2163

Szczegóły
Tytuł 2163
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

2163 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 2163 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

2163 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Lucjan Wolanowski Ani diabe�, ani g��bina Dzieje odkry� Australii, opowiedziane ludziom, kt�rym si� bardzo spieszy Tom Ca�o�� w tomach Polski Zwi�zek Niewidomych Zak�ad Wydawnictw i Nagra� Warszawa 1990 T�oczono w nak�adzie 20 egz. pismem punktowym dla niewidomych w drukarni PZN, Warszawa, ul. Konwiktorska 9 Pap. kart. 140 g kl. III_B�1 Przedruk z wydawnictwa "Nasza Ksi�garnia", Warszawa 1987 Pisa� J. Podstawka Korekty dokona�a Janina Andrzejewska i D. Jagie��o Dziwni w�drowcy! Jakie� historie szlachetne@ czytamy w waszych oczach, g��bokich jak morza?@ Otw�rzcie nam pami�ci waszej skrzynie �wietne,@ klejnoty z gwiazd utkane i z niebios przestworza.@ Chcemy p�yn�� zasiad�szy fantazji okr�ty!@ Wi�c, aby rozweseli� nasze straszne nudy,@ przenie�cie na nasz duch, jak p��tno rozci�gni�ty -@ waszych wspomnie� obrazy z ich wszystkiemi cudy!@ M�wcie, co�cie widzieli!@ Charles Baudelaire "Kwiaty grzechu" ("Fleurs du mal"). Przek�ad Antoniego Lange, Warszawa 1894 Odkry� rozkosz cudowna Min_min, czyli ogniska obozowisk ludzi, kt�rzy ju� dawno odeszli, s� symbolem tej opowie�ci. Jak wyobra�ano sobie "l�d w dole globusa" i jak sposobiono si� do jego poznania. L�d Gonneville.a. Jak ludzie szukali cennych przypraw a znale�li... Australi�. Nikt nie m�g� nigdy przybli�y� si� do ognistej kuli, kt�ra noc� unosi si� nad pustyni�. Zw� j� min_min. Okre�lenie to jest zaczerpni�te ze s�ownictwa tubylc�w australijskich. Opowie�ci o tym zjawisku przekazuj� ju� pierwsze relacje podr�nik�w, kt�rzy w�drowali przez bezkresne przestrzenie Australii. B��dny ogie� by� postrachem pramieszka�c�w ziemi australijskiej. Przybyli zza siedmiu m�rz Europejczycy zastanawiaj� si�, czy to aby nie gaz ziemny, kt�ry - po samozapaleniu - wydobywa si� na powierzchni� pustyni. W dzie� p�omie� jest niewidoczny. Noc� wida� to zjawisko doskonale. S� ludzie, kt�rzy wiele lat po�wi�cili rozwi�zaniu tej zagadki. P�on�cy metan - powiadaj� uczeni. Nic tam znowu nadzwyczajnego. Pewnie tak jest, jak m�wi�. Jednak�e mnie zafrapowa�o wyja�nienie mniej naukowe. Legenda m�wi, �e to p�on� ogniska w obozowiskach w�drowc�w, kt�rzy ju� dawno nie �yj�. �e grzej� si� przy nich ci, kt�rzy przegrali bitw� z przestrzeni�, s�o�cem i brakiem wody. Przemawia to bardziej do wyobra�ni ni� prozaiczny gaz ziemny, dostrze�ony przez m�drca szkie�ko i oko. Min_min b�dzie dla mnie god�em tej opowie�ci. Przez kilka lat mia�em przed sob� w wyobra�ni ogniska, rozpalane na brzegach wielkiego l�du przez �eglarzy, kt�rzy dawno temu suszyli przy nich swe szaty, piekli podp�omyki, czasem ryby. Cieszyli si� ziemi�, kt�ra nie ko�ysze si� pod stop� cz�owieka, zm�czeni miesi�cami, a nawet latami ogl�dania rozko�ysanego horyzontu. Pe�ni niepokoju nads�uchiwali odg�os�w nocy, zwierz�t, kt�rych nie znali, ludzi, kt�rych si� l�kali. Kim byli owi �eglarze? �owcami og�rk�w morskich - przybyszami z wysp Indonezji; Chi�czykami, szukaj�cymi tajemnicy d�ugowieczno�ci, odkrywcami z Europy. Oto Holendrzy: Willem Jansz, Dirck Hartog i Pieter Dirkszoon, Frederik de Houtman i Jan Carstenz, Pieter Nuyts i Fran~cois Tjissen czy Fran~cois Pelsaert, Abel Janszoon Tasman. Szukali bogatych ziem, marzy� im si� handel tym, co mia�a wtedy do zaofiarowania Europa. Krzy� wie�li z sob� ze wschodu Ferdynand Magellan, Alvaro de Mendana, Pedro Fernandes de Quiros czy Luis V~aez de Torres. Im� John Brooke rozbi� si� tu na swym statku "Trial". James Cook wbi� brytyjsk� flag� na wysepce w przedsionku wielkiego kontynentu, bowiem w dalekim Londynie zastanawiano si�, czy do korony da si� wprawi� jeszcze jedn� per��. Francuzi jakby si� nieco sp�nili, ale Marion du Fresne i Antoine_Raymond_Joseph de Bruny d.Entrecasteaux, Nicolas Baudin tak�e zostawili swe �lady na mapie wielkiego l�du. D�uga by�aby lista odkrywc�w. Zawsze niepe�na. W mokrym grobie u wybrze�y Australii spoczywaj� statki, kt�re nigdy nie wr�ci�y w rodzinne strony. Daremnie czeka�y na swych m��w, syn�w czy braci jasnow�ose dziewcz�ta w portach Flandrii i Portugalii. Nie doczekali si� powrotu wielu swych statk�w odwa�ni kupcy z miast brytyjskich. By�y te� tajne wyprawy, o kt�rych pami�� zagin�a, kiedy przepadli ich uczestnicy. Nie potrafi� wi�c opowiedzie� o wszystkich odkrywcach i odkryciach. O niekt�rych bowiem wie si� niewiele, prawie nic. O innych pozosta�y relacje tak obszerne i rzeczowe, �e nie starczy�oby mi �ycia, aby odda� Czytelnikowi pe�n� opowie��. Trzeba by�o wybiera�. My�l�, �e ju� samo s�owo "odkrycie" ��czy si� w naszej umys�owo�ci z dostrze�eniem b�d� poznaniem jakich� teren�w, l�d�w, lud�w - przez Europejczyk�w. Czy postawa taka jest s�uszna? Czy mamy odrzuci� wyprawy tych �eglarzy malajskich i chi�skich, ba, mo�e nawet jeszcze wcze�niejszych, kt�rzy byli tam, nim pojawi�y si� �aglowce europejskie? To, �e nie rozg�aszali wszem i wobec o swych odkryciach - nie jest mo�e istotne. �wiat nie by� jeszcze wtedy spowity sieci� ��czno�ci, kt�ra sprawia, i� w u�amku sekundy wie�ci przekazywane s� na ca�y glob. Pierwsi odkrywcy �yli w w�skim �wiatku swych w�asnych trosk i rado�ci. Zreszt�, gdy trafiali na bogate �owiska - czy naprawd� zale�a�o im na �ci�gni�ciu rywali z dalekich stron? S� wyspy w rejonie Oceanu Spokojnego, gdzie s�owo "przybysz" jest jednoznaczne ze s�owem "wr�g". Czy wi�c nie lepiej by�o, gdy odkrycie pozostawa�o w�asno�ci� odkrywc�w, zainteresowanych wy��czno�ci� eksploatacji dojrzanych ziem? Opisuj�c dzieje odkry� Australii staram si� raczej po�wi�ci� wiele uwagi ludziom, odkrywcom. Gdybym mia� szczeg�owo opisa� ich wyczyny, ka�d� zatok�, ka�d� rzeczk� czy ka�dy szczyt g�rski, jaki dojrzeli, to w�a�ciwie do ka�dej strony opowie�ci musia�aby by� do��czona szczeg�owa mapa, aby mo�na by�o sobie uzmys�owi� znaczenie tego czy innego odkrycia. Dlatego te� pewne sprawy musz� celowo sp�yca�, nie zag��bia� si� zbytnio w szczeg�y lub te� podsumowywa� ich znaczenie. Dla wygody b�d� dane liczbowe niekiedy podawa� od razu w systemie metrycznym, aby oszcz�dzi� Czytelnikowi przeliczania ich z systemu brytyjskiego. Jest bowiem oczywiste, �e gdy Flinders opowiada o tym, jak w otwartej �odzi spenetrowa� sze��set mil wybrze�a, czyli prawie tysi�c kilometr�w, to w oryginalnych jego zapiskach s� tylko mile albo stopy. Opowie�� ta wiedzie nas nie tylko po ludnych portach �wczesnej Europy epoki wielkich odkry�, ale tak�e po ma�ych wysepkach, gdzie na koralowych rafach ko�czy�y si� tragicznie wielkie wyprawy. B�dziemy w�drowa� po pracowniach, gdzie kre�lono fantastyczne mapy, i zapuszcza� si� w boczne �cie�ki historii. Od niepami�tnych czas�w uczeni w pi�mie zastanawiali si�, czy mo�e by� jaki� zamieszkany l�d w dole globusa. Lacxtantius, kt�ry urodzi� si� w roku 260 przed nasz� er�, powiada� wprost, �e przecie� chyba nikt nie mo�e nawet przyj�� do wiadomo�ci, �e s� ludzie, kt�rych stopy znajduj� si� ponad ich g�owami, �e s� miejsca zawieszone do g�ry nogami i �e drzewa rosn� z g�ry do do�u, a woda spada w g�r� zamiast w d�. �wi�ty Augustyn, wielka posta� wczesnego chrze�cija�stwa, potwierdza� tego rodzaju przypuszczenia, skoro pisa�, �e nie ma powodu dawania pos�uchu domys�om o ludziach istniej�cych po drugiej stronie ziemi, kt�rych stopy s� w pozycji przeciwstawnej do naszych w�asnych i gdzie s�o�ce wschodzi, kiedy u nas zachodzi. �wi�ty Augustyn dodawa� r�wnie�, �e Pismo �wi�te, czyli prawdziwy przewodnik po tym, w co ludzie powinni wierzy�, nie wspomina nic o antypodach, i �e nie ma �adnego historycznego �wiadectwa o takich rejonach, a wi�c wiara taka jest czczym wymys�em, ca�kowicie nie do przyj�cia. Mniej znany by� mnich Cosmas Indicopleustes. W VI wieku napisa� ksi��k�, w kt�rej obala� nauk� o antypodach jako ca�kowit� herezj� tak teologiczn�, jak i geograficzn�. Jego argumenty mog� nam si� dzisiaj wydawa� �mieszne, skoro powiada, �e w Pi�mie �wi�tym jest mowa o deszczu, kt�ry spada na ziemi�, a wi�c nie mo�na dopu�ci� my�li o jakim� odwrotnym po�o�eniu. Wy�miewa� tych, kt�rzy dopuszczaj� istnienie ludzi zwisaj�cych niejako g�owami w przestrzeni. Dodawa�, �e s� to przecie� tylko ploteczki, kt�re przekazane zosta�y przez poga�skich Grek�w. S� one zwyczajnym blu�nierstwem, poniewa� wynika�oby z nich, �e s�owo bo�e jest tylko zbiorowiskiem pomy�ek. Virgilius, jeden z irlandzkich misjonarzy, kt�rzy w VIII wieku wys�ani zostali, aby nawraca� Europ� �rodkow�, doszed� do przekonania, �e antypody, czyli w tym przypadku ziemie po�o�one w dole globusa - jednak�e istniej�. Prawdopodobnie przekona�a go o tym lektura starych ksi�g. W roku 748 mia� on rzekomo o�wiadczy�, �e istnieje jeszcze inny �wiat zamieszkany te� przez ludzi. Za t� herezj� zosta� zaatakowany przez �wi�tego Bonifacego i pot�piony przez papie�a. Co wi�cej, zmuszono go do odwo�ania swej tezy. Pocieszmy si� tylko, �e na d�u�sz� met� pogl�dy te nie zaszkodzi�y mu i zosta� arcybiskupem Salzburga, a potem go kanonizowano. Pewnie b�dziecie czyta� t� ksi��k� na l�dzie i nie b�dzie ko�ysa� si� wam grunt pod nogami. Wspomnijcie przeto ludzi, kt�rzy dokonali tych odkry�, i starajcie si� spojrze� na to niejako ich oczami, oczami epoki. Przemawia do nas koloryt tej opowie�ci, chocia�by przez j�zyk zapisk�w, kt�re pozosta�y �wiadectwem historii po tych, kt�rzy wr�cili. Po tych, kt�rzy nie wr�cili - pozosta�y tylko domys�y, przepadli gdzie� w b��kitnej nico�ci Oceanu. Nastr�j epoki przemawia z opowie�ci o ludziach, kt�rzy wyruszyli w dalekie strony w poszukiwaniu l�du, gdzie� w dole globusa. Oto jak zaczyna swoje wspomnienia jeden z nich: "Dziennik albo opis sporz�dzony przeze mnie, Abla Jansza Tasmana, z podr�y dokonanej z miasta Batawia (dzisiejsza D�akarta) we wschodnich Indiach w celu odkrycia nieznanego l�du po�udniowego w Roku Pa�skim 1642, czternastego dnia sierpnia. Oby B�g wszechmocny pob�ogos�awi� tej pracy". A ko�czy s�owami: "O �wicie uda�em si� �odzi� do Batawii. Chwa�a Bogu i niech Mu b�d� dzi�ki za t� szcz�liw� wypraw�. Amen. Napisane na statku Heemskercq pod dat� jak wy�ej. Waszych Dostojno�ci pos�uszny i zawsze zobowi�zany s�uga Abel Jansz Tasman". Trzeba si� dobrze wczyta� w notatki Williama Dampiera, gdy opisuje wod� wdzieraj�c� si� na jego uszkodzony i samotny statek: "Zach�ca�em mych ludzi, kt�rzy pompowali wod� bardzo ochoczo... Oko�o jedenastej godziny w nocy przyszed� do mnie marynarz i powiedzia� mi, �e przeciek stale si� zwi�ksza i �e deski s� tak zbutwia�e, �e rozpadaj� si� jak �mieci i �e teraz nie da si� uratowa� statku, poniewa� nie mo�na dosta� si� ju� do otworu, jako �e woda w pomieszczeniach si�ga znacznie ponad t� szczelin�. Reszt� nocy sp�dzili�my na pompowaniu i czerpaniu wody. Pracowa�em i ja sam, aby zach�ci� mych ludzi, kt�rzy byli bardzo pilni, ale wody ci�gle przybywa�o i teraz my�leli�my ju� tylko o tym, jak uratowa� nagie �ycie". Ile jest wreszcie ulgi w tych dawnych zapiskach, gdy opisuj�, jak uda�o si� �eglarzom dotrze� do wyspy, znale�� �r�d�o �wie�ej wody i nieopodal z�owi� ��wie, kt�rych mi�so by�o poszukiwanym pokarmem. Musia�a by� wielka obfito�� ��wi, nim cz�owiek zabra� si� do masowego ich mordowania. Jeszcze w 1842 roku uczony, kt�ry wyprawi� si�, aby zbada� wyspy i wysepki u p�nocno_wschodnich wybrze�y Australii, zapisa� w swoich pami�tnikach, �e ��wi by�o tyle, i� jeden z uczestnik�w wyprawy, gdy zabra� si� do obserwacji nieba - musia� w nocy rozstawia� warty, by odp�dza�y ��wie, kt�re przewraca�y mu ekwipunek. Jedn� z najwi�kszych zagadek ludzko�ci jest bez w�tpienia ta, dlaczego reszta �wiata tak d�ugo zwleka�a z "odkryciem" l�du, kt�ry dzisiaj nazywamy Australi�. Przez tysi�ce lat wielkie pa�stwa i narody powstawa�y i rozpada�y si� w dolinie Eufratu, w Egipcie, w Grecji, w Rzymie, w Chinach i Indiach. A ogromny l�d drzema� w zapomnieniu, znany tylko ludziom, kt�rzy tam mieszkali. Od czasu do czasu w r�nych zak�tkach wybrze�y australijskich zjawia�y si� ma�e stateczki europejskie, ale w gruncie rzeczy nie by�o powodu do zapuszczania si� w g��b tej nieznanej ziemi. Nie by�o tam - jak uwa�ano - bezcennych skarb�w, kt�re kusi�y Hiszpan�w do podbicia Meksyku i Peru. Nie widziano tam �wi�ty� pe�nych z�ota i klejnot�w. Nie by�o tam osad, kt�re mo�na by by�o spl�drowa�. �eglarze dostrzegali bezkresne przestrzenie l�du zazwyczaj bez wody, na kt�rych mieszka�y wrogie plemiona o obcym, odra�aj�cym sposobie bycia i od�ywiania. �eglarze chcieli handlowa� b�d� rabowa�. Kiedy wyprawiali si� w niebezpieczn� podr� na wsch�d, n�ci�y ich korzenie, z�oto i klejnoty Indii. Z pierwszych wypraw, w czasie kt�rych dojrzano to, co nazwano Now� Holandi�, a p�niej - Australi�, przywozili do europejskich port�w sprawozdania, �e nic tam godnego uwagi nie ma, a sam teren jest przewa�nie pozbawion� zieleni pustyni�. Inne raporty m�wi�y: "Nie masz tam ani kruszc�w, ani szlachetnego drewna". Nikt nie zdawa� sobie sprawy, jakie bogate z�o�a z�ota i innych minera��w le�a�y zamkni�te w podziemnych skarbcach wielkiego kontynentu. Nie by�o wi�c pa�stwa, kt�re zainteresowa�oby si� handlem z tymi "przekl�tymi i z�owrogimi lud�mi", kt�rzy nie mieli ani klejnot�w, ani bogatych domostw, ani niczego, co by�oby interesuj�ce dla kupca czy dla rabusia. W ksi��ce o odkryciach Australii wydanej w 1846 roku kapitan statku Jego Kr�lewskiej Mo�ci "Beagle", nazwiskiem Stokes, wspomina o "odkry� rozkoszy cudownej", poniewa� gdziekolwiek tylko m�g� sobie na to pozwoli�, schodzi� ze swojego okr�tu i w�drrowa� w g��b l�du, aby zobaczy� to, co by�o do ogl�dania, i aby jego stopy "jako pierwsze stan�y na bogatej i �yznej ziemi". A wi�c rado�� odkrywania. Min�o kilka dziesi�tk�w lat i w podobny spos�b wyra�a si� wielki podr�nik Ernest Giles, kt�ry w 1872 roku dotar� w samo centrum Australii. Podr�nik ten o�wiadcza, �e u podstaw jego wyprawy by�a "podniecaj�ca ��dza i szalony urok", i dodaje: "odkrywca jest odkrywc� z zami�owania. Le�y to w jego naturze". Przer�ne by�y pobudki, dla kt�rych ludzie wyruszali na poszukiwanie dalekiego kontynentu lub te� domagali si�, aby czyniono poszukiwania. Oto jak zwraca� si� do kr�la Filipa III hiszpa�skiego dr Juan Luis Arias: "Najja�niejszy Panie! Oto jest memoria� doktora Juana Luisa Ariasa, kt�ry rozumiej�c ogromne korzy�ci, jakie mie� b�dzie s�u�ba Waszej Kr�lewskiej Mo�ci w rozpowszechnieniu ko�cio�a katolickiego i wspomo�eniu naszej �wi�tej wiary oraz nawr�ceniu ludzi na po�udniowym l�dzie, co jest zasadniczym zobowi�zaniem, jakiego podj�a si� Wasza Kr�lewska Mo�� i Korona, najpowa�niej b�aga, aby Jego Kr�lewska Mo�� zechcia�a zwr�ci� uwag� na to, co tu jest przedstawione. Angielscy i holenderscy heretycy, kt�rych szatan jednoczy w tym�e celu wszelkimi sposobami, jakie ma w swej mocy, najbardziej przebiegle prowadz� poszukiwania, odkycia i kolonizowanie tej wielkiej cz�ci �wiata na Oceanie Spokojnym, zasiewaj� tam najbardziej zjadliwe trucizny ich apostazji i to z najbardziej pilnym po�piechem, aby uzyska� pierwsze�stwo przed nami, kt�rzy chcemy przedstawienia �wiat�a Pisma �wi�tego". Na kanwie dramatycznej opowie�ci o dziejach odkry� poci�gaj� mnie zawsze kolorowe punkciki czy mo�e - by wyrazi� si� precyzyjniej - smakowite przyprawy, oddaj�ce prawdziwy klimat danej epoki. Od czasu do czasu b�d� si� wi�c stara� zej�� z szerokiego go�ci�ca, aby na bocznej �cie�ce odnale�� i przekaza� Czytelnikowi to, co mo�e nie jest naj�ci�lej zwi�zane z g��wnym nurtem naszej relacji, ale co - mym zdaniem - jest chyba bardziej przydatne do zrozumienia epoki i jej reali�w, ni� uczone argumenty i przypisy. Je�eli zadrasn�� szpilk� �eglarza w jego paradnym stroju, to poka�e si� krew, albowiem byli to ludzie �miertelni jak my wszyscy, ze wszystkimi k�opotami i rado�ciami. A ile� jest cz�owiecze�stwa w pami�tnikach �ony jednego z pierwszych gubernator�w Australii, kt�ra na po��k�ych ju� teraz kartkach zanotowa�a swe westchnienie: "Excelencja nie ma czasu ani dla Boga, ani dla mnie". Kiedy si� �ledzi losy poniekt�rych odkrywc�w, nasuwa si� my�l o don Kichocie, kt�remu si� wydaje, �e ma na ko�cu swej w��czni jaki� kontynent czy wysp�, a jest to tylko gar�� wodorost�w. Ta ksi��ka ma pokazywa�, w jaki spos�b l�d, kt�ry sobie kto� tam wymarzy�, zosta� wymazany z mapy na rzecz prawdziwego kontynentu w dole globusa. Ma by� opowie�ci� o odkrywcach Australii, ich �yciu i przygodach. O �eglarzach, kt�rym nie by� straszny ani diabe�, ani g��bina. Prosz� o wyrozumia�o��, gdy opowie�� b�dzie si� czasem porusza� jak konik szachowy. B�dziemy wybiega� naprz�d, skaka� w bok, je�li co� si� ciekawego tam trafi do opisania. Zgoda? Odleg�y i rozleg�y Ocean Spokojny strzeg� zazdro�nie swoich tajemnic, a� po XVIII wiek. Balboa odkry� go dla Hiszpanii, Magellan - Portugalczyk - pierwszy przeby� jego ogromne przestrzenie, toruj�c drog� pi�knym galeonom, kt�re zapewnia�y ��czno�� Ameryki �rodkowej z Filipinami. Holendrzy usadowoli si� w Indiach Wschodnich. Stamt�d wysy�ali �eglarzy ku Nowej Holandii. Powoli zaczynali szkicowa� "nowy" kontynent na bia�ych mapach epoki. Brytyjczycy zjawiali si� tylko sporadycznie. P�niej dopiero, �wiadomi jakby korzy�ci, kt�re na nich czeka�y - zacz�li wysy�a� kupc�w, misjonarzy i badaczy. Francuzi natkn�li si� na tajemniczy l�d w XVI wieku. I byli przej�ci tym odkryciem, gdy nadesz�a ich kolej wyj�cia na Morze Po�udnia. P�niej, gdy ich ambicje narodowe zosta�y pobudzone rywalizacj� z Wielk� Brytani�, szukali s�awy w najbardziej odleg�ych zak�tkach Oceanu Spokojnego, na najdalszych i najmniej znanych brzegach. Badania Pacyfiku nie s� wi�c dzie�em jednego cz�owieka czy jednego narodu. Sta�y si� one spraw� Europy. Powiada profesor John Dunmore z Uniwersytetu Palmerston North na Nowej Zelandii: "Tyle by�o tam do odkrycia: pocz�wszy od archipelag�w - wysepek bardzo oddalonych od wybrze�y l�du, a� do male�kich atoli, rozrzuconych na wielkich przestrzeniach w�d tropikalnych. Od zamkni�tego �wiata Japonii, a� po tajemnice Polinezji". Ludzie zastanawiali si�, czy �wiat mo�e rozci�ga� si� poza granice, kt�re narzuci�a im filozofia �redniowiecza. Czy naprawd� mo�na by�o spodziewa� si�, �e s� jakie� istoty ludzkie �yj�ce po drugiej stronie �wiata? Kartografowie upraszczali sobie prac� - nanosili na mapy l�dy czy wyspy, nie przejmuj�c si� zbytnio rozmiarami i po�o�eniem ich w stosunku do innych. Je�eli co� si� nie zgadza�o, to przypasowywali tak, aby w ko�cu znalaz�o dla siebie miejsce lub - rezygnowali w og�le z umieszczenia na mapie. W roku 1459 jeden z ostatnich obro�c�w dawnej techniki rysowania map - Fra Mauro - kiedy mu si� nie zmie�ci�y �wie�o odkryte wyspy Wschodu, napisa� sobie spokojnie w komentarzu pod map�: "Na morzu Wschodnim jest du�o wysp wielkich i dobrze znanych, kt�rych nie zaznaczy�em na mapie, poniewa� nie by�o ju� miejsca". Zetkni�cie z islamem spowodowa�o, �e nagle rozszerzy�y si� horyzonty ludzi zamkni�tych w filozofii scholastycznej. Wyprawy krzy�owe czy handel z muzu�manami rozbudzi�y wyobra�ni� ludzi Zachodu, w umys�ach kt�rych nie mie�ci�y si� nawet bogactwa kraj�w Wschodu. Australia by� to sen i marzenie pe�ne z�ota. Marzenie o przedziwnych rasach, o narodach, kt�re nale�a�o pozyska� dla Chrystusa, sen o podbojach i bogactwie. Tam znalaz�y w wyobra�ni sw�j mityczny wyraz pospo�u Eldorado i Utopia. Od dawna geografowie uwa�ali, �e jaki� legendarny l�d po�udniowy rozci�ga si� od tropik�w a� do Antarktydy i od zachodnich kra�c�w Oceanu Indyjskiego przez ca�� niemal szeroko�� burzliwych w�d Oceanu Spokojnego. Tam to, na tym wyimaginowanym l�dzie australijskim, miano odnale�� narody, bogactwa i towary w r�norodno�ci, o kt�rej marzy� nie mog�a Europa. Wspomniany ju� profesor John Dunmore zauwa�a, �e "skoro cz�owieka zafascynuje jaka� prawda, szybko znajduje argumenty, �eby j� w sobie umocni�". Gdy jeszcze nie tak dawno kontynent po�udniowy nie by� brany pod uwag� na serio, a sam� nawet my�l o nim traktowano jak herezj�, nagle nast�pi� zwrot. Zacz�to uwa�a�, �e l�d musi si� tam znajdowa�, �e istnieje wprost nieodzowna konieczno�� jego tam usytuowania dla utrzymania r�wnowagi �wiata. Nauka potrzebowa�a bowiem l�du po�udniowego, �eby wyja�ni� kulisto�� ziemi. Zacz�to g��boko wierzy� w istnienie "antypod�w", a to dla uzyskania przeciwwagi ogromnych l�d�w Eurazji i Afryki. Wyobra�ano sobie, �e bez owego l�du po�udniowego kula ziemska po prostu fikn�aby kozio�ka. Zacz�to wi�c jak gdyby przymierza� do tej teorii relacje r�nych podr�nik�w w�druj�cych po morzach �wiata. Wydawa� si� bowiem mog�o, �e przecie� kt�ry� z nich kiedy� musia� natrafi� na �w tajemniczy po�udniowy l�d. Do wymy�lonej teorii pasowa�a najbardziej opowie�� pewnego �eglarza francuskiego z pocz�tk�w XVI wieku. Opowie�� t� upi�ksza�y pewne dopiski, kt�re j� uwiarygodnia�y, mimo to nie mo�na jej by�o uzna� za ca�kowicie godn� zaufania. O ile rezultaty tej wyprawy nie by�y dora�nie widoczne, to przez XVII i XVIII wiek o�ywia�a ona umys�y Francuz�w i niew�tpliwie sta�a u kolebki wypraw, kt�re mia�y wykry� tajemniczy l�d. Mamy 24 czerwca 1503 roku. Statek "L.Espoir" opuszcza port Honfleur w Normandii. Na pok�adzie jest sze��dziesi�ciu �mia�k�w, oficer�w, marynarzy i awanturnik�w. Dow�dc� jest Binot Paulmeyer z rodziny Buschet de Gonneville. W po�owie lipca dop�yn�li do Wysp Kanaryjskich, a w ko�cu miesi�ca dotarli do Zielonego Przyl�dka, gdzie przebywali przez dziesi�� dni. P�niej, jak si� wydaje, skierowali si� na po�udniowy zach�d przebywaj�c r�wnik na pocz�tku wrze�nia. W listopadzie wpadli w gwa�towne sztormy, kt�re wp�yn�y na zmian� trasy. 5 stycznia 1504 dotarli do miejsca, kt�re z braku dok�adnej nazwy b�dziemy nazywa� L�dem Gonneville.a. Tam mieszka�cy przyj�li ich go�cinnie, za�oga sp�dzi�a p� roku naprawiaj�c statek, a tak�e gromadz�c �ywno�� na rejs powrotny. W po�owie lipca ruszono w drog� do domu, przy czym do��czy� si� do wyprawy syn miejscowego wodza imieniem Essomeric oraz inny jeszcze "Indianin" imieniem Namoa, prawdopodobnie s�uga owego Essomerica. Nast�pny l�d ogl�dano dopiero po trzech miesi�cach. Szukano towar�w, kt�re mog�yby stanowi� �adunek do zawiezienia do Francji, �eby zwr�ci�y si� wydatki poniesione przez armatora. L�d Gonneville.a nie by� atrakcyjny pod wzgl�dem handlowym. Fakt ten jako� uszed� uwagi geograf�w, kt�rzy potem namawiaj�c do ekspedycji w kierunku l�du po�udniowego powtarzali stale, �e jest na nim mn�stwo bogactw czekaj�cych na odwa�nego �eglarza. U schy�ku roku 1504 "L.Espoir" ko�ysze si� u wybrze�y Ameryki Po�udniowej. W lutym 1505 �eglarze francuscy zbli�aj� si� do Europy. Ale tu� przy domu, w�a�ciwie na wodach w przedsionku Francji, zostaj� zaatakowani przez angielskiego pirata i trac� statek. Ostatecznie z sze��dziesi�ciu ludzi, kt�rzy wyruszyli w drog�, powr�ci�o trzydziestu sze�ciu. Trzeba doda� jeszcze Essomerica, drugi "Indianin" zgin�� podczas podr�y. Przepad�y notatki prowadzone na statku, przepad�y r�wnie� podarunki od mieszka�c�w L�du Gonneville.a, kt�re pomog�yby mo�e ustali�, z jakiego kraju czy przynajmniej z jakich stron zosta�y przywiezione. Poniewa� by� cie� nadziei, �e Anglicy zap�ac� odszkodowanie, Gonneville z�o�y� pod przysi�g� odpowiednie o�wiadczenie przed w�adzami morskimi. I jest to w�a�ciwie jedyna relacja o ca�ym przedsi�- wzi�ciu. Autoryzowana kopia tego dokumentu przechowywana jest jeszcze w bibliotece w Pary�u. Panowie kupcy nie chcieli ju� s�ysze� o organizowaniu ponownej wyprawy, skoro ta pierwsza uderzy�a ich tak mocno po kieszeni. Kartografowie, gdy dowiedzieli si� o ekspedycji, nanie�li L�d Gonneville.a na mapy. Sama podr� posz�a w�a�ciwie w zapomnienie a� po XVII wiek. Trzeba jednak doda�, �e �w Essomeric osiedli� si� we Francji i za�o�y� tam rodzin�. Jego potomek z�o�y� formaln� propozycj� urz�dzenia wyprawy misyjnej i pomys� ten zyska� poparcie dostojnik�w ko�cielnych. Na niewiele si� to zda�o, ale opinia publiczna przypomnia�a sobie o ca�ej ekspedycji. Trudno�� zasadnicza polega�a na tym, �e jedyny dokument_relacja z podr�y nie podawa� �adnych konkretnych wskaz�wek, kt�re pomog�yby w odnalezieniu L�du Gonneville.a. Nie by�o ani d�ugo�ci, ani szeroko�ci geograficznej. Misjonarze nie wiedzieli wi�c, dok�d mieliby wyruszy�, aby nawr�ci� na chrze�cija�stwo lud, z kt�rego wywodzi� si� nowy projektodawca ekspedycji. Domys�y sz�y w r�nych kierunkach, zawsze na p�kul� po�udniow�. Wielcy podr�nicy francuscy zacz�li uporczywie szuka� L�du Gonneville.a. S�ynny badacz Kerguelen wr�ci� do Francji w przekonaniu, �e wyprawa dotyczy�a Madagaskaru. Inny badacz lokalizowa� tajemniczy l�d gdzie� ko�o Nowej Zelandii. Jeszcze inny uwa�a�, �e mie�ci� si� on wzd�u� wybrze�y Afryki Zachodniej. Skoro jednak Gonneville tak niefortunnie �eglowa� po Atlantyku Po�udniowym, to wielu zadawa�o sobie pytanie, czy w og�le op�yn�� Przyl�dek Dobrej Nadziei. Dopiero w 1847 roku uczony francuski przeprowadzi� dok�adn� analiz� dokument�w i okaza�o si�, �e L�d Gonneville.a by� gdzie� u wybrze�y Ameryki Po�udniowej. Tak czy inaczej przez dwa i p� wieku Francuzi byli zafrapowani tajemniczym krajem i zale�a�o im nie tylko na badaniu nie znanych jeszcze teren�w, ale na odzyskaniu dla Francji straconego kontynentu, kt�ry nale�a� si� jej z tytu�u pierwsze�stwa. Rozumowali, �e skoro nieznany l�d jest tak ogromny, to jego bogactwa te� nie maj� granic. Wielkie umys�y epoki fascynowa�a my�l odnalezienia go. Kto wie, mo�e ros�y tam poszukiwane przyprawy? Dlaczego w�a�nie przyprawy? Kiedy Vasco da Gama przyby� w 1498 roku do Kalkuty na po�udniowo_zachodnim wybrze�u Indii, wys�a� cz�owieka na brzeg, aby rozejrza� si� w sytuacji. Wys�annika powitano na wybrze�u: "Oby szatan ci� zabra�! A c� ci� tu sprowadza?" A on odpowiedzia�: "Zjawili�my si�, aby szuka� chrze�cijan i korzeni". I to by�a si�a nap�dowa odkry� owych czas�w. Nie min�o dwadzie�cia pi�� lat, a narody Europy zacz�y uskar�a� si� na portugalski monopol handlu korzeniami mniej wi�cej tak, jak wcze�niej u�alali si� na monopol Wenecji. W roku 1523 zanotowano w Norymberdze, �e ogromne ilo�ci korzeni dostaj� si� do Niemiec poprzez Lizbon�. A "kr�l Portugalii maj�c kontrol� nad korzeniami ustanawia dowolnie ceny, poniewa� jak by nie by�y kosztowne i tak Niemcy je kupi�". P�niej monopol portugalski zosta� nadwer�ony przez Holendr�w. Z kolei w roku 1599 Anglicy tak si� oburzyli na podwy�k� cen przypraw na rynkach londy�skich, �e osiemdziesi�ciu zacnych kupc�w z Londynu za�o�y�o Wschodnio_Indyjsk� Kompani�, k�ad�c tym samym - jak twierdz� historycy - podwaliny pod Imperium Brytyjskie. Wkr�tce potem Francja, Dania i Austria stara�y si� o znalezienie punkt�w oparcia w Azji, Hiszpania dotar�a do Indii Wschodnich poprzez Ocean Spokojny. Sprawa panowania nad terytoriami, kt�rych nie by�o jeszcze nawet na mapach, zosta�a ostatecznie rozwi�zana przez papie�a Aleksandra VI w 1494 roku. Jak Czytelnicy moi niezawodnie wiedz�, bulla papie�a Aleksandra VI podzieli�a �wiat mi�dzy Hiszpan�w i Portugalczyk�w. Jednak�e kre�l�c lini� demarkacyjn� przyj�to, �e ziemia jest p�aska, co teoretycznie u�atwi�o podzia�; w praktyce sprawa okaza�a si� oczywi�cie du�o bardziej skomplikowana i trzeba by�o ustali�, kt�re z tych pa�stw ma prawo do handlu z bogatymi Wyspami Korzennymi. Zacz�y si� d�ugie i skomplikowane dociekania, poniewa� w�adcy Hiszpanii i Portugalii wyznaczyli "kosmograf�w i pilot�w, kt�rzy mieli rozstrzygn�� sp�r". Hiszpanie sporz�dzili globus, na kt�rym linia papieska si�ga�a a� po Pacyfik, ale Portugalczycy nie chcieli przyj�� takiej decyzji, kt�ra godzi�a w ich interesy. Na tle gorzkich spor�w dosz�o do zabawnego incydentu. Wspomina o nim kronikarz Sewilli - Piotr M�czennik, cytuj�c "pogodn� opowiastk�" o "ma�ym ch�opczyku, kt�ry sta� ko�o bielizny, kt�r� matka jego akurat pra�a" nad brzegami rzeki. Przechodzili w�a�nie tamt�dy wys�annicy portugalscy. Ch�opczyna zapyta�, czy to s� w�a�nie ludzie, kt�rzy ustalaj� podzia� �wiata. Na to dostojnicy odpowiedzieli z godno�ci�, �e tak. Wtedy on "podkasa� swoj� koszulin�" ods�aniaj�c tylne cz�ci cia�a i m�wi�c: "podejd�cie i najlepiej swoj� lini� nakre�lcie t�dy, w samym �rodku". Hiszpa�ski kronikarz dodaje, �e powiedzonko to szybko zacz�o kursowa� po mie�cie, gdzie wszyscy si� z niego �mieli, "ba, nawet sami wys�annicy, z kt�rych niekt�rzy byli zagniewani, a niekt�rzy podziwiali powiedzonko rezolutnego ch�opczyka". Rycerze, kt�rzy wracali z wypraw krzy�owych, b�d�c pod urokiem zawojowanych przez siebie kraj�w, przywozili w rodzinne strony na dalekiej p�nocy zami�owanie do nowych potraw. Na bazie chleba, fasoli, solonego mi�sa i suszonej ryby mo�na by�o bowiem przygotowa� wy�mienite jedzenie dodaj�c sproszkowanych migda��w czy te� przypraw wschodnich, kt�re �agodzi�y ostry smak solonych produkt�w. Na pocz�tku krzy�owcy che�pili si� znajomo�ci� egzotycznych smak�w, podobnie jak dzisiejsi tury�ci pami�tkami przywiezionymi z dalekich stron. Ale w miar� rozrastania si� miast na zachodzie i na p�nocy Europy, gdzie coraz wi�cej ludzi musia�o si� zadowala� zimow� diet� z suszonych i solonych zapas�w, korzenne przyprawy zacz�y spe�nia� naprawd� istotne zadanie. Ostatecznie Europa tak dalece si� od nich uzale�ni�a, �e na przyk�ad pieprz sta� si� jakby monet� obiegow�, niczym srebro. Po sukcesach Kolumba i Vasco da Gamy oceany �wiata zaroi�y si� od ma�ych stateczk�w. �eglarze Europy zachodniej, nawykli do przybrze�nej �eglugi, gdzie znali ka�dy zak�tek i wiedzieli doskonale, jak i gdzie nale�y zawija� po konkretny towar, teraz kierowali dzioby swoich okr�t�w na szerokie morza i pe�ni najlepszych nadziei wyp�ywali w dal. �wiadomie lub przez przypadek do wielkiego l�du na Morzu Po�udniowym (jak okre�lali Francuzi), czy na Morzach Po�udniowych (jak nazywali Brytyjczycy), docierali poniekt�rzy. Ci, kt�rym uda�o si� powr�ci�, przywozili kolejne p�ytki do barwnej mozaiki. Mapy stawa�y si� coraz dok�adniejsze, pi�kne fantazje zamazywane by�y przez dok�adne rysunki kartograf�w, kt�rzy b�d� sami uczestniczyli w wyprawach, b�d� studiowali dzienniki pok�adowe. Mapa dla kr�lewicza Nowe domys�y na stare tematy. Portugalia prowadzi "polityk� ciszy", nie chce dzieli� si� z nikim zdobyt� wiedz�. Jak trz�sienie ziemi niweczy jej archiwa. Mapa Delfina. Kilka s��w o nazwie. Austrialia czy Australia - r�nica jednej litery. Pe�en niepokoju cytuj� autor�w, kt�rzy zastanawiaj� si� nad tym, kiedy Australia pojawi�a si� na mapach. Tyle domys��w, tyle spraw w�tpliwych. Zreszt� mapy, kt�re nie by�y tworem fantazji - opiera�y si� na opowie�ciach z pierwszej czy drugiej r�ki. Kartografowie rzadko w�drowali po �wiecie, raczej nastawiali uszu na wie�ci przekazywane przez �eglarzy. Tych, kt�rzy powr�cili w rodzinne strony. �eglarze p�ywali daleko, w odleg�ych portach wymieniali towary z kupcami, kt�rzy zjawiali si� z jeszcze dalszych stron, prawili dziwy... Czasem by�y to bajeczki i st�d te� owe "przyprawy", kt�rymi szafowano przy sporz�dzaniu map. Kto pierwszy nani�s� wielki l�d na map�? Wydaje si�, i� pierwsza mapa europejska, na kt�rej pojawia si� Australia, wydana zosta�a w Rzymie w roku 1508. Uderzaj�ce jest na niej podobie�stwo zarysu l�du do linii brzegowej australijskich Terytori�w P�nocnych, poczynaj�c od zatoki J�zefa Bonaparte ko�o granicy obecnego stanu Zachodnia Australia, a� po Zatok� Carpentaria. L�d zwany by� wtedy Java Major i trzeba by�o czeka� trzy stulecia, nim Holendrzy przemianowali go na Now� Holandi� - ale o tym za chwil�. Sk�d czerpa� swe dane autor owej mapy, Johannes Ruysch? Pan E. B. Whitehouse z Erisbane powiada, i� "mamy mapy, ale nie wiemy, jak powsta�y. Znani s� autorzy, jak na przyk�ad Matteo Ricci w Pekinie (mapa z r. 1602) czy Cornelius Doetsz z Holandii (mapa z r. 1582). Obaj nie zbli�yli si� nawet do Australii. Kto wi�c dostarczy� im szkic�w do pracy?" Leo Bagrow w "Dziejach kartografii" twierdzi, �e mapa Ruyscha opiera�a si� na innej, sporz�dzonej przez Contariniego. Ale ta z kolei nie pokazuje Java Major czy Java Minor (Sumatra) ani Candy (Sri Lanka), kt�re mo�na ogl�da� na mapie owego Holendra. A mo�e pierwszym Europejczykiem ogl�daj�cym Australi� by� Marco Polo, kt�ry mia� zaledwie siedemna�cie lat, gdy l�dem dosta� si� do Chin w 1271 roku? W misji zleconej przez Kublaj Chana w�drowa� przez Azj� Po�udniowo_Wschodni�. W swych wspomnieniach, kt�re podyktowa� w dwadzie�cia cztery lata po owej podr�y, Java Major wymieniona jest kilkakrotnie. Mo�e Ruysch uzyska� dane od wielkiego �eglarza portugalskiego Vasco da Gamy, kt�ry dowodzi� flot� dwudziestu statk�w wys�anych w roku 1502 przez kr�la Manuela? Flota portugalska n�ka�a arabsk� �eglug� handlow� i mog�o si� zdarzy�, i� monsun p�nocno_zachodni zni�s� jedn� z karawel a� na wody australijskie. Gdy do��czy�a do reszty floty, dane z tej wyprawy m�g� zabra� do Lizbony w roku 1505 inny Portugalczyk - Albuquerque. Z Lizbony jakimi� "przeciekami" szkice dosta�y si� do Rzymu. Ba, zapyta uwa�ny obserwator, ale dlaczego Ruysch umie�ci� p�nocne wybrze�e Australii, Sumatr� i Sri Lank� u brzeg�w Chin? S� jednak trzy p�niejsze mapy, kt�re - zdaniem historyk�w - �wiadcz�, i� Java Major przedstawiona przez Ruyscha mo�e by� wizerunkiem wybrze�a p�nocnej Australii. Oto anonimowa mapa z 1519, przypisywana portugalskiemu kartografowi Jorge.owi Reinelowi, gdzie podobny l�d umieszczono pod P�wyspem Malajskim. Inna jeszcze mapa w ksi��ce L. A. Vignerasa "Zapiski Krzysztofa Kolumba" lokuje podobne w kszta�tach wybrze�e na Oceanie Spokojnym, na zach�d od Meksyku. Nie znamy autora mapy z 1535 roku, kt�ra jest dalszym krokiem europejskiej wiedzy na temat Australii. Java Major i Java Minor widniej� tam na po�udnie od Sumatry i Borneo, szczeg�owy rysunek odpowiada do�� wiernie linii brzegowej p�nocnych rejon�w Australii od Zatoki Ansona a� po zatok� Blue Mud. Wspomniany pan Whitehouse komentuje, i� obie wyspy Java pokazane s� tylko od p�nocy, jak gdyby kartograf nie mia� danych i nie wiedzia�, jak daleko l�dy te si�gaj� na po�udnie. Kto wie, mo�e Java Minor jest przekazem �wczesnych wiadomo�ci na temat przyl�dka York na p�nocy Australii? Trzeba ustawicznie przypomina� naszym Czytelnikom, i� w�a�ciwie a� do drugiej wyprawy kapitana Cooka - pomiary by�y bardzo niedoskona�e, st�d te� owe "w�dr�wki" wysp czy l�d�w na starych mapach. Problem "ruchliwo�ci" wysp, wysepek i ca�ych kontynent�w bardzo wyra�nie unaoczniaj� stare mapy portugalskie. Wiadomo�ci o nich mamy, niestety, w przewa�aj�cej mierze z drugiej r�ki. Dzieje si� to z winy samych Portugalczyk�w i ich utajonej polityki. Dla Portugalczyk�w wszystko by�o tajne. Casa da India w Lizbonie kry� przed okiem ciekawych raporty i mapy zebrane w dalekich rejsach, skrupulatnie gromadzone po ka�dej wyprawie - za niez�o�enie w depozyt wszystkich dziennik�w pok�adowych, map, szkic�w i pami�tnik�w grozi�a kara �mierci. Manuel prowadzi� programowo "polityk� ciszy". Okaza�o si� to bardziej niebezpieczne, ni� mo�na si� by�o spodziewa�. Podczas straszliwego trz�sienia ziemi w Lizbonie w 1755 roku zawali� si� gmach Casa da India i przepad�y wszystkie dokumenty dotycz�ce wczesnych kontakt�w portugalskich z Australi�. Mo�na powiedzie�, �e by�a to zag�ada nieomal ca�kowita. Da si� j� tylko por�wna� z przemy�lanym i dopracowanym do ko�ca zniszczeniem ca�ej dokumentacji chi�skiego admira�a Czeng Ho, o nieca�e stulecie wcze�niej. Nie znaczy to oczywi�cie, aby tajemnicy nie da�o si� w jaki� spos�b cho� troch� odkry�. Od czasu do czasu Portugalczykom podkradano niekt�re dokumenty, a zw�aszcza mapy. �wiadectwem jest cho�by podr� Holendra Houtmana, kt�ry odkry� wyspy u wybrze�y zachodniej Australii i nada� im nazw� Abrolhos. Czym t�umaczy�, �e Holender daje odkrytym wyspom bardzo dziwne, �argonowe w�a�ciwie, okre�lenie portugalskie? Abrolhos jest uproszczeniem wyra�enia "Abra Olhos", to znaczy: "Miej oczy otwarte! Uwa�aj!" Wyt�umaczenie jest chyba takie, �e wyspy te mia�y ju� wcze�niej nazwy portugalskie na mapie, kt�r� dysponowa� holenderski �eglarz, i z mapy tej wzi�� nazw� Abrolhos. Ca�a teza dotycz�ca portugalskich odkry� Australii ju� oko�o roku 1520 opiera si� na r�nych mapach, kt�re publikowano pocz�wszy od roku 1530. Na mapach tych widnieje l�d, kt�ry ma podobn� lini� brzegow� do l�du australijskiego. Od lat uczeni zwracali na to uwag� twierdz�c, �e zbie�no�� ta nie powinna by� przypadkowa. W samej Australii badania w kierunku potwierdzenia tej tezy maj� dw�ch g��wnych rzecznik�w, kt�rzy, co trzeba podkre�li�, prowadz� swoje badania niezale�nie od siebie. Jednym jest emerytowany prawnik Kenneth Mcintyre, drugim - naukowiec zatrudniony przez Ministerstwo Obrony - Ian Mckiggan. Obaj badacze stworzyli formu�y matematyczne, kt�re s�u�� poprawianiu map z XVI wieku, uwzgl�dniaj�c pewien powszechny w owym czasie b��d nawigacyjny. Obaj doszli do identycznych rezultat�w. W ko�cu zastosowano komputer, kt�remu przekazano odpowiednie formu�y matematyczne, a nast�pnie XVI_wiczn� map� portugalsk� i oto komputer narysowa� zdumiewaj�co dok�adn� lini� brzegow� wschodniej Australii, a� do przyl�dka Howe. Te "poprawione" mapy pokazuj� przyl�dek Howe w niebywale powi�kszonych rozmiarach. I ciekawe, �e na niekt�rych dawnych mapach figuruje on pod nazw�, kt�ra prawdopodobnie jest przekr�conym portugalskim okre�leniem "pi�kny przyl�dek". Mcintyre, kt�ry w roku 1977 opublikowa� ksi��k� pod tytu�em "Tajne odkrycia Australii", twierdzi, �e ekspedycja, kt�ra przywioz�a ze sob� szkice s�u��ce do sporz�dzania �wczesnych map, opu�ci�a Malakk� w 1521 pod dow�dztwem kapitana Cristavao de Mendonca. To w�a�nie by�a jedna z tych wypraw, kt�r� obj�to "polityk� ciszy" i kt�rej dok�adna dokumentacja przepad�a podczas trz�sienia ziemi. Dalej badacz australijski twierdzi, �e Portugalczycy przezimowali na wybrze�u obecnego stanu Nowa Po�udniowa Walia i chcieli �eglowa� wok� Australii, ale postradawszy jedn� z karawel tam, gdzie rzekomo le�y tak zwany "Mahoniowy Statek" (o kt�rym b�dzie mowa), zmienili zamiar. I jeszcze o mapach z Diep