�owa�a, jak po�rednik, kt�ry straci� na przetrzymanym towarze, �e nie po�lubi�a go wcze�niej, gdy nie uleg� jeszcze tak znacznej dewaluacji. Mimo to dzielna dusza Aurelii wzi�a g�r�. Dziewczyna postanowi�a przeczeka� cierpliwie wyj�tkowo nieszcz�liwe okoliczno�ci, jakie �ciga�y jej przyjaciela. Zn�w zbli�y� si� dzie� �lubu i zn�w rozczarowanie okry�o go swym cieniem. Caruthers rozchorowa� si� tym razem na r�� i o�lep� na jedno oko. Krewni i przyjaciele narzeczonej wychodz�c z za�o�enia, �e jej wyrzeczenie posz�o ju� zbyt daleko, a w ka�dym razie o wiele dalej, ni� pozwala rozs�dek, wyst�pili i stanowczo za��dali zerwania. Aurelia, wiedziona godn� pochwa�y szlachetno�ci�, odrzek�a jednak, �e po ch�odnym rozwa�eniu sprawy nie znajduje, aby Breckinridge by� winien i zas�ugiwa� na nagan�. 11 Raz jeszcze od�o�y�a wi�c dzie� �lubu i Caruthers z�ama� drug� nog�. Smutny to by� dzie� dla m�odej dziewczyny, gdy ujrza�a chirurg�w nios�cych z uszanowaniem worek, o kt�rego zawarto�ci nauczy�o j� ju� poprzednio nabyte do�wiadczenie. Serce powiedzia�o jej gorzk� prawd�, �e oto jeszcze jedna cz�� jej kochanka przepad�a na wieki. Poczu�a, �e teren jej mi�o�ci zmniejsza si� z ka�dym dniem, a jednak na przek�r rodzinie odnowi�a swe zar�czyny. Zbli�a� si� szybko dzie� �lubu, gdy nowa kl�ska spad�a na m�ode stad�o. Jednego tylko cz�owieka oskalpowali Indianie znad rzeki Owen, a cz�owiekiem tym by� Williamson Breckinridge Caruthers. Jecha� do domu z sercem pe�nym rado�ci, gdy nagle przysz�o mu raz na zawsze rozsta� si� ze sw� czupryn�. W tej godzinie goryczy przeklina� zwodnicz� lito��, oszcz�dzaj�c� jego g�ow�! Aurelia znalaz�a si� w ko�cu w prawdziwym k�opocie. Co dalej robi�? Kocha w dalszym ci�gu swego Caruthersa - pisze mi o tym ze szczerym kobiecym uczuciem - a raczej kocha to, co z niego pozosta�o. Ale rodzice ca�� si�� przeciwstawiaj� si� mezaliansowi, poniewa� niezdolny do pracy konkurent nie posiada nic, a ona nie ma �rodk�w, aby oboje mogli utrzymywa� si� dostatnio. "C� mam wi�c pocz��?" - tymi strapionymi s�owy zwraca si� do mnie z nie�mia�� pro�b� o rad�. Sprawa jest delikatna. Szcz�cie ca�ego �ycia kobiety i przysz�o�� prawie 2/3 m�czyzny zawis�y od mojej decyzji. U�wiadamiaj�c sobie ogrom odpowiedzialno�ci, jak� wzi��bym na siebie, nie wyjd� poza malutk� propozycj�, kt�r� mo�na zar�wno przyj��, jak odrzuci�. Mianowicie: jak�e przedstawia�by si� plan odbudowy? Je�eli sta� Aureli� na ten wydatek, niech zaopatrzy swego kochanka w drewniane r�ce i nogi, niechaj mu kupi szklane oko i peruk�, a wtedy niech go poka�e raz jeszcze. Potem niech mu zostawi po raz ostatni dziewi��dziesi�t dni - bez apelacji - na pr�b�, a je�eli nie skr�ci karku przez ten czas, niechaj ryzykuje i wyjdzie za niego za m��. Nie zdaje mi si�, Aurelio, aby twe ryzyko by�o wielkie. Je�eli bowiem Williamson Breckinridge Caruthers trwa� b�dzie nadal w swej sk�onno�ci do uszkadzania si� przy ka�dej dobrej po temu okazji, to nast�pny eksperyment wyko�czy go, a wtedy znajdziesz spok�j czy jako panna, czy jako m�atka. W obu wypadkach drewniane nogi i inne ruchomo�ci, jakie posiada�, zostan� przy tobie i nie stracisz nic... pr�cz ukochanych cz�ci szlachetnego, acz nieszcz�liwego ma��onka, kt�ry chcia� przecie� jak najlepiej, ale intencjom jego przeciwstawia� si� z�y los. Spr�buj, Mario Aurelio! Rzecz ca�� zbada�em uwa�nie. Upatruj� w tym jedyny dla ciebie ratunek. Co prawda, Caruthers mia�by szcz�liwy pomys�, gdyby zacz�� od z�amania karku. Ale skoro uzna� za stosowne obra� inn� polityk� i przeci�gn�� spraw� jak najd�u�ej, s�dz�, �e nie powinni�my mu robi� za to wym�wek. Widocznie sprawia�o mu to przyjemno��. Powinni�my wi�c zrobi�, co le�y w naszej mocy, nie oddaj�c si� rozpaczy i wierz�c, �e wszystko jeszcze b�dzie dobrze. 12 JAK KANDYDOWA�EM NA GUBERNATORA Przed kilkoma miesi�cami wysuni�to moj� kandydatur� na gubernatora stanu New York z listy niezale�nych. Moimi kontrkandydatami byli pp. John T. Smith oraz Blank J. Blank. Wiedzia�em, �e posiadam niew�tpliw� przewag� nad tymi panami w postaci dobrej reputacji. Wystarczy�o spojrze� na gazety, aby dowiedzie� si�, �e je�li panowie ci cieszyli si� kiedy� dobr� opini�, to czasy te min�y ju� bezpowrotnie. Nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e mieli oni w ostatnich latach do czynienia z najbardziej podejrzanymi i brudnymi sprawkami. Kiedy jednak cieszy�em si� w cicho�ci ducha z mojej przewagi moralnej, to z rado�ci� t� miesza�o si� uczucie za�enowania, �e moje nazwisko wymieniane b�dzie jednym tchem z nazwiskami tego typu indywidu�w. D�ugo zwleka�em z przyj�ciem kandydatury, a� wreszcie postanowi�em napisa� w tej sprawie do mojej babki. Odpowied� jej by�a zar�wno szybka, jak i dobitna: "Nie pope�ni�e� w swym �yciu niczego takiego, co mog�oby przynie�� ci ujm�. Sp�jrz tylko na gazety, a zrozumiesz, jakimi osobnikami s� panowie Smith i Blank. Zastan�w si� dobrze, czy chcesz poni�y� si� do tego stopnia, aby rywalizowa� z lud�mi tego pokroju." Tak samo w�a�nie i ja my�la�em! W nocy nie mog�em zmru�y� oka. Mimo wszystko jednak nie widzia�em sposobu wycofania swej kandydatury. By�em ju� zaanga�owany i musia�em stan�� do walki. Przegl�daj�c przy �niadaniu dzienniki natrafi�em na tak� oto wzmiank�, kt�ra wytr�ci�a mnie ca�kiem z r�wnowagi: KRZYWOPRZYSI�STWO Mo�e by pan Mark Twain wyt�umaczy� nam dzisiaj, gdy staje jako kandydat na gubernatora przed swym narodem, jak to si� sta�o, �e w r. 1863 w miejscowo�ci Wakawak w Kochinchinie czterdziestu czterech �wiadk�w udowodni�o mu krzywoprzysi�stwo, kt�re pope�ni�, aby wydrze� szmat pola bananowego z r�k nieszcz�liwej wdowy malajskiej i jej bezbronnej rodziny, dla kt�rej pole to by�o jedynym �rodkiem utrzymania. Nie w�tpimy, �e p. Twain w interesie zar�wno swoim, jak i ludu, o kt�rego g�os zabiega, zechce spraw� t� wyja�ni� jak najrychlej. Czy jednak to uczyni? My�la�em, �e p�kn� ze zdumienia. C� za okrutne, straszliwe oskar�enie. Nie widzia�em nigdy na oczy Kochinchiny! Nie s�ysza�em o �adnym Wakawaku! Nie potrafi�bym odr�ni� pola bananowego od kangura! Nie wiedzia�em, co pocz��. By�em oszo�omiony i bezradny. Dzie� min��, a ja nic nie zrobi�em w tej sprawie. Nazajutrz ta sama gazeta zamie�ci�a kr�ciutk� notatk�: 13 CHARAKTERYSTYCZNE Godzi si� zauwa�y�, i� p. Twain zachowuje znamienne milczenie w sprawie krzywoprzysi�stwa w Kochinchinie. (N. B. Przez ca�y czas walki wyborczej dziennik ten nie nazywa� mnie inaczej, jak "Twain, ohydny krzywoprzysi�zca".) Nast�pnie wpad�a do mych r�k "Gazette", w kt�rej przeczyta�em, co nast�puje: PROSIMY O ODPOWIED� Mo�e by nowy kandydat na stanowisko gubernatora zechcia� wyja�ni� nam pewn� spraw�. Idzie o jego wsp�lokator�w w Montanie, kt�rym od czasu do czasu gin�y r�ne drobne, cho� warto�ciowe drobiazgi. Dziwnym trafem znajdywano je zawsze u p. Twaina. Wsp�lokatorzy byli zmuszeni udzieli� mu dla jego w�asnego dobra przyjacielskiego napomnienia, po czym dali mu niez�� nauczk� i poradzili, aby pozostawi� na sta�e pr�ni� w miejscu, w kt�rym zwyk� by� przebywa� w obozie. Czekamy na wyja�nienia p. Twaina w tej sprawie. Czy mo�na by�o zdoby� si� na wi�ksz� z�o�liwo��? Nigdy w �yciu nie by�em w Montanie. ("Gazette" nie nazywa�a mnie odt�d inaczej, jak "Twain, z�odziej z Montany".) Bra�em teraz do r�k dzienniki tak ostro�nie, jak cz�owiek, kt�ry podnosi ko�dr� spodziewaj�c si� znale�� w ��ku �mij�. W par� dni p�niej znalaz�em zn�w taki oto artykulik: K�AMSTWO PRZYGWO�D�ONE Z�o�one pod przysi�g� zeznania pp. Michela O'Flanagana, esq. z Five Points oraz Snub Rafferty i Catty Mulligana z Water Street jednog�o�nie dowodz�, i� fa�szywe o�wiadczenie p. Marka Twaina na temat dziadka naszego kandydata pozbawione jest wszelkiego pokrycia w rzeczywisto�ci. P. Twain o�mieli� si� mianowicie stwierdzi�, i� zmar�y dziadek powszechnie szanowanego p. Blanka J. Blanka powieszony zosta� za rabunek uliczny, co jest ohydnym i ordynarnym �garstwem. Jest rzecz� odra�aj�c�, i� dla dora�nych cel�w politycznych nie daje si� spokoju ludziom nawet w grobach obrzucaj�c b�otem ich czcigodne nazwiska. Kiedy pomy�limy o tym, jak wielce bole� musz� podobne zniewagi rodzin� i przyjaci� nieod�a�owanego nieboszczyka, nie mo�emy oprze� si� ch�ci zaapelowania do szanownych wyborc�w, aby udzielili nauczki zdzicza�emu oszczercy. Ale nie! Pozostawmy go raczej na pastw� wyrzut�w sumienia (chocia� je�liby szlachetniejsi spo�r�d czytelnik�w zadali k�amcy obra�enia cielesne, nie ulega w�tpliwo�ci, �e nie znalaz�by si� s�d, kt�ry pot�pi�by ich za ten wznios�y uczynek). Misterne ostatnie zdanie tego artyku�u wywar�o taki skutek, �e "najszlachetniejsi spo�r�d czytelnik�w", opanowani szlachetnym oburzeniem, wyrzucili mnie w nocy z mojego w�asnego mieszkania �ami�c meble i okna oraz unosz�c ze sob� to wszystko, co byli w stanie unie��. A jednak got�w jestem przysi�c na wszystkie �wi�to�ci, �e nigdy nie obrazi�em pami�ci dziadka p. Blanka. Wi�cej jeszcze, nie s�ysza�em o nim a� do chwili ukazania si� wspomnianego artyku�u. (Nawiasem m�wi�c, dziennik ten nazywa� mnie odt�d "Twain, profanator zw�ok".) Nast�pna wzmianka, kt�ra przyku�a moj� uwag�, brzmia�a nast�puj�co: 14 �ADNY KANDYDAT Mark Twain, kt�ry mia� wczoraj wyg�osi� mow� na wiecu niezale�nych, nie przyby� wcale na wiec. Lekarz jego doni�s� telegraficznie, �e p. Twain ma nog� z�aman� w dw�ch miejscach. Pacjent cierpi okropnie - itd. itd. i ca�e mn�stwo podobnych bredni. Niezale�ni wzi�li to za dobr� monet�, teraz za� udaj�, �e nie wiedz� nic o prawdziwej przyczynie nieobecno�ci tego indywiduum, kt�re w swym za�lepieniu wybrali na kandydata. A przecie� widziano wczoraj wieczorem, jak jaki� pijany osobnik zmierza� do mieszkania p. Twaina w stanie zupe�nego zamroczenia. Jest obowi�zkiem niezale�nych dostarczy� nam dowod�w, i� osobnik ten nie by� p. Markiem Twainem. Nareszcie mamy ich w r�ku! W tej sprawie nie ma miejsca na �adne kruczki i wybiegi! Lud zadaje im z ca�� moc� i naciskiem pytanie: "Kim by� ten pijak?" By�o to fantastyczne, ca�kiem fantastyczne, �e w�a�nie moje nazwisko zamieszane by�o w podobn� spraw�. Przesz�o trzy lata min�y ju� od chwili, kiedy mia�em w ustach ostatni� kropl� alkoholu. (Ju� od nast�pnego numeru dziennik �w nazywa� mnie stale: "Pan Delirium Tremens Twain".) W tym samym czasie zacz�y do mnie nap�ywa� w wielkiej ilo�ci listy anonimowe. Tre�� ich by�a zawsze niemal jednakowa: Jak to by�o z t� kobiet�, kt�r� pan pobi�, kiedy prosi�a o ja�mu�n�? Poi Pry. Albo: Pope�ni� pan szereg �ajdactw, o czym nie wie nikt pr�cz mnie. Radzi�bym wi�c panu przes�a� mi odwrotnie kilka dolar�w, gdy� inaczej zrobi� z tego u�ytek w gazetach. Handy Andy. To chyba wystarczy. M�g�bym cytowa� wi�cej, gdybym chcia� zm�czy� czytelnika. Wkr�tce potem centralny organ republika�ski zarzuci� mi przekupstwo na wielk� skal�, za� centralny organ demokratyczny przytoczy� "fakty" �wiadcz�ce, i� usi�owa�em zyska� bezkarno�� w pewnych sprawkach za pomoc� szanta�u. Z tej racji zyska�em dwa nowe przydomki: "Twain, brudny �apownik" i "Twain, pod�y szanta�ysta". Odt�d domagano si� ode mnie odpowiedzi ze wszystkich stron i z tak� natarczywo�ci�, �e nie tylko redaktorzy, ale r�wnie� i przyw�dcy mego stronnictwa orzekli, i� dalsze milczenie z mej strony stanie si� moj� zgub� polityczn�. Na domiar z�ego nazajutrz ukaza� si� w jednym z dziennik�w nast�puj�cy artyku�: PRZYJRZYJCIE MU SI� DOBBZE! Kandydat niezale�nych wci�� jeszcze milczy. Robi to dlatego, �e nie ma do�� odwagi, aby zabra� g�os. Wszystkie oskar�enia przeciwko niemu s� w pe�ni umotywowane, za� swym milczeniem potwierdza on jeszcze stokrotnie ich s�uszno��. Niezale�ni, przyjrzyjcie si� swojemu kandydatowi! Sp�jrzcie na ohydnego krzywoprzysi�zc�, z�odzieja z Montany, profanatora zw�ok! Podziwiajcie tego deliryka, brudnego �apownika, pod�ego szanta�yst�! Zastan�wcie si� i powiedzcie, czy mo�ecie z�o�y� wasze g�osy na cz�owieka obci��onego tak wstr�tnymi zbrodniami, kt�ry nie posiada nawet do�� odwagi, aby pisn�� s��wko w swojej obronie! 15 Nie, d�u�ej nie mog�em milcze�. Zanim jednak przygotowa�em "odpowied�" na t� potworn� ilo�� zarzut�w, jeden z dziennik�w zarzuci� mi, �e spali�em dom wariat�w li tylko dlatego, �e przes�ania� mi widok z mojego okna. To wprawi�o mnie w jaki� niesamowity l�k. Zaraz potem przeczyta�em zarzut, i� otru�em mego wujaszka pragn�c zaw�adn�� jego maj�tkiem - zarzut po��czony z ��daniem ekshumacji zw�ok. Omal �e nie zwariowa�em! Nast�pnie oskar�ono mnie, �e b�d�c dyrektorem przytu�ku u�ywa�em do najci�szych rob�t zniedo��nia�ych i bezz�bnych staruszk�w. Zacz��em powa�nie si� waha�, czy nie wycofa� si� z tej ca�ej awantury. Na koniec jednak, jako ukoronowanie wszelkich oszczerstw rzucanych na mnie przez przeciwnik�w politycznych, nast�pi�o zwo�anie ca�ej chmary dzieciak�w r�nej wielko�ci i ma�ci i nakazanie im, by wo�a�y w czasie mego przem�wienia na wiecu: "Tatu�, tatu�!" Da�em za wygran�. Uleg�em. Nie doros�em wida� do wysokiego stanowiska gubernatora stanu New York. Wycofa�em moj� kandydatur�, przy czym tak podpisa�em si� na mym li�cie: "Z szacunkiem M a r k T w a i n niegdy� porz�dny cz�owiek, dzi� ohydny krzywoprzysi�zca, z�odziej z Montany, profanator zw�ok, deliryk, brudny �apownik, pod�y szanta�ysta itp." 16 PODRӯ MI�DZYPLANETARNA Otrzymali�my nast�puj�ce og�oszenie, kt�re ze wzgl�du na jego sensacyjn� tre��, wzbudzaj�c� og�lne i g��bokie zainteresowanie, zamieszczamy w cz�ci artyku�owej naszego pisma. Ufamy, �e nasza decyzja w tej sprawie wymaga jedynie wyja�nienia, nie za� usprawiedliwienia. Redakcja "New York Herald" OG�OSZENIE Niniejszym mam zaszczyt zawiadomi� szanown� publiczno��, �e wraz z panem Barnumem wydzier�awi�em na pewien przeci�g czasu komet�; zarazem o�mielam si� prosi� publiczno��, aby raczy�a �askawie poprze� to nasze dobroczynne przedsi�wzi�cie. Mamy zamiar urz�dzi� na komecie wygodne, a nawet luksusowe pomieszczenia stosownie do ilo�ci os�b, pragn�cych zaszczyci� nas swymi wzgl�dami i przedsi�wzi�� wielk� wycieczk� dla zwiedzenia cia� niebieskich. W ogonie komety urz�dzimy milion prawdziwie wytwornych pokoj�w (zaopatrzonych w zimn� i gor�c� wod�, gaz, lunety, spadochrony, parasole itp.), a ilo�� t� mo�emy jeszcze powi�kszy�, je�li tylko spotkamy si� ze wspania�omy�ln� zach�t� ze strony publiczno�ci. Otworzymy osobne sale bilardowe i koncertowe, kluby karciane, olbrzymie teatry i czytelnie. Na wierzchnim pok�adzie zainstalujemy wspania�y park do jazdy konnej, z drog� �wirow� d�ugo�ci 100 tysi�cy mil. Postaramy si� o wydawanie pism codziennych. O d j a z d k o m e t y Kometa opu�ci New York dnia 20 bm. o godzinie 10 wieczorem. By�oby po��dane, aby �askawi pasa�erowie zg�osili si� najp�niej o godzinie 8 wieczorem, a to celem unikni�cia wszelkich nieporozumie� i zamieszania. Nie jest pewne, czy potrzebne b�d� paszporty. Pasa�erowie jednak zrobiliby roztropnie przygotowuj�c si� na t� ewentualno��. Zabieranie ps�w niedozwolone. Nad bezpiecze�stwem pasa�er�w czuwa� b�dziemy nieustannie ze szczeg�ln� troskliwo�ci�. Doko�a ca�ej komety zainstalowana jest silna por�cz �elazna; przekraczanie por�czy i wychylanie si� surowo wzbronione, chyba w towarzystwie moim lub mego wsp�lnika. S � u � b a p o c z t o w a Zorganizujemy j� w spos�b niezawodny. Rzecz prosta, funkcjonowa� b�dzie jedynie telegraf. Tak wi�c przyjaciele oddaleni od siebie o 20, a nawet 30 milion�w mil, tj. zakwaterowani w kra�cowych pokojach naszej komety, otrzymywa� b�d� od siebie 17 wiadomo�ci najdalej w ci�gu jedenastu dni. Nocne depesze za p� taryfy. Ca�y ten system telegraficzny pozostaje pod osobistym nadzorem p. Hale'a z Maine. Posi�ki o ka�dej porze dnia i nocy. Za podawanie do pokoj�w specjalna dop�ata. Nie obawiamy si� bynajmniej jakichkolwiek nieprzyjaznych krok�w ze strony innych planet. Na wszelki jednak wypadek zaopatrzyli�my si� w odpowiedni� ilo�� mo�dzierzy, ci�kich armat i w��czni. Historia uczy, �e ma�e, odosobnione zbiorowiska ludzkie, tak jak np. mieszka�cy dalekich wysp, okazuj� wrogo�� wzgl�dem przybysz�w, co mo�e zaj�� r�wnie� i w tym wypadku z m i e s z k a � c a m i g w i a z d dziesi�tej i dwudziestej wielko�ci. W �adnym razie nie zamierzamy ubli�y� mieszka�com jakiejkolwiek gwiazdy; przeciwnie, mamy zamiar traktowa� wszystkich z r�wn� grzeczno�ci� i przyja�ni�. Nie pozwolimy sobie na to, aby ustosunkowa� si� do ma�ych gwiazdek inaczej ni� do Jowisza lub Saturna. Powtarzam, i� nie uchybimy �adnemu cia�u niebieskiemu; je�eli jednak spotka nas jaka� niesprawiedliwo�� lub zniewaga ze strony b�d� os�b prywatnych, b�d� te� rz�d�w jakiejkolwiek gwiazdy na firmamencie, wyci�gniemy z tego bezzw�ocznie konsekwencje. Nie b�d�c zwolennikami przelewu krwi, sta� b�dziemy na stra�y naszych praw, nie tylko wobec poszczeg�lnych gwiazd, ale nawet wobec ca�ych konstelacji. Tuszymy, �e na wszystkich planetach, od Wenus a� do Uranu, Ameryka, godnie przez nas reprezentowana, uczyni jak najlepsze wra�enie. Je�eli za� nie potrafiliby�my wzbudzi� mi�o�ci do naszego kraju, to w ka�dym razie potrafimy zmusi� mieszka�c�w cia� niebieskich do respektu. Zabierzemy ze sob� bezp�atnie w i e l k � i l o � � m i s j o n a r z y , kt�rzy szerzy� b�d� prawdziwe �wiat�o w�r�d cia� niebieskich, kt�re acz o�lepiaj�ce fizycznie, pogr��one s� jeszcze - niestety! - w moralnych ciemno�ciach. Zaprowadzi si� r�wnie� przymusow� nauk�. Kometa odwiedzi najpierw Marsa, nast�pnie Merkurego, Jowisza, Wenus i Saturna. Pasa�erom, kt�rzy pragn�liby obejrze� pier�cienie, udost�pnimy wszelkie �rodki lokomocji. Zwiedzimy ka�d� gwiazd� znaczniejszych rozmiar�w i wyznaczymy dostateczny okres czasu na zwiedzanie ciekawszych okolic w g��bi poszczeg�lnych cia� niebieskich. Z w i e d z a n i e S y r i u s z a zosta�o wykre�lone z programu wycieczki. Na zwiedzanie Wielkiej Nied�wiedzicy, S�o�ca, Ksi�yca i Drogi Mlecznej, zwanej Golfstromem Niebios, przeznacza si� szczeg�lnie wiele czasu. Prosimy o zaopatrzenie si� w ubiory odpowiednie do noszenia na S�o�cu. Nasz program jest tak u�o�ony, �e rzadko kiedy przejedziemy ponad 100 milion�w mil bez odpoczynku. Poci�gnie to za sob� konieczno�� cz�stych przystank�w. Kwity baga�owe wydawane b�d� do ka�dego punktu na naszej trasie. Osoby, kt�re przez oszcz�dno�� �yczy�yby sobie odby� tylko cz�� naszej wycieczki, mog� zatrzyma� si� na dowolnej gwie�dzie i zaczeka� na nasz powr�t. Zwiedziwszy w ten spos�b najs�awniejsze gwiazdy i konstelacje naszego systemu, dotar�szy do najmniejszych iskierek, ledwo widocznych przez najlepsze teleskopy, przedsi�we�miemy dopiero 18 Z d u m i e w a j � c � p o d r � � celem odkrycia niezliczonych �wiat�w, uwijaj�cych si� po olbrzymich przestrzeniach, kt�re rozci�gaj� si� w niezmierzonych obszarach bilion�w i bilion�w mil poza zasi�giem wszelkich teleskop�w, tak �e to, co my patrz�c z Ziemi nazywamy naiwnie firmamentem, oka�e si� male�kim, b�yszcz�cym punkcikiem gdzie� pod nami, punkcikiem, kt�ry mo�e m�g�by zainteresowa� jakiego� astronoma, ale kt�ry dla nas, obracaj�cych si� w bezkresach nafosforyzowanych ocean�w, wyda si� nudnym i trywialnym drobiazgiem. Dzieci, zasiadaj�ce do sto�u razem z doros�ymi, p�ac� pe�n� taks�. C e n a b i l e t u I k l a s y z Ziemi do Uranu, ��cznie z odwiedzinami S�o�ca, Ksi�yca i przydro�nych cia� niebieskich, wynosi zaledwie 2 dolary za 50 milion�w mil. Podr�nym reflektuj�cym na odbycie ca�ej wycieczki przyznaje si� znaczne ulgi. Moja kometa jest ca�kiem nowa, doskonale skonstruowana i nieu�ywana. Jej szybko�� jest zadziwiaj�ca, przebywa bowiem dziennie 20 milion�w mil; mamy nadziej�, i� z wyborow� za�og� ameryka�sk� i przy sprzyjaj�cej pogodzie osi�gniemy do 40 milion�w mil. Zabrania si� jak najsurowiej �cigania si� z innymi planetami. Podr�ni, kt�rzy pragn�liby zmieni� tras� lub te� wr�ci� na Ziemi�, mog� przesi��� si� na inne komety, jeste�my bowiem w kontakcie ze wszystkimi g��wnymi liniami komunikacyjnymi. Pe�ne bezpiecze�stwo podr�y zagwarantowane. Niepodobna bowiem zaprzeczy�, �e niebo roi si� od s t a r y c h z m u r s z a � y c h k o m e t , kt�re od dziesi�tk�w tysi�cy lat nie by�y dok�adnie badane, a kt�re, jak podejrzewamy, od dawna ju� powinny by� zmienione w mg�y lub zupe�nie zlikwidowane; podkre�lamy, i� z tym typem komet nie utrzymujemy �adnych stosunk�w. Pasa�erom III klasy nie wolno przechadza� si� po pok�adzie. Powodowani grzeczno�ci� rozes�ali�my bezp�atne bilety genera�owi Butlerowi oraz panom Shephardowi i Richardsonowi, oraz innym wielkim m�om, kt�rych zas�ugi po�o�one dla dobra ludzko�ci nakazywa�y u�atwienie im odbycia tej mi�ej i luksusowej podr�y. Osoby, kt�re zamierzaj� odby� ca�� podr�, b�d� szczeg�lnie uprzywilejowane. Podr� zako�czy si� 14 grudnia 1991 r., kiedy to pasa�erowie wysi�d� w New Yorku. Czas podr�y jest przynajmniej o 40 lat kr�tszy ni� u konkurencyjnych komet. Wszyscy niemal deputowani, kt�rzy nie ui�cili swych d�ug�w, mog� wzi�� udzia� w wycieczce, je�li wyborcy pozwol� im na takie ferie. Ka�da niewinna rozrywka dozwolona jest na naszym pok�adzie z wyj�tkiem gier hazardowych i zak�ad�w o bieg komety. Wszystkie sta�e gwiazdy b�d� uszanowane, za� takie gwiazdy, kt�re nie ustali�y si� jeszcze, zostan� ustalone; je�li spowodowa�oby to zamieszanie - trudno! Od naszego zamiaru nie odst�pimy. Poniewa� pan Coggia wydzier�awi� nam sw� komet�, nie b�dzie ona nosi�a jego imienia, lecz imi� mego wsp�lnika. Pasa�erowie mog� uzyska� prawo wsp�udzia�u w eksploatacji nowych gwiazd, s�o�c, ksi�yc�w, komet, meteor�w oraz magazyn�w grzmot�w i b�yskawic, kt�re zostan� przez nas odkryte. Dotyczy to jednak tylko pasa�er�w p�ac�cych podw�jn� taryf� za przejazd. W�a�cicielom fabryk i wytw�rni zwracamy uwag�, �e z a b i e r a m y z e s o b � a f i s z e r e k l a m o w e wraz z p�dzlem i klajstrem, z kt�rych to przedmiot�w mo�na na bardzo przyst�pnych warunkach zrobi� odpowiedni u�ytek w poszczeg�lnych miejscach postoju. Zwolennikom 19 palenia zw�ok zwracamy uwag�, �e jedziemy do bardzo gor�cych okolic, za� warunki nasze s� bardzo przyst�pne. Dla naszych pasa�er�w jest nasze przedsi�biorstwo rozrywk� - dla nas przede wszystkim interesem. B l i � s z y c h i n f o r m a c j i na temat frachtu, zakwaterowania, trasy i tym podobnych spraw udziela m�j wsp�lnik; moja osobista odpowiedzialno�� rozpoczyna si� z chwil� za�adowania komety. Jest rzecz� niezb�dn�, aby w chwili takiej jak obecna duch m�j nie by� zaprz�tany drobnymi, kupieckimi szczeg�ami. Mark Twain 20 SYTUACJA BEZ WYJ�CIA Raz albo dwa razy do roku otrzymuj� list pewnego okre�lonego rodzaju. Mimo i� rodzaj ten nie podlega �adnym istotnych zmianom ani co do formy, ani co do tre�ci, nie potr