2619

Szczegóły
Tytuł 2619
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2619 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2619 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2619 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANDRE NORTON ZWIERCIAD�O PRZEZNACZENIA (PRZEK�AD WOJCIECH SZYPU�A) ROZDZIA� PIERWSZY Pok�j by� d�ugi, nisko sklepiony i czasem zdawa� si� zmienia� rozmiary, cho� mo�e by� to tylko efekt bujnej wyobra�ni os�b przekraczaj�cych jego pr�g. Zarz�dzaj�ca nim gospodyni musia�a odznacza� si� niewiarygodnym umi�owaniem porz�dku, skoro uda�o jej si� zapanowa� nad wszechobecnym chaosem. W szafach i szafkach znajdowa�y si� pude�ka, s�oiki i gliniane pojemniczki, kt�rych policzenie wymaga�oby i�cie anielskiej cierpliwo�ci. Podzielone na przegr�dki szuflady wype�nia�y zapasy suszonych zi� - li�ci, kwiat�w, korzeni i �ody�ek oraz znacznie cenniejsze paczuszki ziela sprowadzone specjalnie z odleg�ych krain. Ustawiony po�rodku komnaty pod�u�ny st� zajmowa�y najr�niejszych rozmiar�w flakony i butelki. Ich zatyczki mia�y kszta�ty groteskowych g��w, z kt�rych cz�� z pewno�ci� nie nale�a�a do ludzi, a niekt�re przypomina�y prawdziwe bestie - pr�no by takich istot szuka� w przyzwoitym domku z ogr�dkiem. Na pierwszy rzut oka pomieszczenie wydawa�o si� mroczne i ponure. Dopiero gdy wzrok przywyk� ju� do jego rozmiar�w, mo�na by�o dostrzec �wiat�o, kt�re wbrew prawom natury zdawa�o si� skupia� nad g�owami krz�taj�cych si� po pokoju istot - dw�ch i p� istoty, dok�adniej m�wi�c. Jako ow� po��wk� mo�na by�o potraktowa� ogromnego, szarego kocura, siedz�cego na stole nieruchomo niczym otaczaj�ce go butelki. Przypomina� nadzorc�, bacznie obserwuj�cego podleg�� mu pracownic�. Dziewczyna za� sumiennie wykonywa�a wyznaczone zaj�cie, rytmicznie poruszaj�c d�oni�. Kasztanowe w�osy, zaplecione w grube warkocze, okala�y blad� twarz o ostrych rysach, na kt�rej w tym momencie malowa�o si� ca�kowite skupienie. Znoszon� bladozielon� tunik� przewi�za�a w talii roboczym pasem ze specjalnymi w�z�ami i kieszonkami na no�e i inne narz�dzia. Pod lu�n� szat� rysowa�o si� szczup�e, dzieci�ce jeszcze cia�o. Twilla, uczennica Huldy Wiedz�cej, na chwil� oderwa�a si� od pracy i obejrza�a uwa�nie male�kie pokrowce okrywaj�ce koniuszki palc�w jej prawej d�oni. Od�o�y�a srebrzysty dysk na kolana i zdj�a os�onki, kt�re by�y ju� prawie zupe�nie przetarte. Ze stosu pi�trz�cego si� na kraw�dzi sto�u wybra�a nowe, w�o�y�a i umocowa�a solidnie, po czym wr�ci�a do przerwanej roboty, rytmicznymi, niezmiennymi ruchami poleruj�c powierzchni� dysku. W g�r�, w d�, w ty� i wprz�d, S�o�ca blask, nocy ch��d. Moje cia�o, moja krew, Moc odpowie na ten zew. Cho� mog�y to by� s�owa zwyk�ej dziecinnej wyliczanki, zaj�cie Twilli mia�o niewiele wsp�lnego z zabaw�; z uwag�, rytmicznie powtarza�a wersy wiedz�c, �e nie wolno jej si� pomyli� - tak jak pod �adnym pozorem nie wolno przerywa� codziennego rytua�u polerowania zwierciad�a. Wed�ug stra�nika przytu�ku mia�a nie wi�cej ni� osiem lat i by�a jednym z wielu ludzkich �mieci, jakich pe�no w ka�dym porcie, kiedy okaza�o si�, �e Wiedz�ca szuka s�u��cej; niewielu mieszka�c�w Varvadu chcia�oby, by ich c�rki szkoli�y si� w tak niewdzi�cznym fachu. Mimo m�odego wieku Twilla zd��y�a ju� nauczy� si� podejrzliwo�ci, ostro�no�ci i pami�tania o tym, �e nigdy nie wolno si� ods�ania�; pozna�a surowe prawo decyduj�ce o przetrwaniu. A jednak nie cofn�a si� ani o krok, gdy Hulda, w d�ugim, trzepocz�cym na wietrze p�aszczu wygl�daj�ca jak drapie�ne ptaszysko, wybra�a j� spo�r�d pi�ciu przedstawionych jej dziewczynek. Hulda nawet w najmniejszym stopniu nie przypomina�a troskliwej matki: by�a chuda, wysoka, mia�a poznaczon� bruzdami twarz i ostry g�os osoby przywyk�ej do okazywania jej pos�usze�stwa. Ale Twilla, z trudem nad��aj�ca za swoj� now� pani�, i tak cieszy�a si�, �e to w�a�nie ona zosta�a wyrwana z przytu�ku. Podczas dziesi�ciu lat sp�dzonych u Huldy dziewczyna wiele razy czu�a wdzi�czno�� wobec wszelkich mocy, kt�re nad ni� czuwa�y, za to, �e pozwoli�y jej tu trafi�. Ca�y czas up�ywa� jej na nauce i sprawdzianach, a uczy�a si� ch�tnie - ch�on�a wiedz� tak, jak wycie�czony w�drowiec na pustyni �apczywie pije wod� z cudem odnalezionej studni. Wiedz�ca cz�stokro� powtarza�a, �e na poznanie jej fachu nie wystarczy�oby ca�ego ludzkiego �ywota. Sama wci�� si� uczy�a, stopniowo zyskuj�c coraz wi�ksz� moc. Twilla by�a przy niej ledwie pocz�tkuj�c� uczennic�, ale i tak umia�a ju� czyta�, pisa�, zna�a na pami�� najwa�niejsze arkana sztuki i w�a�ciwo�ci niezliczonych zi�; wiele razy towarzyszy�a swej nauczycielce podczas odbierania porod�w i w ceremonii uwalniania duszy, a� niezb�dne umiej�tno�ci wesz�y jej w krew, mimo i� ani razu nie mia�a okazji wykorzysta� ich samodzielnie. Jednak�e to, czym zajmowa�a si� w tej chwili, b�dzie jej w�asnym dzie�em. Mniej wi�cej przed trzema miesi�cami Hulda pokaza�a jej okr�g�e lustro, matowe niczym pokryta mgie�k� szyba. Tyln� �ciank� z zielonkawego metalu pokrywa�y skomplikowane wzory, symbole i niewyra�ne wizerunki stwor�w, kt�re zdawa�y si� wyziera� spomi�dzy wi���cych je linii. Wiedz�ca pozostawi�a doko�czenie pracy Twilli - dziewczyna mia�a wypolerowa� g�rn� p�aszczyzn� zwierciad�a. Przesuwa�a po srebrzystym metalu palcami w jedwabnych pokrowcach. Os�onki, nasycone wcze�niej zio�owymi wywarami, wydziela�y podczas pracy rozmaite zapachy - jedne mi�e, inne przykre, ale wszystkie nale�a�o zaakceptowa� jako nieod��czn� cz�� zadania. Cho� Twilla by�a skoncentrowana wy��cznie na swej pracy, k�tem oka zauwa�y�a, �e kot, kt�ry do tej pory badawczo si� jej przygl�da�, nagle zerwa� si� na r�wne nogi i zwr�ci� ku drzwiom, znajduj�cym si� za plecami dziewczyny. Jego ��te �renice zw�zi�y si�, ogon nastroszy�, a z gard�a doby� si� niski pomruk gotuj�cego si� do walki drapie�nika. Na ten sygna� Hulda odwr�ci�a si� od kominka, gdzie metodycznie miesza�a zawarto�� ma�ego kocio�ka. Obrzuci�a Szarego bacznym spojrzeniem, odsun�a naczynie znad ognia i odwiesi�a je na hak. Wytar�a ko�ciste d�onie w �cierk� przypi�t� do fartucha, po czym zwr�ci�a si� w stron� drzwi. D�o� Twilli zatrzyma�a si� w p� gestu na srebrzystej powierzchni zwierciad�a. Dziewczyna spojrza�a na Huld�. Przez grube �ciany domu z trudem dociera� gwar portu, ale Hulda, tak jak kot, nie potrzebowa�a wzroku ani s�uchu, by wyczu�, �e b�d� k�opoty. K�opoty? Z�owrogie ciarki przebieg�y Twilli po plecach. Wsun�a zwierciad�o do worka, zaci�gn�a zamykaj�cy go sznurek i zawiesi�a na szyi, ukrywaj�c pod lu�nym ubraniem. Zdj�a z palc�w zu�yte pokrowce, zebra�a poprzednie i wrzuci�a wszystkie do szerokiego s�oja. Zamkn�a te� pokryw� pude�ka, w kt�rym trzyma�a �wie�e os�onki. Tymczasem nic si� nie dzia�o, nikt nie zastuka� do drzwi... W tym momencie rozleg�o si� �omotanie. Hulda podnios�a r�k� i strzeli�a palcami, zaskakuj�c Twill� - dziewczynka nie przywyk�a, by Wiedz�ca u�ywa�a mocy, gdy by�y same. Sztaba wyskoczy�a z uchwyt�w i drzwi otworzy�y si� do wewn�trz tak gwa�townie, �e m�czyzna, kt�ry mia� znowu w nie uderzy�, wpad� do �rodka, potkn�wszy si� na progu. Wyprostowa� si� i zamruga� oczami jak kto�, kto nagle przechodzi ze �wiat�a w mrok nocy, ale po chwili pok�j poja�nia� i kobiety mog�y si� dok�adniej przyjrze� przybyszowi. - Harhodge - Hulda zwr�ci�a si� do go�cia po imieniu i Twilla rozpozna�a w nim jednego z s�siad�w. Dwa tygodnie temu urodzi� mu si� syn - por�d odbiera�a Hulda i wbrew krakaniu ludzi, kt�rzy nie dawali �onie Harhodge'a �adnych szans, uratowa�a i j�, i dziecko. - Wiedz�ca - Harhodge oddycha� ci�ko, jak cz�owiek zm�czony po d�ugim biegu. - Id� tu, posuwaj� si� Alej� Guntera w stron� Gryfalcon. Nie uda�o im si� zebra� wymaganej liczby i teraz zgarniaj� wbrew prawu. Twilla skurczy�a si� na krze�le. Harhodge nie musia� niczego wi�cej wyja�nia� - obie kobiety wiedzia�y, o co chodzi. Polowanie na dziewcz�ta! Od pi�ciu lat zwyczaj ten obowi�zywa� w porcie, podobnie zreszt� jak na wsi i w dw�ch pozosta�ych du�ych miastach Varslaadu. Ofiar� �owc�w mog�a pa�� ka�da zdrowa, niezam�na i nie zar�czona dziewczyna. Ca�y proceder by� legalny - Rada zatwierdzi�a prawo, a kr�l nada� mu moc swoim podpisem. Mieszka�cy Dalekiego Kraju potrzebowali �on, wi�c ich rodzinne strony musia�y dostarcza� kandydatek. Kobiety z rod�w szlacheckich nie mia�y si� czego obawia�, ale wszystkie dziewczyny niskiego stanu mog�y zosta� zabrane od rodziny, z domu, i wys�ane daleko za g�ry, by po�lubi� jakiego� obcego m�czyzn�. Jedyn� ochron� zapewnia�y formalne zar�czyny, potwierdzone stosownym dokumentem, z�o�onym w ratuszu. Co doprowadzi�o do powstania takiego prawa? O tym mieszka�cy Varslaadu ledwie odwa�ali si� szepta�: pono� osadnikom, kt�rzy wytwarzali produkty niezb�dne dla istnienia kraju, grozi�o �miertelne niebezpiecze�stwo, dop�ki nie znale�li sobie ma��onki. Plotka brzmia�a tak niewiarygodnie, �e powinna budzi� powszechne lekcewa�enie, ale nikt nie odwa�y� si� z niej �mia�. Varslaad, z ziemi� zniszczon� przez odkrywkowe kopalnie rud, kt�re dawa�y mu bogactwo i stanowi�y gwarancj� bezpiecze�stwa, potrzebowa� nowych teren�w pod uprawy. Podczas ostatniej zimy ch�opi pozbawieni roli ch�opi i niedo�ywieni g�rnicy zbuntowali si� przeciw takiemu stanowi rzeczy. Na zachodzie za� ziemia by�a �yzna - wys�ane za g�ry karawany przywozi�y takie ilo�ci ziarna i innej �ywno�ci, �e ludzie gromadzili si� t�umnie na trasie ich przejazdu, by podziwia� owe bogactwa. Polowania na dziewcz�ta trwa�y, a liczba potencjalnych ofiar by�a ograniczona. Ka�dej rodzinie wolno by�o odebra� tylko jedno dziecko, a c�rki na wp� zag�odzonych ch�op�w i g�rnik�w uwa�ano za zbyt s�abe, by prze�y�y trudy w�dr�wki. - Twilla jest moj� czeladniczk� - Hulda przerwa�a milczenie. - Wiedz�ca, podobno Skimish przedstawi� w miejskim archiwum notatk�, z kt�rej wynika, �e Twilla trafi�a do ciebie z przytu�ku i nigdy nie by�a prawdziw� uczennic�. Nie ma rodziny, kt�ra mog�aby si� o ni� upomnie�. Poza tym - Wiedz�ca, nie wi� mnie za to - s� tacy, kt�rzy opowiadaj� si� przeciwko tobie. Oczywi�cie nie wyst�puj� jawnie, ale ich s�owa trafiaj� na podatny grunt. Twierdz�, �e parasz si� niebezpiecznym fachem i cz�onkowie Rady powinni mie� na ciebie baczenie. Je�li teraz im si� sprzeciwisz, b�dzie to woda na ich m�yn. Twilla przesun�a koniuszkiem j�zyka po wargach. Zdawa�a sobie spraw�, �e ludzie dysponuj�cy tak� moc� jak Hulda zawsze b�d� budzi� l�k, a czasem wr�cz nienawi�� innych, niezale�nie od tego, ile dobra mog� uczyni�. Piekarz mia� racj�... Wsta�a z krzes�a i stan�a przed Hulda. - Pan Harhodge m�wi s�usznie, pani. Nie chc�, by� przeze mnie utraci�a wszystko, co zdo�a�a� osi�gn��. Jestem dzieckiem z sieroci�ca i nie mam krewnych, kt�rzy by o mnie pami�tali. Wiesz, co w Varvadzie my�li si� o takich jak ja. - G�os dziewczyny zadr�a� przy ostatnich s�owach, ale nie zmieni�a zdania: zawdzi�cza�a Huldzie zbyt wiele, by teraz sprowadzi� na ni� z�o. Hulda skin�a r�k� i dziewczyna podesz�a bli�ej. Wiedz�ca chwyci�a jej d�o� w swoj� i zacz�a wpatrywa� siew ni� badawczo, jakby szukaj�c odpowiedzi napytanie o przysz�o��. Dzi�ki temu dotkni�ciu Twilla wyczu�a, jak cia�o Huldy napina si�, kiedy jej pani przem�wi�a. - Trzeba by� pos�usznym wezwaniu mocy i odej��, je�li tak ka�e. Nie mo�na p�yn�� pod pr�d, zaprzeczaj�c jego sile. Nie s�dzi�am, �e strac�... - Podnios�a g�ow� i spojrza�a wprost w oczy Twilli. - Je�li tak ma si� sta�, nie mo�emy temu zapobiec. By�a� dla mnie niemal jak c�rka, ale teraz nasze drogi rozdzielaj� si�. I je�li przyjd� ci� zabra�... - tu w oczach Wiedz�cej b�ysn�� ogie�, a jej usta ods�oni�y z�by w z�owieszczym grymasie. - Przekonaj� si�, �e to oni zrobili nie najlepszy interes. We� to, co masz przy sobie i u�yj, jak naka�e ci sumienie. By� mo�e kiedy� uratujesz w ten spos�b �ycie swoje lub cudze. Jeste� wyszkolon� uzdrowicielk�, wi�c powinna� mie� dobr� pozycj�. U�ywaj swej wiedzy najlepiej, jak potrafisz. W tej samej chwili z zewn�trz dobieg� ich stukot podkutych but�w i turkot k� na bruku. Hulda skin�a d�oni� w stron� znajduj�cych si� za plecami Harhodge'a drzwi, a one zamkn�y si� bezd�wi�cznie, odcinaj�c ich od �wiata. - Panie Harhodge - odezwa�a si� Hulda sztywno. - Przyby�e� tu, aby prosi� o mikstur� nasenn� dla �ony. Zrobi�a dwa kroki w kierunku pod�u�nego sto�u, przesuwaj�c r�ce nad kolumn� butelek. Harhodge przytakn�� szybkim skinieniem g�owy, a uwolnione spod czapki pasma s�omkowo��tych w�os�w opad�y mu na czo�o. W jego oczach Twilla dostrzeg�a narastaj�cy l�k, strach kogo�, kto znalaz� si� w niew�a�ciwym miejscu o niew�a�ciwym czasie. Nast�pnym gestem Hulda zap�dzi�a dziewczyn� do pracy. Twilla zawiesi�a wi�c znowu kocio�ek nad ogniem, wyj�a drug�, drewnian� �y�k� z uchwytu i zacz�a miesza� zawarto�� garnka, jakby by�a to dla niej najwa�niejsza czynno�� pod s�o�cem. Ledwie Hulda odnalaz�a w�a�ciw� buteleczk� i podsun�a j� Harhodge'owi, rozleg�o si� natarczywe �omotanie w drzwi, a zaraz po nim nast�pne, jakby przybysz chcia� podkre�li�, �e si� niecierpliwi. Kot, jak smuga dymu, znikn�� w ciemnym k�cie. Hulda z flakonem w r�ce podesz�a do drzwi, odsun�a zasuwk� i stan�a twarz� w twarz z obcym. M�czyzna nie by� nawet �redniego wzrostu i mo�e w�a�nie z tego powodu nosi� si� z arogancj� prowincjonalnego szlachciury, kt�ry dopiero niedawno przyby� do miasta. Wydatn�, wystaj�c� szcz�k� pokrywa� nie dogolony zarost, jak �lady brudnych palc�w na twarzy. Ubrany by� w sk�rzan�, znoszon�, porz�dnie poplamion� kurtk�, na kt�r� na�o�y� kirys i stalowe naramienniki, si�gaj�ce mu prawie po �okcie. He�m zsun�� nieco w ty�, zapewne chc�c lepiej widzie�, i obrzuci� podejrzliwym, lodowatym spojrzeniem trzy osoby znajduj�ce si� w pomieszczeniu. Biegn�ca uko�nie od ramienia do biodra wymi�ta szarfa, oznaczaj�ca szar�� �o�nierza, by�a w tej sytuacji zupe�nie zb�dna - bez w�tpienia mieli przed sob� dow�dc� grupy poszukiwawczej. - Pan sobie �yczy? Mam tu liczne mikstury lecznicze... - g�os Huldy zmieni� si� nieco, brzmia� szorstko, jak g�os starej kobiety. Sama Wiedz�ca r�wnie� zdawa�a si� kurczy�, otulaj�c si� staro�ci� niczym p�aszczem. - Pod tym dachem przebywa dziewczyna z przytu�ku! - warkn�� przybysz. - Osi�gn�a wiek odpowiedni do ma��e�stwa i nie jest zar�czona... - Ale jest moj� uczennic� - tym razem w g�osie Huldy zabrzmia�a nuta uleg�o�ci. - Pochodzi z sieroci�ca. Nie ma krewnych, kt�rzy mogliby podpisa� za ni� dokumenty, a wi�c nie wi��e jej przysi�ga czeladnicza. Hej tam, dziewczyno, podejd� no! Wszed� ju� na krok czy dwa do wn�trza komnaty i wykrzykuj�c ten rozkaz odwr�ci� wzrok od Huldy, z kt�rej dot�d nie spuszcza� oka. Twilla nie spieszy�a si�, jakby chc�c podkre�li� wag� zaj�cia, kt�re wykonywa�a, co, jak s�dzi�a, by�o najw�a�ciwszym sposobem zachowania dla osoby bez reszty pos�usznej poleceniom pracodawcy. Uwa�nie odwiesi�a kocio�ek i odwr�ci�a si� ku drzwiom. Pysza�kowaty dow�dca oddzia�u omi�t� j� spojrzeniem od st�p do g��w, wyra�nie daj�c do zrozumienia, �e nie ma najlepszego mniemania o swojej nowej zdobyczy. - Nada si�. - Jak pan sobie �yczy, kapitanie - Hulda z szacunkiem pochyli�a g�ow�. Twilla zda�a sobie spraw�, �e Wiedz�ca stara si� zyska� na czasie. - B�dzie gotowa, gdy przyjdzie wezwanie. - Ma by� gotowa natychmiast! - warkn�� �o�nierz. - Tathana - nie odwr�ci� si�, ale podni�s� g�os. Na jego wezwanie do wn�trza wkroczy�a kobieta ubrana podobnie jak jej dow�dca - mia�a na sobie podw�jnie pikowan� sk�rzan� kurt�, sk�rzane spodnie i prawdziwe �o�nierskie buty. Kr�tko obci�te w�osy nie skrywa�y topornych rys�w twarzy, a dwoje ma�ych, czujnych oczu spogl�da�o z jeszcze wi�ksz� podejrzliwo�ci�, ni� czyni� to dow�dca oddzia�u. - Tathana p�jdzie z tob�, dziewczyno. Obejrzy twoje rzeczy i powie ci, co mo�esz zabra�. Jasne? Twilla przytakn�a bez s�owa, pozwalaj�c, by na jej twarzy pojawi� si� strach - niech my�l�, �e jest osob� przera�on� i pos�uszn�. - Twilla uczy�a si� na uzdrowicielk� - wtr�ci�a Hulda. - Mo�e ci si� przyda�, dobry kapitanie, je�li pozwolisz jej zabra� torb� z zio�ami... - Niech i tak b�dzie, Wiedz�ca. Ale b�dziesz musia�a mi obja�ni� zastosowanie wszystkich rzeczy, kt�re zabierze. Ruszaj si�, dziewczyno! Twilla wysz�a przez drugie drzwi, jedn� d�oni� przytrzymuj�c przy piersi lustro. Wiedzia�a, �e Hulda mog�a u�y� mocy i sprzeciwi� si� odebraniu jej asystentki. Sam fakt, i� nie zdecydowa�a si� na ten krok, stanowi� ostrze�enie. Wesz�a po kr�tych schodkach na g�r�, do pokoiku, kt�ry przez wiele lat by� jej domem i schronieniem. - Ciep�e ubranie - wraz ze s�owami dolecia� j� smr�d nie�wie�ego oddechu, przesyconego woni� przetrawionego piwa, zupe�nie jakby Tathana sta�a tu� obok. - Solidne buty. Czeka ci� d�uga droga, znajdo. Twilla nie odzywa�a si�, nadal udaj�c wystraszon� dziewczynk�. Ze stoj�cej u st�p w�skiego ��ka skrzyni wydoby�a zimowy p�aszcz i str�j, kt�ry nosi�a, kiedy wyprawia�y si� z Hulda na poszukiwanie rzadkich zi�. Na podr�ny ubi�r sk�ada�y si� we�niane spodnie uszyte z trzech warstw i kurtka przypominaj�ca t�, kt�r� mia�a na sobie jej stra�niczka, cho� czysta i pachn�ca suszonymi zio�ami, a nie zje�cza�ym t�uszczem i nie myt� sk�r�. Odwr�cona plecami do Tathany rozwi�za�a przepasuj�cy sukni� sznurek, zdj�a pas pe�en drobiazg�w i pozwoli�a szatom opa�� na ziemi�. Zosta�a w koszuli, kt�ra dobrze skrywa�a zawieszone na szyi zwierciad�o. Jednocze�nie Twilla rozgl�da�a si� po pokoju. Na dodatkow� koszul� raczej si� zgodz�; z �alem spojrza�a na kr�tki rz�d ksi��ek na p�ce - ale nie, lepiej nie. Patrzono by na nie podejrzliwie, jak na wszystko, co pochodzi�o z domu Huldy. Odwr�ci�a si�, chc�c podnie�� pas, ale ci�ka d�o� Tathany uprzedzi�a j�. - Tam, gdzie jedziesz, nie b�d� ci potrzebne takie rzeczy. To dobre dla wied�m. Dziewczyna zostawi�a pas na pod�odze i wyj�a ze skrzyni szarf�, kt�r� nast�pnie przewi�za�a si� w talii. Uczyni�a to tak szybko i sprawnie, �e Tathana nie mog�a zauwa�y� wyszytych na niej symboli, niemal ca�kowicie wtopionych w t�o. Zwin�a zapasow� koszul� i zwr�ci�a si� do stra�niczki. - Jestem gotowa - oznajmi�a. Naci�gn�a kaptur g��boko na twarz i wcale nie musia�a udawa� dr�enia g�osu. Wystarczy�o kilka chwil, by wygna� j� z bezpiecznego schronienia. Co j� teraz czeka? Hulda przygotowa�a jej niewielki w�ze�ek. Harhodge wycofa� si� tymczasem g��biej w cie� komnaty, obgryzaj�c zapuszczone paznokcie. �o�nierz sta� tu� obok sto�u, z niech�ci� wpatruj�c si� w podr�ny worek. - Sztuka uzdrawiania - rzek�a Hulda. - Je�li przebywaj�c u mnie, w�r�d kocio�k�w i butelek, czego� si� nauczy�a�, dziewczyno, wykorzystaj to. Ale pami�taj - wzrok Wiedz�cej przeszy� dziewczyn� na wylot. - To, co umiesz, powinno zosta� u�yte do pomocy innym i tylko w dobrej wierze. Niech ci� b�ogos�awi Nowe, Pe�ne i Stare - nie podnios�a d�oni z�o�onej w znak potr�jnej pie�ni, ale ukryte pod p�aszczem palce Twilli same u�o�y�y si� w ten najstarszy z symboli. Pochyli�a g�ow� jeszcze ni�ej, cho� s�dzi�a, �e Hulda i tak wie o tych kilku �zach, kt�re teraz nap�yn�y jej do oczu. - Wiedz�ca, dzi�kuj� ci za ca�� twoj� dobro� - odpar�a niepewnym g�osem. Tathana chwyci�a j� pod rami� i odwr�ci�a w stron� otwartych drzwi. Twilla potkn�a si� na progu, jakby jej stopy nie chcia�y wykona� tego kroku. Czu�a jednak, jak wypolerowane lustro ociera si� o jej drobne piersi, wci�� czerpi�c z niej si��. ROZDZIA� DRUGI Niezgrabny w�z podskakiwa� na wybojach, zmuszaj�c pasa�erki do kurczowego przytrzymywania si� wszelkich dost�pnych uchwyt�w. W przeciwnym wypadku ryzykowa�y zsuni�cie si� z �awek na zas�an� s�om� pod�og�. Mimo �e nadszed� ju� pierwszy miesi�c wiosny, wiatr, kt�ry od czasu do czasu wciska� si� do �rodka od strony siedz�cego na ko�le wo�nicy sprawia�, i� jad�cy cia�niej opatulali si� p�aszczami. Twilla z�apa�a za brzeg wozu, broni�c si� przed kolejnym, wyj�tkowo gwa�townym podskokiem, ale nie zapobieg�a przesuni�ciu si� ku s�siadce z �awki. Dziewczyna zadygota�a pod wp�ywem dotkni�cia, jakby nie �yczy�a sobie takiego kontaktu. - Przed trzema dniami opu�cili Varvad - wozy nie mog�y si� porusza� zbyt szybko - ale ju� na kilka dni przedtem Twilla zosta�a praktycznie uwi�ziona wraz z kilkoma innymi ofiarami polowania. Stanowi�y dziwn� mieszanin�, niezwyk�� nawet jak na portowe miasto, do kt�rego �ci�ga�o wielu kupc�w i w�drowc�w. W tym wozie jecha�a ich sz�stka, podobnie jak w dwu pozosta�ych - jeden toczy� si� drog� przed nimi, drugi zamyka� karawan�. Od chwili, gdy dziewczyny znalaz�y si� razem, niewiele okazywa�y sobie przyja�ni - nazbyt si� od siebie r�ni�y. Siedz�ca obok Twilli Askla p�aka�a bez przerwy, a� jej czerwone oczy zapuch�y zupe�nie. Zdawa�o si�, �e w tym drobniutkim ciele pozosta�o bardzo niewiele si� �yciowych. S�dz�c po porz�dnej, cho� teraz ju� wymi�tej sukience i oblamowanym p�aszczu musia�a pochodzi� z dobrej rodziny - kto wie, mo�e by�a c�rk� drobnego kupca. Po drugiej stronie zaj�a miejsce pot�nie zbudowana rybaczka, kt�rej poplamiony sol� str�j wydziela� intensywn�, rybi� wo�. Leela bynajmniej nie p�aka�a. Gdy spojrza�a na Twill� i rozci�gn�a wargi w p�u�miechu, na jej ogorza�ej od s�o�ca twarzy malowa�a si� szczera ciekawo��, a nawet - �lad przekory. - Wytrz�s� z nas flaki, zanim dojedziemy na miejsce - rzek�a. - Po co facetowi w ��ku posiniaczony, zakrwawiony w�r? Powinni dba�, coby�my przejecha�y g�ry w jednym kawa�ku, to dostan� za nas lepsz� cen� na licytacji. Inaczej niewiele zarobi�! - Licytacji? - przez ostatnie pi�� dni Twilla nas�ucha�a si� do�� plotek. - My�la�am, �e to ma by� loteria... Leela mrugn�a w odpowiedzi i z�apa�a si� r�k� �awki; w�z zn�w szarpn�� gwa�townie. - Loteria? Samper m�wi� co innego. To znaczy, wk�adaj� do kubka imiona, a potem ci�gn�, z kim si� maj� o�eni�. Ale �eby si� dosta� do tego losowania, musz� wybuli� niez�� op�at�. Lord Harmond te� chce troch� zarobi� - no, chyba �e to kr�l zabiera pieni�dze. Ale m�wi�, �e jednej rzeczy lord pilnuje: jak ju� taki ch�op co� wylosuje, musi si� z tym pogodzi�. Nic nie mo�e zrobi�, kiedy ju� kt�ra� mu przypadnie. - A je�li dziewczyna mu si� nie spodoba, kiedy si� ju� spotkaj�? - spyta�a Twilla w napi�ciu. - Albo on jej? Zda�a sobie spraw�, �e pochlipywanie z drugiej strony ucich�o, jakby Askla przys�uchiwa�a si� rozmowie. Leela wzruszy�a ramionami. Pot�ne bary, zahartowane latami pracy przy �aglu, sieciach i wios�ach, przyda�y wyrazisto�ci temu gestowi. - To ich nie obchodzi. Samper mi m�wi�, �e jak ci� kt�ry� wylosuje, wtedy zostajesz jego �on� i ju�. Chyba �e wcze�niej dopadn� nas zielone diab�y. - Zielone diab�y? - rybaczka najwyra�niej stanowi�a bogatsze �r�d�o informacji ni� us�yszane wcze�niej plotki. - Panienka o nich nie s�ysza�a? W�a�nie dlatego�my im potrzebne. Mam szcz�cie, �e Samper, no, ten stra�nik, jest z Vulkerow. To moi krewniacy i on mi du�o opowiedzia�. A jest czego pos�ucha�, je�eli chcecie wiedzie�, co nas czeka. O ile dowioz� nas �ywcem... - mrukn�a po nast�pnym podskoku pojazdu. - Za g�rami zawsze by�y problemy. Pierwsi osadnicy, ci, kt�rym zabrali ziemi� pod kopalnie rudy, nie wytrzymali d�ugo. Przeszli przez g�ry i zbudowali farmy. A potem, jak przyjecha�y wozy, to zosta�o tylko paru - w dodatku zupe�nych wariat�w, co �azili w k�ko bez celu jak jakie zwierzaki g�upie. No wi�c kr�l wys�a� �o�nierzy, �eby zapolowali na to, co ich wyko�czy�o. �o�nierze nic nie znale�li, tylko ogromn� r�wnin� i Wielki Las, do kt�rego nie za bardzo chcieli si� pcha�. Ale kapitan kaza� im tam wej�� - nie wiedzia�, co robi, bo tylko po�owa wr�ci�a, wariat�w albo �lepych. Gadali co� o pi�knych dziewczynach, co to je w tym lesie spotkali. I od tego czasu ch�op�w jakby co� ci�gn�o - lez� tam, lez� i niekt�rzy nie wracaj�. A ci, co wracaj�, trac� rozum. Dopiero lord Harmond zauwa�y�, �e jak osadnicy s� �onaci i maj� w�asn� bab� w ��ku, wtedy si� nigdzie nie w��cz�. I tak si� zacz�o przysy�anie �on - unios�a w g�r� szerokie, stwardnia�e d�onie. Wida� by�o, �e Leela wierzy w to, co m�wi. Dla niej ca�a sprawa nie sprowadza�a si� do plotek, lecz by�a niezaprzeczalnym faktem. Jednak Twilla wcale nie nabra�a ochoty, by sta� si� nagrod� w loterii dla jakiego� ch�opa i zwi�za� si� z nim na ca�e �ycie. By�a przecie� uzdrowicielk�. Niech no tylko spotka si� z tym lordem Harmondem. Musi si� osobi�cie z nim zobaczy� i wytargowa� w�asn� wolno�� w zamian za us�ugi dla kolonii. W po�udnie wozy si� zatrzyma�y i kazano dziewcz�tom wysi���. Niekt�re potyka�y si� narzekaj�c na zdr�twia�e nogi. Okolica oferowa�a niezbyt ciekawe widoki i, prawd� m�wi�c, budzi�a groz�. Rozci�gaj�ce si� kiedy� woko�o niskie pag�rki zosta�y wyr�wnane przez g�rnik�w, kt�rzy pracowali tu a� do wyczerpania si� rudy, pozostawiaj�c po sobie go��, odart� z trawy ziemi�, z rzadka tylko znaczon� rachitycznymi ro�linami. Pustkowie przygn�bia�o Twill�, przywyk�� do szacunku, jakim Hulda darzy�a ziemi� i wszystko, co ziemia rodzi�a. Pustynia b�d�ca dzie�em cz�owieka... Dziewczyna odwr�ci�a si� do niej plecami i skupi�a na prze�uwaniu czerstwego chleba, od czasu do czasu poci�gaj�c z kr���cej w�r�d towarzyszek butelki z wod�. Nawet powietrze zdawa�o si� puste - nie lata�y tu �adne ptaki. Twilla przypomnia�a sobie, jak chodzi�y z Huld� na poszukiwanie zi�. Wok� Varvadu ci�gn�y si� �wie�e, nie zniszczone pola i zagajniki, w�r�d kt�rych wi�y si� liczne strumienie. Tutaj by�o kompletnie pusto. �adnych ptak�w... Ale nie, jest jeden! Zrzuci�a kaptur, usi�uj�c �ledzi� wzrokiem ruch punkcika na niebie, ale zbyt wysoko i daleko frun��, by mog�a go d�u�ej ogl�da�. - Ko�czcie je��. Je�li kt�ra� ma potrzeb�, niech idzie na lewo - podchodz�c bli�ej odezwa�a si� Tathana, bezpo�rednio odpowiedzialna za grup� Twilli. - A ty - wskaza�a Askl� - przesta� wreszcie poci�ga� nosem, bo przytrafi ci si� co� z�ego! - tu pokaza�a dziewczynie pot�n� pi��. Askla cofn�a si� na ten widok i natrafi�a na Leel�, kt�ra obj�a j� ramieniem. - Ej, �o�nierzyku, zamierzasz bi� kr�lewskie narzeczone? Tak nas przecie� nazywaj�, nie? Poza tym to kr�l daje nam posag. Twarz Tathany wyd�u�y�a si� bardziej ni� zwykle i nagle kobieta upodobni�a si� do ogara chwytaj�cego wo� w nozdrza. - A ty, oprawiaczko ryb, uwa�aj, co m�wisz do... Ale przerwa� jej okrzyk ze znajduj�cego si� na przedzie wozu, wi�c tylko ostatni raz gro�nie spojrza�a na Askl� i oddali�a si� w tamtym kierunku. Leela mrugn�a do Twilli, ale ta nie odwzajemni�a jej weso�o�ci. - Lepiej nie wchodzi� jej w drog�, Leela. Czeka nas jeszcze d�uga podr� przez g�ry i Tathana b�dzie mia�a niejedn� okazj�, �eby nam j� uprzykrzy�. U�miech Leeli zblad� i obrzuci�a Twill� ostrym spojrzeniem. - Mo�e i masz racj�. Ale ona lubi wy�ywa� si� na s�abszych, a dla takich jedyne, co rozumiej�, to pi�� r�wnie wielka jak ich w�asna. Askla, nie mamy odwrotu. Razem tkwimy w tym bagnie i musimy jak najlepiej wykorzysta� nasz� sytuacj�. - Ja chc�... - podbr�dek dziewczyny zadr�a� - do mamy! - p�aczliwy krzyk zaskoczy� Twill�. Zauwa�y�a, �e Leela znad skulonej Askli przygl�da si� jej uwa�nie. - Twilla, uczy�a� si� na uzdrowicielk�. Mo�esz jej jako� pom�c? Bo inaczej si� rozchoruje, a z�amanego grosza bym nie da�a za opiek� tamtej baby - kiwn�a g�ow� w kierunku, gdzie znikn�a Tathana. - Tak - Twilla zarumieni�a si�. Sama powinna by�a o tym pomy�le�, skoro taka jest dumna ze swych niewielkich umiej�tno�ci. Szybko wygrzeba�a paczuszk� z torby, kt�r� przygotowa�a jej Hulda, i w�chem upewni�a si�, co w niej jest. - Askla - rzek�a �agodnie. - Pozuj te li�cie. Lepiej si� poczujesz, m�wi� ci to jako uzdrowicielka. Mniejsza z dziewcz�t spojrza�a na ni� l�kliwie, nie uwalniaj�c si� z u�cisku Leeli. - Bierz to! - poleci�a jej rybaczka i Askla niech�tnie us�ucha�a. Wzi�a do ust kulk� suszonych zi�. Leela nie spuszcza�a z niej wzroku. Jedzenia nam nie brakuje, ale nie �adne to smako�yki, tylko �elazne wojskowe racje, pomy�la�a Twilla i po kr�tkich poszukiwaniach wyj�a z torby niewielki s�oiczek z proszkiem. Wytrz�sn�a troch� na swoj� porcj� twardego jak kamie� chleba i poda�a pojemnik Leeli. Ta obrzuci�a puzderko czujnym spojrzeniem i pow�cha�a jego zawarto��, g��boko wci�gaj�c w p�uca powietrze. Na jej twarz powr�ci� �agodny u�miech, kiedy zielonkawym proszkiem obficie posypa�a swoj� pajd�. - Dobre. Mo�na takie kupi� "Pod Rechocz�c� Ropuch�". - Askla? - Twilla poda�a przypraw� drugiej z dziewcz�t, ale nie doczeka�a si� �adnej reakcji. Z porcj� chleba w r�ce Askla patrzy�a t�po przed siebie. Na jej zaci�ni�tych wargach po raz pierwszy pojawi� si� cie� u�miechu. - �ni na jawie - Leela spojrza�a na ni� krytycznie. - Daj, niech ma swoj� dzia�k�, jak si� ocknie - wyj�a chleb z zaci�ni�tej d�oni Askli i w�o�y�a jej do kieszeni. - Co tam macie? - rozleg� si� g�os chyba jeszcze bardziej szorstki ni� Leeli. Zbli�y�a si� do nich jedna ze wsp�pasa�erek, owini�ta w wytart� opo�cz� z mn�stwem chaotycznie naszytych �at, znacz�cych jej str�j kontrastuj�cymi, cho� ju� wyblak�ymi barwami. S�dz�c z wygl�du dziewczyna musia�a pochodzi� z jednego z obozowisk zamieszkanych przez ch�op�w wyrzuconych z w�asnej ziemi. Mia�a ostre rysy twarzy, a jej wzrok przeskakiwa� z Twilli na Leel� i z powrotem. - Rzadk� przypraw� - wyja�ni�a uzdrowicielka. - Chcesz? Teraz i dwie pozosta�e towarzyszki niedoli podesz�y bli�ej. Jedna z nich odznacza�a si� r�wnie schludnym odzieniem co Askla. Spod skrywaj�cego p� g�owy kaptura wyziera�a g�adka twarz o delikatnych rysach. Dziewczyna sprawia�a wra�enie szlachetnie urodzonej. Spojrza�a badawczo na Twill�. - Znam ci� - powiedzia�a. - By�a� uczennic� u Wiedz�cej. Kiedy� puszcza�a krew naszemu parobkowi, kt�ry zachorowa�, a ty przysz�a� razem z ni�. - Teraz i Twilla rozpozna�a rozm�wczyni�, c�rk� kowala. Dziwne, �e kto� tak wysoko postawiony znalaz� si� w ich towarzystwie. Przecie� powinna ju� dawno mie� kandydata na m�a. - Widz�, �e szeroko zarzucili sieci - skomentowa�a to Leela. - Z pewno�ci� nie tu twoje miejsce. Nie m�w, �e nie jeste� zar�czona. Dziewczyna sp�on�a rumie�cem i pos�a�a rybaczce ura�one spojrzenie. - By�am. Dwa ksi�yce temu zmar� na febr�. - Masz pecha - w g�osie Leeli da�a si� s�ysze� nuta wsp�czucia. - Do�� tego! - przerwa�a dziewczyna w po�atanym p�aszczu. - Jestem Jassa, a to Rutha - wyci�gni�t� r�k� wskaza�a c�rk� kowala. - A to Hadee - trzecia z dziewcz�t wysun�a si� krok do przodu. - Co robisz z tym chlebem, uzdrowicielko? - M�wi�am przecie�: przyprawiam. Spr�buj, je�li masz ochot� - Twilla wyci�gn�a s�oik w stron� pytaj�cej. Jassa posz�a w �lady Leeli, wdychaj�c g��boko zapach przyprawy. - Suszony ser, mi�ta i... - podnios�a na Twill� pytaj�cy wzrok. - Pierwszy wiosenny vargemt - odpar�a uzdrowicielka. - Znasz si� na zio�ach? - Urodzi�am si� i wychowa�am na roli - roze�mia�a si� Jassa. - Owszem, wiedzieli�my co nieco, zw�aszcza moja ciotka - dop�ki mieli�my ziemi�. Rutha i Jassa posypa�y chleb proszkiem ze s�oiczka, ale trzecia z dziewcz�t pokr�ci�a tylko przecz�co g�ow� i cofn�a si�. Wyci�gni�t� spod p�aszcza d�oni� uczyni�a w powietrzu jaki� znak. - To czary... - powiedzia�a, odwr�ci�a si� i odesz�a na bok. - Kim ona jest? - Leela straci�a dobry humor. - I o co chodzi z tymi czarami? - To taki nowy przes�d - wyja�ni�a Rutha, zadowolona, �e mo�e si� wtr�ci�. - Ona pochodzi zza morza. By�a s�u��c� w domu jednego z Prorok�w Zag�ady. M�j ojciec m�wi, �e oni wszyscy s� szaleni, ale s�ucha ich coraz ch�tniej, kiedy w targowy dzie� przemawiaj� na rynku. Jej pana stra�e dwa razy zgarn�y do aresztu za takie gadanie. Ale tym razem niewiele jej Prorok Zag�ady pom�g�! Hadee odwr�ci�a si� do nich i jedn� r�k� odrzuci�a kaptur. Twilla zamar�a. Dziewczyna wygl�da�a wci�� jak dziecko. G�adko ogolon� g�ow� ledwie znaczy� cie� odrastaj�cych w�os�w. Czo�o Hadee zdobi� czerwony tr�jk�tny znak, kt�ry wydawa� si� wtopiony w sk�r�. - M�dl si� do Najwy�szych Mocy, Hadee, �eby podr� przez g�ry trwa�a na tyle d�ugo, coby� wyhodowa�a sobie nowe w�osy - zauwa�y�a Leela. - Bo inaczej czeka ci� ci�ki �ywot, kiedy ten, co ci� wylosuje, zobaczy, co mu si� trafi�o. - Czeka mnie gwa�t z r�k tych, co �le czyni� - odpar�a Hadee. - Grzechy moje z pewno�ci� s� wielkie i nie mog� uciec od tego, co przede mn� - trz�s�cymi si� r�koma naci�gn�a kaptur na g�ow� i zn�w stan�a do rozm�wczy� plecami. - Czas si� zbiera� - Tathana popatrzy�a na nie gro�nie. - Do wozu. Twilla rzuci�a okiem na Askl� i chwyci�a j� za rami�. Dziewczyna nie przestawa�a si� u�miecha�, zapatrzona w co�, czego nikt inny nie m�g� dostrzec. �rodek uspokajaj�cy podzia�a� o wiele szybciej i silniej, ni� Twilla mog�aby si� spodziewa�. Wsp�lnie z Leel� usadowi�y Askl� po�rodku twardej �awki, a pozosta�a tr�jka zaj�a miejsca po przeciwnej stronie pojazdu. Rozleg�y si� pokrzykiwania m�czyzn powo��cych pot�nymi zwierz�tami w zaprz�gach i wozy potoczy�y si� naprz�d w powolnym, urywanym rytmie, kt�ry pasa�erki zd��y�y ju� pozna�. W podskakuj�cym i szarpi�cym na wszystkie strony poje�dzie cz�owiek skupia� si� g��wnie na tym, �eby nie spa�� z �awki. Oszo�omiona zio�ami Askla opad�a bezw�adnie na Leel�, kt�ra u�o�y�a j� sobie na kolanach, unieruchamiaj�c silnym chwytem. My�li Twilli b��dzi�y z dala od wozu i towarzyszek niedoli. Przera�a�o j� to, co us�ysza�a od rybaczki. Je�li nie zdo�a zainteresowa� swym talentem uzdrowicielskim kogo� wysoko postawionego, niewielkie ma szans� na unikni�cie loterii. Na my�l o loterii ca�a ze - sztywnia�a i poczu�a gorycz w ustach. Uzdrowicielka wychodzi�a za m�� wy��cznie z w�asnego wyboru, a i w�wczas za m�czyzn�, kt�ry nie sprzeciwia�by si� jej zaj�ciu. Nie wolno przecie� zaniedba� wyuczonej sztuki, zw�aszcza po z�o�eniu przysi�gi, i� sw� wiedz� wykorzysta wsz�dzie tam, gdzie b�dzie ona przydatna. Twilla nie czu�aby si� dobrze w roli kobiety do pos�ug w domu i w polu osadnika, a taki los zapewne czeka� je wszystkie. Poddaj�c si� ko�ysaniu wozu zamkn�a oczy, usi�uj�c sobie przypomnie� wszystko, co Wiedz�ca m�wi�a jej o ich fachu. Hulda by�a uzdrowicielk� i wcale si� z tym nie kry�a. Ale ma�o kto r�wnie dobrze jak jej uczennica zdawa� sobie spraw�, �e Wiedz�ca potrafi o wiele wi�cej. Z kruchych kart gromadzonych latami ksi�g czerpa�a ogromn� wiedz�, kt�rej i Twilla nieco lizn�a. Wiedzia�a, �e umiej�tno�ci i moce Huldy wykraczaj� daleko poza przyrz�dzanie leczniczych mikstur i ma�ci. Jej pani potrafi�a zapali� �wiec� wskazawszy j� tylko palcem, mia�a r�wnie� talent przewidywania przysz�o�ci, cho� ten czasem j� zawodzi�. Ale nie bawi�o jej zdobywanie pot�gi dla samej pot�gi. Twilla stara�a si� uporz�dkowa� wspomnienia, uwa�nie je analizuj�c. T�skni�a za swobod�, kt�ra pozwoli�aby jej na dokonywanie eksperyment�w, ale w tej chwili by�oby to zbyt niebezpieczne. Pami�ta�a o zagro�eniu, kt�re zmusi�o j� do opuszczenia domu Wiedz�cej - a mo�e to tylko plotka, kt�r� Harhodge przedstawi� w formie ostrze�enia? Zn�w stan�a jej przed oczami Hulda, trzymaj�ca jej d�o�. Zupe�nie jakby kto� kaza� Wiedz�cej tak post�pi�... Pokr�ci�a g�ow�: domys�y to nie fakty. A faktem by�o zwierciad�o, kt�rego ci�ar ci�gle czu�a na piersi. Korci�o j�, �eby je wyj�� i spojrze� w nie, ale ostro�no�� nakazywa�a jej tego nie robi�. Karawana stan�a na post�j d�ugo przed zapadni�ciem zmroku. Dotarli w�a�nie do pierwszych wzg�rz, ale i tu �lady pozostawione przez cz�owieka znaczy�y krajobraz niczym g��bokie rany. Dziewcz�ta z ulg� powita�y mo�liwo�� opuszczenia trz�s�cego aresztu i zasiad�y przy jednym z ognisk. Dwaj wo�nice, pop�dzani okrzykami Tathany, wynosili z woz�w �awki wrzucaj�c na ich miejsce pod�u�ne, wypchane s�om� worki, maj�ce s�u�y� za ��ka. Towarzyszki Twilli niewiele rozmawia�y ze sob�, natomiast zaj�ci swoj� robot� m�czy�ni ha�asowali za dziesi�ciu. Zm�czone jazd� pasa�erki kuli�y si� wok� ogniska, sennym wzrokiem obserwuj�c, jak Tathana z drug� stra�niczk� wstawiaj� na ogie� gar wody z pobliskiego strumienia. Wkr�tce dorzuci�y do� bry�y twardego jak kamie� mi�sa i grudy sprasowanych warzyw. - Ty - Tathana odwr�ci�a wzrok od kobiety wsypuj�cej jedzenie do garnka i skin�a palcem na Twill�. - Chod�, b�dziesz to miesza�. Twoja przem�drza�a pani musia�a ci� nie�le w tym wyszkoli�. Twilla pos�usznie naci�gn�a p�aszcz na ramiona i wzi�a do r�ki d�ug� chochl�, wskazan� przez Tathan�. Zapach unosz�cy si� z kocio�ka nie dor�wnywa� woni gulaszu czy zupy przygotowywanych przez Huld�, ale czuj�c na sobie wzrok Tathany nie odwa�y�aby si� dosypa� do garnka nic, co uczyni�oby potraw� cho� troch� smaczniejsz�. W ko�cu ka�da z dziewcz�t dosta�a misk� wodnistej t�ustej strawy i kawa�ek suchego chleba do maczania w zupie. Od czasu do czasu poci�ga�y s�abego piwa z podawanego wko�o buk�aka. Twilla zauwa�y�a, �e tylko Jassa i Leela wypi�y wi�cej ni� po �yku; sama zreszt� zadowoli�a si� kubkiem wody zaczerpni�tej z wisz�cej na burcie wozu beczki. Niebo ciemnia�o z wolna, g�ry przypomina�y przykucni�te stwory, czaj�ce si� na skraju nocnych koszmar�w. Pojawi�y si� pierwsze gwiazdy, l�ni�ce lodowatym blaskiem. Ksi�yc w pe�ni wzeszed�, zanim dziewczyny odesz�y od ogniska, i do��czy� sw�j blask do �wiat�a rozwieszonych woko�o lamp naftowych. - W�azi� do �rodka - poleci�a Tathana wi�niarkom, ot�pia�ym ze zm�czenia i beznadziejno�ci sytuacji. Gestem r�ki wskaza�a wozy i obola�e dziewcz�ta wspi�y si� do wn�trza, gdzie czeka� je w�tpliwy komfort s�omianych siennik�w. Skulona na pod�odze Askla poci�gn�a nosem i z jej gard�a doby� si� cichy, zduszony j�k. Twilla po�o�y�a jej r�k� na ramieniu. - My�l o tym, co dobre - czu�a si� niezr�cznie, powtarzaj�c s�owa, kt�re dawno temu s�ysza�a w sieroci�cu. - Przypomnij sobie tych, kt�rych kochasz i kt�rzy ciebie kochaj�... Askla wzdrygn�a si� pod dotykiem jej d�oni. - Ju� nigdy nie zobacz� mamy... - przerwa�a jej smutnym, chrapliwym szeptem. - Mo�e masz racj�. Nie ruszaj si�... - Twilla ukl�k�a na swoim sienniku i przechyli�a si� w stron� dziewczynki. Zsun�a Askli kaptur i przy�o�y�a jej d�o� do czo�a, dok�adnie po�rodku, nad oczami. - Ju� dobrze... - dalej s�owa przesz�y w �agodny pomruk, kt�rego, jak s�dzi�a, nikt nie m�g� us�ysze�. Jedna z metod leczniczych Huldy polega�a na u�yciu si�y woli i Twilla stara�a si� w ten spos�b uspokoi� Askl�, cho� sama wcale nie by�a spokojna. Zdawa�a sobie spraw�, �e to zupe�nie co innego ni� czuwanie przy chorym, uda�o jej si� jednak sprawi�, �e dziewczyna przesta�a si� trz���, a po chwili zapad�a w sen. W ciszy rozlega� si� jej r�wny, g��boki oddech. Leela przekr�ci�a si� na sienniku, kt�ry zaszele�ci� dono�nie. - Wiesz, co robisz, uzdrowicielko - stara�a si� m�wi� szeptem. - Jej b�dzie najtrudniej... No, mo�e je�li nie liczy� Hadee z t� paskudn�, �ys� g�ow� i piskliwym g�osem. Musimy si� trzyma� i dojecha� w jak najlepszym stanie. �aden m�czyzna nie chcia�by dosta� ciekn�cego dzbana ani baby z brzydk� g�b�. Trzeba dobrze wygl�da�. - Nie mylisz si�, Leelo - Twilla szuka�a w�a�ciwych s��w, chc�c zada� pytanie, kt�re od dawna j� dr�czy�o. - Co b�dzie, je�li w�r�d nas - a nie widzia�y�my jeszcze wszystkich - trafi si� jaka� naprawd� brzydka dziewczyna? Je�li m�czyzna b�dzie musia� j� wzi��, co si� z ni� stanie? - Nie chcia�abym by� w jej sk�rze - siennik Leeli zn�w g�o�no zaszele�ci�. - Ciesz si�, �e nie wygl�dasz najgorzej, uzdrowicielko. Ja te� ujd�, a poza tym jestem silna i nadaj� si� do pracy. Jassa jest drobniutka, ale twarda i wychowa�a si� na roli. Rutha... No, jest mo�e inna, ale niekt�rzy b�d� dumni z posiadania takiej �ony, kt�rej pozostali mog� im tylko zazdro�ci�. A Hadee... Kt� to mo�e wiedzie�? Leela umilk�a i Twilla dosz�a do wniosku, �e rybaczka zasn�a. Wyj�a spod sukni lustro, muskaj�c palcami jego powierzchni� w znajomym, wy�wiczonym ge�cie, cho� nie mia�a pokrowc�w do polerowania. W g�owie k��bi�y si� jej my�li tak niejasne, �e nie potrafi�a na �adnej z nich skupi� uwagi. Wreszcie wsun�a zwierciad�o z powrotem pod ubranie i u�o�y�a si� do snu. ROZDZIA� TRZECI Ka�dego ranka karawana wcze�nie rusza�a w drog�, zazwyczaj ledwie s�o�ce ukazywa�o si� nad horyzontem. Od trzech dni posuwali si� pod g�r�, najpierw niezbyt stromo, potem ostrzej, a zaniedbana droga zw�a�a si�. Czasem kazano dziewcz�tom wysiada� z woz�w i maszerowa� poboczem, �eby ul�y� zwierz�tom. Trzeciego dnia zacz�� pada� deszcz, i nie by�a to kr�tka, gwa�towna wiosenna burza, lecz nieprzerwany potop, kt�ry zmieni� drog� w strug� b�ota, a id�cych obok pojazd�w ludzi przemoczy� do suchej nitki. Przynajmniej na tej wysoko�ci brakowa�o �lad�w kopalni. Stoki wzg�rz znaczy�y pierwsze, na razie niewielkie p�aty wiosennej zieleni. Buduj�c drog� wyci�to powykr�cane wiatrem drzewa, a ich popl�tane ga��zie, zbyt drobne, by nadawa�y si� na opa�, porzucono na poboczu, gdzie pokry�a je ple�� i dziwaczne mchy. Twilla bacznie obserwowa�a wszelkie �lady wegetacji, usi�uj�c rozpozna� ro�liny, kt�re Hulda wykorzystywa�a w pracy uzdrowicielki. Zapasy z podr�nej torby musia�y si� kiedy� wyczerpa�, a cho� nie mia�a ani czasu, ani wyposa�enia niezb�dnego do zbioru i przerobu zi�, dobrze by�oby wiedzie�, na co mo�na liczy�. Tathana wraz ze sw� jeszcze bardziej szpetn� pomocnic�, kieruj�c� zaprz�giem Iyt�, przypomina�y czujne psy stra�nicze. Kiedy wszystkie dziewcz�ta zeskakiwa�y z wozu, by ul�y� zwierz�tom, Tathana sp�dza�a te powierzone swojej opiece w ciasne stadko i nieustannie pogania�a je naprz�d. Iyta, kiedy na ni� wypad�o maszerowanie obok pojazdu, nieodmiennie raczy�a wi�niarki monologiem na temat tego, co je czeka. Jej s�owa potwierdza�y to, co Leela us�ysza�a od swego krewniaka. Przysz�e ma��onki osadnik�w nie mia�y wyboru, podobnie zreszt� jak ich przyszli m�owie, chocia� m�czyzna m�g� przynajmniej nie bra� udzia�u w losowaniu. Co najdziwniejsze, Hadee pierwsza wyrazi�a swoje w�tpliwo�ci, kiedy po raz kolejny przysz�o im wys�uchiwa� krakania Iyty. - A je�li si� nie spodobamy ewentualnym m�om? - przytrzyma�a kaptur, aby nie zsun�� si� z jej niemal �ysej czaszki, gdzie mi�kkim puchem odrasta�y jej w�osy. - Co wtedy? - Wszystko zale�y od szcz�cia, kr�lewska narzeczone - za�mia�a si� Iyta. - Imi� m�czyzny trafia do pucharu, z kt�rego si� losuje - i kto� je wyci�ga. Nawet je�li facet uzna ci� za szkarad�, a w twoim przypadku tak pewnie b�dzie, nie mo�e ci� odes�a� do dalszych losowa�. Lord Harmond jest uczciwym cz�owiekiem - ka�dy wynik loterii jest ostateczny. Starajcie si� wi�c wypa�� jak najlepiej - tu podnios�a g�os na znak, �e ta uwaga dotyczy wszystkich zebranych. - I nie �a�ujcie s�odkich s��wek przy powitaniu. Twilla zamy�li�a si� nad s�owami Iyty. Na pewno przyda si� tam uzdrowicielka. Pilnie s�ucha�a wszystkich plotek, ale nie natrafi�a na najmniejsz� cho�by wzmiank� o obecno�ci kogo� takiego w�r�d osadnik�w. Je�li poka�e, co jest warta... - Dwa konwoje temu przyjecha�a taka dziewczyna - g�os Iyty wyrwa� j� z zamy�lenia. - Przesz�a jak�� chorob� i ca�a by�a po niej dziobata, wygl�da�a jak pokryta pryszczami ropucha czy co� takiego. Wylosowa� j� jeden z oficer�w, no i znikn�a bez �ladu. Mo�e zielone demony j� dorwa�y - stra�niczka obliza�a wargi, jakby ostatnie s�owa przypomina�y jej smak jakiej� znakomitej przyprawy. - Zielone demony? - spyta�a Rutha. - Chyba raczej... - Zamknij si�, m�dralo! - warkn�a Iyta. - I niech ci si� nie zdaje, �e zielonych demon�w nie ma. Za g�rami na ka�dym kroku wida� �lady ich roboty. Zbli� no si� tylko do Lasu Wythe, to mo�e sama jakiego� spotkasz. - Te demony - Twilla pierwszy raz w��czy�a si� do rozmowy. Niech�tnie si� odzywa�a, nawet do wsp�pasa�erek, kiedy w pobli�u kr�ci�a si� kt�ra� ze stra�niczek. Od samego pocz�tku podr�y mia�a wra�enie, �e lepiej skupi� si� na s�uchaniu, ni� gada�. - Co one robi� z cz�owiekiem? - Potrafi� skra�� mu umys� - odrzek�a Iyta, wznosz�c d�o� w obronnym ge�cie. - Albo oczy, albo jego samego! Niech tylko m�czyzna, kt�ry nie ma �ony, znajdzie si� w pobli�u Lasu... Ju� jest ich! Nawet Ylon, syn lorda Harmonda, �le wyszed� na spotkaniu z demonem - jest �lepy, jakby mu kto oczy wyd�uba�! Na pocz�tku porywa�y te� kobiety i dzieci, ale wszystkie je p�niej odnaleziono, tyle �e bez rozumu. Niekt�re kobiety nawet wyzdrowia�y, ale nie pami�taj�, co si� z nimi dzia�o. Jedynie z dzie�mi by�o inaczej, bo przez jaki� czas pr�bowa�y ucieka� i wraca� do Lasu. Trzeba je by�o wi�za�, a� im przesz�o. Tak, tak, ch�op, kt�remu trafi si� paskudna kobieta, mo�e j� spokojnie rzuci� demonom i nikt si� o niczym nie dowie. Poznaczona bliznami po chorobie kobieta, kt�ra wywalczy�a sobie wolno��? Czy po prostu zgin�a za spraw� m�czyzny, do ma��e�stwa z kt�rym zosta�a zmuszona? Twilla nie przestawa�a si� nad tym zastanawia�. A co do opowie�ci o zielonych demonach, to czyta�a w ksi��kach Huldy o jagodach, kt�rych zjedzenie powodowa�o halucynacje. Mo�e w Lesie znajdowano ro�liny, kt�rych nie znali mieszka�cy wybrze�a? Co�, o czym nie wiedzieli nawet ludzie pokroju Huldy? Z pewno�ci� lordowi Harmondowi przyda si� wykwalifikowana uzdrowicielka, kiedy nad jego krajem wisi takie niebezpiecze�stwo. Ale jak si� do niego dosta�? Daleko w przedzie widnia�a sylwetka dow�dcy karawany - wraz ze swymi lud�mi trzyma� si� zawsze z dala od woz�w, kt�rymi podr�owa�y kobiety. Wi�niarek pilnowa�y wy��cznie stra�niczki, a po Tathanie i Iytycie trudno by� spodziewa� si� zainteresowania - z wyj�tkiem takiego, jakiego Twilla zupe�nie nie potrzebowa�a. Czwartej nocy rozbili ob�z na w�skim skrawku ��ki wysoko w g�rach. Czeka� tu na nich inny oddzia� wraz ze �wie�ymi wierzchowcami i zwierz�tami poci�gowymi. Deszcz zel�a� na tyle, �e przed zmierzchem Twilla dostrzeg�a grub�, czerwon� smug� na niebosk�onie, zwiastuj�c� �adn� pogod� na ostatni dzie� drogi ku prze��czy. Jak zwykle po posi�ku zagoniono dziewcz�ta do woz�w, na sienniki. Askla niewiele si� odzywa�a, podobna do ma�ego zwierz�tka, pos�usznie wykonuj�cego polecenia tresera. Twilla mia�a wra�enie, �e prawdziwa Askla wycofa�a si� tak daleko w g��b siebie, i� na zewn�trz pozosta�a jedynie bezwolna skorupa. Kiedy zap�dzono je do pobliskiego �r�de�ka, �eby si� napi�y i obmy�y, Leela nast�pi�a na ostry kamie�. Twilla zrobi�a jej kompres z zi� i w�a�nie banda�owa�a ran�, gdy zjawi�a si� Tathana, ciekawie obserwuj�c jej prac�. - Uzdrowicielka, co? Za g�rami mo�esz o tym zapomnie�, znajdo. Lord Harmond nie przepada za Wiedz�cymi. Je�li masz cho� troch� rozumu, jutro wyrzucisz t� torb� w krzaki i zaczniesz zachowywa� si� tak, jak powinna�. Jeste� tylko czyj�� narzeczon� i niczym wi�cej. - Ale uzdrowicielki wsz�dzie s� mile widziane - zaskoczona Twilla przysiad�a na pi�tach, zadzieraj�c g�ow�, by spojrze� na stra�niczk�. - Ludzie ich potrzebuj�! - Lord Harmond nie �yczy sobie, �eby baby w��czy�y si� z miejsca na miejsce i zak��ca�y spok�j. I tak ma za ma�o kobiet - nie pozwoli, �eby kt�ra� zosta�a przypadkiem z�apana, kiedy powinna mie� m�a. Z g�owy sobie wybij, znajdo, �e zajmiesz pozycj� Wiedz�cej i b�dziesz sobie �y�a spokojnie i samotnie. Nie masz szans - Tathana wyszczerzy�a po��k�e z�by w szerokim u�miechu. - Ta twoja Wiedz�ca wcale nie jest taka m�dra, wiesz? Pozwoli�a, �eby�my ci� zabrali. Nie widzia�am, �eby si� sprzeciwia�a. A ty? Wi�c nie my�l sobie, �e si� r�nisz od reszty dziewuch - za�mia�a si� na odchodnym. Twilla zacisn�a ostatni oplot banda�a na nodze Leeli staraj�c si� skupi� wy��cznie na pracy, ale jej my�li p�dzi�y jak szalone. Czu�a, �e jej plany wal� si� w gruzy. - Wiesz, ona mo�e mie� racj� - odezwa�a si� cichym g�osem rybaczka. - Tak mi si� zdawa�o, �e chodzi ci o to, �e chcesz si� tam wcisn�� jako uzdrowicielka. A uzdrowicielki zwykle nie wychodz� za m��, nie? Ale ten Harmond potrzebuje �on... Twilla rozwa�a�a w my�li pogardliwe ostrze�enie Tathany. Tak, to mog�a by� prawda. Z w�asnego do�wiadczenia wiedzia�a, �e ludzie odnosili si� do umiej�tno�ci Huldy z niech�ci�, �eby nie rzec z l�kiem. W�a�nie dlatego Wiedz�ca musia�a szuka� uczennicy w przytu�ku dla sierot. Wi�kszo�� ojc�w nie zgodzi�aby si� pos�a� c�rki na nauk� fachu, kt�ry m�g�by j� wynie�� ponad niego w hierarchii. A cz�onek dworu mo�e �ywi� jeszcze wi�ksze uprzedzenia, gdy� tacy ludzie s� przyzwyczajeni do oddawania swoich c�rek w zamian za w�adz� i pozycj� w spo�ecze�stwie. Szans� na u�o�enie sobie �ycia za g�rami wedle w�asnych wyobra�e� zmala�y gwa�townie. Twilla dosz�a do wniosku, �e musi sobie to wszystko dok�adnie przemy�le�. Dawno ju� wr�ci�y do wozu, gdzie mia�y spa�, ale uczennica Huldy wci�� rozwa�a�a wszystkie za i przeciw. Wcale nie mia�a przy tym pewno�ci, �e uda si� jej zrobi� to, co w tej chwili zamierza�a. Brzydka �ona sama prosi�a si� o �mier�. Z drugiej strony - zna przecie� r�ne sztuczki, kt�rymi mog�aby si� broni� po loterii. Zapasy z podr�nego worka nie by�y najmocniejszym argumentem, jakim dysponowa�a. Pok�ada�a nadziej� raczej w dw�ch niewielkich paczuszkach ukrytych w szarfie, kt�r� by�a przewi�zana. G�upia i �lepa... Zielone demony... Nawet osoba zdrowa na umy�le mog�aby si� w ten spos�b na pewien czas zabezpieczy�. Ale najwa�niejsze... Jej siennik znajdowa� si� w samym ko�cu wozu. Zmierzaj�cy do nowiu ksi�yc znaczy� si� cieniutkim sierpem na nocnym niebie. Do nowiu... Tak, z pewno�ci� lepiej si� sta�o, �e teraz ubywa jego nios�cego moc �wiat�a. Twilla nigdy nie pr�bowa�a podobnej sztuczki; nie mia�a nawet poj�cia, czy dysponuje wystarczaj�c� moc�. Ale musia�a si� przekona� - mia�a jedn�, jedyn� szans�. Przykucn�a, �eby mi�dzy p�achtami widzie� ksi�ycowy blask, wyj�a zza pazuchy zwierciad�o i po�o�y�a je na kolanach. Udami przytrzymywa�a sznurek przewleczony przez uchwyt na tylnej �ciance lustra. W g�r�, w d�, w prz�d i w ty�, Palce me si� poruszaj�. Poka� mi, co ujrz� wszyscy Pr�cz tych, co wzrok jasny maj�. Twilla �ciszy�a g�os do ledwie s�yszalnego szeptu. Jej palce przemyka�y po powierzchni metalu w zawrotnym tempie. Ca�� sw� uwag� skoncentrowa�a na jednej wizji, pozwalaj�c, by ta wype�ni�a jej umys�, uzupe�niaj�c szczeg�y obrazu. Wreszcie zerkn�wszy w lustro uczennica Wiedz�cej dostrzeg�a w nim odbicie, na kt�re czeka�a: rzadkie brwi rysowa�y si� nad otoczonymi czerwonymi obw�dkami oczyma, groteskowo opuchni�ty nos przypomina� tr�b�, a szorstk� sk�r� na brodzie i policzkach znaczy�y g��bokie, wyra�ne dzioby. S�u��c u Huldy widzia�a wystarczaj�co wielu ludzi chorych na wrzodow� gor�czk�, �eby teraz m�c dok�adnie odtworzy� oznaki zarazy. Przysun�a lustro do twarzy i, niemal dotykaj�c nosem metalu, przyjrza�a si� bacznie odbiciu. Na razie si� uda�o, ale wci�� nie wiedzia�a, czy ktokolwiek pr�cz niej zobaczy ten widok. Przejecha�a palcami po brodzie. Sk�ra by�a g�adka w dotyku, ale tak by� powinno, gdy� zakl�ci