18
Szczegóły |
Tytuł |
18 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
18 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 18 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
18 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
tytu�: "Opowie�� o mistrzu Hasanie el-Habbalu"
Z cyklu: "Ba�ni 1001 nocy"
Kalif Harun ar-Raszid nie m�g� pewnej nocy zmru�y� oka. A kiedy nad ranem
wsta� z �o�a, poczu� wielki niepok�j. Pos�a� wi�c w�adca wiernych po swego
ochmistrza, a skoro ten przyby�, kalif zawo�a�:
- Sprowad� mi bez zw�oki i oci�gania si� wezyra D�afara!
Ochmistrz odszed� i powr�ci� w towarzystwie wezyra. Kiedy ten zasta�
swego w�adc� samego, a zbli�ywszy si� do� pozna�, i� jest w tak ponurym
nastroju, �e nawet nie podni�s� na� oczu, stan�� czekaj�c, a� w�adca raczy
na niego spojrze�. W ko�cu w�adca wiernych spojrza� na D�afara. Ale zaraz
potem odwr�ci� od niego g�ow� i zn�w siedzia� nieruchomo jak uprzednio.
Poniewa� wezyr z wyrazu twarzy kalifa nie m�g� odczyta� nic, co by mog�o
jego samego dotyczy�, wzi�� si� na odwag� i tak do niego rzecze:
- O w�adco wiernych, czy nie raczy�by� zezwoli� mi na zapytanie, sk�d
pochodzi ten smutek?
Tedy kalif odpowiedzia�, rozchmurzywszy nieco swoje czo�o:
- O wezyrze, przygn�bienie jakowe� dr�czy mnie ostatnimi czasy i mog�
obroni� si� od niego jedynie s�uchaj�c niezwyk�ych opowie�ci lub pi�knych
wierszy. Przeto je�li nie masz obecnie pilnych spraw do za�atwienia,
ucieszysz mnie, je�li opowiesz mi co�, aby m�j smutek precz odegna�.
- O w�adco wiernych - odpar� wezyr - urz�d m�j zmusza mnie, abym ci
zawsze wiernie s�u�y�. Przeto chcia�bym ci przypomnie�, i� dzie� dzisiejszy
przeznaczony zosta� na zbieranie wiadomo�ci, czy stolica twa i jej
przedmie�cia s� nale�ycie zarz�dzane. A to, je�li Allach pozwoli, skieruje
w inn� stron� twoje my�li i ponury nastr�j odegna.
A kalif na to:
- Dobrze czynisz, przypominaj�c mi to, bo ca�kiem o tym zapomnia�em. Id�
wi�c i przebierz si� odpowiednio, a ja uczyni� to samo.
Niebawem obaj przebrali si� za cudzoziemskich kupc�w i wyszli ukrytym
wyj�ciem z ogrodu pa�acowego na szerokie pole. Id�c wzd�u� granic miasta
dotarli nad brzeg rzeki Tygrys, niedaleko od bramy miejskiej, stoj�cej po
tamtej stronie rzeki, nie zauwa�ywszy nigdzie �adnego bezprawia ani
nieporz�dku. Po czym przeprawili si� przez rzek� pierwsz� tratw�, na jak�
natrafili. Obszed�szy i po drugiej stronie rzeki wszystko, przeszli przez
most, ��cz�cy obie po�owy miasta Bagdadu.
Zanim jednak kalif dotar� do swego pa�acu, ujrza� przy ulicy, k�dy od
wielu miesi�cy ju� nie przechodzi�, nowo wybudowany dom, kt�ry wyda� mu si�
siedzib� jakiego� bogatego emira. Zapyta� wi�c wezyra, czy zna w�a�ciciela
nowo wzniesionego domu. Lecz D�afar odpar�, i� go nie zna, ale zaraz mo�e
si� o to zapyta�. I rzeczywi�cie zapyta� jednego z s�siad�w, a ten
powiedzia� mu, i� w�a�cicielem nowo wzniesionego gmachu jest niejaki mistrz
Hasan, kt�ry z powodu uprawianego zawodu nosi przezwisko el-Habbal, to
znaczy powro�nik. S�siad doda�, i� sam widzia� owego Hasana w dniach jego
ub�stwa, kiedy musia� jeszcze ci�ko pracowa�. Ale obecnie nie wie, w jaki
spos�b szcz�cie czy umiej�tno�� przywiod�y Hasana do takiego bogactwa. �w
mistrz doszed� bowiem do tak niezmiernej fortuny, i� buduj�c ten dom by� w
stanie wywi�za� si� ze wszelkich zobowi�za�, kt�re z tego wynik�y, nie
tylko uczciwie, ale nawet szczodrze. Tedy wezyr powr�ci� do kalifa i zda�
mu dok�adnie spraw� ze wszystkiego, co us�ysza�.
W�wczas w�adca wiernych zawo�a�:
- Musz� koniecznie tego mistrza Hasana el-Habbala ujrze�! Przeto,
wezyrze, p�jd� do niego i powiedz mu, aby jutro stawi� si� w moim pa�acu!
Wezyr wykona� rozkaz swego pana i nazajutrz, skoro kalif odprawiwszy
popo�udniowe mod�y uda� si� na swoje pokoje, D�afar wprowadzi� do niego
powro�nika Hasana i przedstawi� go kalifowi. Hasan rzuci� si� na ziemi� do
jego st�p, a kiedy podni�s� si�, w�adca wiernych, kt�ry z natury by�
�agodny i mi�osierny, zapyta� go o jego dzieje, m�wi�c:
- Kiedy w�drowa�em ulicami naszego miasta, zwr�ci� moj� uwag� wielki i
wspania�y dom. A kiedy wypytywa�em mieszczan, odpowiadali, �e ten wspania�y
dom nale�y do ciebie, kt�rego zowi� mistrzem Hasanem. Dodawali przy tym, i�
dawniej by�e� ubogi, ale Allach obdarowa� ci� wielk� fortun�, tak �e mog�e�
pozwoli� sobie na wzniesienie tej wspania�ej budowli. Poza tym powiedzieli
mi, �e cho� posiadasz tak� i�cie ksi���c� siedzib� i bezmiar bogactw, nie
wstydzisz si� jednak twego dawnego stanu. Powiedzieli mi r�wnie�, �e nie
marnotrawisz twojego maj�tku na huczne zabawy, ale pomna�asz go uczciwym
handlem. Wszyscy twoi s�siedzi m�wi� dobrze o tobie, �aden z nich nie
wyrzek� z�ego s�owa. Przeto chcia�bym teraz od ciebie samego dowiedzie� si�
prawdy i z twoich w�asnych ust us�ysze�, w jaki spos�b zdoby�e� tak
niezmierne bogactwo. Przywo�a�em ci� wi�c przed moje oblicze, aby�
dok�adnie opowiedzia� mi o swoich losach. Potem za� u�ywaj sobie do woli
bogactw, kt�rymi Allach raczy� ci� obdarzy�. I niech twoja dusza si� nimi
weseli!
Te �askawe s�owa uspokoi�y powro�nika, kt�ry rzuci� si� zn�w na ziemi�
przed w�adc� wiernych i uca�owawszy kobierzec u st�p tronu, zawo�a�:
- O w�adco wiernych, zdam ci dok�adn� relacj� z kolei mojego losu. Bior�
Allacha za �wiadka, i� nie uczyni�em nic, co by sprzeciwia�o si� wydanym
przez ciebie prawom i sprawiedliwym zarz�dzeniom, bo ca�e to moje bogactwo
pochodzi wy��cznie z �aski i dobrotliwo�ci Allacha.
Tedy Harun ar-Raszid rozkaza� mu dalej m�wi� z ca�� otwarto�ci� i
powro�nik zacz�� w te s�owa:
- O dawco wszelkich dobrodziejstw, pos�uszny twemu dostojnemu rozkazowi
opowiem, w jaki spos�b i na jakich drogach �askawy los uszcz�liwi� mnie
tak wielkim bogactwem. Ale przedtem chcia�bym rzec co� nieco� o dw�ch moich
przyjacio�ach, kt�rzy mieszkaj� w Bagdadzie, mie�cie zwanym przybytkiem
pokoju. Obaj jeszcze �yj� i obaj za�wiadczy� mog� o prawdzie tej opowie�ci,
kt�r� tw�j niewolnik ci teraz opowie. Jednego z nich nazywaj� Sad, a
drugiego Sadi. Sadi uwa�a�, �e bez bogactwa nikt nie mo�e na tym �wiecie
by� szcz�liwy i niezale�ny, a poza tym, i� bez ci�kiego trudu i pracy,
czujno�ci i rozumu jest rzecz� niemo�liw� sta� si� bogatym. Przyjaciel za�
imieniem Sad mniema� inaczej i twierdzi�, �e zamo�no�� staje si� udzia�em
ludzi wy��cznie dzi�ki zrz�dzeniu losu oraz z �aski szcz�cia i
przeznaczenia.
Sad by� ubogim cz�owiekiem, a Sadi posiada� wiele pieni�dzy i mia�
znaczny maj�tek. Ale mimo to nawi�za�a si� mi�dzy nimi za�y�a przyja�� i
zadzierzgn�li jak najlepsze stosunki. Nigdy si� o nic nie k��cili krom
jednego, �e Sadi liczy� tylko na spryt i przezorno��, a Sad wy��cznie na
los szcz�cia.
Pewnego dnia, kiedy zn�w o tej sprawie rozmawiali, Sadi powiedzia�:
- Po�a�owania godnym cz�owiekiem jest ten, kto urodzi si� biednym i p�dzi
wszystkie swoje dni w ub�stwie i niedostatku. A r�wnie� i ten, kto urodzi
si� zamo�ny i bogaty, ale w latach m�skich wszystko roztrwoni i popadnie w
n�dz�, tak �e potem nie ma ju� dosy� si�, rozumu i pilno�ci do odzyskania
swych bogactw.
A Sad na to:
- Ani rozum, ani pilno�� nie zdadz� si� tu na nic. Wy��cznie
przeznaczenie mo�e uczyni�, i� kto� bogactwo pozyska lub zachowa. N�dza i
niedostatek s� wynikiem przypadku, a przezorno�� jest niczym. Niejeden
ubogi wzbogaci� si� z �aski losu, a wielu bogaczy pomimo swej m�dro�ci i
zamo�no�ci popad�o w n�dz� i dosz�o do �ebraczego kija.
A Sadi zn�w na to:
- Pleciesz g�upstwa. Najlepiej wynajd�my jakiego� ubogiego rzemie�lnika,
kt�ry �yje z tego, co w ci�gu dnia zarobi. Damy mu pieni�dze, a wtedy
niew�tpliwie wzbogaci si� i b�dzie �y� w spokoju i wygodach. W�wczas
przekonasz si� o prawdzie moich s��w.
Potem obaj przyjaciele wyszli razem na przechadzk� i trafili na ulic�,
przy kt�rej sta�a moja chata, gdzie zobaczyli, jak kr�c� powrozy. Rzemios�o
to rodzina moja uprawia�a z dziada pradziada.
Sad zwr�ci� uwag� swego przyjaciela na mnie i rzek�:
- Je�li chcesz rozstrzygn�� nasz sp�r za pomoc� pr�by, to sp�jrz na tego
oto cz�owieka! Mieszka on tu ju� od wielu lat i powro�nictwem zarabia na
skromne utrzymanie dla siebie i rodziny. Znam dobrze jego po�o�enie i
twierdz�, �e cz�owiek ten nadaje si� ca�kowicie do naszej pr�by. Przeto daj
mu kilka z�otych monet i zobaczmy, co dalej b�dzie.
- Z mi�� ch�ci� - odpar� Sadi - ale przedtem musimy si� z nim bli�ej
zaznajomi�.
Podeszli wi�c obaj przyjaciele do mnie, a ja od�o�y�em prac� i
pozdrowi�em ich. Odpowiedzieli uprzejmie na moje pozdrowienie, a Sadi
spyta�:
- Jak masz na imi�, przyjacielu?
A ja na to:
- Imi� moje brzmi Hasan, ale z powodu rzemios�a, kt�re uprawiam, ludzie
zowi� mnie Hasan el-Habbal, czyli powro�nik.
Sadi za� pyta� dalej:
- Jak ci si� powodzi? Wydaje mi si�, �e jeste� wes� i ze swego losu
zadowolony. Pracujesz dzielnie i od dawna, wi�c niew�tpliwie nagromadzi�e�
du�o konopi i wszelakich innych zapas�w. A poniewa� twoi przodkowie r�wnie�
to samo r�kodzie�o uprawiali, niechybnie pozostawili ci wiele pieni�dzy i
mienie, kt�re nale�ycie zu�ytkowa�e� pomna�aj�c w ten spos�b swoj�
zamo�no��.
A ja na to:
- Efendi, nie mam w moim mieszku pieni�dzy, za kt�re m�g�bym zakupi�
jad�a do syto�ci. Co dzie� od rana do wieczora mozol� si� nad kr�ceniem
powroz�w, nie mam wi�c, ani chwili czasu na wypoczynek. A mimo to z trudem
tylko mog� zarobi� na suchy kawa�ek chleba dla mnie i mojej rodziny. Mam
�on� i pi�cioro nieletnich dzieci, kt�re s� jeszcze za ma�e, aby mi w
rzemio�le moim pomaga�. Nie jest przeto rzecz� �atw� na ich codzienne
utrzymanie zapracowa�. W jaki� wi�c spos�b m�g�bym zgromadzi� zapasy konopi
czy inne mienie? Powrozy, kt�re kr�c�, sprzedaj� natychmiast, a z
pieni�dzy, kt�re za to otrzymuj�, wydaj� wi�ksz� cz�� na bie��ce potrzeby.
Z reszty za� zakupuj� troch� konopi, aby m�c z nich na drugi dzie� zn�w
kr�ci� powrozy. Ale i tak mi�o�ciwemu Allachowi nale�y si� uwielbienie, �e
mimo mego ub�stwa mam zawsze tyle chleba, ile na nasze potrzeby wystarcza.
Kiedy opowiedzia�em obu przyjacio�om dok�adnie o moim po�o�eniu, Sadi
zn�w zwr�ci� si� do mnie:
- Pozna�em twoje po�o�enie, Hasanie. Jest ono rzeczywi�cie inne, ni�
my�la�em. Dam ci zatem sakiewk� z dwustu z�otymi monetami, ty za�
niew�tpliwie pomno�ysz przez to tw�j zarobek i b�dziesz m�g� od tej chwili
�y� w spokoju i dobrobycie. Co na to powiesz?
A ja odpowiedzia�em:
- Je�li �askawie podarujesz mi tak wiele pieni�dzy, to mog� �ywi�
nadziej�, i� stan� si� bogatszy ni� wszyscy moi towarzysze, pracuj�cy w tym
samym co ja cechu, chocia� Bagdad jest zar�wno zamo�nym, jak i ludnym
miastem.
Sadi, kt�ry uzna� mnie za cz�owieka szczerego i godnego zaufania,
wyci�gn�� z kieszeni mieszek z dwustu z�otymi monetami i wr�czy� mi go,
m�wi�c:
- Przyjmij te pieni�dze i obracaj nimi! Niech Allach mi�o�ciwy ci
dopomo�e. Ale uwa�aj, aby� pieni�dzy tych z wielk� przezorno�ci� u�ywa�, a
nie marnotrawi� ich w spos�b g�upi i bezbo�ny. Ja i m�j przyjaciel Sad
wielce b�dziemy radzi, je�li osi�gniesz dobrobyt. Gdy powr�cimy tu zn�w i
zastaniemy ci� szcz�liwym i bogac�cym si�, b�dzie to dla nas obu wielkim
zado��uczynieniem.
Przyj��em wi�c od Sadiego z najwi�ksz� rado�ci� i wdzi�cznym sercem
sakiewk� pe�n� z�ota. W�o�y�em j� do kieszeni i na znak podzi�kowania
uca�owa�em kraj jego szaty. Po czym obaj przyjaciele odeszli, a ja, o
w�adco wiernych, wzi��em si� z powrotem do mojej powro�niczej roboty.
Czu�em si� jednak speszony i ca�kiem bezradny, nie wiedz�c, gdzie schowa�
�w mieszek ze z�otem, poniewa� w mojej chacie nie by�o ani szafy, ani nawet
skrzyni. Wzi��em go ze sob� do domu, zachowuj�c wszak�e zupe�n� tajemnic�
przed �on� i dzie�mi. A kiedy nie by�em przez nikogo widziany, wyj��em
dziesi�� z�otych monet na bie��ce wydatki. Po czym zawi�za�em sakiewk�
sznurkiem, umocowa�em j� w fa�dach mojego turbanu, kt�ry jak zwykle mia�em
na g�owie. Uczyniwszy to poszed�em na bazar i zakupi�em zapas konopi, a
wracaj�c naby�em jeszcze troch� mi�sa na wieczerz�. Od dawna bowiem nie
kosztowali�my ju� �adnej mi�snej potrawy.
Gdy z kawa�kiem mi�sa w r�ku powraca�em do domu, nadlecia�a nagle ogromna
kania i na pewno wyrwa�aby mi by�a kupione mi�so, gdybym jej nie odp�dzi�.
Pr�bowa�a ponownie schwyci� mi�so, ale i tym razem uda�o mi si� j� jako�
odp�dzi�. A kiedy tak rozpaczliwie usi�owa�em ptaka nie dopu�ci� do siebie,
na domiar z�ego spad� mi turban z g�owy. Przekl�ta kania rzuci�a si� na�
natychmiast i odfrun�a, trzymaj�c go w szponach. Bieg�em za ni� i
wrzeszcza�em na ca�e gard�o, tak �e wszyscy ludzie na bazarze, m�czy�ni,
kobiety, a nawet gromada dzieci, us�yszawszy m�j krzyk, zacz�li ha�asowa�,
aby ohydnego ptaka nastraszy� i zmusi� do wypuszczenia ze szpon�w porwanego
�upu.
Ale wszystko by�o nadaremno, zar�wno ich krzyki, jak i ciskanie
kamieniami. Kania nie chcia�a turbanu rzuci� i wkr�tce znik�a nam z oczu.
Powr�ciwszy do domu z konopiami i kawa�kiem mi�sa poczu�em wielki ci�ar
na sercu z powodu utraty z�otych monet. Szczeg�lnie jednak gniewa�em si�,
smuci�em i niemal umiera�em ze wstydu na my�l, co Sadi na to powie.
Zw�aszcza �e przypuszcza�em, i� moim s�owom nie uwierzy i nie uzna za
prawdziw� mej opowie�ci o kani, kt�ra porwa�a mi turban ze schowanymi w nim
z�otymi monetami. Mo�e nawet pomy�li, i� pope�ni�em jakie� karygodne
oszustwo i tylko dla uniewinnienia siebie wymy�li�em ca�� t� �mieszn�
bajeczk�. Mimo wszystko cieszy�em si� jednak tym, co mi z owych dziesi�ciu
z�otych monet po moich zakupach pozosta�o i przez kilka dni �y�em sobie
dostatnio z �on� i dzie�mi.
Wkr�tce jednak wszystko z�oto zosta�o wydane i sta�em si� zn�w biednym i
ubogim jak przedtem. Wszelako i tak by�em zadowolony i wdzi�czny Allachowi
Mi�o�ciwemu i nie narzeka�em na m�j los. W �asce swojej bowiem Allach
niespodziewanie obdarzy� mnie owym mieszkiem ze z�otem, a obecnie odebra�
mi jedynie to, co mi da�. By�em wi�c wdzi�czny i wielbi�em Go, gdy�
wszystko, co On uczyni, jest zawsze dobre. Moja �ona, kt�ra nic o
przygodzie ze z�otymi monetami nie wiedzia�a, zmiarkowa�a wkr�tce, i�
jestem jaki� niesw�j, tote� dla �wi�tego spokoju wyjawi�em jej moj�
tajemnic�. Na domiar z�ego przyszli jeszcze s�siedzi, aby zapyta�, co si�
ze mn� dzieje. Z pocz�tku powstrzyma�em si� od opowiedzenia im wszystkiego,
co mi si� przytrafi�o, bo przecie� i tak nie mogli mi mojej zguby
przywr�ci�, a z mojego nieszcz�cia tylko by si� cieszyli. W ko�cu jednak,
kiedy na mnie coraz bardziej nalegali, opowiedzia�em im wszystko.
Jedni my�leli, �em sk�ama�, i wy�miali mnie, inni s�dzili, i� oszala�em i
postrada�em zmys�y, a s�owa moje s� tylko czcz� gadanin� ob��kanego lub
mrzonkami marzyciela. Zw�aszcza m�odzi niepomiernie ze mnie szydzili i
�miali si� na sam� my�l, �e ja, kt�ry w ci�gu ca�ego mojego �ycia
prawdopodobnie nigdy dot�d z�otej monety na oczy nie ogl�da�em, twierdz�,
�e tyle z�otych monet otrzyma�em i �e kania mi je potem porwa�a. Jedynie
�ona uwierzy�a mojemu opowiadaniu, tote� p�aka�a gorzko i bi�a si� w piersi
na znak �a�oby.
Tak min�o sze�� miesi�cy, a� pewnego dnia zdarzy�o si�, i� obaj
przyjaciele Sadi i Sad przybyli znowu do mojej dzielnicy.
I Sad tak do Sadiego powiedzia�:
- Patrz, oto ulica, przy kt�rej mieszka Hasan el-Habbal. Wst�pimy wi�c do
niego, aby przekona� si�, w jaki spos�b sw�j maj�tek pomno�y� i doszed� do
bogactwa dzi�ki owym dwustu z�otym monetom, kt�re mu wtedy podarowa�e�.
- Dobrze m�wisz - odpar� Sadi. - W samej rzeczy ju�e�my go do�� dawno nie
widzieli. Ch�tnie go przeto odwiedz� i bardzo bym si� ucieszy�, s�ysz�c, �e
mu si� dobrze powiod�o.
Obaj przyjaciele podeszli do mojej chaty, a wtedy Sad tak do Sadiego
rzecze:
- Zaprawd�, widz�, i� u Hasana nic si� nie zmieni�o i jest nadal biedny i
ubogi. W dalszym ci�gu odziany jest w stare �achmany, mo�e tylko jego
turban jest troch� nowszy i porz�dniejszy, ni� by�, ale id� i przekonaj si�
sam, czy nie jest tak, jak m�wi�.
Tedy Sadi zbli�y� si� do mnie i r�wnie� stwierdzi�, �e moje po�o�enie w
niczym si� nie zmieni�o. Niebawem obaj przyjaciele nawi�zali ze mn�
rozmow�. Po zwyk�ym pozdrowieniu Sad zapyta�:
- Hasanie, jak ci si� powodzi? I co,s�ycha� z twoim r�kodzie�em, czy owe
dwie�cie z�otych monet ci si� przyda�y i czy dzi�ki nim rozwin��e� szerzej
sw�j warsztat?
A ja na to:
- Ach, moi dobrodzieje, jak�e� wam opowiedzie� o tym strasznym
nieszcz�ciu, kt�re mi si� przytrafi�o? Z samego wstydu nie �miem tego
uczyni�, cho� z drugiej strony nie chcia�bym tego zatai�. Zaiste, taki
dziwny i niecodzienny wypadek mi si� zdarzy�, �e opowie�� o nim wzbudzi�
musi nie tylko zdumienie, ale wprost nieufno��. Wiem bowiem dobrze, i� mi
nie uwierzycie i �e wygl�da� b�d� jak kto�, kto k�amstwo uprawia. Mimo to
musz� wam wszystko opowiedzie�, cho� czyni�. to nader niech�tnie.
Po czym opowiedzia�em im ka�dy szczeg� wydarzenia od pocz�tku a� do
ko�ca, zw�aszcza o kani. Ale Sadi zacz�� od razu pos�dza� mnie o k�amstwo i
nie ufaj�c mi zawo�a�:
- Stroisz sobie �arty, Hasanie! Opowie�� twoja jest trudna do uwierzenia,
kanie bowiem zwykle turban�w nie porywaj�, a jedynie to, co nadaje si� do
zjedzenia. Widocznie chcesz nas oszuka�, b�d�c jednym z tych, kt�rzy skoro
tylko przytrafi im si� jaki� niespodziewany szcz�liwy przypadek, prac�
swoj� i warsztat porzucaj�, a potem roztrwoniwszy wszystko na hulanki,
staj� si� z powrotem biednymi i cho� im to nie w smak, dalej �yj� z dnia na
dzie�. Wydaje mi si�, �e tak w�a�nie z tob� si� sta�o, widocznie szybko
roztrwoni�e� podarowane ci przez nas pieni�dze i jeste� zn�w tak samo
ubogi, jak uprzednio.
- O m�j dobry efendi! - zawo�a�em. - Nie zas�uguj� na ten ci�ki zarzut i
te twarde s�owa, czuj� si� bowiem niewinny. Ten szczeg�lny przypadek, o
kt�rym ci opowiedzia�em, jest najczystsz� prawd� i mog� wam dowie��, �e nie
jest to �adne k�amstwo, gdy� wszyscy mieszka�cy tej dzielnicy na w�asne
oczy to widzieli. Zaprawd� nie prowadz� fa�szywej gry z wami. Oczywi�cie
kanie zwykle turban�w nie porywaj�, ale nieprawdopodobne przypadki jednak
si� ludziom przytrafiaj�, zw�aszcza tym, kt�rym nie sprzyja los.
Tedy Sad uj�� si� za mn� i rzek�:
- O Sadi, nieraz s�ysza�em, �e kanie porywaj� inne przedmioty krom jad�a.
Dlatego jego opowie�� nie przeczy zdrowemu rozs�dkowi.
Tedy Sadi wyci�gn�� z kieszeni sakiewk� pe�n� z�otych monet, odliczy� mi
dalszych dwie�cie sztuk i da� je m�wi�c:
- Hasanie, przyjm te z�ote monety, ale uwa�aj, aby� przechowywa� je
starannie. Strze� si�, powtarzam ci raz jeszcze, strze� si�, aby� i tych
pieni�dzy nie straci�, jak tamte straci�e�! Wydawaj je jedynie w taki
spos�b, aby� mia� z nich po�ytek i dzi�ki nim si� bogaci�, tak jak
wzbogacili si� twoi s�siedzi.
Tedy przyj��em od niego po raz drugi pieni�dze, obsypuj�c go s�owami
podzi�ki i b�ogos�awi�c z ca�ej duszy.
A skoro moi dobroczy�cy odeszli, wr�ci�em do warsztatu powro�niczego, a
dopiero stamt�d o zwyk�ej porze do domu. Moja �ona i dzieci w�a�nie wysz�y.
Wzi��em wi�c znowu na bie��ce wydatki dziesi�� z�otych monet z owych
dwustu, a reszt� zawin��em w chust�. Po czym rozejrza�em si� dooko�a za
odpowiednim miejscem, chc�c m�j skarb tak schowa�, aby moja ma��onka i
dzieci si� o nim nie dowiedzia�y. Nagle zoczy�em wielki gliniany dzban
pe�en otr�b, kt�ry sta� w rogu izby. Do niego schowa�em zawini�tko, w
kt�rym znajdowa�y si� z�ote monety, w b��dnym mniemaniu, �e tam b�d�
bezpiecznie ukryte przed moj� �on� i dzie�mi. Kiedy ju� to uczyni�em,
wesz�a do izby �ona. Nie powiedzia�em jej jednak ani s�owa o moich
dobroczy�cach ani o tym, co mi si� przytrafi�o, ale uda�em si� na bazar,
aby kupi� zapas konopi.
Zaledwie jednak zd��y�em opu�ci� chat�, nieszcz�cie chcia�o, i�
przechodzi� tamt�dy cz�ek, kt�ry sprzedawa� specjaln� glink�, kt�r�
biedniejsze kobiety zwyk�y my� sobie w�osy. �ona moja chcia�a troch� tej
glinki kupi�, ale nie mia�a ani muszli, ani migda��w, aby za ni� zap�aci�.
Zastanowi�a si� wi�c i tak do siebie powiedzia�a: "Ten dzban z otr�bami
stoi tu w�a�ciwie bez u�ytku, zamieni� go wi�c na glink�". Przekupie� si�
na tak� wymian� zgodzi� i odszed� otrzymawszy dzban z otr�bami jako
zap�at�. Wkr�tce potem wr�ci�em do domu z wi�zk� konopi na g�owie oraz
pi�cioma innymi na g�owach pi�ciu tragarzy, kt�rzy mi towarzyszyli.
Pomog�em im wi�zki zdj�� i u�o�ywszy ca�y zapas w komorze, zap�aci�em i
odes�a�em ich do domu. Po czym po�o�y�em si�, by troch� odpocz��. Kiedy
wszak�e spojrza�em do k�ta, w kt�rym dzban z otr�bami sta� uprzednio,
zauwa�y�em, �e ju� go tam nie ma. Oniemia�em z przera�enia, o w�adco
wiernych, i nie mog�em wyrazi� nadmiaru sprzecznych uczu�, kt�re moim
sercem na ten widok targa�y. Skoczy�em na r�wne nogi, zawo�a�em �on� i
zapyta�em, co si� sta�o z owym dzbanem. �ona odpowiedzia�a, �e wymieni�a go
na garstk� glinki. Tedy zawo�a�em wielkim g�osem:
- O nieszcz�sna istoto, c�e� zrobi�a najlepszego! Doprowadzi�a� do zguby
zar�wno mnie, jak i twoje dzieci, oddaj�c wielki skarb owemu sprzedawcy!
Po czym opowiedzia�em jej wszystko, co si� sta�o. Jak obaj moi
dobroczy�cy zn�w u mnie byli i jak owe sto dziewi��dziesi�t z�otych monet w
dzbanie z otr�bami ukry�em. Skoro �ona to us�ysza�a, zap�aka�a gorzko, bi�a
si� w piersi i wyrywa�a sobie w�osy, lamentuj�c:
- Gdzie� ja znajd� teraz tego przekupnia? To by� jaki� obcy, kt�rego
nigdy dot�d na naszej ulicy ani nawet w tej cz�ci miasta nie widzia�am.
Potem zwr�ci�a si� do mnie i tak dalej m�wi�a:
- Post�pi�e� nader niem�drze, nie m�wi�c mi przedtem o ca�ej tej sprawie,
ale widocznie nie mia�e� do mnie zaufania. Gdyby� uczyni� inaczej,
przenigdy takie nieszcz�cie nie by�oby si� nam przytrafi�o.
I tak narzeka�a g�o�no i gorzko, �e a� musia�em j� uciszy� i rzek�em:
Nie czy� takiego ha�asu i nie okazuj takiego wzburzenia, aby nasi
s�siedzi nie us�yszeli, a dowiedziawszy si� o naszym nieszcz�ciu, nie
zacz�li si� z nas wy�miewa� i nazywa� g�upcami. Nale�y zgadza� si� zawsze z
wol� Mi�o�ciwego Allacha.
Owe dziesi�� z�otych monet za�, kt�re z dwustu wzi��em, wystarczy�y
wprawdzie na pewien czas, aby moje rzemios�o w nieco l�ejszy spos�b
uprawia� i troch� wygodniejsze �ycie prowadzi�, ale martwi�em si� stale,
gdy� nie wiedzia�em, jak si� przed Sadim usprawiedliwi�, kiedy zn�w do mnie
przyjdzie. Poniewa� nie uwierzy� mi za pierwszym razem, by�em wewn�trznie
przekonany, �e teraz b�dzie ju� na zawsze uwa�a� mnie za k�amc� i oszusta.
Pewnego dnia Sad i Sadi podeszli pod moj� chat� i rozmawiaj�c po drodze,
spierali si� jak zwykle, rozwa�aj�c m�j przypadek. Skoro ich z dala
zobaczy�em, rzuci�em robot�, aby si� przed nimi ukry�, gdy� z samego wstydu
nie �mia�em przed nimi stan�� i do nich przem�wi�. Zauwa�ywszy to weszli za
mn� do mego mieszkania, pozdrowili mnie uprzejmie i zapytali, co si� ze mn�
dzieje. Zawstydzony i skruszony nie mia�em wprost odwagi podnie�� na nich
oczu. Dlatego odpowiedzia�em na ich pozdrowienie ze spuszczonym czo�em, a
oni widz�c m�j �a�osny stan zapytali ze zdumieniem:
- Czym wyt�umaczy� twoje dziwne zachowanie? Czy wykorzysta�e� nale�ycie
dane ci z�oto, czy te� roztrwoni�e� swoje bogactwo na hulanki i zabawy?
- Dobroczy�cy moi - odrzek�em - z tymi z�otymi monetami by�o tak:
skoro�cie mnie tylko opu�cili, poszed�em z sakiewk� pe�n� z�ota do domu, a
poniewa� nikogo tam nie zasta�em, wyj��em z sakiewki dziesi�� z�otych
monet. Reszt� wraz z sakiewk� obwin��em w chust� i w�o�y�em do glinianego
dzbana pe�nego otr�b, kt�ry od d�u�szego czasu sta� w k�cie naszej izby. W
ten spos�b bowiem chcia�em ca�� spraw� przed moj� �on� i dzie�mi zatai�.
Ale gdy poszed�em na bazar, aby zakupi� nieco konopi, �ona wr�ci�a do domu.
I w�a�nie wtedy zjawi� si� jaki� obcy przekupie�, kt�ry sprzedawa� glink�
do mycia w�os�w. �ona jej w�a�nie potrzebowa�a, ale nie mia�a czym
zap�aci�. Wysz�a wi�c do owego przekupnia i powiedzia�a: "Nie mam nic
innego, ale mam troch� otr�b, Powiedz mi, czy chcesz je przyj�� w zamian za
twoj� glink�?" �w cz�owiek przysta� na to i �ona moja wr�czy�a mu w zamian
za glink� dzban z otr�bami. Przekupie� wzi�� go i poszed� w swoj� drog�.
Skoro mnie teraz zapytacie: "Dlaczego� nie zaufa� �onie i nie powiedzia�
jej, �e schowa�e� pieni�dze do dzbana?" - to odpowiem wam, �e wy sami
rozkazali�cie mi tym razem pieni�dzy tych jak najstaranniej i najostro�niej
strzec, a mnie owo miejsce wyda�o si� najbezpieczniejsze do przechowania
mego z�ota. Obawia�em si� przy tym �onie mojej tajemnic� powierzy�, aby nie
podbiera�a z tych pieni�dzy na domowe wydatki. Ach, moi dobroczy�cy, jestem
przekonany o waszej dobroci i �askawo�ci dla mnie, ale widocznie ub�stwo i
n�dza s� ju� w mojej ksi�dze przeznaczenia na zawsze pisane. W jaki� wi�c
spos�b mog� mie� nadziej� na bogactwo i dobrobyt? Ale przenigdy, a� do
ostatniego tchu, nie zapomn� o waszej wspania�omy�lno�ci!
W�wczas Sadi rzek�:
- Zdaje mi si�, �e zmarnowa�em czterysta z�otych monet, daj�c je tobie,
wszelako zamiarem moim by�o wy�wiadczy� ci przys�ug�, a nie ��da� od ciebie
pochwa� i podzi�ki.
Obaj przyjaciele okazali mi lito�� w moim nieszcz�ciu i wyrazili s�owa
wsp�czucia. A Sad, kt�ry by� cz�owiekiem sprawiedliwym i zna� mnie od
wielu lat, wyci�gn�� miedziaka, kt�rego by� na ulicy znalaz� i mia� w�a�nie
w kieszeni. Tego miedziaka pokaza� Sadiemu, a potem rzek� do mnie:
- Widzisz ten miedziany pieni��ek? We� go, a z �aski losu przekonasz si�,
jakie b�ogos�awie�stwo ci przyniesie.
Kiedy Sadi to ujrza�, za�mia� si� g�o�no i zacz�� szydzi�:
- C� za po�ytek mo�e mie� Hasan z tego miedzianego grosika i c� z nim
pocznie?
Sad wszak�e wr�czy� mi ow� miedzian� monet�, m�wi�c:
- Nie zwa�aj na to gadanie i zachowaj ten pieni��ek. Niech Sadi sobie
szydzi, skoro mu si� tak podoba! Nadejdzie, je�li Allach pozwoli, jeszcze
dzie�, i� staniesz si� dzi�ki temu miedziakowi bogatym i wytwornym panem.
Wzi��em �w kawa�eczek miedzi i schowa�em do kieszeni. Obaj moi
dobroczy�cy wkr�tce po�egnali si� ze mn� i poszli w swoj� drog�, ja za�
zacz��em kr�ci� powrozy i czyni�em to a� do p�nej nocy. Kiedy za�
rozbiera�em si�, aby lec na pos�aniu, miedziak dany przez Sada wypad� mi z
kieszeni; podnios�em go i po�o�y�em niedbale w �ciennej niszy.
W�a�nie owej nocy przytrafi�o si�, �e pewien rybak, kt�ry mieszka� w
s�siedztwie, potrzebowa� drobnej monety, aby zakupi� troch� sznurka do
naprawy sieci, co zwyk� by� zawsze robi� noc�, by rano m�c znowu ryby �apa�
i z pieni�dzy uzyskanych za po��w kupowa� codzienne po�ywienie dla siebie i
rodziny. Poniewa� przyzwyczajony by� wstawa�, zanim ko�czy�a si� noc,
poleci� swojej �onie obej�� wszystkich s�siad�w, aby po�yczy� miedziaka
potrzebnego mu do kupienia owego sznurka. �ona rybaka chodzi�a wsz�dzie od
domu do domu, nie mog�a jednak nigdzie ani grosza po�yczy�, a� w ko�cu
zm�czona i rozczarowana wr�ci�a do m�a. Tedy rybak j� zapyta�:
- A czy by�a� r�wnie� u Hasana el-Habbala?
A ona na to:
- Nie. Do jego chaty nie zachodzi�am, jest bowiem najbardziej od nas
oddalona. No i czy my�lisz, �e taki biedak m�g�by co� komu� po�yczy�?
- Ju� ci� tu nie ma! - zawo�a� rybak. - Nie czekaj ani chwili! By� mo�e
w�a�nie Hasan ma miedziaka, kt�ry nas uratuje.
Tedy �ona rybaka mrucz�c i zrz�dz�c zgry�liwie posz�a do mnie, a skoro
zapuka�a do drzwi, zawo�a�a:
- Hasanie el-Habbalu, m�� m�j potrzebuje koniecznie grosika, aby zakupi�
za� troch� sznurka do naprawy swych sieci!
W�wczas przypomnia�o mi si�, �e posiadam �w miedziany grosz dany przez
Sada, a poniewa� pami�ta�em miejsce, w kt�rym go po�o�y�em, odkrzykn��em:
- Poczekaj chwil�, moja �ona zaraz do ciebie wyjdzie i da ci to, o co
prosisz!
�ona us�yszawszy nasz� rozmow� zbudzi�a si� ze snu, a ja powiedzia�em
jej, gdzie znajduje si� owa miedziana moneta. �ona znalaz�a j� i da�a �onie
rybaka, a ta rzek�a ucieszona:
- Ty i tw�j ma��onek wy�wiadczyli�cie mojemu m�owi wielkie
dobrodziejstwo i dlatego obiecuj� wam, �e wszystkie ryby, jakie z�apie on
przy pierwszym zarzuceniu sieci, b�d� do was nale�a�y. Jestem pewna, i� m��
m�j dowiedziawszy si� o tej mojej obietnicy, zgodzi si� na to.
I rzeczywi�cie, kiedy �ona rybaka zanios�a miedzian� monet� swemu m�owi
i opowiedzia�a mu o danej obietnicy, rybak zgodzi� si� od razu i rzek�:
- Post�pi�a� godziwie i rozs�dnie, daj�c tak� obietnic� Hasanowi.
Potem zakupi� troch� sznurka i naprawi� wszystkie swoje sieci, a o �wicie
uda� si� nad rzek�, aby jak zwykle �owi� ryby. Zarzuci� sie�, wyci�gn�� j�
i zobaczy�, �e z�apa�a si� tylko jedna wielka ryba. Ryb� t� od�o�y� na bok
jako dol� dla mnie. Po czym zarzuca� sieci wiele razy i za ka�dym razem
wyci�ga� mn�stwo ryb, du�ych i ma�ych, ale �adna z nich nie dor�wnywa�a
wielko�ci� tamtej, kt�r� by� za pierwszym razem z�owi�. Skoro rybak
powr�ci� z po�owu, przybie�a� zaraz do mnie i przyni�s� z�owion� dla mnie
ryb�, tak przy tym m�wi�c:
- Mi�y s�siedzie, moja �ona obieca�a ci tej nocy, i� wszystkie ryby,
kt�re z�owi� przy pierwszym zarzuceniu sieci, b�d� twoje. Oto jedyna ryba,
kt�r� przy pierwszym zarzuceniu sieci z�apa�em. We� j�, prosz�, i przyjmij
jako upominek z wdzi�czno�ci za wy�wiadczon� mi tej nocy uprzejmo�� oraz
jako spe�nienie danej ci przez moj� �on� obietnicy! Gdyby Allach pozwoli�
mi wyci�gn�� za pierwszym razem sie� pe�n� ryb, wszystkie by�yby twoje, ale
przeznaczenie sprawi�o, �e przy pierwszym po�owie wyci�gn��em na brzeg
tylko t� jedn�.
A ja na to:
- Grosik, kt�ry ci wczoraj w nocy da�em, nie przedstawia takiej warto�ci,
abym m�g� by� za niego oczekiwa� bogatego daru.
M�wi�c to, nie chcia�em wzi�� owej ryby. Ale on nastawa� na mnie, abym j�
przyj��. W ko�cu zgodzi�em si� po d�ugim certowaniu si� i przekomarzaniu
zatrzyma� ryb� i da�em j� �onie, m�wi�c:
- Niewiasto, ryba ta jest upominkiem w zamian za �w grosik, kt�ry da�em
ostatniej nocy naszemu s�siadowi rybakowi, cho� Sad twierdzi�, i� za pomoc�
tego pieni��ka dojd� do wielkiego bogactwa i wspania�ego dobrobytu.
Przy tej sposobno�ci opowiedzia�em mojej �onie, jak owi dwaj przyjaciele
znowu mnie odwiedzili, co m�wili i co uczynili, oraz wszystko dotycz�ce
owego miedziaka, kt�ry mi Sad da�. �ona zdumia�a si�, widz�c tylko jedn�
ryb�, i rzek�a:
- Jak�e� mam j� przyrz�dzi�? Wydaje mi si�, �e najlepiej b�dzie, je�li j�
pokraj� na cz�ci i usma�� dla dzieci, zw�aszcza i� nie mam �adnej
przyprawy i korzeni, abym mog�a j� inaczej poda�.
Ale kiedy ryb� rozci�a i oczy�ci�a, znalaz�a w jej brzuchu ogromny
diament, kt�ry wszak�e wzi�a za kawa�ek szk�a albo kryszta�u. S�ysza�a
bowiem wprawdzie nieraz o diamentach, ale nigdy �adnego na w�asne oczy nie
widzia�a. Przeto da�a go do zabawy najm�odszemu z dzieci, a kiedy inne
b�yszcz�cy kamyk ujrza�y, wszystkie chcia�y go mie� z powodu jasnego,
iskrz�cego si� blasku. I ka�de z nich bawi�o si� nim przez jaki� czas. Noc
zapad�a i zapalono lamp�, wszystkie za� dzieci zebra�y si� wko�o l�ni�cego
kamyka i wpatrzone w jego pi�kno, wydawa�y g�o�ne okrzyki zachwytu. Kiedy
�ona nakry�a st�, usiedli�my wszyscy do wieczerzy, a najstarszy m�j synek
po�o�y� diament na stole. Po spo�yciu posi�ku dzieci zn�w k��ci�y si� o
kamyk, jak uprzednio. Z pocz�tku nie zwraca�em uwagi na ich ha�asy i
krzyki. Ale kiedy zrobi�o si� zbyt g�o�no, sprzykrzy�o mi si� i spyta�em
mego najstarszego synka, z jakiego powodu tak wrzeszcz�.
A on na to:
- K��cimy si� o szkie�ko, z kt�rego bije �wiat�o niczym z lampy.
Rozkaza�em mu przeto owo szkie�ko pokaza� i dziwowa�em si� wielce,
ujrzawszy jego iskrz�cy si� blask. Spyta�em wi�c mojej �ony, sk�d wzi�o
si� ono w naszym domu. A ona odpar�a:
- Znalaz�am go w brzuchu podarowanej nam ryby, kiedy j� przyrz�dza�am.
Ale i ja uwa�a�em b�yszcz�cy kamyk za szk�o. Poleci�em �onie ukry� lamp�
za paleniskiem, a kiedy to uczyni�a, diament dawa� taki blask, �e mogli�my
si� obej�� bez innego �wiat�a. Przeto po�o�y�em go na piecu, aby�my mogli
przy jego blasku pracowa�. Przy tym tak do siebie m�wi�em: "Miedziana
moneta, kt�r� mi Sad podarowa�, przyda�a si� przecie�, zast�puj�c nam
lamp�. Przynajmniej zaoszcz�dz� w ten spos�b na oliwie". Kiedy dzieci
zobaczy�y, �e zgasi�em lamp� i u�ywam zamiast niej owego szkie�ka, zacz�y
skaka� i ta�czy� z rado�ci, wykrzykuj�c tak g�o�no z zachwytu, �e wszyscy
s�siedzi mogli je s�ysze�. Tote� zgani�em je surowo i kaza�em i�� spa�. My
z �on� r�wnie� udali�my si� na spoczynek i wkr�tce zasn�li. Nazajutrz rano
obudzi�em si� wcze�nie i wzi��em si� do mojej roboty, nie my�l�c wcale o
owym kawa�ku szk�a.
W naszym s�siedztwie mieszka� jubiler, kt�ry kupowa� i sprzedawa�
szlachetne kamienie najr�niejszego rodzaju. Owej za� nocy, kiedy on i jego
�ona po�o�yli si� spa�, ha�asy i krzyki moich dzieci przeszkadza�y im przez
wiele godzin, tak �e nie mogli zmru�y� oka.
Tote� �ona jubilera przysz�a nad ranem do naszej chaty, aby w imieniu
w�asnym i m�a poskar�y� si� na ow� wrzaw�. Zanim jednak zd��y�a powiedzie�
s�owo nagany, �ona moja odgad�a ju� pow�d jej przyj�cia i tak do niej
rzek�a:
- Rachelo, obawiam si�, �e dzieci moje tej nocy nie da�y ci spa�,
dokazuj�c i krzycz�c. Prosz� ci� za to o przebaczenie. Wiesz przecie�
dobrze, jak dzieci z powodu ka�dego g�upstwa to �miej� si�, to p�acz�.
Wejd� do izby i zobacz, co by�o przyczyn� ich ha�asowania, na kt�re
s�usznie narzekasz.
�ona jubilera wesz�a do izby i ujrza�a �w kawa�ek szk�a, z powodu kt�rego
dzieci narobi�y tyle ha�asu i zgie�ku. Zdumienie jej nie mia�o granic,
kiedy ujrza�a diament, gdy� zna�a si� dobrze na drogich kamieniach.
�ona moja opowiedzia�a jej, �e owo szkie�ko znalaz�a w brzuchu ryby. A
tamta na to:
- Ten kawa�ek szk�a jest lepszy od wszelkich innych rodzaj�w szk�a. I ja
r�wnie� mam podobny kamyk, i niekiedy nosz� go jako ozdob�. Je�li chcesz
kamyk sprzeda�, to ja ch�tnie go kupi�.
Dzieci us�yszawszy, co �ona jubilera m�wi, zacz�y g�o�no p�aka� i wo�a�:
- Kochana mateczko, je�li nam ten kamyk zostawisz, obiecujemy ci, �e
nigdy ju� nie b�dziemy ha�asowa�.
Poniewa� kobiety zrozumia�y, i� dzieci w �aden spos�b nie chc� si� z
b�yszcz�cym kamykiem rozsta�, przesta�y na razie o tym m�wi�. Wkr�tce potem
�ona jubilera odesz�a, ale przed po�egnaniem szepn�a mojej �onie na ucho:
- Uwa�aj, aby� nikomu o tym nie opowiada�a, a kiedy b�dziesz mia�a ochot�
szkie�ko sprzeda�, daj mi zaraz zna�!
Jubiler siedzia� w�a�nie w swoim sklepie, kiedy �ona jego do niego
przysz�a i opowiedzia�a o owym kawa�ku szk�a.
- Id� zaraz z powrotem do Hasana el-Habbala - rzek� - i zaproponuj mu
kupno kamyka m�wi�c, �e kupujesz go dla mnie. Zacznij od drobnej sumy i
proponuj coraz wi�cej, a� ten kamie� otrzymasz.
Tedy �ona jubilera wr�ci�a zn�w do mojej chaty i zaproponowa�a
dwadzie�cia z�otych monet. �onie mojej suma ta wyda�a si� za taki drobiazg
do�� du�a, ale mimo to nie chcia�a si� jeszcze zgodzi�. W tej w�a�nie
chwili wr�ci�em od roboty na obiad i zasta�em obie kobiety rozmawiaj�ce na
przyzbie. �ona moja zatrzyma�a mnie, m�wi�c:
- S�siadka nasza ofiarowuje dwadzie�cia z�otych monet za �w kawa�ek
szk�a, ale nic jej jeszcze nie odpowiedzia�am. A co ty na to?
Tedy przypomnia�o mi si� to, co by� mi powiedzia� Sad, a mianowicie, i�
dzi�ki owemu miedziakowi dojdziemy do wielkiego bogactwa.
Kiedy �ona jubilera zobaczy�a, �e waham si�, pomy�la�a, �e nie zgadzam
si� na proponowan� cen�. Powiedzia�a wi�c:
- Mi�y s�siedzie, je�li nie chcesz wyzby� si� tego kawa�ka szk�a za
dwadzie�cia z�otych monet, ofiaruj� ci za� pi��dziesi�t.
Wtedy przysz�o mi na my�l, �e je�li owa niewiasta tak �atwo ofiarowywan�
cen� z dwudziestu z�otych monet podnios�a na pi��dziesi�t, szkie�ko to musi
przedstawia� istotnie wielk� warto��. Dlatego na razie nie odpowiedzia�em
ani s�owa. Ona za�, skoro zmiarkowa�a, i� nie chc� nic m�wi�, zawo�a�a:
- We� wi�c ca�e sto, to znaczy pe�n� warto�� tego szkie�ka! Nie wiem
nawet, czy m�� m�j na tak wysok� cen� si� zgodzi.
A ja na to:
- Dobra kobieto, po co ta gadanina? Nie sprzedam tego kamyka poni�ej stu
tysi�cy z�otych monet i mo�esz go za tak� cen� dosta� jedynie dlatego, �e
jeste� nasz� s�siadk�.
Wtedy �ona jubilera zacz�a podnosi� ofiarowywan� cen� stopniowo, a�
dosz�o do pi��dziesi�ciu tysi�cy z�otych monet, ale w ko�cu rzek�a:
- Poczekaj, prosz�, do jutra. I nie sprzedawaj swego kamyka przedtem,
zanim m�j m�� tu nie przyjdzie, aby go obejrze�!
- Z mi�� ch�ci� - odpar�em. - Najlepiej b�dzie, gdy sprowadzimy tu twego
m�a i niech sam sobie obejrzy.
Nazajutrz rano przyby� do naszej chaty jubiler, a ja wyci�gn��em diament
z kieszeni i pokaza�em mu. Diament zacz�� iskrzy� si� i migota� na mojej
d�oni takim blaskiem, �e jasno zrobi�o si� jak od lampy. Tedy jubiler
przekona� si�, �e wszystko, co �ona opowiedzia�a mu o jego urzekaj�cym
blasku, jest zgodne z prawd�. Wzi�� go przeto do r�ki, bada�, obraca� na
wszystkie strony i nie m�g� si� do�� nadziwi� jego pi�knu. Po czym
powiedzia�:
- Moja �ona obieca�a ci zap�aci� pi��dziesi�t tysi�cy z�otych monet, a ja
dorzuc� jeszcze dwadzie�cia tysi�cy.
Ale ja na to:
- Twoja �ona zapewne wymieni�a ci cen�, jak� wyznaczy�em za ten kamie�,
to znaczy sto tysi�cy z�otych monet i ani o jedn� mniej. Od tej ceny nie
ust�pi� ani grosza.
Jubiler targowa� si� zawzi�cie, aby zakupi� diament za ta�sz� cen�, ale
ja odpowiedzia�em:
- Je�li nie chcesz mi zap�aci� tyle, ile ��dam, b�d� zmuszony sprzeda�
diament innemu jubilerowi.
W ko�cu zgodzi� si�. Odliczy� mi dwa tysi�ce z�otych monet jako zadatek i
doda�:
- Jutro przynios� ci ca�� sum�, na jak��my si� ugodzili, i zabior� m�j
diament.
Przysta�em na to i nazajutrz jubiler wyp�aci� mi ca�� sum� wynosz�c� sto
tysi�cy z�otych monet, kt�r� musia� dopiero zebra� od swoich przyjaci� i
wsp�lnik�w. Wtedy wr�czy�em mu diament, kt�ry przyni�s� mi tak niezmierne
bogactwo. Podzi�kowa�em mu wi�c, wielbi�c r�wnocze�nie Allacha za to
wielkie szcz�cie, kt�re tak niespodziewanie sta�o si� moim udzia�em.
Mia�em te� nadziej�, i� wkr�tce zobacz� zn�w obu moich dobroczy�c�w Sada i
Sadiego, aby i im tak�e podzi�kowa�.
Uporz�dkowa�em wi�c przede wszystkim moj� chat� i da�em �onie troch�
pieni�dzy na potrzeby bie��ce oraz lepszy przyodziewek dla niej i dla
dzieci. Potem kupi�em pi�kny dom mieszkalny i urz�dzi�em go jak
najstaranniej. Po czym powiedzia�em mojej �onie, kt�ra o niczym ju� nie
my�la�a krom wspania�ych stroj�w, wystawnego jad�a oraz p�dzenia �ycia w
przepychu i zabawach:
- Nie godzi si� nam rzemios�a naszego porzuci�. Powinni�my nieco
pieni�dzy od�o�y� i przedsi�biorstwo dalej prowadzi�.
Poszed�em tedy do wszystkich powro�nik�w w naszym mie�cie, zakupi�em za
wielk� sum� pieni�dzy wiele warsztat�w i kaza�em im przy nich pracowa�. Nad
ka�dym warsztatem wyznaczy�em nadzorc�, rozs�dnego i godnego zaufania
cz�owieka. I dzisiaj w ca�ym mie�cie Bagdadzie nie ma dzielnicy, gdzie nie
posiada�bym przedsi�biorstw i warsztat�w powro�niczych. Ba, nawet w ka�dej
prowincji i w ka�dym mie�cie naszego kraju posiadam sklepy oddane pod
piecz� uczciwych nadzorc�w. W ten spos�b nagromadzi�em niezmierne mn�stwo
bogactw.
Wreszcie naby�em jeszcze inny dom, gdzie pomie�ci�em w�asne
przedsi�biorstwo. By�a to na wp� zburzona rudera, przy kt�rej by�o sporo
gruntu. Kaza�em wi�c stare mury zburzy� i wybudowa�em na tym miejscu ten
oto wielki i okaza�y gmach, kt�ry�, w�adco wiernych, wczoraj ogl�da�
raczy�. W domu tym pracuj� wszyscy moi robotnicy i tam prowadzi si� ksi�gi
i rachunki mojego przedsi�biorstwa. Poza sk�adami z towarem s� tam r�wnie�
pokoje zaopatrzone w skromny sprz�t, jaki ca�kowicie wystarcza dla mnie i
mojej rodziny. Tak wi�c po pewnym czasie mog�em przeprowadzi� si� ze starej
chaty, w kt�rej mnie Sad i Sadi widzieli pracuj�cym, i zamieszka� w nowym
domu.
W nied�ugim czasie po moim przeniesieniu si� przysz�o obu moim
dobroczy�com na my�l znowu mnie odwiedzi�. Skoro przybyli na miejsce mojego
dawnego warsztatu, zdziwili si�, i� mnie tam nie zastali. Spytali wi�c
s�siad�w:
- Gdzie mieszka powro�nik Hasan? Azali �yje jeszcze? Czyli te� umar�?
A s�siedzi odpowiedzieli:
- O, teraz to bogaty przedsi�biorca i nie nazywaj� go ju� po prostu
Hasanem, ale tytu�uj� go: Mistrz Hasan el-Habbal. Zbudowa� sobie okaza�y
dom i mieszka w takiej a takiej dzielnicy.
W�wczas obaj przyjaciele poszli mnie szuka�, uradowani dobr� nowin�. Ale
Sadi w �aden spos�b nie chcia� da� si� przekona�, i� ca�e moje bogactwo,
jak Sad to twierdzi�, pochodzi z jednego �r�d�a, a mianowicie z owego
miedzianego pieni��ka. Przemy�lawszy ca�� rzecz, tak do swego towarzysza
powiedzia�:
- Mimo wszystko ciesz� si� z wielkiego szcz�cia, kt�re sta�o si�
udzia�em Hasana, chocia� nadal twierdz�, �e dwa razy mnie nabra�,
zabieraj�c mi czterysta z�otych monet, dzi�ki kt�rym musia� do tego
bogactwa doj��. Nie zgadza si� bowiem ze zdrowym rozs�dkiem przypuszcza�,
i� wszystko to pochodzi z jednego miedzianego grosza, kt�ry mu da�e�. Ale
przebaczam, Hasanowi i nie mam do niego �alu.
A Sad na to:
- Mylisz si�, znam Hasana od dawna jako porz�dnego i rzetelnego
cz�owieka. Nigdy by nas nie oszuka�, a to, co opowiada�, by�o szczer�
prawd�. Jestem g��boko prze�wiadczony o tym, �e ca�e swoje bogactwo i
maj�tek uzyska� jedynie dzi�ki owemu miedzianemu grosikowi, a zreszt�
wkr�tce us�yszymy, co Hasan sam nam o tym powie.
Tak rozmawiaj�c przyszli na ulic�, przy kt�rej obecnie mieszkam, a kiedy
ujrzeli tam wspania�y nowo wzniesiony gmach, od razu zgadli, �e to m�j dom,
i zapukali, a skoro od�wierny im otworzy�, Sadi nie m�g� nadziwi� si�
bogatemu urz�dzeniu i mn�stwu wyrobnik�w, kt�rzy tam pracowali. Przez
chwil� ba� si� nawet, �e omy�kowo dosta� si� do siedziby jakiego�
dostojnego emira. Ale nie trac�c odwagi, zapyta� od�wiernego:
- Czy tu mieszka mistrz Hasan el-Habbal?
A od�wierny na to:
- Istotnie, to dom mistrza Hasana el-Habbala, kt�ry jest w domu i siedzi
w�a�nie w swoim kantorze. Wejd�, prosz�, a jeden z niewolnik�w zawiadomi go
o twoim przybyciu.
Obaj przyjaciele weszli do kantoru, a ja podnios�em si� z miejsca, gdzie
siedzia�em, podbieg�em do nich i uca�owa�em kraj ich szat. Oni za� chcieli
wzi�� mnie w swoje obj�cia, ale by�em zbyt skromny, aby im na to pozwoli�.
Wprowadzi�em ich do wielkiej i obszernej sali i poprosi�em, by usiedli na
honorowych miejscach, cho� oni chcieli mnie zmusi�, abym ja tam usiad�.
Ale ja krzykn��em:
- Dostojni panowie, niczym nie r�ni� si� od ubogiego powro�nika Hasana,
kt�ry stale pami�ta o waszej szlachetno�ci i dobroci, modli si� o wasze
zdrowie i wcale na to nie zas�uguje, aby zaj�� pocze�niejsze od was
miejsce.
Tedy usiedli, gdzie im wskaza�em, a ja usiad�em naprzeciwko nich.
A Sadi zwr�ci� si� do mnie i powiada:
- Serce moje jest niezmiernie szcz�liwe, i� zasta�em ci� w takim
dobrobycie, gdy� Allach widocznie obdarzy� ci� wszystkim, czego tylko
mog�e� sobie �yczy�. Ani chwili nie w�tpi�, �e ca�e to bogactwo i przepych
uzyska�e� dzi�ki owym czterystu z�otym monetom, kt�re ci w swoim czasie
podarowa�em. Powiedz mi jednak uczciwie, dlaczego dwa razy zatai�e� przede
mn� prawd�?
Sad przys�uchiwa� si� tym s�owom z cichym oburzeniem i zanim zd��y�em co�
odpowiedzie�, przerwa� swojemu przyjacielowi:
- O Sadi, jak�e� cz�sto zapewnia�em ci�, �e wszystko, co Hasan w�wczas o
utracie owych z�otych monet powiedzia�, nie jest k�amstwem, jeno
najszczersz� prawd�!
Po czym obaj zacz�li si� ze sob� spiera�, a ja, skoro tylko pierwsze moje
zaskoczenie min�o, zawo�a�em:
- Cni panowie, nie spierajcie si� z mojego powodu, b�agam was! Wszystko,
co mi si� uprzednio wydarzy�o, opowiedzia�em wam dok�adnie i czy s�owom
moim dajecie wiar�, czy nie, o to nie stoj�. Wys�uchajcie jednak moich
dalszych dziej�w.
Tedy opowiedzia�em im ca�� histori� miedzianej monety, kt�r� da�em
rybakowi, oraz diamentu, kt�ry znajdowa� si� w rybim brzuchu. Sadi za�
wys�uchawszy mojej opowie�ci, rzek�:
- Jedna rzecz wszak�e, mistrzu Hasanie, wydaje mi si� niezmiernie dziwna,
a mianowicie to, i� tak du�y diament m�g� znajdowa� si� w rybim brzuchu.
Nadal te� nie wierz�, �eby kania mog�a ci by�a tw�j turban porwa� i z nim
odlecie�, ani �e �ona twoja odda�a dzban z otr�bami za gar�� glinki.
Twierdzisz uparcie, �e wszystko to jest prawd�, lecz ja mimo to nie mog�
s�owom twoim da� wiary, my�l� natomiast, �e w�a�nie owe dane ci przeze mnie
czterysta z�otych monet przynios�y ci bogactwo.
Kiedy wszak�e obaj przyjaciele wstali, aby si� ze mn� po�egna�, powsta�em
i ja m�wi�c:
- Cni panowie, wy�wiadczyli�cie mi �ask�, �e�cie mnie w mojej ubogiej
chacie w�wczas odwiedzi� raczyli. Prosz� was przeto z ca�ego serca,
skosztujcie mojego jad�a i sp�d�cie noc pod dachem waszego pokornego s�ugi.
Jutro rano bowiem pragn��bym zawie�� was �odzi� po rzece do wiejskiej
posiad�o�ci, kt�r� niedawno naby�em.
Moi dobroczy�cy przystali po kr�tkim certowaniu si�. A kiedy wyda�em
odpowiednie rozkazy, aby przygotowano wieczerz�, oprowadzi�em ich po domu.
Pokaza�em im ca�e urz�dzenie, zabawiaj�c ich uprzejmymi s�owy i weso��
gaw�d�, a� przyby� jeden z moich niewolnik�w i oznajmi�, �e wieczerza
podana. Tedy powiod�em ich do sali jadalnej, gdzie czeka�y na nas p�miski
z najrozmaitszymi potrawami. Pod �cianami pali�y si� �wiece, roztaczaj�ce
wonne zapachy, a przed nakrytymi sto�ami stali zgromadzeni �piewacy i
grajkowie, kt�rzy intonowali pie�ni i przygrywali na r�nych instrumentach,
a� radowa�y si� serca, gdy tymczasem w drugim ko�cu sali pl�sali tancerze i
tancerki, a kuglarze pokazywali przer�ne sztuki. Po spo�yciu wieczerzy
udali�my si� na spoczynek.
Wstali�my wczesnym rankiem, odm�wili modlitw� porann� i wsiedli do
obszernej i pi�knie przystrojonej dywanami �odzi. Wio�larze zacz�li
wios�owa� i, p�yn�c z pr�dem rzeki, wkr�tce wyl�dowali�my przed moj�
wiejsk� siedzib�. Potem szli�my polami i przest�pili pr�g domu. Pokaza�em
moim go�ciom nowe zabudowania i wszystko, co do tego nale�y, a oni
podziwiali z najwy�szym zdumieniem. Po czym udali�my si� jeszcze do ogrodu
i obejrzeli d�ugie rz�dy posadzonych wzd�u� alei drzew owocowych
uginaj�cych si� wprost pod ci�arem dojrza�ych owoc�w. Ogr�d by� nawodniony
obudowanymi ceg�� kana�ami, doprowadzaj�cymi wod� z rzeki. Dooko�a ros�y
kwitn�ce krzewy, kt�rych aromatem rozkoszowa� si� lekki zefir. Tu i tam
fontanny bi�y srebrzystymi strugami wody, a ptactwo w koronach drzew
wy�piewywa�o s�odkimi g�osy pochwalne hymny na cze�� Allacha, jedynego i
wiecznego. Kr�tko m�wi�c, widok, kt�ry si� przed nami roztacza�, i wonne
zapachy kwiat�w nape�nia�y dusz� rado�ci� i weselem. Obaj przyjaciele
przechadzali si� ucieszeni i pe�ni zachwytu, dzi�kuj�c mi, �e
przyprowadzi�em ich w tak urocze miejsce.
- Niech Allach sprawi - m�wili - aby w tym domu i w tym ogrodzie dobrze
ci si� powodzi�o.
W ko�cu przyprowadzi�em moich go�ci do st�p wysokiego drzewa, stoj�cego
tu� przy ogrodowym murze, i pokaza�em im tam ma�� altank�, gdzie zwyk�em
by� odpoczywa�. Ca�a altanka by�a wy�o�ona mi�kkimi poduszkami, kosztownymi
makatami i barwistymi dywanami przetykanymi szczeroz�otymi ni�mi. I
przytrafi�o si�, kiedy�my w tej altanie za�ywali wytchnienia, i� dw�ch
spo�r�d moich synk�w, kt�rych dla zmiany powietrza wys�a�em na wie� wraz z
ich wychowawc�, biega�o po ogrodzie i szuka�o gniazd ptasich.
Ch�opcy znale�li w�a�nie wielkie gniazdo wysoko na wierzcho�ku drzewa i
starali si� wspi�� po pniu, aby go dosi�gn��. Zabrak�o im jednak odwagi tak
wysoko si� wdrapa�, gdy� nie byli do�� wy�wiczeni, i dlatego rozkazali
m�odemu niewolnikowi, kt�ry im stale towarzyszy�, aby wspi�� si� na owo
drzewo. Niewolnik wype�ni� ich rozkaz, ale kiedy spojrza� do wn�trza
gniazda, zobaczy�, �e gniazdo by�o zrobione jakby ze starego turbana. Pe�en
zdumienia zni�s� gniazdo na d� i pokaza� ch�opcom, a m�j starszy syn
przyni�s� je do altany, aby mi pokaza�. Sk�adaj�c gniazdo u mych st�p
zawo�a� radosnym g�osem:
- Ojcze, popatrz, gniazdo to zrobione jest z jakiej� tkaniny!
Sad i Sadi, ujrzawszy to, dziwowali si� wielce, a zdumienie nasze jeszcze
si� wzmog�o, kiedy obejrza�em gniazdo dok�adniej i rozpozna�em, �e to m�j
stary turban, na kt�ry kania by�a si� w�wczas rzuci�a i mi go porwa�a.
Tedy tak do moich obu dobroczy�c�w powiedzia�em:
- Przyjrzyjcie si� temu turbanowi z bliska i przekonajcie si� na w�asne
oczy, �e to ten sam, kt�ry mia�em na g�owie, kiedy�cie mnie po raz pierwszy
odwiedzinami swoimi zaszczycili.
- Nie poznaj� go - rzek� Sad.
A Sadi doda�:
- Dopiero kiedy znajdziesz w nim sto dziewi��dziesi�t z�otych monet,
uwierz� ci, �e to tw�j stary turban.
- Efendi - odpar�em - poznaj� dok�adnie, �e to ten sam turban.
Wzi��em tedy dziwnie ci�ki turban do r�ki i wymaca�em tkwi�ce w nim
zawini�tko. Szybko rozwin��em je i znalaz�em sakiewk� ze z�otymi monetami.
Pokaza�em j� Sadiemu wo�aj�c:
- Czy� nie poznajesz tej sakiewki?!
A on na to:
- Zaiste, to ta sama sakiewka ze z�otymi monetami, kt�r� ci da�em wtedy,
kiedy�my si� po raz pierwszy widzieli.
Otwar�em w�wczas sakiewk� i wysypa�em znajduj�ce si� tam z�oto na dywan,
po czym poprosi�em Sadiego, aby swoje pieni�dze przeliczy�. Sadi uczyni� to
licz�c monet� po monecie i stwierdzi�, �e by�o ich rzeczywi�cie sto
dziewi��dziesi�t sztuk.
G��boko zawstydzony i zmieszany zawo�a�:
- Teraz wierz� ju� twoim s�owom, ale b�dziesz musia� chyba przyzna�, �e
po�ow� twojego obecnego bogactwa zawdzi�czasz tamtym dwustu z�otym monetom,
kt�re ci da�em podczas naszych powt�rnych odwiedzin, a grosik, kt�ry ci Sad
podarowa�, jest co najwy�ej przyczyn� drugiej po�owy twego dobrobytu.
Nic na to nie odpowiedzia�em, a moi dobroczy�cy nie przestawali si� o to
mi�dzy sob� spiera�. Nast�pnie zasiedli�my, aby zje�� co� i wypi�, a skoro
nasycili�my si� i zaspokoili pragnienie, udali�my si� wszyscy trzej do
ch�odnej altany na odpoczynek. Kiedy za� s�o�ce zbli�a�o si� ju� do
widnokr�gu, dosiedli�my rumak�w i pojechali z powrotem do Bagdadu.
Kiedy�my jednak do miasta przybyli, zastali�my wszystkie sklepy ju�
pozamykane i nie mogli�my nigdzie znale�� obroku i paszy dla naszych koni.
Przeto pos�a�em dw�ch m�odych niewolnik�w, kt�rzy obok naszych rumak�w
biegli, aby poszukali jakiego� po�ywienia dla koni. Jeden z nich znalaz� w
sklepie kupca handluj�cego zbo�em dzban pe�en otr�b i zap�aciwszy za jego
zawarto��, obieca� puste naczynie na drugi dzie� kupcowi odnie��. Tymczasem
jednak przyni�s� nam otr�by wraz z