Moje powiastki 16 krótkich powiastek dla małych dzieci
Szczegóły |
Tytuł |
Moje powiastki 16 krótkich powiastek dla małych dzieci |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
Moje powiastki 16 krótkich powiastek dla małych dzieci PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie Moje powiastki 16 krótkich powiastek dla małych dzieci PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
Moje powiastki 16 krótkich powiastek dla małych dzieci - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Strona 1
Strona 2
Strona 3
Strona 4
Strona 5
ynOcJE POWIASTKI
Strona 6
W A R S Z A W A . — D R U K S Y N Ó W S T . N I E M I R Y , P L A C W A R E C K I 4.
Strona 7
nojE
16 KRÓTKICH POWIASTEK
t)L fl M fłŁ Y C B t)ZIECI
PR ZEZ
ZUZANNĘ AORAWSKĄ
z r y c i n a m i L«. IŁ IR I C Z R .
WARSZAWA
N A K ŁA D K O N S T A N T E G O T R E P T E G O
M A R SZA ŁK O W SK A 149
Strona 8
JJ,03B0.T.eH0 U ,eH 3ypO K ).
B ap in aB a. 12 CeHTHÓpa 1902 ro^a.
Strona 9
| ( ^ x i a ł0 było na !
-i—J św iecie i o- X '
<1\
k n a w po k o ju zu-
pełnie zam arzły. P r ^ f p W |\ |j
— N ie możesz,
Jan in k o , w yjść n a
sp acer, bo zim n o dziś b a r d z o — rzekła
mam a.
— A kiedy ja wyjdę? — spytała d ziew
czynka.
Strona 10
— 6 —
— Gdy słońce zaświeci i m r ó z zejdzie
z okien — o dr ze k ła m a m a .
Dz iew czy nk a zasmuciła się bardzo
i po czę ła ba w ić się lalką a p o t e m oglą
dała obraz ki w książeczce, k tór ą od t a
tusia dostała.
— Ach, żeby to już jak najprędzej
było lato!— we stc hnę ła , oglą dają c obrazek,
na k tó r y m były zielone d r z e w a , ozł oco ne
słonkiem i jakaś d zi ew c zy nk a b aw ił a się
n a traw ie .
W t e m słonko zajrzało do okna.
Ja ni n ce zaraz się weselej zrobiło,
spojrzała w okno, słonko zrobiło sobie
w m r o zi e okrąg ły otw ór i do pokoju
zagląda.
Patrzy... ja kby duży złoty pieniądz,
leży coś świ ec ąc eg o na stole.
— Ach, to słonko, słonko!— z a w o ł a ł a
Strona 11
d zi ew c zy n k a z r a d o ś c ią i p rz y kr y ła o d
bicie słonka rączkami.
— T e r a z mi nie uciekniesz słone cz
ko! — wołała.
Tymczasem słonko się wymknęło
z pod jej dłoni, ale za to oświeciło jej
rączki.
D ziewczyn ka chw ilkę pat rzy ła na
o zł oco ne rączki, ale słonko zsunęło się
w k r ó tc e i zn ó w zaświeciło, jak złoty pie
niądz dalej na stole.
Janink a ciągle p r z y k r y w a ł a d ło ń m i
słoneczko, a o n o co ra z większy robiąc
otw ór w z am ar zn ię ty m oknie, migotało
złotym blaskiem po p o d ło d z e i po r o z m a
itych sprzętach.
Jan inka goniła złotą kulę, przykry
wała rączką, ale słonko ciągle jej się
wymykało.
Strona 12
— 8 —
N areszcie zaczęło m igotać po ścianie.
Janinka stojąc, p a trzyła na m igocącą
zło tą kulę, czasem klasnęła w rączki,
w o ła ją c:
— A sio!
— Co ty robisz, Janinko? — spytała
m am a.
— Chcę zatrzym ać słonko, a ono m i
w ciąż ucieka!— o drzekła dziew czynka.
M am a uśm iechnęła się i rzekła:
— Jakie też z ciebie d z ie cko ,— czyż
słonko m ożna zatrzymać?
— K ie d y tak m igocze i zagląda, chce
się w id a ć b a w ić ze m ną, w ię c je gonię!—
m ó w iła dziew czynka, w o dząc oczam i za
m igocącem słonkiem .
— A le dla czego ja schw ytać sło
neczka nie mogę? — spytała.
Strona 13
9
M a m a wzięła n a k o la na Ja ni n kę i tak
jej powiedziała:
— Nim się zaczniesz uczyć i do w ie sz
się, co to jest słonko, zap amiętaj sobie, że
słonko dla wszystkich świeci i cały wielki
świat o gr ze w a.
G d y by ś ty mog ła schwycić słonko
i schowała je dla siebie, in ny m b y ło b y
zi mno i ciemno.
Ja ninka zamyśliła się, a p o t e m spytała:
— Czy słonko zagląda do tej biednej
chorej dziewczynki, której za n io sła m dziś
mleczka i bułeczkę?
— Z ag lą d a, słonko wszędzie zagląda,,
o ś w i e c a i o g r z e w a świat cały— odr zekła
mama.
— Oh, to niech on o jak najczęściej
zagląda do tej chorej dziewczynki, o n a
taka biedna, taka smutna, a gdy słonko
zaświeci, zaraz jej będzie weselej! — m ó -
Strona 14
wita Janinka, p atrząc n a migoc ące o d b i
cie słonka.
A p o t e m złożywszy rączki, do dała:
— Idź, idź, słoneczko, d o niej, ja cię
b a r d z o , b a r d z o proszę.
iPili W .
Strona 15
/—l/ nie lk a p o je ch ał a z m a m ą na letnie
V ’ mieszkanie. Mieszkały w lesie
w m a ł y m d o m k u i było im b a r d z o d o
brze.
G o sp o d a rz tego d o m k u miał dużego
psa, którego z w a n o Kruczek.
Kruczek był tak duży, że p r a w i e sięgał
do r a m i e n ia Anielce; miał sierść długą,
czarną, lśniącą, — uszy kudłate i b a r d z o
m ą d r e oczy.
Anielka zaprzyjaźniła się z nim odr azu .
Strona 16
Z o b i a d u zostawia ła m u zawsze kost
ki od kurczęcia i skrzętnie składała
wszystkie resztki z talerzy, aże by je p o t e m
o d d a ć Kruczkowi.
Strona 17
— 13
Kruczek o d w dz ię c za ł jej się za to
i gdy tylko usłyszał głos Anielki, biegł,
szczekając ra d o ś n ie i w y w ij aj ąc p u s z y
stym o g o n e m .
Chodził też p r a w i e zawsze z Anielką
na sp acer. D zi ew cz y nk a mia ła zawsze
w kieszonce k aw ał e k cukru, lub chl eb a
i o d czasu do czasu d a w a ł a Kr uczkowi,
a ten jej się łasił, kładł łapy na r a m i o n a
i nieraz o ma ło jej nie przewrócił.
Raz u jedn ego wyszła nieco dalej na
dr ogę , w te m duży kozioł, który się pasł
pr zy dro dze , rzucił się w p r o s t ku niej,
g r o ż ą c rogami.
Anielka zaczęła uciekać, ale z p e w n o
ścią kozioł był by ją dogonił, g d y b y nie
Kruczek, który złapał go za nogę i d o
póty trzymał, póki Anielka nie w r ó c ił a
do domu.
Strona 18
■ ^--v•->■«»/ >■• U-uf
P o t e m przybiegł i z wielkim t r y u m f e m
i r ad o ś ci ą poc zą ł koło niej skakać i lizać
po reku.
Anielka ob jęła jego duży kudła ty łeb
rą c z k a m i i głaszcząc, mówiła:
— D o b r y Kruczek, d o b r y , — dziękuję
K ru czk ow i, że m n ie o b r o n ił od tego
br zyd kie go kozła.
Strona 19
pan doktór.
a Zosi b a r d z o z a c h o r o w a ł a , od w c z o -
Ł *raj leży w łóżeczku i oczek wc al e
nie otwiera.
— Zosiu, pójdź ze
m n ą ba w ić się!— z a w o
łał Wł adzio, synek s ą
siada, o tw ie ra ją c drzw i
do pokoju.
— Nie mogę , m o j a
Bibi b a r d z o ch or a, m u
szę jej pilnować! — o d
rzekła smutnie Zosia.
— Cóż to jest twojej
lalce?— spytał Władzio.
— Nie w ie m , daw nie j była taka w e
soła, ciągle się śmiała, tr ze pot ał a rącz kami,
Strona 20
— 16 —
a teraz patrz, leży, ani się ruszy! — m ó
wiła Zosia.
— Eh , g ł u ps tw o, p ole ży to i w y z d r o
wieje! — za w o ła ł W ła dz io .
Lecz nagle p r z y b r a ł b a r d z o p o w a ż n ą
m i n e i rzekł:
— Może chcesz, ż e b y m poszedł p o
doktora?
— Idź, idź, mój Wła dziu ! — prosiła
Zosia, składając rączki.
— Dobrze, bądź sp oko jna , w k r ó tc e
przyjdzie d o k tó r — o d p o w i e d z i a ł W ła
dzio.
I w yb ie g ł z pokoju.
W k r ó t c e p rzy sz edł p a n doktór.
Ale któżby w nim p o z n a ł Władzia!
Miał długie cza rne ub ran ie , ok ula ry
n a nosie, a w r eku duży kapelusz.
— Któż tu u pani chory?— zapytał, p o
d aj ąc rękę Zosi i ro zg lą d aj ąc się przez
•okulary po pokoju.