16689

Szczegóły
Tytuł 16689
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

16689 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 16689 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

16689 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

PAN DWÓCHSET WYSEP. Romans poetyczny Waltera-Skotta przekład Wandy Maleckiey Warszawa, W Drukarni A. Brzeziny. 1826 UWIADOMIENIE Scena tego Poematu iest nayprzód w zamku Astornik, nad brzegami Hrabstwa Argilu; późniey na wyspach Skije i Arran; nakoniec w okolicach Sztirlingu. Czynność zaczyna się na wiosnę w roku 1, 307, wówczas gdy Robert Bruce, wygnany ze Szkocyi przez Angiików, wrócił z wyspy Rokrynu dopominanie się praw swoich do korony. Większa część osób i zdarzeń iest historyczna; zrzódła z których Autor czerpał, są szczególniey dzieła Lorda Haiłes, którego nazwaćby można Wskrzesicielem dzieiów Szkocyi, iak Roberta Bruce Wskrzesicielem Monarchii: i wiersze Barbura, któren życie Roberta w rymach opisał. WSTĘP Jesień znika....; lecz płaszcz iey liścianny spoczywa ieszcze na gaiach wspaniałego Somerledu; a szkarłatne, złotem przesiane iey osłony, roztaczaią się po wodach Twedyi strumieni hołdowniczych. Dęcia iuz Akwilonu i szum potoku szerzą się daleko; niekiedy iednak chwilami, słychać ieszcze słabe odzewy konaiącey harmonii lasów, wzdychanie gołębia, lub świst gila; a słońce zapadając pa za góry Etryku, złoci ieszcze drzewa i pagórki odcieniem bogatych barwów lata. — Jesień znikła...; iuz śpiewy wieśniacze nierozweselaią płaszczyzn Galii; iuz pienia radosne nie łączą się ze szmerem strumyków i lekkim wiatrów oddechem: ostatnie iuż głosy wesołości przebrzmiały. Wóz łoskotny spoczywa pod strzechą słomianną, a milczenie osiadło po wzgórzach samotnych; starców tylko ieszcze widać co schyleni pod tak ciężarem, zdaleka postępując za orszakiem iesieni, zbieraią tu i owdzie zapomniane kłosy. Wy, dla których te mniey świetne obrazy maią wdzięki, lubicież przebiegać zwiędłe obszary iesieni, przyglądać się zeschłym wrzosom po wzgórzach; i słuchać konaiącey lasów harmonii ? — Lubicież patrzeć iak liść czerwienieie i więdnie; dziwić się ostatnim promieniom słońca po gór wierzchołkach; śledzić spoyrzeniem schylonego zbieracza kłosów, po pustey niwie, i dumać nad rozkoszami i troskami życia? Ach, ieśli wam miłe takowe widoki, niepogardzaycie pieniami Minstrela. ! Niepogardzaycie pieniami Minstrela; wyznaię że gruchanie gołębia milsze iest moie nad dźwięki których nie wykształciła sztuka; piękności pieniów moich bladsze od mieniących się cieni zachodzącego słońca za mgliste obłoki iesieni, i rzadsze iak liście zeschłe co drzą. za każdym zadęciem wiatrów, gdy Listopad w donośny swóy róg uderzy; — niepogardzaycie iednak pieniami Minstrela, co samotny, przebiega ze twoią arią pola wiekami zniszczone, gdzie niegdyś szczęśliwsi Bardodowie obfite zbierali plony. — Może z lubością, słuchać Będziecie prostego opisu dziejów dawney chwały Albinu. W odległych krainach któremi gardzi mieszkaniec południa, pozostały ieszcze ślady starożytney powieści. Gdy ostatnie słońca promienie bladnieią na szczytach Kulinu, starodawne te podania skracaią wieczorne godziny Skiyskiemu Prorokowi — znane są one również i w pustyniach Reaskich i w świątyniach Jonii, gdzie szlachetny Lord dwiestu wysep, cierpień życia swego zapomina. PIEŚŃ PIERWSZA I. " Wstaway córko Lorna! wstaway z łoża spoczynku! " — śpiewali Minstrele, a pieśni ich rozlegały się po starożytnych gmachach Astorniku, o którego mury posępne zwolna rozbijaiąc się morskie bałwany, łączyły szum uroczsty Oceanu ze śpiewami melodyinemi Bardów. — Wiatry ucichły na szczytach Innimoru i po nadbrzeżnych gaiach Loch-Alinu, iak gdyby lasy i wody słuchały z lubością śpiewania Wieszczów. Nigdy bowiem echo tak słodkich głosów nierozlegało się po tych wzgórzach. Szkocya, wyspy Hoss, Aran, Illay i Argil, wszystkich zgromadziły Minstrelowna uroczystość tego dnia pamiętnego. Hańba wie-" czna Bardowi któren nieodpowiedział wezwaniu gościnności, nieczuły na sławy nadzieię i uśmiech piękności, nayszlachetnieyszy cel iego pieśni: hańba wieczna Bardowi którego usta zostały nieme w gmachach Astorniku. II. " Przebudź się córko Lorna ! — śpiewali Minstrele, przebudź się! Pienia Wieszczów budzić powinny piękność z łoża spoczynku. Wszystko władzę naszą uznaie: powietrze ziemia i ocean. Lękliwy ieleń staie w Le termorze i słucha głosu naszych arfów; morski lew Haiskaru płynie za nawą niosącą Minstrela; w Ben-Kailach widziano orla dumnego iak z wysokości obłoków w pieśni naszych słuchał. — Młoda Oblubienico ! niechay się wzruszą nasze śpiewy! Przebudź się córko Lorna, na głos na szych arfów!" III. " Wstaway! łąka uperlona iest rosą iutrzenki. Natura w poranku roztacza wdzię-" ki godne walczyć z twoiemi powaby. Ona do pieśni budzi skowronka aby współzawodniczył ze słodyczą twego głosu. Swietność którą odziała fiołek walczy z blaskiem twoich pięknych oczu. — Edyto ! o budź się, a cała rozrzewniająca pięknota natury zgaśnie przy twoich powabach. "Niewidać iey — zawołał Minstrel naystarszy — Bardy łagodnieysze dobierzcie tony, słodszą rozgłoście melodyę; niechay miłe dźwięki kołysząc marzenia snu piękności, obudzą w iey sercu zadrzenie lękliwey nadziei. " — Rzekł, a strony arfy tkliwsze, łagodniesze wydały tony. Spiew miłości rozlega się po gmachu." IV. " Przebudź się córko Lorna! żegnaią iuż ciebie chwile dziewiczey spokoyności: godzina się zbliża w którey miłość odbierze wieczne twoie przysięgi. Przez tę wstydliwość co pierś twoią wznosi, przez tę nadzieię która w krótce boiaźń twoią ukoi, przebudź się z łona spoczynku na wezwanie miłości. Wstaway Edyto! iuź u brzegu czekaią nawy gotowe; iuz brzmią" wesołe kobzy (1); iuz wiatry igraią w iedwabnych banderach. — Czyież to kobza głosi pochwały ? czyież to herby złotem wyszyte pysznią się na znamionach ? Minstrel ci tego niepowie; niechay miłość ta iemnicę odgadnie." — V. W swoiey komnacie, otoczona służebnicami, pieśni te słyszała Edyta: lecz iak skała iest nieczułą na wdzięczne mruczenie strumyka który zpod stóp iey wytrysnąwszy po zieloney dolinie ucieka lękliwy; tak te pienia Minstrelowe o iey oboiętne obiiały się ucho. Niezaiaśniałna iey licu rumieniec wzbudzony pochlebstwem; niewycisneły iey westchnienia tony najtkliwsze. — Tymczasem służebne walczyły o zręczność wstroieniu młodey oblubienicy. Piękna Katlina z Ulmu splatała długie warkocze iey kruzcych włosów; młoda Ellena klęcząc obuwała iey --------------------------------- (1). Kobza, iest to instrument muzyczny pospolity w Szkocyi, podobny do dudek powieszchownie wielu upiękniony ozdobami. lotne nóżki w meszty iedwabne: a nadobna Berta otaczała ie rzędem pereł Lokryiańskich. Enona zaś naystarsza, nayzręcznieysza na dokończenie ubioru zarzuciła sztucznie na iey ramiona płaszcz purpurowy, którego obszerne składy spływaiące aż do ziemi złotą otoczone franzlą, ukrywaiąc na współ iey kształty, tym lepiey wdzięk ich wydawały. VI. Jestże dziewica która ozdobna stroiami, wcałym blasku swych wdzięków, wówczas gdy zbliża się tryumf miłości, uroczysta chwila ślubów, uyrzawszy w wiernym zwierciedle swóy obraz powtórzony, zostanie oboiętną, i niezdradzi namnieyszym wzruszeniem taiemney radości serca ?... Mogą iednak powiedzieć Minstrele, ze się znalazła w Bretanii ta nieczuła, w dniu owym gdy piękna Edyta z Lornu, nieraczyła uśmiechnąć się nawet na wspomnienie swoich ślubów. VII. Morąg, którey Baron z Lornu powierzył staranie karmienia swey córki, a którey macierzyńska tkliwość nayczulszym przywiązaniem dziecinnym opłaconą była; gdyż luby ten węzeł świętym zawsze był dla Szkotów; Morąg wiekiem pochylona, z boku spoglądała, szukając wyczytać z twarzy Edyty co się działo w iey sercu. Napróżno służebne wezwały zręczności i tkliwych starań karmicielki; poznała Morąg że iey córka oboiętna iest nawszystkie starania, iak piękny posąg świętey, którą klasztorne dziewice stroią torskliwie, poznała ze serce Edyty niedoznawało żadney radości ze świetnego przepychu. — Chwilę ieszcze w milczeniu na nią spoglądała, a gdy ią szlubny iuż płaszcz okrył, przycisnęła ią do swego serca i do samotnej zaprowadziła wieży, którey baszty wybiegaią w obłoki i panuią nad głęboką przepaścią, tam gdzie przeciwne zbiegaiąc się potoki, łączą ryczące swoie wały, a dzielą czarne pagórki posępnego Mullu od brzegów Morwenu. VIII. "Córko! rzekła spoyrzyi na to morze" które wybrzeża dwóchset wysep oblewa, począwszy od północnego Hyrtu aż do żyznych pól zielonego Illayu; zwróć oczy na tę ziemię gdzie tyle wieżów lenniczych uznaie walecznego twego brata za Pana i Władcę; od Mingary, którey, gród posępny wznosi się po nad wody i lasy, aż do Dunstaffnagu, tam gdzie groźny Konnal passuie się ze skałami. — W obszernym tym przestworzu ani iednego niemasz czoła które by smutek zasępiał, w dniu szczęśliwym, gdy córka szlachetnego Lorna oddaie rękę dziedzicowi możnego Somerledu, wspaniałomyślnemu Ronaldowi, z rodu Bohatyrów; pięknemu, walecznemu w Lordowi wysep, którego imię tysiące wsławiło Bardów, któren równy królom wal czy o pierszeństwo z dumnemi Angliki. W zamkach Wodzów, w chacie nędzarza każden mówi o tym związku szczęśliwym, u każden cieszy się z niego. Młoda dziewica świąteczne obleka szaty; pasterz radośne rozkłada ognie; a rozgłos trąby i brzmienia dzwonów głoszą ten dzień uro czysty. Święty Kapłan ołtarzy śpiewa hymny dziękczynienia; najbiednieyszy" wieśniak pod lichą swoią strzechę zapomina trosków, a wolny cięszkiey pracy dzieli roskosze dnia szczęśliwego. Sama tylko Edyta, królowa tey uroczystości, Edyta pogrążona iest w smutku gdy wszystko się radości oddaie!..." IX. Zaiaśniało na te słowa spoyrzenie Edyty: gniew tłumi ulataiące westchnienie, a ręka pośpiesznie ociera łzę pałaiąca. obrażoney pychy: — "Przestań, Morąg uokchana; idź darzyć pochwałami tych płatnych arfiarzy; młodym dziewczętom chwał przepych i wielkości. Niechay godziny całe trawią mówiąc o rozwiiaiących się sztandarach, o rozgłosach trąb i spiży, o szatach kosztownych i drogich kleynotach — Ale ty Morag., ty co znasz Edytę, mniemać że możesz iż płoche te przedmioty poruszą serce które umie kochać i tkliwey oczekuie wzaiemności ? Nie, nigdy!.... Wkrótkich byś słowach wyraziła nieszczęście Edyty, gdybyś rzekła: nie iest kochaną !" "Niezaprzeczay mi tego.... Zbyt długo chciałam mianować imieniem miłości iego poszanowanie, iego względy udane. Uwiedziona związkiem któren mnie od dzieciństwa przeznaczał za małżonkę Ronal dowi, kiedy ramie iego walczyło za wolność Szkocyi, biło mi serce gdym słyszała imię iego złączone z rozgłosem sławy, iak słodka wonia z letnim wietrzykiem. Któryż pielgrzym zatrzymał się kiedy w zamku bez opowiadania wielkich czynów śmiałego Ronalda ? Któryż Minstrel opiewał Bohatyrów na swoiey arfie, a cnot iego niegłosił? Ty sama Morag, tyś nigdy szlachetnego nieopowiedziała czynu żebyś powieści swoiey imieniem Ronalda zakończyć niemiała. — Przybył.....a cała wieść iego chwały zgasła. Odgłos publiczny i sława były nieczułe, boiaźliwe i niesprawiedliwości pełne dla Ronalda i .dla mnie." XI. "Od tey chwili myśl każda Edyty, była" "myślą miłości; a iakaż iey nagroda? Oboiętna przewłoka, co dzień nowe zawady ku zawarciu naszych szlubów ! Zabłysnął: nareście dzień len dla mnie pożądany a niemasz ieszcze Ronalda !... Gdzież iest? Czy goni rącze ielenie w puszczy Bentalu? lub w cichey iakowey samotni tkliwie że gna piękność uwiedzioną ?.....a może iey przysięga ze lubo odmówić niezdoła ręki Edyty z Lornu, wróci iednak po błahym szlubów obrzędzie w szczęśliwe ustronie, dla niey źyć na zawsze iedynie." XII "Córko! poprzestań tey mowy; precz od ciebie obrażaiące! podeyrzenia, myśl szlachetniey o miłości Ronalda. — Spoyrzyi na ten zamek starożytny: patrzay iak liczne statki wypływa ią z zatoki Arrosu. Patrzay iak maszt każdey nawy ugina się pod rozpiętym żaglem, i kryie przed naszym okiem wybrzeża błękitnawe, iak białe wiośnianne obłoczki zasłaniaią lazur niebieskiego sklepienia. Spoyrzyi na przewodniczącą nawę którey mast chyli się pod" wiatrów oddechem; zdala iuż powiewa chorągwiami witane oblubinicę swoiego Pana. Przybywa twóy małżonek; a gdy czółn iego lotnieyszy od rączego rumaka ślizgać zdaie się po wodach, on ieszcze użala się na powolność iego biegu. " - Zapłomiła się piękna Edyta, westchnęła, i ze smutnym odpowiedziała uśmiechem: XIII. " Myśli pochlebna, ale zwodnicza!... Nie, Morąg; patrzay, oto prawdziwsze godło iego pośpiechu; widzisz tę barkę samotną co spuściła żagle, ster zatrzymała i walczy z wiatrami. Od świtu ią niespokojne moie śledzi oko, zważaiąc w iaką, puści się drogo. Zawiodły ią widno nadzieie jutrzenki; w naszey więc zatoce powinnaby szukać schronienia przed wiatry przeciwnemi; wioślarze iednak dwoią usiłowania aby szelestny zwinąć żagiel, i na pełne wypłynąć morze, jakgdyby bali się Astorniku bardziey niż skał i wiatrów. " XIV. Prawdę mówiła młoda oblubienica. Nawa którą, widziała na morzu, walczyła z falami, i pochylona nad wodą z brzegu do brzegu błądziła. Minstrel porównałby przestwór po którym obłędnie krążyła, do zagonów które biedny romik przez dzień zaorywa. Niekiedy w grożącym znaydowała się niebespieczeństwie; niekiedy maszt iey naywiększy wzdętych dotykał fali, które morze z gwałtownością na piaszczyste pędziło wybrzeża. Nieutrudzeni iednak wioślarze ciągle przeciwko wiatrom kierowali nawę, zamiast bieg obrócić ku zamkowi Astorniku, lub wpłynąć w zatokę Arros. XV. Tym czasem pomyślnemi pędzone wiatrami, zbliżały się statki Ronalda. Jedwabne i złotem tkane chorągiewki na wszystkich powiewały masztach. Nawy te niosły nayszlachetnieyszych rycerzy z wysep — Morze pieni się i huczy na okół ich czółen, iakby rozgniewane podwoionemi razami wio- seł. Tak w dniu walki pyszny zżyma się rumak pod mężnym woiownikiem, i niecierpliwy gryzie wędzidło zbielone pianą; i poskromiony nakoniec w swym gniewie posłusznym się staie wiodącey go ręce. Na wszystkich czółnach błyszczą hełmy złote, łuszczyste pancerze, wyszywane szarfy i stal dzirytów — Przy szumnym dęciu wiatrów wpłynęły statki w zatokę i połączyły z wiatrami swą dziką, harmonię. Tryumfalne śpiewy rozległy się po mglistych wybrzeżach Salinu i Skalastlu. Echo Morwenu radosne powtórzyło głosy, a Duart słyszał dalekie wały ięczące w ponurey Mullu cieśninie. XVI. Tak się wesołe zbliżały statki. Jeśli oczy wioślarzy zwróciły się niekiedy na owe czółno, igrzysko fulów, spoyrzenia ich wyrażały pogardliwą oboiętność, iaką pyszny bogacz gromi. nikczemnego wieśniaka, którego przy ciężkiej napotyka pracy. Lecz gdyby wiedzieli kogo ta słaba niesie nawa, tryumfujące okręta nieprzepuściłjby iey bez- karnie. Prędzey wilk głodem zwabiony na równinę uszanowałby trzodę bez obrony. A ty Ronaldzie, oddalay się wśród pieśni Minstrelowych. Gdyby ci znaną była ta co obok ciebie przepływa, oko by się twoie zaiskrzyło, a czoło nagłym okryło za płomieniem; a zamiast radości oblubieńca spieszącego do ukochaney, którą weyrzenie twoie teraz udaie, twarzby twoią ponury okrył smutek. XVII. Niechay bieg swóy kończą nawy weselne. Niechay radość towarzyszy tym świetnym Statkom; niechay Bardy umilą biesiadę przez swoie tęskne dumy, hymny uroczyste i opowiadania czynów bohatyrskjch; niechay huczne wesołości pienia odurzą serca ieśli trosków spłoszyć niezdołaią. Minstrel za lekką pośpieszy nawą którey grozą skały i przepaście, za wioślarzomi którzy znurzeni wyzywaią ieszcze niebezpieczeństwa, i za tą dziewicą która łzy wylewa. XVIII. Nadaremne były dzień cały usiłowania, wioślarzy — Wieczorem pobliskość ieziora uczyniła nurt ieszcze gwałtownieyszym: gdy wpłynęła nawa w ciasnine, wały krzyżujące się z rykiem tłukły gwałtownie iey boki. Pryskały fale w powietrze, iak na pola bitwy rozpryskuią się włócznie o stalne skruszone puklerze. — Zniknął nakoniec ostatni promień wieczorny, a wiatry południowe gwałtowniey zaięczały po skałach Innimoru. Żagle się rozdarły, maszt się zachwiał, woda szerokiemi wdzierać poczęła się otworami i ster nawet drzący wioślarz porzucił na igrzysko falom. XIX. W ówczas woiownik którego dumy i spokoynego czoła pomieszać niezdołały ani trudy ani przestrach, rzekł obracaiąc mowę do sternika: — " Bracie, maszże nadzieię wytrzymać do świtu -wściekłościom wałów, i uniknąć skał w około nas otaczaiących? Czuiesz iak nawa drży pod nasze- mi nogami ? Zaięczały iey boki, gdy wnią po ran ostatni uderzył bałwan wody. Cóż przedsięwziąść ? Patrzaj, oto nieszczęśliwa Izabella na wpół iuź obumarła z przestrachu i trudów. Morze, skały i niebo w czarnych kryiące się chmurach, wszystko nam rozpacz i śmierć zapowiada. O samą tylko lękam się Izabellę co do mnie, niebezpieczeństwa ścigaiące nagiemi i morzach wzruszyć mnie niezdołaią. Wszędzie póydę za tobą, czy przyidzie burze wyzywać, czy skierować nawę ku tey nieprzyiacielskiey wieży, czy wpaść na te weselne statki, odgłosem woyny przerwać ich radosne krzyki i umrzeć z orężem w ręku. " XX. Brat niezachwianym odpowiada mu głosem: " Często w naygwałtownieyszym niebezpieczeństwie niebo przybywa w pomoc człowiekowi — Edwardzie, zwiń żagiel podarty, ia ster obeymę; może zdołamy w dalszą. puścić się drogę idąc za pędem "wiatrów. Unikniemy tym sposobem za chodniey zatoki, statków nieprzyiacielskich i zbyt nierówney walki, Skieruię naszą nawę ku murom zamkowym: ieśli nam ieszcze iakowa nadzieia ocalenia po- zostaie, w tym grodzie znaleść ią powinniśmy, iako nieszczęśliwi skołatani burzą i błaguiący schronienia — A ieśliby gościnności nieszanowali!... Naszey przy. stoi godności, sławie i odwadze ze szlachetney tylko poledz ręki. " XXI Wnet ster skierowany silnym iego ramie, niem, nadstawił żagiel wiatrom które go wkrótce rozdęły; a nawa pędzona gwałtownym ich zadęciem, ślizga po wodach spieszniej iak wyżeł łup swóy ścigaiący. Fale rozorane bystrą rufą świetnieią zwodnym ogniem oceanu i połysk czarowny obiaśnia nawę. Blada ta światłość przerażaiące blaski rzuca wśród nocnych cieni. Zdaie się iakby starożytny Ocean strząsał ze swego czoła te ognie błękitnawe; iak ponura Hekla kiedy wśród czarney nocy z dymiących swoich szczytów iskrzące wyrzuca meteory. XXII. Pewnieysze iednak światła wskazuią nawie drogę wśród -ciemności. Astornik, któren zwierzchołka swey skały ponurey. zdaie się bydź zawieszony wpośród obłoków po nad oceanem, tysiącem błyszczy ogniów których łono szeroko rozlewa się po ziemi i morzu, i służy statkowi za morską latarnię w kierowaniu swego biegu. XXIII. W krótce uyrzeli się wprost wybrzeża, gdzie często powtarzane okrzyki radości mieszały się z posępnym wiatrów szumieniem, z łoskotem wałów, i świstem ptaków nocnych. Połączone te odgłosy tak się spóliły ze śpiewami uroczystości iak hymn żałobny co nagle przerywa pienie rozpusty, lub okrzyk bojowy co się rozlega po szczytach gór, gdy zwycięztwo, rozpacz, i smierć unoszą się ponad zakrwawioną doliną. Zbliżywszy się do brzegu pomimo spornych wiatrów, rozpoznali ponurą wieżę podługich cieniach ścielących się szeroko naoceanie, któren roztrąca się o iey mury, i po migaiącym połysku tysiąca pochodni, który odbity na morzu igrać się zdawał na iego łonie szybkie owe błyskawice iaśnieiące. po wałach przypominaią próżne uciechy co w tey łez dolinie zaświecą na chwilę i nikną natychmiast, XXIV. Wpłynęła nareście nawa w spokoyną zatokę pod same mury zamkowe. Ścieszka wykuta w opoce wiedzie do warowni schodami tak wązkiemi i tak wyniosłemi, iż, ieden człowiek uzbroiony maczugą dębową, obronić by ią zdołał przeciwko dzirytom, i toporom tysiąca żołnierzy, i snadno by ich postrącał w morskie przepaście. Sternik w róg zatrąbił: — odpowiedziały mu zewsząd echa basztów, skał i morza; wnet zachwiały się bramy, zaskrzypiały rdzawe zawiasy, i kaganiec zaświecił poślizgich stopniach schodów. — "Witay potrzykroć, Oycze Wielebny, zawołał Rządca światło niosący — od dawna iuż w gotowości iest cały orszak godowy. Niespokoiło nas twoie spóźnienie: byliśmy w obawie czy wiatry wieczorna niezbłąkały twego czółna. " XXV. — " Rządco! — młody odpowiedział cudzoziemiec — twoia omyłka rozśmieszy łaby w dniu uroczystości: lecz wśród nocy tak ponurey gdy rozzarte wiatry burzą morzami, nieprzystoią żarty takowe. Zadamy pomocy i mieysca na spoczynek dla tey dziewicy; dla nas deski pomostu również są miękkie iak łoże ze mchu usłane, które pieszczą majowe wietrzyki. Szukamy dla naszey nawy zachrony przeciwko falom; a gdy pierwszy promień dzienny wschód oświeci, w dalszą wyruszymy drogę. Na to Rządca: — Jakimże prawem doma gacie się gościnności ?Zkąd iesteście i gdzie płynąć zamyślacie ? Czy rozdęte żaglewasze z Eryńskich wypłynęły brzegów ? Czy was prowadzą wiatry Norwegii ? Szukacież urodzaynych płaszczyzn Anglii, czy gór Szkockich? " XXVI Woiownicy iesteśmy; szluby przez nas uczynione więcey nam mówić niepozwalaią, i czas nieiakiś imie nasze zataić musiemy. Sława niekiedy nam się uśmiechneła wśród walk i nawałnic. Te się w kilka dostateczne bydź powinny dla duszy wspaniałomyślney, i ziednać nam schronienie i braterskie przyięcie. Wyświadczcie to małe dobrodzieystwo, a wdzięczność głosić będzie uprzeymość waszą po dalekich krainach. Jeśli odmówicie, niegościnne wasze schronienie wzgardzonym będzie na zawsze od dusz szlachetnych i pysznych; pielgrzym nawet zwiedzający te wybrzeża, zdala go unikać będzie. " XXVII. — " Dumny cudzoziemcze!...... Nie, na proźbę twoią żadne bramy zamknięte po- zostać niemogą, chociaż mowa twoia tchnie raczey godnością Króla, niżeli pokorą błagaiącego. Zamek Astornik, dzisiay w dniu szczęśliwemi otwarty iest dla każdego. Gdybyście nawet miecza dobyli na sprzymierzeńca naszego, potężnego króla Anglii; gdybyście zbroie przywdzieli przeciwko Hrabii z Lornu, lub zbiegli błądzili po lasach z dzikim Ellesellim; gdybyście w zabóyczey bitwie nawet walczyli, po którey Komyn pod morderczyni padł sztyletem króla Roberta, ieszcze by noc dzisieysza świętą dla was była. Daley poddani, uprzeymie pryiąć gości, otworzyć im bramy schodów posępnych. " — XXVIII. Wówczas obay bracia na ląd wyskoczyli, Znużeni wioślarze pozostali dla strzeżenia nawy. Przy połysku pochodniów, których światłość dymem, przyćmiona w morzu się odbiiała, ieden z rycerzy wyniósł dziewicę na w pół prawie obumarłą. Głowa iey chyliła się na szerokie barki rycerza, a włosów warkocze opadały w nieładzie iak uploty wina dzikiego, na stuletnim wsparte dębie. Drugi wojownik podeszleyszy w wieku postępował za bratem swoim. Ręka iego dźwigała miecz w pochwie. Mało tak silnych prawic co by tą bronią władać zdołały. Lekko iednak drżała w ręku bohatyra, a hełmy staliste i naytęższe puklerze kruszyły się pod iey razami. XXIX. Przeszli kolcami naieżoną zaporę, a grube żelazne kraty odemknęły się na ich przyięcie. Postępuią pod długim sklepieniem, po bokach którego widać otwory gdzie w czasie woyny ustawione kryią się łuczniki, aby podeyść nieprzyiaciela którego siła lub zdrada wprowadzi do warowni — Lecz dzisiay każde stanowisko iest puste, wszystkie przejścia są wolne i bezbronne — Cudzoziemcy wchodzą do obszernego przysionku, gdzie komuszowie i giermki, pazie i dworska służba, również godową obchodzą ucztę. XXX. — " Zatrzymaycie się tutay — powiedział Rządca — biegnę uwiadomić Xięcia o waszym przybyciu; a wy towarzysze przestańcie się przyglądać tey młodey dziewicy tym cudzoziemcom; iak gdybyście nigdy niewidzieć kobiety morzem znurzoney, męzkiego oblicza i woiowniczey postawy. " Mimo wymówki Eakina, nieoddalili się iednak pazie i poddani. Otoczyli owszem w około podróżnych, bynaymniey na grzeczność niebacząc. Lecz popędliwy Edward zdarł gwałtownie pled (1) kratkowany tego co naybliżey przysunąć się ośmielił, i zarzucił go na siostrę, aby ią ukryć przed wzrokiem ciekawey tłuszczy. Gdy Szkot brew marszczył z gniewu, Rycerz tak go krótko i surowie przeprasza: — " Poddany ! wiedz że płaszcz co stroi twego Pana w dniu dzisieyszym uroczy- --------------------------------------- (1) Płaszcz używany od Górali Szkockich. stym, ieszcze by został uczczony, gdyby pokrył tę dziewicę. " — XXXI. Mowa iego była dumna lecz spokoyna. Oko błyszczało tą przenikaiącą powagą, cała iego postawa tchnęła tą szlachetnością i władzy oznaką, co poszanowanie nakazuią duszom pospolitym. Skinienia głowy, spoyrzenia, uśmiech szyderski, wszystko nagle ustało. Zawstydzeni służebnicy cofnęli się z poszanowaniem iak stado lękliwych danie li. Ukazał się w ówczas Marszałek: Ode brał rozkaz Barona aby wprowadzić cudzoziemców do gmachu, gdzie odchodzić miano wspaniale szlub Xiążęcia dwóchset wysep, z piękną Edytą z Lornu; gdzie się znaydował brat iey waleczny, oraz mnóstwo rycerzy, kwiat i duma ziemi i mórz zachodu, PIEŚŃ DRUGA I. Napełnijcie puchary, biesiadne zastawcie stoły, zgromadźcie przyiacioł radości, rycerzy i damy; niechay wesołości uniesienia, niechay dźwięki arf zachwycaiące, obchodzą uroczyście dzień godowy; lecz niepytaycie Minsrela czy szczęście przewodniczy uroczystości; czy uśmiech ten iest tylko boleści pokryciem; czy te czoła pogodne są w zgodności z serca uczuciami ? Nieuchylaycie taiemniczey zasłony.....Wiedźcie tylko że wkrótkim tym życiu, niemasz mieysca coby uchronić się zdołało od trosk przeznaczonych śmiertelnikom. II. I puchary i śpiewy Bardów, i wszystkie owych starożytnych czasów uciechy, przyozdabiały szlubny obrzęd Lorda dwiestu wysep: lecz zbłąkane oko iego posępnym błyszczało ogniem; koleyno bladość i zapłonienie czoło iego powlekały, wykrywaiąc tayne wzruszenia, zbyt obce tey uroczystości. Czasem stał chwilę zadumany: pieśni Minstrelów, śmieszne Błazna powieści napróżno rozlegały sio w około; obiiały się o iego ucho, lecz tylko iak zmięszane odgłosy słyszane we śnie. — Polem nagłe powstawał; ożywiał wesołość własnym zapałem, radośnie wyzywał biesiadników spełniać puhary, i wzbudzał pienia Minstrelów; w ówczas jak wszystkich huczną przewyższał wesołością, tak się też sam nayweselszy wydawał. III. Biesiadnicy niewidzieli nic nadzwyczaynego w owych przeskokach z szaloney radości do długich dumań. Nieuwagę iego przypisywali myślom o słodkich zachwyceniach któremi w krótce miał się poić; a gwałtowne nagłey wesołości wylania, zdawały się im wyrazem szczęścia nowego oblubieńca. Nie oni się iednak tylko zawodzili: Sam dumny Lorn podeyrzliwy i zadrosny sławy szlachetnego swego rodu, równie iak i piękny Egidius z Argentynu, którego Anglia wysłała aby utrwalić węzły północnego związku; obay widzieć mniemali w Ronaldzie pomięszanie i uniesienia kochanka. Lecz było serce smutkiem obciążonej oko łez pełne, które tę taiemnicę przenikały, i z niespokoyną boleścią śledziły niestałość i dziwactwo młodego małżonka. IV. Zważała go Edyta.... lecz unikała iego spoyrzen. I Ronald unikał wzroku swey oblubienicy. Nakoniec spotkały się ich oczy, a Ronald mniey by ucierpiał od razu nieprzyiacielskiego pocisku. Zadrżał... lecz tłumiąc natychmiast serca wzruszenie nieprzestał dręczącego udawania do którego dane zmuszało go słowo. Powstał: — " Napełnić ten głęboki rostruchan, co niegdyś do królewskiego należał Somerleda; niechay w rumianney pianie wzniesie się napóy aż do brzegów iego rzniętych; niechay zdobiące go perły w purpurowych odbiią się falach. Do ciebie! Rycerzu waleczny, bracie móy, do ciebie wznoszę ten toast: Za świetne rodzin naszych połączenie przez węzeł tych szlubów szczęśliwych!" V. — " Niech puhar koło obeydzie — odpowiedział Pan z Lornu — w samey porze ten toast wzniesiony: Głos rogu zwiastuie nam Kapłana, przybywa nakoniec zbyt długo czekany. " Usłyszał Ronald odgłos rogu, a czara ktorą ieszcze do ust niezbliżył, wyślizgneła się z rąk iego i potoczyła na ziemię. Lecz gdy mu Rządca szeptani do ucha kogo róg oznaymiał, zaiaśniała znowu iego wesołość, iak maiowe słońce gdy gęste przebiie obłoki — Xiąże dwóchset wysep, błogosławi chwilę odwłoki, iak zbrodzień oczekuiący na męczarnie. VI. — w Lornie, bracie móy. — pospiesznemi zawołał słowy — i wy szlachetni Panowie cieszcie się. Na zwiększenie liczby biesiadników przypadek zesyła nam rycerzy błędnych, którzy z dalekich przybywaią krain, i iak mówią dali dowody odwagi po morzu i ziemi. Trzeba im u stołu nazna- czyć mieysce godne ich stanu. Rządco ! powiedz im że z radością ich czekamy — " Wówczas Marszałek srebrną wznosząc laskę poważnym krokiem udał się do cudzoziemców. Łatwo odgadł iakie im przynależało mieysce. Chociaż bogate futra ich płaszczów były porozdzierane, szaty wytarte i złote ostrogi błotem okryte, iednak w ich postawie, ich twarzy, ich spoyrzenia, oddychała wyższość iakowaś, tak nakazuiąca poszanowanie, iż godnemi zdawali się Xiążęcego krzesła, lub tronu Monarchy, Marszałek też naypierwsze naznaczył im mieysce. VII. Damy i Rycerze z cicha do siebie szeptali, a zazdrosne ich spoyrzenia wyrażały urazę, widząc że cudzoziemcy, których imie nawet znanym niebyło, zaymowali mieysce tak bliskie tronu Xiążęcia. Lecz Owen-Ferraugt zawołał: " Marszałek od lat czterdziestu, zaszczytny piastuię urząd wybierania mieysca biesiadnikom, w pałacach Xiążąt i godowych komnatach. Stopień urodzenia każdego znich odkrywają mi iego spoyrzenia, iego rysy i postawa. Ani bogactwo sukien, ani szarfów hafty, niestanowią moim wyborem; i założyłbym się o tę laskę srebrną w zamian za gałązkę dębową, że ci nieznaiomi nieraz zasiadali na mieyscach godnieyszych niż te które dla nich wybrałem. " VIII. — " I mnie także — stary odezwał się Ferrand — i mnie także Minstrelów nauka sądzie dozwala o godnościach i stopniach. Zważajcie przyiaciele naymłodszego z cudzoziemców: co za żywość w iego spoyrzeniu, iakie wdzięki! iaka duma ! Błyskawice zaiskrzyły w iego oczach gdy wstąpił pomiędzy ten tłum rycerzy; zdawało się że szukał nayszlachetnieyszych, iakby zwyczayny tylko zrównemi sobie obcować. Bardziey mnie iednak zadziwia, widząc iak wspaniale spokoynym czołem drugi spoglądał na biesiadników. Zdaie się bydź wyższego rzędu istotą, która ze szczytu swey duszy patrzy oboiętnie na zaszczyty i blask godności. A ta dziewica, chociaż tak ściśle obwiniona w płaszcz kryjący iey kibić, lice i oczy, utaić iednak nie zdoła swych wdzięków i cudney kształtów doskonałości. " IX. Czoło Lorna wyrażało podeyrzenia i dumną pogardę. Ponurym wzrokiem spoyrzał na cudzoziemców, i iakieś poszeptnął słowa, które sam Egidius tylko usłyszał. Potem wyniosłym głosem w krótkich zapytał ich wyrazach, czy niesłyszeli o buntownikach Szkockich, co się schronili do Rat-Erynu. z wygnanym wodzem Karryku; czy buntownicy ci przezimuią ieszcze na wybrzeżach Ulsteru, lub czy wsiadłszy na swoie nawy wrócą pustoszyć oyczyznę. X. Młodszy cudzoziemiec dumny i gwałtowny, rzucił ognistym wzrokiem na Lorna i z równaż odpowiedział mu pogardą: — " Nic o butownikach niewierny. Lecz ieśli mó- wić chcesz o królu Robercie, ostrzegam cię, iż poprzysiągł że nim dziewięć dni u. płynie, wiatry Szkockie powieją w iego chorągwie, pomimo iego zawziętych wrogów, pomimo Anglików zbroynych włóczniami i łukiem, pomimo Allastera z Lornu! Te słowa zapaliły gniew Barona. Ronald godzi powstającą wściekłość: — " Bracie, lepiey noc przepędzić słuchaiąc pieśni Minstrełowych, niźli podczas biesiady dawną zapalać nienawiść, którą ta woyna nieszczęsna zrodziła. " " Przystaię — rzekł Lorn, i nabok wziął Ferranda naystarszego Minstrela — Potem icha powiedział Egidiusowi: — " Niemylę się, Ballada którą wybrałem obrazi nieugięte serca tych walecznych cudzoziemców. — " Umilkł, i cichość panowała dopóki Minel pieśni niezanucił: XI. — KLAMRA LORNA. — " Jakaż to złota klamra spina fałdy płaszcza Lorna ? Wybornego gustu dzieło, kosztowne ią zdobią perły, i błyszczą po kratkowanych tartanach (1), iak pod tęczą przy dnia schyłku, gwiazda północna daleko rozrzuca swe drżące promienia, " Kleynocie drogi i w górach Szkockich nieznany ! Czyś ty darem Nimfy wodney? Czy cię morska Najada wygładziła w swey koralowey grocie? Czy karzeł Irlandzki wykształcił własnemi rękoma drogi twóy kruszec? — Lub gdy dziełem iesteś ludzkim, byłażbyś zakładem przyiaźni Albionu lub obawy Francyi ? XII. " Nie,piękność twoia nieświadczy sztuki --------------------------------------- (1) Materya powszechnie używana w Szkocyi, a szczególnie od górali, nazywa się tartan: kratkowana iest w rozliczne kolory cudzoziemców, ani czarodzieyskiey władzy wieszczek: Tyś dla mocarza przeznaczony była ! Gdy zbyt pyszny Robert okrył królewską purpurą pierś swoią w którey żywił nienawiść i dumę, tyś mu wydartą została zwycięzką prawicą Lorna. " Klamro, gdyś się stała nagrodą waleczności szeroko rozległy się woyny odgłosy; zaięczały lasy Bendurysu; iękiem odpowiedziały opoki Duartu; uciekły daniele z dzikiego Tendrumu; a zwyciężony zabóycą pierzchnął okryty ranami, obciążony wstydem i boleścią, zostawiwszy w swey ucieczce ten chlubny zakład zwycięztwa Lorna." XIII. " Miecz Duglasa, zbyt wsławione ramie Kampbella, stal którey okrutny Kirkpatryk na łatwe zażywał zabóystwa, wszystko daremnym się stało. Barendown i waleczny Belache daleko pierzchneli, gdy ta klamra zabłysła na płaszczu tryumfuiącego Lorna. " Dawny iey Pan odstąpił wierne swoie rycerstwo, wydaiąc go na stosy, na krwawe miecze górali, na topór katowski i tortury Anglii. Niechay z brzegu do brzegu błądzi ścigany mściwym cieniem Komyna! Zdobycz zostawiona długo zdobią będzie, zwycięzkiego Lorna. " XIV. Jak tygrys z iskrzącym okiem, gdy go otoczą łuki i włocznie wybiera sobie łowca na pastwę, tak Edward koleyno spoyrzeniem mierzy to Barda, to Barona: Już za miecz, chwyta... lecz brat surowemi wstrzymuie go wyrazy: " Stój ! czy tak mało sam sobą, władniesz, iż po takim doświadczeniu, po tylu cierpieniach, znieść niepotrafisz piosnki płatnego arfiarza ?.... Starcze, Ballada twoia godnie chwali Pana któremuś zaprzedał usługi. Lecz czemuż niewspomniałeś o trzech Lorna poddanych tak walecznych! tak wiernych ! którzy swego Pana zgromionego wyrwali z grożnych rąk Roberta, i polegli w iego obronie. Mniemałem że płaszcz i klamra pozostały w konaiących ręku tych nieszczę- śliwych, gdy nagle od setnych otoczony wrogów schronił się Brucy; lecz Lorn daleko prędzey od niego porzucił pole bitwy, szczęśliwy ze uniósł życie.... Lecz dosyć tego.... Minstrelu, masz w nagrodę ten łańcuch złoty. Niechay ci odtąd przynaymniey będzie powodem szlachetniey mówić o Brucym. " XV. " Przez świętego Kolumba, przez wszystkich świętych którzy spoczywaią w iego kościele ! przysięgam że to sam Robert — krzyknął z wściekłością Baron z Lornu — Niechay umiera na pomszczenie śmierci Komyna! " " Nie ! zawołał Ronald — nie ! dopóki ręka moia władnie mieczem, niezcierpie aby w mych oczach padł ofiarą woiownik. bezbronny — Krew cudzoziemca niesplami moiego zamku (1). Starożytny gród ---------------------------------- (1) Zamek Astornik był własnoscią Ronalda; w czasach onych starożytnych sprowadzano ieszcze przed zawarciem szlubów oblubienicę do mieszkania małżonka. mych oyców schronieniem iest nieszczęśliwych, przytułkiem i tarczą słabych. Nie, nigdy niedozwolę aby wnim zamordowano nieszczęśliwego Rycerza, którego burze na brzeg móy wyrzuciły. " " Co o nierówney mówisz walce — odparł Baron — Komyn poległ pod żelazem trzech zbrodniarzy, którzy mu zdradziecko serce przeszyli. Niewspominay mi o prawach gościnności! Komyn zginął w Pańskiey świątyni, a krew iego spłynęła po ołtarzu. Nieubłagany zabóycą deptał go nogami.... iak ten okrutnik zprawicą zbroyną i wzgardą na czole. — Do mnie przyiaciele ! morduycie, zagładźcie buntowniczych wygnańców! — " XVI. Natychmiast kilku Panów z lądu stałego powstało na głos swego Wodza. Już się zamierza żylaste ramie Barkaldyna; Kinloch-Allin dobył miecza; czarny Murtok pałasz z pochwy wyrywa; iuż groźna ręka Dermida gotowa do boiu. Już z broyni słuszney domagają się zemsty i szerzy woienne okrzyki. Z podniesionym postępuią orężem: uciekaią przelękłe kobiety. — O ziemio Szkocka! iużby syn twóy nayszlachetnieyszy zginął, gdyby waleczni rycerze przybyli z wysep Oceanu zgromadzeni na okół Ronalda niewstrzymali wściekłości niezbłaganego Lorna. XVII. W gronie rycerzy otaczniących Pana wysep, był waleczny Torkil, co opuścił wzgórza Dunweganu, władca mglistych gór Skij; Mak-Niel, dawny lennik dzikiey Bary; Duat, Wódz dzielnego klanu Gilianów; Fergus, Pan zatoki i zamku Kanny; i Mak-Duffilk, Lord z Kolonsayu. — Gdy błysk uyrzeli mieczów, podnieśli wszyscy oręże, tym skorsi do boiu, że dadawne nienawiści, uśpione, lecz nigdy niewygasłe, różniły pomiędzy sobą Panów Anglii i Wodzów Hebrydzkich. Widoku przerażający! zewsząd błyszczały oręże; długie włosy wodzów pływały w nieładzie; spoyrzeniem sobie grozili.... Już się ich dłonie i miecze krzyżuią; światłość pochodniów odbiia się o stal morder- zą, która ią w błękitnawych odsyła błyskach; a pochodnie hymenu zdaią się bydź przeznaczone oświecić widok krwi, zamiast uciech uroczystości godowey. XVIII. Już zacząć się miała walka. Już Rycerze dobytym migaiąc orężem, we własney krwi broczyć go mieli; — wachaią się iednak ieszcze, wstrzymani przez cześć winną prawom gościnności. Wściekłość maluie się w ich oczach, lecz żaden nieśmie pierwszego zadać ciosu, gdyż Bardowie przeklinają gwałciciela uciech biesiadniczych. Równa także z każdey strony liczba rycerzy; równe siły, i niepewny skutek walki. — Groźby i krzyki z wolna cichły, i w krótce całe grono woiowników w tak głębokich pogrążyło się milczeniu, iak cisza, obraz śmierci, co burzę poprzedza. Anglicy, Szkoci, wszyscy stali nieporuszeni, iak owi ladzie żelaźni dawnych wiekow; zdaie się że im tylko ichu życia braknie aby walkę rozpocząć. XIX. Edyta korzystała z tey chwili aby roziątrzone ułagodzić serca. Wraz znią młoda nieznaioma przystąpiła do Egidiusa: spadła iey rozpięta zasłona, zajaśniał ogień iey oczu, i długie rozwiały się warkocze: — " O ty — rzekła — co niegdyś kwiatem byłeś rycerstwa, i słabych obroną; ty coś za świętą wiarę zwyciężał w Palestynie; coś w turnieiach tak liczne pozyskał wieńce, któremi cię ręka moia ozdabiała, pozostanieszże nieczuły na głos honoru, co się oburza na walkę tak nierówną, a w którey bracia moi, niegdyś twoi przyiaciele, padną ofiarą na wzgardę nayświętszych praw gościnności ? — " Mowa iey zwrócona była do Egidiusa, lecz piękne oczy błagaiącey przemawiały do Pana wysep. Blady rumieniec, iak ostatni promień dnia konającego, powlókł czoło Ronalda; zadrżał na iey wyrazy, i nagle gwałtowne wzruszenie całą istotą iego zatrzęsło. Pomięszane spoyrzenia rzucił na piękność błagaiącą, i nieśmiałym powiedział głosem: — " Nielę- kay się niczego, moia Izabello...... lecz co mówię !... nielękay się niczego Edyto; nielękay się niczego. Potrafię nad twoim czuwać bezpieczeństwem, powabna moia oblubienico... Moia oblubienico!.... " Ostatnie to słowo skonało na drżących iego ustach. XX. Wówczas wystąpił Egidius z Argentynu, domagaiąc się w imieniu Króla Pana swego aby mu wydano tych dwóch Cudzoziemców, gdyż buntowniczy oręż przeciwko niemu podnieśli. — Pozorem pewnie tylko było to żądanie, nigdy bowiem Rycerz żaden niebył tak waleczny, tak szlachetny iak Egidius, Rohald zgadł iego zamiar i niebył przeciwny; lecz gwałtowny Torkil mocny stawił opór: " Słyszeliśmy o iarzmie Anglii — zawołał - lecz odgłos sławy rozniósł także w nasze wyspy, że sprawiedliwe prawo przy wołuie Roberta na tron Szkocki, chociaż miecz cudzoziemski stracił go z niego. To zapytanie warte iest rozwagi i namysłu ; lecz choćby naysłusznieyszym było Rycerza Angielskiego poselstwo, niechay Anglia chwyta swych buntowniczych poddanych, wszędzie, gdzie się iey władza rozciąga. Z pogardą praw gościnności, wpośród Szkockich Wodzów zebranych na biesiady godowe, nigdy stary Torkil nie dozwoli aby Lorn lub Egidius obciążył kaydanami nieszczęśliwego i mężnego woiownika. " XXI. Mowa ta kłótnie ożywiła: groźby, krzyki, zaczęły się na nowo. Poddani, giermki i pazie, wpadaiąc do komnaty, mieszali swe głosy ze wrzawą powszechną, gdy nagle odgłos rogu rozległ się szeroko po Oceanie. " To kapłan — ze wszystkich stron zawołano — to kapłan Boga, którego oczy święte widziały obiawienia; któremu anieli towarzyszą gdy zwiedza zatokę błogo sławionych i kamień grobowy świętego Kolumba. Słyszeli nieraz zakonnicy iak hymny neibianów rozlegały się po wynio- słych szczytach Duny, aby umilić pokutne iego godziny, w ówczas gdy korne od mawiaiąc modły przyklękał przed setne mi krzyżami (1). To Prorok święty ze świętey przybywa wyspy; to Kapłan pokoiu, on kłótnie nasze zakończy. " XXII. Zaledwie zgodzono się na ten układ szczęśliwy, gdy wielkie drzwi komnaty zaskrzypiały na swych zawiasach, i pobożny orszak wszedł w czarne ozdobiony stuły. Szło szeregiem dwunastu mnichów w kapturze i sandałach i nieśli relikwie. Poprzedzały ich pochodnie, a krzyż święty za niemi postępował. Na widok ten poważny wrogi poprzestali groźbów, miecze i pałasze weszły nazad w pochwy, i cały pozór woyny zniknął iak owe nagłe ognie, które nocą prześlizgną się po zaciemnionym niebios błękicie i giną natychmiast. -------------------------------------- (1) Tych krzyżów na górze Duna więcey iest iak trzysta. XXIII. Kapłan zatrzymał się na progakomnaty. Krzyż niósł w zgrzybiałych ręku; odrzucony kaptur spadał mu na barki; płomień pochodniów iaskrawy rzucał połysk na lice iego zwiędłe, na białą komżę, na oczy błękitne co ieszcze na wpół przygasłam iaśniały płomieniem, na blade czoło, i rzadkie włosy ubielone szronem starości: — " Szlachetni Panowie i Rycerze waleczni — rzekł z powagą — niechay opieka Dziewiy nayświętszey i niebios błogosławieństwo na wieki będą zwami ! Lecz zkądże ten nieład: Nic mi tutay niezwiastuie pokoiu. Po co te oręże i miecze dobyte ? Po co ten pozór woienny wśród pompy godowey ? Czyż godzi się aby zabóycze bronie zabłysły przed oczyma kapłana pokoiu, któren tu przywołany połączyć swiętym, wiekuistym węzłem serca i dłonie młodych małżonków ? — " XXIV. Kryiąc swą wściekłość pod zwodnym pokory udaniem, z pośpiechem dumny Lorn odpowiedział: — " Kapłanie święty ! przywołano cię abyś złączył prawe dzieci kościoła, i pewnoś się niespodziewał uyrzeć pomiędzy nami nędznika rażonego klątwą, zato iż mordem skaził głaz świętych ołtarzy. Lecz bardziey byś się pewnie zadziwił, gdybyś my takowego poznawszy wroga mówili o zgodzie, pokoiu i przymierzu z wyklętym Robertem, zamiast przelać krew iego wy stępną. " XXV. Ronald stanął w obronie cudzoziemca, przywodząc święte Rycerstwa przysięgi i prawa honoru. Klęcząc przed nim, Izabella łączyły z iego wyrazami swoie łzy i prośby. Wspaniałomyślna Edyta połączyła się z nią i błagała litości braterskiey. — " Precz odemnie, siostro niegodna! — nieubłagany Lorn zawołał — Niedość żem cię przywiódł do zamku Ronalda, iak niewolnicę która przybywa przed wrota swego Pana, czekaiąc aż ku niey nakłoni dziwactwo miłości, lub zimna oddali oboiętność. Pan z Kumberlandu, wspaniały Klifford ręki twoiey pragnie; żoną wiec iego zostaniesz; taka moia wola ! żadney odpowiedzi. Idź, i dopóty moim nieukazuy się oczom, aż łzy te osuszysz, niegodne dziewicy zrodu Lornów. — " Z boleścią słuchał kapłan tey mowy, nic iednak niemieszało surowey pogody iego czoła, XXVI. Egidius z Argentynu tak dumnie domagał się o poszanowanie praw Pana swego, Króla Anglii, ze wyrazy iego obudziły w sercu Ronalda tayny płomień od dawna przygasły. Nagle gniew iego wybuchnął, iak iskra pryskaiąca z krzemienia uderzonego staią: " Dosyć długo — zawołał — krew nayszlachetnieysza płynęła w sprawie Edwarda. Ileż to zabóystw! od chwili iak wielki Wallas, dla niegodnego pośmiewiska że skronią opasaną wieńcem laurowym, wy dany został na smierć, zato i z stanął w obronie dziedzictwa swych oyców! Gdzież się podzieli Nigel. Brucy i De lahe; waleczny Seton; prawy Sommerwil, i Frazer kwiat Rycerstwa; gdzież ci Wodzowie wspaniałomyślni ! — Głowy ich zatknięto na szubienicy, a rozpierzchłe członki stały się pastwą psów żarłocznych i drapieżnego ptastwa: a my z zimną krwią dozwolimy liczbę ofiar powiększyć! Czyż lampart Anglii niesyty ieszcze krwi Szkockiey? Czyż zgon Atola nieukoił ponurego tyrana, któren nawet na łożu śmiertelnym myśleć nieprzestaie o kołach, to porach, i męczarniach ? Brew marszczysz, Rycerzu z Argentynu — masz — oto za kład moiego wyzwania. ! " I dumny rzucił rękawicę pod nogi Egidiusa. XXVII. — " Nie sam na niebespieczeństwa narażać się będziesz — zawołał waleczny rycerz z Dunweganu — Nie, przez wszystkich, świętych, przez dzikiego Woodena, przysięgę moich naddziadów ! Jeśli kiedykolwiek Robert wygnany, wyklęty, przyiaciół swo ich zgromadzi i znowu zawistne wyzwie losy: ieśli znów Duglas miecz swóy pod niesie; ieśli Rudolf wystąpi na walki, przy sięgam ! że wówczas stary Torkil dwu tysięcznym hufcem zwiększy obóz swego Króla. — Kapłanie szanowny ! niegań zbyteczney odwagi. Oddawna znany ci stały umysł Torkila i wola iego niezgięta, godne ieszcze dzikiey Skandynawji: Nie, nieodstąpię sprawy wolności, choćby A