15498
Szczegóły |
Tytuł |
15498 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
15498 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 15498 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
15498 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
KATHLEEN E. WOODIWISS
P�ATKI NA RZECE
1
Newportes Newes,
Wirginia 25 kwietnia 1747 roku
Ko�ysany wzmagaj�cym si� p�nocno - wschodnim wiatrem statek �London Pride�
ociera� si� burt� o nabrze�e. Nisko, tu� nad czubkami maszt�w, k��bi�y si� z�owieszczo
ciemne chmury, zapowiadaj�c nadci�gaj�c� burz�. Ochryp�ym krzykom nurkuj�cych wok�
olinowania mew towarzyszy� szcz�k kajdan. Obdarci skaza�cy dwuszeregiem wychodzili z
�adowni i ci�ko szuraj�c nogami, w zgodnym, monotonnym rytmie przemierzali zniszczony
wiatrem i deszczem pok�ad. Na nogach mieli �elazne okowy, a ponadto ka�dy przykuty by�
�a�cuchem do s�siada. Szturcha�cami i krzykami zap�dzono ich na pok�ad i ustawiono w
r�wn� lini� - inspekcji mia� dokona� bosman. Kobiety nie by�y przykute jedna do drugiej,
wi�c ka�da z nich, nie ogl�daj�c si� na towarzyszki, mog�a doj�� sama do przedniego luku.
Tam kazano im czeka�.
Marynarz szoruj�cy pok�ad na rufie przerwa� swe zaj�cie i bacznie przyjrza� si�
wi�niarkom. Rzuci� ukradkowe spojrzenie w stron� mostka, a nie stwierdziwszy tam
obecno�ci kapitana Fitcha ani jego gro�nej ma��onki, odstawi� szczotk� i wiadro, po czym
ruszy� wolnym, niedba�ym krokiem w stron� wyn�dznia�ych kobiet. Przeszed� obok, pusz�c
si� i nadymaj�c jak kogut. Na jego pe�ne wy�szo�ci zachowanie i lubie�ny u�mieszek
odpowiedzi� by� nieprzebyty mur pe�nych goryczy spojrze�. Wyj�tek stanowi�a ciemnooka
ladacznica o w�osach barwy kruczych skrzyde�, oskar�ona o okradanie m�czyzn, kt�rzy
korzystali z jej us�ug, oraz o powa�ne uszkodzenie cia�a kilku z nich przy tej sposobno�ci.
Ona jedna pos�a�a marynarzowi pe�en obietnic u�miech.
- Nie widzia�am tej irlandzkiej wied�my ponad tydzie�, panie Potts - rzuci�a niedbale,
posy�aj�c mu ponad g�owami spogl�daj�cych spode �ba towarzyszek tryumfalny u�mieszek,
kt�ry wypad� do�� g�upkowato. - A mo�e ta ma�a zdech�a w �adowni, co? S�uszna by�aby to
nauczka za to, �e o�mieli�a si� podnie�� na mnie r�k�.
Drobna, szczup�a kobieta z mi�kkimi, br�zowymi w�osami przepchn�a si� przez zbit�
gromadk� i ostro skarci�a m�wi�c�.
- Niepotrzebnie strz�pisz k�amliwy j�zor, Morriso Hatcher! Zas�u�y�a� sobie na to, co
ci� spotka�o z r�k panienki. To ciebie powinno si� zaku� za to, �e� j� znienacka szturchn�a w
�ebra. Gdyby ten tw�j kocha�... - z wyra�n� odraz� wskaza�a na Pottsa - ...nie doni�s� pani
Fitch, panienka mia�aby ostatnie s�owo! Majtek podpar� si� pod boki i zwr�ci� si� do drobnej
kobiety:
- Szkoda, Anno Carver, �e wiatr, jaki robisz tym swoim ozorem, nie dmucha� w nasze
�agle. Umkn�liby�my niejednej burzy. Z �adowni dobieg� odg�os ci�gni�tych po deskach
kajdan, co zwr�ci�o uwag� marynarza. Jego ma�e, paciorkowate oczka zal�ni�y
okrucie�stwem.
- A niech mnie licho porwie! Co� mi si� widzi, �e milady tu idzie. Mrucz�c co� pod
nosem, ruszy� w stron� trapu i zmru�ywszy oczy, pochyli� si� nad ciemn� plam� w�azu.
- Prosz�! Nasza Irlandka! Czy�by ja�nie panienka raczy�a opuszcza� dolne komnaty?
Shemaine O'Hearn podnios�a skrz�ce si� gniewem zielone oczy i spojrza�a na szerok�
sylwetk� przes�aniaj�c� otw�r. Za to, �e odwa�y�a si� przeciwstawi� kochanicy tego draba,
sp�dzi�a ostatnie cztery dni w odosobnieniu wilgotnego lochu na dziobie statku, walcz�c ze
szczurami i karaluchami o ka�dy okruch chleba, jaki jej z �aski rzucano. Gdyby nie to, �e
opad�a z si�, wydrapa�aby sobie drog� na pok�ad, a po�amanymi paznokciami przeora�a
obmierz�� g�b� ladacznicy. W tej chwili jednak sta� j� by�o jedynie na okazanie bezbrze�nej
pogardy.
- A po jakie� to inne nieszcz�sne stworzenie mog�a przyj�� ta ropucha, je�li nie po
mnie, panie Potts? - spyta�a, wskazuj�c ruchem g�owy kr�pego cz�owieczka, kt�ry jej
towarzyszy�. - Ju� pan pewnie zadba�, �eby pani Fitch przeznaczy�a te salony wy��cznie dla
mnie.
Potts westchn��, co mia�o wyra�a� dezaprobat�, ale widoczne by�o, �e cios nie chybi�.
- Shemaine, znowu obra�asz moich przyjaci�. M�czyzna, kt�ry wyprowadza�
dziewczyn�, bole�nie uszczypn�� j� w rami�, po raz drugi od chwili uwolnienia jej z �adowni.
Freddy by� r�wnie nikczemny jak Potts i nie potrzebowa� specjalnej zach�ty, �eby wy�adowa�
z�o�� na kim�, kto nie m�g� mu odp�aci� pi�knym za nadobne.
- Bacz na swoje maniery, go��beczko! - sykn��.
- Zgoda, Freddy. - Zgrzytn�a z�bami, wyrywaj�c rami� z brudnych paluch�w. - Ale
je�li chodzi o dobre wychowanie, z wami te� nie najlepiej.
- Rusz si�, Shemaine! A mo�e jeszcze ci ma�o? - Szorstkiemu g�osowi Pottsa
odpowiedzia�o echo spod pok�adu. Dziewczyna przyj�a t� uwag� z pogard�.
- Ciekawe, co powiedzia�by kapitan Fitch na temat twoich ci�kich �ap. Przypominam,
�e ma mnie dzisiaj sprzeda�.
- Niby to kapitan rz�dzi - powiedzia� Potts, szczerz�c z�by w butnym u�miechu,
podczas gdy dziewczyna z trudem wspina�a si� pod g�r�, walcz�c z ci�arem okow�w - ale i
tak jego pani ma ostatnie s�owo na tym statku. Gdy zakuta w kajdany Shemaine po raz
pierwszy postawi�a stop� na pok�adzie, zrozumia�a, �e chyba �adne inne miejsce na �wiecie
nie jest tak bliskie otch�ani piekielnych jak ten angielski statek przewo��cy skaza�c�w do
kolonii. Z ca�� pewno�ci� wi�niowie zawdzi�czali ten fakt nie komu innemu jak Gertrudzie
Turnbull Fitch, �onie kapitana, jedynej latoro�li J. Horace'a Turnbulla, w�a�ciciela niewielkiej
floty statk�w handlowych, w tym �London Pride�.
Przywo�ana do porz�dku gro�n� wizj� Gertrudy Fitch, Shemaine przystan�a na
chwil� i poprawi�a n�dzn� chustk� okrywaj�c� jej g�ow�. Zdarza�o si�, �e podczas spaceru na
pok�adzie widok ogni�cie rudych warkoczy rozj�trza� wiecznie skwaszon� kapitanow�, co
owocowa�o gradem z�orzecze� skierowanych przeciwko Irlandczykom w og�le. Wedle
Gertrudy Fitch byli oni t�pymi prostakami, a Shemaine w oczach pani kapitanowej by�a
brudn�, ma�� wie�niaczk�; Anglicy cz�sto okazywali pogard� Irlandczykom, nazywaj�c ich
wie�niakami.
- Rusz�e si�! - pop�dzi� dziewczyn� Potts. Jego �wi�skie oczka l�ni�y podnieceniem,
�wiadcz�cym o sk�onno�ci do okrucie�stwa. Wypatrywa� najmniejszego uchybienia, by
natychmiast rzuci� si� jak s�p na tego, kt�ry si� go dopu�ci�.
- Id�! Id�! - mrucza�a z rozdra�nieniem Shemaine, wy�aniaj�c si� z luku. Gorzkie
wspomnienie przykro�ci, jakich dozna�a podczas trzymiesi�cznej morskiej podr�y, rozpali�o
w niej na nowo niech�� i �al. Z ca�ej si�y zapragn�a wy�adowa� gniew i splun�� w
zadowolon� z siebie, gburowat� g�b� marynarza. Na szcz�cie zwyci�y� rozs�dek.
Do�wiadczenie, ten surowy, cz�sto wr�cz brutalny nauczyciel, ju� od momentu aresztowania
w Londynie nauczy�o j�, �e zimna krew i uleg�o�� to jedyny spos�b na przetrwanie zar�wno
procedury angielskiego s�du, jak i piek�a podr�y na tym wi�ziennym statku.
Pragn�a ukry� sw� s�abo��, nie chcia�a, by jej prze�ladowcy wiedzieli, jak bardzo jej
si�y zosta�y nadw�tlone, ci�gn�a zatem skute nogi z godno�ci� i samozaparciem. Przenikliwy
wiatr uderzy� z ca�� si��, rozstawi�a wi�c nagie stopy nieco szerzej, stan�a pewniej i
wyprostowa�a si�. �wie�e powietrze by�o rarytasem, kt�rym niecz�sto mog�a si� delektowa�.
Podnios�a g�ow�, wolno wci�gaj�c w p�uca s�ony zapach morza.
Oczy Pottsa zw�zi�y si� na ten widok. Dziewczyna by�a stanowczo zbyt dumna i
�mia�a jak na jego gust.
- Oho, znowu si� ja�nie panience w g�owie przewraca! Wielka mi... - Zatoczy� szeroki
�uk r�k�, pokazuj�c jej zniszczone ubranie, i doko�czy� z wyra�n� uciech�: - ...dama z
rynsztoka!
Shemaine bez trudu mog�a wyobrazi� sobie, jak �a�o�nie wygl�da w brudnych
�achmanach, z �elaznymi p�tami na nogach. I pomy�le�, �e jej zielony aksamitny str�j do
konnej jazdy przyci�ga� niegdy� zawistne spojrzenia rozpieszczonych c�rek z bogatych
rodzin, panien op�akuj�cych rzewnymi �zami jej zar�czyny z najprzystojniejszym i zapewne
najbogatszym kawalerem w Londynie! Obecne jej po�o�enie da�oby na pewno przynajmniej
niekt�rym z nich niema�� satysfakcj�, gdyby tylko mog�y ujrze� j� w takiej n�dzy.
Westchn�a z rozpacz�. �ycie by�o tak wygodne i �atwe, do czasu gdy zosta�a
wtr�cona bez �adnej przyczyny do wi�zienia, w kt�rym nieszcz�ni aresztanci mogli
spodziewa� si� jedynie pogardy, prze�ladowa� i najczarniejszej rozpaczy.
- Wielce to niedogodne, gdy dobrze urodzona dama musi uda� si� za granic� bez
pokoj�wki i szwaczki - powiedzia�a niedawno z humorem. - Czelad�, z kt�r� mia�am do
czynienia ostatnio, nie ma poj�cia, na czym polega wierna i oddana s�u�ba, i nie jest w stanie
sprosta� cho�by podstawowym obowi�zkom. Potts nie potrafi� pozna�, czy w jej s�owach jest
co� obra�liwego, czy nie, tym bardziej wi�c odnosi� si� do niej nieufnie. Wytworny spos�b
wyra�ania si� denerwowa� prostego cz�owieka, kt�ry w bardzo m�odym wieku uciek� z domu,
poniewa� owdowia�a matka pr�bowa�a biciem ukr�ci� jego w��cz�gi z �otrzykami r�nej
ma�ci.
Zacisn�� wielk� jak bochen pi�� wok� �a�cucha zwisaj�cego spomi�dzy skutych r�k
dziewczyny i szarpn�� mocno. Tu� przed jej oczami wyros�a nagle szeroka, okolona
bokobrodami, okrutna twarz i jedno czerwone oko - jak u cyklopa. Jednak nawet po
przecierpieniu niezliczonych upokorze� i obelg dziewczyna nadal dumnie odmawia�a
marynarzowi prawa do tego, co by�o dla� najwa�niejsze, czyli poczucia wy�szo�ci.
- Ty pyskata irlandzka dziewko! - warkn��, szarpi�c z pe�nym okrucie�stwem okowy.
- My�lisz pewnie, �e jeste� lepsza, co? Ty i te twoje wynios�e miny! Mylisz si�, irlandzka
�cierko. Niegodna jeste� liza� mi but�w!
Shemaine zrobi�o si� s�abo, gdy poczu�a buchaj�cy z ust �eglarza kwa�ny od�r.
Zadr�a�a, gdy �elazne obr�cze bole�nie wpi�y si� w jej nadgarstki. Od pierwszej chwili
napawa� j� g��bok� odraz�. Zgodnie z rozkazem kapitana do grupy kobiet mieli dost�p
jedynie nieliczni, najbardziej zaufani cz�onkowie za�ogi, ale Potts ignorowa� zakaz.
Napuszony i arogancki, zachowywa� si� niemal tak jak su�tan w haremie. Stercza� nieustannie
pod cel� kobiet, kusz�c co bardziej urodziwe kradzionym jedzeniem, �wie�� wod� deszczow�
i innymi niezb�dnymi do przetrwania rzeczami, a� niekt�re z rozpaczy ulega�y jego
zwyrodnia�ym ��dzom. T� ha�b� i upokorzenie musia�y dzieli� wszystkie towarzyszki
niedoli, jako �e nie by�o dok�d uciec od widoku rozpasanego Pottsa i jego ofiar. Dla tych,
kt�re odwraca�y si� ze wstr�tem, Potts specjalnie g�o�no opowiada� o swych wszetecznych
��dzach, siej�c zgorszenie w najniewinniejszych nawet sercach.
Bardzo szybko kobiety zacz�y odnosi� si� wrogo do marynarza; jedyny wyj�tek
stanowi�a Morrisa Hatcher, kt�ra natychmiast wykorzysta�a te pok�tne wizyty do w�asnych
cel�w. Podsycaj�c umiej�tnie ��dze Pottsa, rych�o omota�a go sieci� intryg. Nagle okaza�o
si�, �e Potts wykonuje wszystkie jej polecenia i zaspokaja kaprysy.
�Mi�dzy innymi mszcz�c si� na jej g��wnej przeciwniczce�, pomy�la�a z gorycz�
Shemaine. Pal licho ostro�no��! Nie mog�a powstrzyma� si�, �eby cho� troch� nie da� si� we
znaki swemu prze�ladowcy.
- Gdyby tylko pani Fitch wiedzia�a, panie Potts, co dosta�e� w nagrod� za te k�amstwa,
jakich jej o mnie naopowiada�e�... Rzeczywi�cie wyprowadzi�a Pottsa z r�wnowagi. Wiedzia�
doskonale, �e donos nastawi�by pani� kapitanow� przeciwko niemu.
- Ani s�owa, dziewko! Gorzko tego po�a�ujesz! Pu�ci� �a�cuch, chwyci� dziewczyn� za
rami� w momencie, kiedy pr�bowa�a si� uchyli�. Shemaine zachwia�a si�. Pragnienie zemsty
marynarza nie zosta�o nasycone. Chcia� widzie�, jak Shemaine kuli si� przed nim w
najwy�szym przera�eniu. Z�o�liwie wysun�� stop� i przydepta� ogniwa �a�cucha, po czym
jednym szarpni�ciem zwali� j� z n�g.
Z ust padaj�cej bezw�adnie na deski pok�adu dziewczyny wyrwa� si� okrzyk pe�en
oburzenia i b�lu. Zacumowany okr�t zaledwie lekko ko�ysa� si� przy nabrze�u, ale
oszo�omionej i os�abionej Shemaine wyda�o si� nagle, �e przy akompaniamencie trzasku
belek pok�ad wzdyma si� i faluje. Spojrza�a ze strachem tam, gdzie czubki maszt�w ta�czy�y
w rozmazanym p�dzie na tle kapry�nego oblicza pociemnia�ego nieba, i zadr�a�a, gdy�
�o��dek zbuntowa� si� bole�nie wobec tych wszystkich wstrz�s�w. Przerazi�a si�, �e zaraz
zwymiotuje t� odrobin� jedzenia, jak� mia�a w �o��dku. Przekr�ci�a si� wi�c na bok, opar�a
wilgotne czo�o na zgi�tym ramieniu i czeka�a, a� fala md�o�ci odp�ynie.
Bosman, kt�ry wr�ci� w�a�nie z inspekcji m�skiej cz�ci konwoju, sta� si� �wiadkiem
ca�ego zaj�cia. �ciskaj�c w d�oni lask�, przyspieszy� kroku.
- Spokojnie, Potts! - warkn�� gro�nie. - Zostaw j�.
- Ale� panie Harper! - zaprotestowa� marynarz. - Musia�em si� broni� przed t� �mij�.
James Harper parskn�� drwi�co.
- Taak, panie Potts. Niew�tpliwie. A s�o�ce zachodzi na wschodzie.
- Mam �wiadk�w, �e m�wi� prawd�! - Szukaj�c potwierdzenia, Potts pocz�� rozgl�da�
si� za Morrisa.
- Nie mam zamiaru s�ucha� �garstw ani twoich, ani tej ladacznicy! - warkn�� Harper,
stukaj�c lask� dla podkre�lenia wagi swoich s��w. Laska owa stosowana by�a do poganiania
maruder�w i stanowi�a symbol w�adzy na okr�cie. - A teraz s�uchaj uwa�nie, n�dzniku. Je�eli
kapitan nie sprzeda tej wi�niarki za tyle, ile jest warta, zapoznasz si� bli�ej z moj� lask�.
Pom� dziewczynie wsta� albo zarobisz guza na �bie. Pot�ne �apy wsun�y si� pod cia�o
Shemaine, zanim dziewczyna w pe�ni odzyska�a �wiadomo��. Rzeczywisto�� brutalnie dotar�a
do niej dopiero wtedy, gdy poczu�a chciwe �apska ob�apiaj�ce jej piersi. Z okrzykiem
w�ciek�o�ci, jaka nie przystoi damie, przetoczy�a si� na bok, kopi�c na o�lep nag� stop�.
Przypadkowy cios okaza� si� zgubny dla bogato wyposa�onego przez natur� Pottsa. Marynarz
wyda� z siebie pe�en b�lu wrzask i jak �aba rozp�aszczy� si� na pok�adzie. Kiedy Shemaine z
trudem uda�o si� stan�� na nogach, mia�a niebywa�� satysfakcj�, widz�c swego wroga
wij�cego si� z b�lu.
Rozwaga nakazywa�a usun�� si� co pr�dzej z pola widzenia i z zasi�gu r�k brutala.
Szansa na powodzenie tego przedsi�wzi�cia by�a spora, jako �e dziewczyna mog�a liczy� na
pomoc ze strony wsp�towarzyszek niedoli. Kilka kobiet zacz�o po�piesznie dawa� jej znaki,
wi�c przecisn�a si� przez t�um i schowa�a przy pokrywie luku. Kobiety otoczy�y j� zwartym
ko�em, zas�aniaj�c przed wzrokiem marynarza. Shemaine podci�gn�a nogi i przytuli�a twarz
do kolan, staraj�c si� ukry� przed wzrokiem marynarza.
Potts wsta� niepewnie i uwa�nie rozejrza� si� wok�. Z�era�o go m�ciwe pragnienie
wy�adowania gniewu na dziewczynie. Ko�ysa� g�ow� na boki jak zraniony byk szykuj�cy si�
do ataku. �wi�skie oczka wypatrywa�y ofiary. W pewnej chwili w�r�d szaroburych
zniszczonych przyodziewk�w mign�� mu czerwonorudy warkocz, powiewaj�cy jak jaskrawa
chor�giewka w podmuchach morskiej bryzy. Potts uni�s� g�rn� warg�, ods�aniaj�c w
grymasie z�o�ci poczernia�e z�by, rykn�� gro�nie i ruszy� w stron� Shemaine. - Potts! - James
Harper wrzasn��, ile si� w p�ucach. Post�pi� kilka krok�w naprz�d, gdy� zda�o si�, �e b�dzie
musia� spe�ni� sw� gro�b� i si�� zmusi� marynarza do uleg�o�ci. - Spr�buj j� tkn��, a kln� si�
na moj� dusz�, �e ci sk�r� batem posiekam.
W tej w�a�nie chwili na pok�ad, w �lad za sw� czcigodn� po�owic�, wszed� kapitan
Fitch. Ch�opak okr�towy dmuchn�� w gwizdek i oznajmi�: �Kapitan na mostku!�. Everette
Fitch stan�� przy por�czy, obserwuj�c Pottsa zmierzaj�cego na pok�ad g��wny. Spojrzenie
kapitana pobieg�o w poszukiwaniu ofiary prze�ladowa� marynarza. Ujrza� �licznotk�, kt�ra
udzieli�a mu kiedy� reprymendy za co�, co ona i inne wi�niarki uzna�y za godn� ubolewania
niesprawiedliwo�� wobec jednej z nich. Tamtego dnia nie tylko zwr�ci�a na siebie uwag�
kapitana, ale tak�e by�a doprawdy tak urocza w zapale, z jakim ujmowa�a si� za bli�nimi, �e
nie�wiadomie rozpali�a jego ��dze. Od owej chwili kapitan Fitch odczuwa� nieodparte
pragnienie zakosztowania rozkoszy, kt�re Shemaine O'Hearn mog�aby ofiarowa� m�czy�nie.
Gdyby nie ko�ska wytrzyma�o�� Gertrudy i niebywa�a odporno�� jej �o��dka na dawki
laudanum, kt�re ukradkowo dodawa� do jej wina, dziewczyna ju� dawno by�aby jego. Przez
to niepowodzenie jeszcze bardziej jej pragn��. Obieca� wi�c sobie, �e po przybiciu do portu
zatrzyma dziewk� dla siebie. Mia� zamiar ukry� j� z dala od w�cibskich oczu ma��onki.
Pragn�c zamaskowa� swoje zadurzenie, zarz�dzi� z�agodzenie kary wymierzonej Shemaine
przez pani� Fitch, ale dopiero wtedy, gdy �ycie dziewczyny znalaz�o si� w
niebezpiecze�stwie. Teraz jednak wyda�o mu si� rozs�dne do�o�y� do gr�b Harpera w�asne
trzy grosze, by tym skuteczniej powstrzyma� zap�dy Pottsa.
- Zaku� draba, je�eli nie pos�ucha! - rykn��. Potem zni�y� nieco g�os i doda�: - Je�li
uszkodzi� dziewk�, to za ka�dego siniaka przeci�gn�� mu par� razy batem po plecach. Gdy
kapita�skie s�owa przebi�y si� przez grub� czaszk� Pottsa, marynarz potkn�� si�, lecz zaraz
stan�� w miejscu. �ypn�� spode �ba na Shemaine, kt�ra zbiera�a si� do ucieczki, i wycedzi�
przez z�by:
- Zapami�taj sobie, irlandzka dziewko. Miesi�c czy rok... niewa�ne. I tak po�a�ujesz.
Przekonasz si�. Shemaine stara�a si� panowa� nad wyrazem twarzy, aby najmniejszy skurcz
mi�ni nie wyprowadzi� rozsierdzonego marynarza z r�wnowagi. Tym razem uda�o si�
unikn�� bicia, ale gdy opu�ci statek - je�eli nowy pan nie b�dzie w stanie zapewni� jej
ochrony - ta kreatura na pewno odnajdzie j� i ukarze srogo.
- Potts! - rykn�� James Harper. Potts odwr�ci� si� do zwierzchnika, nie staraj�c si�
nawet udawa� szacunku.
- Tak, panie Harper? Czego zn�w pan sobie �yczy? Pewny siebie ton �eglarza
wyprowadzi� Harpera z r�wnowagi.
- Powiesi�bym ci� na rei za niesubordynacj�, gdybym tylko m�g�! - Harper machn��
gniewnie lask�. - Jazda na d�, beczko grogu! Uczciwie zarobi�e� sobie na trzy dni
czyszczenia �a�cucha kotwicy!
- Ale� panie Harper... - zacz�� przymila� si� Potts, ko�ysz�c g�ow� i �ypi�c lubie�nie
oczami. - Jeste�my w porcie. Trza zej�� na l�d. Tak ju� mnie sw�dzi, �e mus znale�� dziewk�,
albo nawet dwie...
- Przez pi�� dni nigdzie nie wyjdziesz! - warkn�� Harper, kipi�c gniewem. - A mo�e
chcesz si� poskar�y�, panie Potts? �wi�skie oczka zw�zi�y si� wrogo, ale marynarz nie mia�
wyboru. Musia� pos�ucha�, bo inaczej wyrok zosta�by przed�u�ony o kilka nast�pnych dni.
- Nie, panie Harper.
- Doskonale! W takim razie jazda na d�! James Harper skrzywi� si� z niesmakiem,
patrz�c za oddalaj�cym si� Pottsem, po czym da� znak innemu marynarzowi, by zamkn��
tamtego pod pok�adem. Harper i bosmanmat przyst�pili nast�pnie do omawiania
najpilniejszych spraw.
- M�czy�ni przeliczeni, sir - zameldowa� m�odszy oficer, wr�czaj�c list�. �ciszaj�c
g�os, doda� wiadomo�� przeznaczon� wy��cznie dla uszu Harpera: - Trzydziestu jeden zmar�o
podczas podr�y.
- Taka strata zdarza si� po raz pierwszy na �London Pride�, panie Blake - mrukn��
Harper.
- Tak jest, sir. Gdy przed wyp�yni�ciem prosi� pan kapitana, �eby nie pozwoli� pani
kapitanowej obcina� racji �ywno�ciowych wi�ni�w, wiedzia�em, �e ma pan swoje powody.
Jeszcze jeden tydzie� na morzu i wi�cej tych nieszcz�nik�w straci�oby �ycie, a wtedy nie
wiadomo, czy pieni�dzy uzyskanych za nich wystarczy�oby na wyp�at� dla za�ogi.
Harper zacisn�� szcz�ki na wspomnienie, jak wiele razy musia� zrzuca� cia�a wi�ni�w
do morza, a wszystko dlatego, �e w�a�ciciel statku, J. Horace Turnbull, nabra� podejrze� co do
rzetelno�ci rozlicze� w poprzednich rejsach, za��da� wi�c, by jego c�rka towarzyszy�a
m�owi podczas podr�y i mia�a na wszystko oko. Armator udzieli� Gertrudzie
nieograniczonego prawa do wgl�du w ksi�gi, poleci� r�wnie� zmniejszy� wydatki, je�li uzna
je za zb�dne, co poci�gn�o za sob� zgubne skutki.
- Kiedy pan Turnbull pozwoli� c�rce decydowa� o wszystkim, pewnie nie mia�
poj�cia, �e straci wi�cej na tym rejsie ni� w ci�gu ostatnich pi�ciu lat, czyli odk�d
dostarczamy wi�ni�w do kolonii. Pragn�c oszcz�dzi� ojcu kilka szyling�w, pani Fitch
bezmy�lnie zamordowa�a jedn� czwart� wi�ni�w. To zmniejszy zarobki starego co najmniej
o kilkaset funt�w.
- Je�eli pan Turnbull podejrzewa� wcze�niej, �e na statku dochodzi do kradzie�y... -
mrukn�� ponuro Roger Blake - ...to id� o zak�ad, �e tym razem uzna to za pewnik.
- I bez w�tpienia wy�le c�reczk� nast�pnym razem. - Harper skrzywi� si� na sam�
my�l o takiej mo�liwo�ci.
- Czy pan Turnbull mia� s�uszno��? Czy�by w�r�d nas by� z�odziej? James Harper
westchn�� ci�ko.
- Jakkolwiek by�o, panie Blake, wol� zachowa� swoje podejrzenia dla siebie. -
Wzruszy� ramionami, dodaj�c: - Gdybym nawet odkry� winnego, wzdraga�bym si� przed
wydaniem go pani Fitch. Zbyt dobrze da�a nam odczu�, �e podejrzewa nas wszystkich o
oszukiwanie ojca.
- O tak, to pewne, sir - zgodzi� si� po�piesznie Roger Blake. Pani Fitch potrafi�a
sprawi�, �e uczciwy �eglarz nie czu� si� godzien szacunku i zaufania. Nawet kapitanowi nie
szcz�dzi�a krytycznych uwag. Natomiast, co by�o przedziwne, ch�tnie nadstawia�a ucha na
s�owa Jacoba Pottsa, cho� tym podlecem pogardza�o zar�wno w�skie grono oficer�w, jak i
spora cz�� prostych marynarzy.
Nim Roger Blake spojrza� w stron� mostka, w my�lach za�o�y� si� sam ze sob�, �e na
pewno ujrzy kapita�skie stad�o w trakcie kolejnej sprzeczki. U�miechn�� si� smutno, kiedy
okaza�o si�, �e mia� racj�: k��cili si� znowu, a Blake zd��y� ju� si� nauczy�, �e pani Fitch nie
zamilknie, dop�ki nie dopnie swego. Wdzi�czny losowi za to, �e nie obdarzy� go
przypominaj�c� bia�ego wieloryba ma��onk�, Roger Blake powr�ci� do swoich zaj��.
Shemaine odczu�a ulg� po zamkni�ciu Pottsa, wkr�tce jednak do jej �wiadomo�ci
dotar�y przyciszone g�osy kobiet. Gor�czkowe komentarze i wyra�ane l�kliwie obawy co do
dalszego losu pod w�adz� nowych pan�w poruszy�y Shemaine. Niemi�e obrazy ponurej
rzeczywisto�ci pot�gowa�y poczucie bezsi�y. Mimo wszelkich przeciwno�ci, jakie przysz�o jej
znosi� od opuszczenia Anglii, dzielnie stara�a si� dodawa� sobie otuchy, czepiaj�c si�
skrawka nadziei. Wyobra�a�a sobie, �e rodzice lub narzeczony jakim� cudem dowiedz� si�,
dok�d zosta�a wys�ana, przyb�d� na ratunek i nie zostanie sprzedana jako kontraktowa
s�u��ca. Na razie jednak �adna kochana twarz nie pojawi�a si�, a od upokarzaj�cego rytua�u
sprzeda�y dzieli�o dziewczyn� coraz mniej czasu.
Shemaine przesun�a szczup�ymi palcami pod �elazn� obr�cz�. Nadgarstek mia�a
obola�y od ci�g�ego ocierania. To wszystko by�o takie okrutne i niesprawiedliwe! Kiedy
zetkn�a si� z bezduszno�ci� angielskiego wymiaru sprawiedliwo�ci, przekona�a si�, i� nie
jest jedyn� nies�usznie skazan� na statku. R�wnie surowy wyrok mo�na by�o dosta� za
zbrodnie takie jak kradzie� bochenka chleba czy wyra�anie politycznych przekona�, do czego
zw�aszcza zapalczywi Irlandczycy mieli inklinacj�. Przest�pstwa by�y naprawd� b�ahe,
wyroki absurdalne, a wszystko po to, by wi�ni�w - traktowanych jak najgorszych
z�oczy�c�w - wyprawi� za morze w pe�nym majestacie prawa. Przem�drzali s�dziowie w
perukach zarz�dzili, by dozorcy wi�zie� obiecywali kr�lewskie przebaczenie wszystkim,
kt�rzy zgodz� si� na kontraktow� prac� w koloniach. Propozycja brzmia�a nader
wspania�omy�lnie. Nieszcz�nicy mieli bowiem do wyboru niewolnicz� prac� poza granicami
kraju albo pozostanie w Anglii, co w przypadku powa�niejszych przest�pstw oznacza�o
szubienic�, a za mniejsze wykroczenie - pos�pne lochy wi�zienia Newgate. Tam nawet nie
starano si� dzieli� wi�ni�w wed�ug p�ci, wieku czy rodzaju przest�pstwa, a na porz�dku
dziennym by�y gwa�ty, morderstwa i okaleczenia.
Shemaine zadr�a�a na wspomnienie tej straszliwej chwili, kiedy zosta�a napadni�ta w
stajni w maj�tku rodzic�w. Odra�aj�cy typ, kt�ry nosi� miano Neda �apacza Z�odziei,
zawl�k� j� do s�du niczym najpodlejszego przest�pc�. Kr�tki pobyt w Newgate nauczy� j�, �e
�adne �zy, �adne b�agania nie odnosz� skutku. Rozpaczliwie obiecywa�a nagrod� za
zawiadomienie rodzic�w o aresztowaniu. Nikt nie wierzy� w obietnic� sowitej zap�aty, nie
widzia�a �yczliwej twarzy wok� siebie, lecz jedynie oblicza przest�pc�w, dozorc�w i ich
bezbronnych ofiar.
P�niej, na pok�adzie �London Pride�, na w�asne oczy przekona�a si�, jak straszne
m�ki znosz� inni, i straci�a nadziej� na spotkanie �yczliwej duszy. Widzia�a oseski odrywane
od piersi rozpaczaj�cych matek. Annie Carver nie przysz�o wcze�niej do g�owy, �e zabior�
dziecko z jej ramion i sprzedadz� przypadkowemu kupcowi. Ma�e dzieci, z przera�eniem w
oczach i strumieniami �ez p�yn�cymi po brudnych buziach, sta�y w dokach, kiedy ich
najbli�sze osoby wchodzi�y po trapie, dzwoni�c �a�cuchami. Ch�opcy oskar�eni o
zdumiewaj�co b�ahe przewinienia skuci byli z notorycznymi z�odziejami i rajfurami. Na
pok�adzie �London Pride� znalaz�o si� dw�ch takich m�odzie�c�w. �aden nie prze�y�
podr�y.
Widoki tego rodzaju by�y niewypowiedzianie bolesne dla wra�liwej, wychowanej w
cieplarnianych warunkach Shemaine. Nie wyobra�a�a sobie, �e takie barbarzy�stwo mo�e w
og�le istnie� na �wiecie, dop�ki nie zobaczy�a go na w�asne oczy. Wi�niowie traktowani byli
jak chwasty, jak szkodniki, kt�re trzeba odsun�� jak najdalej od brzeg�w Anglii, oczyszczaj�c
kraj dla lepszej klasy ludzi - pokroju owych arystokrat�w, kt�rzy wynaj�li Neda, by j� pojma�
i oskar�y�. Maj�c do odbycia wyrok siedmiu lat wi�zienia, Shemaine nie skala szlachetnego
rodowodu swego narzeczonego domieszk� irlandzkiej krwi. Wspomnienia dawnego szcz�cia
stawa�y si� coraz bardziej mgliste i dziwnie odleg�e, jakby Maurice du Mercer by� tylko snem.
Utytu�owany Anglik m�g� do woli przebiera� w�r�d panien wywodz�cych si� z tej samej co
on sfery, podczas gdy Shemaine pochodzi�a ze zwi�zku zapalczywego irlandzkiego kupca i
angielskiej damy. - Bezczelna ma�a wie�niaczka - szepta�y do siebie hrabiny, kiedy Maurice
towarzyszy� jej na przechadzce.
Jednak bogactwo ojca musia�o imponowa� egzaltowanym arystokratom, kt�rzy
che�pili si� tytu�ami, lecz niewiele mieli do powiedzenia w sprawach pieni�nych. Maurice
za� by� dziedzicem ogromnej fortuny, d�br i tytu�u swego zmar�ego ojca Philipa du Mercera,
markiza Merlonridge. Niestety, by� te� wnukiem Edith du Mercer, dostojnej matrony,
nieugi�cie strzeg�cej czysto�ci rodu, kt�rego genealogia wsparta by�a wielowiekowymi
dokumentami.
Shemaine z gorycz� pomy�la�a o poka�nej sumie, jak� zaoferowano jej za zerwanie
zar�czyn. Poniewa� jednak odm�wi�a opuszczenia na zawsze Anglii i Maurice'a, znalaz�a si�
na tym statku, znosz�c upodlenie b�d�ce udzia�em skaza�c�w. Gdyby przyj�a warunki
szacownej damy, jej losy potoczy�yby si� najprawdopodobniej ca�kiem inaczej.
Oczy Shemaine zasnu�y si� �zami, kolejna fala udr�ki pogr��y�a j� w otch�ani
rozpaczy. Je�eli za porwaniem rzeczywi�cie kry�a si� Edith du Mercer, to zamiary tej kobiety
w pe�ni si� powiod�y. Dziewczyna nie tylko znalaz�a si� na innym kontynencie, w po�o�eniu
nie rokuj�cym nadziei na ratunek, lecz tak�e zmuszona by�a p�dzi� �ycie, do kt�rego by�a
kompletnie nie przygotowana. Nawet je�li nie umrze z �alu i t�sknoty, to wedle wszelkiego
prawdopodobie�stwa zapadnie na kt�r�� z panuj�cych w koloniach chor�b lub wpadnie w
�apy Pottsa.
Szczup�a d�o� chwyci�a Shemaine za rami�, wyrywaj�c j� z pos�pnych rozmy�la�.
Zaskoczona, obejrza�a si� i ujrza�a Annie Carver, przygl�daj�c� si� jej ciekawie.
- Sprawiedliwo�ci sta�o si� zado��, panienko - odezwa�a si� m�oda kobieta z
niepewnym u�miechem, nie mog�c odgadn��, jakie s� prawdziwe przyczyny �ez towarzyszki.
- G�ow� dam, �e Potts przez jaki� czas nie b�dzie m�g� spe�nia� zachcianek Morrisy.
Shemaine by�a jednak daleka od przekonania, �e po raz ostatni widzia�a marynarza.
- Czu�abym si� o wiele lepiej, gdyby pan Harper zamkn�� t� besti�, dop�ki �London
Pride� nie odp�ynie z powrotem do Anglii - wyzna�a ponuro. - Morrisa bardzo umiej�tnie
napuszcza go na mnie i nie spocznie, dop�ki nie zostan� ukarana za to, �e si� jej
sprzeciwi�am. Annie w duchu przyzna�a jej racj�. Morrisa, nim zmierzy�a si� z Shemaine, bez
�enady wymusza�a na wsp�towarzyszkach niedoli najlepsze i najwi�ksze k�ski z n�dznego
jedzenia, jakie im przydzielano. Oczekiwa�a, �e Shemaine tak�e si� jej podporz�dkuje, gdy�
nie spodziewa�a si� oporu po rozpieszczonej pannie z dobrego domu. Tymczasem pomimo
gr�b Shemaine okaza�a stanowczo��, nie da�a si� ladacznicy z�ama� ani zastraszy�. Co
gorsza, nam�wi�a inne kobiety do buntu przeciwko Morrisie, nara�aj�c si� jej jeszcze
bardziej.
- Oj tak, pogn�bi�a panienka Morris�, to fakt. Od tego czasu nie znosi panienki.
Konflikt, kt�ry wywo�a�a Morrisa, utwierdzi� Shemaine w przekonaniu, �e ladacznica dybie
na jej �ycie.
- Morrisa niczego nie pragnie bardziej ni� po�askota� mnie no�em. A jeszcze lepiej,
�eby Potts wykona� t� robot�. Uwielbia wydawa� rozkazy, a win� zwala� na innych. Oczy
Annie nagle znieruchomia�y.
- O wilku mowa... Shemaine pod��y�a za jej wzrokiem i westchn�a na widok
Morrisy, kt�ra zbli�a�a si� do nich, ko�ysz�c biodrami.
- Zn�w ta diablica. Na twarzy ciemnookiej ladacznicy wykwit� pe�en zadowolenia
u�mieszek.
Przystan�a obok Shemaine.
- No i jak si� podoba�o w �adowni, go��beczko? Nie powiem, �al mi ciebie, cho� nie
znam nikogo, kto bardziej by sobie na to zas�u�y�.
- Ja tam znam - powiedzia�a Annie, wbijaj�c w ni� wzrok. Morrisa wyszczerzy�a z�by
w szyderczym u�miechu.
- C� to, ta�czymy na dw�ch �apkach przed ja�nie pani�? My�lisz mo�e, �e sp�ynie na
ciebie troch� jej urody? Tracisz czas, kochana, z t� irlandzk� dziewk� - Przyja�� z Shemaine
nic ci nie da.
- Wiem, kto mi �yczliwy - odpar�a Annie stanowczo. - I wiem te�, kto mi wrogiem. A
ju� ty na pewno nie jeste� moj� przyjaci�k�. Bogiem a prawd�, pr�dzej zgnij� w jednym
grobie z panienk�, ni� zadam si� z tak� jak ty' Br�zowe oczy Morrisy zap�on�y. Zamachn�a
si�, chc�c uderzy� Annie, ale nagle zastyg�a w bezruchu. Podczas b�jek, do jakich dochodzi�o
czasem mi�dzy wi�niarkami, przekona�a si�, �e Annie Carver by�a w stanie pokona� ka�d�
kobiet�, nawet znacznie ro�lejsz� od siebie. A spuchni�ta warga czy podbite oko mog�y
odstraszy� nabywc�, wywo�uj�c podejrzenie, �e kandydatka na s�u��c� ma krewki charakter.
Cho� pokusa by�a wielka, Morrisa nie mog�a zdoby� si� na to, by wymierzy� cios. W�ciek�a,
opu�ci�a r�k� i wzruszy�a ramionami, a� zako�ysa�y si� jej okryte cienk� tkanin� piersi.
Kr�g�o�ci, z kt�rymi dumnie si� obnosi�a, �wiadczy�y, �e nie cierpia�a g�odu podczas d�ugiej
podr�y.
- Szkoda, �e stary Potts trafi� do ciupy. Nie spodoba�yby mu si� twoje obelgi.
- Shemaine westchn�a.
- Biedny, za�lepiony Potts. Gdyby tylko wiedzia�, jak bardzo go nienawidzisz,
zdusi�by ci� jak natr�tnego komara. Morrisa u�miechn�a si� z zadowoleniem.
- Nie uwierzy�by ci, z�ociutka, nawet gdyby� go przekonywa�a. Widzisz, Shemaine,
umiem post�powa� z Pottsem. Wiem te�, �e mo�e mi si� przyda� w tym kraju. Powiedzia�, �e
nie wr�ci do Anglii, tylko zostanie ze mn�. Co ty na to? Shemaine wzdrygn�a si� na sam�
my�l o pozostaniu tu Pottsa. Niemal us�ysza�a g�os banshee? wymawiaj�cy szeptem jej imi�.
Mimo dreszczu strachu, kt�ry przebieg� jej po karku, odpar�a:
- Powinnam ostrzec tego, kto ci� kupi, �e mo�e sko�czy� z podci�tym gard�em. Albo
sama to zrobisz, albo ten tw�j pies. Mam jednak nadziej�, �e nowy pan postara si�, by� nie
sprawia�a k�opotu przynajmniej przez jaki� czas. A kiedy Potts przestanie by� dla ciebie
u�yteczny, znajdziesz sobie innego g�upca, kt�ry ci si� b�dzie wys�ugiwa�. Umiesz by�
lojalna wobec m�czyzny... dop�ki ci p�aci. Pe�en wy�szo�ci u�mieszek Morrisy przemieni�
si� w grymas w�ciek�o�ci.
- Nie potrafisz trzyma� j�zyka za z�bami, co, Shemaine? Ka�dy by si� ju� do tej pory
nauczy�, ale nie ty! Chyba b�d� musia�a wbi� ci co� do �ba! Morrisa rzuci�a si� z palcami
zakrzywionymi jak szpony, maj�c najszczerszy zamiar wydrapa� zielone oczy rozm�wczyni,
ale g�os bosmana udaremni� walk�.
- Nie zaczynajcie znowu, moje panie... - ostrzeg� James Harper, zwracaj�c si� do
obdartych wi�niarek z wyra�n� ironi� - ...bo ka�� was wrzuci� do wody, �eby ostudzi� wasz
zapa�!
Spojrzenie Morrisy by�o pe�ne w�ciek�o�ci, ale dobrze wiedzia�a, �e bosman zawsze
dotrzymuje s�owa, wi�c opami�ta�a si�. Rozprostowa�a palce i zuchwale potrz�saj�c
kruczoczarn� grzyw�, odesz�a, ci�gn�c za sob� kajdany.
Ostry krzyk rybo�owa przedar� si� przez szum wiatru. Shemaine podnios�a wzrok na
sk��bione chmury, wisz�ce nisko nad g�ow�. Poni�ej ich ciemnych, gro�nych kszta�t�w
unosi�y si� przestraszone mewy o czarno zako�czonych skrzyd�ach. Zni�a�y lot, szybuj�c tu�
nad powierzchni� wody, jakby stara�y si� uciec przed swym przeznaczeniem, ale podniebny
�owca wydawa� si� oboj�tny wobec mniejszych ptak�w. Niesiony pr�dem powietrza, p�yn��
majestatycznie na ogromnych skrzyd�ach. Zafascynowana swobodnym lotem ptaka, oczyma
duszy Shemaine ujrza�a siebie sam� na wspania�ych skrzyd�ach ulatuj�c� w powietrze przed
straszliw� pr�b�, jaka j� czeka�a za chwil�, i przed tym, co mia�y przynie�� nast�pne lata.
Tymczasem brutalna rzeczywisto�� by�a tu� - tu�. Skuta �elaznymi okowami dziewczyna
mog�a jedynie przypatrywa� si� bezradnie, jak rybo��w unosi si� coraz wy�ej i wy�ej, a�
wreszcie znika z oczu. Ta �wiadomo�� cudownej wolno�ci i swobody przemieszczania si�,
gdzie skrzyd�a ponios�, bole�nie kontrastowa�a z p�tami kalecz�cymi jej stopy i r�ce. Stoj�ca
obok Annie westchn�a z rozmarzeniem:
- B�d� szcz�liwa, kiedy ju� zejd� ze statku. A jeszcze szcz�liwsza, jak kupi� mnie
mili ludzie, co maj� malutkie dzieci. Zajmowa�abym si� nimi.
- Kto wie, mo�e tak b�dzie, Annie. Shemaine wesz�a na pokryw� luku i wspi�a si� na
palce. Jej wzrok przesun�� si� po kolonistach, czekaj�cych na nabrze�u na rozpocz�cie
sprzeda�y. To, co ujrza�a, nie nape�nia�o wcale otuch�. Nie zanosi�o si� na to, �eby Annie
mia�a by� kupiona przez m�ode ma��e�stwo. W�r�d potencjalnych nabywc�w znajdowali si�
siwow�osi m�czy�ni o bladej cerze i ich niskie, pulchne �ony, �ysiej�cy w�a�ciciele ziemscy i
przypominaj�ce stare panny kobiety o w�skich twarzach. Jeden cz�owiek, stoj�cy w pewnym
oddaleniu od reszty, wyr�nia� si� z t�umu. Wprawdzie by� na tyle m�ody, by budzi� pewne
nadzieje Annie, mia� jednak pos�pn� twarz. Inni popatrywali na niego ukradkiem, jakby bali
si� spojrze� mu prosto w oczy, co zaniepokoi�o obserwuj�c� to Shemaine. Z onie�mielenia
obecnych wynika�o, �e m�czyzna by� tematem ich rozm�w.
James Harper zbli�y� si� do wi�niarek i zdj�� z pasa k�ko z kluczami. Jego
spojrzenie prze�lizgn�o si� po wie�niakach. Gertruda Fitch nie zgodzi�a si�, by kobiety
wychodzi�y na pok�ad i my�y si� w obecno�ci m�czyzn. Kaza�a pos�a� na d� ma�y kawa�ek
myd�a i dwa wiadra wody, o kt�r� kobiety natychmiast si� pobi�y i wi�kszo�� wyla�y. A
trzymiesi�czny pobyt na morzu zrobi� swoje. Nieszcz�nice wygl�da�y nie lepiej ni�
najubo�sze londy�skie �ebraczki. Szanse na dostanie dobrej ceny za kt�r�� z nich by�y raczej
nik�e, czego g��wnej przyczyny nale�a�oby upatrywa� w tym, �e wtykaj�ca wsz�dzie nos
jedynaczka Turnbulla obci�a racje �ywno�ciowe, a teraz, nie chc�c, by kt�ry� z cz�onk�w
za�ogi przypadkiem dojrza� nag� pier� czy udo, zabroni�a kobietom umy� si� porz�dnie.
Wymizerowane, sprawiaj�ce wra�enie zag�odzonych i nieludzko brudne, mog�y w m�skich
oczach budzi� jedynie politowanie.
- A zatem, moje panie! Prosz� teraz dobrze si� zaprezentowa�! - Harper usi�owa�
zdoby� si� na pogodny ton. - Prosz� tu podej��, uwolnimy was. Przecie� nie mo�na pozwoli�,
by te kolonialne ciury ujrza�y was w kajdanach. To nie koniec �wiata, zapewniam was, ale
pocz�tek waszego nowego �ycia.
- Naprawd�? - pisn�a jaka� starucha. Morrisa zachichota�a i ruszy�a wyzywaj�cym
krokiem w stron� bosmana.
- Czemu� to, Jamie, m�j ch�opcze, uwa�asz, �e �elazo mo�e sprawia� z�e wra�enie?
Podobno wi�kszo�� z nich przyby�a tu r�wnie� w kajdanach, tak jak my. James Harper z
rozmys�em zignorowa� ladacznic�. Wr�czy� Rogerowi Blake'owi klucz, nakazuj�c:
- Poluzuj im podwi�zki, panie Blake, a ja zdejm� bransoletki.
Na mostku kapita�skim kapitan Fitch otar� spotnia�e czo�o wymi�t� chustk� i podszed�
do barierki. Pokonany w ma��e�skiej sprzeczce, zawo�a�:
- Panie Harper, zechce pan �askawie przyj�� na mostek! By� w najwy�szym stopniu
rozdra�niony. Martwi� si�, jak, u licha, ma przeprowadzi� sw�j plan, skoro �ona upar�a si�, �e
b�dzie kontrolowa� sprzeda� wi�ni�w. W tej chwili zupe�nie nie mia� ochoty bawi� si� w
subtelno�ci.
- Pani Fitch og�osi�a, �e ma prawo wgl�du w transakcje, jakie zostan� dzi� zawarte.
- Tak jest, kapitanie - odpar� Harper. Pomy�la� przy tym, �e niebawem pani
kapitanowa wdzieje spodnie m�a i przejmie pe�n� kontrol� nad statkiem. Bardzo mu si� nie
podoba�o to jej ci�g�e wtr�canie si� do normalnych procedur, ale w ko�cu nie by� to jego
statek, jak te� nie na nim spoczywa�a odpowiedzialno��. Ponownie zwr�ci� si� do wi�niarek:
- Ustawcie si�, panie, w szeregu. Blake zdejmie wam kajdany. Wr�czy� klucze
Blake'owi, zostawiaj�c m�odszemu koledze przeprowadzenie inspekcji wi�niarek. Wcale mu
tego zadania nie zazdro�ci�. Czu� si� nieswojo, gdy musia� traktowa� kobiety jak zwierz�ta
wystawione na sprzeda�. Niekt�re z nich wygl�da�y tak m�odo i niewinnie jak jego ukochana
siostra.
Podszed� do ma��e�skiej pary, sk�oni� si� lekko prze�o�onemu, a potem spojrza� na
Gertrud�, kt�ra nie spuszcza�a ze� wzroku.
- Dzie� dobry pani.
- Panie Harper! - G�os wied�my, zazwyczaj dono�ny, przeszed� niemal w krzyk, jak
zwykle wtedy, gdy stara�a si� zapanowa� nad sytuacj�. - Jak pan wie, mam wa�ne przyczyny,
by interesowa� si� wszystkim, co dzieje si� na tym statku. W zwi�zku z tym �ycz� sobie, by
powiadamiano mnie o ka�dej ofercie, zanim transakcja zostanie zawarta. Mam zamiar z�o�y�
wyczerpuj�ce sprawozdanie memu ojcu. Czy pan mnie dobrze zrozumia�?
Skoro jej rodzic by� w�a�cicielem statku, czy ktokolwiek m�g�by pozwoli� sobie na
zlekcewa�enie tego rozkazu? Kapitan Fitch najwyra�niej te� nie m�g�.
- Jak pani sobie �yczy.
- Jest jeszcze jedna sprawa, panie Harper. Powa�nie mnie to niepokoi - m�wi�a dalej
kapitanowa szorstkim tonem. - Nie podoba mi si�, �e zamkn�� pan Pottsa. By� nad wyraz
u�yteczny. Informowa� mnie o poczynaniach wi�ni�w, gdy jawnie lekcewa�yli moje
zarz�dzenia. Prosz� odwo�a� rozkaz i uwolni� tego cz�owieka. Harper zacisn�� szcz�ki i
opanowawszy si� najwi�kszym wysi�kiem woli, spokojnie przedstawi� swoje argumenty.
- Zechciej mi, pani, wybaczy�. Cz�owiek ten okaza� jawn� niesubordynacj� i je�eli
zostan� zmuszony do darowania mu kary, strac� autorytet w�r�d za�ogi. To by�oby
szale�stwo, pani. Kapitan Fitch usi�owa� pohamowa� gniew. Fakt, �e jego �ona dawa�a wiar�
paplaninie zwyk�ego marynarza, czyni� jej obecno�� na pok�adzie jeszcze uci��liwsz�.
Do�wiadczony oficer rozwa�niej dobra�by sobie �r�d�o informacji.
- Gertrudo, bosman ma racj�... - zacz��.
- Mimo to, panie Harper... - przerwa�a m�owi niegrzecznie, ignoruj�c jego s�owa -
...odwo�a pan rozkaz albo osobi�cie dopilnuj�, by kapitan Fitch bezzw�ocznie zwolni� pana ze
statku!
- Gertrudo! - Fitch by� wyra�nie przera�ony gro�b� i zacz�� przekonywa� ma��onk�
po�piesznie, ale ostro�nie, by nie doprowadzi� do konfliktu z jej ojcem. - Nie s�dzisz chyba,
�e zwolni� cz�owieka za to, i� wykonuje sw�j obowi�zek!
- Zapominasz, do kogo nale�y ten statek! - warkn�a Gertruda.
- Jak�e m�g�bym zapomnie�, skoro mi ci�gle o tym przypominasz!
- A zatem, Everette... - zagrzmia�a Gertruda niskim, pewnym siebie g�osem, nie
przejmuj�c si� jego kwa�n� min� - ...mam nadziej�, �e nie b�d� zmuszona opowiada� o tej
rozmowie papie. James Harper poczu� si� dotkni�ty ostentacyjn� demonstracj� si�y w
wykonaniu pani kapitanowej, ale nie wypada�o narzeka� g�o�no. Przysi�g� sobie w duchu, �e
nigdy wi�cej nie pop�ynie statkiem, na kt�rym znajdzie si� Gertruda Fitch. Wypr�y� si� w
postawie na baczno�� i z godno�ci� zmusi� do starannego doboru s��w, cho� mia� ochot�
rugn�� bab�.
- Pani, otrzymuj� rozkazy od kapitana. Je�eli pan kapitan za��da zwolnienia Pottsa,
nie b�d� mia� wyboru. Uczyni� to. Zrzuciwszy w ten spos�b odpowiedzialno�� na
prze�o�onego, czeka� na werdykt, z kt�rego wydaniem kapitan najwyra�niej si� oci�ga�.
- Prosz� wraca� do swoich obowi�zk�w, panie Harper - poleci� w ko�cu. - Wr�cimy
do tej sprawy w dogodniejszym momencie.
- Everette Fitch! - Obfite �ono Gertrudy wystawi�o na powa�n� pr�b� wytrzyma�o��
sukni, gdy dama zacz�a dysze� jak rozjuszony mors. - Czy to znaczy, �e masz zamiar
darowa� panu Harperowi zignorowanie mego rozkazu? Je�eli nie zmusisz go, �eby zrobi�, co
mu ka��, to papa ci przypomni, wobec kogo masz by� lojalny. Pami�taj, �e przyb�dzie do
Nowego Jorku na �Black Prince�, zanim st�d wyp�yniemy. Ju� on b�dzie mia� co� do
powiedzenia na temat twojego dzisiejszego zachowania! Kapitan z trudem ukrywa�
rozdra�nienie. Wiedzia� z do�wiadczenia, �e Gertruda bardzo �atwo mog�a sprowokowa� ojca
do gniewu. J. Horace Turnbull nie przejawia� wsp�czucia wobec nikogo, a ju� na pewno nie
wobec cz�owieka, kt�ry sprzeciwi� si� jemu lub jego c�rce. Gdyby nie to, �e Turnbull by�
jedynym w�a�cicielem �London Pride�, Fitch po�o�y�by kres w�cibstwu Gertrudy ju� na
pocz�tku podr�y. Nie m�g� jednak pozwoli� sobie na zapomnienie, kto trzyma sakiewk� z
pieni�dzmi. Ju� dawno zrozumia�, �e wpad� w pu�apk�, czyhaj�c� na tych, kt�rzy �eni� si� dla
zysku. A w dodatku kapitan i tak nie bardzo m�g� z tych pieni�dzy korzysta�. Opr�cz
drobnych sum, kt�re uda�o mu si� wygospodarowa� tu i �wdzie, lwia cz�� maj�tku te�cia
pozostawa�a poza jego zasi�giem, a to dra�ni�o go niezmiernie, gdy� Horace Turnbull bogaty
by� ponad wszelkie wyobra�enie. - Wybacz, Gertrudo. My�la�em, �e rozs�dniej b�dzie
zaczeka� i za�atwi� t� spraw�, kiedy wi�kszo�� za�ogi opu�ci statek. Marynarze nie dowiedz�
si� w�wczas o uwolnieniu Pottsa.
Jak ogromna kocica Gertruda wtuli�a g�ow� w zwa�y t�uszczu na szyi i u�miechn�a
si� zadowolona, �e postawi�a na swoim. Jacob Potts donosi� jej o wyskokach zuchwa�ej
irlandzkiej smarkuli, kt�ra wy�aja�a j� i kapitana, jakby byli niegrzecznymi dzie�mi. Sprawa
zacz�a si� od ch�osty, wymierzonej Annie Carver wkr�tce po opuszczeniu wybrze�y Anglii.
Ta szara mysz zas�ugiwa�a sobie w pe�ni na kar�, gdy� chcia�a si� zabi� po stracie dziecka, ale
Shemaine O'Hearn zas�u�y�a na znacznie wi�cej, bo o�mieli�a si� stan�� w obronie tej
n�dznicy, i to w obecno�ci za�ogi. Od tamtej pory Gertruda wprost marzy�a, by ujrze� cia�o
martwej dziewczyny, pogr��aj�ce si� w morskich g��binach. Nieustannie szuka�a okazji do
ostatecznej zemsty. Ale �adne awantury nie mog�y zmusi� Everette'a do wyra�enia zgody na
surowsz� kar� ni� cztery dni odosobnienia i ograniczenie racji �ywno�ciowych. Cho� to
g��wnie pod jego adresem pad�y krytycznego dnia zuchwa�e s�owa Shemaine, zby� incydent
zdawkow� uwag�, �e to nie jego sprawa, �e winny by� ten, kto zacz�� awantur�, wydaj�c
rozkaz zabrania dziecka Annie i sprzedania go.
Zaciskaj�c d�o� na por�czy, Gertruda spojrza�a na t�, kt�r� dwukrotnie skaza�a na
pobyt w zamkni�ciu. Postrz�piona, brudna chustka na ognistorudych warkoczach nie kry�a
�licznej, owalnej twarzy ani wielkich, szmaragdowych, lekko sko�nych oczu i delikatnie
zarysowanych brwi. Dziewczyna odznacza�a si� pi�knem wodnego chochlika, a mo�e nawet
samej kr�lowej elf�w. Gertruda nie mog�a tego znie��.
- Kog� to widzimy! - zawo�a�a dono�nie, zwracaj�c uwag� Shemaine, kt�ra unios�a
g�ow�. - Posiedzia�a� sobie troch�, co? Mo�e ci� to czego� nauczy, cho� taka rudow�osa
wied�ma zawsze zostanie tylko rudow�os� wied�m�. Je�eli kto� jest tu wied�m� - pomy�la�a
Shemaine - to na pewno ta spasiona g�, dla kt�rej �ycie wi�ni�w w og�le si� nie liczy�o.
Odrzucaj�c wszelk� ostro�no��, dziewczyna zerwa�a chustk� i pozwoli�a wiatrowi szarpa�
ogniste pasma, kt�re w buntowniczym nie�adzie unosi�y si� teraz wok� g�owy. By�o to
wyzwanie rzucone pani Fitch. Na twarzy kapitanowej pojawi� si� wyraz morderczej
nienawi�ci.
- Shemaine O'Hearn, ty pod�a czarownico! - sykn�a przez zaci�ni�te z�by. - �al mi
tego g�upca, kt�ry ci� kupi! Porywisty wiatr przybra� na sile, powia� przez pok�ad i uderzy� w
Shemaine.
Nagle przysz�o jej do g�owy, �e ma za co dzi�kowa� opatrzno�ci. Oto udowodni�a, �e
potrafi przetrwa� w najgorszych warunkach, w�r�d obelg, jadu i nienawi�ci. I nadal, cho�
tylko cudem, �yje! Naprawd� nale�a�o by� wdzi�cznym losowi!
- �ycz� mi�ego dnia, pani Fitch! - zawo�a�a, staraj�c si� wypowiedzie� irlandzkie
pozdrowienie jak najpogodniejszym tonem pomimo ca�ej swej niech�ci do tej j�dzy. - Czy�
nie m�wi�am, �e wytrzymam? I oto jestem! Usta Gertrudy zacisn�y si� w ironicznym
grymasie.
- �al mi go, Shemaine. Naprawd� mi �al. I nie licz na lekkie �ycie przez nast�pne
siedem lat.
2
Rozleg� si� gwizdek ch�opca okr�towego. Na ten sygna� oczekuj�cy na nabrze�u
koloni�ci zacz�li wchodzi� na pok�ad. Przybywali na statek g��wnie z zamiarem nabycia
robotnik�w do pracy na roli. Przechadzali si� jednak niespiesznie w�r�d gromady kobiet,
jakby w�r�d nich te� chcieli dokona� zakupu. Morrisa sta�a obok masztu w tak wyzywaj�cej
pozie, �e przechodz�cy tracili kontenans. M�czy�ni nie byli w stanie oderwa� od niej
wzroku. Ich �ony i inne kobiety z miasta mija�y j� z wyra�n� pogard�, zadzieraj�c wysoko
nosy. Szuka�y bardziej praktycznych okazji. Niski, �ysiej�cy m�czyzna przez jaki� czas gapi�
si� w niemym podziwie na obfite kszta�ty ladacznicy, ale kiedy usi�owa� o co� j� spyta�, zby�a
go niecierpliwie.
- Zmykaj st�d, konusie! - warkn�a. - Czekam na prawdziwego m�czyzn�. Twarz
podziwiaj�cego j� cz�owieka pociemnia�a i pokry�a si� czerwonymi c�tkami. Morrisa wyd�a
pogardliwie usta i wyda�a z siebie sycz�cy d�wi�k, jakby by�a w�em odstraszaj�cym
drapie�nika. Ura�ony kupiec odszed�, gniewnym szarpni�ciem obci�gaj�c na sobie p�aszcz.
- P�awimy tu czarownice, pami�taj! - ostrzeg� z�owieszczo. Prychn�� z oburzeniem i
wolnym krokiem do��czy� do grupy ogl�daj�cych inne m�ode kobiety. Shemaine z trudem
znosi�a te upokarzaj�ce chwile. Wci�� musia�a poddawa� si� ogl�dzinom z�b�w, badaniu r�k
i ramion. Jej grzeczne odpowiedzi wywo�ywa�y aprobuj�ce skini�cia g��w u kobiet, natomiast
b�ysk rozmarzenia w m�skich oczach zdradza� ca�kiem konkretne zamiary. My�l, �e mog�aby
zosta� kupiona po to, by zaspokaja� lubie�ne ��dze, by�a nie do zniesienia. Dziewczyna
rozpaczliwe pragn�a, aby jak najszybciej zosta�a kupiona przez jak�� mi�� pani�, kt�ra
cierpliwie przyuczy j� do obowi�zk�w s�u��cej.
- Uwaga, wszystkie kobiety! - zawo�a� James Harper zza barierki. - Prosz� podej�� i
wys�ucha�, co ma do powiedzenia ten oto d�entelmen! - Ruchem d�oni wskaza� wysokiego,
ciemnow�osego osadnika. - To pan Gage Thornton, kt�ry szuka piastunki dla swego
dwuletniego syna. W�r�d ludzi z miasteczka podni�s� si� szmer. Wszyscy zacz�li gapi� si� na
m�czyzn�, jakby ten nagle zmieni� si� w jakie� dziwne zwierz�. Shemaine od razu
rozpozna�a cz�owieka, kt�ry na nabrze�u trzyma� si� z dala od reszty osadnik�w i kt�ry jako
jedyny wyda� si� jej na tyle m�ody, by m�g� spe�ni� nadzieje Annie. Nie mog�a jednak
wiedzie�, dlaczego wzbudza on tak� sensacj�. Szturchn�a lekko Annie, dodaj�c jej odwagi.
- Po�piesz si�, Annie. Mo�e to jedyna szansa. Annie z ochot� zastosowa�a si� do rady i
po chwili znalaz�a si� na czele grupki kobiet ogarni�tych entuzjazmem, kt�ry dobitnie
�wiadczy� o tym, �e niemal wszystkim zale�a�o na posadzie proponowanej przez pana
Thorntona. M�ode i stare, przepychaj�c si� i poszturchuj�c, par�y w jego stron�. Bez w�tpienia
obowi�zki piastunki jawi�y si� im znacznie atrakcyjniej ni� posada pomywaczki czy praca w
polu.
- Prosz� zachowa� spok�j - ostrzeg� Harper, zastanawiaj�c si�, czy nie nale�a�oby
uspokoi� najgorliwszych kandydatek na niani�. Shemaine by�a jedyn� kobiet�, kt�ra nie
w��czy�a si� do wy�cigu, ale czu�a coraz wi�ksz� ciekawo�� i z dala przygl�da�a si�
m�czy�nie. R�kawy zawini�te mia� powy�ej �okci, jakby dopiero co oderwa� si� od jakiej�
wa�nej pracy. Chmurne spojrzenie i zaci�ni�te szcz�ki �wiadczy�y, �e odczuwa
niezadowolenie z zaistnia�ej sytuacji. Znalaz� si� oto w samym �rodku wrzeszcz�cych bab,
kt�re skaka�y sobie do oczu. Brudne palce wczepia�y si� w jego samodzia�ow� koszul� i
sk�rzane spodnie. Kilka wi�niarek z pe�nymi zachwytu okrzykami bezczelnie g�aska�o
wypuk�o�� wyra�nie rysuj�c� si� pod ciasno przylegaj�c� sk�r�.
- Moje panie! - rykn�� zniecierpliwiony Harper. - R�ce prosz� trzyma� przy sobie!
- Aaach... - j�kn�a w udanym rozczarowaniu szczerbata ladacznica. - Najgalantszy
kawaler od d�u�szego czasu! Troch� pieszczot mu nie zaszkodzi! �wi�ci pa�scy! My tego te�
potrzebujemy, i to bardziej ni� on! Trzymiesi�czny pobyt w jednej celi z tymi kobietami nie
zabi� na szcz�cie w Shemaine poczucia przyzwoito�ci. Sama czu�a si� za�enowana
zachowaniem przedstawicielek swojej p�ci, wi�c doskonale wyczu�a rozdra�nienie osadnika,
kt�ry wzni�s� oczy ku niebu, jakby nagle zacz�� �a�owa� chwili, w kt�rej postawi� stop� na