PAN DWÓCHSET WYSEP. Romans poetyczny Waltera-Skotta przekład Wandy Maleckiey Warszawa, W Drukarni A. Brzeziny. 1826 UWIADOMIENIE Scena tego Poematu iest nayprzód w zamku Astornik, nad brzegami Hrabstwa Argilu; późniey na wyspach Skije i Arran; nakoniec w okolicach Sztirlingu. Czynność zaczyna się na wiosnę w roku 1, 307, wówczas gdy Robert Bruce, wygnany ze Szkocyi przez Angiików, wrócił z wyspy Rokrynu dopominanie się praw swoich do korony. Większa część osób i zdarzeń iest historyczna; zrzódła z których Autor czerpał, są szczególniey dzieła Lorda Haiłes, którego nazwaćby można Wskrzesicielem dzieiów Szkocyi, iak Roberta Bruce Wskrzesicielem Monarchii: i wiersze Barbura, któren życie Roberta w rymach opisał. WSTĘP Jesień znika....; lecz płaszcz iey liścianny spoczywa ieszcze na gaiach wspaniałego Somerledu; a szkarłatne, złotem przesiane iey osłony, roztaczaią się po wodach Twedyi strumieni hołdowniczych. Dęcia iuz Akwilonu i szum potoku szerzą się daleko; niekiedy iednak chwilami, słychać ieszcze słabe odzewy konaiącey harmonii lasów, wzdychanie gołębia, lub świst gila; a słońce zapadając pa za góry Etryku, złoci ieszcze drzewa i pagórki odcieniem bogatych barwów lata. — Jesień znikła...; iuz śpiewy wieśniacze nierozweselaią płaszczyzn Galii; iuz pienia radosne nie łączą się ze szmerem strumyków i lekkim wiatrów oddechem: ostatnie iuż głosy wesołości przebrzmiały. Wóz łoskotny spoczywa pod strzechą słomianną, a milczenie osiadło po wzgórzach samotnych; starców tylko ieszcze widać co schyleni pod tak ciężarem, zdaleka postępując za orszakiem iesieni, zbieraią tu i owdzie zapomniane kłosy. Wy, dla których te mniey świetne obrazy maią wdzięki, lubicież przebiegać zwiędłe obszary iesieni, przyglądać się zeschłym wrzosom po wzgórzach; i słuchać konaiącey lasów harmonii ? — Lubicież patrzeć iak liść czerwienieie i więdnie; dziwić się ostatnim promieniom słońca po gór wierzchołkach; śledzić spoyrzeniem schylonego zbieracza kłosów, po pustey niwie, i dumać nad rozkoszami i troskami życia? Ach, ieśli wam miłe takowe widoki, niepogardzaycie pieniami Minstrela. ! Niepogardzaycie pieniami Minstrela; wyznaię że gruchanie gołębia milsze iest moie nad dźwięki których nie wykształciła sztuka; piękności pieniów moich bladsze od mieniących się cieni zachodzącego słońca za mgliste obłoki iesieni, i rzadsze iak liście zeschłe co drzą. za każdym zadęciem wiatrów, gdy Listopad w donośny swóy róg uderzy; — niepogardzaycie iednak pieniami Minstrela, co samotny, przebiega ze twoią arią pola wiekami zniszczone, gdzie niegdyś szczęśliwsi Bardodowie obfite zbierali plony. — Może z lubością, słuchać Będziecie prostego opisu dziejów dawney chwały Albinu. W odległych krainach któremi gardzi mieszkaniec południa, pozostały ieszcze ślady starożytney powieści. Gdy ostatnie słońca promienie bladnieią na szczytach Kulinu, starodawne te podania skracaią wieczorne godziny Skiyskiemu Prorokowi — znane są one również i w pustyniach Reaskich i w świątyniach Jonii, gdzie szlachetny Lord dwiestu wysep, cierpień życia swego zapomina. PIEŚŃ PIERWSZA I. " Wstaway córko Lorna! wstaway z łoża spoczynku! " — śpiewali Minstrele, a pieśni ich rozlegały się po starożytnych gmachach Astorniku, o którego mury posępne zwolna rozbijaiąc się morskie bałwany, łączyły szum uroczsty Oceanu ze śpiewami melodyinemi Bardów. — Wiatry ucichły na szczytach Innimoru i po nadbrzeżnych gaiach Loch-Alinu, iak gdyby lasy i wody słuchały z lubością śpiewania Wieszczów. Nigdy bowiem echo tak słodkich głosów nierozlegało się po tych wzgórzach. Szkocya, wyspy Hoss, Aran, Illay i Argil, wszystkich zgromadziły Minstrelowna uroczystość tego dnia pamiętnego. Hańba wie-" czna Bardowi któren nieodpowiedział wezwaniu gościnności, nieczuły na sławy nadzieię i uśmiech piękności, nayszlachetnieyszy cel iego pieśni: hańba wieczna Bardowi którego usta zostały nieme w gmachach Astorniku. II. " Przebudź się córko Lorna ! — śpiewali Minstrele, przebudź się! Pienia Wieszczów budzić powinny piękność z łoża spoczynku. Wszystko władzę naszą uznaie: powietrze ziemia i ocean. Lękliwy ieleń staie w Le termorze i słucha głosu naszych arfów; morski lew Haiskaru płynie za nawą niosącą Minstrela; w Ben-Kailach widziano orla dumnego iak z wysokości obłoków w pieśni naszych słuchał. — Młoda Oblubienico ! niechay się wzruszą nasze śpiewy! Przebudź się córko Lorna, na głos na szych arfów!" III. " Wstaway! łąka uperlona iest rosą iutrzenki. Natura w poranku roztacza wdzię-" ki godne walczyć z twoiemi powaby. Ona do pieśni budzi skowronka aby współzawodniczył ze słodyczą twego głosu. Swietność którą odziała fiołek walczy z blaskiem twoich pięknych oczu. — Edyto ! o budź się, a cała rozrzewniająca pięknota natury zgaśnie przy twoich powabach. "Niewidać iey — zawołał Minstrel naystarszy — Bardy łagodnieysze dobierzcie tony, słodszą rozgłoście melodyę; niechay miłe dźwięki kołysząc marzenia snu piękności, obudzą w iey sercu zadrzenie lękliwey nadziei. " — Rzekł, a strony arfy tkliwsze, łagodniesze wydały tony. Spiew miłości rozlega się po gmachu." IV. " Przebudź się córko Lorna! żegnaią iuż ciebie chwile dziewiczey spokoyności: godzina się zbliża w którey miłość odbierze wieczne twoie przysięgi. Przez tę wstydliwość co pierś twoią wznosi, przez tę nadzieię która w krótce boiaźń twoią ukoi, przebudź się z łona spoczynku na wezwanie miłości. Wstaway Edyto! iuź u brzegu czekaią nawy gotowe; iuz brzmią" wesołe kobzy (1); iuz wiatry igraią w iedwabnych banderach. — Czyież to kobza głosi pochwały ? czyież to herby złotem wyszyte pysznią się na znamionach ? Minstrel ci tego niepowie; niechay miłość ta iemnicę odgadnie." — V. W swoiey komnacie, otoczona służebnicami, pieśni te słyszała Edyta: lecz iak skała iest nieczułą na wdzięczne mruczenie strumyka który zpod stóp iey wytrysnąwszy po zieloney dolinie ucieka lękliwy; tak te pienia Minstrelowe o iey oboiętne obiiały się ucho. Niezaiaśniałna iey licu rumieniec wzbudzony pochlebstwem; niewycisneły iey westchnienia tony najtkliwsze. — Tymczasem służebne walczyły o zręczność wstroieniu młodey oblubienicy. Piękna Katlina z Ulmu splatała długie warkocze iey kruzcych włosów; młoda Ellena klęcząc obuwała iey --------------------------------- (1). Kobza, iest to instrument muzyczny pospolity w Szkocyi, podobny do dudek powieszchownie wielu upiękniony ozdobami. lotne nóżki w meszty iedwabne: a nadobna Berta otaczała ie rzędem pereł Lokryiańskich. Enona zaś naystarsza, nayzręcznieysza na dokończenie ubioru zarzuciła sztucznie na iey ramiona płaszcz purpurowy, którego obszerne składy spływaiące aż do ziemi złotą otoczone franzlą, ukrywaiąc na współ iey kształty, tym lepiey wdzięk ich wydawały. VI. Jestże dziewica która ozdobna stroiami, wcałym blasku swych wdzięków, wówczas gdy zbliża się tryumf miłości, uroczysta chwila ślubów, uyrzawszy w wiernym zwierciedle swóy obraz powtórzony, zostanie oboiętną, i niezdradzi namnieyszym wzruszeniem taiemney radości serca ?... Mogą iednak powiedzieć Minstrele, ze się znalazła w Bretanii ta nieczuła, w dniu owym gdy piękna Edyta z Lornu, nieraczyła uśmiechnąć się nawet na wspomnienie swoich ślubów. VII. Morąg, którey Baron z Lornu powierzył staranie karmienia swey córki, a którey macierzyńska tkliwość nayczulszym przywiązaniem dziecinnym opłaconą była; gdyż luby ten węzeł świętym zawsze był dla Szkotów; Morąg wiekiem pochylona, z boku spoglądała, szukając wyczytać z twarzy Edyty co się działo w iey sercu. Napróżno służebne wezwały zręczności i tkliwych starań karmicielki; poznała Morąg że iey córka oboiętna iest nawszystkie starania, iak piękny posąg świętey, którą klasztorne dziewice stroią torskliwie, poznała ze serce Edyty niedoznawało żadney radości ze świetnego przepychu. — Chwilę ieszcze w milczeniu na nią spoglądała, a gdy ią szlubny iuż płaszcz okrył, przycisnęła ią do swego serca i do samotnej zaprowadziła wieży, którey baszty wybiegaią w obłoki i panuią nad głęboką przepaścią, tam gdzie przeciwne zbiegaiąc się potoki, łączą ryczące swoie wały, a dzielą czarne pagórki posępnego Mullu od brzegów Morwenu. VIII. "Córko! rzekła spoyrzyi na to morze" które wybrzeża dwóchset wysep oblewa, począwszy od północnego Hyrtu aż do żyznych pól zielonego Illayu; zwróć oczy na tę ziemię gdzie tyle wieżów lenniczych uznaie walecznego twego brata za Pana i Władcę; od Mingary, którey, gród posępny wznosi się po nad wody i lasy, aż do Dunstaffnagu, tam gdzie groźny Konnal passuie się ze skałami. — W obszernym tym przestworzu ani iednego niemasz czoła które by smutek zasępiał, w dniu szczęśliwym, gdy córka szlachetnego Lorna oddaie rękę dziedzicowi możnego Somerledu, wspaniałomyślnemu Ronaldowi, z rodu Bohatyrów; pięknemu, walecznemu w Lordowi wysep, którego imię tysiące wsławiło Bardów, któren równy królom wal czy o pierszeństwo z dumnemi Angliki. W zamkach Wodzów, w chacie nędzarza każden mówi o tym związku szczęśliwym, u każden cieszy się z niego. Młoda dziewica świąteczne obleka szaty; pasterz radośne rozkłada ognie; a rozgłos trąby i brzmienia dzwonów głoszą ten dzień uro czysty. Święty Kapłan ołtarzy śpiewa hymny dziękczynienia; najbiednieyszy" wieśniak pod lichą swoią strzechę zapomina trosków, a wolny cięszkiey pracy dzieli roskosze dnia szczęśliwego. Sama tylko Edyta, królowa tey uroczystości, Edyta pogrążona iest w smutku gdy wszystko się radości oddaie!..." IX. Zaiaśniało na te słowa spoyrzenie Edyty: gniew tłumi ulataiące westchnienie, a ręka pośpiesznie ociera łzę pałaiąca. obrażoney pychy: — "Przestań, Morąg uokchana; idź darzyć pochwałami tych płatnych arfiarzy; młodym dziewczętom chwał przepych i wielkości. Niechay godziny całe trawią mówiąc o rozwiiaiących się sztandarach, o rozgłosach trąb i spiży, o szatach kosztownych i drogich kleynotach — Ale ty Morag., ty co znasz Edytę, mniemać że możesz iż płoche te przedmioty poruszą serce które umie kochać i tkliwey oczekuie wzaiemności ? Nie, nigdy!.... Wkrótkich byś słowach wyraziła nieszczęście Edyty, gdybyś rzekła: nie iest kochaną !" "Niezaprzeczay mi tego.... Zbyt długo chciałam mianować imieniem miłości iego poszanowanie, iego względy udane. Uwiedziona związkiem któren mnie od dzieciństwa przeznaczał za małżonkę Ronal dowi, kiedy ramie iego walczyło za wolność Szkocyi, biło mi serce gdym słyszała imię iego złączone z rozgłosem sławy, iak słodka wonia z letnim wietrzykiem. Któryż pielgrzym zatrzymał się kiedy w zamku bez opowiadania wielkich czynów śmiałego Ronalda ? Któryż Minstrel opiewał Bohatyrów na swoiey arfie, a cnot iego niegłosił? Ty sama Morag, tyś nigdy szlachetnego nieopowiedziała czynu żebyś powieści swoiey imieniem Ronalda zakończyć niemiała. — Przybył.....a cała wieść iego chwały zgasła. Odgłos publiczny i sława były nieczułe, boiaźliwe i niesprawiedliwości pełne dla Ronalda i .dla mnie." XI. "Od tey chwili myśl każda Edyty, była" "myślą miłości; a iakaż iey nagroda? Oboiętna przewłoka, co dzień nowe zawady ku zawarciu naszych szlubów ! Zabłysnął: nareście dzień len dla mnie pożądany a niemasz ieszcze Ronalda !... Gdzież iest? Czy goni rącze ielenie w puszczy Bentalu? lub w cichey iakowey samotni tkliwie że gna piękność uwiedzioną ?.....a może iey przysięga ze lubo odmówić niezdoła ręki Edyty z Lornu, wróci iednak po błahym szlubów obrzędzie w szczęśliwe ustronie, dla niey źyć na zawsze iedynie." XII "Córko! poprzestań tey mowy; precz od ciebie obrażaiące! podeyrzenia, myśl szlachetniey o miłości Ronalda. — Spoyrzyi na ten zamek starożytny: patrzay iak liczne statki wypływa ią z zatoki Arrosu. Patrzay iak maszt każdey nawy ugina się pod rozpiętym żaglem, i kryie przed naszym okiem wybrzeża błękitnawe, iak białe wiośnianne obłoczki zasłaniaią lazur niebieskiego sklepienia. Spoyrzyi na przewodniczącą nawę którey mast chyli się pod" wiatrów oddechem; zdala iuż powiewa chorągwiami witane oblubinicę swoiego Pana. Przybywa twóy małżonek; a gdy czółn iego lotnieyszy od rączego rumaka ślizgać zdaie się po wodach, on ieszcze użala się na powolność iego biegu. " - Zapłomiła się piękna Edyta, westchnęła, i ze smutnym odpowiedziała uśmiechem: XIII. " Myśli pochlebna, ale zwodnicza!... Nie, Morąg; patrzay, oto prawdziwsze godło iego pośpiechu; widzisz tę barkę samotną co spuściła żagle, ster zatrzymała i walczy z wiatrami. Od świtu ią niespokojne moie śledzi oko, zważaiąc w iaką, puści się drogo. Zawiodły ią widno nadzieie jutrzenki; w naszey więc zatoce powinnaby szukać schronienia przed wiatry przeciwnemi; wioślarze iednak dwoią usiłowania aby szelestny zwinąć żagiel, i na pełne wypłynąć morze, jakgdyby bali się Astorniku bardziey niż skał i wiatrów. " XIV. Prawdę mówiła młoda oblubienica. Nawa którą, widziała na morzu, walczyła z falami, i pochylona nad wodą z brzegu do brzegu błądziła. Minstrel porównałby przestwór po którym obłędnie krążyła, do zagonów które biedny romik przez dzień zaorywa. Niekiedy w grożącym znaydowała się niebespieczeństwie; niekiedy maszt iey naywiększy wzdętych dotykał fali, które morze z gwałtownością na piaszczyste pędziło wybrzeża. Nieutrudzeni iednak wioślarze ciągle przeciwko wiatrom kierowali nawę, zamiast bieg obrócić ku zamkowi Astorniku, lub wpłynąć w zatokę Arros. XV. Tym czasem pomyślnemi pędzone wiatrami, zbliżały się statki Ronalda. Jedwabne i złotem tkane chorągiewki na wszystkich powiewały masztach. Nawy te niosły nayszlachetnieyszych rycerzy z wysep — Morze pieni się i huczy na okół ich czółen, iakby rozgniewane podwoionemi razami wio- seł. Tak w dniu walki pyszny zżyma się rumak pod mężnym woiownikiem, i niecierpliwy gryzie wędzidło zbielone pianą; i poskromiony nakoniec w swym gniewie posłusznym się staie wiodącey go ręce. Na wszystkich czółnach błyszczą hełmy złote, łuszczyste pancerze, wyszywane szarfy i stal dzirytów — Przy szumnym dęciu wiatrów wpłynęły statki w zatokę i połączyły z wiatrami swą dziką, harmonię. Tryumfalne śpiewy rozległy się po mglistych wybrzeżach Salinu i Skalastlu. Echo Morwenu radosne powtórzyło głosy, a Duart słyszał dalekie wały ięczące w ponurey Mullu cieśninie. XVI. Tak się wesołe zbliżały statki. Jeśli oczy wioślarzy zwróciły się niekiedy na owe czółno, igrzysko fulów, spoyrzenia ich wyrażały pogardliwą oboiętność, iaką pyszny bogacz gromi. nikczemnego wieśniaka, którego przy ciężkiej napotyka pracy. Lecz gdyby wiedzieli kogo ta słaba niesie nawa, tryumfujące okręta nieprzepuściłjby iey bez- karnie. Prędzey wilk głodem zwabiony na równinę uszanowałby trzodę bez obrony. A ty Ronaldzie, oddalay się wśród pieśni Minstrelowych. Gdyby ci znaną była ta co obok ciebie przepływa, oko by się twoie zaiskrzyło, a czoło nagłym okryło za płomieniem; a zamiast radości oblubieńca spieszącego do ukochaney, którą weyrzenie twoie teraz udaie, twarzby twoią ponury okrył smutek. XVII. Niechay bieg swóy kończą nawy weselne. Niechay radość towarzyszy tym świetnym Statkom; niechay Bardy umilą biesiadę przez swoie tęskne dumy, hymny uroczyste i opowiadania czynów bohatyrskjch; niechay huczne wesołości pienia odurzą serca ieśli trosków spłoszyć niezdołaią. Minstrel za lekką pośpieszy nawą którey grozą skały i przepaście, za wioślarzomi którzy znurzeni wyzywaią ieszcze niebezpieczeństwa, i za tą dziewicą która łzy wylewa. XVIII. Nadaremne były dzień cały usiłowania, wioślarzy — Wieczorem pobliskość ieziora uczyniła nurt ieszcze gwałtownieyszym: gdy wpłynęła nawa w ciasnine, wały krzyżujące się z rykiem tłukły gwałtownie iey boki. Pryskały fale w powietrze, iak na pola bitwy rozpryskuią się włócznie o stalne skruszone puklerze. — Zniknął nakoniec ostatni promień wieczorny, a wiatry południowe gwałtowniey zaięczały po skałach Innimoru. Żagle się rozdarły, maszt się zachwiał, woda szerokiemi wdzierać poczęła się otworami i ster nawet drzący wioślarz porzucił na igrzysko falom. XIX. W ówczas woiownik którego dumy i spokoynego czoła pomieszać niezdołały ani trudy ani przestrach, rzekł obracaiąc mowę do sternika: — " Bracie, maszże nadzieię wytrzymać do świtu -wściekłościom wałów, i uniknąć skał w około nas otaczaiących? Czuiesz iak nawa drży pod nasze- mi nogami ? Zaięczały iey boki, gdy wnią po ran ostatni uderzył bałwan wody. Cóż przedsięwziąść ? Patrzaj, oto nieszczęśliwa Izabella na wpół iuź obumarła z przestrachu i trudów. Morze, skały i niebo w czarnych kryiące się chmurach, wszystko nam rozpacz i śmierć zapowiada. O samą tylko lękam się Izabellę co do mnie, niebezpieczeństwa ścigaiące nagiemi i morzach wzruszyć mnie niezdołaią. Wszędzie póydę za tobą, czy przyidzie burze wyzywać, czy skierować nawę ku tey nieprzyiacielskiey wieży, czy wpaść na te weselne statki, odgłosem woyny przerwać ich radosne krzyki i umrzeć z orężem w ręku. " XX. Brat niezachwianym odpowiada mu głosem: " Często w naygwałtownieyszym niebezpieczeństwie niebo przybywa w pomoc człowiekowi — Edwardzie, zwiń żagiel podarty, ia ster obeymę; może zdołamy w dalszą. puścić się drogę idąc za pędem "wiatrów. Unikniemy tym sposobem za chodniey zatoki, statków nieprzyiacielskich i zbyt nierówney walki, Skieruię naszą nawę ku murom zamkowym: ieśli nam ieszcze iakowa nadzieia ocalenia po- zostaie, w tym grodzie znaleść ią powinniśmy, iako nieszczęśliwi skołatani burzą i błaguiący schronienia — A ieśliby gościnności nieszanowali!... Naszey przy. stoi godności, sławie i odwadze ze szlachetney tylko poledz ręki. " XXI Wnet ster skierowany silnym iego ramie, niem, nadstawił żagiel wiatrom które go wkrótce rozdęły; a nawa pędzona gwałtownym ich zadęciem, ślizga po wodach spieszniej iak wyżeł łup swóy ścigaiący. Fale rozorane bystrą rufą świetnieią zwodnym ogniem oceanu i połysk czarowny obiaśnia nawę. Blada ta światłość przerażaiące blaski rzuca wśród nocnych cieni. Zdaie się iakby starożytny Ocean strząsał ze swego czoła te ognie błękitnawe; iak ponura Hekla kiedy wśród czarney nocy z dymiących swoich szczytów iskrzące wyrzuca meteory. XXII. Pewnieysze iednak światła wskazuią nawie drogę wśród -ciemności. Astornik, któren zwierzchołka swey skały ponurey. zdaie się bydź zawieszony wpośród obłoków po nad oceanem, tysiącem błyszczy ogniów których łono szeroko rozlewa się po ziemi i morzu, i służy statkowi za morską latarnię w kierowaniu swego biegu. XXIII. W krótce uyrzeli się wprost wybrzeża, gdzie często powtarzane okrzyki radości mieszały się z posępnym wiatrów szumieniem, z łoskotem wałów, i świstem ptaków nocnych. Połączone te odgłosy tak się spóliły ze śpiewami uroczystości iak hymn żałobny co nagle przerywa pienie rozpusty, lub okrzyk bojowy co się rozlega po szczytach gór, gdy zwycięztwo, rozpacz, i smierć unoszą się ponad zakrwawioną doliną. Zbliżywszy się do brzegu pomimo spornych wiatrów, rozpoznali ponurą wieżę podługich cieniach ścielących się szeroko naoceanie, któren roztrąca się o iey mury, i po migaiącym połysku tysiąca pochodni, który odbity na morzu igrać się zdawał na iego łonie szybkie owe błyskawice iaśnieiące. po wałach przypominaią próżne uciechy co w tey łez dolinie zaświecą na chwilę i nikną natychmiast, XXIV. Wpłynęła nareście nawa w spokoyną zatokę pod same mury zamkowe. Ścieszka wykuta w opoce wiedzie do warowni schodami tak wązkiemi i tak wyniosłemi, iż, ieden człowiek uzbroiony maczugą dębową, obronić by ią zdołał przeciwko dzirytom, i toporom tysiąca żołnierzy, i snadno by ich postrącał w morskie przepaście. Sternik w róg zatrąbił: — odpowiedziały mu zewsząd echa basztów, skał i morza; wnet zachwiały się bramy, zaskrzypiały rdzawe zawiasy, i kaganiec zaświecił poślizgich stopniach schodów. — "Witay potrzykroć, Oycze Wielebny, zawołał Rządca światło niosący — od dawna iuż w gotowości iest cały orszak godowy. Niespokoiło nas twoie spóźnienie: byliśmy w obawie czy wiatry wieczorna niezbłąkały twego czółna. " XXV. — " Rządco! — młody odpowiedział cudzoziemiec — twoia omyłka rozśmieszy łaby w dniu uroczystości: lecz wśród nocy tak ponurey gdy rozzarte wiatry burzą morzami, nieprzystoią żarty takowe. Zadamy pomocy i mieysca na spoczynek dla tey dziewicy; dla nas deski pomostu również są miękkie iak łoże ze mchu usłane, które pieszczą majowe wietrzyki. Szukamy dla naszey nawy zachrony przeciwko falom; a gdy pierwszy promień dzienny wschód oświeci, w dalszą wyruszymy drogę. Na to Rządca: — Jakimże prawem doma gacie się gościnności ?Zkąd iesteście i gdzie płynąć zamyślacie ? Czy rozdęte żaglewasze z Eryńskich wypłynęły brzegów ? Czy was prowadzą wiatry Norwegii ? Szukacież urodzaynych płaszczyzn Anglii, czy gór Szkockich? " XXVI Woiownicy iesteśmy; szluby przez nas uczynione więcey nam mówić niepozwalaią, i czas nieiakiś imie nasze zataić musiemy. Sława niekiedy nam się uśmiechneła wśród walk i nawałnic. Te się w kilka dostateczne bydź powinny dla duszy wspaniałomyślney, i ziednać nam schronienie i braterskie przyięcie. Wyświadczcie to małe dobrodzieystwo, a wdzięczność głosić będzie uprzeymość waszą po dalekich krainach. Jeśli odmówicie, niegościnne wasze schronienie wzgardzonym będzie na zawsze od dusz szlachetnych i pysznych; pielgrzym nawet zwiedzający te wybrzeża, zdala go unikać będzie. " XXVII. — " Dumny cudzoziemcze!...... Nie, na proźbę twoią żadne bramy zamknięte po- zostać niemogą, chociaż mowa twoia tchnie raczey godnością Króla, niżeli pokorą błagaiącego. Zamek Astornik, dzisiay w dniu szczęśliwemi otwarty iest dla każdego. Gdybyście nawet miecza dobyli na sprzymierzeńca naszego, potężnego króla Anglii; gdybyście zbroie przywdzieli przeciwko Hrabii z Lornu, lub zbiegli błądzili po lasach z dzikim Ellesellim; gdybyście w zabóyczey bitwie nawet walczyli, po którey Komyn pod morderczyni padł sztyletem króla Roberta, ieszcze by noc dzisieysza świętą dla was była. Daley poddani, uprzeymie pryiąć gości, otworzyć im bramy schodów posępnych. " — XXVIII. Wówczas obay bracia na ląd wyskoczyli, Znużeni wioślarze pozostali dla strzeżenia nawy. Przy połysku pochodniów, których światłość dymem, przyćmiona w morzu się odbiiała, ieden z rycerzy wyniósł dziewicę na w pół prawie obumarłą. Głowa iey chyliła się na szerokie barki rycerza, a włosów warkocze opadały w nieładzie iak uploty wina dzikiego, na stuletnim wsparte dębie. Drugi wojownik podeszleyszy w wieku postępował za bratem swoim. Ręka iego dźwigała miecz w pochwie. Mało tak silnych prawic co by tą bronią władać zdołały. Lekko iednak drżała w ręku bohatyra, a hełmy staliste i naytęższe puklerze kruszyły się pod iey razami. XXIX. Przeszli kolcami naieżoną zaporę, a grube żelazne kraty odemknęły się na ich przyięcie. Postępuią pod długim sklepieniem, po bokach którego widać otwory gdzie w czasie woyny ustawione kryią się łuczniki, aby podeyść nieprzyiaciela którego siła lub zdrada wprowadzi do warowni — Lecz dzisiay każde stanowisko iest puste, wszystkie przejścia są wolne i bezbronne — Cudzoziemcy wchodzą do obszernego przysionku, gdzie komuszowie i giermki, pazie i dworska służba, również godową obchodzą ucztę. XXX. — " Zatrzymaycie się tutay — powiedział Rządca — biegnę uwiadomić Xięcia o waszym przybyciu; a wy towarzysze przestańcie się przyglądać tey młodey dziewicy tym cudzoziemcom; iak gdybyście nigdy niewidzieć kobiety morzem znurzoney, męzkiego oblicza i woiowniczey postawy. " Mimo wymówki Eakina, nieoddalili się iednak pazie i poddani. Otoczyli owszem w około podróżnych, bynaymniey na grzeczność niebacząc. Lecz popędliwy Edward zdarł gwałtownie pled (1) kratkowany tego co naybliżey przysunąć się ośmielił, i zarzucił go na siostrę, aby ią ukryć przed wzrokiem ciekawey tłuszczy. Gdy Szkot brew marszczył z gniewu, Rycerz tak go krótko i surowie przeprasza: — " Poddany ! wiedz że płaszcz co stroi twego Pana w dniu dzisieyszym uroczy- --------------------------------------- (1) Płaszcz używany od Górali Szkockich. stym, ieszcze by został uczczony, gdyby pokrył tę dziewicę. " — XXXI. Mowa iego była dumna lecz spokoyna. Oko błyszczało tą przenikaiącą powagą, cała iego postawa tchnęła tą szlachetnością i władzy oznaką, co poszanowanie nakazuią duszom pospolitym. Skinienia głowy, spoyrzenia, uśmiech szyderski, wszystko nagle ustało. Zawstydzeni służebnicy cofnęli się z poszanowaniem iak stado lękliwych danie li. Ukazał się w ówczas Marszałek: Ode brał rozkaz Barona aby wprowadzić cudzoziemców do gmachu, gdzie odchodzić miano wspaniale szlub Xiążęcia dwóchset wysep, z piękną Edytą z Lornu; gdzie się znaydował brat iey waleczny, oraz mnóstwo rycerzy, kwiat i duma ziemi i mórz zachodu, PIEŚŃ DRUGA I. Napełnijcie puchary, biesiadne zastawcie stoły, zgromadźcie przyiacioł radości, rycerzy i damy; niechay wesołości uniesienia, niechay dźwięki arf zachwycaiące, obchodzą uroczyście dzień godowy; lecz niepytaycie Minsrela czy szczęście przewodniczy uroczystości; czy uśmiech ten iest tylko boleści pokryciem; czy te czoła pogodne są w zgodności z serca uczuciami ? Nieuchylaycie taiemniczey zasłony.....Wiedźcie tylko że wkrótkim tym życiu, niemasz mieysca coby uchronić się zdołało od trosk przeznaczonych śmiertelnikom. II. I puchary i śpiewy Bardów, i wszystkie owych starożytnych czasów uciechy, przyozdabiały szlubny obrzęd Lorda dwiestu wysep: lecz zbłąkane oko iego posępnym błyszczało ogniem; koleyno bladość i zapłonienie czoło iego powlekały, wykrywaiąc tayne wzruszenia, zbyt obce tey uroczystości. Czasem stał chwilę zadumany: pieśni Minstrelów, śmieszne Błazna powieści napróżno rozlegały sio w około; obiiały się o iego ucho, lecz tylko iak zmięszane odgłosy słyszane we śnie. — Polem nagłe powstawał; ożywiał wesołość własnym zapałem, radośnie wyzywał biesiadników spełniać puhary, i wzbudzał pienia Minstrelów; w ówczas jak wszystkich huczną przewyższał wesołością, tak się też sam nayweselszy wydawał. III. Biesiadnicy niewidzieli nic nadzwyczaynego w owych przeskokach z szaloney radości do długich dumań. Nieuwagę iego przypisywali myślom o słodkich zachwyceniach któremi w krótce miał się poić; a gwałtowne nagłey wesołości wylania, zdawały się im wyrazem szczęścia nowego oblubieńca. Nie oni się iednak tylko zawodzili: Sam dumny Lorn podeyrzliwy i zadrosny sławy szlachetnego swego rodu, równie iak i piękny Egidius z Argentynu, którego Anglia wysłała aby utrwalić węzły północnego związku; obay widzieć mniemali w Ronaldzie pomięszanie i uniesienia kochanka. Lecz było serce smutkiem obciążonej oko łez pełne, które tę taiemnicę przenikały, i z niespokoyną boleścią śledziły niestałość i dziwactwo młodego małżonka. IV. Zważała go Edyta.... lecz unikała iego spoyrzen. I Ronald unikał wzroku swey oblubienicy. Nakoniec spotkały się ich oczy, a Ronald mniey by ucierpiał od razu nieprzyiacielskiego pocisku. Zadrżał... lecz tłumiąc natychmiast serca wzruszenie nieprzestał dręczącego udawania do którego dane zmuszało go słowo. Powstał: — " Napełnić ten głęboki rostruchan, co niegdyś do królewskiego należał Somerleda; niechay w rumianney pianie wzniesie się napóy aż do brzegów iego rzniętych; niechay zdobiące go perły w purpurowych odbiią się falach. Do ciebie! Rycerzu waleczny, bracie móy, do ciebie wznoszę ten toast: Za świetne rodzin naszych połączenie przez węzeł tych szlubów szczęśliwych!" V. — " Niech puhar koło obeydzie — odpowiedział Pan z Lornu — w samey porze ten toast wzniesiony: Głos rogu zwiastuie nam Kapłana, przybywa nakoniec zbyt długo czekany. " Usłyszał Ronald odgłos rogu, a czara ktorą ieszcze do ust niezbliżył, wyślizgneła się z rąk iego i potoczyła na ziemię. Lecz gdy mu Rządca szeptani do ucha kogo róg oznaymiał, zaiaśniała znowu iego wesołość, iak maiowe słońce gdy gęste przebiie obłoki — Xiąże dwóchset wysep, błogosławi chwilę odwłoki, iak zbrodzień oczekuiący na męczarnie. VI. — w Lornie, bracie móy. — pospiesznemi zawołał słowy — i wy szlachetni Panowie cieszcie się. Na zwiększenie liczby biesiadników przypadek zesyła nam rycerzy błędnych, którzy z dalekich przybywaią krain, i iak mówią dali dowody odwagi po morzu i ziemi. Trzeba im u stołu nazna- czyć mieysce godne ich stanu. Rządco ! powiedz im że z radością ich czekamy — " Wówczas Marszałek srebrną wznosząc laskę poważnym krokiem udał się do cudzoziemców. Łatwo odgadł iakie im przynależało mieysce. Chociaż bogate futra ich płaszczów były porozdzierane, szaty wytarte i złote ostrogi błotem okryte, iednak w ich postawie, ich twarzy, ich spoyrzenia, oddychała wyższość iakowaś, tak nakazuiąca poszanowanie, iż godnemi zdawali się Xiążęcego krzesła, lub tronu Monarchy, Marszałek też naypierwsze naznaczył im mieysce. VII. Damy i Rycerze z cicha do siebie szeptali, a zazdrosne ich spoyrzenia wyrażały urazę, widząc że cudzoziemcy, których imie nawet znanym niebyło, zaymowali mieysce tak bliskie tronu Xiążęcia. Lecz Owen-Ferraugt zawołał: " Marszałek od lat czterdziestu, zaszczytny piastuię urząd wybierania mieysca biesiadnikom, w pałacach Xiążąt i godowych komnatach. Stopień urodzenia każdego znich odkrywają mi iego spoyrzenia, iego rysy i postawa. Ani bogactwo sukien, ani szarfów hafty, niestanowią moim wyborem; i założyłbym się o tę laskę srebrną w zamian za gałązkę dębową, że ci nieznaiomi nieraz zasiadali na mieyscach godnieyszych niż te które dla nich wybrałem. " VIII. — " I mnie także — stary odezwał się Ferrand — i mnie także Minstrelów nauka sądzie dozwala o godnościach i stopniach. Zważajcie przyiaciele naymłodszego z cudzoziemców: co za żywość w iego spoyrzeniu, iakie wdzięki! iaka duma ! Błyskawice zaiskrzyły w iego oczach gdy wstąpił pomiędzy ten tłum rycerzy; zdawało się że szukał nayszlachetnieyszych, iakby zwyczayny tylko zrównemi sobie obcować. Bardziey mnie iednak zadziwia, widząc iak wspaniale spokoynym czołem drugi spoglądał na biesiadników. Zdaie się bydź wyższego rzędu istotą, która ze szczytu swey duszy patrzy oboiętnie na zaszczyty i blask godności. A ta dziewica, chociaż tak ściśle obwiniona w płaszcz kryjący iey kibić, lice i oczy, utaić iednak nie zdoła swych wdzięków i cudney kształtów doskonałości. " IX. Czoło Lorna wyrażało podeyrzenia i dumną pogardę. Ponurym wzrokiem spoyrzał na cudzoziemców, i iakieś poszeptnął słowa, które sam Egidius tylko usłyszał. Potem wyniosłym głosem w krótkich zapytał ich wyrazach, czy niesłyszeli o buntownikach Szkockich, co się schronili do Rat-Erynu. z wygnanym wodzem Karryku; czy buntownicy ci przezimuią ieszcze na wybrzeżach Ulsteru, lub czy wsiadłszy na swoie nawy wrócą pustoszyć oyczyznę. X. Młodszy cudzoziemiec dumny i gwałtowny, rzucił ognistym wzrokiem na Lorna i z równaż odpowiedział mu pogardą: — " Nic o butownikach niewierny. Lecz ieśli mó- wić chcesz o królu Robercie, ostrzegam cię, iż poprzysiągł że nim dziewięć dni u. płynie, wiatry Szkockie powieją w iego chorągwie, pomimo iego zawziętych wrogów, pomimo Anglików zbroynych włóczniami i łukiem, pomimo Allastera z Lornu! Te słowa zapaliły gniew Barona. Ronald godzi powstającą wściekłość: — " Bracie, lepiey noc przepędzić słuchaiąc pieśni Minstrełowych, niźli podczas biesiady dawną zapalać nienawiść, którą ta woyna nieszczęsna zrodziła. " " Przystaię — rzekł Lorn, i nabok wziął Ferranda naystarszego Minstrela — Potem icha powiedział Egidiusowi: — " Niemylę się, Ballada którą wybrałem obrazi nieugięte serca tych walecznych cudzoziemców. — " Umilkł, i cichość panowała dopóki Minel pieśni niezanucił: XI. — KLAMRA LORNA. — " Jakaż to złota klamra spina fałdy płaszcza Lorna ? Wybornego gustu dzieło, kosztowne ią zdobią perły, i błyszczą po kratkowanych tartanach (1), iak pod tęczą przy dnia schyłku, gwiazda północna daleko rozrzuca swe drżące promienia, " Kleynocie drogi i w górach Szkockich nieznany ! Czyś ty darem Nimfy wodney? Czy cię morska Najada wygładziła w swey koralowey grocie? Czy karzeł Irlandzki wykształcił własnemi rękoma drogi twóy kruszec? — Lub gdy dziełem iesteś ludzkim, byłażbyś zakładem przyiaźni Albionu lub obawy Francyi ? XII. " Nie,piękność twoia nieświadczy sztuki --------------------------------------- (1) Materya powszechnie używana w Szkocyi, a szczególnie od górali, nazywa się tartan: kratkowana iest w rozliczne kolory cudzoziemców, ani czarodzieyskiey władzy wieszczek: Tyś dla mocarza przeznaczony była ! Gdy zbyt pyszny Robert okrył królewską purpurą pierś swoią w którey żywił nienawiść i dumę, tyś mu wydartą została zwycięzką prawicą Lorna. " Klamro, gdyś się stała nagrodą waleczności szeroko rozległy się woyny odgłosy; zaięczały lasy Bendurysu; iękiem odpowiedziały opoki Duartu; uciekły daniele z dzikiego Tendrumu; a zwyciężony zabóycą pierzchnął okryty ranami, obciążony wstydem i boleścią, zostawiwszy w swey ucieczce ten chlubny zakład zwycięztwa Lorna." XIII. " Miecz Duglasa, zbyt wsławione ramie Kampbella, stal którey okrutny Kirkpatryk na łatwe zażywał zabóystwa, wszystko daremnym się stało. Barendown i waleczny Belache daleko pierzchneli, gdy ta klamra zabłysła na płaszczu tryumfuiącego Lorna. " Dawny iey Pan odstąpił wierne swoie rycerstwo, wydaiąc go na stosy, na krwawe miecze górali, na topór katowski i tortury Anglii. Niechay z brzegu do brzegu błądzi ścigany mściwym cieniem Komyna! Zdobycz zostawiona długo zdobią będzie, zwycięzkiego Lorna. " XIV. Jak tygrys z iskrzącym okiem, gdy go otoczą łuki i włocznie wybiera sobie łowca na pastwę, tak Edward koleyno spoyrzeniem mierzy to Barda, to Barona: Już za miecz, chwyta... lecz brat surowemi wstrzymuie go wyrazy: " Stój ! czy tak mało sam sobą, władniesz, iż po takim doświadczeniu, po tylu cierpieniach, znieść niepotrafisz piosnki płatnego arfiarza ?.... Starcze, Ballada twoia godnie chwali Pana któremuś zaprzedał usługi. Lecz czemuż niewspomniałeś o trzech Lorna poddanych tak walecznych! tak wiernych ! którzy swego Pana zgromionego wyrwali z grożnych rąk Roberta, i polegli w iego obronie. Mniemałem że płaszcz i klamra pozostały w konaiących ręku tych nieszczę- śliwych, gdy nagle od setnych otoczony wrogów schronił się Brucy; lecz Lorn daleko prędzey od niego porzucił pole bitwy, szczęśliwy ze uniósł życie.... Lecz dosyć tego.... Minstrelu, masz w nagrodę ten łańcuch złoty. Niechay ci odtąd przynaymniey będzie powodem szlachetniey mówić o Brucym. " XV. " Przez świętego Kolumba, przez wszystkich świętych którzy spoczywaią w iego kościele ! przysięgam że to sam Robert — krzyknął z wściekłością Baron z Lornu — Niechay umiera na pomszczenie śmierci Komyna! " " Nie ! zawołał Ronald — nie ! dopóki ręka moia władnie mieczem, niezcierpie aby w mych oczach padł ofiarą woiownik. bezbronny — Krew cudzoziemca niesplami moiego zamku (1). Starożytny gród ---------------------------------- (1) Zamek Astornik był własnoscią Ronalda; w czasach onych starożytnych sprowadzano ieszcze przed zawarciem szlubów oblubienicę do mieszkania małżonka. mych oyców schronieniem iest nieszczęśliwych, przytułkiem i tarczą słabych. Nie, nigdy niedozwolę aby wnim zamordowano nieszczęśliwego Rycerza, którego burze na brzeg móy wyrzuciły. " " Co o nierówney mówisz walce — odparł Baron — Komyn poległ pod żelazem trzech zbrodniarzy, którzy mu zdradziecko serce przeszyli. Niewspominay mi o prawach gościnności! Komyn zginął w Pańskiey świątyni, a krew iego spłynęła po ołtarzu. Nieubłagany zabóycą deptał go nogami.... iak ten okrutnik zprawicą zbroyną i wzgardą na czole. — Do mnie przyiaciele ! morduycie, zagładźcie buntowniczych wygnańców! — " XVI. Natychmiast kilku Panów z lądu stałego powstało na głos swego Wodza. Już się zamierza żylaste ramie Barkaldyna; Kinloch-Allin dobył miecza; czarny Murtok pałasz z pochwy wyrywa; iuż groźna ręka Dermida gotowa do boiu. Już z broyni słuszney domagają się zemsty i szerzy woienne okrzyki. Z podniesionym postępuią orężem: uciekaią przelękłe kobiety. — O ziemio Szkocka! iużby syn twóy nayszlachetnieyszy zginął, gdyby waleczni rycerze przybyli z wysep Oceanu zgromadzeni na okół Ronalda niewstrzymali wściekłości niezbłaganego Lorna. XVII. W gronie rycerzy otaczniących Pana wysep, był waleczny Torkil, co opuścił wzgórza Dunweganu, władca mglistych gór Skij; Mak-Niel, dawny lennik dzikiey Bary; Duat, Wódz dzielnego klanu Gilianów; Fergus, Pan zatoki i zamku Kanny; i Mak-Duffilk, Lord z Kolonsayu. — Gdy błysk uyrzeli mieczów, podnieśli wszyscy oręże, tym skorsi do boiu, że dadawne nienawiści, uśpione, lecz nigdy niewygasłe, różniły pomiędzy sobą Panów Anglii i Wodzów Hebrydzkich. Widoku przerażający! zewsząd błyszczały oręże; długie włosy wodzów pływały w nieładzie; spoyrzeniem sobie grozili.... Już się ich dłonie i miecze krzyżuią; światłość pochodniów odbiia się o stal morder- zą, która ią w błękitnawych odsyła błyskach; a pochodnie hymenu zdaią się bydź przeznaczone oświecić widok krwi, zamiast uciech uroczystości godowey. XVIII. Już zacząć się miała walka. Już Rycerze dobytym migaiąc orężem, we własney krwi broczyć go mieli; — wachaią się iednak ieszcze, wstrzymani przez cześć winną prawom gościnności. Wściekłość maluie się w ich oczach, lecz żaden nieśmie pierwszego zadać ciosu, gdyż Bardowie przeklinają gwałciciela uciech biesiadniczych. Równa także z każdey strony liczba rycerzy; równe siły, i niepewny skutek walki. — Groźby i krzyki z wolna cichły, i w krótce całe grono woiowników w tak głębokich pogrążyło się milczeniu, iak cisza, obraz śmierci, co burzę poprzedza. Anglicy, Szkoci, wszyscy stali nieporuszeni, iak owi ladzie żelaźni dawnych wiekow; zdaie się że im tylko ichu życia braknie aby walkę rozpocząć. XIX. Edyta korzystała z tey chwili aby roziątrzone ułagodzić serca. Wraz znią młoda nieznaioma przystąpiła do Egidiusa: spadła iey rozpięta zasłona, zajaśniał ogień iey oczu, i długie rozwiały się warkocze: — " O ty — rzekła — co niegdyś kwiatem byłeś rycerstwa, i słabych obroną; ty coś za świętą wiarę zwyciężał w Palestynie; coś w turnieiach tak liczne pozyskał wieńce, któremi cię ręka moia ozdabiała, pozostanieszże nieczuły na głos honoru, co się oburza na walkę tak nierówną, a w którey bracia moi, niegdyś twoi przyiaciele, padną ofiarą na wzgardę nayświętszych praw gościnności ? — " Mowa iey zwrócona była do Egidiusa, lecz piękne oczy błagaiącey przemawiały do Pana wysep. Blady rumieniec, iak ostatni promień dnia konającego, powlókł czoło Ronalda; zadrżał na iey wyrazy, i nagle gwałtowne wzruszenie całą istotą iego zatrzęsło. Pomięszane spoyrzenia rzucił na piękność błagaiącą, i nieśmiałym powiedział głosem: — " Nielę- kay się niczego, moia Izabello...... lecz co mówię !... nielękay się niczego Edyto; nielękay się niczego. Potrafię nad twoim czuwać bezpieczeństwem, powabna moia oblubienico... Moia oblubienico!.... " Ostatnie to słowo skonało na drżących iego ustach. XX. Wówczas wystąpił Egidius z Argentynu, domagaiąc się w imieniu Króla Pana swego aby mu wydano tych dwóch Cudzoziemców, gdyż buntowniczy oręż przeciwko niemu podnieśli. — Pozorem pewnie tylko było to żądanie, nigdy bowiem Rycerz żaden niebył tak waleczny, tak szlachetny iak Egidius, Rohald zgadł iego zamiar i niebył przeciwny; lecz gwałtowny Torkil mocny stawił opór: " Słyszeliśmy o iarzmie Anglii — zawołał - lecz odgłos sławy rozniósł także w nasze wyspy, że sprawiedliwe prawo przy wołuie Roberta na tron Szkocki, chociaż miecz cudzoziemski stracił go z niego. To zapytanie warte iest rozwagi i namysłu ; lecz choćby naysłusznieyszym było Rycerza Angielskiego poselstwo, niechay Anglia chwyta swych buntowniczych poddanych, wszędzie, gdzie się iey władza rozciąga. Z pogardą praw gościnności, wpośród Szkockich Wodzów zebranych na biesiady godowe, nigdy stary Torkil nie dozwoli aby Lorn lub Egidius obciążył kaydanami nieszczęśliwego i mężnego woiownika. " XXI. Mowa ta kłótnie ożywiła: groźby, krzyki, zaczęły się na nowo. Poddani, giermki i pazie, wpadaiąc do komnaty, mieszali swe głosy ze wrzawą powszechną, gdy nagle odgłos rogu rozległ się szeroko po Oceanie. " To kapłan — ze wszystkich stron zawołano — to kapłan Boga, którego oczy święte widziały obiawienia; któremu anieli towarzyszą gdy zwiedza zatokę błogo sławionych i kamień grobowy świętego Kolumba. Słyszeli nieraz zakonnicy iak hymny neibianów rozlegały się po wynio- słych szczytach Duny, aby umilić pokutne iego godziny, w ówczas gdy korne od mawiaiąc modły przyklękał przed setne mi krzyżami (1). To Prorok święty ze świętey przybywa wyspy; to Kapłan pokoiu, on kłótnie nasze zakończy. " XXII. Zaledwie zgodzono się na ten układ szczęśliwy, gdy wielkie drzwi komnaty zaskrzypiały na swych zawiasach, i pobożny orszak wszedł w czarne ozdobiony stuły. Szło szeregiem dwunastu mnichów w kapturze i sandałach i nieśli relikwie. Poprzedzały ich pochodnie, a krzyż święty za niemi postępował. Na widok ten poważny wrogi poprzestali groźbów, miecze i pałasze weszły nazad w pochwy, i cały pozór woyny zniknął iak owe nagłe ognie, które nocą prześlizgną się po zaciemnionym niebios błękicie i giną natychmiast. -------------------------------------- (1) Tych krzyżów na górze Duna więcey iest iak trzysta. XXIII. Kapłan zatrzymał się na progakomnaty. Krzyż niósł w zgrzybiałych ręku; odrzucony kaptur spadał mu na barki; płomień pochodniów iaskrawy rzucał połysk na lice iego zwiędłe, na białą komżę, na oczy błękitne co ieszcze na wpół przygasłam iaśniały płomieniem, na blade czoło, i rzadkie włosy ubielone szronem starości: — " Szlachetni Panowie i Rycerze waleczni — rzekł z powagą — niechay opieka Dziewiy nayświętszey i niebios błogosławieństwo na wieki będą zwami ! Lecz zkądże ten nieład: Nic mi tutay niezwiastuie pokoiu. Po co te oręże i miecze dobyte ? Po co ten pozór woienny wśród pompy godowey ? Czyż godzi się aby zabóycze bronie zabłysły przed oczyma kapłana pokoiu, któren tu przywołany połączyć swiętym, wiekuistym węzłem serca i dłonie młodych małżonków ? — " XXIV. Kryiąc swą wściekłość pod zwodnym pokory udaniem, z pośpiechem dumny Lorn odpowiedział: — " Kapłanie święty ! przywołano cię abyś złączył prawe dzieci kościoła, i pewnoś się niespodziewał uyrzeć pomiędzy nami nędznika rażonego klątwą, zato iż mordem skaził głaz świętych ołtarzy. Lecz bardziey byś się pewnie zadziwił, gdybyś my takowego poznawszy wroga mówili o zgodzie, pokoiu i przymierzu z wyklętym Robertem, zamiast przelać krew iego wy stępną. " XXV. Ronald stanął w obronie cudzoziemca, przywodząc święte Rycerstwa przysięgi i prawa honoru. Klęcząc przed nim, Izabella łączyły z iego wyrazami swoie łzy i prośby. Wspaniałomyślna Edyta połączyła się z nią i błagała litości braterskiey. — " Precz odemnie, siostro niegodna! — nieubłagany Lorn zawołał — Niedość żem cię przywiódł do zamku Ronalda, iak niewolnicę która przybywa przed wrota swego Pana, czekaiąc aż ku niey nakłoni dziwactwo miłości, lub zimna oddali oboiętność. Pan z Kumberlandu, wspaniały Klifford ręki twoiey pragnie; żoną wiec iego zostaniesz; taka moia wola ! żadney odpowiedzi. Idź, i dopóty moim nieukazuy się oczom, aż łzy te osuszysz, niegodne dziewicy zrodu Lornów. — " Z boleścią słuchał kapłan tey mowy, nic iednak niemieszało surowey pogody iego czoła, XXVI. Egidius z Argentynu tak dumnie domagał się o poszanowanie praw Pana swego, Króla Anglii, ze wyrazy iego obudziły w sercu Ronalda tayny płomień od dawna przygasły. Nagle gniew iego wybuchnął, iak iskra pryskaiąca z krzemienia uderzonego staią: " Dosyć długo — zawołał — krew nayszlachetnieysza płynęła w sprawie Edwarda. Ileż to zabóystw! od chwili iak wielki Wallas, dla niegodnego pośmiewiska że skronią opasaną wieńcem laurowym, wy dany został na smierć, zato i z stanął w obronie dziedzictwa swych oyców! Gdzież się podzieli Nigel. Brucy i De lahe; waleczny Seton; prawy Sommerwil, i Frazer kwiat Rycerstwa; gdzież ci Wodzowie wspaniałomyślni ! — Głowy ich zatknięto na szubienicy, a rozpierzchłe członki stały się pastwą psów żarłocznych i drapieżnego ptastwa: a my z zimną krwią dozwolimy liczbę ofiar powiększyć! Czyż lampart Anglii niesyty ieszcze krwi Szkockiey? Czyż zgon Atola nieukoił ponurego tyrana, któren nawet na łożu śmiertelnym myśleć nieprzestaie o kołach, to porach, i męczarniach ? Brew marszczysz, Rycerzu z Argentynu — masz — oto za kład moiego wyzwania. ! " I dumny rzucił rękawicę pod nogi Egidiusa. XXVII. — " Nie sam na niebespieczeństwa narażać się będziesz — zawołał waleczny rycerz z Dunweganu — Nie, przez wszystkich, świętych, przez dzikiego Woodena, przysięgę moich naddziadów ! Jeśli kiedykolwiek Robert wygnany, wyklęty, przyiaciół swo ich zgromadzi i znowu zawistne wyzwie losy: ieśli znów Duglas miecz swóy pod niesie; ieśli Rudolf wystąpi na walki, przy sięgam ! że wówczas stary Torkil dwu tysięcznym hufcem zwiększy obóz swego Króla. — Kapłanie szanowny ! niegań zbyteczney odwagi. Oddawna znany ci stały umysł Torkila i wola iego niezgięta, godne ieszcze dzikiey Skandynawji: Nie, nieodstąpię sprawy wolności, choćby Anglia wszystkie swoie skarby mi oddała. — " XXVIII. Z surowością słuchał Kapłan tey smiałey mowy. Obrócił się potym do króla Roberta; chciał mówić, lecz podwakroć słowa na ustach iego skonały; podwakroć oczy spuścił i niezrozumiałe poszeptnął wyrazy — przezwyciężaiąc nakoniec obawę i serca wzruszenia, tak silnym przemówił do niego głosem: Powiedz nieszczęśliwy! powiedz, co mnie wstrzymuie, ze przeraźliwey na ciebie nierzucam klątwy, co duszę piekłom wydaie i wieczną razi ią śmiercią! Klątwa ta straszliwa świętych od ciebie oddali a niołów, i wszystkie nieszczęścia na twoią zgromadzi głowę. Niebo głuche zostanie na twoie skargi; poddani ramie wzniosą na własnego Pana; przekleństwo udziałem zostanie przyiaciół którzy wyidą z nim na boie, i tych których wspomożna ręka ulży iego niedoli. Klątwa ta ścigać cię będzie życie całe !... i po zgonie ieszcze nad twoiemi wzniesie się popioły. Ona herby rozburzy co ozdobią twóy grobowiec, uciszy hymny pogrzebne błagające za ciebie niebiosy, i świętey odmawiaiąc mogiły, wy da twe ciało na pastwę psów żarłocznych — Oto godna nagroda za twe bezbożne za bóystwo. " — XXIX. " Kapłanie Boga — odpowiedział Robert — nie do mnie należy zaprzeczać twoiey władzy; dowiedz się tylko, ie zabóy- stwo Komyna skutkiem niebyto zemsty osobistey. Komyn zginął, gdy zdradził Oyczyznę. Nieprzyganiam ani tym których gniew nierozsądny spełnił' to zabóystwo, w krótce tak mocno żałowano; ani tym których usta wyzionęły klątwę straszliwą; siebie tylko winnic; potępiam tylko gnew móy wzbudzony nieszczęściami Szkocyi. Niebu znane są moie zamiary; wiadomo iemu iak okupić chcę klęski których byłem sprawcą, i Niebo głuchym na moia prośby niezostanie. Gdy spełnię powinność dla mnie naydroszą i najświętszą, gdy Sakocyę zpod iarzma uwolnię, w ów czas pora będzie błagalne modły zanieść do niebios za duszę Komyna. W ówczas woiownik krzyża póydę do Palestyny wal czącza Boga, wypokutować to nierow myślne zabóystwo. Nim to nastąpi nie chay Kościół tymczasowie przyimie to wy znanie moiego błędu, za obietnicę zma zania winy przez nayostrzeyszą pokutę. Argentynie, Lornie, teraz wam wet za wet oddaię nazwisko zdraycy, którym śmie liście nazwać mnie — Wyzywam was, i oświadczam uroczyście żeście skłamali nie godziwie. — " Więcey nic mi mówić niepozostaier Kapłanie, broń którey chcesz strony, iam iuż. wszystko powiedział. " XXX. Jak człowiek nieporuszony z podziwienia przed cudownym zjawieniem, Kapłan spoglądał w milczeniu na wygnanego Króla. Wnet wzruszenie naygwałtownieysze odmalowało się na iego obliczu; pierś iego pośpiesznieyszym pracowała oddechem; z oczu wypadły weyrzenia ponure i przenikające; włosy mu powstały, czoło zapłomieniało a krew szybczey się w żyłach potoczyła. Zcicha niezrozumiane iakeś słowa z ust mu się wymykały, i przerywały iedynie tylko ciszą straszliwą która w około panowała, Nakokoniec głos w te słowa podniosł: XXXI. " Królu! miałem na głowę twoią przywołać przekleństwa; miałem krew twoię wy dać wrogom żądnym iey przelewu. Ale iak Madianita czuie w mym sercu wiekiem. skośniałym iakąś siłę niezwyciężoną; ona mnie całego przenika, unosi moie zmysły, i odsłania przyszłości wyroki! Brucy! twa ręka świetokradzka ugodziła wroga na ołtarzu Pańskim: ale ustępuiąc pomimowolnie duchowi który mnie ogarnia, błogosławię cię, a moie błogosławieństwo zostanie ztobą na zawsze ! " Rzekł — a naygłębsze milczenie uszanowania i boiaźni, długo panowało wśrod zadumionego grona. XXXII. Ogień boski rozpłomienił na nowo spoyrzenia Kapłana; poruszenia iego przybrały postać nad przyrodzoną; z piersi iego wydobywał się nie iuż słaby głos starości, ale dźwięk donośny i brzmienny wieku siły, i te słowa roznosił po gmachu: " Ty coś po trzykroć zwyciężony był. w boju; ty coś patrzał na ucieczkę, smierć lub niewolę twoich przyiacioł; ty który, zdala od własney Oyczyzny błąkałeś się w pustyniach, ścigany przez chartów krwi twoiey łaknych; Królu wygnany na ob- ce wybrzeża, opuszczony i przywiedziony do nędzy, błogosławię cię!.....A moie błogosławieństwo pójdzie zatobą w królów pałace i na pole bitew; pójdzie zatobą czy purpurą czy puklerzem się okryiesz. Ty zmażesz hańbę ojczyzny, ty krzywdy iey pomścisz. Brucy, prawy Królu Szkocyi, odtąd poiednany ze sławą i niebem, iakiz ciąg zaszczytów pamięć twoią czeka! W wiekach ieszcze potomnych oycowie powtarzać, będą synom imię wskrzesiciela wolności. Pierwsze słowa dzieciństwu chwałę twoią głosiś będą. Idź więc teraz, ze zwycięztwa do zwycięztwa, idź zawodu twego dopełnić: imie twoie do potomności należy. Potęga niebios błogosławi cię wraz zemną, i zlewa na. ciebie swe łaski. ! — Ale dosyć natym; czuię stygnące siły mi nieznane; oczy moie zamykają się przed promieniem. przyszłości.....Niebo wy rzekło, iuż nieprzyimę przysięgi szlubney małżonków. — Bracia kochani służ ba. nasza iuż wykonana; a przytomność w tych mieyscach więcey niepotrzebna: wracajmy pod żagle. " Zakonnicy unoszą na swych ręku omdlewaiącego Kapłana. Posłuszni iego rozkazom wychodzą z zamku, wsiadaią na okręt, rozwiiaia. żagle i puszczaią się na głębokie morze. — PIEŚN TRZECIA I. Uważaliście głęboką i uroczystą ciszę, która po zagrzmieniu piorunu osiada lasy, łąki, i doliny? Natura cala zdaie się wmartwym pogrążona przestrachu. Wietrzyki przestały kołysać morzem złotych kłosów; szelestne nawet listki osiny ucichły; żaden powiew niechwieie wieńcem bluszczu pnącym się po starożytney wieży. Lecz zawodna cisza straszliwsze burze zwiastuie: Wkrótce obudza się nawałnica, zprzytłumionym zbliża się szumieniem, aż gwałtowne orkanu zadęcia ze świstem przenikliwym rozniosą zniszczenie po wzgórzach i padołach. II Tak uroczyste milczenie nastąpiło w gmachach Astorniku po wyrazach proroczych białowłosego Kapłana. Już posłuszni iego rozkazom zakonnicy rozpięli żagle, iuz ie rozdęły wiatry południowe, a słowo ieszcze iedne nierozległo się w murach milczących. Lecz nakoniec głuchy szmer powątpiewania i zgrozy przerwał tę ciszę uroczystą. Niespokoyne wszczęły się rozmowy; wszystkich oczy obróciły się na Xiążęcia wysep, gdy na ustroniu zdawał się o cóś błagać Pana z Lornu którego twarz zamyślona i skinienia pełne pogardy, okazywały gniew i niecierpliwość, III. Nakoniec Lorn rzucając na Ronalda wzrok pełen groźby, wstrząsnął głową, i oddalaiąc się od niego z wyrazem wściekłości zawołał: — " Czy mniemasz iż zapomnę na chwilę woynę niezbłaganą, i ze podam kiedy moią prawicę na znak przyiaźni, ręce zbro- czoney krwią mego krewnego? Ronaldzie! takaż to odpłata mego w tobie zaufania, takaż to wierność. przysięgom ? Widzę iak sprawdza się dawne nasze przysłowie: Niespuszczay się na wiarę niestały wyspiarza. Zdradziłeś mnie.... ale wierzay, w krótce doznasz iż w naszych górach umiemy pomście zniewagę.....Niech przywołaią Edytę.....Gdziesz iest córka Lornów? Gdzie moia siostra, podli niewolnicy?.... Milczycie. !... w krótce nienaraziemy się więcej na wasze obelgi.... Póydź Argentynie; póydź; nigdy naszym niebędzie sprzymierzeńcem ani bratem przyiaciel Brucego a wróg Anglii. " IV Ale iak opisać wściekłość Wodza, kiedy mu doniesiono, iż napróżno szukano Edyty po wszystkich komnatach, zacząwszy od sklepień podziemnych aż pod szczyty wież zamkowych. " Podstęp!... zdrada!.... — zawołał — zemsta !... zemsta krwawa. !... Sowite temu nagrody ktokolwiek mię pomści: przyrzekam mu włości Barona! " Wściekłośc iego niemiała granic, gdy mu doniesiono, iż Morąg razem ze siostrą iego zniknęła; ia w tłumie widziano dwie osłonione kobiety, które potaiemnie wsiadły na okręt Kapłana" Niechay wszystkie moie galery wypłyną na morze!! — Lećcie, ścigaycie ich! Kapłan. drogo opłaci swoią zdradę!.... " V. Tak pyszny Lorn wylewał swoią zapalczywość. Skory na iego rozkazy Kormak Doil rozpina żagle i podnosi kotwicę: Kormak-Doil był to prawdziwy zbóyca morski, uradował się więc w duszy z nastręczonego pozoru przebiegania morza i szukania ulubionych mu napadów i łupów. Sam tylko Kormak wypłynął na morze, gdyż inni Wodzowie Lorna, wahaiąc się ieszcze w posłuszeństwie rozkazom, z cicha mówili do siebie: " Edyta pierwszą swoią miłość i serce od dala Ronaldowi; lękaiąc się zapewne aby brat zagniewany niezmusił ią oddać rękę " Kliffordowi, poszła szukać schronienia w klasztornych murach Jonii. W tym świętym przybytku pragnie zapewne życie pędzić, aż póki Kapłan swoim pośrednictwem nieukoi zawziętey nienawiści. " VI. Kiedy tak gmachy zamkowe brzmiały odgłosem niecierpliwości i gniewu Lorna, kiedy nieprzestawał wołać puklerza i miecza, Argentyn obrucił się w ówczas do Brucego, i tak zdwornością, ale zarazem i powagą, mówił do niego: " Xiąże, gdyż. zaszczycam ieszcze tą go dnością Brucego, chociaż do niey stracił prawa, od chwili iak podniosł oręż bunto wniczy: Wreście Xiązę, czy poddany, wszystko mi iedno. Dozwoliłeś sobie niedawno groźb i zniewagi przeciwko Argenty nowi... honor rozkazuie mi żądać od ciebie zadosyć uczynienia. Wiadomo ia prawice nasze równe są w władaniu orężem; żądam od ciebie tylko rycerskiego słowa: W pierwszey walce gdziekolwiek się spotkamy, ukaż się z tą rękawicą za- tkniętą na szyszaku, a wyrzeknę znowu to com tyle powtórzył razy, ze Brucy, zbłąkany pychą, nieprzestał nigdy iednak bydź szlachetnym rycerzem. VII. A ia — odpowie mu Xiąże — gdybym posiadał miecz sławny Argentyna, miałbym sobie za hańbę doybć go z pochwy w sprawie tyrana. Co do proźby którą mi czynisz, bądź pewny że we wszystkich walkach uyrzysz hełm móy ozdobny tym zakładem wyzwania, któren mi twoia ręka podaie. Jeśli moie słowa wyrzeczone wzapędzie znieważyły twóy honor, odbierzesz zadosyć uczynionie godne obrazy. Nigdy wdniach moiey młodości, zakład odebrany zrąk piękności niebył mi tak drogi, iak ten co mi dzisiay podaiesz. Szlachetny nieprzyjacielu, życzę ci szczęścia aż do dnia w którym się ze sobą spotkamy.... Wówczas... niechay się spełnią, wyroki Niebios! VIII. Tak się ze sobą rozstali... iuż i przyiaciele Lorna oddalaią się zwolna, ze szmerem podobnym do głuchego szumienia watów, roztrącających się o sterczące ponad Brzegiem skały. Wodzowie zeswoiemi hufcami udaią się do zamków lezących po szczytach gór, dumaiąc nad niestałości; ! wszelkich postanowień i przedsięwzięć człowieka Jednakże z rozkazu Ronalda podwoiono straże w warowni Astorniku. Bramy starannie zostały zawarte, potróynemi ryglami z żelaza, zamkami i ciężkemi łańcuchy. Xiąże wysep z uprzeymą dwornością przeprosił pozostałych gości za przypadek któren przerwał uroczystość weselna i ofiarował im pewne schronienia w swym zamku. Wodzowie i Rycerze poprzedzeni od służących którzy nieśli pochodnie, udali się do komnat przygotowanych na spoczynek. Wieczorne odmówione pacierze, i wnet każdy w głębokim uśpieniu zapomniał przygód dnia pełnego niepokoiij. IX. Lecz wkrótce przebudzony zawołał Król na Edwarda któren obok niego usypia!: Wstaway bracie, słyszałem iak zaskrzypiąły drzwi tąyne, a pochodnia łyskneła na posadzce.....Wstaway, Edwardzie; wstaway, któś sunie się ku nam iak widmo nocne.... Stóy.... iest to wspaniałomyślny Pan wysep. Ronald zbliżył się w towarzystwie Wodza z Dunweganu... Obay zgieli kolona przed Brucym na znak wierności; złożyli miecze, i pozdrowili go prawym monarchą Szkocyi! — O ty! którego samo Niebo wybrało — rzekł Ronald — powiedz królu, czy mi wybaczasz błędy moiey młodości ? Podstępy zdrayców zwróciły mnie z drogi powinności, i w obłąkaniu odważyłem się podnieść buntownicze przeciwko tobie żelazo. Lecz i wtedy nawet gdym zbroyny przeciwko prawom twym powstawał, nieprzestałem nigdy szczerego hołdu oddawać twoiey szlachetney odwadze. Niestety. drogi przyiacielu — odpowiedział Brucy — wina to czasów tych. nie- szczęśliwych; ia sam występnieyszy od ciebie... Wstrzymał się na te słowa; wsponinienie przegraney pod Falkirk przeieło go smutkiem i zgryzotą; w milczeniu przycisnął do serca Pana wysep; i gorzko westchnął. X. Obay Rycerze poświęcaią mu swoie oręża i wpływ swóy potężny ku odzyskaniu praw iego do korony; lecz ich przedsięwzięcia muszą pierwey bydź doyrzałe rozważone, nim podniosą sztandar woyny i zgromadzą swoie zastępy, gdyż złoto Anglii i Lorna podstępy utworzyły wielką liczbę nieprzyiaciół nieszczęśliwemu Królowi. Brucy śmiałe swoie zamiary szczerze odkrył nowym poddanym: " Przebywszy zimę na wygnaniu — mówił — chciałem udać się na wybrzeża Karryku; żądałem uyrzęć raz ieszcze mieysce moiego urodzenia, i bydź świadkiem biesiad które Klifford w zamku moim wydaie, ogłosiwszy się bydź iego dziedzicem: Lecz naprzód kierowałem me kroki ku Arran, gdzie wa- lecznyLermox gotował mi posiłki. W tem powstała burza która rozniosła nasze skołatane okręta. Zawiedziony w moich zamiarach, iuz miałem oddalać się od celu moiey podróży aby nieprzyjacielskich uniknąć statków, gdy taiemne natchnienie które często wolą naszą rozrządza, zaprosi wadziło mnie do zamku sprzymierzeńca. XI. W ówczas odezwał się Torkil: " Potrzeba przyśpieszać nam każe; zwłoka naymniesza byłaby dla nas nieszczęśliwą; ieśli tu pozostaniemy, lękać powinniśmy się oblężenia. Łakny zemsty, Lorn ze swoiemi zastępy zbyt blisko iest warowni Astorniku; lekkie statki Angielskie przesuwaią się po wodach Klydy, gotowe za naymnieyszym skinieniem zaiąć wszystkie przesmyki, i opanować wszystkie wybrzeża. Nim ieczcze hasło trwogi się rozleguie, król nasz bezpiecznym bydź powi nien na przyiaźnych brzegach Skyi..., Torkil będzie mu sternikiem i przewodz- — Nie, Wodzu waleczny! — przerwał Ronald — ia towarzyszyć sam będę nasze. mu Królowi; ia zwołam do broni rycerzy Sleatu; ty zaś Torkilu mądry w radzie, ty męztwem ich kierować będziesz, i twoie. mi siwemi włosy wrażać im poszanowanie. XII. Układ wasz, uśmiecha się dla mnie na. dzieią — rzekł Brucy — lecz rostropnie byłoby postarać się pierwey dla Izabelli i iey orszaku, o schronienie na gościnnych brzegach Erynii. Edwardzie, tobie ią powierzam, czuway nad iey bezpieczeństwem. i spokoynością, oraz zgromadź na około siebie rozproszonych przyiaciół naszych. Z oczu Ronalda wyczytać można było, iż to postanowienie niezaspakaiało iego serca; iednakże znaywiększym pośpiechem wzięto się do iego wykonania; dwa zbroyne okręta wypłynęły wkrótce z odnogi, kieruiąc żagle w stroiły przeciwne, ieden ku brzegom Erynu, drugi ku skalistey Skyi. XIII. Udaymy się za Brucym i Ronaldem. Zrazu wiatry przyiazne rozdęły ich żagle: lecz zaledwie uyrzeli ponure szczyty Mullu i błękitne wzgórza Andramukanu, porywaiacy pęd wody zmusił ich zwinąć żagle i zażyć wioseł. Dzień i noc całą walczyli z burzliwym morzem, i dopiero przy świcie porankowym uyrzeli romantyczne nadbrzeża Skyi i dzikie szczyty Kulinu uwieńczone pierwszym słońca zabłyskiem; lecz żegluga ich iak była wolna i utrudzaiąca, że nim zawinęli do odnogi Skawigu, iuż gwiazda dzienna ostatnie swoie rozlewała na zachodzie światłości. Jeśli mnie oczy niemylą — odezwał się w ówczas Ronald — muszą to bydź pustynie rozciągające się na północ Stratnardylu i Dunskyi. Żadnego śmiertelnika niewidzę one śladu; a ponieważ przeciwne odpychaią nas wszędzie wiatry, czemuż tutay wysiąść na ląd niemamy? Jeśli ulubiony królowi łuk strzelecki, gonić będziemy mogli sarny po górach. Paź móy, Allan, towarzyszyć nam będzie; umie on zręcznym ramieniem napinać cięciwę; ieśli tylko napotkamy zwierzynę, za połów obfity zaręczani. Uzbroili się; spuszczono czółno na morze; płyną, i wkrótce na ląd wyskakuj, zostowuiąc nawę i wioślarzy tam gdzie bystry potok lecąc z rykiem p -łożu skalistym miesza swe wody z falami Oceanu. XIV. Postępowali z razu w milczeniu iak łowcy szukaiący zdobyczy, nakoniec tak Król odezwał się do Ronalda: " Na nieba ! iakiż to widok! Mnóstwo gór przebiegłem w moiey oyczyźnie i krainach dalekich, szukaiąc w nich częściey schronienia aniżeli uciech; na tysiączne wdzierałem się skały,. niezliczone przepływałem potoki: ale na, groby mych oyców ! nigdzie niespotkałem. widoku tak dzikiego i tak szczytnego w swoiey okropności, iak ów co się teraz. przed moim roztacza okiem. XV. W rzeczy samey nic prawdziwego nad te słowa Monarchy. Nigdy oczy ludzkie nie- przeraził widok surowszy iak to groźne iezioro i ten pas skalisty otaczający go w około. Zdaie się iż odwieczne iakieś trzęsienie ziemi, wy żłobiło drogę w opoczystym wnętrzu góry; każda przepaścista otchłań, każden szczyt posępny, poświdacza okropne niegdyś zbuzenie. Naydziksza dolina obiawia ieszcze wpływ ozywczey natury; zielone mchy obrastaią czoło Benmoru; wrzosy kwitną po przepaściach Glenkoiu; lecz tutay, iak szeroko ludzkie zasięgnie spoyrzenie, nadaremnie szukałbyś drzewa, krzaku, lichego kwiatka któren by zwiastował płodność tey ziemi; tutay same tylko skały rozsypane w nieładzie, posępne i zapienione wody lecące złoskotem, nagich opok wybiegłe szczyty, a u stóp ich piorunem rozkruszonych kamieni stósy, iakby niebo odmówiło tey krainie ożywczych promieni słońca i łagodney rosy wiośnianney, które naydziksze góry ieszcze tak rozmaitym odcieniem barwią. XVI. Im daley zagłębiali się w ową pustynię, tym naieżone głazy i bezdenne iezioro wy- dawały się groźnieysze. Ogromne bryły czarnych. granitów wszędzie im przeyście zawalały; olbrzymie te skał ułomy musiały bydź kiedyś przez nawlanicę wyrwane ze wnętrza, góry, i powalone iedne na drugie, wśrod tych noców trwogi gdy lękliwa. pierzcha sarna, a wilcy w ciemnych swoich legowiskach wycia straszliwe wydaią. Niektóre z tych niekształtnych ułomków, drżące na swoich podstawach iak kamień Druidów, na i tak słabych. wspierały się podporach, iż pchnięte ręką dziecięcia runęłyby w bezdenne przepaście, chociaż woyska całe niezdołałyby ich z tamtąd wydźwignąć. Gęsie mgły wieczoru w obłędnym swoim biegu, raz osiadały na gór posępnych łańcuchu; to znowu nagle zrywając się z łysych ich czołów, rozwieszały po nad wodami ieziora mgliste zasłony; lub ulatuiąc na skrzydłach wiatrów, iak duchy nocne rozpierzchały, się w lekkich tumanach. Często skupiając się nagle w massę, zatrzymywały się w nieporuszeniu, aż póki ożywcze słońca promienie nieprzesiękły ich zmartwiałych wnętrzności; w ówczas to z rozdartych ich boków rozlewały się tysiączne po- toki, i w bałwanach spieniałych waliły się a gór wierzchołków. XVII. " Jak się nazywa — pytał Bruey — to ponure iezioro, którego brzegi przerażaiące są naieżone zewsząd sterczącemi skalami lub przepaściami bezdennemi, gdzie sarna nawet nieznayduie inney ścieszki, iak te ciasne rozpadliny, wśród których i nasze błądzą kroki ? Jak nazywasz te góry nagie, i ten szczyt olbrzymi, któren aż w obłoki wznosi przeraźliwe swoie przepaście i czarne parowy, wydaiące się iak blizny na czole iego roztrzaskanym piorunem? " — " Jezioro nazywa się Koryskin, góra zaś Kulin, tak od Bardów przezwana na wieczną pamięć starożytnego Kukulina. Wieszcze naszych wysep, oswoieni bardziey z widokami groźnemi niż z uśmiechaiącemi natury pięknościami, często złudzeni wyobraźnią nadaią im uroione nazwiska. Chciałbym aby stary Torkil mógł ci okazać snieżnołone swey wyspy dziewice, przysłuchujące się iedno- tonnym pieśniom swoiey karmicielki. Młode dziewice: są to skały białawe; karmicielka: iestto potok groźnie huczący. Równiez podziwu ie godne zlodowaciałe iezioro Korywreskinu, znane pod imieniem Czarownicy w białem kapturku. - Tak wyobraźnia naszych wyspiarzy ponadawała uroione nazwiska dzikim ich siedliskom. " XVIII. Na to Brucy: — "Duszę dumać lubiącą mogłyby tu wznośleysze natchnąć uczucia: Te szczytne skały, co aż pod niebios sklepienie kryią wybiegłe swoie wierzchołki, zarówno oboietne na słońca promienie iaki burz obelgi, nie sąż obrazem losu Mocarza ? Wznosząc się wśród burz politycznych zanadto wysoko aby mógł kosztować spokoyne roskosze życia niskiego, głowa iego ukoronowana wyższą bydź powinna nad miłość, nadzieię i boiaźń..., — Ale cóż widzę uspodu tey skały? Są to łowcy którzy zabili ielenia. Ale któż oni? Mowiłeś niedawno, iż nigdy stopa śmiertelna na tey bezludne'y niepostała wyspie ? " XIX. " Mówiłem.....i byłem tego pewny — odpowiedział Ronald — Spostrzegam iednak pięciu ludzi.... którzy nas siedzą okiem.... i zbliżają się ku nam. Po zapince która zdobi ich czapki, poznaię, iż to są poddani Lorna, a wrogi Króla moiego" — Mnieysza oto, widziałem nieiedną bitwę nierównieyszey liczby. Jesteśmy trzech przeciwko pięciu, lecz młody paź niewiele nam pomoże: pomyślmy więc wcześnie o naszey obronie.....Jeśli nam przeyścia wzbronić będą chcieli, napadnji na dwóch, ia trzech zwalić przyrzekam. " — "Nie, Królu, móy miecz winien oprzeć się trzem nieprzyiaciołom. Jeśli Ronald polegnie, strata to łatwiejsza do wynagrodzenia niż gdyby Brucy..... Ale nasi wyspiarze wprędce staią się woiownikami.... Allan ma miecz i łuk; a ieśli Królu rozkażesz, dwie strzały rychło zrównaią liczbę naszych przeciwników. " — " Nie — odpowiedział Brucy — nie, chociażby mnie to życiem kosztować miało, zanadto iuz i tak krwi dla mnie przelaney woła o zemstę.... Dowiedzmy się pierwey, czy ludzie u przychodzą do nas iako przyjaciele, lub iako wrogi. " XX. Nieznajomi ciągle się przybliżali, a złowróżbe ich postacie, potwierdzały obawę Monarchy: niepewnym postępowali krokiem, ze spuszczonemi w dół oczyma, stawiąc się aby nie bydź widziani; dway pierwsi lepiey uzbroieni mieli tartanowe pledy, i zbroie góralskie: miecze luki i strzały. Inni trzey którzy cokowiek zdala postępowali, zdawali się należeć do nayniższego rzędu podanych; skóry sarnie okrywały ich ramiona i chroniły od wiatru; ręce i nogi mieli zupełnie nagie, głowy odkryte, a brody i włosy rozkudłane w nieładzie: maczuga, topór i miecz zardzewiały składały całe ich uzbroienie. XXI. Wciągłym milczeniu postępowali prosto ku Brucemu i Ronaldowi. — " Kto iesteście zawołał Brucy — lub stóycie! Napotkawszy się wpustyni, inaczey ludzie zbliżają się do siebie niżeli w miastach spokoynych. — Na te groźne wyrazy, zatrzymuią się nieznaiomi, krótki oddaią pokłon i odpowiadają głosem mało uymuiącym, któren zanadto wykrywa ich obłudę, oraz boiaźń która ich nagle ogarnęła. — " My równiesz iak i wy błąkamy się tutay, wyrzuceni od wiatrów i wałów zburzonych; ieśli raczycie przyiąć, podzielemy z wami ostatnią zdobycz naszych łowów" —" Jeśli was morze wyrzuciło, gdzież iest wasz okręt?" —" Na dziesięć sążni w głębi Oceanu. Wczoray rozbiliśmy się ote skały; lecz ludzie tacy iak my mało dbaią o niebezpieczeństwa. Szerzą się cienie.... noc iuz zapada..... niepodobaż, się wstąpić pod nasz namiot?" Nasz okręt czeka w zatoce; dziękuiemy wam za dobre wasze chęci. Bądźcie zdrowi! " — " Waszżeto miałby bydź okręt, któren dziś wieczór tę wyspę okrążał?— " Tak iest, nasz bezwątpienia. "—" Oszczędźcie więc sobie trudów w szukaniu go; widzieliśmy go niedawno z wierzchołka góry; okręt Angielski z czerwoną banderą Świętego Ierzego ukazał się, zaledwie go spostrzegł wasz statek, natychmiast podniosł kotwicę i odpłynął na głębiznę. " XXII. " Na krzyż Pański! iakże wieść smutna i - rzekł z cicha Ronald do Brucego — Zmrok niedozwala iuż przekonać się o prawdzie: ci ludzie wydaią się niezmiernie prości, ale pod grubą sukmaną znayduią się często dobre serca. Póydzmy za niemi: posiłek i schronienie które nam ofiarują są nam wielce potrzebne; potrzeba iednak mieć się na ostrożności przeciwko zdradzie, i każden z nas kolejno musi czuwać, gdy inni spaczynku kosztować będą.... Poczciwi ludzie, z wdzięcznością przyimuiemy waszą ofiarę, i nagrodziemy za nią sowicie.... Prowadźcie więc nas do waszego namiotu.... Lecz zwolna... niemięszaymy się razem ze sobą, wy idąc przodem wzkazuyicie nam drogę pomiędzy skałami, a my zawami będziemy postęwać. — " XXIII. Przybyli pod namiot rozpięty z żagli zawieszonych na skale: Wchodząc uyrzeli młodzieńca, którego szlachetna i uymuiąca postawa, mało zgadzała się z tak dzikim mieyscem; miał zieloną czapkę z piórem, i zielony axamitny płaszcz go owiiał; reszta iego ubioru koloru czarnego podobną była do stroiu Minstrelów; iasnych włosów pierścienie na wpół ukrywały blade iego. czoło i oczy łzami zalane. " Co to za nieszczęśliwę dziecie? — zapytał Ronald. — Głos Pana wysep przerwał nagle smutne dumanie młodzieńca. Zdawał się iakby przebudzony ze snu okropnego; zadrżał, westchnął głęboko, i powiodłszy w około obłąkanym spoyrzeniem, zapłonił się i obrócił oczy ku skale.. XXIV. " Cóż to za dziecie? — zapytał Ronald powtórnie — " Woyna uczyniła go naszym brańcem; może stać się i waszym, ieśli dźwięki muzyki maią dla was cenę złota: " niemy od kolebki, młodzieniec ten biegły iest w graniu na lutni, i umie skracać godziny naytkliwszemi iey tony. Co do nas, wiater pomyślny co ze świstem żagle nasze rozdyma, milszy nam potysiac razy. się wydaie. " —" Czy przynaymniey rozumie on co do niego mówią ? " — Tuk iest, zapewniła zas otem iego matka która wczasie rozbicia zginęła, a którey biedny lutnista opłakiwać nieprzestaie. Więcey wam nieumiem powiedzieć; od wczoray bowiem iest dopiero naszym ieńcem, a podczas nawałnicy niemieliśmy dosyć czasu nim się zatrudniać. Lecz szkoda trwonić czasu na takiey rozmowie; podzielcie naszą biesiadę, i złóżcie broń zbroic" W tey chwili ieniec obrócił głowę do Ronalda, i błysnął tak znaczącym wzrokiem groźby, iż Rycerz łatwo go zrozumiał. XXV. " Przyiaciele — rzekł — będziemy mieć biesiadę i ognisko osobne: wiedźcie bowiem, iż towarzysz móy, ia i ten paź iesteśmy na pielgrzymce. Uczyniliśmy szluby wstrzemięzliwości i czuwania; dopóki czas za- przysięgniemy nie minie, niemożemy porzucić ani pledu ani miecza; niewolno nam również posilać się razem z cudzoziemca. mi; podczas godzin spoczynku ieden z nas obowiązany iest czuwać. Niechay to więc was nieobraża że ten zakąt chaty obieramy sobie na swóy użytek. " — "Dziwaczne szluby! — rzekł stary góral — trudne nawet do wykonania. Cóżbyście rzekli wówczas, gdyby odpłacaiąc wam. nieufność, którą wynagradzacie dobre nasze przyięcie, gdybyśmy odmówili wam podziału zdobyczy naszego polowania. — Wtedy byśmy wam odpowiedzieli że miecze nasze są ostre i potężne, a szluby przysięgłe nieobowiązuia, nas umierać z głodu, gdy można dostać posiłków za złoto, lub zdobydź ie żelazem" — Czoło cudzoziemca zapłomieniało gniewem, zgrzytnął zębami, lecz cała wściekłość iego zgasła przed ognistym wzrokiem Ronalnalda; podłe iego serce niemogło wytrzymać czoła spokoynego i groźnego oka Pana Wysep. " — Niechay więc każdy idzie za "zwyczaiem swego klanu (1) — rzekł zo- ------------------------------------ (1) Klan, czyli pokoleniec — Szkocya i wyspy Hebry- "błudnym i przymuszonym uśmiechem — obierzecie więc sobie mieysce osobne, iedźcie i spiycie iak się wam podoba. " XXVI. Podwoyne rozłożono ogniska; podczas posiłku Brucy, Ronald i Paź czuwali koleyno. Twarz starego górala ponurszy ieszcze przybrała wyraz; zdawał się czarną iakąś knować zdradę; ciągle w ziemię wlepione trzymał oczy, czasem tylko ie powiódł w około z ostrożnością i obłudą, a czarna i gęsta brew iego, wykrywała niepokóy duszy. Młodszy, którey zdawał się bydź iego synem, miał tę postawę posępną, która lękliwe serca przeraża; co do poddanych którzy w tyle za niemi siedzieli, malowała się w ich spoyrzenia nienawieść zmięszana z boiaźnią. Lecz w krótce noc posępnieysza nastała w namiocie; wszyscy więc układli się do spoczynku, lub przynaymniey udawali uśpie- --------------------------------------- dy, dzielą się liczne klany; każden klan ma swoiego Wodza. — nie. Młody nawet ieniec, któren mowy pozbawiony miał tylko oczy na wyrażanie swoich nieszczęść, znużony trudem układł się na ziemi do spoczynku. XXVII. Monarcha niedowierzaiąc niebezpiecznym nieznaiomym, kazał Ronaldowi czuwać do północy; potym sam miał go zastąpić; Allan zaś strażować będzie ostatni, pokrzepiwszy wątłe swoie siły, iak wiek młody iego wymaga. — Jakeyże myśli przywołuie Ronald na pomoc, aby sen z powiek odpędzić? gdyż sama obawa tak podłego nieprzyiaciela niedostateczna iest utrzymać w czuwaniu, Ronald myśli o zachwycaiącey Izabelli, w ówczas gdy padła przed Argentynem na kolana; widzi ią w świetnych turniejach Wodstoku, gdy z czarownym uśmiechem podała mu nagrodę zwycięztwa. Piękna w dniach chwały, piękna ieszcze w nieszczęściu, siostra Brucego nie sama iedna tylko napełnia serce Xiążęcia wysep; przypomina sobie iakże Edytę, nadobną swoią małżonkę.....Ach! iakże wy- bór iest trudny. — Jedna włada iego sercem, drugiey zaprzysiągł wiarę w obliczu Nieba. Chwile czuwania nie były trudnemi dla niego; sen rzadko nawiedza kochanków: Nareście hukliwy głos sowy północ ogłosił; lis wyciem iey odpowiedział; teraz sam Król powstał, a Ronald na usilne iego proźby udał się na krótki spoczynek; XXVIII. Jakiegoż Król Robert wezwał uroku aby trudów dnia zapomnieć i czuwanie umilić? Wyobraźnia wzbudziła wbiiącym iego sercu cały zapał wolności; dumał o szczęściu swoiey oyczyzny, o walkach dla niey stoczonych, o zamkach warownych sztormem zdobytych, o miastach oswobodzonych, o sztandarach Anglii korzących się przed zwycięzkim krzyżem Szkocyi: słowem dumał o tem wszystkim co iest ulubionym bohatyrów marzeniem. Możnasz dziwie się, iż sen oddalał się ze źrenicy Monarchy, którego wielka dusza cała była oddana szczytnym zamiarom? Już bladawa światłość wieńczyła wschodnie szczyty Kulinu, iuz wydra kryła się do swo- iey nory, iuż się obudzał kulik z przeraźliwym krzykiem.... Monarcha uczuł potrzebę spoczynku; Paź na ostatek wstał na czuwanie. XXIX. Trudniey iuż oczom Allana wytrzymać czuwanie nieodzownie potrzebne ku własnemu i towarzyszy iego bezpieczeństwu. Rzuca smolne szczapy sosny na konaiące ognisko; i błękitnawą światłość iego roznieca, a potem spogląda na nieznaiomych owiniętych w szerokie swoie pledy. Dusza iednak iego mało przystępna boiaźni; ze krwi bohatyrów zrodzony, Allan ieśli żyć będzie, wyrówna kiedyś naywalecanieyszym rycerzom. — Pomni teraz na starożytny zamek swey matki, na chłodniki siostrom ulubione, i na zabawy niewinne upłynionego dzieciństwa. Lecz wkrótce płomień gasnąć zdaie się przed zmorzonym iego okiem. Wstaie, spogląda na iezioro, po którym zaświtają iuz pierwsze promienia jutrzenki. Mgła okrywała ieszcze skał' wierzchołki, a podmuch rannych wietrzyków lekko karbował wód powierzchnię; a fale z wolna kołysane rozbiiały się o brzegi z ciągłym i iednotonnym łoskotem. Allan wspomina powieści które umilały wiek iego młodzieńczy; myśli iakto wczasach upłynionych zjawiały się widma i duchy; myśli o świętych pielgrzymach i niskiey chacie czarownicy; myśli o alabastrowych grotach Syreny, mieszkanki, urocznych pałaców głębin Oceanu. Wyobraźnia przenosi go wten pobyt zachwycający; zamiast żagli rozpinających namiot mniema widzieć błyszczące sklepienia groty; mniema stąpać po kosztownych marmurach, a ponad głową widzi rzeźby uroczne iaśnieiące iak gwiazdy niebios!..... Nieszczęsny! niełudż się że krzyk któren ucho twoie uderza iest głosem Najady zagniewaney!.......Niestety ! krzyk obrończy młodego więźnia za nadto późno przerywa marzenie Allana. W chwili gdy nagle sio z dumań swoich budził, miecz zabóyczy gorała znalazł iuż drogę do serca iego; omdlewające oczy obraca ku niebu.... wymawia imie swoiego Pana.....i umiera. XXVI. Przebudzenie Brucego stało się. okropnym dla mordercy: ręka monarchy chwyta goreiącą ieszcze głownię, pierwszą broń która mu się nadarza; a młody Allan iuz zemszczony ! Zbrodzień pada i wyziewa ostatnie westchnienie. Pan wysep śpieszy na pomoc Królowi; ieden z poddanych górali pada przeszyty iego mieczem, drugi straszliwą powalony prawicą czeka śmiertelnego razu; lecą gdy Ronald zatapia w iego sercu swóy oręż, dowódzca zbóyców z tyłu podnosi na niego rękę zdradziecką!..... Ach czemuż choć na chwilę z niskąd niema pomocy, dopóki Brucy, któren nie może dwóch razem uderzać wrogów, niepowali drugiego nieprzyiaciela na pierwszym iuz konaiącym.... Młody więzień uyrzał niebespieczeństwo Ronalda i rzucił się na wzniesioną rękę górala;... wstrzymał go, i wnet zdraycą nurzy się we krwi i piasku, powalony przez walecznego. Roberta. XXXI "Nędzniku — woła na niego Monarcha- — póki ieszcze zostaie ci iedno tchnienie życia, wyznay nieszczęsny iaka czarna zbrodnia uzbroiła ciebie zabóyczym żelazem przeciw spokoynym cudzoziemcom ? — Tyś dla mnie nie iest cudzoziemcem — odpowie mu górał głosem wściekłości, — znam cię zbyt dobrze; iesteś wrogiem mego szlachetnego Wodza, potężnego Lorna. — Odpowiedz że przynaymniey na jedno pytanie; ale wyznay szczerze prawdę, iak pragniesz zbawienia duszy.... Z kąd masz tego więźnia ? powiedz iakie iego imie, ród i oyczyzna; tym przynaymniey wyznaniem wynagrodź niegodziwy zdradę. " — "Day mi spokoynie skonać...... krew się iuż w żyłach ścina.....wszystkom ci iuż o tym powiedział młodzieńcu; nazywa się Amadyn; znaleźliśmy go na okręcie, a którym szukaliśmy..... zdaie mi się....." — Lecz iuż i słowa skonały: zginął Kormak iak całe przepędził życie wśród, rzezi i zbrodni. XXXII. Wsparty teraz na zakrwawionym mieczu waleczny Brucy mówi do Ronalda: "Przyiacielu, iakże ten miody Minstrel nas zawstydza ! patrzay, oto wznosi ku nieba oczy i nieme usta, dziękuiąc Naywyższemu za cudowne wybawienie; amy zapominamy złożyć Bóstwu hołdu wdzięczności!" — Brucy zbliżył się do młodego więźnia z wyrazem łagodności.; lecz Minstrel zadrzał na widok miecza gołego. Monarcha otarł go ze krwi kurzącey się ieszcze i wsunął do pochwy. — " Niestety! — dodał — twoie przeznaczenie mało iest zgodne z twoią słodyczą i słabością; niewolnik zbóycy przechodzisz teraz w ręce innego Pana, którego błędne życie iest pasmem walk i niebespieczeństw..... iednak chociaż iestem Monarchą, bez królestwa, i wszystkich prawie pozbawiony przyiaciół, potrafię ci ieszcze dać przytułek — Póydzmy szlachetny Ronaldzie, łzy twoie wzpaniałe dosyć iuż uświęciły pamięć Allana, i ramie twoie dostatecznie go pomściło; póydź, opuśćmy te nieszczęsne miejsca, dzień iuz zaiaśniał, wróćmy do naszego okrętu..... Mam nadzieię że ten zdrayca oszukał nas, wmawiaiąc że odpłynął na morze. XXXIII. Jednakże nim opuścili ten krwawy widok, Pan Wysep temi smutnemi słowy pożegna Allana: " Któż skon twóy opłakany opowie w zamku Donagalu ? Niestety! któż nieszczęśliwey doniesie matce że syn iey nayulubieńszy zginął w kwiecie wieku ? Pokóy twoim cieniom młodzianie nieszczęsny! bądź spokoyny, nieprzepomnę modłów pogrzebnych za twoią duszę. Co do tych podłych zabóyców, wycia wilków i kruków krakanie, odzywać się będą nad ich trupami pozbawionemi pogrzebu. " Już światłość purpurowa roztacza się wschodnim wierzchołku Kulinu i wałach ponurych ieziora; i niezadługo iaśnieie w bogatych odcieniach złota od szczytu powietrznego góry, aż do rozpadlin i przepaści, (Tak wielkości pychy ziemskiey łudzą nas zdaleka blaskiem swoim, i pod wspaniałey świetności pozorem ukrywaią ciężkie niepokoie od niey nieoddzielne.) Brucy i Ronald postępuią obłędną ścieżką, pomiędzy sterczącemi głazy. Obay Rycerze smutnie rozmawiaią, a młody więzień idzie za niemi w milczeniu. PIEŚN CZWARTA I. Cudzoziemcze! ieśli śmiałe twoie kroki przebiegały północne krainy starożytney Kaledonii, kędy pyszna pustyń Królowa, tron swóy samotny umieściła wśród iezior i wodospadów: dusza twoia doznała szczytney ale smutney lubości, spozierając na te doliny nieuprawne i na zczerniałe gór szczyty; słuchaiąc bystrych potoków, które lecąc po barkach olbrzymich skały, mięszaią swoie ryczące głosy z krzykami orła, szumem ieziora i dęciem akwilonu. Szczytnym iest widok takowy, lecz pełnym tęsknoty.... samotność ciężyła twey duszy; pustynia zmordowała nakoniec twoie oczy; uczucie iakieś uroczyste i surowe, iakaś niepoięta boiaźń o- barczyły twoie serce; żądałbyś w tedy uyrzeć choć biedną iaką lepiankę, choć ślad naymnieyszy żyiącey istoty; ziakimze zachwyceniem spostrzegłbyś dym wznoszący się w lekkie kłęby po nad dachem gościnnym; z Jakimże uniesieniem powitałbyś ranne zapienie koguta, lub wesoły śmiech dzieci, goniących się pod zielonych wierzbów zacieniem! Jakichże to ustroń dzika wielkość, wzbudza to przerażenie osłodzone westchnieniem? — Budzi go widok ponurego ieziora Ranoku, Glenkoiu doliny, i owe iaskinię pianą zbielałe, gdzie pod zimnym niebem północy, groźny Loch-Erybol, ryczy zagniewany Lecz niechay Bardy poświadczą czy samotnie te okropne, nieustępuią straszliwym wybrzeżom, otaczaiącym skalisty szczyt Kutinu, i szumom przerażałabym watów Koryskinu. — II. Rycerze postępowali wśród tych pusty, niów, gdy odgłos rogu i okrzyki powtarzane obiły się o ich uszy. — To róg Edwarda ! — zawołał Brucy — Jakaś to przy- czyna przywiodła go do tak prędkiego powrotu ? Patrzay szlachetny Ronaldzie, patrz iak przeskakuje po skalach, iakby ieleń ścigany od łowców.... Dostrzegł nas.... nim przybędzie zawołaymy, i dowiedzmy się iaki powód iego tu sprowadza. III Lecz pierwey Edward zawołał: — Co tu robisz za dziką uganiaiąc się sarną, kiedy cała Skocya wzywa swego Króla? Okręt Lennoxa, który się z naszym spotkał, niesie czemprędzey tobie tę szczęśliwą wiadomość. Sztuart zwołuje do broni doliny Tewiotu, a Duglas swoie wzgórza ro dzinne. Flotta twoia, Brucy, pomimo burz i wiatrów weszła szczęśliwie w od nogę Brodiku. Lennox twoich tylko czeka rozkazów, aby wsiąść na okręty z woyskiem walecznym i tobie wiernym. Lecz pozostaie mi uwiadomić cię o większey ieszcze łasce Niebios: nayokrutnfeyszy z two ich wrogów, Edward, wyzionął duchu na naszey granicy, idąc na czele woysku które przeciwko nam prowadził. IV. Brucy na tę wieść pozostał spokoyny..... czoło iego surowe rzadko wykrywało radość. W krótce iednak szlachetny zapał rozpłomienił iego lice. O ziemio Szkocka ! — zawołał — uyrzysz nakoniec, z woli Niebios, dzieci twoie wolne i zemszczone. Boże potężny ! Ciebie iednak za świadka biorę, iż śmierć Edwarda nieobudza w sercu moim żadnego uczucia osobistey radości: zrąk iego odebrałem miecz rycerski; ie mu winienem moie wyniesienie i berło; i śmiało wyznać mogę, że -wydarłszy w z historyi karty zakrwawione nieszczęściami Szkocyi, potomność uyrzy w nim Monarchę mądrego, walecznego i uwielbianego odludów swoich. — Niechay mieszkańcy Londynu opłakuia. strato swoiego Króla; niechay w Kray donie kapłani śpiewa ią iego pochwały — odezwał się na to Edward z Żywością — moia równiesz iak iego wieczna nienawiść, przechodzi granicę życia i nieumiera razem ze znikomym przedmiotem. Taka nienawiść tlała w sercu naszego prześladowcy, kiedy na piaskach Sol- wayn, wściekłość podnosiła ieszcze zmar twiałą iego rękę, dla ukazania ziemi Szkockiey, nad ktorą wzywał zemsty potomka swego, rozkazniąc pod przekleństwem nieoszczędzać Oyczyzny Brucego, dopóki wszyscy mniemani buntownicy nielegną na polach swoich zakrwawionych, Taką była iego nienawiść, gdy wyrzekając się spokoynego zmarłych schronienia, rozkazał nielitosnemu woysku przenieść kości swoie na granicę naszą, iakby martwe iego oczy paść się ieszcze mogły widokiem naszey nędzy. Taką była nienawiść iego, okrutna, straszliwa, wieczna.... iak moia. V. Edwardzie, zostaw kobietom szarpać się słowami, miecz iest iedyną, bronią rycerza. Wierzay, dosyć nam ieszcze żywych pozostaie wrogów, nad któremi wywrzeć możesz twą nienawiść i zemstę. Zwróć oczy na morze, patrz na te statki, których żagle wzywaią nas korzystać z wiatru pomyślnego. Spieszmy na okręta. Zkieruymy bieg nasz ku Arranowi, gdzie rozproszeni przyiaciele nasi, zgromadzili się w około Lennoxa, Delaheya i Boyda śmiałego w walkach. Obym nayrychley stanął na czele tych walecznych woiowników, i uyrzał znowu powiewaiące moie znamiona.... Szlachetny Ronald czy chce nam towarzyszyć, czy pozostanie aby zebrać siły swoich wysep? — Niechay co chce wypadnie: szczęście lub niedola — odpowiada Wódz — Ronald nigdy nieopuści Brucego. Ponieważ dwa statki weszły w zatokę, móy więc, ieśli wola Monarchy, póydzie przywołać dobrani Klany Uistu, i te co słyszą ryczenia wód Minchu na wybrzeżach Long-Islandyi. Co do mieszkańców wysep pobliskich, może my niewielkiey doznawszy zwłoki, uwiawiadomić ich sami i zabrać ze sobą. Wkrótce także brzegi Arranu uyrzą Torkila wiodącego swoie nawy, ieśli wyspiarze zachodni szanuią zawsze rozkazy swoiego króla. VI. Przedstawienie to zostało przyięte. Lecz nim rozpuszczono żagle, Kulin i Koreskin ponury, usłyszeli żale pogrzebowe. Smutni wyspiarze ponieśli aż nad morskie wybrzeże ciało nieszczęśliwego Allana, postępując wolnym krokiem wzdłuż ieziora, godnego świadka widoku tak bolesnego. Przy każdym zatrzymaniu się, żałobne śpiewy koronachu (1) wzbiiały się aż w niebiosa; a gdy orszak pogrzebowy dalszą rozpoczynał drogę, smutne i donośne brzmienia kobzów sławiły młodego dziedzica Donagalu. Skały i pieczary Kulinu powtarzały hymn grobowy: żałobne te głosy konały na mgłach wiszących po gór urwiskach; gdyż żaden głos śmiertelny niedosięgnął tu nigdy szczytów wzniesionych, które odpowiadaią tylko na dęcia straszliwe nawałnicy, lub trzask piorunu. -------------------------------------- (1) Koronach, pieśn pogrzebowa. — VII. Okręt z pośpiechem "porze wały słone, "I buia kołysany rannym wietrzykiem gór Benna- Darku, rozdymaiącym iego żagle; powiew drzący pomiędzy linami, podobny się zdaie do śmiechu radości; a rozorane bałwany wrą i szumieią iakby na odzew tonem podobnym. Morski kulik wyprzedza okręt, lekkim skrzydłym dotykaiąc przezroczystych fali. Już szczyt Kulinui skały Sapenu zniknęły. Wówczas hasła woienne ukazały się; nad czarnemi skałami Dunskaitu i nad Efortskim ieziorem; wnet gęste dymu tumany wzniosły się wirem nad Klawigarikiem na tan widok, spragnione woyny i zemsty, waleczne Klany Sleatu i Stratu, niecierpliwe czemprędzey wyść w zapasy, biegną do broni i ciężkie chwytaia puklerze. Mak- Kinon, wódz osiwiały w walkach, obeymuie nad niemi dowództwo i prowadzi do zatoki Brodiku. — VIII. Inny znak iaśnieie zdaleka po ziemi mo- rzu z wierzchołka wieży Kanna, zawieszoney po nad przepaścią iak gniazdo sokola, Niechay wędrowiec na próżno wedrzeć się nie żąda na skalę; na którey starożytny spoczywa zamek, aby zwaliska iego obeyrzeć; za nadto zamiar zuchwały, dla każdego, prócz daniela, lub raczey sarny. Niechay się lepiey zatrzyma na białych piaskach wybrzeża, i zapyta starego skotarza o dawne podania. Pasterz nakazawszy milczenie dzikiemu psa swoiego szczekaniu, rozciągnie pled kratkowany ha piaskach Oceanu, zaprosi usiąść wędrowca, i opowiadać mu będzie, iak niegdyś wódz ieden waleczny przywiódł piękną cudzoziemkę do wież tych posępnych. Czarna tylko zazdrość mogła natchnąć tego okrutnego małżonka zamykać w takim więzieniu tak piękną niewolnicę. Często gdy blady promień xiężyca spoczywał na łonie spokoyney wody, powabna, nieznaioma chyląc się na krużganku wieży zapłakane zwracała oczy w krainy południowe. Dumaiąc może o sżczęśliwszych czasach, dobywała smutnych głosów ze swoiey lutni, i śpiewała rzewliwe dumy w ięzyku swoim oyczystym. Dziś ieszcze, gdy świa- tłóść gwiazdy nocney srebrzy skały i zatokę, gdy w uroczystey ciszy nocy, lekkie nawet ucichną wietrzyki, mieszkaniec Hebrydów mniema słyszeć z rozrzewnieniem i boiaźnią, ciche szemranie stron lutni i niewolnicy glos iękliwy, która użala się na swą niedolę w mowie nieznaney.... Rozczulaiącą. iest ta powieść.... ale nadto iuz znaioma arfom Minstrelów.... I któż widzieć może skałę i wieżę w zwaliskach, i nieoddać westchnieniem hołdu nieszczęśliwej' pamiątce ? — IX. Sternik obrócił teraz bieg okrętu ku górom Roninu, a ludy w nich mieszkaiące wnet zbiegły się na wybrzeża; rzucili rozpięte łuki i sieci łowieckie, a posłuszni Panu wysep, zbroią się mieczem rycerskim. Płomień błyskaiący po nad Skureiggem, zwolnie mieszkańców iego, pod sztandary Wodza; ród to był waleczny i niegdyś liczny, nim dziki Maklod uzbroiony zemstą, w kroczył do ich wyspy. Na próżno w pieczarach nadoceanowych szukaią przytułku nie- szczęsne ofiary: Wódz nielitościwy zagra dza do nich przeyście cierniem i wrzosem zapalonym, wnet gęste dymy napełńiaią iaskinię; groźby rycerzy, więzenia dzieci, krzyk matek daremnie napełniają powietrze. Wódz niesłuchaiąciak tylko wściekłości, rozpłomienia żywsze ognie, aż póki całe pokolenie niewyzioneło ducha. w tym ostatnim swoim schronieniu. Kości ieszcze nagromadzone wpieczarach. świadczą nieludzką zem- X Okręt szybko się ślizga po falach, podobny do łabędzia któren przepływa gorzkie wody wśród upałów lata. Na stronie wschodniey ukazuią się wybrzeża Mullu, Kolonsayu, Ulwy i gruppa wysep otaczaiąca Staffę, sławną świątynią Oceanu: tam wpośród kolumn iey nieznanych, lelek spokoyne znayduie schronienie; tam łagodny lew morski spoczywa bez obawy w tym gmachu cudownym, któren natura sama wzniosła ku chwale swego Twórcy, aby przewyższyć wszystkie świątynie zbudowane, ręką śmier — telną. Dla iakiegoż Bóstwa innego wzniosłyby się te wybiegłe kolumny, i te sklepienia zaokrągliły się w ogromne łęki'! Takową myśl uroczystą, obudza w sercu rozgłośny szum wałów, kiedy podczas napływu morza, echo pieczary powtórzy go z bardziey wrażaiącą melodyą, niż straszliwey burzy: zagrzmienie. Nie bez zamiaru weyście cudownego gmachu obrócone iest ku starożytney świątyni Jonii; natura przemawiać się zdaie do człowieka: " Znikomy synu prochu, wzniosłeś pomnik szczytny i rozgłośnie sławiony.....lecz spoyrzyina" rąk moich, dzieło! " - XI. Okręt ciągle śpieszy w swym chyżym biegu, iak delfin uciekaiący przed mórz tyranem, lub daniel ścigany od sfory. Ronald omiia Loch Tua, lecz poznać się daię woiownikom dzikiey Tiry, i Wodzom piaszczystey wyspy Kollu. Niezatrzymuie się w porcie Świętego Kolumba, chociaż uroczysty dzwonów odgłos, szeroko się po morza. rozlega Dumny i waleczny Lord Loch-Bu- ju, uyrzał hasło Ronalda, i miecz swóy przypasali potężny. Zielony Illay zgromadza hufce swoie mężne; z niemi zbroią się mieszkańcy Skarby, o którey skały rozbiia się groźny Korriwrekin; powstaie i samotny Kolonsay, ustronie czarowne, sławione niegdyś przez arfę niemą dzisiay. Umilkł śpiewak twóy powabny; zgasła owa pochodnia co daleko światło nauki szerzyła ! a cudzoziemzkie wybrzeże, przyjęło popioły Leydena. XII. Wiatry nieprzestały bydź przyiazne, nawa iednak nieślizga się iuz po morzu. Niezwyczajną przedsięwzięła drogę, z obawy napotkania nieprzyiaciełskich statków, gdy okrążać miała półwysep Kantyru: Okręt wchodzi na iezioro Tarbat, a maytkowie z ciężką pracą ciągnąć go muszą po lądzie przesmyku, aż do zatoki Kilmakonelu. Dziwny stawiały widok te maszty wychodzące z pośrodka drzewin, i ta nawa sunąca się wolno wzdłuż skał i borów. Nieieden góralski prorok ważne przepowiednie głosił z tego cudu przypominając wyspiarzom stare owe podanie które wyrzekło: iż gdy okret Królewski przepłynie po mchach Kilmakonelu, starożytny Albyn zwyciężać będzie w walkach, i uyrzy wrogów swoich, drżących i zbladłych na widok iego krzyża srebrnego. XIII. Spuszczony powtórnie na morze, okręt pyszny z wyroczni proroczey, nadstawia żagle wiatrom dmącym ku wyspie Arran. Stonce nim znikło po za Ben-Gloikem, góra wiatrów, łagodną światłością u złociło szczyt iey ponury i powierzchnie Loch-Ranzu ieziora. Brucy i towarzysze iego, z radością mieysca te witaią; wyspa zdawała się poznawać swoiego monarchę tak iaśnieiące były iey nadbrzeża, tak oblewający ią Ocean spokoyny. Każden wał połyskujący niby mnogiemi brylanty, spływał spokoynie w zatokę mieniącą się barwami złota lazaru, i szmaragdu. Wieża, pagórek, dolina i gaik świetniały bogatemi odcieniami ostatniey godziny wieczorney. Wietrzyk wzdychający chwi- lami z lubością, sam tylko przerywał ciszo uroczyste. Któżby cały wdzięk tego czarowniczego obrazu, zniszczyć chciał wspomnieniem bitew i nieszczęść! XIV. O woyniez to rozprawia Ronald ? — Zapłonienie powlekaiące iego lice, weyrzenie lękliwe i spuszczone, głos drzący, inną poznać daią. rozmowę. Czoło Króla okazuie, iż myśl iakowaś głęboka całą uwagą iego zaymuie, i ze waha się niepewny w odpowiedzi na pytanie nalegaiące; zabłyska iednak w iego spoyrzeniu litość, zmieszana dobrotliwym uśmiechem duszy surowey, gdy słucha mowy o miłości, Ronald z niespokoyną obawą uczucia swoie przedstawia: " Go do mey oblubienicy — mówi, — wiesz Królu iak Edyta uszła z zamku Astorniku; zbyt iest politowania godną, abym śmiał ganić iey nagłą ucieczkę; niechay szczęście iey towarzyszy!.....lecz sama-uchroniła się od szlubów, a Lorn cofnął dane słowo wobec zgromadzonych Wodzów. Ja oddawałem rękę aby spełnić przymierze, które Oycowie nasi zawarli... Odepchnię ty z pogardą, uchybiłbym prawom honoru, a serce moie nadto byłoby podle, gdy bym udawał pokorę i żebrał związku z Lornem. " XV. " Przyiacielu drogi — odpowiedział Brucy — do kościoła to należy wyrzec i węzeł ten rozstrzygnąć; lecz zdaie mi się iż niebyłoby sprawiedliwie, gdy Edyta, iak mówią, przyiumie Klifforda za małżonka, ażeby związek któren ona sama zerwała, mógł bydź ieszcze uważany za obowiązuiący ciebie. Co do siostry moiey Izabelli, któż nam zaręczy za dziwactwo kobiety ? Rycerz noszący na swey tarczy za godło skałę, zwycięzca w Turnieiach Wodstoku, rycerz ten nieznaiomy którego własną uwieńczyła ręką, umiał podobać się iey; iak ia przynaymniey mniemałem; lecz od chwili gdy poległ brat nasz, nieszczęśliwy Nigel, od czasu upadku naszego domu, siostra moia zamyślona i smutna wielce się zmieniła! Może to, com w tey chwili usłyszał od ciebie — z uśmiechem dodał Monarcha — może to w inne pogrąży ią marzenia: w krótce się tego dowiemy; te góry zasłaniają nam klasztor Świętey Brygidy, tam Edward schronił Izabllę, aż do czasu spokoyney szcześliwości; tam twoie zaniosę wyznanie, i pewny bydź możesz, ze przyiaciel mówić potrafi w twoiey sprawie, " XVI. Podczas tey rozmowy, niemy Minstrel oparłszy o maszt wybladłe czoło, napróżno usiłował ukryć smutne wzruszenia: mimowolnie zdradzały go ciężkie westchenia wydzieraiące się gwałtem ze ściśnionych iego piersi; rękoma przycisnął powieki iakby chcąc zatrzymać łzy wydobywaiące się lecz łzy mimo iego usiłowań sączyły się przez piękne iegu palce. Edward przechodzący się na pomoście pierwszy spostrzegł tę boleść stłumioną: równiesz nierozważny iak mężny, pośpiesza cieszyć młodzieńca cierpiącego, ze szczerą lecz razem gwałtowną uprzeymością. Odrywa naprzód słaba, rękę która zapłakane kryła oczy; więzień mu się opiera.... lecz woiownik z popędłiwością., którą brał za dowód nayczulszey przyiaźni, sam mu spłakane ociera lice, i mówi: " Nie wstyd ze tobie płakać!... Chciałbym a żeby nieme twe usta mogły mi powiedzieć, kto iest przyczyną twoiego cierpienia, ktobykolwiek on był, drogo by tego przy płacił. Kochany Amadynie, ukóy się przecież!.... Zdatny iesteś bydź paziem iakiego Rycerza; zostań moim; pysznego rumaku dam ci w darze, na którym ieździć będziesz ze mną na polowanie, lub poselstwa odbywać do moiey kochanki; zbyt będę pewny iż mnie niezdradzisz i niewyiawisz nigdy imienia Bóstwa moiego. " XVII. Zbliżył się Brucy na te słowa: — " We soły Edwardzie — rzekł — nie takiego Pazia tobie potrzeba dostrzeżenia twego łuku, nalewania puharów biesiadnych, lub przesyłania oświadczeń piękności. Był byś Panem za nadto ostrym i popędliwym dla tego sieroty. Czy uważałeś iak noci dzień lubi bydź samotny. Amadyn prędzey się przyda na usługi siostry naszey Izabelli; w spokojnych klasztoru zaięciach, przesyłać w niebo modlitwy z Oycem Alpinem, miley mu będzie niż narażać się na tysiączne przygody z takim iak ty przewodnikiem. " — " Wdzięczen ci iestem za szczególne pochwały których mi nieszczędzisz, — wesoło odpowiedział Edward — Lecz uyrzemy kiedyś, kto znas lepszą będzie obroną i podporą biednego te go dziecięcia.....Okręt zbliża się do brzegu, spuśćmy szalupę i wysiadaymy. " XVIII. Król lekkim na ląd wyskoczył krokiem, i potrzykroć wróg donośny uderzył, a obudzone echa Ben-Goilu daleko odgłos rozniosły. Właśnie wtenczas Duglas i Delahe gonili po boru spłoszonego ielenia, a Lennox podbudzał ogary zbyt powolne dla iego niecierpliwości. " To nieprzyiaciel — wola Boyd, spiesząc zadyszany i z okiem iskrzącym... — to nieprzyiaciel; waleczni rycerze porzucić cie łuki, niechay każden za miecz chwyta. " — " Nie — James przerywa — nie iest to róg Angielski; nieraz słyszałem go iak ożywiał męztwo walczących, ! wiódł szyki walecznych do zwycięztwa; — to róg Szkocyi, to odzew Brucego; leć my na wybrzeża Loch-Ranzu, to hasło. Króla naszego. " XIX.. Zaledwie wieść się rozeszła, a iuz woiownicy zewsząd zbiegaia się na wybrzeża, szerząc wierności okrzyki. Otaczaią Brucego, cisną się aby uyrzeć iego oblicze, i łzy leią radosne. Byli tam starzy żołnierze, którym hełmy okrywały w boiach osiwiałe włosy, a których topory rdzewiały ieszcze krwią Duńczyków; byli tam i młodzieńcy, których słaba ręka zaledwie dźwignąć zdołała miecz ciężki, i o stalisty uderzyć nim puklerz. Byli i tacy, których ieszcze niezawarły się szlachetne rany, poniesione w nieszczęsnych woynach Albynu, w okrótney bitwie pod Falkirk i w porażkach pod Teyndum i Metwen. Na czele ich przywodzili: silny Duglas, przyjemny Lennox, Kirpatrik, rycerz straszliwy z Klosenburnu, dziki i popędliwy Lindsay, poważny Boyd i wesoły Seton. — Otaczaią wszyscy powróconego im Króla; radosne łzy wylewają przyciskając go do swoiego łona. Starcy i młodzieńcy, panowie i poddani; ten co nigdy z pochwy miecza ieszcze miedobył, również iak woiownik w boiach wychowany, wszyscy przysięgaią narazić się na niebezpieczeństwa naystraszliwsze, zwyciężyć lub umrzeć obok Brucego. XX. Woyno! i ty masz twoie okrutne roskosze, twoie promienie radości, które iaśnieią iak połysk światłości, pryskaiący z puklerza na polu walki. Takowy zapał wznieca okrzyk zwycięztwa, lub w czasie pogromu zemsty przysięga, gdy zastępy całe ogłoszą imiona mężnych w szlachetnym poległych zgonie. Ziemio Bretonów, ty od wieków Oyczyzny byłaś Bohatyrow! od wieków waleczni twoi woiownicy z zapałem słuchali Bardów głoszących sławę ! O wy któ- rym oyczyzna i chwała są miłe ! powiedźcie znacież tę niepoiętą radość, która budzi zadrżenie w nayskrytszych taynikach serca, i oczy łzami zalewa ? Zdołacież, ganić Brucego, ze po męzkim iego obliczu potoczyła się łza rzewliwa, gdy uyrzał klęczących przed sobą, i wznoszących w zachwyceniu ręce, walecznych synów Oyczyzny, którzy niegdyś równie powitali pierwszy dzień iego panowania? XXI. Jutrzenka powstała; dzwon poranny ucichł od dawna na dzwonnicy kościoła Świętey- Bregity. Wiekiem pochylona zakonnica przybiega do komnaty Izabelli, i wola: "Śpiesz się, młoda krelewno, spiesz się; iakiś szlachetny nieznaiomy rycerz czeka na ciebie u kraty. Biedne zakonnice Świętey Bregity nigdy ieszcze niewidziały tak wspaniałey postawy Xiążęcia, Nieznaiomy ów Woiownik oznaymił, iż z samą królewną Izabellę chce mówić. " — Xiężniczka właśnie klęczała przed znakiem świętym krzyża, podniosła się, i odpowiedziała" zakonnicy: "Niechay tobie siostro powierzy zlecenie, ia z nieznaiomym rozma wiać niemogę; wszak nawet niewiesz ie go nazwiska ? " XXII. — " Niewiem, Pani; żaden orszak świetny niewyiawia stopnia cudzoziemca, młody Paź tylko mu towarzyszy. Lecz postawa, weyrzenie i glos iego, mimowolne wzbudzaią poszanowanie. Postać wyniosła czyni go podobnym do wieży; lecz skład iey doskonały pełen iest wdzięków uymuiących. Włosy iego niegdyś czarne iak heban, lecz dzisiay przypruszone iuż śniegiem wieku, w mnogie pierścienie spadaią mu na czoło iak uploty winne. Ciągłe które staczał boie, ro zlały na wspaniałey iego twarzy wyraz surowości; lecz tyle iest godności w iego spoyrzenin, że nieszczęśliwa i błagaiąca pewna iestem iż znalazłabym w tym wspaniałomyślnym woiowniku uprzeymego obrońco; winna zaś, drżałabym przednim, iak przed wyrokim na śmierć mnie" " potępiaiącym. — Dosyć na tym — przerwała Xiężniczka — to nadzieia Szkocyi, iey radość i pycha; na czyimże czole iaśniała kiedykolwiek lak uroczysta powaga? iest to wybraniec Nieba, wrócony na koniec swoiey oyczyźnie ! — Spiesz się Mo-no ! wprowadź mego Brata ukochanego: to Król Brucy. " XXIII. Brat i siostra ściskaia się w niemym zachwyceniu, z uczuciem którego doznaią przyiaciele serdeczni, co się z boleścią rozstali, i spotykaią się znowu z wątpliwą tylko nadzieią. Gdy pierwsze ominęły wzruszenia, Brucy powiódłszy spoyrzeniem po skromney celi, po gołych murach i łożu pokutnym: — " Takież to, biedna moia Izabello, — rzekł — powinny bydź sprzęty komnaty i łoża królewskiego ! Bogate szaty i kleynoty, które przynależą twoiey godności, zastąpił prosty skaplerz i włosiennica! Zamiast hucznych odgłosów trąby, przyzywaiącey na uczty i zabawy Królewskie, ciebie sępny głos dzwonu przywoływa na modły i pokutę ! Nieszczęśliwa siostro wy " gnanego Króla, dlaczegóż los oręża zdradził sprawiedliwość moiey sprawy!" XXIV. "Porzuć te próżne żale; bądź zawsze nie zachwiałym Brucym: — zawołała Izabella — mniey miałabym chwały nosząc spokoyną koronę, iak dzieląc niebezpieczeństwa twoie, gdyś ramie uzbroił na obronę Oyczyzny. Niezasmucay się, że mnie iuż próżne roskoszy marzenia więcey niełudzą. Niebo raczyło łaskawym rzucić okiem na moie niedośwladczenie i wybawić mnie z rozbicia. Doświadczyło mnie z całą surowością swoich sądów ! Upadek całego domu naszego, twoie wygnanie, śmierć Nigela, rozdarły moie serce; teraz ku niebu wzniosłam wszystkie moie na dzieie: znikome wielkości tego padołu grzechów więcey mnie niełudzą. " XXV. " Nie, droga Izabello — odpowie Brucy — nie, nim wybór uczynisz, posłu-" "chay pierwey głosu kochającego brata.... Zastanów się rozważnie, czy wśród pokuty klasztorney nieobudza się nigdy słodkie w twym sercu pomysły.... Może wspomnienie tego nieznajomego rycerza, tego zwycięzcy turnieiów Wodstoku.... Płonisz się: cóżbyś na to rzekła, gdyby u nóg twoich złożył ieszcze świelnieyszy laur, nowo zdobyły? " Przenikliwe oko Brucego spostrzegło przelotny rumieniec na twarzy Izabelli, iak ostanti promień dzienny, co obłok zapłoni i znika natychmiast. Zarumieniła się Izabella, lecz ze spokoynym odpowiedziała wejrzeniem: "Zgaduię myśl moiego Bratą, gdyż sława przeniknęła aż w te milczące klasztory, i wieść nam przy niosła, iż na głos Ronalda, wszyscy wy śpiarze zgromadzili się pod szlachetne ie go znamiona. Wiadomo mi iuz że zwyciężca turnieiów i waleczny Ronald są iedną o sobą. Gdyby wolen od wszelkiego związku, dawniey pragnął by moiey ręki, i mię iego, i wola mego brata, możeby.... Lecz oddal tego Pazia, przy nim myśli moich wykryć niemogę. " XXVI. Paź stał na ustroniu o ile pozwalał ciasny obwód celi; z pomięszanym okiem i wzruszonym sercem wspierał się na mieczu, Brucego, a twarz zakrywał sobie płaszczem Monarchy. — " Nielękay się tego świadka, — odpowiedział Brucy — życie iemu winien iestem. Zawsze on przy boku moim przytomny; pewny iestem iż taiemnic moich nieodkryie, gdyż natura wskazała go na wieczne milczenie. Łagodność iego iest bez porównania; życzyłbym sobie aby mieszkał w celi Oyca Alpina, i poświęcił swoie usługi moiey siostrze Izabelli. Niezważay na łzy iego, często ie płynące widzę, iak strumień wybiegający ze skały za wiosny powrotem. Jestto młody Minstrel, któren zasługuie na czułe nasze przywiązanie, ale zanadto iest bo iaźliwy aby mogł znosić niebezpieczeństwa woyny i nawałnice morza; ci co Brucemu towarzyszyć pragną, muszą umieć walczyć z burzami: — Kończ, droga Iza bello; coż nam odpowiedzić Ronaldowi? " XXVII. "Niechay się Ronald dowie, że serce które pozyskać pragnie, należy iuż do Boga. Miłość moia, była iak kwiat letni, więdnący pod ostrych wiatrów oddechem; dziecię próżności i pychy, znikła wraz ze świetnemi uroieniami które ią wznieciły. Jeśli nalegać będzie, powiedz mu że iest na wieki złączony z tą którey zaprzysiągł wiarę; pierścień szlubny, przysięga w o bliczu Boga na krzyż święty i miecz iego, są to uroczyste i niezerwane węzły. A ty, Robercie, który tu mówisz w iego sprawie, widziałam cię zawsze obrońcą nieszczęśliwych kobiet. Niebezpieczeństwo groziło twoiey głowie; Anglicy z bliska śledzili twoie tropy; ucieczka była iedynym twoim zbawieniem; w tym usłyszałeś krzyki matki w boleściach; wróciłeś się i wstrzymałeś twoich rycerzy; wolałeś raczey wystawić się na wszystkie ciosy nieprzyiaciół, niźli opuścić iak rycera niegodny, nielitościwym zbirom kobietę w rozpaczy. Miałzebyś dzisiaj: od mó-" " wić pomocy twoiego oręża oblubienicy znieważoney i nieszczęśliwcy; wspierać zdradę Ronalda, i na mnie prawo nakładać abym przychyliła się do iego niestałości ? Niebo biorę za świadka! gdyby nawet ziemskie uczucia, które niegdyś moim władały sercem, niebyły iuż poświęcone nadziei innego życia, ieszcze bym odrzuciła hołdy Ronalda, dopókiby u nóg moich niezłożył szlubnego pierścienia, i świadectwa na piśmie tey którą pogardza, iako uwalnia go na zawsze od zaprzysiężoney wiary. " XXVIII. Poddaiąc się nagle nipowściągnionemu popędowi, niemy paź rzuca się na łono Izabelii; lecz wnet przychodząc do siebie, schyla głowę, zgina kolano, całuie podwakroć rękę królewny, i śpiesznie; z celi wybiega. Izabella pomięszana, rumieni się zagniewana tą śmiałością; lecz dobry król Robert, tak gniew iey przerywa: "przebacz mu, siostro ukochana !... biedny móy Amadyn znakami tylko myśli swoie wy-" raża; słyszał iakie mu zatrudnienie prze zanczam i nie mógł wstrzymać unieśień radości.... Lecz ty kochana Izabello zastanów się dobrze nad postanowieniem które masz uczynić; wierzay mi iż nieżą dam samowładnie tobą rozrządzać, ani cię zmuszać do oddania twey ręki i serca, lub cierpieć aby Ronald dla ciebie sio strę Lorna znieważał. Rozważ, wszystko; niedawno ieszcze lubiłaś wzdychać samotna; a śpiewy tobie ulubione, malowały zawsze czułość nieszczęśliwą. A dzisiay zupełnie wolna w wyborze, klasztor staie się iedynym celem wszystkich two ich życzeń! Ach, gdyby Brat nasz, Edward, wiedział o tey zmianie, iakże dowcipnego satyryczny otwarte znalazłby pole szydzenia z dziwactwa i niestałości kobiet! " XXIX. " Bracie drogi — odpowiedziała Izabella — niedziwiłyby mnie ucinki Edwarda; dobry, ale szczery bez rozwagi, zawsze był" "nieprzyjacielem przymusu i myśli posępnych; ale ty, Brucy, innego iesteś serca; ciebie upraszam abyś oświadczył odemnie Ronaldowi, iż ieżeli u nóg moich niezłoży pierścienia, któren go wolności pozbawił, ręki moiey wyrzec się musi: pierścień ma bydź dobrowolnie przez Edytę oddany. Lecz chociaż wolny będzie od więżących go szlubów, nieprzyrzekam iednak aby małżonek milszy mi był od spokoynych cieni klasztoru. Żegnam cię, bracie; żegnam cię! Odgłos dzwonu do innych przyzywa mnie powinności. " XXX. " Zginęła więc dla świata, ta córka królów ! — rzekł Brucy, straciwszy ią z oczu — Jakże drogi kamień, zagrzebanym zostanie w tym klasztorze! Niestety ! ręka to sroga nieszczęścia, stłumiła w tym młodym sercu, słodkie uczucia miłości!.... Ale pocóż miłością mam się zaymować? wzniośleysze widoki, iedynie myśli moie ogarniać powinny. Niemożemy długo pozostać na tey wy-" spie; w krótce dostarczyć by niemogła na potrzeby nasze: Na przeciw wyspy, na lądzie, wznoszą się wieże Turnberru, które na woyska moie oczekują... Stary Kapelan moiego Oyca, Kubert, który mieszka zawsze na tym wybrzeżu, niemógł żeby ukazując płomienie, ostrzedz mnie tym hasłem, o godzinie przyiaźney do odiazdu?..... Mieymy nadzieię; wierny przyiaciel zaniesie mu poselstwo moie, Edward posłańca wyszuka. Jeśli ta warownia dostanie się w ręce nasze, cała flotta wyspiarska zbieże sią w ówczas na wybrzeżach Karryku ! O ziemio Szkocka! będęż nakoniec mógł pomścić twoie zniewagi na polu bitwy ! zwycięzkie podnieść czoło, i uyrzec wolność wróconą twoim pagórkom i twoim dolinom!... ten widok szczęścia iest iedyny o który błagam niebios, nim we śnie grobowym spocznę. Te wymawiaiąc wyrazy zwolna zstępował z pagórka, zatrzymując się często w zadumaniu. Przybył nakoniec w wieśniacze ustronie, gdzie się obóz iego rozłożył. PIEŚŃ PIĄTA I. Poranney zorzy promienie, oświecaią piękne Loch-Ranzu iezioro. Dym wzbija się w lekkich obłoczkach z lepianek samotnych, które głęboka zatoka, i łańcuch gór niedostępnych, oddzielaią, od reszty świata. Rybak rozwiwął swóy żagiel; skotarz prowadzi swe kozy na strome szczyty Ben-Goilu, Siedząc na progu swey chaty, ogrzana promieniem ożywczego słońca, wieśniaczka obraca wesoło swoie wrzeciono.... Zewsząd śmiertelni budzą się ze spoczynku, do pracy i trosków. Rozgłos dzwonu na wpół mchem obrosłego, do innych powinności przyzywa klasz- torne dziewice. Już odmówiono pacierze; spełniona iuż święta ofiara; każda siostra posłuszna zakonnym przepisom, wchodzi do swoiey celi odmawiać różaniec. — Izabella pada na kolana w głębokim upokorzeniu; promień słoneczny przekradłszy się przez wązkie gotyckie okno, pada na szyię iey alabastrową, i czarne włosów uploty ocieniaiące iey głowę pobożnie schyloną. II. Modlitwa iey skończona; podnosi oczy.... Nagle spostrzega na posadzce pierścień z kosztownym brylantem, i czyta na przytwierdzonym do niego nitką iedwabną papierze: — Królewnie Izabelli. — Otwiera go, i te znayduie wyrazy: " Ten pierścień był niegdyś zakładem iego wiary. Wracam go iemu, w raz z iego przysięgą: ustępuię praw moich do ręki Ronalda, tey, która serce iego posiada. O ty ! którą szczęśliwe czeka przeznaczenie, nieodmów litosnego westchnienia nieszczęsnej Edycie z Lornu ! Promień radości zabłysnął w oczach zdzi- wioney Izabelli; ale zniknął natychmiast; wstyd co nagle zarumienił iey czoło ukarał ią za przemiiaiące uczucie radości. — Zdala odemnie, czucia niegodne moiego rodu! podłe i występne myśli, które wzbudziłyście zadrzenia w mym sercu, widokiem nadziei zwyciężoney rywalki! podłe myśli, precz odemnie ! — Zakładzie przysiąg, które łączyły niegdyś obłudnika z oblubienicy łatwowierną, ty niezłudzisz Izabelli! Złożę cię w mieyscu, gdzie umierała wszystkie wzruszenia światowe, gdzie zwodnicze omamienia wielkości ziemskich, tracą blask swóy łudzący. " To mówiąc złożyła Izabela pierścień u stóp krzyża. III. Wnet inna uwaga obudziła się wiey duszy, Ta, do którey ten pierścień należy, daleka od tych mieysc przebywa! Jakże ten kleynot może się tu znaydować; iakże przebył kraty i rygle ? Ale okno iest na wpół otwarte.... wygląda Izabella, i widzi ranną rosę zatrząsioną. z miękkiey trawy. Po murze mchem porowym, śledzi ślad stopy, która ślizgając się poosuwała zieloność; uploty bluszczu zerwane i skręcone razem, które zdaie się iż ułatwiły weyście, leżą ieszcze rozrzucone na darni. — " Jakiż to zuchwały posłaniec odważył się na to przedsięwzięcie? To kryie iakowąś taiemnicę. Ale otóż idzie Mona; nic przed iey ciekawym nieukryie się okiem. — Powiedz mi dobra siostro, czy dzisiay kto obcy wszedł w obwód tych świętych murów? — Pani, niebyło nikogo ze znacznych Panów; paź tylko twoiego Brata przechodził tędy przed świtem ieszcze iutrzenki. Wzywałam go do kaplicy na mszą świętą, która właśnie wtedy się odprawiała; lecz uciekł odemnie, lotnieyszy iak strzała. Dostrzegłam tylko oczy iego łzami zalane. " IV. Na te słowa prawda okazała się oczom Izabelli, iak promień słońca obłok przebiiaiący. — "To Edyta musi bydź sama.... "Jey niema boleść, iey chód nieśmiały, iey spuszczone łzawe oczy, wydaią taiemnicę Kochana Mono, pośley śpiesznie kogo do portu, z proźbą aby Król natychmiast do mnie pospieszał, i przyprowadził ze sobą niemego pazia, którego z taką kocha czułością. — Jako, niewiesz. ze Pani, iż Król o świcie ieszcze opuścił te wybrzeża ? Oczy moie wiekiem osłabione, z wierzchołka tey wieży widziały odiazd rycerzy. Wczoray obozowali wpośród lasu; a skoro jutrzenka powstała rozległ się donośny odgłos królewskiego rogu; stanęli natychmiast w szeregi; a włoczne ich połyskiwały wśród drzew i krzewin. W pośpiechu swoim odbili od brzegów, niewezwawszy nawet opieki niebios, iak ielenie, co w poranku zstrząsaią krople rosy, któremi że noc zwilgotniła, dumnie podnoszą gałęziste czoła, i z lotem. wiatru uciekaią na płaszczyzny. — A w iakież strony Brat móy poniósł swe kroki? — Mówią że udać się miał do zatoki Brodyku, gdzie iak zapewniają, dwadzieścia statków oczekuie przybycia iego; które za pierwszym hasłem, przenieść go maią na wybrzeża Karryku. — Jeśli takowy zamiar iest iego — przerwała niespokoyna Izabella, — śpieszyć się potrzeba.... Proś do mnie Oyca Alpina. Siostra słucha rozkazu królewny, i zakonnik przybywa natychmiast. V. Móy dobry Oycze, uday się z naywiększym pośpiechem do zatoki Brodyku, i bądź moim posłańcem do Brucego. Powiedz mu, że go na niebo zaklinam, aby nim te brzegi opuści, koniecznie się ze mną widział. Albo przynaymniey, ieśli zamiary iego naymnieyszey niecierpią zwłoki, niechay ci powierzy tego Pazia niemego, któren znayduie się w iego orszaku; powiedz mu że Izabella, iak o łaskę naywiększą o to go błaga; i że ważne ma do tego powody których wyiawić teraz niemoże. Idź móy oycze; lecz pomnii, że od twey pilności zależy życie lub śmierć. Stary zakonnik zarzuca swóy kaptur, wdziewa sandały, wspiera się na swym sękowatym kiju, i iak pielgrzym wiekiem pochylony puszcza się w drogę przez wrzosy i piaski stepu. VI. Powolne są kroki starości: droga była daleka i przykra; lecz w samotnym tym świata zakącie, niebyło nikogo, komu by zwierzyć można tak ważne zlecenie. Zakonnik zwolna postępował ścieżką krążącą po lesie; przebył mnóstwo potoków, które z łoskotem lecąc z gór wierzchołków, toczyły bystro szumiące swoie wody, i rozpryskiwały się po skałach w białe piany. W tych samotniach bezludnych, dziki sęp bez obawy krążył w około starca. Przeszedł drogi wiszące po nad przepaściami, których naieżone głazy wymagaią czuwania oka i kroku pewnego. Wędrownik spoczął niekiedy na kamieniach Druidów, starożytnych ołtarzach naszych oyców; wpośród samotnych pomników bałwochwalczych bochatyrów, odmawiał z cicha pokorne modlitwy, za duszę tych, którzy pomarli nim światło wiary dla nich powstało. Ukląkł pod krzyżem Markfallanu, odmówił swóy różaniec pod cieniem gaiu, i ugasił pragnienie wodą ze zdroiu pobliskiego. Ztamtąd w dalszą puszczaiąc się drogę, przy nasuwaiących się iuż cieniach nocy, wstąpił na pagórek któren na zielonym swoim czole, dźwiga gotyckie wieże Brodyku. Duglas z orężem w ręku, wydarł ie ostatniemu Hastingów potomkowi, wiernemu lennikowi Anglii. Słońce zapadając po za wyspę ieszcze ią złociło ostatnim swoim promieniem. VII. Pomimo zbliżaiącey się nocy, wszystko ieszcze było w ruchu w zatoce Brodyckiey. Żołnierze Brucego rozłożyli się na brzegach; iedni spychają nawy do wody; inni rozwiiaią żagle i przyrządzają wiosła. Oczy ich zwracaią się często na światłość iaśnieiącą w oddaleniu na widnokręgu, którą, wziąśćby można za gwiazdę błękitów niebieskich, gdyby iey połysk mniey był rozciągły i świetny. Ogień ten oddalony iaśniał w stronie południowey. Przy schyłku dnia światłość iego zdawała się blada i gasnąca; lecz kiedy noc posępne swoie zasłony rozciągnęła po nad brzegami Karryku, płomień coraz się szerzey rozlewał, — Ociężałe kroki zakonnika iuż tłoczą piaski nadbrzeżne; stawa nareście wpośród dzi- wnego widoku dla ofiarnika ołtarzy. Tutay woiownicy zbroią się na walki, i przyrządzaią rysztunki boiowe. Silne ich ręcę wstrząsaią dziryty i topory; często o ucho świętego Kapłana obiaiią się wyrazy których słuchać nieprzywykł. Wodzowie przyśpieszają ładowanie statków, a wrzący w niecierpliwości iak fale nawalnicy, rozkazuiącym na żołnierstwo wołaią głosem. VIII. Zakonnik przerzyna się przez środek woyska i staie przed Brucym. Król stał oparty o nawę osiadłą na piaskach wybrzeża, a która powracaiąca woda znów miała unieść na głębinę. Brucy rachował każden wał wody, wzdy maiący się na piaszczystym wybrzeżu i opłukuiący zwolna boki statku. Czasami zwracał oczy na ów ogień daleki, spozierał na puklerz i miecz na wpół spochwy dobywał. Edward i Lennox tuż przy nim stali. Duglas i Ronald rozporządzali wojskiem i nawami.... Zakonnik zbliża się do Króla i oddaje mu pokłon uszanowa- ma — " Czy ztak daleka przybyłeś — pyta go Brucy — abyś nam udzielił przed odpłynieniem błogosławieństa Niebios ?" — " Królu, wierny twóy poddany, zanośić będę błagalne modły za pomyślność twoiey sprawy: lecz ia tu przybywam iako posłaniec z prośbą Izabelli. " — tu przełożył powód swoiego przybycia. — " Na imie Boga — zawołał Król — przerażasz mnie! dzisieyszego poranku posłałem Pazia do klasztoru Świętey Brygity, z wyraźnym rozkazem aby tam zupełnie pozostał. " — " Ukazał się on tam dzisiay, Panie, lecz pobyt iego niebył długi. " IX. Tu się Edward odezwał: — " Ja to użyłem Pazia na spełnienie daleko ważnieyszego zlecenia. Z niespokoynością szukałem posłańca któremu by polecić można twoie rozkazy przesyłane Kutbertowi: zaszedłem przypadkiem do Kaplicy gdzie właśnie mszę odprawiano; tam uyrzałem pazia niemego siedzącego na grobowcu, i płaczącego nad nieszczęsną swoią mło- dością, którey przeznaczeniem było pozostać zagrzebaną w cieniach klasztornych. Opowiedziałem mu twoie zlecenie; a wnet radość i zadziwienie roziaśniły iego spłakane oczy. Natychmiast lekkiego dopadł czółna, wiater pomyślny wzdymał iego żagiel; a teraz widzę że wiernie wykonał zlecone rozkazy, gdyż ogień co się iskrzy na widnokręgu, zwiastuie nam, że Klifford niedbale strzeże zamku naszych Oyców, " X — " Nierozważny! zawołał Król z uniesieniem — iakże mogłeś bydź tak okrutny wystawiać na niebezpieczeństwa biednego sierotę; dziecie, niezdolne do ucieczki ani do obrony, które nawet o litość błagać niemoże ! Ach ! gdyby niebo wróciło mi iuż moie prawa, koronę bym prędzey moią oddał, niż dozwolił tak narażać to biedne dziecie bez obrony. " — " Bracie móy i Królu — odpowiedział Edward przeięty równie gniewem i poszanowaniem — niespodziewałem się nigdy takowych wyrzutów Mniemałem iż nieznaiomy posłaniec, łatwiey wcisnąć się potrafi do mieszkania kapłana, niż ktokolwiek z naszych rycerzy, zbyt w zamku Karryku znanych. Przytomność biednego młodzieńca nieobudzi tam podeyrzenia. Rostropność iego iest doznana; a samo iego nieszczęście będzie mu obroną. Jeśli przypadkiem odkryty zostanie, nieodgadną nigdy celu iego podróży; ieśliby nawet przytrzymanym został, usta iego niezdradzą taiemnicy.... A wreście to błogowróźbe ognisko, powinnoby mi ziednać przebaczenie, waźnieyszey nawet niż moia winy. " — Twóy postępek iest wielce nierozstropny — opowie mu ieszcze Król — ale teraz próżno iuż o tem rozprawiać. Spieszmy się czem pręrzey odpłynąć. Dobry Oycze, odpowiedz Izabelli iak nieszczęśliwy przypadek niedozwala mi zadosyć uczynić iey prośbie. Jeśli zwycięztwo nam się uśmiechnie, pośpieszę, przesłać iey Pazia. — Idź; nieś odemnie pozdrowienie moiey siostrze, i niezapominay nas w twoich modlitwach. " — XI. " Ach. ! — odpowie zakonnik — dopóki ta słaba ręka kielich unieść będzie zdolna, i zrobić znamie krzyża świętego; dopóki głos móy mdleiący z piersi dobywać sie będzie, nigdy król Brucy zapomnianym niezostanie od wiernego Alpina. " — Wtedy Ronald zbliżył się do starca i tak mu cichem rzekł głosem: Szanowny kapłanie, zanieś odemnie te słowa xiężniczce: powiedz iey, że gdy mam toczyć boie pod sztandarami Brucego za Sekocyę i wolność, błagam ią aby udarowała swoiego rycerza iakąkolwiek oznaką przyiaźnego życzenia: znamie to świetnieć będzie na moim hełmie, i drżeć będą przed nim naymężnieysi rycerze Angli. Co do młodego pazia, ponieważ sprawy ważnieysze zaymą całą uwagę Brucego, Ronald nad niem czuwać będzie: płaszcz móy będzie mu pokryciem, a puklerz obroną. " Tu przestał mówić Ronald, gdyż usiłowanie tysiąca silnych ramion zepchnęło iuż nawę do morza. Wrzystkich statków było trzydzieści, a na każdym sto ośmdziesiąt wyborowych żołnierzy: z takiemy to siłami, Brucy puszczał się odzyskać swoie królestwo, lub zginąć. — XII. Nawy odbiwszy od brzegów kołyszą się na niezmierzonym Oceanie. Już wały pod razami wioseł pryskaią w śrebrne piany. Flotta się cała oddala; zbroie staliste rycerzy, słabe iuż tylko na wybrzeża odbiiaią połyski; a daleki szmer głosów mięsza się z arfami Bardów. " Błogosław ich, o Boże wielki! — zawołał zakonnik, widząc nawy zdaleka ślizgaiące się po walach — gdy miecze są dobyte za wolność lub święte prawa Monarchy, tam idzie o własną twoią sprawę: Rozkaż, Panie, ażeby razy tych synów wolności podwóyne zadawały rany; zwal sztandary wrogów, a narody niechay uznaią w pokorze, że zwycięztwo pochodzi od Naywyższego. " Gdy wstąpił iuż na wierzchołek wzgórza, raz ieszcze obrócił się Alpin, aby powtór- nie pobłogosławić statkom Brucego, i póty niespuścił z nich oka, aż znikły zupełnie. Wówczas obrócił swe kroki ku wieży Brodiku, szukaiąc w niey przytułku przed nadchodzącą nocą. — XIII. Już woiownicy stracili z oczu te mieysca czarowne, gdzie wyspy Kumuray zwieńczają przepaską liścianną zatokę Klydy; iuż lasy Butu zdaią się uciekać zdaleka po wałach; maytkowie radośnie uderzaią rudlem spokoyne łono Oceanu; rycerze nawet sami, nawykli tylko władać dzirytem, mięszaiąc się pomiędzy wioślarzy. Xiężyc na wpół chmurką ocieniony, rzuca blade promienie na bielące się żagle. Sternik kieruie okręta ku tey światłości którą zdala spostrzeżono: odzewy często powtarzane (gdyż taki był rozkaz Króla, aby wszystkie nawy razem płynąć i przybić mogły do lądu) przestrzegają statki, któremu pośpieszać, a któremu zatrzymać się należy. Tak flotta posuwa się ku ziemiom zachodnim; wnet dotknie brzegów Karryku. Widzi ogień hasła nagle się szerzący; ta światłość co zdala wydawała się iak gwiazda samotna, rozpłomienia się teraz wspaniale wsłup ognisty, którego łóno, daleko rozlewa się po morzu i obłoki nawet ogarnia. Skały nadbrzeżne i wyspy pobliskie zdaią się pływać w oceanie płomiennym. Ptak morski oślepiony blaskiem, wydaie ostry krzyk przerażenia i niknie w wałach zapieniałych. Jeleń ucieka w dalekie knieie; a kogut złudzony że wita promienie iutrzenki, budzi echo zapienieni swoim porannym. Wkrótce cała płaszczyzna zdaie się bydź w płomieniach, iak gdyby pożar chłonął zamek iaki starożytny. — " I cóż, Bracie, co teraz myślisz o moim przybiegłym paziu? — zapytał radośnie Edward. " — " Zbliżaymy się do brzegu co prędzey — Król odpowiada, — wnet dowiemy się prawdy, iakakolwiek będzie: gdyż Kapłan w raz z paziem podobnych niemogli rozniecić ogniów. XIV. Statki zblizaią się nareście do brzegu. — Nawa Edwarda ugrzęzła w piasku; niecier- pliwy rycerz wyskakuje w morze, a brodząc aż po pas w wodzie, pierwszy lądu dopada, chociaż żołnierze ze wszystkich statków wyścigaią się, kto pierwszy na ziemię wyskoczy. Nagle to cudowne światło, które zdaleka zdawało się nieruchome iak gwiazda polarna, przebiega powietrze podobne do ognistego wozu Proroka; hełmy, puklerze, topory, połyskuią ogniem cudownym; a żołnierze przy iego połysku spostrzegaią twarze swych towarzyszy wybladłe z przestrachu. Ale iuż cała iasność znika.... iuż ciemność naygrubsza okrywa wybrzeże. Ronald wznosi modły do nieba; nieustraszony Duglas czyni znak krzyża świętego; " Wielki Święty Jakóbie, zmiłuyi się nad nami! " — woła Lennox; Edward tylko niepomięszany mówi zcicha do Kirpatryka: " Jak myślisz, czy to nie dusza zagniewana Komyna ukazuie nam się wśród tych płomieni;.... a co! będzieszże ieszcze śmiał zamienić teraz w pewność, wątpliwość o iego śmierci?... (1) " — " Cicho, ------------------------------------ (1) Zobacz 7- my przypis do Pieśni IIgiey — przerywa Monarcha — w krótce dowiemy się czy te ognie są czczym zjawiskem, czy też iakim podeyściem naszych nieprzyiaciół. Xiężyc wysunął się z zaobłoków; niechay Wódz każden ustawi swoie szeregi na wybrzeżu. " XV. Drząca i blada iasnosć xiężyca, słabo zastąpiła tę nadprzyrodzoną światłość, w milczącej zatoce i na wilgotnych piaskach. Król szykował swoie woysko pod zachroną skały, gdy postrzeżono niemego pazia przesuwaiącego się ściesżką wiodącą ku morzu. Przybył, zgiął z uszanowaniem kolano, i złożył u nóg Brucego zwinięty papier. — "Niechay przyniosą pochodnię — zawołał Monarcha — przeczytaymy co nam Kutbert donosi. " Kutbert smutne zwiastował nowiny: woysko Klifforda było liczne, i w czuyney stało gotowości; tego ieszcze poranku wzmocnione zostało oddziałem górali, pod dowódzetwem Lorna. Odwaga i wierność nieprzemieszkiwały iuż na tey ziemi, splamioney iarzmem okrutnym. Ponury sen nie- woli przytłoczył mieszkańców Karryku. Kutbert widział także płomień hasła niemogąc odgadnąć iego przyczyny; z obawy iakiey zdrady odsyłał niemego posłańca Edwarda, ostrzegaiąc Króla o niebespieczeństwie które mu groziło, gdyby wylądował na te brzegi nieszczęsne. XVI. Wodzowie zgromadzili się w około pochodni, a Brucy donośnym głosem czytał im te trwożące wieści. — " Teraz, szlachtni rycerze, powiedźcie mi iakeż iest wasze zdanie? Czy w lesie poczynić mamy zasadzki, i czekać przyiaźnego naszym przedsięwzięciom zdarzenia; lub wrócić na okręta, i błąkać się w nowym wygnaniu ?"... Dziki i nieuchamowany Edward, przerywa: — " Niechay co che wypadnie, Panowie Krryku, w Karryku pozostać muszą i spełnić przeznaczenie swoie. Niedozwolę na to, aby kiedykolwiek powiedzieć mogli Bardy w pieśniach swoich, że czcze zjawisko, że płomień błędny zmusił nas do ucieczki. Jeśli Król z wy- cięzcą. weydzie do tych warowni, to pierwsze powodzenie wnet obudzi wierność we wszystkich sercach szlachetnych i mężnych. — Jakaż hańba — dodał Ronald — gdyby Torkil przybywszy w mieysce na zebranie nasze wyznaczone, usłyszał że po wszystkich chełpliwych pogróżkach, opuściliśmy te wybrzeża bez dobycia nawet z pochiwy oręża i zadania choć iednego razu!.. Wierzyć niemogę, aby ta ziemia tak płodna w dusze szlachetne, ta karmicielka Brucego i Wallasa, mogła długo miłować tyranów. " — Trzeba raz ieszcze doświadczyć losu! — zawołali razem Boyd, La Hay, Lennox i wszyscy Wodzowie. — Brucy przychyla się do ich żądań. — Dumni mieszkańcy południa — mówi — posiedli móy zamek rodzinny: lecz zbliża się godzina, gdzie na czele mężnych moich zastępów, wezwę Klifforda do zdania ciężkiego rachunku. Zamną waleczni ! te lasy i te ścieżki nadto mi są znane; idźmy, ia was w bezpieczne zaprowadzę ustronie " XVII. Cóś by wam Minstrel odpowiedział, gdybyście go spytali, z kąd były te ognie cudowne, których światłość złudziła naszych rycerzy? Nigdy niedowiedziano się kto ie zapalił, lecz, starzy nasi wierzyli przodkowie że niebyły dziełem ręki śmiertelney. Powiadaią, że każdego roku ieszcze, teyże samey nocy gdy Brucy na brzeg Karryku wylądował, podobneż światło pokrywało barwą purpurową góry i doliny, nadbrzeża i Ocean.. Lecz czy to była iasność niebieska, która przybycie Króla przyiaźnym oświcała promieniem; czy płomień wyszły z piekieł otchłani, zwiastujący iego pogrom i śmierć; czy nakoniec iedno z tych niepoiętych zjawisk które często łudzą zbłąkanego wędrownika, tego Minstrel niewie.... i pewnie nikt wiedzieć niebędzie — XVIII. Woysko Brucego postępowało wąwozem skałami naieżonym; Ronald wierny swemu przyrzeczeniu podał rękę młodemu pazio- wi dla wspierania iego kroków wtey trudney ścieżce — Nietrwóż się, biedny Amadynie! Czego tak mocno biie twoie serce? niewspieraszże się na mym ramieniu ? nieiestżeś osłoniony składami moiego płaszcza ? A ta potróyna skóra bawola, nieiestże dostatecznym puklerzem dla nas obydwóch? Czyż miecz Klanu Kolli, nie z wybornego ukuty żelaza? Paziu lękliwy iak możesz poddawać się boiaźni ? Nabierz odwagi, drogi Amadynie: Ronald nieprzestanie nigdy czuwać nad tobą. " Często się trafia iż strzała na oślep wypuszczona trafia do celu w któren łucznik niegodził; tak często słowo wymówione bez zamiaru, pieści lub rozdziera serce, niepewne między pociechą i boiaźnią. Paź drzący wspiera się na Ronaldzie; w uczuciu niepoiętey radości zapomina boiaźni, osłabienia i smutku: miłość wszystkie iego ogarnęła myśli, — XIX. Żołnierze przebyli ponure wybrzeża i wierzchołek skał naieżony. Na wałach i wieżach zamku dalekiego, słychać iuż odzywaiace się straże: głos ich. odzewów donośnych rozlega się szeroko po dolinach i morzu i dowodzi czuyności nieprzyiaciela. Brucy się znaduie w zwierzyńcu zamkowym. Nieszukay Królu iego uroczystych cieni: siekiera i pług wszystko zniszczyły; pozostały iednak gdzie niegdzie klomby drzew, ku ozdobie tey równiny pokrytey płaszczem zielonym; tu piękne i wybuiałe wrzosy zarastaią małą dolinkę, daiąc przytułek lękliwemu jelonkowi; tam zielone pagórki ocieniaią świeże i gęste krzewin kępy, a wokoło roztacza się murawa godna lekkich stóp wieszczek. Świetney zieloności bluszcze zamiłowały to ustronie; daley czarne świerki rozściełają posępne swoie zacienia; a dęby kosą czasu pobliźnione, naywyżey dźwigaią zeschłe swoie ramiona. Xiężyc pieścił miłośnie swym bladym promieniem tę piękną dolinę, te pagórki, te laski i doliny cieniste. Westchnął Brucy na widok mieysc ukochanych od dzieciństwa: wolnym był wówczas, a dzisiay błąka się iak wygnaniec wśród milczących cieni. XX. Rycerze przyśpieszaią kroku: znaiomy im ten pochód miarowy, którym podzieleni wściśnione hufce postępować maią ku nieprzyjaciołom. Bieda im, ieśli jutrzenka ieszcze w dolinie ich odkryie. Przebywaią spiesznie lasy i potoki; depcą koleyno to piaski, to wrzosy. Krople zimnego potu leią się z omdlałego czoła młodego pazia; z ciężkością chwieiące zaledwie wlecze kroki. — Na qierz odwagi, drogi Amadynie, — mówi mu Ronald — Ja ci ulżę trudu; ramie moie iest silne, łatwo mi będzie unieść tak lekki iak ty ciężar. Jakto !... wydzierasz mi się dziecie dziwaczne ! Chcesz koniecznie tego, dobrze; zostawiam cię więc własnym siłom.... ieszcze tylko ta noc niepokoiu, potem umieszczę ciebie przy nadobney piękności, tam odgłosem twoiey zanucisz iey lutni, ile Izabella drogą iest Ronaldowi. — Na te słowa wysilony trudem i boleścią, Amadyn, płaszcz upuszcza, omdlewaią drzące iego członki, i pada narosę wieczorną. XXI Co tu począć? Wkrótce dzień zabłyśnie woysko Brucego szybkim postępuie krokiem a dla Ronalda byłoby to hańbą wieczystą, gdyby niemiał w pierwszych potykać się szeregach — Widzisz ten dąb — mówi Amadynowi — czas wydrążył pień iego iak ciemną grotę: w tym schronieniu spoczniesz w płaszcz móy owinięty. Ja nieoddalę się zbyt od ciebie, zawierzyć mi możesz; ale zupełnie woysko opuścić, nie, tego żadnym sposobem niemogę ! Rozpoznam drzewo kryjące ciebie, i wrócę niezadługo uwolnić cię od wszelkiego niebezpieczeństwa. Otrzyi tylko łzy twoie, biedne dziecie !.... usypiay w pokoiu i ocknij się do szczęścia. " Ronald ukrywszy pazia w tym ciasnym schronieniu, przysparza kroku i wnet woysko dogania. XXII. Tak opuszczony, długo młody paź płakał i wzdychał; wyniszczenie sił przemogło nakoniec boleść i zasnął.... Odgłos chrapli- wego głosu sen iego przerywa: — Zwierze przemknęło się około tego borku.... I stary Ryno zbliżył się i zatrzymał pod dębem. — Co widzę! pled Szkocki ! młode dziecię w składy iego obwinięte ! Nuże, wyłaź; iakie twe imie ?... co tu sam ieden robisz ?.....Cóż to, nic nieodpowiada ? Ha !... zgaduię tyś pewnie śpieg wysłany do Kutberta, i dzisieyszego poranku z Arran przybyły.... Towarzysze wracaymy a pośpiechem, nasz Wódz sposób wynaydzie wrócić mowę temu śpiegowi niememu... Day mi cięciwę od twego łuka, skrępuię go. Lecz zdaie mi się że on płacze !... cały drży ze strachu; trzeba go bez więzów prowadzić. Niebóy się niczego.... Wrzeczy samey to śliczne dziecie iak na Szkota ! " — Strzelcy bez zwłoki uprowadzają biednego więźnia. — XXIII. Waleczny Klifford dnia tego w zamku swoim gotował się na polowanie i z Lornem rozmawiał o sforach i dzikiey zwierzynie Rumaki w łowach ćwiczone i konie boiowe, zniecierpliwione czekaniem rwały kopytem ziemię; ogary szczekały.... Amadyn, usłyszawszy zbyt znaiomy głos Lorna, mieszający się z wrzawą myśliwskich rogów, mniemał bydź złudzony widziadłem snu lub obłąkania; zmięszane te odgłosy tak go przeięły, iak te ięki boleści, które wyobraźnia marzącego samotnika mniema słyszeć wśrod ryczenia wałów i dęcia nawałnicy. Lecz słowa obu Wodzów, wnet wjraźniey uderzaią słuch Pazia. XXIV. Takim więc sposobem została tobie porwaną — mówił Klifford — Zaręczam ci, że Kapłan pożałuie tego. Lecz wypytywałeś go się, cóż powiada? — Przyznaie, iż Edyta przebrana schroniła się na iego statek. Dodaie, że galera zbroyna wypłynąwszy z Lornu tegoż dnia samego ich dościgneła, i że zbóycy porwali moią siostrę w niewolę. Kapłan ofiarował im złoto na okupiey wolności; przyjęli go, lecz nim zupełna ugoda stanęła, wiatr powstał z gwałtownością, bałwany, z rykiem zaię- czały, i rozpędziły okręty: Taka gwałtowność była burzy, iż statek, maytkowie, uciekaiąca Edyta, wszystko pochłonęły wzburzone wały: — Bodajby nieba słowa iego ziściły, bodayby morskie fale pochłoneły wraz z Edytą; hańbę wieczną którą, splamiła ród swóy szlachetny! " XXV. W tey chwili Klifford więźnia spostrzega — Kogóż to nam prowadzisz, Herbercie? — zawołał — Jest to śpieg któregośmy zdybali zaczaionego w dziurze spruchniałego dębu — I cóż powiada ten młodzieniec ?... — Nic, gdyż udaie niemego, — Prędzey, zadziergnąć węzeł u tey cięciwy.... chyba że Lorn wyrok zatrzyma, przez wzgląd na pled którym owinięty więzień. — Jest to tkanina Klanu Kolli — rzekł Lorn, którego oboiętne spoyrzenie zwróciło się raczey na odzież niżeli na twarz młodzieńca — kobiety tego klanu przędą takowe tartany. Ani płaszcz, ani ten co go nosi, niemaią prawa do moiey opieki. Jeśli mnie chcecie posłuchać, przy- wiązać go do gałęzi tego starego dębu. i dopóty buiać w powietrzu, aż przestrach nierozwiąże mu ięzyka; ale niechay nieumiera bez pogrzebnych obrzędów swego pokolenia.... Angus-Roy niechay będzie przytomny wykonania wyroku, i zanuci mu pieśń śmiertelną Klanu Kolli. Bracie zawsze okurtny — rzekł w sobie więzień; lecz te wyrazy ust iego nieprzeszły i w myśli skonały; niezachwiany w swoim przedsięwzięciu, westchnął pożegnanie, ale słowa iednego niewyrzekł. XXVI. Stałość iego niezachwieież się na widok śmierci? Jedno słowo dostateczne wrócić mu życie i wolność. Zostanież nieczuły na głos wrodzonego uczucia, które nas zmusza poświęcić wrzystko dla ocalenia naszego iestestwa ? Ale miłość równie iak śmierć potężna umocniła iego serce, i wlała weń siłę nadprzyrodzoną. Nieulegnie, bo słowo wyrzeczone wydałoby Ronalda na miecze nieprzyiaciół. Pieśń śmierci Klanu Kolii, iuż się daleko ro- zlega. Wykonawca wyroku idzie obok Pazia, Już przybyli do zwierzyńca; zbliżają się do starego dębu przeznaczonego na mieysce męczarne. Jakież myśli ogarniają duszę Amadyna, kiedy na próżno szukał wzrokiem po płaszczyznie iakowey nadziei ratunku? Jakież iego myśli kiedy usłyszał modlitwę śmierci którą z cicha nad nim odmawiaią? Odważyż się na tę śmierć okrutną, lub wykryie taiemnicę serca? Przestrach oblewa iego czoło zimnym potem; usta iego trupnieią. Nie, ostatni skon umierającego, porównać się niemoże z tą chwilą straszliwą. XXVII. Lecz niedaleko ztamtąd inni są świadkowie, którzy śmieją się z boiaźni, i umieią śmierć samą wyzywać. Posępny odgłos, pienia grobowego, posłyszeli żołnierze Królewscy, ukryci wzasadzce. Xiąże wysep podnosi oczy i postrzega.... "O Nieba! — krzyknie z wściekłością — wszak to młodego pazia na śmierć prowadzą! To pienie śmierci iest urąganiem Ronaldowi; wnet oni ścichną, nawieki!.. " Brucy go wstrzymuie. "Niebóy się, niezdeymą mu i włosa zgłowy, lecz słuchay wprzódy moich rozkazów. Duglasie, piędziesiąt żołnierzy ukryi w wyschniętym łożu tego potoku, aby przecieli im wszelką ucieczkę; oszczep wzniesiony po nad gaiem będzie znakiem że czas uderzyć. Ty Edwardzie, ze czterdziestu ludźmi zbroynemi włócznią, przesunąwszy się pomiędzy drzewami podeydziesz aż pod same mury zamkowe; a skoro posłyszysz szczęk oręża, opanuiesz wszelkie przeyścia, zdobędziesz most zwodzony, szturmem wyłamiesz bramy, i ustawisz twóy hufiec na dziedzieńcu zamkowym. Reszta żołnierzy niechay zamną wolnym postepuie krokiem wzdułż tych drzewin, aż póki Duglas niestanie na mieyscu przeznaczonym. " XXVIII. Jak rumak ognisty, chciwy boiów i niecierpliwy hasła, Ronald drży z wściekłości ukryty po za liściem. Trzyma swóy miecz w pogotowiu, którego stal błękitnawa wkrótce zrumieni się krwią zwyciężonych. Brucy tym czasem bacznym okiem uważa obroty swoich żołnierzy, i mierzy przestwór któren Duglas ubiedz powinien nim stanie po nad strumieniem wskazanym. — Lecz iuż pienia żałobne ucichły; orszak postępuie krokiem poważnym i uroczystym ku nieszczęsnemu dębowi: ostatnia modlitwa cichym odmówiona głosem przygotowywa na śmierć ofiarę. Jakaż to błyskawica łysnęła wśród ciemności lasów ? — włocznia to Duglasa hasło wydająca. Wodzu szlachetny, iuż cię niezatrzymuię — zawołał Brucy do Ronalda — idź i uderzay!" XXIX. Brucy ! Brucy ! ten okrzyk tak znany, powtarza echo skał i lasów, wśród których Monarcha wziął życie. Brucy! Brucy ! ten okrzyk straszliwy, bywał zawsze hasłem tysiąca śmierci. Przelękli Anglicy oglądaią się z którey strony te krzyki ściągną na ich głowy burzę, którey zawsze to groźne imie było przepowiednią. Nawalnica ta, ze wszystkich stron razem na nich napada. Zdziwieni, struchleli wszyscy w pień zostali wy- cięci. Brucy rzuca się w tłum walczących. straszliwy miecz klanu Kolli okropne szerzy zniszczenie. Ktokolwiek oprzeć mu się ośmieli, padnie przeszyty iego razami; biada i tym którzy w ucieczce szukaią ratunku? czeka ich włocznia Duglasa. Dwiestu żołnierzy wyszło z zamku, a ieden nawet niewrócił. XXX. Miecz Ronalda nieściga pierzchających; tkliwszy przedmiot starań iego wymaga: podnosi Pazia, którego boiaźń na wpół umarłym obaliła na ziemię. Dwakroć tego poranku nagłe wzruszenie zaledwie taiemnicę iego niezdradziło, którey nawet widok śmierci wydrzeć mu niezdołał. Kiedy Amadyn powrócił do życia, imnie Ronalda iuż z ust mu się wymykało, z ciężkością się wstrzymał i zamienił go w bolesne westchnienie. Ale iakże bardziey ciężko mu było niezdradzić się, kiedy Xiąże wysep chcąc dać odetchnąć ściśnioney iego piersi, chciał odkryć szatę ocieniaiącą wstydliwe iego łono;.... Lecz nagle róg Brucego zabrzmiał, trzeba było do walki powrócić, XXXI. Ognisty Edward szukał trudnieyszego zwyciętwa: przypuścił szturm do bramy zamkowey, nieczekaią hasła, ze zwyczayną sobie zuchwałą, odwagą: często ta popędliwa iego waleczność obiegała skutek naypomyślnieyszy, a śmiałość iego wykonywała to, o czem by roztropność niepomyśliła nawet. Rzucił się na most zwodzony, pozrywał łańcuchy, silnym zamachem topora zwalił straż stoiącą w progu bramy: a trup iey przeszkodził wszelkim usiłowaniom aby bramę zamknąć, Chociaż napadnięci niespodzianie, Anglicy mężny stawili opór; Lorn i Klifford walczyli odważnie, lecz Edward mieczem otworzył sobie drogę wśród setnych nieprzyiaciół, i wnet po zamku rozległy się okrzyki, Brucy ! Brucy! — Zniknęła wówczas dla Anglików nadzieia; tłumy coraz nowych woiowników sypały się do grodu; zachęcone pierwszym zwycięztwem i krwi łaknę, wypierali nieprzyiacioł ze wszystkich stanowisk. Miecz mścicieli był bez litości, krew płynęła strumieniami, ięki konaiących mieszały się z okrzykami zwycięzców, rżenie koni i psów szczekanie dodawały okropności. Zabrakło w krótce żywych wrogów; ci tylko pozostali, którzy brocząc we krwi powaleni na ziemię, ostatnie w skonie wyziewali ięki. — XXXII. Zginął Klifford waleczny, krew iego spłyneła po mieczu Ronalda: szczęśliwszy od niego, Lorn zdołał wymknąć się z rzeźi, i dopaść statków z małą niedobitków resztą. Nawa iego stała na kotwicy pod samą warownią; z pośpiechem poprzecinał liny i odbił na głębokie morze; zginął by na wieki, gdyby w tey chwili wściekłości i krwi rozlewu napotkał go Brucy. Zwycięzcy szerzą okrzyki radosne wśród sklepień ponurych grodu, i na szczycie basztów rozwiewaią, chorągew Szkocką, na którey iaśnieie srebrny krzyż Świętego Jerzego. XXXIII. Brucy zdobył zamek swoich przodków. — " Waleczni przyiaciele, wy wszyscy moi towarzysze broni, cieszcie się; niechay roskosze i radość będą z wami; wy iesteście wszyscy mnie zarówno ukochani, Xiąże, Wódz, żołnierz, paź nawet niemy. Wielki Boże! więc mieszkanie moich naddziadów znów stało się moim. Oto sklepione arkady, których echo odpowiadało niegdyś pieśniom moiey młodości, pod któremi rozlegały się nieraz odgłosy zabaw moich dziecinnych. Boże Niebios! Tobie pierwszemu niechay będą dzięki, potem wam wszystkim, o moi szlachetni przyiaciele!" — Brucy umilka na te słowa, i rzuca na stół miecz swóy kurczący się ieszcze i zbroczony aż do rękoieści krwią mieszkańców południa. XXXII. " Podaycie — mówi znowu — cztery owe puhary, które oycowie moi ze czcią cho- wali. Niechay koło obeydą i będą zakładem oswobodzenia Szkocyi. Niechay test, za niegodnego miany będzie Szkota, który dotykając ustami wina, niepoprzysięgnie w sercu swoim naymocniey, iak ia wtey chwili przysięgam: niedbać o życie i majątek, dopóki wolność odzyskaną niezostanie! Kto przysięgę zdradzi, hańba wieczna niechay się stanie iego udziałem.. ! — Siadaycie moi przyiaciele mili; godzina szczęścia prędko upływa, poświęćmy ią wesołości. Promienie słońca tem milsze gdy iaśnieią w pośród burzy. — Zaczęliśmy wielkie dzieło oswobodzenia Oyczyzny; wiele nam ieszcze pozostaie do działania. Rozesłać gońców na wszystkie strony; niechay się starzy nasi gromadzą przyiaciele; my tem czasem staraymy się o nowych; niechay rycerze Lanarku zbroie przywdzieią niechay się łączą znami waleczne dzieci Tewiot-Dalu: niechay Etryckie łuczniki strzały swoie ostrzą: ich wiarność wyrównywa zręczności. Przywołaycie do nas całą Szkocyę, począwszy od wąwozów Redwairu, aż do dzikiego przylądka Wratu: Niechay sze- letniemu zamieszaniu, rzeźi i łzom. Sam roko wieść się podniesie, że północny Orzeł skrzydła swoie rozpuścił. " — PIEŚN SZÓSTA I Któżby mógł zapomnieć, owe uczucia roskoszne w tych dniach zapału, gdy od rana do zmroków wieczornych, przybiegały gońce z wieściami pomyślnemi? Grzmotny rozgłos śpiży i dzwonów dźwięki co chwila nowe zwiastowały nam zwycięztwa. Nadzieia długo potłumiona, Szczytnem nakoniec wzbiła się lotem. Oczy nasze otwarte ieszcze przed świtem, uyrzały nakoniec znamiona zwycięzkie, pozdrawiaiące pierwsze słońca promienia. Dniu szczęścia! tyś tamę położył naszym niepewnościom, naszym boleściom, dzieśięcio- smutek podniosł teraz oczy łzawe, i wzdychaiąc łączy swoie dziękczynienia z uniesieniami głoszącemi powrót pokoiu i wolności. — Tak lotna sława, w tryumfie obiegła rozległe góry. Szkocyi, głosząc pogrom ciemięzców a zwycięztwo Brucego, skoro, chorągwie iego pysznie powiały na szczytach Ludunu i płaszczyznach Ury. Dolina Duglasa, nieraz krwią była ubroczona; waleczny Edward mnogie rozproszył zastępy; wiatry południowe rozniosły na swych skrzydłach woienne okrzyki Randolfu; miasta i zamki stały się zdobyczą Brucego; a sława dnia każdego głosiła nowy czyn bohatyra. II. Odgłos tych pomyślności, rozległ się zarówno po zamkach bogaczów, i lepiankach rolników. Przerwał także modlitwy w samotnych celach dziewic Świętey Brygity. — Piękna Izabello! ty co królewskiey wyrzekasz się godności dla szlubów klasztornych, których ostre prawidła rozkazuią ci przy- wdziać zasłonę i włosiennicę, poświęcić nawet piękne twych czarnych włosów warkocze; czyż surowy zakon potępi i ten zapał szlachetny, któren rozpłomieniał twoie wilgotne oczy, gdy Minstrel albo Pielgrzym, opowiadał tryumf twego walecznego brata? — Ale iakaż to młoda towarzyszka dzieli twoie nadzieie, obawy i modły? Nie iest to klasztorna dziewica: łatwo to poznać po pierścieniach iey złotych włosów, po zapłonieniu iey czoła, po iey westchnieniu, po iey zadrzeniach mimowolnych, wówczas kiedy usłyszy obok wielkich czynów Brucego, wspomnianą chwałę walecznego Ronalda. III. Skoro tylko Król odzyskał zamek swóy rodzinny, i kiedy śmiałe iego przedsięwzięcie szczęśliwy uwieńczył początek, pierwszym iego staraniem było odesłać niemego Pazia na wyspę Arran. Taiemnicze przebranie niedługo ukryć się mogło przed okiem Izabelli, i odtąd obie przyiaciołki w iedneyże celi mieszkały. Nareście zbyt długo odwlekane pozwolenie Brucego, do- zwoliło siostrze iego poświęcić się ołtarzom. Edyta staie się iey nierozdzielny towarzyszką; szlachetna córka Lorna żyie nieznana, i kiedy cała Szkocya wre wśród krwawych boiów, dni iey upływaią, w milczącey samotności. IV. Lat kilka upłunęło, gdy znów wiadomość ważna, przerwała spokoyność dziewic Świętey Brygidy. Ze wszystkich zdobyczy, które miecz zwycięzki Edwarda 1 - go nabył niegdyś w Szkocyi, iuż syn iego posiadał tylko zamek Sztyrling, leżący na północnym brzegu Twedy, a teraz oblężony przez Brucego. Staneło zawieszenie broni pod warunkiem, że gdy oblężeni nieotrzymaią pomocy od Króla Angielskiego do Wilii Świętego Jana, wówczas warownię poddadzą Brucemu. Całą więc Brytanią wezwano do broni. Posłańcy i Heroldowie woienni wszystkie obiegali okolice; wzywaiąc Xiąząt i Lenników w imieniu Monarchy, aby śpieszyli na pola Berwiku, gdzie całe woysko zgromadzić się mia- ło, i udać na odsiecz Styrlingowi. — Święty Jan się zbliżał..... Woiownicy południowi zgromadzili się z pośpiechem, gotowi do boiu. Cokolwiek Anglia miała szlachetnych rycerzy i zręcznych łuczników, wszystko to wyciągnęło w pole. Oklice kędy hufce te przechodziły, zdawały się płonąć w ogniu od blasku któren siały ich pancerze, tarcze, i proporce. Lecz nie sami tylko Anglicy posłuszni zostali temu wezwaniu; uyrzano wraz z niemi śpieszących rycerzy Nestryi i Gaskonii. Kambrya niedawno podbita, wywiodła góralskie swoie szeregi; setne nawet pokolenia, podległe berłu ponurego O'Konnara, wysypały się zgłębokich lasów Konnagu. V. Grzmi burza i zagraża Szkocyi, do której zwolna się sunie. Tak czarna chmura gromy niosąca, zatrzymuie się niekiedy wisząca w powietrzu; spuszcza się zwolna, osiada na osiwiałym szczycie góry, i ponurą. rozciąga zasłonę przed okiem drżącego pielgrzyma. Bez boiaźni i pogodnym okiem, wpatrywał się Brucy w postępującą nawałnicę. Postanowiwszy mężniey gromy wytrzymać, po całey Szkocyi obwołał, aby wszyscy ci, którzy panowanie iego uznaią, podnieśli oręż i pośpieszyli pod iego znamiona. Ach! któżby wyliczyć zdołał wszystkich mężnych rycerzy, którzy na to wezwanie puklerz podnieśli i stanęli w obronie dobrey sprawy! zacząwszy od Tewiotu aż, do wybrzeżów Rossu, od piasków Solwaju aż do Marszalu. Doniesienie o tym przygotowaniu do zaciętey walki, posłane zostało do samotnej doliny Arran; lecz przytem dołączone były tayne rozkazy dla Izabelli, o których ona tak nazaiutrz uwiadomiła córkę Lorna: — VI. "Czyż powtarzać tobie trzeba, Edyto, iak serc naszych połączenie drogie iest twoiey Izabelli? Sądź więc o moiey boleści gdy ci donieść muszę, że niezadługo rozstać nam się przyidzie. Nie dla ciebie zacień posępna klasztoru: idź, gdzie cię szczęśliwsze czeka przeznaczenie; nierozumiey iednakże kochana Edyto, żem cię zdradziła, gdyż Brat móy wie iuż oddawna, że Paź iego niemy i Edyta z Lornu, są iednąż osobą. Brucy aż nadto zna niestałość ludzką; śledził wrażenie, iakie na Ronaldzie uczyniło opowiadanie ostatnich pożegnań Izabelli, która mu rozkazywała szanować prawa Edyta, i wiernym pozostać przysięgom.... Wybacz mu, przez miłość dla mnie, ieśli na chwilę próżny żal uniosł duszę Ronalda; przelotne to uczucie dawno iuż czas zagładził. Uznaie teraz iakie prawa nad nim posiadasz, i sam siebie często nagania o niedotrzymanie wiary. Edyto naydroższa! wybacz mu przez miłość dla siebie samey. " VII. "Nie, nigdy ! — przerwie Edyta — nigdy niepóydę błagać związku z Ronaldem." — " Nie przeryway mi ze zbytku niecierpliwości; słuchay z uwagą słów moich do końca: Brat móy cię błaga, abyś dozwoliła na czas nieiakiś zostać znowu, iego Paziem taiemniczym. Własnym sercem i oczyma przekonasz się o żalu twoiego kochanka; a ieśli po tey probie, będzie twoia wola nazad w tę ustroń powrócić, i w tey celi samotney zakończyć życie wraz z Izabellą; iesteś zupełnie wolna losem twoim rozrządzić. " Monarcha mógł mieć swoie widoki polityczne, układaiąc to postanowienie. Dunstaffnag został zdobyty; zamki więc i posiadłości Lorna przeszły W ręce Brucego. Brat Edyty schroniwszy się do Anglii, umarł na wygnaniu; śmierć iego, zlewała wszystkie prawa na siostrę, i czyniła ią Panią obszernych włości, które Brucy dla bezpieczeństwa własnego, radby widzieć w ręku tak wiernego iak Ronald przyiaciela. VIII. Wzrok pomięszany, zapłonienie czoła, wszystko zdradzało taiemne wzruszenie i radość którą Edyta uczuła. Udawała iednakże iż się ieszcze wzbrania. Jakże odważyć się opuścić szczęśliwy pobyt klasztoru? Jak- że rozstać się z Izabellą, przywdziać raz ieszcze te obce dla iey płci stroie, i puścić się wśród niebezpieczeństw woyny ? Któż nad nią czuwać będzie w podróży? — Żądała więc przynaymniey zwłoki. Uśmiechnęła się Izabella, przebaczaiąc niewinnemu podstępowi młodey dziewicy, która lęka się wydać, iż przebacza za pierwszym powrotem niewiernemu kochankowi. IX. O! niegańcie Edytę: skoro wiośnianny wietrzyk się przebudzi, tchem iego owioniony zadrży ruchomy listek osiny; skoro słońce rozpędzi mgły kwietniowe, promienie iego ożywiaią skromny fiołek; a miłość pomimo cierpienie serca obrażonego, ożyć powinna na odzew nadziei. — Edyta czułem wspomnieniem tłumi szemrzącą wstydliwość. Ronald iey przeznaczony od dzieciństwa; Ronald otrzymał iey przysięgi i wiarę.....a zresztą iakże niema bydź posłuszną rozkazom Brucego, swego Monarchy, od którego całe iey istnienie zawisło. Zezwala; lecz przyrzeka sobie wgłębi serca, dni tylko kilka za- rzymać ubiór Pazia; przez dzień może nawet tylko ieden..... nieznana nikomu , a szczególniey Ronaldowi, uyrzy go raz ieszcze, raz go ieszcze usłyszy.... (o! niegańcie tey żądzy niewinney) raz ieszcze usłyszy iak Ronald wzdycha imie Edyty; usłyszy go, i wruci w swoie ustronie, unosząc myśl pocieszającą, iż kochanek iey żałuie swoiey zdrady. — Izabella, która od dawna uważała iey bladość i smutek, i wyrzucała sobie ze była chociaż niewinną przyczyną iey nieszczęść, ucieszyła się mocno znalazłszy sposobność nagrodić ten błąd mimowolny. W uniesieniu nayszczerszem serca, zawołała: " Wynagrodzoną więc będzie zawszystkie swoie cierpienia!" — Wkrótce nadeszła chwila rozstania; Edyta wsiadła na statek otoczona strażą góralską. Filz - Ludwik, ich dowódzca, odebrał nayściślieysze zalecenie, przywiezienia Brucemu niemego Pazia, znanego pod imieniem Amadyna, i obchodzenia się z nim ze względami iakie są winne ulubieńcowi Monarchy. X. Król się spodziewał że piękna Edyta przybędzie dniem przed stoczyć się maiącą walką; lecz nawalnica zatrzymała okręt w podróży. Tego samego poranku w którym bóy krwawy miał się rozpocząć, Edyta ukazała się na wzgórzu Swiętego Idziego. Widnokrąg zdawał się cały bydź ogniem rozżarzony; iak tylko oko naydaley zasięgnąć mogło, wszędzie widać było migaiące włocznie podobne do kłosów iesieni. Woysko króla Brucego, podzielone na cztery hufce boiowe, rozwiiało się na płaszczyznie. Oddział ieden odwodowy, uszykowany pod zachroną góry, przeznaczony był nieść rychłą pomoc w przypadku nieprzewidzianym; reszta woyska siała w szyku boiowym między potokiem Bannok i kościołem Świętego Niniana; trzy te hufce chociaż rozdzielone, tak iednak były ustawione, iż się w potrzebie wspólnie wesprzeć mogły. Daley ukazywało się woysko Angielskie iak bór posępny, którego głębokość nadaremnie oko zmierzyć żąda: nieprzeliczone mnóstwo mieczów, oszczepów i chorągwi Błyszczało przy promieniach wschodzącego słońca; a nawet tam, gdzie błękity niebiós z daią się pagórków dotykać, tam iesze iskrzyły się zbroie tego nieprzyiaźaiego mnóstwa żołnierzy. XI. Młoda dziewica zeszła z góry, przerażona tym widokiem woyny. Przybyła gdzie stało posiłkowe woysko w odwodzie, złożone z żołnierzy Karryku i Ayru, Lennoxu i Lanarku, i wszystkch woiowników ziemi, zachodniey. Waleczni rycerze wysep złączyli się zniemi, i zmieszali w iednym orszaku kratkowane swoie pledy z ich zbroią łyszczącą. Sztandar Brucego z pychą rozwiiał się obok chorągwi Ronalda, noszącey w polu błękitnym, okręt z rozdęte mi żaglami. Łuszczyste pancerze woiowników Brucego, dziwną stawiły sprzeczność z tartanowym pledem, i czapką z orlim piórem Hebrydczyków: ubior ten góralski, którego przez lat iuż trzy niewidziana, szczegółniey zachwycił oczy córki Lorna. Jednego szczególniey rycerza spoyrzenie iey szuka wpośród szeregów: lecz on daleko hufcom rozkazy roznosi. Z tkliwym rozrzewnieniem, spogląda Edyta na sztandar iego wiatrem rozwiany; potem nieśmiałym okiem mierzy nieprzeliczone wrogów zastępy, i drży na wspomnienie niebezpieczeństw woyny. XII. Fitz - Ludwik odprowadził Pazia, aż do samego środka przedniey straży, kędy stały waleczne hufce z Marchij, woiownicy Lodonu, i orszak chociaż nieliczny lecz straszliwy łuczników Liddelu i Etryku.. Nieustraszony Duglas i młody Sztuart, dowodzili rycerzami z Nitu i doliny Arranu, oraz mężnemi Tewiot-Dalu woiownikami, dzielnie władaiącemi dzirytem.. Blisko kościoła Świętego Niniana, stały uszykowane pod wodzą nieustraszonego Randolfa, żołnierze przysłane ze Szkocyi, od Tayu aż do Suterlandu. Resztę przedniey straży, którey przywodził Edward Brucy, chroniły od zachodu głębokie wąwozy Bannoku. Za niemi stał mężny Keith: zasłona liścianna ukrywała zbroynych iego mężów, ich włocznie i maczugi, ich staliste hełmy i kity upływające. Tak uszykowane było do boiu woysko. Brucego. XIII. Edyta, i iey przewodnik szukali Króla; przybywszy do pierwszych straży, zatrzymali się. Monarcha stoiąc na rzut włoczni od woyska, prostował szykuiące się szeregi; i bacznym okiem śledził obroty nieprzyjacielskie. Uzbroiony od stóp od głowy, na ognistym rumaku niecierpliwie czekał boiu. Złoty dyadem świetniał na hełmie iego stalowym; na wierzchu przyłbicy zatkniętą była rękawica Argentyna, zakład iego wyzwania; a topór góralski zastępował w iego ręku laskę dowodzczą. O trzy rzuty włóczni daley stoi uszykowane woysko Angielskie. Wodzowie wsparci na orężu odbywaią radę, czy maią natychmiast bóy rozpocząć, czy też poczekać aż słońce się ukaże. XIV. Jakże piękny, ale razem iak straszliwy widok stawiaią te tłumy zebranych rycerzy, te zbroie połyskuiące złotem, te hełmy staliste i upływaiące pióropusze! Król Angielski otoczony Parami stał na czele swego woyska. Widząc go tak czonym całym prawie królewstwem, zbrójnym w obronie praw iego, któżby ośmielił się wróżyć mu los smutny któren go czeka? Z rycerskim teraz wdziękiem wspina szlachetnego rumaka, a z oczu iego wypadaią ieszcze iskry owego ognia co ożywiał duszę Plantagenetów, skoro spoyrzy na tarcze i błyskaiące oręża wrogów. Argentynie — pyta — czy znasz tego rycerza, któren do boia szykuie szeregi nieprzyjacielskie ? — Znak moiego wyzwania, rękawica zatknięta na iego hełmie, oznaymia iż, to sam Brucy: tak iest to on, poznaie go. — Jakżeż śmie ten zdrayca — przerywa Edward — iak śmie ukazać się w naszey przytomności, przed zwycięzkiemi sztandary Anglii ? — Królu — odpowia Argentyn — o czemuż Brucy, nie tak dzielnego iak móy dosiada rumaka, wówczas równy w sile, pobiegłbym kruszyć znim oszczepy. — W dniu walki, — Król mu powiada — prawa rycerskie ustąpić muszą prawom woyny. Buntownik ten, gniew móy ośmiela się podbudząc; woiownicy waleczni uderzcie na niego; niechay z oczów moich znika! " — Na ten rozkaz Królewski, Henryk Bun wystąpił z szeregów. XV. Henryk był potomkiem szlachetney krwi Herfordów słynney w dzieiach Rycerskich; pałaiąc żądzą popisania się przed swym Królem z czynem iakim godnym swoiego rodu, spiął ostrogami-rumaka, wydobył oręż, i puścił się na Brucego. Nieporuszony iak skała co się urąga wałom rozburzonym, Brucy spokoynie na lecącego spogląda. wszystkich serca zadrżały, wszystkich oczy zrwóciły się na walczących. Lotnieyszy iak myśl, wzrok, lub błyskawica, Henryk wpada na Króla. Wiatronogi koń Brucego mógłżeby wytrzymać takie uderzenie? Prędzey by gołąb oprzeć się zdołał orłowi. Unikając starcia się z rycerzem, w chwili samey gdy iuż bliski cios wymierzał, Brucy zręcznie usuwa się na stronę; a wzniosłszy ramie potężne, z całą siłą rzuca swóy topór, któren druzgocze hełm rycerza Angielskie. go, i po samą załamuie się rękoieść. Drzy rumak, spina się, i zwala na piasek martwe ciało swoiego Pana. Ach! iakże nagłą i niespodzianą była śmierć Buna, pierwszey ofiary-tego dnia nieszczęsnego! XVI. Brucy litosnym rzucił okiem na trupa swego wroga: potem spiąwszy rumaka wrócił spokoynie pomiędzy szeregi Szkockie. Otoczyli go wodzowie, ganiąc głośno zbyteczną śmiałość, którą narażał swe życie tak dla nich drogie, na miecz zuchwalca. Brucy spostrzegłszy wówczas iż topór iego był strzaskany, rzekł obojętnie: W rzeczy samey, drogo przypłacam moią nieroztropność; wierny móy topór złamał się w mey dłoni. — Wówczas Fitz-Ludwik zbliżył się zu sza- nowaniem do Króla, i zdał sprawę ze zlecenia Izabelli. Przebrana Edyta stała o kilka kroków oddalona, zakrywając rękoma zapłonione lica. Spostregłszy ią, rzucił Monarcha zdala od siebie topór zakrwawiony, i staraiąc się wzrok swóy iskrzący złagodzić, zbliżył się do mniemanego Pazia. Z wdziękiem woiowniczym wziął Amadyna rękę, i z przyraźnym uśmiechem przyrzekł lękliwemu Paziowi przyiaźń Brata kochaiącego. XVII. Nieobawiay się niczego — rzekł — młody Amadynie — dodał potem z cicha — zachoway ieszcze czas nieiakiś to imie; los dziwaczny przeznaczeniem naszym rządzi; zesyła ciebie do nas, właśnie w chwili gdy się przeważa szala wyroków, i w którey iak mam nadzieię wolni zostaniemi nazawsze od iego potęgi: zwycięzca lub zwyciężony, Brucy pozostanie tu na placu boiu. — Ty drogi Amadynie wstąp na ten pagórek, schronienie tych co dzwignąć oręża nie są zdolni. Fitz-Ludwiku czuway nad nim.... Żegnam cię, Amadynie, złączemy się niezadługo ze sobą w radości ieśli los bedzie nam przyiaźny; lecz gdy Odwieczny inaczey rozrządzi, powróć wówczas do świętey doliny Arranu, i żyi nieznana wraz zmoią Izabellą.; gdyż Ronald waleczny zaprzysiągł, iż nigdy więcey nienyrzy nadobney córki Lorna, jedynego celu iego prawdziwey miłośćści, ieśli opuści pole bitwy, lub sprawę w Brucego i Szkocyi. Ale co słyszę?..... odgłos trąby mnie wzywa.... wybacz że cię tak prędko opuścić muszę; zegnani cię, żegnam — i cichszym dodał głosem: — byway zdrowa, kochana i miła Edyto; " XVIII. Cóż to za tuman kurzawy wznosi się nad lewym skrzydłem woyska — zawołał Król na Hrabiego Moray, obok siebie stoiącego — Ach! Randolfie, nieprzyiaciel złamał już twe szyki, straciłeś kwiat naypięknieyszy z twego wieńca ! Na te słowa; Hrabia spuścił przyłbicę, i zawołał obracaiąc się do Króla: Rozkwitnie on na nowo, lub życie moie wraz z nim zwiędnieie. Zamną lennicy Randolfa! I rzuca się iak piorun na nieprzyiaciela. Królu — odezwał się wówczas Duglas szlachetny — Randolf stawić zaledwie zdoła iednego woiownika, przeciwko dziesięciu Anglikom. Niechay mi wolno będzie pospieszyć mu w pomoc. — Pozostań na twoim stanowisku; niechay Hrabia sam naprawi błąd popełniony; zresztą osłabiać niemożna sam środek szyków naszych, W tem zmięszane krzyki tłumu powstały; zadrżało szlachetne serce Duglasa: Królu! spokoynież słuchać będę tych okrzyków które głoszą może pieśń śmierci dla Moraya ? — Idź więc, lecz śpiesz się z powrotem. — Leci Duglas ze swoim Klanem; ale zaledwie stanął na: wzgórzu, zatrzymuie się: " Czy widzicie, iak Anglicy porażeni uciekaią, w nieładzie! Hrabia bez naszey pomocy zwyciężył; widzicie iak sztandar iego powiewa dumnie wpośród pogromu. Wróćmy na stanowisko nasze; przytomność nasza umnieyszyłaby iego sławę; przybyliśmy za późno." Powraca Duglas w szeregi; a wieść szczęśliwa rozbiega się po szykach że Daynkurt zginął z ręki Randolfa i że hufce iego pierzchnęły. — Ta utarczka dzień zakończyła. Oba woyska zo- stały w szyku boiowym, i noc całą przepędziły pod bronią. XIX. Była to noc pięknego miesiąca Czerwca; xiężyc tocząc się po bezchmurnym niebie, wdzięcznym oświecał promieniem Demayet i starożytne wieże Sztyrlingu; spokoyne fale rzeki, sunęły się zwolna iedne po drugich, iak ogniwa srebrnego łańcucha. Gwiazdo spokoyną, w krótce inny oświecisz widok..... sztandary poszarpane, rozkruszone oręża, stósy trupów, a zakrwawione wody Portu chłonące zarazem i zmarłych i żywych. Teraz słyszysz iak echo rozlega się odgłosem rozpusty woysk Angielskich; gdy tem czasem Szkockie zastępy, wznoszą korne serca ku niebu, i święty gotuią obrządek. Tu liczba zrodziła zuchwałość; tam woiownicy Brucego, w opiece niebios pokładaią nadzieię. XX. Edyta, stała na wzgórzu Świętego Idziego, którego wierzchołek po nad polem bitwy panował. Otaczało ią grono kobiet. poddanych i paziów, zbyt młodych ieszcze aby ciężkie dźwignąć zbroie Z iakąż, bolesną niespokoynością uyrzała Jutrzenkę zapłoniaiącą niebiosa ! Otóż i słońce zabłysło na wybiegłym szczycie Ochylu, i rozproszyło cienie ponurego Demayetu! Czy to śpiew skowronka, lub krzyk głuchy bąka obił się o iey ucho ?.... — Nie... iestto donośney trąby zabrzmienie i hukliwa bębnów wrzawa. Woysko Szkockie odpowiada odgłosem kobzów i rogów. Każden woiownik czyni znamie krzyża świętego i za broń chwyta: widok woyny w całey teraz iaśnieie okazałości. XXI. Siły Anglii rozwiiaią się po nieprzeyrzaney płaszczyznie, iak wały Oceanu, kiedy wściekły wicher zachodu oznaymi głuchym zadęciem zbliżenie Orkanu. W pierwszym szeregu postepuią mężne łuczniki; za niemi zbroyni kroczą woiownicy, i sam Król wpośrodku nich się ukazuie, otoczony mnóstwem Rycerzy, z których iedni długiemi laty wyćwiczeni w boiach; a inni dopiero co złote przywdzieli ostrogi, i pałaią żądzą aby się okazać ich godnemi. Tuż przy boku Monarchy nieodstępni są Argentyn i Dewalans, chluba i zaszczyt Pembroku. W chwili gdy Król rzucił okiem na Szkockie zastępy, uyrzał z podziwieniem chylące się sztandary, włócznie i puklerze; każde miecza ostrze spuszczone jest ku ziemi, i każden wojownik przyklęka z pokorą. " Skrucha przeięła buntowników — rzekł do Argentyna — patrz, iak upadłszy na kolana błagaią łaski i przebaczenia. " — " Tak iest, łaski błagaią, lecz kolana ich przed inną zgięły się potęgą, i o inne, a nie nasze żebrzą przebaczenie. Czy widzisz Królu tego Kapłana, z odkrytą głową i nogami bosemi, któren ich błogosławi wznosząc ku niebu pokorne dłonie ? Znaydą oni tutay zwycięztwo lub śmierć. " — " Zaczynaymy więc bitwę. Rozkaż Hrobiemu Glocester, aby pierwszy wystąpił do boiu. " XXII. W chwili gdy woyska Szkockie powstały, Hrabia Glocester podniósł swoią dowodzczą laskę, na znak zaczęcia. walki. Wnet łuczni- cy angielscy na przód występuią.podnoszą lewą rękę, i zbliżaią swe łuki do prawego oka; zabrzękły razem dziesięć tysięcy na piętych cięciw, i dziesięć tysięcy strzał leci na nieprzyiaciela, iak grad burzy grudniowey Ni puklerz obity potróyną skórą bawolą zasłaniaiący góralskiego żołnierza, ni zbroie żelazne kryiące woiowników dolin, uchronić ich nie mogą przed tą nawałnicą. Biada! biada pyszney Szkocyi! rycerstwo Brucego pozsiadało na modlitwę z koni i wiedzie Ich za cugle. Ognisty Edward, z nogą w strzemionie, i chwytaiąc za grzywę rumaka, ledwo wstrzymać zdoła gniew swóy niecierpliwy: Już łucznicy angielscy posunęli się na płaszczyznę — "Na koń, waleczni!" zakrzyknął — i wiedney chwili wszyscy rumaków dopadli. Powiały ich świetne pioropusza iak ognie nocnego zjawiska; tarczą pierś zakryli i włócznie w tył odwiedli: "Naprzód — zakrzyknął Edward — lećmy na tych nędzników, rozkruszmy ich łuki! " XXIII. Spiąwszy dzielnie ostrogą konie, w padaią na środek łuczników. Bez żadney zachro- ny, bez oręża na wstrzymanie gwałtownego napadu, łucznicy niezdołaią się oprzeć swoią lekką zbroią razom ciężkiey maczugi, i ostrzu długich włóczni. Krótkie ich miecze staią się im niepozyteczne, przeciwko koniom okrytym żelazem, i wojownikom w zbroiach stalistych; zmięszały się ich szyki; zewsząd groźne miecze unoszą się po nad głowami: zewsząd słychać okrzyki zwycięzców i konaiących ięki. Wytrzymują wprawdzie łuczniki czas nieiakiś walkę z zaciętą odwagą; lecz nakoniec zupełnie rozproszeni, w ucieczce muszą szukać ratunku. Cieszcie się. ielenie Szerwodu i DaktomLei; cieszcie się, łuki skruszone pod Bannok- Burnem, niebędą iuż przeciwko nam wartkie wypuszczać strzały. Dziewice Wakefildu, poszarpcie wieńce zieloności, któremi spodziewałyście się uwieńczyć czoła waszych kochanków; nieuyrzycie ich więcey; napróżno spłakane oczy ku północney zwracacie stronie, iuz oni zpola boiu niewrócą: Rozproszeni, tysiącznemi przeszyci razami, zdeptani od kopyt rumaków, łucznicy zasłali szeroko swemi trupy krwawą płaszczyznę Bannoku. XXIV. Na widok ich ucieczki zapala się gniewem Król Anglii: " Otoż to — woła — owi waleczni łucznicy ! z których każden się chełpił że w kołczanie swoim nosi życie dwunastu wrogów. Podli, zdatnieysi płoszyć zwierzynę po knieiach, niżeli się zmierzyć z nieprzyiacielem odważnym. — Szlachta i Rycerze, naprzód. okażcie waleczność waszą; do nas należy przeważyć szalę zwycięztwa. " W prawo pola bitwy, szła droga równa i gładko; lecz przezorny Brucy kazał ią poprzeżynać dolami, które pokryte chróstem i darniną, kryły nieuchronną zasadzkę. Dwanaście tysięcy konnego żołnierza, zodwiedzioną włocznią rzuca się na tę drogę; serce ich wre żądza, zemsty, zdaleka iuż wyzywaią. nieprzyjacioł straszliwemi okrzyki i trąb odgłosem. Ludzie i konie oślep na bóy lecą; iuż pierwsi zagrzebani w przepaściach rozwartych pod ich nogami; i ci co zaniemi lecą iuż pochłonieni: hełmy, puklerze, zbroie staliste, włocznie i miecze, siła i odwaga, nic od tey śmierci uchronić niezdoła. Zmięszane ięki dobywaią się z tych przepaści; są to konaiących ostatnie west- chnienia, i śmiertelne rżenia koni (1). Lecieli iak potok spadaujcy zgór wierzchołkowy i z rykiem toczący się po skałach; i pochłonięci zostali iak wały iego śpieniałe w ciemney pieczarze. Potok wre ieszcze, lecz wał każden z głuchym niknie szumieniem, XXV. Lecz Anglia nie tak prędko ustępuie z pola boiowego; nayszlachelnieysze iey dzieci wałcza za iey sprawę; ieszcze iey mnóstwo pozostało rycerzy, którym nigdy trwoga znaną niebyła. Zyią ieszcze, waleczny Hrabia Norfolk, Pan z Brotertonn, szlachetny Dewer z Oxfordu, Glocester, Berkley Grey, Bottur, Sanzaver, Ross, Mantagiu Moley, pyszny Kurtenay i wspaniały Percy. Imiona ich wsławione zaszczytnie w woynach Szkockich, pod Falkirk, pod Dunbar, jeszcze większą okryły się chwałą w bitwach Krecy i Puatier. — Rycerz z Argentynu i Pan na Pembroku, Występuią z hufcami odwodowemi: wiadomi niebezpieczeństwa, ostrożnie teraz tłoczą tę ziemię okrytą tylu trupami, i ślizga od krwt rozlewu. Wpadają znowu na Szkockie zastępy: znowu z wściekłością krzyżują się ------------------------------------------ (1) Zobacz przypisy do tey pieśni. — miecze, włócznie i oszczepy. Tutay Duglas okazał swoią siłę, a Randolf szlachetną odwagę. Młody Sztuart dowiódł w tym dniu pamiętnym iż godzien bydź kiedyś głową rodu królewskiego. Anglicy i Szkoci z równymże walczą męztwem. Ileż to hełmów szlachetnych okryło ziemię ! Ileż to mężnych rycerzy śmierć pochłonęła. ! XXVI. Srogi bóy trwa ciągle; zadawane razy następuią po razach; szczęk oręża i okrzyki boiowe, tłumią ięki umieraiących. Z obu stron iak różne powody i uczucia władną bohatyrami Anglii i Szkocyi ! Rycerz umiera dla chwały, obywatel za swą, oyczyznę, młodzieniec aby dać dowód swoiey odwagi i zasłużyć na miłość kochanki. Niektórzy przybiegli nasycić okropne krwi łaknienie. Przywyknienie i wrodzona odwaga sprowadziła innych; lecz iaki kolwiek był ich cel zabóyczy, Żołnierz waleczny, Pan, Lennik lub Poddany, wszyscy iedną poszli drogą.... drogą grobu. — XXVII. Mimo wołnieiącey zaciętości walczących, zwycięztwo waha się ieszcze niepewne. Słońce połowę iuz swego biegu ukończyło; kurzawa w gęstych wznosi się turmanach słabnieią iuż śmiertelne cięcia. Duglas wspiera się na swoim mieczu; Randolf ociera czoło krwią oblane. I Angielskie hufce nie. mniey zmęczone są walką która trwa od świtu. Waleczny Egremont zatrzymnie się aby odetchnąć: Boszamp podnosi przyłbicę swego szyszaku; włocznia wypada z zemdlałej Montagua ręki I ty, waleczny Dewerze, miecz, upuszczasz; wolnieią nawet razy które potężny Berkley zadawał. Róg woienny nieustraszonego Pembroku iuz stracił swoią donośność;. ramie twoie mdleie Argentynie, i niesłyszę więcey głosu Persego wołaiącego: " Naprzód waleczni! " XXVIII. Brucy którego oko tak baczne iak spoyrzenie sternika, postrzega to zmordowanie walczących, i głosu dobywa: " Jeszcze ie- den wysił a Szkocya będzie wolną ! Panie wysep, ufność moia w tobie tak niezachwiana, iak skała Ailzu; wpadnij na nieprzyiaciela z twemi góralami, ia nań uderzę z tysiącem włóczni Karyckich. Lećmy naboie!" Wnet kobzy i rogi rozkaz Brucego zabrzmiały. "Naprzód Rycerze Karryku ! zachwiał się nieprzyiaciel; lećcie szlachetne dzieci Innisgalu ! walczycie za wasze dzieci, oyczyzne i wolność; zwycięztwo długo wątpliwym bydź niemoże! " — XXIX. Cofaią się Anglicy tem nowym przytłoczeni napadem, naylepszych żołnierzy zostawując na poboiowisku we krwi broczących. Sam tylko Argentyn, wznosi ieszcze puklerz czerwonym ozdobny krzyżem; zgromadza ieszcze szczątki rozgromionego woyska, i nowe szyki boiowe kształtuie. Usiłowania iego wznawiaią walkę; lecz i te nowe zapasy zbyt krótko trwały. Piękna Edyta usłyszała krzyki radosne żołnierzy Angielskich; uyrzała ich nagle zwracających się wśród ucieczki, Trąb za- brzmie wydało się iey zarówno odgłosem rozpaczy i tryumfu.... Zdaie się iey że Ronalda hufce otoczone są od nieprzyiaciół.... — " O Nieba ! — woła w zapomnieniu rozpacznym — Nieba! bóy się zaczyna, a żadney w niemasz pomocy! A wy bezczynne świadki zguby waszey Oyczyzny, nosicież w łonie serca żelazne? " XXX. Ci co zdala przyglądali się obu woyskom, niemogli bez w zniżenia widzieć Brucego walczącego za prawa Szkocyi. Ogień miłości Oyczyzny wszystkie rozpłomieniał serca Młodzieńcy, starcy, kapłani, kobiety nawet same w zapale chwytali za miecze; lecz gdy Amadyn mowę odzyskał aby im czynić wyrzuty, niepoięte uniesienie ogarnęło całą tę tłuszczę; zewsząd zawołano: — " Cuda oskarzaią naszą nikczemność; usta pozbawione niegdyś mowy przypominają nam powinnność. Ten co mowę powraca niememu, ten może i siłę nadać słabości; i Szkocya iest naszą, równie iak i Brucego oyczyzną; do nas, równie iak do niego, nale- ży pomścić iey zniewagi. Jak on, i serca naszę wybierać powinny między śmiercią i wolnością: Do broni! do broni!" Wówczas wszystko się staie włocznią, mieczem lub maczugą, i nowe to woysko wpada na znużonych Anglików. — XXXI. Już hufce południowe rozproszone po płaszczyznie, głuche na wyrzuty, proźby i rozkazy, uciekały, lub czasami tylko słaby dawały opór; ale kiedy złudzonym, zdało się widzieć świeże woyska lecące na nich uderzyć, nayodwaznieysi opuścili szeregi. Oddaymy sprawiedliwość ich nieszczęsnemu Królowi na próźno rzucał się sam na tłumy, iego groźby, iego rozpacz były bezskuteczne. Aż wreście Pembrok zwracając konia iego za cugle, przymusił go z pola bitwy ustąpić. Argentyn odprowadził go aż na wierzchołek pagórka, lecz tam się zatrzymał: Królu — rzekł — zostawiłem zakład moiego wyzwania na placu walki; honor droższy nad życie, rozkazuie mi wracać do boiu. Oddalay się iak nayśpieszniey, Panie; okrutny Duglas śpieszy za twoim śladem: poznaię go po chorągwi którą widzę zbliżaiącą się. Niechay Naywyższy zsyła moiemu Królowi radość i szczęście; niechay oręż iego odtąd szczęśliwszym zostania. Żegnam cię Królu; żegnam cię na wieki! XXXII. Powraca na mnieysce walki, i widzi Anglików uciekaiących, wziętych w niewolę lub rozciągnionych bez życia. Otoż — zawołała wymierzaiąc włócznię — otóż zbliżyłem się do kresu moiego zawodu; ieszcze cios ieden wrogom, a ten czyn ostatni koniec położy moiemu rodow I uniosłszy się na strzemionach, donośnym głosem tak wyzwanie szerzy: Święty Jakóbie, bądź wsparciem Egidiusa z Argentyn u! Do mnie nieprzyjaciele waleczni! — Wnet czterech rycerzy, ztych co ścigali pierzchających, legli w śnie wieczystym; lecz i mężny woiownik sam włocznią iest ugodzony, która, minio zbroi w piersi mu ugrzęzła; a silny cios topora hełm mu zgruchotał Pomimo ciężkiey rany, leci iednak na walecznego Lorda z Kolonsayu, topi w iego łonie ostrze swoiey włóczni. Sili się góral z zabóyczym żelazem które go przykuwa do zieni; miecz swóy straszliwy ieszcze podnosi i wroga uderza.... płynie krew Argentyna, chwieie się wstrzemionach, a dziki Kolonsay uśmiecha się ieszcze wśród męczarni skonu, widząc iak miecz iego wierny godnie zemście iego usłużył. — XXXIII. Brucy zatrudniał się zbieraniem owoców tak świetnego zwycięztwa. Rozkazywał właśnie swoim konnym woiownikom aby ścigali nieprzyiaciela, i przeszkodzili hufcom iego rozproszonym zabrać się, gdy woienne wyzwanie Argentyna obiło się o iego ucho. Natychmiast lecąc w tę stronę zawołał: Oszczędzaycie tego szlachetnego i walecznego rycerza! " Usuwają się hufce, zostawując wolne przeyście królowi. Monarcha zbliża się do woiownika rannego! niestety ! niewznosił iuż swego poklerza ozdobnego krzyżem czerwonym; szykzak iego i zbroia krwią były zbryzgani. Skoro uyrzał Brucego, zebrał swe siły chcąc włocznię pochwycić; próżne usiłowanie, mdleiący od trudu i ran, rycerz zupełnie upada na ziemię; wspaniałomyślny Brucy nadbiega, usiłuie go podnieść i rozwiązuie spięcie jego hełmu. " Xiąże! — mówi mu Argentyn — twoim iest dzień dzisieyszy. Rozkazy Króla, Pana moiego, i los nieprzyiazny zapóźno pozwoliły nam spotkać się ze sobą: umieraiący iednak Argentyn iedney łaski ieszcze spodziewa się od ciebie, iako dawnego towarzysza broni: modłów pogrzebnych iako chrześcianin, a grobu iak rycerz. XXXIV. Brucy ścisnął konaiącą iego rękę chciał mu oddać Egidius uścisk przyiacielski, lecz ręka iego zmartwiała i skrzepła w dłoni Brucego. Zegnam cię — zawołał zwycięzca — żegnam cię kwiecie i chlubo Rycerstwa! Na zawsze słynąć będzie ramie twoie waleczne, ród wysoki, niesplamiona wiara i serce szlachetne. Niechay zapłoną pochodnie w kościele Świętego Niniana; przygotuycie obrżęd pogrzebowy Argentyna: nigdy pochód z nie niegorzały, nigdy modły niebyły odmawiane po nad trumną rycerza walecznieyszego. XXXV. Nie zaiednego tylko Rycerza z Argentyna, zabrzmiały pienia śmierci w kościele Świętego Niniana; nie na cześć tylko iego zapalone zostały pochodnie; ich sępna światłość odbiła się o setne zbroie strzaskane i krwią zbroczone; o szczęty setnych hełmów Xiążąt, Baronów, Lenników i Rycerzy. Nayświetnieysze dzieci Anglii miały swóy udział w pogrobowym obrzędzie. Niepłacz, Oyczyzno chwały, chociaż do czasów wtargnienia Wilchelma Zdobywcy, nigdy Lampart zmuszony niezostał do ucieczki, w bitwie równie nieszczęsnej twe dzieie mogą się także pochlubić nieiedną wygraną na Szkotach. Niezazdrość im ich zwycięztwa; walczyli za prawa swoie i wolność; Te prawa tak drogie dla serc kochających niepodległość, nie sąż ieszcze droższemi dzieciom Atbionu? XXXVI. Ale wróćmy do Brucego: tysiące głosów na okół niego powtarza Paź odzyska! mowę: — Paź — przerywa Filz-Ludwik, — powiedźcie raczey Anioł a nieba zesłany, na skruszenie iarzma Angielskiego. Gdyśmy schodzili z pagórka, czapka iego ozdobna piórami spadla: słodycz rozlana na iego czole, długie włosy wdzięcznie wiatrem rozwiane, nowego blasku przydały iego spoyrzeniu; lekka iego stopa za ledwie trawkę zginała, iak gdyby unoszony był naskrzydłach niewidzialnych — I cóż wówczas mówił — pyta Król? — Jedno tylko słowo wyszło z ust iego, gdy uyrzał Pana wysep wracaiącego do boiu. — Jakąż mu dał Ronald odpowiedz? — Padł przed nim na kolana; oczy iego schyliły się ku ziemi; zcicha szeptał niedosłyszanym głosem słowa iakieś bez związku, pełen uszanowania wśród radości iak gdyby mówił do istoty niebieskiey. XXXVII. Król Robert zapominaiąc na chwile wysokich myśli które go zaymowały, uśmiechnął się uprzeymie chociaż na krwawey płaszczyznie Bannoku zewsząd go otaczały stósy trópów. Co ? — rzeki — Paź miał wyraz anielski, czoło szlachetne, długich włosów uploty, a Ronald padł przed nim na kolana! Jeśli tak iet, to w tym przypadku kościół będzie nam znowu potrzebny. — Przywołać co prędzey Kapłana, nim te szczególne wieści daley się rozszerza; niechay w Kanbuskenecie przygotuia ołtarz do uroczystego nabożeństwa. Lud móy dziękować będzie nieba za szczęśliwe wyzwolenie i razem odbędzie się ślubny obrząd Pana dwóchset wysep. W dniach naszego nieszczęścia przerwaliśmy biesiady godowe; nim powtórna iutrzenka powstanie, spieszmy się obchodzić ślub Córki Lorna! PRZYPISY DO PIEŚNI PIERWSZEY. 1. Dla łatwieyszego zrozumienia nazwisk mieysc, wiedzieć potrzeba, iż Ben znaczy górę, Gil dolinę, Loch, iezioro, I n wyspę; ztąd Ben-Goil, góra Goil; Ben-Lomond, góra Lomond; Tors-G i1, dolina Tora; Loch Katryn iezioro Katryn; Loch-Ranza, iezioro. Ranza it.p — 2. Strofa II. — Lwy morskie nadzwyczay lubią muzykę; długo płyną za statkiem, na którym słyszą odgłos iakiego bądź kolwiek instrumentu; lada dźwięk nawet, zdolny iest ie przywabić. — 3. Strofa VII. — Cieśnina Muli, dzieląca tę wyspę od stałego lądu Szkocyi, iest iednym z nayciekawszych widoków Hebrydzkich. — 4. Strofa VIII. Liczba wysep zachodnich. Szkocyi, przechodzi ilość dwiestu. — 5, Strofa VIII. — Somerled byt Tanistą Argilu i Lordem wysep, około połowy dwunastego wieku. Potomek iego, a bohatyr tego romansu nosił: imie Angus - Og. My z wolności poetyckiey nazwaliśmy go Ronaldem. — 6. Strofa XI. — Dom Lornów pochodził równie iak Lord wysep od iednego z synów Somerleda — 7. Strofa XXI. — Zjawisko to nazwane od żeglarzy ogniem-morskim, iest najpiękniejszym i najciekawszym na wyspach Hebrydzkich. Czasami Ocean na około okrętu zdaie się cały w płomieniach, a długi pas światłości sunie się ieszcze za nim wśród cieni Ognie te fosforyczne których powód nieznany ieszcze zupełnie naturalistom, pochodzą pewnie od istot żyiących, które nocą. światłość ze siebie wydaią, a któremi wszystkie prawie morza są napełnione. Krystabel w swoiey poetyczney Balladzie: Stary Żeglarz dziwnie maluie owe węże morskie: "Tam gdzie okręt długie rzucał cienie, widziałem ślizgaiące się węże morskie, które swe ślady białawą światłością odznaczały. Kiedy wznosiły czubiaste swe głowy płomień ów fantastyczny rozpryskiwał się po falach w iaśnieiących iskrach. " PRZYPISY DO PIEŚNI DRUGIEY 1. Strofa III. — Egidius Argentine, był naydoskonalszym rycerzem śwego wieku po Henryku Luxenburg i Robercie Brucym. Toczył on woyny w Palestynie, i umarł iako bohatyr zapewniwszy bezpieczny odwód Edwardowi. 2. Strofa IV. — Długo przechowywano w zamku Dunweganie, siedlisku romantycznym Makloda, wodza Klanu tego imienia, starożytną czarę, dziwnie piękney roboty. Zwyczaiem było pomiędzy wodzami wysep częstować się w około roztruchanem ogromnym; było to dla nich uchybieniem sławy, ieśli niewypróżnili całey beczki w czasie każdey uczty. — 3. Strofa IX. Do zrozumienia tego Poematu potrzebną iast koniecznie znaiomość historyi Szkockiey — Ci coby sobie tyle pracy zadać niechcieli, niechay przeczytaią śliczny Romans Miss Porter, pod tytułem Wodzowie Szkoccy — 4. Strofa XI. Historya i ustne podania, głoszą zarówno szczególną walkę, w którey Brucy wymknął się iedynie zwycięzcy, zostawiając w ręku iego płaszcz z kosztowną klamrą, którą długo chowano w rodzinie MakDugala. — Fibula, czyli klamra Pled spinaiąca, była klejnotem kosztownym, i sami iey tylko używali naypierwsi Wodzowie — Brucy był siły nadzwyczayney. — 5. Strofa XIII. — Lord Duglas, zwany Dobry ranny był w bitwie pod Dalry; Nigel Kampbell, szwager Brucego, życie tam postradał. 6. St. XIII. — Wychodząc ze świątyni, gdzie podługich przeczkach Brucy pchnął sztyletem Komyna, spotkał przed kościołem Lindsaya i Kirpatryka. " Jakież wieści! — spytali go razem ? — " Złe — odpowiedział Brucy — podobno zabiłem Komyna. " — "Podobno! — zawołał Kirpatryk — wkrótce się to wpewność zamieni! " — I pobiegł obietnicy swey dokonać. 7. Stofa XXV. — Zwyczaiem było Górali, przyprowadzać narzeczoną do mieszkania małżonka, któren po kilku miesiącach miał ieszcze prawo ią porzucić; ztąd kłótnie i okropne zamięszania. — 8. Strofa XXVI. — Zobacz w kronikach Stowa nieszczęśliwą historyą sławnego Wallasa, wydanego Anglikom przez zdradę — Romas Panny Porter, opisuie także naydokładniey czyny i śmierć Wallasa, przeczytanie iego wielce obiaśni wszystkie niezrozumiałe mieysca w Panu dwóch set wysep, gdyż nasz Romans, iest prawie tylko dalszym ciągeni Romansu Panny Porter pod tytułem: Wodzwie Szkoccy (Les Chefs Ecossais) 9. Strofa XXVII. — Rodzina Maklodów, i wszystkie prawie znacnieysze Hebrydzkie domy pochodziły od dawnych Skandynawów, i niezupełnie ieszcze były nawrócone do Chrześciaństwa — 10. Strofa XXIX. — Na zadosyć uczynienie tey krwi rozlaney w świątyni, Brucy przy skonaniu, zalecił Duglasowi, aby serce iego zawiózł do Jerozolimy. 11. Strofa XXXI. — Niema w tem żadney przenośni: w rzeczy samey echa Szkockich skał rozlegały się szczekaniem psów, goniących uchodzącego Monarchę. — Jeden z ogarów Lorna, należał na wet niegdyś do Brucego; i Król Szkocki z naywiększą trudnością zdołał się ich ściganie uchronić — PRZYPISY DO PIEŚNI TRZECIEY 1. Strofa IV — Wiela bardzo Wodzów Hebrydzkich trudniło się rzemiosłem rozbójniczym, aż do póki oświecenie niedał o poznać Prawa Narodów. — 2. Strofa XII. — Okolica dzika i romantyczna którą starałem się opisać, iest iedyną w całey Szkocyi. — Ustęp o rozbóynikach naślodowany iest z Barbura. — 3. Strofa XXVIII. — Wyobraźnia nie sobie pięknieyszego utworzyć niezdoła, nad Grotę, odkrytą niedawno we włościach. Alexandra Mak - Alistera ze Stratszyru. Opis iey ogłosił Doktór Mark - Leay z Obanu. PRZYPISY DO PIEŚNI CZWARTEY 1. Strofa IV. — Zatrzymany przez śmierć w swoich zamiarach zemsty, Edward pierwszy, rozkazał synowi, swemi pochować się na granicy Szkocyi, i kończyć nayusilniey ostatnie iey podbicie. Lecz syn iego małodbały o dalsze prowadzenie woyny, przeniosł ciało swoiego Oyca do Londynu, i złożył go w Opactwie Westminsterskim, ten napis wyryć kazawszy na grobie: Edwardus primus, Scottorum malleus, hic est Pactum serva. 2. Strofa VIII. — Podanie romantyczne a wyspie Karina albo Kannay. — 3. Strofa IX. — Zemstę tak straszliwą-świadczą ieszcze nagromadzone kości ofiar. W Roku 1745, podczas prześladowania którego Katolicyzm był przedmiotem kapłan z Eigg, odprawiał mszą świętą w tey pieczarze, na ułomku skały. Ten białowłosy Kapłan, ci górali ukorzeni wpośród dzikiey iaskini, przedstawiali obraz godny pęzła Salvator-Rosa. — 4. Strofa X. — Pieczara Staffa, albo Pałac Neptuna, niemoże bydź nawet żadnym ięzykiem opisany. Im się ią więcey ogląda, tem zdaie się bydź rozlegleysza i bardziey zadziwiaiąca. — Nic bardziey romantycznego, iak gruppa wysep, z których Staffa iest naywiększą. — 5. Strofa XII. — Półwysep Kantiru złączony iest z Knepdalem bardzo wązkim przesmykiem Dla uniknienia niebezpieczeństwa żeglugi mało znaney około przylądka Kamiru niedawnemi ieszcze czasy (mówi Pennant) okręta o dziesiętu beczkach przeciągane były końmi, aby przejść z zachodniego do wschodniego ieziora. 6. Strofa XVI. — Różnica charakterów obu Braci, dobrze iest wydana w historyi Barbura. — 7. Strofa XVII. — Przypadek ten wydał w całey świetności szlachetność Brucego. Opisany on iest z nayprzyiemnieyszą prostotą w życiu Brucego przez Barbura. PRZYPISY DO PIEŚNI PIĄTEY 1. Strofa VI. — Wyspa Arran wystawia rozmaite widoki gór osobliwszych. Wzgórza skaliste otoczone przepaściami) kszałtuią rozliczne wodospady, znaczney wysokości — 2. Strofa VI. — Wyspa Arian, równie iak wyspy Man i Anglesey, okazuie ieszcze liczne ślady zabobonności pogańskiey, i pomniki wiary Druidów. — 3. Strofa XVII. — Starodawne podanie niesie o przybycia Brucego do Karryku, iakby ognie widziane z wyspy Aren były dziełem nad ludzkiey potęgi, i że żadna ręka śmiertelna ich niedotknęła. Dodaie nawet że też same płomienie ukazywały się każdego Roku, w nocy o teyże samey godzinie, o którey niegdyś Brucy uyrzał ie z więzów zamku Brodyku. 4. Strofa XXXIII. — Poszedłem za podaniem, które twierdzi, iż Brucy wylądowawszy na brzeg Airszyru, zdobył naypierwey zamek swoiey matki. — 5. Strofa XXXIV — Puchary. te zwały się Mazers. Jest o nich wzmianka w bardzo ciekawym spisie skarbca Jakóba III-go. PRZYPISY DO PIEŚNI SZÓSTEY 1. Strofa X. — Opis bitwy stoczoney pod BannokBurn i rozporządzenia Brucego, są wiernie skreślone przez Barbura, i posłużyć mogą za naukę Dowódzcom. — 2. Strofa XXI — Maurycy Opat z Inchoffrau, wstąpiwszy na wyniosły pagórek, odprawiał mszą świętą, w obecności obu woysk uszykowanych do bitwy. — 3. Strofa XXIV. — Rogier Asham wspomina przysłowie Szkockie: Iż każden łucznik Angielski, nosi w swoim kołczanie życie dwudziestu czterech Skotów. — Lord Duglas przezwany Dobry, tak się obawiał łuczników Angielskich, iż każdemu z nich wziętemu w niewolę, dawał do wyboru: lub stracić wielki palec u prawey ręki, lub prawe oko. — 4. Strofa XXIV. — Ci którzy świadkiem byli niemey cierpliwości, z iaką konie poddaią się naysroższemu ich użyciu, wątpić mogą aby wydawali ięki, w chwili niespodzianey i nieznośney boleści. Lord Erskin, w mowie mianey w izbie Parów, żądaiąc ustanowienia kar za nieludzkie, obchodzenie się z końmi, wspomina zdarzenie szczególne, które nieopisuię, gdyż lękam wymowę iego piórem moim osłabić. — Sam przypadkiem słyszałem, ięk kopia w ostatnim skonie; krzyk ten przenikaiący, iest naytęsknieyszym odgłosem, któren kiedykolwiek obił się o moie ucho. 5. Strofa XXV. — Oprócz Argentyna, zginęło w tey bitwie mnóstwo Rycerzy nayszlachetnieyszych. Barbur wspomina iż znaleziono na poboiowisku dwieście par złotych ostrogów; chociaż niewszystkie iesczcze wówczas zebrano. gdyż niezbyt dawno znaleziono tam w bagnisku starożytną ostrogę, bardzo ciekawego kształtu. — Skutkiem bitwy pod Bannok-Buru, było całkowite ustalenie niepodległści Szkockiey.